Arabska wiosna ludów

Transkrypt

Arabska wiosna ludów
www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=109981
2011-02-02
Arabska wiosna ludów
W styczniu 2011 roku Bliski Wschód i Afryka Północna stały się widownią niespodziewanych wystąpień
skierowanych przeciwko dotychczas rządzącym reżimom. Na genezę arabskiej wiosny ludów składają się
przede wszystkim ubóstwo, bezrobocie i zmęczenie wieloletnimi rządami skostniałych reżimów
zainteresowanych jedynie pomnażaniem władzy i własnego bogactwa.
Państwa, w których już doszło do masowych wystąpień, plasują się na odległych miejscach zarówno pod
względem PKB na jednego mieszkańca (a należy pamiętać, że mówimy o krajach charakteryzujących się
ogromnymi kontrastami w poziomie życia pomiędzy najbogatszymi i najbiedniejszymi grupami
społecznymi), jak i tzw. wskaźnika poziomu życia czy też wskaźnika rozwoju społecznego , czyli HDI (ang.
Human Development Index). Dla zobrazowania - w zestawieniu HDI, w którym Polska zajęła w 2010 roku
mało zaszczytne, choć zrozumiałe pod rządami Platformy Obywatelskiej, 41. miejsce, objęte niepokojami
społecznymi państwa plasują się kolejno na: Tunezja - 81., Jordania - 82., Algieria - 84., Egipt - 101., Jemen 133., a Sudan na 154. miejscu! Jeśli chodzi o ranking PKB na jednego mieszkańca (dla porównania Polska z
kwotą 18,8 tys. USD zajęła w 2010 roku 65. miejsce), zestawienie wygląda równie przerażająco: Tunezja 9,5; Algieria - 7,4; Egipt - 6,2; Jordania - 5,3; Jemen - 2,6; a Sudan 2,2 tys. USD! Pozostałe wskaźniki
ekonomiczne i demograficzne są równie - lub nawet bardziej - alarmujące.
Sudan z długiem publicznym w wysokości 94,2 proc. PKB zajmował w 2010 roku 12. pozycję na liście
największych światowych dłużników, Egipt z 80,5 proc. miejsce 17., a Jordania 29. (61,4 proc.). Dla
porównania Polska z 50,5 proc. uplasowała się na 50. miejscu - przed mniej zadłużoną Tunezją (53.),
Jemenem (76.) i Algierią (95.).
Rządy większości państw prowadzących politykę regulacji cen żywności w 2010 lub na początku 2011 roku
ogłosiły podwyżki - ograniczone zresztą, ale dotkliwie wpływające na jakość życia najbiedniejszych - czyli
większości obywateli. Sytuacja stała się tak napięta, że wystarczyła iskra, by doprowadzić do wybuchu
społecznego niezadowolenia.
W większości omawianych krajów oficjalna stopa bezrobocia niewiele ma wspólnego z rzeczywistą liczbą
osób pozostających bez czasowego nawet zatrudnienia, choć w przypadku Jemenu (35 proc.) czy Sudanu
(18,7 proc.) nawet zaniżane dane rządowe wskazują na skalę problemu. Omawiane kraje cechuje jeden z
najwyższych na świecie wskaźników przyrostu demograficznego, a średni wiek oscyluje w okolicach 20 lat
www.radiomaryja.pl
Strona 1/5
(np. średni wiek w Jemenie to niespełna 18 lat).
Młodzi sfrustrowani i internet
Bezrobocie dotyka w pierwszej kolejności pozbawioną perspektyw młodzież. Pomimo na ogół niskiego
poziomu szkolnictwa w krajach Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej oraz relatywnie niskiej liczby
absolwentów wyższych uczelni bezrobocie dotyczy również osób legitymujących się wyższym
wykształceniem.
