Trzeba znaleźć siebie
Transkrypt
Trzeba znaleźć siebie
Tylko w „Strefie Mińsk” próbna matura z matematyki. Sprawdź swoją wiedzę! BEZPŁATNY TYGODNIK SPOŁECZNO-KULTURALNY NR 17/18 (35/36) / 26 kwietnia 2012 r. ISSN NR 2083-5787 Bezstresowe wychowanie? Fot. Krzysztof Piątek Amerykańska przygoda Na spacer i rowerem do Jedliny Kwestionariusz Jacka Dehnela e i b e i s ć ź e l a n TrzeWbywaiadzz Danielem Gałązką odc10 R e k l a m a Dariusz Mól Redaktor naczelny tygodnika „Strefa Mińsk” Tym razem Dariusz Kulma proponuje wszystkim maturzystom sprawdzenie swojej wiedzy i napisanie próbnej matury z matematyki na poziomie podstawowym. Specjalnie dla nich przygotował arkusz z zadaniami zbliżonymi do ostatnich propozycji Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Kto się przygotowywał do egzaminu, korzystając z lekcji, jakie przez ostatnich 6 tygodni zamieszczaliśmy w „Strefie”, nie powinien mieć problemów z poprawnymi odpowiedziami. Życzę powodzenia i trzymam kciuki :) A przed nami długi majowy weekend, czyli czas błogiego nicnierobienia. Na ten czas przygotowaliśmy podwójny numer, a w nim polecam wywiad z Danielem Gałązką, który opowiada nie tylko o muzyce i swoim zespole DGZZ. Hanna i Jacek Anuszewscy wyjechali z Mińska do Stanów Zjednoczonych 30 lat temu, a na naszych łamach opowiadają, jak im się żyje w Ameryce. Izabella Walewska-Ogrodnik zapytała dwie mamy o ich zdanie na temat bezstresowego wychowania. A także mińszczan w różnym wieku – z czym kojarzy się im praca. Warto przeczytać! Z kolei Joanna Janicka, prezes mińskiego oddziału PTTK proponuje nam wycieczki pieszą i rowerową do rezerwatu Jedlina – na zasadzie, że cudze chwalimy, a pod nosem mamy tak urokliwe miejsca, które możemy zwiedzać z rodziną lub przyjaciółmi. W Mrozach będzie można wsiąść do tramwaju konnego i pojechać do Rudki – Piotr Wojdyga skorzystał z okazji i przypomina historię kolejki. Jacek Dehnel, jeden z najbardziej cenionych autorów młodego pokolenia współczesnej literatury polskiej, 11 kwietnia był na spotkaniu autorskim w MBP, a w „Strefie” odpowiedział na pytania z naszego kwestionariusza. I po tygodniowej przerwie możemy obejrzeć i przeczytać dziesiąty już odcinek naszego komiksu „Brama czasu”. Miłej lektury, a także leniwego długiego majowego weekendu :) Strefa informacji str. 4 Strefa obyczajów str. 5 Strefa osobowości str. 6 Strefa obyczajów str. 10 Strefa na własne oczy str. 11 Strefa obyczajów str. 12 Próbna matura z matematyki str. 14 Strefa za granicą str. 16 Strefa turystyki str. 20 Mariola Kruszewska o czarodziejskich słowach Wywiad z Danielem Gałązką Czym dla mińszczan jest praca? Fotoreportaż „Strefa Mińsk na żywo” Bezstresowe wychowanie? „Amerykańska przygoda” Hanny i Jacka Anuszewskich Wycieczki wokół Mińska – wyprawa do rezerwatu Jedlina Strefa historii Piotr Wojdyga Mrozy-Rudka o tramwaju Kwestionariusz Strefy str. 23 Strefa wydarzenie str. 25 Strefa flesz str. 26 Ogłoszenia drobne str. 27 Wypełnił Jacek Dehnel Gdzie dostaniesz Strefę Mińsk: rano, w czwartek nasi kurierzy są na stacji PKP w Mińsku; tygodnik jest do wzięcia m.in.: w Miejskiej Bibliotece Publicznej, ul. Piłsudskiego 1a; w miejskim Aquaparku MOSiR, ul. Wyszyńskiego 56; w Miejskim Domu Kultury, w restauracji La Bella, ul. Piłsudskiego; w przychodni Melisa, ul. 11 listopada 4/18; w sklepie Office 1, ul. Warszawska; w sklepie spożywczym przy ul. Łupińskiego i przy ul. Śniadeckich, w sklepach „Topaz”, a także w wielu sklepach na terenie miasta. str. 22 konnym Dziesiąty odcinek komiksu „Brama czasu” Fotorelacja z mińskich wydarzeń Nie przegap – kalendarz miejskich imprez R e k l a m a W trudnej chwili żałoby jesteśmy do Państwa dyspozycji o każdej porze dnia i nocy Mińsk Mazowiecki, ul. Kościelna 6, tel. (25) 759 05 05, 503 823 712 3 Obwodnica coraz bliżej Nieuchronnie zbliża się umowny termin zakończenia robót przy obwodnicy Mińska Mazowieckiego, który zaplanowano na koniec lipca 2012 r. Z informacji uzyskanych przez portal minskmaz.com od GDDKiA wynika, że termin ten zostanie zachowany. Zaawansowanie prac nad mińską obwodnicą jest szacowane na około 86%. Wykonawca przeprowadza teraz zadania związane m.in. z wykonaniem nasypów, kopaniem rowów, profilowaniem i humusowaniem skarp, montażem barier energooszczędnych i ekranów akustycznych oraz sadzeniem zieleni. Na poszczególnych obiektach są montowane oświetlenia, odwodnienia i krawężniki. Zgodnie z umową wszelkie roboty powinny zostać zakończone w lipcu 2012. GDDKiA uzyskała już decyzję o pozwoleniu na użytkowanie 3 wiaduktów: WD-6 (DP 2223W Dłużka–Mińsk), WD-8 (DP 2224W Mistów–Stara Niedziałka) i WD-12 (Stary Jędrzejów–Aleksandrów). W piątek, 20 kwietnia wiadukty zostały dopuszczone do ruchu. Przypominamy, że przejazd mińską obwodnicą do momentu wybudowania całego odcinka autostrady A2 WarszawaKukuryki będzie bezpłatny. R e k l a m a Kolarskie emocje W środę, 2 maja od godziny 16 kolorowy kolarski peleton wraca do Mińska Mazowieckiego za sprawą 13 Międzynarodowego Wyścigu Kolarskiego Memoriał Romana Siemińskiego. Podobnie jak rok temu amatorzy i zawodowcy z kraju i z zagranicy oraz mieszkańcy miasta wspólnie stworzą wielki sportowy spektakl na najwyższym poziomie. Tym razem jednak temperatura widowiska ma być jeszcze wyższa i to wcale nie za sprawą zapowiadanej prognozy pogody. Przed mieszkańcami miasta po raz pierwszy zaprezentują się bojowo nastawieni kolarze w limonkowogranatowych kostiumach, czyli Klub Kolarski V MAX Mińsk Mazowiecki. Podopieczni trenera Jacka Tomkiewicza chcą zaliczyć udany sportowy debiut – tym ważniejszy, że na własnym terenie i przed własną publicznością. Więcej wiadomości o wyścigu można przeczytać na www.vmaxkolarze.pl Zawody agility W dniach 1-3 maja na boisku ZSZ nr 1 przy ul. Budowlanej 4 odbędą się zawody w konkurencji agility. Organizatorami są Związek Kynologiczny w Polsce Oddział Warszawa i warszawski ośrodek szkolenia psów Baritus. Agility to popularna i widowiskowa dziedzina sportu przeznaczona dla psów każdej rasy. Czworonożny zawodnik musi pokonać bezbłędnie i w określonym czasie tor przeszkód, którego układu nie zna przed startem. Psu towarzyszy przewodnik, który naprowadza go głosem oraz gestami na odpowiednią przeszkodę. Zwinność, szybkość, inteligencja, a przy tym doskonałe wyszkolenie i wzajemne zaufanie między psem a człowiekiem dostarczają w trakcie zawodów niezapomnianych wrażeń. Każdego dnia zawody startują od godz. 10. Walne zebranie MUTW Zarząd Stowarzyszenia „Radość Trzeciego Wieku” zwołuje walne zebranie Stowarzyszenia w dn. 10.05.2012r., o godz. 10.00 w sali Miejskiej Szkoły Artystycznej. Porządek zebrania zakłada: przedstawienie sprawozdania merytorycznego, sprawozdania finansowego, wybory nowych władz Stowarzyszenia oraz przyjęcie programu działania MUTW na najbliższe miesiące. Konkurs Omnibus W Szkole Podstawowej nr 1 im. Mikołaja Kopernika w Mińsku odbędzie się V edycja Powiatowego Konkursu Wiedzy „Omnibus 2012”. 10 maja o godz. 9 do konkursu przystąpią uczniowie z klas I-III, a 11 maja o godz. 9 swoją wiedzę sprawdzą uczniowie z klas IV-VI. Za wszystkich startujących w „Omnibusie 2012” trzymamy kciuki i życzymy im powodzenia :) Nadleśnictwo Mińsk zaprasza 2 i 4 maja w godz. 9-14 do przekazania zbędnego sprzętu elektronicznego i elektrycznego (RTV i AGD, sprzętu teleinformatycznego, narzędzi elektrycznych). Zbiórka będzie prowadzona na parkingu przy siedzibie nadleśnictwa przy ul. Sosnkowskiego 41 (więcej informacji można uzyskać pod nr. tel. 25 759 35 25). Zbiórka elektrośmieci jest realizowana w ramach programu prowadzonego przez Nadleśnictwo Mińsk „Czyste lasy na Mazowszu”. 4 Oprac DM, ARC na podst. inf. organizatorów, fot. GDDKiA Zbiórka elektrośmieci Czarodziejskie słowa Uprzejmość nic nie kosztuje i pewnie dlatego nie ma jej w sklepach... Dzień dobry. Z początków edukacji utknęła mi w pamięci moja pierwsza lektura poza elementarzem. Jak to z pamięcią bywa – czasami zawodzi; w tym przypadku zawiodła w kwestii autora i tytułu, choć na pewno przewijało się w nim słowo „czarodziej”. Książeczka była chudzieńka, ale wagi olbrzymiej. Nauczała maluchy, jaką ogromną rolę odgrywają trzy magiczne słowa: „proszę”, „dziękuję” i „przepraszam”. Dorzucę do nich ze swojej strony formułki powitania i pożegnania. Mimo że dawno w magię przestałam wierzyć, nadal pokładam ufność w niezwykłą moc tych prostych słów. Nic nie kosztują, a okraszone uśmiechem mogą zdziałać cuda. w mijaną właśnie wystawę, nawet jeśli skupicie uwagę na czubkach swoich butów, nawet jeśli nagle zaczniecie podziwiać znaki drogowe – ja i tak was widzę i poznaję. Nie musicie mnie pozdrawiać; całkiem możliwe, że ignorujecie mnie celowo, bo zalazłam wam za skórę. Pozdrówcie więc moją koleżankę – może ta okazała się bardziej dla was wyrozumiała. Znacie te dwa słowa, bo nauczyli ich was mama, tata albo pani w przedszkolu. Używaliście ich, gdy nie byliście jeszcze absolwentami. Zrozumcie, sobie i waszym rodzicom wystawiacie świadectwo z oceną niedostateczną w przedmiocie „kultura osobista”. Co mnie boli bardziej, nie nauczycie jej swoich dzieci i na zasadzie domina rozrośnie się w społeczeństwie słoma do cholewek. „Grunt to dobre wychowanie”. Do widzenia Państwu. Tekst. Mariola Kruszewska Przepraszam, że poruszam tak oczywistą sprawę na łamach czasopisma dla dorosłych, a nie, powiedzmy, w „Płomyczku” czy „Misiu”. Oczywistość ta jest jedynie pozorna. Minęły czasy, gdy rodzice i szkoła wpajały kindersztubę oraz zasady savoir-vivre’u z takim samym zaangażowaniem jak matematykę czy umiejętność pływania. Przed wojną na dobre maniery zwracano uwagę równie bacznie jak na wykształcenie i roczny dochód z majątku. Z