Wiadomości ASP nr 55

Transkrypt

Wiadomości ASP nr 55
Wiadomości ASP 55
Akademia
październik 2011
Sztuk Pięknych
ISSN 1505–0661
im. Jana Matejki
www.asp.krakow.pl
w Krakowie
cena 6 zł (w tym 5% VAT)
→
Z NAROŻNIKA I PIĘTRA
→ Spis treści
Idee
2 – Jacek Waltoś Przyswojenie, przetworzenie, obrazowanie
8 – Janusz Krupiński Człowiek i jego imago...
20 – Agnieszka Jankowska‑Marzec Wymiary wolności,
Czarno na białym, Labirynt wolności
23 – Bronisława Nowicka Labirynt wolności
24 – Agnieszka Jankowska‑Marzec Wolność jest kobietą
30 – Jacek Dembosz Idee, cywilizacja, sztuka?
Felietony
39 – Darek Vasina Druga świerzość
40 – Grzegorz Sztwiertnia Zanurzenie 1
Dyplomy
42 – Alicja Patyniak Do Damaszku Augusta Strindberga
R
44 – Justyna Eliminowska Szklana menażeria Tennessee
ozpoczynamy nowy, już 193. rok akademicki.
Williamsa
Jego inauguracja będzie miała miejsce w gma‑
47 – Marta Kuliga Dziubałkowo
chu nowej Opery Krakowskiej i zawierać będzie
49 – Matylda Bukaczewska Przestrzenie niczyje
akcenty nawiązujące do ogłoszonego przez Aka‑
Wystawy
demię Roku Jana Matejki.
51 – Łukasz Konieczko Kartka z podróży
Wykład inauguracyjny, pod frapującym tytułem
56 – Antoni Porczak European Forum of History and Arts
„Maluj, maluj i tak Matejką nie będziesz…” wygłosi
2011, Krzyżowa
były student Uczelni, a teraz jej Honorowy Profesor
58 –Mariusz Front Wideomapowanie
– światowej sławy reżyser Andrzej Wajda.
61 –Ewa janus Sztuka Papieru w Krzyżowej
Po uroczystości odbędzie się ogłoszenie wyni‑
65 – Krzysztof Mroczkowski, Piotr Łopalewski Muzeum
ków studenckiego konkursu na pastisz dzieła Jana
„sztuki” Lotnictwa Polskiego w Krakowie‑Czyżynach
Matejki. Jego plon – kilkanaście dużych (2 × 5 m)
68 – Bogusław Bachorczyk, Jakub Piwowarski Iluminacje
płócien zawiśnie na wysokich ścianach Opery.
z Wenecji
Intensywne zmagania młodych twórców z tym
70 – Darek Vasina Szkoła Rysunku Jacka Gaja w Radomiu
tematem trwają przez całe wakacje.
74 – Witold Stelmachniewicz Przedmieścia
Inauguracja będzie też okazją do zaprezentowa‑
77 – Piotr Korzeniowski Miejsce Naznaczone
nia wydanego właśnie przez nas albumu „Akademia
w Norymberdze
w Krakowie”, ukazującego w niekonwencjonalnej
78 – Julianna Nyzio, Paweł Szeliga Brinckenowie
formie dorobek twórczy związanych z nią artystów
na Floriańskiej
(pedagogów i studentów) w zestawieniu ze stu kil‑
81 – Niepokorny Dunikowski
kudziesięcioma fotografiami krakowskiego pejzażu.
Redakcja składa podzię‑
83 – Paulina Kowalik Graficzne interpretacje muzyki
Jestem przekonany, że to dwujęzyczne wydawnic‑
kowania prof. Jackowi
86 – Paweł Lewandowski‑Palle Pomiędzy realną emocją
two będzie dobrze służyło promocji naszej Uczelni
na całym świecie.
Waltosiowi za projekt
okładki do niniejszego
a abstrakcyjną formą
numeru „Wiadomości ASP”. 88 – Agnieszka Jankowska‑Marzec Instynkt
Życzę wszystkim jak najlepszej pracy w rozpo‑
czynającym się roku akademickim 2011/2012.
Prof. Adam Wsiołkowski
Rektor ASP w Krakowie
Na okładce wykorzystano
90 – Joanna Wapniewska Golden Kentaur
fragment jego obrazu pt.
91 – Bogusław Krasnowolski Mieszko Tylka
Pod szpitalem II, akryl
na płótnie, 100 × 140 cm,
Wydarzenia
2003/2006.
Publikacja
1
Idee
J
Przyswojenie, przetworzenie,
obrazowanie
Czy artystą kieruje przeczucie czegoś ostatecznego?
krążących sił. Wtedy jeszcze czytałem Teilharda de
Ono nie następuje, nie ma rozwiązania ostatecznego,
Chardina. To były nadzwyczajne lektury. Jakieś ocza‑
bo nie może być, tak jak nie ma niczego ostatecznego.
rowanie de Chardinem, jego próbą wyjścia od perso‑
nalistycznej tradycji do kosmologicznej wizji i zna‑
lezienia jakiejś równowagi.
Jacek Waltoś
Przemienność
Pomiędzy
Korzeń‑ptak. Przemienność kolorów w obrębie tej
Ur. w 1938. Współzałożyciel
Przełomowe znaczenie miał dla mnie ten obraz,
grupy „Wprost”, działają‑
korzeń na plaży – Korzeń‑ptak, malowany w Jastrzę‑
kich elementów rzeczywistości. Od tamtego czasu
biej Górze, nad brzegiem morza. W roku 1960. Zainte‑
wprowadziłem w moim malarstwie redukcję kolo‑
cej w latach 1966–1986.
Brał udział we wszystkich
figury była równocześnie przemiennością wszyst‑
wystawach Grupy, wraz
resowała mnie dwuznaczność wypłukanego korzenia,
rów, do czterech, które przeplatają się i przemieniają
z którą otrzymał w 1967
jego kształtu, który równocześnie sugerował ptaka.
postrzegane, zmysłowe wrażenia.
roku Nagrodę Krytyki
Korzeń i ptak, sprzeczność właściwie, jakaś niemoż‑
W tej czteroelementowej reprezentacji kolory‑
Norwida oraz w 1984 roku
liwość, była figuratywną, pierwszą inspiracją. Drugą
stycznej to, co było trwałe i suche, można powiedzieć
Nagrodę Archidiecezji
było to, że ten korzeń leżał na granicy między pia‑
– ogień i ziemia, było po jednej stronie – w kolorach
Warszawskiej. Laureat
skiem a wodą.
ziemi, wszystkich odmian kolorów ziemi. Powie‑
Artystycznej im. C.K.
Nagrody Alby Romer‑Tylor
Oto obraz Trwać! (1965). Dyptyk: krzesło i kosmos
trze i woda były po drugiej stronie. Drugą parą
mał za całokształt twórczości
obok. Zestawienie to miało uprzytomnić skalę odnie‑
przeciwną było światło i cień, biel i czerń. Bardzo
malarskiej nagrodę im. Jana
sień naszej wyobraźni. Najbliższe, co może być,
proste to wszystko było. Uproszczenie? Redukcja
(1994), w 2002 roku otrzy‑
Cybisa. Profesor Akademii
Sztuk Pięknych w Krakowie,
a w latach 1979–2004
to krzesło, drewniane krzesło. Ulubiony mój model.
do czegoś zasadniczego. To była reakcja na kolory‑
Do dzisiaj mam takie krzesło, składane, drewniane.
styczną, czarującą skądinąd, ogromną, niekończącą
w Poznaniu. Pracom Jacka
Obok zawirowanie. Wielki kosmiczny krąg. Po części
się skalę kolorów, możliwości dobierania, uzupełnia‑
Waltosia powstałym w ostat‑
jako wynik mojego doświadczenia wizualnego, które
nia, niuansowania wszystkich odmian temperatur,
wyniosłem wcześniej z malowania młynów wodnych
i tak dalej… A przypomnę, że byłem wychowywany
w Świętokrzyskiem. Konkretne miejsce, gdzie były
na Akademii przez kolorystów. Wobec tej nieskończo‑
nich latach Wiadomości ASP
poświęciły miejsce w nume‑
rach 48 i 55.
młyny; stary i nowy młyn. Te obroty wody i obroty
nej możliwości doboru kolorów w trakcie malowania
mechanizmu napędzanego wodą, czyli żywiołem,
w Paczkowie, na plenerze w 1960, nagle sobie pomy‑
inercją przyrodniczą, stały się dla mnie inspiracją
ślałem, że muszę się ochronić przed tą wielością nie
do stworzenia całej serii Kręgów, w czterech kolorach
do ogarnięcia.
– biel, czerń, ziemia i błękit. To jest taka konstatacja,
2
Jak zrobić, żeby w jednym obrazowaniu można
mała i dyskretna – można powiedzieć – konstatacja
było zamknąć stałą przemianę, w której cztery ele‑
tej rozbieżności pomiędzy konkretem tuż obok nas
menty, cztery symbolizujące te elementy kolory,
a wielkim niepoznawalnym kosmicznym wymiarem
były w ciągłym ruchu… By, po pierwsze, odebrały
Wiadomości asp /55
właściwości koloru lokalnego, zmysłowego, chwilo‑
wego. Tego, który jest relatywny w związku ze świa‑
tłem, ze słońcem, tym wszystkim, co impresjonizm
tak rozbudował w migotliwości wyrażającej nie‑
faktami. Jeżeli się w czyjąś wizję nie wejdzie, nie
Korzeń‑ptak, olej, płótno,
pewność świata i percepcji. Taka potrzeba gdzieś
odczuje się jej, nie ma się z nią syntonii, to wtedy
20 × 30 cm, 1960
mi w głowie zaświtała.
odbiór dzieła jest w ogóle nieporozumieniem. Albo
Z czasem malowałem w ten sposób także z natury.
fałszywym tropem.
Zamiana w układ trwały tych rozmaitych zmienności.
Pięknie jest podobno, kiedy wzór matematyczny
Oczywiście, gdzieś tam daleko były te Cézanne’ow‑
traktowany jest jako wizja. To jest piękne, zadziwia‑
skie, Mondrianowskie świadectwa takich możliwości.
jące. Coś takiego zachodzi w przypadku wielkich
To mnie bardzo pociągało. Jak się ma te 22 lata… Silna
naukowców. Prawda i estetyczna satysfakcja łączą się.
pokusa.
Wizja związana z przeżyciem jest nie do zdepre‑
Wróciłem 13 lat temu do tych czterech kolorów.
cjonowania, dlatego że to jest ten człowiek, ten jego
Ten powrót był mi potrzebny. Można powiedzieć, pod
moment! Jak ja mógłbym deprecjonować czyjeś prze‑
koniec życia dokonuje się zamykanie tego, co się kie‑
życie? Dotyczyć to może i nauki, i sztuki.
dyś zaczynało.
(Fot. Janusz Krupiński)
Doświadczenie mówi, że wizja stwarza na nowo
świat, w którym się żyje, i nie ma innego w tym
Siła wizji
momencie. Dopiero za chwilę mogę tę wizję w jakiś
Z punktu widzenia naukowego sztuka jest oskarżana
sposób korygować, weryfikować, dystansować się
o jakieś większe lub mniejsze oszustwo, o przeska‑
nawet, kiedy pracuje się nad nią, zamienia w dzieło.
kiwanie nad faktami. Zastanowić się trzeba, które
Kiedy chce się ją przedstawić.
poznanie, która droga poznania jest mniej warta. Czy
te podejścia są sprzeczne?
Nie wszystkie dzieła powstają z wizji. Bywają
składane… To jest jeden z problemów, kiedy maluje
Siła wizji. Mamy przecież z nią do czynienia bar‑
się obraz: do pewnego momentu widzę to, to, to, ale
dzo często, wizja jest tak sugestywna, że zapełnia
nawet w zarysowaniu, szkicowaniu koncepcji, działa
nasze intuicyjne widzenie wewnętrzną jakąś projek‑
się, że tak powiem, po kawałku. Bywają obrazy, które
cją, która rządzi. Można powiedzieć, że nawet powo‑
nijak nie chcą się złożyć, i zostają kawałkami, skła‑
duje oślepienie na świat, na fakty. Wizja jest rodzajem
danką nie na zasadzie kolażu czy gry elementów,
strumienia, potoku, zawirowania, który pochłania
którą ktoś założy programowo. Pozostają składanką,
fakty. Fakty służą… Są gdzieś tam, po drodze, ale
często porządnie wykonaną. Przeciwieństwem jest
nie są same dla siebie argumentem, na przykład.
nierozerwalna spójność. Od strony technicznej okre‑
Argumentem jest wizja, i to jest ta właściwość sztuki,
ślana jest mianem kompozycji, dobrej kompozycji.
że wizja artystyczna przestawia hierarchię, akcenty,
Bywa właśnie wizją. Ale w odniesieniu do wielu
znaczenia, jest rodzajem przemożnej siły, która rządzi
działań dwudziestowiecznych zamiast o kompozycji
3
W
Wizja jest rodzajem strumienia,
potoku, zawirowania, który pochła‑
nia fakty. Fakty służą… Są gdzieś tam
po drodze, ale nie są same dla siebie
argumentem. Jeżeli się w czyjąś wizję
nie wejdzie, to wtedy odbiór dzieła
jest w ogóle nieporozumieniem.
należy mówić o akcie twórczym. W jakimś momencie
tylko osiąga tę pełnię, która jest w granicach jego
artystom gestu, na przykład, coś się udawało. Jeden
możliwości? To też jest spełnienie jakieś, zgodne
z obrazów jest akurat zdarzeniem, a inne są powtó‑
z jego egzystencjalnymi możliwościami, z jego baga‑
rzeniami tylko. To jest ryzyko zawodowe; wiele rzeczy,
żem przeżyć, z bagażem obserwacji, ze światem, z któ‑
wiele gestów, wiele poczynań składa się na to, żeby
rym wizualnie miał do czynienia. W egzystencjalnej
zaistniało, udało się, jedno tylko dzieło albo zaledwie
interpretacji sztuki jest to pełnia zupełnie wystar‑
któreś z rzędu.
czająca, nie musi być to pełnia pełni. „Pełnia pełni”
Nie do przewidzenia
jakiegoś idealnego wzoru, albo myśląc, albo przeczu‑
Podobnie jak to jest w muzyce. Słuchacz wchodzi
wając jakiś wzór, i udaje mi się to osiągnąć, a w ten
w pewną rzeczywistość, wie, że to jest zrobione, skom‑
sposób dzieło dopełnia się. W tym punkcie pojawia
to utopijna koncepcja, zgodnie z którą ja sięgam
ponowane, ale jak – nawet nie musi wiedzieć. Jest
się pytanie. Problem. Jeżeli to właśnie dzieło jest
zafascynowany utworem i nawet jak się dowie dokład‑
pełnią, to wszystkie inne dzieła wszystkich innych
nie, jak jest on skonstruowany tonalnie, instrumen‑
autorów przestają istnieć w konsekwencji. Taka jest
talnie itd., to nie przeszkodzi temu, że jest w środku
konieczność.
muzyki, ogarnięty nią, a rzeczowe cechy i analiza ani
przeszkadzają, ani pomagają. Pozostaje przeżycie.
Maksymiuk, w związku z wielką symfonią Pade‑
Pełnia ma wiele twarzy, oblicz? Wolę taką wersję;
oczywiście. Ilość pełni świadczy o dążeniu do pełni,
ale nie jest tak, że jedna spełnia się jako pełnia. Nie‑
rewskiego Polonia, którą dyrygował już wielokrotnie,
zgłębialność. Bardzo lubię ten wymiar. Uprzytam‑
mówi, że muzyka ta posiada takie wartości i warstwy,
niamy to sobie przy wszystkich aspiracjach i marze‑
których Paderewski prawdopodobnie sam nie prze‑
niach, które sztuka podpowiada. Lubię ten, co pewien
widywał. Niezależnie od faktu, że dzisiaj nie ma już
czas uprzytomniony, wymiar egzystencjalny granicy,
instrumentów, na które on pisał, których nie potra‑
że na tyle mnie stać.
fimy, nie możemy zrekonstruować i tamtych dźwię‑
Jestem w ruchu, jestem w ruchu, etapy są zro‑
ków już nie uzyskamy. Niezależnie od tego, w utworze
bione. Coś jest odtąd dotąd, powiedzmy, osiągnięte.
są takie niuanse i takie właściwości, że jest przeko‑
Nie wiem, na ile osiągnięte. Mówię w tej chwili
nany, że kompozytor ich nie słyszał, nie przewidywał,
o sobie, o podobnych doświadczeniach różnych mala‑
a można je wygrać z tego utworu. Coś się wymyka
rzy czy innych artystów… Więc to wszystko jest taką
autorowi, jest nie do opanowania przez niego.
próbą, zawsze na jakimś etapie, świadczy o danym
momencie, a mówi o szerszej jakiejś aspiracji czy
4
Pełnia pełni?
marzeniu. Wolę nawet powiedzieć właśnie o marze‑
Czy artystą kieruje przeczucie czegoś ostatecznego?
niu. Jednak świadomość, że ono się zamyka w tym,
Może przeczucie doskonałości? Pragnienie pełni?
co właśnie jest dostępne, warsztatowo, wizualnie,
Własnej pełni, bo czasami nie dąży do doskonałości,
w środkach, którymi dysponuję, świadomość tego,
Wiadomości asp /55
W
że w ogóle jest jakieś ograniczenie, ma pocieszające
znaczenie. Ciągle wraca sprawa tego ograniczenia,
że mistrzostwo w ograniczeniu, że ograniczenie
określa wszystko – przychodzące z zewnątrz. Ale
ja myślę w tej chwili o ograniczeniach pochodzących
od wewnątrz: tylko tyle mogło być zrobione – i to wła‑
śnie jest pocieszające.
Ktoś inny powie: „o, to dobrze, bo to właśnie
świadczy, że malarz wybrał i ogranicza”. Ja nie wiem,
zażenowany – to taki mały repertuar? Człowiek jest
czy on wybrał, po prostu to jest jakaś determinacja,
tak ograniczony, tu jest Fedra, tu jest Samarytanin,
że nie może więcej. Ale o to chodzi, żeby sobie uprzy‑
a wszystko jest tym samym. Może właśnie podsta‑
tamniać, żeby nie iść za daleko i zgodzić się na to,
wowy trop wizji byłby czymś wspólnym, byłby tym
że tyle mogę, i już. To świadczy o dziele. Ograniczenia
kluczem…
człowieka, jakieś granice, może chwila przekraczania
wieści, zacząłem malować jako odpowiedź na książkę.
Płaszcz miłosiernego Samarytanina
Rembrandta przypowieść o miłosiernym Samarytaninie
Fedra Jeana Racine'a była przedsięwzięciem cało‑
w roku 1980. Uprzytomniłem sobie sens tej zawsze
ściowym, w którym wykorzystałem trochę wcześniej‑
fascynującej przypowieści o miłosierdziu. W końcu
sze motywy, mogę powiedzieć – doświadczenie, coś
co jest najważniejsze, to właściwie akt miłosierdzia,
w Krakowie,
(Fot. W. Smolak).
Sprowokował mnie Marek Rostworowski, który wydał
ze swojego repertuaru. Płaszcz miłosiernego Sama‑
i w tradycji żydowskiej, i w chrześcijańskiej. Jak
rytanina był o tyle podobnym rozwiązaniem, o ile
to dzisiaj namalować? Co by tu można zrobić? Nie‑
przypominałem w nim tę figurę negatywu i nieobec‑
wiele, jak widać, miałem w repertuarze. Zrobiłem
ności w środku obecności.
jakiś skorupiasty kształt – rzeźbę, w której zjawia
Miałem przygodę kiedyś w trakcie wykładu
cement, wys. 170 cm,
1974, Muzeum Narodowe
Motyw Samarytanina ze św. Łukasza, z przypo‑
granicy albo niemożność przekroczenia granicy?
w latach 80. dla studentów w Poznaniu. Przez
Fedra wg. Jeana Racine'a,
się otwarcie dla drugiej osoby, i to była odpowiedź.
Wcale nie była nowa.
pomyłkę przeźrocze obrazu Miłosiernego Samaryta‑
Marka Rostworowskiego prosiłem wtedy o napi‑
nina ustawiło się pionowo, i okazało się, że obraz
sanie wstępu do katalogu. Pierwszą taką wystawę
był identyczny z Fedrą, stojącą figurą! Ujawniło się
w całości o Samarytaninie zrobiłem na KUL‑u, w Gale‑
ograniczenie środków, perseweracja form i właści‑
rii Sztuki Sceny Plastycznej, którą prowadził wtedy
wości symbolicznych poczynań. Ta cecha ujawniła
Leszek Mądzik, w 1988 r. Bardzo to było sympatyczne
się wtedy zresztą z taką oczywistością, że z jednej
i ciekawe środowisko wtedy: Jacek Woźniakowski,
strony miałem satysfakcję, bo jestem w środku cią‑
Stefan Sawicki, a Małgorzata Kitowska‑Łysiak otwie‑
gle tego samego problemu, z drugiej strony byłem
rała wystawę.
5
Akademik dla mnie to jest ktoś,
kto równoważy wiedzę, intuicję
i doświadczenie, takie trzy ele‑
menty, które wspomagają uczenie.
Być może wspomagają, a w każdym
razie pomagają szukać nauczycielowi
porozumienia ze studentami.
Pierwsze, co zobaczył Marek Rostworowski, to to,
zestawionej z ideą erosa… Malowałem to swoje ujęcie,
że ja tam wszystko pomyliłem. Po pierwsze tam nie
rysowałem i robiłem grafiki. Kiedy jest się na tropie
ma żadnego płaszcza, został wymyślony. Napisał,
jakichś spraw, to się znajduje teksty. Już po latach
co też ja tam „naopowiadałem”. Znał tę ikonogra‑
różnych realizacji (1975–1980) spotkałem się z opra‑
fię, tym trafniej mógł zobaczyć. Nie ma płaszcza,
cowaniem monograficznym księdza Franciszka Drąż‑
wszystko rozwinęło się w inną stronę… Potrzeba
kowskiego na temat Klemensa Aleksandryjskiego
odpowiedzenia na ten motyw z Rembrandta szła
(wyd. 1983). Znalazłem rozważania cytowane przez
za jakimś przeczuciem, nie licząc się z literą tekstu.
tego monografistę. Ten głęboki myśliciel wczesno‑
Fakty, oczywiście apokryficzne, w tej przypowieści
chrześcijański wiele przejmował z dzieł greckich. Jego
niemniej są faktami literalnymi, tkwią w tekście
myśl rozwijała się w tej polaryzacji, pomiędzy grecką
Ewangelii. U mnie tekst został trochę na boku,
myślą a chrześcijańską intuicją religijną. Tam znala‑
wszystko się rozwinęło w jeden kształt właściwie,
złem potwierdzenie sensu tego, co zrobiłem w cyklu
w którym się ma zamykać ta możliwość przyjęcia
Eros/Agape.
drugiego człowieka… Idea miłosierdzia to dwie obec‑
ności uzupełniające się w jednej figurze.
Akademik
Uważam się za akademickiego malarza, to znaczy
6
Od rzeźby…
akceptuję jakiś stopień umiarkowania czy stopień
Pierwsza była rzeźba…, modelem do obrazu jest dla
kompilacyjności, podejmuję próby znalezienia rów‑
mnie bardzo często rzeźba, potrzeba takiego kon‑
nowagi między różnymi tendencjami. Akademik dla
kretu, chociaż pustego, skorupiastego, ale jednak
mnie to jest ktoś, kto równoważy wiedzę, intuicję
konkretu rzeźbiarskiego. To była pierwsza wersja,
i doświadczenie, takie trzy elementy, które wspo‑
potem malowałem obraz. Rzeźba powstała nad
magają uczenie. Być może wspomagają, a w każdym
morzem w Jastrzębiej Górze, tam została, i żeby wró‑
razie pomagają szukać nauczycielowi porozumienia
cić do tego motywu w Krakowie, zacząłem malować
ze studentami.
obraz jeden za drugim, jeden za drugim, ponad dwa‑
Samoświadomość i namawianie do autorefleksji?
dzieścia. Skończyło się na tym, że wypełniłem ten
Ale równocześnie podstawą w dydaktyce dla mnie
pusty płaszcz postacią ludzką malowaną z natury.
jest jednak kształcenie widzenia i umiejętności,
Wracałem do tego motywu też w wersjach rysunko‑
w najprostszym znaczeniu, zupełnie elementarnym.
wych, rzeźbiarskich i graficznych. Nie był dla mnie
To jest tradycja, której nauczył mnie Adam Hoffmann,
ani skończony, ani wypowiedziany. Raczej zrezygno‑
przede wszystkim on, i to kontynuuję. Nie wiem, czy
wałem z niego, po latach.
cokolwiek dodaję do tego, co ten nauczyciel i artysta
Idea miłosierdzia – idea agape? Nie chodziło
nam, całej grupie ludzi miał do powiedzenia i czego
mi o agape jako zgromadzenia wczesnych chrze‑
nas uczył. Widzenie to jest po prostu podstawa.
ścijan. Wróciłem do pierwotnego znaczenia tej idei,
On uczył przede wszystkim tego, że widzenie jest
Wiadomości asp /55
praktyką, że malarz musi widzieć ciągle. Dlatego tyle
to jest poziom mechaniczny, inne odwzorowanie. Prze‑
Płaszcz Miłosiernego
znaczą szkicowniki, nie same realizacje. Znakomite
noszenie z fotografii na obraz jest, zawsze podkreślam,
Samarytanina XII, olej,
widzenie sytuacji najbliższych. Ciągle koło siebie,
przenoszeniem z jednego obrazu, inaczej zobaczonego,
szkicownik jako podstawa, o czym Zbylut Grzywacz
na inny obraz, z płaszczyzny na płaszczyznę. Nato‑
pisał wielokrotnie. Praktyka, którą właściwie malarze
miast to, co jest takie twórcze i takie ważne: my tłu‑
od wieków mieli za podstawę. Dzisiaj trzeba to rekon‑
maczymy przestrzeń trójwymiarową na płaszczyznę.
struować w dużym stopniu, kiedy za szkicownik ucho‑
I formując, wyrażamy swoje przeżycie.
płótno, 100 × 200 cm,
1986–1987 (Fot. Marcin
Limanowski).
dzi aparat fotograficzny.
Każdy musi to własne widzenie narysować,
To się znajduje
musi to widzenie udokumentować, musi poświad‑
„Przekład z natury” dokonuje się w bezpośred‑
czyć. Ręka razem z okiem dopiero tworzy to, co się
nim akcie szczególnego emocjonalnego zagapienia,
nazywa widzeniem malarza, nie może być inaczej.
zachwytu albo odrazy. Wszystko tam jest. Z tym,
Wychodzę z tego założenia, które jest może i sta‑
że gdy patrzymy, rysujemy albo malujemy bezpo‑
roświeckie. Niemniej, dla mnie ta ciągłość się nie
średnio w naturze i z natury, to po pierwsze, przede
urwała. W związku z tym, że jestem uczniem Adama
wszystkim, mamy do ogarnięcia tę uciekającą prze‑
Hoffmanna, staram się kontynuować jego przesłania.
strzeń. Musimy ją w jakiś sposób zamknąć na płasz‑
Byłoby to też odniesienie się do renesansu, do zasobu
czyźnie, i przetworzyć. Przetworzenie jest podstawą.
wiedzy i przekonań, od którego można się odbić,
Bez przetworzenia w ogóle nie ma sztuki, nawet
odejść – ale świadomie.
jeżeli to jest bardzo naturalistyczna sztuka, przykła‑
dem Lucian Freud. Przetworzenie, uformowanie jest
Zobaczenie pierwotne i przyswojenie
rodzajem przyswojenia. W najbardziej elementarnym,
Z używaniem fotografii zawsze miałem problem. Zde‑
pozytywnym znaczeniu tego słowa.
cydowanie, można powiedzieć apodyktycznie nawet,
Rysunek jest zobaczeniem pierwszym, pierwot‑
na pewnym etapie studiów w ogóle nie przewidywałem
nym – konstrukcyjnym najczęściej. Wybiera się
malowania z fotografii, wykluczałem posługiwanie
jakieś elementy. Linearny rysunek uprzytamnia nam,
się fotografią. To jest zupełnie inne widzenie, widze‑
że patrzenie to jest praca umysłu, która segreguje
nie aparatu, a nie widzenie moje i inna forma z tego
wszystkie bodźce, od razu wybiera. A tym wymyślo‑
wynika. Rzeczy być może zbyt subtelne dla kogoś
nym sposobem, jakim jest linearny obrys czy line‑
z zewnątrz, kto sztuką się nie zajmuje. Przecież wyda‑
arny akcent, decyduje się, co jest pomiędzy światłem,
wałoby się, że to i tamto jest podobne, i tu jest jakieś
materią, przestrzenią, odległościami, migotaniem
patrzenie, i tu. Tak, tylko że tam, jak wiadomo, aparat
– dzieląc je i łącząc na nowo.
można nastawić i odejść, a on sam pstryknie, i to on
zobaczy. Nie chodzi mi o fotografię samą dla siebie,
(Wypowiedź opracowana na podstawie rozmowy
z artystą – J. K.)
7
Idee
Człowiek i jego imago:
Płaszcz… Jacka Waltosia
Janusz Krupiński
czynne w czyjejś nieświadomości? Uogólniając,
nazwałbym tak pierwiastki przeciwstawne, opozy‑
Przypomnienie: imago, w znaczeniu psychologicz‑
cyjne w stosunku do tych, z którymi ktoś utożsamia
nym, to czynny w czyjejś nieświadomości obraz dru‑
się na poziomie świadomości, szerzej: opozycyjne
giego człowieka lub samego siebie. W biologii słowem
do tych, które w nim dominują.
„imago” nazwano w pełni ukształtowaną, dojrzałą
Na serię Płaszcz miłosiernego Samarytanina Jacka
płciowo, zazwyczaj skrzydlatą, zdolną do lotu
Waltosia składają się dzieła malarskie, rzeźby, gra‑
Ur. w 1955 r. Filozof,
formę owada. W starożytnym Rzymie nazywano tak
fiki i rysunki (olej na płótnie, cement i grys mar‑
dr hab. prof. ASP
pośmiertne maski przodków. W teologii chrześcijań‑
murowy, miękki werniks, akwaforta). Powstały
skiej istotne jest określenie człowieka jako Imago
w latach 1982–1990. Kontekst historyczny: duch
wykłada teorię sztuki.
Dei… Te wszystkie znaczenia słowa „imago” mogą
„Solidarności”, „stan wojenny” (idea wolności). Kon‑
Prof. UP w Krakowie,
być odniesione do dzieł Jacka Waltosia z serii Płaszcz
tekst autorski: pod koniec lat 80. Waltoś tworzy cykl
miłosiernego Samarytanina.
Dr Freud bada duszę ludzką na wygnaniu… (idea duszy
w Krakowie, Katedra
Historii i Teorii Sztuki,
Instytut Filozofii i Socjologii,
wykłada estetykę oraz filo‑
zofię sztuki. www.krupinski.
asp.krakow.pl
8
Czy tekst ten przeczyta ktokolwiek, kto pojęć
na wygnaniu).
imago nie zna? Z nadzieją taką ułatwię mu zadanie.
Na wstępie jeszcze jedna uwaga, metodologicznej
Kolejnym hasłem słownikowym, nieobojętnym w sto‑
natury: poniższy tekst miejscami przyjmuje formę
sunku do serii Płaszcz…, wydaje się „alter Ego”. Obrazy
wielogłosu. Powodem i racją tego sposobu interpre‑
Waltosia przywołują pojęcia alter Ego, „innego”, „dru‑
tacji jest polifonia (Bachtin), polilogiczność samego
giego Ja”, jeśli nawet ostatecznie te miałyby okazać
dzieła. Niejednoznaczność obrazów, poszczególnego
się nieadekwatne w stosunku do ukazywanego przez
obrazu, obrazów parami i wszystkich wzajem budzi
nie rozumienia człowieka. Jedno z wyobrażeń alter
wiele odmiennych myśli, głosów. Te nasuwają się
Ego, jakkolwiek nieużywane pod postacią tego uczo‑
wraz z próbami spojrzenia na obrazy ze zmiennych
nego terminu, pojawia się w wierzeniach wielu ludów:
punktów widzenia, na wiele sposobów. Głosy przery‑
to coś, z czym ściśle związane jest życie i los kogoś,
wające tok myśli, wcinające się, eksponuję w graficz‑
opiekuńcza duszacień… W kolejnych rozumieniach
nej stylistyce literackiej („–”).
to bardzo bliski, zaufany przyjaciel, powiedziałbym:
Tysiąc głosów nie zastąpi jednego obrazu?
sympatetyczny sobowtór. To strona (odszczepiona)
Dzieło, np. malarskie, obrazami się staje, „zobraża”
czyjejś duszy. U Freuda Es, Ono, strona popędowa.
i „wyobrazowuje” dzięki głosom, których mu
U Junga to obraz drugiej płci: Animus to obraz męż‑
udziela widz. Słowa nie tylko rejestrują, nazywają to,
czyzny czynny w nieświadomości kobiety, zaś Anima
co widzimy, ale współmyślane w widzeniu określają
to obraz kobiety czynny w nieświadomości mężczy‑
to, co zobaczymy. Mają moc performatywną. W ten
zny. A może, w nawiązaniu do pojęcia androgynii,
sposób także tytuł dzieła do niego należy, nie jest
to cechy, energie, pierwiastki drugiej płci obecne,
obojętny, jako konstatacja byłby zbędny.
Wiadomości asp /55
Płaszcz Miłosiernego
Samarytanina, VII, Pierwsza
wiosna, dedykowany
W. Pruszkowskiemu, olej,
płótno, 82 × 100, 1985
(Fot. Marcin Limanowski).
w tych rękach wyłania się mgliście jak we śnie roz‑
Wizja – źródło obrazów
myta druga głowa – kobieta w nią wtula swą roz‑
Za jaką wizją podążają dzieła Waltosia, gdzie biorą
marzoną twarz… Sen w biało‑złoty dzień, ledwie
początek składające się na nie obrazy? Jakie przeczu‑
muska gdzieś tu cień… Świetlistopłomienna, zjaw
cia, jakie intuicje w nich dookreślają się, dojrzewają?
pełna – łąka. Lewitacja. Płachta tkaniny zdaje się
Wizja czy wizje (liczba pojedyncza odpowiadałaby
unosić lekko. Sen od ziemi odrywa…
ideałowi jedności dzieła)? To zasadnicza kwestia
w sztuce.
