2 2011 - Gazeta Michałowa
Transkrypt
2 2011 - Gazeta Michałowa
CENA 2,00 zł NR 2 (140) LUTY 2011 ISSN 1507-91-55 STUDNIÓWKA 2011 Kasia i Wojtek Grodzcy oraz Amelia i ur. 01.01.2011 syn Hubert Joasia i Marek Hajduczenia z synem Patrykiem ur. 20.01.2011 Nasz Burmistrz na audiencji w Pałacu Prezydenckim. ŚWIĘTO JORDANA WYŚWIĘCENIE HOSPICJUM W NOWEJ WOLI 3 OD REDAKTORA Jak ten czas szybko leci. Jeszcze nie tak dawno było napięcie i emocje wyborcze, huczny Sylwester, a już mamy luty. Chcę na chwilę wrócić do wyborów. W numerze tym przedstawiamy zdjęcia radnych wybranych przez nasze społeczeństwo. Wszystko jest już jasne. Mamy nowego-starego burmistrza Marka Nazarko i 15 radnych. Właśnie naszym wybrańcom powierzyliśmy nasze przecież sprawy i problemy. Także te osobiste, bo one przecież często zaczynają się i kończą w urzędzie. Nikt z nas jeszcze nie wie czy wybraliśmy dobrze, czy przysłowiowy krzyżyk postawiliśmy w słusznym miejscu. Działaliśmy w dobrej wierze i wybraliśmy – naszym zdaniem – najlepszych. A czy dobrze? Dowiemy się o tym jutro i pojutrze, a najpewniej za cztery lata, kiedy przyjdzie czas kolejnych rozliczeń. Ten nasz lokalny samorząd ma się opierać na naszym zaufaniu, na wierze nas wszystkich mieszkańców, że władze wszystko, co robią, to w naszym imieniu i dla naszego dobra. I nie polityka jest tam potrzebna – choć do końca nie jestem przekonany, że jej tam nie ma – ale ten przysłowiowy kubeł z asfaltem, który załata dziurę na drodze. Ta przysłowiowa belka, która zostanie wstawiona w wyrwę w moście. I dlatego, szanowni Czytelnicy „Gazety Michałowa”, żądajmy od wybranych władz, aby przestrzegały tych standardów, które legły u podstaw samorządności. Aby były one na każde nasze słuszne żądanie, aby w lot wychwytywały to wszystko, co w nas siedzi i reagowały natychmiast skutecznie na wszelkie niegodziwości i zaniedbania. Tak ma być. A w każdym razie tak być powinno. Burmistrz, radny urzędnik, nikt z nich nie jest udzielnym księciem, do którego wrota są zamknięte. Nie jest namaszczonym wielkorządcą, którego głos jest jedyny i słuszny. Pamiętajcie, że oni wszyscy są do naszej dyspozycji. I tak traktujmy ten urząd. Bo inaczej wystawimy za cztery lata cenzurkę, która raz na zawsze pozbawi bezdusznych, bezmyślnych i bezrozumnych sprawowanych przez nich urzędów. Bo my nie jesteśmy od tego, aby nami dyrygować. To wyborcy są pracodawcą burmistrza i radnych. Radni powinni czuć bluesa społeczeństwa i reagować na jego potrzeby. Powinni bardzo często rozmawiać z ludźmi, dyskutować, a nie tylko przed wyborami. I muszą mieć czas oraz chęć zrobienia coś dobrego, pożytecznego. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie. Aktualnie na świecie żyje niemal 7 mld ludzi. A za 14 lat tj. w roku 2025 będzie nas o miliard więcej. Potrzebujemy więcej wszystkiego. Staliśmy się cywilizacją wielkich liczb. Dziś przeciętny Polak wyrzuca rocznie aż 250 kg śmieci. I tu potężne zadanie dla naszej michałowskiej Gospodarki Komunalnej. Tradycyjnie wzrost ludności nastąpi w biednej Afryce, na Karaibach oraz w ubogich państwach Azji. W roku 2010 za jednego dolara dziennie utrzymywało się aż 44 procent światowej populacji, w samej Afryce Subsaharyjskiej 57-66 procent. A jak jest w naszej gminie? Zachęcam do analizy materiałów demograficznych przygotowanych przez Urząd Stanu Cywilnego. Otóż, w naszej gminie i mieście Michałowo w roku 2010 mieszkało 7154 osób. Tyle było zameldowanych na stałe. A wiem, że conajmniej 200 obywateli mieszka i pracuje w Belgii, Anglii czy USA. Jedynie w czterech miejscowościach był dodatni przyrost (Hoźna +1, Hieronimowo +1, Kobylanka +1, Lewsze +2). Same Michałowo jest na – 10. Władze muszą zrobić wszystko, aby zmienić tak smutną statystykę. Pytanie brzmi – jak? Odpowiem – skutecznie. Trzeba uczynić wszystko, aby młodzi ludzie po studiach i nie tylko, w Michałowie pracowali, zakładali firmy i rodziny. Okazuje się, że sporo ludzi dojeżdża do pracy z Białegostoku. Wystarczy przeanalizować zatrudnienie nauczycieli w trzech szkołach. Nie robią oni zakupów w naszym mieście, nie mieszkają i zapewne nie płacą podatków. Kiedyś było dokładnie odwrotnie. Do Michałowa przyjeżdżali młodzi, ambitni. Tu pracowali i zakładali swoje rodziny. To poważny problem dla Michałowa i gminy. Mamy jeszcze! szkołę średnią. Wkrótce oddamy do użytku basen pływacki. Zróbmy wszystko, aby w Michałowie i okolicy demografia zmieniła się na duży plus. Zachęcam państwa do przysyłania swoich pomysłów do redakcji. Dyskutujmy i działajmy. Zachęcajmy młodzież, aby swoją przyszłość wiązała z Michałowem. Niech każdy z mieszkańców ma tyle dzieci (co najmniej) ile jego rodzice. Moja mama i tata mieli trzech synów. Ja też, czyli remis. W socjalizmie w Kazimierowie były liczne rodziny. Rodziło się sporo dzieci. I wszyscy zdrowi, dorodni, znaleźli swoje miejsce w życiu. Pan Jan Grodzki miał dziewięcioro pociech. A u najmłodszego Wojtka w styczniu urodził się syn, dopiero drugie dziecko. To daje dużo do myślenia. Ktoś powiedział, że dawniej po 2-3 doby nie było dostaw prądu, to co mieli ludzie robić? Naukowcy zbadali, że po 9 miesiącach od ataku na wieże WTC w Nowym Jorku urodziło się bardzo dużo dzieci. Przez kilka dni i nocy nie było prądu! Coś w tym jednak jest, nieprawdaż? Apeluję do burmistrza, zróbmy eksperyment (z wyłączaniem światła w nocy oczywiście) w mieście i gminie Michałowo. I na koniec komentarza chcę wrócić do ostatniej Sesji Rady Miejskiej, 3 lutego br. Była to cudowna lekcja demokracji. Wiadomo, że Osiedle Bondary ma od lat kłopoty z kotłownią. Znalazła się tam mądra, wykształcona kobieta, pani Maria Twarowska. Wspólnie z mężem 2 lata temu kupili mieszkanie w Bondarach. Państwo Twarowscy w porozumieniu z radnym Janem Borowskim zorganizowali zebranie osiedlowe, na którym był kierownik ZGKiM Eugeniusz Załęski. I pani Maria widząc, ze powstaje harmider wzięła sprawę w swoje ręce. Starała się nie dopuścić do kłótni, ale do rzeczowej, merytorycznej dyskusji. A jako nauczycielka potrafiła zapanować nad tłumem. Pani Maria stanęła na czele 5-osobowej delegacji i przyjechała na obrady Sesji. Bardzo podobała mi się współpraca między radnym z Bondar Janem Borowskim i mieszkańcami. Radny zgłosił podczas obrad pomysł, aby radni i burmistrz wysłuchali przedstawicieli Osiedla Bondary. Pani Maria wręczyła petycję (z podpisami ponad 70 mieszkańców) panu burmistrzowi, przewodniczącemu i radnym. Na koniec obrad udzielono pani Marii Twarowskiej głos. Mówiła piękną polszczyzną, konkretnie i na temat. Powiedziała między innymi: „Nasza gmina Michałowo jest bogata. To widać, szczególnie tu w Ratuszu. Chcemy być dumni wszyscy, że tu mieszkamy. Dziękuję radnym, że chcą nas słuchać. Dziękuję panu burmistrzowi, że zgodził się na spotkanie z delegacją Osiedla Bondary. Apelujemy! Zrozumcie nas i pomóżcie! Mam nadzieję, że wszyscy znajdziemy rozsądne i mądre rozwiązanie. Zapraszam wszystkich radnych i pana burmistrza do Bondar na wyjazdową sesję poświęconą naszym problemom. Przyjedźcie do nas, zobaczcie jak jest, porozmawiajcie z ludźmi” – zachęcała. Dyskusja trwała ponad godzinę. Bardzo rzeczowo do problemu podszedł burmistrz i radni. Okazuje się, że można spokojem, kulturą i rozsądkiem sporo zdziałać. Pani Maria wspólnie z mieszkańcami i swoim radnym pokazali jak można działać na rzecz lokalnej społeczności. o dopiero początek, bo problem Bondar nie zostanie tak szybko rozwiązany. Ale został zrobiony pierwszy, bardzo rozsądny krok. Demokracja w naszej gminie dojrzewa, nabiera rumieńców. Jestem pod wrażeniem ostatniej Sesji. To była prawdziwa lekcja demokracji. Dla takich chwil naprawdę warto żyć. Na koniec kilka uszczypliwych uwag pod adresem radnych. Błagam, wybrańcy narodu, proszę publicznie nie mówić: pieniążki, działeczki, komputerek... Mówcie: pieniądze, działki, komputer. A już niedopuszczalną sprawą jest mówienie o pieniądzach – kasiora. Radny jest przedstawicielem mieszkańców i osobą publiczną. Tak samo nie podobają mi się – Walentynki. Luty, zimno, a my kupujemy amerykański pomysł i świętujemy Święto Zakochanych. Ja od lat propaguję, kochajmy się przez cały rok, a szczególnie w maju. Ciepło, kwitną bzy. W Michałowie – moim zdaniem – powinniśmy obchodzić Święto Niezapominajki (15 maja, Zofii). Michałowo to dawniej NIEZBUDKA, a i restauracja miała szyld NIEZAPOMINAJKA. Polecam w tym numerze „GM” piękny wiersz "Walentynki" naszej redaktor Julity. Zapraszam do współpracy – 507 182 039 lub [email protected] . Przyjemnej lektury Mikołaj Greś Gazeta Michałowa LUTY 2011 4 Nowi Radni Dorota Budnik Ewa Kupraszewicz Elżbieta Leszczuk Anna Wowk Jan Borowski Włodzimierz Owsiejczyk Petycję w imieniu mieszkańców Bondar złożyła pani Maria Twarowska. Gazeta Michałowa LUTY 2011 Piotr Dąbrowski (tel. 693 775 025) na "oślej ławce" z własnym termosem i szklanką. 5 Z Michałowa w daleki świat Rozmowa z Wojtkiem Lewszukiem Z moim aktualnym miejscem pracy w tle - dzień zjazdu. Gazeta Michałowa - Panie Wojtku pochodzi pan z Michałowa. Tu kończył szkołę średnią. Proszę powiedzieć czytelnikom ,,Gazety Michałowa " jak wspomina pan naszą michałowską szkołę? Dlaczego i co ciągnęło pana w stronę morza? Tak, pochodzę z Michałowa, tu mieszkają moi rodzice Regina i Romuald Lewszukowie oraz moje dwie siostry Ania i Jagoda - których na łamach gazety serdecznie pozdrawiam. Szkolne lata wspominam bardzo dobrze i często, jak chyba każdy. Był to czas beztroskiej młodości. W Michałowie kończyłem szkołe podstawową i „ogólniak”. To tu zdobyłem pierwsze wykształcenie i zawierałem pierwsze przyjaźnie. Trwają one do dziś, co prawda na odległość, bo po ukończeniu Akademii Morskiej w Gdyni zdecydowałem się tam osiąść na stałe. Wracając do Pana pytania o moje zainteresowanie morzem, to o wyborze szkoły wyższej zadecydował u mnie chyba bardziej przypadek, bo nigdy nie byłem jakimś niesamowitym pasjonatem morza czy żeglarstwa, tym bardziej, że nikt z mojej rodziny czy znajomych nie pracował w tych czasach na morzu. Tak na marginesie, żeby było śmieszniej, swój pierwszy kontakt z morzem miałem po przyjeździe na egzaminy wstępne do Gdyni. Podobno nic w świecie nie dzieje się z przypadku. Do tej pory z czasów dzieciństwa wspominam wizytę z moją mamą u doktora Przyłożyńskiego, który pracował wcześniej jako lekarz na statkach handlowych. Jego krótkie opowieści o swojej pracy i tych wszystkich egzotycznych krajach, które wtedy odwiedzał zostały mi w pamięci. Później moja starsza siostra - Jagoda, uczęszczała na zajęcia Ligi Morskiej organizowane w szkole przez Panią mgr Irenę Grzywaczewską, gdzie zdobyła nagrodę w ogólnopolskim konkursie i brała udział w morskim obozie żeglarskim. Te wydarzenia na pewno w jakimś stopniu wpłynęły na moją decyzję. Studia morskie to naprawdę trudny kierunek. Panu udało się pokonać tą przeszkodę. Co dalej , dokąd był pierwszy rejs? To prawda, studia w szkole morskiej przynajmniej za moich czasów lekkie nie były. Przedmioty takie jak Na- wigacja, Matematyka, Fizyka, czy J. Angielski potrafiły „dać w kość”. Odbywaliśmy w tym samym czasie służbę wojskową więc grafik był napiety, ale mimo wszystko, wspominam ten czas bardzo dobrze. Przez studia morskie udało mi się przejść bez większych problemów. A pierwszy rejs był dość wcześnie, bo była to tzw. „kandydatka”, czyli 10-dniowy rejs na szkolnym żaglowcu „Dar Młodzieży”, który jeszcze przed rozpoczęciem pierwszych zajęć, pozwalał zapoznać się bliżej ze środowiskiem morskim na kapryśnym Bałtyku i sprawdzić praktycznie kandydatów do zawodu marynarza. Rozłąka ze stałym lądem i choroba morska bywały powodem rezygnacji wielu osób i to już po zdaniu egzaminów wstępnych. Mnie się udało przezwyciężyć te trudności - ukończyłem studia a w 2007 roku zdobyłem kwalifikacje Starszego Oficera. Obecnie pracuję pod duńską banderą na platformie wiertniczej najnowszej generacji na stanowisku Operatora