Pobierz w pdf - CzytajZaFree

Transkrypt

Pobierz w pdf - CzytajZaFree
Księga II Podróż cz. 1
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
SzymonNowak
ROZDZIAŁ II
„Śmierć dotyka nas wszystkich. Umierają nasi bliscy. Nasi kochani władcy. Umieramy my
sami, lecz pojawiają się wybrańcy, którzy mają dość siły by przeciwstawić się śmierci”
Księga Śmierci- Wybrańcy
Koszary wyglądały coraz lepiej. Udało mi się zebrać kilku rekrutów, którzy pomogli mi
odnowić budynek. Pozostało jeszcze jedynie malowanie i zdobycie potrzebnego
wyposażenia.
Trzeci dzień tutaj minął niesamowicie szybko... Razem z uczniami nabyliśmy potrzebne
przedmioty a jutro zaczniemy malowanie... Położyłem się. Koszary były dwupiętrowe. Na
drugim piętrze mieściła się kwatera kapitana, gdzie mogłem spokojnie mieszkać.
Zasnąłem...
Tajemnicza postać w czarnym, szpiczastym kapeluszu idzie samotnie przez las. Co chwila
rozlega się brzdęk uderzenia przymocowanego na plecach kostura. Przy boku trzyma torbę
pełną zwojów. To mag! Czarownik nagle się zatrzymuje. Obraca lekko głowę w prawo.
Czeka. W gęstwinie drzew jakby się coś porusza. Mag zdejmuje z pleców okuty kostur.
Pochyla go tak, aby jego ostry koniec zakończony przymocowanym niebieskim, ostrym
kamieniem dotykał jego dłoni. Pod nosem wypowiada nieznane mi słowa. Nagle w jego
dłoni pojawiła się świetlista kula. W lesie zapanowało światło.
Mag obraca się w stronę widma. Zamachuje się i rzuca kule! Rozlega się przeraźliwy pisk!
Pomiędzy drzewami pojawia się odrażająca bestia. Bestia uzbrojona w czarne, grube futro i
parę skrzydeł, pod którymi znajdują się ukryte macki. „Urizel!”- szepnął mag. Po chwili
zdejmuje i rzuca czarny kapelusz ukazując szpiczaste uszy. To elf! Bestia wyciąga swe
macki i atakuje przeciwnika. Ten wyciąga krótki miecz z pochwy i przecina jedną z macek
Strona: 1/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
bestii. Ponownie rozlega się przeraźliwy pisk! Urizel próbuje ponownie ugodzić wroga. Mag
ponownie wykonuje zamach i pozbawia stwora kolejnego członka. Chowa miecz. Celuje
kosturem w bestie. „Crusade!”- krzyknął a z błękitnego kamienia wydobyła się smuga
czarnego dymu, który poleciał z potężną szybkością w stronę poczwary! Stwór pada na
ziemię. Zwija się z bólu.
Elf podchodzi do stwora i wbija miecz w jego głowę. Umarł. Czarownik schował miecz i
ruszył w stronę leżącego na ziemi kapelusza. Podnosi go i wkłada na głowę...
Obudziłem się! Ten sen był bardzo realistyczny... Zauważyłem że nadszedł ranek.
Promienie słońca wbijały się przez jedyne okno w tym pomieszczeniu. No cóż...? Czas
kontynuować renowacje. Ubrałem się i zszedłem na dół. Otworzyłem drzwi a w oczy
uderzyły mnie kolejne promienie słońca. W oddali rozleg się głos:
-Panie kapitanie! Kapitanie!
To Noa. Pierwszy uczeń. Obiecał mi pomóc przemalować koszary...
-Kapitanie...-powiedział zdyszany.
-Cieszę się że przybyłeś.- oznajmiłem.
Chłopiec uśmiechnął się.
-Dobrze. Zabierajmy się do malowania.- powiedział stanowczo.
Chłopiec szybko pobiegł do magazynu i przytargał beczkę czerwonej i beczkę czarnej farby.
Złapaliśmy za pędzle i zaczęliśmy malowanie...
