L.p.. Pierwsze słowa str

Transkrypt

L.p.. Pierwsze słowa str
L.p..
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
Pierwsze słowa
1840 był rok
A jeśli dom będę miał
A kiedy na państwo ościenne wyruszał nasz król
A kiedy nie sposób już płynąć pod
A piosnka wciąż płynie
A tam kolo Levoči,tam še voda toči,
A w beskidzie rozzłocony buk
Ajde jano holo da igrano
Allachu dżela dżelalu
Anioły są takie ciche
Beskyde, Beskyde, kto po tebe ide?
Będzie mało chmur i dużo ptaków
Biegłaś zboczem brązowozielona,
Bluszczem ku oknu
Buty całkiem przemoczone
Być może, się kiedyś ktoś znajdzie
Była tancerką w pewnym kabarecie
Bywają takie dni,
Chcę mieć mądrą dziewczynę
Chłopcy, ahoj, niebieskie morze jest
Chodzą ulicami ludzie
Chodzi pastuszek za gąseczkami
Ciągnie mnie do ciebie
Ciężkie czasy dziwne czasy panie mój
Čije su te kone we dwore, we dwore,
Co było nie wróci, i szaty rozdzierać by próżno
Co wieczora tokaj piłem,
Cóż jest piękniejsze niż droga w lesie
Czas nam wyznacza nowe dni
Czasem łapię się na tym, że się grzebię w przeszłości
Czerwony pas, za pasem broń
Czom ti ne prijszoł
Cztery mile za Warszawą,
Czwarta nad ranem
Czy lepszy widok masz
Czy słońce na niebie, czy wieczór zapada
Czy zdanie okrągłe wypowiesz
Daleko, daleko, żył sobie dyktator,
Dawniej to człowiek miał głos,
Dawno minęły czasy gdy matka
Dobru noč, ma mila, dobru noč
Dokąd chciałem już nie dojdę
Dopóki nam ziemia kręci się
Drogą wedle brzozy
str
18
72
131
123
134
22
15
111
111
1
8
6
17
16
86
78
77
64
138
146
32
74
4
36
32
125
83
62
80
3
98
93
65
9
85
100
51
71
69
49
33
37
124
52
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
Dziś nie mogę wyjść z chałupy
Dziś prawdziwych cyganów już nie ma
Ech ,ty wysoka nocy tatrzańska
Ech ta helpa, ech ta helpa
Ech, skrzynko, katarynko
Ej, ty, ojcze atamanie
Fajny chłop z niego buł
Gdy ci życie ucieka kochany, to nie goń go
Gdy kino "Wolność" neon z trudem się zapala
Gdy nie zostanie po mnie nic
Gdy w czarne pqpierowe buty rano się ubiore
Gdy w twym życiu się zjawił ktoś
Gdyby ktoś tak przyszedł i powiedział
Gdybym miał gitarę
Gdzie rozkwita kwiat, róży kwiat
Gdzie stare młyny dumnie stoją
Gdzieś na spływie ją poznałem
Gdzieś w hotelowym korytarzu
Góralu, czy ci nie żal odchodzić od stron ojczystych
Grajże, druhu, graj na nowo
Hej bystra woda, bystra wodiczka,
Hej me bałtyckie morze
Hej od Krakowa jade
Hej tam gdzieś znad Czarnej Wody
Hej tam pod lasem
Hej, góral jo ci góral
Hej, nie ma rady na to
Hej, żeglujże, żeglarzu,
I czegóż chcieć od tego wani
Idę, drogę mi pokazują gwiazdy
Idzie diabeł ścieżką krzywą
Idzie dysc, idzie dysc idzie sikawica
Imate li vino ,imate li vino
Ja o drogę się nie pytam
Ja przed deszczem w dłonie schowam
Jak dobrze nam zdobywać góry
Jaki był ślub
Javorina, Javorina chlapcy, Javorina,
Jedyne co mam to złudzenia
Jest sroga zima, a o lecie już myślę nieśmiało,
Jestem jak motyl, przesadnie zmęczony
Jestem z łaski nieba dziad taki, jak trzeba,
Jeszcze zdążymy w dżungli ludzkości
Jutro popłyniemy daleko
Juz słońce zaszlo w dali
Już miesiąc zaszedł, psy się uśpiły
74
52
46
110
112
99
81
148
66
1
92
41
57
97
147
79
13
35
95
101
84
58
141
108
136
94
54
27
115
76
13
107
111
22
18
39
53
25
37
136
151
63
12
140
17
109
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
Już słoneczko na zachodzie
Już taki porządek na świecie tym jest
Już za pare dni, za dni pare
Kagda by more było z wodki
Każ przynieść wina, mój Grzegorzu miły!