Dynamicznego Pozycjonowania. Zwiedził pan zapewne kawał świata. Proszę wymienić najciekawsze miejsca . Zwiedzanie to za dużo powiedziane, bo w tych czasach statki handlowe rzadko zawijają do portu na dłużej niż 24h. Wiadomo – czas to pieniądz. Zresztą od jakiegoś czasu pracuję na jednostkach typu „offshore” wykonujących specjalistyczne prace podwodne, które praktycznie nie zawijają do portów i czas na zwiedzanie jest tylko w momencie podmiany załogi. Ale nie ukrywam, że widziałem sporo miejsc na ziemi. Jeszcze nie było mnie tylko na jednym z kontynentów – Antarktydzie. Praca daje mi taką możliwość więc wykorzystuję czas na poznawanie innych krajów i kultur kiedy tylko się da. Najciekawsze rejsy, które często wspominam, to opłynięcie przylądka Horn, Australię i Nową Zelandię oraz Japonię no i oczywiście trzy rejsy na żaglowcu „Dar Młodzieży”, w tym regaty przez Atlantyk na Bermudy. Oceany to zapewne czyhające niebezpieczeństwa. Proszę opisać taki trudny rejs. W czasach zaawansowanych technologii najsłabszym ogniwem w środowisku morskim jest człowiek i to tzw. błąd ludzki jest najczęstszą przyczyną wypadków na morzu. Choć nieprzewidywalna natura potrafi też dać znać o sobie. Z czasów szkolnej praktyki na Darze Młodzieży wspominam sztorm na wcześniej wspominanym - kapryśnym Bałtyku, podczas którego żagle darły się jak papier i aby je zachować należało je „sprzątnąć” na rejach. Aby to zrobić nie było innego wyjścia, jak wdrapać się po wantach na wysokość 18-tego piętra i ręcznie je zwijać. Robiliśmy to w ulewnym deszczu, który po prostu lał, mając pod nogami tylko stalową linkę. Z czasów późniejszych wspominam też zimowy rejs niedużym 170-cio metrowym tankowcem u wybrzeży Tasmanii, gdzie zastały nas niespodziewane 9-cio metrowe fale. Przy tak dużej fali śruba statku wynurzała się z wody i powodowała wchodzenie silnika na wysokie obroty, który w następstwie gasł. Gdyby z powrotem nie odpalił mogłoby być nieciekawie. To był jedyny raz kiedy widziałem całą za- Gazeta Michałowa LUTY 2011 6 łogę na mostku przygotowaną na najgorsze. Tak było jeszcze dwa razy tej nocy. Na szczęście spisali się statkowi mechanicy, silnik odpalił, sztorm rano ustał, a my możemy teraz rozmawiać. Pod posągiem Buddy - Tajlandia Ma pan rodzinę. Proszę słów kilka o rodzinie właśnie. Jak znosi długie rozstania. No tak, rozstania z rodziną wpisane są niestety w zawód marynarza i na pewno nie każda kobieta nadaje się do tego, żeby się z tym pogodzić i z marynarzem związać. szczęście udało mi się taką poznać - zresztą na tej samej uczelni. Jesteśmy z Magdą razem już od 10 lat. Na początku, zwłaszcza kiedy wypływałem nawet na 5 miesięcy, na pewno było ciężko – dla jednej i drugiej strony. Potem człowiek się po prostu do tego przyzwyczaja. Teraz nie ma mnie w domu najwyżej 4 tygodnie. Z kontaktem z rodziną podczas rejsów jest też już o wiele lepiej niż kiedy zaczynałem z pływaniem. Coraz częściej statki wyposażane są w łącze satelitarne, dzięki czemu można korzystać z internetu czy telefonu - nawet z własnej kabiny. A tak na marginesie powiem Panu, że rozstania mają też swoje dobre strony – każdy wyczekiwany powrót do domu, po długim rozstaniu, jest dla związku jak kolejny miesiąc miodowy (śmiech)! Był pan w Michałowie. Proszę powiedzieć jak postrzega pan nasze już miasto po latach. Czy zmienia się? Zdecydowanie. Czasem nie poznaję starych kątów. Ze względu na pracę i zaległe domowe obowiązki nie przyjeżdzam do Michałowa tak często jakbym chciał. Z tego też względu ciężko mi się ustosunkować jakoś głębiej do tego, co się w Michałowie zmienia. Jednak trudno nie zauważyć, że wizualnie Michałowo zmienia się na lepsze. Odremontowany budynek starej szkoły, rozpoczęta budowa krytej pływalni, oryginalny amfiteatr czy niektóre uliczki - robią wrażenie. Choć są jeszcze miejsca, które nie do końca pasują do np. okazałego budynku Ratusza mam nadzieję, że i na to przyjdzie pora, bo jak mawiają „nie od razu Kraków zbudowano”. W każdym razie na pewno widać, że Michałowo to miasteczko z ambicjami - co mnie niezmiernie cieszy. Pana hobby , zainteresowania ? Jest ich wiele, choć praca i obowiązki świeżo upieczonego ojca nie zawsze pozwalają poświęcać im wiele czasu. Jednak znajduję chwilę żeby posłuchać dobrego albumu lub przejechać się motocyklem – nic nie odpręża mnie bardziej. Życzę udanych rejsów, szczęśliwych powrotów do domu i serdecznie dziękuję za rozmowę. M. Greś Wiedeń w Michałowie 20 stycznia 2011 roku zapachniało w GOK-u wielkim światem. Oto mogliśmy na chwilę przenieść się w XIX wiek i usłyszeć muzykę rozbrzmiewającą podczas karnawału, i nie tylko, w stolicy walca – Wiedniu. W pogodny nastrój, po pracowitym dniu, wprowadziły nas panie artystki z Filharmonii Białostockiej Anna Biegańska – flet, Joanna Gryko – skrzypce, Anna Kisielewska – fortepian (który zastąpił instrument klawiszowy), Irena Szawiel – słowo o muzyce. Pani Irena Szawiel interesująco wprowadzała w atmosferę najbardziej wówczas roztańczonego miasta Europy – Wiednia, gdzie odbywały się liczne bale karnawałowe i koncerty. Były to czasy, kiedy królowała muzyka Straussów, ojca Johanna i Johanna syna. Wykonywane polki, czardasze, a przede wszystkim walce, z tym bardzo znanym „Nad pięknym modrym Dunajem”, porywały do tańca... Były też prezentowane utwory innych kompozytorów, w tym „Tańce węgierskie” Johanesa Brahmsa. Pani Irena Szawiel zaskoczyła nas również wspaniałym śpiewem. I pomyśleć, że karnawał w 1831 roku w Wiedniu spędzał sam Fryderyk Chopin słuchając tych kompozycji, uczestnicząc w balach. Po koncercie czekała na publiczność kawa, herbata i pyszne ciasto ufundowane przez Gospodę. Można więc było pozostać dłużej w miłym nastroju, wymienić wrażenia, porozmawiać z przemiłymi artystkami. A wszystko to zorganizowała pani Anna Dobrowolska. Brawo! Prosimy o więcej! I było tak pięknie. A jednak... W dysharmonii z prezentowaną muzyką było dyskotekowe oświetlenie sceny. Nie to jednak zepsuło tak uroczy wieczór. W sali widowiskowej o wystroju nawiązującym do epoki publiczności zafundowano do siedzenia ławki „gimnastyczne”. Kto wpadł na tak „genialny” pomysł? Należy sądzić, że osoby podejmujące taką decyzję nigdy nie były ani w kinie, ani w teatrze. Nawet w parku ławki mają oparcia! Ktoś wyraźnie zakpił z widzów! Zwracamy się do władz, które podjęły taką decyzję, aby widza uszanowały i zapewniły mu minimum komfortu. Ławki „gimnastyczne” nie zapewniają tego w żaden sposób. Zaskoczeni, zdziwieni, zszokowani widzowie. (erka) Gazeta Michałowa LUTY 2011 DEMOGRAFIA GMINY MICHAŁOWO 7 Gazeta Michałowa LUTY 2011 8 Kierownik USC Od redaktora: Agnieszka Ancipiuk W roku ubiegłym zawarto w Michałowie 33 śluby. Od tego numeru publikujemy zdjęcia urodzonych dzieci. Proszę rodziców o kontakt - tel. 507 182 039 lub [email protected] Rosyjskie romanse 11 lutego GOK zaprosił mieszkańców na koncert pt,, Romanse rosyjskie " Panie artystki z Opery i Filharmonii w Białymstoku jadąc do Michałowa miały stłuczkę samochodową. Koncert rozpoczął się z godzinnym poślizgiem .Pani dyrektor GOKu Anna Dobrowolska z pracownikiem Marcinem Siekierko zaprezentowali film o swojej działalności . Koncert bardzo podobał się ponad 100 osobowej publiczności. Piękne i bardzo ładnie śpiewała romanse rosyjski pani Irena Szawiel . Na skrzypcach grała pani Joanna Gryko a na fortepianie pani Anna Kisielewska.Wyraźnie widać ,że jest zapotrzebowanie naszych mieszkańców na taki repertuar . Brawami na stojąco publiczność nagrodziła znakomite artystki. Brawo organizatorzy.Sponsor kulinarny, piekarnia, Ziarenko Po koncercie kilku widzów zwróciło mi uwagę , że kwiaty które wręczałem paniom na scenie należy podawać inaczej . Pragnę wyjaśnić, że znam zasady wręczania. Sytuacja była skomplikowana. Były to 3 długie kolczaste róże. Po chwili wahania przypomniałem tekst Kamyczka, który dawno temu napisał, że w wyjątkowych sytuacjach można róże podać kwiatem do dołu. Pani Irena Szawiel była bardzo przejęta stłuczką. Nawet po koncercie trzęsły się ręce. Stąd moja szybka decyzja. W takiej sytuacji jedynie słuszna. M. Greś Gazeta Michałowa LUTY 2011 9 Napiszę do Ciebie z dalekiej podróży Państwo Stanisława i Adolf Krućko w USA. Nasza podróż, moja i żony Stanisławy była planowana już wiosną jak dotarła do nas radosna wiadomość o spodziewanym urodzeniu naszej wnuczki. Rozpoczęliśmy wstępne starania w urzędach turystycznych, ustaliliśmy dokładny termin lotu do USA. Według syna Janusza najbardziej właściwą datą będzie 17 październik 2010 r. Odjazd z Michałowa o godz. 6.30, temperatura -5 st. C. Odlot z Okęcia w Warszawie 12.30, dwie godziny przed odlotem odprawa celno-paszportowa. O wyznaczonej godzinie podjechał pod blok samochód. Kierowca p. Zdzisław Zuwalski wspaniały, zawodowy szofer, który zawiózł nas na Okęcie bez problemów, pomógł nam dostarczyć bagaże do kamery celnej i następnie pojechał w drogę powrotną do Michałowa ok. godz. 10.20. Na 20 minut przed odlotem rozpoczęliśmy wsiadanie do samolotu. Boeingiem 767 „Poznań” SP LPC leciało 248 osób. Przed obiadem podano soki i gorący posiłek. Lot odbywał się na wysokości 10100 m przy szybkości 820-830 km/h. Temperatura na zewnątrz -41 st. C, długość lotu 8-9 godz. Wieczorem wylądowaliśmy na lotnisku Kennedy'ego W Nowym Jorku. Długie kolejki do odprawy paszportowej, w tym czasie lądowały też inne samoloty. Lot był przyjemny. Po długim oczekiwaniu w kolejkach na lotnisku spotkał nas syn Janusz z kwiatami, wstępne powitania i czułe uściski. Janusz wziął nasze bagaże, przeładował do swego samochodu Toyota Tundra i w drogę do Newington, niedaleko Hartford stolicy Connecticut, ponad 100 mil od Nowego Jorku. Autostrady są szerokie 4-5 pasów w jedną i drugą stronę, ruch duży, sporo samochodów. Syn Janusz mieszka w dzielnicy willowo-wypoczynkowej, blisko lasu, zamieszkałej przez białych. Do domu, gdzie mieszkamy podchodzą dzikie zwierzęta: indyki, dzikie gęsi, wiewiórki szare i inne. Bardzo ciekawe są ptaki, niespotykane u nas – niebieskie, zielone i czerwone kardynałki. Doskonałe miejsce na spacery, dzielnica ogrodzona bramami otwieranymi za pomocą karty. Stan, w którym mieszka Janusz, jest uprzemysłowiony, miasto obok miasta, jak u nas na Śląsku: Katowice, Zabrze, Ruda Śląska, Bytom, itp., ale nie widać dymów, bo inaczej pracują, inne technologie. Architektura inna niż w Polsce, domy są urządzone praktycznie, obliczone na wygodę, płotów i zagród nie ma, dużo krzewów ozdobnych, kwiatów, rododendronów, magnolii i iglaków, dużo zielonej trawy. Śnieg spadł dopiero na drugi dzień Bożego Narodzenia i to sporo, 30-40 cm, a na Nowy Rok już śniegu nie było. Temperatury sięgają -4 do 10 st. C, jak u nas w marcu. W Hartford i okolicy jest dużo kościołów katolickich, szereg z nich zbudowana przez polską emigrację, obsługiwane są przez polskich księży, modlą się po polsku i angielsku. Kościoły są zadbane, piękne obrazy, nawet jest Matka Boska Różanostocka, że nie wspomnę o M.B. Ostrobramskiej, Częstochowskiej, są też obrazy z błogosławionymi ks. Jerzym Popiełuszko. Jest również w okolicy cerkiew prawosławna – dwie kopuły z krzyżami mówią o przeznaczeniu budynku. Jest również dużo kościołów protestanckich, baptystów, jest i meczet dla muzułmanów. Drzewa iglaste różnią się od naszych świerków i sosen, mają igły różnej długości, drzewa liściaste też są inne. Dzikie gęsi stadami po kilkaset ptaków pasą się na zielonych stadionach i w parkach, jak spadł obfity śnieg to ptaki nie wiedziały co robić, przemieszczały się stadami w różne strony. Byliśmy kilka dni w Californii, można podziwiać rosnące na ulicach duże palmy i drzewa cytrusowe. Stan California – piękne okolice, ciepły klimat, różnorodna roślinność, pełno na ulicach kwiatów i zieleni, kwitnące róże, pąki na liliowcach. Zatrzymaliśmy się w San Diego – ładna duża miejscowość, tu lądowaliśmy z Filadelfii. Janusz zarezerwował 4-osobowy