Lekcję na temat roli wizji w akcie twórczym biorę
Motyw to nie wizja. Motyw podjąć można bez
natchnienia, bezosobowo. Wizja podejmuje, poru‑
sza… Otwiera. Może dać początek wielu, różnorodnym
u Wyspiańskiego. Czytając poniższy urywek, pamię‑
obrazom. Może być wspólna wielu artystom – do żad‑
tać warto, że wyobraźnia stanowi siłę generującą
nego z nich nie należy, nie jest czyjąś własnością.
obrazy. Należy też zdawać sobie sprawę z tego, że sam
Nawet jeśli niedowiarkowie okrzykną ją „prywatnym
artysta, jako twórca (!), jest widzem (tworzy w widze‑
objawieniem”.
niu). Wyspiański: „wizja – podnieca wyobraźnię
Bez wizji powstają zabawki, igraszki. Igrzyska.
widza i każe mu myśleć nad sobą – zastanawiać się,
Ekwilibrystyka. Formalne ćwiczenia, figury gimna‑
nie zejdzie mu z oczu, ale owszem, niezatarcie wryje
styczne… Modele i modelki w zadziwiających pozach.
się w jego pamięć i nie pozwoli o sobie zapomnąć”1.
Same pozy, same dziwy. Tym stał się „model” w aka‑
Nie powinniśmy mylić wizji z motywem czy
archetypem. Motyw postaci leżącej na i w kawałku
demiach (model jako taki zastępuje coś nieobecnego,
niedostępnego).
materii znajduję także w obrazach Waltosia dalekich
Wizja stanowi podstawową kategorię twórczości.
od wizji inicjującej Płaszcz… Na przykład Sen i śnienie
Określa dzieło jako otwarcie ku…, sama jest otwar‑
(I, 1988): naga kobieta, skąpana w słońcu, leży na nie‑
ciem. Wizja daje przeczucie pewnej rzeczywistości…
dookreślonych warstwach tkaniny, pośród złocistej
Innego. Przeczucie – jako wgląd, intuicja, trop. Prze‑
łąki. Rozmarzenie. Jej głowa we własnych rękach…,
czucie – pierwsze majaczenie. Majaczenie czegoś?
o nie, przyjrzyjmy się bliżej, to nie anatomiczne błędy:
Czy, niestety tylko moje majaczenia, majaki? Budzi,
9
Płaszcz miłosiernego
pobudza i wypatrywać, wsłuchiwać się każe. „Jak to,
znaleźć można także w dziełach Michała Anioła. Trop
Samarytanina, cement,
tak to jest, jak?” – a więc wizja niesie ze sobą pytanie
podejmowany i kreślony w słowach przez Leopolda
grys marmurowy,
o prawdę, i dlatego stanowi wezwanie i wyzwanie…
Staffa, w wierszu Jeńcy Michała Anioła (pierwodruk
1988/1990, (Fot. Paweł
Dla naszej wyobraźni, a przede wszystkim dla nas
1911, pod tytułem Bryły Michała Anioła). Wizję
Zechenter).
samych. Stwórcza: jako otwarcie re‑definiuje sens
tę nazywa „wizją Jeńca”.
26 × 112 × 45 cm,
egzystencji, człowieka, nas (jako dotyk, objęcie alter
Przekonanie powyższe nie wymaga uwiarygod‑
Ego?). W gruncie nie jest kategorią artystyczną, ale
nienia – a nawet w gruncie rzeczy nie może zostać
kategorią ludzką.
uwiarygodnione – ani poprzez sprawdzenie tego, czy
twórczość tego rzeźbiarza, malarza i poety jest bliska
Wizja Jeńca. Michał Anioł, Staff, Waltoś
artyście Waltosiowi, ani poprzez ustalenie, czy kiedy‑
Przeglądam opublikowane wypowiedzi Jacka Wal‑
kolwiek czytał utwór Staffa. Skąd więc przekonanie?
tosia. Okazjonalnie mówi o „pierwszym widzeniu”.
Znaczenie ma obecność pokrewieństwa dzieł, tego,
Słowa „wizja” użył, wypełniając ankietę. Na pytanie
co w nich widzieć można, co widzę (jakkolwiek nawet
o ingerencje konserwatorskie odpowiada: „Co zrobić,
to, co widzę i że to właśnie widzę, nigdy nie ma roz‑
jeśli zmiany materiałowe okażą się zmianą wizji?”2.
strzygającego znaczenia; wprawdzie owo „widzę” psy‑
Osią, zasadą konstrukcyjną, źródłem dzieła jest wizja.
chologicznie bywa przekonywujące, zniewala mnie
Z jakich wizji wypływają dzieła Waltosia, w szcze‑
– to jednak ma wartość nie większą niż jakakolwiek
gólności te z serii Płaszcz? W jednym ze swych komen‑
oczywistość, z natury nieodróżnialna od poczucia
tarzy twierdzi: „To inna wersja Piety, miłosierdzie
oczywistości).
jako otwarcie ku Drugiemu. Ten płaszcz (rodzaj apo‑
kryficznej interpretacji Ewangelii Łukaszowej) jest
odniesień swej sztuki Waltoś uważa myśl i sztukę
pod nieobecność Samarytanina. Cień w płaszczu jest
renesansową, i przypomina, że swe grafiki i rzeźby
pod nieobecność pobitego. Pozostać miała jedynie
z roku 1968 poświęcił właśnie Michałowi Aniołowi,
otwartość ku Innej Osobie” (z katalogu, 1986).
tworzył je pod wrażeniem kaplicy Medycejskiej.
Jeśli nawet można odróżnić rzeczywiste, fak‑
tyczne intencje, którymi ktoś się kieruje, od tego,
10
Skądinąd rzeczywiście za jedno z najważniejszych
Profesor mówi o roli „powidoków”, jakie nosimy
ze sobą po spotkaniu z dziełami sztuki.
co sam zamierza (możliwość fałszywej samoświa‑
Po Michale Aniele, po spotkaniu z jakimś dzie‑
domości), oraz od tego, co innym mówi na ten
łem, widzimy inaczej – a więc i co innego (jeśli nie,
temat… – to w żadnym wypadku dla obcowania
w takim razie dlaczego pewne dzieła zasługiwałyby
z dziełem nie mają znaczenia intencje autora. Dzieło
na miano wielkich?). Na czym polega takie widzenie
przekracza swego autora, a on, w twórczej chwili,
„po”? Przebiega w odniesieniu do czegoś, poprzez
swoje intencje, samego siebie (znajdując – lepiej:
„pryzmat” czegoś, co niegdyś doświadczyło, dotknęło
znaleziony przez Alter Ego?!). Sądzę, że liczne
kogoś. Doświadczenie dzieła zmienia go, zmienia jego
obrazy Waltosia porusza (m.in.) wizja, której trop
punkt widzenia. Patrzy odtąd innymi oczyma?
Wiadomości asp /55
Po Michale Aniele, po spotka‑
niu z jakimś dziełem, widzimy
inaczej – a więc i co innego (...).
Na czym polega takie widzenie „po”?
Przebiega w odniesieniu do czegoś,
poprzez „pryzmat” czegoś, co nie‑
gdyś doświadczyło, dotknęło kogoś.
Obszerne fragmenty wiersza, (poematu?) Jeńcy
Na martwoty i życia każesz nam rozstaju Michała Anioła przystają nawet bardziej do malar‑
Stać wiecznie w ruchu, co się z kamienia wydziera, stwa Waltosia niż do rzeźb renesansowego mistrza.
By nigdy się nie wydrzeć do światłości raju!
Ograniczę się tutaj do przytoczenia najdobitniej‑
Krytyk, historyk sztuki, z myślą o Płaszczu Walto‑
szych (a czytać należałoby tu nieomal cały ten
sia pisze: „...a sfera światła, choć bliska, nie dociera
kilkustronicowy utwór Staffa). Czytajmy, patrząc
jeszcze do konającego człowieka”.
na dzieła Waltosia z serii Płaszcz miłosiernego
– Największa realność, substancjalność właściwa
Samarytanina. „Dzieła” – unikam słowa „obraz”,
jest światłu…, patrzę w obraz XII z serii…, jakże mate‑
gdyż dzieła wszystkich sztuk mają obrazowy
rialne, żywe, dotykalne, dotykalnie dotykające jest
charakter . Obrazy, jakie niosą ze sobą te dzieła,
to światło! Uderza falą – wtrącił głos z boku.
3
wydają się wzbudzone wizją Jeńca. Oto widzimy
Odpowiedź? W reprodukcjach nic z tego nie można
postacie „poniechane”:
zobaczyć, obrazy Waltosia ulegają splakatowieniu.
Przez mistrza, co z nich nie zdjął ostatniej obsłony, W fotografii właśnie światła podlegają tej postery‑
Skazawszy je na niebyt na progu porodu zacji, bez użycia filtra posterize, z natury podatne
Patrzą jak w grób wkopane żywcem potępieńce.
na prześwietlenie wychodzą jak „białe plamy”, puste
Postacie, które mówią: „Biada nam, biada!
pola… Uwaga o posteryzacji nie stanowi zakamuflo‑
Kształt jest początkiem wolności!”. Innymi słowy:
wanej oceny, jakkolwiek często bywa, że w podobny
bezforemność, bezformia jest zaprzeczeniem wol‑
sposób, nie wprost, ocenia się czyjeś dzieła. Na przy‑
ności! Waltoś deklaruje: „forma stanowi jakość ist‑
kład narzekając, że były tak źle eksponowane. Waltoś
nienia”4. Jakość egzystencji! Płaszcz… ukazuje wyła‑
także zna tego typu cyniczne uwagi.
nianie się kształtu z żywiołu bezformii. Słuchajmy
dalej tych okrzyków rozpaczy:
Maluje siebie?
Przeklęty, który białe zapłodniwszy łono Marek Rostworowski (pamiętajmy, autor wystawy
Zabił je, ostawiwszy w mogile wnętrzności Polaków portret własny): „Jeżeli ktoś maluje tyle jakiś
Żyjący płód! Przeklęty, kto ręką szaloną temat – maluje siebie […]. Nagle jakby przypływ cier‑
Napisał słowo: Wolność! na więziennym murze, pienia i dramatu – w pięciu obrazach z lat 1985–7
Każąc nam być źrenicą i własną zasłoną!...
postać bardziej cielesna i niespokojna tarza się w czer‑
Był sen bez snu i martwy niebyt, co jest niczem....
wonym tym razem płaszczu, zmieniają pozycję, a sfera
Tyś stawił bolesną nicość przed obliczem światła, choć bliska, nie dociera jeszcze do konającego
Żywota i tęsknoty w okrucieństw rozpuście. człowieka (zbójcy »odeszli, na pół umarłego zostawia‑
Tyś wcielił nas zaklęciem woli tajemniczem....
jąc«, Łukasz 10, 30)” (katalog, 1988).
By nas w niedoskonałe pogrążyć czeluście!...
Artysta „maluje siebie”. Podobne przekonanie
Jak śmierć ciało na popiół rozkłada na nowo! wyrażają także inni komentatorzy (mimochodem?).
Wyrwij nas z niedościgu żądz i snów omamień!...
Przykładowo czytam: obrazy „mówią o wrażliwości
11
Płaszcz miłosiernego
i uczuciowości Jacka Waltosia” (katalog, 2009). Naj‑
o płaszczu. Jednak krytyk sam dalej nakłada
Samarytanina, cement, grys
pewniej tak jest. Lecz rzecz to zupełnie nieistotna!
tę opowieść jak płaszcz (mający coś przykryć?)
Takie głosy krytyków, jak sądzę, są pogłosem eks‑
na te obrazy.
marmurowy, 26 × 112 × 45 cm,
1988/1990, (Fot. Paweł
presjonistycznej koncepcji sztuki: jakoby to w isto‑
Zechenter).
– Podświadomie nie wytrzymuje ekshibicji roz‑
cie swej dzieło było wyrazem „ja”, osobowości czy
chylonego płaszcza i sam ją przysłania przed sobą,
intencji autora. Być może głosy takie odpowiadają
nie widząc, że w tych obrazach nie chodzi o płaszcz,
(bez)duchowi czasu, epoki, w której bez wstydu głosi
że ten niby‑płaszcz nie „stoi tu za” płaszcz.
się kult tożsamości, własnego ja, Ego. Gdy obnosi się
Krytyk ten widzi coś, czego w obrazie nie ma.
siebie i swe pragnienie bycia, kim się jest; autoero‑
W szczególności „konającego człowieka”. U Łukasza
tyzm stał się cnotą; problem autentyczności, szcze‑
dosłownie nie ma płaszcza, u Waltosia nie ma dosłow‑
rości zastąpił problem prawdy; duchowość uchodzi
nie konającego, jeśli w ogóle któreś z dzieł tej serii
za nic, zostaje w to miejsce jedynie zabsolutyzowana
ukazuje konanie.
psychika (a ludzie mają problemy psychiczne).
Skąd ten „płaszcz”?
Tymczasem, twierdzę, dzieło, jako obraz,
– „Manto”, ot co, dostał od zbójców ten człowiek,
ma znaczenie nie ze względu na swego autora, lecz
nad którym zlitował się Samarytanin. Musi być, że dla
ze względu na to, ku czemu się otwiera. Pytanie:
tego powodu Waltoś o tym manteau, przepraszam,
„co to znaczy być człowiekiem?” poważnie postawione
o płaszczu… Dali mu dobre manto, i leży! – wtargnął
dotyczy mnie osobiście, także mnie, ale przedwczesną
postronny głos z boku, łamiąc dobry ton i dostojność
byłaby odpowiedź, że polega na byciu sobą, życiu
rozmowy! Niemniej rozbawił Profesora.
sobą, swoim ja, na pilnowaniu swoich granic… Próba
– Tytuł tej serii wiedzie nas na manowce!
odpowiedzi Waltosia dotyczy na równi jego samego,
To zasłona ewangeliczna rzucona na tę ekshibicję,
jak i każdego z nas. Dlatego jego sztuka może doty‑
o której mówię.
kać każdego z nas. Podobnie, nie chodzi o uczucia
W wielu obrazach ze zbioru Płaszcz… żadnego
przeżywane przez autora, artystę, ale o to, czego
„palta” nie znajduję, nie widzę. W XIII może płaszcz
dzieła jego są odczuwaniem, co czynią obecnym…
wodny, którym i w którym wlewa się ktoś trzeci. W X
Na co uwrażliwiają…
może dywan, „latający dywan”, co ponad czeluść
W szczególności czym innym jest autoportret
unosi leżącego… W innych obrazach, w niektórych
jako portret osoby, czym innym jako portret arty‑
fragmentach to raczej pościel, koc, poszwa? W poety‑
sty, czym innym jako portret człowieka, w jego
zującym uchu zabrzmi to jak zgrzyt: śpiwór. Jeśli
człowieczeństwie.
poszwa (powłoczka?), wór, to na człowieka.
– Kawałek materii, widziany w dwuznaczności
Płaszcz
Rostworowski stwierdza, że malarz rozmija się
z opowieścią ewangeliczną. Nie było w niej mowy
12
Wiadomości asp /55
tego określenia. Materialność. Tkanina.
– Zbytnio draperie zaprzątają malarzy! Łachy
plam. Płaszcz… yzny!
– Czegóż w nich nie wynajdują? W płaszczu cho‑
się z niej, zatapiającą się w nią, podtrzymywaną
ciażby, w co też nie układa im się ta martwa natura….
przez nią… Śniącą ją, czy siebie w niej? Konanie?
– Ot, wór jakiś, animowany niczym Chochoł
Jeśli konanie, to owe, które bywa dane kochankom
z Wesela Wyspiańskiego?
– oddanie ducha, paroksyzm… Konanie, które jest
– To otulina?
równoczesne z życiem, jakiego wymaga życie. Coś
– Przenicowałbym ten płaszcz radykalniej!
ginie, ustaje, by coś mogło się rodzić, wzrastać? Także
To łono!? Macica!
– Widzę raczej całun. Całun jak cień. Jak drugie
ja. Jak drugi…
w nas samych.
Płaszcz miłosiernego
Samarytanina XIV,
Na bruku – dedykowany
J. Czapskiemu, olej,
płótno, 81 × 100 cm,
1987, Muzeum Sztuki
Współczesnej w Radomiu
(Fot. M. Limanowski)
Dwie postacie. Dwie istoty. Dwójka czy dwoje?
Para? Nierozłączni?
– Całun, w którym spoczywa ciało? Spoczywa
Powrócę do autokomentarza: „płaszcz (rodzaj
tylko w rysunku‑grafice (miękki werniks, 1984).
apokryficznej interpretacji Ewangelii Łukaszowej)
Martwe lub śpiące.
jest pod nieobecność Samarytanina. Cień w płasz‑
XII (Czerwony), 1986, o którym najpewniej mówią
czu jest pod nieobecność pobitego. Pozostać miała
cytowane powyżej słowa Rostworowskiego – czy on
jedynie otwartość ku Innej Osobie”. W katalogach
to widział, czy nie, czy autor widzi to, czy nie widzi
ta wypowiedź autora zestawiona jest z obrazem XII,
– ukazuje postać w białych blaskach strumienia
zestawiona mechanicznie, bezmyślnie, na ślepo. Och,
światła zanurzoną w postaci czerwonej, wyłaniającą
co widać w XII? Raczej rękę niż rękaw, ręce niż rękawy.
13
Maderowe rozdarcia, jako barwa tła
widocznego spoza pękającej, roz‑
rywającej się zasłony. Krawędzie
rozerwań kreślą sylwetę wypeł‑
nioną barwą zastygłej krwi,
madery. To sylwetka człowieka:
puste miejsce rozerwania.
Zasłona – maderowe rozdar‑
Widoczny i obecny jest także Samarytanin – jako czer‑
cie B, olej, płótno,
wone otulenie, jako życiodajna energia. W tym obrazie
160 × 120 cm, 1995,
światło buduje ciało, bryłę, kształt ciała, „wyformia”
(fot. M. Limanowski).
leżącego (gdzie te pobicia? raczej spękania, rozstępy).
Maderowe rozdarcie A, olej,
Najmocniej dookreślony kształt posiada ta pustka
płótno, 72 × 59 cm, 1983,
formy, ten niebyt, cień. Treść tego odautorskiego
(fot. M. Limanowski).
komentarza adekwatna jest bardziej w stosunku
do XIII (Strefy), 1986, a najbardziej do I, 1982.
(Nie)byt: odczuwalna nieobecność, brak jest
formą obecności. Dwie plamy w zamiennej roli: figury
i tła. Odpowiedniość negatywu i pozytywu (jakkol‑
wiek w fotografii negatyw być może jest zawsze bogat‑
szy, w wielość dających się z niego wydobyć pozy‑
tywów: „odbitek”). Odpowiedniość formy i odlewu.
Pieta
Płaszcz łączy się z przykryciem, powłoką, osłoną…
Z ciepłem. Może nawet symbolizuje otulenie,
a co za tym idzie – czułość, tkliwość, serdeczność.
Tytuł serii Waltosia przywołuje to metaforyczne zna‑
czenie: zobaczcie, ta materia okrywa, otula. Obejmuje.
Daje otuchę. Materia, tkanina jakaś? Jak drugi czło‑
wiek! Jak sam „Samarytanin” (imię miłosiernego),
obejmuje…
– To duch, co nachodzi…! Wysysa ciało żywiciela,
Na bruku!
– Remedia oferuje Jung, ten demonolog i egzorcy‑
sta. Wołajcie go na pomoc!
– To strach na wróble! Ten stary łach trzepoczący
na ramionach krzyża, z patyków…
Aura, w XIV (Na bruku, 1987), spójrzmy. Aura
14
z kolei dotknięta przez opadający z góry, ukosem,
na krzyż, biało‑niebieski strumień, przeniknięta
jego energią? Strumień to ożywczy czy raczej grom,
cios, przed którym człowieka aura chroni? Człowiek,
ta płaska sylweta, naga, przepasana w biodrach jak
Jezus z krzyża zdjęty? Dlatego Waltoś ma prawo mówić
o Płaszczu… jako o wersji Piety? Aura, czyli Matka?
– W sprawie płci… Plama, to ona. Płaszcz, on.
całopalenia? Żywokrwista aura, siła podtrzymująca
– Wiele obrazów z serii Płaszcz… ukazuje czło‑
i ogarniająca, duch opiekuńczy. Anioł Stróż? Ty sam,
wieka o nieokreślonej płciowości. Niemniej np. w XIV
zatroskany sobą, walczący o siebie… Aura, sama
(Na bruku), a zwłaszcza w VII (Pierwsza wiosna, 1985)
Wiadomości asp /55
Iwanow, Ludzie Czechowa,
kredka na papierze,
190 × 120 cm, 1988–1991,
(Fot. Mirosław Sikorski).
15
Fot. J. K.
maderowa postać posiada kobiece cechy, kobiecą
Racine’a. Lament Arycji, Lament Arycji – Pieta… Rzeźbę
uczuciowość…
Fedra – Oczekująca. 1974! Wskazuję na rysunek
– Obraz XIV aluzyjnie naznacza patriotyczny ton.
Biało‑czerwony… Ojczyzna, Polska, to ona…
– Ona… ledwie cień, bez siły życiowej.
– Zakrzepła kobiecość.
Miłość Arycji odwzajemniona – Profesor komentuje:
to „odwzajemniony, przelatujący kolorystycznie cień
kobiety w sylwetce męskiej”!
To właśnie kategoria miłości wydaje się adekwatna
– Maderowa plama. Ten sam kolor wróci w pra‑
w stosunku do tego, co zobaczyć można w obrazach
cach Waltosia z lat 1993–1995, Maderowe rozdarcia,
serii Płaszcz… Ukazują problem miłości, miłość jako
jako barwa tła widocznego spoza pękającej, rozrywa‑
problem, jako dramatyczne dążenie. W tytule pada
jącej się zasłony. Krawędzie rozerwań kreślą sylwetę
słowo „miłosierdzie”. Język polski, na poziomie
wypełnioną barwą zastygłej krwi, madery. To syl‑
brzmienia, ustanawia zbieżność: „miłość”, „miło‑
wetka człowieka: puste miejsce rozerwania.
sierdzie”. To magia języka. Miłosierdzie stanowi
Człowiek, sylweta?, jak rozstęp, jak roz‑padlina!
alter ego miłości (eros to jej ego?)?! Myśląc po pol‑
W kroczu Matki Ziemi. Płaszcz ziemi. Natury? XIV,
sku, miłość w istocie domaga się miłosierdzia, bez
spójrzmy. Po prawej, skorupy tego płaszcza niczym udo,
niego jej nie ma (Norwid: caritas z amorem). Nawet
kończyna… Rozchylone łono ziemi wydaje i pochłania
łacińskie słowo misericordia wydaje się pozbawione
tę rozpadlinę, szczelinę…, ten niebyt, człowieka.
wspomnianej magii. Pośród znaczeń „miserere”
– „Homo” od „humus” pochodzi! „Z prochu”
powstał, „w proch się obraca”.
tylko litościwość, rezygnacja z kary… Ot, taka łaska:
zawieszenie sprawiedliwości…XIII, „pomarańczowa”
plama („pomarańczowa”: róż angielski). Plama jako
Hetairos – heteros
W XIII, XII, także X… rzekomy płaszcz to forma,
objęcie wracającego do bytu cienia... Zaraz ogarnie
z którą (ten) człowiek się zmaga, którą przezwy‑
ich dwoje, Ego i jego alter Ego? Jego i cień (jego wła‑
cięża, tak jak przekracza się samego siebie, wychodzi
sny?), wzbierająca fala… Wzbierająca czy raczej fala
poza własne ja. Jak w przebudzeniu. Wyrywanie się
odpływu? Fala wód nieba?
ze snów, majaków, marzeń ku jawie. Zerwanie ich
pęt. Powstanie z ułud.
16
płaszcz? Raczej jako otulenie, jako podtrzymujące
Jak dobrze wiadomo, opowieść o Samarytaninie
daje wzór postawy właściwej wobec obcego człowieka.
W kręgu serii Płaszcz…, problemu spotkania
Obcy nie jest swój. Opowieść poddaje krytyce partyku‑
dwojga, lokuję prace Waltosia ze zbioru Fedra według
laryzmy, sprzeciwia się odruchom wsobnym. Neguje
Wiadomości asp /55
postawę trzymania się w kręgu sobie podobnych.
Ukazuje cud wyjścia ku innemu, obcemu. Ukazuje
postawę miłości rozumianej jako agape. To właśnie
pojęcie Waltoś przyswaja sobie już po ukończeniu
serii Eros/Agape (1975–1978). Czytając monogra‑
Człowiek nigdy nie stanie się sobą,
zawsze jest go dwoje, on i obraz sie‑
bie, jaki w sobie nosi, tworzy, z któ‑
rym stać się chce tożsamy. Obraz
zmieniający jego, i przeobrażający
się w takim dążeniu.–„Im większe
w człowieku wewnętrzne rozbicie,
pominięcie własnej słabości i lęku,
tym większa tęsknota za czymś,
co […] da pewność i wiarę w siebie”.
fię Kościół – agape, poświęconą Klemensowi Alek‑
sandryjskiemu (ok. 150–215), artysta rozpoznaje
(przykładem konsumacja małżeństwa), ideał miło‑
problemy nurtujące jego własny Płaszcz… (obrazy
ści. Pokrewną, cudowną, a więc nieosiągalną figurą
znajdują swoje alter Ego w pojęciach i teoriach?,
spotkania wydaje się także homonoia. W słowniku
dookreślając się w ten sposób?).
Klemensa to zgodność, wspólnota, harmonia. Nie
Przeglądając Kościół i agape, szukam miejsca
poświęconego Samarytaninowi. Tamże znamienny
cytat wraz z uwagami etymologicznymi. Pośród
opiera jej na podobieństwie, nie myli jej z jednolito‑
ścią czy jednomyślnością7.
– „Człowiek jest właśnie tym: walczącą wolą,
istotnych rysów agape Klemens wymienia „troskę
nie ma niczego naprawdę zdobytego”, „tęsknota…
o potrzeby towarzyszy”. Co to znaczy „towarzysz”?
wysilająca się, spalająca w gorączce istota nasza,
Klemens: „A towarzysz, to drugie ja” (Stromaty, II
to właśnie rzeczywistość” – cytuję Idee Stanisława
41, 2). Drączkowski wyjaśnia: „Etymologia Klemensa
Brzozowskiego.
dotyczy języka greckiego. Por. hetairos – towarzysz;
heteros – drugi, inny; – ja” . W heteros Samarytanin
6
– Alter Ego to przenicowanie Ego? Odwrotnie?
I odwrotnie?
znajduje hetairos (tego typu idee powszechnie kojarzy
się dzisiaj z XX‑wiecznymi filozofami. Buber: Ja–Ty.
Imago człowieka
Levinas: Inny. Tymczasem ten ojciec Kościoła poka‑
Człowiek z obrazów serii Płaszcz…, XII¸ XIII, wydaje się
zuje istotność tej idei dla chrześcijaństwa).
zmagać ze sobą innym, z innym, ze swoim duchem,
Istotą, którą w obrazach Waltosia symbolizuje
ze swoim drugim Ja. Ze sobą, jakiego śni, jakiego
(?), unaocznia płaszcz, byłoby więc drugie ja? Ten
wyobraża sobie… A tamten zmaga się z nim. Czy prze‑
inny, obcy okazuje się siłą życiodajną, a relacja
ciwnie, tamten, „Płaszcz”, budzi go ze snu, to znaczy
biegunów Ego – alter Ego podstawowym napię‑
porusza?
ciem życia?
W każdym razie, nigdy nie staną się jednym. Czło‑
Dramatyzm, który przenika obrazy serii Płaszcz…,
wiek nigdy nie stanie się sobą, zawsze jest go dwoje,
polega na tym, że pomiędzy Ego i alter Ego nie jest
on i obraz siebie, jaki w sobie nosi, tworzy, z którym
możliwe osiągnięcie tożsamości wzajemnej ze sobą,
stać się chce tożsamy. Obraz zmieniający jego, i prze‑
pełni scalenia, jedni w zjednoczeniu. Mistycznej unii
obrażający się w takim dążeniu.
przeciwieństw. To ideał, ideał consummatio, czyli speł‑
– „Im większe w człowieku wewnętrzne rozbicie,
nienia, osiągnięcia pełni w jedności przeciwieństw
pominięcie własnej słabości i lęku, tym większa
17
Fedra wg Jeana Racine'a,
tęsknota za czymś, co […] da pewność i wiarę w sie‑
– Pusty orzech.
Śmierć Hipolita, Lament
bie”, wyjaśnia Antoni Kępiński. Czyż nie miał
– Skóra węża? Nie, gad zawsze wraca do pierwot‑
na oku nieistniejących jeszcze rzeźb Waltosia z serii
nej postaci, nie odmieniony, a tylko nowo odrodzony.
Arycji, cement, 28 × 41 cm,
1972/1974, Muzeum
Narodowe w Krakowie,
Płaszcz… gdy pisał: „Sam człowiek jest nieoznaczony;
Sam siebie sobowtórzy. Nowe jak stare, żadna nowość
(Fot. W. Smolak).
da się jednak określić i oznaczyć to, co wyrzeźbił on
jako taka…, nie niesie przemiany.
swą osobą w otoczeniu, jeśli ślad po sobie zostawił”8?
Jacek Waltoś upewnia się:
– Naprawdę Kępiński napisał „wyrzeźbił”? Tuż
– Kto tu myśli o konsumpcji! Barbarzyńcy mylą
po ukończeniu studiów miałem pracować w zespole
konsumację z konsumpcją. A przecież, pojęcie
profesora Kępińskiego, zajmując się terapią
konsumpcji adekwatne jest wyłącznie na pozio‑
poprzez plastykę.
mie parzenia się. Tam pożycie jako spożycie, uży‑
– Człowiek to istota, „co nie była i nie będzie”.
cie i używanie sobie. Konsumpcja cel i spełnienie
W ten sposób Leśmian opiewa w Balladzie bezludnej
ma zawsze po mojej stronie, we mnie, w moich sta‑
los człowieka: nieustannie niezjawiony, wciąż się
nach. To kryptoonanizm.
stwarza, wciela… puste miejsce zostawia…
Człowiek. Nie może znaleźć sobie miejsca, swego
– Uff! Właśnie, ten drugi, „płaszczowy” jest kani‑
balem? Nie widzicie tego w XIV?
miejsca nie ma? Jakkolwiek zawsze pojawia się, dzieje,
– Pożerający płomień, tak.
staje, przemienia…, zawsze gdzieś – przemienia się
Michał Anioł: wydobywać, odsłaniać, wyzwalać
stamtąd wynikły, wygnany, wychodząc i odcho‑
istotę, która czeka, ukryta, uwięziona w materii.
dząc… Wyciekając, odlatując. Stamtąd istni się. Jak
Waltosia Płaszcz I, rzeźby z tej samej serii: człowiek
Sen w słońcu i w cieniu… Patrzcie na rzeźbę Waltosia
to puste miejsce, próżny kształt – nicość wobec mate‑
o tym tytule, z 1988 roku: istota w swej istocie zawsze
rii, która go utrzymuje i podtrzymuje, okrywa. Jak
pomiędzy, stroną jasną i stroną ciemną…
płaszcz. Jak forma, foremka?
Człowiek, w rozdarciu, napięciu pomiędzy
Człowiek – istota, która nigdy nie osiąga sta‑
dwiema postaciami, jaką „był” i jaką „będzie”, (być
dium imago. Nie osiągnie dojrzałości? Skrzydeł nie
pragnie?), pomiędzy „skąd” a „dokąd”. Podwojony?
rozwinie, nie wzleci? Nigdy, a więc to istota, której
Dlaczego zamiast „wynikły” nie mówię „wynikający”?
imago pozostaje nieznane, niewidzialne?
To, co widzimy, co teraz, co zostaje, jedyny ślad tego
– Imago Dei. Obraz, na podobieństwo Boga.
procesu, zdarzenia – zawsze – to tylko jakaś wylinka.
– Jak w Księdze Mojżeszowej, Pierwszej, gdzie
Innotwór. Nie‑byt. Pustka pomiędzy.
18
– Zawinięty papierek, w którym nigdy nie było cukierka
– wtrącił Sybaryta, ze słodyczą ironii w tonie głosu.
Wiadomości asp /55
napisane jest: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój
obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę
i niewiastę?”.
Płaszcz I. To dzieło malarskie ukazuje obraz(y)
bardzo bliski(e) obrazom, jakie dobitnie stawiają
przed nami „cementy” Waltosia (Profesor: „rzeźby
Iwanow II, Ludzie Czechowa,
pastel na papierze,
powstały wcześniej”). Wszystkie postacie pozo‑
47 × 64 cm, 1990, (Fot.
stają dalece niedookreślone, wyformiają się ledwie.
Najbardziej czytelna, najbardziej człekokształtna,
okazuje się atrapą. Skorupą? Ubraniem zastygłym
w kształcie ciała człowieka, którego okrywało?, ten
jednak porzucił swą okrywę? Zostało okrycie samo
próbujące jeszcze zatrzymać, objąć ciało, które znik‑
nęło, pozostawiając jedynie puste miejsce.
– Ślad. Cień. Muszla.
– Vagina! – konsekwentnie uzupełnia Profesor.
– Byt cienia, czyli nie‑byt? Fałdy, zmarszczenia,
gesty kawałka materii, ciała, obejmują pustkę? Jako
jej forma są duszą?
– Dusza tchnieniem świateł i cieni pojawiających
się na i w jakimś kawałku materii… Przywidzeniem…
– Istota „niezjawiona”. „Co nie była i nie będzie”.