narzeczoną nieznającą podstaw bon tonu wstyd było się pokazać w towarzystwie; nieobyczajnych obywateli ze słomą w butach rugowano z eleganckiej socjety. Wraz z odejściem przedwojennej inteligencji odeszły piękne wzorce honorowych, dżentelmeńskich postaw, zachowane w wielu podręcznikach etykiety mocno dziś archaicznej. Świat dodzieje, a my razem z nim. Nie kultura w modzie, ale ostentacyjne trzymanie rąk w kieszeniach, spluwanie na chodnik i mielenie gumy podczas rozmowy. R e k l a m a Dziękuję Bogu, że są ludzie, którzy w sposób naturalny przenoszą podstawy dobrego wychowania przez bagno zalewającego nas chamstwa, prostactwa i nowomodnej bylejakości życia. Mimo wszechogarniającego kultu mamony uczą dzieci nie tylko liczenia złotówek, lecz także grzeczności, uprzejmości, życzliwości na co dzień. Proszę mi wybaczyć odrobinę prywaty, choć może niektórzy Czytelnicy mają podobne doświadczenia. Chciałabym się zwrócić do niektórych moich uczniów, w tej chwili już absolwentów, którzy czynią ze mnie na ulicy istotę przezroczystą. Drodzy moi uczniowie, nawet jeśli wbijecie nos 5 Potem zagrałem i zaśpiewałem parę razy na szkolnych apelach, na studniówce. Po liceum, w wakacje, napisałem kilka piosenek do tekstów Jonasza Kofty i Edwarda Stachury, które zaprezentowałem w pałacu na konkursie, który wygrałem. W latach 90. w telewizji był program „Kraina łagodności”. Podawali w nim, gdzie się odbywają konkursy piosenki poetyckiej, i zacząłem na nie jeździć. Muzyka to był twój sposób na życie? D. G. – Często się zastanawiałem, czy warto się zająć muzyką. Czasem w myślach pytałem: „Panie Boże, jeśli mam to robić, to daj mi jakiś znak”. Pewnego weekendu pojechałem na konkurs do Radomska. Na koniec siedzę i słucham werdyktu – ktoś dostał wyróżnienie, ktoś zajął trzecie miejsce, ktoś drugie. Pomyślałem sobie, że trzeba się zbierać do domu, a potem wyczytano moje nazwisko jako laureata pierwszego miejsca. Trzeba znaleźć siebie Zaczął grać na gitarze, gdy miał 12 lat. Pojechał z siostrą do Krakowa i od kolegi nauczył się kilku akordów. Potem już poszło. Wygrał parę konkursów piosenki poetyckiej, skomponował wiele piosenek, założył rodzinę... Kilka dni temu Daniel Gałązka z Zespołem obchodzili dziesięciolecie istnienia. To dobry moment, aby podsumować różne sprawy, w które Daniela zaplątało życie... Jesteś gitarowym samoukiem? Aż tak byłeś nieśmiały? D. G. – Tak, choć byłem chyba dwa razy na lekcji nauki gry na gitarze. Ale nie chciałem grać klasycznie, więc zrezygnowałem. Uczyłem się sam w domu, grając np. piosenki Starego Dobrego Małżeństwa, także podpatrywałem i podpytywałem kolegów. D. G. – Do tej pory jestem (śmiech). I już w podstawówce zacząłeś występować? D. G. – Gdzie tam. Próbowali mnie wypychać na jakieś apele, żebym coś zagrał, ale byłem tak zestresowany, tak się bałem, że nie było mowy, abym wyszedł przed ludzi. W ósmej klasie wychowawca powiedział – „Słuchaj Daniel, zaśpiewaj na koniec roku, zrobimy ci światła, żebyś nie widział ludzi i się nie stresował, tylko zagraj”, ale nie dałem się przekonać. Ale w końcu się przełamałeś? D. G. – W liceum wychowawczyni powiedziała mi, że jest konkurs recytatorsko-wokalny w mińskim domu kultury i podała mi kartę zgłoszenia. Kiedy zacząłem się wykręcać, oznajmiła, żebym dał spokój, bo już mnie zapisała. Nie było odwrotu (śmiech). Różne osoby pomogły mi przygotować się do tego konkursu i przeszedłem eliminacje w Mińsku. Drugi etap był w Siedlcach. Pamiętam, że strasznie mi się tam nie podobało, ale okazało się, że zakwalifikowałem się do koncertu laureatów. Wracałem strasznie zdegustowany, ale już następnego dnia poczułem, że coś się jednak zmieniło, że zaczęło mi się to podobać. Daniel Gałązka w skrócie: . Sam o sobie – szczęśliwy człowiek inką… podróże samochodem z moją rodz Najbardziej lubię – długie i dalekie udawania, brak szczerości. Co mnie złości – wszelkie formy się z tym wiąże – RODZINA. Największy sukces – MIŁOŚĆ i co myślę w takich kategoriach. Największa porażka – w ogóle nie miot Sułtana” w moim ogrodzie. Ulubione miejsca w Mińsku – „Na 6 Jestem autorem muzyki. To dla mnie komfortowa sytuacja, bo nie muszę się uczyć nowych kompozycji na próbach :) I to był ten znak? D. G. – Tak poczułem. Za pieniądze, które wygrałem w Radomsku, kupiłem profesjonalną gitarę, którą mam do tej pory. A potem były kolejne konkursy, nowe znajomości, właściwie przez cały okres studiów jeździłem po różnych festiwalach i konkursach. Wreszcie z kabaretem Antykwariat zaczęliśmy robić „Warszawską Scenę Literacką”. Graliśmy co miesiąc koncerty na Rynku Nowego Mista. To była grupa ludzi, która tworzyła coś naprawdę fajnego. Występowali z nami wtedy jako goście np. Wojciech Młynarski, Mirosław Czyżykiewicz, Marek Majewski czy Emilian Kamiński. Potem Piotr Brymas wraz z przyjaciółmi stworzył w klubie Tygmont scenę „Świeżo malowane” i tam też się działo wiele dobrych rzeczy. Ale wtedy jeszcze nie miałeś zespołu. Byłeś chłopakiem z gitarą. D. G. – Tak, od 1995 r. występowałem sam. Tak było do 2000 r. A potem już zespół? D. G. – Jeszcze nie. W 2000 r. pojawił się kolega ze studiów Bartek Skowroński. Umówiliśmy się na jakąś próbę i tak nam się spodobało wspólne granie, że zaczęliśmy występować jako duet, czyli Bartek Skowroński i Daniel Gałązka. Od czasu do czasu jeździliśmy na jakieś konkursy, ale graliśmy głównie dla przyjemności. W pewnym momencie Bartek zaczął szukać ludzi, żeby powiększyć zespół. Nie byłem tym zainteresowany, bo zawsze mówiłem, że instrumenty mi przeszkadzają. Ale w 2002 r. pojawił się Marek Konatkowski z gitarą basową, który gra w zespole do dzisiaj. I od tego momentu, zgodnie z wyznawaną przeze mnie zasadą, że zespół to przynajmniej trzy osoby (śmiech), od kwietnia 2002 r. zaczęliśmy grać jako trio. Teraz w zespole jest was więcej. D. G. – Najpierw dołączył do nas Artur Skrzypczak na perkusji. Na pierwszą próbę nie dotarł, na drugą także, zjawił się dopiero na trzecią. Pomyślałem sobie, że nie wiem, czy warto zaufać komuś, kto nie pojawia się na próbach. Ale jak już przyszedł, to jest z nami do dziś. W 2005 r. z zespołu odszedł Bartek Skowroński. A po pewnym czasie w nasze szeregi przyjęliśmy Maćka Regulskiego. Jako zespół nie macie zbyt wyszukanej nazwy? D. G. – Przychodziły nam do głowy różne rzeczy, ale w końcu zostało Daniel Gałązka z Zespołem. W pewnym momencie stwierdziliśmy, że będzie tylko DGZZ, a wszystko dlatego, że coraz częściej byłem mylony z Markiem Gałązką, z którym się dobrze znam. Zdarzało się, że załatwiliśmy sobie koncert, a organizator później dzwonił do Marka i okazywało się, że to on wystąpi, a nie my. Jak mówimy DGZZ, to nikt już nie ma wątpliwości, że chodzi o nas (śmiech). Tekst jest wciąż dla mnie istotny, ale też dobrze bawimy się muzycznie. nośnikiem tekstu. Myślałem, że nie musimy grać żadnych wstępów, tylko szybko powinniśmy podać słowo. Dzisiaj te proporcje się zmieniły. Tekst wciąż jest dla mnie bardzo istotny, ale również dobrze bawimy się muzycznie. Zaczęliśmy się rozwijać i coraz lepiej gra się nam razem. Przyszło to zupełnie naturalnie, ku ogromnej uciesze Artura, który od dawna mi powtarzał, że muzyka też jest ważna (śmiech). Nie piszesz już muzyki do tekstów Kofty czy Stachury, tylko zacząłeś współpracę z poetą Piotrem Brymasem? W zespole ty jesteś autorem muzyki? D. G. – Tak. I jest to dla mnie komfortowa sytuacja, bo nie muszę się uczyć nowych kompozycji na próbach (śmiech). Ale mamy w repertuarze piosenkę napisaną przez Marka. Także Maciek Regulski napisał kolędę, którą śpiewaliśmy w okresie świątecznym. Muzyka czy słowa? Co jest dla ciebie ważniejsze w piosence? D. G. – Bardzo długo uważałem, że muzyka jest prawie nieważna, że jest tylko D. G. – Zaczęliśmy współpracować na stałe trzy lata temu. Wcześniej Piotrek podrzucał mi swoje teksty, ale nie zawsze byłem do nich przekonany i nie do końca rozumiałem to, co Brymek chciał powiedzieć. Owszem, wziąłem kilka jego wierszy, do których napisałem muzykę, graliśmy te piosenki, ale dopiero później, jak już Piotrek wszedł do zespołu, jak zaczął prezentować swoje wiersze na koncertach i kiedy się lepiej poznaliśmy, jego twórczość zaczęła bardziej do mnie trafiać. W pewnym momencie stwierdziliśmy, że nadszedł czas, abyśmy stworzyli artystyczny Na gitarze nauczył się grać już w podstawówce. Przez wiele lat występował sam na różnych konkursach i przeglądach. R e k l a m a 7 tandem – on będzie pisał słowa, ja – muzykę. Mamy ten komfort, że współpracujemy ze sobą, szanujemy się i przyjaźnimy – to bardzo ważne. Nie da się ukryć, że ta muzyka jest bardziej przebojowa. Nie boicie się, że staniecie się jeszcze bardziej popularni niż jesteście? D. G. – Z tą popularnością może być różnie (śmiech). Ale takie pytania też sobie stawialiśmy. Jak Piotrek Brymas wszedł do zespołu i stał się jego menadżerem, zapytał, co zrobimy, jeśli okaże się, że będziemy grali koncert za koncertem? Czy jesteśmy na to gotowi? Wydaje mi się, że tak, że możemy dużo więcej występować. Pewnie, że nie rzucimy wszystkiego – naszych obowiązków, rodzin i dotychczasowych zajęć, ale muzyka jest dla nas ważna. Angażujemy się w to mocno. Bo to fajne uczucie, gdy ludzie wychodzą z sali i dziękują za koncert. Wasza debiutancka płyta „Dotykam dachów” ukazała się w 2009 r. D. G. – Większość z tych piosenek śpiewałem na samym początku swojej muzycznej działalności, ale jest na niej trochę utworów, które powstały tuż przed nagraniem „Dachów”. Chodziło o to, aby podsumować pewną część działalności zespołu i zacząć jakiś nowy rozdział. Nagraliśmy koncert i wydaliśmy go na płycie. Chyba masz szczęście do ludzi. Wspomniałeś wcześniej o Wojciechu