Trudni rodzice - Bliżej Przedszkola

Transkrypt

Trudni rodzice - Bliżej Przedszkola
7. FORUM Wychowania Przedszkolnego
Anna Jankowska
Trudni rodzice
Nauczyciel musi rozmawiać
nych potrzebna jest pomoc specjalistów oraz niezbędne
zaangażowanie rodziców. I tu często nauczyciel uderza
głową w mur, natrafiając na tzw. trudnych rodziców.
Określenie to wcale nie musi oznaczać ludzi, którzy
nie przejmują się losem własnego dziecka. Najczęściej
jest wręcz przeciwnie. Kiedy kochający rodzic słyszy, że
Adaś źle się zachowuje, bywa, że nie może w to po prostu uwierzyć i woli udawać, że problemu nie ma. Jedni
reagują krzykiem, drudzy ignorowaniem wszelkich
uwag, jeszcze inni mówią, że to placówka ma się zająć wychowaniem. Są też tacy, którzy z zapałem podejmują rozmowę, ale z czasem brakuje im konsekwencji
i wytrwałości w pracy z dzieckiem i nauczycielem. Nie
dlatego, że nie kochają własnych dzieci, nie dlatego, że
im się nie chce, po prostu zawrotne tempo codziennego życia nie pozwala na skupienie się. A może to brak
świadomości? chęci? czasu? cierpliwości?
Rolą nauczyciela w rozmowach z trudnymi rodzicami
jest uświadomienie, że tempo życia, konieczność spędzania długich godzin w pracy, spłacenia kredytu, częste delegacje czy zmęczenie w żaden sposób nie usprawiedliwiają słabego kontaktu z dzieckiem. Nie ma co
ukrywać, nauczyciele muszą być podwójnymi psychologami – dziecięcymi i rodzinnymi. I to między innymi
dla własnego dobra.
Załóżmy bowiem, że nauczyciel postanawia nie przejmować się problemem dziecka – choćby wspomnianego wyżej plującego Antosia. Po kilku dniach „odpuszczania” maluchowi będzie miał na głowie grono
zbuntowanych rodziców pozostałych dzieci. A przecież
oprócz plucia Antosiowi może przyjść do głowy gryzienie, bicie, szczypanie, przeklinanie... I od nowa zaczyna
się tłumaczenie. Nauczyciel w zasadzie nie jest w stanie
uniknąć tego typu konfrontacji, choćby dlatego, że nie
wszystkie problemy da się rozwiązać od ręki. Czasem
praca z Antosiem zajmuje tygodnie. Wtedy też dla dobra dziecka i wszystkich pozostałych należy umieć kierować komunikacją z rodzicami stojącymi „po drugiej
stronie barykady”, tak by w miarę możliwości wszyscy
czuli się zrozumiani i zadowoleni.
To jest bardzo ciężki kawałek chleba. Skoro jednak nie
da się wykluczyć sporów i trudnych sytuacji, warto się
Każdy, kto pracował w placówce edukacyjnej, wie, że
z rodzicami jest czasem gorzej niż z dziećmi. Zwłaszcza
z rodzicami maluchów w przedszkolu. Zapisanie pociechy do przedszkola jest bardzo trudną, indywidualną decyzją. Jedni zwlekają z tym, chcąc się nacieszyć
dzieckiem jak najdłużej, inni odliczają minuty do czasu, kiedy malec skończy trzy lata i już się będzie „kwalifikował”. Jeszcze inni muszą ze względu na pracę. Wiele
zależy od sytuacji rodzinnej, finansowej i predyspozycji
rodzica do „siedzenia w domu”. W każdym razie, kiedy
przychodzi już moment „posłania dziecka”, często pojawiają się nieprzewidziane wcześniej schody.
Malec w sposób zupełnie naturalny zaczyna doświadczać życia w grupie rówieśniczej i –ogólnie rzecz ujmując – w społeczeństwie. Musi nauczyć się żyć z kolegami i koleżankami, dogadywać się z nimi, bawić, uczyć
i współpracować. Tak samo zresztą jak z nauczycielem,
którego rolą jest prowadzić wychowawczo i edukacyjnie dziecko. Bywa, że malec miewa problemy z ogarnięciem nowej rzeczywistości. Od naturalnych dni
(lub nawet tygodni) adaptacji, poprzez przyswajanie
wiedzy i konkretnych rytuałów, aż po dogadywanie się
z całą grupą. Oczywiście w każdym wieku dziecko nieco inaczej zapatruje się na swoją sytuacją i boryka się
z innymi problemami. Wszystkie są „do przejścia”, pod
warunkiem że maluch ma u swego boku wspierających
rodziców i wychowawcę.
Dla nauczycieli jednak sprawa nawiązania kontaktu
z dzieckiem to nie wszystko. Nauczyciel musi również
umieć współpracować z rodzicami. A to oznacza, że
musi z nimi rozmawiać i zachęcać ich do aktywności.
Najtrudniej jest wtedy, kiedy pojawia się jakiś problem. Nie ma grupy bez dzieci „problemowych”. Zawsze
znajdzie się jakiś Antoś, który pluje, Ania beksa, Kasia,
która gryzie, Wojtek, który ma kłopoty z koncentracją,
lub Michaś, który od dwóch miesięcy prawie się nie
odzywa. Nad wszystkimi tymi sprawami (i tysiącem
innych) nauczyciel musi ciężko pracować. Oczywiście
sam nic nie wskóra. Często w przypadku problemów
wychowawczych, psychologicznych czy logopedycz
7. FORUM Wychowania Przedszkolnego
do nich po prostu przygotować. Z najmłodszymi nauczyciel z pewnością się dogada bez niczyjej pomocy,
a z trudnymi rodzicami... różnie bywa. Omówienie
krok po kroku wszystkich sytuacji, które mogą się wydarzyć, zajęłoby tysiące stron. Nie chodzi o to, by nauczyć się na pamięć konkretnych rozwiązań, ale o to, by
wiedzieć, w jaki sposób rozmawiać na trudne tematy.
Jak słuchać, jakim tonem mówić, kiedy i do kogo.
takie zestawienie łatwo przygotować na podstawie
list obecności. Tylko trzeba pamiętać, że przedszkolak spóźnia się najczęściej z winy rodziców, którzy tę
uwagę mogą odebrać jako bezpośredni atak.
• Ala nigdy nie ustępuje, jest małym uparciuchem – i znowu słowo „nigdy” powinno mieć odzwierciedlenie
w rzeczywistości. Rodzic szybko dojdzie do wniosku,
że jeśli Ali zdarzyło się jednak ustąpić, nauczyciel albo
to przeoczył, albo świadomie zataił. W obu przypadkach atmosfera nie będzie sprzyjała budowaniu porozumienia. Lepiej przytoczyć ze dwie przykładowe
sytuacje, w których Ala zachowała się w taki sposób.
