Globalna gorączka
Transkrypt
Globalna gorączka
Polityka - nr 16 (2601) z dnia 21-04-2007; s. 20 Temat tygodnia Świat Globalna gorączka W Brukseli ogłoszono dramatyczny raport, potwierdzający zmiany ziemskiego klimatu. Tym razem przyjęto go ze śmiertelną powagą. Świat ogarnia gorączka, której skutki moŜemy odczuć znacznie prędzej i dotkliwiej niŜ samo zapowiadane ocieplenie. Jerzy Baczyński Za kilka dni, po raz pierwszy w historii, sprawą zajmie się Rada Bezpieczeństwa ONZ. Uczestnicy tegorocznego szczytu w Davos uznali w głosowaniu, Ŝe zmiany klimatyczne będą w nadchodzących latach światowym problemem nr 1. Brytyjski ekspert sir Nicholas Stern ogłosił, Ŝe jeśli nie będziemy przeciwdziałać degradacji atmosfery, juŜ wkrótce globalny PKB będzie z kaŜdym rokiem malał o 5 proc., a potem moŜe nawet i 20 proc. (!) rocznie. Całemu światu stracha napędzili eksperci z Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatycznych (IPCC), organizacji powołanej w 1988 r. przez ONZ. Zbiera ona obserwacje przyrodnicze i dane klimatyczne z całego świata i raz na 6 lat publikuje ekspertyzę o stanie atmosfery, sygnowaną przez kilka tysięcy naukowców ze 100 krajów. Poprzedni raport ogłoszono w 2001 r.; teraz właśnie przyszła kolej na następny. W ciągu minionych 6 lat eksperci (analizując, jak podano, 29 tys. róŜnych informacji) nabrali pewności, Ŝe klimat ziemski rzeczywiście się ociepla i Ŝe odpowiada za to (w 90 proc.) działalność człowieka. Nigdy wcześniej nie było w atmosferze takiej koncentracji gazów cieplarnianych – piszą autorzy. Dwutlenku węgla – wydalanego głównie przez pojazdy, przemysł, elektrownie – jest dziś w powietrzu o jedną trzecią więcej niŜ 250 lat temu; kopalnie, szyby naftowe, a takŜe przemysłowe tuczarnie zwierząt odpowiadają za wzrost emisji metanu; rolnictwo zaś, w wyniku masowego sztucznego nawoŜenia, uwalnia do atmosfery ogromne ilości podtlenku azotu. Gazy te działają jak dach szklarni lub termos – zatrzymują ciepło przy powierzchni Ziemi. Ostatnie pół wieku jest na naszej planecie najcieplejsze od 1300 lat, a do końca obecnego stulecia średnia temperatura moŜe wzrosnąć od 1,8 do 4 st. Celsjusza. Jeśli tak będzie, spowoduje to topnienie arktycznych lodowców i podniesienie poziomu mórz o 28–43 cm (w poprzednim raporcie mówiono nawet o 90 cm), a więc zatopienie licznych wysp i wysepek (np. 2 tys. wysp indonezyjskich), zalanie wybrzeŜy, w tym wielkich portów w Europie i Ameryce. Afrykę i Australię dotkną długotrwałe susze, we wschodniej Azji wzrośnie ryzyko ulewnych deszczów i powodzi; róŜne regiony świata, w tym Europę, będą nawiedzać wichury. Ale, jak podkreślają autorzy raportu, spodziewane zmiany klimatyczne nie oznaczają wyłącznie pasma nieszczęść i kataklizmów. Jak zwykle będą wygrani i przegrani. Paradoksalnie, najwięcej mogą zyskać te kraje, które najbardziej przyczyniły się do zanieczyszczenia atmosfery, czyli bogata Północ – straci biedne Południe. W Columbia University sporządzono ranking krajów według ich przyrodniczych i gospodarczych moŜliwości dostosowania się do zmian klimatycznych. Na pierwszych miejscach znalazły się państwa skandynawskie, wyprzedzając Szwajcarię i Kanadę; Stany Zjednoczone ulokowano na 9 miejscu, zagroŜoną podtopieniem Holandię na 14; bogata Arabia Saudyjska (susze) znalazła się aŜ na 49 miejscu, Chiny i Indie jeszcze dalej, a na samym końcu – najbiedniejsze państwa subsaharyjskiej Afryki i Bangladesz. Ocieplenie się północnej półkuli powinno być gospodarczo korzystne dla