Noa opowiadał podczas pracy jak jego ojciec walczy w batalii niedaleko miejscowości Lebia.
Opowiadał jak to bojuje w szeregach kawalerii i razem z klanem cienia bronią dostępu do
morza przed Obyarem. Mówił że jak dorośnie i zakończy szkolenie tutaj jako magnat
odnajdzie ojca i dołączy do armii.
Po kilku godzinach zakończyliśmy renowację. Teraz koszary niczym nie przypominały tamtej
starej ruiny. Odpoczywaliśmy pod konarami olbrzymiej wierzby płaczącej. Nieoczekiwanie
przybył człowiek odziany w najzwyklejszy worek chwiejąc się to w prawo ,to w lewo.
-Kto to?- zapytałem.
-To mój wuj. Po śmierci mamy ojciec kazał mu się mną zająć. Nie wiedział że wujek popadł
w... uzależnienie... Dość mocne uzależnienie od wszelakich trunków.
Mężczyzna zbliżał się coraz bardziej. Nawet kiedy stał kilkanaście metrów od nas czuć było
gorzałkę.
-Noa kutasie!-zakrzyknął opój.
-Chyba muszę już iść- powiedział chłopiec.
Noa wstał a „ten śmierdziel” złapał go gwałtownie za długie blond włosy. Takie jak moje...
Strona: 2/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Może trochę krótsze. Szybko wstałem.
-Puść go!-krzyknąłem.
Pijak odwrócił się powoli. Spojrzał na mnie szklistym wzrokiem i rzekł:
-Co powiedziałeś...?- zachwiał się lekko.
-Puść chłopca!- powtórzyłem.
Mężczyzna złapał za rękojeść krótkiego miecza i wysunął go w moją stronę.
-B.. Bo co!?
Również wyciągnąłem broń. Nie miałem jeszcze okazji wypróbować nowego sejmitaru. Z
opuszczonym orężem podszedłem do pijaka i podszedłem na tyle blisko, że koniec noża
niemal dotykał mego gardła. Mężczyzna zachwiał się i powiedział:
-Co... Co robisz?!
Nie wiem czy on wie że walka się zaczęła?
-No uderz...- powiedziałem.
Opój bez zastanowienia odchylił nóż i spróbował wykonać zamach. Natychmiast wykonałem
cios tak aby wytrącić pijakowi nóż dłoni a następnie wykonałem cięcie na jego twarzy od
nosa do połowy czoła. Na jego twarz spłynęła fala krwi. Szybko puścił włosy chłopca i uciekł
w stronę targu. Chłopiec wstał i otrzepał się z piachu.
-Dziękuje mistrzu... Jednakże nie wiem co wuj może mi za to zrobić w domu...- powiedział z
opuszczoną głową.
-Powiedz mu wtedy, że JA go odwiedzę ponownie i nie będzie tak wesoło jak dziś.powiedziałem z uśmiechem.
Chłopiec jedynie się uśmiechnął i bez słowa ruszył za pijakiem... Nie zostało mi nic innego
jak tylko ruszyć do ratusza i złożyć zamówienie na sprzęt potrzebny do szkolenia.
Poszedłem na targ. Dziś, jak zresztą codziennie, pojawili się handlarze smoczym zielem.
Legalnym i tym nielegalnym- kradzionym czy podrobionym. Ostatni oszust został złapany
przez przechodnia, który zauważył że owe ziele to zwykła sałata... Trafiłem do ratusza.
Zamierzałem chwycić za klamkę ale nagle drzwi się otworzyły a z budynku dyskretnie
wyszła skąpo ubrana kobieta. Odziana była jedynie w czarny stanik i takiego samego kolory
bieliznę. Widocznie się gdzieś śpieszyła. Wszedłem do środka. Włodarz wioski pośpiesznie
chował coś w szuflady.
-Y..y... Tak?-powiedział szybko.
-Chciałbym złożyć prośbę o zakup manekinów do ćwiczeń.
-Dobrze... Dobrze... Świetna robota z tymi koszarami, muszę przyznać!- złapał za pióro,
zanurzył w atramencie i zapisał zamówienie na papierze.- Listę dostaną rzemieślnicy z Erif.
