4/2005 (26) - Magazyn Muzyki Elektronicznej ASTRAL VOYAGER

Transkrypt

4/2005 (26) - Magazyn Muzyki Elektronicznej ASTRAL VOYAGER
Numer 4/2005 (26), Maj 2005
Wieści z 'el-frontu'
Międzynarodowe Prezentacje Muzyczne „AMBIENT 2005”
Gorlice, 14-16 lipiec 2005r.
czwartek 14.VII.2005:
17:00 - SARDH - projekcja video (Niemcy)
19:00 - Tomasz Zawadziński, Sławomir Jędraszek (Polska)
20:30 - Rumours About Angels (Polska)
piątek 15.VII.2005:
17:00 - Jerzy "Juras" Gruszczyński (Polska)
19:00 - Banabila (Holandia)
sobota 16.VII.2005:
17:00 - Polaris (Polska)
19:00 - Aquavoice (Polska)
„Elektroniczny Woodstock”
Jeden z polskich twórców el-muzyki Jarosław Degórski oficjalnie donosi, że
planowana przeze niego impreza, umownie nazwana Polski Ricochet
Gatering - Elektroniczny Wodstock odbędzie się w dniach 19 do 23 lipca w
Kruszwicy. W planach wspólne granie w Ośrodku Żeglarskim - trzy dniowe
jam-session, oraz koncert finałowy w miejskim amfiteatrze w dniu 22
lipca, pod Mysią wieżą. Impreza nie będzie biletowana i wstęp ma być na
nią wolny (artysta mam na myśli koncert finałowy - red.).
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” 4/2005(26)
1
Zapraszamy wszystkich fanów el-muzyki do odwiedzenia tego
historycznego piastowskiego grodu i wysłuchania grających na żywo
wykonawców. Plany przewidują wystąpienie m. in. niżej wymienionych
twórców (w porządku alfabetycznym):
– Bociński Marcin,
– Bloom Daniel,
– Degórski Jarosław,
– Jakrzewski Konrad,
– Jędra Jerzy,
– Kmieć Jerzy,
– Kucz Konrad,
– Rzeźnicki Krzysztof ,
– Tejchman Karol
Recenzje płyt
Klaus Schulze
Jubillee Edition No.5 - Opera Trance
Od mniej więcej 25 lat regularnie słucham muzyki Klausa Schulze. Z
początku wydawała mi się trochę trudna i ciężko mi było się do niej
przekonać, ale... płytka Trancefer dokonała tego przełomu. Stopniowo
wsiąkłem w niezwykły świat jego dźwięków i uznałem go za tożsamy z
tym, co sobie wyobrażałem na temat tworzenia dobrej muzyki. Ten
człowiek na wiele lat wzbudził we mnie szacunek jako postać
niepoddająca się komercji, niepokorna i niezależna. Często zastanawiałem
2
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” 4/2005(26)
się z podziwem „jak on to robi?”
W latach 80-tych XX w. ciężko było zdobyć nagrania zachodnich muzyków,
albo ceny płyt były bardzo wysokie ( w górach) albo słone ( nad morzem).
Dlatego też każde kolejne wydawnictwo było dużym wydarzeniem
muzycznym i finansowym dla fanów. Niezapomnianym przeżyciem
okazała się seria koncertów Klausa w Polsce w lipcu 1983 roku. Siła wyrazu
muzyki była tak porażająca, że nawet, jeżeli publiczność Torwaru
(Warszawa) była częściowo przypadkowa, to grzecznie słuchała kolejnych
suitek jakby czynili to od zawsze... I tak przez lata. Logo „Klaus Schulze”
było synonimem przeżyć muzycznych wysokiej rangi. Jednak w 1992 roku
coś się stało. Klaus zmienił po raz kolejny instrumentarium, rozszerzył ideę
swojej muzyki, a jego zainteresowania klasyczną formą dały jeszcze inny,
nowy wyraz. Nie taki, jakiego się jednak spodziewałem.
Przyznam szczerze - pomyślałem, że to jego powolny upadek. Kolejne
płyty wydawały mi się bardzo podobne, obecność wokaliz natrętna.
Wydawało mi się, że ta muzyka cierpi, a mistrzowska wena gaśnie.
Wyraźnie zdegustowany skoncentrowałem się raczej na wyszukiwaniu
starszych, mniej znanych kompozycji, których zresztą w licznych
kompilacjach SE, HE, JE czy UE nie brakowało. Byłem zadowolony, bo
zaiste, te szczególne połączenie genialnej wyobraźni i analogowych
syntezatorów lat 70 tych dało niepowtarzalny efekt. Aż pewnego razu...