Rosji, gdyŜ wielkie obszary syberyjskiej tajgi i tundry staną się atrakcyjne dla rolnictwa; topnienie lodów arktycznych otworzy nowe szlaki dla Ŝeglugi, na czym powinny skorzystać i Rosja, i Kanada. Wielka, naleŜąca do Danii, Grenlandia ma szanse stać się, zgodnie z nazwą, zieloną ziemią. Analitycy czytający ostatni raport IPCC uwaŜają, Ŝe jednym z najatrakcyjniejszych regionów na Ziemi za kilkadziesiąt lat powinien być (uwaga) rejon Bałtyku. Bałtyk stanie się zapewne ciepłym morzem („Costa del Norte”), odciągając turystów znad Morza Śródziemnego, gdzie temperatury powietrza będą w sezonie regularnie przekraczać 40 st. C. W ogóle dokonają się wielkie przemieszczenia w światowej turystyce: wzrost średniej temperatury o 2 st. C spowoduje np. zamknięcie ok. 200 stacji narciarskich w Alpach; warunków do uprawiania narciarstwa trzeba będzie szukać na wysoko połoŜonych lodowcach (tak jak minionej zimy; równieŜ w Polsce najcieplejszej od 200 lat). Nową ziemią obiecaną, takŜe dla turystyki, stanie się Arktyka. Wielkie zmiany czekają rolnictwo: wiele upraw będzie moŜna przesunąć na północ (np. winorośle, cytrusy), a nawet trzeba będzie przesunąć, bo na półkuli południowej dotychczasowe tereny uprawne będą zmieniać się w sawannę. Brzmi to wszystko jak science fiction i zapewne w jakimś stopniu ma taki charakter. Problem w tym, Ŝe nie wiadomo w jakim. Co prawda klimatolodzy z IPCC opatrują swoje tezy licznymi zastrzeŜeniami co do wiarygodności przyjętych modeli i stopnia prawdopodobieństwa zdarzeń, ale i tak wielu naukowców (jak np. publikujący w „Polityce” prof. Zbigniew Jaworski) uwaŜa raport IPCC za zestaw półprawd, a nawet naukowych fałszerstw. Rzeczywiście, zmiany pogodowe i klimatyczne są następstwem współoddziaływania tak wielu, nawet nie do końca rozpoznanych czynników naturalnych i cywilizacyjnych, Ŝe – jak twierdzą niektórzy eksperci – w perspektywie kilkudziesięciu lat równie dobrze moŜemy się dziś spodziewać ocieplenia, co i oziębienia klimatu. Niedawno 17 tys. naukowców z całego świata podpisało tzw. petycję oregońską, wzywającą do wstrzemięźliwości w wydawaniu kategorycznych sądów o ewolucji ziemskiego klimatu. Wydaje się jednak, Ŝe dziś większość obserwowanych „okoliczności przyrody” potwierdza raczej tezy raportu IPCC. A juŜ na pewno klimat polityczny i psychologiczny nie sprzyja subtelnym sporom naukowym. PodwaŜanie tezy, Ŝe to ludzkość zaburzyła równowagę klimatyczną planety, uchodzi za rodzaj „kłamstwa cieplarnianego”, przejaw nieodpowiedzialnej i niebezpiecznej przekory. Bo lepiej nawet się mylić, niŜ popełnić błąd, który moŜe przynieść zagładę najpierw naszej gospodarce, potem cywilizacji, a w końcu ludzkości. Jeden z naukowców pracujących nad raportem powiedział, Ŝe ogłoszoną ekspertyzę klimatologów trzeba traktować jak zapowiedź zderzenia z meteorytem lub wystąpienia zabójczej pandemii. Atmosferę, jeśli tak moŜna powiedzieć, podgrzał były wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Al Gore, producent nagrodzonego w tym roku Oscarem filmu dokumentalnego, ostrzegającego ludzkość przed nieszczęściami, jakie moŜe wywołać niekontrolowana emisja cywilizacyjnych spalin. Rzecz jasna, szlachetne przesłanie filmu miało teŜ czytelny kontekst polityczny: to prezydent George Bush, dawny wyborczy rywal Gore’a, wciąŜ odmawia ratyfikacji podpisanego równo 10 lat temu protokołu z Kioto, zobowiązującego sygnatariuszy do stopniowego ograniczania emisji gazów. Tymczasem nawet republikański gubernator Kaliforni