„Jeno miejsce, gdzie być mogła, jeszcze trwa”, „Próżne
miejsce na te dusze”, „A czuć było, jak boleśnie chce
się stworzyć, chce się wcielić”, „jak się zmaga zdysza‑
nego męką łona” – współbrzmiały tu urywki Ballady
bezludnej Leśmiana.
– Temu poecie poświęciłem moją wystawę Pomię‑
dzy nami – kres, w roku 1978. Towarzyszył jej jeden
wiersz Leśmiana – skomentował Profesor.
– Który wiersz?
– Skończoność.
Mirosław Sikorski).
Przypisy:
1.Stanisław Wyspiański, [Malarstwo a poezja], [w:] Dzieła zebrane, t. 14, s. 144.
2.Ankieta w: Grażyna Korpal, Autor – dzieło sztuki…, Kraków 2004, s. 146. Tamże na pytanie ankie‑
towe: „Który z motywów związanych z procesem twórczym jest w opinii pana najistotniejszy?
– a. wzgląd na siebie; b. wzgląd na dzieło; c. wzgląd na odbiorcę” Waltoś odpowiada: „wzgląd
na dzieło”. Nie zauważa przy tym kolizji tej odpowiedzi z pojęciem wizji. Pojęcie wizji unie‑
ważnia wszystkie trzy możliwości (a, b i c). Oto istota dzieła jako wizji (jako obrazu): nie cho‑
dzi o dzieło, ale o to, na co ono (się) otwiera. Ostatecznie w sztuce nie chodzi ani o sztukę, ani
o dzieła.
3.Nasza, współczesna polszczyzna wpędza nas w pułapkę, od której wolne są określenia painting,
peinture, Gemälde, czy pittura (po polsku mówiono niegdyś: „malatura”, „malunek”, „malowi‑
dło” – jak widać wszystkie te słowa nie czynią zadość godności artystów malarzy, a nawet im
uwłaczają).
4.Jacek Waltoś: „Forma jest jakością istnienia. […] »Jakość istnienia« zapowiadała także dla mnie
wartość moralną. I tak mi zostało to poczucie, marzenie o jakości istnienia jako o szansie,
którą w życiu wyraża sztuka” (Pomiędzy rzeźbą a obrazem, katalog, 1996, s. 7).
5.Leopold Staff, Pisma zebrane, t. 1, PIW, Warszawa 1967, s. 895–898; na kolejnych stronach Głos
ducha, w szczególności Jam jeńcem w was. Cytuję z myślą o przesłaniu, odsuwam na bok
„poetyckość” oraz pytania o poetycką wartość wiersza Staffa.
6.Ks. Franciszek Drączkowski, Kościół – agape według Klemensa Aleksandryjskiego, KUL, Lublin
1983, s. 87.
7.Co do stylu prowadzonych tu rozważań, zastanawiam się, czy po części nie odpowiadają one
wymaganiom, jakie narzucił sobie Klemens Aleksandryjski. Pisał: „Moje dzieło Stromaty, spra‑
wia wrażenie łąki, tak jest upstrzone przypadkowymi wyrażeniami, jakie nam tylko przycho‑
dzą na myśl, nie uporządkowanymi pod względem układu ani nie dopracowanymi stylistycz‑
nie, a rozsianymi naumyślnie tu i tam. […] Stromaty nie są podobne do tych ogrodów pięknie
utrzymanych, w których wszystko starannie jest zasadzone rzędami ku rozkoszy wzroku.
O nie!” (Stromaty, VI, 2,2; VII 111,1, przełożyła Janina Pliszczyńska, cyt. za: ks. F. Drączkowski,
tamże, s. 23).
8.Antoni Kępiński, Psychopatie, Saginarius, Warszawa 1993, s. 47.
19
Idee
Wymiary Wolności
Czarno na białym
Labirynt wolności
Chociaż projekt nie został jeszcze zakończony
Agnieszka Jankowska‑Marzec
(jego ostatni etap Labirynt Wolności będzie realizo‑
wany w przyszłym roku), to wydaje mi się, iż można
Historyk sztuki, dok‑
tor nauk humani‑
stycznych, pracownik
Międzywydziałowej Katedry
Wymiary Wolności, Czarno na białym, Labirynt Wolno‑
już chyba podjąć próbę jego wstępnej oceny i posta‑
ści to kolejne etapy niezwykłego projektu podejmują‑
wić pytanie: „co decyduje o jego wyjątkowym cha‑
cego fundamentalny problem w rozwoju cywilizacji
rakterze?”. Wydaje się, że na jego sukces złożyło
europejskiej, jakim jest wolność. Na pytania: „czym
się kilka czynników. Na uznanie zasługują już nie‑
jest wolność?”, „co wolność oznacza dla artysty?”
zwykle starannie przeprowadzone prace przygoto‑
próbowali znaleźć odpowiedź studenci i doktoranci
wawcze do projektu – spotkania integracyjne jego
biorący udział w projekcie, związani z I pracownią
uczestników, wyjazdy w miejsca, gdzie artyści będą
interdyscyplinarną prof. Zbigniewa Bajka Wydziału
wspólnie pracować, czy wreszcie dbałość organizato‑
Historii i Teorii Sztuki ASP
Malarstwa krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych.
rów o nadanie mu charakteru interdyscyplinarnego.
w Krakowie, autorka publi‑
Wśród uczestników znaleźli się także studenci i dok‑
Jego uczestnicy mieli bowiem możliwość spotkania
toranci Wydziału Sztuki Uniwersytetu Ostrawskiego
się z osobami, dla których problem wolności albo
oraz artyści spoza wymienionych ośrodków. Czas (rok
wpisuje się w zakres obowiązków zawodowych (psy‑
2009) i miejsce (budynek opuszczonego przez pen‑
cholog więzienny, kapelan więzienny, prawnicy), albo
kacji o sztuce XX wieku
i współczesnej.
20
sjonariuszy Zakładu Karnego w Łęczycy) rozpoczę‑
stanowi szczególne doświadczenie życiowe (więźnio‑
cia prac nad projektem został wybrany nieprzypad‑
wie polityczni, uczestnicy ruchu kultury niezależnej),
kowo. Przypadająca właśnie w 2009 r. 20. rocznica
albo wreszcie przedmiot pogłębionej refleksji (filozo‑
odzyskania przez Polskę suwerenności, tak silnie
fowie, duchowni rozmaitych wyznań). Działaniom
związana z działalnością uczestników społecznego
artystycznym towarzyszyła też konferencja naukowa
ruchu „Solidarność”, skłaniała do snucia refleksji
poświęcona problematyce wolności, podczas której
nad fenomenem wolności. Budynek więzienia nato‑
referaty wygłosili pracownicy naukowi i studenci Uni‑
miast stanowił jakże wymowny symbol zniewolenia
wersytetu Łódzkiego. Kolejnym elementem, który
i cierpienia, jakiego doświadczali Polacy na drodze
zadecydował o oryginalności projektu, jest odkry‑
do jej zdobycia. Warto jednak podkreślić, iż histo‑
wanie przestrzeni wystawienniczych dotychczas
ryczny kontekst nie zdominował myślenia uczestni‑
wykorzystywanych przez artystów tylko w niewielkim
ków projektu, których celem była przede wszystkim
stopniu. Budynek więzienia w Łęczycy, które mieściło
artystyczna podróż w poszukiwaniu uniwersalnego
się w dawnych zabudowaniach klasztoru ojców domi‑
wymiaru ideału wolności.
nikanów, został przez uczestników projektu wybrany
Wiadomości asp /55
nie tylko ze względu na jego walory przestrzenne, ale
szczególnie niebezpiecznych przestępców (choćby
i ideowe. Podjęcie właśnie w nim działań artystycz‑
w słynnym Guantanamo) są właśnie w tym kolorze.
nych to mozolna i niewdzięczna praca przywracania
Natomiast biało‑czarna kolorystyka drugiej części
świadomości społecznej miejsc wstydliwych, miejsc,
projektu przynosi chwile ukojenia, bo to właśnie
o których wolelibyśmy zapomnieć. Świadome wyko‑
ekspozycja Czarno na białym, rozpięta między wię‑
rzystanie walorów wizualnych, klimatu panującego
ziennymi działaniami w Łęczycy i Nowym Wiśniczu,
w opuszczonym więzieniu byłoby niemożliwe bez
została pomyślana jako czas spokojnej, indywidu‑
śmiałego eksperymentu, w jakim zgodzili się wziąć
alnej refleksji nad problematyką wolności. Z kolei
udział artyści, spędzając w celach więziennych dobę.
psychodeliczne wręcz, zielono‑magentowe barwy
Więzienie zresztą, podobnie jak w Łęczycy zlokali‑
ostatniego etapu – Labirynt Wolności symbolizują
zowane w zabudowaniach poklasztornych, będzie
nadzieję, która zgodnie z potocznym doświadczeniem
miejscem kolejnej akcji artystycznej podczas trze‑
umiera ostatnia, zwłaszcza w więzieniu.
ciego etapu projektu, jaki „rozegra się” w roku 2012
w Nowym Wiśniczu.
Trylogia wolności, bo tak chyba można nazwać
omawiany projekt, pozwala również, zwłaszcza mło‑
Atutem nie do przecenienia wspomnianego pro‑
dym artystom, zmierzyć się z doświadczeniem pracy
jektu jest także jego identyfikacja wizualna. Logo,
zespołowej, zarazem wejść w nowe role – „artysty
zaprojektowane przez prof. Bajka, przywodzące
społecznika”, którego działania aktywizują lokalną
na myśl więzienne, zakratowane okno, kolorystyka
społeczność (Łęczyca), a być może w trudną i odpo‑
– inna dla każdego etapu projektu, specjalne stroje
wiedzialną rolę „artysty terapeuty”, bo w ostatnim
noszone przez artystów, wreszcie druki – plakaty,
etapie projektu w więzieniu w Nowym Wiśniczu prze‑
katalogi, banery, flagi, budują spójny i czytelny
widywane są spotkania z więźniami.
komunikat. Zastosowane w identyfikacji wizualnej
Wprawdzie większość prac realizowanych w cza‑
barwy poszczególnych etapów projektu pozwalają
sie trwania projektu pomyślanych zostało jako dzieła
zarazem umiejętnie stopniować napięcie działań
site specific, to pokazywane one były także w gale‑
artystycznych trwających blisko 3 lata. Agresywny
riach Radomia, Ostrawy, Zakopanego i Krakowa,
oranż z jednej strony mocno kontrastuje z ponurymi,
przyczyniając się niewątpliwie do spopularyzowania
zniszczonymi pomieszczeniami więzienia w Łęczycy,
idei projektu. Udział zaś w nim zagranicznych gości
z drugiej zaś doskonale podkreśla pełen skrywanych
– z Czech, stypendystów z Danii i Finlandii – udowod‑
namiętności nastrój panujący w tym budynku, zdaje
nił, że temat wolności bez trudu przełamuje bariery
się też przypominać, że kombinezony noszone przez
językowe i kulturowe.
21
1.
2.
3.
4.
Były Zakład Karny
w Łęczycy, 2009
1. Adam Olejniczak
2. Łukasz Murzyn
3, 4. Zbigniew Bajek
5. Carlos Echeverria‑Kossak
Last but not least – przemówić powinny same
prace realizowane w ramach projektu – obrazy,
fotografie, instalacje, projekcje, utwory muzyczne
i teksty. Wydaje się, iż młodym artystom udało się
doskonale oddać genius loci ponurego więzienia
w Łęczycy, pracując w „oranżowym” rytmie silnych
emocji i lęków, jakimi są przesycone jego mury, czy
dla kontrastu zanurzając się w „walorową” [tak?]
atmosferę ekspozycji Czarno na białym pokazywa‑
nej w galerii w Zakopanem. Jakie refleksje na temat
wolności przyniesie ostatnia część trylogii, która
powstanie w zamku i więzieniu w Wiśniczu? Czas
pokaże, choć przed uczestnikami projektu niełatwe
5.
22
Wiadomości asp /55
zadanie, bo poprzeczka została ustawiona wysoko…
Idee
Labirynt
Wolności
Jeśli wolność posiada wymiary, labirynt może okre‑
na terenie tamtejszego więzienia. Będzie to możliwe
ślać jeden z nich. Labirynt jest nie tylko budowlą,
dzięki uprzejmości jego dyrektorów: majora Włodzi‑
podobnie jak wolności nie wyznacza jedynie tery‑
mierza Więckowskiego i majora Dariusza Bogacza.
torium. Labirynt, tak jak wolność, jest sumą możli‑
Więzienie w Wiśniczu, podobnie jak to w Łęczycy,
wości wyboru. Dane jednocześnie – mogą stanowić
mieści się w byłym klasztorze. Od początków XVII
pułapkę. Uwięziony zostaje ten, kto wybiera mylnie,
do końca XVIII w. zajmowali go karmelici bosi. Grube
i ten, kto nie wybiera wcale. Druga odsłona Wymia‑
mury. Wysokie sklepienia. Ciężkie drzwi z kołatkami.
rów Wolności będzie spotkaniem z tymi, którzy
Dziedziniec z głęboką studnią. Ruiny zniszczonego
utknęli w labiryncie.
przez hitlerowców klasztornego kościoła. W wąskich
korytarzach rzędy cel. Spękane posadzki. Ściany mają
swój zapach – pocą się starym kamieniem. Miejsce
Bronisława Nowicka
pobudza wyobraźnię. Oko samo zaczyna kadrować.
STOP. Nie potrafię być bezosobowym narratorem.
Porzucam dystans. Chcę pisać przez ja, bo ten projekt
W I pracowni interdyscyplinarnej na Wydziale Malar‑
mnie elektryzuje.
stwa krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, powstaje
Jestem nałogowcem. Moją używką jest czło‑
kolejny projekt. Jego pomysłodawcą i opiekunem jest
wiek. Jestem uzależniona od spotkania. Czym ono
prof. Zbigniew Bajek. Labirynt Wolności w obszarze
jest? Przytoczę definicje autorstwa dwojga moich
Reżyser, scenarzysta, foto‑
idei stanowi kontynuację Wymiarów Wolności. Jego
przyjaciół.
grafik. Ukończyła Wydział
celem jest podjęcie dalszej refleksji nad tym zagadnie‑
Ona mówi: „Człowiek nie kończy się tam, gdzie
Reżyserii Państwowej
Wyższej Szkoły Filmowej,
Telewizyjnej i Teatralnej
w Łodzi (2004) oraz Studia
Podyplomowe na Wydziale
Malarstwa Akademii Sztuk
niem; namysłu, który zaowocuje twórczym fermen‑
jego ciało; rozciąga się daleko poza nie; wyobrażam
tem i nowymi dziełami. Trzonem Labiryntu Wolności
sobie ten obszar w postaci głębokiego leja; spotkanie
będzie 10‑dniowy pobyt jego uczestników w Nowym
jest skokiem w lej”.
Wiśniczu. Będą mogli gościć w mieście dzięki uprzej‑
Pięknych w Krakowie
mości jego burmistrza, pana Stanisława Gaworczyka,
(2011).
który okazał zainteresowanie i przychylność dla pro‑
On: „Spotkanie, niezależnie od miejsca i czasu,
wytwarza niedzielę”.
Kiedy człowiek jest gotów na doświadczenie spo‑
jektu. Pobyt uczestników zainauguruje wystawa ich
tkania z drugim: bycie – nie stanie obok, rozmowę
prac w mieszczącym się w gmachu XV‑wiecznego
– nie mówienie, wejrzenie – nie patrzenie, coś fak‑
zamku Muzeum Ziemi Wiśnickiej. Jego dyrektor, pani
tycznie wydarza się z przestrzenią i czasem. Realna
Renata Jonak, zgodziła się udostępnić w tym celu
przestrzeń rozrasta się o wewnętrzną, którą zawiera
jedno piętro z salami wystawienniczymi. Pierwsza
w sobie każdy człowiek. Przeszłość staje się dostępna
odsłona Wymiarów Wolności odbyła się na terenie
tak jak teraźniejszość – ludzka pamięć działa jak
byłego więzienia w Łęczycy. Uczestnicy Labiryntu Wol‑
wehikuł, kiedy rozmowa wkracza na teren prze‑
ności w Wiśniczu również podejmą działania twórcze
szłego, podróż w pamięci staje się podróżą w czasie.
23
Spotkanie modyfikuje jeszcze jeden wymiar – wol‑
↑ Tymoteusz Chliszcz
które mówią o rzeczach pozornie błahych.
Wałęsa, rysunek, druk
ności. Prawdziwe – wyzwala, generuje niezawisły
Detale wzruszają najbardziej: wspomnienie
cyfrowy, 70 × 150 cm
teren. Projekt Labiryntu Wolności ekscytuje mnie,
ukochanej szmacianej lalki, guzika obraca‑
bo jego trzon ma stanowić spotkanie. Cele więzienia
nego w zdenerwowanych palcach, drewnia‑
w Łęczycy były puste, emitowały zaledwie powidok
nego koralika prowadzanego na nitce‑smyczy
dawnej obecności. W więzieniu w Wiśniczu jest ponad
zamiast psa, którego nie można było mieć; ktoś
400 osadzonych, którzy zabłądzili w labiryncie wol‑
wyciąga z pamięci przedwojenną wyliczankę,
ności. Często to recydywiści. Z nimi spotkają się
ktoś pierwszy pocałunek, inny – spalone
uczestnicy projektu. Czuję, że niejednego czytelnika
w akcie zakończenia dzieciństwa zabawki. Lubię
ogarniają wątpliwości. Jak można odbyć spotkanie,
detal w obrazach rozmów. Sygnalizuje istnienie
w pełnym tego słowa znaczeniu, z ludźmi, którzy
szerszego planu, którego jest częścią. Planu,
wielokrotnie łamali prawo?
którego czasem nie można wypowiedzieć przez
Co z barierą mentalną, intelektualną? Przykła‑
ściśnięte płaczem gardło. Pozbierane detale
danie kalki ze stereotypem kryminalisty do każdego
układają się w kadr dużych rozmiarów. Syn‑
więźnia jest nakładaniem na niego dodatkowej kary.
tetyzują w obraz ludzkiej kondycji. Oto war‑
Odmawiając komuś człowieczeństwa, sami powinni‑
tość spotkania – poznanie, w tym samego sie‑
śmy podlegać karze. Porzućmy stereotyp i osądzanie
bie. Rozmowa jest pożywką spotkania, ale nie
już osądzonych. Nie demonizujmy bariery mentalnej;
jego warunkiem. Można spotykać się, milcząc.
jedyną barierą uniemożliwiającą spotkanie jest brak
Patrząc. Współodczuwając.
chęci na nie.
24
Powstał już wstępny projekt zakładający
Kiedy myślę o osadzonych, w ogóle nie inte‑
interakcję uczestnik – osadzony oraz eksplorację
resuje mnie kwestia winy i kary. Ciekawi to samo,
wybranych miejsc na terenie więzienia. Jego zapis
co w przypadku innych ludzi: tęsknoty, poczucie
w żadnym razie nie wytycza „programu obowiązko‑
braku (zmysł braku, jak pisał Henri Michaux), sny,
wego”. Jest po to, by inspirować oraz uświadomić
podróże po pamięci, marzenia, mierzenie się z cza‑
uczestnikom obszar, po którym mogą się poruszać.
sem i przestrzenią (w więzieniu czas jest nadmiarem,
Więzienie to labirynt pod specjalnym nadzorem.
przestrzeń deficytem), przywiązanie do miejsc utra‑
Jego drogi, szczególnie dla osoby wchodzącej
conych, przedmiotów (w więzieniu miejsce jest dane,
z zewnątrz, wytycza prawo i procedura. Dyrek‑
przedmiot ocenzurowany). O tym chcę rozmawiać
cja Zakładu Karnego w Nowym Wiśniczu uznała
z ludźmi, których spotkam w Wiśniczu.
założenia projektu za wykonalne. Zapoznanie się
Mam kolekcję rozmów. Zbieram je od lat –
z nim daje pojęcie o tym, jak szeroko zakrojone
zapamiętuję, za zgodą rozmówców nagrywam –
działania może planować każdy z uczestników
później spisuję. Najbardziej cenię te fragmenty,
Labiryntu Wolności.
Wiadomości asp /55
na ułożenie z nich portretu człowieka. W kartotekach
↑ Tymoteusz Chliszcz
Kartoteka rzeczy pozornie nieistotnych
nie ma miejsca na opisy zdarzeń i emocji, które opi‑
Gandhi, rysunek, druk
Kartoteki, katalogi, spisy; bazy informacji – niezależ‑
sywany sam uznałby za ważne; on nie współtworzy
nie od tego, czy mają formę zadrukowanych kartek
zbioru danych na swój temat; nie interpretuje faktów
nadzianych na druty w drewnianych skrzynkach,
– jest przez nie interpretowany. A gdyby w więzieniu
teczek w pancernych szafach, czy elektronicznych
powstała kartoteka dostępna dla więźniów, stworzona
plików – sprowadzają człowieka do danych, których
z myślą o nich? Zapis tego, co jednostkowe: wspo‑
ciągi formuje instytucjonalny język. Zapis dokonuje
mnień, snów, lęków, kolorów, zapachów, obrazów
się bez udziału opisywanego, który samym faktem
z dzieciństwa, tęsknot za osobą czy miejscem? Czy
istnienia dostarcza materiału do opisu. Jest datą
nie byłaby dla osadzonych ważną dokumentacją?
urodzenia, adresem zamieszkania, numerem ewi‑
Miejscem mentalnego spotkania ludzi wyłączonych
dencyjnym. Wokół ludzi bezgłośnie pracują maszyny
czasowo z życia toczącego się we wszystkich jego
do zbierania danych; wolnych badają z zachowaniem
przejawach za murami? Dowodem zachowanego,
dystansu, do więźniów mają obowiązek podejść bliżej.
mimo popełnionych przestępstw, człowieczeństwa?
Więzień to człowiek bez zewnętrznej przestrzeni pry‑
Każdy uczestnik Labiryntu Wolności tworzyłby jedną
watnej [pozostaje mu wewnętrzna czasoprzestrzeń
kartę kartoteki rzeczy pozornie nieistotnych, do któ‑
wspomnień i projekcji przyszłości], czasowo wydzie‑
rej materiał pozyskiwałby w czasie spotkania i roz‑
dziczony z własności, nawet tak banalnej jak buty
mowy z osadzonym. Kartoteka mogłaby być dziełem
czy koszula. Raz na pół roku więźniowi przysługuje
multimedialnym, łączącym słowo – jego graficzny
szczotka do zębów, raz w miesiącu 200‑gramowe
i dźwiękowy zapis, fotografię, rejestrację wideo oraz
mydło, tubka pasty do zębów, tubka kremu do gole‑
ich transpozycje na inne środki obrazowania.
cyfrowy, 70 × 150 cm
nia, dwadzieścia deko proszku do prania – fakt ich
wydania zostaje odnotowany w więziennym zeszycie
Rewers
lub komputerze. W ten sposób powstają bazy danych
Jeśli między parami uczestnik – więzień wywiąże się
odnoszące się do najbanalniejszej codzienności.
dialog, powstanie materiał do wypełnienia rewersów
Informacje o więźniu gromadzą się nie tylko w karto‑
kart kartoteki rzeczy pozornie nieistotnych. Para wię‑
tekach z urzędowymi pieczęciami, ale w magazynach
zień – uczestnik nie tworzy opozycji pytany – odpo‑
odzieży, pralni, w punkcie wydawania środków czy‑
wiadający. Więzień może zadawać pytania; uczestnik
stości. Te oficjalne i te tworzące się jakby mimocho‑
mówić o sobie, nawet nie pytany. Teren rozmowy jest
dem – dla porządku, niezbywalnej dyscypliny – bazy
nieznanym lądem. Kto zdobywa go za wszelką cenę,
zawierają informacje, które po zestawieniu, mimo
staje się barbarzyńcą. Kto wchodzi na niego z sza‑
ich wielości, składają się na opis pozostającego przy
cunkiem i ostrożnością, staje się odkrywcą – także
życiu obiektu. Zimna natura informacji nie pozwala
siebie samego. Materiał uzyskany przez uczestników
25
Zamek w Nowym Wiśniczu
na temat ich samych mógłby stać się podstawą auto‑
dana [możliwa] – przestrzeń wewnętrzna [nieograni‑
portretów umieszczanych na rewersach kart kartoteki
czona] zachodzi również na terenie każdej twórczości.
rzeczy pozornie nieistotnych, jak również innych prac
Wszystko, co uzewnętrznione w procesie twórczym,
o charakterze autoportretowym.
podlega sformatowaniu. Gdyby malarz został skazany
Portret poprzez przedmiot
tych rozmiarów, fotograf czy filmowiec na taki obszar
Klucz, telefon, karta bankomatowa, telewizor, port‑
kadrowanego – czy i na ile ich wolność zostałaby
na płótno tych rozmiarów, performer na przestrzeń
fel, ubranie i wiele innych przedmiotów – osadzony
ograniczona? W jaki sposób przestrzeń do wyrażania
zostawia je w więziennym depozycie w dniu, w któ‑
wpłynęłaby na wyrażone?
rym trafia do celi. Przedmiot osadzonego jest wię‑
ziony jak on. Klucze nie otwierają drzwi. Telefony
Napowietrzna galeria
nie dzwonią. Buty nie chodzą. Karty nie wypłacają.
Słowo to zaszyfrowany obraz, który może poruszać
Nikt nie patrzy na zdjęcia dzieci w portfelu. Nie
się w przestrzeni pod postacią dźwięku. Przestrzeń
wszystkie zdeponowane przedmioty mają charakter
między ustami wypowiadającymi obraz a przechwy‑
użytkowy, niektóre z nich są obdarzone stosunkiem
tującymi go uszami nie stanowi bariery – dzięki
emocjonalnym. Można myśleć o rzeczach z depozytu
technice. Więzienny radiowęzeł mógłby posłać
jako o zatrzymanych w czasie, skazanych na trwanie,
zaszyfrowane obrazy – słowa od uczestników Labi‑
pozbawionych przynależnych im funkcji. Przedmiot
ryntu Wolności do więźniów. W powietrzu mogłaby
tak określony, niemalże budzi współczucie, podlega
zawisnąć niewidzialna galeria nieograniczonych
antropomorfizacji. Portret przedmiotu [grup przed‑
rozmiarów; z obrazami o treściach, kompozycjach,
miotów] należącego do osadzonego byłby zarazem
kolorach i emanacjach zależnych jedynie od tych,
portretem więźnia. Spisy zdeponowanych rzeczy, frag‑
którzy je wypowiedzą.
menty podań z prośbami o ich wydanie, opisy historii
przedmiotów dokonane przez więźniów, mogłyby stać
Inspiracja przestrzenią
się integralną częścią portretów poprzez przedmiot.
Łaźnia. Pralnia. Kuchnia. Świetlica. Piwnica. Maga‑
zyn odzieży. Magazyn żywności. Kaplica. Gabinet psy‑
3m
chologa. Strych. Spacerniak. Wszystkie te więzienne
Zgodnie z obowiązującym prawem osadzonemu
miejsca, udostępnione uczestnikom, mogą stanowić
przysługuje w celi przestrzeń nie mniejsza niż 3m2.
teren inspiracji, obserwacji, kontemplacji; obszar
To minimalny, gwarantowany wymiar wolności
grupowej lub indywidualnej pracy twórczej.
2
więźnia. Przestrzeń ta poszerza się o niewidoczny
26
metraż wewnętrzny – strefę umysłu; myśli, pamięci,
Trwanie
wykreowanego w wyobraźni obrazu, w tym obrazu
Jak mierzyć się z czasem w więzieniu, gdzie liczba
dowolnie dużej przestrzeni. Relacja: przestrzeń
możliwych do wykonania czynności jest ograniczona?
Wiadomości asp /55
Więzienie w Wiśniczu, podobnie jak
to w Łęczycy, mieści się w byłym
klasztorze. Od początków XVII
do końca XVIII w. zajmowali go kar‑
melici bosi. Grube mury. Wysokie
sklepienia. Ciężkie drzwi z kołat‑
kami. Dziedziniec z głęboką studnią.
Dzielić go na jednostki? Obiadową, telewizyjną, spa‑
konieczności czystego trwania. Obie kamery miałyby
Labirynt Wolności na kart‑
cerową, porządkową, higieniczną, leżącą, senną, sie‑
włączony tryb time code, w ten sposób czas, w postaci
kach kalendarza
dzącą, chodzącą w kółko? Kiedy ma się do dyspozycji
odmierzających go cyfr, wpisałby się w obraz. Oba
X 2011 – I 2012:
otwartą przestrzeń, lepiej przemierza się połączony
równolegle rejestrowane materiały po montażu
– wyłonienie uczestników
z nią czas. Można iść przed siebie, można biec, można
mogłyby służyć do wykonania jednej lub szeregu
płynąć, można jechać pociągiem. Więzienny czas jest
instalacji wideo.
inny. Trudno go definiować. Można go doświadczyć.
Więzienie nie jest terenem przyjaznym dla spo‑
Przez określoną liczbę godzin [odpowiadającą liczbie
tkania. To dom niczyj. Osadzeni nie są w nim gospo‑
uczestników] uczestnicy Labiryntu wolności zmie‑
darzami. Trzeba stworzyć odpowiednie warunki, żeby
niają się [co godzinę] w celi identycznej jak te, w któ‑
podejmując nas, nie poczuli się osaczeni. Naszą obec‑
rych przebywają więźniowie. Uczestnik przebywający
nością, wymierzonymi w nich oczami, pytaniami,
w celi nie zabiera do niej żadnych przedmiotów. Jego
obiektywami.
towarzyszami w pomieszczeniu są: łóżko, trzyczę‑
Między Akademią Sztuk Pięknych w Krakowie
projektu
– generowanie pomysłów
działań w obrębie trzonu
projektu – pobytu na tere‑
nie więzienia
– przygotowanie cyklu
warsztatów plastycznych
dla osadzonych
II – VI 2012:
ściowy materac, taboret, szafka więzienna, talerze,
a Zakładem Karnym w Nowym Wiśniczu została
– realizacja cyklu warszta‑
sztućce, środki higieny i czystości – standardowe
zawarta umowa o współpracy, która pozwoli stwo‑
tów plastycznych dla osa‑
wyposażenie celi, oraz kamera umieszczona na sta‑
rzyć dobry grunt dla spotkania uczestników Labi‑
tywie rejestrująca pomieszczenie w planie ogólnym.
ryntu wolności z osadzonymi. Dyrekcja zakładu,
Ziemi Wiśnickiej
Uczestnik doświadcza czasu, na tym jego odcinku,
w porozumieniu z więziennym psychologiem,
VII 2012:
który spędza w odosobnieniu. Działania, które
wyłoni grupę więźniów, którzy są gotowi na takie
– 10‑dniowy pobyt uczestni‑
podejmie, zależą tylko od niego. Obecną w pomiesz‑
doświadczenie. Gotowość oznacza przede wszystkim
czeniu kamerę może wykorzystać jako dziennik,
chęć, ciekawość; możliwość zaangażowania. Dla tej
w tym wypadku jako godzinnik, do robienia nota‑
grupy osadzonych uczestnicy Labiryntu Wolności zor‑
tek z doświadczenia; może traktować ją jako sprzy‑
ganizują cykl warsztatów plastycznych. Warsztaty
mierzeńca lub agresora. Równolegle, w innej celi,
poprzedzą główną część projektu – działania twórcze
pracuje druga kamera rejestrująca przebywającego
uczestników na terenie więzienia. Wielu skazanych
w niej więźnia. Kamera rejestrująca uczestników nie
maluje, rysuje, rzeźbi, pisze: wiersze, opowiadania,
zmienia położenia przez czas trwania akcji. Druga,
pamiętniki. Robią to intuicyjnie; pozbawieni wiedzy
pracująca równolegle, jest przestawiana z celi do celi
na temat środków, formy, narzędzi. W czasie warszta‑
z wybranymi więźniami. Czas pracy kamery w jed‑
tów zyskaliby część tej wiedzy, zasięgnęli konsultacji
nej celi z więźniem odpowiada jednostce czasowej
na temat własnej twórczości, spróbowali nieznanych
przebywania w celi uczestnika Labiryntu wolności.
im dotąd technik. Cztery zaplanowane warsztaty będą
Porównanie zachowań uczestnika i więźnia
czasem wzajemnego oswajania, odkształcania bariery
dawałoby obraz kondycji człowieka zaprawionego
obcości, co – nam nadzieję – sprawi, że wydarzy się
i niedoświadczonego w zmaganiach z czasem, wobec
prawdziwe spotkanie.
dzonych – przygotowanie
prac na wystawę w Muzeum
ków w Nowym Wiśniczu
– przygotowanie i wernisaż
wystawy w Muzeum Ziemi
Wiśnickiej
– działania twórcze na tere‑
nie zakładu karnego
27
Idee
Wolność jest
kobietą
Agnieszka Jankowska‑Marzec
W sławnym XVII‑wiecznym kodeksie ikonograficznych
pojęć Ikonologii Cesarego Ripy, wolność, a jakżeby
inaczej, jest kobietą! Wprawdzie odzianą w długie,
białe szaty, trzymającą w prawej dłoni berło, w lewej
zaś kapelusz, jednak jej płeć nie budzi wątpliwości.