Sfrustrowani, dość dobrze zorientowani w sytuacji gospodarczej, społecznej oraz politycznej w kraju i za
granicą; dzięki dość powszechnemu dostępowi do internetu i telefonii komórkowej tworzą w sieci znaczące
grupy dyskusyjne o dużej zdolności do samoorganizowania się i ogromnym potencjale niechęci do
istniejących reżimów
Oliwy do ognia dolała WikiLeaks. Dzięki nieostrożności administracji waszyngtońskiej autorzy budzącego
kontrowersje portalu opublikowali w sieci wiele dokumentów obrazujących ogrom korupcji, niejasnych
interesów i przestępczych działań rządzących elit. Stanowiło to znakomity punkt wyjścia dla bezrobotnej
młodzieży dzielącej się komentarzami na portalach społecznościowych.
W każdym z wymienionych krajów ludność jest już zmęczona utrzymującymi się u steru od kilkunastu - a
często kilkudziesięciu - lat nieudolnymi przywódcami. Powszechny sprzeciw budzi także cała rozbudowana
klasa rodzinno-polityczno-biznesowa, którą obrosły autorytarne reżimy, ostentacyjnie obnosząca się ze
swoim bogactwem w ubogich społeczeństwach. Układy rodzinne i klanowe w coraz większym stopniu
zaczynają przypominać struktury mafijne - władza z jednej strony coraz zazdrośniej strzeże przywilejów
ograniczonych do własnej, ekskluzywnej i odizolowanej od ogółu grupy; z drugiej zaś traci orientację w
rzeczywistych problemach społecznych - i zagrożeniach. Wyjątek stanowi panująca w Jordanii dynastia
Haszymitów, której legitymizacji do sprawowania władzy opozycja - jak dotąd - nie kwestionuje, domagając
się jedynie udziału w rządach. Cieszące się przez długi czas poparciem Zachodu reżimy konserwują swój
dawno wykreowany wizerunek przedmurza cywilizacji , które chroni Bliski Wschód i Afrykę Północną - a w
konsekwencji resztę świata - przed ekstremizmem religijnym i terroryzmem wszelkiej maści. Znamienne jest,
że premier Beniamin Netaniahu zaapelował do rządów zachodnich (a zwłaszcza do Białego Domu) o
wsparcie prezydenta Hosni Mubaraka z uwagi na bezpieczeństwo Izraela - rzecz jasna prawo do godnego
życia, poszanowanie podstawowych praw człowieka czy wolność i demokracja 80 mln mieszkańców Egiptu
nie liczy się w konfrontacji z interesami 7-milionowego Izraela i regionalnej polityki USA.
Padła iskra
Często można usłyszeć pytanie, a zarazem wyrzut: Skoro Amerykanie próbują na siłę (i nieskutecznie)
www.radiomaryja.pl
Strona 2/5
demokratyzować Irak czy Afganistan, dlaczego wspierają autorytarne i dyktatorskie rządy, a w najlepszym
przypadku nie potępiają ich działalności?
Wszystkie te czynniki doprowadziły do rozchwiania i tak już mało stabilnej równowagi społecznej, nie
oznaczało to jednak automatycznego wybuchu niezadowolenia. Analizy wskazywały na nieuchronność
zmian, ale szybkość i skala zjawiska zaskoczyła większość z nas. Iskrą stał się dramatyczny krok 26-letniego
Tunezyjczyka, Mohammeda Bouaziza, który po skonfiskowaniu przez policję nielegalnego wózka-straganu,
stanowiącego jego jedyny środek utrzymania, podpalił się 17 grudnia 2010 roku przed budynkiem rządowym
w miejscowości Sidi Bouzid w środkowej Tunezji. Mohammed Bouaziz uosabiał swoje pokolenie i klasę
społeczną: ubogi, wykształcony, bez pracy i perspektyw, doprowadzony do granic rozpaczy. Jego czyn
wywołał reakcję lawinową, doprowadzając do masowych demonstracji przeciwko prezydentowi Zin
al-Abidin Ben ´Alemu i jego administracji. Kiedy padają pierwsi zabici, protesty nasilają się i staje się
oczywiste, że zmiany muszą nastąpić. Wkrótce opuszczony przez współpracowników prezydent wyjeżdża z
Tunezji i - wraz z częścią rodziny (oraz 1,5 tony złota zagarniętego przez jego żonę) - ucieka do Arabii
Saudyjskiej. Premier Mohammed Ghannuszi usiłuje zrobić z byłego zwierzchnika kozła ofiarnego i obarczyć
go odpowiedzialnością za wszystkie grzechy reżimu, zachowując tym samym ster władzy i włączając do
naprędce skleconego Rządu Jedności Narodowej kilku przedstawicieli opozycji w charakterze figurantów,
mających wywołać wrażenie głębokiej zmiany systemu. Opozycja tunezyjska w większości nie zgadza się na
takie rozwiązanie - podobnie jak ulica. Prawdopodobnie dojdzie do bardziej radykalnych zmian, choć w
przypadku Tunezji raczej pokojowych i prowadzących do rzeczywistej demokratyzacji życia. Tunezja nie jest
państwem zagrożonym dużymi wpływami fundamentalistów muzułmańskich.