pokój na II piętrze w luksusowym hotelu Marriott, położonym na wyspie Coronado. Z okien hotelu widać potężny statek pasażerski i okręty wojskowe, bo obok jest wojsko, pod mostem pływają żaglówki, kajaki i mniejsze statki. Sobota 11 grudnia 2010 r., bardzo ciepło, jest ponad 20 st.C. Ludzie chodzą w krótkich spodenkach i skąpych bluzkach, hotel jest na wyspie Coronado, wokół wody Oceanu Spokojnego, słychać buczenie syren okrętowych. Na nasz balkon przyleciała mewa, żeby się posilić. Różnica w czasie między Californią a Michałowem – 9 godz., a Hartford – 6 godz. Niedziela 12 grudnia 2010 r. Mieliśmy lecieć do domu w San Diego. Zaskoczenie! Samoloty do i z Chicago do Hartford odwołane z powodu dużych opadów śniegu. Janusz w internecie odczytał, że Chicago odwołało 1500 lotów, na lotniska wydano 1200 łóżek polowych dla oczekujących pasażerów. Nasz lot przełożono na wtorek 14 grudnia. Janusz znów wypożycza samochód Wan i wyruszyliśmy do Los Angeles, ponad 100 mil – 160 km. Prowadzi samochód bardzo dobrze, ma opanowaną jazdę po amerykańskich szosach. Ruch na szosie spory. Samochody jadą po 4-7 pasach w jedną i drugą stronę. Los Angeles duże miasto, ładna zabudowa, duży ruch, sporo turystów na ulicach ubranych w krótkie spodenki i bluzki. Jedziemy ulicami, przy których mieszkają sławni aktorzy, to wzgórze nazywa się Beverly Hills, jako pierwsza była willa Petera Falka, znanego z roli por. Gazeta Michałowa LUTY 2011 10 Colombo. Następnie willa Liz Taylor – cała w białych i czerwonych różach, dalej willa Michaela Jacksona, Marylin Monroe, Grety Garbo i innych artystów Hollywood. Po półgodzinnym zwiedzaniu Beverly Hills pojechaliśmy do Hollywood. Jest to duże zalesione wzgórze w Górach Kordyliery, na szczycie którego znajduje się napis „Hollywood” będący nazwą dużej wytwórni filmowej. Niedaleko jest stacja meteorologiczna z pomnikami słynnych astronomów. Jest duży bar i restauracja, gdzie można się posilić. W centrum miasta Los Angeles główna ulica to Aleja Gwiazd, na chodniku są gwiazdy z nazwiskami artystów filmowych, W niedzielne popołudnie jest pełno ludzi, niektórzy poprzebierani za diabłów, co było dla nas zgorszeniem, grupy wycieczkowe młodzieży czekającej na wejście do Muzeum Figur Woskowych. Po zwiedzeniu dalszych części miasta udaliśmy się do pięknego miasta Pasadeny z szerokimi ulicami i domami ozdobionymi bogatą ornamentyką. Tam zatrzymaliśmy się w hotelu na wypoczynek. W drodze powrotnej do San Diego zatrzymujemy się w San Klemento, idziemy na plażę pomoczyć nogi w Oceanie Spokojnym, temp. ok. 20 st. C. Facet przywiózł 7 piesków na smyczy. Na plaży opalały swoje młode kształtne pośladki młode „laski”, starsi też się opalali, było dość ciepło, choć to był dzień wprowadzenia w Polsce stanu wojennego 13 grudnia. Wszyscy zamoczyliśmy się w wodach Oceanu Spokojnego. Następnie bierzemy kurs do Waszyngtonu. Z San Diego lecimy dużym samolotem. Pod nami białe chmury, czasem widać ziemię. Lądujemy w Waszyngtonie, duży port lotniczy, sporo ludzi, rozległa gastronomia, na tablicy 7 st. C. Wsiadamy do samolotu do Hartford, start 5.40 po południu i przed 7 jesteśmy w Hartford. Tu jest dość zimno, szukamy samochodów na parkingu, za postój płacimy kilka dolarów od samochodu (jechaliśmy dwoma). W domu jesteśmy o 8 wieczorem, temp. -5 st.C. Kolacja, rozmowy, wspomnienia i spać. Jest około 10 wieczór. (c.d.n.) Adolf Krućko Czytelnikom i miłośnikom Gazety Michałowa w Nowym 2011 Roku wszystkiego najlepszego życzy A. Krućko. Topolany to parafia bogata w historię wywiad z proboszczem w Topolanach Aleksandrem Aleksiejukiem Proboszcz z żoną Elżbietą. Gazeta Michałowa - na początku serdeczne życzenia z okazji objęcia parafii w Topolanach. Księże proboszczu bardzo proszę powiedzieć naszym czytelnikom ,,GM " kilka słów o sobie, o rodzinie i krótko przypomnieć drogę duchowną. Urodziłem się 12 grudnia 1981 r. w Białymstoku. Jestem absolwentem Zespołu Szkół Zawodowych nr 2 w Białymstoku oraz Prawosławnego Studium Psalmistów i Dyrygentów w Hajnówce. Pełniłem funkcję psalmisty w parafiach prawosławnych: pw. Przemienienia Pańskiego w Sasinach i pw. Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Pasynkach. 20 czerwca 2000 r. przyjąłem święcenia lektorskie, a od maja 2003 r. byłem psalmistą w Parafii Prawosławnej pw. św. Mikołaja w Michałowie. W 2002 r. wstąpiłem w związek małżeński z Elżbietą Niczyporuk. 19 września 2004 r. otrzymałem święcenia diakońskie. W 2005 r. ukończyłem Wyższe Seminarium Duchowne, a w 2008 r. Gazeta Michałowa LUTY 2011 Chrześcijańską Akademię Teologiczną. 26 września 2010r. z rąk Najprzewielebniejszego Arcybiskupa białostockiego i gdańskiego Jakuba otrzymałem święcenia kapłańskie, a od października zostałem mianowany proboszczem parafii w Topolanach. Pamiętam jak ksiądz proboszcz w Michałowie w cerkwi pięknie śpiewał. Ten głos to talent czy ciężka praca. Pięknie to zdecydowanie za dużo powiedziane (śmiech) Każdy ma jakiś talent dany od Boga i obowiązkiem każdego człowieka jest ten dar rozwijać. Nie posiadam wykształcenia muzycznego aczkolwiek był czas kiedy uczęszczałem na indywidualne lekcje emisji głosu. Jak ksiądz proboszcz trafił do Topolan? Czy topolańska cerkiew zostanie oświetlona. Proszę powiedzieć o swojej parafii, o parafianach (rozpoczęła się właśnie kolęda) i o planach na przyszłość. Były proboszcz ks. Mitrat Grzegorz Ostaszewski odszedł na zasłużoną emeryturę i decyzją naszego Arcybiskupa Jakuba zostałem skierowany do parafii w Topolanach, gdzie zostałem bardzo serdecznie przywitany. Nasza parafia jest jedną z najstarszych parafii prawosławnych w Polsce w skład której wchodzą następujące wsie: Potoka, Hoźna, Małynka, Kołpaki, Tylwica, Tylwica Majątek, Folwarki Tylwickie i oczywiście Topolany. Wszystko wskazuje na to, że cerkiew w Topolanach zostanie oświetlona dzięki pomocy i dofinansowaniu przez Urząd Gminy w Michałowie. W tym miejscu chcemy wyrazić słowa wdzięczności wszystkim tym którzy przyczynili się do zatwierdzenia wniosku o dofinansowanie, a w szczególności Burmistrzowi i Radzie Gminy. Parafialne święto w Topolanach to .... Parafialne święto w Topolanach to Przemienienie Pańskie (19 sierpień) na które serdecznie wszystkich zapraszam 11 Oprócz cerkwi w Topolach jest Piatienka. Co się dzieje w tej świątyni? Piatienka to jedno z ważniejszych miejsc kultu Cerkwi Prawosławnej na Białostocczyźnie. Cerkiew cmentarna i kaplica nad świętym źródełkiem należą do parafii w Topolanach. Według źródła drukowanego historia tego sanktuarium sięga początków XVIII–go wieku, kiedy te tereny nawiedziła fala morowego powietrza. Według tradycji dzieciom pasącym bydło pod lasem w czasie epidemii ukazała się kobieta z dzieckiem na ręku i oznajmiła, aby pozostali przy życiu mieszkańcy wybudowali na skraju lasu kaplicę. Z opowiadania dzieci dorośli zrozumieli, że owa kobieta to Matka Boża z Dzieciątkiem. Ludzie niezwłocznie przystąpili do budowy kaplicy w miejscu objawienia. Od tego momentu nikt z mieszkańców wsi nie padł ofiarą zarazy. W wybudowanej kapliczce pojawiło się źródełko, którego woda posiadała właściwości lecznicze. Po ustąpieniu epidemii wdzięczni za ocalenie mieszkańcy wybudowali cerkiew. Obecną cerkiew p.w. Podwyższenia Krzyża Pańskiego wybudowano w latach 70-tych XIX w. Nabożeństwa w Piatince są odprawiane systematycznie co drugą niedzielę, a główne święto to dziesiąty piątek po święcie Zmartwychwstania Pańskiego kiedy zbierają się tam pielgrzymi aby pomodlić się przy cudownym źródełku. Właśnie rozmawiamy tuż po Święcie Jordanu .To jedno z 12 wielkich świąt w cerkwi. Wierni wspominają chrzest Chrystusa, poświęconą wodę niosą do domów. A wcześniej jest wigilia i post. Proszę więcej powiedzieć o tym Święcie. Święto Jordanu Chrzest Pański Bohojawlenije należy do nieruchomych, wielkich dorocznych świąt i obchodzone jest 6/19 stycznia. Ustanowione zostało na pamiątkę chrztu Jezusa Chrystusa w rzece Jordan. Wydarzenie to opisuje Ewangelia. Według nauki św. Jana Damasceńskiego Chrystus przyjął chrzest nie dlatego, że potrzebował oczyszczenia, był bowiem bez grzechu, lecz aby uświęcić wodę i dać nam przykład do naśladowania. Uczynił to także aby objawić tajemnicę Trójcy Świętej i pokazać, że do nowego Królestwa łaski nie wejdzie żaden nieczysty i nieochrzczony. Chrzest Pański z dawien dawna nazywany jest „dniem oświecenia”. Obecność Ducha Św. Przejawiła się w rozświetleniu Jordanu. Stąd też u Ojców Cerkwi chrzest nazywany jest „oświeceniem”, a w starożytności w przeddzień święta dokonywano chrztu katechumenów ( katechumeni ohłaszennyje to ludzie przygotowujący się do przyjęcia chrztu) przy którym zapalano wiele świateł. W święto Chrztu Pańskiego dwukrotnie sprawowany jest obrzęd poświęcenia wody: w przeddzień święta w świątyni oraz w sam dzień święta, w miarę możliwości na rzece lub jeziorze. Pierwotnie poświęcenie wody praktykowano tylko raz w połączeniu z uroczystym chrztem katechumenów, natomiast od XII-go wieku upowszechnił się zwyczaj dwukrotnego poświęcania praktykowany do dziś. Przywołując Ducha Świetego kapłan prosi w imieniu wiernych aby „zstąpiło na nią błogosławieństwo jordańskie, by posłużyła ona darem uświęcenia, wybawienia od grzechów, uzdrowienia dusz i ciał oraz na każdą poszczególną prośbę. Tradycyjnie w okresie święta Chrztu Pańskiego kapłani odwiedzają domy wiernych. Jest to na- wiązanie do rozpoczęcia przez Chrystusa publicznej działalności po swym chrzcie. Przez modlitwę za dom i domowników, pokropienie „ jordańską wodą” staje się ich udziałem radość Bożego objawienia i Łaska Ducha Świętego. Wierni przeżywają odwiedziny jako uroczystośc domową. Zwyczaj nakazuje aby w każdym domu była „jordańska woda”, na stole chleb i sól oraz zapalona świeca i ikona. Spełnienie tych, uświęconych wielowiekową tradycją, warunków zwielokrotnia przeżywanie wielkiego święta Objawienia Bożego. Jaka jest rola małżonki (matuszki) w prawosławnej cerkwi ? Słowo matuszka przetłumaczyć można jako matka.. Tak jak do każdego prawosławnego kapłana wierni zwracają się batiuszka, ojcze, gdyż jest on ojcem, opiekunem parafian, tak jego żona jest ich matką. Zajmuje ona w hierarchii społecznej pozycję wysoką, ale określoną przez pozycję jej męża. Oczekuje się, że duchowny i jego żona będą swoim życiem publicznie dawać dowód oddania Zbawicielowi i stanowić dla wiernych wzór do naśladowania. Zadaniem matuszki jest dzielić troski i kłopoty męża, wspierać go w jego pracy, wspomagać w posługach religijnych, w miarę potrzeby prowadzić chór, piec prosfory, przygotowywać święta parafialne. Oczywiście prowadzić dom - dom otwarty dla każdego parafianina, w którym jednocześnie dobrze wychowuje się dzieci. Jakie ksiądz proboszcz posiada hobby. Interesuję się muzyką klasyczną jak również w wolnej chwili lubię poczytać dobrą literaturę. Wiadomo, że w naszej gminie mieszkają katolicy i prawosławni. Jaka jest relacja między duchownymi? A jak ocenia proboszcz nasze społeczeństwo. Różnorodność wzbogaca nas wszystkich. W naszej gminie relacje między duchownymi obu wyznań mają charakter braterski i zdecydowanie mogą służyć za przykład. Spotykamy się na wielu uroczystościach, jesteśmy tam mile przyjmowani. Mieszkańców naszej gminy cechuje słowiańska gościnność i otwartość na potrzeby innych ludzi. M. Greś PODATKI W GMINIE MICHAŁOWO w 2011 roku I. Podatki od nieruchomości 1. Indywidualni: a) za 1 m2 gruntów pozostałych b) za 1 m2 budynków mieszkalnych c) za 1 m2 budynków pozostałych 0,33zł 0,54zł 5,20zł 2.Prowadzący działalność gospodarczą: a) za 1 m2 gruntów 0,73zł b) za 1 m2 budynków i ich części 18,00zł II, Cena 1 q żyta, stanowiąca podstawę do naliczania podatku rolnego - 37,64zł Gazeta Michałowa LUTY 2011 12 INFORMACJA DLA EMERYTÓW I RENCISTÓW KRUS Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego Oddział Regionalny w Białymstoku informuje, że do dnia 28 lutego 2010 r. przekaże