o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF

Transkrypt

o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
51-611 Wrocław, ul. Wieniawskiego 38
www.piotr-liszka.strefa.pl
+ Oszukani anarchiści zwariowani marzyciele, okrutni ale i nie pozbawieni
uczciwych odruchów, posłużyli tylko za narzędzie moskiewskiemu
sprzymierzeniu. „W maju gdy już byłem w Polsce, wybuchł konflikt między
anarchistami, a resztą kierowanego przez komunizm Ludowego Frontu.
Anarchiści zaczęli się buntować przeciw coraz ostrzejszemu, żelaznemu
uciskowi rządów komunistycznych, komuna zaś, zabrała się do
„likwidowania” przy pomocy karabinów maszynowych niepotrzebnych już,
byłych sojuszników, mącących obecnością jednolitość komunistycznego
systemu. Biedni, zwariowani marzyciele, okrutni ale i nie pozbawieni
uczciwych odruchów, posłużyli tylko za narzędzie moskiewskiemu
sprzymierzeniu, z zimną bezwzględnością opanowującemu na części
hiszpańskiego terytorium władzę i odsuwającemu na bok, jak śmiecie, tych,
którzy nie są już potrzebni. Tak samo jak w Rosji- gdzie w Moskwie
zgniecione zostało w r. 1918 powstanie anarchistów - okazało się dowodnie,
iż anarchizm, jako siła rewolucyjna, nie wytrzymuje z komunizmem
porównania. Jest on tylko ekstrawagancją myśli ludzkiej, ale nie jest jej
potencją, zdolną wpływać na bieg historii praktycznie” /J. Giertych,
Hiszpania Bohaterska, Ossolineum Nowy Świat, Warszawa 1937, s. 97/.
„Zaryzykowałbym śmiałe twierdzenie: anarchizm niczego nie osiągnął, ani w
Hiszpanii, ani nigdzie indziej, bo jest tylko oderwaną - jako od życia
doktryną; komunizm, choć jako doktryna jest zapewne tak samo, jak
anarchizm od życia oderwany - jako siła polityczna jest narzędziem rzeczy
bardzo konkretnej: żydostwa. Nie to jest w nim ważne, jakie głosi hasła, lecz
to, czemu on służy. I dlatego służąc celom i interesom bardzo realnym i z
życiem związanym - jest on motorem potężnych wydarzeń. Anarchizm,
będący tylko papierową doktryną, spala się tylko w bezpłodnym szamotaniu.
/Tamże, s. 98/. „Całą drogę jechaliśmy po świeżych śladach rewolucji.
Niemal na każdej stacji opowiadali nam współpasażerowie różne
wstrząsające historie o zbrodniach i gwałtach, popełnionych tu w okresie
panowania „czerwonych”„ /Tamże, s. 99/. „Myliby się jednak, kto by sądził
że chrześcijaństwo zabrało tę świątynie islamowi, ot po prostu jako łup.
Tylko brutalnym prawem siły usprawiedliwiony. Na miejscu „Mezquity” stała
niegdyś katolicka katedra wizygocka, - Arabowie przerobili ją na meczet, a
następnie potężnie rozszerzyli, oraz całkowicie przebudowali. Ale szczątki
murów wizygockich dotąd dają się jeszcze w całokształcie budowli „mezqiuty”
rozróżnić. W dodatku, również i owo rozszerzenie meczetu przez Arabów
dokonane zostało w sposób, który zupełności uprawnia chrześcijaństwo do
objęcia tego tworu budownictwa muzułmańskiego w posiadanie: „mezquitę”
zbudowano ze szczątków, pokonfiskowanych w świątyniach chrześcijańskich
licznych krajów, nad którymi Islam władał, oraz poodgrzebywanych z ruin
antycznych. Każda kolumn w „mezquicie” jest inna: każda pochodzi z innej
jakiejś budowli, zrobiona jest z innego materiału i jest dziełem innego stylu,
innej epoki, innego architekta” /Tamże, s. 105.
+ Oszukańcza teoria historyków żydowskich, że odrębność Żydów była
spowodowana wyłącznie wrogością i ciemnotą nie-Żydów. „Judaizm, jak
1
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
twierdzili teraz na ogół żydowscy historycy, zawsze przewyższa inne religie
tolerancją i wiarą w równość wszystkich ludzi. Fakt, że ta samo oszukańcza
teoria – której towarzyszyło przekonanie, iż Żydzi zawsze byli biernym,
cierpiącym przedmiotem chrześcijańskich prześladowań, w rzeczywistości
oznaczała kontynuację i uwspółcześnienie dawnego mitu narodu wybranego i
wywoływała nowe, często bardzo skomplikowane formy odrębności
podtrzymujące starodawną dychotomię” /H. Arendt, Korzenie totalitaryzmu
1, przeł. M. Szawiel i D. Grinberg, Niezależna Oficyna Wydawnicza,
Warszawa 1993, s. 34/. „Żydzi nie mieli własnego terytorium ani własnego
państwa. Ich fizyczne przetrwanie zawsze uzależnione było od ochrony
nieżydowskich władz, […] Historiografia „zajmowała się dotychczas bardziej
oddzieleniem się chrześcijan od żydów niż na odwrót” (J. Katz, Exclusiveness
and Tolerance. Jewisch-Gentile Relations in Medieval and Modern Times, New
York 1962, s. 6), zacierając ważniejszy skądinąd fakt, że dla dziejów Żydów
większe znaczenie miało ich oddzielenie się od świata nie-Żydów, szczególnie
od środowiska chrześcijańskiego, z tego oczywistego powodu, że samo
przetrwanie narodu jako widocznej całości uzależnione było od takiej
dobrowolnej separacji, a nie, jak wówczas przyjmowano, od wrogości
chrześcijan i nie-Żydów. Dopiero w XIX i XX w., po równo uprawnieniu i wraz
z postępami asymilacji antysemityzm zaczął odgrywać pewną rolę w
utrzymywaniu spójności narodowej, bo dopiero wtedy Żydzi zaczęli
przejawiać chęć wejścia do nieżydowskiego społeczeństwa” /Tamże, s. 35/.
„sam antysemityzm stał się teraz narzędziem służącym do wyższych celów.
Cele te zdecydowanie przerastały partykularne interesy zarówno Żydów, jak i
wrogo do nich nastawionych środowisk” /Tamże, s. 39/. współczesny
antysemityzm nasila się w miarę słabnięcia tradycyjnego nacjonalizmu a
osiągnął punkt szczytowy akurat w tym czasie, kiedy załamał się europejski
system państw narodowych i ich chybotliwa równowaga” /Tamże, s. 42.
+ Oszukiwanie człowieka głupiego nie jest trudne. „Pan uczynił twardym
faraona, tak iż Go nie poznał, aby poznano wszystkie Jego dzieła pod
niebem. Jego miłosierdzie jawne jest wszelkiemu stworzeniu, a światło i
mrok rozdzielił między ludzi. Nie mów: Ukryję się przed Panem i któż z
wysoka o mnie pamiętać będzie? W wielkim tłumie nie będę rozpoznany i
czymże jest moja dusza w bezmiarze stworzenia? Oto niebo i niebo niebios,
przepaść i ziemia trzęsą się od Jego wejrzenia, góry też i fundamenty ziemi,
gdy na nie popatrzy, drżą z przerażenia. Ale serce nie zastanawia się nad tym
i któż uważa na Jego drogi? Huragan, którego człowiek nie zobaczy, i bardzo
wiele dzieł Jego pozostaje w ukryciu. Któż obwieści dzieła sprawiedliwości
albo kto się ich doczeka? Dalekie jest bowiem przymierze. Tak sądzi ten, co
mało posiada umiejętności, i głupio myśli mąż bezrozumny i oszukany.
Słuchaj mię, synu, zdobądź wiedzę i do słów moich przyłóż swe serce! Z
umiarem objawię naukę i z troskliwością wyłożę wiedzę. Na rozkaz Pana, na
początku, stały się Jego dzieła i gdy tylko je stworzył, dokładnie określił ich
zadanie. Uporządkował je na zawsze, od początku aż w daleką przyszłość.
Nie odczuwają głodu ani zmęczenia i nigdy nie porzucą swego zadania, żadne
nie zderzy się z drugim i Jego słowom nigdy nie odmówią posłuchu.
Następnie zwrócił Pan wzrok swój na ziemię i napełnił ją dobrami swoimi.
Pokrył jej oblicze wszelkiego rodzaju istotami żywymi, które do niej powrócą”
(Syr 16, 15-30).
2
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
+ Oszukiwanie człowieka przez diabła. Prawa naturalne nie są złe (posiadają
misję Bożą, która polega na służeniu człowiekowi, aby mógł on zrealizować
swe zadanie). Poczęcie, narodzenie, ciało zmysłowe, ciało ludzkie,
społeczność ziemska, świat, nie są złe, stają się złe wtedy, gdy Książę
Ciemności posługuje się nimi, by nakłonić człowieka, by go naśladował. Zło
polega na wypaczonym używaniu rzeczy stworzonych, dla spowodowania zła
człowiekowi. Diabeł nie posiada absolutnej mocy, nie sprawia zła i grzechu, a
jedynie stara się oszukać, wpływać, kusić; jednak nie potrafi pozbawić
człowieka wolności. W1.1 121
+ Oszukiwanie czytelników przez prasę w Anglii scentralizowaną bardzo.
„Wydarzenia w Hiszpanii nie miały więc w istocie charakteru wojny domowej,
lecz stanowiły początek rewolucji. Ten właśnie fakt szczególnie starała się
ukryć antyfaszystowska prasa wychodząca poza Hiszpanią. Całe zagadnienie
sprowadzano do „walki faszyzmu z demokracją” przemilczając jak tylko się
dało rewolucyjny charakter tych wydarzeń. W Anglii, gdzie prasa jest bardziej
scentralizowana, a czytelników łatwiej wprowadzić w błąd niż gdziekolwiek
indziej, stworzono jedynie dwie wersje hiszpańskiej wojny: prawicową,
przedstawiającą patriotycznych chrześcijan naprzeciw ociekających krwią
bolszewików, i lewicową, zgodnie z którą dżentelmeńscy republikanie tłumią
wojskowy bunt. Główny problem został skutecznie zatajony” /G. Orwell, W
hołdzie Katalonii, przeł. Leszek Kuzaj (Homage to Katalonia, 1952; wydanie
pierwsze w języku polskim: Oficyna literacka 1985), Wydawnictwo Atest,
Gdynia 1990, s. 52/. „propagandziści, przekonani, że wyświadczają w ten
sposób przysługę rządowi hiszpańskiemu, zaprzeczali jakoby Hiszpania
„stała się czerwona”. Jednakże główna przyczyna była taka: oto wyjąwszy
niewielkie rewolucyjne grupy istniejące we wszystkich krajach, cały świat
zdecydowany był nie dopuścić do przemian w Hiszpanii. Szczególnie
dotyczyło to partii komunistycznej, ze stojącym za nią Związkiem
Radzieckim, która zmobilizowała wszystkie swoje siły przeciwko rewolucji
/Rewolucja w Hiszpanii była dziełem bolszewików, trockistów, których Stalin
W ZSRR zajadle tępił; skoro uciekli do Hiszpanii, wysłał za nimi oddziały
KGB, aby tam dopełniły tego, co działo się w Rosji/. […] Tylko nieliczni poza
Hiszpanią zorientowali się, że trwa rewolucja” /Ibidem, s. 53/. „Z drugiej
strony Juan Lopez, członek regionalnego rządu w Walencji, oświadczył w
lutym 1937 roku, że „Hiszpanie przelewają krew nie za demokratyczną
Republikę i jej konstytucję, lecz za… rewolucję”. […] Niektóre z
zagranicznych antyfaszystowskich gazet posunęły się nawet do żałosnego
kłamstwa informując, że kościoły atakowano jedynie wtedy, gdy faszyści
czynili z nich punkty oporu. W rzeczywistości plądrowano je gdzie tylko się
dało […] Był to wszakże dopiero początek rewolucji, a nie jej finał” /Ibidem,
s. 54.