• Musi Pani z nią więcej rozmawiać – zmuszanie prowokuje chęć zbuntowania się, dlatego lepiej je zastąpić
słowem „powinna”, które jest łagodniejsze, mniej radykalne i ma w sobie mniej z rozkazu, a więcej z porady.
Dobrą atmosferę pomaga też zbudować symetria w rozmowie. Chodzi o to, by nie tylko nauczyciel mówił.
Najczęściej rodzice zaproszeni na rozmowę spodziewają się kłopotów. Podświadomie pamiętają wezwania
na dywanik i reprymendy ze strony nauczycieli, dla
których rzadko kiedy byli równorzędnymi partnerami. Nawet jeśli nauczyciel ma ochotę po prostu wyżalić
się na złe zachowanie dziecka, nie powinien dopuścić
do tego, by rodzic, milcząc, potulnie wysłuchiwał jego
monologu. Bywają jednak rodzice tak zestresowani
rozmową, że trudno im wydusić z siebie słowo, a tym
bardziej polemizować z nauczycielem.
Warto przyswoić kilka technik zachęcających rodziców
do wtrącenia swojego zdania:
• mówić powoli,
• robić przerwy na znalezienie właściwego słowa – być
może rodzic podpowie i to go ośmieli,
• wyraźne kończyć wątki, np. pytaniem (ale nie retorycznym),
• budować wypowiedzi w krótkich blokach,
• robić dłuższe przerwy na oddech,
• poinformować, że mamy czas na rozmowę. Jeśli nauczycielowi zdarzy się powiedzieć: No dobrze, powiem, co mam do powiedzenia, i miejmy ten trudny
temat z głowy, tym samym informuje rodzica, że nie
jest zainteresowany jego przemyśleniami, a rozmowa
to obowiązek, który musi odbębnić.
Trudni rodzice w pytaniach i odpowiedziach
Jak zbudować dobrą atmosferę do rozmowy?
Dobra atmosfera jest podstawą. I do tego takt ze strony
nauczyciela. Oczywiście różnie to bywa w szatni (gdzie
najczęściej udaje nam się złapać rodzica), zwłaszcza po
południu. Warto więc zadbać o cichy kąt, gdzie będzie
można spokojnie, bez pośpiechu omówić problem.
Może nawet warto dzień wcześniej ustalić, kto zaopiekuje się dziećmi podczas tej rozmowy, i zawiadomić
rodzica, by przyszedł trochę wcześniej do przedszkola,
tak aby dziecko nie uczestniczyło w tej rozmowie, bo to
jest niedopuszczalne.
Często zdarza się, że nauczycielka podchodzi do rodzica
odbierającego pociechę z przedszkola i głośno informuje:
Adaś był dziś niemożliwy!, po czym płynnie przechodzi
do opisania całej historii. Takie zachowanie jest nieprofesjonalne. Można założyć, że nauczyciel w ten sposób
chce zwrócić uwagę rodzica na istnienie problemu, ale
taki początek rozmowy buduje nienajlepszą atmosferę.
Intymność przy omawianiu trudnych tematów jest podstawą. Jak się poczuje dziecko, które zostało publicznie
skarcone, którego problem jest roztrząsany w obecności
innych osób przebywających w szatni? Jak się poczuje
w takiej sytuacji rodzic? Pozostali rodzice najczęściej
również będą zniesmaczeni takim brakiem taktu.
Na atmosferę wpływają nie tylko czas i miejsce, ale
przede wszystkim ton głosu i poziom zdenerwowania.
Nauczyciel powinien dbać o to, by rozmowa była stonowana. Przechodzenie od spokojnego informowania
do oskarżania podniesionym głosem niewątpliwie atmosferę zepsuje. Warto zwrócić uwagę, by nie używać
podanych poniżej wyrażeń, które wpływają negatywnie
na tok rozmowy, np.:
• Jacek zawsze się spóźnia na śniadanie – stwierdzenie
powinno być poparte dowodami. Jeśli zatem dziecku
zdarzyło się spóźnić kilka razy, zdecydowanie nie
jest to „zawsze”. Nadużywanie słowa świadczy o braku obiektywizmu u nauczyciela. Nawet jeśli dziecko
spóźniło się 20 razy w ciągu 30 dni, to nadal nie jest to
„zawsze”. Zresztą, nie liczba, a raczej powód tych spóźnień powinny być tematem rozmowy. Chcąc być konkretnym, można przedstawić liczby; w tym wypadku
Jak uniknąć budowania barier komunikacyjnych?
Na początek warto je po prostu zdefiniować i określić.
Są komunikaty, które powodują, że rodzic zamyka się,
zamiast otwierać na współpracę dotyczącą problemów
z jego dzieckiem. Wynikają one z nieprawidłowego formułowania wskazówek i ogólnych informacji na temat
dziecka.
7. FORUM Wychowania Przedszkolnego
Do najczęstszych błędów zalicza się:
• Krytykowanie, np. Nic dziwnego, że Tosia nie umie się
sama załatwiać, skoro Pani ciągle jej pomaga przy ubieraniu i rozbieraniu.
• Obrażanie, np. To tragiczne, że w dzisiejszych czasach
bardziej dba się o wygląd dziecka niż o jego zachowanie.
• Osądzanie, np. Nie powinna Pani dopuszczać do takich
sytuacji, to jest nieetyczne.
• Orzekanie, np. Z góry wiadomo, że dziecko będzie wyczerpane, jeśli się je zapisze na pięć dodatkowych zajęć
w tygodniu.
• Chwalenie połączone z oceną, np. Widzę postępy, choć
Piotruś wciąż mało się stara, by równo wycinać.
• Rozkazywanie, np. Musi Pani odciąć pępowinę.
• Grożenie, np. Jeśli nie zajmie się Pan problemem dziecka, zawiadomię psychologa.
• Decydowanie, np. Skoro nie chcą Państwo powiedzieć
Markowi o rozwodzie, zrobię to w delikatny sposób za
Państwa.
• Moralizowanie, np. Nie jestem wprawdzie logopedą,
ale na pierwszy rzut oka widać, że dziecko ma kłopoty.
Należało się tym zająć znaczenie wcześniej. Wystarczyło
częściej zwracać uwagę na to, jak wypowiada głoskę „s”,
i poprawiać go za każdym razem. Można było ćwiczyć
z książką...
• Nadmierne wypytywanie, np. Czy to prawda, że Jaś
jako dwulatek leżał przez miesiąc w szpitalu, bo wypadł
z okna, kiedy oboje Państwo byli w domu?
• Doradzanie, np. Ja na Pani miejscu już dawno bym zapisała Krzysia na angielski, bo potem będzie mu trudniej niż pozostałym dzieciom.
• Zmienianie tematu, np. Grzesiu jest bardzo nieśmiały.
Podobnie było ze mną. Kiedy byłam małą dziewczynką,
bardzo pragnęłam być księżniczką, ale nie chciałam nosić korony, żeby dzieci nie zwracały na mnie uwagi. To
były piękne czasy...
