viola-kowalska

Transkrypt

viola-kowalska
Chroomy się od pogardy dla kogokolwiek, nawet dla najgorszego człowieka, bo to jest
jeszcze człowiek, aż… człowiek !
Pewnego dnia, może nie tak dawno, postanowiłam wybrać się do miasta w pewnej
bardzo ważnej sprawie. Drzewa i krzewy gdzie niegdzie rosnące wzdłuż chodnika właśnie
przepięknie kwitły. Wszystko zaczynało się zielenić – po prostu maj… wiał przyjemny,
ciepły wiatr. Jednak nie wszyscy mieli w sercu wiosnę.
Przechodząc obok księgarni, zauważyłam mężczyznę siedzącego na krawężniku ze
spuszczoną głową. Wyglądał na bardzo nieszczęśliwego. Prawie każdy, kto go mijał, rzucał
mu pogardliwe spojrzenia. Zastanawiałam się, dlaczego. Zapytałam jedną z przechodzących
osób. Dowiedziałam się, że popełnił on jakieś przestępstwo. Nie pytałam jakie. Było mi
przykro. Widziałam smutek na jego twarzy. Podeszłam do niego i zapytałam:
- Może w czymś panu pomóc?
- Tego nikt nie może zrobić –odpowiedział mi z rezygnacją w głosie.
- Na pewno?
- Masz może wehikuł czasu? – byłam tak zdziwiona tym pytaniem, że nic nie
odpowiedziałam – Więc sama widzisz – mówił dalej – chciałbym cofnąć czas, nigdy nie
popełnić takich błędów i zacząć żyć od początku. Gnębi mnie sumienie. Teraz mogę
oczekiwać od ludzi już tylko pogardy.
- Dlaczego nie wierzy pan w ludzi? – zapytałam po krótkiej chwili – W ludzką życzliwość?
Nie odpowiedział nic. Jego oczy mówiły, że dla niego nie ma już życzliwości. Nie
wiedziałam, co powiedzieć. Życzyłam mu wszystkiego dobrego i poszłam do domu. Myśl o
tym człowieku nie dawała mi spokoju. Następnego dnia opowiedziałam o tym moim
znajomym. Zebrałam grupę osób, które chciały zorganizować dla niego pomoc. Umówiliśmy
się na głównym placu w mieście. Siedział wciąż w tym samym miejscu. Co pół godziny ktoś
z nas do niego podchodził. To był nasz sposób, by mu pomóc. Dodać wiary w to, że człowiek
zawsze może się zmienić. Chcieliśmy, by miał co jeść, mógł usłyszeć miłe słowa, by nie czuł
się samotny. Następnego dnia poprosiliśmy go, by poszedł z nami. Nie wiedział dokąd.
Znaleźliśmy mu zajęcie, by zapełnił swój wolny czas i nie czuł się sam. Na początku podszedł
do niego z rezygnacją, ale z upływem czasu zaczął je wykonywać z coraz większym zapałem.
Powoli zaczął wierzyć w swoje możliwości. Postanowiliśmy, że poprosimy o pomoc jakąś
placówkę lub instytucję zajmującą się pomocą takim ludziom. Pewna znajoma osoba chętnie
podjęła się tego wyzwania. Po pół roku, znów przypadkowo będąc ze znajomymi w tym
samym miejscu w mieście – na głównym placu, zauważyłam zamieszanie. Wszyscy
chcieliśmy poznać jego przyczynę. Okazało się, że ten sam człowiek, któremu kiedyś
pomogliśmy, zdecydował się na publiczne przemówienie. Z wielką odwagą, lecz także ze
skruchą przeprosił za zło, które dawniej wyrządził i obiecał pracę na rzecz społeczeństwa.
Odezwały się liczne i głośne oklaski. Po jakimś czasie został on wolontariuszem, odkrył swój
talent artystyczny, który również postanowił wykorzystać, cieszył się szacunkiem innych
ludzi i znalazł przyjaciół, którzy go wspierali.
Ten człowiek gardził samym sobą i inni nim pogardzali. Chrońmy się od pogardy dla
kogokolwiek, bo nigdy nie wiemy, czy ten człowiek nie cierpi, czy nie boli go dusza i czy nie
chce się zmienić. Chrońmy się od pogardy, bo czasem wystarczy tylko odrobina życzliwości i
wsparcia, by nawet najgorszy człowiek odnalazł dobrą drogę, bo każdy człowiek jest
wyjątkowy, bo każda dusza jest największą wartością.
Violetta Kowalska, klasa II a