Ochrona własności intelektualnej na rynku zegarmistrzowskim, czyli
Transkrypt
Ochrona własności intelektualnej na rynku zegarmistrzowskim, czyli
Ochrona własności intelektualnej na rynku zegarmistrzowskim, czyli jak się bronić przed podróbkami? (Wykład wygłoszony na spotkaniu Klubu Miłośników Zegarów i Zegarków dn. 22 lipca 2006r.) Przygotowała Monika Horosz (Jeeves) Zegarek jest przedmiotem codziennego użytku, wszyscy jednak zgodzimy się, że przedmiotem wyjątkowym. Dlaczego? Zapewne ilu ludzi, tyle odpowiedzi, ale w interesującym nas kontekście ważne jest to, że poczynając od patentów udzielonych na elementy mechanizmu lub zapięcie, a skończywszy na wzorach przemysłowych obejmujących wygląd zegarka i paska jest wręcz naszpikowany prawami własności intelektualnej. Także znak towarowy, zwykle uwidoczniony na jego tarczy, jest elementem wyróżniającym i często podnoszącym wartość. Ze względu na ilość materiałów i masowość fałszerskiego procederu, dziś ograniczymy się do rozmowy o ochronie znaku towarowego, pozostawiając kwestie związane z wzorem przemysłowym i patentem na kolejne spotkanie. Odwiedzając nasze forum, nietrudno zauważyć, jak wielkie emocje budzą naruszenia wartości niematerialnych, które mieści w sobie zegarek. Szczególną inspirację stanowiła dla mnie dyskusja prowadzona w temacie: Tzw. „zegarki kolekcjonerskie”, ale wiele ciekawych komentarzy można znaleźć także w innych miejscach, np. w podforum: Obieg wtórny oraz Allegro i inne internetowe serwisy aukcyjne. Jeśli weźmiemy pod uwagę rozmiary światowego handlu towarami podrobionymi, emocje którym dajecie wyraz na forum przestają wydawać się niezwykłe. Według danych Interpolu, każdego roku wartość pirackiego obrotu wynosi około 450 mld EURO, co stanowi 5-7% rynku globalnego. W Polsce w 2005 roku Służby Celne zatrzymały około 2,3 mln sztuk podrobionych towarów, z czego ujawnienia zegarków stanowiły aż 9,1 %. Poza tym, handel imitacjami uznanych marek nie jest niczym nowym. W wywiadzie, którego pan Marek Biń udzielił Rzeczpospolitej (możecie go przeczytać w podforum Zegarki & Biżuteria) czytamy, że zdarzały się już w XVIII w. (Co ciekawe, wiek później stały się masowym problemem, z końca XIX w. Pochodzą bowiem międzynarodowe regulacje dotyczące ochrony własności przemysłowej) Można zastanawiać się, jak doszło do takiego rozrostu pirackiego procederu? Składa się na to kilka czynników. Przede wszystkim, przynosi on gigantyczne zyski przy znikomym ryzyku odpowiedzialności karnej. Wynika to z przyzwolenia konsumentów, którzy rzadko posiadają rzetelną wiedzę o rynku, a jednocześnie przyciąga ich czar renomowanej marki i niska cena oferowanego towaru. Poza tym, regulacje prawne w zakresie ochrony własności intelektualnej trudno uznać za zadowalające. Mimo istnienia tego typu uregulowań w prawie międzynarodowym, wspólnotowym oraz krajowym, brakuje szczególnej ochrony innych niż posiadacz znaku towarowego uczestników obrotu, w interesującym nas przypadku – zegarmistrza, antykwariusza i kupującego. Zazwyczaj to posiadacz znaku towarowego jest głównym poszkodowanym w pirackim procederze. Działalność korzystających z renomy marki oszustów przynosi mu nie tylko straty finansowe, ale również obniża wartość uznanej firmy, budowanej pracą i pasją pokoleń zatrudnianych przez niego wynalazców, projektantów i zegarmistrzów. Poza tym, niezwykła aktywność piratów sprawia, iż prowadzenie spójnej polityki ochrony znaku towarowego jest kosztowne i wymaga dużej czujności. Posiadacz znaku musi walczyć z różnorodnymi formami kradzieży własności przemysłowej. Uderza w niego wprowadzanie do obrotu hurtowych ilości niskiej jakości podróbek pochodzących z krajów azjatyckich. Mówi