Historia uwikłana w teraźniejszość, czyli czego uczniowie dowiadują
Transkrypt
Historia uwikłana w teraźniejszość, czyli czego uczniowie dowiadują
Agnieszka Nowakowska Historia uwikłana w teraźniejszość, czyli czego uczniowie dowiadują się i co sądzą o litewsko-polskiej przeszłości We wspólnej litewsko-polskiej przeszłości dużo jest wydarzeń, których interpretacja zasadniczo różni historyków litewskich i polskich. Jak na przykład rozumieć nieszczęsne applicare z umowy krewskiej – jako inkorporację czy partnerski związek obydwu państw? Jak ocenić zachowanie Zygmunta Augusta przy zawieraniu unii lubelskiej? Czy przekazanie przez niego Koronie czterech województw wchodzących w skład Wielkiego Księstwa Litewskiego było wyrazem antylitewskich resentymentów czy dalekowzroczną próbą zapewnienia stabilności w kraju po jego bezpotomnej śmierci? Jak zinterpretować zapisy w Konstytucji 3 maja dotyczące autonomii Litwy? Czy w końcu – jak ocenić działania generała Żeligowskiego w 1920 roku? Każde z tych wydarzeń było, jest i zapewne w przyszłości będzie przedmiotem analizy kolejnych generacji historyków z obu stron granicy, którzy prezentować będą mniej lub bardziej pokojowe stanowisko, gotowość (lub jej brak) do koncyliacyjnego rozstrzygania sporu o rozumienie wspólnej przeszłości1. Różnice w interpretacji przeszłości nie sprawiają jedynie, że praca historyków jest ciekawsza i bardziej urozmaicona. Jak zauważa chociażby Zbigniew Kurcz2, te wciąż ponawiane pytania o wspólną przeszłość są przedmiotem sporów, które różnią nie tylko historyków, ale też polityków czy „zwykłych” ludzi, wpływając – najczęściej niekorzystnie – na relacje litewsko-polskie. W niniejszym tekście przedstawię część rezultatów moich badań dotyczących różnic w interpretacji historii, które prowadzę na szeroko pojętym pograniczu, w środowisku polskolitewskim. Analizuję tam pracę dwóch szkół przygotowujących młodzież do egzaminu maturalnego – szkoły ogólnokształcącej w Puńsku, która kształci młodzież w języku litewskim, i polskojęzycznego gimnazjum działającego w Wilnie. Obie szkoły funkcjonują w społecznościach składających się z Polaków oraz Litwinów. 1 Zob.: A. Bumblauskas, Polsko-litewskie stosunki cywilizacyjne: przemiany w stanowiskach historiozoficznych obu narodów, „Przegląd Wschodni”, 4/1999; Pozostawione historii. Litwini o Polsce i Polakach, red. K. Korzeniewska, V. Sirutavičius, Kraków 1999. 2 Z. Kurcz, Mniejszość polska na Wileńszczyźnie. Studium przypadku, Wrocław 2005. 1 W niniejszym tekście chciałabym poruszyć dwa wątki. Pierwszy z nich dotyczy pytania, jaką wizję wspólnej przeszłości poznają litewscy i polscy uczniowie z podręczników historii wykorzystywanych w ich szkołach. Prezentowany tekst jest rezultatem analizy treści jednego tematu, dotyczącego w głównej mierze unii lubelskiej. Jest to wydarzenie w polskolitewskiej historii skrajnie różnie oceniane, a jak przekonują chociażby artykuły zawarte w wydawnictwie Unia lubelska – dziedzictwo wielu narodów3, stanowi ważną cezurę nie tylko w historii Litwy i Polski, ale też Białorusi i Ukrainy. Zastanowię się, jak kreowany jest obraz grupy własnej i obcej. Interesować mnie będzie nie tylko wizja relacji polsko-litewskich. Chcę się dowiedzieć, jak autorzy podręcznika mówią o Moskwie (Rosji) – trzecim ważnym graczu, który miał ogromny wpływ na historię tej części Europy. Ważna wydaje mi się też kwestia, jaki bohater historii kreowany jest w podręcznikowych narracjach jako postać pozytywna, wzór do naśladowania, a jaki stanowi antywzór. I też – dlaczego ktoś kreowany jest przez autorów na bohatera pozytywnego, a ktoś na negatywnego? Jakie cechy w sobie skupia? Po przeanalizowaniu fragmentu polskiego i litewskiego podręcznika może okazać się, że młodzież zdobywa inną wiedzę o unii lubelskiej. Podstawowe fakty – data i miejsce jej podpisania – z całą pewnością będą te same. Różnić się będzie opis wydarzenia i dołączony do niego odautorski komentarz. Ciekawe może być też stwierdzenie, na czym polegają różnice pomiędzy obydwiema narracjami i jakie może to nieść konsekwencje dla procesu socjalizacji uczniów i konstruowania ich narodowej tożsamości. Próbując zrozumieć zjawisko tożsamości, warto sięgnąć do definicji Antoniny Kłoskowskiej4, która pisze: „Zgodnie ze swoim teoretycznym źródłem pojęcie tożsamości określa refleksyjny stosunek podmiotu wobec samego siebie. Tożsamość narodowa zbiorowości narodowej to jej zbiorowa samowiedza, jej samookreślenie, tworzenie obrazu własnego i cała zawartość, treść samowiedzy, a nie z zewnątrz konstruowany obraz charakteru narodu”. Kłoskowska zwraca więc uwagę na intersubiektywny proces kształtowania się tożsamości, polegający na podzielaniu wspólnych wyobrażeń i przekonań o członkach grupy i o grupie jako takiej. Bokszański dodaje, że z tożsamością wiąże się nie tylko kreowanie wizerunku grupy własnej, ale też emocje z nią związane oraz „przekonania, postawy i systemy wartości ogółu członków grupy narodowej”5. Szkoła jest miejscem, w którym możemy w mikroskali przekonać się, jak przebiega kreowanie tożsamości grupowych przez elity symboliczne. Jak zauważa van Dijk 6, jest to 3 Red. A. Gil, Lublin 2010. Cyt. za: Z. Bokszański, Tożsamości zbiorowe, Warszawa 2007, s.108. 5 Tamże. 6 T. A. van Dijk, Elite discourse and racism, Newbury Park, CA 1993. 