Od dawna przygotowywaliśmy się do tej konferencji z uwagi na

Transkrypt

Od dawna przygotowywaliśmy się do tej konferencji z uwagi na
W dniu 14 stycznia 2015 r. Fundacja Edukacji Ubezpieczeniowej działająca przy
Rzeczniku Ubezpieczonych zorganizowała konferencję pt. „Problematyka zadośćuczynienia
pieniężnego za krzywdę – wyzwania dla rynku ubezpieczeniowego”. Głównym celem
konferencji było stworzenie wielowymiarowej płaszczyzny wymiany poglądów na temat
pojawiających się problemów, a także możliwości ich rozwiązania z wykorzystaniem
międzynarodowych doświadczeń. Zamiarem organizatorów było podjęcie dyskusji w gronie
zarówno praktyków jak i przedstawicieli polskiej nauki prawa ubezpieczeniowego a także
wymiana poglądów ze znawcami tej trudnej tematyki.
Konferencja została podzielona na trzy podstawowe części. Pierwsza część stanowiła
pewne rozliczenie się z przeszłością, czyli zadośćuczynienia za krzywdy związane ze
śmiercią osoby najbliższej w związku ze zdarzeniami które miały miejsce przed zmianą
kodeksu cywilnego w sierpniu 2008 r. Druga część to dyskusja nad potrzebą standaryzacji
zadośćuczynień. Część trzecia była przedłużeniem dyskusji nad potrzebą standaryzacji
zadośćuczynień,
ich
przyszłości
a
także
możliwości
wykorzystania
rozwiązań
międzynarodowych w tym zakresie.
Pierwsza głos zabrała mec. Joanna Smereczańska-Smulczyk reprezentująca Europejskie
Centrum Odszkodowań S.A.
Na skutek nowelizacji kodeksu cywilnego z dnia 30 maja 2008 roku, dnia 3 sierpnia
2008 r. wszedł w życie art. 446 § 4 k.c. Zgodnie z treścią tego artykułu sąd może także
przyznać
najbliższym
członkom
rodziny
zmarłego
odpowiednią
sumę
tytułem
zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę. Nowelizacja kodeksu cywilnego nie
wskazała jakie miały by być te sposoby kompensowania krzywdy. Określił je dopiero Sąd
Najwyższy w orzecznictwie wypracowanym na gruncie art. 446 § 3 k.c. SN wskazał, że
odszkodowanie obejmuje nie tylko wymierne szkody majątkowe, ale i szkody niemajątkowe,
ponieważ pogorszenie się sytuacji życiowej może być wynikiem zarówno obiektywnej
konieczności zmiany sposobu zarobkowania, kształcenia czy realizowania w sferze
społecznej. Wartości przyznawane w oparciu o tą podstawę prawną brały przede wszystkim
pod uwagę znaczne pogorszenie sytuacji życiowej członków rodziny zmarłego. Potrzeba
kompensowania krzywdy doznanej wskutek śmierci osoby najbliższej przez odwoływanie się
do treści art. 446 § 3 k.c. odpadła wraz z wejściem w życie z dniem 23.08.1996 r. art. 448 k.c.
zgodnie z którym w razie naruszenia dobra osobistego sąd może przyznać temu, czyje dobro
osobiste zostało naruszone, odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za
doznaną krzywdę lub na jego żądanie zasądzić odpowiednią sumę pieniężną na wskazany
przez niego cel społeczny, niezależnie od innych środków potrzebnych do usunięcia skutków
1
naruszenia. Od tego momentu sądy powszechne przyjęły, iż art. 448 k.c. stanowi
bezpośrednią podstawę prawną do dochodzenia roszczeń do kompensowania krzywdy,
szkody moralnej, szkody niemajątkowej, doznanej wskutek śmierci osoby najbliższej
wywołanej na skutek deliktu. Przyjęto również iż śmierć osoby najbliższej jest naruszeniem
dobra osobistego w postaci zerwania więzi rodzinnej. Dodanie do art. 446 k.c. § 4 wywołało
wątpliwości odnośnie relacji tego artykułu do art. 448 k.c. Rozbieżności te zniwelowała
uchwała SN z dnia 22 października 2010 r. III CZP 76/10 (OSNC – ZD 2011, nr B poz. 42)
wydana na kanwie sprawy którą prowadziła Kancelaria Radców Prawnych EUCO SA.
Zgodnie z treścią tej uchwały najbliższemu członkowi rodziny zmarłego przysługuje na
podstawie art. 448 k.c. w związku z art. 24 § 1 k.c. zadośćuczynienie za doznaną krzywdę,
gdy śmierć nastąpiła na skutek deliktu, który miał miejsce przed dniem 3 sierpnia 2008 r., a
więc przed wejściem w życie art. 446 § 4 k.c. Uchwała ta była negowana przez towarzystwa
ubezpieczeniowe poprzez odmowy wypłaty na rzecz rodzin osób poszkodowanych w związku
ze śmiercią najbliższego członka rodziny, dlatego też doszło do podjęcia kolejnej uchwały SN
z dnia 13 lipca 2011r. III CZP 32/11 (OSNC2012, nr 1, poz 10), która jest tożsama ze
stanowiskiem wyrażonym przez SN w uchwale z 22 października 2010 r. Dodatkowo
postanowienia SN z dnia 13 grudnia 2013 r., z dnia 22 sierpnia 2013 r. oraz z dnia 27 czerwca
2014 r. sprecyzowały pewne elementy m.in. to, że osoba która występuje z takim roszczeniem
jest osobą bezpośrednio poszkodowaną. Ostatnie postanowienie wydane przez skład siedmiu
sędziów SN z dnia 27 czerwca 2014 r. wprawdzie odmawia podjęcia uchwały na zagadnienie
prawne przedstawione przez Rzecznika Ubezpieczonych ale czyni to wyłącznie dlatego, że
SN doszedł do przekonania że linia orzecznicza wypracowana przez sądy powszechne i Sąd
Najwyższy jest na tyle jednolita, iż nie budzi rozbieżności, a więc nie ma powodów aby
ponownie pochylać się nad tym zagadnieniem. W chwili obecnej nie może budzić już
wątpliwości
to,
że
istnieje
odpowiedzialność
ubezpieczycieli
sprawcy
wypadku
komunikacyjnego za wypłatę zadośćuczynienia osobie najbliższej na podstawie umowy
obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej ppm. Potwierdza to wprost w
sposób jednoznaczny uchwała z dnia 7 listopada 2012, III CZP 67/12 oraz z dnia 20 grudnia
2012r. III CZP 93/12. Katalog dóbr osobistych określonych w art. 23 k.c. ma charakter
otwarty. Zważywszy na to, iż dobrem osobistym w rozumieniu art. 23 k.c. jest kult pamięci
osoby zmarłej uznać należy, że tym bardziej może nim być więź między osobami żyjącymi i
jako taka podlega ochronie prawnej. Sądy powszechne co do zasady uznają za
usprawiedliwione występowanie przez osoby poszkodowane najbliższych członków rodziny z
roszczeniem o zapłatę zadośćuczynienia. Każda taka sprawa jest przez sąd badana
2
indywidualnie. Istnieją pewne przesłanki, które mają wpływ na wysokość zasądzanych kwot
tytułem zadośćuczynienia na podstawie art. 448 k.c. w zw. art. 24 k.c. Sąd bierze pod uwagę
przede wszystkim to, jaką rolę osoba zmarła pełniła w rodzinie, stopień w jakim
pokrzywdzony będzie się umiał odnaleźć w nowej rzeczywistości i w jakim stopniu będzie
posiadał zdolność jej zaakceptowania, a także jak wyglądał proces leczenia doznanej traumy,
wiek pokrzywdzonego i osoby zmarłej, głębokość krzywdy, nagłość, niespodziewaność
danego zdarzenia, niemożność uwolnienia się od stale powracających myśli, męczliwość i
płaczliwość, lęk o przyszłość, upływ czasu i czy ten czas miał wpływ na możliwość powrotu
do stanu psychicznego danej osoby roszczącej sprzed daty zdarzenia. Sądy orzekające oraz
wszyscy uczestnicy rynku muszą sobie zadać pytanie jaka kwota tytułem zadośćuczynienia
będzie kwotą odpowiednią i stanowić będzie należytą rekompensatę danej krzywdy, co czynić
będzie zadość kryterium ustalania słusznego i należytego zadośćuczynienia. W orzecznictwie
sądów przyjmuje się, że kwota ta powinna pomóc w dostosowaniu się roszczącego do
zmienionej sytuacji. Kwota zadośćuczynienia powinna zmierzać do naprawienia szkody
niemajątkowej czyli krzywdy w postaci doznanych przez poszkodowanego cierpień
fizycznych i ujemnych przeżyć psychicznych istniejących w chwili orzekania, jak i tych które
z pewnością lub dużym prawdopodobieństwem będą odczuwane w przyszłości. Powinna to
być wartość, która podejmie próbę skompensowania przedwczesnej utraty członka rodziny,
nieodwracalnej w skutkach. Wartość ta powinna być ekonomicznie odczuwalna przez osoby
występujące z tym roszczeniem. Nie może być dowolna ani symboliczna.
W ocenie Kancelarii EUCO SA, po analizie orzeczeń które zapadły przy jej współpracy,
wartości które zostały zasądzone przez sąd z tytułu zadośćuczynienia rzędu 160 000 zł, są
wartościami ekonomicznie odczuwalnymi i pełnią funkcję kompensacyjną. Kwoty te
faktycznie pozwolą osobom występującym z roszczeniami odnaleźć się w nowej, zupełnie
odmiennej rzeczywistości. Jest to wartość która faktycznie zmienia budżet domowy
zgłaszających roszczenie i jest elementem dodatnim. Oczywiście na etapie likwidacji szkody
w postępowaniu pozasądowym odnotowywane są wartości odmienne. W przeważającej ilości
spraw dopiero na drodze postępowania sądowego można uzyskać kwoty pierwotnie określane
przez Kancelarię na etapie postępowania likwidacyjnego. Bez wątpienia zadośćuczynienie z
tytułu zdarzeń sprzed dnia 3 sierpnia 2008 r. stanowi wartość dodaną dla rodzin osób
poszkodowanych, dając możliwość kompensacji szkody niematerialnej, która do tej pory tak
naprawdę nie była wymierna. Możliwość jednoczesnego dochodzenia roszczeń w oparciu o
treść art. 446 § 1, 2 i 3 k.c. czyli służących naprawieniu szkody stricte majątkowej, prowadzi
3
do pełniejszego zaspokojenia roszczeń danej osoby i do pełnej kompensaty szkody jako
zasada kodeksu cywilnego.
W drugim wystąpieniu pierwszej części konferencji Zdzisława Cwalińska-Weychert
Wiceprezes Zarządu Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego opowiedziała o daleko
idących
trudnościach
dowodowych
w
sprawach
związanych
z
roszczeniami
o
zadośćuczynienie za krzywdę powstałą w dalekiej przeszłości.
Niezależnie od przetoczonych wyroków i stanowisk SN u teoretyków pojawiają się
wątpliwości związane z takim sposobem regulowania rzeczywistości prawnej działalności
firm ubezpieczeniowych i rodzą określone konsekwencje prawne. Wątpliwości budzi sposób
ustanawiania prawa poprzez uchwały SN, który przecież do tego umocowany nie jest, a także
skutki ekonomiczne tych uchwał. Działanie prawa wstecz nakłada zobowiązania nie na
ówcześnie ubezpieczonych tylko na obecnie ubezpieczonych, którzy stają się jedynymi
płatnikami przeszłych zobowiązań, które tak naprawdę wydają się być nie limitowane.
Powstają również wątpliwości związane z działalnością UFG co do tego, jaki jest okres
składania roszczeń do Funduszu. UFG jest szczególną organizacją działającą na mocy ustawy
i nie wchodzącą w prawa i obowiązki stron umowy ubezpieczenia a zatem, co do zasady, nie
mogący odpowiadać za przestępstwo. Pewne intencje zarówno ustawodawcy, jak i
orzekających w SN, w składzie trójkowym czy siedmioosobowym, były jak najbardziej
słuszne - ochrona poszkodowanych. Niestety brak spójności regulacji a także nie zwrócenie
uwagi na to, że każda taka decyzja rodzi określone skutki ekonomiczno-organizacyjne, jak
również otwiera zupełnie nowe przestrzenie powodują, że zarówno zakłady ubezpieczeń jak i
UFG a także sami poszkodowani często znajdują się w sytuacji w której pewnie znajdować
się nie powinni. Przepisy które powinny im służyć czasami są źródłem dodatkowego bólu i
cierpienia, które nie jest niczym tak naprawdę uzasadnione. Zanim doszło do zmian w
zakresie art. 446 § 4 k.c. w sierpniu 2007 r. wprowadzono 20-letni okres przedawnienia
roszczeń o naprawienie szkody wynikłej ze zbrodni lub występku i objęto nim roszczenia
nieprzedawnione na chwilę wejścia w życie tego przepisu. Skutkiem tego otwarto możliwość
zgłaszania roszczeń do 2017 r. i później, poczynając od zdarzeń zaistniałych od sierpnia
1997r. Oznacza to że w 2007 r. zadecydowano, że zdarzenia do 1997 r. włącznie, będą się
przedawniały w okresie 20 letnim. Nie było by w tym nic złego gdyby nie to, że wszystkie
regulacje dotyczące zbrodni i występku oraz archiwizacji dokumentów w Polsce dotyczą
okresów dziesięcioletnich. Wprowadzono więc przepis który mówi o przedawnieniu w
okresie 20-letnim, bez jakiegokolwiek zabezpieczenia materialnych dokumentów i dowodów
pozwalających analizować słuszność roszczeń zgłaszanych w związku z przestępstwem. W
4
sierpniu 2008 r. ustawodawca wprowadził regulację dotyczącą możliwości przyznania przez
sąd pieniężnego zadośćuczynienia dla najbliższych członków rodziny zmarłego za doznaną
krzywdę w przypadku zdarzeń zaistniałych po wejściu w życie tego przepisu. Środowisko
ubezpieczeniowe wówczas dyskutowało nad tym czy przepis dotyczy zdarzeń które zaszły,
czy śmierci które nastąpiły po wejściu w życie przepisu. W 2010 - 2012 Sąd Najwyższy w
uchwałach
dał
możliwość
przyznania
najbliższemu
członkowi
rodziny
zmarłego
zadośćuczynienia za krzywdę na podstawie art. 448 w zw. z art. 24 § 1 k.c. także wtedy, gdy
śmierć nastąpiła przed dniem 3 sierpnia 2008 r. wskutek uszkodzenia ciała lub wywołania
rozstroju zdrowia. W październiku 2013 r. SN uchwałą dopuścił możliwość stwierdzenia
przez sąd cywilny popełnienia przestępstwa przez nieznanego sprawcę, skutkującą 20-letnim
okresem przedawnienia dla roszczeń wobec UFG z tytułu szkód z udziałem NN, wynikłych
ze zbrodni i występku. Po raz pierwszy uznano, że możliwe jest uznanie przestępstwa bez
spełnienia jego cech podmiotowych i przedmiotowych. Oznacza to, że do dnia 29
października 2013 r., w przypadku Funduszu mówiliśmy o trzyletnim okresie przedawnienia
od momentu od którego poszkodowany dowiedział się o szkodzie i o osobie zobowiązanej do
jego naprawienia oraz 10-letnim okresie przedawnienia od daty zdarzenia i 20-letnim okresie
przedawnienia w stosunku do sprawców znanych, nieubezpieczonych, którzy popełnili
przestępstwo i szkoda była następstwem tego przestępstwa. Od dnia 29 października 2013 r.
20 - letni okres przedawnienia dotyczy również spraw, które nie mogły być wcześniej
rozpatrywane, ponieważ generalnie nie było możliwości stwierdzenia przestępstwa
nieznanego sprawcy. Wywołuje to skutki na dzisiaj. W zakresie zadośćuczynienia z art. 446 §
4 k.c. ustawodawca jasno wskazał, że poszkodowanemu w wyniku śmierci członka
najbliższej rodziny przysługuje prawo do zadośćuczynienia po wykazaniu przynależności do
kręgu najbliższej rodziny oraz poniesieniu krzywdy. Natomiast w zakresie zadośćuczynienia z
art.
448
k.c.
roszczącemu
po
śmierci
poszkodowanego
przysługuje
prawo
do
zadośćuczynienia pod warunkiem przedstawienia przez niego dowodów na, co do zasady,
zawinione działanie sprawcy, udowodnione istnienie dobra osobistego roszczącego, które
zostało naruszone śmiercią poszkodowanego oraz poniesienie przez niego krzywdy. A zatem
art. 446 k.c. i art. 448 k.c. nie są tożsame. Dodatkowo, uchwała z października 2013 r.
zrównała poszkodowanych ze zdarzeniami z nieubezpieczonymi i z nieznanymi sprawcami.
Wydawałoby się, że roszczenia te będą więc zbliżone i podobne, ale tak nie jest. W
przypadku
nieubezpieczonego
sprawcy,
nie
ma
żadnego
problemu
z
dowodami
umożliwiającymi weryfikację zgłaszanego roszczenia. Niestety, w przypadku nieznanego
sprawcy takich dowodów brak. Najczęściej jest to fragmentarycznie wyrwane z kontekstu
5
postanowienie prokuratora o umorzeniu prowadzenia postępowania. W przypadku
nieubezpieczonego sprawcy są świadkowie zdarzenia, natomiast w przypadku nieznanego
uczestnika nie ma żadnych świadków, ofiara zginęła i często nie ma żadnych innych
uczestników zdarzenia. Jedynym świadectwem jest ofiara śmiertelna na drodze. W przypadku
nieubezpieczonych sprawców 90% poszkodowanych to kierujący lub pasażerowie innego
pojazdu albo pasażerowie pojazdu sprawcy. W przypadku nieznanego uczestnika zdarzenia
90% poszkodowanych to piesi i rowerzyści, w ponad połowie przypadków w stanie
nietrzeźwości. 30% wszystkich spraw zgłaszanych obecnie po raz pierwszy, jako roszczenia
ze zdarzeń z lat 1997 – 2007, dotyczy skutków zdarzeń z nieubezpieczonymi sprawcami, 70%
tych roszczeń to nieznani uczestnicy zdarzenia. Średnia liczba roszczących po śmierci w
przypadku nieubezpieczonych sprawców to pięć osób zgłaszających roszczenie i trzy osoby
które otrzymują roszczenie w wyniku decyzji Funduszu czy wyroku sądu. W przypadku
nieznanych uczestników średnia liczba osób zgłaszających roszczenie po śmierci uczestnika
zdarzenia to 10 osób w zgłoszeniu roszczenia i 3 osoby w decyzjach o wypłacie
odszkodowania. W rekordowej sprawie Fundusz zanotował 29 roszczących do jednej ofiary
śmiertelnej. Średnia kwota świadczenia, w przypadku nieubezpieczonego sprawcy, jest o
połowę niższa od kwoty roszczeń w przypadku nieznanego sprawcy.
Przy ustaleniu świadczenia z art. 448 k.c. po upływie znacznego czasu od zaistnienia
zdarzenia pojawiają się różne problemy. Po pierwsze trudność w ustaleniu okoliczności
zdarzenia, sprawstwa i przyczynienia po upływie lat i „utylizacji” akt z postępowania
karnego. Sytuacja życiowa w ciągu kilkunastu lat, prawie dwudziestu, znakomicie zmienia
sytuację człowieka bezpośrednio po śmierci osoby bliskiej. Przykładem może być sytuacja
zgłoszonego roszczenia matki 21 – letniej dziewczyny która zginęła w 2001 r., gdzie
roszczącym obok matki jest ojczym, który został mężem kobiety w trzy lata po śmierci swojej
pasierbicy. Drugi przypadek roszczenia jednej z kancelarii z 2013 r. o zadośćuczynienia dla
siostry po śmierci brata, która zdarzyła się na początku 2000 r., przy czym kancelaria
posłużyła się pełnomocnictwem wystawionym w sprawie, toczącej się w 2006 r. Po analizie
roszczenia okazało się, że w sprawie zgłoszonej w 2013 r., roszcząca zmarła w 2011r. a zatem
zgłosiła roszczenie w 2 lata po swojej śmierci. Wydaje się że ustalenie, który moment jest
właściwy do oceny krzywdy ze względu na upływ czasu i uwzględnienie różnic w stanie i
sytuacji życiowej roszczących po kilkunastu latach od daty zdarzenia, jest niezwykle istotne.
Odrębną sprawą jest brak „narzędzi” pozwalających obiektywnie ustalić istnienie, zakres i
rozmiar krzywdy polegającej na „zerwaniu więzi” czy naruszeniu „prawa do życia w
rodzinie” na przestrzeni kilkunastu lat, które upłynęły od śmierci zmarłego. Przykładem jest
6
roszczenie kobiety która po dwóch latach w związku została wdową w wyniku wypadku
komunikacyjnego. Działo się to przed kilkunastu laty. Po jakimś czasie wyszła ponownie za
mąż, jest dzisiaj szczęśliwą żoną i matką trójki dzieci z drugiego małżeństwa, natomiast
zgłasza roszczenie z art. 448 k.c. po śmierci swojego pierwszego męża. Nie ma
jednoznaczności co do określenia różnicy między zerwaniem więzi i naruszeniem prawa do
życia w rodzinie a kwestią naturalności żałoby i cierpienia po śmierci osoby bliskiej. Nie ma
absolutnej jasności co do tego, co powinno być podstawą do ustalania wysokości
świadczenia. Czy bazą kwoty świadczeń powinny być dochody czy świadczenia z okresu
powstania szkody np. lata 90-te ubiegłego wieku, czy kwoty świadczenia i odszkodowania
wypłacane dzisiaj. Jeżeli mówimy o zasadach słuszności społecznej to nasuwa się pytanie czy
w przypadkach w których ubezpieczyciele wypłacali odszkodowania o charakterze
zadośćuczynienia za ból i krzywdę w ramach stosownego odszkodowania wypłacanego na
podstawie art. 446§ 3 k.c., możemy spodziewać się roszczeń o wyrównanie niewystarczająco
wypłaconych ówcześnie świadczeń i odszkodowań. Jak traktować roszczenia z art. 448 k.c. w
kontekście wcześniej zaspokojonych roszczeń z art. 446 § 3 k.c. tam, gdzie w wyroku
sądowym wyraźnie wskazano że jest to również kompensata za nadmiarowe cierpienie które
było przedmiotem analizy i rozstrzygnięć sądu. UFG mierzy się z wieloma trudnościami przy
weryfikacji roszczeń wynikłych ze zdarzeń z udziałem NN z art. 448 k.c. Jest to utylizacja
dokumentacji postępowania karnego po 10 latach i w konsekwencji obecny brak dokumentów
uniemożliwiający ustalenie istotnych okoliczności zdarzenia, wydanie opinii przez biegłych
oraz analizę zachowania uczestników zdarzenia w kontekście ich sprawstwa i przyczynienia.
Przykładem jest sprawa w której został znaleziony człowiek leżący w rowie przy drodze.
Jedynymi dokumentami są dokumenty z sekcji zwłok które wskazują, że rzeczywiście
znaleziony na drodze miał urazy głowy i urazy klatki piersiowej, niestety bez urazów
kończyn. Należy sobie zadać pytanie czy jest możliwe zaistnienie zdarzenia komunikacyjnego
bez naruszenia kończyn, tylko poprzez uderzenie w głowę i usytuowanie w rowie. Nie jest
możliwe wydanie opinii biegłych którzy nie mogą tak naprawdę rozstrzygnąć co się
wydarzyło, nie mając żadnych dowodów materialnych, żadnych zdjęć, dokumentacji
potwierdzeń, natomiast bywa, że sądy brak możliwości postawienia jednoznacznej opinii
przez biegłych rozstrzygają tak, jakby to był dowód na to że zdarzenie zaistniało. Zatem
wszystkie osoby znalezione przy drodze, niezależnie od tego w jakich okolicznościach tam się
znalazły, dla których nie ma świadków i jedyne pewne jest to że zginęły, są w tej chwili, po
prawie
20
latach
traktowane
jako
ofiary
wypadków
komunikacyjnych.
Bardzo
spektakularnym roszczeniem jest roszczenie pięcioosobowej rodziny opiekującej się 80-letnią
7
babcią cierpiącą na Alzheimera. Wszyscy byli odpowiedzialni za sprawowanie nad nią opieki
jednak w niewyjaśniony sposób kobieta znalazła się w środku nocy około kilometra od domu
na nie oświetlonej drodze szybkiego ruchu. Opiekunowie, którzy nie są w stanie wyjaśnić
okoliczności w jakich kobieta znalazła się na drodze, zgłaszają roszczenie po 100 000 zł z
tytułu cierpienia w związku z jej śmiercią. Fundusz często nie może ustalić rzeczywistych
przyczyn umorzeń ówczesnych postępowań prokuratorskich, ponieważ prokuratura bardzo
często zamiennie stosowała, jako uzasadnienie, brak znamion czynu zabronionego lub nie
wykrycie sprawcy przestępstwa. Natomiast samo niewykrycie sprawcy przestępstwa nie jest
jednoznaczne ze stwierdzeniem popełnienia przestępstwa przez nieznanego sprawcę.
Oddalenie się nieznanego sprawcy z miejsca zdarzenia i nieudzielenie pomocy jest
oczywiście naganne a nawet karalne, ale nie wiąże się z ruchem pojazdu, a zatem nie jest
objęte odpowiedzialnością z OC ppm, a więc i UFG. Dodatkową trudnością są szczątkowe
informacje o stanie poszkodowanego i jego działaniach wskazujących na co najmniej jego
przyczynienie, jeśli nie wręcz spowodowanie wypadku. Najczęściej jest to pijany średnio 2,5
‰, rekordzista miał 8,5 ‰, pieszy lub rowerzysta, w pozycji leżącej lub siedzącej na drodze
albo poruszający się niewłaściwą stroną drogi, najczęściej nocą w nieoświetlonym terenie.