+ Oszukiwanie czytelników przez zabiegi literackie nie miało miejsca w
starożytności. Fikcja literacka środkiem artystycznym wyrażania prawdy. „W
epoce klasycznej nie wstydzono się stosowania tych zabiegów sztuki, które
ani czytelników, ani autora nie oszukiwały. Stąd niewątpliwie pochodzi fakt,
że w starożytnej literaturze nie istnieje „dziennik” taki, jaki zjawia się w
naszej epoce, ten rodzaj literacki, w którym niby to tylko dla siebie samego
zapisuje się intymne myśli, których by w rzeczywistości nigdy nie zapisano,
gdyby nie były przeznaczone do czytania – byłby wówczas uważany za
3
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
prowadzący do fałszywej szczerości. Przeciwnie, fikcja literacka była
artystycznym środkiem wyrażania prawdy. Mogła nim być tym bardziej, że
bardzo często była w ogóle nieświadoma: zabiegi literackie działały
spontanicznie. Niewątpliwie były efektem studiów, ale przeprowadzonych w
latach młodości, przez kontakt z gramatyką i autorami klasycznymi. Później
można się było nimi posługiwać bez wyraźniejszego zastanawiania się nad
nimi. Zresztą czytelnik był na nie przygotowany i przyjmował je bez
dziwienia. Starożytni z większą niż my prostotą uznawali, że „kompozycja”
dzieła sztuki, jakakolwiek by to była sztuka, zawiera w sobie coś z fikcji; św.
Grzegorz uważał „kompozycję” i „fikcję” za słowa równoważne (In Evang. 23,
1; PL 76, 1282) […] Ten charakter literacki – i fikcyjny […] – pism
średniowiecznych, w tym także dzieł mnichów, ukaże się w pełnym świetle na
przykładzie z dziedziny tzw. wyczucia przyrody. Tego, co my dzisiaj
określamy tym wyrażeniem, ludzie średniowiecza nie znali. Z nielicznymi
wyjątkami nie patrzyli oni na przyrodę po to, by ją podziwiać taką, jaka jest;
widzieli ją raczej przez reminiscencje literackie rodem z Biblii, z Ojców albo z
autorów klasycznych” /J. Leclercq OSB, Miłość nauki a pragnienie Boga, tł.
M. Borkowska (L’amour des lettres et le désir de Dieu, Initiation aux auteurs
monastique du moyen age, Les éditions du Cerf, Paris 1990),Wydawnictwo
Benedyktynów, Kraków 1997, s. 159/. „Można by to wykazać na tekstach
Jana z Fécamp, Piotra Czcigodnego, św. bernarda czy Ottona z Freisingu.
Także i opisy niebiańskiej Jerozolimy dostarczają takiego dowodu” /Tamże,
s. 160.
+ Oszukiwanie ewangelizatorów przez Indian. „Sahagún pierwotnie, tak jak
daje temu wyraz w Postilla, oceniał wysoko pracę wykonaną przez dwunastu
[pierwszych franciszkanów w Meksyku]. Jednak wspomina Icazbalceta, że ta
pierwotna opinia uległa zmianie właśnie w 1585 r., kiedy to podejrzenie o
apostazję przeradza się w podejrzenie o udawane nawrócenie” /J.
Achmatowicz, Nican Mopohua. Główne źródło studiów nad objawieniami
guadelupańskimi w Meksyku w 1531 roku, ATUT, Wrocław 2010, s. 37/.
„(Sahagún Fray B., Historia general de las cos as de Nueva España,
Introducción, paleografia, glosario y notas Alfredo López Austín y Josefina
Garcia Quintana; México D.F., Alianza Editorial Mexicana, 1989; t. II) „nie
waha się twierdzić, że owi ojcowie [pierwsi franciszkanie przybyli do Meksyku
w liczbie dwunastu) byli oszukiwani, ponieważ zabrakło im wężowej
ostrożności i że Indianie nigdy nie porzucili bałwochwalstwa, a tylko,
kontynuując swój zwyczaj przyjmowani do swego panteonu bogów podbitych
narodów, zrobili to samo z prawdziwym Bogiem, oferując mu swe miejsce
pomiędzy bałwanami, bez naruszania w innych aspektach swej starożytnej
religii, a tylko praktykując ją skrycie ze strachu przed Hiszpanami. Tego typu
sąd musiał być niezwykle nieprzyjemny nie tylko dla zakonu, ponieważ
szkodził pamięci świętych mężów, ale również dlatego, że zaburzał
świadomość księży, którzy dawali sakramenty Kościoła (…) mętnej
mieszaninie niewielu chrześcijan i wielu bałwochwalców. Aczkolwiek ten
wstęp nie ukazał się drukiem ani nawet nie został włączony do kopii Historii,
tyle że został napisany po zrobieniu ostatniej, winien być znany wśród
duchownych, ponieważ przechodził przez ręce kopistów i nie można
zakładać, że kopia, która dotarła do nas, byłaby jedyna” (J. García
Icazbalceta, Bibliografía Mexicana del Siglo XVI, Fondo de Cultura Económica
4
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
[FCE], México D.F. 1981, s. 331; por. także E. Wolf, Publos y culturas de
Mesoamérica, Era, México D.F. 1979, s. 369-370). Tak więc widzimy, że
jeden z najważniejszych naocznych świadków ewangelizacji Nowej Hiszpanii
po latach widzi ten proces z perspektywy nie tylko krytycznej, lecz również
wątpi w skuteczność owego procesu masowych nawróceń, których motorem
zapewne były rozmaite motywy i przyczyny, niemniej w najmniejszym
stopniu te, co do których istniały złudzenia w tamtej i nie tylko w tamtej
epoce. […] ten utopijny w istocie okres pierwszych nawróceń (1523-1543) był
widziany z zupełnie innej niż pierwotnie perspektywy, to natychmiast
musimy się zastanowić nad duchową, uczuciową i w końcu rozumową
dyspozycyjnością intelektualnej elity ówczesnego Meksyku w relacji do z
gruntu „indiańskiego” zjawiska, jakim jawił się fenomen objawienia
guadalupańskiego i jego pierwszego pisanego świadectwa, jakim było Nican
Mopohua” /Tamże, s. 38.
+ Oszukiwanie Jakuba przez Labana. „Usłyszał [Jakub] raz, jak synowie
Labana mówili: „Jakub zabrał dla siebie to wszystko, co należało do naszego
ojca; całego tego majątku dorobił się z mienia naszego ojca”. Spostrzegł także
Jakub, że Laban nie był mu już tak życzliwy, jak dawniej. Wtedy Jahwe rzekł
do Jakuba: Wracaj do kraju ojców, do swej rodziny! Ja będę z tobą. Posłał
więc Jakub po Rachelę i Leę, wzywając je na pole do swego stada. Następnie
powiedział do nich: — Widzę, że wasz ojciec nie jest mi już tak życzliwy, jak
dawniej. Ale Bóg mego ojca był ze mną. Wy wiecie, że służyłem waszemu ojcu
ze wszystkich sił. Wasz ojciec oszukiwał mnie, wiele razy zmieniał mi zapłatę.
Bóg jednak nie dozwolił, aby wyrządził mi krzywdę. Gdy bowiem mówił:
„Nakrapiane będą twoją zapłatą”, wtenczas całe stado rodziło nakrapiane. A
kiedy mówił: „Cętkowane będą twoją zapłatą”, wtedy całe stado rodziło
cętkowane. W ten sposób Bóg odbierał [część] dobytku waszego ojca i dawał
mnie. Kiedy bowiem w czasie parzenia się stada podniosłem we śnie oczy,
zobaczyłem, że samce pokrywające trzodę są cętkowane, nakrapiane i
łaciate. A anioł Boży przemówił do mnie we śnie: „Jakubie!” Ja odparłem:
„Oto jestem!” Wówczas powiedział: „Podnieś tylko oczy i zobacz, że wszystkie
samce pokrywające trzodę są cętkowane, nakrapiane i łaciate. Ja widziałem
bowiem to wszystko, co Laban ci wyrządzał. Ja jestem Bogiem z Betel, gdzie
namaściłeś masebę i gdzie mi ślub złożyłeś. Gotuj się więc teraz, uchodź z tej
ziemi, a wracaj do ziemi rodzinnej” (Rdz 31, 1-13).
+ Oszukiwanie katolików przez republikę hiszpańską II. Poseł partii
progresistów, Fernández Castollejo, uznał podczas przemowy sejmowej 17
maja, że „ten projekt jest w opozycji do uświęconych zasad istniejących w
świecie cywilizowanym, takich jak wolność przekazywania myśli, czego
rozwinięciem jest wolność nauczania”. Katalończyk Carrasco Formiguera
powiedział „My republikanie katolicy czujemy się oszukani, gdyż republika nie
respektuje naszych uczuć i nie wypełnia swoich obietnic”. Prawo to stawiało
zakonników i zakonnice poza prawem. Negowało równość ich praw
obywatelskich z innymi ludźmi. Kościół był traktowany nie jako społeczność
osób, lecz jako stowarzyszenie, jakich wiele. Ostro zostały ograniczone
możliwości kultu religijnego i innych sposobów realizowania swoich przekonań.
W tym czasie było w Hiszpanii 4.804 domy zakonne, z których aż 2.187
prowadziło szkoły podstawowe, 264 szkoły wieczorowe, 250 szkoły zawodowe.