emerytom i rencistom: - roczne obliczenie podatku za 2010 r. (PIT-40A) - świadczeniobiorcom pobierającym świadczenie przez cały 2010 rok, - informację o dochodach i pobranych zaliczkach na podatek dochodowy w 2010 r. (PIT 11A), - informację o dochodach i pobranych zaliczkach (PIT-11) podatnikom, którym wypłacono niezrealizowane świadczenia po zmarłych świadczeniobiorcach oraz od których pobrano zaliczkę na podatek. W 2010 roku Kasa potrącała zaliczki na podatek dochodowy w kwocie równej 18 % dochodu uzyskanego przez emeryta lub rencistę w danym miesiącu (jeżeli dochód uzyskany od początku roku w KRUS nie przekroczył kwoty 85.528 zł) minus kwota 46 zł 33 gr (tzw. ulga w zaliczce). W zdecydowanej większości przypadków KRUS rozliczy podatek dochodowy za emeryta lub rencistę, wystawiając formularz PIT-40A. Jeżeli emeryt lub rencista otrzyma z KRUS PIT-40A i poza emeryturą lub rentą wypłacaną z tego organu rentowego w 2010 r. nie osiągnął innego przychodu, który zgodnie z ustawą podatkową podlega opodatkowaniu podatkiem dochodowym od osób fizycznych (dochód z gospodarstwa rolnego nie wchodzi do tego przychodu), to emeryt/rencista nie ma obowiązku składania w urzędzie skarbowym dodatkowego zeznania podatkowego. Podatek obliczony przez KRUS będzie podatkiem należnym za 2010 rok. KRUS nie rozliczy jednak podatku dochodowego emeryta/rencisty za 2010 r., gdy: 1. emeryturę lub rentę wypłacała w ciągu 2010 r. więcej niż jedna jednostka organizacyjna KRUS (np. emeryt/rencista zmienił miejsce zamieszkania i wypłatę emerytury/renty podjęła inna jednostka organizacyjna KRUS), 2. emeryturę lub rentę wypłacała jednostka organizacyjna KRUS, a następnie jednostka organizacyjna ZUS lub odwrotnie, 3. realizowano w danym roku podatkowym ulgę podatkową udzieloną przez urząd skarbowy, 4. obniżano w danym roku podatkowym wysokość miesięcznych zaliczek na podatek dochodowy w związku ze złożonym przez emeryta lub rencistę oświadczeniem o wspólnym opodatkowaniu dochodów z małżonkiem lub w sposób przewidziany dla osób samotnie wychowujących dzieci (chyba że takie oświadczenie emeryt lub rencista wycofał w danym roku podatkowym). Jeżeli wystąpi chociaż jedna z podanych wyżej sytuacji, KRUS przekaże emerytowi/renciście formularz PIT-11A i wówczas emeryt lub rencista musi bezwzględnie sam złożyć zeznanie podatkowe we właściwym urzędzie skarbowym (formularz PIT-36 lub PIT-37), w terminie do 30 kwietnia 2011 roku. Samodzielnie musi również złożyć zeznanie podatkowe osoba, która otrzyma formularz PIT11. Gazeta Michałowa LUTY 2011 Roczne obliczenie podatku dochodowego przez KRUS (otrzymanie formularza PIT-40A) nie oznacza, że emeryt lub rencista nie może rozliczyć podatku sam w urzędzie skarbowym. Jeżeli emeryt (rencista) stwierdzi, że korzystniejsze dla niego będzie rozliczenie podatku z małżonkiem lub dzieckiem (w przypadku osób samotnych) - sam składa zeznanie podatkowe (formularz PIT-36 lub PIT-37) we właściwym urzędzie skarbowym w terminie do 30 kwietnia 2011 roku. Zeznania takie składają również emeryci /renciści, którzy: - chcą skorzystać z ulg podatkowych określonych w ustawie (np. z tytułu wychowywania dzieci, z tytułu poniesienia wydatków na cele rehabilitacyjne, z tytułu dokonania darowizny pieniężnej na rzecz organizacji pożytku publicznego) lub - chcą wnioskować o przekazanie 1% podatku należnego na rzecz wybranej organizacji pożytku publicznego. Jednocześnie zwracamy uwagę, że podatku dochodowego od osób fizycznych za 2010r. nie płacą osoby (w tym emeryci/renciści), których roczny przychód podlegający opodatkowaniu nie przekroczył w 2010 r. kwoty 3.091 zł. DYREKTOR mgr Barbara Sołomiewicz PRZEDWIOŚNIE Głodno, chłodno, szaro wszędzie Czy tak długo jeszcze będzie? Blednie w mocy swojej Zima Mróz już coraz słabiej trzyma Słońce wznosi jakby bliżej Złotą głowę wyżej, wyżej Dzień się trzyma za dnia więcej Serce bije mi goręcej Już nie zima choć nie wiosna Kręta droga nagle prosta Coś kołacze się na duszy Gdzieś lawiną roztop ruszył Małych stopek ślad znikomy Lasem, polem, między domy… Kto to biegnie? Echo budzi? Budzi Świat i wszystkich ludzi To Paź Wiosny, to jej świta To Przedwiośnie ziemię wita! Jej pastuszek, chłopczyk mały Pewny swego, choć nieśmiały Odcienie szarości łamie Zapowiedzią jest - nie kłamie Oddech nasyca nadzieją Dzieci do niego się śmieją! Cieszcie się co wytrwaliście Już niedługo pieśń radosna I przywita was kwieciście Moja piękna Pani - Wiosna! Julita Niepłoch-Sitnicka 13 REGULAMIN KONKURSU NA NAZWĘ KRYTEJ PŁYWALNI W MICHAŁOWIE 1 lutego br. rusza „Konkurs na nazwę krytej pływalni w Michalowie”. Zapraszamy mieszkańców naszej gminy do wzięcia udziału w Konkursie. Na Laureata czeka nagroda, którą jest imienny 6-miesięczny karnet na pływalnię przy ul. Sienkiewicza 21. 1. Organizatorem konkursu jest Burmistrz Michałowa. 2. Celem konkursu jest wyłonienie propozycji nazwy krytej pływalni z możliwością wykorzystania jej w promocji Gminy Michałowo. 3. W konkursie mogą uczestniczyć mieszkańcy Miasta i Gminy Michałowo 4. Każdy uczestnik może zgłosić max 2 propozycje nazwy. 5. Do zgłoszenia należy dołączyć informację zawierającą: imię i nazwisko, datę urodzenia, adres zamieszkania, telefon kontaktowy uczestnika konkursu oraz podpisane oświadczenie: Oświadczam, iż zapoznałem/łam się i akceptuję regulamin „Konkursu na nazwę krytej pływalni Michałowie”. 6. Uczestnik podpisując się wyraża zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych dla celów Konkursu oraz na nieodpłatne przekazanie praw autorskich na rzecz Gminy Michałowo i operatora pływalni. Dane są przetwarzane zgodnie z przepisami Ustawy o ochronie danych osobowych. W przypadku, gdy uczestnikiem Konkursu jest osoba niepełnoletnia zgodę na przetwarzanie jej danych osobowych wyrażają opiekunowie prawni. 7. Uczestnik, w przypadku wygrania Nagrody (opiekun prawny, gdy uczestnikiem Konkursu jest osoba niepełnoletnia) wyraża zgodę na publikację, utrwalanie oraz publiczne wykorzystanie swojego wizerunku oraz imienia i nazwiska, 8. Miejsce przyjmowania zgłoszeń – Gminny Ośrodek Kultury w Michalowie, ul. Białostocka 19, 16 – 050 Michałowo, niebieska urna stojąca na holu na I piętrze. 9. Terminarz konkursu: zgłaszanie propozycji nazw – do 1 kwietnia 2011r. 10. Zwycięzcę konkursu wyłoni komisja konkursowa powołana przez Burmistrza Michałowa 11. Zwycięzca otrzyma nagrodę, którą jest imienny, 6miesięczny karnet na gminną pływalnię w Michałowie. 12. Laureat Konkursu w terminie 7 dni od ogłoszenia wyników Konkursu na stronie www.michalowo.ug.gov.pl zostanie telefonicznie, lub listem poleconym, powiadomiony o wygranej oraz o terminie i sposobie odebrania nagrody. 13. Niniejszy regulamin jest dostępny przez cały czas trwania konkursu na stronie internetowej Organizatora www.michalowo.ug.gov.pl, oraz Gminnego Ośrodka Kultury w Michałowie www.gokmichalowo.pl 14. W sprawach nieuregulowanych niniejszym regulaminem stosuje się obowiązujące przepisy ogólnie, a ewentualne spory rozstrzyga Burmistrz Michałowa 15. W przypadku, gdy żadna spośród propozycji na nazwę pływalni nie spełni oczekiwań Komisji Konkursowej, Organizator zastrzega sobie prawo do nie rozstrzygnięcia Konkursu. Burmistrz Michałowa Marek Nazarko JAK PIJEMY Aptekarz – po kropelce Filozof – po namyśle Mechanik – z gwinta Hydraulik – z grubej rury Krawiec – po naparstku Jakub – do Michała Medyk sądowy – zalewa się w trupa Syndyk – do upadłego Fryzjer – do lustra Wędkarz – zalewa robaka Woźnica – wali końską dawkę Nurek – do dna Stolarz – wali klina Anestezjolog - do utraty tchu Kuba – do Jakuba Żołnierz – strzela lufę Sprzedawca paliw – wali w gaz Stręczyciel – upija się w cztery dupy Perfekcjonista – raz, a dobrze Tenisista – setami Rolnik – nawala się jak stodoła Kamerzysta – aż mu się film urwie Kolarz – w kółko Gazeta Michałowa LUTY 2011 16 POWRÓT DO KRAJU Pierwszym transportem do Polski w maju wyjechali Pasieka Antoni, Sowa Tomasz i Suchocki Józef. Tym pierwszym nie wyjechałem dlatego, że bałem się, że mogę być powołany do wojska i wysłany na front bieszczadzki. Tak bywało. Po czterech latach wróciłem do domu, do rodziny, do kolegów, do Ojczyzny. Pożegnanie z kolegami było rozczulające. Miałem łzy w oczach. Z bólem serca rozstawałem się na zawsze z ludźmi, z którymi przeżyłem zły czas, czas niewoli oraz czas wolności. Na stację kolejową przetransportowano nas wojskowymi samochodami. Załadowano do wagonów towarowych, w każdym po dwadzieścia osób. W obawie przed napadami włóczących się jeszcze na terenie Niemiec band esesmanów, zaś na terenie Czechosłowacji przed żołnierzami radzieckimi, przydzielono eskortę wojskową. W każdym wagonie dwóch żołnierzy amerykańskich z karabinem maszynowym. Naszym ochroniarzem był Amerykanin polskiego pochodzenia. Pełnił też rolę tłumacza, zaś komendantem pociągu był amerykański major. Po co ta ochrona? Zaniepokoiło to wszystkich. Przecież wojna dawno się skończyła. Możemy jechać sami. Byliśmy w błędzie... Pociąg ruszył. Przejeżdżaliśmy przez tereny Szwarzwaldu i Bawarii, następnie przez Monachium, Norymbergę, do granicy czechosłowackiej. Po drodze widzieliśmy wygłodzonych Niemców, którzy podchodzili do wagonów, prosząc o chleb. Granica. Dłuższy postój. Żołnierze przymknęli drzwi wagonu, pozostawiając tylko mały otwór dla lufy karabinu maszynowego. Słyszeliśmy podniesione glosy oficerów radzieckich. Z rozmowy wynikało, że chcą rewidować wagony. Nasi żołnierze w pełnej gotowości bojowej. Po kilku godzinach pociąg ruszył. Przez pół otwarte drzwi podziwialiśmy Czechosłowację. Postój. Do naszego wagonu podchodzi radziecki żołnierz. Mizerny, w wyświechtanym, brudnym płaszczu, prosi o papierosa. Dostał całą paczkę. Serdecznie mówi: „Spasibo”. Patrzy na naszego żołnierza - Polaka pyta, jaki posiada on stopień wojskowy i od razu odpowiada – „Pewnie pułkownika”. Śmiejemy się. Mówimy, że jest kapralem. Nie wierzy... Nocą dojeżdżamy do Pragi, postój na bocznicy, następnie przejeżdżamy granicę Polski. Nasi żołnierze znowu w pogotowiu. Słyszymy głośne rozmowy, pokrzykiwania, bieganinę - wreszcie ruszamy. Nad ranem dojechaliśmy do Międzylesia. Na razie nie wolno wychodzić. Komendant udał się do punktu repatriacyjnego. Siedzimy cichutko. Wrócił i wezwał całą ochronę na naradę. Dowiadujemy się, że mają wydawać prowiant na dalszą drogę. Przynieśli ciastka, mleko w proszku, konserwy, suche wędliny i papierosy. Wszystko zostało podzielone. Możemy wysiadać. Wagony opustoszały, tylko w naszym pozostało nas czterech. W pewnym momencie podchodzi do nas człowiek z wagonu żywnościowego i pyta, czy dostaliśmy Gazeta Michałowa LUTY 2011 prowiant. Mówimy, że nie i dlatego czekamy. Zabrał nas ze sobą i wydał ponownie żywność na cały wagon, tak jak na dwadzieścia osób. Podzieliśmy się darami sprawiedliwie i poszliśmy do punktu repatriacyjnego. Tam dostaliśmy karty repatriacyjne i po sto złotych. Starczyło to na sto gramów wódki i małą przekąskę. Bractwo z naszego wagonu wyszło na peron. Wszędzie kręcą się żołnierze i oficerowie radzieccy. Awantura! Okazuje się, że chcą nas zatrzymać do jutra. Ktoś krzyknął, że będą rewidować. Milicja i żołnierze polscy usiłują wstawić się za nami - bez skutku. Stojący niedaleko oficer radziecki strzelił w górę - zaczęła się kanonada na dobre. Niektórzy biegną do wagonów, chcą wracać do Niemiec. Nasza ochrona przygotowała się do walki. Major amerykański interweniuje w radzieckim dowództwie. Przyjeżdża dowódca jednostki z obstawą. Aresztowani są pijani wojskowi. Amerykanie byli zdecydowani odwieźć nas do obozu i tam przetrzymać do czasu ostatecznego uregulowania sprawy repatriacji Polaków do kraju. Byliśmy zdenerwowani i chcieliśmy jak najprędzej opuścić Międzylesie. Wreszcie podstawiono pociąg osobowy. Milicjanci poradzili nam, abyśmy nie wpuszczali do wagonów żołnierzy radzieckich, ponieważ pod pretekstem szukania broni dokonują rabunku. Do