„Nie zmienimy przeszłości dzieci, którym rodzice odebrali

Transkrypt

„Nie zmienimy przeszłości dzieci, którym rodzice odebrali
NA POCZĄTKU BYŁ DOTYK
„Nie zmienimy przeszłości dzieci, którym rodzice odebrali dzieciństwo”.
„Chcemy wpływać na przyszłość tych dzieci”.
NOWOGRODZKA 75
Warszawa. Ulica Nowogrodzka. Gdzieś w oddali katedra, rzeka, miasto. Nieba
prawie nie widać, jeszcze ciemno. Jest mur – długi, równy. W wątłej ciszy
przedmieścia słychać szybkie kroki.
drewnianej tacy.
Otulona
chustą
Przy bramie wystaje coś na kształt
postać kładzie na
niej
niewielkie
zawiniątko. Słychać metaliczny dźwięk dzwonka. Drewniane koło wykonuje
obrót. W ciepłym wnętrzu znalazło się niemowlę.
W ten sposób od 1736 r. przez ponad sto lat dzieci trafiały do założonego
przez
księdza
Gabriela
Dzieciątka Jezus”.
Piotra
Baudouina
„Szpitala
Podrzutków
im.
Przyjmowano podrzutki, sieroty oraz dzieci ubogich
rodziców. Był to pierwszy tego typu ośrodek na ziemiach polskich.
Początkowo większość dzieci, a rocznie przyjmowano ich od kilkuset do
półtora tysiąca, umierała. Nie tylko dlatego, że zdrowe przebywały razem z
chorymi. Z miasta przychodziły mamki lecz opiekunek było zbyt mało aby
ponosić na rękach, przytulić. Dziecko, które nie czuje bliskości i ciepła nie
ma dla kogo żyć, umiera. Podobnie dzieje się z ludźmi chorymi na raka –
niedotykani umierają szybciej.
Z czasem dzieci zaczęto powierzać poleconym kobietom, umieszczano w
rodzinach wiejskich, wspierano finansowo ubogie matki.
W 1926 roku w Łodzi na posiedzeniu Magistratu zapadła pierwsza uchwała
mówiąca o oddawaniu sierot na wychowanie do rodzin za opłatą.
W marcu 1965 roku powołano instytucję Rodzin Zastępczych.
Po czternastu latach, w 1979 roku, po raz pierwszy określono zasady doboru
i kwalifikacji kandydatów.
W DOMU PUSTO
Dariusz Bielawa 37 lat, brunet, oczy zielone. Od osiemnastu lat ma syna.
– Syn już swoim życiem żyje, swoimi ścieżkami chodzi, żaden z nim kontakt.
Tylko „dzień dobry – dzień dobry” i już go nie ma. Jak przyjdzie to zje obiad.
Młodszy, 16 lat, to samo. Dziewczynę już ma. Ciągle gdzieś goni. W domu
zrobiło się jakoś tak pusto. Dla żony pracy nigdzie nie było, bo tam gdzie
mieszkają ciężko jest z pracą.
– Moi rodzice mieszkają piętnaście minut drogi stąd i jesteśmy u nich
częstymi gośćmi. Od siedemnastu lat prowadzą Rodzinny Dom Dziecka i
chociaż mieszkamy w bloku na pięćdziesięciu siedmiu metrach w trzech
pokojach to nie myśleliśmy długo. Zostaliśmy Rodziną Zastępczą dla Zuzi (4
lata) i Kamila (2 lata). Są rodzeństwem.
LICZBY
Co roku w rodzinach zastępczych jest umieszczanych ponad 3 tysiące dzieci.
W 2004 roku w 36 223 rodzinach zastępczych wychowywało się prawie 52
tysiące dzieci. W 2006 roku liczba dzieci objętych opieką wzrosła o około 10
tysięcy1.
Ludzie, którzy decydują się na rodzicielstwo zastępcze nie zawsze są dobrze
wykształceni. Najczęściej nie są bogaci. Lubią przebywać wśród dzieci.
