„Promyk nadziei” Sposób bycia Sary zawsze mnie zastanawiał

Transkrypt

„Promyk nadziei” Sposób bycia Sary zawsze mnie zastanawiał
„Promyk nadziei”
Sposób bycia Sary zawsze mnie zastanawiał. Widziałam kiedyś jak stała na przystanku
autobusowym. Padał deszcz. Mokła. Kiedy nareszcie nadjechał autobus nie wsiadła od razu, tylko
poczekała aż cały tłum ludzi wepchnie się przed nią. Stanęła przy oknie i odgarnęła mokre włosy.
Dokąd jechała? Nie wiem. Wiem tylko jedno: nie spieszyła się.
A ja? Przeciwnie. Żyję w ciągłym stresie i pośpiechu. Niestety, już taka jestem, ale mogę się
założyć, że ona też nie byłaby taka spokojna, gdyby za piętnaście minut zaczynała kolejne zajęcia,
na drugim końcu Warszawy. Dojechałam spóźniona. Najchętniej w ogóle tu bym nie przychodziła.
Tylko jak to wszystko wytłumaczyć rodzicom? Oni twierdzą, że matematyka jest królową nauk
i już. Oboje poświęcają jej całe życie. Tylko dlaczego ja muszę być taka jak oni? Moją pasją jest
TEATR! Czy oni nigdy nie pozwolą mi samemu decydować o tym, co chcę w życiu robić!
Wracając do Sary: zapytałam ją kiedyś, jak ona to robi, że nigdy się nie spieszy. Długo nie
odpowiadała. Dopiero po chwili usłyszałam:
- A niby gdzie mam się spieszyć?
- Jak to gdzie? Chociażby do domu! - wydawało mi się to oczywiste, ale wtedy jeszcze nie
wiedziałam, że tak naprawdę ona nie ma domu. Jakiś czas później sama zaczęła mi o tym
wszystkim opowiadać.
- Kiedy się urodziłam w mojej rodzinie nie układało się najlepiej. Ojciec pił, przez co nie
panował nad swoimi emocjami, matka nie mogła już tego wytrzymać...
- Rozwiedli się?
- Nie - zamyśliła się. Wiedziałam, że to, co teraz powie jest dla niej trudne. - W końcu ojciec
zmarł, matka nas zostawiła, a przygarnęła babcia.
- Nas?
- Tak. Mam troje rodzeństwa. Dwóch starszych braci i siostrę.
- Mieszkacie razem?
- Nie wszyscy. Odkąd zmarła babcia... – starała się mówić normalnie, tak jakby to dla niej
nic nie znaczyło, ale zdradziła ją łza płynąca po policzku. Otarła ją. - Ja z braćmi trafiłam do domu
dziecka. To było dawno. Teraz Rafał jest już dorosły, kończy studia filmowe w Łodzi.
- Chce zostać aktorem? - zapytałam jak gdyby nigdy nic, ale w głębi serca zazdrościłam mu,
że robił to, co chciał i nikt mu niczego nie zabraniał, podczas gdy ja musiałam chodzić do tej
okropnej szkoły, do klasy z rozszerzoną matematyką i jeszcze na dodatkowe zajęcia z matmy!
Sara najwidoczniej zamyśliła się, bo nie usłyszała pytania.
- Twój brat chce zostać aktorem? - powtórzyłam.
- Nie, reżyserem - odpowiedziała, a ja poczułam, że moje serce zaczęło mocniej bić - Jest
już na piątym roku. Ale oprócz studiów, pracuje w sklepie ze sprzętem sportowym. Musi jakoś
zarabiać na życie.
- Ale ty chcesz zostać aktorką, prawda? - spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Skąd o tym
wiedziała, nie mam pojęcia..
- No niby tak, ale raczej nic z tego nie wyjdzie.
- Dlaczego?
- Sama nie wiem - skłamałam, bo nie miałam ochoty opowiadać jej o swoich rodzinnych
problemach.
- Nie poddawaj się - powiedziała - będzie dobrze. Warto mieć marzenia!
Długo zastanawiałam się nad tym, co mówiła Sara. Nie ukrywam, że jej historia dała mi
dużo do myślenia.
Wieczorem przyszła Olga. Miałyśmy robić plakat na temat ekologii, ale zaczęłyśmy od
czegoś zupełnie innego...
Olga stanęła w drzwiach ze łzami w oczach.
- Co jest? - spytałam i wpuściłam ją do środka. Opowiedziała mi wszystko kiedy już
siedziałyśmy w moim pokoju i piłyśmy herbatę.
- Pamiętasz, jak ci opowiadałam o Majce? - spytała - Moja mama zabroniła mi się z nią
spotykać, kiedy dowiedziała się, że była w poprawczaku. Nie wie jednak wszystkiego. Wprawdzie
Maja trafiła tam za kradzieże, ale wynikało to z bardzo trudnej sytuacji w rodzinie. Poza tym to
było dawno. Teraz jest już zupełnie inaczej. Jej rodzice się pogodzili, nawet znaleźli pracę. Ona
sama też wiele zrozumiała i chciałaby wymazać z pamięci tamten czas. Każdy przecież popełnia
błędy i ma prawo otrzymać drugą szansę. Majka jest tak naprawdę jedyną osobą, na którą zawsze
mogę liczyć, a ona na mnie. Przyjaźnimy się.
- A mówiłaś o tym mamie?
- Tak, ale ona nigdy mnie nie słucha. Uważa, że zawsze ma rację. Nie wiem, co ja mam teraz
zrobić.
- Może jeszcze raz porozmawiasz z matką? Powiesz jej to, co przed chwilą mi powiedziałaś.
- Łatwo ci mówić, ale spróbuję..
Później już skupiłyśmy się tylko i wyłącznie na ekologii.