Wrocławia dojechaliśmy bez przygód. Natomiast na dworcu wrocławskim cała wataha żołnierzy radzieckich usiłowała wedrzeć się do naszego wagonu przez okna. Biliśmy ich po łbach, czym kto mógł. Po kilku minutach pociąg ruszył. Na naszych oczach bojec wyrwał kobiecie z ręki walizkę i szybko się ulotnił. Nasza milicja bała się interweniować. Warszawa! Wyładowałem się. Dlaczego wyładowałem się, a nie wysiadłem? Otóż po odebraniu dodatkowego prowiantu w Międzylesiu miałem cztery ogromne paczki. Musiałem więc je wynosić z pociągu po dwie paczki. Powstał problem, jak to wszystko przetransponować do domu. Wynająłem dorożkę i „wio koniku”, przez całą Warszawę. Byłem przerażony księżycowym krajobrazem stolicy. Ani jednej całej kamienicy. Przez Wisłę przejechaliśmy mostem pontonowym. Dorożkarzowi zapłaciłem konserwami -był zadowolony. Zbliżał się wieczór, pociąg do Białegostoku miałem dopiero rano. Siedziałem w kącie budynku dworcowego na swoich paczkach, pilnując ich jak pies budy. Tłok ogromny, boję się ruszyć z miejsca - ufność w ludzi przepadła. Trochę drzemię. Budzę się i widzę znajomą twarz to Regina Szatałowicz. Serdecznie witamy się. Jestem szczęśliwy, że spotkałem bliską mi duszę, człowieka z Michałowa. Przedstawiła mnie swego męża, Tadzika. Zapoznali się na obczyźnie i tam się pobrali. Jest weselej i bezpieczniej, wsiadamy do pociągu. Coraz bliżej domu. Stacja Białystok. Wynająłem znowu dorożkę i jadę na Fabryczną do rodziny Sawickich. Zastałem w domu wujka Władysława Sawickiego, ciocię Klarę i Helę. Przeżyli tragedię. Dwie córki wujka, Wiktoria i Adela za działalność w AK zostały rozstrzelane. Dwóch synów cioci Heli - Jurka i Stasia - aresztowano i wywieziono do obozu koncentracyj- 17 nego w Stuthoffie - Stasiek nie wrócił. Zmarł też syn wujka, Roman. Po krótkim odpoczynku poszedłem w odwiedziny do pozostałej familii. Paczki zostawiłem u cioci Heli. Pierwsze kroki do cioci Andersowej. Przywitali mnie radośnie. Zaprosiłem się też na nocleg, ponieważ wyjazd do Micha- łowa zaplanowałem nazajutrz. Po powrocie i po powitaniu z rodzicami i siostrą, ze łzami w oczach, czułem się jakbym był poza domem i rodziną bardzo krótko, może miesiąc, może dwa. Z perspektywy czasu to złudzenie. Ale nie, taka była jednak rzeczywistość. Koniec. Mieczysław Kostecki HISTORIA DZIECI SYBIRU c.d. „...ONE także - POLSKIE DZIECI, Za Polskę cierpiały! Każde z nich, wiadomo przecież, To był POLAK MAŁY!!!” (Fragment wiersza autora pt. „Polskie dzieci Kołymy”). „... Żal mi było jednak... MAMY, która mając i tak dość zmartwień i trosk, musiała jeszcze przeżywać tragedię swych dzieci! Los Jej nie oszczędził, dosłownie - NICZEGO! Musiała przejść na ziemi nie tylko czyściec, ale i najprawdziwsze piekło! Piekło tym okrutniejsze, że to „człowiek człowiekowi zgotował taki los”! Nie pamiętam jednak od tego czasu, jakichkolwiek bójek pomiędzy rodzeństwem, aczkolwiek i nie przypominam sobie, między nimi wylewnej czułości. Matka mi potem mówiła, że Stasia i Janek, to są dwa charaktery, bliźniaczo podobne do charakteru... OJCA! Władcze! Przywódcze! Nie znoszące sprzeciwu! W potrzebie jednak jedno drugiego nigdy nie opuściło! A dowodem na to jest ich późniejsze życie, już po powrocie do kraju. Na Sybirze jednak unikali ze sobą kontaktów. Janek - polował. Stasia - pracowała w „PIMAKATNI”! MATKA – przędła wełnę, na drewnianym wrzecionie, dla kołchozu, który potem przekazywał wypracowaną normę – „dla fronta”! Nie pamiętam jednak, co robiła siostra - Marysia? Chyba pomagała Mamie prząść tę wełnę i odnosić przędzę do biura-kantoru kołchozowego. Chodziła też z Jankiem – „masaczyć!”. Nie znam odpowiednika dla tego wyrazu w słownictwie polskim! „Masaczyć” to znaczyło zbierać kłosy po ścierniskach. Oczywiście nielegalnie! Po żniwach nie można było tego robić, ponieważ po przejściu kombajnu, czy kosiarki zaprzężonej w krowy, „Priedsiedatiel” osobiście podpalał ściernisko, ażeby tylko uniemożliwić kołchoźnikom zbieranie kłosów! Wiadomo było przecież, że „eto był gossudarstwiennyj chleb” - to był chleb państwowy – „i nie lzia było jewo trogat'” - i nie wolno go było ruszać! Potrzeba jest jednak „matką wynalazku”! Traktorzyści, którzy odbierali od kombajnu zboże, często „niechcący” rozsypywali pszenicę na polu, starając się zapamiętać miejsce, gdzie się to stało! Trafiały się nawet „zapomniane” worki pełne pszenicy, leżące w wysokim ściernisku, które stawały się widoczne dopiero wówczas, gdy pożar to ściernisko - strawił! Szczęściem zatem było dla każdego, jeśli ściernisko odkryło swój „skarb”! Ludzie w nocy mogli nabrać tego ziarna za pazuchę, w nogawki, w torbę i gdzie tylko kto mógł! Pilnie wówczas było zważać, ażeby nie napatoczyć się na... „brygadira”, a co gorsze nawet na samego „Priedsiedatiela” objeżdżającego z nahajem na białym koniu pola kołchozowe! Wiedział przecież, co się działo! I, jak wierny, komunistyczny pies, służył swym „panom”, aby tylko „ordien połuczyt'” - otrzymać order i uznanie! Był jednak... sam! Nawet „brygadir”, kiedy nie musiał wypełniał swą służbę „dla oka”! Był zatem sam! A KOŁCHOŹNIKÓW WIELU! I „Priedsiedatiel” wiedział, że ludzie chodzą „masaczyć” lecz upilnować - nie mógł! Kołchoźnicy coraz częściej śpiewali „czastuszki” i coraz częściej, rozpalali „kastior” - ognisko na polu i... „plesali” - tańczyli! Był to widomy znak „dostatku”, jaki do ich ziemlanek zawitał! Radość i chęć życia wkraczały do ich duszy! Do słowiańskiej - otwartej i życzliwej dla każdego, jeśli ten ktoś również tę duszę przed nimi otworzył! Stary Kozak zawsze powtarzał nam - POLAKOM, po cichu: „Wy zapomnitie na wsiegda, czto sawietskaja włast' i sawietskij narod, eto dwie balszyje raznicy” Wy zapamiętajcie na zawsze, że radziecka władza i radziecki naród, to dwie wielkie różnice! I nie wiem skąd, ale my między sobą nawet bawiliśmy się, zasłyszanymi od dorosłych powiedzeniami, że „sierp i mołot - śmierć i gołod”! - Sierp i młot - śmierć i głód! „Rozszyfrowany” też był skrót radzieckiego państwa „CCCP”. A znaczyło to, że: „Sało stoit sto rublej" słonina kosztuje sto rubli (oczywiście za 1 kg). Nie przeszkadzało to jednak tańczyć i bawić się zapracowanym i zagłodzonym ludziom radzieckim. Lubiłem zawsze „wkręcić się” w te grupki i patrzeć, i słuchać, i razem ze wszystkimi się śmiać, kiedy stara kołchoźniczka, wyskoczywszy z gromady, z jakimś łachmanem w ręku, imitującym chusteczkę, poczęła tańczyć i śpiewać: „Wsiob ja pieła! Wsiob ja pieła! Wsiob ja wiesieliłasia! Cztoby proszłaja lubow, Na zad wierietiłasia!” Wyzwoliło to aplauz wśród słuchających, że jeden przez drugiego, poczęli wyśpiewywać tak sprośne „czastuszki”, że mnie, jako dziecku, „słuchać było hadko”! Odszedłem więc na bok i położywszy się na trawie, patrzyłem w roziskrzone, kazachstańskie niebo! A ludzie bawili się! Śpiewali i tańczyli, zapominając na chwilę o głodzie, o toczącej się „na Zapadie” - na Zachodzie – WOJNIE! Nie będę tłumaczyć tych „czastuszek”, bo one są tak proste i łatwe w odbiorze, że ich „tłumaczenie” mogłoby wypaczyć ich jędrność i dosadność języka, a jednocześnie zdrowy i trafny osąd różnych sytuacji - przez prosty lud. PROSTY, co wcale nie znaczy „prostacki”! Jakże ten lud sam potrafił się... przemienić, przeobrazić, gdy tego „tolko zachatieła sawietskaja włast'” - tylko zażyczyła władza radziecka. Po żniwach, w kołchozie szybko jednak wracał głód. „Priedsiedatiel” w swych sprawozdaniach, podobno Gazeta Michałowa LUTY 2011 18 zawsze zawyżał plony zbóż, aby tylko zyskać pochwałę za „dobre gospodarowanie”! Nic też dziwnego, iż „norma” kontyngentu dla „gossudarstwa” - państwa, była zawsze wysoka. Z reguły przekraczała ona wysokość całego zbioru! Na „papierze” jednak zawsze był oznaczony procent, jaki z każdorocznych zbiorów, należało w ramach kontyngentu, odstawić! Norma zwykle obejmowała akurat całe zbiory, zaś „nadwyżka”, która została wykazana przez „Priedsiedatiela”, akurat zostawała do... „podziału” między kołchoźników! Bywało nieraz i tak, że „norma” przekraczała wysokość zbiorów i wówczas należało... rekwirować ziarno u... kołchoźników! Kołchoźników, którzy akurat „zdążyli namasaczyć” z kołchozowego pola, resztki kłosów czy też „zapomnianych” przez traktorzystów, czy też kombajnistów worków z pszenicą! Tak było i u nas! NKWD-ista z „Priedsiedatielom”, zrobili nalot na naszą ziemlankę i... znaleźli akurat cały „pud” pszenicy! Radość z „sukcesu” była wręcz nie do opisania! „ŁUP” został... zarekwirowany i NKWD-ista z „wintowkoj”, niósł ten worek „na podwodu” - furmankę. Worek był dziurawy, ziarno się sypało ale, co tam, przecież „Palaczkow” przyłapano na złodziejstwie! Ziarna przecież nigdzie kupić nie można! Przydziału też nie było aż takiego, ażeby aż cały „pud” (16 kg) zaoszczędzić. A zatem... „okradiono gossudarstwo”! A za to, to jest tylko jedna kara: „W szachty! W KARAGANDU!”. Tylko kogo tu wzięć? MATKA - obłożnie chora! Leży na łóżku żelaznym, przykryta łachmanami! Nie dojedzie nawet do KARAGANDY! Siostra - Stasia, rabotajet w PIMAKATNI dla fronta! Siostra - Marysia z Jankiem, mogliby być, ale to jeszcze „rebiata”! Ja, to już w ogóle nie wchodziłem w rachubę. „Tolko w Dietskij Dom” - tylko do Domu Dziecka... cdn. Paweł Kalinowski Organizatorzy kina w Michałowie Po wybudowaniu Domu Kultury w 1954 r. kino przeniesiono do pięknego budynku i nazwano „Czajka”. Organizowano tam poranki dla dzieci. Co za radość panowała wśród maluchów oglądających bajeczki, a potem była dyskusja i gwar. Dzięki zaangażowaniu panów Jana i Władysława przez wiele lat można było oglądać filmy o pięknej tematyce. W latach 60. telewizja zmieniła zwyczaje mieszkańców Michałowa. Zasiadając wygodnie w fotelach nie musieli wychodzić w mroźne wieczory i ubierać się wizytowo. Mimo takiego dobrodziejstwa, telewizja nie zdołała zatrzeć wspomnień z tamtych dni, pięknych filmów, miłych i ciekawych spotkań. Nina Krętowska-Gorbacz Skromna fotografia, a ileż miłych wspomnień przedstawia o tych ludziach i tym budynku. Ludzie Ci pierwsi po wojnie zorganizowali kino w Michałowie, które nazywało się „Stolica”. Pan Jan Puczyński i pan Władysław Matys byli rodowitymi mieszkańcami Michałowa. Kino mieściło się w budynku fabrykanta Knauera przy obecnym Placu 11-go Listopada 7. Przed wojną w tym pomieszczeniu mieściło się przedszkole. Po wojnie salę tę wykorzystywano też do zabaw tanecznych i różnych przedstawień zespołów teatralnych miejscowych czy przyjezdnych. Miłą rozrywką po wojnie było oglądanie pięknych filmów. Wyświetlano przeważnie filmy wojenne i romantyczne takie jak „Znachor”, „Trędowata”, „Wrzos”, „Lecą żurawie”, „Przerwany lot”... Niemal 6-letni okres wojny odebrał ludziom jakiekolwiek kulturalne rozrywki. Pan Jan sprowadzał filmy, a pan Władysław wyświetlał je bardzo precyzyjnie na prymitywnym sprzęcie. W czasie projekcji często zdarzało się słyszeć niewieście szlochy. Sala zawsze była wypełniona po brzegi. Wyjście do kina było też okazją do miłych spotkań młodzieży i starszych ludzi. Poznawali się, umawiali na spacery, podziwiali stroje... Gazeta Michałowa LUTY 2011 Władysław Matys (z lewej) i Jan Puczyński. 