Być może będą tu za cztery dni.
-Dziękuje...- odrzekłem.
Strona: 3/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
-Dobrze! A teraz... wyjdź z łaski swojej... I zamknij drzwi!
Po wyjściu z ratusza usłyszałem przerażający ryk. Odgłos dobiegał z targu. Szybko się tam
udałem. Na miejscu zastałem uciekających mieszczan. Uciekających przed... wilkiem?
Nie! To nie jest wilk. Jest znacznie większy i co dziwne co chwile przystaje na
tylnych łapach... Wilkołak! Szybko wydobyłem broń. Kilku z chłopów próbowało odgonić
bestię za pomocą kos i motyk. Podbiegłem do bestii i wykonałem zamach. Nieudany.
Wilkołak zawarczał groźnie i ustawił się do skoku. Któryś z wieśniaków trącił go kosą. Ostry
koniec wbił się w kark monstra. Zwierze skowyczało z bólu. Wykonałem kolejny zamach i
dorobiłem zwierzęciu bliznę biegnąca z prawej do lewej strony pyska prosto przez nos.
Zwierzę wywinęło się tak że kosa została złamana! Wilkołak uciekł. Nikt nie próbował TEGO
gonić. To jeszcze nic! Dzień później we wiosce pojawił się wampir! Podszedłem do
bladego mężczyzny w czarnym ubraniu pod cieniem balkonu jednego z domostw.
Zauważyłem długie i ostre kły widoczne na tle zabliźnionej twarzy. Jeden z chłopców(
Czterech chłopców, w tym Noa dostał się na stopień wojownika i razem z nimi
próbowaliśmy go przegonić.) podszedł do stwora za blisko. Ten próbował go ugryźć! Noa
wymierzył cios mieczem w jego szyję. Na ziemi znalazła się jego głowa a z ciała
wytryskiwały stróżki krwi. W serce wbiłem mu srebrny nóż. I głowa i tors poczęły wierzgać.
Potem do wioski zawitał tajemniczy jegomość, który podawał się za łowce
niewolników. Mieszkał na drugim piętrze tawerny, niewiele płacąc za pobyt i
widocznie na coś czekał...
Od przybycia tutaj tego nieznajomego Tearn nie nawiedzały już stwory. Minęło
już kilka miesięcy od kiedy tu przybyłem. Wyszkoliłem wielu strażników miejskich,
gdzie Noa został sierżantem. Jego wujowi nie spodobało się to. Znów musiałem
go pogonić. Znowu był pijany... Kolejnego dnia wszystko miało się zmienić...
Rozpoczął się codzienny apel gdzie składano mi raporty. Zebraliśmy się przed koszarami.
-W moim sektorze nie działo się nic!- Okrzyknął Bunduk- jeden ze strażników. W dalszych
sektorach działo się to samo...
-Kapitanie... - powiedział powoli Noa.
-Tak?
-Myślę że Bunduk zasłużył w końcu na awans na trzeci stopień.- powiedział pewnie.
-Oczywiście... Skoro tak twierdzisz...- orzekłem.- Bunduk!
-Tak?
-Weź ze zbrojowni swój nowy pancerz...
-Tak jest!
Żołnierz pobiegł do koszar. Po chwili wrócił trzymając w rękach kolczugę z przymocowanym
herbem Ziemi Smoka przymocowanym do stalowych płyt na ramionach.
-To wszystko?!- zapytałem.
Rozległa się cisza.
Strona: 4/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
-No dobrze! Na stanowiska!
-Tak jest!
Wszyscy w pośpiechu rozbiegli się we wszystkie strony. Bunduk w biegu próbował założyć
nową zbroję, co przychodziło mu z trudem. Ruszyłem do ratusza by oddać raporty. Lecz gdy
znalazłem się niedaleko stoiska krawca zauważyłem że przez dziurę w murze przebija się
uzbrojony mężczyzna. Spojrzałem na górę. Na górze leżał Bunduk, który przed śmiercią
nadal próbował włożyć zbroję. Szybko dobyłem miecza. Przeciwnik zrobił to samo. Gdy
miało dojść już do walki pojawił się łowca niewolników. W ręce trzymał stalowy, zdobiony
miecz. Przeciwnik zaatakował najpierw jego. Ów człowiek wykonał obrót i odciął
napastnikowi głowę. Spojrzałem na tobołek jaki przyniósł ze sobą nieznajomy. Teraz widzę!
