Kawiarnia Szkocka Fragmenty1

Transkrypt

Kawiarnia Szkocka Fragmenty1
„Szkockiej” punkty stale
Kawiarnia Szkocka
Fragmenty1
Su s a n a H . C a s e
W
iersze w tym zbiorze inspirowane są życiowymi i intelektualnymi
doświadczeniami matematyków,
spotykających się w kawiarni „Szkocka”
we Lwowie – jednym z intelektualnych
centrów Polski przed II wojną światową. To
z jego okolicy moi przodkowie wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych.
Sławny „zeszyt” – znany jako Szkocka
Księga – znajdował się zawsze w kawiarni,
u szatniarza, i w nim spotykający się tam
matematycy zwykle zapisywali niektóre
z dyskutowanych problemów oraz ich rozwiązania. Często też dla autorów rozwiązań
wyznaczano odpowiednią nagrodę.
Prace nad tym zbiorem rozpoczęłam po
ataku na WTC w Nowym Jorku. Dym z płonących wieżowców widziałam przez okna
mego mieszkania. Nikt nie wiedział, co
jeszcze strasznego może nastąpić za moment, a trwoga na ulicach była namacalna
i skłoniła mnie do zastanowienia, jak można kontynuować życie na właściwym poziomie, gdy niszczące polityczne siły chcą
narzucić ludziom swe panowanie. Myślałam wtedy również o naukowcach z kawiarni Szkocka, którzy musieli sobie radzić
z problemami znacznie większymi niż te
dzisiejsze. Ci lwowscy matematycy dostosowywali się – żyjąc w stałym zagrożeniu
życia, jednak pracowali, kochali i bawili się,
kiedy tylko mogli.
Po wojnie, której mnóstwo mieszkańców tej części Europy nie przetrwało lub
zmuszonych było uciekać, życie intelektualne odrodziło się i było kontynuowane. Lecz naukowy dorobek matematyków
z kawiarni Szkocka stał się i pozostaje
podstawą dla różnych dziedzin dzisiejszej
matematyki. A budynek, gdzie mieściła się
kawiarnia, wciąż istnieje, choć lokal zmienił swą nazwę i przeznaczenie.
Przypisy:
1. Susana H. Case, Kawiarnia Szkocka, przeł. Seweryn Mąkosa, Opole: Uniwersytet Opolski
2010, s. 7, 8, 11, 12, 15, 16, 36, 37, 65, 66. Dziękujemy Autorce, Tłumaczowi i Wydawnictwu za
zgodę na przedruk wierszy.
190
Pressje 2011, teka 25
W sobotnie wieczory
zasiadali nad matematyką
w Café Roma,
popijając koniak.
Lecz koszt dla Banacha
okazał się zbyt duży −
podobnie jak dług
u gospodarza,
więc się przenieśli przez ulicę,
do „Szkockiej” Zielińskiego,
gdzie jadło gorsze,
koniak nie tak dobry,
ale co za muzyka
i kredyt jak marzenie!
Tam już spotykają się co dzień koło piątej;
Banach i Mazur − w centrum uwagi;
przy stoliku z marmurowym blatem
rozmawiają i piszą
z nieprzytomnym wzrokiem,
w milczeniu omiatając głębie swych umysłów,
gdzie natłok wzorów jest większy
niż tych zapisanych na stole.
Niektóre z nich
wejdą do szkolnego zeszytu
(trafem także z marmurkową fakturą
kartonowej oprawy),
który Łucja,
uwielbiana żona Banacha,
kupiła za dwa i pół złotego
i w którym Banach,
choć nie lubi notować,
w 1935 roku zapisze
zdanie pierwsze.
Problemy odtąd się notuje
na stronach nieparzystych,
a rozwiązania na przeciwległych;
tak podczas debat i myślenia
powstaje Szkocka Księga −
istny chaos niekiedy,
ale chaos jest lepszy
Kawiarnia Szkocka
191
niż porządek − mówi Auerbach −
bo w chaosie
niczego nie możesz zgubić,
ani znaleźć.
Lecz w „Szkockiej” sporo się
odnajduje, jakkolwiek też gubi:
pewne siedemnastogodzinne
spotkanie skończyło się dowodem
teorii Banachowych przestrzeni
zapisanym tylko na stole,
który po zamknięciu kafejki
oczywiście wytarto;
dowodem, którego do dziś
nikt już nie zdołał odtworzyć.
Koniec teorii
…działanie poetyckiego przekazu podlega regułom
określonym pewnikiem wyboru.
Julia Kristeva
Banach i Tarski
siedzą w „Szkockiej”,
pospiesznie
bazgrząc na serwetkach.
Banach zajada
kruche ciastka
usiane truskawkami;
okruchy przywarły mu
do podbródka.