UFG nie ma żadnych uprawnień do prowadzenia
działań śledczych, choćby poprzez
przesłuchiwanie świadków których zeznania mogłyby stanowić obecnie jedyną podstawę do
ustalenia okoliczności i przebiegu zdarzeń sprzed kilkunastu lat. Uchwała z dnia 29
października 2013r., choć w opinii wielu autorytetów kontrowersyjna, przesądziła o
konieczności stosowania w roszczeniach z wypadków komunikacyjnych wynikających z
przestępstwa, również popełnionego przez NN, 20-letniego okresu przedawnienia. Ta sama
uchwała przesądziła o kompetencji sądów cywilnych do rozstrzygnięcia czy doszło do
popełnienia przestępstwa przez nieustalonego kierującego. W powyższej uchwale SN
stwierdził, że ustalenie przestępstwa popełnionego przez NN
dla potrzeb deliktowych
powinno być dokonane przez sąd cywilny i to z uwzględnieniem znamiona winy. I tylko sąd
cywilny może stwierdzić, iż czyn niedozwolony niezidentyfikowanego sprawcy wypadku
komunikacyjnego
stanowi
przestępstwo,
po
uprzednim
ustaleniu
na
podstawie
przedstawionych dowodów i przy zastosowaniu kryteriów obiektywnych, że sprawcy temu
można przypisać winę. Sąd orzekający kwalifikując czyn jako przestępstwo powinien
dokonać rekonstrukcji strony przedmiotowej i podmiotowej sprawcy na podstawie dowodów
przedstawionych przez stronę powodową. Ciężar wykazania okoliczności faktycznych oraz
przedstawienia dowodów pozwalających na zrekonstruowanie przez sąd orzekający strony
przedmiotowej i podmiotowej czynu sprawcy wypadku komunikacyjnego, którego
8
tożsamości nie ustalono i umożliwiających zakwalifikowanie tego czynu jako przestępstwa,
spoczywa na pokrzywdzonym. W świetle obowiązujących przepisów, w tym również
uchwały, UFG nie posiada uprawnienia do samodzielnego stwierdzenia iż doszło do
popełnienia przestępstwa przez nieustalonego kierującego. Uprawnienia w tym zakresie
posiadają jedynie konstytucyjne organy wymiaru sprawiedliwości, czyli sądy. SN w żaden
sposób nie określił ewentualnego obowiązku UFG w zakresie uznania za przestępstwo danego
czynu osoby, której tożsamości nie ustalono. Interpretacja tej uchwały prowadząca w
jakikolwiek sposób do zobligowania Funduszu do dokonywania samodzielnej oceny danego
czynu jako przestępstwo, pozostawałaby w niezgodzie z regulacjami konstytucyjnymi a zatem
niedozwolona. Fundusz Gwarancyjny będzie wypłacał odszkodowania w zakresie przestępstw
przypisywanych nieustalonemu kierowcy w zdarzeniach z lat 1997 – 2007 tylko w wyniku
rozstrzygnięć sądowych.
Kończąc pierwszą część konferencji Prof. dr hab. Marcin Orlicki z Uniwersytetu im.
Adama
Mickiewicza
w
Poznaniu
przedstawił
argumenty
które
przemawiają
za
niedopuszczalnością zadośćuczynienia sprzed sierpnia 2008r.
Po raz pierwszy tak się zdarza, że wskazuję na rzeczy które nie do końca są
prokonsumenckie, stwierdził prelegent. W wyniku prac Komisji Kodyfikacyjnej Prawa
Cywilnego, którego Przewodniczącym w latach 2006-2008 był Profesor Zbigniew
Radwański, w dniu 3 sierpnia 2008 r. wszedł w życie art. 446 § 4 k.c. Przepis ten mówi o tym,
że w razie śmierci osoby bliskiej, najbliższym członkom rodziny Sąd może przyznać
odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę. W wielu
długich dyskusjach prof. Z. Radwański mówił o tym, że niedopuszczalna czy wręcz
skandaliczna jest sytuacja w której takiego roszczenia nie ma. Z perspektywy czasu wydaje
się że prof. Z. Radwański niewłaściwie oceniał tą sytuację. W chwili wejścia w życie tego
przepisu wiele osób cieszyło się, że doszła nowa bardzo ważna instytucja, która zmieniła
polskie prawo odszkodowawcze. Art. 446 § 4 k.c. miał uchylić wątpliwości, które
występowały przy interpretacji art. 446 § 3 k.c. mówiącego o stosownym odszkodowaniu,
ponieważ przez długie lata w doktrynie prawa cywilnego trwał spór o to czy stosowne
odszkodowanie obejmuje wyłącznie elementy majątkowe czy też można uwzględniać w nim
również elementy niemajątkowe. Różne sądy w różnym stopniu te elementy niemajątkowe
uwzględniały. Oficjalne stanowisko SN wskazywało, że wtedy można uwzględniać elementy
niemajątkowe, jeżeli miały one wpływ na pogorszenie sytuacji majątkowej. Dokonała się
więc niezbędna zmiana dzięki czemu ludzie, którzy cierpią po stracie bliskich będą mieli
szansę na to, aby to cierpienie zostało w pewien sposób skompensowane poprzez świadczenie
9
pieniężne. Podkreślano wówczas wartość przepisu jaką była jego elastyczność. Dążono do
tego aby zapisać to jakoś w tabelach. Wskazywano również, że cierpienia nie można
skwantyfikować, że każdy przypadek trzeba badać indywidualnie a sędziowie powinni być na
tyle czuli i na tyle przenikliwi aby wyeliminować nadużycia i zasądzać wyłącznie takie
kwoty, które naprawdę się należą. Nowelizacja art. 446 k.c. była traktowana przez środowisko
jako oczekiwana i słuszna, ponieważ do tego czasu w doktrynie prawa cywilnego praktycznie
nie zdarzały się głosy w których twierdzono, że art. 448 k.c. może być używany jako przepis
dający szansę na uzyskanie zadośćuczynienia za śmierć osoby bliskiej. Powszechnie
przyjmowana linia orzecznicza i powszechnie przyjmowane poglądy doktryny prawa
cywilnego nie akceptowały dochodzenia roszczeń na podstawie art. 448 k.c. Więź rodzinna
nie była uznawana za dobro osobiste. Podejmowane były jedynie próby uwzględnienia tej
kwestii przy wypłacaniu roszczeń z tytułu stosownego odszkodowania na podstawie art. 446 §
3. Tworzenie nowego prawa ma na celu stworzenie nowej, lepszej niż istniejąca wcześniej,
sytuacji prawnej. Rządowe uzasadnienie projektu ustawy który wprowadził w kodeksie
cywilnym art. 446 § 4 k.c., pisane w Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego powołuje się
na stanowiska RPO, który postulował aby dokonano zmiany dającej prawo dochodzenia
roszczeń osobom, które zostały pozbawione członka rodziny ponieważ widział problem braku
podstawy prawnej dla tego rodzaju roszczeń. W wystąpieniu z dnia 17 października 2006
roku skierowanym do ministra sprawiedliwości, RPO zawarł sugestię aby w celu zwiększenia
ochrony ofiar wypadków komunikacyjnych w kodeksie cywilnym zamieszczony został zapis
o zadośćuczynieniu pieniężnym za krzywdę z powodu śmierci osoby najbliższej.
Zaproponowano zmianę art. 446 § 3 k.c., który przewiduje przyznanie stosownego
odszkodowania najbliższym członkom rodziny zmarłego gdy na skutek jego śmierci nastąpiło
znacznie pogorszenie ich sytuacji życiowej. Podnoszono przy tym, że skoro istnieje
możliwość zadośćuczynienia w przypadku naruszenia dóbr osobistych wskazanych w art. 23
k.c. na podstawie art. 448 k.c., to tym bardziej taka możliwość powinna istnieć w przypadku
śmierci osoby bliskiej, co w sposób istotny narusza sferę psychicznych odczuć jednostki. W
roku 2005 pojawiło się pierwsze powszechnie znane orzeczenie Sądu Apelacyjnego w
Gdańsku z dnia 23 sierpnia 2005r. w którym dokonano identyfikacji dobra osobistego
polegającego na utrzymaniu więzi pomiędzy najbliższymi członkami rodziny. Sąd
Apelacyjny w Gdańsku wywodził, że szczególna więź rodziców z dzieckiem, przysługująca
zarówno dziecku, jak i rodzicom w prawidłowo funkcjonującej rodzinie, zasługuje na status
dobra osobistego, podlegającego ochronie przewidzianej w art. 24 § 1 k.c. Sąd Najwyższy
uznał, że art. 448 zasługuje na nową interpretację.
10
Nastąpiła ona dopiero po 3 sierpnia 2008r., czyli dopiero po wejściu w życie ustawy
wprowadzającej art. 446 § 4 k.c. W znanym powszechnie wyroku z 14 stycznia 2010 r. Sąd
Najwyższy pisze, że wprowadzenie artykułu 446 § 4 nie powinno być rozumiane w ten
sposób, że w dotychczasowym stanie prawnym art. 448 k.c. nie mógł stanowić przyznania
zadośćuczynienia za śmierć osoby bliskiej. Prowadziłoby to do radykalnego zróżnicowania
sytuacji osób które doznały krzywdy o podobnym charakterze nawet w krótkich odstępach
czasu, co jest trudne do zaakceptowania. Należy się zatem zastanowić co mają myśleć osoby,
które straciły bliskich przed wejściem w życie art. 448 k.c. na początku lat 90-tych. Dlaczego
one nie maja prawa dochodzić swoich roszczeń. SN w uchwale z dnia 22 października 2010r.
powiedział, że katalog dóbr osobistych ma charakter otwarty. Ochroną przewidzianą w art. 23
i 24 k.c. objęte są wszelkie dobra osobiste rozumiane jako pewne wartości niematerialne
związane z istnieniem i funkcjonowaniem podmiotów prawa cywilnego, które w życiu
społecznym są uznawane za doniosłe i zasługujące z tego względu na ochronę. Ta słuszna
teza powinna być trochę jednak inaczej używana. Oczywistym jest, że ponieważ życie
społeczne się rozwija to kodeks cywilny powinien być interpretowany zgodnie z duchem
czasu. Mija czas i inaczej postrzegamy rzeczywistość. Społeczność, a więc i dobra osobiste
mogą podlegać pewnym zmianom. Nie ma przeszkód aby SN na nowo interpretował art. 23 i
24, chodzi jednak o to aby nie robił tego z mocą wsteczną. Sąd Apelacyjny w Poznaniu w
wyroku z dnia 15 kwietnia 2010 r. stwierdził, że gdyby stosowanie przepisów dotyczących
ochrony dóbr osobistych należało rozszerzyć obejmując nimi bliskich osoby zmarłej wskutek
czynu niedozwolonego, ustawodawca nie dokonywałby nowelizacji art. 446 k.c. przez
dodanie § 4 uprawniającego osoby bliskie zmarłego do żądania zadośćuczynienia za
wyrządzoną krzywdę. Tymczasem takie rozszerzenie zakresu stosowania art. 446 nastąpiło.
Niestety jest to głos odosobniony. Obecnie sądy idą drogą wyznaczoną przez Sąd Najwyższy,
który stworzył całkowicie nową normę prawną z przepisów, które obowiązywały wcześniej –
art. 24 i 448 k.c. Skutkiem takiego zabiegu jest rzeczywiste rozciągnięcie perspektywy
czasowej stosowania art. 446 § 4 k.c. na okres przed jego wejściem w życie. W tym
przypadku mamy do czynienia ze swoistym działaniem prawa wstecz. Jest to problem w
szczególności dla zakładów ubezpieczeń. Ubezpieczyciel który kalkulował składkę w latach
1998 czy 1999 dotyczącą OC ppm kierował się wszystkimi dostępnymi danymi związanymi z
ryzykiem. Jedną z najbardziej istotnych danych dotyczących tego ubezpieczenia jest zakres
odpowiedzialności wynikający z przepisów i ich interpretacji. W 1998 r. zakład ubezpieczeń
nie miał możliwości przewidzieć, że zakresem odpowiedzialności należy objąć również
zadośćuczynienia za śmierć osoby bliskiej, więc
skalkulować tego nie mógł. Powstaje
11
pytanie dlaczego ubezpieczyciel z prawidłowo skalkulowanej składki ma zapłacić
świadczenia daleko wyższe niż te, które wtedy można było przewidzieć. Wydaje się, że trzeba
oddać sprawiedliwość ubezpieczycielom, ponieważ nie mogli tego zrobić, bo nie mieli takich
możliwości. W pełni akceptując istnienie w kodeksie cywilnym art. 446 § 4 k.c, który daje
możliwość uzyskania zadośćuczynienia przez bliskich osób poszkodowanych, trudno jest
pogodzić z tym, że przed dniem 3 sierpnia 2008 r. te zdarzenia również muszą być tą
regulacją de facto objęte.
Po zakończeniu I panelu konferencji rozpoczęto krótką dyskusję:
Mec. Aleksander Daszewski BRU: Im dłużej słucham różnych głosów na temat
zadośćuczynienia z art. 448 k.c. tym bardziej żałuję że SN szerzej nie wypowiedział się w
odpowiedzi na zapytanie Rzecznika Ubezpieczonych. We wniosku były poruszone także inne
kwestie. SN mógłby tak naprawdę w sposób szeroki i głębszy wyjaśnić jaki powinien być
sposób myślenia i patrzenia na art. 448 k.c. w kontekście naruszenia dobra osobistego, jakim
jest ta szczególna więź rodzinna. Na pewno by i kancelariom odszkodowawczym i
prawnikom i zakładom ubezpieczeń rozjaśnił wiele rzeczy.
Mec. Aleksander Raczyński UM Poznań – Chciałbym uzupełniająco zwrócić uwagę na szereg
dodatkowych zagadnień, które wiążą się z problemem styku art. 446 § 4 k.c. z art. 448 k.c.
Przepisy te mają tak naprawdę inny katalog adresatów. Inne osoby będą uprawnione. Katalogi
te w pewnym zakresie się zazębiają, nie zawsze te same osoby będą uprawnione do
występowania z roszczeniami o zadośćuczynienie z art. 446 § 4 k.c. oraz z art. 448 k.c. Już
choćby ten problem powoduje dalej idące konsekwencje. Mianowicie co zrobić w przypadku
kolizji roszczeń, które przysługują innym lub tym samym osobom? Co zrobić w przypadku
gdy te roszczenia będą podlegać kumulacji ? Czy mamy prawo wystąpić o zadośćuczynienie
najpierw z art. 446 § 4 k.c. a potem z art. 448 k.c.? Gdzie tutaj jest granica? Przychylając się
do tego o czym mówił mec. Aleksander Daszewski, żałuję rzeczywiście, abstrahując jaki
pogląd w tej sprawie wyznajemy, że SN faktycznie nie pochylił się nad tym zagadnieniem,
chociażby po to, żeby te wszystkie wątpliwości pojawiające się na styku art. 446 § 4 k.c. i art.
448 k.c., wyjaśnić.
Mariusz Wichtowski PBUK– Mec. A. Raczyński odniósł się do kwestii zbiegu art. 446 § 4
k.c. i 448 k.c. Ja chciałem się odnieść do zbiegu 446 § 3 i 4 k.c. W przeszłości sądy korzystały
z art. 446 § 3 k.c. i bardzo wyraźnie w wyrokach odnosiły się do tego, że przyznane
12
świadczenie zawiera w sobie nie tylko szkody materialne, nie tylko to uzasadnione
odszkodowanie, ale także zawiera w sobie tą część niematerialną. W wielu wyrokach jest
wyraźne uzasadnienie, stwierdzające że ponieważ nie ma innych możliwości, korzysta się z
art. 446 § 3 k.c., ażeby zrekompensować straty niematerialne. W związku z tym powstaje
bardzo ważna wątpliwość, czy ci którzy otrzymali już świadczenie z art. 446 § 3 k.c. i sąd
odniósł się również do tych świadczeń niematerialnych, mogą jeszcze raz dochodzić
świadczeń z następnego paragrafu, ewentualnie z art. 448 k.c. Zarówno prof. Z. Radwański
jak i prof. Z. Ziembiński i prof. A. Wąsiewicz prezentowali bardzo wyraźną linię
prokonsumencką, ale stosując bardzo przejrzyste metody interpretacji prawa i oddzielając
zapisy przepisów od interpretacji norm, które z nich wynikają. Zawsze byli bardzo
prokonsumenccy i myślę, że trudno by się im było pogodzić z sytuacją, jaka w tej chwili
istnieje. Bardzo mi przykro Pani Prezes, ale podała Pani cały katalog możliwości dochodzenia
roszczeń i argumentacji jak uzyskać pieniądze bez wielkiego wysiłku.
Bartłomiej Krupa, Polska Izba Doradców i Pośredników Odszkodowawczych – Chciałbym
się odnieść do tezy o działaniu prawa wstecz. O ile mowa o swoistym działaniu to
rzeczywiście tę swoistość przyjmuję do wiadomości. Natomiast jeżeli chodzi o działanie
prawa wstecz - co do istoty, norma prawna obowiązywała w takiej treści od roku 1996.
Przyjmując że norma prawna jest wywodzona z przepisu, to przepis art. 448 k.c. nawiązujący
też do części ogólnej, odnosi się do otwartego katalogu dóbr osobistych. A więc interpretacji
jest nieskończona ilość w istocie i tutaj winowajcą tego zamieszania być może jest Pani mec.
Smereczańska-Smulczyk, że tak późno skłoniła SN do tego. Bo gdyby wystąpić o taką
uchwałę pod koniec grudnia 1998 r. albo w 1999 r., to problem nieprzewidywalności by nie
istniał. Aczkolwiek wydaje mi się, że nieprzewidywalność jest w pewnym stopniu istotą
ubezpieczeń. Już teraz można powiedzieć, że jeżeli chodzi o krąg dóbr z art. 448 k.c., istnieją
takie orzeczenia które odnoszą się nie tylko do utraty członka rodziny, ale do utraty
dotychczasowej relacji z tym członkiem rodziny. Jeżeli mówimy o osobie żyjącej w stanie
wegetatywnym, to już są takie orzeczenia które wskazują na możliwość dochodzenia roszczeń
z tytułu naruszenia dóbr osobistych dla tych pośrednio poszkodowanych. Sugerowałbym
zatem już teraz uwzględnienie tego w składce, abyśmy za 10 lat na podobnej konferencji nie
musieli zmagać się z podobnym problemem. Co do sformułowania z referatu Pani Prezes
Cwalińskiej-Weychert - że niezbędna jest wina - pozwolę sobie na polemikę. A mianowicie
redakcja art. 448 k.c. sprzed 1996 r. rzeczywiście mówiła, że jest to świadczenie w przypadku
umyślnego naruszenia dóbr osobistych, tym samym z natury rzeczy zawinionego. Obecna
13
redakcja tego artykułu już tego nie przewiduje, aczkolwiek to dawne orzecznictwo jeszcze
gdzieś funkcjonuje w obiegu. Wydaje się, że ono już jest w odniesieniu do aspektów
zdezaktualizowane. Jeżeli chodzi o te podstawy umorzenia, bo to się ściśle wiąże z winą,
wydaje się że prokurator nie rzuca kością, przynajmniej nie powinien, wybierając podstawy z
art. 17 kpk - czy to będzie umorzenie ze względu na brak znamion, czy ze względu na
niewykrycie sprawcy. Jeżeli przyjął jedną z tych podstaw, znakiem tego, w mojej ocenie,
powinien był przyjąć, że było jakieś przestępstwo i był jakiś sprawca, którego jednak nie
udało się ustalić a nie sam poszkodowany wyrządził sobie szkodę. I ostatnia uwaga odnośnie
tego czy jedynie sąd jest kompetentny do tego, żeby odnosić się do terminu przedawnienia.
Literalnie wykładając nie tylko orzecznictwo SN, ale i treści artykułów kodeksu cywilnego
można powiedzieć, że jedynie sąd jest władny do tego aby przyznać zadośćuczynienie, a
jednak zarówno zakłady ubezpieczeń i UFG przyznają zadośćuczynienia w drodze uznania
roszczeń bądź w drodze ugody, więc wydaje się że to pozwala polemizować z tą tezą.
Prezes Cwalińska – Weychert UFG – Jeżeli mówimy o winie, to mówiłam o tym w
kontekście 20-letniego okresu przedawnienia z tytułu popełnienia przestępstwa. To nie jest
kwestia art. 448 k.c. ale tego szczegółowego usytuowania w którym mówimy o roszczeniach
od roku 2007 wstecz. Jeżeli chodzi o uznawanie prawa do roszczenia a uznawanie
przestępstwa - to nie jest to samo, w związku z tym Fundusz nie może uznać czynu danego
za przestępstwo lub nie przestępstwo, bo to nie jest w sferze uznania Sądu Karnego i w
drodze uchwały Sądu Najwyższego, rozstrzygnięcia w tym zakresie podejmowane są przez
Sąd Cywilny. Chociażby z tego względu, gdybyśmy przyjęli że Fundusz Gwarancyjny ma
prawo rozstrzygać że było lub nie było przestępstwa, to byłoby jednoinstancyjnym organem.
Zwracam uwagę że w takim przypadku, ja mogłabym w takim razie stwierdzić, jeżeli dostanę
takie uprawnienia, że przestępstwa nie było i nie ma od tego, w przeciwieństwie do drogi
sądowej, odwołania. Chociażby z tego powodu Fundusz nie może uznawać. Przestępstwo nie
jest uznawane, przestępstwo musi być stwierdzone przez sąd. Samo sprawstwo nie oznacza
popełnienia przestępstwa. Można być sprawcą a nie być przestępcą. Nie wykrycie sprawcy w
dalszym ciągu nie oznacza przestępstwa. Nie idźmy w tak daleko idące uproszczenia
chociażby z tego względu, że kontaktując się z poszkodowanymi i budząc ich wspomnienia i
naruszając szczególne rany, które się wiążą z utratą osoby bliskiej, budzi się nadzieję która
często jest niestety niezasadna i bezpodstawna. Rzetelność wymagałaby powiedzenia
przynajmniej, że to nie jest takie oczywiście i proste. Z całą pewnością UFG, w roli
rozstrzygającego sądu występować nie może.
14
Mec. Jolanta Budzowska Kancelaria BFP - ja się zajmuję głównie sprawami związanymi z
błędami medycznymi. Nawiązując do wypowiedzi Pana B. Krupy na temat rozszerzania
katalogu dóbr osobistych, mogę potwierdzić że w orzecznictwie rzeczywiście nie budzi już
wątpliwości fakt, że np. roszczenia związane ze stanem dziecka poszkodowanego
okołoporodowo przysługują też rodzicom i innym członkom rodziny. Właśnie na podstawie
art. 448 k.c. gdzie za naruszone dobra osobiste uważane jest prawo do cieszenia się
niezakłóconym życiem rodzinnym. Mówimy o kumulacji z 446 § 3 i 4, i art. 448 k.c., ale
zwracam uwagę jeszcze na dodatkowe potencjalne ryzyko superkumulacji. Poszkodowany w
wypadku lub na skutek czynu zawinionego uzyskuje zadośćuczynienie a następnie pojawia
się odległy skutek tego czynu w postaci jego śmierci, często po latach. Jeżeli da się to
połączyć związkiem przyczynowym znów wracamy do roszczeń osób bliskich czy też innych
uprawnionych członków rodziny.
Mec. Aleksander Daszewski BRU – Za chwile może się okazać, że cierpienie osoby bliskiej
będzie stanowiło naruszenie dóbr osobistych. I takim samym deliktem jest błąd medyczny,
jak wypadek drogowy. Tego typu roszczenia, również zakłady ubezpieczeń, będą musiały
zaspokajać.
Jacek Kliszcz PWS Konstanta SA - W imieniu środowiska brokerów chciałbym wnieść kilka
uwag. Podziwiam prof. M. Orlickiego i szkołę poznańską. U nas nie rozdzielało się normy i
przepisów, u nas mówiło się że prawo nie działa wstecz. Żadne prawo, bez względu na to
jakie będziemy tworzyć normy czy przepisy, wstecz działać nie może, ponieważ nie można
ponosić odpowiedzialności za coś czego nie da się przewidzieć, na co nie ma wpływu, bo by
to były gry losowe. W ten sam sposób można by argumentować podniesienie podatków
wstecz, ze względu na trudną sytuację państwa. Bardzo często rozmawiamy o prawach
konsumenckich. Czy nie należy zastanowić się nad tym, że mówiąc o konsumencie który jest
pokrzywdzony doprowadzamy do sytuacji w której istnieje dwóch konsumentów i jeden
wykonawca umowy. Czy ubezpieczony nie jest też konsumentem? Jest, bo się ubezpieczył,
zawarł umowę z zakładem ubezpieczeń. Jeżeli dojdziemy do wniosku że konsumentem jest
również poszkodowany, mamy do czynienia z dwoma konsumentami w jednej umowie ze
sprzecznymi interesami konsumenckimi. W interesie ubezpieczonego konsumenta jest
zapłacenie jak najmniej dlatego, że stawki pójdą w górę. My wprawdzie rozmawiamy o
systemie państwowym, bo państwo chroniąc określoną grupę społeczną wprowadza
15
ubezpieczenia obowiązkowe, ale potem ceduje to na cywilno-prawny obrót gospodarczy w
którym zawieramy umowę indywidualną z podmiotem komercyjnie prowadzącym
działalność. Jakim prawem. Jeżeli państwo i sądy dochodzą do wniosku, że można stosować
tego typu zasady jak rewaloryzacja wstecz, jak cofanie się z tego typu sytuacjami
dotyczącymi nawiązek i zadośćuczynień to proszę bardzo, ale niech to płaci albo sprawca
albo skarb państwa. Z jednej prostej przyczyny, pieniądze prywatnych przedsiębiorców
zostały wpuszczone w obieg na zasadach określonych umową cywilnoprawną. Zawarliśmy
umowę na warunkach które były znane, suma gwarancyjna określona. U nikogo nie budzi
wątpliwości fakt, że jeżeli będziemy mieli do czynienia ze zdarzeniem ponad sumę
gwarancyjną, to będzie płacił sprawca a nie ubezpieczyciel. To jest gwarancja zapłaty w
miejsce sprawcy. Doprowadzono do takiej sytuacji prawnej w której sprawca szkody
komunikacyjnej odczuwa najmniej skutki swojego działania. Rzuca numer polisy i mówi baw
się z tym, to nie jest mój problem. Jakim prawem tak się dzieje. Doprowadzono do sytuacji w
której uprawnienia konsumenckie ubezpieczonego są naruszane, bo ktoś zaczyna grzebać w
jego umowie i możemy udawać że go to nie dotyczy. Dotyczy go, co więcej dotyczy go to, że
ten ktoś chce, żebym ja dzisiaj, w ramach tej umowy którą teraz zawieram, zapłacił za coś co
dotyczy okresów dawno minionych. Co więcej tamte sumy gwarancyjne i tamte warunki były
narzucone przez ustawodawcę. To ustawodawca wprowadza rozporządzeniem i ustawą
określone warunki ubezpieczeń obowiązkowych. Jeżeli one są nie racjonalne, to niech za to
odpowiada, a nie ja, ubezpieczyciele i pozostali. Należy zwrócić uwagę na to, że skupiamy się
wszyscy na pieniądzach pochodzących z wypadków komunikacyjnych. Rozstrój zdrowia,
szkoda na osobie powstają w tysiącach różnych okoliczności. Mnie naprawdę bardziej by
bolało gdyby prezes Wichtowski przyszedł do mojego domu, porwał dziecko i urwał głowę
niż gdyby przez przypadek potrącił samochodem. Sposób nabywania uprawnień przez
potrącenie pojazdem mechanicznym, nabywanie uprawnień konsumenckich jest jakąś
aberacją. Dlaczego jeśli zostanę potrącony rowerem, to nie zostanę konsumentem a jeśli
zostanę potrącony samochodem konsumentem się stanę. Pomieszanie pojęć, pomieszanie
prawa państwowego z prawem cywilnym, pomieszanie całej masy kwestii na zasadzie
ekonomicznego uzasadniania bardzo wątpliwych rozstrzygnięć prawnych.