• Pocieszanie, np. Nie powinna Pani czuć strachu o dziecko. Jakoś to będzie.
można zakładać, że już się tak bardzo nie spieszą, jak
o poranku. Jeśli sprawa nie jest na tyle pilna, by trzeba było rozmawiać o niej od razu, nauczyciel może
spokojnie wybadać, w jakim humorze jest rodzic. Być
może miał zły dzień i nie jest w nastroju do trudnych
rozmów. Czasem warto poczekać na sprzymierzeńca
w postaci dobrego samopoczucia. To samo zresztą dotyczy nauczyciela. Jeśli czuje, że ma gorszy dzień i szuka pretekstu do wybuchu, złym pomysłem jest rozpoczynanie rozmowy, która z założenia może wzbudzić
gorące emocje.
Badania potwierdzają, że mózg człowieka działa najefektywniej rano. Lewa półkula jest aktywna do południa – odpowiada za pamięć i logiczne analizowanie
faktów. Prawa półkula uaktywnia się bliżej wieczoru,
wtedy myśli się bardziej kreatywnie. Czyli najlepiej
czerpać nową wiedzę między godziną 8 a 12, a utrwalać ją i szukać rozwiązań między 17 a 19.
Uwzględniając wyniki badań, można planować trudne
rozmowy. Jeśli problem jest szczególnie skomplikowany, można porozmawiać z rodzicem rano, kiedy przyprowadza dziecko. Warto go wówczas poinformować
o konkretach i umówić się na dokończenie rozmowy
po południu. Możemy założyć, że do czasu kiedy przyjdzie po dziecko ok. godziny 17, przyswoi i przetworzy
poranne informacje. Warto je zatem utrwalić i wspólnie ustalić dalsze działania.
Czy trudnych rodziców da się wychować?
Trudni rodzice już dawno zostali wychowani przez swoich rodziców. Pytanie jest więc nieprawidłowo zadane.
Nauczyciel nie jest od tego, by wychowywać rodziców.
Choć bywa, że nauczyciele mówią o tym między sobą
w żartach. Gorzej, jeśli zaczynają w to wierzyć i przechodzą do czynu, moralizując, decydując za rodziców,
strofując ich, a czasem nawet i grożąc. Skutkiem takiego podejścia jest zbudowanie trwałych i nieprzekraczalnych granic komunikacyjnych. Rodziców można
jedynie zachęcać do współpracy różnymi sposobami
– zaproszeniami na zebrania, spotkania indywidualne, kiermasze, pokazy talentów, wycieczki. Nauczyciel
musi poznać rodziców, tak samo jak poznaje nowe
dzieci. Nie chodzi o to, by z każdym od razu się zaprzyjaźniać, ale pozytywne nastawienie i obiektywizm to
już połowa sukcesu.
Rodzice z kolei są spokojni, kiedy wiedzą, co się dzieje
z ich pociechami. Nie oznacza to oczywiście zdawania
relacji z każdej minuty dnia, ale odrobina uwagi i życzliwa rozmowa o postępach dziecka, kiedy rodzic odbiera je z przedszkola, lub wpis w tzw. zeszycie kontaktów
budują zaufanie do nauczyciela. Bardzo często rodzice
zgłaszają pretensje, że po wyjściu z przedszkola dziecka wręcz nie można opanować. Uważają, że wszelkie
Kiedy najlepiej poruszyć trudny temat?
Zazwyczaj nauczyciele mają okazję porozmawiać z rodzicami rano, kiedy ci przyprowadzają dzieci do przedszkola, lub po zajęciach, kiedy je odbierają. Trudno
powiedzieć, która pora jest lepsza, jednak większość
nauczycieli wybiera popołudnie. Co prawda rano na
ogół wszyscy myślą bardziej trzeźwo, jednak najczęściej spieszą się do pracy i już na wstępie są podenerwowani. Myślą raczej o tym, co muszą zrobić po przyjściu
do pracy, albo co się stanie, kiedy się spóźnią. Po południu są stęsknieni za dzieckiem i chcą się dowiedzieć,
jak mu minął dzień. Nawet jeśli są trochę zmęczeni, to
7. FORUM Wychowania Przedszkolnego
ich zabiegi wychowawcze poszły na marne, dlatego
też domagają się szczegółowych relacji. Wówczas należy uświadomić rodzicom, że dzieci w przedszkolu
muszą stosować się do najróżniejszych reguł, przebywają w gwarnym miejscu, najczęściej w ograniczonej
przestrzeni. To wszystko wpływa na ich samopoczucie
i system nerwowy. Wychodząc z przedszkola, dziecko
daje upust nagromadzonym emocjom. Jeśli dzieci przy
rodzicach pozwalają sobie na odrobinę luzu (oczywiście w dozwolonych granicach), to znaczy, że tego potrzebują i mają do rodziców zaufanie, informując ich
swoimi wygłupami czy nawet krzykiem: Cieszę się, że
mnie rozumiesz. Czasami jednak rodzice odbierają to
jako kompletny brak posłuszeństwa. Wtedy można pokusić się o „wychowanie dorosłych”, a właściwie uświadomienie im, jak powinni rozmawiać z pociechą, żeby
ta umiała nazwać i okiełznać własne emocje.
Słucham i rozumiem:
Kiedy dziecko zaczyna płakać – Oj, widzę, że jesteś
smutna.
Kiedy dziecko zaczyna być agresywne – Jesteś rozzłoszczona.
Kiedy dziecko się uspokoi – Jak miło, że się uśmiechasz.
Kiedy dziecko opowiada o bójce z kolegą – To pewnie
bolało?
Kiedy marudzi – Zdaje mi się, że jesteś trochę zmęczony.
Kiedy dziecko łamie reguły – Nie zgadzam się na to,
żebyś...
Kiedy dziecko wyżywa się na rodzicu – Jestem zdenerwowana, bo...
Słyszę, ale nie rozumiem:
Kiedy dziecko nie chce zostać w przedszkolu – Nie
ma powodu do płaczu.
Kiedy dziecko opowiada o niesprawiedliwości, jaka
je spotkała – Pewnie pierwszy zacząłeś.
Kiedy dziecko opowiada o kłótni z przyjacielem – To
nic. Zdarza się.
Bywają też rodzice, których zapał w ingerowanie w życie
grupy należy po prostu ostudzić. Są oni nawet trudniejsi
do opanowania, niż ci lekko zdystansowani i zaniepokojeni. Tacy zapaleni rodzice często utrudniają pracę nauczycielowi, bo wtrącają się do najdrobniejszych nawet
rzeczy i domagają się szczegółowych wyjaśnień lub – co
gorsza – dają rady w stylu: Ja na Pani miejscu już dawno
zrobiłabym tak, albo chcąc udzielić wsparcia nauczycielowi, komentują jego postępowanie, zawracając mu głowę: Nie wiem, jak Pani sobie z tym wszystkim radzi. Niska
pensja i tyle roboty. Nauczyciele nie mają lekko...