Młynarskim czy Emilianie Kamińskim. Kto ważny pojawił się jeszcze na twojej artystycznej drodze? D. G. – Przez wiele lat jeździłem na warsztaty dla autorów i kompozytorów w Myśliborzu. Tam poznałem mistrzów słowa – Andrzeja Poniedzielskiego, Janusza Kondratowicza i wielu ciekawych młodych twórców, z którymi mam kontakt do dzisiaj. Myślę, że właśnie w Myśliborzu kształtowała się moja wrażliwość na słowo i piosenkę. Także tam poznałem Andrzeja „E-molla” Kowalczyka, który pomógł nam wydać naszą pierwszą płytę. Ponoć pracujecie nad nagraniem drugiego albumu? D. G. – Tak. Znajdą się na nim piosenki z moją muzyką i słowami Piotra Brymasa, które powstały w ciągu ostatnich dwóch lat. Materiał jest już w 90% gotowy, tylko do końca kwietnia muszę dograć jeszcze kilka wokali. Myślę, że jest szansa, że na wakacje krążek będzie już w sprzedaży. Ale nie spinamy się, tak naprawdę nic nas nie goni. R e k l a m a 8 Masz rodzinę, dwójkę małych dzieci, koncertujesz, komponujesz... Jak godzisz to wszystko i na dodatek jesteś gotowy, żeby grać więcej? „Nasza muzyka jest sumą upodobań wszystkich członków zespołu”. Gracie już ten materiał na koncertach, ostatnio na waszym jubileuszowym w „Składzie Butelek” na warszawskiej Pradze. Mam wrażenie, że to trochę inna muzyka niż ta, którą do tej pory robiliście? D. G. – Też to słyszymy. Rzeczywiście jest w niej coś innego. Pojawiła się gitara elektryczna, dzięki której uzyskaliśmy nowe brzmienie. To wyniknęło jakoś tak naturalnie, jak wszystko u nas, i okazało się, że ma to inną moc. I dobrze. D. G. – Staram się ustawiać sobie hierarchię wartości, żeby się w tym nie zagubić. Bóg, rodzina, praca – tego się trzymam, choć przyznaję, że różnie to wychodzi. Pewne rzeczy są jednak nienaruszalne. Jeśli jest jakieś ważne święto moich dzieci, to Brymek ma to zapisane w kalendarzu i wie, że tego dnia nie zagramy żadnego koncertu, choćby nie wiem ile płacili. Ważne, aby trzymać się ustalonych zasad, wtedy jest zdrowiej. Pracujesz jako katecheta w mińskiej szkole, a wieczorami wiedziesz żywot muzyka. Te dwie rzeczy nie gryzą się ze sobą? D. G. – Staram się żyć tak, żeby wszędzie, gdzie jestem, móc powiedzieć o tych samych wartościach. Nie zakładam żadnych masek – inną na scenę, inną dla uczniów w klasie. Pewnie, że na scenie nie mówię o Panu Bogu, natomiast nigdy przed publicznością nie zrobię czegoś, czego bym się wstydził i potem przed uczniami udawał, że na tej scenie byłem inny. Strasznie bym się czuł z tym źle. Staram się mówić i robić to samo w każdej sytuacji. A kim dla ciebie jest Bóg? D. G. – Powiem, co daje mi Pan Bóg. Dzięki niemu potrafię akceptować to, co mnie spotyka w życiu. Potrafię dostrzec w tym jakąś myśl, której nawet czasami nie rozumiem. To daje mi spokój i komfort, że cokolwiek mnie spotka, to jest ktoś, kto mnie kocha i chce dla mnie jak najlepiej. O wiele łatwiej jest wtedy przechodzić wszelkiego rodzaju trudności. Wiem, że Bóg jest i się o mnie troszczy, choć może ta troska w trudnych momentach wydaje się dość dziwna. Mietek Szcześniak śpiewał kiedyś piosenkę do wiersza księdza Twardowskiego, którego poezję bardzo cenię, że „to, co nas spotyka, przychodzi spoza nas, nie bój się chodzenia po wodzie, nieudanego życia”. Jeżeli Pan Bóg zamyka drzwi, to otwiera okno. To fundamentalne. Młodzi ludzie odchodzą od wiary, mają więcej pokus, rezygnują z lekcji religii. Co myślisz o takim obrocie spraw jako katecheta? D. G. – Ostatnie lata, a szczególnie miesiące, przełamują pewne świętości i coraz łatwiej jest młodym ludziom, którzy biorą przykład ze starszych, obrażać uczucia religijne innych. Mam też wrażenie, że to taka moda. Obserwuję ją, ale tak naprawdę jest to problem rodziców, a nie młodych ludzi. Mówię o podstawowych rzeczach na katechezie i okazuje się, że gimnazjaliści czy licealiści nie wiedzą, o czym rozmawiamy. Dzisiejsza młodzież to efekt tego, czym w rodzinnym domu się żyje, co się mówi, co się robi. Ale jest też dużo wrażliwych dzieci, które gubią się w świecie swoich rodziców. Nie chcą tak żyć i wybierają uczciwie, że chcą chodzić na katechezę. I tych jest sporo. Choć szanuję też wybory tych, którzy nie chcą uczęszczać na lekcje religii. Jak widzisz siebie za np. 10 lat – jaką muzykę będziesz tworzył? D. G. – Nasza muzyka jest sumą upodobań wszystkich członków zespołu. Inspirujemy się nawzajem. Może być tak, że wśród nas pojawi się ktoś nowy, kto wprowadzi w nasze szeregi jakąś nową jakość. Dla mnie liczy się człowiek, jak już będzie, to wtedy coś się od niego weźmie. Może to nie jest profesjonalne podejście do muzyki, ale ja tak czuję. Cała sztuka polega na tym, żeby odkryć swoje możliwości i umiejętności. Trzeba znaleźć siebie. Czego się boisz? Nie mam jakichś szczególnych lęków i obaw, bo wiem, że wszystko w życiu jest po coś. Masz jakieś hobby? D. G. – Jeszcze do niedawna pasjonowałem się fotografią. Lubiłem robić zdjęcia, mam dobry aparat i kilka obiektywów. Zajmowałem się także obróbką zdjęć w programach graficznych. Ale ostatnio cała siła poszła w muzykę. Mam ogromną radość z tego, że gramy, że wciąż coś fajnego w tym naszym graniu odnajdujemy, i tak to mnie rajcuje, że właściwie zapomniałem o zdjęciach. D. G. – Nie mam jakichś szczególnych lęków, bo wszystko jest po coś. Owszem, zastanawiam się nad takimi przyziemnymi sprawami – czy będziemy mieli za co żyć, czy dzieci będą zdrowe itp., ale nie mam w sobie jakiegoś głębokiego strachu, który by mnie paraliżował. Moja żona mówi, że jestem pesymistą, ale ja pewne rzeczy sobie przemyślę i potem stwierdzam, że rzeczywiście nie ma co się bać. Nie chodzi o to, żeby wyjść na herosa, co to przed niczym się nie ugnie, bo zastanawiam się czasem, cobym zrobił, gdyby coś się zaczęło dziać np. w rodzinie czy ze zdrowiem, ale żeby od razu szczękać zębami ze strachu, to nie. Rozmawiał Dariusz Mieczysław Mól, fot. Krzysztof Piątek, Jerzy Dziedziczak R e k l a m a Nabór na rok szkolny 2012/2013 Zespół Szkół Agrotechnicznych w Janowie ul. Lipowa 4, 05-300 Mińsk Mazowiecki, tel. 25 759 265 1, fax: 25 759 25 98 www.zsa.pl, [email protected] Uwaga! Od 1 września 2012 r. zmiana siedziby szkoły: Mińsk Mazowiecki, ul.Budowlana 4 Kierunki kształcenia: Technikum - technik hotelarstwa - technik żywienia i usług gastronomicznych - technik kelner - technik agrobiznesu - technik architektury krajobrazu Zasadnicza Szkoła Zawodowa - ogrodnik Organ izu na Ro jemy prak tyki z dos, w naj lepszy Cyprze, w agraniczn e A w ram ch hotelach ustrii oraz ach st w arszaw ałe Shera ton, B j współpra skich r c Interc i ontine stol, Westi y: n, ntal, N Airpo rt Okę ovotel, Marri cie, ott 9 Czym jest dla nas praca? Praca jest jednym z podstawowych elementów życia człowieka i zajmuje w nim znaczącą pozycję, dlatego zapytałam mińszczan, czym jest dla nich praca i jaki mają do niej stosunek. Praca jest dla mnie przyjemnością i realizacją zobowiązań, których się podjęłam. Dobrze i starannie wykonana sprawia satysfakcję i daje zadowolenie, a gdy do tego jest odpowiednio wynagradzana, zapewnia stabilność finansową – Hanna, 57 lat. To przymusowy obowiązek dorosłego człowieka, który musi zapewnić utrzymanie swojej rodzinie – Paweł, 34 lata. Praca zawodowa jest dla mnie jedynym źródłem dochodów i nie zawsze odzwierciedla moje ambicje, ale zawsze musi starczyć na opłaty i świadczenia – Monika, 33 lata. To główny wymóg społecznych standardów, „ziemia obiecana” dla wiecznych studentów, wizja dorosłości beztroskiej młodzieży i katorga dnia powszedniego przeciętnego Kowalskiego – Mariusz, 26 lat. Praca jest dla mnie sprawdzianem własnych możliwości, predyspozycji i kompetencji. Ma ogromny wpływ na kształtowanie osobowości człowieka, uczy pokory, zasad zdrowej rywalizacji i akceptacji różnych wytycznych – Paulina, 38 lat. Praca uszlachetnia człowieka, im jest cięższa i bardziej skomplikowana, tym większą daje satysfakcję i poczucie własnej wartości – Marian, 65 lat. R e k l a m a 10 W życiu zawodowym otwiera możliwości i mobilizuje do własnego rozwoju. Dzięki sumiennej pracy możemy poczuć satysfakcję, spełnienie i dowartościowanie – Justyna, 44 lata. Praca sprawia mi ogromną radość, bo zajmuję się tym, co lubię. Mam możliwość doskonalenia i rozszerzania swoich umiejętności, co pozwala mi spełniać swoje zawodowe marzenia – Łukasz, 40 lat. Lubię pracować, ale wciąż jeszcze szukam odpowiedniego dla mnie zajęcia. Teraz moim podstawowym celem jest zarabianie pieniędzy, a nie rozwój zawodowy, ale mam nadzieję, że się to wkrótce zmieni – Kasia, 24 lata. Pracuję na dwóch etatach, bo muszę spłacić kredyt. To, co robię, nie sprawia mi przyjemności, ale żyjemy w ciężkich czasach i jeśli człowiek chce coś osiągnąć, to zawija rękawy i bez marudzenia szuka dodatkowej roboty – Tomasz, 32 lata. Rodzice uczyli mnie szacunku do pracy już w dzieciństwie, dlatego jest dla mnie bardzo ważna, nigdy nie była i nie jest ciężarem. Lubię być aktywna, mieć kontakt z innymi ludźmi i nie sprawia mi problemu dostosowanie się do różnych sytuacji – Teresa, 60 lat. W moim wieku ciężko jest o dobrą pracę i nie zawsze zarobki są wystarczające. Chętnie pracuję fizycznie, bo sprawia mi to przyjemność – Zenon, 50 lat. A od siebie dodam, że nie zawsze praca zawodowa odzwierciedla nasze aspiracje i oczekiwania. Wyboru miejsca pracy i zawodu dokonujemy, kierując się częściej zarobkami, a nie możliwościami rozwoju i samorealizacji. Szukamy zatrudnienia, które zapewni nam pokrycie podstawowych potrzeb materialnych, zapominamy o przyjemnościach, jakie możemy czerpać z lubianej i szanowanej pracy. Możemy tylko pozazdrościć tym, którym udało się odnaleźć wymarzony etat z wynagrodzeniem motywującym do dalszych