Szpitali 522, domów opieki społecznej 573, kuchni dla ubogich 158. W sumie
5
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
było 1.312.770 osób objętych bezpośrednią pomocą ze strony zakonów. W tym
liczba uczniów 641.000 (J. Arrarás, Historia de la segunda república española,
T. 2, wyd. 3 (wyd. 1 Madrid 1964), Editora Nacional, Madrid 1970, s. 123).
Kościół stał się według tego prawa departamentem, częścią życia państwowego,
kierowanego przez władze państwowe. Prezydent podpisał uchwałę sejmową 2
czerwca. Kraj zaprotestował. Do protestu przyłączył się papież Pius XI
ogłaszając 3 czerwca encyklikę „Dolectissima nobis”, w której wyraził głęboki
ból z powodu prawa negującego dobro wspólne i prawo wolności obywatelskiej.
W Hiszpanii trwa ofensywa przeciwko wierze, przeciwko wolności człowieka.
Jest ona świadectwem niezrozumienia katolickiej wiary oraz wynika z
nienawiści do Boga (Tamże, s. 126).
+ Oszukiwanie klas uciskanych było celem wymyślenia mitu Jezusa przez
klasy wyższe imperium rzymskiego. „Historyczność Jezusa Chrystusa /
Dyskusja o Jezusie jako fakcie/ 1. Niektórzy uczeni: G. L. Bauer (zm. 1806),
F. Strauss (zm. 1874), W. B. Smith (zm. 18929), J. M. Robertson, P. Jensen,
A. Dupont-Sommer (zm. 1972) i wielu innych […] nawiązywali do pierwotnej
gnozy chrześcijańskiej, zarówno aleksandryjskiej (Bazylides, Walentynian),
jak i bardziej skrajnej, syryjskiej (Saturnin, Juliusz Kasjan, Cerdo, Marcjon);
[…] był kimś podstawionym, jakimś dublerem, wybraną dowolnie figurą lub
jakimś innym wątkiem dla utworzenia idei Niezwykłej Istoty, np. według A.
Dupont-Sommera postać Jezusa miałaby być odwzorowaniem Mistrza
Sprawiedliwości u Qumrańczyków. 2. Dalej poszli B. Bauer (zm. 1882), A. D.
Loman (1897), W. C. van Manen (zm. 1905), I. Radliński (1920), A.
Niemojewski (zm. 1921), A. Drews (1935), J. Hempel (zm. 1937), P. L.
Couchoud (zm. 1965) i inni, którzy dowodzili, że cała postać Jezusa
Chrystusa była czystym mitem w sensie bezpodstawnej emanacji z
religiorodnej świadomości, emocji i fantazji ludzi, żyjących w epoce, kiedy na
podstawowe pytania ludzkie odpowiadano przez wytwarzanie różnych mitów.
3. R. J. Wipper (zm. 1954), H. Rosen (1963) i inni „wipperyści” radzieccy
zaczęli głosić tezę, że Jezus, Dwunastu, Maryja, Jan Chrzciciel, inni
apostołowie to postacie wymyślone, podobnie jaki cała doktryna
chrześcijańska, na sposób świadomego i celowego oszustwa przez pewne
ośrodki klas wyższych w imperium rzymskim, żeby zwieść pozornym
spokojem klasy uciskane, szukające ucieczki od swej niedoli w jakimś innym
świecie” /Cz. S. Bartnik, Historia ludzka i Chrystus. Szkice z chrześcijańskiej
wizji dziejów, Księgarnia św. Jacka, Katowice 1987, s. 19/. „Zdaniem
wipperyzmu zreformowanego: P. F. Prieobrażeński (zm. 1941), W. S. Rożycyn
(zm. 1943), W. I. Niedielski (zm. 1971) i inni, nastąpiła „historyzacja mitu”, to
znaczy najpierw powstała mityczna idea Chrystusa-Zbawcy, a potem dano
temu mitowi historyczną „podbudówkę”, starannie i długo wymyślając osobę
Jezusa Nazaretu; w ten sposób mit w nowej epoce zdobywał samoczynnie
szerszy i bardziej intensywny sposób oddziaływania” /Tamże, s. 20.
+ Oszukiwanie kobiet przez zwolenników antykoncepcji. „Aby ułatwić
rozpowszechnianie stosowania aborcji, zainwestowano i nadal inwestuje się
ogromne fundusze w produkcję środków farmaceutycznych, pozwalających
na zabicie płodu w łonie matki w taki sposób, że nie jest konieczna pomoc
lekarza. Wydaje się, że prawie wyłącznym celem badań naukowych w tej
dziedzinie jest uzyskiwanie produktów coraz prostszych w użyciu i coraz
skuteczniej niszczących życie, a zarazem pozwalających na wykonywanie
6
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
przerywania ciąży bez żadnej społecznej kontroli i odpowiedzialności.
Twierdzi się często, że antykoncepcja, jeśli jest bezpieczna i dostępna dla
wszystkich, stanowi najskuteczniejszy środek przeciw aborcji. Zarzuca się też
Kościołowi katolickiemu, że w rzeczywistości sprzyja rozpowszechnieniu się
przerywania ciąży, ponieważ uparcie obstaje przy swojej nauce o moralnej
niegodziwości
antykoncepcji.
Taka
argumentacja
okazuje
się
w
rzeczywistości zwodnicza. Być może wielu ludzi rzeczywiście stosuje środki
antykoncepcyjne po to, aby nie narażać się później na pokusę aborcji.
Jednakże antywartości wszczepione w „mentalność antykoncepcyjną” która
jest czymś zupełnie odmiennym od odpowiedzialnego ojcostwa i
macierzyństwa, przeżywanego w poszanowaniu pełnej prawdy aktu
małżeńskiego – sprawiają, że ta właśnie pokusa staje się jeszcze silniejsza,
jeżeli dojdzie do poczęcia „nie chcianego” życia. W istocie, kultura
proaborcyjna jest najbardziej rozpowszechniona właśnie w środowiskach,
które odrzucają nauczanie Kościoła o antykoncepcji. Z pewnością
antykoncepcja i przerywanie ciąży, z moralnego punktu widzenia, to dwa
zasadniczo różne rodzaje zła: jedno jest sprzeczne z pełną prawdą aktu
płciowego jako właściwego wyrazu miłości małżeńskiej, drugie niszczy życie
ludzkiej istoty; pierwsze sprzeciwia się cnocie czystości małżeńskiej, drugie
zaś jest sprzeczne z cnotą sprawiedliwości i bezpośrednio łamie Boże
przykazanie „nie zabijaj”. Mimo tej odmiennej natury i ciężaru moralnego
pozostają one bardzo często w ścisłym związku, niczym owoce jednej rośliny”
/(Evangelium Vitae 13.I z II). Encyklika Ojca Świętego Jana Pawła II do
biskupów, do kapłan ów i diakonów, do zakonników i zakonnic, do katolików
świeckich oraz Do wszystkich ludzi dobrej woli o wartości i nienaruszalności
życia ludzkiego. W Rzymie, u Św. Piotra, dnia 25 marca 1995, w uroczystość
Zwiastowania
Pańskiego,
w
siedemnastym
roku
mego
Pontyfikatu/./Encykliki ojca Świętego Jana Pawła II, Znak, Kraków 2007.
+ Oszukiwanie królowej Izabeli i przez Kolumba na temat skarbów Ameryki.
Kolumb nie cieszył się zaufaniem królowej Izabeli I, ale ten w końcu zgodził
się na wyprawę. Okazało się, że nie wszystko było zgodne z oczekiwaniami.
Odkryto nowy ląd, ale nie było na nim upragnionych skarbów. „Kolumb
musiał zmyślić, że odkryto wielkie bogactwa lasów, pereł oraz złota i te
wiadomość przekazać do Hiszpanii. Wszak królowej Izabeli, jego protektorce,
mogłoby przyjść do głowy, że popełniła błąd obdarzając środkami i zaufaniem
tego genueńskiego marynarza o rozgorączkowanej wyobraźni. Kolumb
ofiarował Europie znacznie więcej niż złoto – dał jej wizję odrodzonego wieku
złotego: owe krainy to była Utopia, szczęśliwe czasy człowieka natury.
Genueńczyk odkrył raj ziemski i dobrego dzikusa, który w nim mieszkał.
Dlaczego więc uznał tak szybko, ze musi zaprzeczyć własnemu odkryciu i
zaatakować ludzi, których dopiero opisywał jako „wielce łagodnych i nie
znających zła, przemocy, niewoli; nieuzbrojonych”? Dlaczego na nich
polował, czynił z nich niewolników, a nawet wysłał do Hiszpanii zakutych w
kajdany? […] Odtąd kontynent amerykański żył między snem a jawą,
rozdarty pomiędzy wizją dobrej społeczności, której pragniemy, a
społeczeństwem niedoskonałym, w którym przychodzi nam żyć. Trwaliśmy w
utopijnej nadziei, bo stworzyła nas utopia. Pamięć o szczęśliwym ludzie leży
u początków Ameryki, lecz także na końcu jej drogi, będąc celem i realizacją
naszych nadziei. W pięć stuleci po Kolumbie chciano, byśmy uczcili rocznicę
7
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
jego podróży, niewątpliwie jednego z wielkich wydarzeń w historii ludzkości,
które oznajmiło nadejście czasów nowożytnych i geograficznej jedności naszej
planety. Lecz wielu spośród nas, hiszpańskojęzycznych mieszkańców
Ameryki, zadaje sobie pytanie, czy w istocie mamy co świętować?” C.
Fuentes, Pogrzebane zwierciadło, tłum. E. Klekot, Wydawnictwo Opus, Łódź
1994, s. 8. „Ale to kryzys odsłonił coś, co pozostało nietknięte, a czego nie
byliśmy zupełnie świadomi podczas minionych dziesięcioleci ekonomicznego
wzrostu i politycznego ożywienia. Coś, czego nie naruszyła żadna poniesiona
przez nas klęska: dziedzictwo kultury” Tamże, s. 9.
+ Oszukiwanie ludu rosyjskiego przez władzy Rosji z premedytacją. „wojnę z
Napoleonem przedstawiano ludowi w kształcie powszechnej wojny religijnej
przeciwko świętokradcy, jemu oczywiście przypisując pożogę, mordy i gwałty.
Lud rosyjski nie był natchniony patriotyzmem […], lecz z premedytacją
oszukiwany i okłamywany” /E. Kiślak, Car-Trup i Król-Duch. Rosja w
twórczości Słowackiego, IBL PAN, Warszawa 1991, s. 37/. „W Rosji straszyło
ciągle widmo Pugaczowa toteż rosyjska zwierzchność, którą nurtował ten
sam niepokój i obawa przed rozpętanym żywiołem rewolucji, jakie
powstrzymywały najeźdźcę od radykalnych decyzji, posłużyła się innym
żywiołem, prowadząc wojnę z niezwykła zaciętością i samozaparciem”
/Tamże, s. 39/. „wielkie to przedsięwzięcie kierowali w tej samej mierze
przeciwko swoim poddanym, co przeciw Napoleonowi (F. P. Ségur, Pamiętniki
adiutanta Napoleona. Przeł. E. Leszczyńska. Warszawa 1967, s. 81). „Od
początku tej nietypowej kampanii, w której ciągły marsz naprzód
przypominał błędne koło, korzyści były problematyczne, a sukcesy
terytorialne zawieszone w pustce ogromnych przestrzeni” /Tamże, s. 40/.