Działają z potrzeby serca, kierowani motywami religijnymi. Wiele ich to
kosztuje. Jak mówi żona Darka, Dorota Bielawa: Człowiek jest 24 godziny na
nogach. Nie ma chwili odpoczynku. Czasem chciałoby się na chwilę oderwać
od tych wszystkich problemów… Wielu rodzicom zastępczym jest po prostu
bardzo ciężko. Bywa, że kończą się przyjaźnie. I nie tylko przyjaźnie.
Alicja Androsiuk jest rodzicem zastępczym dla 4 dzieci. 6 lat temu wspólnie z
mężem zadecydowali, że będą rodzicami zastępczymi. Po jakimś czasie mąż
wyjechał za granicę pracować. Bardzo chciał aby zamieszkali tam razem na
stałe. Ale polskie prawo na to nie pozwala. Musieliby rozwiązać rodzinę
zastępczą,
odrzucić
dzieci,
które
już
kiedyś
boleśnie
doświadczyły
odrzucenia. Małżeństwo Ali nie przetrwało tej próby.
1
Według danych GUS-u w Polsce w roku 2004 było 30 992 rodzin zastępczych spokrewnionych i
5 231 niespokrewnionych. W tym czasie wychowywało się w nich 51 735 dzieci. W 2006 roku liczba
dzieci objętych opieką wzrosła do 61 470 dzieci.
NIE MAM NIC
Dzieci do rodzin zastępczych trafiają najczęściej z domów dziecka lub zostają
przywiezione wprost z rodzinnego domu. Czasem mają za sobą traumę
pobytu w ośrodku opiekuńczym, gdzie dzieci będące ofiarami przemocy
przebywają z dziećmi o znacznym stopniu demoralizacji, często z przeszłością
przestępczą.
Rodziców zastępczych, tych zawodowych, niespokrewnionych, o kilkuletnim
stażu z czasem przestaje zaskakiwać to, że dziecko, które przyszło do nich w
styczniu nie ma kurtki ani butów, że to co ma na sobie nadaje się tylko do
wyrzucenia. Albo że ubranie, które dostało jako wyprawkę pasuje na kogoś o
kilka lat młodszego. Najgorsza jest jednak niepewność co do stanu zdrowia
dziecka.
Dzieci są zaniedbane i początkowo tym można tłumaczyć ich stan zdrowia. Z
czasem dają się zauważyć coraz to nowe dolegliwości. Na przykład nasilający
się świszczący oddech u dziecka. Opiekunowie nie wiedzą czy mają do
czynienia z astmą, czy z alergią, czy może z niedoleczeniem jakiejś infekcji
albo z zapaleniem oskrzeli. Także w przypadku dzieci z domów dziecka nie
wiemy nic o przebytych chorobach i dotychczasowym leczeniu. Czasem tylko
ktoś niechcący wspomni, że dziecko było w szpitalu, ale z jakiego powodu,
jak długo, tego nikt nie wie.
Zebranie dokumentacji dotyczącej zdrowia dzieci zajęło mi 2 lata. –
wspomina Ala. My dopiero odkrywamy co im dolega – stwierdza Darek.
„NISKIE NERWY”
Pierwszy miesiąc jest miodowy. Czasem miodowe jest pół roku. Nigdy rok.
Najpierw dzieci się milutkie, przytulaśne, chętnie pomagają, z kolan trzeba je
przeganiać bo by człowiek nic nie zrobił.
Następne miesiące, czasem jest ich 12, czasem 24, już takie nie są. W czasie
„docierania się” wiele może się wydarzyć. Może na przykład podczas
bieganiny po balkonie niechcący upaść doniczka na zaparkowany pod
blokiem samochód sąsiada. Któregoś dnia możesz odkryć, że to właśnie twój
ręcznik służy jako specjalny dywanik do wycierania podłogi w łazience.
– Tu nie chodzi o cierpliwość. Po prostu jak ktoś ma niskie nerwy to nie
powinien zabierać się do wychowywania takich dzieci – mówi Dorota.