4 2 instytucja, która ma wyjątkowo duży wpływ na społeczeństwo. Ze względu na ilość czasu, który młodzież w niej spędza i jej zaangażowanie emocjonalne w czynności związane z przebywaniem tam, wpływ placówek edukacyjnych na socjalizację młodych ludzi wydaje się być nawet większy, niż rodziny czy masmediów. Badacz stwierdza również, że przynajmniej w niektórych obszarach wiedzy szkoła ma też monopol na przekazywanie informacji – uczniowie nie mogą lub nie chcą korzystać z alternatywnych wobec szkoły źródeł wiedzy. Sprawia to, że to właśnie szkoły kreują wśród swoich wychowanków wizję niektórych obszarów świata, która często pozostaje niezmieniona do końca życia. Za Bourdieu nauczycieli, autorów scenariuszy pomocy naukowych i twórców podręczników można nazwać elitami symbolicznymi – są oni wyposażeni w odpowiedni kapitał władzy i kapitał kulturowy. Dzięki niemu są w stanie narzucać uczniom kategorie pojmowania i interpretowania świata społecznego. Szkoła przekazuje młodzieży nie tylko wiedzę, ale też określoną wizję świata. Poprzez informacje przekazywane na lekcjach wpływa na kształt świata społecznego. W dużym stopniu przyczynia się przez to do zachowania zastanego ustroju społecznego, co jedni poczytują jej za ogromną zasługę, a inni – za grzech śmiertelny. Szczególnie duże znaczenie w kształtowaniu świata społecznego mają lekcje historii. Nie jest odkryciem stwierdzenie, że treści przekazywane w trakcie lekcji historii nie ograniczają się bynajmniej do wiedzy o przeszłości. O tym, że zajęcia z historii więcej mówią nam o teraźniejszych problemach grupy niż o jej historii, świadczą prace licznej rzeszy socjologów zajmujących się pamięcią społeczną, dla których intelektualną inspirację stanowi praca Maurice’a Halbwachsa7 (por. np. B. Szacka8, J. V. Wertsch9), czy badaczy analizujących konstruowanie i realizowanie curriculum historii w szkołach10. Przede wszystkim mają one ogromny wpływ na socjalizację polityczną społeczeństwa i budowanie tożsamości narodowej. Jak pokazują prace takich socjologów jak Gellner 11 czy Anderson12, szkoły w ogromnym stopniu przyczyniają się też do tego, by wykształcić u dzieci spójne poczucie wspólnej tożsamości narodowej, świadomość bycia członkiem „wspólnoty wyobrażonej”. Lekcje dotyczące przeszłości narodu kształtują przecież obywatelskie wartości, wzorce osobowe. Natomiast wspólna dla całego społeczeństwa wizja przeszłości, 7 M. Halbwachs, Społeczne ramy pamięci, Warszawa 1969. B. Szacka, Czas przeszły – pamięć – mit, Warszawa 2006. 9 J. V. Wertsch, Voices of collective remembering, Cambridge 2002. 10 M. Christou, The language of patriotism: sacred history and dangerous memories, „British Journal of Education”, vol. 28, no. 6/2007; K. Hawkey, J. Prior, History, memory cultures and meaning in the classroom, „Journal of Curriculum Studies”, vol. 43, 2011, issue 2, s. 231-247. 11 E. Gellner, Narody i nacjonalizm, Warszawa 1991. 12 B. Anderson, Wspólnoty wyobrażone: rozważania o źródłach i rozprzestrzenianiu się nacjonalizmu, Kraków 1997. 8 3 którą można określić jako pamięć społeczną przekazywaną w szkołach, pokazuje uczniom istnienie pewnej grupy własnej określanej jako „my”, będącej wspólnotą narodową, odpowiada na pytanie, jacy jesteśmy „my” jako naród i daje podstawy do interpretowania nie tylko przeszłości, ale też teraźniejszości13. W drugiej części tekstu pokażę, jak uczniowie sami wypowiadają się na temat historii. W trakcie badań zadałam im następujące pytanie: „Proszę, żebyście opisali, jak kształtowały się w historii relacje polsko-litewskie”14. Młodzież dostała czyste kartki i nieograniczoną ilość czasu na pisanie. Uczniowie byli zapewnieni, że ich wypowiedzi zostaną anonimowe. Co dało mi tak postawione pytanie? Z jednej strony na pewno sprawdzałam ich wiedzę dotyczącą przeszłości. Ale nie to było głównym celem tego badania. Chciałam poznać ich sposób rozumienia historii – zorientować się, jakie fakty uznają za wydarzenie historyczne, jakim językiem piszą o przeszłości – emocjonalnym czy obojętnym. Interesowała mnie pewna cecha pamięci społecznej. Jest ona, jak zresztą pamięć indywidualna, kształtowana przez codzienność i przez współczesną kulturę. Miałam więc nadzieję, że pod płaszczykiem opowieści o przeszłości, młodzież opowie mi o wizji współczesnych relacji polskolitewskich, że uczniowie przekażą informacje o państwie, w którym mieszkają, i tym sąsiednim, z którym są związani emocjonalnie. Chciałam zobaczyć, jakie są, ich zdaniem, źródła tych relacji. Bycie członkiem grupy mniejszościowej stawia ich w skomplikowanej sytuacji tożsamościowej. Muszą sobie stale odpowiadać na pytanie – kim są? z którym krajem się identyfikują i dlaczego? Metodologia Mówienie o szkole polsko- i litewskojęzycznej jest pewnym uproszczeniem. Według ustawy z 6 stycznia 2005 roku puńska placówka ma obowiązek prowadzić lekcje dotyczące historii i geografii Polski w języku polskim, wykorzystując przy tym podręczniki zatwierdzone przez MEN i napisane także w języku polskim. Natomiast szkoła z Wilna przedmioty dotyczące historii i geografii Litwy powinna prowadzić w systemie dwujęzycznym – to znaczy wykorzystywać na lekcji zarówno język polski, jak i litewski. W praktyce oznacza to, że uczniowie czytają podręczniki napisane po litewsku, natomiast na lekcjach nauczyciele podają uczniom nowe, specjalistyczne wyrażenia w obydwu językach. 13 E. Nasalska, Polsko-niemieckie dyskursy edukacyjne: lata 1949-1999, Warszawa 2004. Wykorzystałam pomysł Jamesa Wertscha, który zastosował tę metodę do badania pamięci II wojny światowej w Rosji (Wertsch, 2002). 