Jednym ze sprawdzonych sposobów na uniknięcie takich sytuacji jest gazetka informacyjna dotycząca ży-
cia danej grupy. To tam powinny się znaleźć wszelkie
komunikaty, wierszyki, jadłospis, konkursy, informacje
o opłatach itd. Wtedy, zamiast odpowiadać na dziesiątki pytań, nauczyciel zawsze może odesłać rodzica do
gabloty z informacjami. Skorzysta wówczas również
zdystansowany tatuś, który nie chce zawracać głowy
nauczycielce, ale chce wiedzieć, co się dzieje z jego
dzieckiem. Można z przymrużeniem oka powiedzieć,
że jest to rodzaj wychowania, jednak lepiej nazwać to
dobrze zorganizowaną komunikacją.
Kto lepiej wie, co jest dobre dla dziecka
– doświadczony nauczyciel
czy niedoświadczony rodzic?
Najgorzej rozmawiać z rodzicami, którzy zakładają, że
tylko oni wiedzą, co jest najlepsze dla ich dziecka. Jeśli
taki rodzic trafia na nauczyciela, który ma dokładnie
to samo przekonanie, czyli wie najlepiej, co jest dobre
dla dziecka, trudno o jakąkolwiek nić porozumienia.
Oczywiście zakładając, że ich zdania są odmienne.
Trudno jednoznacznie określić, jak w takiej sytuacji powinien się zachować nauczyciel. Jeśli rodzic swoim postępowaniem nie wyrządza dziecku krzywdy i nie wpływa na negatywne samopoczucie innych członków grupy,
to należy założyć, że rodzic rzeczywiście wie, co robi.
Czasem pogodzenie się z tym stanowi duży problem
dla nauczyciela. Wymagając zaufania i zgody ze strony
rodziców na swobodne działania, często sam traktuje
ich jak dzieci. To prawda, że studia pedagogiczne dają
nauczycielowi przewagę teoretyczną, jednak to nie nauczyciel, a właśnie rodzice mieszkają z dzieckiem, znają
je od urodzenia i po prostu wiedzą, czego ono w danym
momencie potrzebuje najbardziej. Zatem najlepszą radą
jest nastawienie się na współpracę i wsłuchanie się w to,
co ma do powiedzenia rodzic, a nie wygłaszanie zbolałym tonem opinii, że we współczesnym świecie trudno
wychować dziecko, gdyż dorośli są niedojrzali. Wrażliwy
nauczyciel zdaje sobie sprawę z tego, że każda tego typu
uwaga jest traktowana bardzo personalnie. Dobór słów
ma ogromne znaczenie. Podczas takich trudnych rozmów nie ma miejsca na ogólne uwagi o „upodleniu świata” i „macierzyństwie schodzącym na psy”. Żaden rodzic
nie przejdzie nad czymś takim do porządku dziennego,
nawet jeśli są to ogólne uwagi na temat współczesnych
rodziców i nie są skierowane bezpośrednio do niego.
Czasem jednak zdarza się, że nauczyciel powinien wesprzeć rodziców swoją wiedzą. Nie po to, by się chwalić,
ale by pomóc rozwiązać domowe kłopoty wychowawcze. Wielu rodziców uznaje za niegrzeczne zachowania
dzieci, które wynikają z konkretnych przyczyn, mianowicie z błędów wychowawczych, a nie z charakteru
pociechy. W takich sytuacjach nauczycielka nie powinna unosić się urażoną dumą i myśleć: Jak ci mówiłam,
7. FORUM Wychowania Przedszkolnego
to nie słuchałeś, teraz radź sobie sam, tylko taktownie
podpowiedzieć, jak odczytywać pewne zachowania
dziecka.
S. Szuman dzieli niegrzeczność dzieci według stopnia
i charakteru oraz według przyczyn i motywów na następujące rodzaje:
• Przeszkadzanie – często dzisiaj domaganie się uwagi
ze strony rodziców uważane jest właśnie za przeszkadzanie. To fakt, że maluchy po prostu czasem przeszkadzają, ale przecież najczęściej mają swoje powody. Nuda również jest jednym z nich. Autor uważa,
że powinnością dorosłych jest zapewnienie dziecku
bliskości, nawet jeśli wiąże się to z rezygnacją z własnego spokoju.
• Niestosowanie się do reguł, nakazów i zakazów – oczywiście dzieci powinny ich przestrzegać, jednak zdarza
się, że rodzice wymyślają niezliczone ilości absurdalnych reguł czy nakazów, które im samym trudno zapamiętać. Jeśli dziecko ma z tym również kłopot, uznawane jest za niegrzeczne. Czasem też łamanie reguł
wiąże się z chęcią zwrócenia na siebie uwagi. Jeśli bycie
niegrzecznym jest jedyną drogą do skupienia uwagi rodziców, dziecko prędzej czy później nią podąży.
• Uleganie impulsom – maluchy dopiero kształtują
swój system emocjonalny i nerwowy. Nie muszą nad
sobą panować w każdej sytuacji. Czasem marudzą,
płaczą, krzyczą nie dlatego, by zrobić dorosłym na
złość, ale dlatego, że mają jakiś problem. Najczęściej
taki, którego nie potrafią nazwać, albo taki, który jest
ignorowany przez dorosłych.
przygotować. Określić swoją strefę personalną i odczytać ją u rodzica. Jeśli chcemy, by czuł się komfortowo,
musimy się dostosować do dystansu narzuconego przez
niego. Inaczej zostaniemy uznani za natręta lub osobę
chcącą dominować. W żadnym wypadku nie sprzyja to
omawianiu trudnych zagadnień wychowawczych.
• Strefa intymna – wynosi ok. 45 cm od skóry [ciała?], czyli dość blisko. Na ogół jest zarezerwowana dla
najbliższych. Nauczyciel, choćby znał rodzica od wielu
lat, nie może zakładać, że się do nich zalicza. Jeśli zatem
postanowimy przeprowadzić rozmowę w zatłoczonym
korytarzu i szepcząc rodzicowi do ucha, poinformujemy go o kłopotach Adasia, możemy się spodziewać,
że w większości przypadków nie skoncentruje się on
na informacji werbalnej, ale na tym, co zrobić, by zachować dystans. Nie będzie myślał o problemie, tylko
o tym, że nie czuje się komfortowo. Potem nauczyciel
poczuje się rozczarowany, że poinformował o problemie, ale ma wrażenie, jakby rzucał grochem o ścianę.
A skutek będzie taki, że następnym razem rodzic będzie się starał za wszelką cenę zachować dużą odległość
lub będzie unikał nauczyciela, którego sklasyfikował
jako natręta.