Arnold Schwarzenegger wprowadził u siebie ustawę przeciw globalnemu ociepleniu, przewidującą na terenie stanu aŜ 80-procentową obniŜkę emisji gazów cieplarnianych do 2050 r. Rozpoczynająca się kampania wyborcza w USA była więc znakomitym momentem, aby dopiec Bushowi i jego neokonserwatystom, sugerując ich doktrynalną niewraŜliwość i nieskuteczność wobec globalnego ocieplenia. Ale jest teŜ i coś więcej: zapowiedź zasadniczej zmiany priorytetów amerykańskiej polityki. Busha wojna z terroryzmem zagrzebała Amerykę w beznadziejny konflikt iracki. Pokonanie Husajna było przedstawiane jako narodowy priorytet w dziedzinie bezpieczeństwa, wart ofiar Ŝołnierzy i setek miliardów dolarów na militarne operacje. Polityczna i propagandowa klęska, jakiej Ameryka doznaje w Iraku (co prowadzi, wcześniej czy później, do militarnego porzucenia Iraku, jak kiedyś Wietnamu), wymaga odbudowy amerykańskiego przywództwa, prestiŜu i poczucia dumy na innych polach. Czy coś nadaje się do tego lepiej niŜ przewodzenie globalnej koalicji przeciw klimatycznej zagładzie? NiezaleŜnie od solidności naukowych fundamentów, global warming jest politycznie i gospodarczo niezwykle produktywną ideologią, jakby stworzoną na dzisiejsze czasy. Przede wszystkim ma charakter prawie religijny: dotyka kwestii ostatecznych, Ŝycia lub śmierci całej ludzkości; wymaga wiary w głos świeckich kapłanów (klimatologów), posługujących się biofizyczną i matematyczną łaciną; daje poczucie uczestnictwa w wielkim dziele zbawienia świata; dopuszcza rozmaite obrządki i osobisty udział (ruchy ekologiczne i konsumenckie), ma swoich proroków (Al Gore), fundamentalistów (Nicholas Stern) i kacerzy (grupa oregońska). Konserwatywna prawica, zwłaszcza w Ameryce, wciąŜ odwiedza swoje „prawdziwe kościoły” i (jak G. Bush) nie potrzebuje ekologicznej duchowości. Ale dla lewicy global warming ma szansę stać się pierwszym świeckim kościołem powszechnym, organizującym zbiorową energię i wyobraźnię. Oszczędzanie energii (choćby przez wyłączanie urządzeń domowych utrzymywanych w stanie gotowości, stand-by), walka z zanieczyszczeniami środowiska i marnotrawstwem wody, korzystanie z transportu zbiorowego i rowerowego, ekologiczna (beznawozowa) Ŝywność, (bezmetanowy) wegetarianizm, korzystanie z baterii słonecznych i biopaliw – to tylko niektóre z ofiar, jakie świadomy ekologicznie mieszkaniec cywilizowanego świata moŜe i powinien ponosić na rzecz ochrony atmosfery. Idea globalnego ocieplenia ma teŜ niezwykłą siłę medialną. Odwołuje się do egzystencjalnych lęków i emocji, pozwala tworzyć najbardziej chwytliwe katastroficzne scenariusze i jak w dobrym katastroficznym filmie wzywać do ludzkiej solidarności i odwagi wobec wspólnego niebezpieczeństwa. Nic dziwnego, Ŝe raport IPCC stał się ogólnoświatowym medialnym bestsellerem (ostatni numer amerykańskiego „Newsweeka” poświęcił mu kilkadziesiąt stron). Plastyczne opowieści o ginących miastach, zatopionych wyspach, huraganach, powodziach, ekspansji nowych chorób na półkulę północną (w tym malarii), wojnach o wodę między krajami leŜącymi nad brzegami tych samych rzek – to wszystko moŜe przygotować opinię publiczną do przyjęcia wielkiego planu budowy Nowej Ekologicznej Gospodarki Światowej. Tony Blair w liście do przywódców Unii Europejskiej napisał, Ŝe zostało nam 10–15 lat, aby przestawić się na nowe tory i ocalić Ziemię przed nadciągającą katastrofą. Anne Lauvergeon, europejski autorytet w dziedzinie energetyki, uwaŜa, Ŝe na podjęcie niezbędnych decyzji