Gregori Semenjaka, w: Hermann Kuhn

Transkrypt

Gregori Semenjaka, w: Hermann Kuhn
Gregori Semenjaka, w: Hermann Kuhn (red.): Stutthof. Ein Konzentrationslager vor den Toren Danzigs, ©
Edition Temmen, Bremen 1995, s. 120-123 (odpis, tłumaczenie: Pracownicy Muzeum Stutthof w Sztutowie).
Gregori Semenjaka
ur. 6 kwietnia 1921r. w Krasnodarze
numer wi zienny R 30067
w obozie Stutthof od 14 stycznia 1944r. do 25 kwietnia 1945r.
Chciałbym opowiedzie o swoim yciu. Urodziłem si 6 kwietnia 1921r. w mie cie Krasnodar.
Mieszkałem tam do szóstego roku ycia. Potem nasza rodzina przeniosła si do Leningradu i
pozostała tam do 1940 roku. W tym roku zostałem powołany do armii. (…)
22 czerwca 1941r. rozpocz ła si wojna Niemiec ze Zwi zkiem Radzieckim. Główny kierunek
ataku skierowany został na Grodno, Mi sk a potem na Moskw . Nasz oddział ju pierwszego dnia
skierowano na front.
Pan Jemenjuk( imi nieznane) został wzi ty do niewoli koło Mi ska przez posuwaj ce si do
przodu oddziały niemieckie. Uwi ziony był w obozach je ców wojennych w Mi sku, Branewitsch i
Białej Podlaskiej(przy granicy polsko-rosyjskiej).
Z ko cem listopada obóz w Białej Podlaskiej został rozwi zany. Wszystkich wsadzono do
bydl cych wagonów. Zostali my zabrani do Rederitz. Tutaj otrzymałem pierwszy numer wi zienny
9198. To był Stalag Nr 302. W tym obozie zachorowałem na dur plamisty. Chorowałem około
miesi ca. Przy zwalnianiu mnie ze szpitala po raz pierwszy wypowiedziałem po niemiecku kilka
słów, które znałem. Słyszał to naczelny lekarz Harter i rozkazał, bym pozostał w szpitalu. To
uratowało mi ycie, poniewa tutaj mogłem otrzymywa troch wi cej do jedzenia. W ci gu dwóch
lat , które sp dziłem w tym obozie widziałem, e wi ksza cz
niemieckich ołnierzy le nas
traktowała. Naczelny lekarz Harter dał si pozna jako dobry człowiek, który wło ył wiele trudu,
aby zapewni wszystkim chorym wi ksze porcje jedzenia. (…)
Obóz ten zlikwidowano około sierpnia 1943 roku. Wi niów przeniesiono do obozu Hammerstein
(Czarne). Byli my tutaj trzy miesi ce. Byłem w szpitalu mi dzy innymi wi niami-lekarzami,
sanitariuszami i aktorami. Lekarze byli w stanie zapewni aktorom troch lepsze warunki. Mogli
oni pozosta w szpitalu. Było nas tam razem około 80 je ców. yli my nadziej , e wojna
przybierze dobry koniec dla Rosji. Mogli my przekazywa wiadomo ci, które przypadkowo
mieli my z gazet, prócz tego mogli my rozmawia z nowymi je cami, którzy opowiadali nam tak e
co działo si na frontach.
7 listopada 1943 roku mieli my wi to. Tego dnia jak ka dego roku obchodzili my dzie rewolucji
pa dziernikowej. W bardzo trudnych warunkach zebrali my si potajemnie. Pół godziny
siedzieli my razem. Byli my pewni, e wojna zbli a si ku ko cowi. Kilka dni pó niej – 25
listopada przyjechał samochód z dru yn SS-manów. Towarzyszył im jeden z rosyjskich je cówlekarzy, który milcz c wskazywał palcem pojedynczych ludzi. Osiemdziesi t trzy osoby zostały
aresztowane. Otrzymały 50 dni ostrego aresztu. W areszcie panowały bardzo złe warunki. To była
zima. W dzie otrzymywali my tylko raz ciepły posiłek i pół litra rzadkiej zupy. Rankiem i
wieczorami kubek kawy, surogat i kawałeczek chleba. Bardzo mało, poniewa ludzie byli młodzi.
Po 50 dniach poprowadzono nas na dworzec i pojechali my poci giem do Gda ska. Zostali my
przekazani do obozu koncentracyjnego Stutthof.
Nasza grupa weszła do obozu. W odległo ci około 50-70 metrów od nas znajdowały si kobiety.
Niektóre pytały nas sk d jeste my. Kiedy im odpowiadali my zacz ły płaka ; Dok d przybyli cie!