starań. Wypowiedzi zebrała Izabella Walewska-Ogrodnik W sobotę, 21 kwietnia zaprosiliśmy mińszczan na wyjątkową imprezę „Strefa Mińsk na żywo”, która odbyła się w sali konferencyjnej Miejskiej Biblioteki Publicznej. W jej trakcie można było spotkać się twarzą w twarz z ekipą tworzącą tygodnik oraz bohaterami naszych wywiadów. Na żywo rozmawialiśmy z Elą Dunajewską, Dorotą Wasińską, Renatą Makos, Katarzyną Słomczyńską i Tadeuszem Dymowskim. W „Strefie pasji” można było zobaczyć, jak się robi decoupage oraz inne cuda rękodzielnicze (PEPPO). W „Strefie porad” specjaliści z kwiaciarni „Viro” wyczarowywali kwiatowe dekoracje. Na pytania odpowiadali: doradca finansowy (Aleksandra Wicik) oraz specjalista ze szkoły rodzenia (lek. med. Marta Florea). W „Strefie nauki” dzieciaki ćwiczyły szare komórki (Akademia Nauki), a w „Strefie smaku” można było spróbować strefowych specjałów przygotowanych przez nas samych oraz naszych przyjaciół (restaurację Regina, Cafe Kredens, cukiernię Kolasińskich, restaurację La Bella). W „Strefie komiksu” Wojtek „Cihy” Cichoń opowiadał i pokazywał, jak rysuje się komiks. A w „Strefie drugi obieg kultury” można było wymienić się książkami, płytami DVD i CD. Dziękujemy, że byliście z nami :) R e k l a m a W każdy czwartek czytaj nas on line: 11 Bezstresowe wychowywanie? Jak powinniśmy wychowywać własne dzieci? Które ze znanych sposobów wychowawczych najlepiej sprawdzają się w dzisiejszych realiach? Czy istnieje „złoty środek”, skuteczny we wszystkich przypadkach? To kilka z wielu podstawowych pytań zadawanych przez rodziców, którzy w natłoku różnych porad i informacji muszą dokonać trudnego wyboru i znaleźć odpowiedni i najlepszy sposób na własne pociechy. Bezstresowe wychowywanie dzieci jest metodą powszechnie znaną, lecz krytykowaną przez większość rodziców i specjalistów. Często są przytaczane wyniki badań ekspertów z wielu dziedzin, którzy słuszność swoich tez opierają na zaburzeniach społecznych i moralnych młodego pokolenia. O opinię na ten temat poprosiłam dwie mińszczanki, które różnymi sposobami dążą do tego samego celu – zapewnienia własnym dzieciom najlepszego startu w dorosłe życie! Małgorzata ma 45 lat i czworo dzieci w wieku od 6 do 25 lat. Chętnie zgodziła się na wymianę poglądów z Ewą, 36-letnią mamą dwóch chłopców (10 i 17 lat), zagorzałą zwolenniczką metody bezstresowego wychowywania dzieci. Co się kryje pod pojęciem bezstresowe wychowanie? Małgorzata – Nie istnieje coś takiego jak bezstresowe wychowywanie dzieci. Zjawisko, które dotarło do Polski przed laty, było bezmyślnym naśladownictwem zachodniej mody i ogólnie rozpowszechnioną głupotą naiwnych rodziców. Stres był, jest i będzie obecny w życiu człowieka, bez względu na to, jakie stworzymy warunki we własnych domach. Gdy dziecko osiągnie odpowiedni wiek, rusza do żłobka, przedszkola, szkoły i tu musi stawić czoła całej masie stresujących sytuacji, a właśnie rodzice mają przygotować swoje latorośle do tego, aby potrafiły sobie z nimi radzić, były zahartowane i odporne na przeciwności losu. Ewa – Problem „mam-konserwatystek” polega na tym, że mają zbyt małą wiedzę na temat nowoczesnych metod wychowawczych. Swoje poglądy opierają tylko na własnym 12 doświadczeniu i wąskim gronie najbliższych, którzy od lat stosują te same praktyki i nie mają pojęcia o innych możliwościach. Jeśli wyeliminujemy stres z życia dzieci, otworzymy im drogę do lepszej samorealizacji i większych możliwości rozwoju, a głupotą jest niewiedza, a nie – naiwność rodziców. Na czym według pań polegają największe błędy wychowawcze współczesnych rodziców? Małgorzata – Największym błędem rodziców jest brak konsekwencji i stanowczości, zbyt małe wymagania, nieegzekwowanie posłuszeństwa oraz uleganie zachciankom maluchów, co prowadzi do zgubnego rozpieszczenia i zachwiania systemu wartości w życiu dziecka. Zbyt mała ilość czasu poświęcona dzieciom powoduje szukanie wzorców i autorytetów daleko poza domem, a niejednokrotnie wśród rówieśników ze „złego towarzystwa”. Plagą społeczną ostatnich lat stała się pozbawiona wszelkich zasad młodzież z „bezstresowego chowu”, która swą wyższość nad całym światem okazuje wulgaryzmami, arogancją, bezczelnością i zwyczajnym chamstwem. Ewa – Rodzice popełniają wiele błędów wychowawczych, bo nie ma ludzi nieomylnych, lecz nieświadome pomyłki nie mają nic wspólnego z wyrachowanym despotyzmem, znęcaniem się nad członkami rodziny, agresją czy domową przemocą. Stosowanie presji i kar cielesnych jest niedopuszczalne, szczególnie w przypadku dzieci, które są zupełnie bezbronne. Wymuszanie posłuszeństwa siłą nie prowadzi do niczego dobrego, natomiast poświęcanie czasu na rozmowy, tłumaczenie i jasno określone reguły wyznaczają dziecku granice, których nie może przekraczać. A jak egzekwować przestrzeganie reguł i granic w przypadku dzieci upartych, krnąbrnych i niechętnych do rozmów, które lekceważą powtarzane dwudziesty raz „nie wolno”? Małgorzata – W przypadku moich dzieci takiej sytuacji nigdy nie było. Powtarzanie ograniczałam do kilku razy, a w skrajnych przypadkach pomagał klaps, który rozwiewał wszelkie wątpliwości, próby przejęcia kontroli i dyktowania warunków przez „małego terrorystę”. Ewa – Nigdy nie musiałam powtarzać żadnej prośby dwadzieścia razy. To, że dochodzi do takiej sytuacji, świadczy już o zaniedbaniach i błędach wychowawczych. Dziecko daje ewidentne sygnały o swoich niezaspokojonych potrzebach, na co staroświeccy rodzice reagują przemocą i wyładowaniem emocjonalnym, co z kolei jest wyrazem bezsilności i lenistwa ludzi dorosłych. Czy klaps to przemoc i bicie? Małgorzata – Przede wszystkim to mylenie pojęć. Klaps jest ostatecznym kołem ratunkowym w przypadkach, gdy wszystkie inne sposoby zawiodą i nie ma nic wspólnego z fizyczną przemocą. Kiedy człowiekowi sprawia przyjemność bicie własnego dziecka, to mamy do czynienia z patologią i sadyzmem, na co należy niezwłocznie reagować. Niestety, bardzo często do znęcania się nad dziećmi dochodzi w miejscach, o których nie wiemy lub nie mamy pewności, co w efekcie końcowym nie pomaga potrzebującym dzieciom, ale daje ciche przyzwolenie na łamanie zasad prywatności normalnych rodzin i ingerencję w metody wychowawcze przeciętnych, ale troskliwych i kochających rodziców. Ewa – Klaps jest słowną przykrywką dla pierwszych oznak przemocy w rodzinie. To nic innego jak wymuszanie siłą na dziecku wykonania polecenia, używa się bicia jako metody wychowawczej. Nie istnieje żadne sensowne uzasadnienie stosowania kar cielesnych i bez względu na użyte słowo zawsze jest to rodzaj przemocy. Co sprawiało paniom najwięcej trudności w trakcie wychowywania własnych pociech? Różnica wieku między nią i starszym synem wynosi tylko 15 miesięcy i nadszedł moment, w którym obydwoje potrzebowali poświęcania dużej ilości czasu i mojej ciągłej obecności. Syn był na etapie poznawania świata z pozycji pionowej, dreptał całymi dniami po mieszkaniu i szukał nowych wrażeń, a córka jako noworodek borykała się z kolką. Dużo łatwiej było w przypadku większej różnicy wieku między rodzeństwem, ale każdy stan jest przejściowy i można sobie z nim poradzić. Małgorzata – Moim problemem była organizacja prac domowych po narodzeniu córki. Ewa – Rola rodzica nie jest łatwa i często wiąże się z różnymi trudnościami, Większość rodziców jest w pełni świadoma swoich obowiązków i odpowiedzialności, jaka wynika z zastosowania błędnych metod wychowawczych, dlatego każda podjęta decyzja powinna być dostatecznie przemyślana. Nie istnieje sprawdzony podręcznik „dobrego rodzica”, który odpowie na wszystkie nurtujące pytania i zapewni najlepsze rozwiązania pojawiających się problemów. Każde dziecko rodzi się zupełnie inne i wymaga indywidualnej opieki, co często prowadzi do stosowania obowiązujących schematów, które w praktyce bardzo się różnią od książkowej teorii. Pozwólmy rodzicom na dopuszczalne potknięcia we własnych metodach wychowawczych, a walczmy z przemocą tam, gdzie naprawdę istnieje! Jako matka trójki dzieci jestem przekonana, że nie można wyeliminować z ich życia stresu i nieprzyjemnych zdarzeń, bo to właśnie one kształtują ich osobowość i będą im towarzyszyć przez całe dorosłe życie. Starajmy się mądrze kierować własnymi dziećmi i uczyć je elementarnych podstaw dobrych manier, szacunku dla innych i siebie samych, a przede wszystkim zmęczeniem czy notorycznym brakiem czasu, ale jeśli podejmujemy się tej funkcji, musimy być świadomi swoich obowiązków. Maluszek, który przychodzi na świat, potrzebuje ciągłej opieki i troski. Kiedy poświęcamy mu zbyt mało uwagi, tracimy kontrolę nad tym, jakim będzie człowiekiem w przyszłości. To oddany rodzic kształtuje charakter dziecka i tworzy warunki, w jakich dorasta, a pozbawienie go niepotrzebnego stresu pozwala na spokojny i szeroki rozwój. Dziękuję za rozmowę. stawiajmy im granice, których nigdy nie należy przekraczać! Na efekty naszej pracy i naszych starań oraz na to, gdzie popełniliśmy błąd, musimy trochę poczekać i mieć nadzieję, że swoje obowiązki wypełniliśmy sumiennie. Lecz największy problem pojawia się wtedy, gdy inicjatywę przejmują rodzice, których „ktoś kiedyś” właśnie zapomniał wychować. Rozmawiała: Izabella Walewska-Ogrodnik napisz do autorki: [email protected] Wychowawcze statystyki • według mińszczanek metoda bezstresowego wychowywania dzieci nie jest skuteczna i ponosimy konsekwencje jej stosowania (70 % ankietowanych*), • często mylimy pojęcia bezstresowego wychowywania z wychowywaniem bez zasad i granic (55 % ankietowanych), • klaps nie jest przemocą (80 % ankietowanych), • bicie dzieci neguje 99 % ankietowanych, • tylko 5 % ankietowanych zna prawdziwe przypadki