To nie był kij ale kostur maga z mojego snu! I to nie była byle szmatka na nim zawiązana
ale to jego szata... Elf podbiegł do mnie. Zabrał toporek i ruszył w stronę koszarów krzycząc:
-Szybko! Za mną!
Pobiegłem za magiem.
-Kto to był?!- zapytałem gdy dobiegliśmy do budynku.
Zamknął szybko drzwi jak najbardziej się dało i powiedział:
-Mnie już znasz... Wiem że znasz. To był rycerz Obyaru... Nie poznałeś herbu?
Faktycznie! Na zbroi widniało godło przedstawiające złamany miecz. Mag pobiegł
na górę i zamknął się w moim pokoju.
-Co robisz?!- zapytałem wchodząc na górę.
Elf wyszedł odziany już w swoją czarną szatę i szpiczasty kapelusz. W prawej ręce trzymał
kostur a w lewej spakowane już moje rzeczy do skórzanej torby.
-Bierz idziemy!
-Nie możemy uciekać! Widziałem wrogiego rycerza, co znaczy że na pewno jest gdzieś
reszta... Musimy im pomóc!
-Nie ma czasu! Proszę zaufaj mi i chodź!- zakrzyknął ochrypłym, niskim głosem.- Nie mamy
czasu! Kakarro!
Drzwi na które wskazał wyłamały się pod wpływem niewielkiego wybuchu. Pobiegliśmy do
centrum miasta- targu. Na naszych oczach rozpoczęła się rzeź... Wrodzy wojownicy wycinali
w pień strażników, handlarzy i zwykłych wieśniaków. Podbiegł do mnie Noa.
-Kapitanie!? Co się dzieje?!
-Pomóżmy im!- powiedziałem do maga.
-Nie ma czasu!
-Kapitanie o co cho...- urwał. W głowie chłopca znalazła się strzała. Jego bezwładne ciało
legło za ziemię... Jego włosy zmieniły barwę od krwi...
Strona: 5/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Mag podbiegł i złapał mnie za ubranie. Wyszliśmy z miasta. Przed oczami dalej widziałem
martwego chłopca... Mogłem mu pomóc... Mogłem zostać... Jednakże musiałem się
otrząsnąć. Wybiegliśmy na łyse pola. Zaraz za nami leciały ogniste strzały.
-Biegnij!- zakrzyknął elf.
Pobiegłem. Jedna ze strzał utrąciła kapelusz nieznajomego. Ten przyśpieszył i począł bieg
slalomem. Zrobiłem to samo. W końcu strzały przestały za nami gonić. W oddali malowało
się ogromne jezioro, gdzie stała niewielka łódź. Gdy dobiegliśmy do brzegu zatrzymaliśmy
się a mag rzekł:
-Opowiem ci wszystko na statku. Puki co trzymaj się blisko mnie. Wyjął spod szaty małą,
metalową rurkę. Zablokował ją od dołu idealnie płaskim kamieniem a z góry wsypał szary
proch. Potem dosypał tam jeszcze innych proszków w tym siarkę. Z tyłu doczepił kawałek
sznurka i podpalił go zapałką. Sznurek począł zabawnie syczeć a mag wycelował
„wynalazek” w powietrze. Po chwili rozległ się głośny huk! W górę poleciał ognisty pocisk,
po czym wybuchnął tworząc na niebie czerwoną smugę. Ktoś na statku musiał to zauważyć
bo szybko zmienili kurs i zaczęli płynąć w naszą stronę.
-Co to?- zapytałem.
-Nie nadałem temu nazwy... Używam tego do sygnalizacji w lasach czy na morzu.odpowiedział mag.