„pożar Moskwy, zaplanowany z premedytacją przez jej gubernatora,
Rostopczyna, stał się namiastką i widmem rewolucji, dokonywanej przez
zbrodniczy motłoch, nastawionej wyłącznie na zniszczenie, rabunek, pożogę,
rewolucji zwróconej w pustkę” /tamże, s. 41/. „Zima była głównym i
najgroźniejszym wrogiem Francuzów; ostrożny do przesady Kutuzow ociągał
się z wykorzystaniem swej przewagi nad zdemoralizowanym wojskiem,
pozostawiając dokonanie zemsty przyrodzie” /Tamże, s. 45/. „Błędne
kalkulacje i niedopatrzenia, których dopuścił się Napoleon, wypływały z jego
hybris, nie liczącej się z prawami natury i pragnącej je przekroczyć” /Tamże,
s. 46/. „Wszystko tonęło w bezkresnej przestrzeni. Tak giną wielkie
przedsięwzięcia własnym przygniecione ciężarem! Chcąc się wznieść ponad
czas, klimat i przestrzeń, ludzką przekroczywszy miarę, geniusz Napoleona
zbłądził w przestworzach i, jakkolwiek wielki, w końcu uległ” (tamże, s. 256).
„Lud rosyjski w istocie okazał się nieobliczalnym żywiołem, co do którego
zawiodły wszystkie rachuby genialnego stratega.” /Tamże, s. 47.
+ Oszukiwanie mas przez Republikę hiszpańską II. Republika hiszpańska II
doprowadziła do wzrostu wydatków na administrację państwową (J. del
Moral, Inmoralidad política, wykład wygłoszony w Ateneo de Madrid 5
października 1931). Mniejszości parlamentarne dysponowały wielkimi
sumami pochodzącymi z kasy państwowej. Grupa posłów republikańskich
otrzymywała 125. 000 peset na miesiąc, posłowie socjalistyczni 738.363
peset, czyli 6.420 każdy, radykałowie – socjaliści: 378.487, Acción
Republicana 278.481, czyli 9.943 na osobę, Esquerra Catalana: 476.000,
czyli 11.609 peset miesięcznie na osobę. W całości posłowie pięciu grup
8
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
parlamentarnych dostawali 24 miliony peset rocznie (Tenże, Oligarquia u
enchufismo, Imprenta de Galo Sáez, Madrid 1933, s. 61 i n). Odpowiednie
pensje otrzymywali też inni pracownicy rządowi. Tak np. Luis Araquistan,
ambasador w Berlinie miał pensji 25.000 peset i 75.000 peset na koszta
reprezentacyjne, Julián Besteiro, marszałek sejmu, miał 60.000 peset
miesiecznego uposażenia, Salvador Madariaga Rojo, ambasador w Paryżu
miał 25.000 pensji, 85.000 reprezentacyjne, 40.000 na utrzymanie
mieszkania i 18.000 na utrzymanie samochodu, Juan Negrin, profesor i
sekretarz Fakultetu Medycznego w Madrycie miał 11.601 peset (J. Arrarás,
Historia de la Segunda República Española, t. 1, wyd. 5, Editora Nacional,
Madrid 1970, s. 348). Masy poczuły się oszukane. Bojownicy o lud i
demokrację okazali się być zwyczajnie zatroskani tylko o swoje interesy. W
Sewilli policja musiała usunąć siłą agitatorów z wiecu zorganizowanego 27
marca w miejskim teatrze. Byli to Bruno Alonso i Margarita Nelken. Osiem dni
później José Antonio Balbontín przemawiał do robotników zebranych w Sewilli
na placu Stadium de la exposición Iberoamericana de Sevilla: „W miesiącach
istnienia republiki mieliśmy więcej zabitych i deportowanych niż w ośmiu
latach burbońskiej dyktatury. Koniecznie trzeba dokonać rewolucji społecznej”
(Tamże, s. 349).
+ Oszukiwanie Mead M. przez informatorki opowiadające jej najbardziej
fantastyczne i nieprawdopodobne historie. „/Estera Lobkowicz; Margaret
Mead Coming of Age In Samoa (Dojrzewanie na Samoa), 1928/. Informatorki
Mead „celowo oszukiwały Amerykankę, opowiadając jej najbardziej
fantastyczne i nieprawdopodobne historie, w które tamta skwapliwie
wierzyła. […] badania Amerykanki w żaden sposób nie spełniały kryteriów
naukowości. […] Analiza korespondencji między Margaret Mead a Franzem
Boasem doprowadziła Freemana do wniosku, że amerykańska doktorantka
wyruszyła na Samoa że z góry założona teza o kulturowym relatywizmie,
której zwolennikiem był jej promotor. W związku z tym Freeman pisze, iż
należy
starannie
odróżnić
badania
prowadzone
w
terenie
od
antropologicznych teorii wymyślonych w gabinetach. Studium Margaret
Mead zalicza do tej drugiej kategorii” /E. Lobkowicz, Obalenie dogmatu o
nieomylności Margaret Mead, „Fronda” 36 (2005) 6-14, s. 11/. „Książka Mead
była darem niebios zwłaszcza dla krytyków cywilizacji zachodniej i religii
chrześcijańskiej. Dawała naukowa podbudowę pod relatywizację zachodniego
pojęcia „moralności”, czyniła etykę seksualną względną i zależną od kręgu
kulturowego, torowała w ten sposób drogę „rewolucji seksualnej” z jej
postulatem „wolnej miłości”. Dopiero kilkadziesiąt lat później okazuje się, że
ten naukowy fundament jest w rzeczywistości antropologiczną fikcją. Jak
zauważył Jan Paweł II w swej encyklice Centesimus annus, o upadku
komunizmu zadecydowała przede wszystkim fałszywa antropologia, czyli
nieprawdziwa wizja człowieka, leżąca u podstaw tej ideologii. Można
przypuszczać, że – analogicznie – antropologiczny błąd, leżący u podstaw
rewolucji seksualnej, doprowadzi do jej krachu” /Tamże, s. s. 13/. „Odkrycia
Dereka Freemana spowodowały, że naukowcy na całym świecie zaczynają
podchodzić krytycznie do dorobku Margaret Mead. Świadectwem
peryferyjności i zaściankowości polskiej nauki może być fakt, że w naszym
kraju dogmat o nieomylności Amerykańskiej antropolog utrzymuje się nadal.
9
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
Studenci w dalszym ciągu czytają Dojrzewanie na Samoa i chłoną podawane
im do wierzenia treści niczym prawdy objawione” /Tamże, s. 14/.
+ Oszukiwanie nauk humanistycznych obecnych przez bolszewizm na wiele
lat, a może na zawsze, dzięki temu właśnie, że zachowuje strukturalne
podobieństwo do ich metodologii. „Archaiczność modelu humanistyki
wybranej i uprawianej przez Zdziechowskiego jest jednak, paradoksalnie,
słabością tej książki. Rozpoznanie i opisywanie przez niego bolszewizmu
wyłącznie jako eksplozji chaosu, rozpętania namiętności strząsających z
siebie ład religii, kultury, cywilizacji, jest po trosze wynikiem tego
świadomego, archaicznego wyboru. O ileż bliższy odkryciu dwuznaczności
dwudziestowiecznego totalitaryzmu był Józef Mackiewicz. Obserwując
„heglowskie ukąszenie” i masową kolaborację inteligencji z władzą totalitarną
na reprezentowanej próbce, jaką stanowiła społeczność okupowanej przez
sowieckich komunistów Litwy, Mackiewicz dostrzegł, że bolszewizm
fascynuje współczesnych intelektualistów i całe współczesne nauki
humanistyczne, wcale nie jako wyzwolenie instynktów i emocji. O jego sile
stanowi bowiem to, że przybiera natychmiast formę zideologizowanej
świadomości teoretycznej; formę fałszywego ładu, fałszywej kultury, religii i
cywilizacji. Zastępuje bezsilne moralizowanie tradycyjnej humanistyki
perswazyjnym urokiem naukowej metody.
Zdziechowski, nie pojmując
współczesnej sobie humanistyki, lub raczej: zdecydowawszy się nie podążać
w stronę jej zaakceptowania, nie rozumie, dlaczego współczesna
humanistyka oddaje się bolszewizmowi, jako metodzie, która przetrwa jedno
czy drugie zjawisko historycznego totalitaryzmu i powróci w licznych
wersjach ideologicznej świadomości teoretycznej, stojącej za nowoczesnymi i
ponowoczesnymi radykalizmami. Autor W obliczu końca nie chce zrozumieć,
że bolszewizm oszuka współczesne nauki humanistyczne na wiele lat, a może
na zawsze, dzięki temu właśnie, że zachowuje strukturalne podobieństwo do
ich metodologii” /C. Michalski, Humanistyka jako moralizowanie, w: M.
Zdziechowski. W obliczu końca, Fronda, Apostolicum, Warszawa – Ząbki
1999, s. 4/. „Głównym zarzutem stawianym przez Zdziechowskiego
bolszewizmowi jest skala i radykalizm okrucieństw. Zdziechowski odrzuca
relatywizowanie zbrodni komunistycznych i traktowanie ich jako koniecznej
ceny za modernizację, awans społeczny, postęp. Zauważa, że zatracamy
człowieczeństwo, w chwili gdy pozwalamy sobie zawiesić człowieczeństwo
naszego przeciwnika politycznego czy ideologicznego. Kiedy będąc lewakiem,
zawieszamy człowieczeństwo faszysty, lub będąc faszysta – człowieczeństwo
lewaka. Odrzucając język relatywizujący zbrodnie, Zdziechowski staje się
nieznośnie konsekwentny. Zaczyna postrzegać całą historię ludzkości przez
pryzmat wrażliwości rozbudzonej na zbrodnie i jednostkowe cierpienia.
Jeszcze w 1928 roku wydaje swój głośny esej O okrucieństwie będący w
istocie wielką odmową akceptowania okrucieństwa jakiejkolwiek epoki.
„Pomyłki sądowe” inkwizycji czy okrucieństwo wobec zwierząt – wszystkie te
„argumenty dzisiejszych lewaków” pojawiają się w podjętej przez
Zdziechowskiego próbie konserwatywnego opisu historii jako upadku”
/Tamże, s. 5.