Pojęcie wolności zatem, od stuleci niezmiennie koja‑
rzono z kobiecością i podobnie jest w cyklu fotogra‑
ficznym Zbigniewa Bajka. Blisko 100 fotografii cyklu
Wolność jest kobietą zostało wykonanych w budynku
dawnego więzienia męskiego w Łęczycy. Opuszczone
przez ostatnich pensjonariuszy przed kilkoma laty
cele więzienne noszą jeszcze ślady męskich tęsknot
i fantazji, uosobionych przez setki pornograficznych
zdjęć, którymi wyklejali ściany miejsca swojego przy‑
musowego pobytu. W fotografiach Bajka pojawiają
się także kobiety, młode, nagie kobiety, stojące naj‑
częściej na tle drzwi prowadzących do cel, czasami
pozujące we wnętrzach pomieszczeń służących
więźniom jako wspólne. Sposób ich przedstawienia
daleki jest jednak nie tylko od konwencji ukazywania
kobiet w pornograficznych czasopismach (co wydaje
się oczywiste), ale także nie przypomina nam zna‑
nych z historii malarstwa wdzięcznych, zmysłowych
kusicielek, którym, aby nie budzić publicznego zgor‑
szenia, nadawano imiona greckich bogiń czy odalisek,
a które pod pędzlem artystów stawały się wymownym
hymnem ku czci kobiecego piękna. Kobiety na foto‑
grafiach Zbigniewa Bajka, ujęte frontalnie lub od tyłu,
mają zasłonięte oczy, we włosach zaś wplecione czer‑
wone wstążki, niekiedy zamotane wokół przegubów
dłoni, a prawie zawsze spływające niczym strużki
28
Wiadomości asp /55
Fotografie Zbigniewa Bajka
z cyklu Wolność jest kobietą
krwi na podłogę. Nastrój powagi dodatkowo potęguje
powtarzany przez nie gest rozpostartych dłoni. Kim
zatem są te tajemnicze kobiety? Może jak starożytna
bogini sprawiedliwości Temida, wyobrażana z opaską
na oczach, uosabiają „ślepe prawo”? A może z zasło‑
niętymi oczami, uniemożliwiającymi ich jednostkową
identyfikację, stają się tylko ciałem, materią przezna‑
czoną na ofiarę? Czerwone wstążki, zamiast je zdo‑
bić, przynoszą skojarzenia z krwią, cierpieniem…
Wreszcie postawa, jaką przybrały, od zamierzchłych
czasów kojarzona była z modlitwą i składaniem ofiar.
Zbigniew Bajek nie daje jednoznacznej odpowiedzi
na nurtujące widzów pytania, mnoży tropy inter‑
pretacyjne, przywołując odwieczne mity i symbole
w nowym kontekście. Konsekwentnie buduje napięcie
poprzez mocny kontrast – obskurnych, zniszczonych,
choć niepozbawionych swoistej urody pomieszczeń
więzienia z zagubionymi w nich, tajemniczymi kobie‑
tami. Kim zatem są te kobiety? Wolnością…
29
Idee
Idee, cywilizacja, sztuka?
Kámiros – greckie Pompeje, Líndos – jeden z cudów hellenizmu
Jacek Dembosz
Mimo wspólnych początków Kámiros i Líndos
są sobie „przeciwstawne”. Nie tylko z racji usytu‑
Ur. w 1946 w Krakowie.
W latach 1967–1973 stu‑
Cały rejon basenu Morza Śródziemnego obfituje
owania: położone są po dwóch stronach wyspy. Kámi‑
w liczne zabytki. To nic nowego. Ale jest tam jeszcze
ros na zachodzie, w raczej niezamieszkanej i mało
wiele miejsc, gdzie motyka wbita w ziemię przez rol‑
uczęszczanej części wybrzeża, zalesione, niewidoczne
nika otwiera archeologom drzwi do kolejnych odkryć.
z drogi, nieopodal falującego – ale za to ciepłego –
Zdarza się to też na greckich wyspach: na Krecie, Kos,
Morza Egejskiego. Líndos na wschodzie, na wysokiej
Cyprze, Rodos i paru innych.
skale, rzut kamieniem od ruchliwej głównej drogi
Pośród antycznych miejscowości na wyspie
diował na Wydziale
Rodos dwie z nich – Kámiros (Kamejros) i Líndos
Form Przemysłowych
łączącej północ Rodos z południem, nad spokojniej‑
szym Morzem Śródziemnym.
Akademii Sztuk Pięknych
zasługują na szczególną uwagę. Obydwie założono
Jeśli obydwa miejsca nazwać „wykopaliskami”,
w Krakowie. Dyplom uzy‑
mniej więcej w tym samym czasie. Według Homera,
to zwrot ten należy traktować umownie. Bo jeśli
już w pierwszym tysiącleciu p.n.e. wzięły one (wraz
w przypadku Kámiros, które ukryte w naturalnej niecce,
rownika Działu Promocji
z trzecim z rodyjskich miast, Iasylos) udział w wojnie
na zboczu wzniesienia, zostało – w dosłownym tego
i Wydawnictw ASP. Zajmuje
trojańskiej. Ich rozwój datuje się na okres od cza‑
słowa znaczeniu – odkopane, to Líndos (akropol i mia‑
skał u doc. Antoniego Haski.
Obecnie pełni funkcję kie‑
się literaturą, fotografią,
filmem.
30
sów stylu geometrycznego (styl dekoracji ceramiki,
steczko) wystawione było (i jest) na widok z każdej
murów i tkanin – X–VIII w. p.n.e.), a szczyt świetności
strony, również z daleka, bo usadowiło się na 116‑metro‑
– na czasy archaiczne (VII–VI w. p.n.e.).
wej litej skale, którą trudno skruszyć kilofem.
Wiadomości asp /55
← Świątynia Ateny Lindii
→ Ruiny Kámiros, w głębi
wybrzeże tureckie
Gdy powiemy, że obydwa leżą w ruinach, też nie
Wiele ceramiki mykeńskiej, pochodzącej przeważ‑
będzie to ścisłe. Kámiros, nawiedzone w roku 142
nie z warsztatów na Rodos, odkryto w okolicach
p.n.e. przez kolejne silne trzęsienie ziemi, zostało
Tarentu (gr. Taras) w skolonizowanych przez Greków
opuszczone. Przysypane przeleżało aż do roku 1859,
południowych Włoszech. Jak głosi legenda, Atena,
gdy zostało odkryte przez archeologów. W przeci‑
patronka rzemiosł, obdarzyła Rodyjczyków zręcz‑
wieństwie do innych osad wybudowanych na wyspie
nością rzeźbienia posągów, które wyglądały „jakby
Rodos, pozostało nietknięte przez Bizancjum, chrze‑
były żywe”. Gdy w 1859 r. ówczesny konsul brytyj‑
ścijan, joannitów i Turków, zyskując po odkryciu
ski Biliotti i francuski archeolog Saltmann natrafili
miano greckich Pompejów. W takiej postaci szczęśli‑
w Kámiros na bogato wyposażone grobowce, zrozu‑
wie dotrwało do wieku XIX. Ta zapaść w czasie ocaliła
mieli, że wkroczyli na teren przysłowiowej wyspy
je przed potraktowaniem jako kamieniołom, co przy‑
skarbów. Większość wykopalisk i przedmiotów, głów‑
trafiło się na przykład Ialissos, skąd brano kamień
nie ceramiki, z której wykonywania słynęło Kámiros
na budowę miasta Rodos. Zapobiegła też wcześniej‑
w całej Grecji, wywieziono do Anglii, Paryża i Berlina.
szemu rozszabrowaniu bogactw ukrytych pod ziemią.
Musiało tego być sporo, skoro tylko ta część, która
Líndos, którego kamienne budowle rozkruszał
pozostała na wyspie, prezentowana w muzeum arche‑
czas i ludzie, było wielokrotnie przywracane do życia.
ologicznym w Rodos, przyprawia o zawrót głowy –
Ruch w nim trwa nieprzerwanie od czasów starożyt‑
od ilości i wspaniałości.
nych po dzień dzisiejszy. Dotyczy to tak ludzi, jak
Nazwa Kámiros pochodzi od imienia wnuka boga
i budulca, bo obok antycznych Greków dokładali
słońca – Heliosa. Struktura miasta podkreślona jest
kolejno swoje kamienie Bizantyjczycy, joannici, Turcy
przez kolumny świątyń. Godne uwagi są ruiny świą‑
i – dokonujący już w naszych czasach restauracji
tyni doryckiej wybudowanej w III w. p.n.e, także
zabytku – Włosi i Grecy.
ruiny świątyni Pallas Ateny, ołtarz Heliosa, łaźnie,
Kámiros, otwarte z każdej strony, nie miało
sklepy i domy. Miasto zostało wybudowane na tara‑
żadnego znaczenia strategicznego. Było to miasto
sach, gęsta sieć domów była poprzecinana ulicami
pracy i słynęło z bardzo dobrych rzemieślników.
i placami. Z akropolu rozciągał się widok na miasto.
31
32
Wiadomości asp /55
↗ Kámiros, cysterna na wodę
Darujmy sobie szczegółowy opis świątyń, portali,
de Riviere (1421–1437). Wzniesione na szczycie
← Lindos, zamek krzyżowców
domostw, tarasów, ulic, cokołów, fontann, kolumn,
muru bizantyjskiego szańce rycerzy św. Jana z Jero‑
miejsc ofiarnych, ołtarzy, łaźni. Zdumienie odwie‑
zolimy uczyniły z zamku w Líndos jeden z najpo‑
dzających budzi cysterna o głębokości 4 m, która
tężniejszych ufortyfikowanych punktów obronnych
zaopatrywała miasto w wodę z „wydajnością 400
na wyspie. Zgodnie z dekretem wielkiego mistrza
rodzin”. Działała kanalizacja, osada wyposażona była
Orsiniego (1474), twierdza była schronieniem dla
w ceramiczne rury dostarczające nie tylko wodę, ale
wieśniaków z Kalathos, Pylony, Lardos, Asklipeio
i ciepłe powietrze. Najwspanialszą budowlą Kámiros
i Gennadi. Mur został także wzmocniony wieżami,
była 200‑metrowa stoa z dwoma rzędami doryckich
jedną w narożniku południowo‑zachodnim zamku,
kolumn. Nieopodal znajdują się także ruiny świątyni
drugą – na zachód od głównej siedziby. Zachowała się
Ateny Pallas.
ona do dzisiaj. Do ufortyfikowania Líndos przyczynili
Líndos, w przeciwieństwie do Kámiros, miało cha‑
się także Turcy otomańscy, gdy po podbiciu wyspy
rakter strategiczny. Skała i osada były równocześnie
w XVI i XVII w. i wycofaniu się rycerzy zakonnych
miejscami kultu. Na szczycie wzniesiono akropol,
na Maltę dobudowali przy trzech narożnikach zamku
zespół świątyń uważany za jeden z cudów hellenizmu.
bastiony, mające za zadanie stawienie czoła „obcej
Początki obecności ludzi w tym miejscu datuje się
artylerii balistycznej”.
na okres neolitu (czwarte tysiąclecie p.n.e.). Skała
Głównym obiektem na Líndos jest górujący
Líndos od zawsze stanowiła naturalną fortecę i była
na skale antyczny akropol, którego początki sięgają
bezpiecznym schronieniem we wszystkich okresach
II w. p.n.e. W kolejnych stuleciach był on przebudowy‑
historycznych. Wysokie, urwiste, z dwóch stron pio‑
wany, ślady ostatnich robót pochodzą ze średniowie‑
nowo opadające do morza kamienne ściany czyniły
cza. Oprócz starożytnych budowli, ze szczytu akropolu
tę świątynię‑twierdzę trudną do zdobycia. Pierwszy
podziwiać można przepiękne widoki na otaczające
ufortyfikowany okręg wybudował w połowie VI w.
Líndos morze (port św. Pawła) oraz na samo mia‑
p.n.e. tyran, król, mędrzec Kleobulos (autor sen‑
steczko Líndos.
tencji: „Pan metron ariston”, czyli „we wszystkim
Na wzgórze świątynne, do bizantyjskiej bramy,
trzeba znać umiar”). W następnych wiekach, w okre‑
prowadzą schody rycerskie. Kiedy patrzymy z dołu,
sie hellenistycznym (początek III w. p.n.e.) na tym
najpierw ukazuje się długa 87‑metrowa stoa, w okre‑
samym miejscu został zbudowany mur wzmoc‑
sie świetności wolno stojąca wydłużona hala kolum‑
niony prostokątnymi wieżami. Do dziś widoczne
nowa. Prawdopodobnie została wybudowana pod
są niewielkie części tych fortyfikacji i fundamentów
koniec III w. p.n.e. Na prawo od stoi oglądać można
dwóch wież po północnej stronie akropolu. Z kolei
tylną ścianę bizantyjskiego kościoła wybudowanego
twierdzę w czasach bizantyjskich w postaci zamku
przez zakon joannitów. Po tureckich przeróbkach cza‑
joannitów rozbudowali wielcy mistrzowie zakonu,
sowo pełnił on funkcję meczetu. W okresie rzymskim
Pierre d’Aubusson (1476–1503) i Antoine Fluvian
do południowej części dziedzińca dodano kolumnadę
33
← Lindos na skale
↓ Bastion zbudowany przez
Turków otomańskich
↑ Rekonstrukcja Propylei (E. Dyygve, 1960)
kolor złoty – zachowane elementy
kolor szary – nowe kamienie z lat 1936–40
kolor zielony – nowe kamienie z roku 2008
↓ Wielkie schody
34
Wiadomości asp /51
jońską, tworząc portyk świątyni. Znalezioną na sta‑
mieszkańcy Líndos prawdopodobnie opuścili osiedle
nowisku archeologicznym inskrypcję odnoszącą się
i zamieszkali w zamku.
do wielokolumnowej świątyni wiąże się z portykiem
Świadectwami ciągłości życia w tym miejscu
ku czci proroczego demona Psithyrosa, który zgod‑
w okresie bizantyjskim jest kilka małych kościołów.
nie z tradycją był mediatorem pomiędzy bogami
W średniowieczu, w czasach panowania zakonu szpi‑
i śmiertelnikami.
talników, Líndos rozkwitało. W następnych stule‑
Schody o szerokości 21 m prowadzą do wznie‑
ciach, pod rządami Ottomanów, líndyjczycy stali się
sionego na początku III w. p.n.e. propylonu (monu‑
ponownie żeglarzami, zdobywając bogactwo i potęgę,
mentalnej bramy), skąd przez jedne z pięciu drzwi
o czym świadczą konstrukcje słynnych „domów kapi‑
przejść można było do miejsca świętego. Składa się
tańskich” (kapetaneika), rezydencji powstającej bur‑
ono z dziedzińca otoczonego kolumnami. Dalej znaj‑
żuazji. W skale, przed schodami do zamku, wykuty
duje się już tylko świątynia Ateny Lindii wybudowana
jest relief przedstawiający rufę statku wojennego.
około 700 r. p.n.e.
Rufa (triemolia), która zachowała ślady czerwonego
Do skały z akropolem przylega współczesne
pigmentu, jest oddana szczegółowo: z aphlastonem
miasteczko Líndos, postawione na fundamentach
(zakrzywioną częścią rufy) przy prawym końcu
antycznego poprzednika. Archeolodzy nie będą
i bogato zdobionym mostkiem kapitańskim w formie
jednak prowadzić tam wykopalisk, bo miejscowość
skrzydła ptaka. Kobiecą figurę z kalatos (koszykiem
zaliczono do zabytków klasy światowej. Z treści
uplecionym z wikliny) na głowie można zauważyć
około czterdziestu inskrypcji wyrytych na pobli‑
z tyłu podstawy – stojącą w małej świątyni. Według
skiej skale wynika, że w tamtejszym sanktuarium,
inskrypcji na kadłubie statku, dzieło stworzone
mieszczącym się od strony morza, poniżej akropolu,
zostało przez uznanego rzeźbiarza z Rodos, Pytho‑
odbywały się obrzędy ku czci bogów. Składano ofiary
kritosa, syna Timocharisa. Pythokritos uważany jest
z wołów (byki zabijano w Voukoupion), odprawiano
za autora Nike z Samotraki (190 r. p.n.e.). Uprzywile‑
rytuały religijne na cześć Smintheusa, Ateny Lin‑
jowanie przedstawień statków w sztuce mieszkańców
dii (w czasach hellenistycznych było to centrum
Rodos było ściśle powiązane z ich tradycją morską
kultu). Z okresu hellenistycznego przetrwały dwa
i zaufaniem do wojennych umiejętności.
znaczące pomniki pogrzebowe – tzw. grób Kleobu‑
losa i Archokrateion.
↖ Niektórzy badacze przy‑
pisują Pythokritosowi
pomnik Nike z Samotraki,
teraz w Luwrze, ex‑voto
Rodyjczyków w sanktu‑
arium w Kabeiroi, wyko‑
nane najprawdopodob‑
niej celem upamiętnienia
bitwy morskiej pod Sidą
w 190 r. p.n.e.
↑ Lindos. Płaskorzeźba
rufy statku wojennego
(triemiola).
I znowu odmienne losy: jeśli ruiny Kámiros pozo‑
stawiono po odsłonięciu w stanie nienaruszonym,
Líndos leży nad morzem. W VII i VI w. p.n.e
Líndos przeciwnie – z ruin je reanimowano. W skład
stało się mocarstwem morskim i kupieckim. Było
obiektów, które poddawane są na akropolu interwen‑
pionierem w założonych koloniach Gela (na Sycylii
cji konserwatorskiej, wchodzą: świątynia Ateny Lin‑
w 688 r. p.n.e. wraz z Kreteńczykami i Rodyjczykami,
dii, stoa, monumentalne schody, propyleje, kościół
Phaselis i Soloi w Azji Mniejszej. W okresie od VI
Ayios Ioannis i zamek. Na Líndos nie byłoby tego
do X w. n.e., który łączy się z najazdami Arabów,
wszystkiego, gdyby nie prace konserwatorskie.
35
↑ Wielkie schody i propy‑
Pierwsze wykopaliska na Líndos, w latach
dotyczące statyki. Zastosowano metodę demontażu
leje. Na pierwszym pla‑
1900–14 rozpoczęli duńczycy z Carlsberg Institute.
zabytków na części, aby uniknąć większego znisz‑
nie resztki olumn stoa.
Rok 1903.
↗ Model akropolu w Lindos, okres starożytny
Po zajęciu w roku 1912 wyspy Rodos przez Włochów,
czenia na stanowisku archeologicznym i zachować
w wyniku wygranej wojny z Turcją, zwycięzcy przy‑
włoską interwencję jako część historii miejsca. Rów‑
stąpili do szeroko zakrojonych prac. Warto w skrócie
nocześnie poprawiono wcześniejsze błędy.
przybliżyć te działania, obejmujące lata 1925–1940,
Po demontażu kolumn starożytne elementy
nie tylko z podziwu dla ich wysiłków, ale także
zostały oczyszczone i zakonserwowane. Jednocze‑
ku przestrodze.
w pozycji pierwotnej. Niestety, ich stan okazał się
jaki dało rozpoczęcie restauracji akropolu w Líndos,
znacznie gorszy, niż początkowo sądzono. Utlenianie
i mimo dobrych – rzecz jasna – chęci, okazało się
elementów żelaznych, wzmocnionego betonu w połą‑
mieć to nie najlepszy wpływ na starożytne zabytki.
czeniach pomiędzy elementami oraz szybkie tempo
Włosi zdołali podnieść z ruin zamek, mury i dużą
erozji dodanego materiału budowlanego wywołało
część antycznego kompleksu. Rzecz w tym, że robili
fragmentację nie tylko bębnów kolumnowych, lecz
to nieco bałaganiarsko, mieszali elementy z róż‑
także kamiennych bloków i fundamentów. Elementy
nych budowli i dobudowywali inne. Dołożyła się też
starożytne, które nie zachowały nawet swej pier‑
do tego słaba jakość używanego wówczas materiału
wotnej wielkości, zostały z konieczności usunięte,
budowlanego i popełniane błędy. Jak daleko zaszliby
ponieważ nie mogły już znosić obciążeń. W rezultacie
Włosi w swoich działaniach, nie dowiemy się nigdy.
do rekonstrukcji wykorzystano tylko niewielki pro‑
Ich – mimo wszystko – chwalebną pracę (w mieście
cent starożytnego budulca.
Rodos odbudowali oni szpital i zamek) wstrzymał
Materiałami użytymi do prac restauratorskich
jesienią 1943 r. desant niemieckich spadochroniarzy.
były: do nowych elementów architektonicznych –
A Niemcy już co innego mieli w głowie.
piaskowiec, do czopów oraz empolii (drewnianych
Dzisiaj prace na akropolu są kontynuowane,
36
śnie oceniono możliwość ich powtórnego użycia
Niezależnie od pozytywnego efektu estetycznego,
elementów do łączenia w środku kolumny) – tytan
a część błędów radykalnie korygowana, ale prawdą
i specjalne zaprawy murarskie – do połączeń i uzu‑
jest również, że akropol będzie istniał już w formie
pełnień. Powtórzono antyczną metodę wolnego
nadanej im przez włoskich archeologów i w dużej
podścielania elementów (połączenia pomiędzy ele‑
mierze dzięki ich wysiłkom. Greckie Ministerstwo
mentami architektonicznymi) nie tylko z powodów
Kultury rozpoczęło systematyczne badania i restau‑
dydaktycznych, lecz także aby zabezpieczyć je przed
rację zabytku w 1985 r. poprzez włączenie projektu
upadkiem na skutek występujących w tym rejonie
do programu współfinansowanego przez Unię Euro‑
trzęsień ziemi.
pejską. Projekt objął prace restauratorskie przeprowa‑
Najbardziej „widowiskowymi” obiektami na akro‑
dzone na portyku hellenistycznym i w świątyni Ateny
polu były – i są nimi nadal (choć w stanie niekom‑
Lindii, gdzie zauważono najpoważniejsze problemy
pletnym) – stoa z kolumnami, propyleje, wielkie
Wiadomości asp /55
↗ Widok świątyni Ateny,
rysunek E. Dyggve
z 1960 r. Kolor żółty
oznacza zachowane
mury, szary uzupełnie‑
nia konserwatorskie z lat
2000–2005
→ Świątynia Ateny. Od lewej:
stan przed przystąpie‑
niem do rekonstrukcji
w roku 1903, po restau‑
racji dokonanej przez
Włochów w 1938 r.
i przed przystąpieniem
do restauracji w roku
1999.
schody i świątynia Ateny Lindii, a także pochodzący
pod którym zachowały się archaiczne schody. Pod‑
ze średniowiecza kościół Ayios Ioannis (tu w postaci
czas ostatnich interwencji betonowe płyty tarasu,
wschodniej ściany) i zamek. O zamku już wspomina‑
na których stoją propyleje, zostały wzmocnione,
liśmy, przyjrzyjmy się więc tylko pozostałym trzem
a zachodnie skrzydło zrekonstruowane tak, aby budy‑
zabytkom.
nek osiągnął swą pierwotną wielkość.
Propyleje
Świątynia Ateny Lindii
Północna część sanktuarium Ateny była ograniczona
Głównym miejscem sanktuarium Ateny Lindii
propylejami, monumentalną bramą, przy której koń‑
była świątynia bogini zbudowana na najwyższym
czyły się wielkie schody. Propyleje zostały zbudowane
punkcie skały akropolu. Postawił ją król Kleobulos.
w pierwszej połowie III w. p.n.e. Są one kolumnowym
Kult Ateny prawdopodobnie zastąpił wcześniejszy
budynkiem z jedną zewnętrzną dorycką kolumnadą
kult nieznanego bóstwa w podziemiach, do których
w kształcie otwartej litery Π, której skrzydłami są sze‑
wejście znajdowało się bezpośrednio pod świątynią.
ściokolumnowe świątynie. Za kolumnadą znajdo‑
Podziemie w czasach późniejszych nadal było miej‑
wał się mur z pięcioma wejściami, które prowadziły
scem kultu, tak jak kaplica Dziewicy Spiliotissy.
na wewnętrzny dziedziniec, również mający charakter
kolumnowy.
Resztki architektoniczne należą do świątyni zbu‑
dowanej pod koniec IV w. p.n.e., po zniszczeniu przez
Wykopaliska odsłoniły ślady fundamentów pro‑
ogień wcześniejszej świątyni w 392 r. p.n.e. Świątynia
pylejów i część klatki schodowej, jak i wcześniejszą
jest zbudowana w porządku doryckim, o przybliżo‑
klatkę schodową z epoki archaicznej, prowadzącą
nych wymiarach 22 x 8 m. Zachowała się duża część
do świątyni.
zachodniego muru i niewielka część wschodniego.
Wcześniej, w latach 1936–1940, wykonano prace
W celli (głównym i najważniejszym pomiesz‑
rekonstrukcyjne na murach fundamentów propyle‑
czeniu świątyni) znajdował się niski gzyms, za któ‑
jów, w istniejącej dużej klatce schodowej i na tarasie,
rym stał stół na ofiary i pomnik bogini. Na ścianie
37
↗ Kościół Ayionnis Ioannis,
widoczne są wyżłobienia na drewniane wsporniki
z zewnętrznego muru. Później do północnej części
stan obecny. Niżej stan
i otwory po gwoździach do podtrzymania pokrycia
kościoła dobudowano siedzibę rycerzy. W okresie
wnętrza świątyni.
władzy otomańskiej kościół został przekształcony
przed rozpoczęciem
rekonstrukcji z 1903 r.
Po drugiej stronie bramy umieszczono prawdo‑
w meczet. Ślady mihrabu lub niszy modlitewnej
Fotografie barwne:
podobnie listę kapłanów, bardzo ważną inskrypcję,
Jacek Dembosz, fotogra‑
w której wymieniono imiona kapłanów od 406 r.
Większość kolumn i południowa ściana kościoła
p.n.e. aż do roku 28 n.e. Część płyty z inskrypcją
już nie istnieje. Zostały usunięte podczas wykopalisk,
została użyta do ułożenia podłogi bazyliki wcze‑
aby usunąć starożytne inskrypcje wbudowane w ich
snochrześcijańskiej. Świątynia została zbudowana
konstrukcję.
fie i rysunki czarno‑białe
z archiwum greckiego
Ministerstwa Kultury.
z lokalnego piaskowca, który został powleczony gip‑
sem, tak jak inne budynki na akropolu.
są widoczne w centralnej absydzie.
W trakcie ostatnich 3 tys. lat przez wyspę Rodos
przewinęli się Minojczycy (Kreteńczycy), Mykeń‑
W latach 1936–1940 odnowiono dwie kolum‑
czycy (Achajowie), Dorowie, Ateńczycy, Rzymianie,
nady, a części murów bocznych świątyni uzupeł‑
Persowie, Grecy bizantyjscy, Arabowie, piraci morscy,
niono. Podczas prac w latach 2000–2005 usunięto
rycerze zakonu joannitów, Turcy, Włosi, Wenecjanie,
wszystkie poprzednie uzupełnienia i zastąpiono
Niemcy (spod znaku swastyki), Anglicy. Być może
je nowymi materiałami budowlanymi. Poprawiono
kogoś w tym tłumie pominąłem. Wszystkim przyświe‑
błędy po poprzednikach, na nowo obliczono wyso‑
cał podobny cel: chęć panowania nad wyspą i szla‑
kość kolumn, a pewne bloki kamienne pochodzące
kami morskimi. Od 1948 r. wyspa należy do Grecji.
ze starożytności umieszczono powtórnie.
Ale czy na pewno?
Kościół Ayionnis Ioannis
„Against the Banks” (Przeciw bankom). Czy przyszli
W Rodos natknąłem się na napis na murze:
Kościół ten zbudowano na przełomie XII i XIII w.,
odkrywcy tej inskrypcji będą biedzić się nad odpowie‑
prawdopodobnie na miejscu wczesnochrześcijańskiej
dzią na pytanie: kim byli owi Bankowie? Kolejnymi
bazyliki z VI w. Jest to typ architektoniczny kościoła
najeźdźcami? okupantami? ciemiężcami? Przeciw
„krzyż w kwadracie”. Dwa rzędy kolumn dzielą kościół
komu w XXI w. n.e. rodyjczycy protestowali?
na trzy nawy, zakończone absydami przy końcu
wschodnim. Trójstronna absyda w centrum wystaje
38
Wiadomości asp /55
My to wiemy. A oni? Zostawmy im tę zagadkę
do rozwiązania.
N i e ‑ F e l i e ton
Druga świerzość
Darek Vasina
prima sort. Najpierw się zachwyciłem. Obejrzałem
po raz drugi i jakoś tak mdło w ustach, bo – chcąc
Po oglądnięciu wystawy końcoworocznej miałem
nie chcąc – nie mogłem się opędzić jak od natrętnej
w ustach smak słodko‑kwaśny. Z jednej strony pozo‑
muchy od wrażenia, że gdzieś już to widziałem. I ten
stało mi wrażenie coraz większego profesjonalizmu,
zapach farby drukarskiej, który płynnie przemienił
obrazy jak spod igły, jeszcze „ciepłe”, gotowe do wsta‑
się w zapach odgrzewanego w panierce.
wienia do galerii, jakby bardziej „galeryjne” niż gdy
„No nie, błagamy cię! – powiecie – przecież tak
Nauczyciel, rysownik,
zawisną w galerii. Z drugiej jednak strony to nieod‑
było zawsze! Ludzie się na coś zapatrzą, spodoba im
malarz i grafik.
parte uczucie, że gdzieś to wszystko już widziałem,
się, chcą robić tak samo dobrze, ładnie, efektownie,
że to bardzo smaczny, ale jednak odgrzewany kotlet.
a ty się czepiasz!”.
Urodzony w 1964 r.
Studia na Wydziale Grafiki
w latach 1985–1990.
I jeszcze ten duch młodego nadrealizmu pląsający
Ten smak słodko‑kwaśny towarzyszy mi od pew‑
Prowadzi pracownię malar‑
po wszystkich salach, natarczywy, niepozwalający
nego czasu. Pojawia się na wszelkiego rodzaju bien‑
ani na chwilę odetchnąć, mrugający zalotnie oczkiem
nale, triennale, wystawach zbiorowych w kraju
prawie z każdej wystawowej ściany.
i za granicą, przy oglądaniu wszelkiego rodzaju
stwa na Wydziale Grafiki
krakowskiej ASP. Od 2007
prof. ASP.
„Ojej! – powiecie – przecież tak było zawsze! Ludzie
przejawów twórczych w Internecie.
się na coś zapatrzą, spodoba im się, chcą robić tak
„No cóż, widocznie takie czasy. Wszyscy oglądają
samo dobrze, ładnie, efektownie, a ty się czepiasz!”.
wszystkich i tworzą jak wszyscy – pomyślałem – świat
Jakiś czas później byłem członkiem jury konkursu
zaczyna się zjadać od ogona”.
plastycznego. Poziom artystyczny niczego sobie, prac
A jednak sprawa nie jest wcale taka prosta,
wielka obfitość. Oglądamy prace, sycimy oczy, niby
bo przecież nie piszę tego tekstu jako jedyny sprawie‑
wszystko jak należy… ale ten smak słodko‑kwaśny,
dliwy, sam wielokrotnie „odgrzewałem kotlety”, świę‑
posmak odgrzania, trochę makabryczny, bo przecież
cie wierząc, że to kotlecik mojego przepisu, świeżutki,
ten żył dawno temu, tego jakby pamiętam z dzieciń‑
oryginalny. A granice też są płynne. Gdzie kończy
stwa, a tak to się rysowało w latach 50. ubiegłego wieku.
się pastisz, a zaczyna „zrzynanie”? Jak daleko może
„Litości! – powiecie – przecież tak było zawsze!
sięgać „inspiracja”? A co z edukacyjnymi wartościami
Ludzie się na coś zapatrzą, spodoba im się, chcą
naśladownictwa wielkich mistrzów? A co, jak obrazek
robić tak samo dobrze, ładnie, efektownie, a ty się
zrobiony pod kogoś, ale „obłędny”, świetnie namalo‑
czepiasz!”.
wany, obezwładniający swoją urodą? Przecież mamy
Nie minęło parę dni, pojechałem odwiedzić znajo‑
w historii sztuki tysiące takich przykładów. A jak
mego. Od progu macha do mnie pękatym katalogiem.
pozbyć się z głowy czegoś, co nas zauroczyło i my też
W środku prace studenckie jednej z pracowni aka‑
tak chcemy? Sprawa nie jest wcale taka prosta.
demickich. Pycha! Katalog znakomicie zaprojekto‑
20 VII 2011 r. zmarł Lucian Freud. Przez ostat‑
wany, efektowny, można by rzec – poziom światowy,
nie lata wydawało mi się, że bezczelnie będzie żył
39
N i e ‑ F e l i e ton
Ten smak
słodko‑kwaśny towa‑
rzyszy mi od pew‑
nego czasu. Pojawia
się na wszelkiego
rodzaju biennale,
triennale, wysta‑
wach zbiorowych
w kraju i za granicą,
przy oglądaniu wszel‑
kiego rodzaju prze‑
jawów twórczych
w Internecie.
Zanurzenie 1*
Nieosiągalność **
Rzecz o uniwersalności poezji
i malarstwa
Grzegorz Sztwiertnia
No, proszę sobie wyobrazić:/kwiecień albo maj/
(mmm… raczej maj), wieczór./Spotykam JT, jest pijany
jak/świnia, a ja jestem trzeźwy/jak świnia. Idziemy
na piwo./On – między morzem czerwonym wina
a powrotem do domu./Ja – pomiędzy kłótnią/z jedną
Ur. 1968 w Cieszynie.
galerniczką a rozmową z drugą,/która być może także
W latach 1987–1992
przemieni się w kłótnię./Co się wkrótce stało.///Sie‑
studiował na Wydziale
Malarstwa Akademii Sztuk
i malował wiecznie. Jakby wbrew naturze i wielu
przykładom z historii sztuki, jego obrazy nie traciły
dzimy więc w knajpie,/(choćbym się nawet bardzo
Pięknych w Krakowie
skupił, nie pamiętam w jakiej)./On – pijany jak świ‑
w pracowni prof. Jerzego
nia. A ja trzeźwy jak/świnia. Pijemy to piwo/i nagle
Nowosielskiego. Od 2006
roku prowadzi pracow‑
nię interdyscyplinarną
on, wskazując mi dwie kuratorki siedzące/przy
sąsiednim stoliku, proponuje, byśmy/się do tych
na jakości w miarę upływu czasu, tak jakby jego ciało,
na Wydziale Malarstwa
dwóch przysiedli, a ja mówię: Daj mi/spokój, ja nie
intelekt i talent były na to odporne. To, co czyniło go
krakowskiej ASP. Zajmuje
mam ochoty./Ja to pierdolę, dziś jestem w nastroju/
wielkim, to także postawa, determinacja w wyborze
własnej drogi, pewność tego wyboru, niezachwiana
się malarstwem oraz tworzy
instalacje, obiekty, wideo,
performance.
nieosiągalnym./Ja to pierdolę, dziś jestem w nastroju/
nieosiągalnym.///Pomiędzy kłótnią z jedną galer‑
wiara w słuszność własnego stylu, bez względu
niczką/a rozmową z drugą,/która być może także się
na czasy, bez względu na trendy, mody, głupotę, tan‑
przemieni w kłótnię,/(co się wkrótce stało),/ja to pier‑
detę i tani blichtr. Jego kotlet zawsze był świeży.
dolę,/dziś jestem w nastroju/nieosiągalnym.///Więc
Wielki Kucharz malarstwa nie żyje.
rezygnuje. Rozmawiamy o czymś./O literaturze, być
może nawet o czeskich aktorkach. Deszcz zaczyna
padać./On trzyma się nieźle,/chociaż jest pijany jak
Redakcja przeprasza za mylne
świnia. Ja się nieźle trzymam,/chociaż jestem jak
zamieszczenie okładki płyty
świnia trzeźwy./I znowu on – wskazując te dwie,
zespołu „Ballady i Romanse” pt.