Tarski jest schludniejszy,
ma placek
pachnący pomarańczami,
ale go nie rusza;
czystymi palcami
buduje matematyczny wszechświat
z teoretycznej pomarańczy,
litej pomarańczy,
którą jako dokładny uczony
podzielił na skończoną ilość kawałków
łączących się w drugą solidną pomarańczę −
tym razem wielką jak słońce:
192
Susana H. Case
efektowny paradoks osadzony
w pewniku wyboru,
wymagający finezji
nieoddzielonych atomów
i plastrów szczególnie dokładnych,
lecz nikt nie ma noża tak precyzyjnego.
Co tam −
mówi później Feynman gdy o tym słyszy,
zakładając się w Princeton
o dziesiątaka
przeciwko tej możliwości.
Powiedziałeś − pomarańcza;
założyłem, że prawdziwa,
przekrojona prawdziwym nożem.
Tym sposobem tamto słońce −
zuchwale pomarańczowe −
odzyskuje swe skurczone miejsce
obok bananów
w czeskiej misie z rżniętego szkła,
która teraz przyćmiewa je
na upstrzonej kuchennej ladzie
Kawiarni „Szkocka”;
układne, ciche, zażenowane
swą zarozumiałością.
Nieskończone możliwości
Banach na konferencji w Gruzji
uczestniczy w bankiecie
o długiej tradycji
picia kielicha czaczy
za zdrowie każdego z obecnych.
A jest tam wielu matematyków
i każdy spragniony zabawy
pośród szeregów
wysokich kieliszków gruzińskiej wódki
gotowych do strzelistych toastów
za nieskończone możliwości,
za hojność i mądrość, i cnotę, i obfitość.
Kawiarnia Szkocka
193
Banach niewiele ma
nie-matematycznych zainteresowań
jak partyjka szachów w „Szkockiej”
ze Stożkiem,
który zjadł tyle kiełbasek z chrzanem,
że w dole jest krąglejszy od stożka;
twierdzi, że one leczą melancholię − być może…
Banacha cieszy rundka lub dwie w karty
albo wypad w góry.
Lubi swój trunek i zabawy,
szczególnie taneczne;
kocha swą Polskę −
odrzuca namowy
podsuwane mu z czekiem in blanco,
aby między wojnami przyjechać do Ameryki;
nie dowierza bowiem żadnemu krajowi
poważnie traktującemu prohibicję.
I oto teraz, podczas bankietu,
gdy każdy matematyk
ulega pokusie sztafety toastów
i powoli ześlizguje się pod stół,
Banach stoi na nogach.
Dla Steinhausa jest on
krakowskim andrusem
z nadzwyczaj jasną głową,
który jakkolwiek zalewany
gruzińską wódką −
stoi nieprawdopodobnie blisko
rzeczywistości
jak na człowieka uwikłanego w abstrakcje.
Nosi też dobre buty,
więc nic dziwnego,
że raduje go taniec.
Kiedyś na koniec studenckiego balu
zapłacił orkiestrze z własnej kieszeni
za godzinę tańca więcej.
Banach uważa wszelkie spotkania za nudne,
wyjąwszy te z bankietami i tańcem,
dlatego lubi tę konferencję −
zaślepiony podwójnie: mocą wódki
i mocą matematyki.
194
Susana H. Case
Sprawiedliwy podział ciastka
Steinhaus za „Szkocką” nie przepada,
woli elegancję herbaciarni Zalewskiego;
uważa, że tu mają najlepsze ciasta,
szczególnie kiefle.
Jednak dziesięć z problematów
wpisanych do książki w „Szkockiej”
to jego igraszki – jego odbicie rzeczywistości.
Podobnie poezja jest jak zwierciadło.
Widzi on uczonego w dziecku
dziecko w uczonym,
ale krańce życia wyglądają złowieszczo;
interesuje go prawdopodobieństwo,
więc decyduje się ryzykować −
przecież ma już pięćdziesiąt cztery lata −
i zostaje we Lwowie, aby wpisać
do Szkockiej Księgi ostatnią kwestię:
numer sto dziewięćdziesiąt trzy.
Jest maj
tysiąc dziewięćset czterdziestego pierwszego −
dzień trzydziesty pierwszy.
Parę tygodni później przychodzą Niemcy.
Steinhaus ukrywa się i ma nadzieję, i czeka.
Tęskni za matematyką,
za jedzeniem,
za dzieckiem w uczonym.
Rozmyśla o problemie takiego podziału ciastka,
aby każdy był zadowolony i bez zazdrości.
Trzeba czterdziestu jeden lat, by to rozwikłać
dla dowolnej ilości kawałków.
Przełożył Seweryn Mąkosa
Konsultacja literacka Harry Duda
Co dalej?
Tomik poezji Susany H. Case w polskim
przekładzie można zamówić w Wydawnictwie Uniwersytetu Opolskiego (www.wydawnictwo.uni.opole.pl).
195