molestowania dzieci, a 2 % zgłosiło to odpowiednim organom, • 68 % społeczeństwa toleruje stosowanie kar cielesnych, a 60 % je stosuje, ale większość ankietowanych nie przyznaje się publicznie do stosowania kar (wypowiedź Rzecznika Praw Dziecka z kwietnia 2012 roku), • wzrasta liczba prób samobójczych i samobójstw wśród nieletnich (główną przyczyną są problemy wychowawcze – dane GUS 2011 roku). * z ankiety przeprowadzonej przez „Strefę Mińsk” wśród mińskich rodziców R e k l a m a ŒÆ WO NO ŒÆ O OW N ŒÆ N O OW Æ OŒ W NO 13 Serdecznie zachęcam wszystkich tegorocznych maturzystów do sprawdzenia umiejętności na maturze próbnej wraz ze „Strefą Mińsk” i Elitmatem. Specjalnie dla Was przygotowałem arkusz z zadaniami zbliżonymi do ostatnich propozycji Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Jest to arkusz na poziomie podstawowym, który musicie zdawać wszyscy, 14 więc zapraszam do pracy i życzę powodzenia! Wiele zadań uda się rozwiązać dzięki wiadomościom z naszych strefowych lekcji. Odpowiedzi do wszystkich zadań znajdziecie na stronie www.elitmat.pl Korzystając z okazji, życzę wszystkim maturzystom sukcesów na majowych egzaminach maturalnych i wytrwałości w zdobywaniu kolejnych celów. Dariusz Kulma nauczyciel matematyki, zdobywca tytułu „Nauczyciel Roku 2008”, właściciel firmy edukacyjnej ELITMAT Odpowiedzi do lekcji nr 6 15 Przygoda z Ameryką Mińszczanie Hanna i Jacek Anuszewscy mieszkają w Olympii, stolicy stanu Washington, która graniczy z Lacey, miastem siostrzanym Mińska w Stanach Zjednoczonych. W „Strefie” opowiadają o swoim życiu w Ameryce, a także o działalności na rzecz zacieśniania przyjacielskich relacji między dwoma bliźniaczymi miastami... Kiedy i dlaczego wyjechaliście do USA? Jacek Anuszewski (J. A.) – Do Stanów Zjednoczonych wyjechałem we wrześniu 1983 r. ze względu na wybuch stanu wojennego, sytuację polityczną w Polsce i brak perspektyw na przyszłość dla młodego pokolenia wchodzącego wtedy w życie. Cztery miesiące spędziłem w obozie dla uchodźców Traiskirchen niedaleko Wiednia, a ostatni miesiąc przed wylotem do USA mieszkałem w akademiku w Wiedniu. Hanna Anuszewska (H. A.) – Wyjechałam do Ameryki w styczniu 1986 r. w ramach łączenia rodzin, a w rzeczywistości – po wolność osobistą. Wyjazd Jacka z Polski spowodował łańcuchową reakcję przesłuchań i wezwań na policję. Otrzymanie wizy do USA jeszcze pogorszyło sytuację. Bez możliwości na zatrudnienie i bez pomocy na utrzymanie nowo narodzonego syna nawet najlepsze chęci zostania w kraju prysnęły jak bańka mydlana. Po przeszło dwuletnich zmaganiach z mińską milicją, wydziałem paszportowym w Siedlcach i w Warszawie wywalczyłam pozwolenie na paszport i prawo do wyjazdu z Polski. Może to brzmi jak horror, ale wiele rozłączonych rodzin czekało dużo dłużej. Od razu zamieszkaliście w Lacey czy tak jak wielu Amerykanów szukaliście swojego miejsca w różnych miastach USA? H. A. – Miejsce zamieszkania Amerykanów uwarunkowane jest edukacją i pracą. J. A. – To prawda. Sami tego doświadczyliśmy. Ale może opowiem o wszystkim od początku. Przygodę z Ameryką rozpocząłem od Nowego Jorku z jednym plecakiem i 22 dolarami w kieszeni. 8 dni mieszkałem w hotelu na 32. ulicy na Manhattanie, potem 6 miesięcy w polskiej ócie: Hanna Anuszewska w skr za trzeźwo patrząca na życie. Sama o sobie – romantyczna dus ery. rówki po górach, a także długie spac Najbardziej lubię – podróże i węd braźni. Co mnie złości – głupota i brak wyo i zgrana rodzina. czyl ily, fam Największy sukces – happy ka języ rosyjskiego na Pięknej. Największa porażka – lata nauki ego listopada. rzec kolejowy i cmentarz na pierwsz Ulubione miejsca w Mińsku – dwo 16 dzielnicy Green Point w Brooklynie, następnie 6 miesięcy w irlandzkiej dzielnicy na Manhattanie i przez 6 miesięcy w Jersey City. Po półtora roku pobytu w USA na Wschodnim Wybrzeżu, w październiku 1985 r. wsiadłem w autobus linii Greyhound i wyjechałem na Zachodnie Wybrzeże. Miałem już nie tylko plecak, lecz także walizkę i dorobek półtorarocznego pobytu w Stanach Zjednoczonych. Podróż z Nowego Jorku do Seattle trwała 3 dni i 3 noce. W Seattle mieszkałem u znajomych przez 2 tygodnie, a następnie w dwupokojowym mieszkaniu w Capitol Hill. W styczniu 1986 r. przyleciała Hania z synem. I tak rozpoczęliśmy wspólne życie w Ameryce. Pod koniec 1986 r. przeprowadziliśmy się z Capitol Hill na First Hill, a potem, w 1989 r. do University District. W 1993 r., po skończeniu studiów podyplomowych, przeprowadziliśmy się na pół roku do Bellevue. Wreszcie, w 1994 r., kupiliśmy dom w Lacey. I tu zatrzymaliśmy się już na dłużej, ale w 2007 r. przenieśliśmy się do Olympii, stolicy stanu Washington, gdzie mieszkamy do dzisiaj. Dla wielu Polaków Ameryka jest ziemią obiecaną, chcieliby tam wyjechać i zamieszkać, a jak jest naprawdę? Jak się żyje w Stanach? J. A. – Wszędzie można żyć i wszędzie trzeba pracować. Za Ameryką przemawia łatwość życia, a przeciwko – odległość do kraju rodzinnego, reszty rodziny i przyjaciół z lat młodości. H. A. – W Stanach żyje się niezależnie. Moim zdaniem emigracja jest dla idealistów z pasją, wytrwale dążących do obranego celu i liczących przede wszystkim na własne siły. Potocznie uważa się, że Amerykanie jedzą niezdrowo – chodzi o fast foody. Jak to widzicie? H. A. – Wszystko w nadmiernych ilościach jest niezdrowe. Nie tylko Amerykanie jedzą za dużo pożywienia w stosunku do ilości codziennego ruchu. Dodatkowo na każdą niestrawność dostępna jest pigułka łagodząca wszelkie bóle. J. A. – Życie w Ameryce, pewnie tak jak i w Polsce, jest wypełnione w ciągu dnia wieloma aktywnościami i dlatego wielu Amerykanów ułatwia je sobie „szybkim jedzeniem”. Do tego dochodzi brak ruchu. Wszędzie jeździ się samochodem. W Polsce zauważyłem podobne tendencje. Ale USA to nie tylko „szybkie jedzenie”. Mamy tutaj niezliczoną liczbę wspaniałych restauracji i sklepy z organicznym jedzeniem. Wielu Amerykanów stołuje się w restauracjach i z fast foodami nie ma nic wspólnego. Haniu, czy w domu gotujesz polskie potrawy? Jak wygląda wasze menu? H. A. – Gotuję dwa, trzy razy do roku. Na Święto Dziękczynienia (Thanksgiving) i na wigilię oraz podczas wizyt mińszczan w Lacey, kiedy stoję przy kuchni ponad pół dnia. W zwykłe dni przygotowanie rodzinnego obiadu zajmuje mi średnio 30 minut, dlatego nie nazywam tego gotowaniem. Najczęściej jemy potrawy z łososia, warzywa, czarny i brązowy ryż, kaszę, chleb wieloziarnisty, surówki i jajka. Kotlety schabowe i mięso z grilla gotujemy dla gości. Naszym marzeniem jest przejechanie Ameryki wzdłuż i wszerz i poświęcenie na to przynajmniej pół roku. Od jedzenia przechodzimy do pracy – czym się zajmujecie? J. A. – Pracuję w Washington State Department of Ecology w Lacey jako Facility Manger. Jestem odpowiedzialny z ramienia rządu stanowego za nadzorowanie oczyszczalni ścieków przemysłowych w rejonie Columbia Gorge i ich zrzuty do środowiska. Columbia Gorge jest położony nad Columbią, największą rzeką w Ameryce Północnej wpadającą do Pacyfiku. Rejon, za który jestem odpowiedzialny, rozciąga się od Gór Kaskadowych do miasta Kalama. Jest wielkości małego polskiego województwa. Tam też skupia się przemysł. Im dalej od rzeki, tym tereny są dziksze, bardziej niedostępne i wyludnione. H. A. – Pracuję w firmie inżynieryjnej T.Y. Lin International. Biuro w Olympii specjalizuje się w projektowaniu dużych mostów. Jestem odpowiedzialna za sprawy kadrowe i organizacyjne, a także za budżetowe operacje biura. A jak spędzacie wolny czas? Macie jakieś hobby? J. A. – W wolnym czasie korzystam z klubu sportowego, podróżuję, chodzę na zawody pływackie, w których bierze udział moja córka. Raz do roku jesteśmy na meczu baseballowym Seattle Mariners. Jeżdżę też na nartach. Należymy do Olympia Ski Club, którego byłem prezesem kilka lat temu. Także biegam, przynajmniej 2-3 razy w tygodniu – od 10 do 21 km. Dlaczego 21, a nie 20? Dlatego, że 21 km to pół maratonu. Jeżdżę również na rowerze, nie tylko w wolnych chwilach, lecz także do pracy. Mam 11 km w jedną stronę. Kilka lat temu wziąłem udział w ponad trzystukilometrowym rowerowym rajdzie z Seattle do Portland. I chodzę po górach. W ubiegłym roku wspiąłem się na szczyty Mt. Whitney i Mt. Adams, a kilka lat temu na Mt. Rainier. Z kolei w grudniu byliśmy na Hawajach. H. A. – Lubię podróże i wędrówki po górach, a także długie spacery. Przez ostatnie kilka lat dużo wolnego czasu spędzam z córką. Jestem jej największym kibicem i sponsorem. Ale największą radość sprawia mi powrót do domu, a najmilej odpoczywam na naszym osiedlu. USA to ogromny kraj. Udało się wam go zwiedzić? Macie jakieś swoje ulubione miejsca? H. A. – Naszym marzeniem jest przejechanie Ameryki wzdłuż i wszerz i poświęcenie Jacek: „Bardzo lubię wędrówki po górach oraz długie spacery”. na to przynajmniej pół roku. Niestety, taka wycieczka musi zaczekać do naszej emerytury. Ale do tej pory udało nam się zobaczyć Nowy Jork, Niagarę, Filadelfię, Nashville, Washington DC, Orlando, Maiami, Disney World, Disneyland, California Adventure, Universal Studios w Kalifornii i na Florydzie, SeaWorld w Kalifornii, Florida Keys, Hawaje (Maui, Oahu, Honolulu, Waikiki, Pearl Harbor), San Francisco, Los Angeles, Las Vegas, Phoenix, Wielki Kanion, parki: Yellowstone, Yosemite, Hoover Dam, zakłady Boeinga, Columbia River, Houston, ie: Jacek Anuszewski w skróc i trudno samego siebie ciągle się zmienia Sam o sobie – moje wyobrażenie je uchwycić w czasie. ależność. Najbardziej lubię – spokój i niez ość. yśln Co mnie złości – bezm Ameryką. Największy sukces – przygoda z h, wolę koncentrować się na sukcesac Największa porażka – od wielu lat a o porażkach nie