się, że najbardziej masowo podrabianymi markami są Rolex i Omega, których znaki towarowe są powszechnie rozpoznawane. Ich produkcja stanowi już całą gałąź przemysłu, ale okazuje się, że w Chinach podrabia się wszystko, nawet Q&Q. Ten proceder naraża producentów zegarków na utratę zysków, bazarowe kopie nie trafiają jednak do ich typowych klientów. Trudno wyobrazić sobie, aby ktoś z obecnych kupił swój zegarek na Stadionie X-lecia. Dużo gorsze straty powoduje więc wprowadzanie na rynek kopii wykonanych przy użyciu nowoczesnych technologii mających imitować autentyczne czasomierze. Tego rodzaju falsyfikaty podkopują zaufanie do marki, często warte więcej niż doraźnie zyski. Mogą się one pojawić w obrocie wtórnym zarówno tradycyjnym, jak i internetowym, ale także w sklepach, które nie dość mocno dbają o pewność pochodzenia swojego asortymentu. Popularne jest również oznaczanie produktów znakami podobnymi do zarejestrowanych, mającymi wywołać pozytywne skojarzenie z renomowaną marką (Można np. natknąć się na zegarki oznaczone logo Romex oraz wizerunkiem korony.) Praktyka wskazuje, że ofiarami wprowadzania do obrotu nielegalnych kopii zegarów i zegarków są wszystkie ogniwa obrotu. Nieostrożny sprzedawca, któremu niesprawdzony kontrahent proponuje towar opatrzony znakiem cenionej firmy w korzystnej cenie może utracić wiarygodność, przyjmując do sprzedaży podróbkę. Podobnie rzecz się ma z osobą trudniącą się obrotem wtórnym. Natomiast konsument pada ofiarą zwykłego oszustwa, nabywa bowiem towar niezgodny z oczekiwaniami. Jak więc mamy się bronić? Czy możemy liczyć na ochronę prawną? I wreszcie co możemy zrobić, by nie paść ofiarą oszustwa? Najbardziej komfortowa wydaje się sytuacja producenta zegarków i jego oficjalnych przedstawicieli. Według bazy danych zamieszczonej na stronie internetowej Urzędu Patentowego największe firmy zegarmistrzowskie posiadają międzynarodowe znaki towarowe wyróżniające ich produkty. Zgodnie z Konwencją paryską z dnia 20 marca 1883 roku o ochronie własności przemysłowej oraz Porozumieniem madryckim z dnia 14 kwietnia 1891 roku o międzynarodowej rejestracji znaków towarowych (w Polsce obowiązuje od 1990 roku), znaki te rejestrowane są za pośrednictwem organów krajowych, co zapewnia jednak równorzędną ochronę we wszystkich państwach będących stronami porozumienia. Ochronie podlega każde wyróżniające produkt oznaczenie graficzne, w szczególności wyraz, ornament, rysunek, kompozycja kolorystyczna oraz forma przestrzenna. Firmy zegarmistrzowskie często oddzielnie rejestrują ornament i nazwę (np. Rolex posiada prawo ochronne na koronę oraz na samą nazwę). W Polsce ochrona zarejestrowanych znaków towarowych odbywa się na zasadach ujętych w ustawie z dnia 30 czerwca 2000 roku Prawo własności przemysłowej. Ustawa zapewnia posiadaczowi znaku ochronę zarówno cywilno jak i karnoprawną. Oznacza to, że producent zegarków, jego oficjalny przedstawiciel lub użytkownik znaku (np. licencjobiorca), którzy stwierdzą bezprawne użycie w obrocie gospodarczym (a więc np. oferowanie do sprzedaży) znaku identycznego lub podobnego do własnego mogą działać na dwa sposoby. Jeśli osoba naruszyciela została zidentyfikowana, uprawniony może żądać od niego zaniechania naruszeń, usunięcia ich skutków, wydania bezpodstawnie uzyskanych korzyści oraz naprawienia szkody na zasadach Kodeksu cywilnego. Ponadto, może domagać się złożenia stosownego oświadczenia w prasie, a w przypadku zawinionego naruszenia znaku – wpłaty kwoty pieniężnej na konto organizacji popierającej własność przemysłową. (Co ciekawe, w przypadku znaków renomowanych – a za takie uznać można znaki firm zegarmistrzowskich – ochrona dotyczy użycia