Mec. Aleksander Daszewski BRU: Sprawa ze statusem poszkodowanego też nie jest taka
prosta. Trzeba popatrzeć w prawo unijne które za konsumenta uznaje bardzo szeroki krąg
podmiotów. Żyjemy w rzeczywistości prawa unijnego, ponieważ jesteśmy członkiem
wspólnoty europejskiej. Polska definicja konsumenta zawarta w kodeksie cywilnym nie
16
przystaje w tej chwili do regulacji unijnych. Całe szczęście SN niebawem będzie tą kwestię
rozstrzygał i miejmy nadzieję, że wyjaśni czy rzeczywiście poszkodowany konsumentem jest,
czy tego statusu nie posiada.
Jacek Klisz PWS Konstanta S.A. - To jest następny przykład jak UE stara się zamydlić nasze
rzeczywiste problemy. Co mówi UE i z czego wyprowadzamy pojęcie konsumenta. Że
konsumentem w ramach dyrektywy może być ktoś, kto jest beneficjentem umowy. Ale jakim
beneficjentem jest pokrzywdzony. Naprawdę trzeba się przenieść na wyższe szczeble
abstrakcji aby przyjąć, że z normy o beneficjencie wyprowadzamy tezę w której
pokrzywdzony jest beneficjentem. On nie jest beneficjentem, on dalej jest pokrzywdzonym.
W związku z powyższym, to już jest drugi przypadek w ubezpieczeniach, kiedy błędne
przyjmowanie
normy
dotyczącej
dyrektywy
o
pośrednictwie
ubezpieczeniowym
spowodowały, że w miejsce przedmiotowego rozdzielenia czynności brokera i agenta
wprowadzono podmiotowe. I też wszyscy mówili że UE to robi. Nie dajmy się oszołomić
Unią bo UE mówi o beneficjencie.
Zdzisława Cwalińska-Weychert UFG - Unia nie wprowadza żadnych rozwiązań wstecz.
Dodatkowo możemy sobie wyobrazić, że w odniesieniu do stron umowy ubezpieczenia czyli
m.in. do ubezpieczonego, jeżeli nakładamy nowe nie przewidziane wcześniej obowiązki na
ich polisy, to w zasadzie zgodnie z regułą że wszystko jest dozwolone i możemy działać
wstecz, do wszystkich ubezpieczonych na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat możemy
wystąpić z roszczeniem o dopłacenie składki za każdy rok posiadania ubezpieczenia, po to,
żeby oczywiście nie robić tego w stosunku tylko do sprawców którzy nie mogą przecież się
ubezpieczać po szkodzie. A zatem wyobraźmy sobie regulację, zgodnie z którą zobowiążemy
wszystkich ubezpieczonych do dopłaty składki za ostatnie 20 lat rok po roku, do wysokości
roszczeń które pojawiają się dzisiaj. Ja się nie zgadzam z tym co powiedział Pan B. Krupa.
Mianowicie „uważajcie ubezpieczyciele byśmy się za 10 lat nie spotkali”. Ubezpieczyciele nie
mogą uważać, ani nie uważać, dlatego że to są normy które obowiązują. Jeżeli jakikolwiek
ubezpieczyciel w 1999 r. przyjąłby do kalkulacji składki zobowiązanie z tytułu śmierci osoby
bliskiej, zadośćuczynienie i konieczność wypłaty, to pierwszym który by mu zakazał tego
robić byłby ówczesny nadzór ubezpieczeniowy. Ponieważ przypominam że w kalkulacji
składki nie wolno przyjmować i brać składki za ryzyko którego nie chronimy oraz za ryzyko
które na pewno wystąpi. W związku z tym, jeżeli którykolwiek z ubezpieczycieli wtedy by
skalkulował tą składkę, podobnie jak dzisiaj, jeżeli którykolwiek ubezpieczyciel kalkulowałby
17
składkę za zdarzenie które nie jest objęte ochroną, tylko wydarzy się w przyszłości, to będzie
po prostu łamał prawo. Będzie robił rzecz sprzeczną z kodeksem.
Mec. Chruścicki - To wszystko co się dzieje od kilku lat z art. 448 k.c. to jest wyłącznie wina
sądu. Ja zawsze byłem jestem i będę przeciwko sądom. Być może szkoła poznańska tak
interpretuje obecnie art. 448 k.c., jak to stwierdził SN. Otóż szkoła warszawska art. 448 k.c.
zawsze interpretowała tak, jak to należy interpretować, co zostało dopiero ostatnio
potwierdzone przez SN. W skład katalogu dóbr osobistych wchodzi naruszone dobro osobiste
w postaci utraty syna, ojca, matki czy kogokolwiek z osób najbliższych. W związku z tym
jeżeli taka interpretacja powinna być od samego początku istnienia tej normy prawnej, to
biorąc tą normę prawną za podstawę kalkulacji składki ubezpieczeniowej, w żaden sposób by
nie wolno było kalkulować składki nie obejmującej właściwej interpretacji art. 448 k.c., która
to norma zawiera w sobie ryzyko wypłacenia zadośćuczynienia za śmierć osoby najbliższej.
Ponieważ jednak w nawiązaniu do tego co prof. M. Orlicki powiedział, że w początkowej
fazie zażądania zadośćuczynień, jeżeli w ogóle ta problematyka wypływała przed sądy,
tendencja była do tego, żeby na podstawie art. 448 k.c. nie zasądzać tych zadośćuczynień,
ponieważ nie można „łez banknotami ocierać”. Ta teza stała się już nie aktualna po 1989
roku, bo nie tylko się zmienił ustrój ale powinna się zmienić też mentalność. Niestety w
sądach mentalność nie uległa zmianie a w niektórych wydanych uchwałach jeszcze obecnie
uchwalanych, do dzisiejszego dnia obowiązuje. Dla mnie nie są obowiązujące żadne uchwały
SN poza jednym rodzajem uchwał SN a mianowicie uchwał wpisanych do księgi zasad
prawa. Bo naruszenie jakiejkolwiek uchwały wpisanych do księgi zasad prawnych powoduje
niemalże 99% konieczność uchylenia wyroku wydanego niezgodnie z taką ustawą. Tylko i
wyłącznie koniunkturalizm sądów powoduje, że sądy niższych instancji kierują się bardzo
często, a powiedziałbym przeważająco, uchwałami SN niższego stopnia, bo czują się w tym
momencie zwolnione od myślenia w kierunku interpretacji prawa. W jaki sposób można
wydać wyrok nawet w Sądzie Apelacyjnym który byłby sprzeczny z uchwałą z dnia takiego i
takiego wydanym na podobnym stanie faktycznym przez Sąd Najwyższy - to jest prosta
ścieżka do kasacji. Czy w związku z tym zmienia się wykładnia prawa a w tym przypadku art.
448 k.c. dlatego, że są raz takie a raz inne uchwały Sądu Najwyższego. Nie, nie zmienia się.
Chyba że jakakolwiek uchwała w zakresie wykładni tego przepisu byłaby wpisana do księgi
zasad prawnych. A nie jest. W związku z tym problem zadośćuczynień narastał będzie, bo
zaczną dochodzić nie tylko, już bardzo często pojawiające się zadośćuczynienia na tle
medycznym. Przecież można dochodzić zadośćuczynień na tle wypadków w budownictwie,
18
w ochronie środowiska. Wszędzie są te sfery pokryte ubezpieczeniami OC i to
obowiązkowymi. Około czterdzieści kilka rodzajów obowiązkowego ubezpieczenia OC.
Każde to ubezpieczenie pokrywa określone ryzyko. W ramach tego ryzyka może zawsze się
trafić roszczenie o zadośćuczynienie. Więc może trzeba zacząć na rynku ubezpieczeniowym
myśleć o innym rozwiązaniu regresu w stosunku do bezkarnych sprawców tych przypadków,
z których potem płyną zadośćuczynienia. Może trzeba myśleć trochę więcej o reasekuracji
ryzyka, bo na pewno nie będzie tendencji malejącej w stosunku do zadośćuczynień.
Prof. dr hab. M.Orlicki UAM w Poznaniu: wydaje się że ta teza iż w Warszawie zawsze w ten
sposób interpretowano art. 448 k.c., jest chyba dosyć kontrowersyjna. Żaden warszawski
naukowiec przed rokiem 2008 ani jednej linijki tekstu nie napisał w ten sposób
interpretującego ten artykuł. Tezą całej polskiej nauki prawa cywilnego jest to, że przed
rokiem 2008 art. 448 k.c. tak interpretowany być nie mógł. Jeśli chodzi o kwestie kumulacji
tych roszczeń, wydaje mi się, że po roku 2008 art. 446 § 4 k.c. powinien być traktowany jako
lex specialis w stosunku do art. 448 k.c. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby ktoś żądał dwa
razy, w istocie za to samo. Chyba że byłby to inny krąg podmiotowy, ale w takiej sytuacji
byłyby to różne osoby. W kwestii uwzględniania art. 446 § 3 k.c., wydaje się, że jeżeli
ubezpieczyciel umie wykazać że zapadł wyrok w którym były uwzględniane tego typu
roszczenia, to może spowodować pewne ich ograniczenie, w tym zakresie w którym były one
wcześniej uwzględnione. Przy dobrej dokumentacji ze strony zakładu ubezpieczeń pewnie
jest to jakaś droga do tego, aby ograniczyć zakres wypłacanych świadczeń.
Mec. Aleksander Daszewski BRU- w ubezpieczeniach jest ostatnimi czasy tak, że tezy
doktrynalne są zasadniczo kwestionowane przez orzecznictwo SN. Nie mówię tutaj o
zadośćuczynieniu z art. 448 k.c. ale doktryna sobie a orzecznictwo zupełnie w drugą stronę.
Szczególnie SN. Orzecznictwo jednak ma prymat nad doktryną.
Rozpoczynając część drugą konferencji mec. Aleksander Daszewski stwierdził, że temat
zadośćuczynień sprzed sierpnia 2008 został rozstrzygnięty. Można się zgadzać lub nie z tym
rozstrzygnięciem, natomiast linia orzecznicza, szczególnie SN, jest bardzo wyraźna i
jednolita. Trzeba pamiętać tylko o kwestiach dowodowych na które bardzo mocno zwrócił
uwagę SN we wszystkich swoich orzeczeniach. Tematem istotniejszym i przyszłym jest temat
przewidywalności i tabelaryzacji pewnej standaryzacji wysokości jednorazowych świadczeń,
19
głównie zadośćuczynień, ale też innych o charakterze jednorazowym, jak stosowne
odszkodowanie.
Jako pierwszy z perspektywy praktyki dochodzenia roszczeń odszkodowawczych głos
zabrał Bartłomiej Krupa z VOTUM S.A., Prezes Polskiej Izby Pośredników i Doradców
Odszkodowawczych.
Poglądy reprezentowane na dzisiejszej konferencji są reprezentatywne dla wszystkich
uczestników rynku ubezpieczeniowego, w tym i kancelarii odszkodowawczych. O
zadośćuczynieniu jako takim powiedziano już bardzo wiele. Wiele też się na ten temat pisało.
Mec. Piotr Hyrlik w publikacji „Rola Prawnika”, który był częścią całego szerszego tematu
jednego z wydań Miesięcznika Ubezpieczeniowego wskazał, pisząc o potrzebie regulacji
kwotowych zadośćuczynień, na potrzebę standaryzacji. Rozwiązanie takie może być
kontestowane przez kancelarie odszkodowawcze ponieważ pozornie może wydawać się, że
będzie ograniczać ich zyski. Dla uzasadnienia tejże pozorności wskazano, że jeżeli kancelarie
odszkodowawcze eskalują roszczenia to muszą się liczyć z tym, że koszty zastępstwa
procesowego będą zniesione a nawet dojdą koszty zastępstwa procesowego strony
przeciwnej. Na jednej z konferencji naukowych można było spotkać się nawet z takim
poglądem, że niesie to zagrożenie podobne do przypadku spółki Amber Gold. Ale kancelarie
odszkodowawcze póki co mają się całkiem nieźle. Kierunek tego wystąpienia wyznaczają
słowa prezesa M. Wichtowskiego. W publikacji ze stycznia 2014 r. pt. „Życie, śmierć,
pieniądze” autor pisze „Często ubezpieczyciele są traktowani jak bogate instytucje, kasa
której jedynym zadaniem jest automatyczna regulacja zgłaszanych przez poszkodowanych
roszczeń. Warto zatem postawić zasadnicze pytanie na które odpowiedź jest niezmienna i
winna być godna zapamiętania: kto jest ostatecznym płatnikiem wypłacanych świadczeń
ubezpieczeniowych?”. Autor dalej pisze „o ile trudno oczekiwać głębszych refleksji po stronie
osób
dochodzących
wypłaty
świadczeń
ubezpieczeniowych,
a
tym
bardziej
ich
pełnomocników, o tyle warto byłoby zachęcić środowisko sędziowskie do uświadomienia
sobie, iż świadczenia ubezpieczeniowe -niezależnie od ich tytułu i ich wysokości - są
wypłacane wyłącznie ze środków zgromadzonych przez ubezpieczycieli w postaci składek
ubezpieczeniowych”. Jeżeli temat zadośćuczynień w stanie obecnym wydawałoby się, że jest
bardzo głęboko wyjaśniony a w stanie przyszłym, szczególnie jeżeli chodzi o standaryzację,
jest czymś nowym, to pojawia się pytanie dlaczego trzeba rozmawiać o czymś nowym. Czy
są powody aby rozmawiać o standaryzacji, a jeżeli są, to jakie. Analizując otoczenie
środowiska ubezpieczeniowego wydaje się, że pierwotnym powodem tych rozmów jest liczba
wypadków, rannych i zabitych. Patrząc na wykres widzimy, że tendencja w tym zakresie
20
wydaje się być optymistyczna. Ilość wypadków, jak i ilość osób rannych i zabitych w tychże
wypadkach, systematycznie się pomniejsza. Oczywiście zauważamy pewne wahnięcia,
niemniej jednak tendencja jest zarysowana i pozostaje niezmienna. Ilość poważnych
wypadków komunikacyjnych będzie malała, można więc wysnuć tezę że nie jest to główny
powód rozmów o standaryzacji. Czy są w związku z tym jakieś inne powody? Wydaje się, że
tak. Są to powody dotyczące samego rynku ubezpieczeniowego a więc szkodowość, koszty i
składka. Przedstawione dane nikogo nie zaskakują. Szkodowość w sposób oczywisty rośnie,
choć ilość wypadków maleje. Rośnie również wartość świadczeń oraz składka. Dane
przedstawione w prezentacji wprawdzie straciły już na aktualności, bo są to dane z 2007 r.,
ale trzeba wskazać że poziom składki w Polsce jest najniższy w Europie i około 2 razy niższy
niż średnia. Nic nie wskazuje na to aby to się w krótkim czasie zmieniło. Wydaje się więc, że
to jest powodem rozmów o tym czy należy standaryzować zadośćuczynienia. W jakim
kierunku w takim razie powinna zmierzać ewolucja kosztów odszkodowań po stronie
ubezpieczycieli, w szczególności kosztów związanych ze szkodami osobowymi. Zgodnie z
art. 363 §1 k.c. naprawienie szkody powinno wystąpić wg wyboru poszkodowanego, bądź
przez przywrócenie stanu poprzedniego, bądź przez zapłatę odpowiedniej sumy pieniężnej.
Jednakże gdyby przywrócenie stanu poprzedniego było niemożliwe albo gdyby pociągało za
sobą nadmierne trudności lub koszty, roszczenie poszkodowanego ogranicza się do
świadczenia w pieniądzu. Szkoda jest zdefiniowana w art. 361 § 2 k.c. zgodnie z którym
naprawienie szkody obejmuje straty które poszkodowany poniósł oraz korzyści które mógłby
osiągnąć gdyby mu szkody nie wyrządzono. Przedstawiając to w formie komiksowej mamy
pewien stan majątku który wynosi 1. Kiedy dochodzi do szkody, która jest wartością „x”, stan
majątku zmienia się (1-x). Kiedy dochodzi do wypłaty odszkodowania stan majątku
ponownie ulega zmianie poprzez dodanie kwoty „x”, tym samym stan majątku wraca do
punktu wyjścia (1-x+x). Funkcja odszkodowania zostaje spełniona. Krzywda nie została w
żaden sposób zdefiniowana, natomiast zostały określone sytuacje w których ta krzywda może
podlegać rekompensacie. Zgodnie z art. 417 (2) k.c. krzywda to jest taki stan w związku z
którym poszkodowany może żądać zadośćuczynienia pieniężnego, jeżeli przez zgodne z
prawem wykonywane władzy publicznej została wyrządzona szkoda na osobie. Jednocześnie
jest to stan w którym sąd może przyznać poszkodowanemu odpowiednią sumę tytułem
zadośćuczynienia pieniężnego w razie uszkodzenia ciała lub wywołania rozstroju zdrowia,
(art. 445 § 1 k.c. w zw. z art. 444 § 1). Sąd może również przyznać najbliższym członkom
rodziny zmarłego odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego (art. 446 § 4
k.c.). A także zgodnie z art. 448 k.c. sąd może przyznać temu, czyje dobro osobiste zostało
21
naruszone, odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego, niezależnie od innych
środków potrzebnych do usunięcia skutków naruszenia. Niemniej jednak jest powszechną
praktyką, że zarówno ubezpieczyciel, jak i UFG może te świadczenia uznać bądź też ugodzić
się nie czekając na rozstrzygnięcia sądowe. Ponownie nawiązując do wypowiedzi cytowanego
już Prezesa M. Wichtowskiego wydaje się, bardzo istotnym odpowiedź na zadane pytanie „W
jakim stopniu powinniśmy godzić się z sytuacjami oczywistego i wymiernego podniesienia
statusu życiowego poszkodowanych lub bliskich po jego śmierci.” Takie pytanie jest bardzo
często wygłaszane z jednoczesną sugestią odpowiedzi, że być może nie powinniśmy się
godzić z tym, że poszkodowani czy też uprawnieni wzbogacają się w związku z
uczestniczeniem w wypadku komunikacyjnym. Przedstawiając tą problematykę na diagramie
- w odniesieniu nie do stanu majątkowego a do stanu emocjonalnego - istnieje pewien stan
emocjonalny osoby która jeszcze nie jest poszkodowana bądź też jeszcze nie jest uprawniona.
Jest on równy 1. Kiedy dochodzi do jednego ze zdarzeń, opisanych w hipotezie, z którym
wiąże się krzywda, stan emocjonalny poszkodowanego się zmienia. Jest to wartość (1-y). Gdy
następuje wypłata zadośćuczynienia, która nie jest wartością stanu emocjonalnego, jest tylko
kwotą pieniężną, ale pozwala na nabycie pewnego komfortu poprzez zabezpieczenie swojej
sytuacji majątkowej albo poprzez nabycie pewnych dóbr pozwalających podnieść stan
emocjonalny, to powinien on ulec poprawie. W sytuacji idealnej, trudnej do osiągnięcia, stan
emocjonalny powinien mieć szansę wrócić do poziomu pierwotnego. Wracając do pytania,
czy powinniśmy się godzić z tym, że poszkodowani wzbogacają się na skutek przyznania im
zadośćuczynienia, pojawia się drugie pytanie na co powinno być spożytkowane
zadośćuczynienie. Odpowiedź na to pytanie jest bardzo indywidualna, uzależniona od tego co
komu poprawi stan emocjonalny. Niemniej jednak wydaje się, że nie powinno być
przeznaczone na leczenie ani na zrekompensowanie strat majątkowych, nie powinno być
przeznaczone na rehabilitację czy przygotowanie do nowego zawodu, ponieważ temu celowi
służą inne świadczenia. Analizując zadośćuczynienie w sferze stanu majątkowego i odnosząc
to do sytuacji
- stan emocjonalny a stan majątkowy
- mamy pewien wyjściowy stan
majątkowy który wynosi 1. Kiedy następuje krzywda, która nie zmienia stanu majątku,
bardzo często razem z tą krzywdą występuje szkoda, której naprawienie regulowane jest w
art. 444 k.c czy też w art. 446 § 1, 2,3 k.c. Nawet jeżeli mówimy o orzecznictwie z art. 446 §
3 k.c., gdzie wskazywano na rekompensowanie w istocie strat niemajątkowych, to całe
orzecznictwo które się na tym opierało mówiło, że są to jednak straty o charakterze
majątkowym, tyle że bardzo trudno wymierne. Jeżeli umiera dziecko, które jest na
wychowaniu rodziców, nie można mówić o stratach majątkowych. Natomiast przyjęto
22
konstrukcję taką, że w przyszłości rodzice takiego dziecka mogli się spodziewać od niego
pomocy, również finansowej. Rekompensacie podlegała nie wartość emocjonalna relacji a
wartość majątkowa tejże pomocy, która oczywiście jest bardzo trudno wymierna. Stan
majątku w chwili wyrządzenia krzywdy się nie zmienia, ale zmienia się w chwili wypłaty
zadośćuczynienia. Odpowiadając na pytanie w jakim stopniu winniśmy się godzić z
sytuacjami
oczywistego
i
wymiernego
statusu
życiowego
bliskich
po
śmierci
poszkodowanego należy wskazać że istotą zadośćuczynienia jest to, aby stan majątkowy uległ
poprawie w ten sposób by stan emocjonalny miał szansę zbliżyć się do stanu sprzed
wystąpienia krzywdy. Oczywiście aspekty etyczne w tym wypadku zostawiamy na boku.
Wracając do celów ekonomicznych interesariuszy zewnętrznych, przedstawicieli zakładów
ubezpieczeń czy przedstawicieli środowiska odszkodowawczego, adwokatów, radców
prawnych czy kancelarii odszkodowawczych. Należy wskazać, w bardzo wielkim
uproszczeniu, że celem kancelarii odszkodowawczych jest uzyskanie najwyższego
odszkodowania. Podnosi się że kancelarie tak właśnie się reklamują, że jest to agresywne i że
jest to eskalowanie szkody. Natomiast celem zakładów ubezpieczeń, również w wielkim
uproszczeniu, jest wypłata jak najniższych odszkodowań. Dyskusje pomiędzy środowiskiem
odszkodowawczym a ubezpieczeniowym jest pełna takich właśnie niepotrzebnych
uproszczeń, które utrudniają rzeczową rozmowę. O pewnych zjawiskach mówi się inaczej w
zależności od tego kogo dotyczą. O doradcach odszkodowawczych mówi się, że nie posiadają
wymaganych kwalifikacji aby formułować roszczenia. Przy czym ustawodawca nie określa
jakie kwalifikacje należy mieć aby na drodze przedsądowej określać wysokość należnych
roszczeń. Wydaje się, że w przypadku kancelarii odszkodowawczych celem ekonomicznym
jest osiągnięcie najwyższego wyniku finansowego. Ten najwyższy wynik finansowy ściśle
wiąże się z wysokością odszkodowań. Natomiast z natury rzeczy zasada pełnego
odszkodowania jest do 100% a nie do 110%. Chodzi o to aby poprzez pewną politykę
formułowania
roszczeń
umożliwiać
kontynuowanie
działalności
osiągania
wyniku
finansowego. Robienie tego w sposób oderwany od rzeczywistości uniemożliwiałoby
długofalowe prowadzenie działalności. Celem ekonomicznym zakładów ubezpieczeń jest
przede wszystkim zapewnienie przewidywalności określenia, jakie koszty będą ponoszone w
przyszłości, ponieważ trudno jest zabezpieczyć środki na wypłatę tych skutków. Ale nie da
się ukryć i nie powinno to być przez nikogo przyjęte jako spłycanie roli zakładu ubezpieczeń
jeżeli powie się, że w kategorii jego roli ekonomicznej celem jest również osiągnięcie jak
najwyższego wyniku finansowego. Standaryzacja może być poukładana w bardzo różny
sposób. Można standaryzować ocenę stanu zdrowia, można standaryzować wysokość wypłat.
23
Co by było gdybyśmy zamrozili kwoty wypłacane czy zasądzane przez sądy powszechne i
wprowadzili taką standaryzację. Oczywiście jest to założenie bardzo abstrakcyjne. W ramach
jednego kraju czy nawet w ramach jednego okręgu sądowego orzecznictwo jest bardzo różne.
Zakładając bardzo abstrakcyjny model w którym byłoby możliwe ustalenie przeciętnej kwoty
zasądzanej, skutkiem w przypadku zakładów ubezpieczeń byłby wzrost kosztów
odszkodowań o kilkadziesiąt procent. Wywodzę tę tezę z tego, że według danych które
posiadam, kwoty zasądzane przez sądy powszechne są zdecydowanie wyższe niż kwoty
przeciętnie wypłacane przez zakłady ubezpieczeń. Stąd też ta duża ilość sporów sądowych.