Po chwili statek dopłynął do brzegu. Wysunęła się drabina po której zszedł mężczyzna
odziany jedynie w skórzane spodnie, o kruczoczarnych długich włosach i mocnym zaroście.
Na jego twarzy malowała się blizna biegnąca od prawego policzka, przez nos aż do lewego.
-Arkan! Już myślałem że nie przyjdziesz...!- powiedział mężczyzna.
-Miałem z nim problemy.- powiedział mag wskazując na mnie ręką.
-Nieźle żeś mnie urządził! Tak ta blizna jest od ciebie- powiedział nieznajomy spoglądając
na mnie z uśmiechem.- To ja byłem tym wilkiem.
-Przepraszam... Nie wiedziałem.- powiedziałem zaskoczony.
-Ależ nie ma sprawy!- powiedział- Może nie potrzebnie się zmieniałem... Wyczuwałem, że
gdzieś tam ukrywa się wampir... Jak się później okazało miałem rację...
-Potrafisz zmieniać się na zawołanie?!
-Tak... Ale czasami nie panuję nad tą dziką stroną..
-Będziemy tak gadać i czekać aż nas zabiją do cholery?! Ruszajmy!
Załadowaliśmy się na pokład. Pomogłem wilkowi wciągnąć drabinę i udaliśmy się do kabiny
kapitana.
-Hunter...! Powiedz gościowi jaki mamy wobec niego plany...- powiedział mag i chwycił za
ster łodzi. Stateczek począł płynąć. Z dołu dobiegały głośne stękania i dźwięk kołatania
łańcuchów.
Wilkołak wyjął z szafki mapę. Rozłożył ją na stole przede mną.
Strona: 6/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
-Jesteśmy tu...- wskazał palcem na jezioro.- Płyniemy tędy aż do Morza Liberion.- pociągnął
palcem po niebieskiej linii biegnącej w prawo, która łączyła się z większą rzeką- dopływem
do morza. Po drodze zatrzymamy się w Me-Hin po broń oraz we wiosce Erif po zapasy.
-Ale czego wy ode mnie chcecie?- zapytałem.
-Jestem magiem z zakonu chaosu niedaleko miasta Irthian. Nasza bogini- Terra nakazała
odnaleźć nam ciebie gdyż ma pewne plany związane z tobą...
-A jakież to plany?- zapytałem z niedowierzaniem.
-Nakazała mi ciebie jedynie dostarczyć do jej górskiego pałacu... Nie wiem co będzie dalej.
-Jesteście nienormalni.- wstałem.
-Nie wierzysz mi?
-Nie!- powiedziałem wychodząc z kajuty.- Mogłem mu pomóc... Chłopiec zginął tylko
dlatego że dałem się uprowadzić dwóm wariatom!
-Stój!- krzyknął mag. Drzwi przede mną gwałtownie się zamknęły.-Chcesz czy nie chcesz
płyniesz z nami. Nie mam zamiaru być nieposłuszny wobec bogini ziemi. Jeśli będziesz się
stawiać zakujemy cię w kajdany zresztą niewolników!
-Nie przybyłem tu by szlajać się po górach w poszukiwaniu bogów wraz z dwoma
skurwysynami! Wypuść mnie!- chwyciłem za broń.
-Nadal mi nie wierzysz?! Schowaj broń!
-Nie wierze ludziom! To przez tą rasę świat jest zbrukany krwią!
-Nie jestem człowiekiem!- Faktycznie... Elf to nie człowiek...- W takim razie mam dla
ciebie układ... Stoczymy walkę. Ja wygram płyniesz... Ty wygrasz, wypuszczamy cię na
najbliższy brzeg. Jeśli będziesz człowiekiem honoru dotrzymasz słowa?- rozległa się cisza.
Zastanawiałem się przez chwilę... Wato spróbować...
-Dobrze... Walczmy.
Wyszliśmy na pokład. Mag wyjął ze skrzyni dwa drewniane miecze ćwiczebne. Rzucił mi
jeden z nich po czym ruszył w moim kierunku. Złapałem miecz i wykonałem unik przed
ciosem rywala. Spróbowałem wytrącić mu broń z ręki lecz się nie udało. Elf wykonał obrót
uderzając mnie w pierś, po czym złapał miecz oburącz i podciął mi nogi. Upadłem na
podłożę. Przed moimi oczami ukazał się stępiony czubek broni.
