Od dawna przygotowywaliśmy się do tej konferencji z uwagi na
Transkrypt
Od dawna przygotowywaliśmy się do tej konferencji z uwagi na
W dniu 14 stycznia 2015 r. Fundacja Edukacji Ubezpieczeniowej działająca przy Rzeczniku Ubezpieczonych zorganizowała konferencję pt. „Problematyka zadośćuczynienia pieniężnego za krzywdę – wyzwania dla rynku ubezpieczeniowego”. Głównym celem konferencji było stworzenie wielowymiarowej płaszczyzny wymiany poglądów na temat pojawiających się problemów, a także możliwości ich rozwiązania z wykorzystaniem międzynarodowych doświadczeń. Zamiarem organizatorów było podjęcie dyskusji w gronie zarówno praktyków jak i przedstawicieli polskiej nauki prawa ubezpieczeniowego a także wymiana poglądów ze znawcami tej trudnej tematyki. Konferencja została podzielona na trzy podstawowe części. Pierwsza część stanowiła pewne rozliczenie się z przeszłością, czyli zadośćuczynienia za krzywdy związane ze śmiercią osoby najbliższej w związku ze zdarzeniami które miały miejsce przed zmianą kodeksu cywilnego w sierpniu 2008 r. Druga część to dyskusja nad potrzebą standaryzacji zadośćuczynień. Część trzecia była przedłużeniem dyskusji nad potrzebą standaryzacji zadośćuczynień, ich przyszłości a także możliwości wykorzystania rozwiązań międzynarodowych w tym zakresie. Pierwsza głos zabrała mec. Joanna Smereczańska-Smulczyk reprezentująca Europejskie Centrum Odszkodowań S.A. Na skutek nowelizacji kodeksu cywilnego z dnia 30 maja 2008 roku, dnia 3 sierpnia 2008 r. wszedł w życie art. 446 § 4 k.c. Zgodnie z treścią tego artykułu sąd może także przyznać najbliższym członkom rodziny zmarłego odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę. Nowelizacja kodeksu cywilnego nie wskazała jakie miały by być te sposoby kompensowania krzywdy. Określił je dopiero Sąd Najwyższy w orzecznictwie wypracowanym na gruncie art. 446 § 3 k.c. SN wskazał, że odszkodowanie obejmuje nie tylko wymierne szkody majątkowe, ale i szkody niemajątkowe, ponieważ pogorszenie się sytuacji życiowej może być wynikiem zarówno obiektywnej konieczności zmiany sposobu zarobkowania, kształcenia czy realizowania w sferze społecznej. Wartości przyznawane w oparciu o tą podstawę prawną brały przede wszystkim pod uwagę znaczne pogorszenie sytuacji życiowej członków rodziny zmarłego. Potrzeba kompensowania krzywdy doznanej wskutek śmierci osoby najbliższej przez odwoływanie się do treści art. 446 § 3 k.c. odpadła wraz z wejściem w życie z dniem 23.08.1996 r. art. 448 k.c. zgodnie z którym w razie naruszenia dobra osobistego sąd może przyznać temu, czyje dobro osobiste zostało naruszone, odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę lub na jego żądanie zasądzić odpowiednią sumę pieniężną na wskazany przez niego cel społeczny, niezależnie od innych środków potrzebnych do usunięcia skutków 1 naruszenia. Od tego momentu sądy powszechne przyjęły, iż art. 448 k.c. stanowi bezpośrednią podstawę prawną do dochodzenia roszczeń do kompensowania krzywdy, szkody moralnej, szkody niemajątkowej, doznanej wskutek śmierci osoby najbliższej wywołanej na skutek deliktu. Przyjęto również iż śmierć osoby najbliższej jest naruszeniem dobra osobistego w postaci zerwania więzi rodzinnej. Dodanie do art. 446 k.c. § 4 wywołało wątpliwości odnośnie relacji tego artykułu do art. 448 k.c. Rozbieżności te zniwelowała uchwała SN z dnia 22 października 2010 r. III CZP 76/10 (OSNC – ZD 2011, nr B poz. 42) wydana na kanwie sprawy którą prowadziła Kancelaria Radców Prawnych EUCO SA. Zgodnie z treścią tej uchwały najbliższemu członkowi rodziny zmarłego przysługuje na podstawie art. 448 k.c. w związku z art. 24 § 1 k.c. zadośćuczynienie za doznaną krzywdę, gdy śmierć nastąpiła na skutek deliktu, który miał miejsce przed dniem 3 sierpnia 2008 r., a więc przed wejściem w życie art. 446 § 4 k.c. Uchwała ta była negowana przez towarzystwa ubezpieczeniowe poprzez odmowy wypłaty na rzecz rodzin osób poszkodowanych w związku ze śmiercią najbliższego członka rodziny, dlatego też doszło do podjęcia kolejnej uchwały SN z dnia 13 lipca 2011r. III CZP 32/11 (OSNC2012, nr 1, poz 10), która jest tożsama ze stanowiskiem wyrażonym przez SN w uchwale z 22 października 2010 r. Dodatkowo postanowienia SN z dnia 13 grudnia 2013 r., z dnia 22 sierpnia 2013 r. oraz z dnia 27 czerwca 2014 r. sprecyzowały pewne elementy m.in. to, że osoba która występuje z takim roszczeniem jest osobą bezpośrednio poszkodowaną. Ostatnie postanowienie wydane przez skład siedmiu sędziów SN z dnia 27 czerwca 2014 r. wprawdzie odmawia podjęcia uchwały na zagadnienie prawne przedstawione przez Rzecznika Ubezpieczonych ale czyni to wyłącznie dlatego, że SN doszedł do przekonania że linia orzecznicza wypracowana przez sądy powszechne i Sąd Najwyższy jest na tyle jednolita, iż nie budzi rozbieżności, a więc nie ma powodów aby ponownie pochylać się nad tym zagadnieniem. W chwili obecnej nie może budzić już wątpliwości to, że istnieje odpowiedzialność ubezpieczycieli sprawcy wypadku komunikacyjnego za wypłatę zadośćuczynienia osobie najbliższej na podstawie umowy obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej ppm. Potwierdza to wprost w sposób jednoznaczny uchwała z dnia 7 listopada 2012, III CZP 67/12 oraz z dnia 20 grudnia 2012r. III CZP 93/12. Katalog dóbr osobistych określonych w art. 23 k.c. ma charakter otwarty. Zważywszy na to, iż dobrem osobistym w rozumieniu art. 23 k.c. jest kult pamięci osoby zmarłej uznać należy, że tym bardziej może nim być więź między osobami żyjącymi i jako taka podlega ochronie prawnej. Sądy powszechne co do zasady uznają za usprawiedliwione występowanie przez osoby poszkodowane najbliższych członków rodziny z roszczeniem o zapłatę zadośćuczynienia. Każda taka sprawa jest przez sąd badana 2 indywidualnie. Istnieją pewne przesłanki, które mają wpływ na wysokość zasądzanych kwot tytułem zadośćuczynienia na podstawie art. 448 k.c. w zw. art. 24 k.c. Sąd bierze pod uwagę przede wszystkim to, jaką rolę osoba zmarła pełniła w rodzinie, stopień w jakim pokrzywdzony będzie się umiał odnaleźć w nowej rzeczywistości i w jakim stopniu będzie posiadał zdolność jej zaakceptowania, a także jak wyglądał proces leczenia doznanej traumy, wiek pokrzywdzonego i osoby zmarłej, głębokość krzywdy, nagłość, niespodziewaność danego zdarzenia, niemożność uwolnienia się od stale powracających myśli, męczliwość i płaczliwość, lęk o przyszłość, upływ czasu i czy ten czas miał wpływ na możliwość powrotu do stanu psychicznego danej osoby roszczącej sprzed daty zdarzenia. Sądy orzekające oraz wszyscy uczestnicy rynku muszą sobie zadać pytanie jaka kwota tytułem zadośćuczynienia będzie kwotą odpowiednią i stanowić będzie należytą rekompensatę danej krzywdy, co czynić będzie zadość kryterium ustalania słusznego i należytego zadośćuczynienia. W orzecznictwie sądów przyjmuje się, że kwota ta powinna pomóc w dostosowaniu się roszczącego do zmienionej sytuacji. Kwota zadośćuczynienia powinna zmierzać do naprawienia szkody niemajątkowej czyli krzywdy w postaci doznanych przez poszkodowanego cierpień fizycznych i ujemnych przeżyć psychicznych istniejących w chwili orzekania, jak i tych które z pewnością lub dużym prawdopodobieństwem będą odczuwane w przyszłości. Powinna to być wartość, która podejmie próbę skompensowania przedwczesnej utraty członka rodziny, nieodwracalnej w skutkach. Wartość ta powinna być ekonomicznie odczuwalna przez osoby występujące z tym roszczeniem. Nie może być dowolna ani symboliczna. W ocenie Kancelarii EUCO SA, po analizie orzeczeń które zapadły przy jej współpracy, wartości które zostały zasądzone przez sąd z tytułu zadośćuczynienia rzędu 160 000 zł, są wartościami ekonomicznie odczuwalnymi i pełnią funkcję kompensacyjną. Kwoty te faktycznie pozwolą osobom występującym z roszczeniami odnaleźć się w nowej, zupełnie odmiennej rzeczywistości. Jest to wartość która faktycznie zmienia budżet domowy zgłaszających roszczenie i jest elementem dodatnim. Oczywiście na etapie likwidacji szkody w postępowaniu pozasądowym odnotowywane są wartości odmienne. W przeważającej ilości spraw dopiero na drodze postępowania sądowego można uzyskać kwoty pierwotnie określane przez Kancelarię na etapie postępowania likwidacyjnego. Bez wątpienia zadośćuczynienie z tytułu zdarzeń sprzed dnia 3 sierpnia 2008 r. stanowi wartość dodaną dla rodzin osób poszkodowanych, dając możliwość kompensacji szkody niematerialnej, która do tej pory tak naprawdę nie była wymierna. Możliwość jednoczesnego dochodzenia roszczeń w oparciu o treść art. 446 § 1, 2 i 3 k.c. czyli służących naprawieniu szkody stricte majątkowej, prowadzi 3 do pełniejszego zaspokojenia roszczeń danej osoby i do pełnej kompensaty szkody jako zasada kodeksu cywilnego. W drugim wystąpieniu pierwszej części konferencji Zdzisława Cwalińska-Weychert Wiceprezes Zarządu Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego opowiedziała o daleko idących trudnościach dowodowych w sprawach związanych z roszczeniami o zadośćuczynienie za krzywdę powstałą w dalekiej przeszłości. Niezależnie od przetoczonych wyroków i stanowisk SN u teoretyków pojawiają się wątpliwości związane z takim sposobem regulowania rzeczywistości prawnej działalności firm ubezpieczeniowych i rodzą określone konsekwencje prawne. Wątpliwości budzi sposób ustanawiania prawa poprzez uchwały SN, który przecież do tego umocowany nie jest, a także skutki ekonomiczne tych uchwał. Działanie prawa wstecz nakłada zobowiązania nie na ówcześnie ubezpieczonych tylko na obecnie ubezpieczonych, którzy stają się jedynymi płatnikami przeszłych zobowiązań, które tak naprawdę wydają się być nie limitowane. Powstają również wątpliwości związane z działalnością UFG co do tego, jaki jest okres składania roszczeń do Funduszu. UFG jest szczególną organizacją działającą na mocy ustawy i nie wchodzącą w prawa i obowiązki stron umowy ubezpieczenia a zatem, co do zasady, nie mogący odpowiadać za przestępstwo. Pewne intencje zarówno ustawodawcy, jak i orzekających w SN, w składzie trójkowym czy siedmioosobowym, były jak najbardziej słuszne - ochrona poszkodowanych. Niestety brak spójności regulacji a także nie zwrócenie uwagi na to, że każda taka decyzja rodzi określone skutki ekonomiczno-organizacyjne, jak również otwiera zupełnie nowe przestrzenie powodują, że zarówno zakłady ubezpieczeń jak i UFG a także sami poszkodowani często znajdują się w sytuacji w której pewnie znajdować się nie powinni. Przepisy które powinny im służyć czasami są źródłem dodatkowego bólu i cierpienia, które nie jest niczym tak naprawdę uzasadnione. Zanim doszło do zmian w zakresie art. 446 § 4 k.c. w sierpniu 2007 r. wprowadzono 20-letni okres przedawnienia roszczeń o naprawienie szkody wynikłej ze zbrodni lub występku i objęto nim roszczenia nieprzedawnione na chwilę wejścia w życie tego przepisu. Skutkiem tego otwarto możliwość zgłaszania roszczeń do 2017 r. i później, poczynając od zdarzeń zaistniałych od sierpnia 1997r. Oznacza to że w 2007 r. zadecydowano, że zdarzenia do 1997 r. włącznie, będą się przedawniały w okresie 20 letnim. Nie było by w tym nic złego gdyby nie to, że wszystkie regulacje dotyczące zbrodni i występku oraz archiwizacji dokumentów w Polsce dotyczą okresów dziesięcioletnich. Wprowadzono więc przepis który mówi o przedawnieniu w okresie 20-letnim, bez jakiegokolwiek zabezpieczenia materialnych dokumentów i dowodów pozwalających analizować słuszność roszczeń zgłaszanych w związku z przestępstwem. W 4 sierpniu 2008 r. ustawodawca wprowadził regulację dotyczącą możliwości przyznania przez sąd pieniężnego zadośćuczynienia dla najbliższych członków rodziny zmarłego za doznaną krzywdę w przypadku zdarzeń zaistniałych po wejściu w życie tego przepisu. Środowisko ubezpieczeniowe wówczas dyskutowało nad tym czy przepis dotyczy zdarzeń które zaszły, czy śmierci które nastąpiły po wejściu w życie przepisu. W 2010 - 2012 Sąd Najwyższy w uchwałach dał możliwość przyznania najbliższemu członkowi rodziny zmarłego zadośćuczynienia za krzywdę na podstawie art. 448 w zw. z art. 24 § 1 k.c. także wtedy, gdy śmierć nastąpiła przed dniem 3 sierpnia 2008 r. wskutek uszkodzenia ciała lub wywołania rozstroju zdrowia. W październiku 2013 r. SN uchwałą dopuścił możliwość stwierdzenia przez sąd cywilny popełnienia przestępstwa przez nieznanego sprawcę, skutkującą 20-letnim okresem przedawnienia dla roszczeń wobec UFG z tytułu szkód z udziałem NN, wynikłych ze zbrodni i występku. Po raz pierwszy uznano, że możliwe jest uznanie przestępstwa bez spełnienia jego cech podmiotowych i przedmiotowych. Oznacza to, że do dnia 29 października 2013 r., w przypadku Funduszu mówiliśmy o trzyletnim okresie przedawnienia od momentu od którego poszkodowany dowiedział się o szkodzie i o osobie zobowiązanej do jego naprawienia oraz 10-letnim okresie przedawnienia od daty zdarzenia i 20-letnim okresie przedawnienia w stosunku do sprawców znanych, nieubezpieczonych, którzy popełnili przestępstwo i szkoda była następstwem tego przestępstwa. Od dnia 29 października 2013 r. 20 - letni okres przedawnienia dotyczy również spraw, które nie mogły być wcześniej rozpatrywane, ponieważ generalnie nie było możliwości stwierdzenia przestępstwa nieznanego sprawcy. Wywołuje to skutki na dzisiaj. W zakresie zadośćuczynienia z art. 446 § 4 k.c. ustawodawca jasno wskazał, że poszkodowanemu w wyniku śmierci członka najbliższej rodziny przysługuje prawo do zadośćuczynienia po wykazaniu przynależności do kręgu najbliższej rodziny oraz poniesieniu krzywdy. Natomiast w zakresie zadośćuczynienia z art. 448 k.c. roszczącemu po śmierci poszkodowanego przysługuje prawo do zadośćuczynienia pod warunkiem przedstawienia przez niego dowodów na, co do zasady, zawinione działanie sprawcy, udowodnione istnienie dobra osobistego roszczącego, które zostało naruszone śmiercią poszkodowanego oraz poniesienie przez niego krzywdy. A zatem art. 446 k.c. i art. 448 k.c. nie są tożsame. Dodatkowo, uchwała z października 2013 r. zrównała poszkodowanych ze zdarzeniami z nieubezpieczonymi i z nieznanymi sprawcami. Wydawałoby się, że roszczenia te będą więc zbliżone i podobne, ale tak nie jest. W przypadku nieubezpieczonego sprawcy, nie ma żadnego problemu z dowodami umożliwiającymi weryfikację zgłaszanego roszczenia. Niestety, w przypadku nieznanego sprawcy takich dowodów brak. Najczęściej jest to fragmentarycznie wyrwane z kontekstu 5 postanowienie prokuratora o umorzeniu prowadzenia postępowania. W przypadku nieubezpieczonego sprawcy są świadkowie zdarzenia, natomiast w przypadku nieznanego uczestnika nie ma żadnych świadków, ofiara zginęła i często nie ma żadnych innych uczestników zdarzenia. Jedynym świadectwem jest ofiara śmiertelna na drodze. W przypadku nieubezpieczonych sprawców 90% poszkodowanych to kierujący lub pasażerowie innego pojazdu albo pasażerowie pojazdu sprawcy. W przypadku nieznanego uczestnika zdarzenia 90% poszkodowanych to piesi i rowerzyści, w ponad połowie przypadków w stanie nietrzeźwości. 30% wszystkich spraw zgłaszanych obecnie po raz pierwszy, jako roszczenia ze zdarzeń z lat 1997 – 2007, dotyczy skutków zdarzeń z nieubezpieczonymi sprawcami, 70% tych roszczeń to nieznani uczestnicy zdarzenia. Średnia liczba roszczących po śmierci w przypadku nieubezpieczonych sprawców to pięć osób zgłaszających roszczenie i trzy osoby które otrzymują roszczenie w wyniku decyzji Funduszu czy wyroku sądu. W przypadku nieznanych uczestników średnia liczba osób zgłaszających roszczenie po śmierci uczestnika zdarzenia to 10 osób w zgłoszeniu roszczenia i 3 osoby w decyzjach o wypłacie odszkodowania. W rekordowej sprawie Fundusz zanotował 29 roszczących do jednej ofiary śmiertelnej. Średnia kwota świadczenia, w przypadku nieubezpieczonego sprawcy, jest o połowę niższa od kwoty roszczeń w przypadku nieznanego sprawcy. Przy ustaleniu świadczenia z art. 448 k.c. po upływie znacznego czasu od zaistnienia zdarzenia pojawiają się różne problemy. Po pierwsze trudność w ustaleniu okoliczności zdarzenia, sprawstwa i przyczynienia po upływie lat i „utylizacji” akt z postępowania karnego. Sytuacja życiowa w ciągu kilkunastu lat, prawie dwudziestu, znakomicie zmienia sytuację człowieka bezpośrednio po śmierci osoby bliskiej. Przykładem może być sytuacja zgłoszonego roszczenia matki 21 – letniej dziewczyny która zginęła w 2001 r., gdzie roszczącym obok matki jest ojczym, który został mężem kobiety w trzy lata po śmierci swojej pasierbicy. Drugi przypadek roszczenia jednej z kancelarii z 2013 r. o zadośćuczynienia dla siostry po śmierci brata, która zdarzyła się na początku 2000 r., przy czym kancelaria posłużyła się pełnomocnictwem wystawionym w sprawie, toczącej się w 2006 r. Po analizie roszczenia okazało się, że w sprawie zgłoszonej w 2013 r., roszcząca zmarła w 2011r. a zatem zgłosiła roszczenie w 2 lata po swojej śmierci. Wydaje się że ustalenie, który moment jest właściwy do oceny krzywdy ze względu na upływ czasu i uwzględnienie różnic w stanie i sytuacji życiowej roszczących po kilkunastu latach od daty zdarzenia, jest niezwykle istotne. Odrębną sprawą jest brak „narzędzi” pozwalających obiektywnie ustalić istnienie, zakres i rozmiar krzywdy polegającej na „zerwaniu więzi” czy naruszeniu „prawa do życia w rodzinie” na przestrzeni kilkunastu lat, które upłynęły od śmierci zmarłego. Przykładem jest 6 roszczenie kobiety która po dwóch latach w związku została wdową w wyniku wypadku komunikacyjnego. Działo się to przed kilkunastu laty. Po jakimś czasie wyszła ponownie za mąż, jest dzisiaj szczęśliwą żoną i matką trójki dzieci z drugiego małżeństwa, natomiast zgłasza roszczenie z art. 448 k.c. po śmierci swojego pierwszego męża. Nie ma jednoznaczności co do określenia różnicy między zerwaniem więzi i naruszeniem prawa do życia w rodzinie a kwestią naturalności żałoby i cierpienia po śmierci osoby bliskiej. Nie ma absolutnej jasności co do tego, co powinno być podstawą do ustalania wysokości świadczenia. Czy bazą kwoty świadczeń powinny być dochody czy świadczenia z okresu powstania szkody np. lata 90-te ubiegłego wieku, czy kwoty świadczenia i odszkodowania wypłacane dzisiaj. Jeżeli mówimy o zasadach słuszności społecznej to nasuwa się pytanie czy w przypadkach w których ubezpieczyciele wypłacali odszkodowania o charakterze zadośćuczynienia za ból i krzywdę w ramach stosownego odszkodowania wypłacanego na podstawie art. 446§ 3 k.c., możemy spodziewać się roszczeń o wyrównanie niewystarczająco wypłaconych ówcześnie świadczeń i odszkodowań. Jak traktować roszczenia z art. 448 k.c. w kontekście wcześniej zaspokojonych roszczeń z art. 446 § 3 k.c. tam, gdzie w wyroku sądowym wyraźnie wskazano że jest to również kompensata za nadmiarowe cierpienie które było przedmiotem analizy i rozstrzygnięć sądu. UFG mierzy się z wieloma trudnościami przy weryfikacji roszczeń wynikłych ze zdarzeń z udziałem NN z art. 448 k.c. Jest to utylizacja dokumentacji postępowania karnego po 10 latach i w konsekwencji obecny brak dokumentów uniemożliwiający ustalenie istotnych okoliczności zdarzenia, wydanie opinii przez biegłych oraz analizę zachowania uczestników zdarzenia w kontekście ich sprawstwa i przyczynienia. Przykładem jest sprawa w której został znaleziony człowiek leżący w rowie przy drodze. Jedynymi dokumentami są dokumenty z sekcji zwłok które wskazują, że rzeczywiście znaleziony na drodze miał urazy głowy i urazy klatki piersiowej, niestety bez urazów kończyn. Należy sobie zadać pytanie czy jest możliwe zaistnienie zdarzenia komunikacyjnego bez naruszenia kończyn, tylko poprzez uderzenie w głowę i usytuowanie w rowie. Nie jest możliwe wydanie opinii biegłych którzy nie mogą tak naprawdę rozstrzygnąć co się wydarzyło, nie mając żadnych dowodów materialnych, żadnych zdjęć, dokumentacji potwierdzeń, natomiast bywa, że sądy brak możliwości postawienia jednoznacznej opinii przez biegłych rozstrzygają tak, jakby to był dowód na to że zdarzenie zaistniało. Zatem wszystkie osoby znalezione przy drodze, niezależnie od tego w jakich okolicznościach tam się znalazły, dla których nie ma świadków i jedyne pewne jest to że zginęły, są w tej chwili, po prawie 20 latach traktowane jako ofiary wypadków komunikacyjnych. Bardzo spektakularnym roszczeniem jest roszczenie pięcioosobowej rodziny opiekującej się 80-letnią 7 babcią cierpiącą na Alzheimera. Wszyscy byli odpowiedzialni za sprawowanie nad nią opieki jednak w niewyjaśniony sposób kobieta znalazła się w środku nocy około kilometra od domu na nie oświetlonej drodze szybkiego ruchu. Opiekunowie, którzy nie są w stanie wyjaśnić okoliczności w jakich kobieta znalazła się na drodze, zgłaszają roszczenie po 100 000 zł z tytułu cierpienia w związku z jej śmiercią. Fundusz często nie może ustalić rzeczywistych przyczyn umorzeń ówczesnych postępowań prokuratorskich, ponieważ prokuratura bardzo często zamiennie stosowała, jako uzasadnienie, brak znamion czynu zabronionego lub nie wykrycie sprawcy przestępstwa. Natomiast samo niewykrycie sprawcy przestępstwa nie jest jednoznaczne ze stwierdzeniem popełnienia przestępstwa przez nieznanego sprawcę. Oddalenie się nieznanego sprawcy z miejsca zdarzenia i nieudzielenie pomocy jest oczywiście naganne a nawet karalne, ale nie wiąże się z ruchem pojazdu, a zatem nie jest objęte odpowiedzialnością z OC ppm, a więc i UFG. Dodatkową trudnością są szczątkowe informacje o stanie poszkodowanego i jego działaniach wskazujących na co najmniej jego przyczynienie, jeśli nie wręcz spowodowanie wypadku. Najczęściej jest to pijany średnio 2,5 ‰, rekordzista miał 8,5 ‰, pieszy lub rowerzysta, w pozycji leżącej lub siedzącej na drodze albo poruszający się niewłaściwą stroną drogi, najczęściej nocą w nieoświetlonym terenie. UFG nie ma żadnych uprawnień do prowadzenia działań śledczych, choćby poprzez przesłuchiwanie świadków których zeznania mogłyby stanowić obecnie jedyną podstawę do ustalenia okoliczności i przebiegu zdarzeń sprzed kilkunastu lat. Uchwała z dnia 29 października 2013r., choć w opinii wielu autorytetów kontrowersyjna, przesądziła o konieczności stosowania w roszczeniach z wypadków komunikacyjnych wynikających z