Mubarak musi odejść
Pomimo gorączkowych działań w krajach regionu tunezyjski przykład okazał się wysoce zaraźliwy. Kolejny
front arabskiej wiosny ludów został otwarty w Egipcie - kraju, który mimo ogromnej roli w życiu
kulturalnym i politycznym świata arabskiego nigdy nie zaznał demokracji. Zmieniali się jedynie dyktatorzy, a
wraz z nimi koncepcja ustroju społecznego - od socjalizmu arabskiego, panarabizmu i przewodzenia lidze
antyizraelskiej prezydenta Gamala abd el-Nasera, poprzez zmianę kierunku polityki na prozachodni i
kapitalistyczny rękami prezydenta Anwara as-Sadata, który pokój z Izraelem i sojusz z USA przypłacił
życiem, zamordowany w 1981 roku przez członków radykalnej muzułmańskiej organizacji Dżihad (arab.
święta wojna ), po obecne rządy Hosni Mubaraka, kontynuującego testament polityczny poprzednika i
odgrywający rolę falochronu, chroniącego świat (czytaj: interesy USA, Izraela i własnej kliki) przed falą
muzułmańskiego ekstremizmu. Zmieniali się dyktatorzy i cele, ale metody pozostawały te same:
bezwzględna dyktatura, łamanie praw człowieka, ludzie znikający w więzieniach (w najlepszym razie) pod
www.radiomaryja.pl
Strona 3/5
pozorem walki z islamistami, niebotyczna korupcja, nieudolne reformy i brak jakiejkolwiek polityki
społecznej. Zaledwie kilka lat temu - pod naciskiem opinii światowej - z konstytucji zniknął zapis
gwarantujący prezydenckiej partii - Partii Narodowo-Demokratycznej - przewodnią rolę w państwie.