19 Rodzinny Turniej Piłki Nożnej o Puchar Burmistrza Michałowa Do turnieju zgłosiło się 12 zespołów w tym dwa z Białegostoku i jedna drużyna dziewcząt z „gościnnie” grającym na bramce Jankiem Konończukiem. Na boisku rywalizowało w sumie ponad 70 zawodników. Zespoły zostały podzielone na dwie grupy, w których rozgrywki prowadzone były systemem „każdy z każdym”. Po meczach eliminacyjnych, rozegrano półfinały i gry o miejsca. Wyniki końcowe Rodzinnego Turnieju Piłki Nożnej com wiele emocji. Tak było i tym razem. W meczu o pierwsze miejsce doszło do rywalizacji Michalowa i Białegostoku. Mimo wielu wyśmienitych okazji strzeleckich Szybkie strzały uległy Rodzinie Gorbacewiczów 4 : 2. Tak więc w pierwszej trójce turnieju znalazły się dwie drużyny z Białegostoku i broniące honoru Michałowa Szybkie strały w składzie: Emil Doroszko, Dawid Doroszko, Paweł Doroszko, Mateusz Wroceński, Andrzej Lewszuk i Paweł Gwizdak. Organizatorzy przygotowali dla wszystkich zespołów dyplomy oraz wiele nagród i wyróżnień, które wręczali: burmistrz Marek Nazarko, dyrektor Gimnazjum Jan Łuksza, Maryla Ancipiuk i Leon Jarmocik. Wyróżnienia indywidualne otrzymali: 1. Najlepszy zawodnik – Paweł Gwizdak ( Szybkie strzały) 2. Najlepszy strzelec – Emil Doroszko (Szybkie strzały) 3. Najlepszy bramkarz – Dariusz Rutkowski (Rodzina Gorbacewiczów) 4. Nagroda pocieszenia – drużyna Błyskawice Zapraszamy wszystkich chętnych do udziału w następnym Rodzinnym Turnieju Piłki Nożnej za rok. Dariusz Golak Tradycyjnie już mecze finałowe dostarczają kibi- Rodzinny Turniej Piłki Siatkowej 2011 W dniach 22-23 stycznia 2011 roku na hali sportowej Szkoły Podstawowej w Michałowie odbyła się kolejna edycja Rodzinnego Turnieju Piłki Siatkowej Drużyn Trzyosobowych o Puchar Przewodniczącego Rady Miejskiej w Michałowie. Hasło turnieju „Za piłką gonimy o używkach nie myślimy”. Impreza cieszy się dużą popularnością, świadczy o tym ilość zgłoszonych rodzin. Stałym sponsorem turnieju jest Gminna Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Michałowie. W turnieju udział wzięło 12 zespołów w tym 42 zawodników. W pierwszym dniu rozegrano mecze eliminacyjne w trzech grupach systemem „ każdy z każdym”. Do meczy półfinałowych i finałowych awansowało 6 zespołów. Klasyfikacja końcowa turnieju przedstawia się następująco: 1. Lengyelorszag, 2. Greś, 3. Bezimienni, 4. Straż Pożarna, 5. SIS, 6. Bestie, 7- 9. ZIP, Gryc, Młody skład 10- 12. Trantino Volley, Małe łbiaki, No name Wszystkim zespołom wręczono pamiątkowe dyplomy. Drużynom finałowym - Przewodniczący Rady Miejskiej w Michałowie- p. Bogdan Ostaszewski wręczył puchary. Miejsca 1-6 nagrodzono nagrodami rzeczowymi. Z pośród wszystkich uczestników turnieju rozdano statuetkę i nagrody rzeczowe w kategoriach: - „ Najlepszy zawodnik” – Eugeniusz Ziniewicz (SiS) - „ Najlepiej atakujący”- Andrzej Matwiejczyk (Bezimienni) - „ Najlepiej rozgrywający”- Rafał Greś (Greś) - „ Młody talent”- Stanisław Kaczmarek(Trentino Volley - Zespół „Fair Play”- Młody skład - „Najstarsza drużyna”- SiS Jako ciekawostkę można dodać, że najstarszy zespół liczył łącznie 139 lata. Serdeczne podziękowania: -GKRPA za pomoc finansową, - Gimnazjum w Michałowie za nagłośnienie i obsługę - Szkole podstawowej w Michałowie za udostąpienie obiektu i hali - Sędziom głównym- Maćkowi Karanowskiemu i Przemkowi Golakowi - Sędziom sekretarzom- Monice Kalinowskiej i Aleksandrze Ostaszewskiej - Waldemarowi Kwiatkowskiemu za pomoc w organizacji turnieju - pani Basi Nikołajuk za obsługę medyczną Organizatorzy Dowcip miesiąca W Przedszkolu Pani przedszkolanka pomaga dziecku założyć wysokie , zimowe buty. Szarpie się , męczy , ciągnie... -No, weszły ! Spocona siada, dziecko mówi : - Ale mam buciki odwrotnie... Pani patrzy, faktycznie! No to je ściągają, mordują się, sapią....Uuuuf, zeszły! Wciągają je znowu, sapią, ciągną, ale nie chcą wejść... Uuuf, weszły! Pani siedzi,dyszy a dziecko mówi: - Ale to nie moje buciki... Pani niebezpiecznie zwężyły się oczy. Odczekała i znowu szarpie się z butami...zeszły! Co za ulga. Na to dziecko, ....bo to są buciki mojego brata ale mama kazała mi je nosić. Pani zacisnęła ręce mocna na szafce, odczekała aż przestaną się trząść i znowu pomaga dziecku wciągnąć buty. Wciągają, wciągają... - No, dobrze - mówi wykończona pani - weszły!!! a gdzie masz rękawiczki? -...w bucikach.... Gazeta Michałowa LUTY 2011 20 Turniej piłkarski w Mońkach W ramach realizacji projektu „Używkom stop – wybieram sport” wzięliśmy udział w halowym turnieju piłki nożnej dziewcząt. Turniej odbył się 23 stycznia w Mońkach, udział w nim wzięły następujące drużyny: 1. Promień Monki 2. PG Jaświły 3. Atomówki Korsze 4. KS Michałowo 5. PG Michałowo Zawody były rozgrywane systemem „każdy z każ- dym”. Końcowa kolejność przedstawia się następująco: I miejsce – KS Michałowo II miejsce – Gimnazjum Michałowo III miejsce – Atomówki Korsze IV miejsce – Promień Mońki V miejsce – Gimnazjum Jaświły Dziękujemy Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych za sfinansowanie wyjazdu na turniej. Dariusz Golak Składy komisji Rady Miejskiej w Michałowie: Komisja Planowania, Gospodarki Finansowej i Komunalnej: 1) Ancipiuk Maria Bożena 2) Borowski Jan 3) Charytoniuk Marek 4) Kazberuk Alina 5) Kononczuk Roman 6) Konończuk Włodzimierz 7) Symko Jarosław - przewodniczacy Komisja Rewizyjna: 1) Budnik Dorota 2) Kupraszewicz Ewa 3) Leszczuk Elżbieta 4) Matwiejczyk Eugeniusz 5) Owsiejczyk Włodzimierz - przewodniczący Komisja Oświaty, Kultury, Zdrowia: 1) Ancipiuk Maria Bożena 2) Budnik Dorota 3) Charytoniuk Marek - przewodniczący 4) Kazberuk Alina 5) Owsiejczyk Włodzimierz Komisja Rolnictwa, Ochrony Środowiska, Spraw Socjalnych i Porządku Publicznego: 1) Borowski Jan - przewodniczący 2) Dąbrowski Piotr 3) Kononczuk Roman 4) Matwiejczyk Eugeniusz 5) Wowk Anna DEMENTI - Czy to prawda, że już ukazał się album pod redakcją pani Niny Gorbacz – Michałowo w fotografii? Gdzie można go nabyć? - Nie prawda. Album już jest złożony i aktualnie znajduje się w drukarni. Będzie dostępny najprawdopodobniej już w marcu. * - Czy to prawda, że po 11 latach znowu w Sokolu pojawił się pociąg? I czy to prawda, że jak Andrzej Kasperowicz robił manifestację z ostatniego pociągu w Sokolu (02.04.2000 r.), to były ostrzegawcze rozmowy z policjantami. - Tak. To prawda. Przed manifestacją trzykrotnie policjanci ostrzegali Andrzeja Kasperowicza i sołtysa wsi Sokole Piotra Kupraszewicza, aby nie organizować tego happeningu. Mimo ostrzeżeń pokojowy happening - pożegnanie ostatniego pociągu w Sokolu odbył się. Andrzej Kasperowicz w styczniu 2011 znowu przyjechał do Sokola pociągiem. * - Czy to prawda, że w związku z zamieszkami w Egipcie nasz burmistrz Marek Nazarko skrócił o tydzień swój pobyt z rodziną w krainie faraonów? - Nie jest to prawda. O ile mi wiadomo, to rodzina państwa Nazarków wyjeżdżała podczas ferii na narty w polskie góry. Przebywała w okolicach Bukowiny Tatrzańskiej. * - Czy to prawda, że radny z Jałówki Piotr Dąbrowski przyszedł na obrady Sesji w dniu 3 lutego z własnym prowiantem i usiadł na „oślej ławce”? - Tak. Radny Piotr Dąbrowski przyszedł na obrady i usiadł na „oślej ławce”. Miał ze sobą żółty termos z herbatą i szklankę. * - Czy to prawda, że dyrektor GOK-u pani Anna Dobrowolska zmieniła stan cywilny? - Tak. Pani Ania do nazwiska Dobrowolska dodała nazwisko męża – Cylwik. Szczęśliwy wybraniec ma na imię Łukasz. Ania i Łukasz w grudniu stanęli na ślubnym kobiercu. Państwu młodym redakcja życzy dużo miłości i szczęścia na nowej drodze życia. Sto lat i – mnogaje leta. * - Czy to prawda, że GOK pobiera pieniądze za udział dzieci i młodzieży w kołach zainteresowania np. zajęcia plastyczne? Tak. Są to symboliczne dopłaty. Więcej na ten temat w marcowej GM. * - Czy to prawda, że członkowie Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych za każde posiedzenie biorą po 140 zł diety? - Sytuacja jest dość skomplikowana. Diety biorą ale w zróżnicowanych kwotach. Więcej na ten temat czytać proszę w marcowym wydaniu gazety. Zamieścimy wówczas wypowiedź przewodniczącego Komisji pana Leona Jarmocika. Od następnego wydania ,,Gazety Michałowa" będą płatne ogłoszenia zamieszczane w naszym miesięczniku. Treść ogłoszeń proszę przynosić do pani księgowej Anny Paleckiej. Pani Ania pracuje w budynku Domu Kultury ul. Białostocka 19 Kontakt telefoniczny :85 7 189 019 lub 600 436 244 Gazeta Michałowa LUTY 2011 LISTY, OPINIE, WYPOWIEDZI... Szanowny Panie Redaktorze! Mimo mroźnej zimy, styczniowa „GM” zapachniała odwilżą (bardzo, w końcu). Wraca pan na stare, sprawdzone tory. A recepta jest szalenie prosta. Po prostu trzeba pisać prawdę. Przecież każdy człowiek ma wady. Nasz burmistrz też. To takie ludzkie i normalne. Minęło już dwa lata jak Michałowo jest miastem. Mamy rausz, a nie mamy... szaletu miejskiego. Niech nasze władze pojadą do Zabłudowa i zobaczą, że tam przy przystanku PKS-u jest taki budynek. Bo proszę mi odpowiedzieć, co ma robić pasażer PKS-u, który jedzie z Białegostoku do Jałówki czy Szymek? Jeszcze mężczyzna jakoś sobie poradzi. Biegnie do parku i leje pod drzewem. A kobieta? Nie ma żadnych szans. Chyba, że założy pampersy. Stąd mój apel do Ratusza. Panie burmistrzu, panie i panowie radni, zróbcie w Michałowie szalet publiczny. Skoro potrafiliście wybudować ratusz, to i szalet proszę zbudować. Pragnę pochwalić władze za wyłączanie świateł w nocy. Dobry pomysł. Demografia leci na łeb na szyję, to może będzie więcej dzieci. Oby! Szczególne ukłony pani Julicie. Kazik Redaktorze! Byłam na występie muzyków Opery i Filharmonii Podlaskiej w Michałowie. Znakomity wieczór. W holu GOK-u piękna wystawa fotograficzna „Michałowo dawniej a dziś”. To ogromne plusy za pomysł i organizację. Natomiast minusem są schody przy wejściu do budynku. Ślisko! Po prostu – moim zdaniem – położono zły materiał. Sama widziałam jak ludzie (szczególnie osoby starsze) ślizgały się. Tam kiedyś dojdzie do wypadku. Prosiłabym o interwencję. Z poważaniem R.K. Redaktorze! 19 stycznia br. Cerkiew prawosławna obchodziła wielkie święto – Kreszczenije. Jest to jedno z 12 ważnych świąt w religii prawosławnej. Do Cerkwi szłam ulicą Młynową i jak zobaczyłam odcinek od ulicy do studni przy starej plebanii to znieruchomiałam. A tam pod górkę miał iść za godzinę kresnyj chod. Modliłam się, aby ktoś te 30 metrów posypał piaskiem. I stał się cud. Procesja z Cerkwi szła już posypanym odcinkiem. Widziałam, że na święceniu wody był pan redaktor i robił zdjęcia. Proszę powiedzieć, kto posypał? Pragnę w imieniu parafian bardzo serdecznie podziękować. Gorąco pozdrawiam szanownych panów Pawła Kalinowskiego i Mieczysława Kosteckiego. Wasze teksty czyta się z zapartym tchem. Okrutna była to wojna. Jestem pełna podziwu i uznania. Maria Od redaktora Zrobiła to „niewidzialna ręka”. Po prostu z-ca kierownika ZGKiM pan Mikołaj Worona przyjechał z dwoma pracownikami i piaskiem posypali bardzo śliski odcinek. Chwała im za to. 21 nie z mężem Zdzisławem uwielbiamy czytać znakomicie redagowaną gazetę lokalną. Jeszcze nie widziałam Ratusza „na żywo”. Stąd moja prośba o zdjęcie w „GM” od frontu. W gazecie przeczytałam wiersze i fraszki znakomitego satyryka z Warszawy Edwarda Kuczyńskiego. Kiedyś pisał w „Szpilkach” i „Karuzeli”. Czy to ten sam Korek? Gorąco pozdrawiam, wspólnie ze Zdzisiem wszystkich znajomych w mieście i gminie Michałowo, a szczególnie mieszkańców Kazimierowa. Mikołaj! Pisz tak dalej. Świetnie to robisz. Zosia i Zdzisław Zambrzyccy Od redaktora Dziękuję za dobrą opinię o gazecie. A Korek to ten właśnie ze „Szpilek” i nie tylko. Pozdrawiam Szanowna Redakcjo! Czytam bardzo uważnie naszą michałowską gazetę. Dobrze, że ukazuje się mój ulubiony miesięcznik. Mam temat, który – tak uważam – należałoby poruszyć. Otóż, dawniej do Michałowa przyjeżdżali ludzie do pracy i tu zostawali, zakładali rodziny, budowali domy, swoje pensje wydawali w Michałowie. Przykład to – państwo Bańkowscy, Bosko, Godlewscy, Polakowscy itd. A teraz nasze wadze zatrudniają ludzi z Białegostoku, którzy przyjeżdżają do pracy i wracają do siebie. Nie robią tu zakupów i zapewne nie płacą podatków. A nasi michałowianie wyjeżdżają, nawet za granicę, bo w Michałowie nie ma pracy. Tu muszą radni porządnie takie tematy omawiać na Sesjach, bo inaczej większość młodych, zdolnych ludzi wyjedzie. Bezpowrotnie. Eugeniusz Dąbrowski Panie Mikołaju! Bardzo szybko wpadłam w nałóg czytania miesięcznika „Gazeta Michałowa”. Przychodzi 15-tego i już chodzę, wypatruję, kiedy będzie moja ulubiona gazeta. Uwielbiam wszystkie teksty. Ale pragnę podziękować panu Mieczysławowi Kosteckiemu za barwny opis wojny. Ucieszyłam