Tym samym po stronie kancelarii odszkodowawczych nastąpiłby wzrost
przychodów o
kilkadziesiąt procent poprzez uzyskanie wynagrodzenia z tych spraw, z których obecnie
poszkodowani, z różnych względów, nie decydują się na proces sądowy i godzą się na kwoty
niższe niż te, które zasądziłby sąd powszechny. Po co w takim razie korzystać z kancelarii
odszkodowawczych. Jeżeli chodzi o dalsze aspekty ekonomiczne standaryzacji na poziomie
kwot zasądzanych przez sądy powszechne to oczywiście pozytywnym aspektem, poza
ekonomicznym, byłoby skrócenie czasu ubiegania się o zadośćuczynienie, co by obniżyło
koszty ustawowych odsetek. Nasuwa się przy tym refleksja, że prawu dość rzadko udaje się
nadążyć za rzeczywistością, co pokazuje przykład odsetek ustawowych które jeszcze do
niedawna wynosiły 13%. Aktualnie wynoszą one 8%, ale patrząc na stopy procentowe wydaje
się, że są one nadal stosunkowo wysokie. Po stronie kancelarii odszkodowawczych, które jak
wiadomo biorą co najmniej 50% wypłaconego odszkodowania + VAT, nastąpiłoby z natury
rzeczy obniżenie przychodów z tytułu wynagrodzeń od odsetek ustawowych. Jeżeli chodzi o
koszty zastępstwa procesowego to oczywiście zarabiają na tym prawnicy reprezentujący obie
strony. Tak więc po stronie zakładów ubezpieczeń byłby pozytywny akcent w postaci
obniżenia
kosztów
zastępstwa
procesowego,
natomiast
po
stronie
kancelarii
odszkodowawczej byłby z kolei negatywny aspekt finansowy w postaci obniżenia kosztów
zastępstwa procesowego strony przeciwnej. Jeżeli chodzi o to jakie byłyby hipotetyczne
konsekwencje od bardzo abstrakcyjnie nakreślonego stanu rzeczy, to w przypadku zakładów
ubezpieczeń, aby uzupełnić tę wysokość świadczeń do wszystkich spraw które w tej chwili w
sądach się nie kończą, nastąpiłaby konieczność podniesienia składek o kilkadziesiąt procent
dla utrzymania status quo w zakresie wyniku ekonomicznego. Jeżeli chodzi o kancelarie
odszkodowawcze nastąpiłaby poprawa lub utrzymanie wyniku ekonomicznego, w zależności
od popytu. Warto zdać sobie sprawę z tego że kancelarie odszkodowawcze funkcjonują
również z dobrym wynikiem w państwach w których istnieje pewien poziom standaryzacji
świadczeń. Dlatego że przesłankami do skorzystania z usług kancelarii odszkodowawczych
24
jest przez niektórych uznawany profesjonalizm kancelarii i doświadczenie w tym zakresie, z
drugiej strony też wygoda i nieznajomość przedmiotu sporu przez poszkodowanych.
Analizując cele ekonomiczne samego beneficjenta, przez którego rozumiem tutaj
poszkodowanego oraz konsumenta, to w większości wypadków taka standaryzacja na
poziomie kwot zasądzanych przez sądy powszechne przyniosłaby korzyść, natomiast w
sytuacjach szczególnych przyniosłoby stratę. Sytuacją szczególną byłoby przyjęcie pewnych
widełek kwotowych i nawet najdalej posunięty poziom kazuistyki nie jest w stanie
uwzględnić
niektórych
wyjątkowych
sytuacji
do
których
powinno
odnosić
się
zadośćuczynienie. W praktyce można spotkać się z sytuacją w której za dwa procent
uszczerbku na zdrowiu płaci się ponad trzydzieści tysięcy złotych i nie można oceniać tego
jako eskalacji. Przykładem jest sprawa dziewczynki która w wyniku zdarzenia utraciła zęby.
Ilość zabiegów związanych ze zmianą implantów będzie tak duża, że ta uciążliwość będzie
rozciągnięta na wiele lat. Kilkanaście tysięcy złotych za jeden procent uszczerbku na zdrowiu
jest sytuacją która wymyka się pewnie ze standaryzacji, ale może odpowiadać poczuciu
sprawiedliwości. Również w przypadku zdarzeń ze skutkiem śmiertelnym wydaje się, że
standaryzacja mogłaby dotyczyć niektórych grup na przykładzie stopnia pokrewieństwa,
aczkolwiek mamy do czynienia z sytuacjami które również nie są sytuacjami standardowymi,
np. zasądzenia na rzecz teściów. Nie wydaje się żeby normalną sytuacją było, w każdym
jednym przypadku, zasądzanie świadczeń na rzecz teściów, ale są takie sytuacje w których
sądy zasądzają i to kwoty naprawdę na poziomie kilkudziesięciu tysięcy złotych. Natomiast
wydaje się, że beneficjenta należy ujmować również dynamicznie tzn. z uwzględnieniem
zmiany w czasie. W mojej ocenie w przypadku szkód dużych taka standaryzacja odbyłaby się
ze stratą dla osób poszkodowanych. O ile wypłaty w szkodach stosunkowo błahych
uszczuplają budżet zakładów ubezpieczeń, a jednocześnie mogą być oceniane bardzo różnie
pod kątem tego czy wzbogacenie poszkodowanego jest ekwiwalentne do poziomu który
powinien krzywdę naprawiać, to w przypadku szkód najpoważniejszych wydaje się że te
kwoty powinny być zdecydowanie wyższe a obrazuje to pewna tendencja czasowa.
Korzystając z modelu opracowanego w publikacji Marka Monkiewicza w którym próbowano
naukowo skwantyfikować, jak by wyglądała sytuacja takiego samego przypadku w różnych
orzecznictwach, w różnych ustawodawstwach państw UE widzimy że Polska ponownie nie
znajduje się w czołówce a więc poziom kompensacji szkód osobowych wydaje się być
niedostateczny. Badanie wykonano na przykładzie 30-letniego mężczyzna który doznaje
niedowładu czterokończynowego. Jest również określona jego sytuacja zawodowa i rodzinna.
Oczywiście każdy może formułować takie tezy i są one co najmniej trudno weryfikowalne
25
jeżeli nie, nie weryfikowalne. Niemniej jednak poziom kompensacji szkód osobowych w
Polsce, patrząc również na całościowy poziom wypłat za szkody osobowe do szkód
rzeczowych, w naszych realiach, jest jeszcze daleko za średnią europejską. Analiza została
wykonana w roku 2008. W publikacji pod red. Ilony Kwiecień stwierdzono, że z bieżących
orzeczeń sądowych wynika iż całkowite inwalidztwo i stuprocentowy uszczerbek na zdrowiu
jest kompensowany kwotą przekraczającą 250 tyś zł. Gdyby te publikacje chcieć
zaktualizować do roku 2015 pewnie należałoby uzupełnić o kwotę znacząco przekraczającą
250 tyś zł. Dlatego też stawiam tezę, że nie należy petryfikować wypłat ponieważ byłoby to
ze szkodą dla poszkodowanych. W przypadku wypłat związanych ze śmiercią najbliższego
członka rodziny standaryzacja jest tutaj utrudniona ze względu na to, że jak wskazał SN
kryteria w takich wypadkach są bardzo zmienne. W mojej ocenie są również zmienne w
czasie ze względu na zmianę stosunków społecznych. Przykładem nieco karykaturalnej
standaryzacji jest sposób kompensaty błędów szpitalnych, gdzie wniosek o ustalenie
zdarzenia medycznego a tym samym domaganie się świadczenia z tego tytułu mogą złożyć
tylko spadkobiercy pacjenta, co wydaje się absurdem. Wysokość świadczenia również nie
oddaje tego, jaki jest poziom kwot zasądzanych przez sądy powszechne, w szczególności w
przypadku śmierci pacjenta. Liczba osób dochodząca roszczeń z tytułu śmierci jednego
uprawnionego jest dowolna, jest to kwestia właściwego udokumentowania rzeczywiście
istniejącej krzywdy. Natomiast zgadzam się z praktyką w której zasadne jest sformułowanie
odmowy jeżeli krzywda nie jest należycie udowodniona. Mówiąc o standaryzacji związanej z
obrażeniami ciała, gdybyśmy chcieli na podstawie wytycznych wynikających z ustawy o
błędach szpitalnych czy z rozporządzenia o błędach szpitalnych, ustalić jakie powinno być
zadośćuczynienie w związku z chociażby blizną na twarzy np. modelki, wyszłoby że mogłaby
oczekiwać jedynie 5% z 25 tyś. zł, aczkolwiek do takiej kwoty zakład ubezpieczeń mógłby
przedstawić propozycję ugody. Pytanie czy krzywda może być standaryzowana, odnosi się
również do tych czynników, które nie są związane z samym poszkodowanym. Chociażby
zachowanie się samej osoby sprawcy po zdarzeniu. Dla rozmiaru poczucia krzywdy nie jest
bez znaczenia zachowanie się osoby odpowiedzialnej za szkodę wyrządzonej czynem
niedozwolonym. Obojętne zachowanie się sprawcy może pogłębić u poszkodowanego
poczucie krzywdy. Obawiam się, że tego się nie wpisze w żadną tabelę. W ocenie, czy należy
zbliżać do siebie wypłaty w podobnych sprawach, z pomocą przychodzi SN. W wyroku SN z
2008 r. wskazano, że „wysokość świadczeń przyznanych w innych sprawach, choćby w
podobnych stanach faktycznych, nie może stanowić dodatkowego kryterium miarkowania
zadośćuczynienia”. W 2014 r. SN dodaje „ze względu na niemożność przeliczenia krzywdy na
26
pieniądze, konfrontacja danego przypadku z innymi może dać orientacyjną wskazówkę co do
wysokości odpowiedniego zadośćuczynienia w podobnych wypadkach i pozwolić uniknąć
znaczących dysproporcji”. Z obserwacji tendencji ilości przeprowadzanych komisji
lekarskich, przygotowanej przez VOTUM SA., w których dochodzi do sytuacji że
pełnomocnik przypomina poszkodowanemu o tym, że poszkodowany powinien się na nią
stawić, że powinien mieć ze sobą
dowód osobisty, powinien być trzeźwy, jeżeli takie
przypomnienie w danej sytuacji wydaje się niezbędne itd., w roku 2013 z tego obowiązku
przypomnienia poszkodowanemu o komisji lekarskiej, o każdej jednej którą organizował
zakład ubezpieczeń wywiązywała się firma 1266 razy, natomiast w roku 2014 - 2836 razy.
Abstrahując od tego czy petryfikować kwoty, na pewno należy precyzyjniej określać skutki
zdrowotne które są wyjściową do określenia krzywdy i zadośćuczynienia. Najlepsza analiza,
to analiza dokonana przez profesjonalistę. Wprawdzie nie jest w tym zakresie profesjonalistą
doradca odszkodowawczy, ze względu na brak kwalifikacji, ale takim profesjonalistą nie jest
również likwidator. Profesjonalistą w tym zakresie jest lekarz, tzw. bezpośrednie komisje
lekarskie, który jest w stanie ocenić skutki zdrowotne. Kolejny krok to jawność danych. Od
czasu publikacji raportu PROMOTOR wydanego dzięki trudowi obecnego profesora J.
Monkiewicza w roku 2008 ukazała się jedyna, jak do tej pory, informacja o tym, jakie kwoty
są zasądzane za szkody osobowe na przykładzie UFG. Średnia wartość szkody na osobie
wynosiła 13 tyś zł, jeżeli działał pełnomocnik, a jeżeli nie działał to 6400 zł. Nie oznacza to
że jeżeli działa pełnomocnik to świadczenie będzie dwa razy wyższe. Niemniej jednak
jawność danych, o które wnosi również Rzecznik Ubezpieczonych, jest punktem wyjścia do
tego, żeby mówić na jakim poziomie te kwoty mogą być wypłacane. Problemem jest
uzależnienie orzecznictwa medycznego od strony sporu. Problemem jest również to, że kwoty
bezsporne traktowane są bardzo symbolicznie. Standaryzacja na pewnym poziomie mogłaby
te kwoty podnieść do tego, co wynika z już stwierdzonego stanu zdrowia. Problemem jest
również kwestia przyczynienia.
W kolejnym wystąpieniu II części konferencji dr Waldemar Truszkiewicz z HBT Polska
sp. z o.o., który zajmuje się problemami orzecznictwa co najmniej od 15 lat współpracując z
grupą kilku tysięcy lekarzy orzeczników przygotowujących
ewentualnej kwoty do odszkodowania, przedstawił
podstawy do wypłaty
taki produkt i narzędzie które w
profesjonalny i głęboki sposób pomocne jest w stricte medycznej ocenie powstałego
uszczerbku.
Przez
wiele
lat
doświadczeń
zbieranych
m.in.
w
towarzystwie
ubezpieczeniowym, zauważono bardzo wiele problemów i kłopotów jakie mają zarówno
pełnomocnik z przygotowaniem wniosków, roszczeń o zadośćuczynienie czy wysokości tego
27
zadośćuczynienia ale również towarzystwo ubezpieczeniowe, które ma wypłacić odpowiednią
kwotę tego zadośćuczynienia. Wiele lat doświadczeń skłoniło grupę lekarzy do
przygotowania schematu systemu, który będzie oceniał następstwa zdrowotne. System ten
dotyczy tylko medyczno-biologicznej oceny. Nie jest to panaceum, które powie jaką należy
wypłacić ostatecznie wysokość odszkodowania. Są to podstawy do stwierdzenia, jaki jest
poziom obrażeń ciała osoby poszkodowanej, choć zdajemy sobie sprawę że jest wiele
elementów które przy miarkowaniu wysokości zadośćuczynienia są brane pod uwagę. Te
elementy poza tym wkładem, który oceni dokładnie jaki jest główny poziom obrażeń ciała,
powinny być dodatkowo wzięte pod uwagę. Whiplash w nomenklaturze polskiej jest to uraz
zgięciowo odgięciowy. Niektórzy nazywają go uraz skrętny szyi, jeszcze inni nazywają to
stłuczeniem kręgosłupa szyjnego. W Dzienniku Ubezpieczeniowym z dnia 18 grudnia 2014r.
pojawiła się informacja, że Aviva na podstawie własnych danych ustaliła, że ok. 94% szkód
osobowych w wypadkach komunikacyjnych w Wielkiej Brytanii stanowią przypadki typu
whiplash. Dla porównania, jak pokazują statystyki, problem takiego urazu we Francji dotyczy
tylko 3% szkód osobowych. Kto ma rację? Różnica wynika z innych zasad oceny następstw
wypadków. W Anglii jest bardzo liberalne podejście orzecznictwa opartego głownie o skargi
subiektywne. Natomiast we Francji wprowadzono bardzo ostre kryteria. Komisje lekarskie
składają się z kilku ekspertów bardzo dokładnie analizujących stan faktyczny i obrażenia.
Jeżeli chodzi o Polskę to ten sam Dziennik Ubezpieczeniowy instruuje, że nie ma oficjalnych
danych mówiących o skali roszczeń z tytułu whiplash, co nie znaczy że problem nie istnieje.
Gdyby jednak ubezpieczyciele, czy nadzór postanowili bardziej wnikliwie się tym zająć, to
brytyjskie doświadczenia mogą być dla Polski nauką. Dnia 12 stycznia 2015r. ukazał się w
Dzienniku Ubezpieczeniowym kolejny artykuł dotyczący urazów typu whiplash, gdzie Polska
Izba Ubezpieczeń ostrożnie szacuje, że na rynku polskim urazy kręgosłupa szyjnego
występujące samodzielnie lub wspólnie z innymi obrażeniami, to 40 - 60% roszczeń
dotyczących szkód osobowych. Analizując roszczenia pasażerów z podanego w prezentacji
przykładu z punktu widzenia fizyki, dynamiki, anatomopatologi itd. u osób biorących udział
w zdarzeniu nie doszło do żadnych obrażeń związanych z tym zdarzeniem. Problem w tym,
że bardzo łatwo można zdobyć dokumentację medyczną opartą wyłącznie o skargi
subiektywne. W większości przypadków dotyczących urazów kręgosłupa szyjnego brak
adekwatnego (normalnego) związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy zdarzeniem a
zgłaszanymi problemami zdrowotnymi. Zgłoszenia są oparte często o nieweryfikowalne,
subiektywne doznania osoby poszkodowanej. Roszczący przedstawia badanie lekarskie, które
opiera się o ograniczenia wynikające z subiektywnych, a więc bardzo trudnych do
28
zweryfikowania, doznań osoby badanej. Większość obrażeń, nawet jeżeli dochodzi do
obrażeń w okolicy kręgosłupa szyjnego, dotyczy tkanek miękkich, mięśni, więzadeł.
Podobnie jest z urazem whiplash. Wygojenie struktur, które mogłyby ulec uszkodzeniu to
maksymium 2-4 tygodnie, a niekiedy leczenie trwa 6 miesięcy i dłużej. Nowy standard oceny
czyli System HBT Index daje możliwość oceny rozmiaru szkody. Po ocenie Systemem HBT
Index, żadna z wcześniej zaprezentowanych w przykładzie szkód nie uzyskałaby wartości
wyższej niż 3 pkt. System HBT Index zmienia podejście do szkody i problemu zdrowotnego.
Ocenia następstwa szkody w oparciu o konkretne obrażenia ciała a nie wyłącznie o
subiektywne odczucia i „kilogramy” dokumentów medycznych. Odchodzi on od uszczerbku i
widełek w kierunku konkretnych wartości punktowych zależnych m.in. od ciężkości obrażeń,
uciążliwości leczenia, a nie od ilości dostarczonych zaświadczeń i liczby zatrudnionych w
sprawie lekarzy specjalistów. Jeżeli poszkodowany nie zgodzi się na badanie lekarskie
System HBT Index ma możliwość oceny szkody w oparciu o dokumentację medyczną.
Oczywiście dużym problemem są podmioty które udzielają pomocy poszkodowanym. Z
punktu widzenia Systemu HBT Index najważniejsze są dokumenty zebrane w momencie
udzielania pomocy, określające i potwierdzające konkretne obrażenia ciała. Niezbędna jest
stała edukacja podmiotów udzielających pomocy osobom poszkodowanym w celu
precyzyjnego określania i opisu wszystkich odniesionych w wypadku obrażeń ciała. Aby
pokazać sposób analizy spośród 357 spraw sądowych wybrane zostały trzy, gdzie można
powiedzieć, że jest to „druga strona medalu”. W pierwszej sprawie jest 42 letni kierowca,
uderzenie w pojazd osobowy, którym kierował – przez inny pojazd z prędkością ok. 60 km/h.
Poszkodowany kierowca został przewieziony karetką do SOR, hospitalizowany 7 dni, w
zdjęciach
czynnościowych
kręgosłupa
szyjnego
stwierdzono
cechy
niestabilności,
zaopatrzony w sztywny kołnierze Campa, leczenie i rehabilitacja trwało przez 6 miesięcy.
Druga sprawa to 35 letni pasażer na przednim siedzeniu samochodu osobowego nie przypięty
pasami po czołowym uderzeniu w przeszkodę – rana tłuczona głowy i ramienia powikłana
uszkodzeniem nerwu pośrodkowego powodująca prawie całkowite ograniczenie funkcji całej
kończyny górnej. Trzecia sprawa to 16-letnia dziewczynka pasażerka z tyłu samochodu
osobowego, po poślizgu pojazdu i uderzeniu tyłem w przeszkodę doszło do złamania
kręgosłupa piersiowego, uszkodzenia rdzenia kręgowego, początkowo z porażeniem kończyn
dolnych, następnie poprawa ale pozostał niedowład, stłuczenie wątroby z krwiakiem,
złamanie żeber. Ocena tych osób jest następująca. Jeżeli chodzi o kierowcę z whiplashem, to
lekarz towarzystwa ustalił 0% uszczerbku, towarzystwo wypłaciło 1500 zł, w sądzie biegły
ustalił 5% uszczerbku, sąd zasądził 10 000 zadośćuczynienia. Wg indeksu HBT
29
poszkodowany z whiplashem dostał 22 pkt z uwagi na to, że były obiektywne dowody na
występowanie obrażeń ciała. Do analiz wg indeksu HBT przyjęto, że jeden punkt wart jest ok.
500 zł, w związku z tym wstępna wartość zadośćuczynienia dla tej osoby wyniosłaby 10 880
zł. Druga osoba z uszkodzoną kończyną górną uzyskała 17% uszczerbku od ubezpieczyciela,
25 tyś. zł zadośćuczynienia, w sądzie biegły ustalił 48% uszczerbku na zdrowiu. Wg indeksu
HBT osoba ta uzyskała prawie 300 pkt, w związku z tym wysokość zadośćuczynienia po
przeliczaniu wyniosłaby niecałe 150 tyś. zł. I 16-letnia dziewczynka - 60% uszczerbku z
uwagi na to, że nie ma już porażenia, porusza się prawie samodzielnie, choć okres leczenia i
rehabilitacji trwał 3 lata. Otrzymała 66 tyś. zł zadośćuczynienia, po wystąpieniu do sądu
biegłemu wyszedł ponad 100% uszczerbek na zdrowiu, ale zastosował przepisy dla ZUS-u,
które nie powinny być zastosowane w prawie cywilnym, że jeżeli uszczerbek przekracza
100% to należy obniżyć go do wysokości 100% - sąd zasądził 250 tyś. zł zadośćuczynienia.
Wg indeksu HBT, który bierze pod uwagę wiele elementów, nie tylko obrażenia ciała, ale i
czas leczenia, rodzaj i sposób leczenia, ilość operacji, długą rehabilitację, ta wartość wyszła
prawie 600 pkt w związku z tym wartość zadośćuczynienia wyniosła prawie 300 tyś zł. Jak
już wcześniej wspomniano ocena przy pomocy Systemu HBT może być dokonana w oparciu
o dokumentację medyczną. Ocenę może przeprowadzić każdy, poszkodowany, pełnomocnik,
ubezpieczyciel czy sędzia. Najważniejszym elementem Systemu HBT Index jest przede
wszystkim powtarzalność. Można wielokrotnie wracać do tej samej sprawy, uzupełnić o
dodatkowe elementy. System HBT Index na nowo ustali i przeliczy indeks. W trudnych
przypadkach można skorzystać ze wsparcia przez ekspertów HBT. Planowane jest stworzenie
swoistej „Akademię HBT”, gdzie oprócz danych oceniających następstwa wypadków byłyby
prezentowane ciekawe spostrzeżenia a także ciekawe analizy, również średnie wartości
kosztów leczenia, czasu leczenia, czasu rehabilitacji w zależności od rodzaju obrażeń i
zasadności ponoszenia tych kosztów. Planowane jest wprowadzenie drugiego elementu
Systemu HBT który na razie opiera się wyłącznie na dokumentacji medycznej, standardu
badania lekarskiego. W oparciu o zgromadzone dane - System HBT koduje obrażenia wg
międzynarodowej klasyfikacji niepełnosprawności i zdrowia ICF oraz przygotowuje
odpowiednio wystandaryzowane, interaktywne schematy badania lekarskiego. Schemat
uzależniony jest od obrażeń ciała. Im cięższe obrażenia ciała, tym schemat jest bardziej
szczegółowy i obszerny. Po zbadaniu poszkodowanego i zapisaniu w Systemie HBT odchyleń
od normy, informacje konwertowane są na odpowiednią wartość punktową. Lekarz nie
dokonuje żadnej subiektywnej oceny spraw i odchyleń, a wprowadza do systemu jedynie
obiektywne dane wynikające z badania podmiotowego i przedmiotowego. Przy pomocy
30
Systemu HBT Index zostało przeanalizowanych 375 spraw (z 10 apelacji) przeciwko
Towarzystwom Ubezpieczeniowym o zadośćuczynienie, w związku ze szkodą na osobie,
zakończonych prawomocnymi wyrokami sądowymi. Rodzaj spraw pozostał w gestii sądów
które dobrowolnie przygotowały akta. Sądy Rejonowe przysłały 187 spraw a Sądy Okręgowe
przysłały ich 170, w przeważającej części to komunikacja. Reprezentacja osób, w większości
poszkodowanych, ze względu na płeć to troszkę więcej mężczyzn niż kobiet. W 94% spraw
uznano powództwo poszkodowanego. Tylko w 9% spraw zostały zawarte ugody. Apelacja
dotyczyła 29% spraw w Sądzie Rejonowym i tylko 9% częściej jest w Sądzie Okręgowym. W
70% spraw apelacja poszkodowanego została uznana. W przypadku Towarzystw
Ubezpieczeniowych tylko w 16% apelacja została uznana. Czas trwania procesu i czas od
wypadku do wniesienia pozwu to generalnie dwa lata w przypadku 60% spraw zgłaszanych
do sądu. Czas trwania procesu w Sądzie Rejonowym i Sądzie Okręgowym generalnie wynosi
ok. 1,5 roku. W przypadku Sądów Rejonowych zauważalna jest tendencja malejąca.
Natomiast w Sądach Okręgowych widać, że tendencja idzie w drugą stronę. Być może jest to
związane z tym że w Sądach Okręgowych rozpatrywane są bardziej skomplikowane sprawy.
Apelacja trwała ok. pół roku. 30% analizowanych spraw to
sprawy błahe w których
większość roszczeń opiera się o skargi subiektywne, brak jest dowodów na jakiekolwiek
obrażenia ciała a roszczenie formułowane jest jedynie o subiektywne odczucie bólu czy inne
dolegliwości np. brak snu. 29% analizowanych spraw to sprawy średnie a 32 % to sprawy
ciężkie. Ok. 9% spraw to sprawy krytyczne, które częściej wiążą się z uszkodzeniami
ośrodkowego układu nerwowego i z uszkodzeniami kręgosłupa. Po dokładnej analizie
statystycznej stwierdzono, że zadośćuczynienie wypłacone po wyroku sądowym jest 2,3 razy
wyższe niż to, które wypłaciło towarzystwo. W Sądach Rejonowych różnica wynosi 1,9 a w
Sądach Okręgowych różnica wynosi 2,34. Przeprowadzone analizy służyły standaryzacji
przygotowywanego narzędzia. Został określony Index HBT a z analiz tego indeksu wyszła
bardzo duża korelacja wypłacanych kwot zadośćuczynienia z wysokością indeksu HBT.
Proponowane narzędzie jest bardzo plastyczne, daje bardzo szeroką gamę możliwości.