St d nie ma powrotu! Potem zostali my zarejestrowani. Otrzymałem inny numer 30067 i czerwony
winkiel. Czerwony kolor oznaczał wi nia politycznego. Na trójk cie namalowana była litera R, to
oznaczało Rosjanina. (…)
1
W tym obozie było ci ej i o wiele bardziej le ni w obozach jenieckich. Zasadnicza ró nica była
nast puj ca: w obozie jenieckim ka dy niemiecki ołnierz kiedy spotykał je ca wojennego
pozdrawiał go, i wzajemnie, tak jak jest to w zwyczaju wojskowym. W obozie koncentracyjnym
SS-man nie zwracał uwagi na wi nia, jednak e wi zie musiał przed ka dym SS-manem stan na
baczno i ci gn czapk . Przy czym ci gle mo na było spodziewa si bycia mocno zbitym
przez SS-mana, a nawet bycia rozstrzelanym. Dlatego ycie było bardzo ci kie. Otrzymywali my
mało do jedzenia i stali my si bardzo chudzi. Musieli my bardzo du o pracowa . Praca była
trojakiego rodzaju: wycinanie i usuwanie drzew, karczowanie pni, ci ka praca w lesie,
niwelowanie terenu w pobli u obozu. (…)
Trzecim
rodzajem
pracy
była
budowa
dróg.
Musieli my
najpierw
wykona
trzydziestocentymetrowy wykop. Wzdłu wykopu le ały przygotowane ró nej wielko ci kamienie,
które nale ało uło y w rodku i na zewn trz posypa drobnym piaskiem tak aby powstała równa
nawierzchnia. Jednak e miejsce małych kamieni zast powało si cz sto w nast puj cy sposób: w
transportach jakie przybywały do Stutthof były transporty z ydami. Ci ludzie przeznaczeni byli na
zagład . Cz sto brane były do ła ni du e grupy ydów, mówiono im, e powinni si wyk pa , maj
si rozebra i wej do rodka. Wchodzili, tam widzieli prysznice, z których kapała woda my leli,
e to jest rzeczywi cie ła nia. Jednak po tym jak wszyscy weszli do rodka, drzwi były zamykane i
razem z wod do rodka wpuszczano gaz – cyklon B. Zamkni ci zostawali zagazowani. Potem
przychodziła inna grupa wi niów, którzy musieli wyci ga trupy z pomieszczenia. Zwłoki palone
były w piecach krematoryjnych. Tak wielu było zmarłych, e piece były w u yciu 24 godziny,
jednak e nie dawały rady, dlatego nie spalały wszystkiego, ko ci pozostawały nadpalone. Jedna z
grup wi niów wyci gała ko ci z pieców, napełniała nimi wóz i ci gn ła je na drogi, które
budowali my. Wypełniało si nimi przestrzenie mi dzy kamieniami ,aby je umocni , w miejscu
małych kamieni. Tak było to robione przy budowie dróg. (…)
Raz w obozie zdarzył si szczególny przypadek. Mój s siad Iwan Matwejew, prosty wi zie , jeden
z naszego grona osiemdziesi ciu trzech otrzymał prac w warsztacie szewskim, krawieckim albo
podobnym. Była to lepsza praca, poniewa w pomieszczeniu, a nie na zewn trz. Pewnego dnia
Iwan Matwejew wzi ł młotek i waln ł nim w głow jednego SS-mana. My lał, e go zabił, jednak
okazało si , e nast pnego dnia SS-man doszedł do siebie. Wi niowie z całego obozu musieli
ustawi si w szeregu. Przed ka dym szeregiem przechodził ten SS-man wraz z kierownikiem
obozu. Gdy stan ł przede mn , wskazał palcem, my lałem, e pokazuje na mnie, ale on pokazywał
na Iwana Matwejewa, który stał obok mnie. Musiał wyst pi z szeregu i wieczorem tego dnia został
zamordowany. Powieszono go.
Był jeszcze jeden przypadek. W izbie nocnej spało si we trzech w jednym łó ku. Łó ka były z
drewna, trzypi trowe. Na ka dym pi trze musiały spa trzy osoby, dwie uło one w jednym
kierunku, a miedzy nimi trzecia uło ona w przeciwnym. Jeden z nas Nikolai Markow, student z
Leningradu wstał noc . Spał obok okna na trzecim pi trze i prawdopodobnie postradał zmysły.
Wybił szyb , wyskoczył z baraku i biegł drog do wyj cia krzycz c przy tym na cały obóz:
ci gn
czapki! Tak nam codziennie rozkazywano podczas ka dego apelu i przy ka dym
spotkaniu z SS-manem. Został zastrzelony z wie yczki przez stra nika. Kule nie trafiły tylko w
niego, lecz tak e dosi gły baraków. ciany baraków były bardzo cienkie. Kule przebiły si przez
nie i dosi gły pi cych wi niów.