Stało się!
Do mych uszu dotarła zawartość płyty zwanej Opera Trance, będąca płytą
nr 5 w serii Jubilee Edition. Nagranie z pogardzanego przeze mnie 1993
roku. Odmłodniałem jednak od razu o 20 lat. Cóż za żar, cóż za ekspresja!
Płytka spodobała mi się od początku do końca To blisko 80 minutowa
całość w dość dynamicznej, fragmentami prawie tanecznej formie.
Rozpoczyna ją seria (charakterystycznych dla dokonań Klausa z tych lat )
pozornie chaotycznych ciosów i uderzeń. Dźwiękowych dysonansów
przeplatanych z wysoko modulowanymi kobiecymi i męskimi wokalizami.
Nastrój operowej tragikomedii właściwie trwa przez cały czas trwania
muzyki. Niemniej, co kilka minut skoczne rytmy znane słuchaczom z
Audentity i Dziekuje Poland ubierają muzykę w bardziej optymistyczne
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” 4/2005(26)
3
barwy, nie ujmując jednocześnie powagi całości dzieła. Przejrzyste plamy
dźwiękowe poszczególnych instrumentów nie zlewają się nawzajem, co
gwarantuje ochronę bębenków usznych przez cały seans. Wszystko, co
słychać w tej muzyce wydaje się być w całkowitej harmonii z moimi
oczekiwaniami. Instrumenty elektroniczne wspaniale współgrają z
samplami ludzkich głosów. Transowe rytmy prowadzą przez kolejne etapy
podróży podtrzymując napięcie. Dysharmoniczne cięcia wynoszą na
wyższe poziomy empatii. Całość - jak to w transie logiczne - przyspiesza i
niestety się kończy.
Ale Klaus Schulze znowu wygrał! Bo mam ochotę odsłuchać tę muzykę
jeszcze raz. I jeszcze raz. I to jest jego największy sukces. Naprawdę
ciekawe dokonanie, gdy się tego słucha całe życie staje człowiekowi przed
oczami. Narodziny, sens istnienia, śmierć bliskich. I tak ma być. Muzyka,
która nie porusza słuchacza jest martwa, a jej twórca nijaki. W przypadku
wspomnianego dziełka nie ma o czymś takim mowy. Po raz kolejny
okazało się, że to ja nie doceniałem artysty, do którego niektórych dzieł
trzeba dorosnąć. Czego wszystkim życzę.
Damian 'DiKey' Koczkodon
Wszystkie prawa zastrzeżone, dalsze publiczne rozpowszechnianie bez
zezwolenia autora zabronione
4
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” 4/2005(26)
Z archiwum
Kayanis
Machines & Dreams
Kiedy po raz pierwszy miałem styczność z twórczością Kayanisa (kaseta
Oczekiwanie z 1994), nie sądziłem że kiedykolwiek w przyszłości nastąpi
jakiś dalszy ciąg. Mając na uwadze „sukcesy” innych rodzimych twórców
EL w wydawaniu swoich kompozycji, można było śmiało przypuszczać, że
będzie to artysta jednej płyty (zgromadzone na kasecie utwory były raczej
przeciętne brzmieniowo, z małymi wyjątkami). Dlatego też zostałem
zaskoczony pojawieniem się wymienionej w tytule produkcji Kayanisa. Czy
mile? Niestety mam mieszane uczucia.
To co prezentuje słupski (jeśli dobrze się orientuję, to już nie mieszka w
Słupsku - red.) artysta, można śmiało zaliczyć do tzw. el-popu i to raczej w
niezbyt wyszukanym stylu. Mimo to na płycie napotkamy także pewnego
rodzaju rodzynki, odbiegające trochę od przyjętej ogólnie stylistyki (Lost
Tribe po pewnych drobnych przeróbkach byłby niezłym utworem...
rockowym). W instrumentarium elektronicznym wspomaga twórcę gitara
Andrzeja Czajkowskiego. Dzięki temu brzmienie kompozycji jest jakby
pełniejsze i żywsze. Bez tego dźwięki syntezatorów Kawai (osobiście nie
przepadam za ich „słodką” barwą) byłyby nieco płaskie, wręcz jałowe.
