Zawód: koordynator transplantacyjny

Transkrypt

Zawód: koordynator transplantacyjny
Reportaż
Zawód: koordynator
transplantacyjny
Koordynator
transplantacyjny to zawód
nietypowy. Od kiedy zaczęto
przeszczepiać narządy,
zawsze był ktoś, kto
zajmował się organizacją
procesu transplantacyjnego.
Praca ta wiąże się z ogromną
odpowiedzialnością
i stresem.
22
MEDYCYNA I PASJE GRUDZIEŃ 2009
Koordynator transplantacyjny to zawód
nietypowy. Od kiedy zaczęto przeszczepiać
narządy, zawsze był ktoś, kto zajmował się
organizacją procesu transplantacyjnego. Cho‑
ciaż jest to zawód związany ściśle z medycyną,
nie wszyscy koordynatorzy mają wykształ‑
cenie medyczne. Mimo że praca ta wiąże się
z ogromną odpowiedzialnością i stresem, wielu
koordynatorów wykonuje swoje obowiązki na
zasadzie wolontariatu. Koordynatora trans‑
plantacyjnego nie znajdziemy w oficjalnym
spisie zawodów, wymieniony jest tam tylko
lekarz transplantolog. A przecież jest to zawód
ważny i bardzo potrzebny...
Pierwszym koordynatorem była Celia
Wight – pielęgniarka ze szpitala w Cambridge.
Pod koniec lat 70. XX wieku funkcję tę powie‑
rzył jej sir Roy Calne, pionier transplantologii
światowej. Z kolei Hiszpania była pierwszym
krajem, który na początku lat 80. XX wieku
wprowadził system oparty na koordynatorach
lokalnych. Takie rozwiązanie przyniosło wiele
korzyści, m.in. zwiększył się dostęp do trans‑
plantacji, a okres oczekiwania na przeszczep
wyraźnie się skrócił. W Polsce, w powstających
w latach 80. XX wieku ośrodkach transplan‑
tacyjnych nie istniała funkcja koordynatora,
dopiero później w kilku szpitalach postano‑
wiono wprowadzić elementy modelu hiszpań‑
skiego. Działania te zaczęły przynosić pozy‑
tywne efekty i zostały wsparte utworzeniem
Poltransplantu w 1996 r.
– Jak zaczynałam pracę, a było to dwadzieścia
lat temu, to nas w Polsce było troje – opowiada
pani Ewa Danielewska z Kliniki Chirurgii
Dziecięcej i Transplantacji Narządów IP­‍‑CZD,
jedna z pierwszych koordynatorek w naszym
kraju. – Byłam ja, mój kolega ze Szczecina, Jerzy
Myśliwiec, który do dzisiaj pracuje w zawodzie
i bardzo dużo dla nas zrobił, oraz dziewczyna
od pana prof. Religi w Zabrzu. Z zawodu jestem
nauczycielem wychowania przedszkolnego, moi
znajomi również nie byli lekarzami. Na świecie
już wówczas byli koordynatorzy, a u nas nikt
nie wiedział, kto to jest. Pracowałam w przedszkolu dla dzieci pracowników Centrum Zdrowia
Dziecka. Bardzo lubię dzieci, ale nauczyciele to
nie mój świat. Obecny mój szef, kiedy usłyszał,
że jest to mój ostatni rok w przedszkolu, powiedział, że w CZD będą rozpoczynali przeszczepy
wątroby i potrzebują kogoś, kto by pomógł im to
wszystko ogarnąć. To, co robi koordynator, musiałam wymyślić sobie sama, podobnie moi koledzy.
Nie było przecież Poltransplantu! Pobrania odbywały się na zasadzie: dzwoni szpital do szpitala –
czyli człowiek do człowieka. Teraz działa system,
wtedy nie było żadnego systemu. To były naprawdę
czasy mocno pionierskie. Przy każdym zgłoszeniu
trzeba było siedzieć dwa dni w szpitalu, ale mimo
wszystko, były to fajne czasy...