przestępstwa, również popełnionego przez NN, 20-letniego okresu przedawnienia. Ta sama uchwała przesądziła o kompetencji sądów cywilnych do rozstrzygnięcia czy doszło do popełnienia przestępstwa przez nieustalonego kierującego. W powyższej uchwale SN stwierdził, że ustalenie przestępstwa popełnionego przez NN dla potrzeb deliktowych powinno być dokonane przez sąd cywilny i to z uwzględnieniem znamiona winy. I tylko sąd cywilny może stwierdzić, iż czyn niedozwolony niezidentyfikowanego sprawcy wypadku komunikacyjnego stanowi przestępstwo, po uprzednim ustaleniu na podstawie przedstawionych dowodów i przy zastosowaniu kryteriów obiektywnych, że sprawcy temu można przypisać winę. Sąd orzekający kwalifikując czyn jako przestępstwo powinien dokonać rekonstrukcji strony przedmiotowej i podmiotowej sprawcy na podstawie dowodów przedstawionych przez stronę powodową. Ciężar wykazania okoliczności faktycznych oraz przedstawienia dowodów pozwalających na zrekonstruowanie przez sąd orzekający strony przedmiotowej i podmiotowej czynu sprawcy wypadku komunikacyjnego, którego 8 tożsamości nie ustalono i umożliwiających zakwalifikowanie tego czynu jako przestępstwa, spoczywa na pokrzywdzonym. W świetle obowiązujących przepisów, w tym również uchwały, UFG nie posiada uprawnienia do samodzielnego stwierdzenia iż doszło do popełnienia przestępstwa przez nieustalonego kierującego. Uprawnienia w tym zakresie posiadają jedynie konstytucyjne organy wymiaru sprawiedliwości, czyli sądy. SN w żaden sposób nie określił ewentualnego obowiązku UFG w zakresie uznania za przestępstwo danego czynu osoby, której tożsamości nie ustalono. Interpretacja tej uchwały prowadząca w jakikolwiek sposób do zobligowania Funduszu do dokonywania samodzielnej oceny danego czynu jako przestępstwo, pozostawałaby w niezgodzie z regulacjami konstytucyjnymi a zatem niedozwolona. Fundusz Gwarancyjny będzie wypłacał odszkodowania w zakresie przestępstw przypisywanych nieustalonemu kierowcy w zdarzeniach z lat 1997 – 2007 tylko w wyniku rozstrzygnięć sądowych. Kończąc pierwszą część konferencji Prof. dr hab. Marcin Orlicki z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu przedstawił argumenty które przemawiają za niedopuszczalnością zadośćuczynienia sprzed sierpnia 2008r. Po raz pierwszy tak się zdarza, że wskazuję na rzeczy które nie do końca są prokonsumenckie, stwierdził prelegent. W wyniku prac Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego, którego Przewodniczącym w latach 2006-2008 był Profesor Zbigniew Radwański, w dniu 3 sierpnia 2008 r. wszedł w życie art. 446 § 4 k.c. Przepis ten mówi o tym, że w razie śmierci osoby bliskiej, najbliższym członkom rodziny Sąd może przyznać odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę. W wielu długich dyskusjach prof. Z. Radwański mówił o tym, że niedopuszczalna czy wręcz skandaliczna jest sytuacja w której takiego roszczenia nie ma. Z perspektywy czasu wydaje się że prof. Z. Radwański niewłaściwie oceniał tą sytuację. W chwili wejścia w życie tego przepisu wiele osób cieszyło się, że doszła nowa bardzo ważna instytucja, która zmieniła polskie prawo odszkodowawcze. Art. 446 § 4 k.c. miał uchylić wątpliwości, które występowały przy interpretacji art. 446 § 3 k.c. mówiącego o stosownym odszkodowaniu, ponieważ przez długie lata w doktrynie prawa cywilnego trwał spór o to czy stosowne odszkodowanie obejmuje wyłącznie elementy majątkowe czy też można uwzględniać w nim również elementy niemajątkowe. Różne sądy w różnym stopniu te elementy niemajątkowe uwzględniały. Oficjalne stanowisko SN wskazywało, że wtedy można uwzględniać elementy niemajątkowe, jeżeli miały one wpływ na pogorszenie sytuacji majątkowej. Dokonała się więc niezbędna zmiana dzięki czemu ludzie, którzy cierpią po stracie bliskich będą mieli szansę na to, aby to cierpienie zostało w pewien sposób skompensowane poprzez świadczenie 9 pieniężne. Podkreślano wówczas wartość przepisu jaką była jego elastyczność. Dążono do tego aby zapisać to jakoś w tabelach. Wskazywano również, że cierpienia nie można skwantyfikować, że każdy przypadek trzeba badać indywidualnie a sędziowie powinni być na tyle czuli i na tyle przenikliwi aby wyeliminować nadużycia i zasądzać wyłącznie takie kwoty, które naprawdę się należą. Nowelizacja art. 446 k.c. była traktowana przez środowisko jako oczekiwana i słuszna, ponieważ do tego czasu w doktrynie prawa cywilnego praktycznie nie zdarzały się głosy w których twierdzono, że art. 448 k.c. może być używany jako przepis dający szansę na uzyskanie zadośćuczynienia za śmierć osoby bliskiej. Powszechnie przyjmowana linia orzecznicza i powszechnie przyjmowane poglądy doktryny prawa cywilnego nie akceptowały dochodzenia roszczeń na podstawie art. 448 k.c. Więź rodzinna nie była uznawana za dobro osobiste. Podejmowane były jedynie próby uwzględnienia tej kwestii przy wypłacaniu roszczeń z tytułu stosownego odszkodowania na podstawie art. 446 § 3. Tworzenie nowego prawa ma na celu stworzenie nowej, lepszej niż istniejąca wcześniej, sytuacji prawnej. Rządowe uzasadnienie projektu ustawy który wprowadził w kodeksie cywilnym art. 446 § 4 k.c., pisane w Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego powołuje się na stanowiska RPO, który postulował aby dokonano zmiany dającej prawo dochodzenia roszczeń osobom, które zostały pozbawione członka rodziny ponieważ widział problem braku podstawy prawnej dla tego rodzaju roszczeń. W wystąpieniu z dnia 17 października 2006 roku skierowanym do ministra sprawiedliwości, RPO zawarł sugestię aby w celu zwiększenia ochrony ofiar wypadków komunikacyjnych w kodeksie cywilnym zamieszczony został zapis o zadośćuczynieniu pieniężnym za krzywdę z powodu śmierci osoby najbliższej. Zaproponowano zmianę art. 446 § 3 k.c., który przewiduje przyznanie stosownego odszkodowania najbliższym członkom rodziny zmarłego gdy na skutek jego śmierci nastąpiło znacznie pogorszenie ich sytuacji życiowej. Podnoszono przy tym, że skoro istnieje możliwość zadośćuczynienia w przypadku naruszenia dóbr osobistych wskazanych w art. 23 k.c. na podstawie art. 448 k.c., to tym bardziej taka możliwość powinna istnieć w przypadku śmierci osoby bliskiej, co w sposób istotny narusza sferę psychicznych odczuć jednostki. W roku 2005 pojawiło się pierwsze powszechnie znane orzeczenie Sądu Apelacyjnego w Gdańsku z dnia 23 sierpnia 2005r. w którym dokonano identyfikacji dobra osobistego polegającego na utrzymaniu więzi pomiędzy najbliższymi członkami rodziny. Sąd Apelacyjny w Gdańsku wywodził, że szczególna więź rodziców z dzieckiem, przysługująca zarówno dziecku, jak i rodzicom w prawidłowo funkcjonującej rodzinie, zasługuje na status dobra osobistego, podlegającego ochronie przewidzianej w art. 24 § 1 k.c. Sąd Najwyższy uznał, że art. 448 zasługuje na nową interpretację. 10 Nastąpiła ona dopiero po 3 sierpnia 2008r., czyli dopiero po wejściu w życie ustawy wprowadzającej art. 446 § 4 k.c. W znanym powszechnie wyroku z 14 stycznia 2010 r. Sąd Najwyższy pisze, że wprowadzenie artykułu 446 § 4 nie powinno być rozumiane w ten sposób, że w dotychczasowym stanie prawnym art. 448 k.c. nie mógł stanowić przyznania zadośćuczynienia za śmierć osoby bliskiej. Prowadziłoby to do radykalnego zróżnicowania sytuacji osób które doznały krzywdy o podobnym charakterze nawet w krótkich odstępach czasu, co jest trudne do zaakceptowania. Należy się zatem zastanowić co mają myśleć osoby, które straciły bliskich przed wejściem w życie art. 448 k.c. na początku lat 90-tych. Dlaczego one nie maja prawa dochodzić swoich roszczeń. SN w uchwale z dnia 22 października 2010r. powiedział, że katalog dóbr osobistych ma charakter otwarty. Ochroną przewidzianą w art. 23 i 24 k.c. objęte są wszelkie dobra osobiste rozumiane jako pewne wartości niematerialne związane z istnieniem i funkcjonowaniem podmiotów prawa cywilnego, które w życiu społecznym są uznawane za doniosłe i zasługujące z tego względu na ochronę. Ta słuszna teza powinna być trochę jednak inaczej używana. Oczywistym jest, że ponieważ życie społeczne się rozwija to kodeks cywilny powinien być interpretowany zgodnie z duchem czasu. Mija czas i inaczej postrzegamy rzeczywistość. Społeczność, a więc i dobra osobiste mogą podlegać pewnym zmianom. Nie ma przeszkód aby SN na nowo interpretował art. 23 i 24, chodzi jednak o to aby nie robił tego z mocą wsteczną. Sąd Apelacyjny w Poznaniu w wyroku z dnia 15 kwietnia 2010 r. stwierdził, że gdyby stosowanie przepisów dotyczących ochrony dóbr osobistych należało rozszerzyć obejmując nimi bliskich osoby zmarłej wskutek czynu niedozwolonego, ustawodawca nie dokonywałby nowelizacji art. 446 k.c. przez dodanie § 4 uprawniającego osoby bliskie zmarłego do żądania zadośćuczynienia za wyrządzoną krzywdę. Tymczasem takie rozszerzenie zakresu stosowania art. 446 nastąpiło. Niestety jest to głos odosobniony. Obecnie sądy idą drogą wyznaczoną przez Sąd Najwyższy, który stworzył całkowicie nową normę prawną z przepisów, które obowiązywały wcześniej – art. 24 i 448 k.c. Skutkiem takiego zabiegu jest rzeczywiste rozciągnięcie perspektywy czasowej stosowania art. 446 § 4 k.c. na okres przed jego wejściem w życie. W tym przypadku mamy do czynienia ze swoistym działaniem prawa wstecz. Jest to problem w szczególności dla zakładów ubezpieczeń. Ubezpieczyciel który kalkulował składkę w latach 1998 czy 1999 dotyczącą OC ppm kierował się wszystkimi dostępnymi danymi związanymi z ryzykiem. Jedną z najbardziej istotnych danych dotyczących tego ubezpieczenia jest zakres odpowiedzialności wynikający z przepisów i ich interpretacji. W 1998 r. zakład ubezpieczeń nie miał możliwości przewidzieć, że zakresem odpowiedzialności należy objąć również zadośćuczynienia za śmierć osoby bliskiej, więc skalkulować tego nie mógł. Powstaje 11 pytanie dlaczego ubezpieczyciel z prawidłowo skalkulowanej składki ma zapłacić świadczenia daleko wyższe niż te, które wtedy można było przewidzieć. Wydaje się, że trzeba oddać sprawiedliwość ubezpieczycielom, ponieważ nie mogli tego zrobić, bo nie mieli takich możliwości. W pełni akceptując istnienie w kodeksie cywilnym art. 446 § 4 k.c, który daje możliwość uzyskania zadośćuczynienia przez bliskich osób poszkodowanych, trudno jest pogodzić z tym, że przed dniem 3 sierpnia 2008 r. te zdarzenia również muszą być tą regulacją de facto objęte. Po zakończeniu I panelu konferencji rozpoczęto krótką dyskusję: Mec. Aleksander Daszewski BRU: Im dłużej słucham różnych głosów na temat zadośćuczynienia z art. 448 k.c. tym bardziej żałuję że SN szerzej nie wypowiedział się w odpowiedzi na zapytanie Rzecznika Ubezpieczonych. We wniosku były poruszone także inne kwestie. SN mógłby tak naprawdę w sposób szeroki i głębszy wyjaśnić jaki powinien być sposób myślenia i patrzenia na art. 448 k.c. w kontekście naruszenia dobra osobistego, jakim jest ta szczególna więź rodzinna. Na pewno by i kancelariom odszkodowawczym i prawnikom i zakładom ubezpieczeń rozjaśnił wiele rzeczy. Mec. Aleksander Raczyński UM Poznań – Chciałbym uzupełniająco zwrócić uwagę na szereg dodatkowych zagadnień, które wiążą się z problemem styku art. 446 § 4 k.c. z art. 448 k.c. Przepisy te mają tak naprawdę inny katalog adresatów. Inne osoby będą uprawnione. Katalogi te w pewnym zakresie się zazębiają, nie zawsze te same osoby będą uprawnione do występowania z roszczeniami o zadośćuczynienie z art. 446 § 4 k.c. oraz z art. 448 k.c. Już choćby ten problem powoduje dalej idące konsekwencje. Mianowicie co zrobić w przypadku kolizji roszczeń, które przysługują innym lub tym samym osobom? Co zrobić w przypadku gdy te roszczenia będą podlegać kumulacji ? Czy mamy prawo wystąpić o zadośćuczynienie najpierw z art. 446 § 4 k.c. a potem z art. 448 k.c.? Gdzie tutaj jest granica? Przychylając się do tego o czym mówił mec. Aleksander Daszewski, żałuję rzeczywiście, abstrahując jaki pogląd w tej sprawie wyznajemy, że SN faktycznie nie pochylił się nad tym zagadnieniem, chociażby po to, żeby te wszystkie wątpliwości pojawiające się na styku art. 446 § 4 k.c. i art. 448 k.c., wyjaśnić. Mariusz Wichtowski PBUK– Mec. A. Raczyński odniósł się do kwestii zbiegu art. 446 § 4 k.c. i 448 k.c. Ja chciałem się odnieść do zbiegu 446 § 3 i 4 k.c. W przeszłości sądy korzystały z art. 446 § 3 k.c. i bardzo wyraźnie w wyrokach odnosiły się do tego, że przyznane 12 świadczenie zawiera w sobie nie tylko szkody materialne, nie tylko to uzasadnione odszkodowanie, ale także zawiera w sobie tą część niematerialną. W wielu wyrokach jest wyraźne uzasadnienie, stwierdzające że ponieważ nie ma innych możliwości, korzysta się z art. 446 § 3 k.c., ażeby zrekompensować straty niematerialne. W związku z tym powstaje bardzo ważna wątpliwość, czy ci którzy otrzymali już świadczenie z art. 446 § 3 k.c. i sąd odniósł się również do tych świadczeń niematerialnych, mogą jeszcze raz dochodzić świadczeń z następnego paragrafu, ewentualnie z art. 448 k.c. Zarówno prof. Z. Radwański jak i prof. Z. Ziembiński i prof. A. Wąsiewicz prezentowali bardzo wyraźną linię prokonsumencką, ale stosując bardzo przejrzyste metody interpretacji prawa i oddzielając zapisy przepisów od interpretacji norm, które z nich wynikają. Zawsze byli bardzo prokonsumenccy i myślę, że trudno by się im było pogodzić z sytuacją, jaka w tej chwili istnieje. Bardzo mi przykro Pani Prezes, ale podała Pani cały katalog możliwości dochodzenia roszczeń i argumentacji jak uzyskać pieniądze bez wielkiego wysiłku. Bartłomiej Krupa, Polska Izba Doradców i Pośredników Odszkodowawczych – Chciałbym się odnieść do tezy o działaniu prawa wstecz. O ile mowa o swoistym działaniu to rzeczywiście tę swoistość przyjmuję do wiadomości. Natomiast jeżeli chodzi o działanie prawa wstecz - co do istoty, norma prawna obowiązywała w takiej treści od roku 1996. Przyjmując że norma prawna jest wywodzona z przepisu, to przepis art. 448 k.c. nawiązujący też do części ogólnej, odnosi się do otwartego katalogu dóbr osobistych. A więc interpretacji jest nieskończona ilość w istocie i tutaj winowajcą tego zamieszania być może jest Pani mec. Smereczańska-Smulczyk, że tak późno skłoniła SN do tego. Bo gdyby wystąpić o taką uchwałę pod koniec grudnia 1998 r. albo w 1999 r., to problem nieprzewidywalności by nie istniał. Aczkolwiek wydaje mi się, że nieprzewidywalność jest w pewnym stopniu istotą ubezpieczeń. Już teraz można powiedzieć, że jeżeli chodzi o krąg dóbr z art. 448 k.c., istnieją takie orzeczenia które odnoszą się nie tylko do utraty członka rodziny, ale do utraty dotychczasowej relacji z tym członkiem rodziny. Jeżeli mówimy o osobie żyjącej w stanie wegetatywnym, to już są takie orzeczenia które wskazują na możliwość dochodzenia roszczeń z tytułu naruszenia dóbr osobistych dla tych pośrednio poszkodowanych. Sugerowałbym zatem już teraz uwzględnienie tego w składce, abyśmy za 10 lat na podobnej konferencji nie musieli zmagać się z podobnym problemem. Co do sformułowania z referatu Pani Prezes Cwalińskiej-Weychert - że niezbędna jest wina - pozwolę sobie na polemikę. A mianowicie redakcja art. 448 k.c. sprzed 1996 r. rzeczywiście mówiła, że jest to świadczenie w przypadku umyślnego naruszenia dóbr osobistych, tym samym z natury rzeczy zawinionego. Obecna 13 redakcja tego artykułu już tego nie przewiduje, aczkolwiek to dawne orzecznictwo jeszcze gdzieś funkcjonuje w obiegu. Wydaje się, że ono już jest w odniesieniu do aspektów zdezaktualizowane. Jeżeli chodzi o te podstawy umorzenia, bo to się ściśle wiąże z winą, wydaje się że prokurator nie rzuca kością, przynajmniej nie powinien, wybierając podstawy z art. 17 kpk - czy to będzie umorzenie ze względu na brak znamion, czy ze względu na niewykrycie sprawcy. Jeżeli przyjął jedną z tych podstaw, znakiem tego, w mojej ocenie, powinien był przyjąć, że było jakieś przestępstwo i był jakiś sprawca, którego jednak nie udało się ustalić a nie sam poszkodowany wyrządził sobie szkodę. I ostatnia uwaga odnośnie tego czy jedynie sąd jest kompetentny do tego, żeby odnosić się do terminu przedawnienia. Literalnie wykładając nie tylko orzecznictwo SN, ale i treści artykułów kodeksu cywilnego można powiedzieć, że jedynie sąd jest władny do tego aby przyznać zadośćuczynienie, a jednak zarówno zakłady ubezpieczeń i UFG przyznają zadośćuczynienia w drodze uznania roszczeń bądź w drodze ugody, więc wydaje się że to pozwala polemizować z tą tezą. Prezes Cwalińska – Weychert UFG – Jeżeli mówimy o winie, to mówiłam o tym w kontekście 20-letniego okresu przedawnienia z tytułu popełnienia przestępstwa. To nie jest kwestia art. 448 k.c. ale tego szczegółowego usytuowania w którym mówimy o roszczeniach od roku 2007 wstecz. Jeżeli chodzi o uznawanie prawa do roszczenia a uznawanie przestępstwa - to nie jest to samo, w związku z tym Fundusz nie może uznać czynu danego za przestępstwo lub nie przestępstwo, bo to nie jest w sferze uznania Sądu Karnego i w drodze uchwały Sądu Najwyższego, rozstrzygnięcia w tym zakresie podejmowane są przez Sąd Cywilny. Chociażby z tego względu, gdybyśmy przyjęli że Fundusz Gwarancyjny ma prawo rozstrzygać że było lub nie było przestępstwa, to byłoby jednoinstancyjnym organem. Zwracam uwagę że w takim przypadku, ja mogłabym w takim razie stwierdzić, jeżeli dostanę takie uprawnienia, że przestępstwa nie było i nie ma od tego, w przeciwieństwie do drogi sądowej, odwołania. Chociażby z tego powodu Fundusz nie może uznawać. Przestępstwo nie jest uznawane, przestępstwo musi być stwierdzone przez sąd. Samo sprawstwo nie oznacza popełnienia przestępstwa. Można być sprawcą a nie być przestępcą. Nie wykrycie sprawcy w dalszym ciągu nie oznacza przestępstwa. Nie idźmy w tak daleko idące uproszczenia chociażby z tego względu, że kontaktując się z poszkodowanymi i budząc ich wspomnienia i naruszając szczególne rany, które się wiążą z utratą osoby bliskiej, budzi się nadzieję która często jest niestety niezasadna i bezpodstawna. Rzetelność wymagałaby powiedzenia przynajmniej, że to nie jest takie oczywiście i proste. Z całą pewnością UFG, w roli rozstrzygającego sądu występować nie może. 14 Mec. Jolanta Budzowska Kancelaria BFP - ja się zajmuję głównie sprawami związanymi z błędami medycznymi. Nawiązując do wypowiedzi Pana B. Krupy na temat rozszerzania katalogu dóbr osobistych, mogę potwierdzić że w orzecznictwie rzeczywiście nie budzi już wątpliwości fakt, że np. roszczenia związane ze stanem dziecka poszkodowanego okołoporodowo przysługują też rodzicom i innym członkom rodziny. Właśnie na podstawie art. 448 k.c. gdzie za naruszone dobra osobiste uważane jest prawo do cieszenia się niezakłóconym życiem rodzinnym. Mówimy o kumulacji z 446 § 3 i 4, i art. 448 k.c., ale zwracam uwagę jeszcze na dodatkowe potencjalne ryzyko superkumulacji. Poszkodowany w wypadku lub na skutek czynu zawinionego uzyskuje zadośćuczynienie a następnie pojawia się odległy skutek tego czynu w postaci jego śmierci, często po latach. Jeżeli da się to połączyć związkiem przyczynowym znów wracamy do roszczeń osób bliskich czy też innych uprawnionych członków rodziny. Mec. Aleksander Daszewski BRU – Za chwile może się okazać, że cierpienie osoby bliskiej będzie stanowiło naruszenie dóbr osobistych. I takim samym deliktem jest błąd medyczny, jak wypadek drogowy. Tego typu roszczenia, również zakłady ubezpieczeń, będą musiały zaspokajać. Jacek Kliszcz PWS Konstanta SA - W imieniu środowiska brokerów chciałbym wnieść kilka uwag. Podziwiam prof. M. Orlickiego i szkołę poznańską. U nas nie rozdzielało się normy i przepisów, u nas mówiło się że prawo nie działa wstecz. Żadne prawo, bez względu na to jakie będziemy tworzyć normy czy przepisy, wstecz działać nie może, ponieważ nie można ponosić odpowiedzialności za coś czego nie da się przewidzieć, na co nie ma wpływu, bo by to były gry losowe. W ten sam sposób można by argumentować podniesienie podatków wstecz, ze względu na trudną sytuację państwa. Bardzo często rozmawiamy o prawach konsumenckich. Czy nie należy zastanowić się nad tym, że mówiąc o konsumencie który jest pokrzywdzony doprowadzamy do sytuacji w której istnieje dwóch konsumentów i jeden wykonawca umowy. Czy ubezpieczony nie jest też konsumentem? Jest, bo się ubezpieczył, zawarł umowę z zakładem ubezpieczeń. Jeżeli dojdziemy do wniosku że konsumentem jest również poszkodowany, mamy do czynienia z dwoma konsumentami w jednej umowie ze sprzecznymi interesami konsumenckimi. W interesie ubezpieczonego konsumenta jest zapłacenie jak najmniej dlatego, że stawki pójdą w górę. My wprawdzie rozmawiamy o systemie państwowym, bo państwo chroniąc określoną grupę społeczną wprowadza 15 ubezpieczenia obowiązkowe, ale potem ceduje to na cywilno-prawny obrót gospodarczy w którym zawieramy umowę indywidualną z podmiotem komercyjnie prowadzącym działalność. Jakim prawem. Jeżeli państwo i sądy dochodzą do wniosku, że można stosować tego typu zasady jak rewaloryzacja wstecz, jak cofanie się z tego typu sytuacjami dotyczącymi nawiązek i zadośćuczynień to proszę bardzo, ale niech to płaci albo sprawca albo skarb państwa. Z jednej prostej przyczyny, pieniądze prywatnych przedsiębiorców zostały wpuszczone w obieg na zasadach określonych umową cywilnoprawną. Zawarliśmy umowę na warunkach które były znane, suma gwarancyjna określona. U nikogo nie budzi wątpliwości fakt, że jeżeli będziemy mieli do czynienia ze zdarzeniem ponad sumę gwarancyjną, to będzie płacił sprawca a nie ubezpieczyciel. To jest gwarancja zapłaty w miejsce sprawcy. Doprowadzono do takiej sytuacji prawnej w której sprawca szkody komunikacyjnej odczuwa najmniej skutki swojego działania. Rzuca numer polisy i mówi baw się z tym, to nie jest mój problem. Jakim prawem tak się dzieje. Doprowadzono do sytuacji w której uprawnienia konsumenckie ubezpieczonego są naruszane, bo ktoś zaczyna grzebać w jego umowie i możemy udawać że go to nie dotyczy. Dotyczy go, co więcej dotyczy go to, że ten ktoś chce, żebym ja dzisiaj, w ramach tej umowy którą teraz zawieram, zapłacił za coś co dotyczy okresów dawno minionych. Co więcej tamte sumy gwarancyjne i tamte warunki były narzucone przez ustawodawcę. To ustawodawca wprowadza