podrobionego znaku na jakichkolwiek towarach, a nie tylko na zegarkach). Niestety tego typu sprawy są dość trudne pod względem dowodowym, nie łatwo bowiem uprawdopodobnić, że odbiorcy zostali wprowadzeni w błąd przez zawłaszczenie cudzego znaku towarowego. Jeszcze bardziej skomplikowana jest walka z naśladownictwem wzoru przemysłowego, a więc np. układu komplikacji, ornamentyki lub innych elementów projektu zegarka. Wskazywaliście na to w wątku dotyczącym czarnej listy wirtualnych firm. Dyskusja pokazała, że tego typu sprawy są niezwykle trudne. Posiadaczowi wzoru przysługuje co prawda ochrona prawna analogiczna do ochrony właściciela znaku towarowego, nie jest jednak łatwo udowodnić, że mamy do czynienia z wprowadzającym w błąd naśladownictwem, a nie inspiracją. Poza tym, firmy podejrzane o tego rodzaju naruszenia dbają o swe dobre imię i stanowczo występują przeciw oskarżeniom. Istnieje więc obawa, że nieprzygotowany oskarżyciel stanie się oskarżonym. Niezależnie od ochrony cywilnoprawnej, naruszenia znaku towarowego są również penalizowane. Prawo własności przemysłowej przewiduje, że ten, kto w celu wprowadzenia do obrotu oznacza towary podrobionym znakiem towarowym lub oznaczone wprowadza do obrotu, podlega karze grzywny, karze ograniczenia wolności lub karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5. Dodatkowo, sąd może orzec przepadek podrobionych towarów oraz narzędzi służących do ich produkcji na rzecz Skarbu Państwa. Opisane przestępstwo jest ścigane jedynie na wniosek poszkodowanego, tj. producenta zegarków lub jego oficjalnego przedstawiciela. Stosowanie przepisów karnych Prawa własności przemysłowej zostało niestety mocno ograniczone przez uchwałę Sądu Najwyższego z dnia 24 maja 2005 roku, według której ścigane jest jedynie pierwsze wprowadzenie do obrotu towarów podrobionych przez ich producenta lub importera. Oznacza to, że późniejszy handel podróbkami odbywający się na bazarach, w internecie, a także w sklepach pozostaje bezkarny! Na szczęście uchwała SN nie związuje rąk organom ścigania. Po pierwsze, nie jest ona zasadą prawa i obowiązuje jedynie w konkretnej sprawie (dotyczy kawy Jacobs Maxima). Może oddziaływać na orzecznictwo przez autorytet jaki posiada Sąd Najwyższy, istnieje jednak szansa na zmianę jego praktyki orzeczniczej. Poza tym, Prokuratura Krajowa oświadczyła, iż treść uchwały nie oznacza rezygnacji ze ścigania osób, które są dalszymi ogniwami w handlu towarami oznaczonymi podrobionymi znakami towarowymi i nakazała podległym prokuraturom apelacyjnym prowadzenie dochodzeń w oparciu o przepisy kodeksu karnego dotyczące paserstwa. Może się więc okazać, że uchwała SN ułatwi walkę z oszustami oferującymi podrobione zegarki, paserstwo jest bowiem ścigane z urzędu i rozpoczęcie postępowania nie zależy od wniosku poszkodowanego. Doniesienie o popełnieniu przestępstwa może zaś złożyć każdy z nas. Wszystko zależy od praktyki prokuratury i policji. Producent zegarków oraz jego oficjalny przedstawiciel mają jeszcze inne prawne możliwości walki z podrabiającymi ich znak towarowy oszustami. Jedną daje ustawa z dnia 16 kwietnia 1993 roku o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, która wśród czynów nieuczciwej konkurencji wymienia m.in. wprowadzające w błąd oznaczenie towarów oraz naśladownictwo produktów. Roszczenia poszkodowanego tego typu działaniem są analogiczne jak w przypadku naruszenia prawa do znaku towarowego. Ponadto, może on wnioskować o zniszczenie podrobionego towaru. Regulacja ta jest o tyle korzystna, iż ciężar dowodu prawdziwości oznaczeń na towarach spoczywa na sprawcy. Ustawa zawiera również przepisy karne, penalizujące kopiowanie produktu oraz