Pod koniec 2008 r. po kilku latach starań
udało się zarejestrować Polskie Stowarzyszenie
Koordynatorów Transplantacyjnych (PSKT)
jako niezależną, pozarządową organizację
z własnym statutem i programem działania.
Ale jest to przede wszystkim miejsce spotkań
koordynatorów. Jak mówi Ewa Danielewska,
która jest jedną z założycielek stowarzyszenia:
n Koordynator szpitalny, lokalny,
regionalny
Koordynatorami są różni ludzie, w różnych
miejscach całego procesu transplantacyjnego.
Jedni pojawiają się tam, gdzie jest dawca, a inni
– gdzie biorca narządów. Koordynatorzy
lokalni (szpitalni, donacyjni) to najczęściej
lekarze anestezjolodzy. Odpowiadają za identy‑
fikację potencjalnych dawców w swoim szpitalu
i prowadzenie diagnostyki śmierci mózgu. Roz‑
mawiają z rodziną o transplantacji i organizują
zabieg pobrania. W Polsce zatrudnienie koor‑
dynatorów szpitalnych należy do rzadkości.
Najczęściej funkcję tę pełnią anestezjolodzy,
ale na zasadzie wolontariatu, bez umocowania
w strukturze zatrudnienia.
– Kiedy powstawał Poltransplant, przede
mną, kilkanaście lat temu, tworzył to wszystko
w naszym szpitalu mój kolega Robert Becler –
mówi dr Tomasz Kubik , anestezjolog z Cen‑
tralnego Szpitala Klinicznego WUM. – Wtedy
zajmował się tym charytatywnie, był sympatykiem wszystkich działań wokół transplantologii.
Zajmował się rozmowami z rodzinami, częścią
merytoryczną, prawną, organizacyjną, przygotowaniem dawcy, czyli postępowaniem medycznym, by organy nie zostały uszkodzone. Całą
swoją wiedzę próbował przełożyć na praktykę na
tyle, na ile mógł w tamtych warunkach szpitalnych. We mnie również zaszczepił to „ziarenko
transplantacyjne”. Nie mam osobnego stanowiska koordynatora szpitalnego. Nie wyobrażam
sobie oczywiście, że pracuję w szpitalu tylko jako
koordynator. Przede wszystkim jestem anestezjologiem, zajmuję się intensywną terapią, a teraz
prowadzę oddział pooperacyjny. Bardzo ważne
jest więc, by pokazać, że jest taki zawód, po co
jest i czym się zajmuje koordynator. To jest taka
profesja trudna do wyobrażenia. Brakuje prezentacji tego zawodu.
Koordynatorzy regionalni zajmują się
organizacją działań donacyjnych na swoim
terenie, przygotowywaniem transportu ekip,
szkoleniami i współpracą z koordynatorami
lokalnymi, pobraniami wielonarządowymi,
prowadzeniem dokumentacji, składaniem
raportów. Z kolei tak zwani koordynatorzy
transplantacyjni pracują w ośrodkach trans‑
plantacyjnych prowadzą m.in. listę oczekują‑
cych na przeszczep, organizują zespół pobiera‑
jący, transport biorców do ośrodka. Ci koordy‑
natorzy sprawują często również funkcje koordynatorów dawstwa rodzinnego. W Szpitalu
Klinicznym Dzieciątka Jezus w Warszawie
pracują dwie koordynatorki transplantacyjne:
Małgorzata Zelman, magister pielęgniarstwa,
i Katarzyna Zakrzewska, magister zdrowia
publicznego. Zatrudnione są na stanowisku
koordynatora, co bardzo ułatwia im pracę.
Jak przyznaje Małgorzata Zelman, ciężko by
było połączyć jej pracę pielęgniarki i koordy‑
natora. Koordynator transplantacyjny cały
czas musi być pod telefonem. Dzięki temu, że
panie pracują razem, dyżury całodobowe mają
co drugi tydzień. Jest to ogromne ułatwienie.