mamy nie więcej niŜ 5 lat. Nie ma dziś chyba międzynarodowego spotkania o charakterze politycznym czy gospodarczym, gdzie by o tym nie rozmawiano. Prof. Mario Monti, były komisarz UE, mówiąc o dzisiejszych priorytetach Unii, wymienił w kolejności: ochronę klimatu, imigrację, przestępczość, terroryzm, tworzenie miejsc pracy (znamienne: klimat – pierwszy, terroryzm –czwarty). Zahamowanie zmian ziemskiego klimatu zostało bowiem połączone z kwestią bezpieczeństwa energetycznego. Chodzi o to, Ŝe głównym źródłem emisji gazów cieplarnianych są tradycyjne paliwa: ropa, gaz ziemny, benzyna, węgiel. Zatem nie moŜe być skutecznej walki z efektem cieplarnianym bez ograniczania emisji (zwłaszcza dwutlenku węgla) w obecnie istniejących instalacjach energetycznych i przemysłowych, bez wykorzystania nowych odnawialnych źródeł energii, zmniejszenia zuŜycia ropy naftowej i (uwaga!) powrotu do energetyki jądrowej. W kaŜdym z tych punktów trzeba się liczyć z ogromnymi problemami technologicznymi, finansowymi, psychologicznymi, politycznymi. Zmiana modelu energetycznego, na którym zbudowana została współczesna cywilizacja, jest więc projektem rewolucyjnym. Ta rewolucja, jak kaŜda, ma przy okazji obalić stare fortuny i stworzyć nowe. Wraz z ogłoszeniem raportu o moŜliwej globalnej katastrofie klimatycznej rozpoczęła się wojna o nowy gospodarczy i polityczny podział świata. Kolejne amerykańskie rządy (Bush nie jest tu wyjątkiem) zapowiadały ograniczenie zaleŜności największej gospodarki globu od importowanej ropy naftowej, tego swoistego ropoholizmu USA. KaŜdy silniejszy lub bardziej długotrwały wzrost cen ropy, zwykle wskutek zaburzeń politycznych na Bliskim Wschodzie, powodował erupcję nowych planów, odstawianych, kiedy ceny ponownie spadały. Ale utrzymanie stałych dostaw względnie taniej ropy do USA wydaje się niemoŜliwe w najbliŜszych dekadach (to samo dotyczy innych duŜych konsumentów paliw płynnych). Większość światowych rezerw ropy znajduje się w regionach politycznie niestabilnych i dziś (po wojnie w Iraku) na ogół Ameryce nieprzyjaznych. Co gorsza, wydobycie ropy przechodzi z rąk międzynarodowych korporacji do narodowych koncernów naftowych, kontrolowanych przez miejscowych polityków (do lat 70. 80 proc. ropy wydobywały światowe firmy, resztę lokalne – dziś proporcje są odwrotne). ZagroŜone przez terroryzm jest bezpieczeństwo transportu paliw, zwłaszcza rurociągami biegnącymi przez niespokojne rejony Bliskiego i Środkowego Wschodu. Kraje Zachodu wypierane są z rynków naftowych przez nowych potęŜnych konkurentów, Chiny i Indie. Chińczycy juŜ przejęli kontrolę nad sporą częścią zasobów ropy w krajach afrykańskich (Angola, Sudan, Nigeria). TakŜe Rosja i Iran, jako dostawcy, coraz silniej wiąŜą się z rynkiem chińskim i indyjskim, uniezaleŜniając się od dotychczasowych odbiorców na Zachodzie. Jeśli zaś sprawdzą się przepowiednie o zaburzeniach klimatycznych i anomaliach pogodowych, światowy obieg ropy naftowej będzie naraŜony na kolejne perturbacje (Amerykanie dobrze pamiętają paliwowe skutki huraganu Katrina). Ucieczka od zaleŜności naftowej jest więc dla Zachodu podstawową kwestią bezpieczeństwa. Ale Ŝeby jakiekolwiek alternatywne źródła energii zyskały opłacalność ekonomiczną, paliwa nie mogą być tak nieprzyzwoicie tanie jak w Ameryce (połowa cen europejskich). Czy jest jednak sposób, by podwyŜszyć ceny benzyny w USA bez wywołania powszechnego buntu? Tak, zdają się mówić politycy – gdy Amerykanie uznają, Ŝe istnieje stawka wyŜsza