Zapomnij w poprzednim felieto‑
mówi:/Zobacz, to się nieźle składa, ich dwie i nas
nie Darka Vasiny. Obok właściwa
dwóch,/dosiądźmy się do nich. A ja, ja mówię: Nie
okładka, projekt graficzny – Agata
chcę,/nie, nie mam ochoty,/ja to pierdolę, dziś jestem
Bartkowiak, na okladce wykorzy‑
w nastroju/nieosiągalnym./Ja to pierdolę, dziś jestem
stano obraz Tomka Kowalskiego.
(Chaos Managment Group s.c/
Ballady i Romanse) 2011 r.
w nastroju/nieosiągalnym./Pomiędzy kłótnią z jedną
galerniczką a rozmową z drugą,/która być może także
się przerodzi w kłótnię,/(co się wkrótce stało),/ja nie
40
Wiadomości asp /55
To, że środowiska poetów (słowa,
pojęcia i obrazy pisane) i mala‑
rzy (słowa, pojęcia i obrazy malo‑
wane) są od dłuższego czasu nie‑
przysiadalne, osobne oraz (poza
nielicznymi wyjątkami) nic o sobie
niewiedzące, jest dla tych środo‑
wisk niekorzystne.(...) Wydaje się
(a ja jestem pewien), że Marcin
Świetlicki, utrzymując liczne przy‑
jaźnie z malarzami, „jest tego całko‑
wicie świadomy i głęboko tym zanie‑
pokojony” (...).
mam ochoty./Ja to pierdolę, dziś jestem w nastroju/
Rolling Stonesów). Z okazji wydania wszystkich jego
nieosiągalnym.///Tak się zdarza czasami,/że jestem
wierszy (Marcina, nie Billa) warto o tym pomyśleć:
w nastroju/nieosiągalnym./Tak się zdarza zazwyczaj,/
w końcu malarze i poeci świadczą sobie liczne wza‑
że jestem w nastroju/nieosiągalnym./Siedzę sam
jemne przysługi (choć wstydzą się do tego przyznać).
przy stoliku/i nie mam ochoty/dosiąść się do was,/
Może najwyższy czas przemyśleć przypadek „szkoły
choć na mnie kiwacie./Ja to pierdolę, dziś jestem
nowojorskiej” ponownie?
w nastroju/nieosiągalnym.
Wnoszę o przyznanie tytułu doktora honoris causa
To, że środowiska poetów (słowa, pojęcia i obrazy
Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie panu Marci‑
pisane) i malarzy (słowa, pojęcia i obrazy malowane)
nowi Świetlickiemu za jego ekumeniczne zasługi
są od dłuższego czasu nieprzysiadalne, osobne oraz
łączenia środowisk twórczych poetów i malarzy.
(poza nielicznymi wyjątkami) nic o sobie niewie‑
dzące, jest dla tych środowisk niekorzystne. Przypa‑
dek amerykańskiego poety i krytyka sztuki Franka
* Rozpoczynam nowy cykl Zanurzenia jako prze‑
O’Hary (1926–1966) (mam gdzieś jego wydany
ciwwagę dla licznych Wynurzeń, których nieznośnie
dawno temu zbiorek wierszy) pokazuje, że może
ekshibicjonistyczna natura nadszarpnęła mi nerwy.
być inaczej. Frank udowodnił, że poezja i malarstwo
Zanurzenia będą próbą głębokich penetracji intry‑
mają więcej cech wspólnych niż się na ogół wydaje.
gujących zjawisk oraz empatycznych zabiegów
Wydaje się (a ja jestem pewien), że Marcin Świetlicki,
na współczesnej kulturze. To ma ukoić moje nerwy.
utrzymując liczne przyjaźnie z malarzami, „jest tego
całkowicie świadomy i głęboko tym zaniepokojony”
(za Billem Clintonem zapowiadającym koncert
** Parafraza wiersza M.Ś. Nieprzysiadalność
z tomu 37 wierszy o wódce i papierosach (1996).
41
Dyplomy
Do Damaszku
Augusta Strindberga
• Praca dyplomowa na Wydziale Malarstwa
Fragment pracy dyplomowej
• Kierunek: scenografia
• Autor: Alicja Patyniak
• Tytuł pracy: Do Damaszku Augusta Strindberga
• Promotor: prof. ASP Małgorzata Komorowska
• Recenzent: dr Barbara Stec Alicja Patyniak
Jesteśmy w mieście. Przestrzeni syntetycznej, labiryn‑
o podświadomości Nieznajomego. Różowy pokój jest
cie, którego nowe odsłony ukazują nam kolejne sytu‑
miejscem, do którego bohater pragnie powrócić, ale
acje z przeszłości bohatera, miejsca, w które powraca,
boi się, gdyż wie, że wróci tam po raz ostatni. Różowy
by zamknąć za nimi drzwi. Scenografia rozwija się
pokój nie istnieje. Jest wyobrażeniem, z którego, jak
w przestrzeń komplikującego się stopniowo labi‑
z innych zmor przeszłości, Nieznajomy musi się uwol‑
ryntu, by w rezultacie utworzyć syntetyczne, puste
nić, by znów tworzyć, doświadczać i czuć.
wnętrze konotujące konstrukcyjnie pierwszą scenę,
pozornie tworząc klamrę spektaklu ale już o innym
natężeniu emocjonalnym i niosące inny komunikat.
Barbara Stec
Przestrzeń w opozycji do pierwszych obrazów pla‑
stycznych, jasna, otwarta i bezpieczna, zapowiada
Sztuka, pisana przez Augusta Strindberga
nowy rozdział w życiu bohatera. Dominują chłodne
na przełomie XIX i XX w. (w 1898 r. była ukończona
kolory i biel. Projekcje znikają.
część I, w 1901 r. – część III, w 1904 – ogłoszona
Zapala się światło robocze. Bohater wychodzi
drukiem całość) została umieszczona przez autorkę
drzwiami dla widowni. Konfrontacja z przeszłością,
dyplomu w świecie z wyraźnymi odniesieniami
umożliwia mu rozpoczęcie procesu niezależnej już
do współczesności, w niejasno określonym, choć pre‑
autokreacji. Różowy pokój jest alegorią Idylli, która
cyzyjnie zarysowanym architektonicznie i graficznie
powstała w wyobraźni bohatera w oparciu o piękne
wnętrzu. Wnętrze to ma dwa poziomy, zbudowane
doświadczenie z przeszłości. Jego obecność czujemy
jest ze ścian z tworzyw sztucznych lub stali, z żaluzji,
podczas całego spektaklu, dzięki laserowym różowym
schodów, krawędzi jako linii światła. W głębi znajduje
konturom jeszcze nie powstałego wnętrza, z czasem
się odmienna w fakturze i wyrazie ściana z drzwiami.
bardziej dostrzegalnym przez ich eskalację. Bohater
Wielość fragmentów wnętrza tworzy wrażenie chaosu,
wchodzi z nimi w interakcję chcąc złapać, dotknąć,
tak, że nie wiadomo, gdzie są granice wnętrza.
nadepnąć wyświetlany kształt, ale ten gaśnie podczas
każdej takiej próby.
Całość konstrukcji jest bardzo starannie zapro‑
jektowana dla zmian poszczególnych scen. Ruchome
Różowy pokój jest fragmentarycznie otwierany
konstrukcje sprawiają, że wnętrze płynnie się zmie‑
na potrzebę innych scen, ulegając transformacji,
nia, ma różną wielkość, jest bardziej zamknięte lub
stając się elementem zawiłości labiryntu. Zderza‑
otwarte. W wielu scenach ściany pełne i utworzone
jąc się z rozmaitymi obliczami id, w istocie prze‑
z żaluzji odbijają obrazy wielkiego miasta albo obrazy
mierzamy wciąż spójną, choć rozbudowaną chro‑
z wyobraźni bohatera, zamazując jeszcze bardziej
matycznie i światłocieniowo, encyklopedię wiedzy
skalę i realną architekturę.
42
Wiadomości asp /55
Tak zaprojektowana scenografia działa jak
sprawna maszyneria, przekształcająca jedno wnętrze
w wiele różnych miejsc akcji. Widać, że jest to wciąż
to samo wnętrze – świat bohatera. Autorka nazywa
ten świat stanem umysłu bohatera. Tak też odczy‑
tuję w zaprojektowanych formach intencje pani Ali‑
cji. W moim odczuciu jest to zamiar przeprowadzony
konsekwentnie, czytelnie, choć znaczenie i symbolika
elementów tego świata, np. tak ważnych dla autorki
różowych, świetlnych linii, ujawniające się w trak‑
cie trwania akcji, mogą być różnie odczytane przez
widzów. Uzasadnienie tych form w głębokiej ana‑
lizie psychologii stanu Nieznajomego, odnoszonej
do współczesnych zagrożeń osobowości jest tak osobi‑
ste, że może stwarzać w czasie spektaklu w jego odbio‑
rze rodzaj niezrozumienia i intelektualnego napięcia.
(…) Kostiumy są współczesne, na tle scenografii
wyglądają naturalnie. Można wyobrazić sobie tak
ubranych ludzi na współczesnej ulicy Krakowa. Jed‑
nak kostiumy te są wymyślone w ścisłym związku
z interpretacją postaci przez panią Alicję. Najbar‑
dziej przylegający do zaproponowanego świata sztuki
43
Dyplomy
Szklana menażeria
Tennessee Williamsa
Fragment pracy dyplomowej
• Praca dyplomowa na Wydziale Malarstwa
• Kierunek: scenografia
• Autor: Justyna Eliminowska
• Tytuł pracy: Szklana menażeria Tennessee
Williamsa
• Promotor: prof. ASP Małgorzata Komorowska
• Recenzent: dr Andrzej Witkowski
Justyna Elminowska
Szklana menażeria Tennessee Williamsa to historia
pewnej rodziny, wycinek kilku dni z życia Wingfiel‑
dów. To, co widzimy na scenie jest wspomnieniem
i nie jest realistyczne. Wspomnienie jest przecież
czymś poetyckim. Pomija niektóre szczegóły, inne
wyolbrzymia — zależnie od tego, jak mocno jesteśmy
z nimi emocjonalnie związani. To wędrówka Toma,
powrót do domu, z którego nigdy się nie wydostał. Nie
wiemy gdzie jest. Wypowiada tekst tuż przed oczami
i do charakteru postaci wydaje mi się kostium Pani.
widza, w świetle publiczności. Nie ważne gdzie jest.
On tłumaczy, kim jest Ewa – Ingeborga w świecie
Niezależnie od miejsca i czasu ciągle jest w dusznym
Nieznajomego.
mieszkaniu, w którym żył ze swoją sfrustrowaną
Pani Alicja Patyniak opanowała bardzo dobrze
matką Amandą i siostrą kaleką — Laurą.
warsztat projektowania scenografii, który pozwala
Tom odtwarza kilka dni z przeszłości, powołuje
na jednoznaczne i czytelne przedstawienie pomysłu
do życia teatralny świat przedstawienia. Stara się
aż do technicznej koncepcji wykonania.
nim sterować. Obserwuje sytuację z dwóch pozio‑
Eksplikacja jest osobistą i logicznie przeprowa‑
mów — z wnętrza domu oraz z zewnątrz. Jednak bar‑
dzoną analizą utworu o dużej mocy intelektualnej.
dzo szybko orientuje się, że powołane przez niego
Wyjaśnione tu zostają znaczenia użytych form. Jest
postaci wymykają się spod kontroli. Przestaje nad
to rzetelne uzasadnienie przyjętej koncepcji.
nimi panować, a dystans do przeżywanych wydarzeń
Dzięki osobistemu odczytaniu utworu i intelek‑
też zaczyna być niemożliwy. Bolesna prawda przeszło‑
tualnej przenikliwości pani Alicji powstała praca
ści żyje własnym życiem. Kluczową postacią okazuje
konsekwentna i bardzo oryginalna.
się Jim, gość, na którego ciągle czekali. Konfrontacja
44
Wiadomości asp /55
oczekiwań z rzeczywistością, nagłe obnażenie każ‑
Justyna jest jego współtwórcą. Zarówno przestrzeń
dej z postaci przyniesie cios, po którym niełatwo się
zaproponowana przez magistrantkę, jak i kostiumy
podnieść.
stanowią integralny składnik przedstawienia. Sztuka
Scena odwiedzin gościa jest sceną, którą
Tennessee Williamsa Szklana menażeria to typowy
Tom po latach ciągle ma przed oczami, blizną, która
tekst dramatyczny nurtu realizmu poetyckiego
się nie goi. Zostają w tym obrazku wszyscy, łącznie
i w taki sposób zwykle grywany na całym świecie
z Jimem. Nikt nie wychodzi. Drugim ważnym pozio‑
od osiemdziesięciu lat.
mem jest motyw filmu. Kino jest czymś, co naturalnie
Nowatorstwo kaliskiego spektaklu nie polega
przeplata się z odgrywanymi fragmentami czy szcząt‑
w tym konkretnym przypadku tylko na przeniesieniu
kami przeszłości. Właściwie Tom funkcjonuje na gra‑
we współczesne realia, ale na realizacji w duchu teatru
nicy dwóch równoległych światów. W jego wspomnie‑
postdramatycznego, gdzie przestrzeń i kostiumy nie
niach prawda miesza się z fikcją. Na zwykłe domowe
stanowią tylko oprawy plastycznej ale staja się aktyw‑
historie nakładają się historie hollywoodzkich super‑
nym uczestnikiem narracji. Hans‑Thies Lehmann,
bohaterów. Przestrzeń jest przeskalowanym regałem
główny teoretyk teatru postdramatycznego, podkre‑
z kolekcją Laury. Jednak zamiast szklanych figurek
śla, że performatyka jest jedna z naczelnych idei tego
są zmultiplikowane pluszowe koniki. I nie ma wśród
nowego sposobu odczytywania scenicznego dramatów.
nich jednorożca. Jego należy poszukać w bohaterach.
Ogromny regał, który staje się głównym miejscem
akcji a także miejscem przebywania, wyczekiwania
postaci dramatu, realizuje poetycką metaforę zawartą
Andrzej Witkowski
w tytule. Nadwrażliwcy nie mogący odnaleźć się
w realnym świecie, bezpiecznie czują się tylko tam,
Praca dyplomowa pani Justyny Elminowskiej została
gdzie życie nie stawia im wyzwań, stają się ekspona‑
zrealizowana w teatrze w Kaliszu, co stanowi jej nie‑
tami. Dodatkowym, a myślę, że w rezultacie nadrzęd‑
wątpliwy walor, ponieważ widząc gotowy spektakl
nym walorem znaczeniowym regalu, jest fakt, że nar‑
mogłem przekonać się w jak znacznym stopniu Pani
ratorem jest Tom, pracownik magazynu obuwniczego
45
i to w tej nudnej scenerii półek magazynowych snuje
opowieść o swoim banalnym, nieudanym życiu nie‑
zrealizowanego poety i podróżnika.
Kostiumowe cytaty, klisze kinowe z pop‑kultury,
bardzo zręcznie dopełniają zamysł przestrzenny,
a także oprawę muzyczną spektaklu. Służą również
aktorom, specyficznie prowadzonym przez reżysera,
który unika postaciowania i relacji psychologicznych.
Tak ukostiumowane postacie stają się bytami nieza‑
leżnymi i paradoksalnie stanowią koherentną całość
pomimo wrzaskliwej różnorodności.(…)
46
Wiadomości asp /55
Dyplomy
Dziubaukowo
Fragment pracy dyplomowej
• Praca dyplomowa na Wydziale Rzeźby
Marta Kuliga
• Autor: Marta Kuliga
• Tytuł pracy: Dziubaukowo
[…] Do dużego szklanego naczynia wkładałam odpo‑
• Promotor: prof. ASP Józef Murzyn
wiednie elementy, dodawałam odpowiednią zalewę
• Recenzent: dr Mariusz Front
i zatykałam szczelnie korkiem. Gotowy przetwór
można odstawić na półkę. To tak, jakbym zamary‑
nowała pewną myśl. Zakonserwowała wizualizację
Obrazuje inny temat formalny i przedstawia inny
marzenia, które już się nie zepsuje. Nie zostanie zapo‑
zestaw przedmiotów.
mniane i nie ulegnie degradacji. W takim stanie może
przetrwać nienaruszone długie lata.
Formy są dobrane przede wszystkim pod kątem
atrakcyjności i wyjątkowości. Oprócz tego na ich
Dziubaukowo to cykl dziewięciu przezroczystych
wybór miał wpływ aspekt tematyczny i stylistyczny.
form (liczba może się powiększyć) o obłym kształ‑
Elementy te tworzą jak gdyby moją osobistą ikonogra‑
cie, przypominającym jajo. Mogą funkcjonować
fię. Bąble zawierają w sobie odzwierciedlenie mojej
jako zestaw lub w dowolnych kombinacjach, także
specyficznej wrażliwości estetycznej. Budują skon‑
osobno. Zewnętrzne formy szklane są takie same,
densowany wizerunek sposobu, w jaki postrzegam
różnią się jedynie zawartością. Każda ze szklanych
świat wizualny. Elementy występujące w tej pracy
form ma 40 cm długości i 25 szerokości. Zatkane
są odzwierciedleniem mojego zbioru „inspiracji”, nie
są silikonowymi korkami. W środku znajdują się
jest to więc uniwersalny zbiór, tylko bardzo subiek‑
elementy wykonane ze styroduru, metalu i plastiku,
tywny. Wybrałam je na zasadzie intuicyjnej, dla‑
pokrytego akrylem i różnymi utrwalaczami. Małym
tego elementy te niekoniecznie są ze sobą logicznie
formom rzeźbiarskim towarzyszą kolorowe brokatowe
powiązane. Zgrupowałam je w umowne kategorie:
drobinki. Szklane naczynia wypełnione są zakonser‑
„Jadalne”, „Leśne”, „Podwodne”, „Bajkowe”, „Słod‑
wowaną wodą destylowaną. Dopełnienie pracy prze‑
kie”, „Cyrkowe”, „Żywotne”, „Praktyczne” i „Tęczowe”.
strzennej stanowi film o tym samym tytule, stworzony
Wymienione nazwy nie są istotne dla wymowy
na bazie elementów zawartych w pracy. Film ten jest
tej pracy. Mają zadanie pomocnicze i porządkujące.
animacją poklatkową, pełni rolę wizualizacji towa‑
Są to jak gdyby zbiory sentymentalne. Niektóre przed‑
rzyszącej rzeźbie.
mioty niosą ze sobą samodzielną historię. Na przy‑
Formy, które przypominają bąble, swoją kon‑
kład „Żółta łódź podwodna” jest odbiciem wrażenia,
strukcją i zasadą nawiązują do popularnego bibelotu
jakie 10 lat temu zrobił na mnie film. Kotwica i flaga
– szklanej kuli, w której pływają śnieżne drobinki.
piracka są odzwierciedleniem marzenia o morskich
Te kule zamykają w sobie miniaturowy świat, coś
podróżach. Robot nawiązuje do mojej wcześniej‑
na kształt marzenia i podobnie jest z moimi bąblami.
szej pracy, stworzonej z części znalezionych w piw‑
Każdy z nich zawiera w sobie odrębne środowisko.
nicy mego dziadka. Cyrk przywołuje czar taboru
47
i cygańskiego życia. Bębenek nawiązuje do Blasza‑
(...) Twórczyni światów w szklanych kulach two‑
nego bębenka, a kręgiel do Big Lebowskiego. Także
rzy umowne ich kategorie, np. „Jadalne”, „Podwodne”
postaci z ważnej dla mnie książki Przedziwna historia
czy „Cyrkowe”. Każdy z tych wyodrębnionych światów
o zbójniku Ondraszku, jak Pulcheria Chybidziura, Uto‑
wyobraźni ma swoją specyfikę, autonomię, symbolikę.
piec i diabeł Rokitka.
Brakować może zatem różnorodnego kształtowania
formy, użycia odmiennego materiału czy bogatszych
Mariusz Front
kolorystycznych kontrastów.
Marta Kuliga pracę zaczyna od próby zwerbalizo‑
porównałbym do tworzenia wyspecjalizowanej kolek‑
Pracę o enigmatycznej nazwie Dziubaukowo
48
wania pewnego manifestu, istoty swojej twórczości.
cji. Zbiory składają się z wielu drobnych przedmiotów.
Dokładnie precyzuje cel, do którego zmierza, two‑
Są to syntetyczne reprezentacje rzeczy, które każdy
rząc swoje dzieła, jak i w jasny sposób określa zasady
potrafi zidentyfikować. Pomimo ich znaczeniowego
i normy wyznaczające jej proces twórczy. Dystansuje
zróżnicowania, autorka operuje zrozumiałym, konse‑
się od publicystyki, dramatyzmu i powagi. Jak sama
kwentnym kodem. Wszystkie obiekty mają czytelną,
pisze – jest jej bliski ludyczny charakter sztuki. Myślę,
spójną stylistyczną formę. W kolekcjach tych rze‑
że w tym wyznaniu zawarta jest pewna przewrotność
czy pojęcia, zjawiska, symbole występują obok sie‑
natury rzeźbiarki. Bliskie ludyczności jest stwier‑
bie. Wyglądają jak przedmioty, które zapodziały się
dzenie, że treść pracy bierze swój początek w for‑
w kieszeni właścicielki. Pomieszały się i teraz tworzą
mie. Artystka nie traktuje jednak formy jako środka
dla siebie nawzajem nowe, ciekawe, czasem zagad‑
wyrazu, którym operuje tylko pod wpływem niejasno
kowe konteksty.(...) Marta kategoryzuje te przed‑
określonej intuicji czy przeczuć.
mioty i wkłada do habitatów reprezentujących jej
Na początku procesu twórczego padają pytania
skojarzenia, wspomnienia z dzieciństwa, marzenia,
o sens i estetykę formy oraz o to, jak powinien kształ‑
fragmenty snów. Mam nadzieję, że artystka dopuści‑
tować się ten proces, by jego wynikiem nie okazał
łaby rekonfigurację tych zbiorów w celu stworzenia
się banał. Wydaje mi się zresztą, że Marta Kuliga
nowych systemów i kontekstów.
zbyt asekuracyjnie zastrzega, że pewna trywiali‑
Nie mogę zgodzić się z konkluzją autorki, że piklo‑
zacja i ironia jest środkiem do zdystansowania się
wanie i odstawienie na półkę pomoże przetrwać
od swoich poczynań. Pisze, że unikanie przez nią
marzeniom i myślom. Rzeczy, które tak nazywamy
powagi i zaangażowania w tematykę projektu wiąże
i pojmujemy, powinny trwać w innych przestrze‑
się z przekroczeniem kompetencji artystycznych. Czy
niach. Zastrzegam przy tym, że ja bardzo lubię pikle.
rzeczy nazywane „poważnymi” tworzone są tylko
Te również mi smakują. Są apetycznie, lekko przy‑
przez twórców kompetentnych? A z drugiej strony,
gotowane i urozmaicone. Przetrwała w nich świe‑
twory lekkie, ironiczne, barwne, komiksowe wskazują
żość tego, z czego powstały: wyobraźni, wrażliwości
na niekompetencję?
i inspiracji artystki.
Wiadomości asp /55
Dyplomy
Przestrzenie niczyje
After Darkness
• Praca dyplomowa na Wydziale Grafiki
• Katedra Filmu Animowanego, Fotografii i Mediów
Cyfrowych
• Autor: Matylda Bukaczewska
„Give light and the darkness will disappear
• Tytuł pracy: Przestrzenie niczyje. After Darkness
of itself”
• Promotor: prof. ASP Agata Pankiewicz
(„Wpuść światło, a ciemność sama zniknie”). 
• Recenzent: dr hab. Stanisław Jakubas
Erasmus
Matylda Bukaczewska
Z olbrzymiego kompleksu fabryki pozostał tylko
jeden budynek. To ten budynek staje się bohaterem
Kodak Canada Inc., znana też jako Kodak Heights,
opowieści fotograficznej. Jak przyznaje autorka, ten
synonim fotografii i legenda przemysłu fotograficz‑
temat został wybrany z szeregu innych, które nie
nego, produkowała dziennie 350 km 35‑milimetro‑
spełniły jej oczekiwań.
wej błony fotograficznej. W 2004 r. Kodak ogłosił
Pokonując trudności techniczne i administra‑
zamknięcie swojego kompleksu przy Eglinton Avenue
cyjne – zakaz wstępu – Pani Matylda spędza w tym
3500 w Toronto, szokując społeczeństwo Mount Den‑
opuszczonym budynku wiele godzin i dni, usiłując
nis, miasto, prowincję. Powód – digital revolution –
przy pomocy aparatu, statywu i światła wydobyć spe‑
cyfrowa rewolucja. Firma z ponad 100‑letnią historią
cyficzny charakter tego miejsca.
nagle zniknęła z mapy przestrzennej miasta.
Chroniony aktem prawnym zabytkowy budynek
Fotografia zawsze operuje realnością – konkretem.
Realność tego, co widzi obiektyw, jest jak skorupa
nr 9 to widok, który szokuje nie tylko społeczność
pokrywająca to, co widzi żywe ludzkie oko. Na bazie
Mount Dennis, ale każdego, kto pojawi się w okolicy.
tej różnicy tworzy się koncepcja artystyczna, buduje
Smutny to widok, szczególnie dla tych, którzy tu kie‑
się indywidualne spojrzenie na temat. Pani Matylda
dyś pracowali. Kodak był dla nich drugim domem,
rychło przekonuje się, że inni fotograficy już eks‑
panowała tu zawsze rodzinna atmosfera, bardzo cie‑
ploatowali to miejsce, zatrzymując się na granicy
pło wspominają te czasy.
dokumentu. Stawia sobie zadanie przekroczenia tej
After Darkness to fotograficzna rejestracja zde‑
konstruowanej przestrzeni miejskiej. Refleksja nad
naturą i złożonością świata, gdzie wszystko ma cha‑
rakter przyczynowo‑skutkowy.
Stanisław Jakubas
Temat fotografii dotyczy instytucji wpisanej całym
swoim jestestwem w historię i rozwój technologii
fotografii – firmy Kodak. Materiały produkowane
w firmie uzyskały najwyższą jakość dostępną w tej
technologii. Światowy gigant nagle znika. Powodem
jest rozwój nowych technik cyfrowych. Rewolucja
w fotografii.
49
Jeden obraz naświetlany jest partiami i wielokrot‑
nie. Taka metoda pozwala autorce kształtować obraz
fotograficzny według własnej koncepcji i celów arty‑
stycznych. Zdjęcie nie jest już tylko dokumentem, ale
czymś więcej. Granica realności zostaje przekroczona.
Zdjęcia powstałe z twardej rzeczywistości zamieniają
się w kompozycje emanujące wymowną ciszą czasu
spełnionego, czasu zamkniętego. Materia nasycona
jest wymownym tonem mroku i światła, urodą złusz‑
50
granicy. Aby tego dokonać, jest zmuszona przeorga‑
czonej farby i tajemniczą zachętą uchylonych drzwi.
nizować warunki procesu fotografowania. Starannie
Pusta przestrzeń zamknięta w tych zdjęciach staje się
wybiera punkt, z którego robione jest zdjęcie. Usta‑
gęsta. Można mówić wręcz o warstwach przestrzeni –
wia ten punkt tak, aby każdy element w kadrze, nie
każda ze swoim piętnem – odmiennie prezentujących
wyłączając przestrzeni pustych, pełnił jakąś rolę, był
swoje walory estetyczne.
potrzebny i związany z całością. Zaczyna się kom‑
Zdjęcia te zbliżają się swoją formą do grafik wyko‑
ponowanie struktury obrazu. Nie jest to już tylko
nanych w technice wklęsłodruku. Emanują ciszą
wycięty z innej całości kadr.
i opuszczeniem, dotyczą wszak czasu przeszłego.
Pokonanie ciemności panujących we wnętrzach
Jedyne zdjęcie zrobione z zewnątrz budynku
wymaga użycia specjalnego oświetlenia. Autorka
wygląda jak pożegnanie. Starannie komponowane
odkrywa tutaj nowe możliwości. Nie posługuje się
z równie starannie wybraną porą dnia i warunkami
tylko lampą błyskową. Światło zostaje tak zorgani‑
oświetlenia, kolorystyką i wyczuwalną gęstością
zowane, że matryca jest naświetlana wielokrotnie,
powietrza, stapia się w jedno z aurą wnętrz. Jest
zdjęcie jest wręcz malowane wieloma światłami.
pożegnaniem fabryki, pożegnaniem Kodaka.
Wiadomości asp /55
W y s ta w y
Kartka z podróży
– czyli kilka spostrzeżeń z wystawy
Najlepsze Dyplomy Akademii Sztuk Pięknych 2011
Łukasz Konieczko
najlepiej ocenieni, z którymi wiąże się najwięk‑
Osoby, które na przełomie lipca i sierpnia odwie‑
bo konfrontując poszczególne artystyczne osobowości
sze nadzieje. To uczelniane wskazanie jest istotne,
Ur. 1964 w Krakowie.
W latach 1984–1990 studio‑
dziły Gdańsk miały okazję zobaczyć trzy ekspozycje
można równocześnie zobaczyć co rekomendują naj‑
prezentujące wybór najlepszych prac dyplomowych
większe uczelnie artystyczne w naszym kraju, czym
z sześciu uczelni artystycznych. Swoich dyploman‑
chce się pochwalić na wystawie o przeglądowej, ogól‑
tów zaprezentowały Akademie z Gdańska, Katowic,
nopolskiej formule.
Krakowa, Łodzi i Wrocławia oraz Uniwersytet Arty‑
Mam nadzieję, że nie naruszę tajemnicy obrad
styczny z Poznania. Przegląd, który równocześnie jest
jury zdradzając, że w odróżnieniu od zeszłorocznej
konkursem z „przyzwoitymi” nagrodami – główna
edycji, w tym roku zabrakło ewidentnego lidera. Juro‑
w Krakowie (dyplom w pra‑
Nagroda Rektorów to ponad siedemnaście tysięcy
rzy mieli różnych faworytów, toteż można powiedzieć,
cowni doc. Zbigniewa
złotych (brutto), druga fundowana przez Ministra
że ostateczny werdykt był wynikiem pewnego kom‑
wał na Wydziale Malarstwa
Akademii Sztuk Pięknych
Grzybowskiego).
Działalność pedagogiczną
w macierzystej uczelni roz‑
Kultury i Dziedzictwa Narodowego to piętnaście
promisu. Czwórka laureatów, czyli zdobywcy naj‑
tysięcy, a dwie pozostałe nagrody również warte
ważniejszych, regulaminowych nagród pieniężnych
począł w 1990 roku; jest
są uwagi (obie po osiem tysięcy) – daje możliwość
szczęśliwie wywodzą się z różnych uczelni (Gdańsk,
profesorem na Wydziale
zobaczenia najmłodszego pokolenia dyplomowa‑
Wrocław, Katowice, Kraków) co szczególnie dobrze
nych artystów, którzy ukończyli studia w dyscypli‑
wygląda w pokonkursowym protokole. W dodatku
roku pełni funkcję prorek‑
nie artystycznej – sztuki piękne. Dla gorzej zorien‑
najpopularniejsze kierunki dość proporcjonalnie
tora ASP.
towanych w uczelnianej nomenklaturze dodam,
zaznaczyły swoją obecność w grupie finalistów (trzy
Konserwacji i Restauracji
Dzieł Sztuki. Od 2008
że „sztuki piękne” obejmują kierunki: malarstwo,
osoby reprezentowały malarstwo, po dwie grafikę
grafika, rzeźba, scenografia, intermedia oraz eduka‑
i rzeźbę, a jedna scenografię) i nie był to wynik kal‑
cja artystyczna w zakresie sztuk plastycznych. Warto
kulacji jurorów.
nadmienić, że kierunki projektowe od zeszłego roku
Najbardziej prestiżową Nagrodę Rektorów otrzy‑
mają bliźniaczą imprezę, która zwykle na początku
mała Emilia Wojszel (malarstwo) z gdańskiej ASP
września odbywa się w Katowicach.
za zestaw obrazów i obiektów pod wspólnym tytu‑
Wystawa „Najlepsze Dyplomy” ma stały, spraw‑
łem „Nie wiem dlaczego, ale nie lubię różu ani fio‑
dzony scenariusz, choć w tym roku wprowadzono
letu w obrazach”. Muszę się przyznać, że osobiście
pewne zmiany w regulaminie konkursu – do tego‑
orędowałem innym propozycjom. Malarski pomysł,
rocznej wystawy można było zgłosić jedynie dyplomy
bardzo jednoznaczny i oszczędny w środkach, uzu‑
magisterskie (w zeszłym roku dopuszczone były
pełniony jest przestrzennymi eksponatami, a może
również dyplomy licencjackie), każdy ośrodek mógł
nawet tworzy rodzaj przestrzennej aranżacji (zamysł
zaproponować maksymalnie cztery osoby wybiera‑
ten czytelniej pokazuje fotografia zamieszczona
jąc według własnego uznania tych, którzy zostali
w katalogu wystawy). Parafrazując oryginalny tytuł
51
↑ Monika Łukowska z ASP
we Wrocławiu
– nie wiem dlaczego, ale moje oczekiwania wobec
obrazu są nieco większe, choć szanuję prostotę
i formalną jednorodność oraz szczególny rodzaj
ekspresji, który moim zdaniem, w tym przypadku,
lepiej eksponuje się w pojedynczym obrazie niż
w rozbudowanym zestawie, w którym można było
odczuć pewną monotonię. Myślę, że naturalny i zro‑
zumiały zgiełk zbiorowej wystawy przytłumił klimat
tej ekspozycji i utrudnił szukanie związków pomię‑
dzy obrazami a wspomnianymi już przestrzennymi
obiektami. Jestem bardzo ciekaw jak rozwinie się
artystyczna osobowość autorki, jak rozbuduje swój
malarski świat? Wyrazistość i determinacja w dzia‑
łaniu – to cechy bardzo pomocne w artystycznym
fachu. Mocne, klarowne działanie zaprezentowanych
↑ Emilia Wojszel z ASP
w Gdańsku
przez Emilię Wojszel obrazów jest ich ewidentnym
walorem, a werdykt jury dowodzi, że jej twórczość
potrafi zjednać sobie zwolenników.