W tygodniu, oprócz dyżuru koordynacyjnego,
wyjeżdżają także do podległych ośrodków,
odwiedzają szpitale, w których są dawcy, roz‑
mawiają z lekarzami, w razie problemów oferują
pomoc. Organizują także szkolenia dla lekarzy
Dyrektorzy szpitali mogą wybrać na stanowisko
koordynatora osobę spośród własnego perso‑
nelu lub zatrudnić osobno na podstawie Rozpo‑
rządzenia Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej
z dnia 29 marca 1999 r. w sprawie kwalifikacji
wymaganych od pracowników na poszczegól‑
nych rodzajach stanowisk pracy w publicznych
zakładach opieki zdrowotnej. Również Rozporzą‑
dzenie Ministra Zdrowia z dnia 27 czerwca 2007 r.
w sprawie umiejętności z zakresu węższych dzie‑
dzin medycyny lub udzielania określonych
świadczeń zdrowotnych (Dz. U. 2007 nr 124 poz.
867) ustanawia taką umiejętność, jak „koordyna‑
cja pobierania i przeszczepiania narządów”.
Koordynatorzy to są różni
ludzie, ulokowani w różnych
miejscach całego procesu
transplantacyjnego.
Jedni pojawiają się tam,
gdzie jest dawca, a inni –
gdzie biorca narządów.
Reportaż
– My jesteśmy takim specyficznym środowiskiem, w którym ludzie, oprócz codziennej pracy,
potrzebują czasami się spotkać i szczerze porozmawiać, omówić, co nam się nie podoba we wzajemnych relacjach. Praca jest ogromnie stresująca,
musimy mieć gdzie odreagować wzajemne emocje.
Udało się, w stowarzyszeniu jest nas w tej chwili
ponad trzydzieści osób.
W Polsce zatrudnienie
koordynatorów szpitalnych
należy do rzadkości.
Najczęściej funkcję tę pełnią
anestezjolodzy, ale na
zasadzie wolontariatu, bez
umocowania w strukturze
zatrudnienia.
MEDYCYNA I PASJE GRUDZIEŃ 2009
23
Reportaż
Koordynatorzy
transplantacyjni
pracują w ośrodkach
transplantacyjnych, m.in.
prowadzą listę oczekujących
na przeszczep, organizują
zespół pobierający, transport
biorców do ośrodka.
i pielęgniarek, spotkania edukacyjne dla mło‑
dzieży.
Małgorzata Zelman: Jest to praca ciekawa,
choć bardzo emocjonująca. Kontakt z osobami
oczekującymi na przeszczepienie i jednocześnie
z rodzinami potencjalnych zmarłych dawców nie
jest dla mnie łatwy. Nie da się ukryć, że bywa to
obciążające psychicznie. Poza tym już sama gotowość do pracy przez całą dobę, tydzień, przez cały
czas, kosztuje dużo wyrzeczeń, także osobistych.
Podstawą jest więc dobra organizacja swojego
czasu.
W Polsce, ze względu na obowiązujące prze‑
pisy, nie ma jeszcze koordynatorów dawców
NHBD (po zatrzymaniu krążenia).
Koordynatorzy podkreślają, że transplanto‑
logia to ciekawa, interdyscyplinarna dziedzina.
Łączy wiedzę medyczną, psychologiczną z pra‑
wem, zarządzaniem i logistyką.
n Podyplomowe studium
Koordynatorzy podkreślają,
że transplantologia
to ciekawa,
interdyscyplinarna
dziedzina. Łączy wiedzę
medyczną, psychologiczną z
prawem, zarządzaniem
i logistyką.