się jak w styczniowym numerze „GM” zobaczyłam zdjęcie wnuczki Oleńki, pana Mietka. Zdrowia, panie Mieczysławie. Również zdrowia życzę panu Pawłowi Kalinowskiemu, który z Żagania przesyła cyklicznie teksty do gazety. Pozdrawiam panią Julitę. Wiersze o Babci i Dziadku to prawdziwe cacka. Mam uwagę do redaktora naczelnego, a gdzie wywiad z burmistrzem? Co się stało? Bardzo lubię czytać te redaktora rozmowy z Markiem Nazarko. Wszystkich pozdrawiam. Aha, zapomniałam o najmłodszych i o ich wierszach pisanych wspólnie z autorką hymnu Michałowa, panią Anielą Monach. I na koniec powiem krótko – tekst, komentarz od redaktora jest wprost wspaniały. Naprawdę. Czekam na moją ulubioną lekturę. Maria S. Redaktorze! Pragnę pogratulować nowego narybku. W styczniowej „GM” przeczytałem bardzo mądrze napisany artykuł pani Doroty Worona. Pani Doroto, gratuluję udanego debiutu na łamach „GM” i czekam na kolejne teksty. Gienek Od redaktora Oczywiście, wywiady z burmistrzem będą. Przy okazji prośba o przysyłanie pytań do naszego gospodarza. Otrzymałem list od pana Pawła Kalinowskiego, że upadł i ma problemy zdrowotne. Chodzi na rehabilitację. Tym bardziej dziękujemy panu Pawłowi, bo przy pisaniu tekstów pomaga syn Janusz. A już napisane na pocztę nosi żona. Pięknie dziękujemy, panie Pawle. My wszyscy redaktorzy i czytelnicy życzymy multum zdrowia i weny twórczej. Szanowny Mikołaju! „Gazeta Michałowa” to nasza ulubiona lektura. Wspól- Michałowski zapach chleba Byłem w Michałowie. Kupiłem chleb w piekarni Jaroc- Gazeta Michałowa LUTY 2011 22 kich „Maja” i do dzisiaj czuję ten błogi smak i zapach. Gienek Trusewicz, Łomża Jak tak można…. Jestem byłą mieszkanką Michałowa. Ostatnio przebywając u rodziny zajrzałam do Gazety Michałowa. Zbulwersowała mnie wypowiedź sprzedawczyni w sklepie państwa Łukszów. Myślę, że podobnie jak ksiądz, do tego sklepu już nie zajdę. W pięknym Michałowie, nie powinno wracać się do podziałów religijnych. Pawlak w „Samych swoich” powiedział, że „Polska nie dzieli się na Polaków stąd i tych zza Buga. Polska dzieli się na mądrych i głupich”. Jakie szczęście, ze tacy jak ta sprzedawczyni są w mniejszości. A Marka Nazarko na burmistrza wybrali prawosławni i katolicy, mądrzy obywatele gminy Michałowo. Halina Obejrzałem ostatnią Gazetę Michałowa i zwróciłem uwagę na tę część, gdzie opisany jest budżet na 2011 rok. Wykresy, szkoda, że nie kolorowe. Mnie zaskoczyło coś innego. „W obliczu braku wniosków do przedstawionego budżetu, Przewodniczący zarządził głosowanie nad projektem uchwały”. I tutaj chce skierować parę cierpkich słów do naszych radnych. Czy nikt nie ma żadnych wniosków, co na to opozycja? Jeżeli budżet był wcześniej przedyskutowany, to dlaczego są głosy przeciw? A już głosowanie przeciw przez Włodzimierza Konończuka – byłego wójta? Jak on sobie wyobraża pracę bez budżetu. Wszyscy mieliście szansę wprowadzenia zmian, przynajmniej skrytykowania (tu piję do tych co byli przeciw lub wstrzymali się). A takiej okazji nie będziecie mieli przez rok. Tutaj przytoczę dowcip: Stary człowiek modli się do Boga i twierdzi, że chyba przestanie wierzyć w niego, bo jeszcze ani razu nie wygrał w Totka. Wtem otwiera się niebo i odzywa się Pan Bóg: Drogi przyjacielu, daj mi tę szansę i wypełnij choć jeden kupon Totka” Mam też propozycję, aby ci radni, którzy byli przeciw albo wstrzymali się, nie mogli zabierać głosu przy jego zmianach. Stary emerytowany radny Krótka Radość Jaka była moja radość, gdy przed wyborami oddano po remoncie drogę Michałowo – Topolany. Często jeżdżę do Białegostoku i jazda dobrą droga na tym odcinku dawała dużo radości. Nawet ze znajomymi z Białegostoku dzieliłem się swoją dumą, że jeszcze trochę, a nie będę bić samochodu na dziurach. Zresztą takie były zapewnienia osób otwierających ten odcinek drogi a szczególnie Starosty, który jest jej właścicielem. Myślałem też, że jeżeli mamy trzech Janów (Kaczan, Kaczmarek i Łuksza) w Radzie Powiatu, to odcinek drogi z Topolan do Zabłudowa już w 2011 będzie skończony. Jakież było moje zdziwienie, gdy w Internecie pod hasłem Starostwo Powiatowe w Białymstoku znalazłem uchwałę budżetową a w niej nie było remontu tej drogi. Panie Redaktorze, proszę zapytać naszych radnych czy głosowali zgodnie z dyscypliną klubową (za propozycja Zarządu), czy zgodnie z własnym i zarazem gminnym interesem (czyli za drogą). Boję się, że nie trzeba chyba nawet pytać. Tam raczej glosowanie wygląda tak, ze wszyscy są „za” Inna sprawa, to walący się budynek stojący przy ul. Żwirki i Wigury (na przeciw plebanii). Z gminy dowiedziałem się, ze wielokrotnie zgłaszano sprawę do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego, który nawet ukarał właścicieli grzywną. Prawdopodobnie jest ona nie do ściągnięcia. A budynek dalej straszy i grozi zawaleniem. Nie daj Boże gdyby stało się coś komu. Panowie radni powiatowi, wyjaśnijcie te sprawę w Nadzorze Budowlanym. Jak nie są w stanie nic zrobić, to niech rozbiorą na koszt powiatu. Zasmucony automobilista Gazeta Michałowa LUTY 2011 Panie Redaktorze, czy nasi radni pełnią dyżury? Jeżeli tak, to proszę podać terminy i miejsce. Ekspresem ze Szkoły Podstawowej w Michałowie Witamy po feriach. Zdrowi i zadowoleni wróciliśmy do naszej szkoły. Mamy już wyniki XVI edycji Konkursu Oxford z języka angielskiego. Najlepsze noty uzyskali: 1. Joanna Chołołowicz, 2. Dominik Gużewski, 3. Marek Barszczewski, 4. Wojciech Kaczmarek. Gratulujemy uczniom zdobytych wyników i życzymy dalszych sukcesów. W styczniu klasy trzecie zorganizowały Dzień Babci i Dziadka. Licznie przybyłym gościom zaprezentowaliśmy wesołe przedstawienie oraz utwory w wykonaniu laureatów konkursu piosenki w GOK-u. Wszystkie babcie i dziadkowie otrzymali od kochających wnuków aniołki – wykonane własnoręcznie przez dzieci. Przemiłym seniorom życzymy jak najwięcej zdrowia i pociechy z wnucząt. Miłym wydarzeniem była choinka karnawałowa połączona z balem przebierańców zorganizowana przez wychowawczynie świetlicy. Dzieci i mamy puściły wodze fantazji i sala zapełniła się księżniczkami, rycerzami, postaciami z filmów, bajek i książek. Czołowe miejsce w konkursie na najoryginalniejsze przebranie zajął ROBOT – Jakub Subieta. Gratulujemy Kubie pomysłu. Na balu dzieci brały udział w przeróżnych konkursach. Otrzymały nagrody i paczki ze słodyczami, zakupione ze środków sponsorowanych przez miejscowych przedsiębiorców. Dziękujemy: Prezesowi Tomaszowi Domagalskiemu – WOKAS, Kopalnie Torfu Imszar, Firmie Sawicki i Symko „SIS”, Michałowo, Lechowi Barszczewskiemu B.P.W „CRAFT”, Michałowo, Mirosławowi Gryko, PHU MIRO – CAR, Michałowo, Dyrekcji Banku Spółdzielczego, oddział w Michałowie, Agnieszce i Grzegorzowi Grzegorczuk, JAG s.c. Nowa Wola 104 Przed nami II półrocze, pozdrawiamy gorąco wszystkich czytelników i zabieramy się do rzetelnej pracy. W imieniu społeczności szkolnej - Aniela Monach Wiersz o zbliżającej się wiośnie. Chodzi wiosna po łące Wydeptuje dróg wiele Trzyma koszyk w rączce Rozsypuje zieleń. Chodzi wiosna po łące Drzewom nisko się kłania Na buzi uśmiech niesie Radość do życia odsłania. Chodzi wiosna po polu Ozimę ze snu budzi Spotyka przyjaciół wielu A wśród nich ludzi. Wiosną skowronek piosenkę śpiewa Na niebie wśród obłoków Słoneczko mocniej przygrzewa Dla roślin ludzi i ptaków. Julita Gryko kl.Va 23 FERIE 2011 W GIMNAZJUM IM.DR.L.NOSA W MICHAŁOWIE Wierzę, że tego rodzaju spotkania zachęcają uczniów do produktywnego spędzania czasu wolnego, rozwijania zdolności językowych i plastycznych oraz bardzo przydatnej we współczesnym świecie umiejętności współpracy w grupie. Iwona Anchim- nauczyciel języka angielskiego LISTA UCZNIÓW, KTÓRZY WZIĘLI UDZIAŁ W ZAJĘCIACH PODCZAS FERII 2011. JĘZYK ANGIELSKI NA FERIACH Od wielu lat tradycją naszej szkoły są różnorodne zajęcia dla uczniów prowadzone przez nauczycieli poszczególnych przedmiotów. Tegoroczne zajęcia z języka angielskiego odbywały się pod hasłem BEZPIECZNIE SIĘ BAWIMY, INTELEKTUALNIE SIĘ ROZWIJAMY, CIEKAWIE CZAS W SZKOLE SPĘDZAMY, NAŁOGOM SIĘ NIE DAMY! Spotkania z młodzieżą odbyły się 28 i 31 stycznia 2011 r. Miały one charakter konkursu profilaktycznego, quizu, gier i zabaw edukacyjnych, pogadanki, pracy z materiałem muzycznym, pracy z tekstem literackim i prasowym, itp. Uczniowie pracowali indywidualnie, w parach, w grupie. Korzystaliśmy z pomocy dydaktycznych z biblioteczki anglisty, zasobów Internetu, materiałów zgromadzonych podczas udziału nauczyciela w różnych szkoleniach i kursach. Głównym celem zajęć było promowanie pozytywnych wzorców spędzania czasu wolnego bez alkoholu, używek i papierosów oraz zachęcenie uczniów do nauki języków obcych poprzez zabawę i zdrową rywalizację podczas konkursów. Ponadto poprzez wykonywane zadań chciałam uświadomić uczniom korzyści płynące ze znajomości języków obcych, przekonać ich do tego, że nauka to nie tylko praca i wysiłek, ale też zabawa i przyjemność. Intencją moją było też zmotywowanie uczniów do systematycznej pracy w projekcie językowym oraz zachęcenie do rozwiązywania zadań egzaminacyjnych, które przydadzą się nie tylko na egzaminie, ale i w codziennej komunikacji. Doskonaliliśmy umiejętności: słuchania ze zrozumieniem i wspólnego śpiewania piosenek, pisania ze zwróceniem szczególnej uwagi na dobór słownictwa i zawiłości gramatyki, mówienia z właściwą intonacją i akcentem wyrazowym, czytania ze zrozumieniem i logicznego rozumowania. Od kilku lat atrakcyjność tych zajęć podnoszą nagrody (za prace wykonane w konkursie profilaktycznym) ufundowane przez Gminną Komisję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Za co jesteśmy bardzo wdzięczni. KLASY PIERWSZE: 1. MAREK IWANIUK 2. MARIA CHOŁOŁOWICZ 3. EWA TARASIEWICZ 4. IZA CZERNIAWSKA KLASY TRZECIE: 1. JOANNA IWANOWICZ 2. ELWIRA KAZBERUK 3. IWONA JAWOROWSKA 4. EWELINA SAKOWICZ 5. JUSTYNA TOMASZEWSKA 6. ALEKSANDRA SZAREJKO 7. ALEKSANDRA OSTASZEWSKA 8. NIKOLINA IWACEWICZ 9. AURELA MIKOŁAJCZUK 10. MATEUSZ CHOŁOŁOWICZ UCZNIOWIE m.in. PRZYGOTOWALI PRACE PLASTYCZNE, KTÓRYM TOWARZYSZYŁY HASŁA ZNIECHĘCAJĄCE DO ZAŻYWANIA ALKOHOLU, UŻYWEK, CZY PALENIA PAPIEROSÓW. OTO NIEKTÓRE Z NICH: 1. PAPIEROS I WÓDKA TO ZŁA PRZYGÓDKA. 2. KLEJ CZY TABAKA? LEPSZA JEST MALINKA Z KRZAKA. 3. NIE PIJĘ-JESTEM TRZEŹWY! NIE PALĘ- NIE ŚMIERDZĘ! NIE BIORĘ-NIE SKRACAM ŻYCIA! BIERZ PRZYKŁAD ZE MNIE – ŻYJ PEŁNIĄ ŻYCIA! 4. ZAMIAST ĆPAĆ WCINAJ NAĆ. 5. GDY PIJESZ I PALISZ TO CIAŁO ROZWALISZ! 6. CZY TO PIĄTEK, CZY SOBOTA – ALKOHOL TO GŁUPOTA! 7. ZAMIAST W ŻYŁĘ SOBIE DAWAĆ IDŹ POBIEGAĆ- TO DOBRA SPRAWA! 