Bardzo interesującą pracę przedstawiła absol‑
wentka wrocławskiej uczelni, Monika Łukowska
(grafika), która otrzymała Nagrodę Ministra Kul‑
tury i Dziedzictwa Narodowego. Praca zatytułowana
„Chaos i porządek w sztuce Wschodu i Zachodu”
52
Wiadomości asp /55
← Agnieszka Ciszewska z UAP
w Gdańsku
to zestaw jednobarwnych grafik, które gęstością
najlepiej ocenionych walczyło o nagrody. W finałowej
i spontanicznością gestu bardziej przypominają
rywalizacji najlepiej poradził sobie Wojciech Sobczyk
monochromatyczne malarstwo informel niż graficzne
(grafika), którego praca zatytułowana „Teatr pamięci”
struktury. Użycie nietypowych podkładów, takich jak
otrzymała Nagrodę Prezydenta Miasta Gdańska (dwie
metalowa blacha czy przeźroczysta folia, pozwoliło
pozostałe osoby otrzymały wyróżnienia honorowe).
stworzyć intrygujące konteksty. Artystyczna wyobraź‑
Opisanie pracy Wojciecha Sobczyka nie jest
nia, wyczucie materii działania, warsztatowa biegłość
sprawą prostą, daleko wykracza ona poza ramy grafiki
to cechy, które dobrze wróżą na przyszłość.
warsztatowej w tradycyjnym rozumieniu tego słowa,
Kolejną nagrodzoną jest dyplomantka katowic‑
jest raczej zbiorem „eksponatów”, które konstruują
kiej Akademii Sztuk Pięknych, Marzena Rakoniew‑
szczególny świat wspomnień budując intymną opo‑
ska (malarstwo), która za pracę pod tytułem „W pry‑
wieść o przeszłości, o śladach jakie pozostawia ona
watnych miejscach” otrzymała Nagrodę Marszałka
w naszej pamięci. Tytułowy „teatr” bardzo trafnie
Województwa Pomorskiego. To najbardziej klasyczna
oddaje przesłanie tej wieloelementowej ekspozycji,
propozycja spośród nagrodzonych. Obrazy, w których
w której poszczególne elementy biorą na siebie rolę
ważną rolę odgrywa „opowieść” odmalowana z dużym
rekwizytów, które zaskakująco aranżują przestrzeń,
realistycznym zacięciem, oddziaływają mroczną,
a co ważniejsze, również naszą wyobraźnię.
może nawet tajemniczą atmosferą. W obrazach tych
Podobne spostrzeżenia można mieć przy pracy
można odnaleźć echa „wielkich realistów”, tych
Marty Kuligi (rzeźba), której wodne mini‑światy ujaw‑
dawnych jak Georges de La Tour, ale również tych
niają zaskakujące zderzenia rzeczywistych przedmio‑
współczesnych jak Eric Fischl. Czy jest to wynik fascy‑
tów z ich zdeformowanymi powiększeniami tworząc
nacji? Przypadek? A może świadoma próba szukania
jakąś dziwną mieszankę iluzji i realności. Szklanym,
ciągłości i dialogu?
jajopodobnym obiektom towarzyszyła projekcja video
Tych odniesień, mniej lub bardziej ewidentnych,
oparta na podobnym zamyśle, wpół realna, wpół
można by na wystawie odnaleźć zdecydowanie więcej.
animowana, pozostawia podobne odczucie dwóch
Czy takie związki są przeszkodą? Wszystko zależy
światów z pozoru odległych ale komplementarnych.
od tego jak bardzo są w stanie zdominować przekaz.
Warto dodać, że autorce udało się zbudować spójną
Paradoks polega na tym, że im bardziej artyści eks‑
i przekonywującą całość, co w przypadku tak odle‑
ponują własną odmienność, tym chętniej próbuje im
głych światów (film i rzeźbiarskie obiekty) nie jest
się przypisać artystyczne powinowactwa.
Może to zabrzmi jak autoreklama, ale krakowska
„reprezentacja”, na tle pozostałych uczestników, wypa‑
sprawą łatwą i często prowadzi do powstania dość
przypadkowych zestawów.
Ostatnia wyróżniona praca Kamili Grzybowskiej
dła bardzo korzystnie o czym świadczy fakt, że aż trzy
(scenografia), podobnie jak omówione poprzednio,
z czterech zaprezentowanych na wystawie prac dyplo‑
również wciąga widza w misternie wyreżyserowany
mowych przeszło do ścisłego finału i w gronie ośmiu
świat. W tym przypadku zadanie scenografa, kreatora
53
↑ Marta Kuliga z ASP
rzeczywistości na użytek fabularnej narracji, jest
finału (wszyscy otrzymali nagrody lub wyróżnie‑
w Krakowie, (dyplom
szczególnie trudne, bo ograniczone przesłaniem
nia), mogą dumnie podnieść głowy. Mam nadzieję,
utworu. To, że tak specyficzna praca została prawie
że sukces doda im skrzydeł i ułatwi realizację arty‑
przez wszystkich zauważona i zaliczona w poczet
stycznych zamierzeń.
autorki jest prezentowany
na stronach 47–48)
tych najlepszych jest dużym osiągnięciem; oby
Okres uczelnianej inkubacji dobiegł końca. Czy
zaowocowało to równie udanymi realizacjami
teraz, pozbawieni akademickiego parasola (a może
w przyszłości.
Osobiście naszym dyplomantom szczerze gratu‑
54
uczelnianej smyczy?), nasi dyplomanci poczują się
wreszcie wolni? A może kłopotliwie wolni?
luję. Udało im się stworzyć dojrzałe, wyraziste i orygi‑
Przyszłość szybko zweryfikuje studenckie ran‑
nalne prace. Wszystkie krakowskie dyplomy, również
kingi, oceny i tęsknoty, w ich miejsce pojawią się
nienagrodzona praca Marty Antoniuk (malarstwo)
nowe, często, o wiele bardziej złożone. Życie pisze
zatytułowana „Fałsz – iluzja – prawda” łączy jedna
różne scenariusze, zwykle chcemy się widzieć
cecha, która moim zdaniem warta jest podkreślenia.
w tym szczęśliwym. Niestety, żadna szkoła nie
Zaprezentowane prace niosą w sobie bardzo osobiste,
uzbroi nikogo w oręż gwarantujący sukces, żaden
ale nie hermetyczne światy. Niezależnie od istotnych
certyfikat nie rozwieje wątpliwości. Jedynym
różnic w konwencji, poetyce, technologii, przyciągają
słusznym drogowskazem jest zawołanie, by podą‑
uwagę i zmuszają do bardzo intensywnego odbioru.
żać własną drogą.
Konkursowe werdykty zwykle budzą dyskusje
Publiczne prezentacje są istotną częścią artystycz‑
i kontrowersje i to zarówno wśród widzów jak i juro‑
nej profesji, możliwość skonfrontowania swojej twór‑
rów, nie mówiąc o autorach, którzy z pewnością mają
czości w grupie wyselekcjonowanej elity jest warto‑
prawo reagować najbardziej emocjonalnie. Niestety
ścią samą w sobie, gdański przegląd z pewnością jest
żeby ktoś mógł wygrać, ktoś inny musi przegrać.
ważnym miejscem na artystycznej mapie i niech nim
Mam nadzieję, że młodzi artyści podejdą do sprawy
pozostanie. Najbliższe lata pokażą, czy młode talenty
z profesjonalnym chłodem, z pewnością grupa
wykorzystają swój potencjał stając się ważną częścią
ośmiu laureatów, którzy weszli do konkursowego
artystycznej sceny.
Wiadomości asp /55
Niestety żadna szkoła
nie uzbroi nikogo w oręż
gwarantujący sukces,
żaden certyfikat nie
rozwieje wątpliwości.
Jedynym słusznym dro‑
gowskazem jest zawoła‑
nie, by podążać własną
drogą.
Najlepsze Dyplomy 2011
Po raz trzeci gdańska Akademia Sztuk Pięknych pod‑
→ Nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Naro‑
jęła się organizacji wystawy prezentującej najlepsze
dowego (w wysokości 15 tys. zł) otrzymała Monika
prace dyplomowe. Wszystkie zaproszone uczelnie
Łukowska z ASP we Wrocławiu (promotor prof. Paweł
– Akademie Sztuk Pięknych z Gdańska, Katowic, Kra‑
Frąckiewicz, prof. Eugeniusz Get‑Stankiewicz).
kowa, Łodzi, Warszawy i Wrocławia oraz Uniwersytet
→ Nagrodę Marszałka Województwa Pomorskiego
Artystyczny z Poznania – zgłosiły do konkursu 25
(w wysokości 8 tys. zł) otrzymała Marzena Rako‑
prac dyplomowych. W tym roku prezentowane były
niewska z ASP w Katowicach (promotor Zbigniew
kierunki: malarstwo, rzeźba, grafika warsztatowa,
Blukacz prof. ASP).
scenografia oraz edukacja artystyczna w zakresie
→ Nagrodę Prezydenta Miasta Gdańska (w wyso‑
sztuk plastycznych (każda uczelnia mogła do kon‑
kości 8 tys. zł) otrzymał Wojciech Sobczyk z ASP
kursu wytypować maksymalnie 4 prace dyplomowe
w Krakowie (promotor prof. Stanisław Wejman).
zrealizowane w ramach dyscypliny artystycznej
„sztuki piękne”).
wyróżnienia honorowe następującym osobom:
Aleksandrze Bajer z ASP w Katowicach (promotor
zycja również została zorganizowana w trzech miej‑
prof. Kazimierz Cieślik), Annie Bujak z ASP we Wro‑
scach: w oddziale Muzeum Narodowego w Gdańsku
cławiu (promotor prof. Christos Mandzios), Kamili
w Zielonej Bramie, w Gdańskiej Galerii Miejskiej przy
Grzybowskiej z ASP w Krakowie (promotor Małgo‑
ul. Powroźniczej oraz w galerii gdańskiej ASP.
rzata Komorowska prof. ASP) oraz Marcie Kulidze,
Na posiedzeniu w dniu 21 VII jury pod przewod‑
również z ASP w Krakowie (promotor prof. Józef
nictwem Rektora ASP w Gdańsku, prof. Ludmiły Ostro‑
Murzyn prof. ASP). Dodatkowo Rektor naszej uczelni
górskiej, postanowiło przyznać następujące nagrody:
przyznał nagrodę Agnieszce Ciszewskiej (promotor
→ Nagrodę Rektorów Akademii Sztuk Pięknych
z ASP w Gdańsku (promotor prof. Jerzy Ostrogórski).
w Krakowie
Jury konkursu postanowiło przyznać również
Na wzór zeszłorocznej edycji tegoroczna ekspo‑
(w wysokości 17,5 tys. zł) otrzymała Emilia Wojszel
↑ Wojciech Sobczyk z ASP
prof. Józef Petruk) z UA w Poznaniu.
Wszystkim laureatom składamy serdeczne gratu‑
lacje i życzymy dalszych sukcesów!
55
We
y is sta
s w
20
y10
European Forum of History
and Arts 2011, Krzyżowa
→ Projekt Dyslokacja – Katedra Intermediów
→ European Forum of History and Visual Arts
Interdyscyplinarna i międzynarodowa
„Mobilna uczelnia”
→ 10–21 IV 2011 r. Krzyżowa
Antoni Porczak
Patronat honorowy nad programem objęli Hans‑Die‑
trich Genscher (Niemcy) oraz Władysław Barto‑
szewski (Polska). W przedsięwzięciu wzięło udział
w sumie 14 uczelni: 1. Fachhochschule Trier, Niemcy;
2. Universität Trier, Niemcy; 3. Universität des Saar‑
landes, Saarbrücken, Geschichte, Niemcy; 4. Uni‑
versity College Dublin, Irlandia; 5. National College
of Art & Design Dublin, Irlandia; 6. École Supérieure
d’Art de Lorraine, Metz, Francja; 7. Akademia Sztuk
Pięknych, Kraków, Polska; 8. Akademia Sztuk Pięk‑
nych, Gdańsk, Polska; 9. Uniwersytet Opolski, Insty‑
tut Historii, Opole, Polska; 10. Uniwersytet Opolski,
Instytut Sztuki, Opole, Polska; 11. Academie Royale
d’Art de Liège, Belgia; 12. Universitait du Luxembourg,
Luksemburg, Luksemburg; oraz gościnnie: 13. École
Professionelle d’Art de la Ville de Paris, Francja; 14.
Concordia University, Montreal, Kanada.
Tegoroczne przedsięwzięcie to kontynuacja
międzynarodowego interdyscyplinarnego projektu
„Miejsca pamięci” 2007, 2008 oraz 2009, to pro‑
jekt stworzony i prowadzony przez prof. Annę
Bulandę‑Pantalacci (Fachhochschule Trier, Univer‑
sität Trier, Niemcy), absolwentkę naszej uczelni. Jak
pisze autorka: „Projekt z cyklu »Miejsca pamięci« jest
kolejnym, już czwartym projektem, bazującym na idei
»Mobilnej uczelni«, polegającym na współpracy kilku
europejskich szkół artystycznych i projektowych, uni‑
wersytetów, ich artystów i naukowców (ok. 100 osób).
Performance Wawrzyńca
Tym razem na miejsce spotkania wybrano wieś Krzy‑
Woźniaka z Wydziału
żową, siedzibę Fundacji Krzyżowa dla Porozumienia
Rzeźby
Europejskiego, miejsce spotkania i dialogu. Fundacja
56
Wiadomości asp /51
Przedstawimy część dokumenta‑
cji prac, nie tylko naszych studentów,
po to, by wskazać na wielowarstwo‑
wość i skomplikowanie takiego pro‑
jektu jak „warsztaty Bulandy” – pod
względem kulturowym, językowym,
filozoficznym i artystycznym.
Krzyżowa wspiera rozwój europejskiej społeczności
Studenci stworzyli wiele interesujących dzieł, pra‑
obywatelskiej, a także pełni rolę gospodarza naszego
cując w różnych materiałach, technikach i mediach.
projektu… Projekt „Interdyscyplinarna i międzynaro‑
Dorobek artystyczny można udokumentować i poka‑
dowa mobilna szkoła 2011” swoją tematyką, „Migra‑
zać innym, jednak jest coś może ważniejszego (nara‑
cje wymuszone”, wpisuje się w tematykę działalności
żam się) od praktyki artystycznej, myślę o doświad‑
Fundacji Krzyżowej”.
czeniu współpracy, które – jak się wydaje – nie jest
Warsztaty artystyczne są przeznaczone dla stu‑
mocną stroną studentów szkół artystycznych. W tym
dentów, którym towarzyszą profesorowie oraz współ‑
sensie inicjatywa i koncepcja prof. Bulandy wydaje
pracownicy uczelni, udzielający wsparcia technicz‑
się nie mieć sobie równych. Ogromne doświadcze‑
nego. Dziedziny obecne na warsztatach to: sztuka
nie, umiejętności organizacyjne oraz niezaprzeczalne
instalacji, film, wideo, dźwięk, performance, ekspre‑
osiągnięcia to ogrom pracy wykonanej przez lata dla
sja ciała, sztuka papieru/rzeźba z papieru, działa‑
ww. programu przez autorkę projektu. Nie jest sztuką
nia wizualne, fotografia, land art, visual art. Obok
łatwą zewrzeć ze sobą tyle uczelni, zorganizować nie
artystycznych, odbyły się też warsztaty historyczne,
tylko warunki materialne, ale też przestrzeń kreatyw‑
stwarzające nowy kontekst spotkań dla studentów
nej wymiany. Tradycyjnie grupy artystyczne dążą
i pedagogów.
do wyróżniania się, trwania przy swoim, często ukry‑
Udział w warsztatach jest traktowany jako część
wania swoich strategii postępowania w przestrzeni
programu nauczania uczelni, w zależności od stopnia
wspólnej. Widać to było również podczas tych warsz‑
trudności i nakładu pracy wystawiane są studentom
tatów i dlatego widzę sens ich dalszej kontynuacji,
odpowiednie punkty ECTS (maks. 9).
by kształtować nawyki współpracy. Przedstawimy
Koncepcję warsztatów artystycznych opraco‑
część dokumentacji prac, nie tylko naszych studen‑
wali prof. Anna Bulanda z Fachhochschule Trier
tów, po to, by wskazać na wielowarstwowość i skom‑
i prof. Antoni Porczak (ASP, Intermedia, Kraków).
plikowanie takiego projektu jak „warsztaty Bulandy”
Naszą uczelnię reprezentowało trzech opieku‑
– pod względem kulturowym, językowym, filozoficz‑
nów – dr hab. Ewa Janus, dr Mariusz Front oraz
nym i artystycznym. Różnorodność form ekspresji
prof. Antoni Porczak. Spośród studentów obecni
oraz ich przestrzennego i temporalnego przejawiania
byli: Ariel Wywrot, Wawrzyniec Woźniak, Julia Land,
się spowodowała, że porównywanie artefaktów stało
Jakub Garścia, Adam Gruba, Justyna Górowska, Prze‑
się trudne. Różnica jest jednak atrakcyjną wartością
mysław Branas. Jako gość honorowy w dniu pokazu
działań artystycznych, co było widoczne podczas
warsztaty odwiedził prof. Jerzy Nowakowski, współ‑
warsztatów. Również strategie udostępniania publicz‑
organizator krakowskiej edycji warsztatów. Szkoda,
ności powstałych prac były zróżnicowane – od tra‑
że z przyczyn obiektywnych w warsztatach nie mogli
dycyjnych, które na miejsce ekspozycji wybierały
wziąć udziału zaproszeni prof. Artur Tajber oraz
główne szlaki komunikacyjne (przeważnie między
prof. Marek Hołoniewski.
stołówką a mieszkaniem), zmuszając przechodniów
57
Wideomapowanie
Mariusz Front
Krzyżowa to niewielka wieś, która blisko 70 lat
temu nosiła nazwę Kreisau. Organizatorzy między‑
narodowych warsztatów wybrali to miejsce, aby dać
pretekst studentom z różnych krajów do zmierzenia
się z trudną, niejednoznaczną i do tej pory niepod‑
legającą prostej ocenie przeszłością. Teren Dolnego
Śląska i jego historyczny kontekst, pomimo upływu
lat, to dla 20‑latków terra incognita – wciąż można
go odkrywać.
Uczestnicy spotkań posługiwali się wieloma języ‑
Sceny z wideo mapowania
do omijania obiektów, przez długie spacery „gid
kami: polskim, niemieckim, francuskim, angielskim,
Dyslokacja
artu” w przestrzeniach krajobrazowych po obrze‑
słowackim. Dla studentów dzisiejszej Europy poro‑
żach ośrodka, po intymne performance, realizowane
zumiewanie się w obrębie wielojęzycznej grupy nie
raczej dla kamery wideo rejestrującej zdarzenie niż
stanowi szczególnego problemu. Wielu z nich włada
dla publiczności. Upublicznienie wyraźnie dzieliło
kilkoma językami, a prawie wszyscy mówią po angiel‑
pokazy na „dzienne” (wystawy obiektów) i „nocne”
sku. Jednak „urzędowym” językiem spotkań w Krzy‑
(projekcja, mapping, spektakl), przesuwając tym
żowej był język sztuki.
samym w czasie ogląd całości dokonań. Jako doku‑
Pretekstem do szukania inspiracji, tworzenia, pro‑
mentacja warsztatów powstanie wydawnictwo książ‑
jektowania, myślenia o języku plastycznym był temat
kowe z aneksem elektronicznym, tym razem w 4 języ‑
warsztatów: „Forced migration /Wymuszona migracja”.
kach (m.in. polskim), gdzie będzie można zapoznać
Krzyżowa to miejsce‑świadek. Tutaj parę dekad
się z większością działań artystycznych. „Warsztaty
temu, po II wojnie światowej, rozegrała się swoista
Bulandy” spełniły też funkcję promocyjną dla uczelni,
wędrówka ludów. Dotychczasowi mieszkańcy, Niemcy,
opinia współuczestników jest ważna, nawet nieko‑
musieli szukać dla siebie innego domu. Opuszczona
niecznie pozytywna. Osobnym profitem są przyjaźnie
wieś stała się nowym siedliskiem dla Polaków,
studentów i profesorów różnych narodowości i kul‑
ludzi przybyłych z miejsc często odległych o setki
tur, pomagające w przyszłej współpracy, nie tylko
kilometrów.
instytucjonalnej, ale również prywatnej. Unikam
58
Historia i kontekst konkretnego miejsca z nią
ocen artystycznych wielopłaszczyznowych spotkań,
związanego miały posłużyć za konstrukcję dla
nie ograniczonych przecież jedynie do wytwarzania
wypowiedzi nowoczesnego pokolenia. Czy historię
obiektów artystycznych.
i jej odkrywanie można pokazać za pomocą wideo,
Wiadomości asp /55
land artu, rzeźby z papieru, performance’u, projekcji?
i postępującej destrukcji. Druga zaś to sceny z zare‑
Na pytanie to odpowiedzieć mieli młodzi twórcy.
jestrowanymi postaciami ludzkimi wykonującymi
Niewielka grupa reprezentująca Katedrę Inter‑
zwykłe czynności: otwieranie drzwi, przechodzenie
mediów z krakowskiej ASP – studenci Juliet Land
przed oknami, noszenie różnych przedmiotów, praca.
i Jakub Garścia oraz niżej podpisany – za narzędzie
Materiały te zostały zmontowane w taki sposób,
do skonstruowania swojej realizacji wybrali wideo
aby opowiadały historię ludzi, którzy musieli nagle
mapowanie, zwane też mappingiem. Jest to szcze‑
opuścić swoje miejsce – w pośpiechu wynosząc jakiś
gólna forma projekcji multimedialnej wykonywanej
dobytek, skacząc przez okna, gasząc pożar obejmu‑
przede wszystkim na budynkach. Mapping polega
jący ich dom. Byli lokatorzy to zaledwie majaczące
na wyświetleniu dopasowanego do danego budynku
sylwetki, cienie. Opuszczony budynek ulega degra‑
obrazu wideo. Dzięki temu uzyskuje się niespoty‑
dacji – pojawiają się pęknięcia, plamy, odpadają
kane, bardzo realistyczne efekty wizualne. Można
mniejsze elementy. Odkryte zostają starsze warstwy.
w ten sposób, posługując się optycznymi skrótami
Ponieważ budynek został wcześniej dokładnie
i iluzjami, wyginać elementy architektoniczne czy
obrysowany za pomocą programu komputerowego
wywoływać wrażenie przesuwania ścian lub wypa‑
i na jego powstałym w ten sposób rzucie oparto mon‑
dania cegieł z budynku. Wideo mapowanie zatytuło‑
taż poszczególnych scen, całość wygląda niezwykle
wane Displacement /Dyslokacja zostało zaprojekto‑
realistycznie. Na rzeczywistą bryłę obiektu „nacią‑
wane dla niezbyt okazałego i mało reprezentacyjnego
gnięto” warstwę, która z kartograficzną dokładno‑
(zwłaszcza na tle sąsiedniego pałacu, należącego
ścią odpowiada jego kształtom, ale nadaje mu nowe
kiedyś do rodu von Moltke) budynku gospodarczego.
oblicze i znaczenie.
Doszliśmy do wniosku, że prosta forma i kształt jego
Widzimy otwierane drzwi, wychodzące z nich
frontowej, dwuspadowej ściany, urozmaiconej tylko
postacie, płomienie ognia wydostające się przez
dwoma oknami i wielką bramą, będzie najlepszym
futryny okien, rozświetlone nagle lampy nad bramą.
miejscem do artystycznej interwencji.
W którymś momencie cały budynek zamienia się
Nienarzucająca się sylwetka domu, posiadająca
w ogromny mechanizm starego zegara. Rzeczy te nie
dużą powierzchnię projekcyjną, pozwoliła na nanie‑
dzieją się oczywiście naprawdę, ale dzięki dokładno‑
sienie tu materiału wideo zrealizowanego według wła‑
ści montażu przestrzeni realnej i projekcyjnej oraz
snego scenariusza. Był on oparty na luźnej interpre‑
ich dopasowaniu możemy ulec bardzo sugestyw‑
tacji historii miejsca, w którym teraz pracowaliśmy.
nemu złudzeniu.
Gromadzony materiał wideo składał się z dwóch
Projekcje‑mapowania są niezwykle wido‑
części. Pierwsza część to swoista inwentaryzacja
wiskowe. Budynki służą niekiedy jako pretekst
przeszłości Krzyżowej: starych zabudowań wiej‑
do pokazania zaawansowania technologicznego i ich
skich, zniszczonej stacji kolejowej, zużytych urządzeń
funkcja spłaszcza się do wykorzystania tylko jako
i sprzętów. Był to zapis efektów upływającego czasu
powierzchni ekranowej.
59
Studenci, autorzy projekcji
w Krzyżowej, udowadniają, że nowe
techniki nie są bezrefleksyj‑
nymi szybkimi narzędziami. (...)
Wykorzystują je ze świadomością
reżysera, który doskonale zdaje
sobie sprawę z tego, co chce prze‑
kazać, i wie, jakiego języka uży‑
wać, aby był on częścią zrozumiałego
strumienia informacji.
Studenci, autorzy projekcji w Krzyżowej, udowad‑
niają – do czego trzeba przekonywać już chyba tylko
nielicznych – że nowe techniki nie są bezrefleksyj‑
nymi szybkimi narzędziami. W ich rękach technika
wideo i zaawansowane programy do edycji obrazu
są środkami artystycznymi i stylistycznymi. Wyko‑
rzystują je ze świadomością reżysera, który doskonale
zdaje sobie sprawę z tego, co chce przekazać, i wie,
jakiego języka używać, aby był on częścią zrozumia‑
łego strumienia informacji.
Pokazują nam świat, przeszłość, cząstkę wspólnej
historii Europy, swoją wrażliwość – rzeczy, których
w taki sposób nie moglibyśmy doświadczyć bez wyko‑
rzystania środowiska intermedialnego.
60
Wiadomości asp /55
Projekcja, trwająca zaledwie pięć minut, nie prze‑
każe nam pełnej historii nie tylko całego regionu
i ludzi, którzy musieli migrować poganiani przez
powojenny układ sił, ale i tego jednego budynku,
który został do niej wykorzystany. Wystarczy jed‑
nak, żeby pokazać, że w dzisiejszych czasach prag‑
matyzmu, kiedy dyslokacja coraz częściej oparta jest
na transferze cyfrowych danych i szybkim przemiesz‑
czaniu się pomiędzy kontynentami, ludzie wciąż
odwołują się do przeszłości. Nie po to jednak, żeby
wzmacniać podziały, jak chcieliby niektórzy. Prze‑
szłość jest nauką o tym, jak najlepiej wykorzystać
swój potencjał, poznawać ludzi, dzielić z nimi pasje,
tworzyć, rozwijać się, wykorzystywać szanse i przy
okazji zmieniać świat. Dla przyszłości.
Dokumentację wideomappingu zobaczyć można na:
http://www.youtube.com/watch?gl=PL&v=iqLxLJvJGwY
W y s ta w y
Sztuka papieru
w Krzyżowej
Ewa Janus
tego miejsca jest nadal wyraźnie słyszalny. Dzięki ich
uważnej obserwacji, wyczuleniu na najsubtelniej‑
Koncepcja wprowadzenia warsztatu papieru w pro‑
sze podpowiedzi, szeroko rozumiane „znaki” zostały
gram „Mobilnej uczelni” prof. Anny Bulandy‑Panta‑
wydobyte i wplecione w autorskie projekty, przydając
lacci pojawiła się po raz pierwszy w Krzyżowej i z per‑
tym pracom wyjątkowej wiarygodności, ale przede
spektywy doświadczenia wydaje się, że pomysł był
wszystkim nadały im status uniwersalnego przesła‑
niezwykle trafny. Otwarta formuła warsztatu przy‑
nia mówiącego o utracie tożsamości, wyalienowaniu
W latach 1986–1991 stu‑
ciągnęła liczną grupę studentów chcących tworzyć
trwającym do dzisiaj jako konsekwencji splątanej
diowała na Wydziale Rzeźby
przestrzenne kompozycje, identyfikujące się wizu‑
ścieżki historii – kreślonej przecież ludzką ręką.
Akademii Sztuk Pięknych
alnie z problematyką projektu, nie mając przy tym
Ur. 1964 w Łapanowie.
w Krakowie w pracowni
prof. Stefana Borzęckiego.
Jako pedagog pracuje
na macierzystej uczelni
od zakończenia studiów;
obecnie prowadzi pracow‑
Wielość różnorodnych rozwiązań formalnych
istotnych ograniczeń w zakresie skali, formy czy sty‑
i interpretacyjnych była więc m.in. pochodną wła‑
listyki, a jedynie setki arkuszy papieru do dyspozycji.
ściwego kontekstu dla powstania prac, wśród których
Ważnym założeniem określającym specyfikę tego
dominowały formy przestrzenne: stricte rzeźbiarskie,
warsztatu było spojrzenie na temat przez pryzmat
kameralne, ale również obiekty czy formy współgra‑
nię rysunku oraz zajęcia
tworzywa, jakim jest papier – jego autonomiczny,
jące z naturalnym otoczeniem zespołu zabytkowego.
z rzeźby na niestacjonar‑
szlachetny język plastyczny, możliwości wyrazowe
Wśród prac można przywołać choćby te najbar‑
nych studiach icencjac‑
przy jednoczesnym odwołaniu się do utrwalonej już
dziej odmienne w charakterze wypowiedzi – Drzewne
kich na Wydziale Malarstwa.
Sprawuje funkcję prodzie‑
kana Wydziału Rzeźby.
roli jako materii kulturowej, od tysięcy lat służącej
księgi Wawrzyńca Woźniaka: wieloelementowa kom‑
wzajemnej komunikacji. Tak rozumiany papier jako
pozycja złożona z samodzielnych obiektów w powią‑
medium – ulotny, efemeryczny, nietrwały, a jedno‑
zaniu z naturalnymi elementami drzew, szukająca
cześnie niezwykle nośny metaforycznie, symbolicz‑
analogii między naturalnym i kulturowym zapisem
nie – w pracach studentów nabrał właściwej i bardzo
procesu przemijania; czy zespołowa realizacja stu‑
adekwatnej wymowy. Stał się nośnikiem refleksji
dentek z Francji, wykorzystująca prosty paskowy
nad historią, dialogiem pamięci poprzez formy
moduł – w zwielokrotnieniu krzyżujących się splo‑
przestrzenne, współgrające w różnorodny sposób
tów kompozycja nabrała wieloznacznych sensów: jak
z przestrzenią i w przestrzeni miejsca, manifestu‑
gęsta sieć niekończących się barier i granic, mapa
jąc współcześnie zapominany sposób rejestru jako
jałtańskich strategii wojennych, a jednocześnie kom‑
fizycznie obecnego śladu.
pozycja o strukturze dywanu, symboliczna tkanka
Również Krzyżowa, jej otoczenie pełniło aktywną
domu i wspólnotowości. I wreszcie kameralna praca
rolę „uczestnika” warsztatów. Będąc miejscem nazna‑
Hugona Daumonta (Francja) w formie miniaturowej
czonym trudną powojenną historią, stało się przed‑
teatralnej scenografii, tło dla zaskakującej, jakby nie‑
miotem szczególnej eksploracji. To właśnie studenci
przystającej opowieści o Babie‑Jadze, mówiąca języ‑
dostrzegli, że dramatyczny głos płynący z przeszłości
kiem bajkowych elementów o historii tak tragicznej,
61
62
że żaden inny język nie jest w stanie oddać skali tra‑
nieznanym. Wola zrozumienia istoty historycznych
gizmu tamtych wydarzeń.
przemian pozwoliła przekroczyć stereotypowe myśle‑
Studenci, jak zwykle, nie zawiedli organizatorów
nie, przełożyła się na mozolne niekiedy przedzieranie
i… samych siebie. Byłam zbudowana ich postawą,
do różnych warstw tego problemu, by skoncentrować
zdolnością przełożenia odległych zdarzeń na język
się na tej najczulszej, jaką jest człowiek: uczestnik
własnych emocji i refleksji, otwarciem i chęcią
tamtych zdarzeń. To jego emocje, przeżycia, bezrad‑
pochylenia się nad tematem wielu ludziom niemal
ność wobec historycznych zmian wyzwoliły potrzebę
Wiadomości asp /55
Powstałe w Krzyżowej papierowe
dzieła plastyczne nie zostały zdomi‑
nowane przez wątki treściowe, nie
stały się komentarzem do historii
ani też głosem w politycznej dysku‑
sji, a jednak sądzę, że wrażliwość
i wyobraźnia studentów w połą‑
czeniu z wyzwalającą kreatywność
prostotą materii papieru pomogły
wygenerować autentyczny przekaz.
treściowe, nie stały się komentarzem do historii ani
też głosem w politycznej dyskusji, a jednak sądzę,
że wrażliwość i wyobraźnia studentów w połączeniu
z wyzwalającą kreatywność prostotą materii papieru
pomogły wygenerować autentyczny przekaz.