24
MEDYCYNA I PASJE GRUDZIEŃ 2009
W 2007 r. utworzono Podyplomowe Studia
Koordynatorów Transplantacyjnych na War‑
szawskim Uniwersytecie Medycznym. Jednym
z celów studium jest wyszkolenie koordynato‑
rów donacyjnych dla każdego szpitala w Pol‑
sce, w którym możliwe jest orzekanie śmierci
mózgu, kwalifikacja, opieka nad dawcą i pobra‑
nie narządów. Inicjatorem powstania studium
jest Polska Unia Medycyny Transplantacyj‑
nej.
– Nie jest powiedziane, że aby być koordynatorem transplantacyjnym, to trzeba skończyć
studium – podkreśla dr T. Kubik . – Ale żeby
ułatwić wyszkolenie koordynatora, prof. Rowiński z grupą entuzjastów stworzył studium. Dość
ciekawe jest to, kto szkoli koordynatorów transplantacji. Koordynatorów transplantacji szkolą
wszyscy praktycy, którzy zajmowali się tym od
zawsze, także wykładowcy z wykształceniem
pozamedycznym. To jest grupa ludzi, która się
doskonale rozumie i zna, kreowała system pracy
i wytyczne na podstawie własnych doświadczeń,
wyjazdów na kursy do Hiszpanii, Włoch, szkoleń i staży w Stanach Zjednoczonych. Wszystko
to postanowiliśmy zebrać i z pomocą, a cza-
sami z przeszkodą, decydentów próbowaliśmy
poukładać. Studium tworzy pewien uniwersalny model osoby, która z jednej strony może
być koordynatorem donacyjnym, czyli osobą,
zajmującą się wszystkim tym, co prowadzi ostatecznie do pobrania organu i przeszczepienia,
oraz koordynatorem, który dostaje zgłoszenie,
że jest organ do wszczepienia. Chodzi o to, by
wejść na ten sam poziom – tu pobraliśmy organ,
a tam musimy go przeszczepić. Koordynator
biorców jest typowym organizatorem, koordynator dawcy natomiast to osoba, która zajmuje
się w pewnym sensie modyfikacją terapii, przed
chwilą jeszcze pacjenta, a teraz zmarłego –
potencjalnego dawcy. Musi mieć wpływ na cały
proces terapeutyczny, aby móc zasugerować
określenia zalecenia lekarzowi prowadzącemu.
To jest protekcja organów. W naszym szpitalu
mamy około 30 dawców rocznie. W szpitalach
małych, powiatowych może być jeden dawca
w roku. Lekarz w niewielkim szpitalu może nie
wiedzieć, jakie badania, leki są potrzebne, bo nie
ma doświadczenia i przeszkolenia w tej dziedzinie. Dlatego tak ważne jest umocowanie koordynatorów w strukturze zatrudnienia, żeby mógł
on przyjść do danego oddziału i powiedzieć:
nazywam się tak i tak, jestem koordynatorem
transplantacyjnym, czy na Państwa oddziale są
pacjenci, którzy mogą mieć śmierć mózgu. Jeżeli
Państwo mają jakikolwiek problem z procesem
stwierdzenia śmierci, to ja mogę pomóc, mam
telefony do konsultantów, którzy pomogą wyjaśnić wątpliwości, zlecić badanie, które ułatwi
stwierdzenie śmierci mózgu. Jeśli nie można
wykonać jakiegoś badania, to właśnie koordynator powie: ja to załatwię, ja pomogę – chodzi
po prostu o akceptację, otwartość.
Koordynatorzy to osoby zorganizowane,
otwarte, szczere i empatyczne. Jako grupa
muszą sobie ufać, wierzyć na słowo. Najważ‑
niejsza jest dla nich uczciwość.