Dnia 25 kwietnia pozostali w obozie wi niowie zostali ewakuowani drog morsk . Grup zabrano
na brzeg. Stała tam du a barka z ładowni i pokładem. Polecono nam zej do ładowni. ci ni ci
stali my jeden obok drugiego, m czy ni i kobiety razem. Potem zamkni to właz. Po tym jak
znale li my si na pokładzie nadpłyn ł holownik i poci gn ł nasz bark w morze. Na morzu był
najprawdopodobniej sztorm. Barka hu tała si tak mocno, e SS-mani bali si , e mo e si ona
obróci na dno. Naganiali wi niów strzałami do wn trza ładowni. Poniewa pomieszczenie było
zapełnione, e jeden le ał na drugim. Dlatego podczas rejsu, który trwał 8 dni, zmarło 400 ludzi.
Ich ciała wrzucono do morza.
2
Dnia 3 maja 1945 spostrzegli my, e kołysanie ustało. Gdy wyszli my na zewn trz zobaczyli my,
e holownik odpłyn ł. Na pokładzie naszej barki nie było SS-manów. Dookoła woda, nie było
wida brzegu. Tak pozostali my 10 godzin, a wieczorem pojawił si statek wojenny. Zauwa ył
nas, podpłyn ł bli ej a marynarze na szalupach zabrali nas z naszej barki. Tym statkiem zabrali nas
na wysp Rugi .
Gdy przybili my do wyspy polecono nam wysi
i poprowadzono w kierunku lasu, utworzono
stra . Wraz z trzema moimi kolegami podj łem prób ucieczki. Udało si nam. Dotarli my do wsi i
skierowali my si do jednego z gospodarstw. Od bauera usłyszeli my o ostatnich meldunkach
dotycz cych działa wojennych i dostali my troch jedzenia. Usłyszeli my , e wojna zbli a si ku
ko cowi bez w tpliwo ci co do pora ki Niemiec. Mieli my nadziej na szybki koniec. T noc
sp dzili my na polu. Rankiem wstali my i poszli my ponownie do domu w pobli u. Zapytali my
bauera , co mógłby nam poradzi , gdzie mogliby my otrzyma pomoc. Odpowiedział, e
powinni my pój około pi ciu kilometrów w gł b wyspy t drog , któr przyszli my. Poszli my za
jego rad , a poniewa był dzie i nie widzieli my adnych uzbrojonych ludzi w pobli u, szli my
drog nie boj c si .
Nagle usłyszeli my kilka strzałów, a kule przeleciały nad naszymi głowami. Zobaczyli my kilku
SS-manów zbli aj cych si w naszym kierunku. Zostali my aresztowani. Zbili nas i zabrali
jedzenie, które dał nam bauer. Musieli my wzi w r k łopat i pod stra SS-manów poszli my
na pole. W ci gu godziny zgromadzili si mieszka cy wsi i patrzyli stoj c w odległo ci około 200
metrów co si z nami stanie. Gdy przyszli my na pole zobaczyli my zwłoki dwóch wi niów,
którzy zostali rozstrzelani w nocy. Musieli my wykopa dla nich grób. Gdy sko czyli my
wrzucili my zwłoki do rodka i na rozkaz SS-manów sami ustawili my si na skraju wykopu. SSmani wyci gn li pistolet i wycelowali w nas. Wygl dało na to jakby chcieli nas teraz rozstrzela .
To było 4 maja 1945 roku. Dla ka dego było jasne, e dla Niemiec wojna zako czyła si
przegran , a SS-mani urz dzaj inscenizacj rozstrzelania. Jednak w tamtej minucie, gdy stali my
na celowniku, pomy lałem sobie o całym moim yciu i pomy lałem: mam dwadzie cia trzy lata,
prawie nic nie widziałem, a teraz musz umrze .
Jednak po półtorej minucie nakazano nam ponownie pobiec do łodzi i ponownie wsi
na pokład.
Podró trwała dalej. (…) Dnia 5 maja 1945r. barka przypłyn ła do du skiej wyspy Mön. Na
południu tej wyspy był port Klintholm. Po wej ciu do tego portu oddział SS-manów został
rozbrojony przez du ski ruch oporu , a my oswobodzeni. Sojuszniczy oficerowie wchodz c do
ładowni statku wyja niali nam, ze od tej chwili jeste my wolni. Dostali my jedzenie, picie i opiek
lekarsk . W du skich gazetach ukazała si pó niej relacja, e byli my w takim stanie, e ka dy z
nas musiałby trzy lata wypoczywa , aby ponownie wygl da jak człowiek.
Jemenjuk po wojnie ył e Leningradzie/ Petersburgu
Relacja ta została zło ona 18 pa dziernika 1991r. w Muzeum Neuengamme.
3