myśleć. ł, znajomych. e, domy rodziców, siostry, przyjació Ulubione miejsca w Mińsku – ulic R e k l a m a 17 NASA, Chicago, kilka miejsc w Meksyku, Toronto, Vancouver i Whistler w Kanadzie, wyspy Bahama, północne stany Ameryki, Zachodnie Wybrzeże, Dolinę Śmierci i niemal cały stan Washington. Nasze ulubione miejsca to Park Narodowy Mt. Rainier, Hawaje, Columbia Gorge, San Francisco. Jacku, byłeś inicjatorem podpisania porozumienia miast siostrzanych między Mińskiem i Lacey. Dlaczego chciałeś, aby zostało ono zawarte? J. A. – Kiedy mieszkaliśmy w Seattle, byliśmy świadkami rozwijającej się współpracy pomiędzy Seattle i Gdynią. Wtedy zacząłem myśleć o Mińsku i ewentualnej siostrzanej współpracy z miastem amerykańskim. Zawsze chciałem mieszkać w mieście przypominającym wielkością Mińsk Mazowiecki. I kiedy w 1994 r. przeprowadziliśmy się do Lacey, od razu zacząłem myśleć o tym, aby stało się one miastem bliźniaczym Mińska. Okazja nadarzyła się w 2003 r., kiedy rada miasta Lacey podjęła uchwałę o rozpoczęciu programu miast siostrzanych. Powstało stowarzyszenie, które rozpoczęło selekcję – w sumie wytypowano 40 miast, po 8 z każdego kontynentu. Po ponad roku, w trakcie którego odbywała się selekcja i trzeba było załatwić wiele spraw organizacyjnych, nasze stowarzyszenie zaprezentowało 4 kandydatury na posiedzeniu rady miejskiej. Przedstawiłem Mińsk Mazowiecki i po głosowaniu okazało się, że wygrał. Byłeś jednym z założycieli Lacey-Mińsk Mazowiecki Sister City Association, a obecnie jesteś jego wiceprezesem. Co robi stowarzyszenie? Można powiedzieć, że jesteśmy ambasadorami Mińska Mazowieckiego w Stanach Zjednoczonych. J. A. Nasze stowarzyszenie we współpracy z „MiLą” (Mińskim Stowarzyszeniem na Rzecz Współpracy z Lacey) zajmuje się rozwijaniem kontaktów między naszymi miastami. Promujemy polską kulturę w Lacey dzięki uczestnictwu w festiwalach i spotkaniach organizowanych przez miasto, miejscowy wydział oświaty czy uniwersytet katolicki. W planach mamy zorganizowanie we wrześniu w Lacey polskiego festiwalu. Co roku przyjeżdża do nas na miesiąc grupa uczniów z nauczycielami z mińskich szkół średnich w ramach programu „Szkoła bez granic”, aby zapoznać się z amerykańskim systemem edukacyjnym. Wysyłamy też naszych uczniów i nauczycieli do szkół w Mińsku. Propagujemy oficjalne wizyty przedstawicieli władz miejskich po obu stronach oceanu. Wspieramy wymianę sportową. W tamtym roku wysłaliśmy do Mińska drużynę 11 pływaków z trenerem i pięcioma opiekunami. Trenowali wspólnie z pływakami z Mińska. Dla wielu z nich była to wyprawa życia, a dla mnie – najwspanialszy pobyt w Polsce, od kiedy wyemigrowałem, a byłem już w kraju rodzinnym 11 razy. Gościliśmy też w USA kilka razy studentów z warszawskiej Szkoły Głównej Służby Pożarniczej. Wspieramy współpracę między Washington Business Week i Mińsk Mazowiecki Business Week. Kilka lat temu wysłaliśmy do Mińska szkolną orkiestrę z North Thurston High School w Lacey. Można powiedzieć, że jesteśmy ambasadorami Mińska Mazowieckiego w Ameryce. Całą pracę wykonujemy społecznie. Czy władze Lacey wspierają wasze działania i czy mieszkańcy wiedzą, że odwiedzają ich mińszczanie? J. A. – Nasze stowarzyszenie spotyka się co miesiąc w urzędzie miasta Lacey i ma całkowite poparcie władz miejskich. Nastawienie do Polski i Polaków, a szczególnie mińszczan, jest wyjątkowo przyjazne. Burmistrz Lacey Virgil Clarkson był w Mińsku z oficjalną wizytą w 2007 r. Wówczas nasze kontakty dopiero się nawiązywały, a dziś prowadzimy wymianę edukacyjną i sportową dla młodzieży z Lacey i Mińska. Coraz więcej mieszkańców Lacey nie tylko wie, gdzie leży Mińsk Mazowiecki, lecz także ma w nim przyjaciół. Słyszałem, że wiele rodzin odwiedza się nawzajem już poza naszą organizacją, korzysta z wcześniej nawiązanych kontaktów. Nasza działalności na rzecz wymiany młodzieży została zauważona przez North Thurston School District, który jest odpowiedzialny za szkoły w Lacey. Najbliższe doświadczenie dotyczy Business Week w Mińsku i mam nadzieję, że w przyszłości zaowocuje kontaktami biznesowymi między naszymi miastami, czego życzyłby sobie bardzo burmistrz Clarkson. Wspomniałeś, że przyjmujecie polską młodzież, która przyjeżdża do Lacey x i Jacka. Kamil uczy się m.in. języka polskiego na studiach podyplomowych na Arizona Kamil i Samantha, dzieci Hani x bierze udział w wielu zawodach pływackich, w których odnosi sukcesy i zdobywa nagrody. State University, a Samantha 18 w ramach programu stowarzyszenia „MiLa” „Szkoła bez granic”. Jacy są młodzi mińszczanie? Różnią się od swoich amerykańskich kolegów? w Tacoma albo w Domu Polskim w Seattle. Co kilka lat przyjeżdżacie do Mińska. Jak z perspektywy lat postrzegacie nasze miasto? J. A. – Młodzi mińszczaJ. A. – Mińsk jest coraz nie prezentują się barpiękniejszy i zaskakuje dzo dobrze na tle środonas różnymi nowymi rzewiska amerykańskiego. „Do tej pory udało się nam zobaczyć wiele miejsc w Stanach czami podczas każdego Nie widzę wyraźnych Zjednoczonych. Byliśmy np. w stolicy USA – Waszyngtonie”. pobytu. Myślę, że już za różnic. Największą jest parę lat nie będę widział chyba ta, że Amerykanie nie znają języka pochodzenia, których przodkowie przy- większych różnic między Lacey i moim polskiego, natomiast uczniowie przyjeżdża- byli do USA. W Seattle i okolicach są dwa rodzinnym miastem. Ale wciąż dostrzejący z Mińska biegle mówią po angielsku. polskie kościoły, kilka polskich sklepów, gam największą różnicę między Polską polski klub i przynajmniej jedna polsko- a Amreyką – chodzi mi o drogi i ruch saH. A. – Amerykańska młodzież ze względu niemiecka restauracja. Rodzice chrzestni mochodowy. Więcej stresu przeżywam na na duże odległości i brak dobrej komunika- mojej córki to Polacy mieszkający w La- trasie Warszawa–Mińsk niż podczas lotu cji miejskiej jeździ własnymi samochoda- cey i Seattle. Kolega z liceum na Pięknej, przez dwa kontynenty i ocean. Do Zakomi. A młodzi mińszczanie potrafią korzy- Andrzej Wrzosek, mieszka w Vancouver panego zawsze wybieram pociąg, bo jeżstać z komunikacji miejskiej. w Kanadzie, a drugi kolega, Janusz Abczyń- dżenie po polskich drogach nie należy do ski, w Oklahomie. Jego brat Krzysztof Ab- przyjemności. Zbyt dużo na nich niebezW domu mówicie po polsku? czyński też mieszka w Ameryce. Koleżanka piecznego pośpiechu, a może życie po proz liceum na Pięknej osiedliła się w Los An- stu stało się bardziej nerwowe. Chociaż J. A. – Mówimy po angielsku. Świadomie geles, druga – w Nowym Jorku, a trzecia – nie widzę tej nerwowości w kontaktach wybraliśmy ten język do codziennego po- gdzieś w Kanadzie. Kolega z podstawówki, z mińszczanami. rozumiewania się, od kiedy nasz syn zaczął Tomek Żółtek, mieszka w okolicach Wielmówić po angielsku w 1986 r. Decyzja ta kich Jezior. Jego żona Kaśka też chodziła Tęsknicie za Polską? pomogła nam w szybszej asymilacji w ame- na Piękną. Wymieniłem tylko kilku mińszrykańskim społeczeństwie. Ale dzięki wy- czan, którzy wyemigrowali do Ameryki, J. A. – Minęło prawie 30 lat od naszego jazdom do Polski, syn był 4 razy, a córka 11, większość z mojego rocznika. Ale jest ich wyjazdu z Polski. Ponad połowę życia oboje mówią po polsku. Syn nawet uczy się na pewno dużo więcej. przeżyliśmy w USA. Można powiedzieć, języka polskiego na studiach podyplomoże wtopiliśmy się w Amerykę. Ale nawych na Arizona State University. dal z przyjemnością odwiedzamy nasz kraj. Mamy tu swoje miejsca i przyjaciół. Znacie Polaków, którzy tak jak wy od Uwielbiam np. Tatry i piaski oraz lasy dawna mieszkają w Ameryce? Mazowsza... J. A. – Znamy wielu. Kilkanaście rodzin polskich mieszka nawet w Lacey i okolicach. Odwiedzamy się nawzajem, jak tylko czas na to pozwala. Dzięki działalności w LaceyMińsk Mazowiecki Sister City Association znamy też wielu Amerykanów polskiego Minęło prawie 30 lat od naszego wyjazdu z Polski. Ale nadal z przyjemnością ją odwiedzamy. H. A. – Garstka Polaków mieszka w okolicach Olympii i Lacey, ale często spotykamy się z Polakami w polskim kościele H. A. – A ja najbardziej tęsknię za polskim obiadem mojej babci. Rozmawiał Dariusz Mieczysław Mól, fot. archiwum rodzinne Jacka i Hanny Anuszewskich R e k l a m a 19 Na spacer i rowerem do Jedliny Długi majowy weekend przed nami. Zostajemy w Mińsku. Co by tu – właśnie tu – robić? Jakby ciekawie spędzić czas? Wydaje się, że tu u nas nic ciekawego nie ma. Tymczasem... piękna i osobliwa przyroda, malownicze krajobrazy, ciekawe zbytki są naprawdę niedaleko. Wokół Mińska wiele jest tras i ścieżek, które tylko czekają, aby je odkryć. Właśnie te ścieżki są okazją do wyrwania się z codziennego pośpiechu, gonienia gdzieś i po coś. Właśnie, rodzinna piesza wycieczka, a może w grupie znajomych, przyjaciół? Czemu nie. Taka wyprawa na pewno dostarczy niezwykłych wrażeń, a i na swoje treny spojrzymy nieco inaczej, życzliwszym okiem. Proponuję wyprawę w poszukiwaniu jodłowej gałązki, która jest symbolem osobliwego rezerwatu przyrody Jedlina w Mieni. Poszukajmy jej razem :) Start Stacja PKP Mińsk Maz. Pociągiem relacji Mińsk–Siedlce jedziemy do Mieni ok. 15 min. Po drodze mamy dwie stacje: Anielina i Barcząca, a my wysiadamy na stacji Mienia. Tu rozpoczyna się zielony szlak turystyczny. Informują o tym tabliczki – szlakowskazy firmowane przez PTTK. Ze stacji kierujemy się od razu w prawo. Asfaltową drogą przez piękny las dojdziemy do zabudowań Domu Opieki Społecznej Jedlina. Tablice informacyjne opisują nam historię obiektów DOS – przed wojną był tu ośrodek ćwiczeń terenowych dla dzieci i młodzieży. Ale któż dziś wie, co to są ćwiczenia terenowe? Otóż młodzież przyjeżdżała na kilkudniowe zajęcia przyrodnicze z terenoznawstwa, czyli