rozporządzeniem i ustawą określone warunki ubezpieczeń obowiązkowych. Jeżeli one są nie racjonalne, to niech za to odpowiada, a nie ja, ubezpieczyciele i pozostali. Należy zwrócić uwagę na to, że skupiamy się wszyscy na pieniądzach pochodzących z wypadków komunikacyjnych. Rozstrój zdrowia, szkoda na osobie powstają w tysiącach różnych okoliczności. Mnie naprawdę bardziej by bolało gdyby prezes Wichtowski przyszedł do mojego domu, porwał dziecko i urwał głowę niż gdyby przez przypadek potrącił samochodem. Sposób nabywania uprawnień przez potrącenie pojazdem mechanicznym, nabywanie uprawnień konsumenckich jest jakąś aberacją. Dlaczego jeśli zostanę potrącony rowerem, to nie zostanę konsumentem a jeśli zostanę potrącony samochodem konsumentem się stanę. Pomieszanie pojęć, pomieszanie prawa państwowego z prawem cywilnym, pomieszanie całej masy kwestii na zasadzie ekonomicznego uzasadniania bardzo wątpliwych rozstrzygnięć prawnych. Mec. Aleksander Daszewski BRU: Sprawa ze statusem poszkodowanego też nie jest taka prosta. Trzeba popatrzeć w prawo unijne które za konsumenta uznaje bardzo szeroki krąg podmiotów. Żyjemy w rzeczywistości prawa unijnego, ponieważ jesteśmy członkiem wspólnoty europejskiej. Polska definicja konsumenta zawarta w kodeksie cywilnym nie 16 przystaje w tej chwili do regulacji unijnych. Całe szczęście SN niebawem będzie tą kwestię rozstrzygał i miejmy nadzieję, że wyjaśni czy rzeczywiście poszkodowany konsumentem jest, czy tego statusu nie posiada. Jacek Klisz PWS Konstanta S.A. - To jest następny przykład jak UE stara się zamydlić nasze rzeczywiste problemy. Co mówi UE i z czego wyprowadzamy pojęcie konsumenta. Że konsumentem w ramach dyrektywy może być ktoś, kto jest beneficjentem umowy. Ale jakim beneficjentem jest pokrzywdzony. Naprawdę trzeba się przenieść na wyższe szczeble abstrakcji aby przyjąć, że z normy o beneficjencie wyprowadzamy tezę w której pokrzywdzony jest beneficjentem. On nie jest beneficjentem, on dalej jest pokrzywdzonym. W związku z powyższym, to już jest drugi przypadek w ubezpieczeniach, kiedy błędne przyjmowanie normy dotyczącej dyrektywy o pośrednictwie ubezpieczeniowym spowodowały, że w miejsce przedmiotowego rozdzielenia czynności brokera i agenta wprowadzono podmiotowe. I też wszyscy mówili że UE to robi. Nie dajmy się oszołomić Unią bo UE mówi o beneficjencie. Zdzisława Cwalińska-Weychert UFG - Unia nie wprowadza żadnych rozwiązań wstecz. Dodatkowo możemy sobie wyobrazić, że w odniesieniu do stron umowy ubezpieczenia czyli m.in. do ubezpieczonego, jeżeli nakładamy nowe nie przewidziane wcześniej obowiązki na ich polisy, to w zasadzie zgodnie z regułą że wszystko jest dozwolone i możemy działać wstecz, do wszystkich ubezpieczonych na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat możemy wystąpić z roszczeniem o dopłacenie składki za każdy rok posiadania ubezpieczenia, po to, żeby oczywiście nie robić tego w stosunku tylko do sprawców którzy nie mogą przecież się ubezpieczać po szkodzie. A zatem wyobraźmy sobie regulację, zgodnie z którą zobowiążemy wszystkich ubezpieczonych do dopłaty składki za ostatnie 20 lat rok po roku, do wysokości roszczeń które pojawiają się dzisiaj. Ja się nie zgadzam z tym co powiedział Pan B. Krupa. Mianowicie „uważajcie ubezpieczyciele byśmy się za 10 lat nie spotkali”. Ubezpieczyciele nie mogą uważać, ani nie uważać, dlatego że to są normy które obowiązują. Jeżeli jakikolwiek ubezpieczyciel w 1999 r. przyjąłby do kalkulacji składki zobowiązanie z tytułu śmierci osoby bliskiej, zadośćuczynienie i konieczność wypłaty, to pierwszym który by mu zakazał tego robić byłby ówczesny nadzór ubezpieczeniowy. Ponieważ przypominam że w kalkulacji składki nie wolno przyjmować i brać składki za ryzyko którego nie chronimy oraz za ryzyko które na pewno wystąpi. W związku z tym, jeżeli którykolwiek z ubezpieczycieli wtedy by skalkulował tą składkę, podobnie jak dzisiaj, jeżeli którykolwiek ubezpieczyciel kalkulowałby 17 składkę za zdarzenie które nie jest objęte ochroną, tylko wydarzy się w przyszłości, to będzie po prostu łamał prawo. Będzie robił rzecz sprzeczną z kodeksem. Mec. Chruścicki - To wszystko co się dzieje od kilku lat z art. 448 k.c. to jest wyłącznie wina sądu. Ja zawsze byłem jestem i będę przeciwko sądom. Być może szkoła poznańska tak interpretuje obecnie art. 448 k.c., jak to stwierdził SN. Otóż szkoła warszawska art. 448 k.c. zawsze interpretowała tak, jak to należy interpretować, co zostało dopiero ostatnio potwierdzone przez SN. W skład katalogu dóbr osobistych wchodzi naruszone dobro osobiste w postaci utraty syna, ojca, matki czy kogokolwiek z osób najbliższych. W związku z tym jeżeli taka interpretacja powinna być od samego początku istnienia tej normy prawnej, to biorąc tą normę prawną za podstawę kalkulacji składki ubezpieczeniowej, w żaden sposób by nie wolno było kalkulować składki nie obejmującej właściwej interpretacji art. 448 k.c., która to norma zawiera w sobie ryzyko wypłacenia zadośćuczynienia za śmierć osoby najbliższej. Ponieważ jednak w nawiązaniu do tego co prof. M. Orlicki powiedział, że w początkowej fazie zażądania zadośćuczynień, jeżeli w ogóle ta problematyka wypływała przed sądy, tendencja była do tego, żeby na podstawie art. 448 k.c. nie zasądzać tych zadośćuczynień, ponieważ nie można „łez banknotami ocierać”. Ta teza stała się już nie aktualna po 1989 roku, bo nie tylko się zmienił ustrój ale powinna się zmienić też mentalność. Niestety w sądach mentalność nie uległa zmianie a w niektórych wydanych uchwałach jeszcze obecnie uchwalanych, do dzisiejszego dnia obowiązuje. Dla mnie nie są obowiązujące żadne uchwały SN poza jednym rodzajem uchwał SN a mianowicie uchwał wpisanych do księgi zasad prawa. Bo naruszenie jakiejkolwiek uchwały wpisanych do księgi zasad prawnych powoduje niemalże 99% konieczność uchylenia wyroku wydanego niezgodnie z taką ustawą. Tylko i wyłącznie koniunkturalizm sądów powoduje, że sądy niższych instancji kierują się bardzo często, a powiedziałbym przeważająco, uchwałami SN niższego stopnia, bo czują się w tym momencie zwolnione od myślenia w kierunku interpretacji prawa. W jaki sposób można wydać wyrok nawet w Sądzie Apelacyjnym który byłby sprzeczny z uchwałą z dnia takiego i takiego wydanym na podobnym stanie faktycznym przez Sąd Najwyższy - to jest prosta ścieżka do kasacji. Czy w związku z tym zmienia się wykładnia prawa a w tym przypadku art. 448 k.c. dlatego, że są raz takie a raz inne uchwały Sądu Najwyższego. Nie, nie zmienia się. Chyba że jakakolwiek uchwała w zakresie wykładni tego przepisu byłaby wpisana do księgi zasad prawnych. A nie jest. W związku z tym problem zadośćuczynień narastał będzie, bo zaczną dochodzić nie tylko, już bardzo często pojawiające się zadośćuczynienia na tle medycznym. Przecież można dochodzić zadośćuczynień na tle wypadków w budownictwie, 18 w ochronie środowiska. Wszędzie są te sfery pokryte ubezpieczeniami OC i to obowiązkowymi. Około czterdzieści kilka rodzajów obowiązkowego ubezpieczenia OC. Każde to ubezpieczenie pokrywa określone ryzyko. W ramach tego ryzyka może zawsze się trafić roszczenie o zadośćuczynienie. Więc może trzeba zacząć na rynku ubezpieczeniowym myśleć o innym rozwiązaniu regresu w stosunku do bezkarnych sprawców tych przypadków, z których potem płyną zadośćuczynienia. Może trzeba myśleć trochę więcej o reasekuracji ryzyka, bo na pewno nie będzie tendencji malejącej w stosunku do zadośćuczynień. Prof. dr hab. M.Orlicki UAM w Poznaniu: wydaje się że ta teza iż w Warszawie zawsze w ten sposób interpretowano art. 448 k.c., jest chyba dosyć kontrowersyjna. Żaden warszawski naukowiec przed rokiem 2008 ani jednej linijki tekstu nie napisał w ten sposób interpretującego ten artykuł. Tezą całej polskiej nauki prawa cywilnego jest to, że przed rokiem 2008 art. 448 k.c. tak interpretowany być nie mógł. Jeśli chodzi o kwestie kumulacji tych roszczeń, wydaje mi się, że po roku 2008 art. 446 § 4 k.c. powinien być traktowany jako lex specialis w stosunku do art. 448 k.c. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby ktoś żądał dwa razy, w istocie za to samo. Chyba że byłby to inny krąg podmiotowy, ale w takiej sytuacji byłyby to różne osoby. W kwestii uwzględniania art. 446 § 3 k.c., wydaje się, że jeżeli ubezpieczyciel umie wykazać że zapadł wyrok w którym były uwzględniane tego typu roszczenia, to może spowodować pewne ich ograniczenie, w tym zakresie w którym były one wcześniej uwzględnione. Przy dobrej dokumentacji ze strony zakładu ubezpieczeń pewnie jest to jakaś droga do tego, aby ograniczyć zakres wypłacanych świadczeń. Mec. Aleksander Daszewski BRU- w ubezpieczeniach jest ostatnimi czasy tak, że tezy doktrynalne są zasadniczo kwestionowane przez orzecznictwo SN. Nie mówię tutaj o zadośćuczynieniu z art. 448 k.c. ale doktryna sobie a orzecznictwo zupełnie w drugą stronę. Szczególnie SN. Orzecznictwo jednak ma prymat nad doktryną. Rozpoczynając część drugą konferencji mec. Aleksander Daszewski stwierdził, że temat zadośćuczynień sprzed sierpnia 2008 został rozstrzygnięty. Można się zgadzać lub nie z tym rozstrzygnięciem, natomiast linia orzecznicza, szczególnie SN, jest bardzo wyraźna i jednolita. Trzeba pamiętać tylko o kwestiach dowodowych na które bardzo mocno zwrócił uwagę SN we wszystkich swoich orzeczeniach. Tematem istotniejszym i przyszłym jest temat przewidywalności i tabelaryzacji pewnej standaryzacji wysokości jednorazowych świadczeń, 19 głównie zadośćuczynień, ale też innych o charakterze jednorazowym, jak stosowne odszkodowanie. Jako pierwszy z perspektywy praktyki dochodzenia roszczeń odszkodowawczych głos zabrał Bartłomiej Krupa z VOTUM S.A., Prezes Polskiej Izby Pośredników i Doradców Odszkodowawczych. Poglądy reprezentowane na dzisiejszej konferencji są reprezentatywne dla wszystkich uczestników rynku ubezpieczeniowego, w tym i kancelarii odszkodowawczych. O zadośćuczynieniu jako takim powiedziano już bardzo wiele. Wiele też się na ten temat pisało. Mec. Piotr Hyrlik w publikacji „Rola Prawnika”, który był częścią całego szerszego tematu jednego z wydań Miesięcznika Ubezpieczeniowego wskazał, pisząc o potrzebie regulacji kwotowych zadośćuczynień, na potrzebę standaryzacji. Rozwiązanie takie może być kontestowane przez kancelarie odszkodowawcze ponieważ pozornie może wydawać się, że będzie ograniczać ich zyski. Dla uzasadnienia tejże pozorności wskazano, że jeżeli kancelarie odszkodowawcze eskalują roszczenia to muszą się liczyć z tym, że koszty zastępstwa procesowego będą zniesione a nawet dojdą koszty zastępstwa procesowego strony przeciwnej. Na jednej z konferencji naukowych można było spotkać się nawet z takim poglądem, że niesie to zagrożenie podobne do przypadku spółki Amber Gold. Ale kancelarie odszkodowawcze póki co mają się całkiem nieźle. Kierunek tego wystąpienia wyznaczają słowa prezesa M. Wichtowskiego. W publikacji ze stycznia 2014 r. pt. „Życie, śmierć, pieniądze” autor pisze „Często ubezpieczyciele są traktowani jak bogate instytucje, kasa której jedynym zadaniem jest automatyczna regulacja zgłaszanych przez poszkodowanych roszczeń. Warto zatem postawić zasadnicze pytanie na które odpowiedź jest niezmienna i winna być godna zapamiętania: kto jest ostatecznym płatnikiem wypłacanych świadczeń ubezpieczeniowych?”. Autor dalej pisze „o ile trudno oczekiwać głębszych refleksji po stronie osób dochodzących wypłaty świadczeń ubezpieczeniowych, a tym bardziej ich pełnomocników, o tyle warto byłoby zachęcić środowisko sędziowskie do uświadomienia sobie, iż świadczenia ubezpieczeniowe -niezależnie od ich tytułu i ich wysokości - są wypłacane wyłącznie ze środków zgromadzonych przez ubezpieczycieli w postaci składek ubezpieczeniowych”. Jeżeli temat zadośćuczynień w stanie obecnym wydawałoby się, że jest bardzo głęboko wyjaśniony a w stanie przyszłym, szczególnie jeżeli chodzi o standaryzację, jest czymś nowym, to pojawia się pytanie dlaczego trzeba rozmawiać o czymś nowym. Czy są powody aby rozmawiać o standaryzacji, a jeżeli są, to jakie. Analizując otoczenie środowiska ubezpieczeniowego wydaje się, że pierwotnym powodem tych rozmów jest liczba wypadków, rannych i zabitych. Patrząc na wykres widzimy, że tendencja w tym zakresie 20 wydaje się być optymistyczna. Ilość wypadków, jak i ilość osób rannych i zabitych w tychże wypadkach, systematycznie się pomniejsza. Oczywiście zauważamy pewne wahnięcia, niemniej jednak tendencja jest zarysowana i pozostaje niezmienna. Ilość poważnych wypadków komunikacyjnych będzie malała, można więc wysnuć tezę że nie jest to główny powód rozmów o standaryzacji. Czy są w związku z tym jakieś inne powody? Wydaje się, że tak. Są to powody dotyczące samego rynku ubezpieczeniowego a więc szkodowość, koszty i składka. Przedstawione dane nikogo nie zaskakują. Szkodowość w sposób oczywisty rośnie, choć ilość wypadków maleje. Rośnie również wartość świadczeń oraz składka. Dane przedstawione w prezentacji wprawdzie straciły już na aktualności, bo są to dane z 2007 r., ale trzeba wskazać że poziom składki w Polsce jest najniższy w Europie i około 2 razy niższy niż średnia. Nic nie wskazuje na to aby to się w krótkim czasie zmieniło. Wydaje się więc, że to jest powodem rozmów o tym czy należy standaryzować zadośćuczynienia. W jakim kierunku w takim razie powinna zmierzać ewolucja kosztów odszkodowań po stronie ubezpieczycieli, w szczególności kosztów związanych ze szkodami osobowymi. Zgodnie z art. 363 §1 k.c. naprawienie szkody powinno wystąpić wg wyboru poszkodowanego, bądź przez przywrócenie stanu poprzedniego, bądź przez zapłatę odpowiedniej sumy pieniężnej. Jednakże gdyby przywrócenie stanu poprzedniego było niemożliwe albo gdyby pociągało za sobą nadmierne trudności lub koszty, roszczenie poszkodowanego ogranicza się do świadczenia w pieniądzu. Szkoda jest zdefiniowana w art. 361 § 2 k.c. zgodnie z którym naprawienie szkody obejmuje straty które poszkodowany poniósł oraz korzyści które mógłby osiągnąć gdyby mu szkody nie wyrządzono. Przedstawiając to w formie komiksowej mamy pewien stan majątku który wynosi 1. Kiedy dochodzi do szkody, która jest wartością „x”, stan majątku zmienia się (1-x). Kiedy dochodzi do wypłaty odszkodowania stan majątku ponownie ulega zmianie poprzez dodanie kwoty „x”, tym samym stan majątku wraca do punktu wyjścia (1-x+x). Funkcja odszkodowania zostaje spełniona. Krzywda nie została w żaden sposób zdefiniowana, natomiast zostały określone sytuacje w których ta krzywda może podlegać rekompensacie. Zgodnie z art. 417 (2) k.c. krzywda to jest taki stan w związku z którym poszkodowany może żądać zadośćuczynienia pieniężnego, jeżeli przez zgodne z prawem wykonywane władzy publicznej została wyrządzona szkoda na osobie. Jednocześnie jest to stan w którym sąd może przyznać poszkodowanemu odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego w razie uszkodzenia ciała lub wywołania rozstroju zdrowia, (art. 445 § 1 k.c. w zw. z art. 444 § 1). Sąd może również przyznać najbliższym członkom rodziny zmarłego odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego (art. 446 § 4 k.c.). A także zgodnie z art. 448 k.c. sąd może przyznać temu, czyje dobro osobiste zostało 21 naruszone, odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego, niezależnie od innych środków potrzebnych do usunięcia skutków naruszenia. Niemniej jednak jest powszechną praktyką, że zarówno ubezpieczyciel, jak i UFG może te świadczenia uznać bądź też ugodzić się nie czekając na rozstrzygnięcia sądowe. Ponownie nawiązując do wypowiedzi cytowanego już Prezesa M. Wichtowskiego wydaje się, bardzo istotnym odpowiedź na zadane pytanie „W jakim stopniu powinniśmy godzić się z sytuacjami oczywistego i wymiernego podniesienia statusu życiowego poszkodowanych lub bliskich po jego śmierci.” Takie pytanie jest bardzo często wygłaszane z jednoczesną sugestią odpowiedzi, że być może nie powinniśmy się godzić z tym, że poszkodowani czy też uprawnieni wzbogacają się w związku z uczestniczeniem w wypadku komunikacyjnym. Przedstawiając tą problematykę na diagramie - w odniesieniu nie do stanu majątkowego a do stanu emocjonalnego - istnieje pewien stan emocjonalny osoby która jeszcze nie jest poszkodowana bądź też jeszcze nie jest uprawniona. Jest on równy 1. Kiedy dochodzi do jednego ze zdarzeń, opisanych w hipotezie, z którym wiąże się krzywda, stan emocjonalny poszkodowanego się zmienia. Jest to wartość (1-y). Gdy następuje wypłata zadośćuczynienia, która nie jest wartością stanu emocjonalnego, jest tylko kwotą pieniężną, ale pozwala na nabycie pewnego komfortu poprzez zabezpieczenie swojej sytuacji majątkowej albo poprzez nabycie pewnych dóbr pozwalających podnieść stan emocjonalny, to powinien on ulec poprawie. W sytuacji idealnej, trudnej do osiągnięcia, stan emocjonalny powinien mieć szansę wrócić do poziomu pierwotnego. Wracając do pytania, czy powinniśmy się godzić z tym, że poszkodowani wzbogacają się na skutek przyznania im zadośćuczynienia, pojawia się drugie pytanie na co powinno być spożytkowane zadośćuczynienie. Odpowiedź na to pytanie jest bardzo indywidualna, uzależniona od tego co komu poprawi stan emocjonalny. Niemniej jednak wydaje się, że nie powinno być przeznaczone na leczenie ani na zrekompensowanie strat majątkowych, nie powinno być przeznaczone na rehabilitację czy przygotowanie do nowego zawodu, ponieważ temu celowi służą inne świadczenia. Analizując zadośćuczynienie w sferze stanu majątkowego i odnosząc to do sytuacji - stan emocjonalny a stan majątkowy - mamy pewien wyjściowy stan majątkowy który wynosi 1. Kiedy następuje krzywda, która nie zmienia stanu majątku, bardzo często razem z tą krzywdą występuje szkoda, której naprawienie regulowane jest w art. 444 k.c czy też w art. 446 § 1, 2,3 k.c. Nawet jeżeli mówimy o orzecznictwie z art. 446 § 3 k.c., gdzie wskazywano na rekompensowanie w istocie strat niemajątkowych, to całe orzecznictwo które się na tym opierało mówiło, że są to jednak straty o charakterze majątkowym, tyle że bardzo trudno wymierne. Jeżeli umiera dziecko, które jest na wychowaniu rodziców, nie można mówić o stratach majątkowych. Natomiast przyjęto 22 konstrukcję taką, że w przyszłości rodzice takiego dziecka mogli się spodziewać od niego pomocy, również finansowej. Rekompensacie podlegała nie wartość emocjonalna relacji a wartość majątkowa tejże pomocy, która oczywiście jest bardzo trudno wymierna. Stan majątku w chwili wyrządzenia krzywdy się nie zmienia, ale zmienia się w chwili wypłaty zadośćuczynienia. Odpowiadając na pytanie w jakim stopniu winniśmy się godzić z sytuacjami oczywistego i wymiernego statusu życiowego bliskich po śmierci poszkodowanego należy wskazać że istotą zadośćuczynienia jest to, aby stan majątkowy uległ poprawie w ten sposób by stan emocjonalny miał szansę zbliżyć się do stanu sprzed wystąpienia krzywdy. Oczywiście aspekty etyczne w tym wypadku zostawiamy na boku. Wracając do celów ekonomicznych interesariuszy zewnętrznych, przedstawicieli zakładów ubezpieczeń czy przedstawicieli środowiska odszkodowawczego, adwokatów, radców prawnych czy kancelarii odszkodowawczych. Należy wskazać, w bardzo wielkim uproszczeniu, że celem kancelarii odszkodowawczych jest uzyskanie najwyższego odszkodowania. Podnosi się że kancelarie tak właśnie się reklamują, że jest to agresywne i że jest to eskalowanie szkody. Natomiast celem zakładów ubezpieczeń, również w wielkim uproszczeniu, jest wypłata jak najniższych odszkodowań. Dyskusje pomiędzy środowiskiem odszkodowawczym a ubezpieczeniowym jest pełna takich właśnie niepotrzebnych uproszczeń, które utrudniają rzeczową rozmowę. O pewnych zjawiskach mówi się inaczej w zależności od tego kogo dotyczą. O doradcach odszkodowawczych mówi się, że nie posiadają wymaganych kwalifikacji aby formułować roszczenia. Przy czym ustawodawca nie określa jakie kwalifikacje należy mieć aby na drodze przedsądowej określać wysokość należnych roszczeń. Wydaje się, że w przypadku kancelarii odszkodowawczych celem ekonomicznym jest osiągnięcie najwyższego wyniku finansowego. Ten najwyższy wynik finansowy ściśle wiąże się z wysokością odszkodowań. Natomiast z natury rzeczy zasada pełnego odszkodowania jest do 100% a nie do 110%. Chodzi o to aby poprzez pewną politykę formułowania roszczeń umożliwiać kontynuowanie działalności osiągania wyniku finansowego. Robienie tego w sposób oderwany od rzeczywistości uniemożliwiałoby długofalowe prowadzenie działalności. Celem ekonomicznym zakładów ubezpieczeń jest przede wszystkim zapewnienie przewidywalności określenia, jakie koszty będą ponoszone w przyszłości, ponieważ trudno jest zabezpieczyć środki na wypłatę tych skutków. Ale nie da się ukryć i nie powinno to być przez nikogo przyjęte jako spłycanie roli zakładu ubezpieczeń jeżeli powie się, że w kategorii jego roli ekonomicznej celem jest również osiągnięcie jak najwyższego wyniku finansowego. Standaryzacja może być poukładana w bardzo różny sposób. Można standaryzować ocenę stanu zdrowia, można standaryzować wysokość wypłat. 