niŜ wygoda Ŝycia. A do takiej zmiany mentalnej moŜe przygotować tylko groźba klimatycznej zagłady planety. W rozmaitych analizach przygotowywanych równolegle z raportem IPCC wraca idea obłoŜenia paliw w Stanach akcyzą w wysokości np. 1 dol. na galon, co dałoby ok. 150 mld dol. rocznie. Taką kwotę moŜna by przeznaczyć na dofinansowanie badań i zastosowań nienaftowych źródeł energii (biopaliw, paliw syntetycznych, baterii słonecznych itp.). Global warming jest psychologicznym kluczem do tego sezamu. Amerykański biznes juŜ próbuje inwestować w tę nową przyszłość. Niedawno „The New York Times” zamieścił duŜy artykuł o tym, jak słynna Krzemowa Dolina w Kalifornii przestawia się juŜ z fascynacji Internetem na alternatywną energię. Wiele starych firm informatycznych oraz mnóstwo nowych, naleŜących juŜ do generacji „zielonych”, hojnie wspieranych przez banki inwestycyjne, pracuje nad technologiami elektrowni wiatrowych, słonecznych, nad produkcją taniego etanolu (cel: 40 dol. za baryłkę), silnikami wodorowymi. Tylko w ciągu trzech kwartałów 2006 r. firmy inwestycyjne wyłoŜyły pół miliarda dolarów na wsparcie nowych „zielonych” przedsiębiorstw z Krzemowej Doliny. Pojawiły się juŜ przestrogi, Ŝe moŜemy być świadkami nowego inwestycyjnego balona, bo sektor energetyczny ogarnęła prawdziwa gorączka złota. Przewiduje się, Ŝe tylko wydatki na instalacje baterii słonecznych i siłowni wiatrowych w USA wzrosną z 17 mld dol. obecnie do 85 mld w 2010 r. To juŜ pierwsze efekty mody na ekoenergię. Ba, coraz więcej firm przemysłowych, bynajmniej nie zmuszanych amerykańskim prawem, deklaruje dobrowolne ograniczanie emisji gazów cieplarnianych, licząc, Ŝe konsumenci będą wybierali raczej ich, odpowiednio oznakowane, produkty. Kilkanaście stanów chce dobrowolnie ratyfikować protokół z Kioto. Coraz więcej amerykańskich polityków uwaŜa, Ŝe odrzucenie prawnych ograniczeń dla emisji dwutlenku węgla było błędem, choć republikanie i demokraci w Kongresie kiedyś zgodnie twierdzili, Ŝe powinny tu działać wyłącznie mechanizmy rynkowe. Ale, mówiąc swoje nie, Amerykanie pośrednio zgodzili się, aby podobnie postąpiły Chiny. A Chińczycy średnio co tydzień (!) oddają do uŜytku jedną elektrownię węglową o mocy tysiąca MW, która emituje codziennie do atmosfery 30 tys. ton (!!!) CO2. Walka z globalnym efektem cieplarnianym (40 proc. emitowanego CO2 pochodzi z elektrowni węglowych) wymagałaby wymuszenia na uŜytkownikach energii węglowej (Polska teŜ do nich naleŜy) inwestycji w technologie wychwytywania i magazynowania (sekwestracji) CO2. To zaś byłoby opłacalne dopiero przy wysokich opłatach za przydzielane państwom tzw. kwoty emisyjne dwutlenku węgla, czyli, jak się oblicza, dopiero przy wzroście cen energii elektrycznej o 25–50 proc. Tylko presja tzw. społeczności międzynarodowej (stąd m.in. zwołanie Rady Bezpieczeństwa ONZ) i partnerów handlowych mogłaby skłonić Chiny do wejścia na ścieŜkę ograniczania emisji dwutlenku węgla. I przyhamowania imponującego tempa rozwoju własnej gospodarki. Kwestia jest zresztą szersza, bo nie tylko Chiny są dziś oskarŜane o tzw. dumping ekologiczny, czyli obniŜanie kosztów produkcji poprzez ignorowanie standardów ochrony środowiska. W dyskusjach o efekcie cieplarnianym wraca więc ideologiczny temat wzmocnienia organizacji międzynarodowych (ONZ, G8, organizacje regionalne, Międzynarodowa Agencja Energetyczna), nadania im większych uprawnień egzekucyjnych i kontrolnych. Dotyczy to takŜe energetyki jądrowej, jedynej, która