Uczestnikami byli głównie studenci wydzia‑
łów grafiki projektowej i sztuk wizualnych uczelni
artystycznych Francji, Belgii, Niemiec, Irlandii oraz
Stanów Zjednoczonych. Krakowską Akademię repre‑
zentowali studenci Wydziału Rzeźby: Wawrzyniec
Woźniak (IV r.) i Ariel Wywrot (III r.). Opiekę meryto‑
ryczną powierzono prof. ASP Janinie Rudnickiej (ASP
Gdańsk) oraz dr. hab. Ewie Janus (Wydział Rzeźby,
ASP Kraków). Warsztaty były kolejną edycją między‑
narodowych spotkań.
Chciałabym w tym miejscu raz jeszcze gorąco
podziękować pani prof. Annie Bulandzie‑Pantalacci,
inicjatorce projektu, osobie niezwykłej, na której
barkach spoczął cały wysiłek administracyjny i logi‑
styczny, oraz prof. Jerzemu Nowakowskiemu, dzięki
któremu warsztat papieru obdarowany hojnie „two‑
nie tylko formalnej interpretacji, lecz całe pokłady
rzywem rzeźbiarskim” mógł pracować z twórczym
empatii wobec nieznanych, którzy w momencie pod‑
rozmachem.
jęcia tematu byli anonimowi i nieobecni, a ostatecz‑
Papier dostarczony przez sponsorów w ilościach
nie stali się częścią, może nie tyle osobistej, co z pew‑
znacznych (kilka palet), będąc w tej postaci materią
nością naszej wspólnej, ludzkiej historii.
zgoła praktyczną, użytkową, od razu wyzwolił w gru‑
Powstałe w Krzyżowej papierowe dzieła pla‑
pie twórczy potencjał, sprawił, iż w krótkim czasie
styczne nie zostały zdominowane przez wątki
setki papierowych arkuszy, drukarskich ścinek, pudeł
63
i innych odpadowych produktów, przy inspiracji wie‑
dzą i wyobraźnią, zamieniły pomieszczenia „starej
pralni” w warsztat intensywnej pracy i dobrej energii.
Krótki, bo zaledwie kilkudniowy okres na dopraco‑
wanie koncepcji i fazę realizacyjną przyczynił się
do działania w trybie bardzo intensywnym, co sprzy‑
jało koncentracji, sprawnej organizacji warsztatu,
pełnemu zaangażowaniu, a jednak każda z powsta‑
łych prac wyróżnia się osobistą pogłębioną reflek‑
sją, próbą dopisania ciągu dalszego dramatycznych
wydarzeń językiem metafory, abstraktu.
64
Wiadomości asp /55
W y s ta w y
Muzeum „sztuki”
Lotnictwa Polskiego
w Krakowie‑Czyżynach
Piotr Łopalewski, Krzysztof Mroczkowski
miejsca łączą się tu w jedyną w swoim rodzaju całość.
Lotnisko to było jednym z najstarszych lotnisk woj‑
Lotnictwo liczy ponad 100 lat. W ciągu tego okresu
skowych Europy, pierwszym portem lotniczym
pokonało długą drogę, począwszy od pierwszego prze‑
odradzającej się Rzeczypospolitej, zasłużonym dla
mieszczenia się nad ziemią na odległość 36 m Flyera I1
historii polskich skrzydeł. Dziś w tym miejscu dawne
czy przelotu 35 km nad kanałem La Manche filigrano‑
tradycje kontynuuje Muzeum Lotnictwa Polskiego.
wym monoplanem Blériota XI . Przed naszymi oczami
To muzeum wydarzeń, nie – rekwizytów; myśli, nie
Piotr Łopalewski
przesuwają się samoloty, piloci, ich dokonania: Żwirko
– rzeczy; żywej pamięci – nie biografii. Zbiór dzieł
Ur. w 1946. W latach
i Wigura i RWD‑4, Florer i Dęblin3, Skarżyński i PZŁ
sztuki inżynierskiego geniuszu.
1968–1974 studia na Ł‑2, Medwecki i P‑11c, Urbanowicz i Dywizjon 303,
Historia lotniska jest dłuższa niż dzieje samej
de Saint‑Exupéry, Pilot wojenny i Nocny lot, Orliński
„motorowej awiacji”. Już około roku 1892 na rako‑
wania u prof. Andrzeja
i Bréguet XIX, Zumbach i Hurricane, Tibbets i Enola
wickich błoniach pojawiły się, będące pierwszymi
Pawłowskiego. Od 1974
Gay , Chuck Yeager i Bell X‑1 .
2
WFP ASP, dyplom w kate‑
drze metodyki projekto‑
uprawia grafikę użyt‑
4
5
statkami powietrznymi, balony obserwacyjne
Te 100 lat – wiek podboju przestworzy maszy‑
austriackiego fortecznego oddziału balonowego przy
projektowanie przemy‑
nami cięższymi od powietrza – to także wiek sztuki
II Regimencie Artylerii Fortecznej barona von Beschi.
słowe. Prezentował swoje
lotniczej, bo projektowanie i wytwarzanie samolo‑
Lotnisko samolotowe założone zostało w 1912 r.
prace na stu kilkudziesię‑
tów nierozerwalnie ze sztuką się łączy. Nie tylko
dla oddziałów lotniczych Austro‑Węgier. Rozbudowy‑
sztuką pilotażu czy akrobacji, ale sztuką sensu
wane od roku 1916 według awangardowych projek‑
stricte, jaką jest sam samolot. Bez względu na to,
tów polskich inżynierów w służbie c.k. armii, stało
kową, plakat, malarstwo,
ciu wystawach indywidu‑
alnych w kraju i za granicą.
Od 1994 pracuje w Muzeum
Lotnictwa Polskiego
w Krakowie.
czy unosi się w powietrzu, czy odpoczywa w hanga‑
się 31 X 1918 r. pierwszą bazą lotniczą niepodległej
rze, to specyficzny obiekt myśli projektantów, gdzie
Rzeczypospolitej, przejętą wraz z całym sprzętem
pojęcia designu, estetyki i funkcjonalności zlały się
z inicjatywy kpt. pil. Romana Florera.
w jedno. Bo przy powstawaniu samolotu nie można
W roku 1921 na Rakowicach ulokowano 2. Pułk
sobie nigdy pozwolić na partactwo, dezynwolturę,
Lotniczy. 3 lata później rozpoczęto rozbudowę lotni‑
bylejakość, bo od tego zależy bezpieczeństwo jego
ska, które w ciągu następnego 30‑lecia rozrosło się
użytkowników.
Dwie wojny światowe (i parędziesiąt innych),
czterokrotnie, zmieniło układ przestrzenny, zyskało
kilkanaście nowoczesnych budowli, a także zmieniło
w których lotnictwo odgrywało kluczową rolę, miały
nazwę – lotnisko zaczęto nazywać Rakowice‑Czyżyny.
dla jego rozwoju niebagatelne znaczenie. Latanie nad
W tym czasie uruchomiono też pierwsze stałe połącze‑
ziemią przygotowało również podwaliny do lotów
nia komunikacyjne – krajowe i zagraniczne.
w przestrzeń okołoziemską.
W roku 1928, wraz z przybyciem do pułku dywi‑
Śledząc losy krakowskiego lotniska Rakowice‑Czy‑
zjonów myśliwskich, ukończono budowę pięciu kolej‑
żyny, można stwierdzić, że czas, zabytki i tożsamość
nych hangarów, tym razem o najnowocześniejszej
65
– jak na owe czasy – stalowo‑betonowej konstruk‑
Od początku w muzeum gromadzono i zabez‑
cji łukowej. Lotnisko stało się wizytówką Krakowa,
pieczano lotnicze relikty przeszłości, nie udostęp‑
podziwiane było m.in. przez Ministra Lotnictwa Repu‑
niając ich społeczeństwu. Muzealiami w pełnym
bliki Francuskiej.
tego słowa znaczeniu, które dały początek zbiorom,
W 1931 r. ukończono budowę zespołu cywilnego
były odnalezione w Czarnkowie i tamże porzucone
portu lotniczego. W ostatnich latach II Rzeczypospoli‑
historyczne samoloty ewakuowane przez wojska
tej zaczęto formować sieć dróg obwodowych lotniska.
niemieckie z terenów Rzeszy, w tym wiele z okresu
Prace te kontynuowali Niemcy, którzy w 1943 r. roz‑
pionierskiego, dwudziestolecia międzywojennego
Krzysztof Mroczkowski
poczęli też budowę 2‑kilometrowej betonowej drogi
oraz obu wojen światowych. Znalezisko to obejmo‑
Ur. 1974 r. Doktor nauk
startowej.
wało kompletne i niekompletne egzemplarze pła‑
humanistycznych, histo‑
Podczas wojny zespoły hangarowe lotniska były
towców oraz kilkadziesiąt historycznych silników
dwukrotnie niszczone przez Niemców. W latach powo‑
lotniczych. Pośród nich znajdował się też najcen‑
jennych odtworzono jedynie dwa z wielkich hangarów,
niejszy z historycznego i emocjonalnego punktu
które przetrwały do dnia dzisiejszego, dając świadec‑
widzenia polski zabytek lotniczy – jedyny zacho‑
two ciągłości historycznej tego miejsca.
wany na świecie egzemplarz samolotu myśliwskiego
ryk wojskowości, autor
publikacji z zakresu woj‑
skowości i muzealnic‑
twa techniczno‑wojsko‑
wego. Adiunkt w Muzeum
Lotnictwa Polskiego
w Krakowie, kierownik
Lotnisko zamknięto w roku 1963. Na jego okro‑
PZL P‑11c. Mimo iż w opłakanym stanie, nieudolnie
Działu Inwentaryzacji
jonych terenach założono Stałą Wystawę Sprzętu
konserwowany, zdekompletowany, po ponad 20‑let‑
Muzealiów, adiunkt
Lotniczego Aeroklubu Krakowskiego. Był to zaczątek
niej tułaczce powrócił na swoje macierzyste lotnisko,
Muzeum Lotnictwa i Astronautyki, która obecnie nosi
na którym służył w okresie poprzedzającym wybuch
nazwę Muzeum Lotnictwa Polskiego.
II wojny światowej.
66
Wiadomości asp /55
w zakładzie Historii
Wojskowości Instytutu
Historii Uniwersytetu
Rzeszowskiego.
rys. Piotr Łopalewski
Na atmosferę lat zimnej wojny nakładała się głę‑
boka podejrzliwość władz w stosunku do wszelkich
przejawów historii lotniczej, traktowanej wręcz jako
potencjalne źródło reakcjonizmu. Ogromna popular‑
ność lotnictwa w Polsce przedwrześniowej i legenda
zmagań polskich lotników na Zachodzie u boku alian‑
tów w wojnie z Niemcami były dla władz z moskiew‑
skiego nadania niepożądanym „spadkiem” po II
Rzeczypospolitej. Smutnym tego dowodem są losy
dwóch samolotów Spitfire6, zniszczonych siekierami
w Warszawie na polecenie komunistów.
Do końca 1963 r. zwieziono do Krakowa 60
płatowców, 1 kompletną gondolę silnikową oraz
85 egzemplarzy silników lotniczych. Ocalone kon‑
Przypisy:
1. Znany także jako Wright Flyer oraz 1903 Flyer – pierwszy samolot silnikowy na świecie.
Autorami projektu byli Orville i Wilbur Wright. Pierwszy lot odbył się 17 XII 1903 r. na wzgó‑
strukcje lotnicze, biorąc pod uwagę ich kruchość,
rzach Kill Devil w Karolinie Połnocnej (nieoficjalnie 14 XII Wilbur w 4 s pokonał dystans 34 m).
są świadectwem szacunku dla wielu – nieznanych
Podczas 12‑sekundowego lotu Flyer I, pilotowany przez O. Wrighta, pokonał 36,5 m. Tego dnia
dziś z nazwiska – osób, które uratowały tę cząstkę
światowego dziedzictwa kulturowego. Atutem kra‑
kowskiego muzeum jest obecność maszyn latają‑
cych w ich naturalnym środowisku – na lotnisku
z początku wieku i we wnętrzach dawnych i stylizo‑
wanych przestrzeni hangarowych.
Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie
to żyjąca opowieść o pięknym i strasznym wieku XX,
który zrodził awiację.
odbyły się łącznie cztery loty, z których najdłuższy trwał 59 s.
2. Blériot XI – jeden z pierwszych samolotów francuskich, zbudowany przez Louisa Blériota
i Raymonda Saulniera w 1909 r.
3. Ośrodek Szkolenia Lotniczego w Dęblinie, a po ponownym przeformowaniu – Szkoła
Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. Pułkownik Roman Antoni Florer był jej dowódcą do roku
1929, kiedy to przeszedł w stan spoczynku.
4. Nazwa bombowca Boening B‑29 Superfortress, który 6 VIII 1945 r. zrzucił bombę atomową
na Hiroszimę.
5. Eksperymentalny samolot amerykański, który jako pierwszy przekroczył barierę dźwięku.
6. Supermarine Spitfire – brytyjski jednomiejscowy myśliwiec zbudowany w wytwórni Supermarine
w Southampton w Anglii. Jeden z najsłynniejszych używanych podczas II wojny światowej
samolotów bojowych, na którym walczyli również Polacy.
67
W y s ta w y
Iluminacje
z Wenecji
Bogusław Bachorczyk, Jakub Piwowarski
Bogusław Bachorczyk
Ur. 1969 r. w Suchej
Beskidzkiej. Studia malar‑
skiew Akademii Sztuk
Widzimy to trochę z góry, bez grawitacji. Jakby Tinto‑
retto malował z pokładu sterowca.
Światła mniej, gołębi dużo. Siedzą wszędzie, całe stada
Drugim ukłonem w stronę malarstwa jest zestaw
Pięknych 1993–1998 w pra‑
obsiadły wejście, stropy, prace. Siedzą wypchane
obrazów Sigmara Polke. Jest to rekonstrukcja jego
cowni prof. Włodzimierza
nad obrazami, rzeźbami, instalacjami. Siedzą, nie
wystawy z 1986 r. I malarstwa ze starego kontynentu
komentują. Maurizio Cattelan, ten od papieża przy‑
byłoby na tyle. Zobaczymy je jeszcze w pawilonie
gniecionego meteorytem, ustawił je najwyżej, ponad
koreańskim, który kontynuuje dobre tradycje sztuki
wszystkim. Nie wiemy, co sobie myślą. A my, chodząc
europejskiej XX w. Szarą eminencją tegorocznego
Kunza. Obecnie dok‑
tor w Katedrze Rysunku
na Wydziale Malarstwa.
Jakub Piwowarski
Ur. 1985 r. w Kielcach.
Studia na Warszawskim
Uniwersytecie Medycznym
po pawilonie centralnym, widzimy: gadające głowy
biennale jest architektura. To jej podporządkowana
Nathaniela Mellorsa, Cindy Sherman w roli bogini,
jest większość prac. Tak więc przestrzeń, zarówno
oniryczne wizje Pipilotti Rist wyświetlane na wenec‑
ta fizyczna, jak i znaczeniowa. Tworzenie nowych
kich landszaftach i zachwyceni przechodzimy przez
przestrzeni, dzielenie ich, burzenie oraz konstru‑
w latach 2004–2010.
pięcioramienny para‑pawilon Moniki Sosnowskiej.
owanie od nowa jako ołtarza dla emanacji gestu.
Obecnie doktorant
A pośrodku, w największej sali – Tintoretto i jego
Ta gra prowadzona według różnych reguł zdaje się
obrazy. Niepotrzebna jest aranżacja i żadne dodatki.
wszechobecna.
w Katedrze Farmakognozji
i Molekularnych Podstaw
Fitoterapii na tej uczelni.
Wielkie wizyjne płótna. Obezwładnia nas magia
Francja: Christian Boltański – Machina pamięci
malarstwa, jego siła. Zwiedzający wyraźnie cichną,
– na surowych budowlanych rusztowaniach rozpięta
nie ma gwaru jak w innych salach, prawie słyszy się
przeskalowana taśma filmowa z wizerunkami dzieci
ptaki, które stwarza Bóg na jednym z obrazów. Wcho‑
wprawiana w cykliczny ruch. Jesteśmy w wielkiej
dzimy w te obrazy – stając na placach i w renesanso‑
głowie. Można nacisnąć guzik maszyny losującej
wych wnętrzach, po których chodzą ich bohaterowie.
i stworzyć swoją wersję.
Niemcy: galeria zmienia się w świątynię. Dwa
rzędy kościelnych ław, ołtarz, witraże. Zwiedza‑
jący zachowują się jak na mszy. Wystrój wymusza
zachowanie, powściągliwość. Przytłacza historia,
ta wspólna i osobista – niedawno zmarłego autora.
Wielka Brytania: długa kolejka do pawilonu,
wpuszczają po kilka osób. Irytujące czekanie. Wcho‑
dzimy do zrujnowanego kolonialnego domu, jest
duszno i ciasno, pełno kurzu, rupiecie. Wydaje
się, że od dawna nikt tu nie mieszka, ale w jednym
z pomieszczeń wiszą na sznurach świeżo wywołane
zdjęcia. Chyba nieważne, co na nich jest. Z wyraźnym
68
Wiadomości asp /55
dyskomfortem przedzieramy się przez kolejne
ramach, w sali oprócz luster nie ma nic. Słychać
pomieszczenia wielopoziomowego labiryntu. Docho‑
strzały, lustra pękają, sypią się odłamki szkła, jesteśmy
dzimy na poddasze, są drzwi, których nie można otwo‑
wewnątrz katastrofy i nie wiemy, skąd pochodzi obraz.
rzyć. Wracamy tą samą trasą. Zejście do piwnicy jest
Szwajcaria: współczesna jaskinia‑sklep. Grota
zamknięte. Idziemy dalej. Nagle wydaje nam się, jak‑
Lascaux pełna kryształów, patyczków do uszu, folii
byśmy już tu byli, jednak stoimy w miejscu, które było
aluminiowej i innych śmieci. Szlachetność i pospo‑
za zamkniętymi drzwiami i wiemy, że nie jest to iluzja.
litość, naturalność i sztuczność. A wszystko sklejone
Austria: tu też labirynt. Wszystko przebudowane.
Ściany zakrywają twarze i korpusy, widoczne są tylko
szarą taśmą.
Polska: trzy filmy i sterta plakatów. Manifest,
nogi. Nogi widzów, nogi od stołu, nogi, które utknęły
polityka, propaganda. Nastrój rewolucyjny, podniosły.
w ścianie. We wnękach XIX‑wieczne portrety, na twa‑
Jesteśmy gdzieś na wschodzie, nie wiemy, czy to lata
rzach domalowana biżuteria – protezy korekcyjne.
20., czy 50. Młodzież odświętnie ubrana buduje nowy
Są też dwa filmy. Na dużych ekranach w dwóch róż‑
Biskupin, obóz koncentracyjny, kibuc? Iluminacja
nych skrzydłach pawilonu, filmy o końcu dojrzało‑
przeszłości.
ści. Akcja toczy się w zrujnowanym pałacu. Postacie
Chiny: para, chmury, padający deszcz.
wykonują synchronicznie ślady gestów, jednak tkwią
Różne stany skupienia. Wnętrze XIX‑wiecznego
w swoich samotnych światach. Wzajemny dotyk traci
dworca‑fabryki, czujemy się jak na peronie.
na realności, jest egzotyczny. Mężczyzna próbuje
Po kątach tłoczą się tłumy glinianych dzbanuszków.
wyciągnąć nogę, która utknęła w szczelinie, prze‑
Praca przywodzi na myśl Ai Weiweia, więc pytamy
raża bezsilność.
o niego. Panie pilnujące są wyraźnie zmieszane.
Izrael: woda, sól, życie, wodociąg, plaża. Chłopaki
Mówią: „U nas w Chinach wszyscy artyści tacy sami”.
grają w wojnę patykami na piasku. Rurami płynie
Widać że chcą, ale nie mogą swobodnie rozmawiać
cenna woda.
na ten temat.
Korea: jak kiedyś w Europie, myślenie malarskie.
Sala z ogromnymi lustrami w bogato zdobionych
Po trzech tygodniach od powrotu wrażenia nie
słabną, najlepiej zobaczyć to na własne oczy.
69
W y s ta w y
Szkoła rysunku
Jacka Gaja w Radomiu
Dziennik pisany z pamięci
Nauczyciel to zawód mało atrakcyjny. Bardzo trudny, → Szkoła rysunku Jacka Gaja w krakowskiej ASP
bardzo wymagający, zabierający w gruncie rzeczy → Łaźnia – Radomski Klub Środowisk
mnóstwo czasu, nerwów, mnóstwo energii. Nauczy‑
Twórczych i Galeria, Radom
ciel to zawód, który w dzisiejszych czasach nie jest → 29 IV – 1 VII 2011 r.
w wielkim poważaniu. Słabo opłacany, generalnie → kurator wystawy: Stanisław Zbigniew nieszanowany przez resztę społeczeństwa, jest raczej
Kamieński
synonimem przegranej niż profesją, o której marzą
tysiące. Nauczyciel to jest zawód, w którym szybko
ulega się wypaleniu. Polega m.in. na dzieleniu się
Darek Vasina
własną energią, własnym zapałem, własną wiedzą
i własnymi pomysłami. Nauczyciel oddaje dużą część
↓ Andrzej Bujnowski
Puszka w trawie, węgiel,
tusz /pędzel, 51 × 73 cm,
1978/79 r. (IV rok)
27 V – piątek
siebie innym. W przypadku nauczania artystycznego
Godz. 14.10 – Właściwie powinienem zacząć od tego,
tylko najlepsi potrafią być wielkimi nauczycielami
że gdyby pewnego dnia Profesor nie wpadł na pomysł
i wielkimi artystami. Prof. Jacek Gaj prowadził pra‑
odkładania wybranych rysunków do szuflady, two‑
cownię rysunku na Wydziale Grafiki krakowskiej ASP
rzenia archiwum pracowni, nigdy nie byłoby tej
w latach 1973–2008.
wystawy i tego katalogu. Kto lubi dokładać sobie
roboty? Trzeba sukcesywnie pamiętać, wybierać,
znaleźć miejsce, teczki, przenosić, wynosić, wkładać,
sortować. Potężne zawracanie głowy. Z rozmyślań
wybija mnie wesołe: „cześć!” Mateusza. Zupełnie pod‑
świadomie, mając do wyboru ze dwadzieścia kolejek
po bilety, stanąłem, nie widząc go, tuż za nim.
Godz. 15.30 – Jadę pociągiem do Radomia. Jest
gdzieś po 15.00. Jest duszno. Kolejna zmiana pogody.
Mateusz, nie przerywając swojej opowieść, mówi,
żebym się nie przejmował, jak chcę się zdrzemnąć.
Mimo wytrzeszczania oczu nie udało mi się ukryć
opadających powiek. Przed zaśnięciem na pewno
nie zastanawiam się, dlaczego ta wystawa odbywa
się w Radomiu. Bo nie ma nad czym. Niezmordo‑
wany prof. Zbigniew Kamieński jest chyba jedynym
człowiekiem, który mógł do tego doprowadzić, a już
70
Wiadomości asp /55
↑ Jacek Gaj, Szkoła, miedzioryt,
15,5 × 15 cm, 1968 r.
Właściwie powinienem zacząć
od tego, że gdyby pewnego dnia pro‑
fesor nie wpadł na pomysł odkła‑
dania wybranych rysunków do szu‑
flady, tworzenia archiwum pracowni,
nigdy nie byłoby tej wystawy i tego
katalogu. Kto lubi dokładać sobie
roboty? Trzeba sukcesywnie pamię‑
tać, wybierać, znaleźć miejsce,
teczki, przenosić, wynosić, wkładać,
sortować. Potężne zawracanie głowy.
na pewno jedynym, który wiedział, jak przekonać
i mistrza‑ucznia. Mijają minuty, a ja nadal wgapiam
do wystawy prof. Jacka Gaja. Przed zaśnięciem zasta‑
się w brawurowo rysowane akwaforty, w wirtuozersko
nawiam się tylko, dlaczego wystawa nie odbywa sie
cięte miedzioryty. Nie proście mnie, żebym coś więcej
w Krakowie, tu, gdzie była Jego pracownia. Zasypiam
o nich pisał, nie czuję się na siłach. To legenda pol‑
klasycznie (o zgrozo!), „na skarbonę”.
Godz. 17.30 – Na dworcu w Radomiu schodzimy
skiej grafiki. Pamiętam natomiast to coraz rzadziej
nawiedzające mnie uczucie podekscytowania, że dłu‑
w dół przejściem podziemnym. Zabawne, że więk‑
żej tu nie wytrzymam, że muszę do domu, natych‑
szość dworców opuszczamy w dół, nie wychodząc
miast, rysować, malować, robić grafiki. Sala druga
↓ Mateusz Kamieński,
potem do góry. Jakby większość miejscowości tak
to rysunki z pracowni. Oglądam je z sentymentem.
Kompozycja z Karoliną, tem‑
naprawdę znajdowała się pod powierzchnią ziemi.
Większość znam z przeglądania archiwum, niektóre
W galerii jesteśmy po 10 minutach szybkiego marszu.
pamiętam, jak powstawały. Uderzająca jest jakość,
pera, pędzel, flamaster,
70 × 100 cm, 2000/01 r.
(V rok)
Zza zakrętu wyłania się budynek w stylu charakte‑
rystycznym dla lat 70. To architektura mojego dzie‑
ciństwa, więc na wstępie robi mi się miło. Wystawa
mieści się na pierwszym piętrze, w dwóch salach.
Pierwsza, zakomponowana wedle zasady „mistrz
i jego mistrz”, prezentuje akwaforty Mieczysława
Wejmana oraz miedzioryty, akwaforty i rysunki Jacka
Gaja. Druga sala to druga z trzech odsłon prezenta‑
cji rysunków z pracowni. Na pierwszej odsłonie nie
byłem, a jeszcze nie wiem, że będę na finisażu trzeciej.
Godz. 17.50 – Pierwsza sala to klucz do zrozu‑
mienia drugiej. To tam można znaleźć odpowiedzi
na wiele pytań dotyczących prowadzenia pracowni
przez profesora. Język metafory, rzadko już dziś
spotykany warsztat, zamiłowanie do detalu, magia,
erudycja, to tylko niektóre cechy łączące mistrza
71
możemy sobie pozwolić! Wszystko zależy od wysiłku
intelektualnego, wysiłku, który był w pracowni ważny
na równi z ćwiczeniem oka i ręki. Rozmawiamy o pro‑
fesorze, jego mozolnej, dwuletniej pracy przy porząd‑
kowaniu archiwum. Rozmawiamy o świetnie wyda‑
nym katalogu, z interesującymi, osobistymi tekstami,
które naprawdę się „czyta” (oprócz jednego, he he,
sami wiecie kogo), z profesjonalnymi reprodukcjami
↑ Joanna Kaiser
wysoki poziom warsztatowy przy niezwykłej różno‑
Szkic do portretu M.V.,
rodności stylów. Solidny warsztat to jedna z charak‑
węgiel, 100 × 70 cm,
terystycznych cech tej pracowni, lecz warsztatu nigdy
1988/89 r. (III rok)
nie uczyliśmy się dla niego samego. Warsztat to było
↗ Anna Poduszyńska
narzędzie. Narzędzie niezbędne do nieskrępowanego
Autopotret z czaszką, tem‑
wyrażania własnej indywidualności. Eksperymenty
pera, pędzel, 70 × 50 cm,
bardzo mile widziane! Pracownia Gaja to było miejsce
2003/04 r. (IV rok)
specjalne. Na ścianach wiszą niezbite dowody.
Godz. 18.05 – Prof. Kamieński otwiera wystawę
→ Łukasz Trzciński
Rower, pędzel /tempera,
krótkim exposé. Następnie moja kolej. Czuję, jak
91 × 70 cm, 2005/06 r.
marynarka robi się niewygodna, sztywna, za ciepła.
(IV rok)
Zdania polepione plastrem. Rozmowa chwilę później
toczy się dużo swobodniej. Rozmawiamy o rysun‑
kach, autorach, pracowni. Przytłaczająca większość
rysunków na wystawie to studia z natury. Już samo
to wydaje się dziś archaiczne. Lecz wbrew pozorom
efekty są niezwykle postępowe, ponadczasowe. Jak
szerokim pojęciem może być studium, na jak wiele
72
Wiadomości asp /55
→ Jakub Julian Ziółkowski
Model stojący (akt) z drą‑
giem, węgiel, tempera,
pędzel, 70 × 100 cm,
2002/03 r. (III rok)
rysunków wykonanymi w większości przez profesora.
Wykonanie tak dobrych fotografii rysunków „poprze‑
cieranych”, w wielu przypadkach już słabo widocz‑
nych, narysowanych na pożółkłych, słabej jakości
papierach kwasowych, wymagało odpowiedniej jako‑
ści sprzętu i wiedzy. Do tego inwentaryzacja imion,
nazwisk, roczników, dat, grzebanie w zakamarkach
pamięci, detektywistyczna robota.
Dwa lata żmudnej pracy.
28 V – sobota
Godz. 10.30 – Jadę „powrotnym” do Krakowa. Naprze‑
ciwko mnie siada energiczna, miła pani w wieku
„balzakowskim”. Myślę o tym, że archiwum pra‑
cowni to jedyny sposób na zachowanie śladu pracy
dydaktycznej, dowodu na istnienie tysięcy rozmów,
dyskusji, sporów, wysiłku intelektualnego z obu
stron trwającego bez mała kilkadziesiąt lat. To także
często jedyny zapis rozwoju talentów, które potem,
nierzadko po krótkim okresie rozkwitu, rozpłynęły
się gdzieś, poznikały. Moja sąsiadka z naprzeciwka
zasypia. Klasycznie, „na skarbonę”. Mimo że staram
się nie patrzeć, co chwilę zerkam w czarną otchłań
jej „otworu gębowego”. Powoli czarna dziura zaczyna
mnie wciągać, wirować, zasysać wszystko, przedział,
pasażerów, archiwum, tysiące rysunków. To chyba
tunel za Kielcami… ostatnia myśl przed zaśnięciem…
Rozmawiamy o rysunkach, auto‑
rach, pracowni. Przytłaczająca więk‑
szość rysunków na wystawie to stu‑
dia z natury. Już samo to wydaje się
dziś archaiczne. Lecz wbrew pozo‑
rom efekty są niezwykle postępowe,
ponadczasowe. Jak szerokim poję‑
ciem może być studium, na jak wiele
możemy sobie pozwolić! Wszystko
zależy od wysiłku intelektualnego,
wysiłku, który był w pracowni ważny
na równi z ćwiczeniem oka i ręki.
73
W y s ta w y
Przedmieścia
→ 19 V – 11 VI, Galeria Nova, Ostrawa
→ 21 VIII – 29 VIII Alte Schieberkammer,
Wiedeń
Witold Stelmachniewicz
Dlaczego akurat Przedmieścia? „A dlaczego nie?”,
można odpowiedzieć tyleż enigmatycznie, co męt‑
jak już nadmieniłem, konfrontacja, nie asymila‑
nie. Można jednak spróbować odnaleźć jakąś intuicję,
cja. Ta z kolei będzie możliwa, a nawet pożądana
pozwalającą doprecyzować powody eskapady arty‑
pośród uczestników projektu pochodzących z Czech,
stycznej, akurat w taki rejon i ewidentny kontekst
Austrii i Polski. Kolejnym, równie istotnym wyzwa‑
(ur. 1970 w Jarosławiu)
z nim związany. Termin „przedmieścia” dosyć jedno‑
niem w ramach tego przedsięwzięcia będą spotkania
W latach 1991–1996 stu‑
znacznie ewokuje pewne skojarzenia natury socjolo‑
z dziećmi. Warsztaty z nimi to szukanie sposobów
gicznej. Zatem ukierunkowanie uwagi właśnie tam
na dotarcie najpierw do grupy, później – być może
cowni doc. Zbigniewa
to być może jeden ze sposobów „negocjowania” z pro‑
– do poszczególnych indywidualności. To umiejęt‑
Grzybowskiego. Pracuje
blematyczną przypadłością każdego twórcy, jaką jest
ność pokazania im, że poprzez najpewniej poznane
autotematyczność i wynikająca z niej hermetyczność
przez nich dyscypliny sztuki można się znakomicie
poczynań. Tak, krytyczny dystans jest nieodzowny,
bawić i uczyć. Możliwe, że suma wszystkich tych
diował na Wydziale
Malarstwa ASP w pra‑
na Wydziale Malarstwa kra‑
kowskiej ASP od 1996 roku;
od 2005 roku na stanowi‑
sku adiunkta. Centralnym
i nie sposób go nabrać, tkwiąc we własnej pracowni
doświadczeń pozwoli nam zbliżyć się do tezy, którą
obszarem aktywności arty‑
w centrum małego czy dużego miasta lub kontemplu‑
przed przeszło półwieczem wyartykułował John Cage:
jąc podczas spaceru po egzotycznej plaży lub lesie.
„Myślę, że potrzebujemy sztuki paradoksalnej, która
stycznej jest malarstwo.
