Wyznaczanie granic
Transkrypt
Wyznaczanie granic
Wyznaczanie granic Z książki Ewy Woydyłło – „My rodzice dorosłych dzieci” WYZNACZANIE GRANIC 1. Wyznaczanie granic nie polega na tłumieniu lub wykorzenianiu spontanicznych zachowań dzieci. Granice stawiane dzieciom to w istocie granice rodziców, bo to oni najpierw muszą uświadomić sobie, co jest sprzeczne z ich systemem wartości i normami, co działa na ich nerwy, wzbudza niepokój, wstyd czy lęk w związku z zachowaniem dziecka. Muszą sami dobrze zdawać sobie sprawę oraz jasno zobaczyć, na co dziecku pozwalają (i dlaczego), a na co nie. 2. Rodzice mają problemy z ustalaniem granic, ponieważ bardzo swe dzieci kochają i sądzą, że nie powinni sprawiać im przykrości. Chcieliby więc dostarczać wyłącznie przyjemności – aż dotąd, kiedy ich wytrzymałość nagle się skończy. Mówią: „Dość!”, a wtedy dziecko odbiera nagłą odmianę jak kompletnie niespodziewany grom z jasnego nieba. Przeżywa szok, zaskoczenie, a przede wszystkim ma poczucie niezasłużonych restrykcji. Dlatego uwaga: rodzice nie są wyłącznie od sprawiania dzieciom przyjemności. Wyznaczanie granic to ich obowiązek, a brak ich oznacza zaniedbanie dziecka. Nie stawiają granic dzieciom tylko niekompetentni lub niemądrzy rodzice. 3. Nieposłusznego dziecka wcale nie trzeba zwymyślać, żeby dowiedziało się, gdzie przebiegają granice. W istocie jest wręcz odwrotnie: im gwałtowniejsza jest reakcja rodziców, tym więcej gniewu i strachu wzbudzi ona w dziecku. Zamiast wspólnie zająć się rozwiązaniem danego problemu, rodzice i dzieci od razu lądują po przeciwnych stronach barykady. W ten sposób matki i ojcowie raczej tracą wpływ na swoje dzieci, a nie umacniają go. KONFLIKTOWE SYTUACJE 1. Najpierw zrozum, następnie bądź zrozumiany. Gdy dziecko wpada w złość, nie słyszy, co rodzice do niego mówią. Pomaga tylko jedno: okazanie mu zrozumienia i pokazanie, ze jego gniew został zauważony. W takich chwilach trzeba być z dzieckiem blisko, zachować spokój i tak długo je upewniać, że ma prawo się złościć, aż samo się uspokoi. „Nie jestem przeciwko tobie. Rozumiem twoją potrzebę, chociaż nie mogę się na nią zgodzić. Co byś chciał teraz zrobić? Z wszystkich klocków lego zbudować wieżę aż do samego sufitu? I żeby źli rycerze skakali z samego czubka wieży? A potem ty będziesz wodzem i zwyciężysz, księżniczka zostanie uratowana, skarb będzie twój … Tak? Jutro będziesz mógł to wszystko zrobić. Ale jutro. A teraz pójdziesz spać. Mogę ci za to trochę dłużej poczytać”. 2. Pozyskamy współpracę dziecka konieczną do rozwiązania konfliktu, jeżeli przekonamy je, że jest razem z rodzicami przeciw danemu problemowi. Zamiast zachowywać się jak przeciwnicy, znajdźmy się po tej samej stronie. Mama mogłaby Asi powiedzieć: „No i mamy teraz problem. Chcesz się dalej bawić, a ja chciałabym, żebyś jutro rano była wyspana. Co możemy zrobić? Jaki masz pomysł? Przypuszczalnie Asia zaproponuje, że teraz będzie się jeszcze bawić, a jutro mimo to będzie wyspana. Mama uzna jej zamiar za dobry, nie zakwestionuje go, ale może spytać: „Jaki inny masz jeszcze pomysł?”. Im bardziej Asia wciągnie się w negocjacje, tym większa szansa na ugodę – Asia pobawi się jeszcze dziesięć minut, ale za to zrezygnuje z bajki na dobranoc. Całkiem dobre rozwiązanie, kompromis zostanie osiągnięty. 3. Wszystkie uczucia są dozwolone, ale nie wszystkie zachowania. „Możesz być zły na mamę, ale nie wolno jej bić”. Nie wystarczy jednak po prostu akceptować uczuć dziecka. Rodzice muszą je nauczyć radzić sobie z uczuciami tak, by nie musiało ich regulować za pomocą szkodliwych uspokajaczy lub odreagowywać w sposób patologiczny czy autodestrukcyjny. W tym celu rodzice maja się stać wzorem emocjonalnej kompetencji (np. swój gniew czy niezadowolenie wyrażać słowami, bez obrażania i krzywdzenia kogokolwiek). Radzenie sobie z trudnymi uczuciami składa się z dwóch etapów: powiedzenie głośno, co się czuje, a następnie zajęcie się rozwiązywaniem danego problemu (który doprowadził do wzburzenia emocjonalnego). Tłumienie i skrywanie złości albo wyrzucanie jej bez opanowania w gwałtownych wybuchach świadczy niestety o braku owej kompetencji emocjonalnej. A przecież nie tego chcemy nauczyć nasze dzieci.