Sandra Kuc Publiczne Gimnazjum im. Ks. Ignacego Skorupki w
Transkrypt
Sandra Kuc Publiczne Gimnazjum im. Ks. Ignacego Skorupki w
Sandra Kuc Publiczne Gimnazjum im. Ks. Ignacego Skorupki w Józefowie Kl. I Konkurs Literacki Adela Jak zwykle wcześnie o poranku zegar wybił godzinę piątą, czas wstawać do pracy. Za oknami kolejny świt, ale jeszcze chwilę leżałam w łóżku. Po paru minutach wstałam, co prawda z wielkim trudem, ponieważ wczorajszy dzień był bardzo pracowity, na odpoczynek zostało niewiele czasu. I znowu jak co dzień jechałam rowerem w stronę kapliczki, potem droga biegła wśród łąk, więc mogłam nacieszyć się widokiem kwitnących traw. – Jak pięknie – pomyślałam – muszę namówić Marysię, żebyśmy po pracy wybrały się nad strumyk. Może Danusia i Hania też pójdą z nami. Moim koleżankom pomysł bardzo przypadł do gustu i późnym popołudniem rozkoszowałyśmy się widokiem zacisznego strumyka, który płynął wśród łąk. Szum przejrzystej, wartko toczącej się pomiędzy kamykami wody, uspokajająco. W tej chwili było to bardzo przydatne doświadczenie, ponieważ nasze dłonie, nadgarstki były obolałe od noszenia tac z posiłkami i napojami, a głowy pękały od nieustannego gwaru rozmów, dyskusji, kłótni. Harmonia przyrody panująca nad strumykiem dała efekt spokoju, możliwość wyciszenia się. Przepięknie pochylające się korony drzew leciutko dotykały tafli wody, widok nie do opisania. Usiadłyśmy na trawie i wygodnie rozprostowałyśmy nogi. Danusia i Hania zaczęły rozmawiać o Krzysiu, który pracował razem z nami i był kierownikiem restauracji. Młodzieniec przyciągał spojrzenia dziewcząt, ponieważ odznaczał się wysokim wzrostem, miał jasne włosy, duże zielone oczy, a jego twarz obsypały złote piegi. Według mnie, Marysi i panny Parys nie był na tyle przystojny i miły, żeby rozmyślać tak, jak Hania i Danusia o ślubie z nim. Dziewczęta jeszcze przez chwilę żartowały, którą będzie brał ślub. - A to się zagalopowały – pomyślałam – chociaż moim zdaniem, najlepiej by się dogadywał z Hanią. Ona była bardzo stanowczą, odważną, ale życzliwą osobą, podobnie jak Krzysztof. Oczywiście głośno nic nie powiedziałam. Tymczasem polną drogą jechał na rowerze mój sąsiad. Pomachał do nas ręką i wesoło zawołał: - A co takie piękne panny robią same nad strumykiem? Na naszych dziewczęcych twarzyczkach pojawiły się urocze rumieńce, a to przez to, że wszystkie lubiłyśmy sympatycznego chłopca. Zaczynało robić się późno, stwierdziłyśmy z żalem, że już czas na nas i pora wracać do domu. Jacek, bo tak miał na imię mój sąsiad zaproponował, że odprowadzi nas do kapliczki. Szliśmy śmiejąc się wesoło, Hania nuciła jakąś uroczą piosenkę. Zatrzymałyśmy się przy polu, na którym rosło zboże. Jacek zaproponował, że zrobi nam zdjęcie, lubił popisywać się swoim aparatem fotograficznym, wszędzie nosił go ze sobą, bo jak twierdził, uwiecznia rzeczywistość. Przez chwilę wahałyśmy się. Jacek przekonał na jednak, chyba tylko panna Parys nie była do końca zadowolona. Objęłyśmy się z uśmiechem i zdjęcie było gotowe. Przy kapliczce wszyscy pożegnaliśmy się i rozeszliśmy. Następnego dnia dziewczęta zazdrościły mi, ponieważ tylko ja wracałam do samego domu z Jackiem.