23 Co by było gdybyśmy zamrozili kwoty wypłacane czy zasądzane przez sądy powszechne i wprowadzili taką standaryzację. Oczywiście jest to założenie bardzo abstrakcyjne. W ramach jednego kraju czy nawet w ramach jednego okręgu sądowego orzecznictwo jest bardzo różne. Zakładając bardzo abstrakcyjny model w którym byłoby możliwe ustalenie przeciętnej kwoty zasądzanej, skutkiem w przypadku zakładów ubezpieczeń byłby wzrost kosztów odszkodowań o kilkadziesiąt procent. Wywodzę tę tezę z tego, że według danych które posiadam, kwoty zasądzane przez sądy powszechne są zdecydowanie wyższe niż kwoty przeciętnie wypłacane przez zakłady ubezpieczeń. Stąd też ta duża ilość sporów sądowych. Tym samym po stronie kancelarii odszkodowawczych nastąpiłby wzrost przychodów o kilkadziesiąt procent poprzez uzyskanie wynagrodzenia z tych spraw, z których obecnie poszkodowani, z różnych względów, nie decydują się na proces sądowy i godzą się na kwoty niższe niż te, które zasądziłby sąd powszechny. Po co w takim razie korzystać z kancelarii odszkodowawczych. Jeżeli chodzi o dalsze aspekty ekonomiczne standaryzacji na poziomie kwot zasądzanych przez sądy powszechne to oczywiście pozytywnym aspektem, poza ekonomicznym, byłoby skrócenie czasu ubiegania się o zadośćuczynienie, co by obniżyło koszty ustawowych odsetek. Nasuwa się przy tym refleksja, że prawu dość rzadko udaje się nadążyć za rzeczywistością, co pokazuje przykład odsetek ustawowych które jeszcze do niedawna wynosiły 13%. Aktualnie wynoszą one 8%, ale patrząc na stopy procentowe wydaje się, że są one nadal stosunkowo wysokie. Po stronie kancelarii odszkodowawczych, które jak wiadomo biorą co najmniej 50% wypłaconego odszkodowania + VAT, nastąpiłoby z natury rzeczy obniżenie przychodów z tytułu wynagrodzeń od odsetek ustawowych. Jeżeli chodzi o koszty zastępstwa procesowego to oczywiście zarabiają na tym prawnicy reprezentujący obie strony. Tak więc po stronie zakładów ubezpieczeń byłby pozytywny akcent w postaci obniżenia kosztów zastępstwa procesowego, natomiast po stronie kancelarii odszkodowawczej byłby z kolei negatywny aspekt finansowy w postaci obniżenia kosztów zastępstwa procesowego strony przeciwnej. Jeżeli chodzi o to jakie byłyby hipotetyczne konsekwencje od bardzo abstrakcyjnie nakreślonego stanu rzeczy, to w przypadku zakładów ubezpieczeń, aby uzupełnić tę wysokość świadczeń do wszystkich spraw które w tej chwili w sądach się nie kończą, nastąpiłaby konieczność podniesienia składek o kilkadziesiąt procent dla utrzymania status quo w zakresie wyniku ekonomicznego. Jeżeli chodzi o kancelarie odszkodowawcze nastąpiłaby poprawa lub utrzymanie wyniku ekonomicznego, w zależności od popytu. Warto zdać sobie sprawę z tego że kancelarie odszkodowawcze funkcjonują również z dobrym wynikiem w państwach w których istnieje pewien poziom standaryzacji świadczeń. Dlatego że przesłankami do skorzystania z usług kancelarii odszkodowawczych 24 jest przez niektórych uznawany profesjonalizm kancelarii i doświadczenie w tym zakresie, z drugiej strony też wygoda i nieznajomość przedmiotu sporu przez poszkodowanych. Analizując cele ekonomiczne samego beneficjenta, przez którego rozumiem tutaj poszkodowanego oraz konsumenta, to w większości wypadków taka standaryzacja na poziomie kwot zasądzanych przez sądy powszechne przyniosłaby korzyść, natomiast w sytuacjach szczególnych przyniosłoby stratę. Sytuacją szczególną byłoby przyjęcie pewnych widełek kwotowych i nawet najdalej posunięty poziom kazuistyki nie jest w stanie uwzględnić niektórych wyjątkowych sytuacji do których powinno odnosić się zadośćuczynienie. W praktyce można spotkać się z sytuacją w której za dwa procent uszczerbku na zdrowiu płaci się ponad trzydzieści tysięcy złotych i nie można oceniać tego jako eskalacji. Przykładem jest sprawa dziewczynki która w wyniku zdarzenia utraciła zęby. Ilość zabiegów związanych ze zmianą implantów będzie tak duża, że ta uciążliwość będzie rozciągnięta na wiele lat. Kilkanaście tysięcy złotych za jeden procent uszczerbku na zdrowiu jest sytuacją która wymyka się pewnie ze standaryzacji, ale może odpowiadać poczuciu sprawiedliwości. Również w przypadku zdarzeń ze skutkiem śmiertelnym wydaje się, że standaryzacja mogłaby dotyczyć niektórych grup na przykładzie stopnia pokrewieństwa, aczkolwiek mamy do czynienia z sytuacjami które również nie są sytuacjami standardowymi, np. zasądzenia na rzecz teściów. Nie wydaje się żeby normalną sytuacją było, w każdym jednym przypadku, zasądzanie świadczeń na rzecz teściów, ale są takie sytuacje w których sądy zasądzają i to kwoty naprawdę na poziomie kilkudziesięciu tysięcy złotych. Natomiast wydaje się, że beneficjenta należy ujmować również dynamicznie tzn. z uwzględnieniem zmiany w czasie. W mojej ocenie w przypadku szkód dużych taka standaryzacja odbyłaby się ze stratą dla osób poszkodowanych. O ile wypłaty w szkodach stosunkowo błahych uszczuplają budżet zakładów ubezpieczeń, a jednocześnie mogą być oceniane bardzo różnie pod kątem tego czy wzbogacenie poszkodowanego jest ekwiwalentne do poziomu który powinien krzywdę naprawiać, to w przypadku szkód najpoważniejszych wydaje się że te kwoty powinny być zdecydowanie wyższe a obrazuje to pewna tendencja czasowa. Korzystając z modelu opracowanego w publikacji Marka Monkiewicza w którym próbowano naukowo skwantyfikować, jak by wyglądała sytuacja takiego samego przypadku w różnych orzecznictwach, w różnych ustawodawstwach państw UE widzimy że Polska ponownie nie znajduje się w czołówce a więc poziom kompensacji szkód osobowych wydaje się być niedostateczny. Badanie wykonano na przykładzie 30-letniego mężczyzna który doznaje niedowładu czterokończynowego. Jest również określona jego sytuacja zawodowa i rodzinna. Oczywiście każdy może formułować takie tezy i są one co najmniej trudno weryfikowalne 25 jeżeli nie, nie weryfikowalne. Niemniej jednak poziom kompensacji szkód osobowych w Polsce, patrząc również na całościowy poziom wypłat za szkody osobowe do szkód rzeczowych, w naszych realiach, jest jeszcze daleko za średnią europejską. Analiza została wykonana w roku 2008. W publikacji pod red. Ilony Kwiecień stwierdzono, że z bieżących orzeczeń sądowych wynika iż całkowite inwalidztwo i stuprocentowy uszczerbek na zdrowiu jest kompensowany kwotą przekraczającą 250 tyś zł. Gdyby te publikacje chcieć zaktualizować do roku 2015 pewnie należałoby uzupełnić o kwotę znacząco przekraczającą 250 tyś zł. Dlatego też stawiam tezę, że nie należy petryfikować wypłat ponieważ byłoby to ze szkodą dla poszkodowanych. W przypadku wypłat związanych ze śmiercią najbliższego członka rodziny standaryzacja jest tutaj utrudniona ze względu na to, że jak wskazał SN kryteria w takich wypadkach są bardzo zmienne. W mojej ocenie są również zmienne w czasie ze względu na zmianę stosunków społecznych. Przykładem nieco karykaturalnej standaryzacji jest sposób kompensaty błędów szpitalnych, gdzie wniosek o ustalenie zdarzenia medycznego a tym samym domaganie się świadczenia z tego tytułu mogą złożyć tylko spadkobiercy pacjenta, co wydaje się absurdem. Wysokość świadczenia również nie oddaje tego, jaki jest poziom kwot zasądzanych przez sądy powszechne, w szczególności w przypadku śmierci pacjenta. Liczba osób dochodząca roszczeń z tytułu śmierci jednego uprawnionego jest dowolna, jest to kwestia właściwego udokumentowania rzeczywiście istniejącej krzywdy. Natomiast zgadzam się z praktyką w której zasadne jest sformułowanie odmowy jeżeli krzywda nie jest należycie udowodniona. Mówiąc o standaryzacji związanej z obrażeniami ciała, gdybyśmy chcieli na podstawie wytycznych wynikających z ustawy o błędach szpitalnych czy z rozporządzenia o błędach szpitalnych, ustalić jakie powinno być zadośćuczynienie w związku z chociażby blizną na twarzy np. modelki, wyszłoby że mogłaby oczekiwać jedynie 5% z 25 tyś. zł, aczkolwiek do takiej kwoty zakład ubezpieczeń mógłby przedstawić propozycję ugody. Pytanie czy krzywda może być standaryzowana, odnosi się również do tych czynników, które nie są związane z samym poszkodowanym. Chociażby zachowanie się samej osoby sprawcy po zdarzeniu. Dla rozmiaru poczucia krzywdy nie jest bez znaczenia zachowanie się osoby odpowiedzialnej za szkodę wyrządzonej czynem niedozwolonym. Obojętne zachowanie się sprawcy może pogłębić u poszkodowanego poczucie krzywdy. Obawiam się, że tego się nie wpisze w żadną tabelę. W ocenie, czy należy zbliżać do siebie wypłaty w podobnych sprawach, z pomocą przychodzi SN. W wyroku SN z 2008 r. wskazano, że „wysokość świadczeń przyznanych w innych sprawach, choćby w podobnych stanach faktycznych, nie może stanowić dodatkowego kryterium miarkowania zadośćuczynienia”. W 2014 r. SN dodaje „ze względu na niemożność przeliczenia krzywdy na 26 pieniądze, konfrontacja danego przypadku z innymi może dać orientacyjną wskazówkę co do wysokości odpowiedniego zadośćuczynienia w podobnych wypadkach i pozwolić uniknąć znaczących dysproporcji”. Z obserwacji tendencji ilości przeprowadzanych komisji lekarskich, przygotowanej przez VOTUM SA., w których dochodzi do sytuacji że pełnomocnik przypomina poszkodowanemu o tym, że poszkodowany powinien się na nią stawić, że powinien mieć ze sobą dowód osobisty, powinien być trzeźwy, jeżeli takie przypomnienie w danej sytuacji wydaje się niezbędne itd., w roku 2013 z tego obowiązku przypomnienia poszkodowanemu o komisji lekarskiej, o każdej jednej którą organizował zakład ubezpieczeń wywiązywała się firma 1266 razy, natomiast w roku 2014 - 2836 razy. Abstrahując od tego czy petryfikować kwoty, na pewno należy precyzyjniej określać skutki zdrowotne które są wyjściową do określenia krzywdy i zadośćuczynienia. Najlepsza analiza, to analiza dokonana przez profesjonalistę. Wprawdzie nie jest w tym zakresie profesjonalistą doradca odszkodowawczy, ze względu na brak kwalifikacji, ale takim profesjonalistą nie jest również likwidator. Profesjonalistą w tym zakresie jest lekarz, tzw. bezpośrednie komisje lekarskie, który jest w stanie ocenić skutki zdrowotne. Kolejny krok to jawność danych. Od czasu publikacji raportu PROMOTOR wydanego dzięki trudowi obecnego profesora J. Monkiewicza w roku 2008 ukazała się jedyna, jak do tej pory, informacja o tym, jakie kwoty są zasądzane za szkody osobowe na przykładzie UFG. Średnia wartość szkody na osobie wynosiła 13 tyś zł, jeżeli działał pełnomocnik, a jeżeli nie działał to 6400 zł. Nie oznacza to że jeżeli działa pełnomocnik to świadczenie będzie dwa razy wyższe. Niemniej jednak jawność danych, o które wnosi również Rzecznik Ubezpieczonych, jest punktem wyjścia do tego, żeby mówić na jakim poziomie te kwoty mogą być wypłacane. Problemem jest uzależnienie orzecznictwa medycznego od strony sporu. Problemem jest również to, że kwoty bezsporne traktowane są bardzo symbolicznie. Standaryzacja na pewnym poziomie mogłaby te kwoty podnieść do tego, co wynika z już stwierdzonego stanu zdrowia. Problemem jest również kwestia przyczynienia. W kolejnym wystąpieniu II części konferencji dr Waldemar Truszkiewicz z HBT Polska sp. z o.o., który zajmuje się problemami orzecznictwa co najmniej od 15 lat współpracując z grupą kilku tysięcy lekarzy orzeczników przygotowujących ewentualnej kwoty do odszkodowania, przedstawił podstawy do wypłaty taki produkt i narzędzie które w profesjonalny i głęboki sposób pomocne jest w stricte medycznej ocenie powstałego uszczerbku. Przez wiele lat doświadczeń zbieranych m.in. w towarzystwie ubezpieczeniowym, zauważono bardzo wiele problemów i kłopotów jakie mają zarówno pełnomocnik z przygotowaniem wniosków, roszczeń o zadośćuczynienie czy wysokości tego 27 zadośćuczynienia ale również towarzystwo ubezpieczeniowe, które ma wypłacić odpowiednią kwotę tego zadośćuczynienia. Wiele lat doświadczeń skłoniło grupę lekarzy do przygotowania schematu systemu, który będzie oceniał następstwa zdrowotne. System ten dotyczy tylko medyczno-biologicznej oceny. Nie jest to panaceum, które powie jaką należy wypłacić ostatecznie wysokość odszkodowania. Są to podstawy do stwierdzenia, jaki jest poziom obrażeń ciała osoby poszkodowanej, choć zdajemy sobie sprawę że jest wiele elementów które przy miarkowaniu wysokości zadośćuczynienia są brane pod uwagę. Te elementy poza tym wkładem, który oceni dokładnie jaki jest główny poziom obrażeń ciała, powinny być dodatkowo wzięte pod uwagę. Whiplash w nomenklaturze polskiej jest to uraz zgięciowo odgięciowy. Niektórzy nazywają go uraz skrętny szyi, jeszcze inni nazywają to stłuczeniem kręgosłupa szyjnego. W Dzienniku Ubezpieczeniowym z dnia 18 grudnia 2014r. pojawiła się informacja, że Aviva na podstawie własnych danych ustaliła, że ok. 94% szkód osobowych w wypadkach komunikacyjnych w Wielkiej Brytanii stanowią przypadki typu whiplash. Dla porównania, jak pokazują statystyki, problem takiego urazu we Francji dotyczy tylko 3% szkód osobowych. Kto ma rację? Różnica wynika z innych zasad oceny następstw wypadków. W Anglii jest bardzo liberalne podejście orzecznictwa opartego głownie o skargi subiektywne. Natomiast we Francji wprowadzono bardzo ostre kryteria. Komisje lekarskie składają się z kilku ekspertów bardzo dokładnie analizujących stan faktyczny i obrażenia. Jeżeli chodzi o Polskę to ten sam Dziennik Ubezpieczeniowy instruuje, że nie ma oficjalnych danych mówiących o skali roszczeń z tytułu whiplash, co nie znaczy że problem nie istnieje. Gdyby jednak ubezpieczyciele, czy nadzór postanowili bardziej wnikliwie się tym zająć, to brytyjskie doświadczenia mogą być dla Polski nauką. Dnia 12 stycznia 2015r. ukazał się w Dzienniku Ubezpieczeniowym kolejny artykuł dotyczący urazów typu whiplash, gdzie Polska Izba Ubezpieczeń ostrożnie szacuje, że na rynku polskim urazy kręgosłupa szyjnego występujące samodzielnie lub wspólnie z innymi obrażeniami, to 40 - 60% roszczeń dotyczących szkód osobowych. Analizując roszczenia pasażerów z podanego w prezentacji przykładu z punktu widzenia fizyki, dynamiki, anatomopatologi itd. u osób biorących udział w zdarzeniu nie doszło do żadnych obrażeń związanych z tym zdarzeniem. Problem w tym, że bardzo łatwo można zdobyć dokumentację medyczną opartą wyłącznie o skargi subiektywne. W większości przypadków dotyczących urazów kręgosłupa szyjnego brak adekwatnego (normalnego) związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy zdarzeniem a zgłaszanymi problemami zdrowotnymi. Zgłoszenia są oparte często o nieweryfikowalne, subiektywne doznania osoby poszkodowanej. Roszczący przedstawia badanie lekarskie, które opiera się o ograniczenia wynikające z subiektywnych, a więc bardzo trudnych do 28 zweryfikowania, doznań osoby badanej. Większość obrażeń, nawet jeżeli dochodzi do obrażeń w okolicy kręgosłupa szyjnego, dotyczy tkanek miękkich, mięśni, więzadeł. Podobnie jest z urazem whiplash. Wygojenie struktur, które mogłyby ulec uszkodzeniu to maksymium 2-4 tygodnie, a niekiedy leczenie trwa 6 miesięcy i dłużej. Nowy standard oceny czyli System HBT Index daje możliwość oceny rozmiaru szkody. Po ocenie Systemem HBT Index, żadna z wcześniej zaprezentowanych w przykładzie szkód nie uzyskałaby wartości wyższej niż 3 pkt. System HBT Index zmienia podejście do szkody i problemu zdrowotnego. Ocenia następstwa szkody w oparciu o konkretne obrażenia ciała a nie wyłącznie o subiektywne odczucia i „kilogramy” dokumentów medycznych. Odchodzi on od uszczerbku i widełek w kierunku konkretnych wartości punktowych zależnych m.in. od ciężkości obrażeń, uciążliwości leczenia, a nie od ilości dostarczonych zaświadczeń i liczby zatrudnionych w sprawie lekarzy specjalistów. Jeżeli poszkodowany nie zgodzi się na badanie lekarskie System HBT Index ma możliwość oceny szkody w oparciu o dokumentację medyczną. Oczywiście dużym problemem są podmioty które udzielają pomocy poszkodowanym. Z punktu widzenia Systemu HBT Index najważniejsze są dokumenty zebrane w momencie udzielania pomocy, określające i potwierdzające konkretne obrażenia ciała. Niezbędna jest stała edukacja podmiotów udzielających pomocy osobom poszkodowanym w celu precyzyjnego określania i opisu wszystkich odniesionych w wypadku obrażeń ciała. Aby pokazać sposób analizy spośród 357 spraw sądowych wybrane zostały trzy, gdzie można powiedzieć, że jest to „druga strona medalu”. W pierwszej sprawie jest 42 letni kierowca, uderzenie w pojazd osobowy, którym kierował – przez inny pojazd z prędkością ok. 60 km/h. Poszkodowany kierowca został przewieziony karetką do SOR, hospitalizowany 7 dni, w zdjęciach czynnościowych kręgosłupa szyjnego stwierdzono cechy niestabilności, zaopatrzony w sztywny kołnierze Campa, leczenie i rehabilitacja trwało przez 6 miesięcy. Druga sprawa to 35 letni pasażer na przednim siedzeniu samochodu osobowego nie przypięty pasami po czołowym uderzeniu w przeszkodę – rana tłuczona głowy i ramienia powikłana uszkodzeniem nerwu pośrodkowego powodująca prawie całkowite ograniczenie funkcji całej kończyny górnej. Trzecia sprawa to 16-letnia dziewczynka pasażerka z tyłu samochodu osobowego, po poślizgu pojazdu i uderzeniu tyłem w przeszkodę doszło do złamania kręgosłupa piersiowego, uszkodzenia rdzenia kręgowego, początkowo z porażeniem kończyn dolnych, następnie poprawa ale pozostał niedowład, stłuczenie wątroby z krwiakiem, złamanie żeber. Ocena tych osób jest następująca. Jeżeli chodzi o kierowcę z whiplashem, to lekarz towarzystwa ustalił 0% uszczerbku, towarzystwo wypłaciło 1500 zł, w sądzie biegły ustalił 5% uszczerbku, sąd zasądził 10 000 zadośćuczynienia. Wg indeksu HBT 29 poszkodowany z whiplashem dostał 22 pkt z uwagi na to, że były obiektywne dowody na występowanie obrażeń ciała. Do analiz wg indeksu HBT przyjęto, że jeden punkt wart jest ok. 500 zł, w związku z tym wstępna wartość zadośćuczynienia dla tej osoby wyniosłaby 10 880 zł. Druga osoba z uszkodzoną kończyną górną uzyskała 17% uszczerbku od ubezpieczyciela, 25 tyś. zł zadośćuczynienia, w sądzie biegły ustalił 48% uszczerbku na zdrowiu. Wg indeksu HBT osoba ta uzyskała prawie 300 pkt, w związku z tym wysokość zadośćuczynienia po przeliczaniu wyniosłaby niecałe 150 tyś. zł. I 16-letnia dziewczynka - 60% uszczerbku z uwagi na to, że nie ma już porażenia, porusza się prawie samodzielnie, choć okres leczenia i rehabilitacji trwał 3 lata. Otrzymała 66 tyś. zł zadośćuczynienia, po wystąpieniu do sądu biegłemu wyszedł ponad 100% uszczerbek na zdrowiu, ale zastosował przepisy dla ZUS-u, które nie powinny być zastosowane w prawie cywilnym, że jeżeli uszczerbek przekracza 100% to należy obniżyć go do wysokości 100% - sąd zasądził 250 tyś. zł zadośćuczynienia. Wg indeksu HBT, który bierze pod uwagę wiele elementów, nie tylko obrażenia ciała, ale i czas leczenia, rodzaj i sposób leczenia, ilość operacji, długą rehabilitację, ta wartość wyszła prawie 600 pkt w związku z tym wartość zadośćuczynienia wyniosła prawie 300 tyś zł. Jak już wcześniej wspomniano ocena przy pomocy Systemu HBT może być dokonana w oparciu o dokumentację medyczną. Ocenę może przeprowadzić każdy, poszkodowany, pełnomocnik, ubezpieczyciel czy sędzia. Najważniejszym elementem Systemu HBT Index jest przede wszystkim powtarzalność. Można wielokrotnie wracać do tej samej sprawy, uzupełnić o dodatkowe elementy. System HBT Index na nowo ustali i przeliczy indeks. W trudnych przypadkach można skorzystać ze wsparcia przez ekspertów HBT. Planowane jest stworzenie swoistej „Akademię HBT”, gdzie oprócz danych oceniających następstwa wypadków byłyby prezentowane ciekawe spostrzeżenia a także ciekawe analizy, również średnie wartości kosztów leczenia, czasu leczenia, czasu rehabilitacji w zależności od rodzaju obrażeń i zasadności ponoszenia tych kosztów. Planowane jest wprowadzenie drugiego elementu Systemu HBT który na razie opiera się wyłącznie na dokumentacji medycznej, standardu badania lekarskiego. W oparciu o zgromadzone dane - System HBT koduje obrażenia wg międzynarodowej klasyfikacji niepełnosprawności i zdrowia ICF oraz przygotowuje odpowiednio wystandaryzowane, interaktywne schematy badania lekarskiego. Schemat uzależniony jest od obrażeń ciała. Im cięższe obrażenia ciała, tym schemat jest bardziej szczegółowy i obszerny. Po zbadaniu poszkodowanego i zapisaniu w Systemie HBT odchyleń od normy, informacje konwertowane są na odpowiednią wartość punktową. Lekarz nie dokonuje żadnej subiektywnej oceny spraw i odchyleń, a wprowadza do systemu jedynie obiektywne dane wynikające z badania podmiotowego i przedmiotowego. Przy pomocy 30 Systemu HBT Index zostało przeanalizowanych 375 spraw (z 10 apelacji) przeciwko Towarzystwom Ubezpieczeniowym o zadośćuczynienie, w związku ze szkodą na osobie, zakończonych prawomocnymi wyrokami sądowymi. Rodzaj spraw pozostał w gestii sądów które dobrowolnie przygotowały akta. Sądy Rejonowe przysłały 187 spraw a Sądy Okręgowe przysłały ich 170, w przeważającej części to komunikacja. Reprezentacja osób, w większości poszkodowanych, ze względu na płeć to troszkę więcej mężczyzn niż kobiet. W 94% spraw uznano powództwo poszkodowanego. Tylko w 9% spraw zostały zawarte ugody. Apelacja dotyczyła 29% spraw w Sądzie Rejonowym i tylko 9% częściej jest w Sądzie Okręgowym. W 70% spraw apelacja poszkodowanego została uznana. W przypadku Towarzystw Ubezpieczeniowych tylko w 16% apelacja została uznana. Czas trwania procesu i czas od wypadku do wniesienia pozwu to generalnie dwa lata w przypadku 60% spraw zgłaszanych do sądu. Czas trwania procesu w Sądzie Rejonowym i Sądzie Okręgowym generalnie wynosi ok. 1,5 roku. W przypadku Sądów Rejonowych zauważalna jest tendencja malejąca. Natomiast w Sądach Okręgowych widać, że tendencja idzie w drugą stronę. Być może jest to związane z tym że w Sądach Okręgowych rozpatrywane są bardziej skomplikowane sprawy. Apelacja trwała ok. pół roku. 30% analizowanych spraw to sprawy błahe w których większość roszczeń opiera się o skargi subiektywne, brak jest dowodów na jakiekolwiek obrażenia ciała a roszczenie formułowane jest jedynie o subiektywne odczucie bólu czy inne dolegliwości np. brak snu. 29% analizowanych spraw to sprawy średnie a 32 % to sprawy ciężkie. Ok. 9% spraw to sprawy krytyczne, które częściej wiążą się z uszkodzeniami ośrodkowego układu nerwowego i z uszkodzeniami kręgosłupa. Po dokładnej analizie statystycznej stwierdzono, że zadośćuczynienie wypłacone po wyroku sądowym jest 2,3 razy wyższe niż to, które wypłaciło towarzystwo. W Sądach Rejonowych różnica wynosi 1,9 a w Sądach Okręgowych różnica wynosi 2,34. Przeprowadzone analizy służyły standaryzacji przygotowywanego narzędzia. Został określony Index HBT a z analiz tego indeksu wyszła bardzo duża korelacja wypłacanych kwot zadośćuczynienia z wysokością indeksu HBT. Proponowane narzędzie jest bardzo plastyczne, daje bardzo szeroką gamę możliwości. Maksymalna wartość powstaje w momencie najcięższego obrażenia ciała. W analizowanych sprawach sądowych najcięższe obrażenie ciała wyniosło ponad 2500 pkt. Co nie oznacza, że w przyszłości nie znajdzie się kolejne, bardziej skomplikowane, cięższe, a wtedy tych punktów będzie więcej. Analiza dotycząca średniej kwoty wypłaconego zadośćuczynienia wraz roszczeniem jakie było składane przez pełnomocnika a także średniej kwoty zasądzonej przez sąd wraz z kwotą