14 4 Analizuję treść jednego rozdziału z obydwu podręczników. Szkoła polskojęzyczna funkcjonująca w Wilnie korzysta z podręcznika wydawnictwa Baltos Lankos z 2007 roku. Rozdział dotyczący unii lubelskiej znajduje się w części dla klasy jedenastej (druga klasa gimnazjum). Mimo że jest zatytułowany „Unia lubelska” (lit. Liublino unija), dotyczy jednak o wiele dłuższego odcinka czasu. Na lekcji omawiano bowiem wojnę o Inflanty, unię lubelską i pierwsze wolne elekcje (obejmuje więc okres od roku 1557 do 1583). Został napisany przez Beatričė Stukienė, autorkę wielu podręczników i pomocy naukowych do nauczania historii Litwy. Uczniowie placówki w Puńsku korzystają na lekcjach z podręcznika autorstwa Bogumiły Burdy, Bohdana Halczaka, Romana Macieja Józefiaka, Anny Roszak i Małgorzaty Szymczak wydawnictwa Operon z 2007 roku. W części przeznaczonej dla klasy drugiej znajduje się interesujący mnie rozdział, zatytułowany „Polska za panowania ostatnich Jagiellonów. Unia lubelska. Pierwsze bezkrólewia”. Pierwsze omawiane tam wydarzenia to jeszcze wiek XV – rok 1471 i elekcja Władysława Jagiellończyka na króla Czech. Opowieść kończy się zaś na roku 1586 i śmierci Stefana Batorego. Warto też powiedzieć kilka słów o uczniach, którzy korzystają z podręczników i którzy pisali analizowane przeze mnie wypracowania. Mają oni po 17-18 lat. Przygotowują się do matury, a niektórzy z nich chcą zdawać maturę z historii. W trakcie lekcji historii omówili już cały interesujący mnie cykl dotyczący relacji polsko-litewskich – od unii w Krewie w 1385 roku do zajęcia Wilna przez generała Żeligowskiego w 1920. Młodzież ta w zdecydowanej większości od siódmego roku życia chodzi do szkoły dla mniejszości narodowych. Kwestia tożsamości narodowej uczniów obu szkół mogłaby stać się przedmiotem odrębnego studium socjologicznego. Uczniowie szkoły wileńskiej są tacy, jak inni mieszkańcy Wileńszczyzny – wychowywani w polsko-litewsko-rosyjsko-białoruskim środowisku, często pochodzą z mieszanych małżeństw. Ich obecność w polskiej szkole nosi znamiona deklaracji dotyczącej przynależności narodowościowej. Bycie uczniem tzw. polskiej szkoły jest jedną ze strategii radzenia sobie w wieloetnicznym środowisku. Każdy z nich mógł zostać przecież uczniem szkoły z litewskim językiem nauczania, a część także z językiem rosyjskim, które też działają na terenie Wilna. Podobną deklaracją jest obecność młodzieży w litewskojęzycznej szkole w Puńsku. Tam również uczęszcza młodzież, która wybierając naukę w tej placówce, potwierdziła jednocześnie swoją przynależność do litewskiej grupy narodowościowej. 5 Analiza podręcznika litewskiego Przejdźmy teraz do analizy interesujących mnie fragmentów. W podręczniku wykorzystywanym w szkole wileńskiej jako podmioty działań opisywane są poszczególne państwa – Litwa czy Szwecja, a nie na przykład osoby decydujące o posunięciach dyplomatycznych czy wojskowych. W analizowanym rozdziale, oprócz Polski i Litwy, obserwujemy działalność Moskwy, Tatarów Krymskich, Inflant oraz Danii i Szwecji. Zgodnie z podręcznikowym opisem Dania i Szwecja uczestniczą w wojnie w sposób wyjątkowo pokojowy: „Król duński kupił wyspę Sarem oraz niektóre inne terytoria Inflanckie, a Szwecja zajęła północną Estonię”. Bardziej wojowniczy są Tatarzy Krymscy, którzy „atakowali” południowo-wschodnie ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego. Autorka przedstawia Inflanty jako bardzo biernego i słabego uczestnika rozgrywek politycznych. Mówi wręcz, że Inflanty (utożsamiane do pewnego momentu z państwem Kawalerów Mieczowych) „słabły”, następnie – podkreślając ich niemoc i bierność – „zwróciły się o pomoc”, „oddały się pod opiekę”, a na samym końcu „część Inflant została przyłączona do WKL na prawie autonomii”. Na tle tych pasywnych, pokojowo wręcz nastawionych uczestników wojny, o których w sumie nie wiemy, dlaczego przystąpili do niej – autorka zdawkowo pisze, że walczyli „o terytoria i strefy wpływów” – zupełnie inaczej przedstawione zostało państwo moskiewskie. Moskwa ma swoje dalekosiężne plany polityczne – „stała się zjednoczycielką ziem ruskich” oraz „dążyła do uzyskania dostępu do Morza Bałtyckiego”. Opisywane relacje litewskomoskiewskie pokazują sąsiada ze wschodu jako zagrożenie. Z jednej strony księstwo jest aktorem znacznie słabszym od wschodniego sąsiada – „traci w walkach z Moskwą ziemie na wschodzie”, moskiewskie wojska „zagrażają Wilnu”, w trakcie wojny istniała zaś obawa, że Wielkie Księstwo Litewskie „nie sprosta Moskwie” i dopiero podpisanie unii lubelskiej „zmniejszyło zagrożenie moskiewskie”. Z drugiej zaś – ruchy wojsk moskiewskich pokazane są jako działalność bardzo aktywna i groźna. O ile Szwecja „zajęła północną Estonię”, to wojska moskiewskie „wdarły się do Inflant, zajęły Narwę, Tartu, zagroziły Rydze”. Porównanie ładunku emocjonalnego stojącego za słowami „zajęła” i „wdarły się (...), zagroziły”, nie pozostawia wątpliwości, kto jest opisywany w sposób bardziej emocjonalny i kogo pokazuje się jako groźniejszego, bardziej agresywnego rywala. Zgodnie z podręcznikowym opisem Litwa na początku działań wojennych jest niezależnym państwem prowadzącym własną politykę międzynarodową – samodzielnie zawiera sojusze, wypowiada wojny. To do Wielkiego Księstwa „zwróciły się o pomoc” 6 Inflanty, a ono Inflantom pomogło, „ponieważ również chciało mieć dostęp do Morza Bałtyckiego”. Także wojska litewskie są przedstawiane jak armia niezależnego państwa – czytamy więc na przykład, że „wojsko litewskie odniosło wspaniałe zwycięstwo”. Dopiero po podpisaniu unii i za rządów Stefana Batorego kwestia wojny opisywana jest jako wspólna sprawa Polski i Litwy, a właściwie sprawa władcy. Autorka uświadamia, że to Batorego (a nie na przykład wspólne, wojska Korony i Księstwa) zwycięstwo zakończyło wojnę z Moskwą. Proces zawierania unii pokazany jest jako sytuacja, do której Litwa została właściwie zmuszona. Stanowi ona bowiem konsekwencję pogarszających się relacji pomiędzy państwem moskiewskim a Wielkim Księstwem Litewskim, jest wydarzeniem, które zostało