ćwiczyła z mapą i kompasem. Przy DOS, nad jeziorkiem po żwirowisku, znajduje się wiata z ławeczkami, gdzie można chwilę odpocząć i ruszyć dalej, prosto, za oznakowaniami szlaku. A wzdłuż leśnej drogi mamy tabliczki z nazwami drzew. Dochodzimy do mogiły Trzy Krzyże. To miejsce pochówku powstańców z 1831 r. Szczegółowo historia miejsca jest opisana na tablicy. Kilkanaście metrów dalej znajduje się ścieżka w lewo, która doprowadza do chronionego obszaru rezerwatu. Oznakowana ścieżka dydaktyczna upewni nas, że to tu możemy szukać jodłowej gałązki. Ale nie zrywajmy jej. Jodłę rozpoznamy po charakterystycznym ułożeniu igieł oraz po tym, że z wierzchu są zdecydowanie ciemniejsze, połyskliwe, a pod spodem matowe i mają jaśniejszy odcień zieleni. Poznawanie stanowiska jodły i osobliwości lasu ułatwiają tabliczki. Spacerkiem wracamy do DOS. Możemy odpocząć przy wspomnianym wcześniej jeziorku lub od razu skierować się do stacji. Tak minęło nam ok. 2,5 godziny w lesie. Na chwilę do Mieni Jeśli czas pozwoli lub akurat nie mamy jeszcze pociągu powrotnego do Mińska, przejdźmy do wsi, do centrum Mieni. R e k l a m a Serdecznie zapraszamy !!! ul. Topolowa 4 lok. 6 05-300 Mińsk Maz. tel. (25) 756-37-87 pon-piątek g. 9-20 sobota g. 10-15 www.przychodnianaskraju.pl 20 Zabytkowy dwustuletni szpital to obiekt na pewno przykuwający uwagę. Obecnie w całym obiekcie swoją siedzibę ma Dom Pomocy Społecznej im św. Józefa. Nie ma problemu, aby wejść na jego teren i podziwiać klasycystyczną architekturę w otoczeniu wiekowych drzew. I neobarokową kaplicę z początku XIX w. W szpitalu tym pracował w latach 1886-1882 znakomity lekarz, pionier lecznictwa klimatycznego Henryk Dobrzycki (1841-1914), przyjaciel i późniejszy biograf Elwira M. Andriollego. Poznali się właśnie wtedy, gdy Andriolli mieszkał w Stasinowie (dziś: Ogrody Działkowe im. Andriollego) i korzystał z medycznych porad znanego doktora. Andriolli nieraz odwiedzał przyjaciela w Mieni. Działalność znakomitego lekarza upamiętnia tablica w szpitalnej kaplicy. Obok szpitala zachowały się zabytkowe zabudowania folwarczne, czworaki, drewniane domy, ciekawa kapliczka przydrożna i krzyż. Może to ostatni moment na zobaczenie tradycyjnej dziewiętnastowiecznej architektury wiejskiej. Rowerem Do rezerwatu przyrody Jedlina możemy też wyruszyć z Mińska rowerem. Ruszamy ze Starego Rynku i ul. Siennicką dojeżdżamy do Huty Mińskiej, skręcamy w lewo do Marianki. Obydwie wsie w XIX w. i przed wojną były zamieszkiwane przez ewangelików niemieckich. Istniała tu huta szkła. Dziś nie ma śladu z tej przeszłości. Wiedzą o tym chyba tylko historycy. Marianka rozciąga się wzdłuż rzeki Mieni, a gdy przystaniemy na chwilę na mostku, np. w Zakolu, zobaczymy, jak płynie dość wartkim nurtem. Tu można też zobaczyć ładnie położone pozostałości dawnego dworu czy raczej folwarku, będące dziś własnością prywatną. Po młynie nie ma śladu. Asfaltowa droga do Zakola-Wiktorowa i dalej do Barczącej jest dogodna do rowerowej przejażdżki. Ruch samochodowy niewielki. Po drodze ciekawy krajobraz, lekko pofałdowany, pomnikowe drzewa i oczywiście nowe domy jednorodzinne. Niestety, zupełnie bezstylowe, nijakie. A szkoda, że nikt Rezerwat przyrody Jedlina ze stanowiskiem jodły w mińskim obszarze chronionego krajobrazu. Występuje tu najdalej wysunięte na północ kraju skupisko jodły, co jest osobliwością przyrodniczą lasów tego terenu i dlatego podlega ochronie prawnej. Walorem rezerwatu jest drzewostan z ok. 150-letnimi jodłami. Wędrówkę po szlakach turystycznych i nie tylko ułatwi spacerowiczom i rowerzystom najnowsza mapa turystyczna powiatu mińskiego. nie szuka inspiracji chociażby w tradycyjnej architekturze drewnianej mazowieckiej wsi. Ale niektóre wiciejowskie drewniane domy z ciekawymi gankami i ażurowymi zdobieniami są naprawdę urokliwe. Przy domu nr 95 stoi murowana kapliczka z 1896 r. w stylu gotyckim ufundowana przez Mateusza i Józefa Padzików. W niej Matka Boża. A potem już w lewo, przez mostek na Mieni, przez tory prosto do rezerwatu Jedlina. Trasa zielonego szlaku to utwardzona droga leśna, wiec jeśli się rozpędzimy, to możemy nawet dojechać do Cegłowa. Nie zgubimy się, bo szlak rowerowy jest dobrze oznakowany. Jeśli będziemy zmęczeni, możemy z Jedliny wrócić pociągiem do Mińska. Jeśli nie opadliśmy z sił, pedałujemy do miasta. Trasa rowerowa z Mińska do Mieni i dalej do rezerwatu Jedlina to ok. 14 km w jedną stronę. Joanna Janicka prezes Oddziału PTTK w Mińsku Maz. na co dzień nauczyciel polonista. Autorka pierwszego przewodnika „Mińsk i okolice” oraz książek: „Ziemia Andriollego” i „Ziemia mińska, jakiej nie znamy”. R e k l a m a Zajrzyj na www.euro-polska-ukraina.pl 21 Tramwaj konny Mrozy–Rudka Linia kolejki Mrozy–Rudka została zbudowana w 1902 r., kiedy to Warszawskie Towarzystwo Higieniczne, doceniając walory klimatyczne Mrozów i okolic, podjęło decyzję o wybudowaniu sanatorium do leczenia chorób płuc w właśnie w Rudce. W 2007 r. staraniem Towarzystwa Przyjaciół Mrozów podjęto decyzję o odbudowie linii kolejowej jako lokalnej atrakcji turystycznej. W latach 2010–2011 staraniem władz gminy Mrozy przeprowadzono rewitalizację odcinka linii w rezerwacie Rudka Sanatoryjna oraz zbudowano replikę tramwaju konnego. Od strony Mrozów Południowych będzie mu towarzyszyła Mazowiecka Zagroda, w której bedą zgromadzone eksponaty użytkowane przez ludzi przed dziesiątkami lat. Ten turystyczny skansen ma stać się atrakcją ściągającą w okolice Mrozów turystów z całej Polski, a nawet ze świata. W październiku 2011 r. zorganizowano dni otwarte, kiedy to każdy mógł się przejechać tramwajem, a 28 kwietnia 2012 r. mają się rozpocząć regularne kursy kolejki. Natomiast w sierpniu 2012 r. odbędzie się uroczyste otwarcie linii kolejki konnej Mrozy–udka. Kolejka Rudka–Mrozy. Pocztówka czarno-biała, wydana ok. 1914 r. nakładem firmy B. Wierzbicki i S-ka. Warszawa. Teren budowy znajdował się kilka kilometrów od stacji kolei warszawsko-terespolskiej, na której wyładowywano przywożone pociągiem materiały budowlane. W latach 1902–1908 była używana jako towarowa. W celu ułatwienia transportu sprzętu do Rudki położono tory kolejki konnej o prześwicie 900 mm. Odchodziły one od stacji Mrozy i przechodziły przez dzisiejszy rezerwat przyrody. W 1908 r. wózki towarowe zastąpiono tramwajem o drewnianej konstrukcji. Po 1908 r. kolejka obsługiwała przewozy osobowe ze stacji Mrozy do szpitala sanatoryjnego w Rudce. Jej rozkład był zsynchronizowany z rozkładem jazdy wszystkich pociągów 22 zatrzymujących się w Mrozach. Przewoziła ona kuracjuszy, pacjentów, pracowników oraz wczasowiczów i była jednym z dwóch takich pojazdów w Europie. Ruch na linii zawieszono w 1967 r., a na początku lat 70. XX wieku rozebrano infrastrukturę kolejową. Wagon się zachował i jest prezentowany w skansenie kolei wąskotorowych w Sochaczewie. A tak wygląda replika tramwaju konnego, który będzie jeździł na trasie Mrozy–Rudka. (fot. Urząd Gminy Mrozy) Piotr Wojdyga Działacz Towarzystwa Przyjaciół Mińska Mazowieckiego i wiceprezes Klubu Dawnych Motocykli „Magnet”. Zbieracz pamiątek związanych z historią Mińska, autor publikacji dotyczących przeszłości naszych okolic w „Rocznikach Mińskomazowieckich”, pomysłodawca i organizator Mińskiego Zlotu Pojazdów Zabytkowych „Warkot”. Jacek Dehnel Poeta, prozaik, tłumacz, malarz. Jest laureatem wielu nagród literackich, m. in. w konkursach Czerwonej Róży, Prozatorskim Wydawnictwa Znak, Literackim Miasta Gdańsk, im. Herberta, Rilkego, Bierezina, Baczyńskiego, Poświatowskiej. Laureat Nagrody Kościelskich w 2005 r. i Paszportu Polityki w 2006 r. Był nominowany do nagród Angelus i Nike w 2009 r. Autor tomików wierszy, m.in. „Żywoty równoległe”, „Brzytwa okamgnienia”, „Ekran kontrolny”, „Rubryki strat i zysków”. Opublikował powieści: „Lala” i „Saturn. Czarne obrazy z życia mężczyzn z rodziny Goya”, zbiory prozatorskie „Balzakiana”, „Fotoplastikon” i „Rynek w Smyrnie”. Jest felietonistą tygodnika „Polityka”. Jacek Dehnel 11 kwietnia był gościem Miejskiej Biblioteki Publicznej w Mińsku, a w „Strefie” wypełnił nasz kwestionariusz... Data urodzenia: 1 maja 1980 r. Znak zodiaku: byk. Zaskakująco – dla mnie, bo nie wierzę w astrologię – zgodny z typowym profilem byka. Miejsce urodzenia: Gdańsk. Zawód: kiedyś było na to określenie „literat” – ktoś, kto zajmuje się literaturą w szerokim znaczeniu (proza, poezja, tłumaczenie, felietony); z biegiem czasu „literat” nabrał wydźwięku pejoratywnego, ale ja wciąż lubię to słowo i uważam je za celne. W pracy lubię: to, że nie muszę do niej chodzić. Nie lubię tego, że nigdy z niej nie wychodzę. Zawsze poprawia mi nastrój: dobre jedzenie. Mój chłopak już kilka razy przyłapał mnie na tym, że gdy zamawiałem w restauracji, zacierałem ręce z zadowolenia – a to gest, który poza tym mi się nie przydarza. Moja najważniejsza zaleta to: zalety ma się dla innych, i to inni powinni się wypowiedzieć. Wady ma się dla siebie. Gdy wychodzę z domu, nigdy nie zapomnę o: zawsze zapominam o. Wracam dwa, trzy-razy. Całe szczęście, że mieszkam na pierwszym piętrze. Najbardziej żałuję: że było i nie wróci. Rankiem lubię: rankiem akurat nie lubię. W ogóle chęć do życia budzi się we mnie grubo po południu. Chciałbym: co za straszna myśl, że można na to odpowiedzieć. Raz na zawsze. Tego a tego. A ja rozmaitych rzeczy bym chciał, zależy kiedy ucho przyłożyć. Zawsze przed snem: nie zawsze, ale, na szczęście, dość często. Najbardziej mnie stresuje: ludzkość. Reszta obleci. Lubię, kiedy mężczyźni: ale że od razu paru? Lubię, kiedy są inteligentni. Resztę mogą nadrobić. Czuję zadowolenie, gdy: jak kot – gdy zjem, najchętniej dużą rybę. Zawsze