wypłaconą przez towarzystwo wykazała, że przy przyjęciu wg Indeksu HBT - 500 zł średniej wartości punktu, we wszystkich 357 sprawach wynosi 85 tyś. 31 zł. W przypadku Sądów Rejonowych średnia kwota zadośćuczynień wg Indexu HBT wynosi średnio 17 800 zł. W Sądach Okręgowych ta średnia wyszła nieco wyżej niż średnia dotycząca wyroku sądowego połączonego z wypłatą przez towarzystwo ubezpieczeniowe. Właściwa wysokość zadośćuczynienia jest zależna od dwóch czynników. Do miarkowania zadośćuczynienia niezbędne są czynniki natury biologiczno-medyczne oraz czynniki natury ekonomiczno-społeczno-prawne. Wszystkie te aspekty będą zamknięte w bazie tak, aby wszyscy mówili tym samym językiem. Wstępna analiza bazy Systemu HBT wykazała, że średnia wartość Indexu HBT to jest niecałe 60 pkt. Liczba obrażeń która przypada na jedno zdarzenie to 2,4 pkt. Najczęściej uszkadzane narządy np. kręgosłup – 33%, głowa kończyny górne i dolne, klatka piersiowa i pozostałe narządy niewiele ponad 20%. Minimalne i powierzchowne obrażenia ciała to połowa roszczeń. Średnia wartość obrażeń pieszego to 93 pkt HBT, u kierowców w ponad 40% to są obrażenia kręgosłupa szyjnego. Prace nad rozwojem Standardu HBT trwają. Kończą się prace informatyczne nad znowelizowaną wersją która była w fazie testów, uwzględniono szereg uwag osób i podmiotów testujących. Trwają prace nad zunifikowanym protokołem badania lekarskiego. Spółka HBT wystąpiła z oficjalnym wnioskiem do Towarzystw Naukowych - w celu uzyskania rekomendacji w sprawie zastosowania Systemu HBT w miejsce aktualnie stosowanej tabeli ZUS, przy ocenie następstw szkód osobowych. W dniu 15.01.2015r. odbędą się kolejne warsztaty dla kilkunastu lekarzy orzeczników, w tym biegłych sądowych, z zasad stosowania Systemu HBT Index. W końcu stycznia planowane jest podpisanie pierwszych umów z podmiotami, które uznały przydatność Systemu HBT w procesie oceny szkód osobowych. Podsumowując II część konferencji Jakub Jacewicz reprezentujący Polską Izbę Ubezpieczeń i PZU S.A. przedstawił możliwości standaryzacji oceny szkody osobowej. Jednym z celów grupy roboczej powstałej w połowie roku 2013, której prelegent jest przewodniczącym, jest analiza możliwości standaryzacji w obszarze szkód osobowych. Standardów może być wiele, na różnym poziomie, które mogą dotyczyć różnych aspektów działalności Ubezpieczycieli. Na początku prac Grupy Roboczej PIU omawialiśmy podobne dylematy i wątpliwości o których wspominano już na konferencji. Definiowaliśmy zagrożenia i patologie jakie trawią polski rynek ubezpieczeń, w szczególności obszar szkód osobowych. Między innymi, urazy skrętne kręgosłupa szyjnego, których ujawniona skala pozwala na stwierdzenie, że mamy aktualnie do czynienia ze zjawiskiem o charakterze masowym. Odsetek zgłaszanych urazów kręgosłupa szyjnego, roboczo nazywanych mianem ,,WHIPLASH”, w portfelach Ubezpieczycieli majątkowych, można oszacować ostrożnie na poziomie ok. 40% w skali całego rynku. Zdarzają się jednak Ubezpieczyciele, którzy w 32 swoich portfelach mogą mieć nawet 70% tego rodzaju roszczeń. Mowa cały czas o szkodach osobowych powstałych w wyniku kolizji i wypadków drogowych. Oprócz analizy zjawisk o charakterze mniej lub bardziej powszechnym, Grupa ds. Standaryzacji Szkód Osobowych pracuje nad koncepcją standaryzacji zasad miarkowania wysokości wypłacanych zadośćuczynień za krzywdę. Na samym początku naszej pracy zastanawialiśmy się nad możliwością spetryfikowania zasad miarkowania zadośćuczynień, lub choćby odnalezienia jakiegokolwiek punktu odniesienia, który pozwoliłby wystandaryzować wysokość tych świadczeń. Bardzo szybko doszliśmy jednak do wniosku, że aby zacząć mówić o standardach w wymiarowaniu zadośćuczynień, musimy najpierw znaleźć standard opisu i wymiarowania szkody na osobie i krzywdy. Jeżeli bowiem, dziś opisujemy sprawę mówiąc, że ubezpieczyciel zapłacił dziewczynce , która w skutek wypadku doznała 17% uszczerbku na zdrowiu, kwotę 25.000,00zł. tytułem zadośćuczynienia, natomiast sąd zasądził kwotę czterokrotnie wyższą, ale wziął pod uwagę trzy razy wyższy uszczerbek, to de facto mówimy o dwóch różnych sprawach. Ubezpieczyciel prowadząc postępowanie ocenił ten uszczerbek na zdrowiu na zupełnie innym poziomie niż zrobił to sąd. Chcąc w ogóle myśleć o standaryzacji w opisie szkód na osobie i wymiarowaniu zadośćuczynień za krzywdę, należy odejść od utartych schematów postępowania i stworzyć nowy standard podejścia do szkody osobowej. Standard, który będzie akceptowany nie tylko przez ubezpieczycieli, ale przez całe środowisko, w którym poszkodowany obraca się po wypadku, tj. biegłych sądowych, sądy, lekarzy, cały system zabezpieczenia społecznego i kancelarie odszkodowawcze. Analizując problemy dotyczące obszaru szkód osobowych zauważyliśmy kilka prawidłowości. Na przykład: od kilku lat, liczba wypadków które kończą się poważnymi obrażeniami ciała i zgonem ofiar maleje, podczas gdy ubezpieczyciele zauważają wzrost liczby roszczeń dotyczących szkód osobowych w swoich portfelach. Rośnie również ich wartość. Do tego dochodzi coraz szerszy zakres odpowiedzialności ubezpieczycieli, choćby na przykładzie art. 448 k.c. Z drugiej strony obserwujemy postęp jaki następuje w medycynie polegający na tym, że pojawiają się coraz to nowsze procedury diagnostyczne, medyczne, terapeutyczne, rehabilitacyjne, które pozwalają osobom do niedawna jeszcze skazanym na izolację społeczną i poważną niepełnosprawność, wrócić do życia. Aktualnie rola ubezpieczyciela polega na pieniężnym wyrównaniu szkody. Niezależnie od tego w jaki sposób ubezpieczyciele będą prowadzić postępowanie weryfikacyjne, ich głównym obowiązkiem zawsze będzie pieniężne wyrównanie krzywdy. Koncepcja którą rekomenduje PIU jest zupełnie nowym wyzwaniem, które w naszej opinii ubezpieczyciele powinni podjąć. Tym wyzwaniem jest walka o to aby przywrócić poszkodowanego do normalnego życia, robiąc wszystko aby mu w tym wydatnie 33 pomóc. Żeby pomóc, należy najpierw ocenić jakie straty poszkodowany poniósł w wyniku wypadku. Punktem wyjścia dla oceny stanu zdrowia jest diagnostyka - obrazowa, kliniczna, wieloaspektowa. To jest dziś olbrzymie wyzwanie dla ubezpieczycieli, aby rozpoczynać proces likwidacji szkód na osobie od diagnostyki. Grupa robocza zajmująca się szkodami osobowymi rekomenduje swoim członkom aby standardem w ocenie następstw szkód osobowych stała diagnostyka. Chcielibyśmy aby standardem stało się powszechne używanie rezonansów magnetycznych, wieloaspektowych badań tomografów fizykalnych. Rola komputerowych, ubezpieczyciela, audiogramów, mówiąc o czy projekcie standaryzacji i zmiany filozofii podejścia do szkody osobowej, sprowadza się również do zmiany sposobu likwidacji szkody osobowej. Z ,,zzabiurkowego” na aktywny. Firmy ubezpieczeniowe powinny prowadzić poszkodowanego za rękę przez system zdrowotny, odpowiadać na zgłaszane potrzeby w zakresie leczenia i rehabilitacji, kierować na badania i opłacać je, inwestować w diagnostykę, która często jest niedostępna ze środków publicznych, angażować się aktywnie w proces rehabilitacji i leczenia. Dzięki temu poszkodowany zyska szansę na wyjście z systemu publicznego, zyska dostęp do nowoczesnych metod diagnostycznych, co w efekcie oznacza szybsze i tańsze leczenie. Najistotniejsze jednak jest, że poszkodowany dostanie szansę aby nie wpaść w trwałe inwalidztwo. Aby to się stało, konieczna jest większa świadomość poszkodowanych i zgoda ubezpieczycieli, że taki standard należy przyjąć. Taka zgoda winna wypływać ze społecznego braku akceptacji dla ,,wyrzucania” osób niepełnosprawnych na margines społeczny, w związku z bierną postawą ich otoczenia wobec inwalidztwa. Pamiętajmy, że sama diagnostyka nie rozwiąże wszystkich problemów, ponieważ jest jedynie punktem wyjścia i możliwością zobaczenia obrazu szkody. Niezwykle istotnym krokiem na drodze ku standaryzacji jest również stworzenie uniwersalnego języka opisu szkody. Mówiąc o uniwersalności mam tutaj na myśli nie ubezpieczycieli względem siebie, nie ubezpieczycieli względem Rzecznika Ubezpieczonych, nie ubezpieczycieli względem kancelarii odszkodowawczych. Mówię o języku, który będzie wspólny dla wszystkich jednostek organizacyjnych, podmiotów i środowisk z którymi styka się poszkodowany na swojej drodze do odzyskania zdrowia, a więc: lekarzy w szpitalach, niemedyczny personel szpitalny, rehabilitantów, ubezpieczycieli, jednostki zabezpieczenia społecznego, sądy i biegłych. Po przeprowadzeniu szeregu analiz, PIU stwierdziła, że na tak zdefiniowane potrzeby odpowiada jedynie Międzynarodowa Klasyfikacja Funkcjonowania, Niepełnosprawności i Zdrowia tj. ICF - przyjęta rezolucją światowej organizacji zdrowia. ICF nie jest klasyfikacja ludzi lecz pewnych charakterystycznych cech dla określonych stanów faktycznych. Daje możliwość tworzenia wieloaspektowych i bardzo złożonych baz 34 statystycznych, umożliwiających porównywanie podobnych stanów faktycznych do siebie. Jest klasyfikacją niekomercyjną, popartą autorytetem światowej organizacji zdrowia WHO. To co jest najważniejsze, ICF ocenia człowieka w sposób holistyczny czyli pełny. Z perspektywy szkód osobowych najistotniejsze jest to, że ICF jest jedynym systemem który swoim zakresem obejmuje stany faktycznie do niedawna nieuchwytne jak np. tzw. syndrom palca skrzypka. ICF pokazuje człowieka na dwóch podstawowych płaszczyznach. Człowiek jako przypadek medyczny - oceniany przez pryzmat dysfunkcji, chorób, obrażeń ciała, ułomności. Człowiek jako jednostka społeczna – członek rodziny, pracownik, sportowiec, muzyk itd. Jedną ze składowych oceny stanu zdrowia, jest określenie lokalizacji i zakresu uszkodzenia struktur ciała a po drugie funkcji organizmu, utraconych lub zaburzonych w związku z konkretnym uszkodzeniem ciała. ICF pozwala na ocenę funkcji w dwóch perspektywach, tj. zdolności i wykonania, czyli teoretycznego potencjału który pozwala na wykorzystanie pozostałej sprawności danego narządu w relacji do faktycznego wykorzystania tego potencjału w środowisku naturalnym . Jeżeli mówimy o ocenie szkody na osobie jedynie przez pryzmat jej medycznych aspektów, tj. uszczerbku na zdrowiu, dolegliwości bólowych, uciążliwości leczenia itd. rozwiązań dostępnych na rynku polskim jest co najmniej kilka, np. tabele uszczerbkowe, kalkulatory którymi posiłkują się ubezpieczyciele, dostawcy usług z zakresu orzecznictwa, kancelarie odszkodowawcze. Każde z tych narzędzi jest swego rodzaju odpowiedzią na potrzebę zwiększenia przewidywalności szacowania wysokości zadośćuczynień, natomiast żadne z nich nie obejmuje swym zakresem niemedycznych aspektów szkody, które mają wpływ na wysokość zadośćuczynienia, tj. wpływ obrażeń ciała na sytuację życiową poszkodowanego jak w przypadku słynnego ,,palca skrzypka”. Natomiast ICF jako pierwszy i jedyny system przedstawia człowieka w szerszym kontekście niż tylko zdrowotny. Przedstawia człowieka jako jednostkę społeczną, pokazując jaki skutek w życiu prywatnym człowieka wywarła szkoda na osobie. Pojawia się zupełnie nowy standard, tj. weryfikacja sytuacji życiowej poszkodowanego np. poprzez wywiad środowiskowy i ocenę w jakim zakresie konsekwencje zdrowotne wpłynęły na zmianę jakości życia danego człowieka. Zaczynamy zwracać uwagę na to, że mamy do czynienia z ojcem, mężem, pracownikiem, sportowcem, muzykiem itd. ICF umożliwia również ocenę potencjału w czasie. Oznacza to, że możemy dziś oceniać postęp w powrocie do zdrowia i normalnego życia w oparciu o kilka perspektyw. Punktem wyjścia jest sytuacja przed wypadkiem, którą możemy nazwać pierwszą perspektywą. Oceniamy jak wyglądało życie człowieka przed wypadkiem, jaki był jego stan zdrowia. Druga perspektywa to dzień badania, zaś trzecia to prognoza. To wszystko sprawia, że jesteśmy wreszcie w stanie ocenić czas trwania 35 poszczególnych dysfunkcji, dolegliwości dla każdego konkretnego poszkodowanego, co w efekcie może nam pozwolić na indywidualizację oceny zakresu szkody i wysokości zadośćuczynienia. Jesteśmy w stanie ocenić w jaki sposób i poprzez jakie świadczenia możemy doprowadzić do maksymalnej poprawy stanu zdrowia. Możemy ocenić jak można poszkodowanemu pomóc, żeby poprawić komfort jego życia. Nie zawsze najlepszą formą pomocy jest zadośćuczynienie. Zadając konkretne pytanie: jakie są faktyczne straty i potrzeby poszkodowanego w związku ze szkodą na osobie, jesteśmy w stanie ocenić czy jedyną odpowiedzią jest kompensacja w formie zadośćuczynienia pieniężnego, czy może np. konkretne świadczenie celowe. Silne strony ICF to min. standard międzynarodowy, podparty autorytetem WHO i 1300 lekarzy, którzy brali udział w tworzeniu tej klasyfikacji, standard żyjący, który cały czas się rozwija. Cały czas dodawane są kwalifikatory, które w pewien sposób obejmują kolejne stany faktyczne. ICF daje precyzję oceny, bo odpowiada na pytanie co konkretnie się stało w życiu ocenianego, jakie funkcje jego organizm utracił a jakie zostały zachowane. Należy jednak pamiętać, że ocena szkody będzie kompleksowa i pełna jedynie wówczas jeżeli zostanie zainicjowana kompleksową diagnostyką i weryfikacją okoliczności będących przedmiotem oceny, np. poprzez wywiad środowiskowy. Tak zdefiniowany standard podejścia do oceny szkody na osobie, ma w naszej opinii szanse, aby spowodować większą przewidywalność w miarkowaniu zadośćuczynień, zarówno po stronie zakładów ubezpieczeń jak również sądów, co w efekcie może wpłynąć na spadek liczby nowych sporów sądowych. Słabą stroną jest to, że czujemy się pionierami jeżeli chodzi o ICF w Polsce. Chociaż w zasadzie są nimi rehabilitanci, kliniki rehabilitacyjne które wykorzystując nomenklaturę i logikę ICF oceniają skuteczność prowadzonych przez siebie zabiegów. Niestety nie mamy na kim się oprzeć jeżeli chodzi o Polskę, bo takich doświadczeń w Polsce nie ma. Widzimy jednak, że ICF to inwestycja która z całą pewnością zwraca się, mimo tego, że ocena inwestycji jest czasochłonna i trudna. Zagrożenia, które widzimy, to możliwa eskalacja roszczeń przy braku narzędzi do weryfikacji. ICF jest językiem otwartym. Obejmuje swoim zakresem mnóstwo stanów faktycznych i okoliczności które mogą być podstawą do eskalacji. Bez diagnostyki, bez wywiadu środowiskowego, bez weryfikacji podstawowych płaszczyzn, faktycznie niewłaściwie wykorzystane narzędzie może prowadzić do pewnych patologii. Zagrożeniem, ale i szansą jest rozbieżne intepretowanie pojęcia krzywdy będącej podstawą do ubiegania się o zadośćuczynienie. Konieczne stało się stworzenie definicji która będzie akceptowana zarówno przez ubezpieczycieli jak również sądy. Jednym z pomysłów jest wyodrębnienie takich elementów krzywdy które będą podlegały ocenie i wymiarowaniu, stanowiąc faktyczną, akceptowalną podstawę do miarkowania zadośćuczynienia. Jako 36 zagrożenie uznaliśmy brak akceptacji dla czynności weryfikacyjnych przez kancelarie odszkodowawcze. Cieszę się że Prezes B. Krupa reprezentujący stanowisko kancelarii odszkodowawczych zmniejszył te obawy. Podsumowując temat ICF i konieczność stworzenia nowego uniwersalnego języka opisu, chcę powiedzieć, że aby uzyskać zwiększenie przewidywalności rozstrzygnięć w kwestii zadośćuczynień ( mówię tutaj zarówno o ubezpieczycielach jak i o sądach ) nie są nam potrzebne paradoksalnie żadne kalkulatory, żadne skale zamieniające procent uszczerbku na punkty. Potrzebne jest zdefiniowanie pojęcia krzywdy i jej elementów, które będą podlegały ocenie w konkretny sposób, zarówno jeżeli chodzi o aspekt zdrowotnych następstw wypadku jak również ich wpływ na życie danego poszkodowanego. Polska Izba Ubezpieczeń zamierza wydać rekomendację, w której ICF mógłby stać się standardem opisu szkody na osobie, stworzy narzędzia do wykorzystania ICF – podręczniki, formularze, systemy wspierające, procedury, badania, itd. W ten sposób, chcemy do końca roku 2015 wypracować, przynajmniej w teorii, nowy model oceny szkód osobowych. Historia pracy nad ICF w PIU rozpoczęła się od researchu zagranicznych systemów oceny szkód na osobie, które potencjalnie mogłyby zostać wykorzystane jako nowy standard opisu i oceny szkody osobowej. Okazało się, że to ICF odpowiada naszym potrzebom w pełni. Przeprowadziliśmy pilotaż ICF na początku na 60 sprawach, które zostały uzupełnione do 150. Te wyniki cały czas są analizowane. Stworzyliśmy założenia do przebiegu badania. Opracowaliśmy wzór raportu końcowego badania i zaczęliśmy szkolić. Dotychczas z ICF przeszkolono grupę łącznie 150 osób. Te szkolenia były prowadzone na samym początku przez ICF Research Branch, czyli przez autorów tej kwalifikacji, potem Fundację Aktywnej Rehabilitacji. Izba planuje stworzyć Kodeks Dobrych Praktyk który na zasadach dobrowolności będzie mógł być stosowany przez ubezpieczycieli. Będziemy kontynuować pracę z pozostałymi interesariuszami tego projektu, aby mieć pewność że faktycznie klasyfikacja ICF będzie miała szansę stać się językiem uniwersalnym. Będziemy dalej promować czy uświadamiać konieczność zmian poprzez organizację seminariów, konferencji a także udział w nich. Będziemy współpracować z ubezpieczycielami i organizacjami zagranicznymi, które stosują ICF. W listopadzie zaczęliśmy modelować proces tworząc uniwersalną mapę procesów które powinny być wspólne dla większości ubezpieczycieli. W styczniu 2015 kończymy pracę nad standardem oceny szkody. W marcu planujemy dopracowanie narzędzi do wykorzystania ICF, jako standardu. W trzecim kwartale 2015 r. planujemy opracowanie Kodeksu Dobrych Praktyk. Mapa procesu – zdefiniowaliśmy poszczególne etapy procesu od zgłoszenia do zakończenia sprawy w drodze decyzji a nawet do momentu zakończenia sporu sądowego. Na każdym etapie zdefiniowaliśmy zakres 37 niezbędnych danych które pozyskujemy, lub które musimy sami wygenerować. Analizujemy między sobą kryteria brane pod uwagę przy ustalaniu przyczynienia, segmentacji szkody itd. Oczywiście jesteśmy świadomi tego, że niezmiernie istotna w proponowanej przez nas zmianie filozofii podejścia do szkody osobowej, jest ścisła współpraca z osobami które reprezentują poszkodowanych, przede wszystkim z Rzecznikiem Ubezpieczonych i kancelariami odszkodowawczymi. Po zakończeniu drugiego panelu rozpoczęto krotką dyskusję na temat standaryzacji: Prezes M. Wichtowski PBUK - Mając trochę doświadczenia w tej branży zawsze prezentowałem pogląd, że standaryzacja jest niezbędna. Co prawda Pan B. Krupa przedstawiał różnego rodzaju wątpliwości, nad którymi trzeba się zastanowić, różne możliwości tabelowania, wyliczania są też możliwe. Natomiast wydaje się że clue leży w tym, że na człowieka nie można patrzeć przez pryzmat samego procentu. Utrwalone orzecznictwo sądu różnych instancji wyraźnie mówi, że procent utraty zdrowia jest tylko jednym i nie najważniejszym elementem, który trzeba brać pod uwagę przy ustaleniu krzywdy i wymiaru tej krzywdy w pieniądzu. Z tego też powodu uważam, że dobrze byłoby abyśmy wypracowali sobie model, w którym możemy ocenić jaka nastąpiła utrata zdrowia i jakie są perspektywy na przyszłość a jednocześnie uwzględnili wszystkie inne aspekty. Pamiętajmy o tym że pewne aspekty, jak koszty leczenia i diagnostyka, nie są elementem krzywdy. To jest element który i tak musi być pokryty przez ubezpieczyciela, z innego tytułu. Krzywda ma charakter niematerialny, powinna odpowiadać całości temu holistycznemu braniu pod uwagę człowieka, jakim on był przed, jaki on jest teraz i jaki może być później. Bo fakt, że on ma dzisiaj 30% utraty zdrowia a po 3-letniej rehabilitacji będzie mieć 20% uszczerbku nie zmienia poziomu jego krzywdy w sensie niematerialnym. Bo cierpienie jakie było związane z wypadkiem, już powstało. Możemy tylko zminimalizować wymierne efekty finansowe, niezdolności bądź zdolności kogoś do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Odnośnie prezentacji dotyczącej wyceny chciałbym powiedzieć - to jest refleksja a nie zarzut – nigdy nie wierz w statystyki których sam nie zmanipulowałeś. Bazowanie na średnich zawsze jest obarczone dużym błędem. Bo dlaczego nie bazować na najniższych, dlaczego nie na najwyższych. W Polsce te rozbieżności w kwestii wyroków w podobnych sprawach są jak 1:2. Takie są duże różnice. To o czym świadczy średnia. O tym, że mamy duże różnice i powinniśmy się wspólnie zastanowić, co może stanowić podstawę do konstrukcji takiej standaryzacji, do obliczenia tego wymiaru krzywdy jaka powinna znaleźć swój wymiar w pieniądzach wypłaconych poszkodowanemu. Na koniec dygresja. Ponieważ 38 Pan B. Krupa pozwolił sobie odnieść się do mojego artykułu, myślę że cytowanie jednego czy dwóch zdań w oderwaniu od reszty artykułu zmienia sens, bo mowa artykułu była mniej więcej taka „kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem”. Myślę że sam fakt, że zwrócono uwagę na ten artykuł znaczy, że odniósł on swój skutek. Nie w odniesieniu do kancelarii, tylko tyle że każdy z nas ma swój przyczynek pozytywny ale też negatywny w tym zakresie. Bartłomiej Krupa PIDIPO – jestem przekonany, że te pytania które były zadane są oczywiście bardzo ważne, dlatego pozwoliłem sobie je przetoczyć. Jestem zbudowany tym, że kierunek ewolucji jest właśnie taki. Przyznam że patrząc na prezentację dyrektora J. Jacewicza i wymienionych tam interesariuszy i zestawiając to z własną prezentacją, zabrakło mi grupy kancelarii odszkodowawczych, które na pewno będą się chciały na ten temat wypowiedzieć. Natomiast ostatnie słowa prezentacji to były właśnie kancelarie odszkodowawcze. Odnosząc się do celów ekonomicznych i odejścia od uproszczonego pojmowania, kancelarie odszkodowawcze, które będą chciały długofalowo i dojrzale podchodzić do prowadzenia swojej działalności niewątpliwie będą partnerem w takim spojrzeniu, aby to się przekładało na przywrócenie poszkodowanego do życia społecznego. To nie koniecznie oznaczać powinno, że nie będą współpracować z ubezpieczycielem wtedy, kiedy on poszerza pakiet świadczeń dla poszkodowanego. Deklaruję, ze strony przynajmniej tej części podmiotów w odniesieniu do których jestem uprawniony aby się wypowiadać, pełną gotowość do współpracy również w zakresie opracowywania tych rozwiązań. Zdzisława Cwalińska-Weychert, UFG – Przedstawiciele UFG uczestniczą w pracach zespołu komisji likwidacji szkód osobowych. Chciałabym zwrócić uwagę, że bardzo ważne jest to, co powiedział pan Jacek Kliszcz na temat standaryzacji i konieczności standaryzacji. UFG ma największą sieć likwidacyjną w Polsce, ponieważ likwidatorami UFG są wszystkie zakłady ubezpieczeń. U nas spotykają się dokumentacje szkód osobowych z wszystkich zakładów ubezpieczeń. Bywa, że z różnych oddziałów tego samego zakładu ubezpieczeń. Niespójności sposobu opisywania uszkodzeń uszczerbków, rozpoznawania, diagnoz, procedur jest tak daleko posunięty, że sami sobie nie radzimy z problemem odpowiedzi, za co właściwie chcemy płacić i w jaki sposób, w obrębie jednego zakładu ubezpieczeń. Nie dziwmy się zatem, że nasi poszkodowani mają poważny problem z ustaleniem jak w zasadzie powinni działać i postępować właśnie wtedy, kiedy mają szkody uszczerbkowe. Niezwykle ważne jest to, żebyśmy zaczęli jako środowisko, również z kancelariami odszkodowawczymi ale przede 39 wszystkim z poszkodowanymi i z lekarzami, mówić jednym językiem. Potem będziemy mogli oczekiwać, że sądy będą posługiwać się językiem tym samym, a może nawet biegli. Po drugie chciałabym podkreślić to, że zaczynamy patrzeć na poszkodowanego, nie jak na odbiorcę świadczenia pieniężnego ale jako na partnera procesu rehabilitacji. Mam nadzieję, że będziemy bardzo szybko przy poszkodowanych, równie szybko jak kancelarie odszkodowawcze, ale nie ze względu na to aby być szybciej, tylko aby szybciej udzielić pomocy. Bo najważniejszych jest pierwszych dwa - trzy tygodnie, pierwszy miesiąc, wtedy kiedy człowiek ma jeszcze siłę walczyć i chcieć wrócić do normalności. Kiedy jeszcze nie wyćwiczy trwałej bezradności, która jest w pierwszym okresie wysoko premiowana przez otoczenie, bo wszyscy są gotowi pomóc i premiowana przez ubezpieczyciela, bo jest gotów zapłacić. Natomiast tak naprawdę po trzech, czterech latach nie ma już chętnych do pomocy a uraz się utrwala. Zwracam uwagę żebyśmy pamiętali o tym, żeby nie czekać. Potem poszkodowany, dzięki kancelariom odszkodowawczym na pewno do nas wróci i nie ma co udawać, że może nie zauważy, że należy mu się odszkodowanie. Powinniśmy w tym momencie dbać o to, żeby jak najszybciej być przy poszkodowanym i zaoferować mu program rehabilitacyjny a potem rozmawiać o zadośćuczynieniach i odszkodowaniach znoszących jego ból i cierpienia. Natomiast najważniejsze jest dobrze zdiagnozować i pomóc. I o tym jest ten program i zdaje się, że wszyscy powinniśmy zacząć mówić tym samym językiem, ponieważ chodzi o to aby ludzie mogli chodzić na własnych nogach, czego ja jestem przykładem, że można. Mec. Anna Gadomska, radca prawny, ekspert BRU – chciałabym odnieść się do wypowiedzi pana J. Jacewicza i do koncepcji nowego podejścia do człowieka. Zgadzam się z Prezes Cwalińską-Weychert, że to bardzo dobrze, aby ta pomoc następowała szybko. Świadczenie wtedy ma niewątpliwie realną wartość, jeżeli dociera w tym pierwszym okresie. Na podstawie tej koncepcji mam pewną obawę, czy trochę nie dochodzimy tutaj do modelu likwidacji szkód majątkowych. No bo jednak chciałabym zapytać jak ten cały system polegający na kierowaniu do rehabilitanta, do lekarza, do dość nowego modelu leczenia, ma się mieć do praw pacjenta. Mamy tu do czynienia z sytuacją gdzie osoba poszkodowana ma prawo wyboru metody leczenia i prawo do odmowy wyrażenia zgody na dowolne metody leczenia. Mam nadzieję, że ten system, z założenia na pewno bardzo słuszny i dobry, nie doprowadzi do takiej sytuacji gdzie poszkodowany nie wyrażając zgody na określoną, założoną przez ubezpieczyciela metodę leczenia, zostanie pozbawiona świadczenia, ponieważ ubezpieczyciel nie uznaje wybranej przez poszkodowanego metody leczenia, czy też metody leczenia 40 wybranej przez lekarza którego wybrał. Nie zapominajmy że pacjent ma prawo wyboru lekarza i być może czasami będzie wolał poczekać na tego lekarza dłużej, ale właśnie na tego lekarza do którego ma zaufanie. Ma prawo do wyboru metody terapii. Takie zagrożenie istnieje. Jakub Jacewicz PIU – Wydaje się, że ryzyko które Pani zdefiniowała jest minimalne. Analizując akta spraw które posiadamy stwierdziliśmy, że tylko w niewielu przypadkach spraw poszkodowani są w ogóle świadomi jak powinien wyglądać ich proces leczenia i rehabilitacji. Dzieje się to bardzo często od przypadku do przypadku. Oczywiście my też nie będziemy rekomendować rozwiązania, które będzie polegało na stosowaniu technik przymusu bezpośredniego, żeby kogokolwiek zmusić do leczenia i rehabilitacji. Natomiast naszym obowiązkiem jest wskazanie metody, czy metod, leczenia i rehabilitacji sprawdzonych obiektywnie, które w mniemaniu lekarzy, którzy będą oceniali, będą mogły doprowadzić do maksymalnej minimalizacji uszczerbku na zdrowiu, w dużym uproszczeniu albo jak najszybszy powrót do zdrowia. Prof. Jan Monkiewicz – prezentacja Pana Jakuba Jacewicza wydaje mi się jest takim ogromnie ważnym nowym kierunkiem, który zakłady i rynek ubezpieczeniowy podejmuje. Po pierwsze my nie jesteśmy tutaj tymi, którzy zaczynają to po raz pierwszy na świecie. Od kilkudziesięciu lat taki program jest realizowany przez ubezpieczycieli brytyjskich, którzy dawno stwierdzili, że jeżeli szybko uruchomimy pomoc medyczną, rehabilitację itd., to potem płaci się znacznie mniej różnego rodzaju świadczeń długoterminowych np. za leczenie. Więc jest to nie tylko taki dar serca, jest to przede wszystkim racjonalne działanie które powoduje, że powinniśmy w tym kierunku holistycznego podejścia zmierzać. Na pewno nie jest to pozbawione ryzyka. Mogą powstać różne zagrożenia. Nic nie dzieje się bez kosztów. Ale ogólnie rzecz biorąc jest to bardzo obiecujące podejście. Ta innowacja nie tylko technologiczna ale również innowacja modelu biznesowego jest obiecująca. Ona będzie rodziła wiele wyzwań, bo trzeba sobie wyobrazić i ulokować to w polskim systemie zdrowotnym. Czy wytworzymy specjalne sieci. Jak będziemy się rozliczali z otoczeniem, gdzie będą ci prowajderzy. Powstanie bardzo wielka liczba różnego rodzaju możliwych rozwiązań. Natomiast cel jest bardzo słuszny. Chciałbym skomplementować to działanie. Mariusz Wichtowski PBUK – nawiązując do pytania pani mecenas A. Gadomskiej chciałem powiedzieć, że zgodnie z prawem poszkodowany jest zobowiązany współdziałać z 41 ubezpieczycielem w celu zminimalizowania szkody. Oczywiście nie można go przymusić do podjęcia pewnych działań, natomiast jeżeli nie będzie chciał współdziałać będzie musiał przedstawić powody i argumenty, dlaczego chce wybrać inną drogę. To chyba będzie całkowicie racjonalne z jego punktu widzenia. Bartłomiej Krupa PIDIPO – jakkolwiek tematyką konferencji jest przede wszystkim zadośćuczynienie, to w istocie dotknęliśmy zagadnienia kosztów i szkód o charakterze majątkowym. Tu rzeczywiście też jest dużo do zrobienia ponieważ powstaje taki problem, kiedy jest kwestionowane korzystanie ze służby zdrowia o wyższym standardzie, szybszej, dostępnej i spełniającej lepiej potrzeby poszkodowanego, jeżeli ona ma charakter komercyjny. Więc to na pewno jest kolejne zagadnienie. Zgadzam się, że poszkodowany ma obowiązek współpracować, ma też możliwość wyboru podobnie jak w przypadku szkód w mieniu. Jeżeli mam zaoferowany świetny japoński samochód zastępczy i w tej samej cenie skorzystam z innego samochodu zastępczego, nie eskaluję kosztów po stronie ubezpieczyciela, to myślę, że powinienem mieć pozostawiony wybór. Przyjmuję do wiadomości że jeżeli koszty będę eskalował narażam się na ich oddalenie. Mec. Aleksander Daszewski, BRU - też się przyglądamy tym kosztom, zwrotowi tych kosztów. Orzecznictwo tutaj nie jest jednolite. Być może któregoś dnia poprosimy Sąd Najwyższy o to, aby się wypowiedział na ten temat i rozjaśnił nam wszystkim jak to powinno wyglądać. Jacek Kliszcz PWS Konstanta - po raz pierwszy pan Mariusz Wichrowski mnie zaskoczył, tak negatywnie tym razem, z jednej prostej przyczyny. Powoływanie się na obowiązek poszkodowanego do współpracy z ubezpieczycielem stawia mi włosy na głowie z jednej prostej przyczyny. Poszkodowany ma pełną swobodę w dochodzeniu roszczenia. Nie ma żadnej umowy z ubezpieczycielem, nie jest do niczego zobowiązany i będzie kreował swój sposób postępowania. To może mieć wpływ na obronę później w sądzie przed roszczeniami ale nie stwarzajmy takiego wrażenia, że po stronie poszkodowanego czynem niedozwolonym ubezpieczyciel może, bo ubezpieczyciel już próbował, próbował narzucić obowiązki amortyzacji części, warsztatu, już próbował narzucać obowiązki. Nie zapominajmy, że roszczenie pochodzące z deliktu czy z czynu niedozwolonego nie jest związane z ubezpieczeniem. Ubezpieczyciel jak gdyby tylko wtórnie będzie gwarantował za wypłacalność sprawcy. Ja mówię o pewnym mechanizmie, oczywiście upraszczam. Strasznie 42 bym chciał abyśmy nie uciekali z głównego problemu, to jest problem cywilistyczny. Jeżeli zostanę przejechany rowerem to się mogę leczyć jak chcę a jak samochodem, to wtedy mi ubezpieczyciel mojego sprawcy wskaże, do kogo mam iść. No nie, nie przesadzajmy. Dorota Fall, Polska Izba Ubezpieczeń – problem poszkodowanych to problem cywilistyczny, być może. Ale to przede wszystkim problem człowieka. Ja bardzo chciałabym żebyśmy tego nie zgubili. I to nie jest kwestia, czy potrącił mnie rowerzysta, czy potrącił mnie samochód, czy spadłem z drabiny. To jest kwestia tego, że w momencie kiedy jestem poszkodowana to powinniśmy wszystkie procesy, procedury i również prawo, układać w ten sposób, żeby poszkodowana osoba miała szansę wrócić do życia i do środowiska. Pracując nad tym nie mówimy o rodzajach ubezpieczeń, o rodzajach odpowiedzialności, którą będziemy chcieli stosować. To jest po prostu nowe podejście do człowieka, który został poszkodowany i którego z tego tytułu obejmujemy ochroną i opieką. Trzecią część konferencji rozpoczął r.pr. Tomasz Młynarski z BRU, autor zapytania Rzecznika Ubezpieczonych do SN w kwestii zadośćuczynienia sprzed sierpnia 2008r. Zapytanie to nie jest tylko pytaniem prawnym. Jest to bardzo szerokie uzasadnienie ze wskazaniem rozbieżności w orzecznictwie. Prócz rozbieżności odnośnie dopuszczalności samego zadośćuczynienia zrodziło się szereg innych praktycznych wątpliwości na tle stosowania art. 448 k.c., które tak naprawdę w przyszłości będą musiały być rozwikłane, ponieważ będą kształtowały zakres odpowiedzialności cywilnej sprawcy wypadku a także zakres odpowiedzialności gwarancyjnej zakładu ubezpieczeń czy UFG. Prelegent w swoim wystąpieniu postanowił skupić się na tych najbardziej aktualnych, problematycznych, frapujących i kontrowersyjnych zagadnieniach związanych z prawidłową wykładnią art. 448. w zw. z art. 24 k.c., zwłaszcza w kontekście odpowiedzialności zakładu ubezpieczeń wynikającej z zawartych umów ubezpieczeń odpowiedzialności cywilnej, tak dobrowolnych, jak i obowiązkowych. Zadośćuczynienie z tytułu naruszenia dóbr osobistych jest bardzo specyficznym roszczeniem i bardzo newralgicznym dla rynku ubezpieczeniowego ze względu na pewne kontrowersje powstałe w związku z pytaniami, w którym kierunku ta wykładnia dokonywana przez Sąd zmierza, jak również czy nie jest ona zmianą obowiązującego prawa i czy nie narusza zasady nie działania prawa wstecz. Ustawodawca w odniesieniu do zadośćuczynienia i naruszenia dóbr osobistych pozostawił bardzo dużo swobody sędziowskiej. Dotyczy to miarkowania wysokości tego zadośćuczynienia, stwierdzania, jaki poziom krzywd uzasadnia 43 przyznanie zadośćuczynienia, jak też co możemy określić jako dobra osobiste, a także komu takie zadośćuczynienie może zostać przyznane. O tym, że w tym zakresie sędziom pozostawiono dość duży zakres swobody, wiadomo od bardzo dawna. W tym zakresie kodeks cywilny przewiduje pewną ciągłość. Ubezpieczyciele w przeszłości mogli się spodziewać zmian wykładni, zachowania pewnych trendów np. w odniesieniu do wzrastania wysokości zadośćuczynień. Te trendy będą również widoczne w bliższej i dalszej przyszłości. Obecne brzmienie art. 448 k.c. obowiązuje od 28 grudnia 1996r. Dopiero począwszy od tej daty kodeks cywilny, obecnie obowiązujący, przewiduje możliwość przyznania zadośćuczynienia osobie której dobro osobiste zostało naruszone. Do 27 grudnia 1996 r. jedynie w razie umyślnego naruszenia dóbr osobistych można było zobowiązać sprawcę do tego aby uiścił odpowiednią sumę na rzecz PCK. Jest to zmiana dosyć istotna. Trzeba zwrócić uwagę, szczególnie w kontekście wątpliwości związanych z zasadą lex retro non agit, że miały one też inny wymiar w orzecznictwie sądów. Przykładem jest bardzo istotny wyrok sądu z dnia 18.06.2014 r. w którym Sąd Apelacyjny w Białymstoku rozpatrujący roszczenie o zadośćuczynienie oparte na art. 448 k.c. pytany w bardzo ciekawym stanie faktycznym, tzn. roszczenia o zadośćuczynienie dotyczyły faktu zamiany noworodków do której doszło w roku 1956 r., świadczenie to przyznał. Natomiast Sąd Najwyższy w ubiegłym już roku stwierdził że art. 448 k.c., w brzmieniu obowiązującym obecnie, nie ma zastosowania do zobowiązań powstałych na skutek naruszenia dóbr osobistych przed dniem 28 grudnia 1996r. Podniósł też, że liczy się moment w którym doszło do zdarzenia, a nie moment dowiedzenia się o nim przez poszkodowanych. SN zmienił wyrok, uchylił go i oddalił powództwo nie dlatego, że doszedł do wniosku, że takie roszczenie było przedawnione ale dlatego, że uznał iż w ogóle nie ma do niego zastosowania art. 448 k.c. Prowadzi to do wniosku, że w świetle tej linii orzeczniczej zapoczątkowanej przez SN tym wyrokiem, o zadośćuczynieniu z tytułu naruszenia dóbr osobistych będzie można mówić tylko w stosunku do zdarzeń powstałych począwszy od 28.12.1996r. To daje pewną perspektywę czasową jeśli chodzi o rozpatrywanie tego zagadnienia dotyczącego zadośćuczynienia z tytułu naruszenia dóbr osobistych. Już dzisiaj główną osią dyskusji na temat tego świadczenia była możliwość zasądzenia przyznania zadośćuczynienia z tytułu naruszenia dobra osobistego na rzecz osób bliskich osoby zmarłej przed dniem wprowadzenia do kodeksu cywilnego wprost możliwości przyznania zadośćuczynienia czyli art. 446 § 4 k.c. Nie powinniśmy rozpatrywać praktycznego znaczenia art. 448 k.c. dla ubezpieczeń tylko z punktu widzenia przyznawania i żądania zadośćuczynień przez osoby bliskie zmarłych w wyniku wypadków, które miały miejsce przed zmianą kodeksu cywilnego. Ważną kwestią jest relacja między art. 448 k.c. a art. 445 § 1 k.c. i 446 § 44 4 k.c, które przewidują również możliwość żądania zadośćuczynienia ale z tytułu z tytułu naruszenia określonych dóbr osobistych. Powstaje w związku z tym pytanie jaka jest relacja między tymi przepisami. Dwa podstawowe warianty interpretacyjne które się narzucają, to jest albo możliwość uznania, że mamy relacje lex specialis wobec art. 448 k.c. albo jest to alternatywny zbieg norm. Trzeba zwrócić uwagę, że w orzecznictwie zdecydowanie dominuje ten drugi wariant interpretacyjny. Poszkodowany może domagać się zadośćuczynienia na podstawie przesłanek właściwych dla przepisu art. 445 § 1 k.c., 446 § 4 k.c. albo 448 k.c., choćby doszło do naruszenia rozstroju zdrowia, do uszkodzenia ciała czy do śmierci osoby bliskiej. W przypadku art. 448 k.c. poszkodowany może również się domagać zapłaty na cel społeczny. Tak m.in. SN stwierdził w wyroku z dnia 9 września 2008 r., to samo zostało potwierdzone w niektórych orzeczeniach zapadłych na tle wątpliwości związanych z zadośćuczynieniem na rzecz osób bliskich zmarłych w wypadkach. Przykładem jest mocne stwierdzenie, które padło w uzasadnieniu uchwały SN z 13 lipca 2011r., w którym sąd stwierdza, że nowelizacja art. 446 k.c. polegająca na dodaniu § 4 nie pozbawia najbliższych członków rodziny zmarłego możliwości dochodzenia zadośćuczynienia na podst. art. 448 k.c., z tym że na podstawie art. 446 k.c. jest to prostsze ze względu na ułatwienia dowodowe. To, że w większości wypadków będzie to prostsze z pewnością nie oznacza tego, że w niektórych sprawach sąd będzie sięgał po podstawę prawną art. 448 k.c. albo, co bardziej prawdopodobne, w niektórych przypadkach to poszkodowani czy ich pełnomocnicy będą sięgali po ta podstawę, wtedy kiedy będzie to dla nich bardziej opłacalne. Dobro osobiste nie zostało zdefiniowane w kodeksie cywilnym. Przykładowy katalog został wymieniony jedynie w art. 23 k.c. Zgodnie z formułą wykutą przez profesora A. Szpunara dobra osobiste to wartości niemajątkowe związane z osobowością człowieka, uznane powszechnie w danym społeczeństwie. Te dobra osobiste mają różny ciężar gatunkowy. Prawu polskiemu nie jest znany wyczerpujący katalog dóbr osobistych i z tego względu, wraz ze zmianami stosunków społecznych mogą powstawać i zanikać pewne dobra osobiste. Jest to wynikiem przyjętego w Polsce ustawodawstwa, systemu prawnego. Prowadząc działalność gospodarczą, działalność ubezpieczeniową, decydując się na biznes związany z zawieraniem umów ubezpieczenia nie sposób pominąć tego, że dużym ryzykiem bardzo istotnym dla ubezpieczycieli, jest ryzyko prawne związane z tym, że w trakcie okresów w którym dane roszczenie może być zgłoszone i powstaje obowiązek jego spełnienia, może zmienić się albo sposób wykładni tych przepisów albo mogą zostać zdefiniowane kolejne postaci dóbr osobistych. Jest to normalny skutek przyjętego przez polskiego ustawodawcę rozwiązania. W tym aspekcie można krytykować poszczególne postaci dóbr osobistych, które przez orzecznictwo zostają przyjęte jako słuszne 45 z punktu widzenia tego, że tak się nie powinno stać. Albo można postulować w ogóle zmianę artykułu 23 k.c. i wprowadzić zamknięty katalog dóbr osobistych. Ale póki co sądy uwzględniając argumentację wynikającą również ze zmiany stosunków społecznych i ekonomicznych są uprawnione do tego aby decydować, jakie wartości niematerialne stanowią dobra osobiste. Podlega to kontroli instancyjnej. Bardzo ładnie określił to prof. M. Pazdan stwierdzając, że judykatura i doktryna odkrywają ciągle nowe postaci dóbr osobistych są to między innymi godność, nietykalność cielesna, kult po zmarłej osobie bliskiej, prawo do prywatności, prawo do korzystania z nieskażonego środowiska. W wielu przypadkach sądy nie są tak precyzyjne przy określaniu naruszonego dobra osobistego, które uzasadnia ich zdaniem zadośćuczynienia. Często pozostają jedynie przy stwierdzeniu, że dane zachowanie sprawcy szkody naruszyło dobra osobiste, nie definiując i nie precyzując w jaki sposób to dobro osobiste jest naruszone. Przykładem obrazującym jak rozszerza się katalog dóbr osobistych jest wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 29 stycznia 2013 r. W tej sprawie dziadek wystąpił o zadośćuczynienie w związku z utrudnieniami w kontakcie z jego wnukiem. Sąd na kanwie tej sprawy stwierdził, że dobrem osobistym podlegającym ochronie jest prawo niezakłóconego życia rodzinnego, w tym również do utrzymywania osobistych kontaktów z poszczególnymi członkami rodziny, będące wyrazem więzi rodzinnych. SN określał naruszone poprzez śmierć osoby najbliższej dobra osobiste w różny sposób, jako prawo do życia rodzinnego i utrzymania tego rodzaju więzi, jako szczególną więź emocjonalną między członkami rodziny, jako więź emocjonalną, więź np. między rodzicami a dzieckiem, czy więź rodzinną. W postanowieniu z dnia 27 czerwca 2014r. wydanym w odpowiedzi na wniosek Rzecznika Ubezpieczonych SN stwierdził, że te pewne rozbieżności w zakresie dobra osobistego podlegającego ochronie mają charakter pozorny i nie powodują rozbieżności przy stosowaniu prawa. Przykładem tego w jakim kierunku może orzecznictwo pójść w kolejnych latach i co nie może zostać nie wzięte pod uwagę przez zakłady ubezpieczeń, które będą rozpatrywać swoją odpowiedzialność, jest wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z 17 września 2013 r. i poprzedzający go wyrok Sądu Okręgowego we Wrocławiu. W tej sprawie młoda kobieta samotnie wychowująca czteroletniego syna i trzyletnią córkę na skutek błędu lekarskiego po rutynowym zabiegu operacyjnym znalazła się w utrwalonym stanie wegetatywnym, bez jakichkolwiek szans na poprawę i w stanie wykluczającym świadomość w kontaktach ze światem zewnętrznym. Przez kilka kolejnych lat władzę rodzicielską nad dziećmi sprawował ojciec, po czym ze względu na nadużywanie alkoholu zostały one umieszczone w rodzinie zastępczej dziadków. Według biegłych strata matki doprowadziła u dzieci do urazu psychicznego, w przypadku chłopca była to ciągła 46 trauma która destrukcyjnie wpływała na rozwój psychiczny w postaci trudności adaptacyjnych, emocjonalnych i uczuciowych, dziewczynka nie ujawniła tak dużych problemów psychologicznych, jednak świadomość stanu zdrowia matki i braku szans na poprawę wpływa na jej rozwój uczuciowy i emocjonalny. Czas, który upłynął od momentu zdarzenia do czasu wyrokowania, potwierdził i uwidocznił rozmiar krzywdy dla dzieci wynikający z zaprzestania jakichkolwiek kontaktów z matką. Sąd Okręgowy stwierdził naruszenie dobra osobistego powodów w postaci więzi rodzinnej i emocjonalnej, a uwzględniając rozmiar doznanej przez nich krzywdy oraz trwałość naruszenia dóbr osobistych przyznał na ich rzecz, na podstawie art. 448 k.c. w zw. z art. 23 k.c., zadośćuczynienie w wysokości po 150 tyś. zł, co stanowiło połowę ich żądania. Sąd Apelacyjny rozstrzygnięcie w całości podtrzymał. Wydaje się, że może to być ten kierunek który będzie w przyszłych latach realizowany w orzecznictwie sądów powszechnych, być może Sądu Najwyższego. Podobną argumentację można zastosować w przypadku śmierci osoby bliskiej. W takim przypadku również można wykazać krzywdę, można sięgnąć również do instytucji zadośćuczynienia z tytułu naruszenia dóbr osobistych w przypadku doznania krzywdy członka rodziny w związku z tym, że ich bliski uległ bardzo poważnym obrażeniom ciała które zachwiały dotychczasowym życiem i dotychczasowymi relacjami. Takie zadośćuczynienie być może będzie zasądzane również w przypadkach trochę innych zdarzeń skutkujących np. zmianami charakterologicznymi u osoby bezpośrednio poszkodowanej, które wynikają z jakiejś poważnej encefalopatii a być może z utraty zdolności