Słuchając tej płyty odnosi się nieodparte wrażenie, że jest utrzymana w
duchu „oldfieldowskim” (niezależnie od tego, co twierdzi na ten temat
kompozytor). Nie jest to jednak jakieś nieudolne naśladownictwo, raczej
inspiracja. Trudno mi powiedzieć czy był to zamiar celowy, czy też nastrój
stworzył się przypadkiem. Po drugiej produkcji Kayanisa widać, że twórca
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” 4/2005(26)
5
ewoluuje w konkretnym kierunku i jego przyszłe kompozycje jeszcze z
pewnością zaskoczą słuchaczy. Mimo zastrzeżeń, krążka słucha się całkiem
nieźle (najlepiej w podróży). Jednak fani, którzy upatrują czegoś więcej niż
tylko niezaangażowanej, utrzymanej w lekkim stylu el-muzyki, nie powinni
zbyt często sięgać po tą płytkę. Po co psuć sobie humor?
El-Skwarka
(wrażenia spisane w 1999, przeredagowane w 2005)
Mikołaj Hertel
Love and Piano
Ćwiczenie na fortepianie
„Lato brzęczące. Popołudnie nudy;
wdychała suknię świeżą w lęku, w czczości,
i w dźwięk gorliwej włożyła etiudy
niejasną chęć: żądzę rzeczywistości,”
Rainer Maria Rilke
Jak widać powyżej wstęp do recenzji nietypowy (ten fragment wiersza
powita każdego, kogo zainteresuje wkładka), ale płyta którą spróbuję
opisać, jest swego rodzaju ewenementem, nawet jak na Mikołaja Hertla.
Dlaczego? Wynika to z dwóch faktów.
W kompozycjach zgromadzonych na krążku, głównym środkiem wyrazu
jest fortepian (ale wbrew pozorom nie jedynym). Nie jest to jednak
6
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” 4/2005(26)
klasyczny instrument lecz samplingowy fortepian Yamahy (Digital Grand
Piano GT1). Po za tym, jak sam autor informuje nas na wkładce, płyta
gromadzi, w ujęciu muzycznym, różne stany uczuciowe. Twórczość taka
może być różnie odbierana i niełatwo ją przedstawić, nie odwołując się do
wewnętrznych doznań. Kompozytor próbuje odpowiedzieć na dwa
pytania, na jedno odpowiedź znajduje, na drugie nie odpowiada. Muzyka
ma być jego adwokatem. Czy to się udaje? W moim odczuciu tak, ale
przesłanie jest na tyle osobiste, że odbiór płyty przez poszczególnych
słuchaczy będzie z pewnością diametralnie różny.
Na krążku znajduje się aż 20 utworów. Poszczególne, krótkie kompozycje
są przerywane niemniej krótkimi intermezzami. Z początku może
wydawać się, że jest to pewny niedostatek wydawnictwa. Po dłuższym
zagłębianiu się w dźwięki wydaje się jednak, że zamysł taki był ze wszech
miar słuszny. Oddaje on w swoisty sposób ulotność przedstawianych
uczuć. Zgodnie z tezą, że miłość to proces a nie stan. Cóż więcej pisać ?
Tak jak już wcześniej wspomniałem opisanie tej płytki w miarę
obiektywnie jest zadaniem trudnym, wręcz niemożliwym. Poprzestanę
więc na tych kilku zdaniach powyżej, a ocenę pozostawiam słuchaczom.
Mam nadzieję, że będą to osoby wrażliwe i wysłuchają kompozycji pana
Mikołaja w niejakiej zadumie ale zarazem w zachwycie.
El-Skwarka
(wrażenia spisane w 1999, przeredagowane w 2005)
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” 4/2005(26)
7
Mikołaj Hertel
Rapsodia
Długo czekałem na kolejne dokonania pana Mikołaja. Od krążka Romance
minęło trochę czasu i powstały nowe płyty, ale nie miałem jak dotąd
okazji zapoznać się z nimi bliżej. Ostatnio jednak udało mi się trafić aż dwa
krążki za jednym „strzałem”. Dwa całkowicie odmienne. W tym miejscu
skupię się na młodszym wydawnictwie wymienionym w tytule.
Na krążku znajdziemy 8 utworów. Niby niedużo, jednak 47 min. muzyki
jest porcją całkiem wystarczającą. Nie odczujemy niedosytu, ani znudzenia
(pod warunkiem, że cenimy twórczość MH). Płytę otwiera kompozycja W
stronę słońca, która pod koniec zaskakuje nieco swoją tanecznodyskotekową dynamiką (wydaje się to swoistym „puszczanie oka” do
słuchacza). Dalsze utwory to już to, do czego miłośnicy twórczości pana
Mikołaja zdążyli przywyknąć. Stylistycznie kompozycje są zbliżone do
zawartości starszych Romancy (a nawet jeszcze starszych Podróży i
Marzeń), ale instrumentarium jest zdecydowanie bardziej rozbudowane.