– Ewelina (najstarsza z podopiecznych Ali) na początku skarpetki, jak już się
ubrudziły, po jednym razie bez żenady wrzucała do kosza. W domu dziecka
była przyzwyczajona do tego, że po prostu się należy, że jest i będzie. Jest
tam szafa, w której wiszą same ubrania w rozmiarze powiedzmy 32.
Wystarczy podejść i coś sobie wybrać, a jak się zniszczy to natychmiast
będzie nowe – od sponsorów. Sponsorów domom dziecka nie brakuje. Potem,
żeby mi nie było przykro, jeśli jej się coś nie podobało cięła ubranie
nożyczkami zanim je wyrzuciła, że niby się zniszczyło – wspomina Ala.
I tak na co dzień spotykając się z coraz to bardziej ordynarnymi
przekleństwami,
coraz
to
wymyślniejszymi
kłamstwami
można
mieć
poczucie, że żadne z ustalonych reguł nie są przestrzegane. Bałaganiarstwo,
podbieranie pieniędzy, niemiłosierne pyskowanie, agresja w szkole – to
typowe problemy z którymi borykają się rodziny zastępcze. Z czasem słabną,
a bywa że ustępują zupełnie.
Są jednak rzeczy, które pozostaną na zawsze w tych dzieciach. Pamięć o tym,
że zostały odrzucone. To za jej sprawą są przeświadczone o tym, że mogą
liczyć tylko na siebie. Rzadko mówią o tym wprost. Widoczne jest to w
codziennych, błahych, sytuacjach. Na przykład wtedy, gdy dziewczyna po
którą przyjechał kolega samochodem po kilku godzinach wraca sama do
domu. Przyjechała autobusem bo on miał wypadek. Samochód był
niesprawny i nie widziała powodu dlaczego miałaby tam stać razem z nim, a
to, że jechali specjalnie w jej sprawie jest bez znaczenia. W takich
momentach do rodziców zastępczych dociera, że i oni w sytuacjach
kryzysowych będą pozostawieni samym sobie. Wielu myśl taka podcina
skrzydła. Zaczyna brakować radości w tym czemu oddają się z takim
poświęceniem. Zawsze jednak pamiętają, że to nie są złe dzieci. Są to dzieci
skrajnie skrzywdzone. Żyją z piętnem odrzucenia przez tych, których kochają
bezwarunkowo. Rodziców się nie wybiera – tak mówią. Im wszystko wybaczą.
NIE MA JAK W DOMU
Dziecko nie wybiera sobie rodziny zastępczej. Po prostu któregoś dnia jest w
niej umieszczane. Czasami odbywa się to w asyście policji. Czy można
przekonać, pięciolatka mówiąc, że w ten sposób sąd zabezpiecza interes
dziecka?
Nawet jeśli malec po kilku latach odkryje, że rodzice są ciągle pijani,
śmierdzą i nie ma u nich za bardzo co jeść i gdzie spać to i tak będzie ich
idealizował.
Darek: Pozwoliliśmy naszym dzieciom odwiedzić biologicznych rodziców. Po
kilku dniach wróciły w takich samych łachmanach w jakich do nas
przyjechały. Oni po prostu przehandlowali te ubranka. Dzieci nie widziały w
tym nic złego. Cieszyły się nawet, że pomogły rodzicom.
Ala: Te dzieci mają nieustające poczucie winy że mają lepiej niż ich rodzice,
że one żyją w luksusie a rodzice w takiej norze. Ewelina widziała jak jej
matka stoi na śniegu przed klatką w samej tylko koszuli i kapciach. Bardzo
ją to poruszyło. Odkładała z kieszonkowego. Pojechaliśmy kupić ubrania –
nic takiego super, takie co to można kupić na wagę, do tego mąkę, cukier…
Trzy razy zawoziliśmy. Któregoś dnia Ewelina odkryła, że oni wcale tych
rzeczy nie mają. Wszystko sprzedali bo nie mieli za co pić. Przykro jej było.