znajdę czas na: internet. Z tego powodu nie znajduję czasu na ważniejsze rzeczy. Zazdroszczę: bardzo rzadko. To bardzo polskie uczucie, którego jest we mnie – może ze względu na obce nazwisko – niewiele. Jestem dumny z: moich bliskich, z chłopaka, z przyjaciół, jeśli akurat jest z czego, ale przeważnie jest. Chciałbym zmienić: Ooo, proszę państwa! O-hoho! Tego pisma by nie starczyło na wypisywanie, co chciałbym zmienić. Ostatnio to najbardziej uwolnić Polskę od reklamy wielkoformatowej. Moje największe osiągnięcie: że mimo wielu ciężkich chorób przeżyłem dzieciństwo. Reszta ewentualnych osiągnięć wynika z tego faktu. Lubię, kiedy kobiety: są inteligentne. Najlepiej w ujmujący sposób. Błyskotliwie. Mój wolny czas spędzam: właściwie nie mam poczucia posiadania wolnego czasu. Z czasu zajętego wykrajam sobie czasami wolne, bo taki jest przywilej wolnych zawodów; nie żyję jednak w porządku tygodniowym, od weekendu do weekendu, nie wchodzę do biura, nie wychodzę z fabryki. Niepokoję się: rzadko. W naszym związku od niepokojenia się jest Piotr. Ja jestem ten od bezrefleksyjnej radości. Nie umiem obyć się bez: mnóstwa rzeczy, jeżdżę z wielkimi walizkami i zawsze mimo tego czegoś mi brakuje. Dreszcz emocji wywołują we mnie: bywało, że ostatnie minuty aukcji i ostatnie kroki przed dojściem do targu staroci. Ale coraz rzadziej. Zostało mi przy podróżach, ale też właśnie: przed. Przed dojechaniem do jakiegoś miejsca, po którym spodziewam się wspaniałości. Bawi mnie: mój chłopak. Nikt tyle razy mnie nie rozbawił, co on. To właściwie przechodzi w stan chroniczny. Wieczorami jestem: na ogół w domu i przy pracy. Od 22 zaczyna się pora mojej największej aktywności pisarskiej, translatorskiej itd. i trwa to sobie do 2 w nocy mniej więcej. Irytuje mnie: To, jak wiele czasu i uwagi poświęca się rzeczom błahym i zbędnym. Nie mówię o rzeczach drobnych, one są często najważniejsze. Mówię o rzeczach nieistotnych (a nierzadko rozdętych, rozreklamowanych grubo nad miarę). Chciałbym w sobie zmienić: większość ciała, ale nie desperacko, więc nie zmieniam. Parę cech charakteru, ale lubię swoje wady, więc także nie zmieniam. Pasjonuje mnie: życie w rozmaitości swoich przejawów. Największy wpływ wywarli na mnie: nieboszczycy. Moje największe marzenie to: niech się nie pogarsza. Imponują mi: wolontariusze. Nie tacy niedzielni, tylko tacy, co inwestują całe swoje życie w dawanie czegoś innym. Moja pierwsza miłość: Tukidydes pisał: Miałem siedem okrętów, była zima i płynąłem szybko. Miałem szesnaście lat, był kwiecień i mieliśmy dla siebie jeden wieczór i noc. A potem były dwa trudne (bo odległość, bo rodzina, bo tęsknota) lata z wspaniałym człowiekiem. Głównie: romans epistolarny. Pytania ułożyła: mo, fot. MBP 23 Bezpieczny Przedsiębiorca Najciekawsze spotkanie biznesowe w tym roku! Jeżeli prowadzisz działalność gospodarczą i chcesz wiedzieć jak przetrwać na rynku zapraszamy na spotkanie biznesowe dla przedsiębiorców, menadżerów i przedstawicieli wolnych zawodów. Tego nie dowiesz się z mediów ani w banku! Tego nie powiedzą Ci doradcy! 1.Jak bezpiecznie prowadzić i utrzymać firmę? 2.Jak uchronić się przed pułapkami stawianymi przez instytucje finansowe? 3.Co będzie się działo na rynkach przez najbliższe 5-7 lat? 4.Jak skutecznie chronić własny kapitał przed wierzycielami i komornikiem? 5.Jak ograniczyć koszty prowadzenia działalności? 6.Jaka jest różnica między „złym długiem” a „dobrym długiem”? 7.Jak trwale podnosić swoje dochody korzystając z dźwigni finansowych? Spotkanie prowadzi Marek Zarzeka - przedsiębiorca z wieloletnim stażem, psycholog biznesu, menadżer, posiadający znakomitą, praktyczną wiedzę jak zarabiać solidne pieniądze, jak je utrzymać przy sobie i jak korzystać z dźwigni finansowych. Z tych wykładów korzystają ludzie otwarci, rządni wiedzy i poszukujący skutecznych rozwiązań! W ostatnich miesiącach konferencje: Kraków – 300 os., Katowice – 400 os., Niepołomice – 250 os., Czernichów – 100 os., Łódź – 300 os., Skierniewice – 200 os., Gmina Bobrowniki – 60os., Gmina Poraj – 60 os., Warszawa – 150 os., Lesznowola – 80 os. Teraz czas na Mińsk Mazowiecki! Nie przegap tej okazji! Szczegółowych informacji na temat terminu i miejsca udzielają Jarosław Wójcik 600 652 889 Renata Wójcik 600 042 553 25 Nie przegap! 27 kwietnia – piątek o godz. 19 MDK zaprasza na „Kwiaty dla Piotra”. Wstęp wolny. 28 kwietnia – sobota o godz. 18 w hufcu ZHP odbędzie się prelekcja Arkadiusza Łukasiaka „Sendomierz Wolskich”. Wstęp wolny. Adam Wiącek odebrał nagrodę dla PHU „Partner” w Rankingu Filary Polskiej Gospodarki 2011. Wtorek, 17.04 – wernisaż wystawy Kingi Nowickiej pt. „Ona” w Zielonym Domku. 29 kwietnia – niedziela o godz. 18 w MSA rozpocznie się koncert „... nie ma nic bez ryzyka... piosenki z Kabaretu Starszych Panów i inne”. Wystąpi chór MTM i Paulina Rzewuska-Korycińska (fortepian). Wstęp wolny. 2 maja – środa o godz. 15.30 „Święto Flagi w Mińsku” na skwerze przy pomniku Konstytucji 3 maja. Wtorek, 17.04 – rozstrzygnięcie II Powiatowego Konkursu Plastycznego „Pięknem malowane – uroda ziemi mińskiej” w Zespole Szkół Ekonomicznych. o godz. 16 startuje 13 Międzynarodowy Wyścig Kolarski Memoriał Romana Siemińskiego przy ul. Konstytucji 3 maja. 5 maja – sobota o godz. 10 w amfiteatrze MDK rozpocznie się XI Mazowiecki Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych, a o godz. 20 – biesiada ludowa. Czwartek, 19.04 – XI Forum Wymiany Doświadczeń Nauczycieli Twórczych i Poszukujących. 6 maja – niedziela od godz. 10 rozpocznie się festyn ludowy w amfiteatrze MDK. O godz. 12.30 – ogłoszenie wyników XI Mazowieckiego Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych, a o godz. 12.45 – koncert galowy laureatów w strojach ludowych. 8 maja – wtorek o godz. 9 w MDK ruszają eliminacje miejskie do XXIX Konkursu Recytatorskiego dla dzieci im. Kornela Makuszyńskiego. Piątek, 20.04 – prezentacja książki i projektu „Busem przez świat” w MBP. w Oddziale dla Dzieci Miejskiej Biblioteki Publicznej rozpoczyna się Tydzień Bibliotek pod hasłem „Biblioteka ciągle w grze”. o godz. 18 w MZM odbędzie się wernisaż wystawy grafik Ireny Snarskiej „Mój Lwów”. Wydawca Strefa M sp. z o. o. Mińsk Mazowiecki, ul. I PLM „W-wa” 1d/16 tel. + 48 660 435 991 e-mail: [email protected] Biuro Redakcji ul. Świętokrzyska 5 26 Niedziela, 22.04 – targi budowlane w ZSE. Niedziela, 22.04 – Gerry Jablonski and the Electric Band wystąpił w Mjuzik Pubie. Redaktor naczelny Dariusz Mieczysław Mól e-mail: [email protected] Dział reklamy tel. 724 822 000, 724 001 900 e-mail: [email protected] Zespół redakcyjny Dorota Berg, Jarosław Rosłoniec, Ewelina Oberzig, Izabella Walewska-Ogrodnik, Paweł Jankowski, Wojtek „Cihy” Cichoń Skład DTP E-HO Justyna Golcew Druk EUROGRAF S.C. Korekta Monika Wasilewska Strona internetowa www.strefaminsk.pl Redakacja nie zwraca niezamówionych artykułów i zastrzega sobie prawo do zmian i skrótów w nadesłanych tekstach. Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i reklam. Fot. Leszek Siporski (minskmaz.com), ZSE, AW, DM, PHU Partner 3 maja – czwartek o godz. 15 na placu przy Zespole Szkół nr 1 przy ul. Budowlanej 4 rozpocznie się Festyn Rodzinny Majówka 2012. Wystąpią zespoły: Orkiestra Dni Naszych, Kryterium, Maki i Chłopaki, Zemollem, Enej. Wstęp wolny. USŁUGI TYNKI GIPSOWE I CEMENTOWO-WAPIENNE AGREGATEM tel: 792 552 325. SZYBKA POŻYCZKA PROVIDENT 600 200 200 Nauka pływania Tel. 530 777 537 Aranżacje wnętrz, projekty, porady. tel. 502 894 965. CZEKOLADA miejskie SPA! Manicure 20 zł, pedicure 45 zł. Tel. 509-956-551 RÓŻNE Przewozy pasażerskie JARCYK, 8+1, 15+1, 17+1, 20+1, tel. 668 030 132 Dom Weselny „Feniks” w Grodzisku oferuje: - klimatyzowaną salę na 200 osób - pełną dekorację sali - profesjonalną obsługę i bogate menu - służymy pomocą w wyborze menu - już od 135zł/os. tel. 798-048-464, 889-120-937 [email protected] Wolne terminy w 2012r. Legalizacja samowoli budowlanych tel. 500 564 262 SPRZEDAM Sprzedam atrakcyjną posesję w Budach Janowskich tel. 606 807 815 Sprzedam działkę w Targówce 1711mkw. Tel. 723 937 947, dzwonić wieczorem. PRACA Zatrudnię handlowca. CV i list motywacyjny proszę przesłać na email: reklama@ strefaminsk.pl Szukam odpowiedzialnej i konsekwentnej osoby do opieki nad 11-letnim chłopcem z autyzmem. Mile widziane studentki pedagogiki specjalnej lub psychologii. Prac pon - pt w godz 12.00 - 18.30. Kontakt tel. 602 385 505, e-mail:[email protected] Inne: biegła znajomość jęz. niemieckiego, mile widziana znajomość jęz. angielskiego, Znajomość sprzętu optycznego (157) Sprzedawca (w sklepie sportowym) Wykształcenie: średnie Doświadczenie: mile widziane Miejsce pracy: Mińsk Maz. (156) Pracownik produkcji Wykształcenie: min. zawodowe Miejsce pracy: Kobierne Inne: obsługa przewijarki (155) Nauczyciel wychowania przedszkolnego Wykształcenie: wyższe pedagogiczne Doświadczenie: min. 2 lata Miejsce pracy: Mińsk Maz. Inne: mile widziana umiejętność gry na instrumencie (154) Kontroler jakości Wykształcenie: średnie techniczne Miejsce pracy: Stojadła Inne: znajomość rysunku technicznego (153) Piecowy Doświadczenie: mile widziane Miejsce pracy: Wielgolas Inne: orzeczenie o niepełnosprawności (152) Specjalista ds. sprzedaży Wykształcenie: średnie lub wyższe Doświadczenie: mile widziane Miejsce pracy: Nowe Osiny Glazurnik Doświadczenie: wymagane Miejsce pracy: Mińsk Maz. (151) R e k l a m a 27
Podobne dokumenty
Jestem gejem w Mińsku
w Mińsku; tygodnik jest do wzięcia m.in.: w MBP, ul. Piłsudskiego 1a; w miejskim Aquaparku MOSiR, ul. Wyszyńskiego 56; w Miejskim Domu Kultury, w Cafe Kredens przy ul. Topolowej; w salonie Danusi...
Bardziej szczegółowo