Opowiastki z cyklu: Anoe i rodzina ( II ) Written by A.G. „Nie taka
Transkrypt
Opowiastki z cyklu: Anoe i rodzina ( II ) Written by A.G. „Nie taka
Opowiastki z cyklu: Anoe i rodzina ... ( II ) Written by A.G. „Nie taka matura straszna jak stół z powyłamywanymi nogami” Kizia, moja rodzona siostra zdawała w tym roku maturę. Nie byłoby w tym nic dziwnego i powiedzmy nienaturalnego, gdyby robiła to w zwyczajny, konwencjonalny sposób... − A ummmmm .... - z pokoju Kizi dochodziły dziwne dźwięki. Zajrzałam ukradkiem przez dziurkę od klucza - czego oczywiście nigdy nie robię - ponieważ zaniepokoiły mnie te dziwne pomruki i postękiwania. − Ała! Niech to jasny ... - było już tyko słychać jak coś z wielkim hukiem uderza o podłogę, a zarazem sufit pani Rubinii, naszej sąsiadki z dołu. Nie trzeba było długo czekać, kiedy rozległo się przytłumione walenie w podłogę, zapewne miotłą lub innym domowym atrybutem gospodyni domowej. Kizia wyparzyła z pokoju: − Nie!!! No ja tak nie mogę dłużej pracować, przez tego babsztyla nic nie wchodzi mi do głowy! − Kizia, kotku?! A kto pożyczył ci „Potopa”, albo tego no „Ferdydutka”? − „Ferdydurke” skarbie ty mój niedouczony i proszę cię nie kalaj ojczystego języka, to nie jest jakiś tam laptop, czy palmtop tylko „Potop”. − Przecież mówię! Kto? − Co kto? − Kto ci pożyczył? − Pani Rubinia – Kizia spojrzała na mnie nieco podejrzliwie. − A kto jej się zwalił swoim słodkim ciężarem 64 kilogramów żywej wagi wprost na sufit, hm? − No niby ja – Kizia zmarszczyła brwi i już miała zamiar ruszyć w moim kierunku z wyciągniętym palcem wskazującym, kiedy zadzwonił dzwonek u drzwi ... Listonosz przyniósł pocztę: kilka listów, rachunki, pocztówkę z Seszeli od pani Zyzzi przyjaciółki mamy, no i paczkę dla Kizi. − Oo, co tym razem? - zapytałam z przekąsem – krem na rozstępy, czy stringi optycznie wyszczuplające?! - rechocząc tenorem usiłowałam uniknąć lecącego w moją stronę trampka rozmiar 46, akurat taki nosił Benek i akurat taki złapała Kizia. − Nie twój zasmarkany interes szczawiaro! - odgryzła się Kizia – kiedy osiągniesz wiek dojrzały – tu Kizia znacząco chrząknęła i wypięła dumnie pierś do przodu – zrozumiesz, że o człowieku świadczy również wiedza, KPW ? − WPK siostra! Mama powiedziała wyraźnie, że jak nie zdasz matury to nici z wyjazdu na wakacje ... Te! Spokojna głowa – Kizia cmoknęła i zatrzepotała rzęsami jak kotka z kreskówek Disney'a – − z moim podejściem i kreatywnością zdam maturę śpiewająco! − Fajnie. A ta kreatywność to niby w czym się przejawia?! - zapytałam z przekąsem. − Bo widzisz, wiedzę należy usystematyzować – Kizia spojrzała na mnie pytająco. − No i ? - zapadła taka cisza, że można było usłyszeć skaczące po grzbiecie Azteka pchły. Aztek to nasz pies, przybłęda. Ułożyłam grafik alternatywnych metod uczenia się. I tak na przykład w poniedziałek zaczynam − od medytacji – czytam lektury stojąc na głowie. Potem kuję cytaty w rytm muzyki relaksacyjnej, a ortografię przy muzyce rockowej. We wtorek planuję inhalacje z ziółek i moczenie stóp w soli kąpielowej – oczywiście w tym czasie powtarzam biologię – ćwiczę dykcję przy pomocy rymowanych wierszyków. No, a w środę ... właśnie będę potrzebowała twojej pomocy ... − Nie ma mowy, nie znam się na tych no, modyfikacjach ... − Medytacjach ... − Nie najlepiej tańczę, a i za ziółkami nie przepadam – skrzywiłam się jak po cytrynie. − Anoe – zamruczała Kizia przymilnie – powbijasz mi szpilki. − Że co ci powbijam? - zapytałam totalnie zaskoczona. − Szpilki. Kupiłam domowy zestaw do akupunktury – Kizia pomachał tajemnicza paczuszką, którą przyniósł listonosz – ponoć daje rewelacyjne efekty – oczy Kizi zwęziły się i pojawił się w nich błysk osoby przebieglej, wyszeptała: − Tylko ani słowa Benkowi i reszcie – Kizia rozejrzała się po przedpokoju, jakby chciała się przekonać, że nikt nas nie podsłuchuje. Przez chwilę myślałam, że Kizia sobie żartuje. Niestety miała zamiar wprowadzić w życie pomysł połączenia akupunktury z nauką wzorów z chemii. Cała historia zakończyła się nieco tragikomicznie. Kizia po akupunkturze spuchła i dostała gorączki. Okazało się, że ma alergię na metal, z którego zrobione były igły. Tydzień spędziła w szpitalu, o mało co ominęłaby ją studniówka. Maturę zdała całkiem, całkiem, a od igieł i akupunktury woli „stół z powyłamywanymi nogami”. *** Często bywa tak, że angażujemy swoje siły w działania, które nie przynoszą wymiernych korzyści. Sukces powinien być efektem naszej pracy, a solidnego przygotowania nie zastąpią ani czerwone majtki, ani maskotki. No i oczywiście żaden doping - wręcz przeciwnie środki stymulujące tzw. dopalacze mogą w nieoczekiwny sposob wpłynąc na zachowanie, pamięć i samopoczucie zdającego. Odradzam! POMPON :o)