8. PALENIE ŻYCIE SKRACA- POMYŚL, CZY SIĘ OPŁACA? Pamiętaj o: 3 marzec 2011 – Tłusty Czwartek 5 marzec 2011 – Dzień Teściowej 5 marzec 2011 – Dzień Dentysty 6 marzec 2011 – Dzień Olimpijczyka 7 marzec 2011 – Początek Wielkiego Postu w kościele prawosławnym 8 marzec 2011 – Dzień Kobiet - Ostatki 9 marzec 2011 – Popielec – Początek Wielkiego Postu w kościele katolickim 10 marzec 2011 – Dzień Mężczyzny 15 marzec 2011 – upływa termin płatności I raty podatku od nieruchomości, rolnego i leśnego przez osoby fizyczne. IW Gazeta Michałowa LUTY 2011 24 Z ŻYCIA BONDAR Zima, czas trudny dla wielu z nas. Opady śniegu nie są lubiane ani przez kierowców, ani przez ludzi starszych, szczególnie jeśli muszą poruszać się po oblodzonym terenie. A wychodzić z domu trzeba, chociażby po to, by zrobić niezbędne zakupy, dojść do przychodni lekarskiej. W dawnych czasach, nasz obecny emeryt K. Nowik nie czekał na polecenie kierownika, tylko posypywał piaskiem chodniki, (pewnie działał na innych zasadach). Ostatnie dni przyniosły ulgę, bo zima przysnęła, śniegi stopniały, łatwiej jest funkcjonować. Pewnie zima jeszcze przypomni nam o sobie, ale dni są dłuższe, jest więcej światła, a co za tym idzie więcej optymizmu. Znany jest problem zimnych mieszkań na osiedlu w Bondarach. Mieszkam na tym osiedlu ponad 20 lat, wychowałam dwoje dzieci. Zrozumiałam dawno temu, że tego rodzaju budownictwa nawet kotłownia o dobrej mocy nie jest w stanie ogrzać. Zawsze dogrzewałam pokoje grzejnikami elektrycznymi, bo moje mieszkanie jest narożne, ściany są cienkie, przemarzają, jest wilgoć i pleśń. Teraz też trzeba było dokonać wyboru, albo mieszkać w zimnym i wilgotnym mieszkaniu, albo ogrzać się własnym kosztem. W ten sam sposób postępowała większość mieszkańców. Dawniej koszty dogrzewania nie były aż tak wysokie, żeby rodzina o przeciętnym dochodzie nie mogła pozwolić sobie na dodatkowe rachunki. Obecnie wszystkie koszta są bardzo duże, i każdy skrupulatnie liczy swoje wydatki. Sytuacja jest trudna, bo mieszkańcy lokali komunalnych, zorientowali się, że nawet podniesione opłaty za ogrzewanie nie zmienią faktu, że mieszkają w dziurawych barakach, tyle tylko, że ustawionych piętrowo. Mieszkańcy lokali komunalnych mają problemy z radzeniem z opłatami za czynsz, nie zawsze jest to wynikiem złej woli, bo wiele rodzin jest niewydolna społecznie lub finansowo. Korzystają z tej sytuacji osoby mające mentalność hien, (i tu przepraszam ten gatunek, bo w przyrodzie są one niezbędne, u nas ludzi bywa inaczej.) Nasze ludzkie hieny nie dbają o resztę swoich pobratymców. Pomyślunku na przyszłość (dla swojej populacji) nie ma, dla innych zresztą też. Jest kilka osób, które z myślą o wszystkich mieszkańcach, podjęły trud rozmów w celu znalezienia najlepszego rozwiązania. Chciałabym prosić wszystkich mieszkańców osiedla, ponieważ łączy nas wspólny problem, o zaniechanie osobistych wycieczek, zastanowienie się nad takim rozwiązaniem, aby wszystkie strony przy pewnych ustępstwach Gazeta Michałowa LUTY 2011 mogły wypracować rozwiązanie problemu. Nie chciałabym, aby czytelnicy tego tekstu mieli odczucie zwykłego w tych czasach narzekania i psioczenia na wszystko. Tak na szczęście nie jest. Jest w ludziach entuzjazm, wola życia i poznawania nowego. Pracuję w Filii Bibliotecznej w Bondarach, i mam okazję obcować z ludźmi, którzy muszą włożyć sporo wysiłku, aby dotrzeć do biblioteki. Czasem przeszkodą jest odległość, ale często choroba, lub zwykła rezygnacja. Może warto przełamać własne opory i zapytać, czy w bibliotece , gdzie księgozbiór i Internet jest za darmo, znajdziemy coś, co będzie zgodne z naszymi oczekiwaniami. Dla tych osób, które szukają, są otwarte na wiedzę i rozwój własnej osobowości, są biblioteki. Na szczęście mimo ograniczonych środków finansowych, staramy się zaspokoić potrzeby czytelników. Wielka radością są dla mnie osoby, żądające pewnych lektur. Tutaj podziękowania należą się dyr. Gminnej Biblioteki w Michałowie, panu Mikołajowi Gresiowi, dla którego czytelnik jest najważniejszy. To on akceptuje wydatki na poszczególne oddziały. W okresie zimowym ilość czytelników stanowi prawie połowę ogółu czytelników biblioteki. Moi czytelnicy w okresie zimowym mają czas dla siebie, czyli skupiają się na tym, co ich rozwija. Czytają dużo, mają rozległe zainteresowania. Z nastaniem wiosny przychodzą po poradniki ,pytają, szukają. Są też i tacy, którzy stale szukają, to są ukochane dzieci bibliotek. Miło mi jest witać czytelników pochodzących z innych województw. Często to oni wnoszą świeży pogląd na literaturę. Bo książka i tekst w niej zawarty daje nam możliwość własnej interpretacji. Doświadczyłam tego na przykładzie pracy z młodzieżą, która zinterpretowała na swój sposób bajkę o Czerwonym Kapturku i o Trzech Świnkach. Doświadczenia wyniesione z tej pracy są motorem moich dalszych działań. Jak zawsze zapraszam wszystkich miłośników literatury do bibliotek, to jest obszar dostępny dla otwartych umysłów. Ciepło i serdecznie, jak na wiosnę, pozdrawiam, z optymizmem Nina Młynek. 25 Ogłoszenia SPRZEDAM DOM w Michałowie przy ul. Ogrodowej 14. Cena do uzgodnienia. Robert Pawilcz, tel.: 512 155 652 Pilne!!!! Poszukuję w Michałowie mieszkania do wynajęcia tel.663 982 223 Halina Koźmian upiecze tort na każdą okazję tel. 604 357 907 NAPRAWA zbiorników mleczarskich, lodówek, zamrażarek tel. 604 884 492, 506 350 867 NAPRAWA I PODWYKONANIE PROTEZ Michałowo, ul. Żwirki i Wigury 24 tel. d. 85 718 9921 lub. kom. 511 265 091 Wyrób pomników granitowych i lastryko. Michałowo, ul. Młynowa 8, tel. 85 718 96 48, 663 495 795 Wynajmę dom w Michałowie z c.o.- 503 860 040 Kupię 1 ha ziemi lub łąki na terenie gminy Michałowo 606 183 197 Agent PZU w Michałowie zaprasza, ul. Hieronimowska 48, tel. (85) 7189 618 lub 607 633 320. Kwiaciarnia Dolce Vita w Michałowie zaprasza codziennie w godz. 9-16, tel. 602 443 034 INSEMINACJA KRÓW Sławomir Ostrowiecki tel. 506612249 USŁUGI DEKARSKIE- KRYCIE I WYKONYWANIE DACHÓW Janusz Ostrowiecki tel. 513914328 Sprzedam mieszkanie 63 m2 tel. 500 724 734 Zespół muzyczny - wesele - tanio i solidnie tel. 887 044 881 Dom do wynajęcia koło Michałowa tel. 85 717 90 73 Usługi remontowo-budowlane tel. 501 136 706 Sprzedam działkę w Michałowie. Telefon kontaktowy 796757885. Super okazja! Letnia kuchnia do wynajęcia (pokój, kuchnia, łazienka) w centrum Michałowa. 603 062 078 Zatrudnię na kilka godzin dziennie kobietę do opieki-towarzystwa dla starszej pani (sprawnej fizycznie) tel. 603234340 SPRZEDAM ŁAWKĘ DO ĆWICZEŃ "THORN" (wyciskanie sztangi leżąc-możliwość ustawienia konta) + gryf prosty +gryf łamany + dwa hantle + o różnej wadze obciążenie, łącznie 120 kg. wszystko w świetnym stanie. tel: 517 315 444 Sprzedam domek z siedliskiem blisko Michałowa 85 7 189 305 ( po 18-tej ) Okazja!!! Sprzedam ziemię ok.1.5 ha i łąkę torfową ok. 3.6 ha 506 617 723 Układanie glazury i terakoty, parkietu i paneli, tynkowanie, szpachlowanie ,malowanie i inne wykończenia. 512 369 473 Wydawca: Gminny Ośrodek Kultury w Michalowie. Pismo zrzeszone w Polskim Stowarzyszeniu Prasy Lokalnej z siedzibą w Krakowie. Ukazuje się raz w miesiącu w Michałowie i okolicy. Redaktor naczelny: Mikołaj Greś (tel. (085) 7189 591, 0507 182 039). Współpraca: parafie prawosławna i katolicka, GOK, szkoły, przedszkole oraz Bogdan Balcerowicz, Jerzy Chmielewski, Jan Ciełuszecki, Dariusz Golak (sport), Nina Gorbacz, Mieczysław Kostecki, Roman Kalinowski (zdjęcia), Paweł Kalinowski (Żagań), Edward Kuczyński (Warszawa), Julita Niepłoch - Sitnicka (Anglia). Rysunki - Anna Bura. Adres redakcji: „Gazeta Michałowa”, Kazimierowo 16, 16-050 Michałowo. Tel./fax (085) 7189 591, tel. kom. 507 182 039, 604 063 559. E-mail: gazetamichalowa @gmail.com. Za treść ogłoszeń redakcja nie odpowiada oraz zastrzega sobie prawo do redagowania materiałów przekazanych do opublikowania. Numer złożono 15.02.2011r. Wydrukowano w drukarni ARES w Białymstoku. Nakład 650 egz. . . Michałowa Gazeta Podziękowania W imieniu mieszkańców pragniemy bardzo podziękować panu burmistrzowi Markowi Nazarko za dotrzymane słowa. Już od 1 lutego dwa razy w tygodniu jeździ autobus PKS-u. Autobus jedzie z rana Jałówka, Ciwoniuki, Kuchmy, Lewsze Oziabły, Sokole i wraca w godzinach popołudniowych. Wybory się skończyły, a nasz burmistrz działa dalej. Dziękujemy. W imieniu własnym i mieszkańców Helena i Edmund Gryko - Kolonia Oziabły. Pragnę serdecznie podziękować Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych za wsparcie finansowe, dzięki któremu uczniowie gimnazjum otrzymali nagrody za prace wykonane podczas zajęć organizowanych na feriach. Tegoroczne zajęcia z języka angielskiego odbywały się pod hasłem BEZPIECZNIE SIĘ BAWIMY, INTELEKTUALNIE SIĘ ROZWIJAMY, CIEKAWIE CZAS W SZKOLE SPĘDZAMY, NAŁOGOM SIĘ NIE DAMY! Na tych zajęciach uczniowie rozwijali swoje zainteresowania, doskonalili umiejętności językowe i wiedzę na temat współczesnych zagrożeń. Zaś książki, które otrzymali, będą dla nich zarówno wspomnieniem miło spędzonego czasu, jak również źródłem inspiracji i motywacji do dalszej pracy. Nagrody przyznane w konkursie pomogą im w dalszej edukacji i będą zachętą do udziału w kolejnych zajęciach prowadzonych na terenie szkoły. Akcja tego typu miała też ogromne znaczenie dla mnie, nauczyciela prowadzącego zajęcia, ponieważ możliwość zakupu pomocy dydaktycznych oraz nagród po pierwsze, wpłynęła pozytywnie na jakość zajęć poprzez wzmocnienie skuteczności prowadzonej akcji profilaktycznej. Po drugie, wzmocniła motywację uczniów do nauki. Po trzecie, wzbogaciła ich domowe biblioteczki o wspaniałe słowniki i inne pomoce dydaktyczne wspomagające ich w nauce języka angielskiego . Uczniowie z Gimnazjum im.dr.L.Nosa w Michałowie oraz nauczyciel języka angielskiego Iwona Anchim Serdeczne podziękowania dla: - Bractwo Trzech Św. Hierarchów w Białymstoku - Sklep spożywczo- przemysłowy "U ANNY" w Michałowie - Centrum handlowe WIM w Michałowie - Piekarnia Ziarenko - Piekarnia MAJA - PPHU Unia w Białymstoku za wsparcie i pomoc w organizacji choinki noworocznej dla dzieci, składa Parafia Prawosławna p.w. Przemienienia Pańskiego w Topolanach. Nasi radni w Radzie Powiatu Jan Kaczan – jest przewodniczącym Komisji Infrastruktury Technicznej oraz członkiem Komisji Budżetu i Finansów, Jan Kaczmarek – jest przewodniczącym Komisji Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego oraz członkiem Komisji Rewizyjnej, Jan Łuksza – jest wiceprzewodniczącym Komisji Oświaty, Kultury i Kultury Fizycznej oraz członkiem Komisji Budżetu i Finansów. Gazeta Michałowa na www.michalowo.pl "KAROL" PrzewozyPasażerskie Przewóz osób na terenie kraju tel. 509 188 976 Karol Burak Kazimierowo 61, 16-050 Michałowo PKO BP S.A. (agencja) w Michałowie zaprasza ul. Białostocka 19 budynek GOK-u - wpłaty (prowizja 2,5 zł) - wpłaty na konto PKO (bez prowizji) - wypłaty z karty (w godzinach otwarcia agencji) - kredyty Czynny od pn-pt.: 8.00-16.00 tel. (085) 7179-012 lub 517 315 444 Firma SiS oferuje : - węgiel kamienny , - brykiet torfowy paczkowany , - brykiet drzewny paczkowany , Na terenie Michałowa transport gratis (85) 7 189 665, 505 093 915 budynku Gminnej Biblioteki przy ulicy Wąskiej 1 PUNKT konsultacyjny dla osób uzależnionych i członków ich rodzin czynny w każdą środę w godzinach 16.15 - 20.15 w budynku Gminnej Biblioteki, ul. Wąska 1. GRUPA AA "RAZEM" spotyka się w budynku Gminnej Biblioteki, ul. Wąska 1 w każdy czwartek w godz. 17.00 - 19.00 AGENCJA UBEZPIECZENIOWA DUŻY WYBÓR FIRM ZAPRASZAMY KLIENTÓW w godz. 8.00 – 21.00 MICHAŁOWO, ul. 3 Maja 12 („Biały Domek”) MICHAŁOWO, Plac 11 listopada 12 (obok stacji paliw) Tel. 661 289 801, 518 076741 DOM POGRZEBOWY „AWIS” T. Gawina - wykonuje wszystkie usługi pogrzebowe - od ubierania do pochowania - posiadamy garderobę damską i męską - wieńce, kwiaty, wiązanki - zadzwoń, a najlepiej zgłoś się w celu uzgodnienia ceremonii pogrzebowej Michałowo, ul. Gródecka 32a, tel. 7189 161, kom. 609 777 073 lub 609 777 074 Gazeta Michałowa na www.michalowo.pl Sport Najstarszy siatkarz Józef i najlepszy rogrywający Rafał Greś. Zwycięska drużyna. Sylwia Gorbacewicz (reprezentantka Polski w Piłce Nożnej) i wychowawca-trener Dariusz Golak. Szybkie Strzały - drugie miejsce w piłce nożnej. Najlepszy strzelec Emil Doroszko otrzymuje nagrodę od Burmistrza Marka Nazarko. WALENTYNKI Walentynki - durne święta! Nie chcę o nich już pamiętać! To komercja, puste słowa, Słodki frazes, kłamstw połowa. Nie chcę kwiatów, won słodycze! Cała w złości się nabzdyczę I obrażę na pół świata. Taka dzisiaj jestem, taka! Nie chcę kartki ni wierszyka Niech listonosz lepiej zmyka. Bojkotuję Walentego I wykreślam czternastego! Tylko... jak mam Ci powiedzieć, Że nie mogę żyć bez Ciebie.... Julita Niepłoch-Sitnicka STARA FOTOGRAFIA Smolarnia około 1934r. Trzeci od lewej Wincenty Grodzki (Wójt Michałowa 1945-1948), za nim żona Stefania. Na dole mały Janek Grodzki. Foto ze zbiorów Wojciecha Grodzkiego. W gminnej bibliotece Klaudia i Karolina z mamą Natalią. Magdalena i Wiktoria. Ludzie i wydarzenia Spotkanie mieszkańców Kazimierowa. Praca nad albumem. Od lewej Nina Gorbacz, Mikołaj Greś i Aleksander Apiecionek. Michałowskie Morsy. Kasia Magda i Marta. Mama Ula i syn Kuba.