Każda ładna krakowianka
Ked sem iszel z Pesztu do Budynia,
Kiedy góral umiera.
Kiedy jest deszczowe lato
Kiedy noc się w powietrzu zaczyna
Kiedy słońce złoci rankiem
Kiedy stałem w przedświcie, a synaj
Kiedy w piątek słońce świeci
Kiedy znów pierwszy brzask
Kołysanka, kołysanka
Komu dzwonią, temu dzwonią,
Konie zielone przebiegły galopem
Krywaniu, Krywaniu wysoki,
Kupił sobie stado kowboj stary
Lasów wonnych smak
Latem przeogromny bukiet swoich snów
Lato z ptakami odchodzi
Lato zamknięte kluczem ptaków
Letni deszcz po dachówkach szumi
Lubię kiedy się zieleni
Matuś moja, nie wytrzymom,
Miałaś wtedy osiemnaście lat, gdy do miasta przybył on
Miłość Ci wszystko wybaczy
Moja żona to mądra niewiasta
Mozart po strunach stareńkich przebiera
Mój mężczyzna to mądre chłopisko
Mówią o mnie w mieście, co z niego za typ
Na łące, przy gościńcu którym od lat dziesięciu
Na Orave, na Orave sejú bob,
Na podwórzu, gdzie co wieczór, jak zabawa, to się hula
Na prerię szary spłynął mrok po stepie hula wiat,
Na rybníce jsou velké vlny
Na stepach za dzikim Bajkałem
Na włóczęgę już wyruszyć przyszła pora
Nad modrą falą goniąc spojrzeniem
Nasz praszczur Noe, Noe, Noe świętym był,
Ne pijem, ne pijem, ne pijem, ne pijem
Nie lubię, nie lubię wracać,
Niebo skąpi suchej ziemi kropli deszczu
Niepotrzebne są mi twoje żale i łzy,
Nowych wrażeń i przygód
26
128
50
148
105
95
24
35
26
88
106
14
21
137
50
66
3
102
43
81
80
20
20
16
14
84
139
104
4
118
5
47
73
33
114
133
90
132
45
143
140
141
70
138
69
39
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
Oby zawsze stał waszeci
Od Turbacza wieje wiatr,
Oddam zegar na zawsze w dobre ręce
Ona jedna dostrzegała
Opuszczajcie co prędzej sine zasłony
Orava, Orawa, na Orawie ława
Pada deszcz
Panie Włodek, Panie Włodek
Pierwsza miłość z wiatrem gna
Pierwszy raz przy pełnym takielunku
Pięniądze kto ma, ten jeździ autobusem
Piwo, piwo, piwo, pyszne z pianką
Płacze dziewczynka
Płynął strumyk przez zielony las
Pływanie to nie taka trudna sprawa
Po drodze idzie stary dziadek
Pod stopy gór dojedziesz nawet limuzyną,
Polak pęcznieje jak balon z gumy
Popatrz niebo się kłania, niebo różowe,
Poprzez skały Ohio kowboje wracają
Powiedz ze mi dziwce, dziwce moje,
Powiedz, dokąd znów wędrujesz?
Poznałam go na targu w Tarnawatce
Pójdę tam gdzie serca biją równiej
Prawda subtelna wytwornie ubrana chodziła
Przepijemy naszej babci domek mały
Przestało serce mocno bić
Przez ile dróg musi przejść każdy z nas
Przy małej wiejskiej kapliczce
Przy piwie w karczmie w limanowej
Radosnych słychać dżwięków granie
Ragazzo da Napoli zajechał mirafiori
Rankiem stacyjne zostawiasz budynki
Raz pewien mały fiatek w syrence się zakochał
Raz pewien student, fajny chłop
Raz pewien żołnierz sobie żył
Rudy gość na trąbie gra
Serce Słowianki nie zna łez,
Siedem dziewcząt z Albaatrosa - Tyś jedyna.
Siedzę na ganku i piję piwo,
Siedzę, kiedy słońce lśni,
Siedzieliśmy pod jodłą
Skąd przychodził kto go znał
Słońca dysk zaginął gdzieś w konarach,
Słońce, słońce w ramionach
Spałam w słodkim zamyśleniu na miodowej łące,
82
103
36
6
129
21
48
147
121
58
150
152
119
56
61
56
76
29
98
133
101
12
75
7
40
96
44
93
38
19
126
67
47
30
149
117
110
144
64
53
135
60
2
87
51
108
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
Spod tego jawora woda spływo
Spulchnię ziemię na zboczu
Subotinka ide,co že ja mam po nej.