wprowadzanie go do obrotu stwarzające możliwość wprowadzenia klientów w błąd skutkujący poważną szkodą wyrządzoną przedsiębiorcy. Kolejna metoda walki z oszustami, skuteczna zwłaszcza w przypadku pojawienia się w obrocie hurtowych ilości podróbek, to wniosek o ochronę skierowany do organów celnych. Pozwala on na wyeliminowanie imitacji już na etapie wejścia na rynek, działa bowiem na terenie całej Wspólnoty Europejskiej. Dzięki informacjom zawartym w takim wniosku funkcjonariusz celny może natychmiast rozpoznać towary podrobione i podjąć odpowiednie kroki w celu zapewnienia ochrony wnioskodawcy. Okazuje się jednak, iż firmy zegarmistrzowskie rzadko ubiegają się o tego rodzaju ochronę (I to mimo to, że jest ona – w przeciwieństwie do rejestracji znaku towarowego – bezpłatna) W chwili obecnej korzystają z niej jedynie Rolex, Tag Heuer, Cartier i Festina. Podejrzewam, iż dzieje się tak z dwóch powodów. Po pierwsze, służby celne wymagają bardzo szczegółowych informacji o towarze, często objętych tajemnicą handlową. Po drugie, działania celników wymierzone są przede wszystkim w tanie azjatyckie imitacje, a te, jak już mówiliśmy nie przynoszą aż tak wielkich szkód. Podsumowując, należy uznać, że system prawnej ochrony firm produkujących zegarki jest dość spójny i kompletny, chociaż korzystanie z niego wiąże się ze sporymi kosztami i wymaga ogromnej czujności oraz prowadzenia konsekwentnej polityki ochrony marki. Firmy zegarmistrzowskie mają różne metody na prowadzenie takiej polityki. Niektóre wykorzystują w tym celu internet. Wchodząc na stronę Maurice Lacroix możemy przeczytać ostrzeżenie przed nieostrożnym nabywaniem zegarków tej firmy w sieci oraz radę, by korzystać jedynie z usług autoryzowanych przedstawicieli, którzy zapewniają odpowiednią obsługę, pełną dokumentację i serwis (ich listę również odnajdziemy na stronie firmowej) Podobne ostrzeżenie pojawia się na stronie Glashutte Original, gdzie dodatkowo możemy obejrzeć zdjęcia podróbek zestawione z oryginalnymi modelami Glashutte. Niestety firma odmówiła mi użycia tych zdjęć w wykładzie. Inną praktykę przyjął Rolex, który na swojej stronie internetowej nie zamieszcza żadnych informacji o podróbkach (czyni tak zresztą większość firm, nie chcą też rozmawiać o swojej polityce ochrony marki – napisałam do wielu, odpowiedział jedynie Glashutte) Stawia na informowanie organów uprawnionych do ścigania naruszeń prawa do znaku towarowego. W specjalnym, przeznaczonym dla nich konspekcie wskazuje na cechy wyróżniające oryginalne zegarki Rolex. W przeciwieństwie do produktów podrobionych posiadają one wytłoczoną (a nie naklejoną) na tarczy i koronce charakterystyczną koronę Rolexa, wytłoczone oznaczenia godzin oraz oznaczenia firmowe na bransolecie i mechanizmie, a dodatkowo numer modelu umieszczony na otoku koperty na godzinie 12 oraz numer seryjny na godzinie 6. Warto też zauważyć, że modele Rolexa są najczęściej zegarkami mechanicznymi, modele kwarcowe są grupowane w oddzielne linie (np. Cellini Quarc) – imitacje mają zaś zazwyczaj proste kwarcowe wnętrza. Przedstawiciele Rolexa podkreślają też, że jedynym krajem, z którego sprowadza się oryginalne zegarki tej firmy jest Szwajcaria, wszystkie inne kierunki są podejrzane. Trudno zadecydować, która z opisanych metod jest najskuteczniejsza. Na pewno warto pochwalić namawianie do dokonywania bezpiecznych zakupów u autoryzowanych przedstawicieli. Może pozbawione jest ono dreszczyku towarzyszącego łapaniu okazji, ale pozwala być pewnym, że dostajemy to, za co płacimy (a jeśli nie – mamy prawne możliwości obrony). Mi podoba się przede wszystkim kampania informacyjna w organach ścigania. Rynek (także czarny) rządzi się