+ Oszukiwanie obywateli Hiszpanii po roku 1978 nieuniknione w sytuacji
oczekiwania wszystkiego bez granic. Człowiek potrzebuje nadziei ostatecznej,
potrzebuje prawdy jak chleba, pragnie mieć czyste ręce, nie czuć się
10
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
przestępcą, i uważać bliźniego za swego brata. Państwo nie może przechodzić
nad tym obojętnie. Tymczasem Konstytucja hiszpańska z roku 1978 ignoruje
to zupełnie. Ignoruje również kwestie symetrii między prawami i
obowiązkami, między nadziejami jednych i ofertami czynionymi przez innych,
potrzebami jednych i obowiązkami innych. W Hiszpanii tworzona jest
społeczność, w której wszyscy znajdują się w sytuacji petentów, gdzie
wszyscy posiadają prawo do wszystkiego, a żadnych zobowiązań. Wszyscy
oczekują wszystkiego od Państwa absolutnego, które jest wszechmogące i
uczciwe jak święty, w odpowiadaniu na tak liczne oczekiwania. Jak państwo
może uniknąć oszukiwania wobec oczekiwań bez granic? H24 121. Jest to
dokładnie obraz państwa komunistycznego, które obiecuje wszystko, a w
rzeczywistości wszystko odbiera. Humanizm bez podejmowania problemów
innego człowieka, bez odpowiedzialności za zło i za sprawiedliwość i za
wszelkie dziedziny, których nie sposób objąć przepisami prawnymi, nie
spełnia zadań stawianych przez historię nam współczesną, zatrzymał się na
poziomie XVIII wieku H24 123. Troska o bliźniego stanowi humanizm
autentyczny i jest odzwierciedleniem Bożej Opatrzności. Przyszłość nasza
kształtowana jest przez innego (bliźni) i Innego (Bóg). Traktowanie innych jak
braci oznacza zakotwiczenie życia w Wieczności. Tymczasem w Konstytucji
hiszpańskiej z roku 1978 miejsce Boga zajęło państwo, państwo absolutne,
któremu należy się ufność absolutna H24 124.
+ Oszukiwanie obywateli przez państwo hiszpańskie po roku 1978. Kultura
starożytna dała nam dwa wielkie paradygmaty postępowania w sytuacji
konfliktu między prawem stanowionym przez człowieka a ludzkim
sumieniem. Pierwszy zawarty jest w dramacie Sofoklesa Antygona. Dramat
ten trwa permanentnie w historii ludzkości i obecnie pojawiają się nowe
Antygony przeciwstawiające się współczesnym dyktaturom (Na temat tego
wyrażenia, którego autorem jest Roman Rolland, i na temat trwałości
klasycznego mitu w kulturze nowożytnej, poza studium Diez Corral, zob. A.
Ortega, Antigona drama de la resistencia, w: Homenaje a Xavier Zubiri,
Madrid 1970, t. II, 401-411). Drugim paradygmatem jest religia
chrześcijańska: spotkanie absolutnej władzy prokuratora Piłata ze skutą
łańcuchami słabością Jezusa z Nazaretu. Prawdziwymi protagonistami nie są
oni dwaj, lecz liderzy i członkowie grupy, która domaga się śmierci Jezusa
H24 117. Olegario Gonzales de Cardedal dostrzega w Hiszpanii realizowanie
systemu Hegla. Moralność jest określana przez państwo, które jest jej twórcą
i administratorem. Filozofia historii przekształcająca się w filozofię postępu,
utraciła aurę mitologii H24 119. Absolutyzm państwa oznacza zniewolenie
obywateli. Prawo bez duszy i dusza bez świadomości degradują i redukują
kraj do sytuacji dziecka pozbawionego dojrzałej wolności. Konstytucja z 1978
roku w sposób absolutny ufa prawu stanowionemu przez ludzi i Państwu.
Moralność człowieka jako osoby została zredukowana do minimum i
zepchniętą do prywatności. Panuje przekonanie, że cała dziedzina życia
publicznego pokryta jest prawem. Tymczasem państwo, które odrzuca
wierzenia, akceptowane rygorem teoretycznym i podtrzymywane z całą
powagą, i nie kształci obywateli w tym duchu, nie ma żadnego oparcia dla
nakładania praw i kończy przemianą etyki w taktykę, oszukując swych
obywateli H24 120.
11
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
+ Oszukiwanie powiązane istotnie z pożądliwością ciała. „A na koniec, bracia,
prosimy i zaklinamy was w Panu Jezusie: według tego, coście od nas przejęli
w sprawie sposobu postępowania i podobania się Bogu – jak już postępujecie
– stawajcie się coraz doskonalszymi! Wiecie przecież, jakie nakazy daliśmy
wam przez Pana Jezusa. Albowiem wolą Bożą jest wasze uświęcenie:
powstrzymywanie się od rozpusty, aby każdy umiał utrzymywać ciało własne
w świętości i we czci, a nie w pożądliwej namiętności, jak to czynią nie
znający Boga poganie. Niech nikt w tej sprawie nie wykracza i nie oszukuje
brata swego, albowiem, jak wam to przedtem powiedzieliśmy, zapewniając
uroczyście: Bóg jest mścicielem tego wszystkiego. Nie powołał nas Bóg do
nieczystości, ale do świętości. A więc kto [to] odrzuca, nie człowieka odrzuca,
lecz Boga, który przecież daje wam swego Ducha Świętego. Nie jest rzeczą
konieczną, abyśmy wam pisali o miłości braterskiej, albowiem Bóg was
samych naucza, abyście się wzajemnie miłowali. Czynicie to przecież w
stosunku do wszystkich braci w całej Macedonii. Zachęcam was jedynie,
bracia, abyście coraz bardziej się doskonalili i starali zachować spokój,
spełniać własne obowiązki i pracować własnymi rękami, jak to wam
nakazaliśmy. Wobec tych, którzy pozostają na zewnątrz, zachowujcie się
szlachetnie, a nie będzie wam potrzeba nikogo. Nie chcemy, bracia, waszego
trwania w niewiedzy co do tych, którzy umierają, abyście się nie smucili jak
wszyscy ci, którzy nie mają nadziei. Jeśli bowiem wierzymy, że Jezus istotnie
umarł i zmartwychwstał, to również tych, którzy umarli w Jezusie, Bóg
wyprowadzi wraz z Nim. To bowiem głosimy wam jako słowo Pańskie, że my,
żywi, pozostawieni na przyjście Pana, nie wyprzedzimy tych, którzy pomarli.
Sam bowiem Pan zstąpi z nieba na hasło i na głos archanioła, i na dźwięk
trąby Bożej, a zmarli w Chrystusie powstaną pierwsi. Potem my, żywi i
pozostawieni, wraz z nimi będziemy porwani w powietrze, na obłoki
naprzeciw Pana, i w ten sposób zawsze będziemy z Panem. Przeto wzajemnie
się pocieszajcie tymi słowami!” (1 Tes 4, 1-18).
+ Oszukiwanie rewolucjonistów i ośmieszenie przez ujawnienie prowokacji
policyjnej. „W 1880 roku anarchiści we Francji zamierzali rozpocząć akcję
terrorystyczną na większą skalę. […] prefekt policji paryskiej Ludwik
Andrieux […] Anarchiści marzyli w tym czasie o wydawaniu nowego pisma,
[…]. Prefekt Andrieux postanowił przyjść im z pomocą. […] miał zamiar
przeniknąć poprzez redakcję subwencjonowanego przez siebie pisma do
samego centrum ruchu anarchistycznego” /J. Kossecki, Tajemnice mafii
politycznych, Wyd. Szumacher, Kielce 1991, s. 5/. „Dać gazetę anarchistom,
to znaczyło tyle, co założyć telefon między pokojem spiskowców a gabinetem
prefekta policji“. […] i ukazało się pismo „La Révolution Sociale”. «Jeżeli
prawdą jest, że spiskowcy skłonni są do nieufności, to dodać należy, że
najczęściej podejrzenia ich idą w fałszywym kierunku. Łatwo zarzucają
szpiegostwo swym towarzyszom, lecz gdy jakiś agent wciśnie się do ich
grona, przyjmują go jak brata i dają się wziąć na jego obietnice. Skłonny jest
do złudzeń człowiek, który od długiego czasu żyje nadzieją: podejrzliwy i
naiwny – oto cecha konspiratora” (L. Andrieux, Souvenirx d’un préfect de
Police, Paris 1885, t. I, s. 167)” /Tamże, s. 6/. „Cel mój przede wszystkim
polegał na tym, aby tym łatwiej rozciągnąć nadzór nad szanownymi
towarzyszami, grupując ich dookoła pisma” (tamże, s. 339-344). „Andrieux
pisze, że ataki jego przeciwników były niewinne w porównaniu z tymi, za
12
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
które sam płacił od wiersza” (tamże, s. 339-344). […] Prowokacja policyjna
została ujawniona. […] Rewolucjoniści […] Poczuli się oszukani i ośmieszeni.
[…] wzrosła podejrzliwość i wytworzyła się atmosfera „szpiegomanii”, która
paraliżowała działalność” /Tamże, s. 8/. „Tajne sterowanie społeczeństwem
[…] jest niewątpliwie skutecznym instrumentem działania politycznego, ale
mimo to nie powinno być przecenione. Granice jego skuteczności zakreślają
warunki społeczno-ekonomiczne i polityczne, w których jest ono stosowane.
Analizy procesów tajnego sterowania nie można więc traktować jako jakiegoś
uniwersalnego klucza do historii. […] Najprostszy sposób sterowania
społeczeństwem oparty jest na przymusie fizycznym. […] Bardziej subtelna,
zarazem w dłuższych okresach skuteczniejsza metoda sterowania
społeczeństwem to przymus ekonomiczny. Już jednak starożytni kapłani
egipscy wiedzieli, że najlepiej sterować można ludźmi za pomocą odpowiednio
użytych informacji. […] wiedzieli oni, że utrzymanie przez nich monopolu
władzy wymaga utrzymania w tajemnicy określonych informacji dotyczących
celów i metod skutecznego sterowania społeczeństwem” /Tamże, s. 9.
+ Oszukiwanie robotników przez Republikę hiszpańską II I. Prieto został
ministrem finansów. Robotnicy pracujący w Kompanii stwierdzili wtedy, że
powstały wprost idealne warunki do zrealizowania ich postulatów. Stało się
jednak coś wręcz odwrotnego. Rząd tymczasowy wszedł we współpracę z
Kompanią. Socjaliści utworzyli związek zawodowy współpracujący z zarządem
Kompanii i wymierzony przeciwko związkowi zawodowemu anarchistów CNT.
Gdy straty wynikłe z sabotażu realizowanego przez anarchistów przekroczyły
sumę pięciu milionów peset, dyrektor bezpieczeństwa publicznego rozkazał
strzelać bez uprzedzenia do tych, których jeszcze nie tak dawno obecny
minister finansów Prieto nazywał obrońcami ojczyzny i bohaterami
narodowymi. Strajk ten powiększył istniejącą już dawniej przepaść między
socjalistami i anarchistami. Nienawiść przerodziła się w bezpardonową walkę.