APETYT NA ZDROWIE?
Wyobraźmy sobie malca. Przyszedł do nas z biednej rodziny taki trochę
zaniedbany. Na początku nie umiał jeść łyżką, ale już potrafi. Poznał jak
smakuje krupnik. Apetyt mu dopisuje. Z pewnością każda babcia byłaby
dumna z takiego wnuka. Jednak dla wielu sytuacje związane z jedzeniem na
dłuższą metę stają się denerwujące. Człowiek może poczuć się niezręcznie
kiedy w restauracji dziecko natarczywym, świdrującym, jakimś takim
wygłodniałym wzrokiem nieustannie wpatruje się w talerz kogoś, kto siedzi
przy sąsiednim stoliku.
Rodzice zastępczy nie mają zbyt wiele czasu dla siebie. Okazje, aby
porozmawiać tak „od serca”, wymienić się doświadczeniami zdarzają się
bardzo rzadko. Rolę swego rodzaju konfesjonału pełnią fora internetowe. Na
Forum Rodzinnej Opieki Zastępczej nie brakuje opisów powszechnego,
łakomstwa, sytuacji kiedy dzieci pochłaniają ogromne ilości jedzenia,
napychają się nawet jeśli są na coś uczulone, albo za chwilę zwymiotują z
przejedzenia. Opisywane są również takie zachowania jak: chowanie
jedzenia, nawyk jedzenia w ukryciu, zjadanie rzeczy, które były dla kogoś
odłożone. Bywa, że łakomstwo przybiera specyficzne formy – np. dotyczy
tylko snickersów, i tylko cebulowych chipsów, a kanapki zielenieją w plecaku
albo biegają pod łóżkiem.
SZALEŃSTWO JEDNEGO SMAKU
Mówi Katarzyna Kwiatek psycholog: dzieci po trudnych przeżyciach mają
wiele zaburzeń "wokół jedzenia". Nie ma reguły – niektóre chowają jedzenie,
inne objadają się nadmiernie czy mają "szaleństwa jednego smaku". Istnieje
kilka mechanizmów związanych z jedzeniem, które pojawiają się u dzieci
osieroconych. Najprostszy jest taki – dzieci, które doświadczyły głodu i
zaniedbania w swojej historii życia, mają tendencje do "gromadzenia
zapasów" na gorsze czasy. Wynika to z ich poczucia nieprzewidywalności
świata, w którym żyją, z przekonania, że same muszą o siebie zadbać i
zabezpieczyć się na wszelki wypadek. To mija z czasem – na skutek spójnej,
troskliwej opieki dzieci zdobywają nowe doświadczenie: że nie trzeba walczyć
o życie nieustannie samemu, że są dorośli, którzy zatroszczą się, nakarmią,
ubiorą… Te mocno zaniedbane i głodzone w przeszłości raczej kradną czy
gromadzą żywność chowając ją w przedziwnych miejscach.
GŁĘBOKOŚĆ UCZUĆ
Co prawda rzadko ktoś nas pyta: „co czujesz?”, no ale jak już takie pytanie
pada zazwyczaj odpowiedź na nie stanowi dla nas problemu. Inaczej jest w
przypadku wielu podopiecznych w rodzinach zastępczych. W ich przypadku
postawienie pytania: „co czujesz?” uruchamia specyficzny proces myślowy.
Zapytane stara się przede wszystkim dociec, odgadnąć, jakiej MY oczekujemy
odpowiedzi. Bo w gruncie rzeczy nie wie co czuje. Jak tłumaczy Katarzyna –
dzieci, które objadają się aż do choroby – to dzieciaki z dużymi zaburzeniami
czucia głębokiego. Jest taki rodzaj receptorów w naszym organizmie, który
odpowiada za czucie głodu, zimna, gorąca, bólu – słowem wszystkich
głębokich, silnych bodźców. To, czego dziecko doświadcza w swojej wczesnej
fazie życia wpływa nie tylko na to co potocznie nazywamy psychiką, ale także
na całą biologię organizmu, na fizjologiczne mechanizmy. Czucie głębokie
jest u nich w sposób charakterystyczny zaburzone – dzieci nie czują głodu,
nie czują sytości, nie czują zimna, gorąca, bólu.