– Umiejętność nawiązywania bliskich kontaktów z człowiekiem bardzo pomaga – podkre‑
śla Ewa Danielewska. – Nas, koordynatorów
z ośrodków transplantacyjnych, jest kilkunastu,
w związku z tym grupa jest szalenie hermetyczna
i raczej niezmienna. Mamy szansę zbliżyć się do
siebie, zaprzyjaźnić – nawet jak się nie znamy
i rozmawiamy tylko przez telefon. Ale inną rzeczą
jest, że my wszyscy musimy mieć kontakt ze szpitalami dawców, a tam dzisiaj jest taki lekarz, jutro
inny i ze wszystkimi trzeba umieć rozmawiać.
Koordynatorzy porozumiewają się nie tylko
z lekarzami, kontaktują się również z policją,
prokuratorem. Ale najważniejsza, może i naj‑
trudniejsza, jest rozmowa z bliskimi dawcy.
– Informacja o śmierci i informacja o pobraniu
są przekazywane razem albo w bardzo krótkim
odstępie – mówi Małgorzata Zelman. – Rozmowa musi być prowadzona w odpowiednich
warunkach, w osobnym pomieszczeniu, żeby był
czas dla rodziny, by mogła zadać pytania, chwilę
pomyśleć. Niestety, często wychodzi to, co na temat
przeszczepów myślą bliscy, a nie to, co myślał
zmarły. Zgodnie z prawem możemy pobrać organy
od osoby zmarłej, jeśli nie wyraziła sprzeciwu, ale
szanujemy decyzję rodziny.
Tomasz Kubik: My te trudne rozmowy również przeżywamy, potrafimy się poddać. Trudność polega na tym, że rodzina jest tak naprawdę
pośrednikiem. My nie rozmawiamy z rodziną,
bo chcemy uzyskać od niej zgodę – to byłoby proste. My chcemy wiedzieć, jaka mogła być decyzja
zmarłej osoby. Sposób prowadzenia tej rozmowy
daje mi gwarancję, że zgoda, którą uzyskałem od
rodziny, rzeczywiście przekłada się na wolę zmarłego. Wtedy mam spokojne sumienie. Przecież nie
jestem w stanie nic dać tym ludziom w zamian,
to nie jest transakcja. Podstawową zasadą, którą
polecam wszystkim lekarzom mającym wątpliwości jest tzw. transparentność: tu stoję ja, tam stoi
rodzina, do której ja mówię, a za mną jest pacjent,
ale mnie tak naprawdę nie ma. Jeżeli człowiek
nie ma sobie nic do zarzucenia, wie, że postępuje
zgodnie z wiedzą, doświadczeniem, wykształceniem i pewnym kanonem działania: medycznym
i psychologicznym, to nie ma się czego bać. Trzeba
wytłumaczyć bliskim, dlaczego to się robi, na czym
polega transplantacja, czy jest to coś złego, czy
człowieka, który umarł, będzie to jeszcze bolało,
czy będzie jakoś inaczej wyglądał. Porównuję to
do sekcji, bo ludzie podchodzą do sekcji naturalnie. Potrzebne jest przede wszystkim zrozumienie
zjawiska śmierci mózgu.
n Wyjść z kryzysu
Mimo że ustanie czynności mózgu stwier‑
dza się na podstawie określonych kryteriów
komisja, złożona z trzech lekarzy, w tym, co
najmniej, jednego specjalisty w dziedzinie ane‑
stezjologii i intensywnej terapii oraz jednego
specjalisty w dziedzinie neurologii lub neuro‑
chirurgii, to nadal są duże bariery w środowisku
Koordynatorzy to osoby
zorganizowane, otwarte,
szczere i empatyczne.
Jako grupa muszą sobie
ufać, wierzyć na słowo.
Najważniejsza jest dla nich
uczciwość.