płodzenia, prokreacji czy utraty sprawności seksualnej. Zgodnie z art. 24 § 1 w zw. z art. 448 k.c. uprawnionym do zadośćuczynienia jest ten, czyje dobro osobiste zostało naruszone cudzym działaniem. W świetle orzecznictwa SN takie uprawnienie przysługuje również jednostkom organizacyjnym mającym podmiotowość. Na gruncie orzecznictwa SN dotyczącego zadośćuczynienia w związku ze śmiercią osoby bliskiej do opisu tego kręgu osób uprawnionych używane były różne określenia „najbliżsi członkowie rodziny” tak jak w art. 446 k.c., „członkowie rodziny”, „osoby bliskie”, „osoby najbliższe”. W postanowieniu SN z dnia 27 czerwca 2014r. sąd stwierdził, że roszczenie o zadośćuczynienie przysługuje każdemu, czyje dobro osobiste zostało naruszone. W orzecznictwie nie przesądzono jeszcze, czy niezbędnym składnikiem naruszonego dobra jest istnienie formalnych więzi rodzinnych. Uwzględniając to postanowienie oraz orzeczenia które padały na gruncie roszczeń z art. 446 k.c wydaje się, że nie powinno być jakichkolwiek wątpliwości co do tego, że decyduje faktyczna bliskość a nie formalne powiązania z punktu widzenia pokrewieństwa. Dochodzimy do pytania czy osoba która w tego typu zdarzeniach występuje o zapłatę zadośćuczynienia jest 47 pośrednio czy bezpośrednio poszkodowana. W prawie cywilnym są możliwe dwa podejścia. Koncepcja bezprawności względnej i bezprawności bezwzględnej. Dominuje zdecydowanie ta pierwsza, zgodnie z którą uprawnionym do żądania odszkodowania jest tylko ten, kto bezpośrednio poniósł szkodę w następstwie określonego zdarzenia, a wyjątkiem od tej zasady jest art. 446 k.c. Tym samym stwierdzano, że zachowanie sprawcze musi być skierowane przeciwko poszkodowanemu i tym samym podmiot pośrednio poszkodowany, którego sfera nie była przedmiotem bezpośredniego zamachu ze strony sprawcy, nie może dochodzić odszkodowania, z wyjątkiem wynikającym z art. 446 k.c. Nie ta bezpośredniość czy pośredniość jest najbardziej istotna. Badać należy zawsze sprawę przez pryzmat normalnego związku przyczynowego między zachowaniem sprawcy a doznaną szkodą. Kryterium wyznaczającym zakres odpowiedzialności odszkodowawczej jest adekwatny związek przyczynowy, na co wskazał SN w dwóch orzeczeniach z 2012 r. Do podobnego problemu musiał się odnieść SN i sądy powszechne przy rozpatrywaniu zagadnienia możliwości dochodzenia zadośćuczynienia za krzywdę wynikającą ze śmierci osoby bliskiej. Wydaje się, że SN poszedł trochę drogą na skróty. Z jednej strony pozostał przy dominującej koncepcji bezprawności względnej, z drugiej bardzo dobitnie stwierdził, że członek rodziny jest osobą bezpośrednio poszkodowaną a jego dobro osobiste zostaje bezpośrednio naruszone działaniem sprawcy. Czytając argumentację SN można odczuć bardzo duży niedosyt takiego stwierdzenia. SN nie dość dostatecznie rozpatrzył to zagadnienie a przynajmniej nie dość dostatecznie je uzasadnił. Wydaje się, że SN nie do końca chyba wziął pod uwagę wszystkie konsekwencje które mogą wynikać ze stwierdzenia, że bliski członek rodziny osoby która zmarła w wyniku czynu niedozwolonego, również jest bezpośrednio poszkodowany. Skoro bliski członek rodziny jest bezpośrednio poszkodowany to być może są jakieś powody aby też jakiś dalszy krąg osób podmiotów uznawać za bezpośrednio poszkodowanych. SN nie wyjaśnił dlaczego mają to być członkowie tej najbliższej rodziny. Jest wiele szczegółowych zagadnień wynikających wprost z poszczególnych przepisów prawnych w których jest mowa o poszkodowanym. Przykładem jest przyczynienie z art. 362 k.c. który mówi o tym, że jeżeli poszkodowany przyczynił się do powstania czy zwiększenia szkody obowiązek jej naprawienia ulega odpowiedniemu zmniejszeniu stosownie do okoliczności, a zwłaszcza do stopnia winy obu stron. Na gruncie art. 446 k.c. bez cienia wątpliwości zostało przesądzone że przyczynienie można zastosować również względem roszczeń członków rodziny osoby zmarłej w takim samym zakresie, jak można byłoby tu mówić o przyczynieniu się bezpośrednio poszkodowanego. Przy czym stwierdzono, że osoby które występują z roszczeniami opartymi na art. 446 k.c. są jedynie pośrednio poszkodowane, w związku z tym 48 istnieje potrzeba sięgnięcia i zastosowania art. 362 k.c. Problem pojawia się przy zastosowaniu koncepcji do jakiej zmierza SN, według której członek rodziny jest również bezpośrednio poszkodowanym występuje na gruncie art. 448 z roszczeniem o naprawienie swojej własnej szkody. Przykładem może być kazus w którym pasażer, który poniósł śmierć w wyniku wypadku, nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa, czym w poważnym stopniu przyczynił się do rozmiaru doznanych obrażeń. Z roszczeniami z art. 448 k.c. występuje dziecko tej osoby. Podobnie w przypadku odpowiedzialności UFG za nieubezpieczonego sprawcę. Art. 106 ust 5 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, UFG i PBUK, wskazuje że Fundusz nie spełnia świadczenia za szkody w mieniu i na osobie wyrządzone posiadaczowi pojazdu mechanicznego przez kierującego tym pojazdem. Więc jeżeli współposiadacz nie dopełnił również obowiązku ubezpieczenia pojazdu, doznał szkody chociażby jako pasażer, nie może domagać się naprawienia szkody od UFG. Ratio legis jest tutaj czytelne i Fundusz konsekwentnie odmawia również pośrednio poszkodowanym w takich wypadkach. Zderzając dosłowne brzmienie art. 106 ust. 5 z sytuacją w której z roszczeniami opartymi na art. 448 k.c. wychodzi nie posiadacz, nie osoba pośrednio poszkodowana, tylko członek rodziny, który w świetle zdania SN jest bezpośrednio poszkodowany, sądy powszechne, badające takie sprawy, będą musiały wyjść poza jedynie literalną interpretację tego przepisu. Trzeci przypadek który wywołuje największe zdziwienie oparty na faktycznych roszczeniach, gdzie kierujący pojazdem spowodował wypadek, w którym poniósł śmierć. Jego żona zażądała od ubezpieczyciela zapłaty zadośćuczynienia za doznaną krzywdę, odszkodowanie z tytułu pogorszenia sytuacji życiowej, zwrotu kosztów pogrzebu i renty alimentacyjnej podnosząc, iż odpowiedzialność posiadacza pojazdu obejmuje szkodę na osobie lub mieniu wyrządzoną komukolwiek w związku z ruchem tego pojazdu, najbliższy członek rodziny zmarłego jest zaś osobą bezpośrednio poszkodowaną czynem niedozwolonym. Najprostsze uzasadnienie odmowy która od razu przychodzi na myśl jest utrudnione w sytuacji kiedy musielibyśmy myśleć o tej osobie, jako osobie bezpośrednio poszkodowanej, o członku rodziny. Na pewno dosyć prosto można by uzasadnić odmowę tym, że tego typu czyn nie jest bezprawny a więc również nie jest zawiniony. Na gruncie zasady winy która dominuje przy rozpatrywaniu roszczeń z art. 448 k.c., można się powołać na to, że w przypadku spowodowania tego typu wypadku w którym ginie bezpośredni sprawca, nie ma osoby która doznała obrażeń ciała za to zdarzenie, więc nie wypełnia samo w sobie czynu zabronionego. Rzeczywiście przesłanką odpowiedzialności, która najczęściej jest przyjmowana jako zasadna na gruncie art. 448 k.c. jest wina sprawcy, na co wskazuje orzecznictwo. Tylko zawinione naruszenie dobra osobistego uzasadnia przyznanie krzywdy z jednym istotnym wyjątkiem, gdy źródłem 49 odpowiedzialności Skarbu Państwa jest krzywda pozostająca w normalnym związku przyczynowym z wykonywaniem władzy publicznej, to odpowiedzialność za nią z art. 448 k.c. jest oparta na przesłance bezprawności. Natomiast teza z tego wyroku została trochę zaabsorbowana przez orzecznictwo do innych stanów faktycznych. Przykładem jest wyrok Sąd Apelacyjny w Katowicach z roku 6 kwietnia 2011 r. na gruncie znanej sprawy katastrofy hali MTK, gdzie SN poszukiwał tej odpowiedzialności Skarbu Państwa, ponieważ sama spółka stała się niewypłacalna. W wyroku SA w Katowicach z dnia 23 maja 2014 r. sąd stwierdził, że dopuszczalne jest przyznanie zadośćuczynienia z art. 448 k.c., o ile odpowiedzialność danego podmiotu oparta jest na zasadzie ryzyka, a swym działaniem (zaniechaniem) doprowadza on do naruszenia dóbr osobistych. W tym przypadku ten czyn niedozwolony wynikał z posiadania budowli przez Skarb Państwa i jego odpowiedzialności z tego tytułu na zasadzie ryzyka. O wysokości świadczenia można mówić długo. Wyrok SN z dnia 7 sierpnia 2014r. dotyka istoty rzeczy tego, jaka powinna być ta rekompensata w ramach zadośćuczynienia. W tej sprawie wystąpił mąż i syn zmarłej o zapłatę po 100 tyś zł. Sąd Okręgowy stwierdził, że z art. 448 k.c. należy się jedynie symboliczne, uzupełniające zadośćuczynienie i przyznał 10 tyś zł. Sąd Apelacyjny przy podobnym sposobie argumentacji podniósł tą kwotę do 50 tyś zł. Co ciekawe ze skargą kasacyjną wystąpił Rzecznik Praw Obywatelskich. Sąd Najwyższy zdecydowanie rozbił argumentację sądów powszechnych, uchylił obydwa wyroki stwierdził, że dotychczas przyznawane zadośćuczynienia są zupełnie nieadekwatne do poziomu krzywdy oraz że zadośćuczynienie na gruncie tego przepisu nie ma wcale charakteru posiłkowego, uzupełniającego czy drugorzędnego, co też powinniśmy mieć na uwadze patrząc na to przez pryzmat wysokości świadczeń które mogą być dochodzone. Rodzi się pytanie czy przy zasądzaniu zadośćuczynienia pieniężnego na podstawie art. 448 k.c. możliwe jest uwzględnienie wcześniej zasądzonego odszkodowania z tytułu znacznego pogorszenia sytuacji życiowej osoby poszkodowanej. Wiemy, że sądy we wcześniejszym stanie prawnym bardzo często podbudowywały swoją argumentację w związku z wysokością tego świadczenia, właśnie taką argumentacją dotyczącą tak naprawdę krzywdy oraz osłabienia aktywności życiowej tej osoby. SN w wyroku z dnia 4 lipca 2014 r. pokazał, że możliwe jest uwzględnienie, ścisłe zarachowanie i odjęcie całej kwoty ale ciężar dowodu w zasadzie spoczywa tutaj na zobowiązanym, który powinien wykazać w jaki sposób to odszkodowanie zostało wypłacone i w jakim zakresie stanowiło pewien sposób naprawienia doznanej krzywdy. To jest oczywiście w praktyce bardzo trudne do wykazania. W większości przypadków wysokość odszkodowania nie była w żaden sposób uzasadniana. Na pewno sam art. 822 § 1 k.c. nie ogranicza możliwości zapłaty zadośćuczynienia i żądania 50 zadośćuczynienia jeżeli wchodzi to w zakres konkretnej umowy. W dobrowolnych ubezpieczeniach OC najczęstszym modelem jest przyjęcie, że odpowiedzialność jest ograniczona do szkód na osobie, czyli powstałych wskutek śmierci, uszkodzenia ciała i rozstroju zdrowia oraz szkód rzeczowych czyli powstałych wskutek utraty, zniszczenia lub uszkodzenia rzeczy. Art. 25 ust. 1 pkt 1 ustawy o działalności leczniczej wskazuje, że umowa OC obejmuje szkody będące następstwem udzielania świadczeń zdrowotnych albo niezgodnego z prawem ich zaniechania, z wyjątkiem szkód polegających na uszkodzeniu zniszczeniu lub utracie rzeczy. Roszczenie o zadośćuczynienie z art. 445 § 1 oraz roszczenie o zadośćuczynienie będące następstwem zawinionego naruszenia prawa pacjenta mają odrębny charakter określając zasady odpowiedzialności sprawców za odrębne czyny bezprawne. Ustawa o ubezpieczeniach obowiązkowych i odpowiedzialności z tytułu ubezpieczenia OC ppm, w art. 34 również odnosi się do szkód będących następstwem śmierci, uszkodzenia ciała, rozstroju zdrowia bądź też utraty, zniszczenia lub uszkodzenia mienia. Ciekawym przykładem jest teza z wyroku Sądu Apelacyjnego w Lublinie z dnia 13 listopada w 2013 r. w którym sąd stwierdził, że właścicielowi zniszczonego domu na który najechał samochód ciężarowy z naczepą należy się z ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych zadośćuczynienie w wysokości 30 000 zł za krzywdę wynikającą z naruszenia nietykalności mieszkania. A zgodnie z postanowieniem SN z dnia 27 czerwca 2014 r. zadośćuczynienie za krzywdę doznaną przez najbliższych członków rodziny w przypadku wyrządzenia śmierci człowieka niewątpliwie wchodzi w zakres odpowiedzialności z obowiązkowego ubezpieczenia OC. Stanowisko to potwierdza orzecznictwo Sądu Najwyższego a także wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE. Warte zauważenia jest to, że uzasadnienie TSUE opiera się na celowościowej wykładni przepisów unijnych i stwierdza, że dyrektywy posługują się wprawdzie określeniem „uszkodzenie ciała”, jednak w świetle różnych wersji językowych i celu ochronnego dyrektyw należy uznać, że w zakres tego pojęcia wchodzi każda szkoda wynikająca z naruszenia integralności osoby, w tym zarówno cierpienia fizyczne, jak i psychiczne, o ile zadośćuczynienie za nie jest przewidziane z tytułu odpowiedzialności cywilnej ubezpieczonego. Nie można zatem stwierdzić że ochrona jaką zapewniają dyrektywy została ograniczona jedynie do osób bezpośrednio uczestniczących w zdarzeniu wyrządzającym szkodę. Państwa członkowskie są zobowiązane do zapewnienia pokrycia odpowiedzialności cywilnej wynikającej z ruchu pojazdów w takim zakresie, jaki wynika z przepisów prawa cywilnego. Należy zwrócić uwagę, że zadośćuczynienie oparte na art. 448 k.c dla ubezpieczycieli jest trochę jak z filmami autorstwa Hitchcok’a, zaczyna się film trzęsieniem ziemi a potem napięcie wzrasta. Wydaje się, że znaczenie zadośćuczynienia 51 już w tej chwili, po orzeczeniach SN jest bardzo istotne, biorąc pod uwagę zakres odpowiedzialności ubezpieczycieli pokrywający się w znacznej mierze z zakresem odpowiedzialności bezpośrednich sprawców zdarzenia i będzie wzrastał w związku ze zmianą wykładni tych przepisów i z pewnymi zmianami katalogowymi dóbr osobistych. W drugim wystąpieniu trzeciej części konferencji mec. Jolanta Budzowska z Kancelarii BFT próbowała sprostać niełatwemu zadaniu przedstawienia jaka, Jej zdaniem, jest przyszłość instytucji zadośćuczynienia pieniężnego na przykładzie ewolucji orzecznictwa w zakresie błędów medycznych. Prezentując wyniki analizy zmierzającej do obiektywizacji tej oceny próbowała wspólnie z uczestnikami konferencji zastanowić się czy rzeczywiście można postawić w tym zakresie jakieś twarde wnioski. Pierwsza analiza to fragmenty badania dokumentów które w listopadzie i w grudniu 2014 r. było wykonane na zlecenie Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia. Badania dotyczyły spraw z lat 2011 – 2013. Były to sprawy rozpatrywane przez Sąd Okręgowy oraz Sąd Pierwszej Instancji. Badaniem były objęte najpoważniejsze sprawy, gdzie wartość przedmiotu sporu przekroczyły 75 tyś. zł. Ostatecznie badanie wykonano w pięciu Sądach Okręgowych: w Kielcach, w Krakowie, w Łodzi, w Poznaniu i Tarnowie. Badaniem zostały objęte wszystkie sprawy, które te sądy zakończyły prawomocnym wyrokiem w podanym przedziale czasowym. Było ich 183. Mając do dyspozycji 45 Sądów Okręgowych w Polsce, badanie przeprowadzono w pięciu z nich co daje jakieś 11% przebadanych Sądów Okręgowych w ramach badania. Patrząc na odsetek ludności zamieszkałych na terenie właściwości tych sądów, jest to blisko 20% ludności, w związku z tym można powiedzieć że badanie jest dosyć reprezentatywne. Średnia wartość dochodzonego zadośćuczynienia wyniosła jedynie 198 tyś. zł. To pokazuje że pacjenci są tylko umiarkowanie roszczeniowi. Wysokość żądanej kwoty zadośćuczynienia plasowała się w około 13% do 75 tyś. zł w Sądach Okręgowym. Największy odsetek żądanych kwot wahał się pomiędzy 76 – 100 tyś zł i stopniowo malał. W ok. 0,5 % były to też kwoty przewyższające 1,5 mln do 5 mln zł zadośćuczynienia żądanego w pozwie. Wiemy jak jest szacowany uszczerbek na zdrowiu, wiemy też że podstawową zasadą wynikającą z orzecznictwa jest to, że zadośćuczynienie za krzywdę nie jest arytmetyczną funkcją procentowego stopnia trwałego uszczerbku na zdrowiu. Ale być może zaskoczeniem będzie to, że wysokość uszczerbku na zdrowiu została ustalona poprzez wydanie wyroku w ok. 17% przypadków. W 11,48% przypadków nie wskazano żadnej konkretnej wartości procentowej a w pozostałej części nie stwierdzono uszczerbku na zdrowiu. Na podstawie tych danych można powiedzieć, że wyrok korzystny dla pacjenta czy powoda w oparciu o procent 52 zadośćuczynienia został wydany jedynie w 17% a to oznacza, że w pozostałej części sąd nie potrzebował określenia uszczerbku na zdrowiu. Wysokość zasądzanych kwot zadośćuczynienia przeciętnie wyniosła 101 tyś. zł. Te statystyki coś nam mówią. Wysokość zasądzanych w pozwach zadośćuczynień do 75 tyś. zł to była rzeczywiście przeważająca część wyroków uznających powództwo w 67%. W przypadku pozostałych wyroków w których zasądzano inne kwoty - te wartości są znacząco niższe. W ok. 0,5% spraw zasądzono zadośćuczynienia w wysokości powyżej pół miliona do jednego miliona. Diagram ten uwzględnia również sytuację, kiedy nie zasądzano i nie żądano takich zadośćuczynień. Trudno jest ocenić dynamikę zmian, ponieważ sprawy medyczne niestety nie są do końca miarodajne, jeżeli chodzi o zachowania procesowe i to jak się przekłada proces likwidacji szkody na wyrok. W większości wypadków w ogóle nie ma klasycznego postępowania likwidacyjnego ponieważ poszkodowani kierują się wprost do sądu. Po drugie pozwanym przede wszystkim jest szpital czy inna jednostka opieki zdrowotnej, ponieważ suma gwarancyjna najczęściej posiadanej przez szpital polisy jest zbyt niska aby pacjent mógł bezpiecznie pozwać tylko towarzystwo ubezpieczeniowe. Zakład ubezpieczeń jest na ogół współpozwanym in solidum, ewentualnie wstępuje do procesu jako interwenient albo w ogóle w procesie nie występuje. Nie ma więc klasycznej sytuacji likwidacji szkody, nie ma najczęściej wypłat zaliczkowych przed procesem. Po za tym inny jest charakter szkody i charakter zarzutów. Często jest tak, że sprawa toczy się nie tylko o kwoty ale również o zasady, co powoduje że z zarzutów pozwu utrzymuje się tylko część a to przekłada się na wysokość zasądzonego zadośćuczynienia. Przykładem jest sprawa gdzie podstawą faktyczną pozwu jest wadliwie przeprowadzone leczenie operacji woreczka żółciowego. Dochodzi do śródoperacyjnego uszkodzenia narządu sąsiedniego np. przecięcia przewodu żółciowego wspólnego i wycieku treści jelita z opóźnionym rozpoznaniem. Pacjent stawia zarzuty złego wykonania operacji a dodatkowo brak należytej opieki w ciągu kolejnych 10 dni po zabiegu, mimo utrzymującego się wycieku żółci z drenu, co na pewno pogorszyło rokowania. W toku postępowania sąd na podstawie opinii biegłych dochodzi do wniosku, że kwestia uszkodzenia śródoperacyjnego to są powikłania, które mogły się zdarzyć, w związku z tym szpital nie ponosi za to odpowiedzialności deliktowej. Natomiast za samo opóźnienie i brak należytej opieki przyznaje odszkodowanie. W takiej sytuacji, jeżeli pacjent w pozwie żąda 100 tyś. zł zadośćuczynienia, sąd uznając związek przyczynowo-skutkowy zasądza zadośćuczynienie w kwocie np. 50 tyś zł. Mimo to można zauważyć, że istotnie zwiększa się procentowy odsetek zadośćuczynień w kwotach do 75 tyś zł. W 2011 było to 13% ogółem zasądzonych kwot w tym przedziale, w 2012 było już znacząco więcej, bo 34% i w 2013 r. nieco zmalało 27%. 53 Pewna tendencja wzrostowa pozostaje. W pozostałych przedziałach kwotowych rekompensat wartości te pozostają na niezmienionym poziomie. Ciekawostką wynikającą z badania jest to, że czas trwania procesów medycznych wynosi średnio 39 miesięcy. Bardzo długo w stosunku do średniej statystycznej podawanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości we wszystkich sprawach cywilnych przed Sądami Okręgowymi, który wynosi 11 miesięcy. Widać, że dla zakładów ubezpieczeń i dla szpitali, z punktu widzenia odsetek, są te procesy dość kosztowne. Ponieważ z przeprowadzonego badania właściwie niewiele wynika gdyż ta statystyka nie jest miarodajna, drugim źródłem informacji są sprawy wewnątrzkancelaryjne czyli te które zostały wyselekcjonowane spośród prowadzonych przez kancelarię. Wybrane zostały sprawy które praktycznie mają wspólny mianownik. Dotyczą one uszkodzeń okołoporodowych gdzie dzieci, na skutek błędów popełnionych w okresie przed, w trakcie lub tuż po porodzie są bardzo ciężko poszkodowane, skutkiem czego dochodzi do czterokończynowy niedowładu, całkowitego niedorozwóju umysłowego i fizycznego. W 2005 roku zadośćuczynienie wyniosło 220 tyś. zł, gdzie orzekał Sąd Okręgowy w Lublinie. W 2007 r. Sąd Okręgowy w Krakowie przyznał zadośćuczynienie w wysokości ok. 180 tyś. zł. W 2009 r. wyrok Sądu Okręgowego w Lublinie opiewał już na 600 tyś. zł, w 2012 r. Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał 700 tyś zł zadośćuczynienia a w 2014 r., przy czym ten wyrok jest jeszcze nie prawomocny, Sąd Okręgowy dla Warszawa Pragi przyznał 400 tyś. zł. Ponownie w 2014 Sąd Okręgowy w Poznaniu przyznał świadczenie w wysokości 800 tyś. zł, choć zakład ubezpieczeń proponował 400 tyś. zł w ramach ugody. I wreszcie grudzień 2014 r. w Warszawie, co prawda sprawa dotyczyła 17- letniego chłopaka ale skutek był praktycznie identyczny, 900 tyś zł zadośćuczynienia. Tendencja zasądzanych zadośćuczynień jest wyraźnie rosnąca. Inne sprawy, które również charakteryzują się dużym stopniem wspólnego mianownika, to sprawy dotyczące amputacji kończyn. Większość z tych powodów była w podobnym wieku i nie odbiegała zawodem czy innymi danymi demograficznymi od pewnej średniej. W 2005 roku Sąd Okręgowy w Katowicach przyznał 100 tyś. zł zadośćuczynienia. W 2012 roku Sąd Okręgowy w Katowicach już 200 tyś. zł, w 2014 roku Sąd Okręgowy we Wrocławiu również przyznał 200 tyś. zł a w 2014 r. 350 tyś. zł W 2014 roku amputacja kończyny również 200 tyś. zł ale różnica polegała na tym, że świadczenie wypłacono w ramach zawartej ugody. Jak widać również można zauważyć lekką tendencję wzrostową. Kłuci się z zasadami elementarnej sprawiedliwości sytuacja gdy Sąd Apelacyjny w Lublinie w 2009 roku przyznaje 600 tyś. zł poszkodowanemu dziecku a jednocześnie 5 lat później Sąd w Warszawie przyznaje 400 tyś. zł dziecku, które jest w niemalże identycznej sytuacji. Argumentacja sądu odnosząca się do zadośćuczynienia jest praktycznie taka sama. Sąd w 54 Lublinie wziął pod uwagę rozmiar doznanej krzywdy i jej kompleksowość i nieodwracalność a Sąd w Warszawie wskazuje, że rozmiar doznanej krzywdy jest szczególnie duży, cierpienia fizyczne jakie przeszła są szczególnie intensywne i że zasądzona kwota jest rekompensatą za całą krzywdę. Jednak jeden sąd mówi że 600 tyś. zł to jest ekonomicznie odczuwalna wartość a drugi sąd mówi że 400 tyś. zł to kwota ekonomicznie odczuwalna i odpowiednia wartość. Rodzi się pytanie, co jest nie tak z tą odpowiedniością, skoro sądy w różnych częściach Polski orzekają odpowiednio różnie. Przykładem mogą być konkretne dane z ugody pozasądowej w której wykonaniu Kancelaria uczestniczy. Poszkodowany młody człowiek, można powiedzieć, że relatywnie lekko poszkodowany w wypadku, doznał niewielkiego urazu mózgu który nie przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu, powoduje jedynie lekkie zaburzenie polegające na niekontrolowaniu emocji, mianowicie ma kompulsywną potrzebę robienia zakupów, więc potrzebuje opiekuna na co dzień. Poszkodowany otrzymał jednorazową rekompensatę w ugodzie 1 600 funtów co obejmuje również koszty leczenia. Dodatkowo dostaje również okresowe płatności, ma prawo i obowiązek poddania się regularnym badaniom i nadzorowi medycznemu po to, aby ewentualnie zwiększyć rentę. Ma pełną obsługę w zakresie case menagement, ma na każde zawołanie pomoc która pozwala mu organizować wszystko a opinie które w tej sprawie były wydane na potrzeby zawartej ugody dotyczyły m.in. warunków bytowych w jakich on ma funkcjonować, ponieważ należy mu kupić osobny dom ze szczegółowym opisem jak ma wyglądać kuchnia. Ponieważ jednak uraz predestynuje do bliżej nieokreślonych dalszych powikłań więc Kancelaria reprezentująca go widzi potrzebę daleko idącej ochrony. Konkluzja jest oczywista dla wszystkich. Zadośćuczynienia na pewno będą rosnąć, ale nie w sposób nieograniczony. Wydaje się, że likwidacja szkód medycznych powinna zmierzać w kierunku ugód i mediacji. Dużo pięknych słów padło na tej sali co do natychmiastowej pomocy poszkodowanym, ale w żaden sposób to się nie przekłada na sprawy związane z błędami medycznymi. W tych sprawach, jak w żadnych innych, zarówno pozwany szpital, jak i towarzystwo ubezpieczeniowe, ma wszelkie narzędzia do tego aby rzetelnie ocenić zasady odpowiedzialności i rozmiar szkody a tego nie czyni, na co wskazuje odsetek spraw przegrywanych przez szpitale i towarzystwa ubezpieczeniowe tj. ok. 75% spraw wszystkich wnoszonych z tytułu błędów medycznych do sądów, mimo że poszkodowani nie mają wiedzy fachowej medycznej, korzystają z różnych kancelarii i ryzyko po ich stronie tego, że niewłaściwie ocenili prawidłowość postępowania jest wysokie. 55 W ostatnim wystąpieniu kończącym konferencję Mariusz Wichtowski Prezes PBUK i prezydent Stowarzyszenia Zielonej Karty, przedstawił rozwiązania międzynarodowe w kwestii zadośćuczynienia, które można by implementować do polskiego systemu prawnego. Odnosząc się do poprzedniej wypowiedzi można powiedzieć że nastąpiła pełna amerykanizacja naszego systemu odszkodowawczego, stwierdził prelegent. Wyciągamy pieniądze z kieszeni lub są one wyciągane wbrew naszej woli. Pytanie jest tylko takie, ile tych pieniędzy możemy wyciągnąć i z czyjej tak naprawdę kieszeni. I czy sądy byłyby tak hojne gdyby płaciły nie z kieszeni ubezpieczycieli a z kieszeni Skarbu Państwa, a przysłowiowy Kowalski musiałby zapłacić świadczenie z tytułu szkody spowodowanej przez niego przez przypadek. Doświadczenie po stronie tych którzy dochodzą regresów od tych którzy byli nieubezpieczeni albo pijani, czy też pod wpływem narkotyków pokazuje, że sądy kierują się wtedy zupełnie inną logiką. Wtedy jest to biedny człowiek, który tak daleko nie jest odpowiedzialny za szkodę, jak w przypadku zakładów ubezpieczeń. Ta schizofrenia podejścia do tego samego ryzyka pokazuje, że wszystko się rozwija bo rozwijać się musi. Tylko trzeba zadać sobie pytanie czy rozwija się rzeczywiście w dobrym kierunku. Cel jaki ma spełnić zadośćuczynienie jest ogólnie wiadomy, choć pojawiła się już w Europie dyskusja czy rzeczywiście powinniśmy płacić te zadośćuczynienia. A przynajmniej w tej formie w jakiej one funkcjonują, przynajmniej w tej Europie której jesteśmy częścią. Nie we wszystkich krajach europejskich tego rodzaju świadczenia są przewidziane prawem. Cel tego świadczenia jest bardzo specyficzny. Odnosimy się do pewnych zdarzeń, do pewnych emocji, które tak naprawdę trudno wymierzyć w pieniądzu. Jak to powiedział kiedyś były sędzia Sądu Najwyższego Pan Strus, „jest to tylko próba wyrażenia w pieniądzach tego co ktoś mógł stracić aczkolwiek nigdy nie możemy dojść do tego ile on tak naprawdę stracił”. International Motor Insurance Card System to jest największa organizacja europejska zrzeszająca 46 rynków ubezpieczeniowych w ramach systemu zielonej karty oraz 30 jeżeli chodzi o system ochrony gości. Stowarzyszenie obejmuje ok. 750 milionów ludzi, 360 milionów samochodów co przekłada się na miliony wypadków każdego roku. Tylko w ramach szkód trans granicznych transferujemy powyżej dwóch miliardów euro. Polski rynek jest co roku obciążany kwotą ponad 600 mln zł z tytułu szkód spowodowanych przez ubezpieczonych w naszym kraju albo nie ubezpieczonych którzy spowodowali szkody za granicą. System zielonej karty oraz system ochrony gości to są dwa spójne systemy które działają jak lustro i odbicie w tym lustrze. Czego nie pokrywa jeden system, pokrywa drugi. W tej sposób wydaje się, że zostały zabezpieczone wszelkie interesy poszkodowanych. Nie można zapomnieć jednak że organizacja działa na podstawie 46 różnych systemów prawnych. Oznacza to, że te 56 dwa pełne systemy, zielonej karty i ochrony gości, działa na podstawie 46 różnych systemów prawnych 46 krajów. Powstaje pytanie jak sobie radzić z różnymi podstawami i zasadami odpowiedzialności oraz bardzo różnymi zasadami ustalania wysokości świadczeń, w szczególności w szkodach osobowych i wyceny tych świadczeń, nie tylko ich podstaw, ale też tego, za co i ile. Jak pogodzić te wszystkie 46 rynków ubezpieczeniowych na których może zdarzyć się wypadek, gdzie mogą być poszkodowani z jednego kraju, zdarzenie powstać w drugim albo w trzecim kraju a sprawca jest jeszcze z innego kraju. Co zrobić jak w autobusie biorącym udział w zdarzeniu było 50 osób, żaden z poszkodowanych nie był obywatelem kraju w którym zdarzył się wypadek a sprawca jest jeszcze z innego terytorium. Jak się tym wszystkim zająć. W rozwiązaniu takiego problemu w pewnej mierze pomaga Konwencja haska i Rozporządzenia KE Rome II, choć często zamiast pomagać, utrudniają rozstrzygnięcie co do tego jaki system należy przyjąć do rozpatrzenia roszczeń. Należy sobie zadać pytanie, gdzie jest konsument. Z prawnego punktu widzenia, póki nie ma wykładni Sądu Najwyższego w naszym kraju, możemy przyjąć że poszkodowany nie jest konsumentem. Z drugiej strony jeżeli przyjrzymy się tej kwestii na gruncie 30 krajów które działają w systemie ochrony gości czyli mniej więcej pokrywają się z Europejskim Obszarem Gospodarczym, poszkodowany jest tym konsumentem. Poszkodowany jest traktowany jako konsument, choć co prawda nie ma żadnych norm prawnych, które by powiedziały wprost, że poszkodowany w wypadkach jest tak traktowany. Z drugiej strony musimy patrzeć na sprawę celowościowo. Skoro faktycznie poszkodowany jest tak traktowany prawie we wszystkich krajach, to dywagacje prawne w Polsce tak naprawdę niczemu nie służą. Patrząc na orzecznictwo polskich sądów widzimy że orzeczenia sądowe zmierzają dokładnie w tym samym kierunku, więc zamiast prowadzić długie dysputy trzeba by zastanowić się jak tego konsumenta usatysfakcjonować. Nie ma ani jednego rozwiązania prawnego na terenie Europejskiego Obszaru Gospodarczego, które skierowane byłoby na ochronę jakichkolwiek instytucji ubezpieczeniowych. Wszystkie one skierowane są na ochronę konsumenta, niezależnie od tego czy on jest ubezpieczającym, ubezpieczonym, beneficjentem, czy też poszkodowanym. Należy się jedynie zastanowić nad tym, jak usatysfakcjonować wszystkich, którzy w tym biorą udział. Każda działalność gospodarcza jest po to, żeby przynosiła zyski. Trudno mieć pretensje do akcjonariuszy zakładów ubezpieczeń, że chcą mieć dywidendy. To jest oczywiste i nikt tego nie kwestionuje. Rodzi się jednak pytanie, w jaki sposób prowadzić tą działalność i jak ją zracjonalizować. Czy są jakieś pomysły w tym zakresie. Nie ma jednego systemu, nie ma jednego podejścia do tego problemu. W przedstawionych trzech różnych podejściach do poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych, szczególnie jeżeli chodzi o 57 szkody osobowe, istnieje cecha wspólna. Polega ona na tym że dąży się do tego, aby poszkodowany dostał tyle, ile mu się należy, ale by kwota ta była przewidywalna zarówno dla sprawców, jak i zakładów ubezpieczeń. We Francji obowiązuje specjalne prawo Loi Badinter, nazwane tak od nazwiska ówczesnego ministra sprawiedliwości, którego ideą było podniesienie gwarancji dla poszkodowanych w wypadkach komunikacyjne. Prawo to ma zabezpieczyć nieuchronność przygotowania uzasadnionej odpowiedzi na roszczenie czyli uzasadnionej odpowiedzi na roszczenie. Prawo francuskie nakłada na zakłady ubezpieczeń obowiązek udzielenia odpowiedzi w bardzo określonym czasie. Jeżeli ta odpowiedź nie zostanie udzielona poszkodowanemu z automatu przysługują podwójne odsetki od przyznanego później świadczenia ubezpieczeniowego, niezależnie od odsetek które będą wypłacone proporcjonalnie do upływu czasu. Prawo to wymusiło przestawienie procesów likwidacyjnych w zakładach ubezpieczeń tak, aby przyspieszyć udzielanie informacji na rzecz poszkodowanego. System francuski jest systemem kodeksowym, opartym o kodeks cywilny bardzo podobny do polskiego w zakresie świadczeń, choć w niektórych szczegółach inny. Odpowiedzialność na rzecz tzw. słabszych uczestników ruchu drogowego, czyli nie będących kierowcami i posiadaczami pojazdów, jest odpowiedzialnością na zasadzie ryzyka, związana z samym faktem posiadania środka transportu. Poszkodowani praktycznie w 100% mają prawo dochodzenia roszczeń. W Hiszpanii i Portugali istnieją tabele wycen w ramach tzw. systemu Barema. Minusem tego rodzaju tabel jest niedostosowanie do zmieniających się sytuacji gospodarczych, społeczno-polityczno-ekonomicznych. W tabelach zawarta jest automatyczna indeksacja. Co kilka lat następuje weryfikacja systemu, co jest gwarancją przede wszystkim dla poszkodowanych, że świadczenia które są kalkulowane wg tych tabel będą dostosowane do ich potrzeb w odniesieniu do aktualnej sytuacji ekonomicznej. W 2014 r. odbyła się bardzo istotna dyskusja w której brał udział nie tylko rząd ale przedstawiciele ubezpieczycieli i przedstawiciele konsumentów. Ta trójstronna komisja przyjęła nowe rozwiązania dotyczące systemu Barema na następne lata. System Szwedzki jest najbardziej ciekawy. W systemie tym powołana jest specjalna komisja ds. rozpatrywania szkód osobowych. W komisji tej reprezentowani są zarówno prawnicy, praktycy - najczęściej sędziowie lub byli sędziowie o uznanej reputacji, przedstawiciele ubezpieczycieli i konsumentów. Każda sprawa osobowa w której poziom utraty zdrowia przekracza 10%, musi być automatycznie skierowana do tej komisji z propozycją zakładu ubezpieczeń co do wyceny lub wypłaty świadczenia. Komisja ma bardzo przejrzyste zasady funkcjonowania, ma bardzo przejrzystą historię sugerowanych rozwiązań. Natomiast formalną decyzję oczywiście podejmuje w tej mierze zakład ubezpieczeń, ponieważ to on jest z mocy prawa do tego 58 zobowiązany. Skutkiem takiej konstrukcji w Szwecji jest minimalna ilość spraw sądowych na rynku, poniżej 0,1 %. Praktycznie wszystkie zostały odrzucone przez sąd, ponieważ zaufanie do tej komisji jest tak duże, że nawet sądy nie mają powodu aby podważać jej merytoryczne kompetencje. Są kraje w których próbowano wprowadzić sublimity w szkodach osobowych a w szczególności przyznawaniu tzw. zadośćuczynień. W ubiegłym roku pojawiło się bardzo ciekawe orzeczenie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości który jednoznacznie stwierdził, że to, za co będzie przyznane świadczenie, leży w gestii organów państwa. Jeżeli prawo przewiduje wypłaty zadośćuczynienia z tytułu krzywdy to nie można wprowadzić sublimitu, który ograniczałby w jakikolwiek sposób maksymalną kwotę wypłaty takiego świadczenia. Orzeczenie to zmusiło kilka krajów do zweryfikowania prawodawstwa i zrównania go z większością krajów Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Najwyższe świadczenia z tytułu szkód osobowych przyznawane są w Irlandii i Wielkiej Brytanii. Trzeba jednak przestrzec aby nie przenosić automatycznie funtów na złotówki, bo wypłaty te trzeba jeszcze odnieść do sytuacji ekonomicznej w poszczególnych krajach. Koszty życia są różne. Powstaje pytanie czy można różnicować wysokość świadczenia w przypadku krzywdy. Czy jest to coś, co powinno podlegać zmianom w zależności od kraju i sytuacji społecznoekonomicznej. Przecież życie jest jedno, zdrowie jest jedno. W Polsce pod względem wypłat z tytułu szkód osobowych jest wolna amerykanka. Wszystko podlega ocenie i jest to ocena dokonywana przez ludzi. Każdy człowiek, także sędzia, podejmuje swoje decyzje na podstawie nie tylko przepisów prawa, ale także swoich odczuć. Jak długo będziemy bazować na takim modelu, nigdy nie uciekniemy od tego, że te orzeczenia będą różne, bo ludzie są różni. Kilka lat temu w trakcie konferencji poświęconej kwestii szkód osobowych jeden z sędziów zabrał głos i powiedział że wszelkie próby tabelaryzacji i ujednolicenia godzić będą w niezawisłość sędziowską. Nie można się z tym zgodzić. Sędzia i tak zależy od konstytucji i przepisów prawa. Wprowadzenie jednolitej standaryzacji spowoduje niezbędność dostosowania się do niej tak, jak trzeba się dostosować do art. 448 k.c. To jest jedyne ograniczenie które wiąże sędziego. Nikt nie ma na myśli sprowadzenia sędziego do roli maszynki, która będzie podpisywać tylko i wyłącznie wyroki, matematycznie przeliczając uszczerbek na zdrowiu. W Hiszpanii i Portugali obowiązują tabele które dają możliwość manewrowania, ponieważ nie ma fizycznej możliwości takiego ujednolicenia krzywdy tak, aby ona była jednolita dla wszystkich poszkodowanych. Możemy podejmować próby, ale każdy z poszkodowanych jest inny i cierpienie człowieka nie da się przełożyć na pieniądze. Jest to tylko próba wymierzenia krzywdy w jednostkach płatniczych. Dużym problemem jest brak przewidywalności. Nie wiemy w jakim kierunku pójdą sądy. Różnice orzeczeń sądów w 59 Polsce są bardzo duże. We wspólnym interesie jest odpowiedzenie sobie na pytanie czy wszyscy jesteśmy chronieni i w jaki sposób. Czy naprawdę system który funkcjonuje w naszym kraju i który funkcjonuje w innych krajach nas wszystkich chroni. Czy jest szansa na otrzymanie godziwego odszkodowania. Powinniśmy mieć określony katalog świadczeń osobowych, który będzie dotyczyć tych samych aspektów. Powinniśmy sharmonizować maksymalnie wysokości przyznawanych świadczeń w oderwaniu od sytuacji ekonomicznej poszczególnych krajów, co zapewni realne prawo poszkodowanym do uzyskania godziwego świadczenia, niezależnie od miejsca zamieszkania czy też miejsca zaistnienia wypadku. Harmonizacja, jak również wprowadzane w różnych krajach systemy kalkulacji świadczeń, czy to w postaci tabel czy to w postaci komisji, mają także pozytywny efekt dla zakładów ubezpieczeń, ponieważ dają pewnego rodzaju przewidywalność kalkulacji taryf i rezerw a także zabezpieczają ubezpieczającego. Sumy gwarancyjne są wyczerpywalne, nasuwa się więc pytanie, czy jeżeli ktoś przestanie dostawać świadczenie czy to z Funduszu czy zakład ubezpieczeń, będzie mógł skierować swoje roszczenie do ubezpieczonego. A jeśli tak, to czy sąd będzie wtedy tak samo hojny, jak w przypadku poprzedniego płatnika. Czy sąd zasądzi dla zwykłego człowieka taką kwotę która jest adekwatna do szkody. Czy zasądzi ją tylko wtedy, kiedy jest zawarte ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej. To jest pytanie na które musimy sobie odpowiedzieć, ponieważ rozmawiamy dzisiaj o zadośćuczynieniach, ale nie tylko z jednego tytułu. Prędzej czy później będziemy skonfrontowani z tego rodzaju roszczeniami. Najważniejsze jest aby poszkodowany dostał godziwe świadczenie i aby było ono przewidywalne dla zobowiązanego. Wszystkie próby ujednolicenia wypłat świadczeń osobowych w różnych krajach zmierzają dokładnie do tego samego. Mec. Jolanta Budzowska, Kancelaria BFP - odnosząc się do tego czy sąd zważa na to kto jest płatnikiem, potwierdzam, że oczywiście tak. W mojej ocenie zdecydowanie trudniej się sądowi zasądza, kiedy po drugiej stronie stoi „biedny szpital”, nawet jeśli za nim stoi ubezpieczyciel, choć zwykle wiadomo że stoi nie w pełni, bo suma gwarancyjna nie pokrywa nawet kwoty zadośćuczynienia. I to jest widoczne choćby przez porównanie średnich kwot zasądzonych zadośćuczynień. Mnie wyszło 108 tyś. zł a u dr Truszkiewicza 154 tyś. zł, gdzie miał przede wszystkim ubezpieczenia komunikacyjne. Jaki jest efekt. Szpitale już oczywiście zwiększają ubezpieczenia i ubezpieczają się dobrowolnie, ponad ubezpieczenie obowiązkowe. Rosną składki, rosną koszty i PZU chyba ma deficyt, jeżeli chodzi o ubezpieczenia medyczne. Inaczej nie będzie. 60 Magdalena Barcicka TUW TUW – chciałabym się przyłączyć do głosu prezesa M. Wichtowskiego, że jest nam niezbędna standaryzacja w zakresie szkód osobowych z deliktu. Pan mec. Chruścicki stojąc z góry grzmiał, że w zasadzie sądy są wszystkiemu winne. Może tak, ale tylko częściowo ponieważ sądy poruszają się w granicach wytyczonych prawem. Natomiast przez to jak oni działają, pokazują nam wszelkie niedoskonałości. Ja przez wiele lat prowadziłam przegląd orzecznictwa sądowego. Przez moje ręce przeszło kilkaset wyroków. Badałam to orzecznictwo pod kątem kwot wypłacanych ale również występujących prawidłowości. Co wpłynęło na opinię sądu, dlaczego nie została wypłacona taka a nie inna kwota. Okazało się że końcowa kwota jaką sądy zasądzały były po pierwsze efektem empatii, po drugie efektem braku empatii, po trzecie efektem życzliwości zupełnie nie uzasadnionej obiektywnymi parametrami krzywdy. Podam tylko dwa przykłady. Pierwszy przykład dotyczy zadośćuczynienia dla córki po śmierci matki. Przy czym w pierwszym przypadku córka mieszkała razem z tą matką, samotnie wychowywała jeszcze dziecko, matka była dla niej w zasadzie jedynym wsparciem. Druga dostała zadośćuczynienie po śmierci matki alkoholiczki, bezdomnej z którą nie utrzymywała żadnego kontaktu. W pierwszym przypadku córka dostała 5 tyś. zł zadośćuczynienia od sądu, tamta po alkoholiczce 30 tyś. zł. To są wyroki z tego samego roku. Kwoty roszczące są wyższe. Drugi przykład paraplegia z tego samego roku. 20 letni chłopak i 53 letni mężczyzna. Pierwszy dostał 200 tyś. zł, drugi dostał 650 tyś. zł. Niech mi ktoś powie, że te osoby nie zostały pokrzywdzone właśnie tymi orzeczeniami sądu. W związku z tym uważam, że jest niezbędna standaryzacja ale w dwóch aspektach. Pierwsza w zakresie obiektywnej oceny krzywdy obejmującej wszelkie aspekty, zarówno medyczne, społeczne i osobowościowe i wszystko co tutaj możemy określić. Niezbędna jest również obiektywizacja, standaryzacja sposobu wyrażeniu w pieniądzu tej krzywdy, ponieważ sędziowie sobie z tym po prostu nie dają rady, do czego wprost przyznał się na konferencji sędzia Strus. Mając te 200 i 500 tyś zł. Ile mamy zapłacić. Każdy wybór nie będzie wyborem dobrym. Uważam, że nie da się doprowadzić do ujednolicenia orzecznictwa bez specjalizacji sędziów. Ponieważ oni z przypadku zajmują się takimi sprawami, w związku z tym jest niezwykle istotna współpraca z Krajową Radą Sądownictwa i Ministerstwem Sprawiedliwości aby określić taki sposób prowadzenia spraw w których doprowadzimy do pewnych specjalizacji, bo to nam pozwoli ujednolicić kwoty, pod warunkiem że zostaną przeprowadzone te dwa procesy. Prof. Tadeusz Szumlicz, SGH - Jeżeli Pan mówi że ubezpieczający zapłaci to jest to najlepsza opcja dla zakładów ubezpieczeń. A poza tym czy nie ma tam innych rozwiązań. Jeżeli mogę 61 zrezygnować z ubezpieczenia po 7 lub 30 dniach - to jest to już element ochronny. Jeżeli wprowadzam jakieś przepisy upadłościowe które nakazują przejąć majątek tego upadłego, żeby źle nie zadziałać na odbiór całego rynku, to też w pewnym sensie chronię tych, którzy pozostają na rynku. Takich przykładów pośredniej ochrony zakładów ubezpieczeń można przetaczać więcej. Mariusz Wichtowski PBUK - pozwalam się z Panem Profesorem nie zgodzić. Otóż pamiętajmy, że ubezpieczenia komunikacyjne OC są ubezpieczeniami obowiązkowymi. Jeżeli nie chcę się ubezpieczyć w firmie „a”, to tak czy owak muszę się ubezpieczyć w jakiejkolwiek firmie od „b” do „z”. Powiedzmy sobie szczerze, stawki ubezpieczeniowe aż tak bardzo od siebie nie odbiegają, póki co mamy równanie w dół. Upadłość zakładu ubezpieczeń nie jest rozwiązaniem. Przeżyliśmy siedem upadłości od 1993 do roku 2000 i przyniosło to dużo więcej złego niż dobrego, bo wcale nie wyczyściło rynku i nikt od tego momentu nie zmądrzał. Jeżeli obserwujemy taryfikację to mamy tego ewidentne przykłady. Myślę że sam fakt, że podniosą mi składkę nie pozwoli mi zapłacić mniej w innej firmie. To mogą być małe wahnięcia. W tej chwili, jak obserwujemy taryfy, sposoby kalkulacji, czasami jest negatywna selekcja, czasami pozytywna, zależy jak to nazwiemy, do pewnego momentu możemy mieć szansę uniknąć wyższej składki ale tak naprawdę nie. Ochrona polega na przewidywalności. Jeżeli wiem jak funkcjonuje system i wiem jakie mogą być maksymalne świadczenia przez jakiś okres, to nie mam problemu z kalkulacja rezerw. To jest matematycznie przewidywalne. To co mamy w tej chwili jest całkowicie nieprzewidywalne i tutaj są różne aspekty. To że wracamy do kilku lat wstecz, to że mamy różne orzeczenia, jedni uznają drudzy, nie uznają, jedni dają sto inni dają dwieście. W związku z tym wszystko co prowadzi do przewidywalności jest pewnego rodzaju ochroną interesów zakładu ubezpieczeń, który zarządza pieniędzmi ubezpieczonych. I nam wszystkim powinno zależeć aby zarządzał jak najlepiej. Konferencję zakończył mec. Aleksander Daszewski informując uczestników konferencji o dostępności przedstawionych prezentacji, zdjęć oraz szczegółowego sprawozdania na stronie internetowej Rzecznika Ubezpieczonych www.rzu.gov.pl Przygotowała: Iwona Szymańska 62