• Strefa osobista – wynosi ok. 45–120 cm od skóry [ciała?]. To mniej więcej długość wyciągniętej ręki dorosłej
osoby. Tutaj już trzeba wykazać się czujnością, gdyż niektórzy uznają, że ważne informacje docierają do nich
wyłącznie z tej odległości. Pozwalamy wejść w tę przestrzeń osobom, które znamy, a z pewnością tym, którym
ufamy. Na początku wspólnej komunikacji z rodzicem
nie należy zakładać, że będziemy mogli wkroczyć na ten
teren bez pytania. Zaufanie zdobywa się z czasem i w dodatku ciężką pracą, a nie wyłącznym założeniem, że nauczycielowi szacunek należy się „z urzędu”.
• Strefa społeczna – wynosi ok. 120–360 cm od skóry [ciała?]. Można założyć, że to jest bezpieczna strefa, którą możemy zaznaczyć jako tę do rozmawiania
o trudnych tematach. Jeśli znajduje się w niej osoba,
której rodzic nie zna dobrze, ale wie, kim jest, to w porządku. Właśnie taką osobą jest nauczyciel. Oczywiście
czasem te więzi mogą się zacieśnić, to zupełnie naturalne. Wtedy można pomyśleć o zmianie strefy.
• Strefa publiczna – wynosi ponad 360 cm od skóry
[ciała?]. Mamy z nią do czynienia np. podczas zebrań
z rodzicami. Wtedy można śmiało założyć, że jesteśmy osobą publiczną. Nie należy jednak zakładać, że
wszystko, co mówimy, trafia bezpośrednio do odbiorców, bez żadnych zakłóceń. Wręcz przeciwnie. Podczas
wystąpienia nauczyciel ma więcej powodów do stresu,
ponieważ jest poddawany ocenie wizualnej. Uczestnicy
zebrania koncentrują się na tym, jakie robi miny, jak
wygląda, jak się porusza. Czy jest spięty, czy rozluźniony itd. W grupie, w odpowiednim dystansie ludzie
Dlaczego czasem rodzic
jest z góry nastawiony negatywnie?
Komunikacja niewerbalna ma wielką moc oddziaływania. Bywa, że podchodzimy do rodzica z negatywnym nastawieniem, rozpaczliwie próbując to ukryć.
Taktownie i rzeczowo prowadzimy rozmowę, jednak
widać, że coś jest nie tak. To nasza mimika wysyła sygnały do podświadomości rozmówcy, który może czuć
się zirytowany lub nawet dodatkowo podenerwowany.
Przeprowadzając trudną rozmowę, należy zatem pamiętać o komunikatach niewerbalnych. Negatywne
nastawienie może potęgować np. źle zachowana odległość od rozmówcy, którą nazywamy dystansem personalnym. Jedni lubią być blisko – bawią się naszymi
włosami, zdejmują pyłki z naszego ramienia, nachylają
się ku nam. Inni wolą siedzieć lub stać z zachowaniem
większej odległości lub wręcz chowają się za biurkiem,
ławką czy choćby miętoszoną w rękach maskotką.
Takie niuanse mogą zarówno pomóc, jak i zaszkodzić
w prowadzeniu rozmowy. Dlatego warto się do niej
) Szuman S., Psychologia wychowawcza wieku szkolnego, Wydawnictwo
INNE, 1947.
7. FORUM Wychowania Przedszkolnego
czują się silniej i bezpieczniej, dlatego właśnie podczas
zebrań rodzice często mają odwagę powiedzieć więcej,
poskarżyć się, wymagać, złościć się – inaczej niż w rozmowie w cztery oczy, ze skróconym dystansem. Mając
taką świadomość, nauczyciel powinien się po prostu na
to przygotować. Ubrać się odpowiednio do sytuacji, nie
odwracać uwagi od tego, o czym mówi, np. pstrykając
nerwowo obracanym w dłoni długopisem.
Ważne! Świadomy nauczyciel, zwłaszcza we współczesnym, różnorodnym świecie, musi wiedzieć, że
dystans personalny różni się w zależności od osobowości, ale też narodowości, miejsca pochodzenia, kultury, w jakiej człowiek został wychowany. Jeśli więc
mamy do czynienia z rodzicami nie tylko z Polski,
warto zasięgnąć języka także na ten temat.
swój sposób myślenia o sobie, lepiej posłuchać, czy oni
też tak uważają. Jeśli nie, to nic nie stoi na przeszkodzie, by uwierzyć w swój inny wizerunek i mocno nad
nim popracować, zamiast skupiać się na udowadnianiu
światu, że wcale nie jesteśmy tacy mili, jak się wydaje
na pierwszy rzut oka. Na szczęście co kilka lat nauczyciel ma do czynienia z nową grupą, a co za tym idzie
– z nowymi rodzicami. Nawet jeśli w tych próbach bycia sympatycznym coś mu się nie uda, to zawsze jest
szansa na zmianę wizerunku.
Czy mogę udawać, że lubię danego rodzica
tylko po to, żeby mnie wysłuchał?
Być może brzmi to dość kontrowersyjnie, ale tak. Skoro
– idąc tokiem rozumowania Cialdiniego – mamy wpływ
na osoby, które darzą nas sympatią, to dlaczego tego nie
wykorzystać w rozmowach z trudnymi rodzicami? To,
że ktoś na nas warczy, wcale nie znaczy, że musimy mu
odpłacać tym samym. Czasem chciałoby się to zrobić,
ale warto się powstrzymać. Jeśli zatem nauczyciel chce
realizować swoje cele, powinien kreować swój image
osoby sympatycznej, inteligentnej i bardzo otwartej. To
wcale nie jest takie rudne.
Pierwszym krokiem może być po prostu zakomunikowanie tego rodzicom w otwarty sposób. Wchodząc do
sali na spotkanie z nowym nauczycielem, rodzice tak
naprawdę nie wiedzą, czego się spodziewać. Jest zatem
spore prawdopodobieństwo, że nie mając powodu do
agresji, uwierzą, a przynajmniej dadzą nauczycielowi
kredyt zaufania. Zatem taktyka „na wojownika” wcale
nie jest lepsza niż taktyka „na miłego misia”. Miły miś
uśmiechnie się, przedstawi i powie: Miło mi Państwa poznać. Nazywam się Anna Jankowska i będę miała przyjemność pracować z Państwa dziećmi przez najbliższe
lata. Z natury jestem otwartą, wesołą osobą, która chętnie
porozmawia na każdy temat. Dlaczego ktoś miałby nie
uwierzyć, kiedy widzi mnie po raz pierwszy?
Inaczej w sytuacji, kiedy nauczyciel (a wielu ma tendencję do takiego zachowania, uważając, że jest to sposób
na ustawienie wszystkich do pionu) zacznie słowami:
Nazywam się Anna Jankowska. Nie lubię spóźnialskich,
gaduł i leniuchów. Nie będę tego tolerować pod żadnym
pozorem. Niby nic, same konkrety, tylko teraz w głowie każdego rodzica rodzi się pytanie: Z którą Anną
Jankowską chciałbym pracować przez kilka najbliższych
lat? Której chciałbym powierzyć edukację i wychowanie
swojego dziecka? Zatem czasem zbudowanie pozytywnego wizerunku i udawanie, że kogoś lubimy, mimo że
się spóźnił, nie chciało mu się za to przeprosić i wytrzeć
przed wejściem do sali zabłoconych butów, może zaprocentować w przyszłości lepszą relacją.