-Zostajesz!- powiedział Arkan.
Jak obiecałem, nie stawiałem już oporu... Wszystko miało się wyjaśnić w górach. W
mitycznej fortecy bogini Ziemi- Terry. Naszym pierwszym przystankiem był Me-Hin. Była to
niewielka osada otoczona wielkim murem zrobionym z drewnianych pali. Przeszliśmy koło
strażników bramy. Byli odziani w czarne płaszcze nakryte kolczugą. Spokojnie otworzyli
nam bramę. Skierowaliśmy się do zbrojowni. Mag podszedł do handlarza i położył worek z
pieniędzmi na blat stołu. Sprzedawca wziął worek i wydał nam paczkę broni i torbę
wypchaną czymś po brzegi. Gdy wychodziliśmy z obozu zauważyłem cały tabun
Strona: 7/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
uzbrojonych ludzi. Nie mieli na sobie zbroi. Posiadali jedynie miecze i małe noże.
-Kto to?- zapytałem wilka.
-To klan cieni. Mocni goście... Nie potrzebują zbroi. Ich... „Umiejętności” powodują że
zabijają wroga zanim ten nawet POMYŚLI żeby wyciągnąć broń.
-Aha...- powiedziałem cicho.
Wróciliśmy na statek. Teraz kierowaliśmy się w stronę Erif. Teraz płynęliśmy z silnym
nurtem rzeki. Niewolnicy mogli nareszcie odpocząć. Po uzupełnieniu zapasów we wiosce
ruszyliśmy dalej aż trafiliśmy na zatokę Liberyjską. Zebraliśmy się w kajucie kapitana.
-Wybierajcie broń.- powiedział elf wyrzucając paczkę na podłogę. Znalazło się tam kilka
noży, miecz półtora ręczny z drewnianą rękojeścią, Miecz krótki i korbacz. Hunter wybrał
korbacz i jeden z noży. Następnie wziął kawałek sznurka i związał włosy w kitkę z tyłu głowy
by nie przeszkadzały mu w walce. Wziąłem duży miecz i oczywiście sztylet gdyby miecz
mnie zawiódł... Nie rozumiem po co to wszystko? Idziemy tylko w góry... Następnie
czarownik dał nam po małej działce smoczego ziela.
-Na takich wysokościach zajdzie kilka niekorzystnych zmian w naszych ciałach. Nie
będziemy tego palić a żuć. To pomoże.
Dalej musieliśmy ruszać na piechotę. Nadal uważałem że w górach zastaniemy tylko skały.
By droga się nie dłużyła mag postanowił wprowadzić mnie w świat Trzech Ziem. Mówił:
-Nasza kraina jest o tyle ciekawa, że dookoła otaczają nas góry, ale mimo to mamy dostęp
do dwóch mórz. Wszędzie panuje inny klimat. Liczne lasy, jeziora, morza, rzeki i pustynie.
Prócz tego na wschód z tond znajduje się tak zwana „Czarna Ziemia”Tylko nieliczni ją
widzieli. Przeważnie ginęli.- ciągną dalej.- Powiadają że ziemia tam jest przykryta grubą
skorupą obsydianu. Dlatego jest ona zwana „CZARNĄ Ziemią” Jednym z ludzi, którym udało
się niej wydostać był nasz Hunter.- spojrzałem na wilka z podziwem.- Tak, tak! Do dzisiaj nie
wiem jak mu się to udało!
-A co z istotami tu mieszkającymi?- zapytałem.- są tu tylko ludzie i elfy?
-Nie, nie, nie! Szlajają się tu różne stwory! Orki, krasnoludy, piękne nimfy i driady. Gnomy,
gremliny i harpie. Oczywiście jeszcze ożywieńcy i mumie... Ach! Mumie! Na Pustyni
Nerthusa jest ich tam całe stado! Nazywają się pustynnymi łowcami... Są nieźli... Bardzo
trudno je zabić...- przerwał.- Stać! To tędy!- nareszcie stanęliśmy.