swoistymi prawami i niezależnie od polityki ochrony marki, zawsze znajdą się tacy, którzy zechcą kupić podróbkę i tacy, którzy ją chętnie sprzedadzą. Wobec tego jedynie konsekwentne i skuteczne rozpoznawanie przez władze nielegalnych imitacji i eliminowanie ich z obrotu może ukrócić piracki proceder. Jest to tym ważniejsze, iż nie ma szczególnych regulacji prawnych, chroniących innych niż właściciel znaku towarowego uczestników obrotu zegarkami. Bezpieczeństwo osób trudniących się handlem zegarkami – sprzedawców, antykwariuszy, zegarmistrzów zależy przede wszystkim od ich wiedzy, doświadczenia i ostrożności, dzięki którym będą umieli rozpoznać proponowaną im imitację. Nie znaczy to jednak, iż przepisy prawne w ogóle pozbawiają ich ochrony. Co może zrobić handlowiec, któremu nieuczciwy kontrahent proponuje falsyfikat? To proste, złożyć doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Jak już mówiliśmy, handel podróbkami może być ścigany na podstawie przepisów kodeksu karnego penalizujących oferowanie do sprzedaży przedmiotów uzyskanych z czynu zabronionego (czyli paserstwo). Jeśli jednak mimo zachowania odpowiedniej dozy ostrożności nawiążemy współpracę z oszustem, powinniśmy wykorzystać instrumenty, które daje nam prawo cywilne, przewidujące m.in. odpowiedzialność za nieprawidłowe wykonanie zobowiązania umownego oraz rękojmię za wady. Powinniśmy też dbać, by konstrukcja umowy była dla nas jak najkorzystniejsza i zwracać uwagę na zapisy dotyczące odpowiedzialności kontrahenta i drogi dochodzenia roszczeń. Należy również pamiętać, że od osoby zawodowo trudniącej się handlem zegarkami wymaga się zachowania wyższej staranności, a regulacje ochronne w stosunkach między profesjonalistami są podporządkowane szybkości obrotu, a więc okrojone. Tym niemniej, przedsiębiorca dbający o swoją renomę musi wykorzystywać wszelką broń, jaką daje mu prawo. A jak jest sytuacja ostatniego ogniwa obrotu – nabywcy zegarka. Niestety, podobna jak poprzednio opisana, a nawet gorsza, gdyż kupujący nie zawsze może oprzeć się na swej wiedzy i doświadczeniu. Ochronę w takim przypadku stanowi dokonywanie bezpiecznych zakupów poprzedzonych analizą interesujących nas ofert (pomocą może okazać się dyskusja na forum, lub choćby przejrzenie wątków). Jeśli natomiast mimo to nabyliśmy imitację – wykorzystujmy instytucję rękojmi (nabywamy przecież zegarek z wadą zmniejszającą jego wartość – możemy więc odstąpić od umowy sprzedaży, mało tego, jeśli sprzedawca podstępnie zataił przed nami, że kupujemy falsyfikat, nie obowiązuje nas miesięczny termin zawiadomienia go o odkrytej wadzie oraz roczny termin dochodzenia praw z tytułu rękojmi). Na zakończenie warto jeszcze raz podkreślić, że system prawnej ochrony firm produkujących zegarki jest dość spójny i kompletny, chociaż korzystanie z niego wiąże się ze sporymi kosztami i wymaga konsekwentnej polityki ochrony marki. Niestety, nie ma szczególnych regulacji prawnych, chroniących innych niż właściciel znaku towarowego uczestników obrotu zegarkami, muszą oni więc posiłkować się ogólnie obowiązującymi przepisami. Stosowanie istniejącego prawa wydaje mi się najważniejszym aspektem skutecznej walki z podróbkami. Możemy bowiem narzekać, że regulacje są niewystarczające, że obrót nielegalnymi imitacjami zegarków kwitnie w najlepsze, że jesteśmy bezbronni wobec oszustów, ale jeśli nie będziemy korzystać z tych skromnych środków jakie nam przysługują nic się nie zmieni. Na tym tle pozytywnie należy ocenić inicjatywę Prokuratury Krajowej w celu ujednolicenia praktyki w sprawach o handel podróbkami. Wszystko, co zmierza do jednoznacznego napiętnowania pirackiego procederu, dobrze wróży na przyszłość.