Anarchiści ze szpalt swej prasy („Solidaridad Obrera”) oskarżali swych
przeciwników, że pozwolili się zniszczyć republikańskiej burżuazji i że jedynie
CNT pozostała jako reprezentacja proletariatu dla propagowania rewolucji
społecznej. Natomiast prasa socjalistyczna (El Socjalista) oskarżała związek
zawodowy CNT, że instynkty kryminalne dominują u nich nad interesem
politycznym, podkreślając liczne napady z bronią w ręku czynione zwłaszcza w
Barcelonie, stolicy anarchizmu J. Arrarás, Historia de la Segunda República
Española, T. I, wyd. 5, Editora Nacional, Madrid 1970, s. 157.
+ Oszukiwanie samych siebie wtedy, gdy mówimy, że nie mamy grzechu. „[To
wam oznajmiamy], co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co
ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce
bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam
życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione oznajmiamy wam,
cośmy ujrzeli i usłyszeli, abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami. A mieć
z nami współuczestnictwo znaczy: mieć je z Ojcem i Jego Synem Jezusem
Chrystusem. Piszemy to w tym celu, aby nasza radość była pełna. Nowina,
którą usłyszeliśmy od Niego i którą wam głosimy, jest taka: Bóg jest
światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeżeli mówimy, że mamy z
Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie
postępujemy zgodnie z prawdą. Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On
sam trwa w światłości, wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a
13
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu. Jeśli mówimy,
że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy.
Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, [Bóg] jako wierny i sprawiedliwy odpuści je
nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. Jeśli mówimy, że nie
zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego nauki” (1 J 1, 1-10).
„Dzieci moje, piszę wam to dlatego, żebyście nie grzeszyli. Jeśliby nawet ktoś
zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca – Jezusa Chrystusa sprawiedliwego.
On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy i nie tylko za nasze, lecz
również za grzechy całego świata. Po tym zaś poznajemy, że Go znamy, jeżeli
zachowujemy Jego przykazania. Kto mówi: Znam Go, a nie zachowuje Jego
przykazań, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy. Kto zaś zachowuje Jego
naukę, w tym naprawdę miłość Boża jest doskonała. Po tym właśnie
poznajemy, że jesteśmy w Nim. Kto twierdzi, że w Nim trwa, powinien
również sam postępować tak, jak On postępował. Umiłowani, nie piszę do
was o nowym przykazaniu, ale o przykazaniu istniejącym od dawna, które
mieliście od samego początku; tym dawnym przykazaniem jest nauka,
którąście słyszeli. A jednak piszę wam o nowym przykazaniu, które
prawdziwe jest w Nim i w nas, ponieważ ciemności ustępują, a świeci już
prawdziwa światłość. Kto twierdzi, że żyje w światłości, a nienawidzi brata
swego, dotąd jeszcze jest w ciemności. Kto miłuje swego brata, ten trwa w
światłości i nie może się potknąć. Kto zaś swojego brata nienawidzi, żyje w
ciemności i działa w ciemności, i nie wie, dokąd dąży, ponieważ ciemności
dotknęły ślepotą jego oczy” (1 J 2, 1-11).
+ Oszukiwanie siebie Europa umiera, ponieważ zbłądziła. Błąd zabija.
Jednostki mogą się uratować, ale społeczność umiera, nie dlatego, że
ratunek nie jest możliwy, lecz dlatego, że nie chce się ratować (Donoso
Cortés) /J. Saiz Barbera, Pensamiento histórico cristiano, Ediciones y
publicaciones españolas S.A., Madrid 1967, s. 281/. Ostatecznie jednak
zwycięży Opatrzność Boża. Systemy postępowe, którym się wydaje, że są
doskonałe, zginą, bo oszukują same siebie. Kościół zawsze nauczał o ludzkiej
niedoskonałości i grzeszności, co potwierdza nieustanna konieczność pracy
spowiedników. Zło może być zwyciężone tylko mocą Jezusa Chrystusa. Nasza
moc nie wystarcza /Tamże, s. 285/. Zło rozwija się w ludziach i w
strukturach społecznych. Balmes na początku XIX wieku dostrzegł zbliżanie
się czasów apokaliptycznych. Donoso Cortés w połowie XIX wieku
obserwował pojawienie się socjalizmu. Vázques Mella doznał osobiście
skutków działania komunizmu, który sięgnął w latach trzydziestych XX
wieku do krańców Europy Zachodniej /Tamże, s. 286/. Historia dwudziestu
wieków chrześcijaństwa wskazuje na przypływy i odpływy, pojawianie się i
znikanie wiary w różnych częściach świata. Balmes odkrywał w historii
łagodne, pełne ojcowskiej miłości, działanie Boga Ojca. Według Balmesa dla
ratowania świata niepotrzebne są środki nadzwyczajne, nadprzyrodzone,
cudowne (tego oczekiwał Donoso Cortés). Sprawiedliwość Boża została dana
człowiekowi, który potrafi zatriumfować nad nieładem /Tamże, s. 287/. J.
Sáiz Barberá porównał Balmesa do proroka Izajasza, a Donoso Cortés został
przez niego porównany do proroka Jeremiasza. Pierwszy jest majestatyczny i
spokojny. Przepowiadając karę za zło społeczne, głosi nadzieję na zbawienie.
Bóg nie opuści ludzi, których stworzył na swój obraz i podobieństwo. Balmes
14
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
jest bardziej ewangelizatorem, heroldem Boga miłości i miłosierdzia,
dopełnionego w Jezusie Chrystusie /Tamże, s. 298.
+ Oszukiwanie siebie prze mówienie o sobie jako pozbawionym grzechu (1 J
1, 8). „Zostaliście obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni w imię Pana naszego
Jezusa Chrystusa i przez Ducha Boga naszego” (1 Kor 6, 11). Trzeba
uświadomić sobie wielkość daru Bożego, jaki otrzymaliśmy w sakramentach
wtajemniczenia chrześcijańskiego, by zrozumieć, do jakiego stopnia grzech
powinien zostać wyeliminowany z życia tego, kto „przyoblekł się w
Chrystusa” (Ga 3, 27). Św. Jan Apostoł przypomina nam: „Jeśli mówimy, że
nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy” (1 J
1, 8). Sam Pan nauczył nas modlić się: „Przebacz nam nasze grzechy” (Łk 11,
4), łącząc razem wybaczanie sobie nawzajem win z przebaczeniem grzechów,
jakiego udzieli nam Bóg” (KKK 1425). „Nawrócenie do Chrystusa, nowe
narodzenie przez chrzest, dar Ducha Świętego, Ciało i Krew Chrystusa
otrzymane jako pokarm sprawiły, że staliśmy się „święci i nieskalani przed
Jego obliczem” (Ef 1, 4), jak sam Kościół oblubienica Chrystusa, jest „święty i
nieskalany” (Ef 5, 27). Nowe życie otrzymane w sakramentach
wtajemniczenia chrześcijańskiego nie wyeliminowało jednak kruchości i
słabości natury ludzkiej ani jej skłonności do grzechu, którą tradycja nazywa
pożądliwością. Pozostaje ona w ochrzczonych, by podjęli z nią walkę w życiu
chrześcijańskim z pomocą łaski Chrystusa. Tą walką jest wysiłek
nawrócenia, mający na uwadze świętość i życie wieczne, do którego Pan
nieustannie nas powołuje” (KKK 1426). „Jezus wzywa do nawrócenia. To
wezwanie jest istotnym elementem głoszenia Królestwa: „Czas się wypełnił i
bliskie jest Królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!” (Mk
1,15). W przepowiadaniu Kościoła to wezwanie jest skierowane najpierw do
tych, którzy nie znają jeszcze Chrystusa i Jego Ewangelii. W ten sposób
chrzest jest głównym miejscem pierwszego i podstawowego nawrócenia. Przez
wiarę w Dobrą Nowinę i przez chrzest człowiek wyrzeka się zła i uzyskuje
zbawienie, to znaczy odpuszczenie wszystkich grzechów i dar nowego życia”
(KKK 1427). „Wezwanie Chrystusa do nawrócenia nadal jednak rozbrzmiewa
w życiu chrześcijan. To drugie nawrócenie jest nieustannym zadaniem dla
całego Kościoła, który obejmuje „w łonie swoim grzeszników” i który będąc
„święty i zarazem ciągle potrzebujący oczyszczenia, podejmuje ustawicznie
pokutę i odnowienie swoje”. Ten wysiłek nawrócenia nie jest jedynie dziełem
ludzkim. Jest on poruszeniem „skruszonego serca” (Ps 51, 19), pociągniętego
i dotkniętego łaską, pobudzającą do odpowiedzi na miłosierną miłość Boga,
który pierwszy nas umiłował” (KKK 1428). „Świadczy o tym nawrócenie św.
Piotra po jego trzykrotnym zaparciu się Nauczyciela. Pełne nieskończonego
miłosierdzia spojrzenie Jezusa wywołuje u niego łzy skruchy (Łk 22, 61-62),
a po zmartwychwstaniu Pana trzykrotnie wyznaje, że Go kocha. Drugie
nawrócenie ma także wymiar wspólnotowy. Jest to widoczne w wezwaniu
Pana skierowanym do całego Kościoła: „Nawróć się!” (Ap 2, 5. 16)” (KKK
1429). Święty Ambroży mówi o dwóch rodzajach nawrócenia w Kościele:
„Kościół ma wodę i łzy: wodę chrztu i łzy pokuty”.
+ Oszukiwanie siebie samego przez człowieka chciwego goniącego za
zyskiem. „Bezsenność z powodu bogactwa wyczerpuje ciało, a troska o nie
oddala sen. Troska nocnego czuwania oddala drzemkę, bardziej niż ciężka
choroba wybija ze snu. Bogacz się trudzi, aby zbierać pieniądze, a gdy
15
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
przestaje, syci się rozkoszami. Biedak się trudzi, nie mając środków do życia,
a gdy przestaje, popada w nędzę. Ten, kto złoto miłuje, nie ustrzeże się winy,
a ten, kto goni za zyskami, przez nie zostanie oszukany. Wielu złoto
doprowadziło do upadku, a zguba ich stała się jawna. Jest ono zasiekami z
drzewa na drodze tych, co za nim szaleją, a kto jest głupi, w nich uwięźnie.
Błogosławiony bogacz, którego znaleziono bez winy, który nie gonił za złotem.