wymuszone na Wielkim Księstwie przez niepowodzenia wojenne. Podpisanie dokumentu stanowi jeden z etapów wojny o Inflanty. Sposób zawarcia unii oraz jej postanowienia omawiane są przy okazji relacjonowania przebiegu zmagań wojennych z Moskwą. Rozmowy zaczęły się, kiedy „wojska państwa moskiewskiego na początku 1563 roku zajęły Połock i zagroziły Wilnu”. Wraz z „odnowieniem działań wojennych na wschodzie” negocjacje litewsko-polskie nabierają intensywności. Sytuacja zaostrza się po „wspaniałym zwycięstwie nad Ułą” wojsk litewskich, kiedy, jak pisze autorka – „na sejmie warszawskim delegacja WKL była zmuszana do podpisania unii, która uprawomocniłaby przyłączenie WKL do Polski”. Za jej podpisaniem nie stały więc inne racje poza przymusem zastosowanym przez Koronę. Nawet bez jej pomocy Księstwo poradziłoby sobie w wojnie z Moskwą. Proces negocjowania tekstu unii jest sytuacją narastającego konfliktu pomiędzy stroną litewską i polską, w którym została zastosowana przemoc wobec Litwinów. Jak relacjonuje autorka, idea podpisania umowy wychodzi od strony litewskiej. Czytamy bowiem: „Początki unii są zwykle łączone z petycją konfederacji szlachty witebskiej do władcy z 13 września 1562”. Stukienė nie tłumaczy, dlaczego osłabia moc tego zdania słowem „zwykle”, nie informuje, czy istnieją informacje o innych początkach procesu negocjowania nowego tekstu unii litewsko-polskiej. O tym, jakiej umowy chcieli przedstawiciele Księstwa, dowiadujemy się z zamieszczonego w podręczniku tekstu źródłowego, zatytułowanego „Projekt unii z Polską panów litewskich”. Autorka sama nie omawia i nie interpretuje tego tekstu. W poleceniach do tekstów źródłowych prosi tylko młodzież, żeby wskazała, „czym różnił się projekt unii proponowany przez Wielkie Księstwo Litewskie od podpisanej unii lubelskiej”. We właściwym już tekście podręcznika pisze o daleko idących żądaniach Polaków – chcieli oni „przyłączenia WKL do Polski”. Z rozpoczętych negocjacji strona litewska – nawet po zwycięstwach odniesionych nad państwem moskiewskim – nie mogła się już wycofać. Delegacja WKL „była zmuszana do podpisania unii”. Kulminacją tych negocjacji było 7 posunięcie Zygmunta Augusta, który „odebrał Litwie województwo podlaskie, wołyńskie, podolskie i kijowskie”. Autorka ocenia jego decyzję negatywnie, pisząc, że wówczas „wobec Litwy została zastosowana przemoc”. Stukienė w sposób bardzo wyważony ocenia unię. Pisze, że była ona „kompromisem, na którym zaważyły okoliczności tego okresu” – żadna bowiem ze stron nie osiągnęła swoich celów politycznych, bardzo wyraźnie wyłuszczonych przez autorkę. Jako cel Polski wskazuje ona „wprowadzenie w życie idei Jagiellonów – zjednoczenie wielkiej części środkowej i wschodniej Europy”. Litwa natomiast została przez unię „pozbawiona prawa odrębnego obioru Wielkiego Księcia Litewskiego oraz inauguracji w Wilnie”. Podkreśla też, że istnieją dwa różne sposoby oceny tej umowy – „dla jednych było to ważne wydarzenie w historii politycznej, nawet zaczątek Unii Europejskiej, dla innych – tragedia, która przesądziła o wielu stratach”. Autorka nie precyzuje jednak, czy ów „początek Unii Europejskiej” rozumieć możemy jako pozytywne czy negatywne dziedzictwo unii. Zastanowić się wypada, o jakich tragediach pisze autorka. W innej części tekstu wspomina, że po unii „wzrosły jeszcze bardziej wpływy polskiej kultury, tradycji szlacheckiej” i w tym zdaniu, poruszającym wątek polonizacji Litwy po 1569 roku, szukać możemy źródeł owej tragedii. Wskazuje też młodzieży, że skutki unii lubelskiej można obserwować do tej pory – „jej utworzenie stało się ważnym wydarzeniem w historii rozwoju czterech obecnych państw – Białorusi, Polski, Litwy i Ukrainy”. Szukając wskazówek, jaka ocena unii sugerowana jest uczniom w podręczniku, warto zwrócić uwagę, na jakie tematy podzielona została historia w omawianym podręczniku. Pierwsza część – „Państwo litewskie od powstania do unii lubelskiej” – obejmuje okres od 1219 roku do wieku XVI. Ostatnim omawianym w niej wydarzeniem z historii politycznej jest objęcie przez Zygmunta Augusta rzeczywistej władzy nad Księstwem w 1544 roku. W następnej części młodzież zapoznaje się z dziejami Europy w okresie nowożytnym, by potem przenieść się do „Wielkiego Księstwa Litewskiego w Rzeczypospolitej Obojga Narodów” i poznawać historię od wybuchu wojny o Inflanty do rozbiorów. Z jednej strony taki podział treści wydaje się jak najbardziej uzasadniony. Najpierw autorzy ukazują historię Litwy jako państwa suwerennego. Jest ona ograniczana kolejnymi uniami z Polską, jednak autorzy podręcznika bardzo starają się, żeby młodzież widziała w Wielkim Księstwie Litewskim państwo od Korony niezależne. W tej pierwszej części podręcznika opisywane są dzieje Litwy jako państwa, którego potęga wciąż wzrasta – podbija nowe ziemie, rozwija się ekonomicznie i kulturalnie, zyskuje na znaczeniu na arenie międzynarodowej. Część następna – historia Litwy wchodzącej w skład Rzeczypospolitej – to opowieść o powolnej agonii 8 polsko-litewskiego państwa, kończąca się jego upadkiem. Przy takim ułożeniu podręcznikowej treści unia lubelska jest zjawiskiem przełomowym z dwóch powodów: inauguruje ścisły związek Litwy i Polski, powołując do życia nowy byt polityczny, oraz jest początkiem końca Wielkiego Księstwa Litewskiego. Pokażę teraz, jakie postaci przedstawiane są młodzieży jako wzory. Interesująca jest prezentacja liderów delegacji litewskiej – Mikołaja Radziwiłła „Czarnego” oraz Jana Chodkiewicza. Obaj są kreowani na litewskich mężów stanu. W swojej działalności stawiali sobie dokładnie ten sam cel polityczny – „zachować jak najwięcej z państwowości Litwy” – realizując