Skręciliśmy w stronę gór. Znajdowała się tam widoczna dróżka. Ruszyliśmy... Droga
ponownie zaczęła się dłużyć w nieskończoność... Im wyżej wchodziliśmy tym ciężej.
-Możesz opowiedzieć mi o... o... „Królu Nerthusie”?- zapytałem maga.
-Król Nerthus...? To okrutny człowiek. Wedle legend wszedł w posiadanie potężnego mieczaWściekłej Stali. Ów miecz był wykuty z trzech materiałów: stali, magicznej rudy i dość
rzadkiego metalu: białego złota. Białe złoto jest twardsze od stali i nadaje broni specyficzną
plastyczność. Nerthus mógł ową broń zmienić w inny rodzaj oręża: Berło, łuk czy włócznię.
To czyniło go wojownikiem, łowcą i magiem naraz. Posiadacz Wściekłej Stali jest nazywany
mistrzem oręża. Zebrał trzech ludzi, których związał czarną przysięgą. Jej złamanie
zazwyczaj oznaczało śmierć...
Strona: 8/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
-Zazwyczaj?- zapytałem.
-Był taki jeden... Został zaprzysiężony o wiele później. Przeszedł na dobrą stronę ale czarna
magia nie odebrała mu życia... Jak już mówiłem..- ciągnął dalej.- Nerthus wraz ze swoimi
trzema „Zaprzysiężonymi” stworzył...- zastanawiał się nad właściwym słowem...- stworzył
KOPIĘ, a raczej trzy kopie Wściekłej Stali. Z tak potężnymi orężami i znajomością czarnej
magii udało im się obalić wszystkie stolice Rondroru a następnie podbić fortyfikacje
buntowników. Pierwszy padł zamek Safrem a następnie Shara-Hai. Potem została utworzona
„kopia” fortecy Shara-Ber: Shara-Bel. Miała ona przypominać o tym że nadal walczymy
przeciw jego napaści. Nadal nie widze w tym sensu... Budować fortecę, przy której zginęły
tysiące ludzi na pamiątkę tego że znalazł się człowiek, który sięga po moc, która nigdy nie
miała być pisana człowiekowi!- uniósł się.- Nerthus! Tfu!- plunął na ziemię- Mam nadzieję że
kiedyś jego rządy się skończą a jego samego wykończą anioły!
-Anioły? Czemu anioły miały by go zabić?
-Dla czarnego maga największym zagrożeniem jest przybycie aniołów. Gdy czarnoksiężnik
osiągnie zbyt dużą moc bogowie zsyłają je by się owego człowieka pozbyć. Taka istota jest
zbyt wielkim zagrożeniem dla świata...
-A jakiego rodzaju magię uprawiasz?- zapytałem z ciekawością.
-Ja? Ja jestem magiem chaosu. Magia chaosu zalicza się do magi białej- tej dobrej.
-A na czym polega ta magia?
-Magowie chaosu działają głównie swoim umysłem czy duszą by zmieniać otoczenie na ich
korzyść. Ja jestem jedynie posłańcem. Posłaniec to ranga wyższa niż adept czy mag w
naszym klasztorze. Następnie staję się magiem stopnia czwartego po czym awansuje się
stopień wyżej a jeszcze dalej jest mistrz, kapłan, arcykapłan i arcymag. Oczywiście nie
wszędzie jest taki podział... Kapłani czy arcymagowie potrafią wpływać na materię...
Potrafią zmieniać... na przykład mogą zmienić... Kamień w metal, czy wodę w wino czy inny
alkohol...
-A...- pytanie przerwał mi Hunter.
-Dalej warunki są nie do wytrzymania... Myślę że smocze ziele będzie teraz potrzebne.
-Masz rację.- powiedział mag.
Wyciągnąłem z kieszeni płaszcza małe zawiniątko. Rozpakowałem zawartość. Było to kilka
podłużnych liści, z których wydobywał się zapach jakby cytryny. Wziąłem to do ust i
począłem żuć. Po chwili nie czułem już skutków przebywania na wysokości. Znów
zagadnąłem do Arkana:
-Dlaczego zabraliśmy taką broń? Co czeka nas na górze?- Na twarzy maga pojawił się lekki
uśmiech.