Faktycznie nadal ją utrzymała, marginalizując pomniejsze partie i ruchy społeczne, spełniające rolę listka
figowego dla reżimu... W takich realiach przykład tunezyjski rozpalił kairską ulicę. Podniesienie cen wielu
produktów spożywczych - w tym pięciokrotny skok ceny chleba dla restauratorów, miały w tym swój
niewątpliwy udział. Tymczasem prezydent Mubarak, który wzorem wielu innych dyktatorów niemal namaścił
już swojego syna na następcę, przyjął twarde stanowisko wobec demonstrujących, licząc na lojalny wobec
reżimu i rozbudowany aparat bezpieczeństwa. Zablokowano popularne portale społecznościowe, którymi
posługiwała się opozycja (młodzi, bezrobotni, bez perspektyw - średnia wieku przeciętnego Egipcjanina to 24
lata), wyrzucono niektóre zbyt dociekliwe ekipy telewizyjne (np. Al-Dżaziry), utrudniano życie innym
(między innymi polskiej), ale zbuntowani młodzi lepiej sobie radzą z zabawkami XXI wieku niż służby
Hosni Mubaraka. Prezydent usiłował ułagodzić niezadowolonych powierzchownymi zmianami - 29 stycznia
mianował wiceprezydentem (stanowisko wakujące od moment objęcia władzy w 1981 roku) Omara
Suleimana, a nowym premierem Ahmeda Shafiqa, ale w niczym nie ostudziło to nastrojów, ponieważ obaj
należą do znienawidzonego przez Egipcjan układu władzy - wiceprezydent był szefem wywiadu, a premier
dowódcą lotnictwa wojskowego i ministrem lotnictwa w ustępującym gabinecie. Protesty trwają i przybierają
na sile. Nie wydaje się jednak, aby Hosni Mubarak był tak samo skory do ucieczki jak Ben ´Ali rozbudowany klan, zakorzeniony rozlicznymi interesami w Egipcie, nie może sobie pozwolić na porzucenie
władzy - zbyt wiele mają do stracenia, łącznie z własnymi głowami. Poza tym niełatwo mu będzie znaleźć
bezpieczne schronienie - Arabia Saudyjska już zapowiedziała, że nie może liczyć na gościnę. Paradoksalnie
rzeczywiście azylu mógłby mu udzielić Izrael. W Egipcie istnieje już prężnie działająca siła polityczna,
ciesząca się szerokim poparciem społecznym - jest to fundamentalistyczna Organizacja Braci Muzułmanów,
założona jeszcze w latach 30. XX wieku. Wobec nieudolnej polityki społecznej państwa to właśnie Bracia
Muzułmanie zajmowali się przez dziesięciolecia zakrojoną na dużą skalę działalnością charytatywną,
zyskując sobie szacunek i zdobywając poparcie wśród ubogich mas społeczeństwa - czyli większości.
Pomimo represji udawało im się nawet wprowadzić do parlamentu własnych posłów. Wprawdzie islamiści
zaproponowali, aby całą opozycję reprezentował prozachodni Muhammed el-Baradei, były szef
Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, laureat Pokojowej Nagrody Nobla w 2005 roku, cieszący się
dużym autorytetem na arenie międzynarodowej. Muhammed el-Baradei spędził znaczną część swojego życia
poza Egiptem i jest raczej technokratą aniżeli charyzmatycznym przywódcą, zdolnym porwać tłumy. Wydaje
się raczej, że dla Braci Muzułmanów ma on stanowić parawan, pozwalający na spokojne zwycięstwo w
wyborach parlamentarnych, aby następnie legalnie zdobyta władza posłużyła stopniowemu wprowadzaniu
www.radiomaryja.pl
Strona 4/5
prawa muzułmańskiego i państwa wyznaniowego. Nie należy demonizować Braci Muzułmanów, którzy w
obecnej egipskiej wersji dystansują się od ekstremizmu i walki terrorystycznej, ale ich rządy raczej nie
zapewnią Egipcjanom wymarzonych swobód, praw i demokracji - w tym sytuacja różni się od realiów
tunezyjskich. Demonstracje odbywają się już także w Jemenie, Jordanii, Algierii i Sudanie. Wszędzie powody
są takie same. Jemen i Jordania prawdopodobnie unikną gwałtownych zmian ustrojowych, ale w Sudanie,
gdzie reżim Omara Baszira boryka się z problemem secesji Południa, konfliktem w Darfurze i ostracyzmem
na arenie międzynarodowej, trudno jest nawet przewidzieć bieg wydarzeń. Podobnie w Algierii, gdzie już raz
rządzący omal nie stracili władzy w następstwie legalnych i demokratycznych wyborów.
Dr Adam Bieniek
Autor jest adiunktem w Instytucie Filologii Orientalnej na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu
Jagiellońskiego. W obszarze jego zainteresowań znajdują się: arabistyka, iranistyka, islam, historia Bliskiego
i Środkowego Wschodu oraz kultura ludów muzułmańskich.
www.radiomaryja.pl
Strona 5/5