go nieco innymi sposobami. Jak czytamy, Radziwiłł był „wytrwałym obrońcą państwowości WKL”, natomiast Chodkiewicz „potrafił w bardziej elastyczny sposób dążyć do tego samego celu”. Ikonografia tej części podręcznika zwraca jednak uwagę uczniów na Radziwiłła. Na marginesie umieszczony został właśnie jego portret, a nie Chodkiewicza. Bohaterem pozytywnym jest również Stefan Batory. Stukienė pisze o nim jako o „zdolnym dowódcy i dobrym dyplomacie”, który kończąc zwycięsko wojnę z Moskwą, wywiązuje się na dodatek ze zobowiązań, jakie miał wobec szlachty, zapisanych w pacta conventa (jest więc też człowiekiem uczciwym). Rozdział ma też swoich negatywnych bohaterów. Jednym z nich jest agresywny Iwan IV, którego plany polityczne tak głęboko wpłynęły na historię Litwy. Na postać negatywną wyrasta też Zygmunt August, ostatni z Giedyminowiczów, który dba bardziej o interesy strony polskiej niż litewskiej. Co więcej – w trakcie prowadzenia negocjacji wybitnie nadużywa władzy królewskiej i wielkoksiążęcej, działając wbrew interesom Wielkiego Księstwa. Okazuje się więc, że bohaterem pozytywnym jest ten, kto wspiera niezależność Litwy. Fragment dotyczący unii jest napisany tak, aby nikt nie mógł zarzucić autorce jakiejkolwiek stronniczości. Opisując dzieje unii, używa bardzo suchego języka – nie ma w nim emocji, nie ma ukazywania własnych opinii, nie ma identyfikowania się z historią Litwy. Jest on poprawny do bólu – nawet wymieniając państwa, autorka zawsze robi to w kolejności alfabetycznej. Lenkija, czyli Polska, jest zawsze pierwsza, potem – Lietuva (Litwa). Podręcznikowi nie można zarzucić wchodzenia w jakiekolwiek spory narodowościowe. Autorka bardzo stara się przedstawić bezstronne opinie obu stron, beznamiętnie zrelacjonować racje, którymi się kierowały. 9 Analiza podręcznika polskiego W porównaniu z litewskim podręcznikiem tekst w polskiej książce jest zarówno o wiele dłuższy, jak i „gęstszy”. Wprowadza ucznia w prawdziwy las faktów – dużo tu bowiem dat, nazwisk, informacji pobocznych zawartych w przypisach i opisach materiału ikonograficznego. Ma to przedstawić uczniom jak najdokładniej omawiane wydarzenia, wytłumaczyć im przyczyny zachodzenia niektórych procesów, pokazać skutki postanowień władców. Z dydaktycznego punktu widzenia jest to więc podręcznik o wiele dla uczniów trudniejszy, wymagający więcej uwagi przy czytaniu. Omawiając chociażby postać Henryka Walezego, w sześciu zdaniach autorzy wprowadzają uczniom informacje o czterech dodatkowych osobach – jego rodzicach, bracie i zabójcy. Część wydarzeń opisywanych w analizowanym rozdziale pomijanych jest w podręczniku litewskim. Stukienė nie podaje na przykład uczniom informacji dotyczących polityki dynastycznej Jagiellonów czy sekularyzacji Zakonu Krzyżackiego i powstania Prus Książęcych. Z jakichś powodów nie uznaje tych wydarzeń za fakty wystarczająco ważne, by złożyły się na curriculum historii Litwy. Prowadzi to do tego, że ich świadomość wypada z pamięci społecznej całego pokolenia Litwinów, którzy wychowani na tej książce swoją edukację historyczną skończą w szkole średniej. Warto więc zauważyć, że w litewskim podręczniku pojawiają się tylko wydarzenia bezpośrednio związane z Litwą. W analizowanym przeze mnie rozdziale wyróżnić można trzynastu aktorów biorących udział w omawianych wydarzeniach. Są to dynastie – Jagiellonowie lub Habsburgowie, oraz państwa. Jeśli autorzy uznają któregoś z aktorów za szczególnie ważnego w omawianych procesach, uczniowie otrzymują o nim kolejne, uszczegóławiające informacje. Zamiast nazw państw pojawiają się imiona władców, i to ich działania są omawiane. Postaci dla tej historii szczególnie istotne są jeszcze bardziej spersonifikowane. W książce zamieszczono bowiem sztychy Ksawerego Pillatiego ukazujące wszystkich omawianych władców polskolitewskiego państwa. I tak za najmniej ważne w omawianych wydarzeniach możemy uznać pięć państw – Turcję, Węgry, Czechy, Szwecję i Danię. Pozostają one dla ucznia jedynie pustą nazwą, niewypełnioną dodatkowymi informacjami. Stosunkowo więcej uczniowie dowiadują się o Moskwie. W omawianych wydarzeniach podmiotem działań nie jest państwo, a carowie – Wasyl III i Iwan IV Groźny. Podobnie rzecz się ma przy omawianiu faktów związanych z państwem Zakonu Krzyżackiego i Inflantami. Najpełniejsze informacje dostajemy o dwu najpotężniejszych dynastiach Europy przełomu XV i XVI wieku. 10 Stosunkowo dokładnie omawia się relacje łączące poszczególnych przedstawicieli rodów. Ogółem są one reprezentowane przez jedenaście osób. Paradoksalnie także Litwa jest jednym z tych słabo spersonifikowanych aktorów. Postacią, z którą utożsamiane jest Wielkie Księstwo Litewskie, jest wyłącznie król (a właściwie wielki książę). O ile niektórzy przedstawiciele szlachty polskiej są przedstawiani z imienia i nazwiska – uczniowie poznają Jakuba Uchańskiego, Jana Firleja, Jana Zamoyskiego i Mikołaja Sienickiego – o tyle o litewskich magnatach w książce nie czytamy ani słowa. Uczniowie, którzy tyle dowiadują się o Habsburgach, nie dostają informacji chociażby o Radziwiłłach. Pewien problem nazewniczy autorzy podręcznika mają z nazwaniem państwa polskolitewskiego sprzed unii lubelskiej. Stukienė ma pewność, jakie twory państwowe opisuje – w narracji konsekwentnie rozróżnia Wielkie Księstwo Litewskie i Polskę, a po 1569 roku – pisze o Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Autorzy polskiego podręcznika nie przywiązują tak wielkiej wagi do kwestii rozdzielenia i rozróżnienia Wielkiego Księstwa i Korony i zdarza im się utożsamiać Litwę z Polską. Tak na przykład w opisie wojny o Dominium Maris Baltici czytamy: „W