Monika Sawicka o sobie…

Transkrypt

Monika Sawicka o sobie…
Monika Sawicka o sobie…
Jestem dzieckiem grzechu. Grzechu zaniedbania w nauce do egzaminu z Zobowiązań na III roku Prawa na Wydziale Prawa i
Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Jestem dzieckiem owego grzechu choć sama siebie wolę nazywać owocem miłości milicjanta i niedoszłej prawniczki.
Mama studiów nie skończyła, gdyż byłam bardzo absorbującym dzieckiem. Mój żywot byłby krótki , gdyby nie heroiczny czyn tatusia, który uratował mnie przed śmiercią z rąk mamy. Darłam się tak głośno i tak długo, że mama uciekła się do próby usiłowania
zabójstwa za pomocą poduszki.
Jako córka milicjanta całkiem zdrowa na umyśle być nie mogę i nie jestem. Jako nastolatka słuchałam Anny Jantar , Ireny Santor,
nuciłam pod nosem Jerzego Połomskiego, gdy w tym samym czasie moi rówieśnicy słuchali Lady Pank, Oddziału Zamkniętego i
Budki Suflera.
Książki czytałam w takim tempie, że mama nie nadążała mi ich kupować. Gdy miałam lat 13 miałam już za sobą „Medaliony” Zofii
Nałkowskiej oraz większość pozycji o Holocauście.
Gdy już do końca utwierdziłam się w swojej nienormalności, postanowiłam postawić kropkę nad i , i zostać aktorką albo patologiem.
Gdy okryłam, że muszę posiąść wiedzę z zakresu biologii , chemii itp., porzuciłam nieprzemyślaną decyzję krojenia nieboszczyków i skupiłam się na aktorstwie.
Tu stanął mi na drodze zgryz i zakończyłam karierę aktorską, zanim zaczęłam o niej poważnie myśleć.
Okres sielanki trwał do matury . Później wyszłam za mąż, do tej pory nie wróciłam.
Monika Sawicka, de domo Ubysz.. Rocznik - najlepszy. Nieodrodna córka swoich rodziców - nie mają szans, żeby się mnie wyprzeć.
Z wykształcenia i zamiłowania - dziennikarz.
Z chorobliwej ambicji - absolwentka Stosunków międzynarodowych, więc ustosunkowana jestem dobrze.
Bo tak wyszło - żona przedsiębiorcy, czyli biznesłomen ( biznes łomem).
Bo tak miało być - matka fantastycznej DOROSLEJ OD KILKA JUZ LAT, CÓRKI.
Dlaczego piszę? - bo tylko pisanie dostarcza mi tlen do płuc. Bo dzięki temu mogę udawać, że jestem normalna.
Drugą moją butlą z tlenem jest czytanie. Najchętniej wracam do jednej z najpiękniejszych opowieści o niezwykłej miłości, do
książki Williama Whartona „ Spóźnieni kochankowie”.
Słucham Edith Piaf, Michała Bajora , Cohena, Swingu, a wszystko to w wannie i w łóżku przy płonących świecach. Bacznie jednak pilnuję by nie koty nie puściły z dymem mieszkania, więc moja przyjemność nie jest pełna. Film, który wprawia mnie w zadumę to „Dom dusz” i „Życie jest piękne”..
Trzecia butla z tlenem, a właściwie wielka pompa wtłaczająca we mnie życie, to moja córka.
I wcale nie mam jej za złe tego, że jest mądrzejsza ode mnie.
Student jaki jest- każdy widzi. Sawicka jaka jest- też każdy widzi. Z tym, że jedni widzą więcej, a inni tylko to, co chcą zobaczyć.
Niektórzy zaś nie widzą nic.

Podobne dokumenty