Reportaż
Mimo że wskaźnik zmarłych dawców narządów z roku 2008 (11,2 pmp – na milion mieszkańców) jest
o wiele niższy od osiągniętego w 2005 r. (14,7 pmp), zauważa się wyjście Polski z zapaści transplantolo‑
gicznej. W porównaniu z rokiem 2007, w 2008 odnotowano 20­‍‑procentowy wzrost liczby pobrań narzą‑
dów od zmarłych dawców. Zgłoszenia 427 dawców rzeczywistych, od których pobrano przynajmniej
jeden narząd, pochodziły ze 118 szpitali. Stanowi to 11,2 dawcy na milion mieszkańców. Średnia euro‑
pejska wynosi 16, a w Hiszpanii udało się osiągnąć średnią 30. Najwięcej dawców pochodziło ze szpitali
w Wielkopolsce (85) i Pomorza Zachodniego (69). Najgorsza sytuacja jest w Małopolsce, gdzie w roku
2008 udało się pobrać narządy zaledwie od dwóch osób.
We wszystkich krajach UE pojawiają się problemy wynikające ze wzrostu liczby osób, które oczekują
na przeszczepienie, i utrzymującego się niedoboru narządów. Dlatego Komisja Europejska opracowa‑
ła plan działania na lata 2009­‍‑2015, którego celem jest zwiększenie dostępu ludzi chorych do procedur
transplantacyjnych. W Polsce konieczne jest m.in. zwiększenie w najbliższych lat liczby identyfikowanych
rzeczywistych zmarłych dawców narządów do poziomu 16­‍‑18 pmp (przeciętna w UE to 16,85 pmp). Nie‑
zbędne jest również zwiększenie liczby przeszczepianych nerek od dawców żywych do przeciętnej UE
– 6 pmp.
Aspekty prawne transplantacji reguluje znowelizowana ustawa z 15 września 2009 r. „O pobieraniu,
przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów”. Stroną organizacyjną przeszczepiania
kieruje podlegające Ministerstwu Zdrowia Centrum Organizacyjno­‍‑Koordynacyjne ds. Transplantacji
POLTRANSPLANT.
Koordynatorzy
porozumiewają się
nie tylko z lekarzami,
kontaktują się również
z policją, prokuratorem.
Ale najważniejsza, może i
najtrudniejsza, jest rozmowa
z bliskimi dawcy.
MEDYCYNA I PASJE GRUDZIEŃ 2009
25
Reportaż
Koordynatorzy podkreślają,
że o śmierci się prawie nie
mówi, w społeczeństwie
to temat tabu, również w
środowisku medycznym.
By wyjść z kryzysu, potrzebna
jest nie tylko akceptacja,
zaangażowanie, otwartość
wszystkich, którzy
uczestniczą
w procesie transplantacji,
lecz także zaufanie
środowiska medycznego do
tych, którzy często
nie są lekarzami,
ale doskonale znają się
na swojej pracy.
Praca koordynatorów często
jest „niewidoczna”
dla innych. Jednak pacjent
żyje dzięki przeszczepowi.
To jest najważniejsze.
26
MEDYCYNA I PASJE GRUDZIEŃ 2009
medycznym, by wziąć na siebie taką odpowie‑
dzialność.
Profesor Wojciech Rowiński, konsultant
krajowy w dziedzinie transplantologii klinicz‑
nej, w otwartym liście do swoich kolegów napi‑
sał m.in. Zazwyczaj uważaliśmy, że zbyt mała
liczba wykonywanych przeszczepień wynika
z niepełnej akceptacji społecznej tej metody leczenia. Wydaje się jednak, że obecnie równie istotną
przyczyną staje się pewna niechęć naszego środowiska do identyfikacji możliwości pobierania
narządów od zmarłych oraz odmowa uczestniczenia w komisyjnym rozpoznawaniu zgonu (...).
Walcząc o nasze prawa, powinniśmy pokazać, że
nie zapominamy jednocześnie o obowiązku ratowania życia naszych chorych. A przeszczepianie
narządów jest zabiegiem ratującym życie. Pamiętajmy, że nie ma przeszczepienia narządu bez
jego pobrania od osoby zmarłej. Nie ma pobrania
bez identyfikacji możliwości pobrania! Pokażmy
społeczeństwu, że walcząc o swoje słuszne prawa
nie zapominamy o ludziach, którzy bez naszej
pomocy umrą.