wojnie po stronie Polski i Litwy opowiedziała się Dania, natomiast Rosję poparła Szwecja. Wojna już na początku przybrała obrót niekorzystny dla Polski” (s. 71). Strona polsko-litewska ograniczyła się nagle tylko do Polski. Wydarzenia wojenne, które poprzedzały podpisanie unii w Lublinie, są opisane w specyficzny sposób. Do omówienia działań wojsk czy agresywnych decyzji władców autorzy używają bardzo pokojowego i beznamiętnego języka, pasującego raczej do opisu partii szachów niż działań wojennych. Ktoś „zamierzał pełnić kontrolę”, inny „prowadził aktywną politykę” lub „opowiedział się po czyjejś stronie”. W omawianiu wydarzeń wojennych słowa najbardziej dynamiczne dotyczą wojny, która „wybuchła”, i „rozgorzałego” konfliktu. Nie ma też aktora, który wyróżniałby się swoją agresywnością. Niewątpliwie jako najsłabsze przedstawione są Inflanty, o których pisze się, przede wszystkim używając strony biernej – „zostały podzielone”, „stały się lennem”, „włączono je”. Ewidentnie nie są opisywane jako samodzielny gracz polityczny (s. 70-71). Unia lubelska to jeden z szeregu faktów historycznych, o których piszą autorzy. Nie wzbudza większych emocji, nie jest szczegółowo omawiana. Niewątpliwie jest przedstawiana jako akt modernizacyjny państwa – sposób na uregulowanie stosunków dynastycznych, element procesu modernizacyjnego. Autorzy pokazują też, że była finałem pewnego procesu, który rozpoczęli Zygmunt I, a przede wszystkim Bona Sforza, która „przez cały okres rządów swego męża dążyła do zacieśnienia relacji pomiędzy dwoma organizmami państwowymi” (s. 11 71-72). Pytania do tekstu źródłowego, zamieszczonego na końcu rozdziału, sugerują, że także Zygmuntowi Augustowi zależało na podpisaniu unii – nie miał przecież męskiego potomka (s. 76). Jako zwolenników unii wskazuje się nie tylko króla, ale też szlachtę polską i średnią szlachtę litewską. Przeciwnikiem jej, choć podręcznik nie precyzuje z jakiego powodu, była „magnateria litewska”, która uległa i unię podpisała, gdy „Zygmunt August podjął decyzję o włączeniu do Korony ziem południowo-zachodnich terytoriów państwa litewskiego (...)” (s. 72). Akt podpisania unii omawiany jest w równie spokojny i beznamiętny sposób, jak inne fakty historyczne opisane w podręczniku. Autorzy nie wspominają o tym, by niósł za sobą dalsze kontrowersje, by miał dalekosiężne konsekwencje. Wskazuje się wyłącznie na pozytywne skutki unii – „uregulowała sytuację prawną i ustrojową obu państw, przyczyniła się do rozwoju osadnictwa na rubieżach wschodnich nowego organizmu państwowego, ponadto wzmocniła pozycję średniej szlachty litewskiej” (s. 72). Szlachta polska i litewska zrealizowała swoje plany – jedna z grup dostała szansę na osadnictwo na wschodzie, druga – na rozszerzenie praw politycznych. W omawianym rozdziale Zygmunt August pokazany jest jako postać jednoznacznie pozytywna. To aktywny polityk, który prowadzi przemyślaną politykę wewnętrzną i zagraniczną. Już przy omawianiu konfliktu o Dominium Maris Baltici dowiadujemy się, że był najbardziej rzutkim spośród omawianych władców. Król tworzy przez „wiele lat koncepcję polityki morskiej” (s. 70), aby później „wymuszać”, „nakłaniać” czy „zawierać układy” z partnerami politycznymi. Zbuntowanemu Gdańsku „postanowił narzucić surowe kary”. Miał w sobie wystarczająco dużo silnej woli, by urzeczywistnić plany swojej matki o większym połączeniu Polski i Litwy: „Dopiero jednak Zygmunt August doprowadził do ostatecznego procesu centralizacji państwa i zmiany charakteru unii z Litwą na realny”. Przedstawiony został nie tylko jako wybitny polityk, ale też człowiek kultury: „był znakomitym znawcą sztuki, a jego panowanie – szczytowym okresem kultury renesansu w Polsce. (...). Monarcha zgromadził jedną z największych prywatnych bibliotek ówczesnej Europy”. Właściwie jego największą porażką jest brak męskiego potomka i fakt, że „na nim wygasła męska linia Jagiellonów”. Nawet jednak to przedstawione jest jako nieszczęśliwy zbieg okoliczności – był przecież „trzykrotnie żonaty”. Żaden z innych omawianych w rozdziale władców nie doczekał się tak jednoznacznych pochwał. Henryk Walezy był nieuczciwy i niesamodzielny: „W 1574 r. zbiegł potajemnie do Francji i objął tron, faktyczne rządy pozostawiając jednak matce”. Znacznie lepszym królem był Stefan Batory, przedstawiony jako reformator i wódz. Autorzy 12 podkreślają jego wkład w reformy wojskowości równie mocno, jak wielkie zwycięstwa odniesione nad Moskwą. Jak widzimy, narracje podręcznika polskiego i litewskiego różnią się od siebie w interpretacji wydarzeń historycznych. Warto, moim zdaniem, zwrócić uwagę na trzy najważniejsze różnice. Pierwszą z nich jest stosunek do Moskwy. W podręczniku litewskim to aktor drapieżny i agresywny, który realizuje wrogą wobec Litwy politykę. W informacjach, które czytają uczniowie z Puńska, tego negatywnego nastawienia nie ma. Narracja pokazuje, że carowie moskiewscy – Wasyl III i Iwan IV – w racjonalny sposób realizują dalekosiężne cele polityki zagranicznej swojego państwa. To ważne, bo – pamiętajmy – szkoła i szkolne podręczniki bardzo mocno wpływają na sposób postrzegania i oceniania przez uczniów współczesnej rzeczywistości. Łatwo negatywne emocje przelać z XVI-wiecznej Moskwy na Rosję Putina. Druga różnica to stosunek do unii lubelskiej. Dla litewskiej autorki jest on wyraźnie jednym z ważniejszych wydarzeń omawianych w jej podręczniku. Poświęca mu wyjątkowo dużo miejsca, opatruje komentarzem, pokazuje skutki podpisania unii sięgające współczesności. Dla autorów z polski to jeden z wielu faktów historii Polski, które omawiają. Nie taki znów drugorzędny, bo poświęca się mu cały