pierogi koloru zlocistego
Transkrypt
pierogi koloru zlocistego
Tekst: Katarzyna Olechowicz, klasa 2c’ Pierogi koloru złocistego - recenzja kulinarna Godzina 15.00. Mój żołądek woła o jedzenie. Ech, jest wiele potraw, na które mam ochotę, ale z powodu moich marnych umiejętności kulinarnych i braku składników, postanowiłam iść na obiad do restauracji. Ze względu na moją wielką miłość do autobusów muszę zaznaczyć, że do karczmy Klepisko nad Zalewem Zegrzyńskim pojechałam Ikarusem „harmoniją”. Budynek, w którym mieści się Klepisko oraz wystrój lokalu kojarzą mi się z góralską gospodą. Panuje tu bardzo miła atmosfera. Wnętrze karczmy wypełnione jest przedmiotami codziennego użytku z wielu regionów polskiej wsi, a gościom posiłek ma umilić grana na żywo różnorodna muzyka. Gdy usiadłam przy stoliku, bardzo szybko podeszła kelnerka. W menu od razu zwróciły moją uwagę zabawne nazwy dań, np. „Kotlet ze świntucha z kapustą zasmażaną i ziemniakami po polsku” (28zł), „Golonko mięciuchne z kapuchą zasmażaną” (31zł), „Cycki Zosinej kury smażone” (19zł). Zamówiłam „Pierogi z kapustą i grzybami suto nadziewane”, pięć sztuk za 15zł, na które trzeba było zaczekać 20 minut. Ten czas tak bardzo się nie dłużył, bo – co było bardzo miłym zaskoczenie – kelnerzy podają dodatkowo wszystkim gościom chleb, smalec i kapustę kiszoną. I jest to, moim zdaniem, wyjątkowo smaczny pomysł. Wkrótce stanął przede mną talerz z pięknie przyrumienionymi pierogami. Gdy wzięłam do ust kęs pierożka, zakręciło mi się w głowie. Smakowały jak wigilijne pierogi mojej babci. Były pyszne – z wierzchu ciasto koloru złocistego, lekko chrupiące, a w środku nadziane rozpływającym się w ustach farszem z kapusty i dużą ilością pięknie pachnących grzybów. Bardzo polecam Klepisko na rodzinne obiady, ale też na wieczorne spotkania ze znajomymi przy kominku (i przy dobrym jedzeniu).