Bożena Diemjaniuk Dziękuję – „Wy jesteście wybranym plemieniem

Transkrypt

Bożena Diemjaniuk Dziękuję – „Wy jesteście wybranym plemieniem
Bożena Diemjaniuk
Dziękuję
– „Wy jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym,
ludem [Bogu] na własność przeznaczonym, abyście ogłaszali dzieła potęgi Tego, który was
wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła”.
– Ciebie miało nie być.
Głos brata nie zabrzmiał zbyt przyjemnie. Zdenerwował mnie. Pokłóciliśmy się o coś,
jak to często bywało, ale żeby z czymś takim wyjeżdżać.
– Ciebie miało nie być. Wszyscy lekarze kazali cię usunąć. Bo mama mogła umrzeć. A
nawet gdyby ciąża się rozwinęła, to i tak wyszedłby z tego jakiś debil.
– Z pewnością zgadzasz się co do tego debila – pomyślałam sobie w duchu, lecz nic nie
powiedziałam, bo i co mądrego można powiedzieć po zapoznaniu się z tego typu informacją.
Nikogo o nic nie pytałam. Po pierwsze, nie miałam odwagi zapytać mamę, czy
zastanawiała się nad tym, by mnie zabić. Po drugie, wszystko mogło być wymysłem mego
brata, który chciał mi dopiec w tak okrutny sposób.
Mijały lata. Zdałam maturę. Skończyłam studia. Poszłam do pracy. Brat ożenił się i
doczekał dwójki dzieci.
Potem w naszej rodzinie zaczęły się pogrzeby. Mama, babcia, brat, dziadek. Brat zmarł
w roku, o którym kiedyś nakręcono serial sf. Świetnie pamiętam, jak razem czekaliśmy na
kolejne odcinki Kosmosu 1999 puszczane w sobotnie popołudnia w słynnym Studio 2.
Kiedy pisałam książkę, którą wydawnictwo zatytułowało Święty Brunon. Patron tych,
którym ciasno we własnym domu, zapytałam swego ojca, jak to było z imieniem dla mnie.
Ojciec szybko odpowiedział na moje pytania. I nieoczekiwanie z własnej inicjatywy dodał:
– Bo ciebie miało nie być. Wszyscy lekarze kazali Loni usunąć. Była tak nerwowa, że
nie podchodzić. Dopiero dwa, trzy tygodnie przed porodem uspokoiła się.
Nie zadawałam więcej pytań. Wystarczyło mi. I nie chciałam wiedzieć, kto i co
doradzał mojej mamie.
Minęło kilka lat. Na początku listopada 2013 r. Matka Boża przybyła do Augustowa w
Kopii Cudownego Wizerunku z Jasnej Góry.
Tak jak inni parafianie szłam w procesji, klękałam na mokrym asfalcie, cierpliwie
wysłuchałam różnych wystąpień i prawie godzinnej homilii. A później, gdy składałam różę
przed Cudowną Ikoną, w jednej chwili zrozumiałam, komu zawdzięczam życie, komu
bezgranicznie zaufała moja mama Lonia. I dlaczego w każdą środę „ciągała mnie” na
nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy.
– Dziękuję, Panie Boże, za życie i za wszystko – modlę się tymi słowami codziennie i
jestem pewna, że miałam być na świecie.

Podobne dokumenty