podrozdział „Unia lubelska i jej konsekwencje. Powstanie Rzeczypospolitej Obojga Narodów” (s. 71), ale też nie na tyle ważny, by sposób jego omówienia wyróżniał się z podręcznikowej narracji. Omawiane konsekwencje podpisania dokumentu nie sięgają daleko w przyszłość. Autorzy nie rozwijają wątku o następstwach „rozwoju osadnictwa na rubieżach wschodnich nowego organizmu” (s. 72). Trzecim w końcu elementem, na który chciałabym zwrócić uwagę, jest stosunek autorów podręcznika do króla Zygmunta Augusta. Dla Stukienė to postać jednoznacznie negatywna, ponieważ działa na szkodę Wielkiego Księstwa Litewskiego. Dla autorów polskich jest w pełni akceptowalny. Stawiają go wręcz za wzór. Ich argumentacja jest jednak z innego poziomu niż argumentacja Stukienė. Zygmunt August jest dobrym władcą nie dlatego, że działał na korzyść Polski. Jest postacią pozytywną, gdyż był dobrym i energicznym politykiem, konsekwentnie realizującym swoje plany polityczne. Podobną argumentację obserwujemy przy komentowaniu elekcji i ucieczki Henryka Walezego. Król jest oceniany nagannie nie z tego powodu, że – dajmy na to – swoją ucieczką naraził Rzeczpospolitą na śmieszność. Dla uczniów nie jest wzorem jako osoba słaba, niekonsekwentna i niesamodzielna. 13 Wypowiedzi uczniów Zacznijmy od wypracowań uczniów szkoły wileńskiej. Pojedynczy uczniowie wspomnieli o unii w Krewie i rozbiorach, natomiast prawie wszyscy pisali o bitwie pod Grunwaldem, Rzeczypospolitej Obojga Narodów i zajęciu Wilna w 1920 roku przez generała Żeligowskiego. Były to dla nich wydarzenia fundamentalne we wspólnej, polsko-litewskiej historii. Zgodnie z moimi oczekiwaniami, wielu z nich komentowało wydarzenia historyczne, wartościowało je, a także potrafiło widzieć w obecne relacje jako konsekwencje wspólnej przeszłości. Bitwa 1410 roku opisywana jest w sposób raczej beznamiętny. Powtarzają się te same zwroty. Większość uczniów pisze mniej więcej tak: „zjednoczone wojska Litwy i Polski oraz innych państw zwalczyły Krzyżaków w czasie bitwy pod Grunwaldem”. Mamy wyraźne stwierdzenie o chwale polsko-litewskiego oręża, nie ma tu natomiast uczniowskich komentarzy. Jest to wydarzenie obecne w ich pamięci, lecz pozbawione emocji. O wiele ciekawsze wydaje się omówienie unii 1569 roku. Wielu uczniów zauważa, że „w przeszłości Polacy byli potrzebni Litwinom, żeby uwolnić się od wroga. Tak powstała Rzeczpospolita Obojga Narodów”. Część uczniów okres po unii lubelskiej opisuje jako czas dobry dla państwa litewsko-polskiego. Były wtedy „dobre stosunki Litwy i Polski”. Większość zwraca jednak uwagę, że w kraju panowała ogromna dysproporcja władzy. Czytamy więc: „Od tego czasu [1569 roku] rozpoczęli się ścisłe stosunki, ale oni nie byli oparte na wielkiej miłości narodów. Każdy kraj chciał mieć swoją prywatną kulturę, język”. W Rzeczypospolitej Polska stanowiła też „większość parlamentu, czym Litwa była niezadowolona”. Jedna z uczennic pisze w końcu: „w szkole uczy się nas, że Polska zawsze była bardziej wpływowa niż Litwa i chciała wziąć Litwę w swoje ręce, starała się polonizować kraj”. Dopełnia tym samym negatywny obraz litewsko-polskich relacji w czasie trwania Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Wtrącony tam zwrot „w szkole” zdaje się zawieszać jej wiarę w to zdanie i ukazuje nieufność wobec narracji przekazywanych w szkole. Jak pokazują uczniowskie wypracowania, kulminacją w złych relacjach polskolitewskich był rok 1920. Jedni przedstawiają to zgodnie z przekazem obecnym w litewskim życiu publicznym: „straszną krzywdą dla Litwinów jest zagarnięcie bardzo ważnego dla Litwy miasta – Wilna”. Inni zaś, powielając poglądy obecne w polskiej debacie, piszą, że „w Wilnie mieszkało o wiele więcej Polaków niż Litwinów”. Duża część uczniów widzi w 1920 roku przyczyny obecnych napięć w polsko-litewskich relacjach. Piszą: „te wydarzenie 14 uwarunkowało zły stosunek Litwinów do Polaków” lub „te wydarzenie bardzo oburzyło Litwinów i teraz, w XXI wieku oni dotychczas są obrażeni i stosunki między tymi dwoma państwami są napięte”. W bardzo gorzkich słowach opisują współczesne relacje polsko-litewskie. „Litwa z Polską są sąsiednimi państwami, więc współpracują. Lecz naprawdę stosunki są napięte, przynajmniej teraz. Mniejszości narodowe są źle traktowane na Litwie, bo Litwini myślą, że raczej przybyliśmy z Polski i jesteśmy imigrantami – chociaż tak nie jest”. Dwie osoby napisały „Lietuva Lietuviams [Litwa dla Litwinów] to jest hasło Litwinów teraźniejszych”. Uczniowie opisują relacje polsko-litewskie jako stale pogarszające się, w których Litwa stara się uniknąć polskiej dominacji. Ofiarą tych tarć i pamięci o nich ma być mniejszość polska na Litwie. Swoje badania w litewskojęzycznym liceum w Polsce przeprowadziłam niedługo po pamiętnym dla tamtejszej wspólnoty zamalowaniu przez nieznanych sprawców dwujęzycznych, polsko-litewskich tablic z nazwami miejscowości, które stały w okolicach Puńska, pomników poświęconym bohaterom litewskiej wspólnoty w Polsce. Wówczas uczniów dwóch klas licealnych poprosiłam – po polsku – o napisanie eseju na temat identycznie sformułowany, jak w szkole wileńskiej. W ich wypracowaniach było mniej faktów historycznych, niż w wypowiedziach ich rówieśników z Wilna. Za to więcej interpretacji, eseistycznego zacięcia. Więcej też odniesień do współczesności. Litwa i Polska przedstawione są jako dwa kraje pozostające najczęściej w konflikcie ze sobą. Czytamy więc: „W przeciągu ostatnich kilku stuleci relacje polsko-litewskie były dość napięte, co zaowocowało licznymi konfliktami zbrojnymi” lub „Relacje polsko-litewskie od dawna były skomplikowane. Ciągle toczące się walki o