Lepsze jednak od udawanego lubienia jest uzależnienie od osoby nauczyciela. Nie mówimy tu o negatyw-
Czy muszę się starać,
żeby wszyscy mnie lubili?
No cóż, oczywiście nie ma takiej konieczności. Jednak
nie od dziś wiadomo, że pozytywny wizerunek i odbiór
daje przewagę, czy to w rozmowach, czy w staraniu się
o dobrą pracę, czy w przekonywaniu o konieczności
otrzymania podwyżki, czy wreszcie w przekazywaniu
trudnych i smutnych informacji. Zatem chyba warto
się starać po to, by w przyszłości nie musieć pokonywać
niewidzialnych barier i uprzedzeń. Nie chodzi o ty, by
się każdemu podlizywać, przymilać do obcych i prawić
nieszczere komplementy. To raczej skupienie na budowaniu własnego wizerunku w oczach podopiecznych
i rodziców. Lubianemu nauczycielowi trudniej odmówić, trudniej się na nim wyżyć.
W 1982 roku R. Cialdini sformułował zasadę sympatii,
zgodnie z którą im bardziej kogoś lubimy, tym bardziej jesteśmy podatni na siłę jego perswazji i przekaz.
Czyli, jeśli jakiś rodzic czuje do nas sympatię, to zdecydowanie chętniej przyjmie bez zastrzeżeń wszystko, co
mamy do powiedzenia. Jeśli natomiast któryś za nami
nie przepada, to mniej chętnie ulegnie namowom czy
przyjmie nawet racjonalne argumenty. Dlatego warto
być lubianym nauczycielem, a nie siejącą postrach czy
wzbudzającą powszechną niechęć heterą, której boją
się nawet tatusiowie. Warto powalczyć o respekt wynikający z sympatii i szacunku. Respekt odczuwany wyłącznie z powodu strachu jest czymś zupełnie innym.
Wielu nauczycielek mówi wprost (myśląc tak o sobie):
Ale ja nie jestem sympatyczna. Mam naturę ponuraka.
Prawda jest taka, że czy tego chcemy, czy nie, jesteśmy
tacy, jakimi widzą nas inni. Jeżeli inni uznają, że jesteśmy mało sympatyczni, to będziemy się musieli trochę
napracować, żeby to zmienić. To, że my sami siebie postrzegamy jako niesympatycznych, wcale nie znaczy, że
tak nas widzą inni. Dlatego warto czasem przejrzeć się
w oczach rodziców jak w lustrze. Zamiast narzucać im
7. FORUM Wychowania Przedszkolnego
nym, toksycznym uzależnieniu od drugiego człowieka.
Mówimy o takim zbudowaniu relacji, które sprawi, że
rodzic (mniej lub bardziej lubiany) będzie chętnie podejmował rozmowę, a z pewnością nie będzie unikał
kontaktu.
Zaspokajanie potrzeb drugiego człowieka może się odbywać na bardzo subtelnym poziomie, przy jednoczesnym pokazaniu kompetencji i zaangażowania nauczyciela. Każdy zna Piramidę Maslowa, nauczyciele przerabiają ją wzdłuż i wszerz pod kątem zaspokajania potrzeb
najmłodszych. Tę standardową wiedzę łatwo można wykorzystać w kontaktach z trudnymi rodzicami.
• Potrzeby fizjologiczne – oczywiście nie chodzi o to,
by częstować rodzica podczas rozmowy swoim drugim śniadaniem, ale zapewnienie wygodnego siedzenia, zaproponowanie kawy, kiedy widać, że jest
zmęczony po pracy, są właśnie zaspokojeniem tego
rodzaju potrzeb.
• Potrzeba bezpieczeństwa – często rodzice noszą
w sobie wiele obaw dotyczących wychowania pociech.
Zaspokojeniem tej potrzeby jest wysłuchanie ich, wyjaśnienie istoty problemu (czyli zlikwidowanie obaw)
i udzielenie dobrej rady. Nawet propozycja pożyczenia
książki o wychowaniu może się spotkać z wyrazem
ogromnej wdzięczności ze strony rodzica.
• Potrzeba afiliacji (przynależności) – jeśli nauczyciel
z pełnym zaangażowaniem rozmawia o światopoglądzie rodzica, jeśli tłumaczy ze zrozumieniem, że
problem wychowawczy nie jest końcem świata i nie
oznacza zrujnowania życia, to w ten sposób zaspokaja potrzebę przynależności do społeczeństwa i wyklucza obawę o odrzucenie dziecka czy nawet całej
rodziny. Na dowód tego można rodzica trudnego
dziecka zaprosić np. do pomocy przy przestawieniu
czy opieki nad dziećmi podczas wycieczki.
• Potrzeba uznania i szacunku – tutaj nauczyciele mają
ogromne pole do popisu. Pozytywne uwagi dotyczące
dziecka mogą łatwo i szybko dowartościować rodzica
we własnych oczach i sprawić, by czuł się szanowany
także w oczach nauczyciela. Można to również zrobić
na forum publicznym, np. na zebraniu, prosząc rodzica o fachową poradę czy chwaląc jego postępowanie.
• Potrzeba samorealizacji – stoi na najwyższym poziomie piramidy i chyba nauczycielowi najtrudniej ją zaspokoić. Można jednak zrobić wiele, np. dowiedzieć
się, jakie są niespełnione ambicje rodzica, i wesprzeć
działania zmierzające w kierunku ich wcielenia w życie. Czasem wystarczy zwykła zachęta i przyklaśnięcie
mglistym planom. Innym razem może to być udzielenie korepetycji [informacji? wskazówek?] z dziedziny, na której zna się nauczyciel, co może otworzyć
rodzicowi drzwi do starania się np. o inną posadę itp.
Ważne, by nauczyciel uświadomił rodzicowi, że nie-
zaspokojona potrzeba samorealizacji ma przełożenie na jego samopoczucie, stosunek do najbliższych,
a nawet sposób traktowania dziecka.
Dlaczego zdarzają się rodzice
mający pretensje o wszystko?
Bycie rodzicem to bardzo trudna sprawa. A przedszkola
wcale nie muszą się każdemu dobrze kojarzyć. Niejeden
rodzic z pewnością pamięta jeszcze ze swojego dzieciństwa zmuszanie do jedzenia kaszy, kary, stanie w kącie,
nudę na zajęciach czy złośliwych rówieśników. Może
nie jest to standard, ale nie powinno się zakładać, że
zawsze było miło i wesoło. Te swoje wyobrażenia i lęki
rodzice często przelewają na placówkę, do której posyłają własne dziecko. Dlatego pragną, by wszystko było
po ich myśli, co nie zawsze zgadza się z wizją dyrekcji,
nauczycieli i statutem placówki.