Koordynatorzy podkreślają, że o śmierci się
prawie nie mówi, w społeczeństwie to temat
tabu, również w środowisku medycznym.
Ewa Danielewska: Mechanizm życia ludzkiego polega na odpychaniu od siebie problemów
trudnych. W normalnym życiu, w domu, też to
robimy. Jeżeli tylko możemy uniknąć sytuacji
trudnej emocjonalnie, zabierającej nam czas,
traumatycznej, to tak robimy. Uważam, że mamy
świetnie wyedukowane społeczeństwo, to są lata
naszej ciężkiej pracy. Problem nie tkwi w społeczeństwie, ale w środowisku medycznym. Przykładowo, w tym roku wszystkie pobrania od zmarłych dzieci odbyły się na żądanie rodziców. Ale od
sierpnia nie ma żadnych zgłoszeń. Czy to oznacza, że żadne dziecko nie zmarło? Nieprawda,
zmarło. To tylko znaczy, że nikt nie porozmawiał
z tymi rodzicami. To, co powiedziałam, jest bardzo niepopularne i większość osób nie chce tego
słuchać. Niestety, my wciąż szukamy winnych na
zewnątrz.
Tomasz Kubik: To jest bardzo trudny temat,
dlatego że jest to taka niewdzięczna działalność,
którą nikt specjalnie nie chce się zajmować, cho-
ciaż dużo osób kończy studium dla koordynatorów. Co ciekawe, niekoniecznie chcą potem pracować jako koordynatorzy transplantacyjni. Często
myślą: skończę studia podyplomowe, są bardzo
tanie, być może będzie ciekawie, będę mógł się tym
zająć w pracy, wybić się. I teraz pytanie jest takie:
czy dyrektorzy szpitali są niechętni zatrudnieniu
koordynatora transplantacji? Myślę, że dyrektorzy szpitali często w ogóle o tym nie wiedzą.
Innym problemem jest hierarchia zawo‑
dowa w polskiej medycynie. By wyjść z kry‑
zysu, potrzebna jest nie tylko akceptacja,
zaangażowanie, otwartość wszystkich, którzy
uczestniczą w procesie transplantacji, lecz także
zaufanie środowiska medycznego do tych, któ‑
rzy często nie są lekarzami, ale doskonale znają
się na swojej pracy.
– W medycynie istnieje bardzo, ale to bardzo
duża zależność pionowa – mówi dr T. Kubik .
– Mało jest zależności poziomej, takiej, że stanowimy drużynę i pracujemy razem: lekarz, pielęgniarka, salowa. Jestem zwolennikiem takiego systemu, jeśli tylko wzajemny szacunek i zachowanie
kompetencji utrzyma porządek w pracy w zespole.
Jeżeli ktoś mi coś wytłumaczy albo wskaże mój
błąd, to ja się nie obrażam, bo dzięki temu efekt
będzie lepszy. Zależność pionowa, która istnieje,
jest po prostu destrukcyjna. Nie należy tworzyć
takich dystansów. Niestety, w takim systemie
zależności łatwiej jest, kiedy koordynatorem jest
lekarz...
Wszystko zaczyna się od telefonu, potem
są konkretne pytania, zlecanie badań, zbiera‑
nie informacji o dawcy, rozwiązywanie pro‑
blemów, wątpliwości, rozmowy z lekarzami,
rodziną, biorcą, organizowanie transportu,
operacji pobrania organu, wyjęcie chorego
narządu, przeszczep – wszystko pod presją
czasu, w dużym stresie... Moi rozmówcy zdają
sobie sprawę, że ich praca często jest „niewi‑
doczna” dla innych. Jednak pacjent żyje dzięki
przeszczepowi. Dla koordynatorów to jest naj‑
ważniejsze.
Stella Pawlitko
Piśmiennictwo w redakcji.

Podobne dokumenty