przynależność niektórych ziem nie sprzyjały utworzeniu przyjaznych stosunków”. Prawie wszyscy uczniowie wspominają o aneksji Wilna w 1920 roku. To wydarzenie uważają za najważniejsze w relacjach litewsko-polskich. Wielu sądzi, że jego litewskość jest zagrożona: „Do dziś słychać u Polaków powiedzenia «Wilno nasze», które jest zupełnie bezpodstawne”, „Polacy mieszkający na Wileńszczyźnie uważają, że te ziemie powinny należeć do RP, dlatego toczą spory o nazwy ulic, miejscowości czy szkolnictwo”. Wiele w ich wypowiedziach komentarzy do problemów dnia dzisiejszego. Piszą o sporze wokół sytuacji mniejszości polskiej na Litwie, o własnej sytuacji – mniejszości litewskiej w Polsce. Czują się zmanipulowani, okłamywani i niedoceniani. Manipuluje nimi szkoła: „Jak i kiedyś, tak i teraz uważam, że kronikarze manipulowali faktami. Niektóre informacje zatajali lub interpretowali we własny sposób. Dlatego z polskiego podręcznika 15 możemy przeczytać o tym, że Litwa zdradziła Polskę, a z litewskiego – że nie miała innego wyboru, było to jedyne wyjście itp.”. Nie ufają mediom: „Ostatnio w mediach słyszy się o mniejszości Polaków na Litwie, którzy ciągle domagają się większych praw. Ile w tym prawdy? Nie wiem, ale nie zamierzam wierzyć w to, co mówi telewizja, która zazwyczaj wyolbrzymia fakty i manipuluje nimi”. Ich problemy są ignorowane przez polityków: „Poza tym, jak relacje mogą być dobre, jeśli Kaczyński przyjeżdżając do Puńska, gdzie mieszkają w większości Litwini, rozmawia o problemach Polaków na Litwie?”. Czują się zresztą lekceważeni nie tylko przez polityków, a ostrość słów, których używają, żeby opisać własną sytuację, jest zaskakująca: „Polacy zawsze uważali Litwę i jej mieszkańców za coś gorszego. Litwinów uważa się za pasożytów”, „Brak jest tolerancji dla mniejszości narodowych”, „Polacy nie akceptują Litwinów w swym kraju”. Wiele osób, opisując sytuację Litwinów w Polsce, wspominało (czasami rysowało) zamalowane na białoczerwono napisy, opatrując je komentarzem: „Polak miał gdzieś mniejszości narodowe w Polsce”. Trudno zauważyć jakiś bardzo wyraźny wpływ narracji podręcznikowej na postrzeganie historii przez uczniów. Na pewno młodzież z Wilna zwraca większą uwagę na unię lubelską, niż ich rówieśnicy z Puńska. Młodzież w większości ocenia jednak to wydarzenie w sposób pozytywny. Dla nich 1 lipca 1569 roku jest początkiem dobrej współpracy Polski i Litwy. Dla młodych Litwinów z Puńska unia lubelska właściwie nie istnieje. Tylko pojedyncze osoby wspomniały o niej w swoich wypowiedziach. Natomiast ich ocena współegzystencji polsko-litewskiej jest negatywna. Nie ma mowy o współpracy, lecz o relacji niesymetrycznej i wykorzystywaniu Litwy przez silniejszego partnera. Wiele tutaj wspólnego z narracją litewskiego podręcznika, której młodzież z całą pewnością nie czytała. Okazuje się więc, że źródeł wyobrażeń młodzieży o przeszłości musimy szukać gdzie indziej – nie w podręcznikach do historii. Są one ważne, ale z pewnością nie najważniejsze. Badania Krzysztofa Malickiego nad studentami Uniwersytetu Rzeszowskiego pokazują, że wiedzę o przeszłości czerpią oni przede wszystkim ze szkoły, ale fakty waloryzują pod wpływem rozmów z przyjaciółmi i rodziną15. Zapewne ten sam mechanizm zachodzi wśród młodzieży licealnej Puńska i Wilna. Ten krótki szkic odpowiada więc na pewne pytania, ale jednocześnie rozszerza perspektywę badawczą i sugeruje stawianie nowych pytań. 15 K. Malicki, Polacy i ich pamięć przeszłości. Studium socjologiczne pamięci zbiorowej na przykładzie regionu podkarpackiego, Kraków 2012. 16 Bibliografia: Anderson Benedict, Wspólnoty wyobrażone: rozważania o źródłach i rozprzestrzenianiu się nacjonalizmu, Znak, Kraków 1997. Bokszański Zbigniew, Tożsamości zbiorowe, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007. Bourdieu Pierre, Passeron Jean Claude, Reprodukcja. Elementy teorii nauczania, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1990. Bumblauskas Alfredas, Polsko-litewskie stosunki cywilizacyjne: przemiany w stanowiskach historiozoficznych obu narodów, „Przegląd Wschodni”, 4/1999. Christou Miranda, The language of patriotism: sacred history and dangerous memories, „British Journal of Education”, vol. 28, no. 6/2007. Gellner Ernest, Narody i nacjonalizm, PIW, Warszawa 1991. Halbwachs Maurice, Społeczne ramy pamięci, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1969. Hawkey Kate, Prior Jayne, History, memory cultures and meaning in the classroom, „Journal of Curriculum Studies”, vol. 43, 2011, issue 2, s. 231-247. Kurcz Zbigniew, Mniejszość polska na Wileńszczyźnie. Studium przypadku, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2005. Malicki Krzysztof, Polacy i ich pamięć przeszłości. Studium socjologiczne pamięci zbiorowej na przykładzie regionu podkarpackiego, Nomos, Kraków 2012. Nasalska Ewa, Polsko-niemieckie dyskursy edukacyjne: lata 1949-1999, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2004. Pozostawione historii. Litwini o Polsce i Polakach, red. K. Korzeniewska, V. Sirutavičius, Znak, Kraków 1999. Srebrakowski Aleksander, Polacy w Litewskiej SRR 1944-1989, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2001. Szacka Barbara, Czas przeszły – pamięć – mit, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2006. 17 Unia lubelska – dziedzictwo wielu narodów, red. A. Gil, Instytut Europy Wschodniej, Urząd Marszałkowski Województwa Mazowieckiego, Lublin 2010. Van Dijk Teun A., Elite discourse and racism, Sage, Newbury Park, CA 1993. Wertsch James V., Voices of collective remembering, Cambridge University Press, Cambridge 2002. Tekst powstał dzięki grantowi NCN nr N N116692740 18