mogłaby skutecznie zastąpić „brudne” elektrownie węglowe, gazowe i olejowe. Jedynej, która jest konkurencyjna ekonomicznie, nawet wobec węgla; a przez łatwość składowania duŜych zapasów paliwa zapewnia długotrwałe bezpieczeństwo energetyczne. W dzisiejszym świecie ekspansja (proliferacja) energii jądrowej wymaga jednak restrykcyjnego nadzoru międzynarodowego. Przykład Iranu pokazuje, jak wielkie kłopoty moŜe mieć świat, jeśli cywilne technologie nuklearne dostaną się w ręce polityków zainteresowanych ich militarnym podkręceniem. Eksperci komentujący raport o groźbie globalnego ocieplenia są dość zgodni, Ŝe nie poradzimy sobie ze zmianami klimatu bez powrotu do energetyki jądrowej, która dziś dostarcza 16 proc. światowej energii elektrycznej, a do 2050 r. powinna swoje moce co najmniej potroić. Jeśli oczywiście większy lęk przed zagładą wyprze mniejszy przed skaŜeniami. Niedawno na spotkaniu grupy G8 w St. Petersburgu postanowiono poprzeć Światowy Program Energii Nuklearnej GNEP, który przewiduje m.in. wspólne prace nad rozwojem reaktorów tzw. czwartej generacji, nie tylko w pełni bezpiecznych dla środowiska i odpornych nawet na uderzenie broni jądrowej, ale takŜe odpornych na próby wykorzystania militarnego. G8, składająca się w większości z krajów dysponujących energetyką jądrową, zaakceptowała takŜe mechanizm handlu materiałami i urządzeniami nuklearnymi. To dostawcy, w ramach tzw. zamkniętego cyklu, dostarczaliby wszystko co niezbędne do budowy i eksploatacji elektrowni oraz odbieraliby odpady – pod surowym nadzorem Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Tylko kilka krajów byłoby autoryzowanych jako dostawcy reaktorów i materiałów rozszczepialnych; ambicje, aby zostać liderami tego wartego miliardy dolarów rynku, mają głównie Francja, Rosja i oczywiście USA. Trzeba jednak pamiętać, Ŝe rozwój energetyki jądrowej (a więc i ograniczenie emisji gazów cieplarnianych) w ogromnym stopniu zaleŜy od tego, jak zostanie rozwiązany kryzys irański. Henry Kissinger zwraca uwagę, Ŝe przez ostatnie 300 lat system światowego bezpieczeństwa był zbudowany na relacjach między suwerennymi państwami, teraz – co pokazuje globalne ocieplenie – niezbędna jest budowa skutecznego międzynarodowego systemu regulacji, kontroli – i egzekucji przyjętych standardów – bo skala problemów przekracza granice suwerennych państw. Globalne ocieplenie jest – być moŜe – faktem naukowym, ale bez wątpienia – politycznym. W najbliŜszych latach (dekadach?) lęk przed globalną katastrofą klimatyczną będzie wpływał na decyzje wyborców, będzie formował nową strukturę gospodarki i polityki światowej. A gdzie tu Polska? Nie wiadomo, czy wzrost poziomu morza zatopi nam śuławy, czy moŜe polski Bałtyk stanie się europejską atrakcją turystyczną. Ale juŜ teraz, z racji naszego naturalnego wyposaŜenia, powinniśmy pracować nad nowoczesnymi technologiami przeróbki węgla (na razie robią to za nas Niemcy) i ograniczania emisji gazów cieplarnianych; szukać własnej formuły, takŜe finansowej, na wykorzystanie odnawialnych źródeł energii; wreszcie musimy wrócić do rozmowy o energetyce jądrowej. W końcu – dla obecnej władzy to mógłby być argument – chodzi nie tylko o ochronę środowiska, ale wręcz o ochronę Ŝycia, od poczęcia do naturalnej (oby nie przyspieszonej) śmierci. Szczęśliwie nauka i technika wciąŜ potrafią dostarczyć odpowiedzi. Jeśli są jakieś pytania. Jerzy Baczyński Prawa autorskie © S.P. Polityka. Artykuł pochodzi z archiwum internetowego www.polityka.pl