Leżąc w łóżku myślałam o prawach dziecka. Czytałam kiedyś artykuł Aleksandra Lewina
Korczak znany i nieznany. Odszukałam go w szufladzie i przeczytałam jeszcze raz fragment
artykułu piątego Walka o prawa dziecka: „[dziecko] Ma prawo nawiązywania kontaktu z różnymi
osobami, nie tylko wskazanymi przez rodziców.” To idealnie pasuje do problemu Olgi.
Wydawać by się mogło, że żyjemy w „lepszych” czasach, że wiele się zmieniło, nie można
już stosować kar cielesnych, dziecko ma więcej praw. Tylko czy te prawa są zawsze przestrzegane?
Na własnym przykładzie stwierdzam, iż nie. Kolejny fragment artykułu Lewina: „[dziecko] Ma
prawo dysponowania i gospodarowania własnym czasem”. A co z kółkiem matematycznym, na
które m u s z ę chodzić? I co z moim wymarzonym kółkiem teatralnym, na które n i e m o g ę
chodzić? Czy to jest przestrzeganie praw dziecka? Przestrzeganie prawa do dysponowania
i gospodarowania własnym czasem?
Następnego dnia znów rozmawiałam z Sarą. Spotkałyśmy się w drodze do szkoły.
Zapytałam o jej siostrę, o której ostatnio tylko wspomniała.
- Nie wiem, co się z nią dzieje... - ta odpowiedź trochę mnie zdziwiła.
- Nie mieszkacie razem?
- Nie. Ula trafiła do rodziny zastępczej i przeprowadziła się do Gdańska. Pisała listy.
Wkrótce jednak przestała. Parę miesięcy później dostałam od niej ostatnią kartkę z informacją, że
nie możemy się kontaktować, bo rodzice jej tego zabronili.
- Przykro mi.
- Póki co, pozostaje tylko nadzieja, że jeszcze kiedyś się zobaczymy.
- Będzie dobrze - powiedziałam wierząc, że tak się stanie.
Pierwsza lekcja - biologia. Pani Wróblewska weszła do klasy w fatalnym humorze. Hałas
panujący wśród uczniów nie polepszył sytuacji. Temat lekcji: Zanieczyszczenia środowiska.
Właśnie kiedy nauczycielka tłumaczyła, czym są kwaśne deszcze, przez środek klasy przeleciała
zwinięta w kulkę kartka papieru. Spadła na ziemię. Iga nachyliła się, aby ją sięgnąć, ale pani była
szybsza.
- Co to ma znaczyć? Kto to rzucił?
- To ja, przepraszam. Czy mogłaby pani tego nie czytać? – odezwał się głos z końca sali.
To była Matylda.
- A niby dlaczego nie mogę tego przeczytać?
- Ponieważ każdy ma prawo do tajemnic – wtrąciła się Iga.
- Ale nikt nie ma prawa do rzucania czymkolwiek po klasie. Gdyby to była naprawdę
tajemnica, Matylda przekazałaby ją tobie na przerwie – jak widać pani od biologii nie dawała za
wygraną. Rozwinęła kartkę, przeczytała to, co było na niej napisane i wyrzuciła ją do kosza.
Spojrzała na adresatkę listu i uśmiechnęła się. Ale nie był to wcale przyjazny uśmiech. Matylda nie
odzywała się do końca lekcji. Nie wiem, co było napisane na tej kartce, ale widać, że była to
prywatna sprawa między dziewczynami.
W domu znowu sięgnęłam po artykuł Lewina, aby znaleźć coś na temat tajemnic, ale
natrafiłam na fragment mówiący o prawie dziecka „do zachowania i utrzymania trwałej więzi
uczuciowej z najbliższymi ludźmi”. Przypomniała mi się ta cała historia z Ulą. Jest też fragment
dotyczący tajemnic: „prawo dziecka do szacunku oznacza przede wszystkim (…). (…)
poszanowanie (…) jego prawa do zachowania własnej tajemnicy”. Zresztą nawet w konwencji
o prawach dziecka przyjętej 20 listopada 1989 roku przez Zgromadzenie Ogólne Narodów
Zjednoczonych jest mowa na ten temat. Preambuła, artykuł szesnasty, cytuję: „Żadne dziecko nie
będzie podlegało arbitralnej lub bezprawnej ingerencji w sferę życia prywatnego, rodzinnego lub
domowego, czy w korespondencję, ani bezprawnym zamachom na jego honor i reputację.”
Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tyloma przykładami nieprzestrzegania praw dziecka,
jak przez te ostatnie kilka dni. A może po prostu nie zdawałam sobie z tego sprawy?
Z samego rana, telefon. Dzwoni Sara. Ma dla mnie propozycję, ale woli wytłumaczyć mi
wszystko osobiście. Proponuję, aby do mnie przyszła.
Umówiłyśmy się na jedenastą. Zjawiła się punktualnie. Weszłyśmy do mojego pokoju
i usiadłyśmy na łóżku.
- Masz jakieś plany na przyszły weekend? – zapytała – Może chciałabyś pojechać ze mną do
Łodzi? Mój brat kręci film i szuka młodych talentów. Mogłabyś spróbować!
Nie potrafię opisać uczuć, jakie mi towarzyszyły, kiedy usłyszałam propozycję Sary. Byłam
zaskoczona i szczęśliwa. Ale co na to moi rodzice?
Teraz to już musiałam jej wszystko wyjaśnić. Sara słuchała uważnie, a kiedy skończyłam
swoją historię, zapytała: „A rozmawiałaś z rodzicami? Mówiłaś im o tym, co jest dla ciebie
ważne?”
Teatr i aktorstwo to moja pasja. Postanowiłam spróbować. W końcu mam prawo mieć
marzenia i chce je spełniać.