Maksymalna wartość powstaje w momencie najcięższego obrażenia ciała. W analizowanych
sprawach sądowych najcięższe obrażenie ciała wyniosło ponad 2500 pkt. Co nie oznacza, że
w przyszłości nie znajdzie się kolejne, bardziej skomplikowane, cięższe, a wtedy tych
punktów będzie więcej. Analiza dotycząca średniej kwoty wypłaconego zadośćuczynienia
wraz roszczeniem jakie było składane przez pełnomocnika a także średniej kwoty zasądzonej
przez sąd wraz z kwotą wypłaconą przez towarzystwo wykazała, że przy przyjęciu wg
Indeksu HBT - 500 zł średniej wartości punktu, we wszystkich 357 sprawach wynosi 85 tyś.
31
zł. W przypadku Sądów Rejonowych średnia kwota zadośćuczynień wg Indexu HBT wynosi
średnio 17 800 zł. W Sądach Okręgowych ta średnia wyszła nieco wyżej niż średnia
dotycząca wyroku sądowego połączonego z wypłatą przez towarzystwo ubezpieczeniowe.
Właściwa wysokość zadośćuczynienia jest zależna od dwóch czynników. Do miarkowania
zadośćuczynienia niezbędne są czynniki natury biologiczno-medyczne oraz czynniki natury
ekonomiczno-społeczno-prawne. Wszystkie te aspekty będą zamknięte w bazie tak, aby
wszyscy mówili tym samym językiem. Wstępna analiza bazy Systemu HBT wykazała, że
średnia wartość Indexu HBT to jest niecałe 60 pkt. Liczba obrażeń która przypada na jedno
zdarzenie to 2,4 pkt. Najczęściej uszkadzane narządy np. kręgosłup – 33%, głowa kończyny
górne i dolne, klatka piersiowa i pozostałe narządy niewiele ponad 20%. Minimalne i
powierzchowne obrażenia ciała to połowa roszczeń. Średnia wartość obrażeń pieszego to 93
pkt HBT, u kierowców w ponad 40% to są obrażenia kręgosłupa szyjnego. Prace nad
rozwojem Standardu HBT trwają. Kończą się prace informatyczne nad znowelizowaną wersją
która była w fazie testów, uwzględniono szereg uwag osób i podmiotów testujących. Trwają
prace nad zunifikowanym protokołem badania lekarskiego. Spółka HBT wystąpiła z
oficjalnym wnioskiem do Towarzystw Naukowych
- w celu uzyskania rekomendacji w
sprawie zastosowania Systemu HBT w miejsce aktualnie stosowanej tabeli ZUS, przy ocenie
następstw szkód osobowych. W dniu 15.01.2015r. odbędą się kolejne warsztaty dla kilkunastu
lekarzy orzeczników, w tym biegłych sądowych, z zasad stosowania Systemu HBT Index. W
końcu stycznia planowane jest podpisanie pierwszych umów z podmiotami, które uznały
przydatność Systemu HBT w procesie oceny szkód osobowych.
Podsumowując II część konferencji Jakub Jacewicz reprezentujący Polską Izbę
Ubezpieczeń i PZU S.A. przedstawił możliwości standaryzacji oceny szkody osobowej.
Jednym z celów grupy roboczej powstałej w połowie roku 2013, której prelegent jest
przewodniczącym, jest analiza możliwości standaryzacji w obszarze szkód osobowych.
Standardów może być wiele, na różnym poziomie, które mogą dotyczyć różnych aspektów
działalności Ubezpieczycieli. Na początku prac Grupy Roboczej PIU omawialiśmy podobne
dylematy i wątpliwości o których wspominano już na konferencji.
Definiowaliśmy
zagrożenia i patologie jakie trawią polski rynek ubezpieczeń, w szczególności obszar szkód
osobowych. Między innymi, urazy skrętne kręgosłupa szyjnego, których ujawniona skala
pozwala na stwierdzenie, że mamy aktualnie do czynienia ze zjawiskiem o charakterze
masowym. Odsetek zgłaszanych urazów kręgosłupa szyjnego, roboczo nazywanych mianem
,,WHIPLASH”, w portfelach Ubezpieczycieli majątkowych, można oszacować ostrożnie na
poziomie ok. 40% w skali całego rynku. Zdarzają się jednak Ubezpieczyciele, którzy w
32
swoich portfelach mogą mieć nawet 70% tego rodzaju roszczeń. Mowa cały czas o szkodach
osobowych powstałych w wyniku kolizji i wypadków drogowych. Oprócz analizy zjawisk o
charakterze mniej lub bardziej powszechnym, Grupa ds. Standaryzacji Szkód Osobowych
pracuje
nad
koncepcją
standaryzacji
zasad
miarkowania
wysokości
wypłacanych
zadośćuczynień za krzywdę. Na samym początku naszej pracy zastanawialiśmy się nad
możliwością spetryfikowania zasad miarkowania zadośćuczynień, lub choćby odnalezienia
jakiegokolwiek punktu odniesienia, który pozwoliłby wystandaryzować wysokość tych
świadczeń. Bardzo szybko doszliśmy jednak do wniosku, że aby zacząć mówić o standardach
w wymiarowaniu zadośćuczynień, musimy najpierw znaleźć standard opisu i wymiarowania
szkody na osobie i krzywdy. Jeżeli bowiem,
dziś opisujemy sprawę mówiąc, że
ubezpieczyciel zapłacił dziewczynce , która w skutek wypadku doznała 17% uszczerbku na
zdrowiu, kwotę 25.000,00zł. tytułem zadośćuczynienia, natomiast sąd zasądził kwotę
czterokrotnie wyższą, ale wziął pod uwagę trzy razy wyższy uszczerbek, to de facto mówimy
o dwóch różnych sprawach. Ubezpieczyciel prowadząc postępowanie ocenił ten uszczerbek
na zdrowiu na zupełnie innym poziomie niż zrobił to sąd. Chcąc w ogóle myśleć o
standaryzacji w opisie szkód na osobie i wymiarowaniu zadośćuczynień za krzywdę, należy
odejść od utartych schematów postępowania i stworzyć nowy standard podejścia do szkody
osobowej. Standard, który będzie akceptowany nie tylko przez ubezpieczycieli, ale przez całe
środowisko, w którym poszkodowany obraca się po wypadku, tj. biegłych sądowych, sądy,
lekarzy, cały system zabezpieczenia społecznego i kancelarie odszkodowawcze. Analizując
problemy dotyczące obszaru szkód osobowych zauważyliśmy kilka prawidłowości. Na
przykład: od kilku lat, liczba wypadków które kończą się poważnymi obrażeniami ciała i
zgonem ofiar maleje, podczas gdy ubezpieczyciele zauważają wzrost liczby roszczeń
dotyczących szkód osobowych w swoich portfelach. Rośnie również ich wartość. Do tego
dochodzi coraz szerszy zakres odpowiedzialności ubezpieczycieli, choćby na przykładzie art.
448 k.c. Z drugiej strony obserwujemy postęp jaki następuje w medycynie polegający na
tym, że pojawiają się coraz to nowsze procedury diagnostyczne, medyczne, terapeutyczne,
rehabilitacyjne, które pozwalają osobom do niedawna jeszcze skazanym na izolację społeczną
i poważną niepełnosprawność, wrócić do życia. Aktualnie rola ubezpieczyciela polega na
pieniężnym wyrównaniu szkody. Niezależnie od tego w jaki sposób ubezpieczyciele będą
prowadzić postępowanie weryfikacyjne, ich głównym obowiązkiem zawsze będzie pieniężne
wyrównanie krzywdy. Koncepcja którą rekomenduje PIU jest zupełnie nowym wyzwaniem,
które w naszej opinii ubezpieczyciele powinni podjąć. Tym wyzwaniem jest walka o to aby
przywrócić poszkodowanego do normalnego życia, robiąc wszystko aby mu w tym wydatnie
33
pomóc. Żeby pomóc, należy najpierw ocenić jakie straty poszkodowany poniósł w wyniku
wypadku. Punktem wyjścia dla oceny stanu zdrowia jest diagnostyka - obrazowa, kliniczna,
wieloaspektowa. To jest dziś olbrzymie wyzwanie dla ubezpieczycieli, aby rozpoczynać
proces likwidacji szkód na osobie od diagnostyki. Grupa robocza zajmująca się szkodami
osobowymi rekomenduje swoim członkom aby standardem w ocenie następstw szkód
osobowych stała diagnostyka. Chcielibyśmy aby standardem stało się powszechne używanie
rezonansów
magnetycznych,
wieloaspektowych
badań
tomografów
fizykalnych.
Rola
komputerowych,
ubezpieczyciela,
audiogramów,
mówiąc
o
czy
projekcie
standaryzacji i zmiany filozofii podejścia do szkody osobowej, sprowadza się również do
zmiany sposobu likwidacji szkody osobowej. Z ,,zzabiurkowego” na aktywny. Firmy
ubezpieczeniowe powinny prowadzić poszkodowanego za rękę przez system zdrowotny,
odpowiadać na zgłaszane potrzeby w zakresie leczenia i rehabilitacji, kierować na badania i
opłacać je, inwestować w diagnostykę, która często jest niedostępna ze środków publicznych,
angażować się aktywnie w proces rehabilitacji i leczenia. Dzięki temu poszkodowany zyska
szansę na wyjście z systemu publicznego,
zyska dostęp do nowoczesnych metod
diagnostycznych, co w efekcie oznacza szybsze i tańsze leczenie. Najistotniejsze jednak jest,
że poszkodowany dostanie szansę aby nie wpaść w trwałe inwalidztwo. Aby to się stało,
konieczna jest większa świadomość poszkodowanych i zgoda ubezpieczycieli, że taki
standard należy przyjąć. Taka zgoda winna wypływać ze społecznego braku akceptacji dla
,,wyrzucania” osób niepełnosprawnych na margines społeczny, w związku z bierną postawą
ich otoczenia wobec inwalidztwa. Pamiętajmy, że sama diagnostyka nie rozwiąże wszystkich
problemów, ponieważ jest jedynie punktem wyjścia i możliwością zobaczenia obrazu szkody.
Niezwykle istotnym krokiem na drodze ku standaryzacji jest również stworzenie
uniwersalnego języka opisu szkody. Mówiąc o uniwersalności mam tutaj na myśli nie
ubezpieczycieli względem siebie, nie ubezpieczycieli względem Rzecznika Ubezpieczonych,
nie ubezpieczycieli względem kancelarii odszkodowawczych. Mówię o języku, który będzie
wspólny dla wszystkich jednostek organizacyjnych, podmiotów i środowisk z którymi styka
się poszkodowany na swojej drodze do odzyskania zdrowia, a więc: lekarzy w szpitalach,
niemedyczny personel szpitalny, rehabilitantów, ubezpieczycieli, jednostki zabezpieczenia
społecznego, sądy i biegłych. Po przeprowadzeniu szeregu analiz, PIU stwierdziła, że na tak
zdefiniowane potrzeby odpowiada jedynie Międzynarodowa Klasyfikacja Funkcjonowania,
Niepełnosprawności i Zdrowia tj. ICF - przyjęta rezolucją światowej organizacji zdrowia.
ICF nie jest klasyfikacja ludzi lecz pewnych charakterystycznych cech dla określonych
stanów faktycznych. Daje możliwość tworzenia wieloaspektowych i bardzo złożonych baz
34
statystycznych, umożliwiających porównywanie podobnych stanów faktycznych do siebie.
Jest klasyfikacją niekomercyjną, popartą autorytetem światowej organizacji zdrowia WHO.
To co jest najważniejsze, ICF ocenia człowieka w
sposób holistyczny czyli pełny. Z
perspektywy szkód osobowych najistotniejsze jest to, że ICF jest jedynym systemem który
swoim zakresem obejmuje stany faktycznie do niedawna nieuchwytne jak np. tzw. syndrom
palca skrzypka. ICF pokazuje człowieka na dwóch podstawowych płaszczyznach. Człowiek
jako przypadek medyczny
- oceniany przez pryzmat dysfunkcji, chorób, obrażeń ciała,
ułomności. Człowiek jako jednostka społeczna – członek rodziny, pracownik, sportowiec,
muzyk itd. Jedną ze składowych oceny stanu zdrowia, jest określenie lokalizacji i zakresu
uszkodzenia struktur ciała a po drugie funkcji organizmu, utraconych lub zaburzonych w
związku z konkretnym uszkodzeniem ciała. ICF pozwala na ocenę funkcji w dwóch
perspektywach, tj. zdolności i wykonania, czyli teoretycznego potencjału który pozwala na
wykorzystanie pozostałej sprawności danego narządu w relacji do faktycznego wykorzystania
tego potencjału w środowisku naturalnym . Jeżeli mówimy o ocenie szkody na osobie jedynie
przez pryzmat jej medycznych aspektów, tj. uszczerbku na zdrowiu, dolegliwości bólowych,
uciążliwości leczenia itd. rozwiązań dostępnych na rynku polskim jest co najmniej kilka, np.
tabele uszczerbkowe, kalkulatory którymi posiłkują się ubezpieczyciele, dostawcy usług z
zakresu orzecznictwa, kancelarie odszkodowawcze. Każde z tych narzędzi jest swego rodzaju
odpowiedzią
na
potrzebę
zwiększenia
przewidywalności
szacowania
wysokości
zadośćuczynień, natomiast żadne z nich nie obejmuje swym zakresem niemedycznych
aspektów szkody, które mają wpływ na wysokość zadośćuczynienia, tj. wpływ obrażeń ciała
na sytuację życiową poszkodowanego jak w przypadku słynnego ,,palca skrzypka”.
Natomiast ICF jako pierwszy i jedyny system przedstawia człowieka w szerszym
kontekście niż tylko zdrowotny. Przedstawia człowieka jako jednostkę społeczną, pokazując
jaki skutek w życiu prywatnym człowieka wywarła szkoda na osobie. Pojawia się zupełnie
nowy standard, tj. weryfikacja sytuacji życiowej poszkodowanego np. poprzez wywiad
środowiskowy i ocenę w jakim zakresie konsekwencje zdrowotne wpłynęły na zmianę jakości
życia danego człowieka. Zaczynamy zwracać uwagę na to, że mamy do czynienia z ojcem,
mężem, pracownikiem, sportowcem, muzykiem itd. ICF umożliwia również ocenę potencjału
w czasie. Oznacza to, że możemy dziś oceniać postęp w powrocie do zdrowia i normalnego
życia w oparciu o kilka perspektyw. Punktem wyjścia jest sytuacja przed wypadkiem, którą
możemy nazwać pierwszą perspektywą. Oceniamy jak wyglądało życie człowieka przed
wypadkiem, jaki był jego stan zdrowia. Druga perspektywa to dzień badania, zaś trzecia to
prognoza. To wszystko sprawia, że jesteśmy wreszcie w stanie ocenić czas trwania
35
poszczególnych dysfunkcji, dolegliwości dla każdego konkretnego poszkodowanego, co w
efekcie może nam pozwolić na indywidualizację oceny zakresu szkody i wysokości
zadośćuczynienia. Jesteśmy w stanie ocenić w jaki sposób i poprzez jakie świadczenia
możemy doprowadzić do maksymalnej poprawy stanu zdrowia. Możemy ocenić jak można
poszkodowanemu pomóc, żeby poprawić komfort jego życia. Nie zawsze najlepszą formą
pomocy jest zadośćuczynienie. Zadając konkretne pytanie: jakie są faktyczne straty i potrzeby
poszkodowanego w związku ze szkodą na osobie, jesteśmy w stanie ocenić czy jedyną
odpowiedzią jest kompensacja w formie zadośćuczynienia pieniężnego, czy może np.
konkretne świadczenie celowe. Silne strony ICF to min. standard międzynarodowy, podparty
autorytetem WHO i 1300 lekarzy, którzy brali udział w tworzeniu tej klasyfikacji, standard
żyjący, który cały czas się rozwija. Cały czas dodawane są kwalifikatory, które w pewien
sposób obejmują kolejne stany faktyczne. ICF daje precyzję oceny, bo odpowiada na pytanie
co konkretnie się stało w życiu ocenianego, jakie funkcje jego organizm utracił a jakie zostały
zachowane. Należy jednak pamiętać, że ocena szkody będzie kompleksowa i pełna jedynie
wówczas jeżeli zostanie zainicjowana kompleksową diagnostyką i weryfikacją okoliczności
będących przedmiotem oceny, np. poprzez wywiad środowiskowy. Tak zdefiniowany
standard podejścia do oceny szkody na osobie, ma w naszej opinii szanse, aby spowodować
większą przewidywalność w miarkowaniu zadośćuczynień, zarówno po stronie zakładów
ubezpieczeń jak również sądów, co w efekcie może wpłynąć na spadek liczby nowych
sporów sądowych. Słabą stroną jest to, że czujemy się pionierami jeżeli chodzi o ICF w
Polsce. Chociaż w zasadzie są nimi rehabilitanci, kliniki rehabilitacyjne które wykorzystując
nomenklaturę i logikę ICF oceniają skuteczność prowadzonych przez siebie zabiegów.
Niestety nie mamy na kim się oprzeć jeżeli chodzi o Polskę, bo takich doświadczeń w Polsce
nie ma. Widzimy jednak, że ICF to inwestycja która z całą pewnością zwraca się, mimo tego,
że ocena inwestycji jest czasochłonna i trudna. Zagrożenia, które widzimy, to możliwa
eskalacja roszczeń przy braku narzędzi do weryfikacji. ICF jest językiem otwartym. Obejmuje
swoim zakresem mnóstwo stanów faktycznych i okoliczności które mogą być podstawą do
eskalacji. Bez diagnostyki, bez wywiadu środowiskowego, bez weryfikacji podstawowych
płaszczyzn, faktycznie niewłaściwie wykorzystane narzędzie może prowadzić do pewnych
patologii. Zagrożeniem, ale i szansą jest rozbieżne intepretowanie pojęcia krzywdy będącej
podstawą do ubiegania się o zadośćuczynienie. Konieczne stało się stworzenie definicji która
będzie akceptowana zarówno przez ubezpieczycieli jak również sądy. Jednym z pomysłów
jest wyodrębnienie takich elementów krzywdy które będą podlegały ocenie i wymiarowaniu,
stanowiąc faktyczną, akceptowalną podstawę do miarkowania zadośćuczynienia. Jako
36
zagrożenie uznaliśmy brak akceptacji dla czynności weryfikacyjnych przez kancelarie
odszkodowawcze. Cieszę się że Prezes B. Krupa reprezentujący stanowisko kancelarii
odszkodowawczych zmniejszył te obawy. Podsumowując temat ICF i konieczność stworzenia
nowego uniwersalnego języka opisu, chcę powiedzieć,
że aby uzyskać zwiększenie
przewidywalności rozstrzygnięć w kwestii zadośćuczynień ( mówię tutaj zarówno o
ubezpieczycielach jak i o sądach ) nie są nam potrzebne paradoksalnie żadne kalkulatory,
żadne skale zamieniające procent uszczerbku na punkty. Potrzebne jest zdefiniowanie pojęcia
krzywdy i jej elementów, które będą podlegały ocenie w konkretny sposób, zarówno jeżeli
chodzi o aspekt zdrowotnych następstw wypadku jak również ich wpływ na życie danego
poszkodowanego. Polska Izba Ubezpieczeń zamierza wydać rekomendację, w której ICF
mógłby stać się standardem opisu szkody na osobie, stworzy narzędzia do wykorzystania ICF
– podręczniki, formularze, systemy wspierające, procedury, badania, itd. W ten sposób,
chcemy do końca roku 2015 wypracować, przynajmniej w teorii, nowy model oceny szkód
osobowych. Historia pracy nad ICF w PIU rozpoczęła się od researchu
zagranicznych
systemów oceny szkód na osobie, które potencjalnie mogłyby zostać wykorzystane jako
nowy standard opisu i oceny szkody osobowej. Okazało się, że to ICF odpowiada naszym
potrzebom w pełni. Przeprowadziliśmy pilotaż ICF na początku na 60 sprawach, które zostały
uzupełnione do 150. Te wyniki cały czas są analizowane. Stworzyliśmy założenia do
przebiegu badania. Opracowaliśmy wzór raportu końcowego badania i zaczęliśmy szkolić.
Dotychczas z ICF przeszkolono grupę łącznie 150 osób. Te szkolenia były prowadzone na
samym początku przez ICF Research Branch, czyli przez autorów tej kwalifikacji, potem
Fundację Aktywnej Rehabilitacji. Izba planuje stworzyć Kodeks Dobrych Praktyk który na
zasadach dobrowolności będzie mógł być stosowany przez ubezpieczycieli. Będziemy
kontynuować pracę z pozostałymi interesariuszami tego projektu, aby mieć pewność że
faktycznie klasyfikacja ICF będzie miała szansę stać się językiem uniwersalnym. Będziemy
dalej promować czy uświadamiać konieczność zmian poprzez organizację seminariów,
konferencji a także udział w nich. Będziemy współpracować z ubezpieczycielami i
organizacjami zagranicznymi, które stosują ICF. W listopadzie zaczęliśmy modelować proces
tworząc uniwersalną mapę procesów które powinny być wspólne dla większości
ubezpieczycieli. W styczniu 2015 kończymy pracę nad standardem oceny szkody. W marcu
planujemy dopracowanie narzędzi do wykorzystania ICF, jako standardu. W trzecim kwartale
2015 r. planujemy opracowanie Kodeksu Dobrych Praktyk. Mapa procesu – zdefiniowaliśmy
poszczególne etapy procesu od zgłoszenia do zakończenia sprawy w drodze decyzji a nawet
do momentu zakończenia sporu sądowego. Na każdym etapie zdefiniowaliśmy zakres
37
niezbędnych danych które pozyskujemy, lub które musimy sami wygenerować. Analizujemy
między sobą kryteria brane pod uwagę przy ustalaniu przyczynienia, segmentacji szkody itd.
Oczywiście jesteśmy świadomi tego, że niezmiernie istotna w proponowanej przez nas
zmianie filozofii podejścia do szkody osobowej, jest ścisła współpraca z osobami które
reprezentują poszkodowanych, przede wszystkim
z Rzecznikiem Ubezpieczonych i
kancelariami odszkodowawczymi.
Po zakończeniu drugiego panelu rozpoczęto krotką dyskusję na temat standaryzacji:
Prezes M. Wichtowski PBUK - Mając trochę doświadczenia w tej branży zawsze
prezentowałem pogląd, że standaryzacja jest niezbędna. Co prawda Pan B. Krupa
przedstawiał różnego rodzaju wątpliwości, nad którymi trzeba się zastanowić, różne
możliwości tabelowania, wyliczania są też możliwe. Natomiast wydaje się że clue leży w
tym, że na człowieka nie można patrzeć przez pryzmat samego procentu. Utrwalone
orzecznictwo sądu różnych instancji wyraźnie mówi, że procent utraty zdrowia jest tylko
jednym i nie najważniejszym elementem, który trzeba brać pod uwagę przy ustaleniu
krzywdy i wymiaru tej krzywdy w pieniądzu. Z tego też powodu uważam, że dobrze byłoby
abyśmy wypracowali sobie model, w którym możemy ocenić jaka nastąpiła utrata zdrowia i
jakie są perspektywy na przyszłość a jednocześnie uwzględnili wszystkie inne aspekty.
Pamiętajmy o tym że pewne aspekty, jak koszty leczenia i diagnostyka, nie są elementem
krzywdy. To jest element który i tak musi być pokryty przez ubezpieczyciela, z innego tytułu.
Krzywda ma charakter niematerialny, powinna odpowiadać całości temu holistycznemu
braniu pod uwagę człowieka, jakim on był przed, jaki on jest teraz i jaki może być później.
Bo fakt, że on ma dzisiaj 30% utraty zdrowia a po 3-letniej rehabilitacji będzie mieć 20%
uszczerbku nie zmienia poziomu jego krzywdy w sensie niematerialnym. Bo cierpienie jakie
było związane z wypadkiem, już powstało. Możemy tylko zminimalizować wymierne efekty
finansowe, niezdolności bądź zdolności kogoś do normalnego funkcjonowania w
społeczeństwie. Odnośnie prezentacji dotyczącej wyceny chciałbym powiedzieć - to jest
refleksja a nie zarzut – nigdy nie wierz w statystyki których sam nie zmanipulowałeś.
Bazowanie na średnich zawsze jest obarczone dużym błędem. Bo dlaczego nie bazować na
najniższych, dlaczego nie na najwyższych. W Polsce te rozbieżności w kwestii wyroków w
podobnych sprawach są jak 1:2. Takie są duże różnice. To o czym świadczy średnia. O tym,
że mamy duże różnice i powinniśmy się wspólnie zastanowić, co może stanowić podstawę do
konstrukcji takiej standaryzacji, do obliczenia tego wymiaru krzywdy jaka powinna znaleźć
swój wymiar w pieniądzach wypłaconych poszkodowanemu. Na koniec dygresja. Ponieważ
38
Pan B. Krupa pozwolił sobie odnieść się do mojego artykułu, myślę że cytowanie jednego czy
dwóch zdań w oderwaniu od reszty artykułu zmienia sens, bo mowa artykułu była mniej
więcej taka „kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem”. Myślę że sam fakt, że
zwrócono uwagę na ten artykuł znaczy, że odniósł on swój skutek. Nie w odniesieniu do
kancelarii, tylko tyle że każdy z nas ma swój przyczynek pozytywny ale też negatywny w tym
zakresie.
Bartłomiej Krupa PIDIPO – jestem przekonany, że te pytania które były zadane są oczywiście
bardzo ważne, dlatego pozwoliłem sobie je przetoczyć. Jestem zbudowany tym, że kierunek
ewolucji jest właśnie taki. Przyznam że patrząc na prezentację dyrektora J. Jacewicza i
wymienionych tam interesariuszy i zestawiając to z własną prezentacją, zabrakło mi grupy
kancelarii odszkodowawczych, które na pewno będą się chciały na ten temat wypowiedzieć.
Natomiast ostatnie słowa prezentacji to były właśnie kancelarie odszkodowawcze. Odnosząc
się do celów ekonomicznych i odejścia od uproszczonego pojmowania, kancelarie
odszkodowawcze, które będą chciały długofalowo i dojrzale podchodzić do prowadzenia
swojej działalności niewątpliwie będą partnerem w takim spojrzeniu, aby to się przekładało
na przywrócenie poszkodowanego do życia społecznego. To nie koniecznie oznaczać
powinno, że nie będą współpracować z ubezpieczycielem wtedy, kiedy on poszerza pakiet
świadczeń dla poszkodowanego. Deklaruję, ze strony przynajmniej tej części podmiotów w
odniesieniu do których jestem uprawniony aby się wypowiadać, pełną gotowość do
współpracy również w zakresie opracowywania tych rozwiązań.