Takich rodziców trzeba po pierwsze zrozumieć, a po
drugie uświadomić. I w tym wypadku nie wystarczy
pokazanie „na papierze” głównych celów i założeń.
Trzeba rodzica oprowadzić po przedszkolu, wyjaśnić, co i jak funkcjonuje, dlaczego tak, a nie inaczej.
Najczęściej to rzucanie kłód pod nogi nauczyciela nie
wynika ze złej woli, lecz ze strachu i nieznajomości stanu faktycznego. A najlepszym dowodem na to, że „jest
fajnie”, będzie uśmiech zadowolonego dziecka.
Takiego rodzica można sprytnie zaangażować w sprawy grupy czy placówki, jednocześnie pokazując, że nie
wszystko jest tak, jak jemu się wydaje. Dobrą techniką
jest poproszenie o pomoc. Udowodnione bowiem zostało, że spełnienie prośby wiąże się ze zwiększeniem
sympatii do proszącego o nią. Każdy ma tendencję
do racjonalnego tłumaczenia swoich działań. Jeśli zatem rodzic zgodzi się pomóc nauczycielowi, to podświadomie uzna, że nauczyciel i jego problem warte
są zainteresowania, są ważne, więc mają sens. Inaczej
przecież zapracowany rodzic nie zawracałby sobie głowy spełnianiem prośby. Zatem jeśli nauczyciel poprosi
o pomoc rodzica, jest szansa, że ten, angażując się w jej
spełnienie, polubi nauczyciela oraz placówkę.
Niektórzy nauczyciele obawiają się, że prośba o pomoc zostanie odebrana jako przyznanie się do tego,
że sobie nie radzą. Ale taka obawa jest nieuzasadniona. Wręcz przeciwnie. Nadanie nauczycielowi – z racji
wykonywanego zawodu stojącemu trochę na piedestale
– bardziej ludzkiego charakteru może mu tylko pomóc.
Może to być zatem prośba o pomoc w przygotowaniu
kanapek na spotkanie z rodzicami, prośba o poradę
prawną, biznesową, finansową, zawsze dotycząca zajęć z dziećmi. Do przedstawienia takiej prośby należy
się po prostu przygotować. Dowiedzieć się, jaki zawód
uprawia rodzic, czy lubi gotować lub jakie jest jego
hobby. Spełnienie prośby powinno być niekłopotliwą
7. FORUM Wychowania Przedszkolnego
dził: Tej pani jakoś nie trawię. Jednak czasem właśnie
„ta pani” musi porozmawiać z rodzicem o kłopotach
lub sukcesach dziecka. Żeby podbudować własny wizerunek w oczach rodzica, można zastosować mały fortel
i namówić jedną z koleżanek nauczycielek, by mimochodem, w przelotnej rozmowie przekazała rodzicowi
jakieś pozytywne informacje na temat „nielubianego”
nauczyciela. Nie chodzi o to, by rodzica oszukać czy zamydlić mu oczy. Po prostu czasem uprzedzenia topnieją pod wpływem opinii osoby postronnej. Zwłaszcza
jeśli nie mamy do czynienia z wielkim, jawnym konfliktem. Jest szansa, że rodzic zacznie myśleć: Skoro
taka miła nauczycielka podziwia tamtą, której nie lubię,
może powinnam dać jej jeszcze jedną szansę? W końcu
pracuje z moim dzieckiem.
drobnostką, przyjemnością, a nie drogą przez mękę.
Jeśli prośba będzie zbyt trudna do spełnienia, może
rozdrażnić, jeśli zbyt prosta, rodzic może przejść nad
nią do porządku dziennego. A chodzi o to, by się wysilił
dla nauczyciela.
Nie można powiedzieć, że rodzice się czepiają, bo nie
mają nic innego do roboty. Czasami wynika to po prostu z ich typu osobowości. Jeśli jest on skrajnie różny od
tego, który reprezentuje nauczyciel, to faktycznie może
się wydawać, że rodzice się czepiają bez powodu. Być
może tabela osobowości przybliży powody zadawania
pytań, reakcje na wyjaśnienia, niepokoje, które zdaniem
nauczycieli nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Gdyby jednak te sprawy nie były ważne dla rodziców,
nie zajmowaliby swoimi uwagami czasu nauczyciela.
Oczywiście wszelkie komplementy czy pozytywne opinie powinny być przekazywane przy okazji, a nie w sposób nachalny. Jeśli nauczycielka wspomagająca wypali
do rodzica z rozbrajającą szczerością: Słyszałam, że Pani
nie lubi pani Eli. To moja świetna przyjaciółka, fajnie się
z nią pracuje. Nie rozumiem Pani uprzedzeń – jest spora
szansa, że rodzic przestanie lubić również nauczycielkę
wspomagającą. Po pierwsze dlatego, że na siłę próbuje
zmienić wyrobione zdanie, a po drugie dlatego, że robi
to nieudolnie. Nie dość, że tej wypowiedzi brak subtelności, to jeszcze użyte słowa tak naprawdę nic nie znaczą. Kiedy rodzic ma wątpliwości co do nauczycielki
prowadzącej jego pociechę, to określenia typu „równa
babka” czy „fajnie uczy” są po prostu nie na miejscu.
Być może w zamyśle miały wprowadzać „swojską” atmosferę, ale niestety nic nie znaczą, są za to infantylne,
by nie powiedzieć – prostackie. Nieadekwatne do powagi zawodu nauczyciela.
Typy osobowości a podejście do problemu:
• Wynalazca lub analityk – dążą do zrozumienia istoty
sprawy poprzez badanie faktów i używanie wyobraźni.
• Krytyk lub przedsiębiorca – do problemu zawsze
podchodzą od strony praktycznej, oczekują rezultatów działań i na nich zależy im bardziej niż na logicznym rozbiorze zjawiska.
• Psycholog lub humanista – szukają talentów ukrytych w osobach, nawet w obliczu problemu nie przestają ich poszukiwać, łatwiej przychodzi im manipulowanie i rozumienie zasad działania manipulacji.
• Liryk lub mentor – nie mają problemu z okazywaniem i nazywaniem własnych i cudzych emocji, łatwo sterują nimi w kontaktach międzyludzkich.
• Legionista lub inspektor – zawsze są gotowi do wprowadzenia sztywnych reguł i egzekwowania ich z pełną konsekwencją.