Na krążku odnajdziemy znajome barwy i brzmienia, jednak trochę inaczej
zestawione. Nie brakuje oczywiście nowych pomysłów, co powoduje, że
krążek wprowadza pewien delikatny powiew świeżości. I na tym można by
zakończyć. Duży ładunek emocjonalny niesiony przez tę muzykę sprawia,
że wrażenia będą zawsze osobiste, przez co jej dokładniejsze opisywanie
jest raczej niewskazane. Każdy potencjalny słuchacz odkryje w tej muzyce
coś innego, coś własnego (mam nadzieję). I pewnie tak ma być.
8
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” 4/2005(26)
Mimo wielu podobieństw do poprzednich dokonań, płytka nie sprawia na
szczęście wrażenia powtórzenia. Po romantycznym (i bardzo osobistym)
Love and Piano pewien powrót do „starego stylu” nie jest żadną ujmą dla
kompozytora, wręcz przeciwnie. A swoje wrażenia próbował nieudolnie
przekazać niżej podpisany, prawdopodobnie także nieuleczalny romantyk.
El-Skwarka
(wrażenia spisane w 1999, przeredagowane w 2005)
Mikołaj Hertel
Polskie jesienie
Kiedy usłyszałem w radiu o nowej płycie Mikołaja Hertla Polskie jesienie,
pomyślałem sobie: „Może być nieciekawie. Od Ezotericy minęło niewiele
czasu. Czy nowy krążek nie okaże się po prostu nudny?”. Moje obawy w
pewnym stopniu rozwiała pobieżna prezentacja w trójkowym Top TLENIE
(nieistniejąca już audycja J.Kordowicza - red.). Jednak dopiero wysłuchanie
całości, pozwoliło jako tako ułożyć myśli. Dlaczego tylko jako tako? O tym
niżej.
Wymieniona w tytule płyta wywołała we mnie niestety mieszane uczucia.
Z jednej strony jest to nadal ten Mikołaj Hertel, jakiego lubię. Z drugiej
strony odnoszę wrażenie, że w twórczości tego artysty coś cicho
zgrzytnęło. Zawartość krążka jest sprawnie i przemyślnie skonstruowana.
W ramach własnych „jesiennych” kompozycji, są ujęte ciekawe (i
okraszone instrumentarium charakterystycznym dla artysty) transkrypcje
kilku znanych dzieł polskich kompozytorów z dość szerokiego przedziału
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” 4/2005(26)
9
czasu (zaczyna się od Pożegnania ojczyzny Ogińskiego, kończy na
Pamiętasz, była jesień Kaszyckiego). I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie
fakt, że utwory autorstwa MH wydają się nieco odcinać od pozostałych
niesionym przesłaniem. Niby wszystkie odwołują się do jesieni i nostalgii
(w pozytywnym znaczeniu), ale gdzieś jednak unosi się niejaki „zgrzyt”,
trochę trudna do określenia nierównowaga pomiędzy poszczególnymi
częściami. Tym samym obraz muzyki zawartej na płytce staje się moim
zdaniem trochę mało zrozumiały, a intencje artysty są ledwie zauważalne
(własne kompozycje miały spełniać rolę klamry, spinającej całość; jest
wręcz odwrotnie).
Trudno powiedzieć co byłoby lepsze. Zrezygnowanie z transkrypcji, czy z
osobistych dodatków? W jednym i drugim przypadku płyta by wiele
straciła, ale zarazem wiele by zyskała. Byłaby po prostu inna (może nawet
lepsza). Powstaje pytanie czy był sens produkowania takiego
wydawnictwa. Tak, ale pomysł wydaje się niedopracowany. Dobrze, że to
co trafia do rąk słuchaczy, nie zniechęca dodatkowo swoją długością (41
minut).
Jaka jest więc moja konkluzja? Prawdę mówiąc ogarnęło mnie małe
rozczarowanie. Podejrzewam, choć mogę się mylić, że Mikołaja Hertla
opanowała jesienna atmosfera. Zaistniała niepohamowana chęć
tworzenia i została zaspokojona, ale efekt w takim przypadku jest
przeważnie inny od zamierzonego. Nostalgia podsuwa pomysły, które są
po prostu ... smutne, choć w swej istocie piękne. Dlatego też jeśli ktoś
chce się zasmucić niech słucha, reszcie odradzam.
El-Skwarka
(wrażenia spisane w 1999, przeredagowane w 2005)
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager”
Redaktor – Grzegorz Cezary Skwarliński
Kontakt: [email protected]
FB:http://www.facebook.com/pages/Magazyn-Muzyki-Elektronicznej-AstralVoyager/315548031957
10
Magazyn Muzyki Elektronicznej „Astral Voyager” 4/2005(26)