Zdzisława Cwalińska-Weychert, UFG – Przedstawiciele UFG uczestniczą w pracach zespołu
komisji likwidacji szkód osobowych. Chciałabym zwrócić uwagę, że bardzo ważne jest to, co
powiedział pan Jacek Kliszcz na temat standaryzacji i konieczności standaryzacji. UFG ma
największą sieć likwidacyjną w Polsce, ponieważ likwidatorami UFG są wszystkie zakłady
ubezpieczeń. U nas spotykają się dokumentacje szkód osobowych z wszystkich zakładów
ubezpieczeń. Bywa, że z różnych oddziałów tego samego zakładu ubezpieczeń. Niespójności
sposobu opisywania uszkodzeń uszczerbków, rozpoznawania, diagnoz, procedur jest tak
daleko posunięty, że sami sobie nie radzimy z problemem odpowiedzi, za co właściwie
chcemy płacić i w jaki sposób, w obrębie jednego zakładu ubezpieczeń. Nie dziwmy się
zatem, że nasi poszkodowani mają poważny problem z ustaleniem jak w zasadzie powinni
działać i postępować właśnie wtedy, kiedy mają szkody uszczerbkowe. Niezwykle ważne jest
to, żebyśmy zaczęli jako środowisko, również z kancelariami odszkodowawczymi ale przede
39
wszystkim z poszkodowanymi i z lekarzami, mówić jednym językiem. Potem będziemy
mogli oczekiwać, że sądy będą posługiwać się językiem tym samym, a może nawet biegli. Po
drugie chciałabym podkreślić to, że zaczynamy patrzeć na poszkodowanego, nie jak na
odbiorcę świadczenia pieniężnego ale jako na partnera procesu rehabilitacji. Mam nadzieję, że
będziemy
bardzo
szybko
przy
poszkodowanych,
równie
szybko
jak
kancelarie
odszkodowawcze, ale nie ze względu na to aby być szybciej, tylko aby szybciej udzielić
pomocy. Bo najważniejszych jest pierwszych dwa - trzy tygodnie, pierwszy miesiąc, wtedy
kiedy człowiek ma jeszcze siłę walczyć i chcieć wrócić do normalności. Kiedy jeszcze nie
wyćwiczy trwałej bezradności, która jest w pierwszym okresie wysoko premiowana przez
otoczenie, bo wszyscy są gotowi pomóc i premiowana przez ubezpieczyciela, bo jest gotów
zapłacić. Natomiast tak naprawdę po trzech, czterech latach nie ma już chętnych do pomocy a
uraz się utrwala. Zwracam uwagę żebyśmy pamiętali o tym, żeby nie czekać. Potem
poszkodowany, dzięki kancelariom odszkodowawczym na pewno do nas wróci i nie ma co
udawać, że może nie zauważy, że należy mu się odszkodowanie. Powinniśmy w tym
momencie dbać o to, żeby jak najszybciej być przy poszkodowanym i zaoferować mu
program rehabilitacyjny a potem rozmawiać o zadośćuczynieniach i odszkodowaniach
znoszących jego ból i cierpienia. Natomiast najważniejsze jest dobrze zdiagnozować i pomóc.
I o tym jest ten program i zdaje się, że wszyscy powinniśmy zacząć mówić tym samym
językiem, ponieważ chodzi o to aby ludzie mogli chodzić na własnych nogach, czego ja
jestem przykładem, że można.
Mec. Anna Gadomska, radca prawny, ekspert BRU – chciałabym odnieść się do wypowiedzi
pana J. Jacewicza i do koncepcji nowego podejścia do człowieka. Zgadzam się z Prezes
Cwalińską-Weychert, że to bardzo dobrze, aby ta pomoc następowała szybko. Świadczenie
wtedy ma niewątpliwie realną wartość, jeżeli dociera w tym pierwszym okresie. Na podstawie
tej koncepcji mam pewną obawę, czy trochę nie dochodzimy tutaj do modelu likwidacji szkód
majątkowych. No bo jednak chciałabym zapytać jak ten cały system polegający na
kierowaniu do rehabilitanta, do lekarza, do dość nowego modelu leczenia, ma się mieć do
praw pacjenta. Mamy tu do czynienia z sytuacją gdzie osoba poszkodowana ma prawo
wyboru metody leczenia i prawo do odmowy wyrażenia zgody na dowolne metody leczenia.
Mam nadzieję, że ten system, z założenia na pewno bardzo słuszny i dobry, nie doprowadzi
do takiej sytuacji gdzie poszkodowany nie wyrażając zgody na określoną, założoną przez
ubezpieczyciela metodę leczenia, zostanie pozbawiona świadczenia, ponieważ ubezpieczyciel
nie uznaje wybranej przez poszkodowanego metody leczenia, czy też metody leczenia
40
wybranej przez lekarza którego wybrał. Nie zapominajmy że pacjent ma prawo wyboru
lekarza i być może czasami będzie wolał poczekać na tego lekarza dłużej, ale właśnie na tego
lekarza do którego ma zaufanie. Ma prawo do wyboru metody terapii. Takie zagrożenie
istnieje.
Jakub Jacewicz PIU – Wydaje się, że ryzyko które Pani zdefiniowała jest minimalne.
Analizując akta spraw które posiadamy stwierdziliśmy, że tylko w niewielu przypadkach
spraw poszkodowani są w ogóle świadomi jak powinien wyglądać ich proces leczenia i
rehabilitacji. Dzieje się to bardzo często od przypadku do przypadku. Oczywiście my też nie
będziemy rekomendować rozwiązania, które będzie polegało na stosowaniu technik przymusu
bezpośredniego, żeby kogokolwiek zmusić do leczenia i rehabilitacji. Natomiast naszym
obowiązkiem jest wskazanie metody, czy metod, leczenia i rehabilitacji sprawdzonych
obiektywnie, które w mniemaniu lekarzy, którzy będą oceniali, będą mogły doprowadzić do
maksymalnej minimalizacji uszczerbku na zdrowiu, w dużym uproszczeniu albo jak
najszybszy powrót do zdrowia.
Prof. Jan Monkiewicz – prezentacja Pana Jakuba Jacewicza wydaje mi się jest takim
ogromnie ważnym nowym kierunkiem, który zakłady i rynek ubezpieczeniowy podejmuje. Po
pierwsze my nie jesteśmy tutaj tymi, którzy zaczynają to po raz pierwszy na świecie. Od
kilkudziesięciu lat taki program jest realizowany przez ubezpieczycieli brytyjskich, którzy
dawno stwierdzili, że jeżeli szybko uruchomimy pomoc medyczną, rehabilitację itd., to potem
płaci się znacznie mniej różnego rodzaju świadczeń długoterminowych np. za leczenie. Więc
jest to nie tylko taki dar serca, jest to przede wszystkim racjonalne działanie które powoduje,
że powinniśmy w tym kierunku holistycznego podejścia zmierzać. Na pewno nie jest to
pozbawione ryzyka. Mogą powstać różne zagrożenia. Nic nie dzieje się bez kosztów. Ale
ogólnie rzecz biorąc jest to bardzo obiecujące podejście. Ta innowacja nie tylko
technologiczna ale również innowacja modelu biznesowego jest obiecująca. Ona będzie
rodziła wiele wyzwań, bo trzeba sobie wyobrazić i ulokować to w polskim systemie
zdrowotnym. Czy wytworzymy specjalne sieci. Jak będziemy się rozliczali z otoczeniem,
gdzie będą ci prowajderzy. Powstanie bardzo wielka liczba różnego rodzaju możliwych
rozwiązań. Natomiast cel jest bardzo słuszny. Chciałbym skomplementować to działanie.
Mariusz Wichtowski PBUK – nawiązując do pytania pani mecenas A. Gadomskiej chciałem
powiedzieć, że zgodnie z prawem poszkodowany jest zobowiązany współdziałać z
41
ubezpieczycielem w celu zminimalizowania szkody. Oczywiście nie można go przymusić do
podjęcia pewnych działań, natomiast jeżeli nie będzie chciał współdziałać będzie musiał
przedstawić powody i argumenty, dlaczego chce wybrać inną drogę. To chyba będzie
całkowicie racjonalne z jego punktu widzenia.
Bartłomiej Krupa PIDIPO – jakkolwiek tematyką konferencji jest przede wszystkim
zadośćuczynienie, to w istocie dotknęliśmy zagadnienia kosztów i szkód o charakterze
majątkowym. Tu rzeczywiście też jest dużo do zrobienia ponieważ powstaje taki problem,
kiedy jest kwestionowane korzystanie ze służby zdrowia o wyższym standardzie, szybszej,
dostępnej i spełniającej lepiej potrzeby poszkodowanego, jeżeli ona ma charakter
komercyjny. Więc to na pewno jest kolejne zagadnienie. Zgadzam się, że poszkodowany ma
obowiązek współpracować, ma też możliwość wyboru podobnie jak w przypadku szkód w
mieniu. Jeżeli mam zaoferowany świetny japoński samochód zastępczy i w tej samej cenie
skorzystam z innego samochodu zastępczego, nie eskaluję kosztów po stronie
ubezpieczyciela, to myślę, że powinienem mieć pozostawiony wybór. Przyjmuję do
wiadomości że jeżeli koszty będę eskalował narażam się na ich oddalenie.
Mec. Aleksander Daszewski, BRU -
też się przyglądamy tym kosztom, zwrotowi tych
kosztów. Orzecznictwo tutaj nie jest jednolite. Być może któregoś dnia poprosimy Sąd
Najwyższy o to, aby się wypowiedział na ten temat i rozjaśnił nam wszystkim jak to powinno
wyglądać.
Jacek Kliszcz PWS Konstanta - po raz pierwszy pan Mariusz Wichrowski mnie zaskoczył, tak
negatywnie tym razem, z jednej prostej przyczyny. Powoływanie się na obowiązek
poszkodowanego do współpracy z ubezpieczycielem stawia mi włosy na głowie z jednej
prostej przyczyny. Poszkodowany ma pełną swobodę w dochodzeniu roszczenia. Nie ma
żadnej umowy z ubezpieczycielem, nie jest do niczego zobowiązany i będzie kreował swój
sposób postępowania. To może mieć wpływ na obronę później w sądzie przed roszczeniami
ale nie stwarzajmy takiego wrażenia, że po stronie poszkodowanego czynem niedozwolonym
ubezpieczyciel może, bo ubezpieczyciel już próbował, próbował narzucić obowiązki
amortyzacji części, warsztatu, już próbował narzucać obowiązki. Nie zapominajmy, że
roszczenie pochodzące z deliktu czy z czynu niedozwolonego nie jest związane z
ubezpieczeniem. Ubezpieczyciel jak gdyby tylko wtórnie będzie gwarantował za
wypłacalność sprawcy. Ja mówię o pewnym mechanizmie, oczywiście upraszczam. Strasznie
42
bym chciał abyśmy nie uciekali z głównego problemu, to jest problem cywilistyczny. Jeżeli
zostanę przejechany rowerem to się mogę leczyć jak chcę a jak samochodem, to wtedy mi
ubezpieczyciel mojego sprawcy wskaże, do kogo mam iść. No nie, nie przesadzajmy.
Dorota Fall, Polska Izba Ubezpieczeń – problem poszkodowanych to problem cywilistyczny,
być może. Ale to przede wszystkim problem człowieka. Ja bardzo chciałabym żebyśmy tego
nie zgubili. I to nie jest kwestia, czy potrącił mnie rowerzysta, czy potrącił mnie samochód,
czy spadłem z drabiny. To jest kwestia tego, że w momencie kiedy jestem poszkodowana to
powinniśmy wszystkie procesy, procedury i również prawo, układać w ten sposób, żeby
poszkodowana osoba miała szansę wrócić do życia i do środowiska. Pracując nad tym nie
mówimy o rodzajach ubezpieczeń, o rodzajach odpowiedzialności, którą będziemy chcieli
stosować. To jest po prostu nowe podejście do człowieka, który został poszkodowany i
którego z tego tytułu obejmujemy ochroną i opieką.
Trzecią część konferencji rozpoczął r.pr. Tomasz Młynarski z BRU, autor zapytania
Rzecznika Ubezpieczonych do SN w kwestii zadośćuczynienia sprzed sierpnia 2008r.
Zapytanie to nie jest tylko pytaniem prawnym. Jest to bardzo szerokie uzasadnienie ze
wskazaniem rozbieżności w orzecznictwie. Prócz rozbieżności odnośnie dopuszczalności
samego zadośćuczynienia zrodziło się szereg innych praktycznych wątpliwości na tle
stosowania art. 448 k.c., które tak naprawdę w przyszłości będą musiały być rozwikłane,
ponieważ będą kształtowały zakres odpowiedzialności cywilnej sprawcy wypadku a także
zakres odpowiedzialności gwarancyjnej zakładu ubezpieczeń czy UFG.
Prelegent w swoim wystąpieniu postanowił skupić się na tych najbardziej aktualnych,
problematycznych, frapujących i kontrowersyjnych zagadnieniach związanych z prawidłową
wykładnią art. 448. w zw. z art. 24 k.c., zwłaszcza w kontekście odpowiedzialności zakładu
ubezpieczeń wynikającej z zawartych umów ubezpieczeń odpowiedzialności cywilnej, tak
dobrowolnych, jak i obowiązkowych.
Zadośćuczynienie z tytułu naruszenia dóbr osobistych jest bardzo specyficznym
roszczeniem i bardzo newralgicznym dla rynku ubezpieczeniowego ze względu na pewne
kontrowersje powstałe w związku z pytaniami, w którym kierunku ta wykładnia dokonywana
przez Sąd zmierza, jak również czy nie jest ona zmianą obowiązującego prawa i czy nie
narusza zasady nie działania prawa wstecz. Ustawodawca w odniesieniu do zadośćuczynienia
i naruszenia dóbr osobistych pozostawił bardzo dużo swobody sędziowskiej. Dotyczy to
miarkowania wysokości tego zadośćuczynienia, stwierdzania, jaki poziom krzywd uzasadnia
43
przyznanie zadośćuczynienia, jak też co możemy określić jako dobra osobiste, a także komu
takie zadośćuczynienie może zostać przyznane. O tym, że w tym zakresie sędziom
pozostawiono dość duży zakres swobody, wiadomo od bardzo dawna. W tym zakresie kodeks
cywilny przewiduje pewną ciągłość. Ubezpieczyciele w przeszłości mogli się spodziewać
zmian wykładni, zachowania pewnych trendów np. w odniesieniu do wzrastania wysokości
zadośćuczynień. Te trendy będą również widoczne w bliższej i dalszej przyszłości. Obecne
brzmienie art. 448 k.c. obowiązuje od 28 grudnia 1996r. Dopiero począwszy od tej daty
kodeks cywilny, obecnie obowiązujący, przewiduje możliwość przyznania zadośćuczynienia
osobie której dobro osobiste zostało naruszone. Do 27 grudnia 1996 r. jedynie w razie
umyślnego naruszenia dóbr osobistych można było zobowiązać sprawcę do tego aby uiścił
odpowiednią sumę na rzecz PCK. Jest to zmiana dosyć istotna. Trzeba zwrócić uwagę,
szczególnie w kontekście wątpliwości związanych z zasadą lex retro non agit, że miały one
też inny wymiar w orzecznictwie sądów. Przykładem jest bardzo istotny wyrok sądu z dnia
18.06.2014 r. w którym Sąd Apelacyjny w Białymstoku rozpatrujący roszczenie o
zadośćuczynienie oparte na art. 448 k.c. pytany w bardzo ciekawym stanie faktycznym, tzn.
roszczenia o zadośćuczynienie dotyczyły faktu zamiany noworodków do której doszło w roku
1956 r., świadczenie to przyznał. Natomiast Sąd Najwyższy w ubiegłym już roku stwierdził
że art. 448 k.c., w brzmieniu obowiązującym obecnie, nie ma zastosowania do zobowiązań
powstałych na skutek naruszenia dóbr osobistych przed dniem 28 grudnia 1996r. Podniósł też,
że liczy się moment w którym doszło do zdarzenia, a nie moment dowiedzenia się o nim
przez poszkodowanych. SN zmienił wyrok, uchylił go i oddalił powództwo nie dlatego, że
doszedł do wniosku, że takie roszczenie było przedawnione ale dlatego, że uznał iż w ogóle
nie ma do niego zastosowania art. 448 k.c. Prowadzi to do wniosku, że w świetle tej linii
orzeczniczej zapoczątkowanej przez SN tym wyrokiem, o zadośćuczynieniu z tytułu
naruszenia dóbr osobistych będzie można mówić tylko w stosunku do zdarzeń powstałych
począwszy od 28.12.1996r. To daje pewną perspektywę czasową jeśli chodzi o rozpatrywanie
tego zagadnienia dotyczącego zadośćuczynienia z tytułu naruszenia dóbr osobistych. Już
dzisiaj główną osią dyskusji na temat tego świadczenia była możliwość zasądzenia przyznania
zadośćuczynienia z tytułu naruszenia dobra osobistego na rzecz osób bliskich osoby zmarłej
przed dniem wprowadzenia do kodeksu cywilnego wprost możliwości przyznania
zadośćuczynienia czyli art. 446 § 4 k.c. Nie powinniśmy rozpatrywać praktycznego znaczenia
art. 448 k.c. dla ubezpieczeń tylko z punktu widzenia przyznawania i żądania zadośćuczynień
przez osoby bliskie zmarłych w wyniku wypadków, które miały miejsce przed zmianą
kodeksu cywilnego. Ważną kwestią jest relacja między art. 448 k.c. a art. 445 § 1 k.c. i 446 §
44
4 k.c, które przewidują również możliwość żądania zadośćuczynienia ale z tytułu z tytułu
naruszenia określonych dóbr osobistych. Powstaje w związku z tym pytanie jaka jest relacja
między tymi przepisami. Dwa podstawowe warianty interpretacyjne które się narzucają, to
jest albo możliwość uznania, że mamy relacje lex specialis wobec art. 448 k.c. albo jest to
alternatywny zbieg norm. Trzeba zwrócić uwagę, że w orzecznictwie zdecydowanie dominuje
ten drugi wariant interpretacyjny. Poszkodowany może domagać się zadośćuczynienia na
podstawie przesłanek właściwych dla przepisu art. 445 § 1 k.c., 446 § 4 k.c. albo 448 k.c.,
choćby doszło do naruszenia rozstroju zdrowia, do uszkodzenia ciała czy do śmierci osoby
bliskiej. W przypadku art. 448 k.c. poszkodowany może również się domagać zapłaty na cel
społeczny. Tak m.in. SN stwierdził w wyroku z dnia 9 września 2008 r., to samo zostało
potwierdzone w niektórych orzeczeniach zapadłych na tle wątpliwości związanych z
zadośćuczynieniem na rzecz osób bliskich zmarłych w wypadkach. Przykładem jest mocne
stwierdzenie, które padło w uzasadnieniu uchwały SN z 13 lipca 2011r., w którym sąd
stwierdza, że nowelizacja art. 446 k.c. polegająca na dodaniu § 4 nie pozbawia najbliższych
członków rodziny zmarłego możliwości dochodzenia zadośćuczynienia na podst. art. 448 k.c.,
z tym że na podstawie art. 446 k.c. jest to prostsze ze względu na ułatwienia dowodowe. To,
że w większości wypadków będzie to prostsze z pewnością nie oznacza tego, że w niektórych
sprawach sąd będzie sięgał po podstawę prawną art. 448 k.c. albo, co bardziej
prawdopodobne, w niektórych przypadkach to poszkodowani czy ich pełnomocnicy będą
sięgali po ta podstawę, wtedy kiedy będzie to dla nich bardziej opłacalne. Dobro osobiste nie
zostało zdefiniowane w kodeksie cywilnym. Przykładowy katalog został wymieniony jedynie
w art. 23 k.c. Zgodnie z formułą wykutą przez profesora A. Szpunara dobra osobiste to
wartości niemajątkowe związane z osobowością człowieka, uznane powszechnie w danym
społeczeństwie. Te dobra osobiste mają różny ciężar gatunkowy. Prawu polskiemu nie jest
znany wyczerpujący katalog dóbr osobistych i z tego względu, wraz ze zmianami stosunków
społecznych mogą powstawać i zanikać pewne dobra osobiste. Jest to wynikiem przyjętego w
Polsce ustawodawstwa, systemu prawnego. Prowadząc działalność gospodarczą, działalność
ubezpieczeniową, decydując się na biznes związany z zawieraniem umów ubezpieczenia nie
sposób pominąć tego, że dużym ryzykiem bardzo istotnym dla ubezpieczycieli, jest ryzyko
prawne związane z tym, że w trakcie okresów w którym dane roszczenie może być zgłoszone
i powstaje obowiązek jego spełnienia, może zmienić się albo sposób wykładni tych przepisów
albo mogą zostać zdefiniowane kolejne postaci dóbr osobistych. Jest to normalny skutek
przyjętego przez polskiego ustawodawcę rozwiązania. W tym aspekcie można krytykować
poszczególne postaci dóbr osobistych, które przez orzecznictwo zostają przyjęte jako słuszne
45
z punktu widzenia tego, że tak się nie powinno stać. Albo można postulować w ogóle zmianę
artykułu 23 k.c. i wprowadzić zamknięty katalog dóbr osobistych. Ale póki co sądy
uwzględniając argumentację wynikającą również ze zmiany stosunków społecznych i
ekonomicznych są uprawnione do tego aby decydować, jakie wartości niematerialne stanowią
dobra osobiste. Podlega to kontroli instancyjnej. Bardzo ładnie określił to prof. M. Pazdan
stwierdzając, że judykatura i doktryna odkrywają ciągle nowe postaci dóbr osobistych są to
między innymi godność, nietykalność cielesna, kult po zmarłej osobie bliskiej, prawo do
prywatności, prawo do korzystania z nieskażonego środowiska. W wielu przypadkach sądy
nie są tak precyzyjne przy określaniu naruszonego dobra osobistego, które uzasadnia ich
zdaniem zadośćuczynienia. Często pozostają jedynie przy stwierdzeniu, że dane zachowanie
sprawcy szkody naruszyło dobra osobiste, nie definiując i nie precyzując w jaki sposób to
dobro osobiste jest naruszone. Przykładem obrazującym jak rozszerza się katalog dóbr
osobistych jest wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 29 stycznia 2013 r. W tej sprawie
dziadek wystąpił o zadośćuczynienie w związku z utrudnieniami w kontakcie z jego
wnukiem. Sąd na kanwie tej sprawy stwierdził, że dobrem osobistym podlegającym ochronie
jest prawo niezakłóconego życia rodzinnego, w tym również do utrzymywania osobistych
kontaktów z poszczególnymi członkami rodziny, będące wyrazem więzi rodzinnych. SN
określał naruszone poprzez śmierć osoby najbliższej dobra osobiste w różny sposób, jako
prawo do życia rodzinnego i utrzymania tego rodzaju więzi, jako szczególną więź
emocjonalną między członkami rodziny, jako więź emocjonalną, więź np. między rodzicami a
dzieckiem, czy więź rodzinną. W postanowieniu z dnia 27 czerwca 2014r. wydanym w
odpowiedzi na wniosek Rzecznika Ubezpieczonych SN stwierdził, że te pewne rozbieżności
w zakresie dobra osobistego podlegającego ochronie mają charakter pozorny i nie powodują
rozbieżności przy stosowaniu prawa. Przykładem tego w jakim kierunku może orzecznictwo
pójść w kolejnych latach i co nie może zostać nie wzięte pod uwagę przez zakłady
ubezpieczeń, które będą rozpatrywać swoją odpowiedzialność, jest wyrok Sądu Apelacyjnego
we Wrocławiu z 17 września 2013 r. i poprzedzający go wyrok Sądu Okręgowego we
Wrocławiu. W tej sprawie młoda kobieta samotnie wychowująca czteroletniego syna i
trzyletnią córkę na skutek błędu lekarskiego po rutynowym zabiegu operacyjnym znalazła się
w utrwalonym stanie wegetatywnym, bez jakichkolwiek szans na poprawę i w stanie
wykluczającym świadomość w kontaktach ze światem zewnętrznym. Przez kilka kolejnych
lat władzę rodzicielską nad dziećmi sprawował ojciec, po czym ze względu na nadużywanie
alkoholu zostały one umieszczone w rodzinie zastępczej dziadków. Według biegłych strata
matki doprowadziła u dzieci do urazu psychicznego, w przypadku chłopca była to ciągła
46
trauma która destrukcyjnie wpływała na rozwój psychiczny w postaci trudności
adaptacyjnych, emocjonalnych i uczuciowych, dziewczynka nie ujawniła tak dużych
problemów psychologicznych, jednak świadomość stanu zdrowia matki i braku szans na
poprawę wpływa na jej rozwój uczuciowy i emocjonalny. Czas, który upłynął od momentu
zdarzenia do czasu wyrokowania, potwierdził i uwidocznił rozmiar krzywdy dla dzieci
wynikający z zaprzestania jakichkolwiek kontaktów z matką. Sąd Okręgowy stwierdził
naruszenie dobra osobistego powodów w postaci więzi rodzinnej i emocjonalnej, a
uwzględniając rozmiar doznanej przez nich krzywdy oraz trwałość naruszenia dóbr
osobistych przyznał na ich rzecz, na podstawie art. 448 k.c. w zw. z art. 23 k.c.,
zadośćuczynienie w wysokości po 150 tyś. zł, co stanowiło połowę ich żądania. Sąd
Apelacyjny rozstrzygnięcie w całości podtrzymał. Wydaje się, że może to być ten kierunek
który będzie w przyszłych latach realizowany w orzecznictwie sądów powszechnych, być
może Sądu Najwyższego. Podobną argumentację można zastosować w przypadku śmierci
osoby bliskiej. W takim przypadku również można wykazać krzywdę, można sięgnąć również
do instytucji zadośćuczynienia z tytułu naruszenia dóbr osobistych w przypadku doznania
krzywdy członka rodziny w związku z tym, że ich bliski uległ bardzo poważnym obrażeniom
ciała które zachwiały dotychczasowym życiem i dotychczasowymi relacjami. Takie
zadośćuczynienie być może będzie zasądzane również w przypadkach trochę innych zdarzeń
skutkujących np. zmianami charakterologicznymi u osoby bezpośrednio poszkodowanej,
które wynikają z jakiejś poważnej encefalopatii a być może z utraty zdolności płodzenia,
prokreacji czy utraty sprawności seksualnej. Zgodnie z art. 24 § 1 w zw. z art. 448 k.c.
uprawnionym do zadośćuczynienia jest ten, czyje dobro osobiste zostało naruszone cudzym
działaniem. W świetle orzecznictwa SN takie uprawnienie przysługuje również jednostkom
organizacyjnym mającym podmiotowość. Na gruncie orzecznictwa SN dotyczącego
zadośćuczynienia w związku ze śmiercią osoby bliskiej do opisu tego kręgu osób
uprawnionych używane były różne określenia „najbliżsi członkowie rodziny” tak jak w art.