Lepiej mówić konkretami, np. jeśli nauczycielce wspomagającej zależy, by ocieplić wizerunek nielubianej
nauczycielki, może powiedzieć: Pani Ela fantastycznie
sobie radzi w pracy z grupą. Żadne dziecko nie jest zaniedbywane, zawsze trafnie rozdziela zadania, a w zeszłym roku zdobyła nagrodę kuratorium za kreatywne
scenariusze, lub: Nikt w grupie Pani Eli nie nudzi się na
zajęciach matematycznych. Potrafi zamienić dodawanie
w najciekawszą zabawę, wykorzystując swoje poczucie
humoru. Fakt, może bywa ono specyficzne, ale w pracy
z dziećmi sprawdza się za każdym razem. Z takiej informacji rodzic dowiaduje się o podziwie ze strony innej
nauczycielki, kompetencjach tej właściwiej, sympatii ze
strony dzieci i specyficznym poczuciu humoru, którym
można wytłumaczyć np. jakieś niekonwencjonalne
zachowanie, które źle odczytane, mogło „zniechęcić”
rodzica. Zanim nauczycielka właściwa zdołałaby przekonać takiego rodzica, minęłoby mnóstwo czasu, a tu
– gotowe rozwiązanie przy niewielkiej pomocy koleżanki.
• Mistrz lub dyrektor – dla nich ważne są działania
zgodne z procedurami i wcześniejszymi ustaleniami,
kreatywność, owszem, ale tylko w ramach tych procedur; potrafią obiektywnie spojrzeć na problem.
• Polityk lub przechowywacz – potrafią wczuć się
w nastrój drugiej osoby i manipulować emocjami;
lubią jasno określone cele, najlepiej dotyczące bezpośrednio ich samych.
• Pośrednik lub entuzjasta – zależy im na spokojnych
kontaktach międzyludzkich i ogólnej harmonii, potrafią działać dyplomatycznie nawet w trudnych chwilach;
lubią czuć się doceniani przez innych i potrzebni.
Jak mam rozmawiać z rodzicem, który uważa,
że się czepiam, i wyraźnie mnie nie lubi?
Bywa, że rodzic jest po prostu uprzedzony do konkretnego nauczyciela. Czasem ma to źródło w faktycznych
nieporozumieniach, ale bywa też tak, że rodzic czegoś
nie dosłyszał lub coś mu się wdawało i po prostu stwier
7. FORUM Wychowania Przedszkolnego
Co zrobić, kiedy ja mówię jedno,
a rodzic słyszy drugie?
• Parafrazowanie nie oznacza papugowania. Chodzi
o streszczenie wypowiedzi rozmówcy własnymi słowami, a nie powtórzenie słowo w słowo jego zdania.
• Parafrazować należy w języku rozmówcy. Używając
zbyt trudnego lub nadmiernie prostego słownictwa,
można go wprowadzić w zakłopotanie.
• Parafrazowanie przydaje się podczas ważnych rozmów
(zwłaszcza nacechowanych emocjami), nie trzeba go
jednak nadużywać. Nie należy go stosować, kiedy ktoś
pyta o pogodę, godzinę czy drogę do lotniska.
Wyłuszczając problem najdokładniej, jak potrafimy,
czasem odnosimy wrażenie, jakby rodzic nie rozumiał,
co się do niego mówi. Można to zignorować raz i drugi, ale nie przy każdej rozmowie. Czasem się zdarza, że
rzeczywiście trudno o porozumienie. Powody są różne,
jednym z nich może być używanie przez nauczyciela
zbyt skomplikowanego języka. Nie każdy musi wiedzieć, czym jest deficyt emocjonalny czy lateralizacja.
Nauczyciele powinni więc używać prostego języka.
Podobnie jest z wizytą u lekarza – jeśli ten zacznie opowiadać o chorobie w sposób zbyt skomplikowany, to
raczej napędzi pacjentowi stracha, niż podtrzyma go
na duchu.
Bardzo dobrym sposobem na sprawdzenie, czy do rodzica dotarło to, co mówimy, i odwrotnie, czy myśmy
dobrze zrozumieli, o co rodzicowi chodzi, jest parafrazowanie. To bardzo prosta technika polegająca na
powtórzeniu własnymi słowami usłyszanego zdania
i upewnieniu się w ten sposób, czy dobrze odebraliśmy
komunikat. Jeśli więc rodzic mówi: Nie mam czasu na
ćwiczenia logopedyczne z dzieckiem, można sparafrazować jego wypowiedź i upewnić się: Czy dobrze rozumiem, że ma Pani za dużo pracy, by jeszcze ćwiczyć codziennie z dzieckiem? Tym samym uściślamy informacje. Bo być może rodzic wcale nie miał na myśli obowiązków w pracy, tylko zajmowanie się młodszym rodzeństwem. Bywa, że słysząc „brak czasu”, zakładamy,
że chodzi o pracę, przecież nie zawsze tak jest. W wielu
przypadkach lepiej się upewnić, czy dobrze nam się
wydaje. I zachęcać rodzica do prowadzenia rozmowy
w ten sposób. Wtedy jest większa szansa, że wszelkie
niejasności zostaną od razu wyjaśnione.
• Parafrazując, nie trzeba powtarzać każdego słowa, a jedynie wyłuszczyć sens wypowiedzi. Użycie zbyt wielu wyrazów może spowodować zagubienie w gąszczu myśli.
Anna Jankowska
opracowane fragmenty książki
pt. Rozmowy z rodzicami.
Poradnik dla nauczycieli,
Wydawnictwo Pedagogiczne ZNP, Kielce 2012
Bibliografia
Adams K., Galanes G.J., Komunikacja w grupach, PWN, Warszawa 2008.
Berne E., W co grają ludzie. Psychologia stosunków międzyludzkich, wyd. 2,
PWN, Warszawa 1994.
Gajewska G., Doliński A., Szczęsna A., Teoretyczno-metodyczne aspekty wychowania młodzieży a warsztat pedagoga. Scenariusze zajęć wychowawczych,
część 3, PEKW Gaja, 2008.
Garczyński S., Rozmawiać? Tak. Ale jak?, WSiP, Warszawa 1993.
Grzesiuk L., Trzebińska H., Jak ludzie porozumiewają się, Nasza Księgarnia,
Warszawa 1978.
Day Ch., Nauczyciel z pasją. Jak zachować entuzjazm i zaangażowanie w pracy, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2008.
Dąbrowski K., Społeczno-wychowawcza psychiatria dziecięca, PZWS,
Warszawa 1989.
Dobek-Ostrowska B. (red.), Współczesne systemy komunikowania, wyd. 2,
Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1998.
Malewska H.E., Muszyński H., Kłamstwo dzieci, Państwowe Zakłady
Wydawnictw Szkolnych, Warszawa 1962.
Mastalski J., Integracja środowiska nauczycielskiego, [w:] Nauczyciel w świecie
współczesnym, B. Muchacka, M. Szymański (red.), Impuls, Kraków 2008.
Rembowski J., Więzi uczuciowe w rodzinie, PWN, Warszawa 1972.
Ryś M., Konflikty w rodzinie, niszczą czy budują?, CMPP-P MEN, Warszawa
1994.
Thorpe S., Clifford J., Podręcznik coachingu, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań
2009.