Któż to jest? Wychwalać go będziemy, uczynił bowiem rzeczy podziw
wzbudzające między swoim ludem. Któż poddany pod tym względem próbie
został doskonały? Poczytane mu to będzie za chlubę. Kto mógł zgrzeszyć, a
nie zgrzeszył, uczynić źle, a nie uczynił? Dobra jego zostaną utwierdzone, a
zgromadzenie opowiadać będzie jego dobrodziejstwa. Zająłeś miejsce przy
stole suto zastawionym? Nie otwieraj nad nim gardzieli i nie wołaj: Jakże
wiele na nim! Pamiętaj, że źle jest mieć oko chciwe. Cóż między rzeczami
stworzonymi gorszego nad takie oko, które z powodu każdej rzeczy napełnia
się łzami. Po to, co ktoś sobie upatrzył, nie wyciągaj ręki i nie pchaj się wraz
z nim do półmiska! Osądzaj sprawy bliźniego według swoich własnych i nad
każdą sprawą się namyśl! Jedz, co leży przed tobą, jak człowiek, nie bądź
żarłoczny, abyś nie wzbudził odrazy” (Syr 31, 1-16).
+ Oszukiwanie siebie samego przez słuchanie bez czynów. „Każde dobro,
jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł,
u którego nie ma przemiany ani cienia zmienności. Ze swej woli zrodził nas
przez słowo prawdy, byśmy byli jakby pierwocinami Jego stworzeń. Wiedzcie,
bracia moi umiłowani: każdy człowiek winien być chętny do słuchania,
nieskory do mówienia, nieskory do gniewu. Gniew bowiem męża nie
wykonuje sprawiedliwości Bożej. Odrzućcie przeto wszystko, co nieczyste,
oraz cały bezmiar zła, a przyjmijcie w duchu łagodności zaszczepione w was
słowo, które ma moc zbawić dusze wasze. Wprowadzajcie zaś słowo w czyn, a
nie bądźcie tylko słuchaczami oszukującymi samych siebie. Jeżeli bowiem
ktoś przysłuchuje się tylko słowu, a nie wypełnia go, podobny jest do
człowieka oglądającego w lustrze swe naturalne odbicie. Bo przyjrzał się
sobie, odszedł i zaraz zapomniał, jakim był. Kto zaś pilnie rozważa doskonałe
Prawo, Prawo wolności, i wytrwa w nim, ten nie jest słuchaczem skłonnym
do zapominania, ale wykonawcą dzieła; wypełniając je, otrzyma
błogosławieństwo. Jeżeli ktoś uważa się za człowieka religijnego, lecz łudząc
serce swoje nie powściąga swego języka, to pobożność jego pozbawiona jest
podstaw. Religijność czysta i bez skazy wobec Boga i Ojca wyraża się w
opiece nad sierotami i wdowami w ich utrapieniach i w zachowaniu siebie
samego nieskalanym od wpływów świata” (Jk 1, 16-27).
+ Oszukiwanie się chrześcijan pierwszych, zarzut akceptowany w wypowiedzi
egzegetów biblijnych liberalizujących, że wiara w Jezusa jako Boga była tylko
darem Wielkanocy bez żadnych podstaw, przygotowań i nawiązań wcześniejszych. „Bóstwo Chrystusa / Wszystko, co zostało powiedziane o „Mesjaszu”,
tym bardziej odnosi się do Chrystusa jako Boga. „Mesjasz” bowiem nie musi
się równać znaczeniu „Bóg”. Wszystkie cztery archetypy mesjańskie: król,
kapłan, prorok i pośrednik niebieski – mogły oznaczać istotę stworzoną.
Toteż ci sami uczeni liberalizujący podnoszą, że przed Wielkanocą nie
wystąpiła w ogóle ani u samego Jezusa, ani u Jego uczniów idea, że Jezus
jest Bogiem. Wiara w Jezusa jako Boga miałaby być tylko darem Wielkanocy
bez żadnych podstaw, przygotowań i nawiązań wcześniejszych. Naukę tę,
16
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
przyjmowaną także przez wielu katolików, należy ocenić jako skrajną. Tego
rodzaju „rezurekcjonizm” byłby antyhistoryzmem, doketyzmem i fideizmem,
a może nawet zgodą na zarzut samooszustwa u pierwszych chrześcijan.
Zmartwychwstanie nie stworzyło wiary w Bóstwo Jezusa całkowicie z
niczego, nawet nie stworzyło wiary w Bóstwo Jezusa samo z siebie, lecz
zwieńczyło i spełniło finalnie wstępną i preparatoryjną wiarę w Jezusa
Chrystusa jak Boga i człowieka. Między Jezusem przedrezurekcyjnym a
porezurekcyjnym zachodzi dialektyka: tożsamość w ciągłości i nieciągłości
zarazem. Jest to dialektyka wstępująca: zmartwychwstanie jest skokiem
nieciągłości od stanu historycznego do ponadhistorycznego i boskiego, a więc
jednocześnie z zachowaniem jakiejś ciągłości z historią doczesną – z
objawieniem, życiem Jezusa, cudami, świadomością Chrystusa jako Boga,
odsłanianą od dwunastego roku życia. I tak wiara rezurekcyjna w Jezusa
Chrystusa jako Boga była wykwitem ziaren, rzucanych w glebę historyczną
już za życia Jezusa” /Cz. S. Bartnik, Dogmatyka Katolicka, t. 1, Redakcja
Wydawnictw KUL, Lublin 1999, s. 611.
+ Oszukiwanie społeczeństwa obietnicą sprawiedliwości przez partie
komunistyczne. „Pięć lat po zburzeniu Muru euforię zaczęła zastępować
amnezja. Zapomniano o wieloletnim doświadczeniu komunizmu, zanim
zdążono wyciągnąć z niego wnioski” […] jak prawie 200 milionów chrześcijan
(100 milionów prawosławnych, 70 milionów katolików i 20 milionów
protestantów), może mieć pewność, że radość, która ogarnęła Europę
Środkową w latach 1989-90, nie była jedynie iluzją?” /D. O’Grady, Punkt
zwrotny. Chrześcijaństwo przed i po obaleniu Muru Berlińskiego, Oficyna
Wydawnicza „4K”, Bytom 1997, s. 12/. Mur Berliński runął pod ciężarem
niezliczonych tęsknot: za demokracją, za urokami i emocjami życia, za
rzeczami, których brak było w sklepach, a także za religią, według
powiedzenia: „Religia jest tęsknota duszy w świecie bez duszy”. Stworzony
przez komunizm świat bez duszy nie oparł się potrzebom dusz, których
istnienie zanegował”. […] Karol Marks, w swoim Przyczynku do Krytyki
heglowskiej filozofii prawa, tak napisał: „Religia jest tęsknotą duszy w
świecie bez duszy, religia jest opium dla ludu”. W zbiorze esejów My Country
Right Or Left (esej nr 3, 1940), George Orwell komentował z aprobatą słowa
Marksa: „Z wiary religijnej, w formie, w jakiej ją znamy, należało
zrezygnować”. Przyznał jednaj, że przy amputacji duszy, rana może ulec
zakażeniu, co wykazały okropności współczesnego świata, w tym również
„marksistowskiego realizmu”. Mimo że ten ostatni okazał się rozległą
zakażoną raną, Orwell nie zaproponował w zamian odnowionej religii, lecz
wiarę w humanistyczne braterstwo, bez potrzeby szukania „życia przyszłego”,
które nadałoby sens teraźniejszości” /Tamże, s. 13/. „Orwell zignorował
ostrzeżenie Dostojewskiego: „Jeśli Bóg nie istnieje, każde zło jest dozwolone”,
i nie przewidział, że znajduje się wielu ludzi, którzy zaświadczą, podobnie jak
Warłam Szałamow: „W gułagach nie spotkałem nikogo, kto miałby więcej
godności od wierzących. Wszystkie dusze były poniżone, tylko wierzący się
nie poddawali” /Tamże, s. 14/. „Rzekomo naukowy pogląd marksizmuleninizmu na historię miał gwarantować, że partia wprowadzi królestwo
sprawiedliwości. Teraźniejszość i ludzie, którzy ją tworzyli, mieli być
poświęceni dla świetlanej przyszłości. Komunistyczni idealiści pozbywali się
złudzeń. Milovan Dżilas, pisarz i polityk z Czarnogóry, wyjaśniał, że stał się
17
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
komunistą z powodu niezadowolenia ze społeczeństwa i z „religijnego
impulsu wiary w lepszy świat”. Jednak już w połowie lat pięćdziesiątych
Dżilas protestując twierdził, że komunizm, daleki od wprowadzenia równości,
oddawał społeczeństwo w ręce nowej klasy ludzi uprzywilejowanych,
nomenklatury. […] w latach siedemdziesiątych pozostało już niewielu
komunistów z przekonania” /Tamże, s. 15.
+ Oszukiwanie synonimem retoryki. „kłamstwo w literaturze a zwłaszcza w
wielkiej literaturze, jest zjawiskiem rzadkim, znacznie rzadszym niż można
podejrzewać. Co innego złudzenia, mity, ideologie, stany „fałszywej
świadomości”, subiektywne przewidzenia, omamienia – to nader często
pojawia się w wizjach wielkich pisarzy i poetów. Rozgraniczmy jeszcze pojęcie
kłamstwa świadomego, cynicznego, stawiającego sobie za cel wprowadzenie
w błąd odbiorcy; kłamstwa, które najchętniej nazwalibyśmy oszustwem
propagandowym. Ale wielka literatura nie jest terenem, na którym pleni się
propagandowe oszustwo” /Z. Wójcicka, P. Urbański „Odblask dalekiego
światła prawdy”, w: Kłamstwo w literaturze, red.), Wydawnictwo Szumacher,
Kielce 1996, s. 5/. „cyniczne kłamstwo. Świadczą o tym dobitnie
doświadczenia krajów o systemach totalitarnych. Wszelkie usiłowania
wprowadzenia propagandowego oszustwa w obręb literatury sprawiają, że jej
wielkość natychmiast więdnie i usycha. Albo literatura przestaje być
literaturą (Cezary Rowiński)” /Tamże, s. 6/. „Kto sieje kłamstwa, ten w
końcu zawsze się doczeka ich plonów, a wtedy już może odpoczywać po
trudach i śledzić tylko, jak inni zbierają żniwo i wyręczają go w rozsiewaniu
dalej złego ziarna” (J.R.R. Tolkien, Quenta Silmarilion, VII). „Pierwszym
mówcą, a zarazem Pierwszym Kłamcą był, jak sądził Maciej Kazimierz
Skarbiewski, Wąż. Nie powinno dziwić, że oratorstwo, a ryczałtem i retorykę
oraz kłamstwo połączono mocnym i nierozerwalnym węzłem. Retoryka stała
się synonimem takiego kunsztu, który służy oszukiwaniu, zamienianiu
prawd w fałsz i, szczególnie!, odwrotnie. Tak kwestię stawiali Sokrates i
Platon […] Natomiast żyjący w II w. p.n.e. Atenajos uznawał ją wręcz za
sztukę oszukiwania (fallendi artem). Dlaczego zatem poruszam raz jeszcze
ten temat – spór o retorykę? Dlatego, że, acz uznawana za rozsiewczynię
kłamstw, była także synonimem sztuki słowa – literatury (w znaczeniu
bardzo szerokim!)” /J. Z. Lichański, Milczenie Kanta. Literatura – kłamstwo –
retoryka, w: Tamże, 7-19, s. 7/.