446 k.c., „członkowie rodziny”, „osoby bliskie”, „osoby najbliższe”. W postanowieniu SN z
dnia 27 czerwca 2014r. sąd stwierdził, że roszczenie o zadośćuczynienie przysługuje
każdemu, czyje dobro osobiste zostało naruszone. W orzecznictwie nie przesądzono jeszcze,
czy niezbędnym składnikiem naruszonego dobra jest istnienie formalnych więzi rodzinnych.
Uwzględniając to postanowienie oraz orzeczenia które padały na gruncie roszczeń z art. 446
k.c wydaje się, że nie powinno być jakichkolwiek wątpliwości co do tego, że decyduje
faktyczna bliskość a nie formalne powiązania z punktu widzenia pokrewieństwa. Dochodzimy
do pytania czy osoba która w tego typu zdarzeniach występuje o zapłatę zadośćuczynienia jest
47
pośrednio czy bezpośrednio poszkodowana. W prawie cywilnym są możliwe dwa podejścia.
Koncepcja bezprawności względnej i bezprawności bezwzględnej. Dominuje zdecydowanie
ta pierwsza, zgodnie z którą uprawnionym do żądania odszkodowania jest tylko ten, kto
bezpośrednio poniósł szkodę w następstwie określonego zdarzenia, a wyjątkiem od tej zasady
jest art. 446 k.c. Tym samym stwierdzano, że zachowanie sprawcze musi być skierowane
przeciwko poszkodowanemu i tym samym podmiot pośrednio poszkodowany, którego sfera
nie była przedmiotem bezpośredniego zamachu ze strony sprawcy, nie może dochodzić
odszkodowania, z wyjątkiem wynikającym z art. 446 k.c. Nie ta bezpośredniość czy
pośredniość jest najbardziej istotna. Badać należy zawsze sprawę przez pryzmat normalnego
związku przyczynowego między zachowaniem sprawcy a doznaną szkodą. Kryterium
wyznaczającym zakres odpowiedzialności odszkodowawczej jest adekwatny związek
przyczynowy, na co wskazał SN w dwóch orzeczeniach z 2012 r. Do podobnego problemu
musiał się odnieść SN i sądy powszechne przy rozpatrywaniu zagadnienia możliwości
dochodzenia zadośćuczynienia za krzywdę wynikającą ze śmierci osoby bliskiej. Wydaje się,
że SN poszedł trochę drogą na skróty. Z jednej strony pozostał przy dominującej koncepcji
bezprawności względnej, z drugiej bardzo dobitnie stwierdził, że członek rodziny jest osobą
bezpośrednio poszkodowaną a jego dobro osobiste zostaje bezpośrednio naruszone
działaniem sprawcy. Czytając argumentację SN można odczuć bardzo duży niedosyt takiego
stwierdzenia. SN nie dość dostatecznie rozpatrzył to zagadnienie a przynajmniej nie dość
dostatecznie je uzasadnił. Wydaje się, że SN nie do końca chyba wziął pod uwagę wszystkie
konsekwencje które mogą wynikać ze stwierdzenia, że bliski członek rodziny osoby która
zmarła w wyniku czynu niedozwolonego, również jest bezpośrednio poszkodowany. Skoro
bliski członek rodziny jest bezpośrednio poszkodowany to być może są jakieś powody aby też
jakiś dalszy krąg osób podmiotów uznawać za bezpośrednio poszkodowanych. SN nie
wyjaśnił dlaczego mają to być członkowie tej najbliższej rodziny. Jest wiele szczegółowych
zagadnień wynikających wprost z poszczególnych przepisów prawnych w których jest mowa
o poszkodowanym. Przykładem jest przyczynienie z art. 362 k.c. który mówi o tym, że jeżeli
poszkodowany przyczynił się do powstania czy zwiększenia szkody obowiązek jej
naprawienia ulega odpowiedniemu zmniejszeniu stosownie do okoliczności, a zwłaszcza do
stopnia winy obu stron. Na gruncie art. 446 k.c. bez cienia wątpliwości zostało przesądzone
że przyczynienie można zastosować również względem roszczeń członków rodziny osoby
zmarłej w takim samym zakresie, jak można byłoby tu mówić o przyczynieniu się
bezpośrednio poszkodowanego. Przy czym stwierdzono, że osoby które występują z
roszczeniami opartymi na art. 446 k.c. są jedynie pośrednio poszkodowane, w związku z tym
48
istnieje potrzeba sięgnięcia i zastosowania art. 362 k.c. Problem pojawia się przy
zastosowaniu koncepcji do jakiej zmierza SN, według której członek rodziny jest również
bezpośrednio poszkodowanym występuje na gruncie art. 448 z roszczeniem o naprawienie
swojej własnej szkody. Przykładem może być kazus w którym pasażer, który poniósł śmierć
w wyniku wypadku, nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa, czym w poważnym stopniu
przyczynił się do rozmiaru doznanych obrażeń. Z roszczeniami z art. 448 k.c. występuje
dziecko tej osoby. Podobnie w przypadku odpowiedzialności UFG za nieubezpieczonego
sprawcę. Art. 106 ust 5 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, UFG i PBUK, wskazuje
że Fundusz nie spełnia świadczenia za szkody w mieniu i na osobie wyrządzone posiadaczowi
pojazdu mechanicznego przez kierującego tym pojazdem. Więc jeżeli współposiadacz nie
dopełnił również obowiązku ubezpieczenia pojazdu, doznał szkody chociażby jako pasażer,
nie może domagać się naprawienia szkody od UFG. Ratio legis jest tutaj czytelne i Fundusz
konsekwentnie odmawia również pośrednio poszkodowanym w takich wypadkach. Zderzając
dosłowne brzmienie art. 106 ust. 5 z sytuacją w której z roszczeniami opartymi na art. 448
k.c. wychodzi nie posiadacz, nie osoba pośrednio poszkodowana, tylko członek rodziny, który
w świetle zdania SN jest bezpośrednio poszkodowany, sądy powszechne, badające takie
sprawy, będą musiały wyjść poza jedynie literalną interpretację tego przepisu. Trzeci
przypadek który wywołuje największe zdziwienie oparty na faktycznych roszczeniach, gdzie
kierujący pojazdem spowodował wypadek, w którym poniósł śmierć. Jego żona zażądała od
ubezpieczyciela zapłaty zadośćuczynienia za doznaną krzywdę, odszkodowanie z tytułu
pogorszenia sytuacji życiowej, zwrotu kosztów pogrzebu i renty alimentacyjnej podnosząc, iż
odpowiedzialność posiadacza pojazdu obejmuje szkodę na osobie lub mieniu wyrządzoną
komukolwiek w związku z ruchem tego pojazdu, najbliższy członek rodziny zmarłego jest zaś
osobą bezpośrednio poszkodowaną czynem niedozwolonym. Najprostsze uzasadnienie
odmowy która od razu przychodzi na myśl jest utrudnione w sytuacji kiedy musielibyśmy
myśleć o tej osobie, jako osobie bezpośrednio poszkodowanej, o członku rodziny. Na pewno
dosyć prosto można by uzasadnić odmowę tym, że tego typu czyn nie jest bezprawny a więc
również nie jest zawiniony. Na gruncie zasady winy która dominuje przy rozpatrywaniu
roszczeń z art. 448 k.c., można się powołać na to, że w przypadku spowodowania tego typu
wypadku w którym ginie bezpośredni sprawca, nie ma osoby która doznała obrażeń ciała za
to zdarzenie, więc nie wypełnia samo w sobie czynu zabronionego. Rzeczywiście przesłanką
odpowiedzialności, która najczęściej jest przyjmowana jako zasadna na gruncie art. 448 k.c.
jest wina sprawcy, na co wskazuje orzecznictwo. Tylko zawinione naruszenie dobra
osobistego uzasadnia przyznanie krzywdy z jednym istotnym wyjątkiem, gdy źródłem
49
odpowiedzialności Skarbu Państwa jest krzywda pozostająca w normalnym związku
przyczynowym z wykonywaniem władzy publicznej, to odpowiedzialność za nią z art. 448
k.c. jest oparta na przesłance bezprawności. Natomiast teza z tego wyroku została trochę
zaabsorbowana przez orzecznictwo do innych stanów faktycznych. Przykładem jest wyrok
Sąd Apelacyjny w Katowicach z roku 6 kwietnia 2011 r. na gruncie znanej sprawy katastrofy
hali MTK, gdzie SN poszukiwał tej odpowiedzialności Skarbu Państwa, ponieważ sama
spółka stała się niewypłacalna. W wyroku SA w Katowicach z dnia 23 maja 2014 r. sąd
stwierdził, że dopuszczalne jest przyznanie zadośćuczynienia z art. 448 k.c., o ile
odpowiedzialność danego podmiotu oparta jest na zasadzie ryzyka, a swym działaniem
(zaniechaniem) doprowadza on do naruszenia dóbr osobistych. W tym przypadku ten czyn
niedozwolony wynikał z posiadania budowli przez Skarb Państwa i jego odpowiedzialności z
tego tytułu na zasadzie ryzyka. O wysokości świadczenia można mówić długo. Wyrok SN z
dnia 7 sierpnia 2014r. dotyka istoty rzeczy tego, jaka powinna być ta rekompensata w ramach
zadośćuczynienia. W tej sprawie wystąpił mąż i syn zmarłej o zapłatę po 100 tyś zł. Sąd
Okręgowy stwierdził, że z art. 448 k.c. należy się jedynie symboliczne, uzupełniające
zadośćuczynienie i przyznał 10 tyś zł. Sąd Apelacyjny przy podobnym sposobie argumentacji
podniósł tą kwotę do 50 tyś zł. Co ciekawe ze skargą kasacyjną wystąpił Rzecznik Praw
Obywatelskich. Sąd Najwyższy zdecydowanie rozbił argumentację sądów powszechnych,
uchylił obydwa wyroki stwierdził, że dotychczas przyznawane zadośćuczynienia są zupełnie
nieadekwatne do poziomu krzywdy oraz że zadośćuczynienie na gruncie tego przepisu nie ma
wcale charakteru posiłkowego, uzupełniającego czy drugorzędnego, co też powinniśmy mieć
na uwadze patrząc na to przez pryzmat wysokości świadczeń które mogą być dochodzone.
Rodzi się pytanie czy przy zasądzaniu zadośćuczynienia pieniężnego na podstawie art. 448
k.c. możliwe jest uwzględnienie wcześniej zasądzonego odszkodowania z tytułu znacznego
pogorszenia sytuacji życiowej osoby poszkodowanej. Wiemy, że sądy we wcześniejszym
stanie prawnym bardzo często podbudowywały swoją argumentację w związku z wysokością
tego świadczenia, właśnie taką argumentacją dotyczącą tak naprawdę krzywdy oraz
osłabienia aktywności życiowej tej osoby. SN w wyroku z dnia 4 lipca 2014 r. pokazał, że
możliwe jest uwzględnienie, ścisłe zarachowanie i odjęcie całej kwoty ale ciężar dowodu w
zasadzie spoczywa tutaj na zobowiązanym, który powinien wykazać w jaki sposób to
odszkodowanie zostało wypłacone i w jakim zakresie stanowiło pewien sposób naprawienia
doznanej krzywdy. To jest oczywiście w praktyce bardzo trudne do wykazania. W większości
przypadków wysokość odszkodowania nie była w żaden sposób uzasadniana. Na pewno sam
art. 822 § 1 k.c. nie ogranicza możliwości zapłaty zadośćuczynienia i żądania
50
zadośćuczynienia jeżeli wchodzi to w zakres konkretnej umowy. W dobrowolnych
ubezpieczeniach OC najczęstszym modelem jest przyjęcie, że odpowiedzialność jest
ograniczona do szkód na osobie, czyli powstałych wskutek śmierci, uszkodzenia ciała i
rozstroju zdrowia oraz szkód rzeczowych czyli powstałych wskutek utraty, zniszczenia lub
uszkodzenia rzeczy. Art. 25 ust. 1 pkt 1 ustawy o działalności leczniczej wskazuje, że umowa
OC obejmuje szkody będące następstwem udzielania świadczeń zdrowotnych albo
niezgodnego z prawem ich zaniechania, z wyjątkiem szkód polegających na uszkodzeniu
zniszczeniu lub utracie rzeczy. Roszczenie o zadośćuczynienie z art. 445 § 1 oraz roszczenie
o zadośćuczynienie będące następstwem zawinionego naruszenia prawa pacjenta mają
odrębny charakter określając zasady odpowiedzialności sprawców za odrębne czyny
bezprawne. Ustawa o ubezpieczeniach obowiązkowych i odpowiedzialności z tytułu
ubezpieczenia OC ppm, w art. 34 również odnosi się do szkód będących następstwem
śmierci, uszkodzenia ciała, rozstroju zdrowia bądź też utraty, zniszczenia lub uszkodzenia
mienia. Ciekawym przykładem jest teza z wyroku Sądu Apelacyjnego w Lublinie z dnia 13
listopada w 2013 r. w którym sąd stwierdził, że właścicielowi zniszczonego domu na który
najechał samochód ciężarowy z naczepą należy się z ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów
mechanicznych zadośćuczynienie w wysokości 30 000 zł za krzywdę wynikającą z naruszenia
nietykalności mieszkania. A zgodnie z postanowieniem SN z dnia 27 czerwca 2014 r.
zadośćuczynienie za krzywdę doznaną przez najbliższych członków rodziny w przypadku
wyrządzenia śmierci człowieka niewątpliwie wchodzi w zakres odpowiedzialności z
obowiązkowego ubezpieczenia OC. Stanowisko to potwierdza orzecznictwo Sądu
Najwyższego a także wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE. Warte zauważenia jest to, że
uzasadnienie TSUE opiera się na celowościowej wykładni przepisów unijnych i stwierdza, że
dyrektywy posługują się wprawdzie określeniem „uszkodzenie ciała”, jednak w świetle
różnych wersji językowych i celu ochronnego dyrektyw należy uznać, że w zakres tego
pojęcia wchodzi każda szkoda wynikająca z naruszenia integralności osoby, w tym zarówno
cierpienia fizyczne, jak i psychiczne, o ile zadośćuczynienie za nie jest przewidziane z tytułu
odpowiedzialności cywilnej ubezpieczonego. Nie można zatem stwierdzić że ochrona jaką
zapewniają dyrektywy została ograniczona jedynie do osób bezpośrednio uczestniczących w
zdarzeniu wyrządzającym szkodę. Państwa członkowskie są zobowiązane do zapewnienia
pokrycia odpowiedzialności cywilnej wynikającej z ruchu pojazdów w takim zakresie, jaki
wynika z przepisów prawa cywilnego. Należy zwrócić uwagę, że zadośćuczynienie oparte na
art. 448 k.c dla ubezpieczycieli jest trochę jak z filmami autorstwa Hitchcok’a, zaczyna się
film trzęsieniem ziemi a potem napięcie wzrasta. Wydaje się, że znaczenie zadośćuczynienia
51
już w tej chwili, po orzeczeniach SN jest bardzo istotne, biorąc pod uwagę zakres
odpowiedzialności ubezpieczycieli pokrywający się w znacznej mierze z zakresem
odpowiedzialności bezpośrednich sprawców zdarzenia i będzie wzrastał w związku ze zmianą
wykładni tych przepisów i z pewnymi zmianami katalogowymi dóbr osobistych.
W drugim wystąpieniu trzeciej części konferencji mec. Jolanta Budzowska z Kancelarii
BFT próbowała sprostać niełatwemu zadaniu przedstawienia jaka, Jej zdaniem, jest
przyszłość instytucji zadośćuczynienia pieniężnego na przykładzie ewolucji orzecznictwa w
zakresie błędów medycznych. Prezentując wyniki analizy zmierzającej do obiektywizacji tej
oceny próbowała wspólnie z uczestnikami konferencji zastanowić się czy rzeczywiście można
postawić w tym zakresie jakieś twarde wnioski. Pierwsza analiza to fragmenty badania
dokumentów które w listopadzie i w grudniu 2014 r. było wykonane na zlecenie Centrum
Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia. Badania dotyczyły spraw z lat 2011 – 2013.
Były to sprawy rozpatrywane przez Sąd Okręgowy oraz Sąd Pierwszej Instancji. Badaniem
były objęte najpoważniejsze sprawy, gdzie wartość przedmiotu sporu przekroczyły 75 tyś. zł.
Ostatecznie badanie wykonano w pięciu Sądach Okręgowych: w Kielcach, w Krakowie, w
Łodzi, w Poznaniu i Tarnowie. Badaniem zostały objęte wszystkie sprawy, które te sądy
zakończyły prawomocnym wyrokiem w podanym przedziale czasowym. Było ich 183. Mając
do dyspozycji 45 Sądów Okręgowych w Polsce, badanie przeprowadzono w pięciu z nich co
daje jakieś 11% przebadanych Sądów Okręgowych w ramach badania. Patrząc na odsetek
ludności zamieszkałych na terenie właściwości tych sądów, jest to blisko 20% ludności, w
związku z tym można powiedzieć że badanie jest dosyć reprezentatywne. Średnia wartość
dochodzonego zadośćuczynienia wyniosła jedynie 198 tyś. zł. To pokazuje że pacjenci są
tylko umiarkowanie roszczeniowi. Wysokość żądanej kwoty zadośćuczynienia plasowała się
w około 13% do 75 tyś. zł w Sądach Okręgowym. Największy odsetek żądanych kwot wahał
się pomiędzy 76 – 100 tyś zł i stopniowo malał. W ok. 0,5 % były to też kwoty
przewyższające 1,5 mln do 5 mln zł zadośćuczynienia żądanego w pozwie. Wiemy jak jest
szacowany uszczerbek na zdrowiu, wiemy też że podstawową zasadą wynikającą z
orzecznictwa jest to, że zadośćuczynienie za krzywdę nie jest arytmetyczną funkcją
procentowego stopnia trwałego uszczerbku na zdrowiu. Ale być może zaskoczeniem będzie
to, że wysokość uszczerbku na zdrowiu została ustalona poprzez wydanie wyroku w ok. 17%
przypadków. W 11,48% przypadków nie wskazano żadnej konkretnej wartości procentowej a
w pozostałej części nie stwierdzono uszczerbku na zdrowiu. Na podstawie tych danych można
powiedzieć, że wyrok korzystny dla pacjenta czy powoda w oparciu o procent
52
zadośćuczynienia został wydany jedynie w 17% a to oznacza, że w pozostałej części sąd nie
potrzebował
określenia
uszczerbku
na
zdrowiu.
Wysokość
zasądzanych
kwot
zadośćuczynienia przeciętnie wyniosła 101 tyś. zł. Te statystyki coś nam mówią. Wysokość
zasądzanych w pozwach zadośćuczynień do 75 tyś. zł to była rzeczywiście przeważająca
część wyroków uznających powództwo w 67%. W przypadku pozostałych wyroków w
których zasądzano inne kwoty - te wartości są znacząco niższe. W ok. 0,5% spraw zasądzono
zadośćuczynienia w wysokości powyżej pół miliona do jednego miliona. Diagram ten
uwzględnia również sytuację, kiedy nie zasądzano i nie żądano takich zadośćuczynień.
Trudno jest ocenić dynamikę zmian, ponieważ sprawy medyczne niestety nie są do końca
miarodajne, jeżeli chodzi o zachowania procesowe i to jak się przekłada proces likwidacji
szkody na wyrok. W większości wypadków w ogóle nie ma klasycznego postępowania
likwidacyjnego ponieważ poszkodowani kierują się wprost do sądu. Po drugie pozwanym
przede wszystkim jest szpital czy inna jednostka opieki zdrowotnej, ponieważ suma
gwarancyjna najczęściej posiadanej przez szpital polisy jest zbyt niska aby pacjent mógł
bezpiecznie pozwać tylko towarzystwo ubezpieczeniowe. Zakład ubezpieczeń jest na ogół
współpozwanym in solidum, ewentualnie wstępuje do procesu jako interwenient albo w ogóle
w procesie nie występuje. Nie ma więc klasycznej sytuacji likwidacji szkody, nie ma
najczęściej wypłat zaliczkowych przed procesem. Po za tym inny jest charakter szkody i
charakter zarzutów. Często jest tak, że sprawa toczy się nie tylko o kwoty ale również o
zasady, co powoduje że z zarzutów pozwu utrzymuje się tylko część a to przekłada się na
wysokość zasądzonego zadośćuczynienia. Przykładem jest sprawa gdzie podstawą faktyczną
pozwu jest wadliwie przeprowadzone leczenie operacji woreczka żółciowego. Dochodzi do
śródoperacyjnego uszkodzenia narządu sąsiedniego np. przecięcia przewodu żółciowego
wspólnego i wycieku treści jelita z opóźnionym rozpoznaniem. Pacjent stawia zarzuty złego
wykonania operacji a dodatkowo brak należytej opieki w ciągu kolejnych 10 dni po zabiegu,
mimo utrzymującego się wycieku żółci z drenu, co na pewno pogorszyło rokowania. W toku
postępowania sąd na podstawie opinii biegłych dochodzi do wniosku, że kwestia uszkodzenia
śródoperacyjnego to są powikłania, które mogły się zdarzyć, w związku z tym szpital nie
ponosi za to odpowiedzialności deliktowej. Natomiast za samo opóźnienie i brak należytej
opieki przyznaje odszkodowanie. W takiej sytuacji, jeżeli pacjent w pozwie żąda 100 tyś. zł
zadośćuczynienia, sąd uznając związek przyczynowo-skutkowy zasądza zadośćuczynienie w
kwocie np. 50 tyś zł. Mimo to można zauważyć, że istotnie zwiększa się procentowy odsetek
zadośćuczynień w kwotach do 75 tyś zł. W 2011 było to 13% ogółem zasądzonych kwot w
tym przedziale, w 2012 było już znacząco więcej, bo 34% i w 2013 r. nieco zmalało 27%.
53
Pewna tendencja wzrostowa pozostaje. W pozostałych przedziałach kwotowych rekompensat
wartości te pozostają na niezmienionym poziomie. Ciekawostką wynikającą z badania jest to,
że czas trwania procesów medycznych wynosi średnio 39 miesięcy. Bardzo długo w stosunku
do średniej statystycznej podawanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości we wszystkich
sprawach cywilnych przed Sądami Okręgowymi, który wynosi 11 miesięcy. Widać, że dla
zakładów ubezpieczeń i dla szpitali, z punktu widzenia odsetek, są te procesy dość
kosztowne. Ponieważ z przeprowadzonego badania właściwie niewiele wynika gdyż ta
statystyka nie jest miarodajna, drugim źródłem informacji są sprawy wewnątrzkancelaryjne
czyli te które zostały wyselekcjonowane spośród prowadzonych przez kancelarię. Wybrane
zostały sprawy które praktycznie mają wspólny mianownik. Dotyczą one uszkodzeń
okołoporodowych gdzie dzieci, na skutek błędów popełnionych w okresie przed, w trakcie
lub tuż po porodzie są bardzo ciężko poszkodowane, skutkiem czego dochodzi do
czterokończynowy niedowładu, całkowitego niedorozwóju umysłowego i fizycznego. W
2005 roku zadośćuczynienie wyniosło 220 tyś. zł, gdzie orzekał Sąd Okręgowy w Lublinie.
W 2007 r. Sąd Okręgowy w Krakowie przyznał zadośćuczynienie w wysokości ok. 180 tyś.
zł. W 2009 r. wyrok Sądu Okręgowego w Lublinie opiewał już na 600 tyś. zł, w 2012 r. Sąd
Okręgowy w Warszawie przyznał 700 tyś zł zadośćuczynienia a w 2014 r., przy czym ten
wyrok jest jeszcze nie prawomocny, Sąd Okręgowy dla Warszawa Pragi przyznał 400 tyś. zł.
Ponownie w 2014 Sąd Okręgowy w Poznaniu przyznał świadczenie w wysokości 800 tyś. zł,
choć zakład ubezpieczeń proponował 400 tyś. zł w ramach ugody. I wreszcie grudzień 2014 r.
w Warszawie, co prawda sprawa dotyczyła 17- letniego chłopaka ale skutek był praktycznie
identyczny, 900 tyś zł zadośćuczynienia. Tendencja zasądzanych zadośćuczynień jest
wyraźnie rosnąca. Inne sprawy, które również charakteryzują się dużym stopniem wspólnego
mianownika, to sprawy dotyczące amputacji kończyn. Większość z tych powodów była w
podobnym wieku i nie odbiegała zawodem czy innymi danymi demograficznymi od pewnej
średniej. W 2005 roku Sąd Okręgowy w Katowicach przyznał 100 tyś. zł zadośćuczynienia.
W 2012 roku Sąd Okręgowy w Katowicach już 200 tyś. zł, w 2014 roku Sąd Okręgowy we
Wrocławiu również przyznał 200 tyś. zł a w 2014 r. 350 tyś. zł W 2014 roku amputacja
kończyny również 200 tyś. zł ale różnica polegała na tym, że świadczenie wypłacono w
ramach zawartej ugody. Jak widać również można zauważyć lekką tendencję wzrostową.
Kłuci się z zasadami elementarnej sprawiedliwości sytuacja gdy Sąd Apelacyjny w Lublinie
w 2009 roku przyznaje 600 tyś. zł poszkodowanemu dziecku a jednocześnie 5 lat później Sąd
w Warszawie przyznaje 400 tyś. zł dziecku, które jest w niemalże identycznej sytuacji.
Argumentacja sądu odnosząca się do zadośćuczynienia jest praktycznie taka sama. Sąd w
54
Lublinie wziął pod uwagę rozmiar doznanej krzywdy i jej kompleksowość i nieodwracalność
a Sąd w Warszawie wskazuje, że rozmiar doznanej krzywdy jest szczególnie duży, cierpienia
fizyczne jakie przeszła są szczególnie intensywne i że zasądzona kwota jest rekompensatą za
całą krzywdę. Jednak jeden sąd mówi że 600 tyś. zł to jest ekonomicznie odczuwalna wartość
a drugi sąd mówi że 400 tyś. zł to kwota ekonomicznie odczuwalna i odpowiednia wartość.