Szedłem drogą, gdy spotkałem
Śmiało, wesoło niech popłynie gromki śpiew
Śpi wiśniowy sad
Tak niedługo miało być
Taki był od wiatrów stu ogorzały,
Tam gdzie najtęższej sośnie
Tam, gdzie byłem, zielone łany
Tego dnie, poobiedzie, mąż powiedział, że jedzie,
Ten sam stolik, kieliszek i obrus
Tiomnaja nocz
To ostatni już spacer nasz
To rzecz doprawdy niesłychana, żeby
Ty skazała - pryjdy, pryjdy
Ty, panie, tyle czasu masz
U Dunaja šyrokeho gdie huzary maširują
U Sandora, u cygana,
Ujrzałem kometę ze złotym warkoczem
Ukrop z nieba leje się, chyba ze 40 c,
Vinko, vinko, vinko červene,
W meksyku, w meksyku ten zwyczaj
W daleką drogę jadę
W górach jest wszystko co kocham
W jesienną głogów czerwień
W lecie na trasie zobaczyłem ciebie
W małym zachodnim miasteczku
W moim metrze , nikt
W Ołomuńcu na Fiszplacu
W piwnicy głębi siedzę sam przy wielkiej beczce wina,
W splątanym gaju rąk i nóg szepczemy słowa święte,
W szale skrzypki trzy strzaskał mistrz,
Wczoraj obiecałaś mi na pewno
Wezmę cię z soba dziewczyno
Wiatr przystojny w garniturze
Wieczorem późnym wieczorem
Wojno, wojno coś ty zrobiła
Wokół góry, góry i góry
Wolniej, wolniej wstrzymaj konia
Wsłuchany w twą cichą piosenkę
Wtańcz mnie w swoje piękno i niech skrzypce w ogniu drżą
Wybaczcie piechocie,że tak nierozumna, czasami bez tchu
Wystukaj po torach do mnie list
Wzdłuż tej drogi na Smoleńsk tak gęsty stoi las.
Z halickich połonin dmie złowrogi wiatr
106
127
34
38
137
43
25
83
46
60
68
145
86
8
116
89
28
34
99
91
34
5
54
135
15
48
139
134
119
142
142
102
87
94
23
11
97
113
55
24
27
103
122
11
130
90
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
Z mego okna widać chmury
Zachodi slniečko za vysoké hory
Zapytałem cię,a po co w te skały leźć
Zasela som sočevičku zasela
Zatupię podkutymi buciorami
Zbuduję sobie tratwę
Ze Świnoujścia do Walvis Bay
Znów buty, buty, buty tupot nóg
Żegnajcie nam dziś hiszpańskie dziewczyny
Życie to nie teatr, mówisz ciągle opowiadasz
Życie, kochanie, trwa tyle co taniec,
А как первая любовь - она сердце жжет
Ах, война, что ж ты сделала, подлая
Былое нельзя воротить - и печалиться не о чем
В поход на чужую страну собирался король
Виноградную косточку в теплую землю зарою
Во дворе, где каждый вечер все играла радиола,
Возьму шинель, и вещмешок, и каску
Вот так и ведется на нашем веку
Вы слышите, грохочут сапоги
Девочка плачет: шарик улетел
Ехали цыгане с ярмарки домой
За что ж вы Ваньку-то Морозова?
Когда внезапно возникает еще неясный голос труб
Когда мне невмочь пересилить беду,
Мне в моем метро никогда не тесно,
Мне нужно на кого-нибудь молиться
Моцарт на старенькой скрипке играет
Один солдат на свете жил,
Однозвучно гремит колокольчик
Ой, гарна я, гарна,
Опустите, пожалуйста, синие шторы
По диким степям Забайкалья
По Смоленской дороге - леса, леса, леса.
Пока Земля еще вертится, пока еще ярок свет
Понимаешь, это странно, очень странно
Простите пехоте, что так неразумна бывает она
Студенточка, заря восточная
Цыганы шумною толпою
Шарманка-шарлатанка,как сладко ты поёшь
104
23
42
19
130
2
59
120
57
10
107
121
113
124
131
127
114
130
128
120
119
144
115
126
123
119
116
118
117
145
31
129
132
130
125
45
122
147
7
112