+ Oszukiwanie wróżki przez Saula. „W tym czasie Filistyni zgromadzili swe
wojska do walki, chcąc uderzyć na Izraelitów. Rzekł więc Akisz do Dawida:
Wiedz dobrze, że razem ze mną udasz się do obozu wraz z twymi ludźmi.
Dawid odrzekł Akiszowi: Oczywiście, sam się przekonasz, co uczyni twój
sługa. Akisz odpowiedział Dawidowi: Ustanawiam więc ciebie na stałe
strażnikiem mojej osoby. Samuel umarł, a wszyscy Izraelici obchodzili po
nim żałobę. Pochowany on został w swym mieście Rama. A Saul usunął
wróżbitów i czarnoksiężników z kraju. Tymczasem Filistyni zgromadziwszy
się, wkroczyli i rozbili obóz w Szunem. Saul też zebrał wszystkich Izraelitów i
rozbił obóz w Gilboa. Saul jednak na widok obozu filistyńskiego przestraszył
się: serce jego mocno zadrżało. Radził się Saul Pana, lecz Pan mu nie
odpowiadał ani przez sny, ani przez urim, ani przez proroków. Zwrócił się
więc Saul do swych sług: Poszukajcie mi kobiety wywołującej duchy,
chciałbym pójść i jej się poradzić. Odpowiedzieli mu jego słudzy: Jest w
18
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
Endor kobieta, która wywołuje duchy. Dla niepoznaki Saul przebrał się w
inne szaty i poszedł w towarzystwie dwóch ludzi. Przybywając do tej kobiety
w nocy, rzekł: Proszę cię, powróż mi przez ducha i spraw, niech przyjdzie ten,
którego ci wymienię. Odpowiedziała mu kobieta: Wiesz chyba, co uczynił
Saul: wyniszczył wróżbitów i czarnoksiężników w kraju. Czemu czyhasz na
moje życie, chcąc mnie narazić na śmierć. Saul przysiągł jej na Pana mówiąc:
Na życie Pana! Nie będziesz ukarana z tego powodu. Spytała się więc kobieta:
Kogo mam wywołać? Odrzekł: Wywołaj mi Samuela. Gdy zobaczyła kobieta
Samuela, zawołała głośno do Saula: Czemu mnie oszukałeś? Tyś jest Saul!
Odezwał się do niej król: Nie obawiaj się! Co widzisz? Kobieta odpowiedziała
Saulowi: Widzę istotę pozaziemską, wyłaniającą się z ziemi. Zapytał się: Jak
wygląda? Odpowiedziała: Wychodzi starzec, a jest on okryty płaszczem. Saul
poznał, że to Samuel, i upadł przed nim twarzą na ziemię, i oddał mu
pokłon” (1 Sm 28, 1-14).
+ Oszukiwanie zwyczajem diabła. „Demonologia 1. Realność szatana i innych
demonów 1. Terminologia. Terminologia demonologiczna jest bardzo
rozbudowana zarówno w języku Biblii, jak i w językach pozabibłijnych. 1°
S z a t a n – od hebr. stn, śatan w czasowniku znaczy: być wrogiem, walczyć
przeciw, przeciwstawiać się komuś, zwalczać (np. 1 Krl 11, 14.25);
rzeczownikowo zaś ha śatan znaczy: wróg, przeciwnik, adwersarz, fałszywy
oskarżyciel, potwarca (Hi 16, 9; 30, 21; 1 Krn 21, 1; Za 3, 1-3; Mk 1, 13); gr.
satanas odnoszone jest również do ludzi, którzy przeciwstawiają się Bogu
(Mk 8, 33; Mt 16, 23). 2° D i a b e ł - z gr. dia-ballein - skierować w poprzek,
przeciwstawić, poróżnić, rozrzucić, powodować zniszczenie i chaos,
oczerniać, oskarżać, oszukiwać; ho diabolos - ktoś, kto staje w poprzek,
przeciwstawia się, przeciwnik, oskarżyciel, wróg osobisty, oszust, zwodziciel
(Mdr 2, 24; Mt4, 1-11; Łk4, 1-13; J 8, 44)” /Cz. S. Bartnik, Dogmatyka
Katolicka, t. 1, Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin 2000, s. 465/. Nie ma
różnicy między terminem śatan a diabolos, tyle że oba oznaczają przywódcę,
a reszta jest nazywana „demonami”; nie jest poprawna liczba mnoga: szatani,
diabły. 3° B e l z e b u b – w trzech brzmieniach: Beelezebub, Beelzebul i Beezebul – pochodzi z upodobnienia do Baal-Zebub - pan ofiar bałwochwalczych,
pan much (?), pan gnoju (?); Baal to bóstwo z dodaniem określenia miejsca
(np. 2 Krl 1, 2-6.16); faryzeusze tak nazywali księcia złych duchów (Mk 3, 22
par.; Mt 10, 15; 12, 24.27), czyli szatana. 4° Lucyfer (gr. Phosphoros, łac.
Lucifer - niosący światło, jutrzenka) – stara nazwa gwiazdy porannej,
Wulgata tak przetłumaczyła hebr. hele! benszahar – Jaśniejący, Syn
Jutrzenki: „Jakże to spadłeś z niebios, Jaśniejący, Synu Jutrzenki?” (Iz 14,
12); wcielający się w jakiegoś króla Babilonu, miasta „antyboskiego”,
wrogiego Izraelowi, także król bezbożnego Tyru (Ez 28, 11-19) i inni
symbolizujący największe zło. Ma to być szatan, wódz zbuntowanych
aniołów, „spadający z nieba do szeolu” (Iz 14, 15), „pierworodny stworzenia
światła”, lecz obalony z nieba do piekieł z powodu pychy (2 P 2, 4; Jud 6; Ap
9, 1; 12, 8-10); „Pierworodny światłości” stał się „Pierworodnym ciemności”
(por. Rdz 1, 3-4), czyli szatanem (Orygenes, Tertulian, Euzebiusz z Cezarei).
5° Demon (łac. Daemonium) – z gr. daimon (od wedyjskiego deva, perskiego
daiva – istota jaśniejąca) - istota wyższa od ludzi, ale niższa od Boga i
potrzebująca wyzwolenia; Septuaginta i Nowy Testament używają przeważnie
daimonion, „demonowy” – przymiotnik rzeczownikowy od daimon, a niekiedy
19
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
mataion – „bezużyteczny”. W Biblii „demony” występują przeważnie jako
istoty złowrogie człowiekowi. Poza Biblią znano demony dobre i złe lub
kosmiczne i personalistyczne; w okresie judaistycznym zidentyfikowano
demony z duchami złymi (Tb 6, 8). 6° Nazwy p o l s k i e - nie są również
precyzyjne, ale za to bardziej liczne. Opierają się przeważnie na tradycji
chrześcijańskiej: szatan, diabeł, Belzebub, Lucyfer, demon, czart (rzucający
czary, przeklęty), Zły, kaduk (zwodziciel), licho, bies, Kusy, zły duch,
kuternoga, paskudnik, piekielnik, Kudłacz, Kosmaty i inne. Wielość tych
nazw świadczy o ogromnej wrażliwości na zło. Poza tym w
pozachrześcijańskim widzeniu świata uzyskiwały ogromną przewagę złe
duchy, demony i pesymizm” /Tamże, s. 466.
+ Oszukiwany bogatszy i mądrzejszy niż nie oszukiwany, arystotelizm. „Tezę,
że prawdopodobieństwo bardziej przemawia do zbiorowości niż mniej
prawdopodobna prawda, można inaczej wyłożyć jako przekonanie o
poznawczej funkcji artystycznego modelowania świata. W tym Arystoteles
przeciwstawia się sokratejskiej metodzie majeutycznej, która zmierza do
stopniowego poznawania prawdy przez ujawnianie kolejnych opinii
rozmówców. Retoryka nie żywi złudzeń co do możliwości jej odkrycia w
drodze krzyżowania zdań. I dlatego na stulecia platonizm pozostanie
wzorcem literatury dialogowej czy dialogowości jako literatury, arystotelizm
zaś był i jest poetyką wypowiedzi monologowej jako wypowiedzi fingującej,
podległej jednak akceptowanym powszechnie regułom, które oszukiwanemu
mówią, że wprawdzie jest oszukiwany, ale przez to bogatszy i mądrzejszy niż
nie oszukiwany. Nie znaczy to wcale, że Arystotelesa nie ma teorii dialogu.
Przecież dzieląc genera dicendi odróżniamy (pomijając genus mixtum) genus
enarrativum oraz genus dramaticum, przez które nie należy rozumieć
dramatu, lecz wypowiedź imitującą cudze wypowiedzi. Różnica więc polega
na tym, że dla Platona dialog jest pierwotną formą myślenia, dla Arystotelesa
zaś enklawą obcego zachowania, umieszczoną w retorycznej ramie modalnej.
Retoryka bardziej nawet niż Poetyka zasłużyła się dla przyszłego rozwoju
narratologii. Jeśli nie sam Stagiryta, to w każdym razie jego następcy
rzymscy gorliwie zajmowali się rodzajami narracji, jej zaletami i wadami.
Greckie prothesis, co znaczy: wystawa, obwieszczenie, ogłoszenie,
wyznaczenie zadania – oddano po łacinie przez narratio. W tym sensie
narratio jest jedną z pięciu części mowy /Retoryczna terminologia grecka i
łacińska mimo wielowiekowej tradycji i koegzystencji nie zawsze tworzy
uzgodniony układ odpowiedników. I tak łac. narratio odpowiada w tym
miejscy gr. prothesis, co jest nazwą jednej z części mowy (scil. oracja),
dokładniej sposobu wyrażania stanu rzeczy, czyli zbioru technik
exordialnych. Natomiast narratio w znaczeniu czynności opowiadania, a też
gatunku
(w
tym
biografii)
nazywa
się
po
grecku
diegesis.
Przeciwstawieństwem diegesis jest epitrochazm, czyli wypowiedź złożona z
eliptycznych wykrzykników), drugą po proemium, a przed probatio (pistis,
czyli dowód), refutatio (czyli odparcie zarzutów) i peroratio (czyli zakończenie).
Narratio – to jeszcze inaczej: wstępne przedstawienie okoliczności” /J.
Ziomek, O współczesności retoryki, w: Problemy z teorii literatury, seria 4,
prace z lat 1985-1994, Ossolineum, Wrocław 1998, 7-21, s. 15.
20

Podobne dokumenty