Rodzi się pytanie, co jest nie tak z tą odpowiedniością, skoro sądy w różnych częściach Polski
orzekają odpowiednio różnie. Przykładem mogą być konkretne dane z ugody pozasądowej w
której wykonaniu Kancelaria uczestniczy. Poszkodowany młody człowiek, można
powiedzieć, że relatywnie lekko poszkodowany w wypadku, doznał niewielkiego urazu
mózgu który nie przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu, powoduje jedynie lekkie
zaburzenie polegające na niekontrolowaniu emocji, mianowicie ma kompulsywną potrzebę
robienia zakupów, więc potrzebuje opiekuna na co dzień. Poszkodowany otrzymał
jednorazową rekompensatę w ugodzie 1 600 funtów co obejmuje również koszty leczenia.
Dodatkowo dostaje również okresowe płatności, ma prawo i obowiązek poddania się
regularnym badaniom i nadzorowi medycznemu po to, aby ewentualnie zwiększyć rentę. Ma
pełną obsługę w zakresie case menagement, ma na każde zawołanie pomoc która pozwala mu
organizować wszystko a opinie które w tej sprawie były wydane na potrzeby zawartej ugody
dotyczyły m.in. warunków bytowych w jakich on ma funkcjonować, ponieważ należy mu
kupić osobny dom ze szczegółowym opisem jak ma wyglądać kuchnia. Ponieważ jednak uraz
predestynuje do bliżej nieokreślonych dalszych powikłań więc Kancelaria reprezentująca go
widzi potrzebę daleko idącej ochrony. Konkluzja jest oczywista dla wszystkich.
Zadośćuczynienia na pewno będą rosnąć, ale nie w sposób nieograniczony. Wydaje się, że
likwidacja szkód medycznych powinna zmierzać w kierunku ugód i mediacji. Dużo pięknych
słów padło na tej sali co do natychmiastowej pomocy poszkodowanym, ale w żaden sposób to
się nie przekłada na sprawy związane z błędami medycznymi. W tych sprawach, jak w
żadnych innych, zarówno pozwany szpital, jak i towarzystwo ubezpieczeniowe, ma wszelkie
narzędzia do tego aby rzetelnie ocenić zasady odpowiedzialności i rozmiar szkody a tego nie
czyni, na co wskazuje odsetek spraw przegrywanych przez szpitale i towarzystwa
ubezpieczeniowe tj. ok. 75% spraw wszystkich wnoszonych z tytułu błędów medycznych do
sądów, mimo że poszkodowani nie mają wiedzy fachowej medycznej, korzystają z różnych
kancelarii i ryzyko po ich stronie tego, że niewłaściwie ocenili prawidłowość postępowania
jest wysokie.
55
W ostatnim wystąpieniu kończącym konferencję Mariusz Wichtowski Prezes PBUK i
prezydent Stowarzyszenia Zielonej Karty, przedstawił rozwiązania międzynarodowe w
kwestii zadośćuczynienia, które można by implementować do polskiego systemu prawnego.
Odnosząc się do poprzedniej wypowiedzi można powiedzieć że nastąpiła pełna
amerykanizacja naszego systemu odszkodowawczego, stwierdził prelegent. Wyciągamy
pieniądze z kieszeni lub są one wyciągane wbrew naszej woli. Pytanie jest tylko takie, ile tych
pieniędzy możemy wyciągnąć i z czyjej tak naprawdę kieszeni. I czy sądy byłyby tak hojne
gdyby płaciły nie z kieszeni ubezpieczycieli a z kieszeni Skarbu Państwa, a przysłowiowy
Kowalski musiałby zapłacić świadczenie z tytułu szkody spowodowanej przez niego przez
przypadek. Doświadczenie po stronie tych którzy dochodzą regresów od tych którzy byli
nieubezpieczeni albo pijani, czy też pod wpływem narkotyków pokazuje, że sądy kierują się
wtedy zupełnie inną logiką. Wtedy jest to biedny człowiek, który tak daleko nie jest
odpowiedzialny za szkodę, jak w przypadku zakładów ubezpieczeń. Ta schizofrenia podejścia
do tego samego ryzyka pokazuje, że wszystko się rozwija bo rozwijać się musi. Tylko trzeba
zadać sobie pytanie czy rozwija się rzeczywiście w dobrym kierunku. Cel jaki ma spełnić
zadośćuczynienie jest ogólnie wiadomy, choć pojawiła się już w Europie dyskusja czy
rzeczywiście powinniśmy płacić te zadośćuczynienia. A przynajmniej w tej formie w jakiej
one funkcjonują, przynajmniej w tej Europie której jesteśmy częścią. Nie we wszystkich
krajach europejskich tego rodzaju świadczenia są przewidziane prawem. Cel tego świadczenia
jest bardzo specyficzny. Odnosimy się do pewnych zdarzeń, do pewnych emocji, które tak
naprawdę trudno wymierzyć w pieniądzu. Jak to powiedział kiedyś były sędzia Sądu
Najwyższego Pan Strus, „jest to tylko próba wyrażenia w pieniądzach tego co ktoś mógł
stracić aczkolwiek nigdy nie możemy dojść do tego ile on tak naprawdę stracił”. International
Motor Insurance Card System to jest największa organizacja europejska zrzeszająca 46
rynków ubezpieczeniowych w ramach systemu zielonej karty oraz 30 jeżeli chodzi o system
ochrony gości. Stowarzyszenie obejmuje ok. 750 milionów ludzi, 360 milionów samochodów
co przekłada się na miliony wypadków każdego roku. Tylko w ramach szkód trans
granicznych transferujemy powyżej dwóch miliardów euro. Polski rynek jest co roku
obciążany kwotą ponad 600 mln zł z tytułu szkód spowodowanych przez ubezpieczonych w
naszym kraju albo nie ubezpieczonych którzy spowodowali szkody za granicą. System
zielonej karty oraz system ochrony gości to są dwa spójne systemy które działają jak lustro i
odbicie w tym lustrze. Czego nie pokrywa jeden system, pokrywa drugi. W tej sposób wydaje
się, że zostały zabezpieczone wszelkie interesy poszkodowanych. Nie można zapomnieć
jednak że organizacja działa na podstawie 46 różnych systemów prawnych. Oznacza to, że te
56
dwa pełne systemy, zielonej karty i ochrony gości, działa na podstawie 46 różnych systemów
prawnych 46 krajów. Powstaje pytanie jak sobie radzić z różnymi podstawami i zasadami
odpowiedzialności oraz bardzo różnymi zasadami ustalania wysokości świadczeń, w
szczególności w szkodach osobowych i wyceny tych świadczeń, nie tylko ich podstaw, ale też
tego, za co i ile. Jak pogodzić te wszystkie 46 rynków ubezpieczeniowych na których może
zdarzyć się wypadek, gdzie mogą być poszkodowani z jednego kraju, zdarzenie powstać w
drugim albo w trzecim kraju a sprawca jest jeszcze z innego kraju. Co zrobić jak w autobusie
biorącym udział w zdarzeniu było 50 osób, żaden z poszkodowanych nie był obywatelem
kraju w którym zdarzył się wypadek a sprawca jest jeszcze z innego terytorium. Jak się tym
wszystkim zająć. W rozwiązaniu takiego problemu w pewnej mierze pomaga Konwencja
haska i Rozporządzenia KE Rome II, choć często zamiast pomagać, utrudniają
rozstrzygnięcie co do tego jaki system należy przyjąć do rozpatrzenia roszczeń. Należy sobie
zadać pytanie, gdzie jest konsument. Z prawnego punktu widzenia, póki nie ma wykładni
Sądu Najwyższego w naszym kraju, możemy przyjąć że poszkodowany nie jest
konsumentem. Z drugiej strony jeżeli przyjrzymy się tej kwestii na gruncie 30 krajów które
działają w systemie ochrony gości czyli mniej więcej pokrywają się z Europejskim Obszarem
Gospodarczym, poszkodowany jest tym konsumentem. Poszkodowany jest traktowany jako
konsument, choć co prawda nie ma żadnych norm prawnych, które by powiedziały wprost, że
poszkodowany w wypadkach jest tak traktowany. Z drugiej strony musimy patrzeć na sprawę
celowościowo. Skoro faktycznie poszkodowany jest tak traktowany prawie we wszystkich
krajach, to dywagacje prawne w Polsce tak naprawdę niczemu nie służą. Patrząc na
orzecznictwo polskich sądów widzimy że orzeczenia sądowe zmierzają dokładnie w tym
samym kierunku, więc zamiast prowadzić długie dysputy trzeba by zastanowić się jak tego
konsumenta usatysfakcjonować. Nie ma ani jednego rozwiązania prawnego na terenie
Europejskiego Obszaru Gospodarczego, które skierowane byłoby na ochronę jakichkolwiek
instytucji ubezpieczeniowych. Wszystkie one skierowane są na ochronę konsumenta,
niezależnie od tego czy on jest ubezpieczającym, ubezpieczonym, beneficjentem, czy też
poszkodowanym. Należy się jedynie zastanowić nad tym, jak usatysfakcjonować wszystkich,
którzy w tym biorą udział. Każda działalność gospodarcza jest po to, żeby przynosiła zyski.
Trudno mieć pretensje do akcjonariuszy zakładów ubezpieczeń, że chcą mieć dywidendy. To
jest oczywiste i nikt tego nie kwestionuje. Rodzi się jednak pytanie, w jaki sposób prowadzić
tą działalność i jak ją zracjonalizować. Czy są jakieś pomysły w tym zakresie. Nie ma jednego
systemu, nie ma jednego podejścia do tego problemu. W przedstawionych trzech różnych
podejściach do poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych, szczególnie jeżeli chodzi o
57
szkody osobowe, istnieje cecha wspólna. Polega ona na tym że dąży się do tego, aby
poszkodowany dostał tyle, ile mu się należy, ale by kwota ta była przewidywalna zarówno dla
sprawców, jak i zakładów ubezpieczeń. We Francji obowiązuje specjalne prawo Loi Badinter,
nazwane tak od nazwiska ówczesnego ministra sprawiedliwości, którego ideą było
podniesienie gwarancji dla poszkodowanych w wypadkach komunikacyjne. Prawo to ma
zabezpieczyć nieuchronność przygotowania uzasadnionej odpowiedzi na roszczenie czyli
uzasadnionej odpowiedzi na roszczenie. Prawo francuskie nakłada na zakłady ubezpieczeń
obowiązek udzielenia odpowiedzi w bardzo określonym czasie. Jeżeli ta odpowiedź nie
zostanie udzielona poszkodowanemu z automatu przysługują podwójne odsetki od
przyznanego później świadczenia ubezpieczeniowego, niezależnie od odsetek które będą
wypłacone proporcjonalnie do upływu czasu. Prawo to wymusiło przestawienie procesów
likwidacyjnych w zakładach ubezpieczeń tak, aby przyspieszyć udzielanie informacji na rzecz
poszkodowanego. System francuski jest systemem kodeksowym, opartym o kodeks cywilny
bardzo podobny do polskiego w zakresie świadczeń, choć w niektórych szczegółach inny.
Odpowiedzialność na rzecz tzw. słabszych uczestników ruchu drogowego, czyli nie będących
kierowcami i posiadaczami pojazdów, jest odpowiedzialnością na zasadzie ryzyka, związana
z samym faktem posiadania środka transportu. Poszkodowani praktycznie w 100% mają
prawo dochodzenia roszczeń. W Hiszpanii i Portugali istnieją tabele wycen w ramach tzw.
systemu Barema. Minusem tego rodzaju tabel jest niedostosowanie do zmieniających się
sytuacji gospodarczych, społeczno-polityczno-ekonomicznych. W tabelach zawarta jest
automatyczna indeksacja. Co kilka lat następuje weryfikacja systemu, co jest gwarancją
przede wszystkim dla poszkodowanych, że świadczenia które są kalkulowane wg tych tabel
będą dostosowane do ich potrzeb w odniesieniu do aktualnej sytuacji ekonomicznej. W 2014
r. odbyła się bardzo istotna dyskusja w której brał udział nie tylko rząd ale przedstawiciele
ubezpieczycieli i przedstawiciele konsumentów. Ta trójstronna komisja przyjęła nowe
rozwiązania dotyczące systemu Barema na następne lata. System Szwedzki jest najbardziej
ciekawy. W systemie tym powołana jest specjalna komisja ds. rozpatrywania szkód
osobowych. W komisji tej reprezentowani są zarówno prawnicy, praktycy - najczęściej
sędziowie lub byli sędziowie o uznanej reputacji, przedstawiciele ubezpieczycieli i
konsumentów. Każda sprawa osobowa w której poziom utraty zdrowia przekracza 10%, musi
być automatycznie skierowana do tej komisji z propozycją zakładu ubezpieczeń co do
wyceny lub wypłaty świadczenia. Komisja ma bardzo przejrzyste zasady funkcjonowania, ma
bardzo przejrzystą historię sugerowanych rozwiązań. Natomiast formalną decyzję oczywiście
podejmuje w tej mierze zakład ubezpieczeń, ponieważ to on jest z mocy prawa do tego
58
zobowiązany. Skutkiem takiej konstrukcji w Szwecji jest minimalna ilość spraw sądowych na
rynku, poniżej 0,1 %. Praktycznie wszystkie zostały odrzucone przez sąd, ponieważ zaufanie
do tej komisji jest tak duże, że nawet sądy nie mają powodu aby podważać jej merytoryczne
kompetencje. Są kraje w których próbowano wprowadzić sublimity w szkodach osobowych a
w szczególności przyznawaniu tzw. zadośćuczynień. W ubiegłym roku pojawiło się bardzo
ciekawe orzeczenie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości który jednoznacznie
stwierdził, że to, za co będzie przyznane świadczenie, leży w gestii organów państwa. Jeżeli
prawo przewiduje wypłaty zadośćuczynienia z tytułu krzywdy to nie można wprowadzić
sublimitu, który ograniczałby w jakikolwiek sposób maksymalną kwotę wypłaty takiego
świadczenia. Orzeczenie to zmusiło kilka krajów do zweryfikowania prawodawstwa i
zrównania go z większością krajów Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Najwyższe
świadczenia z tytułu szkód osobowych przyznawane są w Irlandii i Wielkiej Brytanii. Trzeba
jednak przestrzec aby nie przenosić automatycznie funtów na złotówki, bo wypłaty te trzeba
jeszcze odnieść do sytuacji ekonomicznej w poszczególnych krajach. Koszty życia są różne.
Powstaje pytanie czy można różnicować wysokość świadczenia w przypadku krzywdy. Czy
jest to coś, co powinno podlegać zmianom w zależności od kraju i sytuacji społecznoekonomicznej. Przecież życie jest jedno, zdrowie jest jedno. W Polsce pod względem wypłat
z tytułu szkód osobowych jest wolna amerykanka. Wszystko podlega ocenie i jest to ocena
dokonywana przez ludzi. Każdy człowiek, także sędzia, podejmuje swoje decyzje na
podstawie nie tylko przepisów prawa, ale także swoich odczuć. Jak długo będziemy bazować
na takim modelu, nigdy nie uciekniemy od tego, że te orzeczenia będą różne, bo ludzie są
różni. Kilka lat temu w trakcie konferencji poświęconej kwestii szkód osobowych jeden z
sędziów zabrał głos i powiedział że wszelkie próby tabelaryzacji i ujednolicenia godzić będą
w niezawisłość sędziowską. Nie można się z tym zgodzić. Sędzia i tak zależy od konstytucji i
przepisów
prawa.
Wprowadzenie
jednolitej
standaryzacji
spowoduje
niezbędność
dostosowania się do niej tak, jak trzeba się dostosować do art. 448 k.c. To jest jedyne
ograniczenie które wiąże sędziego. Nikt nie ma na myśli sprowadzenia sędziego do roli
maszynki, która będzie podpisywać tylko i wyłącznie wyroki, matematycznie przeliczając
uszczerbek na zdrowiu. W Hiszpanii i Portugali obowiązują tabele które dają możliwość
manewrowania, ponieważ nie ma fizycznej możliwości takiego ujednolicenia krzywdy tak,
aby ona była jednolita dla wszystkich poszkodowanych. Możemy podejmować próby, ale
każdy z poszkodowanych jest inny i cierpienie człowieka nie da się przełożyć na pieniądze.
Jest to tylko próba wymierzenia krzywdy w jednostkach płatniczych. Dużym problemem jest
brak przewidywalności. Nie wiemy w jakim kierunku pójdą sądy. Różnice orzeczeń sądów w
59
Polsce są bardzo duże. We wspólnym interesie jest odpowiedzenie sobie na pytanie czy
wszyscy jesteśmy chronieni i w jaki sposób. Czy naprawdę system który funkcjonuje w
naszym kraju i który funkcjonuje w innych krajach nas wszystkich chroni. Czy jest szansa na
otrzymanie godziwego odszkodowania. Powinniśmy mieć określony katalog świadczeń
osobowych, który będzie dotyczyć tych samych aspektów. Powinniśmy sharmonizować
maksymalnie wysokości przyznawanych świadczeń w oderwaniu od sytuacji ekonomicznej
poszczególnych krajów, co zapewni realne prawo poszkodowanym do uzyskania godziwego
świadczenia, niezależnie od miejsca zamieszkania czy też miejsca zaistnienia wypadku.
Harmonizacja, jak również wprowadzane w różnych krajach systemy kalkulacji świadczeń,
czy to w postaci tabel czy to w postaci komisji, mają także pozytywny efekt dla zakładów
ubezpieczeń, ponieważ dają pewnego rodzaju przewidywalność kalkulacji taryf i rezerw a
także zabezpieczają ubezpieczającego. Sumy gwarancyjne są wyczerpywalne, nasuwa się
więc pytanie, czy jeżeli ktoś przestanie dostawać świadczenie czy to z Funduszu czy zakład
ubezpieczeń, będzie mógł skierować swoje roszczenie do ubezpieczonego. A jeśli tak, to czy
sąd będzie wtedy tak samo hojny, jak w przypadku poprzedniego płatnika. Czy sąd zasądzi
dla zwykłego człowieka taką kwotę która jest adekwatna do szkody. Czy zasądzi ją tylko
wtedy, kiedy jest zawarte ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej. To jest pytanie na które
musimy sobie odpowiedzieć, ponieważ rozmawiamy dzisiaj o zadośćuczynieniach, ale nie
tylko z jednego tytułu. Prędzej czy później będziemy skonfrontowani z tego rodzaju
roszczeniami. Najważniejsze jest aby poszkodowany dostał godziwe świadczenie i aby było
ono przewidywalne dla zobowiązanego. Wszystkie próby ujednolicenia wypłat świadczeń
osobowych w różnych krajach zmierzają dokładnie do tego samego.
Mec. Jolanta Budzowska, Kancelaria BFP - odnosząc się do tego czy sąd zważa na to kto jest
płatnikiem, potwierdzam, że oczywiście tak. W mojej ocenie zdecydowanie trudniej się
sądowi zasądza, kiedy po drugiej stronie stoi „biedny szpital”, nawet jeśli za nim stoi
ubezpieczyciel, choć zwykle wiadomo że stoi nie w pełni, bo suma gwarancyjna nie pokrywa
nawet kwoty zadośćuczynienia. I to jest widoczne choćby przez porównanie średnich kwot
zasądzonych zadośćuczynień. Mnie wyszło 108 tyś. zł a u dr Truszkiewicza 154 tyś. zł, gdzie
miał przede wszystkim ubezpieczenia komunikacyjne. Jaki jest efekt. Szpitale już oczywiście
zwiększają
ubezpieczenia
i
ubezpieczają
się
dobrowolnie,
ponad
ubezpieczenie
obowiązkowe. Rosną składki, rosną koszty i PZU chyba ma deficyt, jeżeli chodzi o
ubezpieczenia medyczne. Inaczej nie będzie.
60
Magdalena Barcicka TUW TUW – chciałabym się przyłączyć do głosu prezesa M.
Wichtowskiego, że jest nam niezbędna standaryzacja w zakresie szkód osobowych z deliktu.
Pan mec. Chruścicki stojąc z góry grzmiał, że w zasadzie sądy są wszystkiemu winne. Może
tak, ale tylko częściowo ponieważ sądy poruszają się w granicach wytyczonych prawem.
Natomiast przez to jak oni działają, pokazują nam wszelkie niedoskonałości. Ja przez wiele
lat prowadziłam przegląd orzecznictwa sądowego. Przez moje ręce przeszło kilkaset
wyroków. Badałam to orzecznictwo pod kątem kwot wypłacanych ale również występujących
prawidłowości. Co wpłynęło na opinię sądu, dlaczego nie została wypłacona taka a nie inna
kwota. Okazało się że końcowa kwota jaką sądy zasądzały były po pierwsze efektem empatii,
po drugie efektem braku empatii, po trzecie efektem życzliwości zupełnie nie uzasadnionej
obiektywnymi parametrami krzywdy. Podam tylko dwa przykłady. Pierwszy przykład
dotyczy zadośćuczynienia dla córki po śmierci matki. Przy czym w pierwszym przypadku
córka mieszkała razem z tą matką, samotnie wychowywała jeszcze dziecko, matka była dla
niej w zasadzie jedynym wsparciem. Druga dostała zadośćuczynienie po śmierci matki
alkoholiczki, bezdomnej z którą nie utrzymywała żadnego kontaktu. W pierwszym przypadku
córka dostała 5 tyś. zł zadośćuczynienia od sądu, tamta po alkoholiczce 30 tyś. zł. To są
wyroki z tego samego roku. Kwoty roszczące są wyższe. Drugi przykład paraplegia z tego
samego roku. 20 letni chłopak i 53 letni mężczyzna. Pierwszy dostał 200 tyś. zł, drugi dostał
650 tyś. zł. Niech mi ktoś powie, że te osoby nie zostały pokrzywdzone właśnie tymi
orzeczeniami sądu. W związku z tym uważam, że jest niezbędna standaryzacja ale w dwóch
aspektach. Pierwsza w zakresie obiektywnej oceny krzywdy obejmującej wszelkie aspekty,
zarówno medyczne, społeczne i osobowościowe i wszystko co tutaj możemy określić.
Niezbędna jest również obiektywizacja, standaryzacja sposobu wyrażeniu w pieniądzu tej
krzywdy, ponieważ sędziowie sobie z tym po prostu nie dają rady, do czego wprost przyznał
się na konferencji sędzia Strus. Mając te 200 i 500 tyś zł. Ile mamy zapłacić. Każdy wybór nie
będzie wyborem dobrym. Uważam, że nie da się doprowadzić do ujednolicenia orzecznictwa
bez specjalizacji sędziów. Ponieważ oni z przypadku zajmują się takimi sprawami, w związku
z tym jest niezwykle istotna współpraca z Krajową Radą Sądownictwa i Ministerstwem
Sprawiedliwości aby określić taki sposób prowadzenia spraw w których doprowadzimy do
pewnych specjalizacji, bo to nam pozwoli ujednolicić kwoty, pod warunkiem że zostaną
przeprowadzone te dwa procesy.
Prof. Tadeusz Szumlicz, SGH - Jeżeli Pan mówi że ubezpieczający zapłaci to jest to najlepsza
opcja dla zakładów ubezpieczeń. A poza tym czy nie ma tam innych rozwiązań. Jeżeli mogę
61
zrezygnować z ubezpieczenia po 7 lub 30 dniach - to jest to już element ochronny. Jeżeli
wprowadzam jakieś przepisy upadłościowe które nakazują przejąć majątek tego upadłego,
żeby źle nie zadziałać na odbiór całego rynku, to też w pewnym sensie chronię tych, którzy
pozostają na rynku. Takich przykładów pośredniej ochrony zakładów ubezpieczeń można
przetaczać więcej.
Mariusz Wichtowski PBUK - pozwalam się z Panem Profesorem nie zgodzić. Otóż
pamiętajmy, że ubezpieczenia komunikacyjne OC są ubezpieczeniami obowiązkowymi.
Jeżeli nie chcę się ubezpieczyć w firmie „a”, to tak czy owak muszę się ubezpieczyć w
jakiejkolwiek firmie od „b” do „z”. Powiedzmy sobie szczerze, stawki ubezpieczeniowe aż
tak bardzo od siebie nie odbiegają, póki co mamy równanie w dół. Upadłość zakładu
ubezpieczeń nie jest rozwiązaniem. Przeżyliśmy siedem upadłości od 1993 do roku 2000 i
przyniosło to dużo więcej złego niż dobrego, bo wcale nie wyczyściło rynku i nikt od tego
momentu nie zmądrzał. Jeżeli obserwujemy taryfikację to mamy tego ewidentne przykłady.
Myślę że sam fakt, że podniosą mi składkę nie pozwoli mi zapłacić mniej w innej firmie. To
mogą być małe wahnięcia. W tej chwili, jak obserwujemy taryfy, sposoby kalkulacji, czasami
jest negatywna selekcja, czasami pozytywna, zależy jak to nazwiemy, do pewnego momentu
możemy mieć szansę uniknąć wyższej składki ale tak naprawdę nie. Ochrona polega na
przewidywalności. Jeżeli wiem jak funkcjonuje system i wiem jakie mogą być maksymalne
świadczenia przez jakiś okres, to nie mam problemu z kalkulacja rezerw. To jest
matematycznie przewidywalne. To co mamy w tej chwili jest całkowicie nieprzewidywalne i
tutaj są różne aspekty. To że wracamy do kilku lat wstecz, to że mamy różne orzeczenia, jedni
uznają drudzy, nie uznają, jedni dają sto inni dają dwieście. W związku z tym wszystko co
prowadzi do przewidywalności jest pewnego rodzaju ochroną interesów zakładu ubezpieczeń,
który zarządza pieniędzmi ubezpieczonych. I nam wszystkim powinno zależeć aby zarządzał
jak najlepiej.
Konferencję zakończył mec. Aleksander Daszewski informując uczestników konferencji o
dostępności przedstawionych prezentacji, zdjęć oraz szczegółowego sprawozdania na stronie
internetowej Rzecznika Ubezpieczonych www.rzu.gov.pl
Przygotowała:
Iwona Szymańska
62

Podobne dokumenty