-Czyżbyś uwierzył w moją historię?
Faktycznie... Jego opowieści w dziwny sposób przekonały mnie w jego intencjach.
Ale nadal nie rozumiem jednego...
Strona: 9/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
-Być może... Jednak nie widzę powodu dlaczego bogini spraw przyziemnych miałaby
oczekiwać kogoś takiego jak ja... Nie wystrzegam jej praw...
-Łączy nas więcej niż myślałem Ariosie... Nie lubisz rasy ludzkiej tak samo jak ja... Z
niechęcią przyznaję że Bogom nie wyszedł ten eksperyment... Wiesz...?- powiedział powoli.Bogini Terra dała nam te prawa by niektórzy mogli je złamać... Wyjść poza prawo... I
dokonać czegoś wielkiego!
-Nie rozumiem też dlaczego Jedność Sakralna uznała symbol Oka Północy za „Owoc Inferno”
Ten symbol symbolizuje odwagę, silną wolę i przede wszystkim broni przed wszelakim złem.
Został przed dawnymi czasy ochrzczony przez czterdziestu siedmiu magów, którzy nadali
mu owe właściwości ochronne...- Wyjąłem spod koszuli swój amulet. Jest to złoty trójkąt z
„kryształem” w środku- niczym oko.
-Też tego nie rozumiem.- powiedział mag i pokazał z pod szaty taki sam symbol.
Naprawdę wiele mnie z nim łączy...
-Musimy teraz wejść na ten szczyt!
Hunter pokazał palcem odległy od nas około tysiąc stóp szczyt góry.
-Z tam tond powinniśmy zobaczyć górską fortecę!- powiedział wilkołak.
Znów zaczęła się ciężka wspinaczka... Wyglądało na to że tu jeszcze nikt nie dotarł bo
dróżka kąpletnie zniknęła w śniegu... Choć kilkanaście stóp dalej była jeszcze widoczna.
-Czy my jesteśmy pierwsi, którzy idą spotkać się z Terrą?
-Gdyby każdemu człowiekowi było dane spotkać Bóstwo... Terra musiałaby wysłuchiwać
próśb i narzekań na swoje życie, na brak dostatku i na inne bzdury... Dlatego tymi górami
opiekuje się duch: Biały kruk.
Od tej rozmowy, podróż dalej przebiegała w ciszy... Gdy wdrapaliśmy się na szczyt w oddali
widać było wspaniały marmurowy pałac! Dach- kopuła z wyrzeźbionymi postaciami elfów,
ludzi i krasnoludów. Wielkie, piękne kolumny i posągi zwierząt. Tam nie było śniegu.
Wszędzie rosła długa, mocno zielona trawa.
-Uwaga na zwierzęta! Lwy mogą pożreć każdego kto wykona podejrzany ruch! Tak Bogini
chroni się przed natrętami...
Nie mogę uwierzyć! Mówili prawdę! Ochoczo ruszyliśmy w stronę pałacu. Na niebie
zniknęło już słońce a na jego miejscu zasiadł księżyc z hordą gwiazd. Tym razem zwróciłem
się do wilka:
-Hey, a jak to jest? To wilkołaki są wrażliwe na srebro czy Wampiry- zapytałem z lekkim
uśmiechem.
-To bzdura! Srebro nam nie szkodzi... Jedynie wampiry przez to cierpią...- odpowiedział.
-A jak staje się wilkołakiem? To „wrodzone”?
-Nie... Wilkołactwo to klątwa... Tak samo jak zostanie wampirem... Nie wiadomo skąd się
wzięły owe przekleństwa, ale już są i nic z tym nie zrobimy... Zostałem obłożony taką klątwą
Strona: 10/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
na Czarnych Ziemiach... Nie wiem kto to zrobił... Nie pamiętam z stamtąd nic. Jedynie kiedy
uciekałem...
Strona: 11/11
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl

Podobne dokumenty