Katarzyna wspominała o dziecku, które zgłosiło się o pomoc dopiero wtedy
gdy stwierdziło, że kapiąca z rozciętej ręki krew przeszkadza mu w zabawie.
Znała też chłopca, który pomimo złamania nogi dalej grał w piłkę.
Podobnie do czucia bólu działa czucie głodu i sytości. Dziecko wpycha w
siebie furę jedzenia – bo jest, a ono nie czuje, że już dość. Żeby tego typu
zaburzenie
zlikwidować,
uruchomienie
czucia,
trzeba
pracy terapeutycznej
przywrócenie
organizmowi
skierowanej
jego
na
naturalnych,
umożliwiających rozwój funkcji – wyjaśnia Katarzyna.
RADOŚĆ CHEMIKA
Na sklepowych półkach nie brakuje produktów, w których bogactwo
składników ucieszyłoby nie jednego chemika. Tego rodzaju produkty
pożądają dzieci opanowane przez szaleństwo jednego smaku. Będzie to raczej
mielonka niż twarożek ze szczypiorkiem. Nie sok ze świeżo wyciskanych
owoców, tylko cola.
Dzieci
po
traumach
mają
zmienioną
chemię
organizmu
ponieważ
dramatyczne przeżycia wpływają na organizm. U nas poziom adrenaliny
spada wówczas gdy zagrożenie mija. Katarzyna zwraca jednak uwagę, że te
dzieciaki w swoich patologicznych domach czy nawet później – w domu
dziecka żyją w stanie zagrożenia przez kilka miesięcy czy lat. Stan
długotrwałego pobudzenia i postawy obronnej sprawiły, że taki "spaczony"
organizm poszukuje pewnych substancji, takich jak na przykład cukier czy
niektóre konserwanty.
POWRÓT DO CZUCIA
Podobnie jak w przypadku agresji trudno jest rozgraniczyć psychologiczne i
fizjologiczne zaburzenia – tym bardziej, że pierwotną przyczyną tych drugich
są pierwsze.
Podobnie jak w przypadku agresji niektóre z tych patologicznych zachowań
żywieniowych dosyć szybko zanikają.
Co do czucia – wyjaśnia Katarzyna – nie ma praktycznie innej drogi poza
właściwą terapią – tyle, że to nie jest terapia tradycyjna (typu siadamygadamy), a terapia dotykowa – gdzie przez regularne, powtarzalne działanie
na receptory czuciowe prowadzi się do stopniowego przywrócenia czucia. Z
czasem dziecko zaczyna czuć to, co powinno – różnicę temperatur,
zróżnicowanie nacisku na skórę, głód i pragnienie. Czas trwania takiej
terapii jest indywidualny dla każdego dziecka – miałam takie, które po trzech
godzinnych spotkaniach zaczęło całkiem dobrze czuć, ale i takie, które przez
pół roku regularnych zajęć niewiele...
Rodzina zastępcza nie tylko uczy i otacza opieką. Przede wszystkim spełnia
funkcję terapeutyczną.
Darek: te dzieci mają swoich rodziców i pewnie wolałyby być z nimi. Ja nie
życzę tym ludziom źle – przeciwnie. Rodzice biologiczni przyjeżdżają do nas
spotkać się z dziećmi. Czasem zadzwonią. Widać, że chcieliby jak najlepiej,
ale nie potrafią. Nie wiedzą jak. Nie mają w sobie na tyle siły. Gdzieś się w
swoim życiu zagubili i sami potrzebują pomocy.
Dorota: chcemy dać tym dzieciom taką samą przyszłość jak naszym
własnym.
Ewa: nie jesteśmy filantropami. To ciężka praca. To nasze życie.

Podobne dokumenty