74
Przedmieścia to dla artysty autentyczna konfronta‑
odzwierciedla zarówno zbiorowe, jak i indywidualne
cja, permanentny demontaż wartości wyobrażonych
przekonania”.
z rzeczywistością. Tutaj importować idee, zawłaszczać
Powyższe słowa napisałem bodaj w kwietniu,
inne, jest na swój sposób łatwo, ale i niebezpiecznie
zatem zanim machina tego wieloaspektowego pro‑
zarazem. Wchodząc bowiem w relację z tożsamością
jektu artystycznego została wdrożona w rzeczywi‑
konkretnie ulokowanej społeczności, twórca staje się
stość. A stało się to za przyczyną Renaty Szułczyńskiej,
poniekąd jej reprezentantem. Taka swoista antropo‑
głównej inspiratorki przedsięwzięcia, oraz czynnie
logizacja może być oczyszczająca (powstają dzieła,
wspierającej jej poczynania Małgorzaty Wielek‑Man‑
które nie podlegają natychmiastowej przemianie
dreli i koordynującego całość prof. Zbigniewa Bajka.
w produkt) i trywializująca jednocześnie (artefakty
Projekt Przedmieścia to także, a może przede wszyst‑
mogą i zapewne będą postrzegane jako „optyczne
kim efekt wielomiesięcznych przygotowań, negocjacji
rebusy”). Ale w tym jest wyzwanie! Określić wła‑
i ostatecznie nawiązanie współpracy międzyregio‑
ściwy dla siebie balans, pozwalający z jednej strony
nalnej w formie wymiany kulturowej pomiędzy Pol‑
na swobodne, odważne wejście w zastaną przestrzeń
ską, Czechami i Austrią oraz umożliwiająca przejście
społeczną. Z drugiej zaś – nie dać się jej całkowicie
do bezpośredniego działania dotacja unijna. Oficjal‑
pochłonąć, bowiem istotą przedsięwzięcia pozostaje,
nym organizatorem przedsięwzięcia jest Akademia
Wiadomości asp /55
Sztuk Pięknych w Krakowie, a jej partnerami krakow‑
5 artystów wiedeńskich: Evelyn Doll, Claudia Eipel‑
skie Centrum Sztuki Współczesnej Solvay, Wydział
dauer, Stefanie Wuschitz, Ewa Zasada i Ulrich Gansert.
Artystyczny Uniwersytetu w Ostrawie oraz Fundacja
Tutaj, podobnie jak w Ostrawie, członkowie delegacji
Wiener‑Krakauer Kultur‑Gesellschaft z Wiednia. Pro‑
z Polski wykonali działania plastyczne w przestrzeni
jekt rozpoczął się w chwili wyjazdu jego uczestników
miejskiej (jedni konsekwentnie realizowali koncepcje
do Ostrawy. W dniach 11–20 V przebywało tam 10
sprawdzone wcześniej w Ostrawie, inni zaś dostoso‑
polskich artystów: Iwona Demko, Julita Malinowska,
wali charakter działania do kontekstu kulturowego
Magdalena Starska, Renata Szułczyńska, Mariola
nowego miejsca) oraz razem z Austriakami odbyli
Wawrzusiak, Małgorzata Wielek‑Mandrela, Bogusław
warsztaty z dziećmi i młodzieżą. 21 VII w galerii Alte
Bachorczyk, Zbigniew Bajek, Przemysław Pokrywka
Schieberkammer odbył się kolejny wernisaż wystawy,
oraz piszący te słowa. Na miejscu dołączyło 5 arty‑
tym razem pokazujący prace artystów z Polski
stów czeskich: Pavel Albert, Darek Gajewski, Zbyněk
i Austrii. Z przyczyn niezależnych od organizatorów
Janáček, Libor Novotný i Marek Sibinský. W ciągu 9
wystawa w tym miejscu trwała do 29 VII, po czym
dni delegacja polska wykonała zaprojektowane wcze‑
została przeniesiona do galerii Austellungsraum Der
śniej działania w przestrzeni publicznej oraz odbyła
Gebietsbetreuung Stadterneuerung, gdzie zorganizo‑
warsztaty artystyczne z dziećmi i młodzieżą. W warsz‑
wano drugie otwarcie, już pod nieobecność artystów
tatach brali udział także artyści czescy. Z kolei 19
z Polski. Wystawa była czynna do 12 VIII.
V w Galerii Nová odbył się wernisaż wystawy poka‑
Fot. Dominik Stanisławski
W tym miejscu pozwolę sobie na dygresję. Będąc
zujący dokonania wszystkich wyżej wymienionych
bowiem czynnym uczestnikiem zrelacjonowanych
twórców z Polski i Czech. Wystawa trwała do 11 VI.
w skrócie wydarzeń, dochodzę do wniosku, iż przywo‑
Po powrocie do kraju niemal od razu rozpoczęły się
łany na wstępie tekst własny w dużym stopniu kore‑
przygotowania do „epizodu” wiedeńskiego. Pobyt
sponduje z faktami, jakie udało mi się zaobserwować.
w Austrii trwał od 15 do 24 VII. Do ekipy z Polski,
Mimo, że był wynikiem bardziej kreatywnej fantazji
która przybyła w niezmienionym składzie, dołączyło
niż doświadczenia, dotyka w zasadzie wszystkich
75
istotnych kwestii, z jakimi przyszło nam się zetknąć
w rzeczywistości. Czy tak jest naprawdę, przekonam
się podczas ostatniej odsłony projektu, która nastąpi
w dniach 28 IX – 7 X w Krakowie. W jej trakcie będzie
miał miejsce bowiem panel dyskusyjny podsumowu‑
jący efekty działań wszystkich artystów we wszyst‑
kich 3 placówkach. Odbędą się także autoprezenta‑
cje dorobku wszystkich zaangażowanych twórców,
zarówno z Polski, jak i Czech oraz Austrii. Wszyscy
także podejmą działania w przestrzeni publicznej,
a już tylko goście z zagranicy przeprowadzą warsztaty
z dziećmi i młodzieżą. Ostatniemu etapowi projektu
również będą towarzyszyć dwie równoległe wystawy.
Pierwsza zostanie otwarta w Centrum Sztuki Współ‑
czesnej Solvay 29 IX i potrwa do 28 X, druga – w Gale‑
rii Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.
Wernisaż tej drugiej przewidziano na 6 X, zaś finał
na 30 tego samego miesiąca. Jak powiedziałem wcze‑
śniej, projekt Przedmieścia był od samego początku
planowany jako przedsięwzięcie o charakterze wielo‑
poziomowym i sądzę, że to owa wielość prawdziwie
odzwierciedla myśl Johna Cage’a o potrzebie sztuki
paradoksalnej, którą się posłużyłem dla hecy, ale
teraz traktuję ją ze swoistym respektem.
76
Wiadomości asp /55
W y s ta w y
Miejsce naznaczone
w Norymberdze
→ Zentrifuge, Norymberga
→ 25 VI – 31 VII 2011 r.
Fot. Janusz Radtke
Piotr Korzeniowski
Po krakowskiej polsko‑niemieckiej wystawie Miej‑
sce naznaczone, która miała miejsce w maju 2010 r.
w XIX‑wiecznych magazynach kolejowych przy
ul. Kamiennej 8, przyszedł czas na niemiecką edycję
tego projektu. Inicjatywa polsko‑niemieckich arty‑
stycznych spotkań ma już za sobą 6 lat wspólnych
doświadczeń – wystaw i działań artystycznych. Idea
ta coraz bardziej się umacnia, czego wyrazem jest
powołanie w Niemczech przez artystów, przyjaciół
i pasjonatów tej inicjatywy stowarzyszenia Kultur‑
transporter. Organizatorzy krakowskiej wystawy –
Jakub Najbart i Piotr Korzeniowski, zostali również
tzw. zagranicznymi reprezentantami tej organizacji.
Stowarzyszenie Kulturtransporter ma na celu budo‑
wanie i umacnianie realnej wymiany kulturalnej
między Krakowem i Norymbergą, Polską i Niem‑
cami poprzez wystawy i projekty artystyczne, ale
również przez szersze, wspólne inicjatywy realizujące
na poziomie artystycznym ideę zjednoczonej Europy.
To prawdziwa i ważna potrzeba uruchomiła ten
potencjał. Jest wciąż wiele różnic na różnych pozio‑
mach między takimi krajami jak Polska czy Niemcy,
ale nie tylko. Niektóre z tych różnic są cenne i warto‑
ściowe, i powinny zostać zachowane; inne są banalne
i puste, bo wynikają z wstecznej postawy czy defe‑
tyzmu – i te warto byłoby zasypać… Sztuka jest
tą szczególną przestrzenią, gdzie wszyscy możemy
w sposób wzbogacający jednostkę doświadczać tych
różnic, a w konsekwencji – nabywać świadomości
o tym, co jest ważne i cenne, jak również o tym, co jest
błahe i puste…
77
W y s ta w y
Brinckenowie
na Floriańskiej
Poruszając się na takim ideowym podłożu, stowa‑
rzyszenie Kulturtransporter znalazło ciekawe miejsce
do wspólnej wystawy w Norymberdze. W roku 2007
zamknięto dużą fabrykę urządzeń elektrycznych AEG
w tym mieście. Obecnie w budynkach pofabrycznych
mieszczą się różnego rodzaju instytucje, placówki
Julianna Nyzio, Paweł Szeliga
kulturalne i atelier dla artystów. Jedna z takich placó‑
wek – Zentrifuge – udostępniła dawną halę fabryczną
Prezentowane na wystawie obrazy powstały w opar‑
na wystawę Miejsce naznaczone. W ten sposób 25 VI
ciu o projekty witrażów Doroty Ćwieluch‑Brincken.
2011 r. została otwarta wystawa sztuki współczesnej,
Osoby, którym nie jest obca twórczość obydwojga,
w której wzięło udział blisko 30 artystów z Polski
zauważą w ostatnich pracach Adama Brinckena coś,
i Niemiec. Pokaz w Norymberdze prezentuje duży
czego wcześniej w nich nie było, zwłaszcza w sposobie
pluralizm artystyczny, uzewnętrzniający się poprzez
budowania przestrzeni w obrazie, bardziej radykal‑
twórczą różnorodność w podejściu do materii, treści
nym zestawieniu płaszczyzn. Jednak na wystawie
i motywu. Artyści „oznaczyli” to miejsce nie tylko
nie witraże zostały zestawione z obrazami, a obrazy
obrazami i rzeźbami w ciekawych aranżacjach, ale
z obrazami. (...)
również instalacjami, obiektami, animacją wideo.
Obrazy Doroty Ćwieluch‑Brincken mimo natural‑
Na wernisażu również przestrzeń słyszalna została
nej inspiracji do przemyśleń, nie wymuszają na nas
„zaanektowana” za sprawą instrumentalnej, muzycz‑
konkretnej odpowiedzi, nie narzucają się swoją
nej instalacji wykonanej przez grupę Agressiva 69.
Natomiast trwałym akcentem, który pozostanie
po tej wystawie, jako ślad Miejsca naznaczonego
w Norymberdze, jest mural Kamila Kuzki, zrealizo‑
wany na ścianie przed wejściem do hali wystawowej.
Więcej o wystawie na stronie internetowej pro‑
jektu www.art2bridge.eu.
78
↑ Adam Brincken, obrazy
z cyklu Genesis Dzień III,
w pracowni, 2011 r.
→ Genesis Dzień IV, obraz V,
207 × 106 × 6 cm, technika
własna, akryl, płótno, szlak‑
metal, złoto, 2011 r.
Wiadomości asp /55
formą, a bardziej wciągają nas w intrygujący świat.
Zestawienia form, materii i kontrastujących barw
przenoszą nas w coś nieokreślonego, w pewien stan.
Pomiędzy płaszczyznami barw i niezamalowanego
płótna czuć jakby podmuchy powietrza, czasem
jest rześko, innym razem parno i ciężko. Wydaje się
wręcz, że te obrazy są migawkami, zarejestrowaniem
→ Galeria Atelier, Kraków
→ czerwiec 2011
Prezentowane na wystawie obrazy
powstały w oparciu o projekty witra‑
żów Doroty Ćwieluch‑Brincken.
Osoby, którym nie jest obca twór‑
czość obydwojga, zauważą w ostat‑
nich pracach Adama Brinckena coś,
czego wcześniej w nich nie było (...).
przejściowych stanów duszy, wciąż powracających
uczuć, ale też wspomnień z podróży. Tych dosłow‑
nych, przywołujących zdarzenia i rzeczy, jak i tych
najbardziej skrytych. Również w obrazach pozbawio‑
nych ludzkiej sylwetki możemy odnaleźć człowieka.
Te obrazy są ważne. Jeśli poświęcimy im choć
krótkie, ale uważne spojrzenie, oczywiste będzie,
że nie są to jedynie ozdobne obrazy z muszelkami
i płaszczyznami o zróżnicowanej fakturze. Panuje
w nich bezmiar, wieczność, patos. Są odzwiercie‑
dleniem stanu duszy, można zaryzykować – że rów‑
nież duszy świata. Konfrontacją człowieka z nim.
Jest w nich wielkość i małość. Cisza i dźwięk. Stan
przed i po burzy. Emocje i dystans. Intrygują poja‑
wiające się pionowe i poziome kreski pochodzące
jakby z kolejnego wymiaru. Może to wąskie okienka
do tych wewnętrznych światów, a może przeciwnie –
są zdecydowanym zakotwiczeniem w rzeczywistości,
czymś stałym, czego możemy się chwycić. Trudno
zgadnąć, czy należą bardziej do świata obrazu, czy
może do naszego, czy też wyłącznie do świata Doroty
Ćwieluch‑Brincken. (...)
Adam Brincken jest malarzem. Wielu piszących
o nim twierdzi, że przedmiotem jego malarstwa jest
właśnie malowanie – sam akt twórczy. Malarz ten
pracuje obecnie nad serią obiekto‑obrazów, cyklem
o nazwie Genesis. Cały cykl ma swoje prapoczątki
w serii witraży zrealizowanych wraz z jego żoną
Dorotą Ćwieluch‑Brincken dla kościoła w Wejhero‑
wie. Pierwszy obraz z tego cyklu nosi tytuł Dzień
Pierwszy – światło dnia pierwszego i jest monu‑
mentalnym płótnem o fakturze niemal trójwymia‑
rowej, pokrytym złoceniami i wieloma warstwami
farby. Jest częścią poliptyku – do tej pory Brincken
79
zrealizował 24 z planowanych 40 części mających
planowanego cyklu 40 obrazów, jeśli udałoby się
↑ Dorota Ćwieluch‑Brincken,
obrazować jego malarską wizję Stworzenia opisanego
je umieścić w jednym pomieszczeniu, będą wręcz
Martwa natura – błękitna
w Księdze Rodzaju.
przytłaczające. Tworzą odrębny świat, trudny do ogar‑
Obiekto‑obrazy Brinckena są malarskim ekspe‑
nięcia, osobny, dzieło prawdziwego twórcy ukazują‑
rymentem. Każdy akt twórczy, po tym pierwotnym
cego akt stworzenia wraz z jego wszystkimi zmysło‑
akcie stworzenia, jest ludzkim eksperymentem.
wymi implikacjami. Jego wielkość.
Płótna Brinckena nie posiadają ram, kwadrat obrazu
(…) Spór, jaki toczy malarz z fizyką materii malar‑
jest czymś zasadniczo wrogim naturze. Żaden akt
skiej i ulotną subtelnością swojej wizji, ma swoje
poznawczy nie mieści się w ramach, żadna idąca
ukoronowanie w obrazie, który iskrzy się mocą tego
za nim forma ekspresji – jeśli naśladować ma pierw‑
pierwszego – „Niech się stanie”. Malarstwo Brinckena
sze słowa stworzenia: „Niech się stanie” – nie może
ma w sobie tę świetlistość. Złoto na jego płótnach
znaleźć dla siebie ram. Brincken zanegował już
otwiera otchłanie, ukazuje je i odkrywa, lecz wraz
w latach 70. ramy obrazu. Obiekto‑obrazy Brinckena
z nimi pozwala zaistnieć całemu światu, który wyła‑
są całościami, na wzór rzeźby. Ale i częściami – uka‑
nia się wraz z gestem twórczym malarza.
zującymi naturę działalności twórczej, jak ją przed‑
stawiono w Księdze Genesis.
(…) Pierwszy rozdział Księgi Rodzaju jest „pod‑
ręcznikiem” tworzenia. To tam Brincken znajduje
inspirację dla swojego wspaniałego cyklu. Świat,
który powstaje w tym pierwotnym akcie stwórczym,
jest dla człowieka nie do ogarnięcia. Człowiek jest
jego częścią i sam żyje dzięki światłu. Lecz to jemu
spośród całego stworzenia Bóg błogosławi. Naka‑
zuje, by był płodny. Mówi mu: „Będąc stworzonym
na Mój obraz i podobieństwo, powtarzaj akt stworze‑
nia, Ja Tobie błogosławię. Czyń, jak Cię nauczył Twój
Ojciec niebieski”. Najpierw jest tworzenie, nazywanie
– nieśmiertelność. Później – jako kara – znój i praca,
a wraz z nią śmierć. I to w tym „później” odnajdujemy
się, nie mogąc już ogarnąć świata.
Dzieło Brinckena jest abstrakcyjne. Jego płótna
są obiektami. Są monumentalne – po skończeniu
80
Wiadomości asp /55
przesłona, olej na płótnie,
80 × 190 cm, 2008 r.
Obiekto‑obrazy Adama Brinckena są malarza
malarskim traktatem o tworzeniu.
↓ Dorota Ćwieluch‑Brincken,
Horyzontalny II, olej na płót‑
nie, 35 × 50 cm, 2010 r.
W y s ta w y
Niepokorny
Dunikowski
Niepokorny, czyli cała prawda
o Xawerym Dunikowskim na wysta‑
wie z okazji 30‑lecia Centrum Rzeźby
Polskiej w Orońsku
↗ Głowa bolszewika
Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku we współpracy
kroczącego dumnie z pełnym przekonaniem o swoim
(J. Czechowski), beton paty‑
z Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego
wyjątkowym geniuszu. W dodatku całość pracy nosiła
nowany, 1917–1920 r.
w Królikarni, oddziałem Muzeum Narodowego
znamiona wpływu modnego w owym czasie w Paryżu
w Warszawie, przygotowało wystawę poświęconą
kubizmu, kompletnie niezrozumiałego na ziemiach
najwybitniejszemu polskiemu rzeźbiarzowi – Xawe‑
polskich. W dwudziestoleciu międzywojennym
remu Dunikowskiemu. Otwarcie wystawy odbyło się
proponowany przez artystę pomnik Wdzięczności
9 VII 2011 r. o godz. 12.00 i było najważniejszym
Ameryce, w nowatorskim kształcie fontanny, wzbu‑
elementem obchodów Jubileuszu 30‑lecia CRP – tej
dził oburzenie do tego stopnia, że postanowiono go
bardzo ważnej dla środowiska artystycznego w Pol‑
usunąć. Ówczesna prasa „wołała o pomstę do nieba”
sce – a dla rzeźbiarskiego najważniejszej – instytucji.
i uznawała dzieło za „rzecz poronioną”. Inne projekty
W skład honorowego komitetu obchodów jubileuszu
pomników Dunikowskiego odrzucano, a nawet jeżeli
weszli: Magdalena Abakanowicz, Waldemar Dąbrow‑
udało mu się zdobyć intratne zamówienie, jak było
ski, Jerzy Hausner, Ralf Kirberg, Michał Kleiber,
w przypadku cyklu Głów wawelskich, to mimo wielu
Maciej Klimczak, Aleksander Krawczuk, Adam Myjak,
lat spędzonych nad realizacją założenia, nie zdecydo‑
Aleksander Pruszak i Andrzej Rottermund.
wano się ostatecznie na umieszczenie głów w miejscu
Xawery Dunikowski był z pewnością artystą
ich przeznaczenia. Po wojnie artysta gładko dał się
„niepokornym”. W każdej epoce twórczej swojego
porwać ideałom socrealizmu. Cóż z tego, gdy wyrzeź‑
długiego życia zaskakiwał, a wręcz szokował publicz‑
bione przez niego demoniczne popiersie Lenina „wzbu‑
ność, wyprzedzając o kilka długości epokę, w której
dziło konsternację”, zaś pomnik Józefa Stalina przed‑
przyszło mu pracować. Jego dzieła nazywano „straszy‑
stawiał „karła z wielką łapą”, a po jego odsłonięciu
dłami gipsowymi”, a twórcę odsądzano od czci i wiary.
„zapanowało nieme zdziwienie”. Dunikowskiemu tak
W okresie Młodej Polski pokazał wiele symbolicznych
naprawdę nie było po drodze z żadną ideologią i żadną
grup rzeźbiarskich, jak Tchnienie, Jarzmo, Macierzyń‑
władzą. Pragnął realizować wyłącznie swoje, niczym
stwo czy Fatum, które określano epitetami „pokrę‑
nieskrępowane wizje. Dopiero dzisiaj, gdy minęło już
cone i dziwaczne”. Z kolei Kobiety brzemienne stały
niemal 50 lat od śmierci artysty, jesteśmy w stanie
się powodem skandalu nie tyle ze względu na formę,
właściwie odczytać jego geniusz. Z tej perspektywy
co tematykę, w tamtych czasach uznawaną za nie‑
jawi się on najwybitniejszym polskim rzeźbiarzem.
moralną. W dodatku artysta ustawił je bezpośrednio
Wystawa Xawerego Dunikowskiego w Centrum
na posadzce, bez wykorzystania przynależnych rzeź‑
Rzeźby Polskiej w Orońsku była pierwszą, poza
bie cokołów. Okres paryski (1914–1921) odcisnął się
Królikarnią, prezentacją, która pokazuje przekrój
następnym skandalem – prezentacją Autoportretu.
całej twórczości artysty. Eksponowane prace pocho‑
Idę ku słońcu, ukazującego artystę w stroju Adama,
dziły ze zbiorów Muzeum Rzeźby im. Xawerego
81
Xawery Dunikowski był z pewno‑
ścią artystą „niepokornym”. W każ‑
dej epoce twórczej swojego dłu‑
giego życia zaskakiwał, a wręcz
szokował publiczność, wyprzedza‑
jąc o kilka długości epokę, w której
przyszło mu pracować.
↗ Projekt pomnika
Dunikowskiego w Warszawie. Wśród wielu arcy‑
podjął prace nad pomnikiem Czynu Powstańczego
Sierp i młot, gips,
dzieł znajdą się najważniejsze kompozycje z wcze‑
na górze św. Anny. Realizując ten monument, rozpo‑
19,5 × 20 × 20 cm,
ok. 1953 r.
82
snego okresu twórczości artysty: Fatum, Tchnienie,
czął także prace nad pomnikiem Wyzwolenia Ziemi
Macierzyństwo. Zostaną zaprezentowane także trzy
Warmińsko‑Mazurskiej dla Olsztyna. Fragment tego
figury ze słynnego cyklu Kobiet brzemiennych oraz
dzieła – głowa żołnierza radzieckiego będzie przy‑
portrety i wizerunki: od pracy dyplomowej na kra‑
kładem stosunku artysty do socrealizmu. Ten powo‑
kowskiej ASP – portretu Henryka Szczyglińskiego
jenny wątek uzupełnią popiersie W. I. Lenina (1949)
z 1898 roku, poprzez dekoracyjne, bliskie stylizacji
i Robotnik (1946). Album towarzyszący wystawie był
art deco, kobiece portrety z okresu paryskiego, rzeź‑
niezwykle istotnym wydarzeniem, uzupełniającym
bione od 1914, aż do powstałych w latach 50. i 60.
dotkliwy brak wydawnictw poświęconych artyście,
podobizn Hanny Rudzkiej‑Cybisowej, Włodzimierza
który cały swój dorobek twórczy zapisał państwu
Sokorskiego, Aliny Ślesińskiej. Bliski sztuce portre‑
polskiemu. Album z kolorowymi zdjęciami uzupeł‑
towej jest słynny cykl Głów wawelskich, dotychczas
nił tekst krytyczny Joanny Torchały, całość dopełni
rzadko prezentowany. Na ekspozycji zostaną poka‑
kalendarium biograficzne oraz katalog prac artysty.
zane 24 rzeźby z tego cyklu (z okresu 1925–1929
Wydawnictwo ukazało się w wersji polskiej i angiel‑
oraz lat 50. XX w.), ukazujące całe bogactwo typów
skiej. Twórczość Dunikowskiego w orońskim Muzeum
ludzkich, począwszy od postaci historycznych – Zyg‑
Rzeźby Współczesnej było można zobaczyć od 9 VII
munta III Wazy, Stefana Batorego, Fryderyka Cho‑
do 18 IX 2011 r., następnie będzie pokazywana w war‑
pina – aż do współczesnych wizerunków przyjaciół
szawskiej Królikarni, w Muzeum Narodowym we Wro‑
czy uczennic mistrza. Ważnym uzupełnieniem wawel‑
cławiu i Muzeum Narodowym w Szczecinie.
skiej serii jest Autoportret. Poza sztuką kameralną,
Ekspozycja stała się jako sztandarowe wydarze‑
Dunikowskiego pasjonowały monumentalne realiza‑
nie roku jubileuszowego w Centrum Rzeźby Polskiej
cje pomnikowe. Na wystawie zobaczyliśmy projekty
w Orońsku i z pewnością jednym z najważniejszych
pomników. W paryskiej pracowni artysty w 1917 r.
wydarzeń kulturalnych roku.
powstał grobowiec Bolesława Śmiałego, pierwszy pro‑
W katalogu wystawy jej kurator, Joanna Torchała,
jekt pomnika w twórczości Dunikowskiego, uznawany
rozpoczęła tekst poświęcony artyście od zacytowania
za arcydzieło. Na orońskiej ekspozycji znalazł się jego
słów krytyka Młodej Polski – Eligiusza Niewiadom‑
odlew wykonany w gipsie. W dwudziestoleciu mię‑
skiego, najlepiej charakteryzujących postawę Duni‑
dzywojennym artysta zrealizował tylko dwa pomniki:
kowskiego: „Bez słowa zachęty, bez jednego poklasku,
w 1921 w Warszawie – pomnik Wdzięczności Ameryce
ścigany głupio‑wrogimi spojrzeniami tłumu, Duni‑
i w 1936 w Krakowie – pomnik Józefa Dietla. Projekt
kowski, z olimpijską pogardą pochwał i nagan, pły‑
tego drugiego, w skali 1:1, został także zaprezento‑
nie pod prąd, robi swoje wbrew smakowi i uczuciom
wany na wystawie. Pomniki zdominowały powojenną
otoczenia”. Te słowa układają się w naturalne motto
twórczość Dunikowskiego. Już w 1946 r. artysta
naszej wystawy Niepokorny. (Informacja prasowa)
Wiadomości asp /55
W y s ta w y
Graficzne
interpretacje
muzyki
→ 21 III – 30 III, Klub Pauza, Kraków
→ 26 V – 28 VI Magazyn Kultury
→ 3 VI – 30 VII, Dwór Czeczów
zjawiska, wykorzystując twórczość m.in. R. Hauben‑
Paulina Kowalik
stocka‑Ramtiego i B. Schaffera. Interpretacje w for‑
mie improwizacji muzycznych wykonali instrumenta‑
Z pasji studentka kulturo‑
znawstwa na UJ, stawiająca
pierwsze kroki w dzienni‑
karstwie. Z zainteresowa‑
niem śledząca nowe ten‑
dencje sztuki współczesnej,
współpracująca z Fundacją
Art Forum.
Koncepcja syntezy jest odzwierciedleniem poten‑
liści klasy akordeonu i skrzypiec Akademii Muzycznej
cjału człowieka w wyrażaniu siebie na płaszczyźnie
w Krakowie. Współczesne grafiki zostały odegrane
sztuki. Sztuki traktowanej jako całość, percypowa‑
przez kompozytora, multiinstrumentalistę, Kazimie‑
nej wszystkimi niemal zmysłami, wykorzystującej
rza Pyzika, akordeonistę, dr. Janusza Patera, solistkę
wachlarz środków dostępnych malarstwu, muzyce
Olgę Szwajgier oraz Bożenę Bobę‑Dygę. Było to otwar‑
i aktorstwu. Przywodzi to na myśl wagnerowski
cie wachlarza możliwości, jakie daje przenikanie się
Gesamtkuntswerk, będący odbiciem poszukiwań
dwóch światów sztuki.
nowych form wyrazu i niegasnącym polem inspira‑
cji w twórczości artystycznej XXI w.
Warsztaty partytur graficznych narodziły się
Następnego dnia młodzi artyści mieli możliwość
tworzenia własnych malarskich transpozycji, prze‑
kładając język muzyki na papier. Pod kierunkiem
z przekonania o potrzebie współistnienia różnych
profesjonalistów: Kazimierza Pyzika, Olgi Szwajgier,
form wyrazu artystycznego, wzajemnych inspira‑
Janusza Patera, Bożeny Boby‑Dygi, oraz przy współ‑
cji wymiarów – wizualnego i dźwiękowego, a także
udziale prowadzących, rozpoczęli równocześnie
współpracy twórczej między artystami.
w dwóch pracowniach proces twórczy. Przy dźwię‑
Autorką projektu jest prezes Fundacji Art Forum,
kach odtwarzanej muzyki współczesnej oraz trady‑
Bożena Boba‑Dyga, plastyk, kompozytor, wokalistka.
cyjnej indyjskiej powstawały nowoczesne partytury.
Partytury graficzne to koegzystencja dwóch dziedzin
Symultanicznie improwizowane były przez muzyków,
sztuki istniejących w odmiennych wymiarach czasu
co odzwierciedlało ideę odgrywania obrazu, nadawa‑
i przestrzeni – malarstwa, wyrażanego poprzez
nia mu amaterialnej formy, stającej się jednocześnie
kolor, formę, kształt, oraz muzyki, której środkami
kolejną inspiracją. Wielopłaszczyznowość i synchro‑
są dźwięki, dynamika, rytm.
nizacja działań twórczych napełniała przestrzeń nie‑
Warsztaty odbyły się w dniach 14–16 III 2011 r.
spożytą energią, ekspresją, wybuchem kreatywności,
w dwóch pracowniach rysunku na Wydziale Malar‑
którego dowodem są tak licznie powstałe dzieła. Stwo‑
stwa w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie
rzono także partyturę opierającą się na formie walca
(dr hab. Bogusławy Bortnik‑Morajdy oraz prof. Teresy
zamontowanego na gramofonie. Wzbogacenie o nowy
Kotkowskiej‑Rzepeckiej) z zaangażowaniem studen‑
środek wyrazu – ruch – sprawiło, że muzyczny zapis
tów ASP oraz Akademii Muzycznej i Państwowej Wyż‑
w wykonaniu siedzącego dookoła kwartetu powsta‑
szej Szkoły Teatralnej w Krakowie.
wał fragmentarycznie i całościowo zarazem, gdyż
W pierwszym dniu warsztatów uczestnicy zapo‑
każdy z muzyków grał w tym samym momencie.
znali się z filozofią i istotą partytur graficznych.
Uwieńczeniem warsztatów było wspólne wykona‑
Zaprezentowano wykład oraz przedstawiono historię
nie jednej wielkiej partytury przez każdą z pracowni.
83
Dwór Czeczów, fot. B. Boba‑Dyga
Klub Pauza, koncert, fot. M. Lelek
84
Wiadomości asp /55
Powstały one na rolach papieru długości 10 m.
Nieoczekiwany wybuch kreatywno‑
ści młodych artystów, zrodził ponad
150 autorskich prac. Wyjątkowe
w swym założeniu warsztaty party‑
tur graficznych, (...) są dowodem
na to, że muzykę można namalować,
jej istotę wydobyć w obrazie, który
może być „zagrany”.
Wspólne działanie zjednoczyło twórców, którzy swoje
wrażenia, emocje i uczucia wyrazili w intrygującej
utalentowani akordeoniści młodego pokolenia,
fuzji sztuk.. Warsztaty podsumowane zostały trzema
studenci krakowskiej Akademii Muzycznej – lau‑
wystawami i koncertem. Na ekspozycjach można było
reaci licznych ogólnopolskich i międzynarodowych
podziwiać efekty pracy studentów w rozmaitych tech‑
konkursów akordeonowych. Towarzyszył im, grając
nikach. Od monochromatycznych dzieł, wykonanych
na flecie poprzecznym, Maciej Kwarciński, uczeń
ołówkiem, węglem, sangwiną, do zaskakujących
Państwowej Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej II
feerią barw obrazów akwarelowych, pastelowych czy
stopnia im. Fryderyka Chopina w Krakowie.
niekonwencjonalnych, tworzonych w technikach wła‑
Trzecia edycja wystawy prac rozpoczęła się 3 VI
snych i mieszanych, wśród których można wymienić
br. w Dworze Czeczów, historycznym budynku wpi‑
origami i koronki. Szerokie spektrum kształtów, kolo‑
sanym w życie miasta Krakowa i dzielnicy Bieżanów.
rów, czerpanie z historycznych synestezyjnych stylów
Wernisaż wystawy został poprzedzony wykładem
pokazuje, że plastycznie wyrazić można z powodze‑
Bożeny Boby‑Dygi dotyczącym istoty zjawiska, a zaty‑
niem zarówno harmonię, jak i dysonans.
tułowanym: „Co to jest partytura graficzna? – zarys
Pierwsza z wystaw rozpoczęła się 21 III w Klu‑
historii”. Następnie publiczność miała możliwość
bie Pauza, mieszczącym się w stylowej XIX‑wiecznej
posłuchania koncertu Karola Nepelskiego z udzia‑
kamienicy o minimalistycznie urządzonym wnętrzu.
łem kwartetu klasycznego Contre, który zaprezento‑
Niespełna tydzień później, 27 III, została uświetniona
wał partyturę kręcącą się na gramofonie, powstałą
koncertem kwartetu Olgi Szwajgier, artystki obda‑
we współpracy dwóch studentek ASP z doktorantem
rzonej „sopranem ekstremalnym”, która z właściwą
Akademii Muzycznej. W szlacheckim dworku powsta‑
sobie ekspresją zinterpretowała muzycznie powstałe
wała muzyka XXI w., czerpiąca z klasyki, będącej nie‑
w ramach projektu partytury graficzne, pojawiające się
gasnącym źródłem inspiracji.
jednocześnie na telebimach. Atmosferę występu pod‑
Szerokie zainteresowanie ze strony uczestników,
kreślało subtelnie padające na scenę barwne światło.
nieoczekiwany wybuch kreatywności młodych arty‑
Pozwoliło to widzom i słuchającym przeżyć swoistą
stów, zrodziły ponad 150 autorskich prac. Wyjątkowe
chromestezję. Ekspozycja czynna była do 30 III 2011 r.
w swym założeniu warsztaty partytur graficznych,
Kolejną edycję wystawy powarsztatowej można
owocujące współpracą między muzykami, plasty‑
było oglądać w Magazynie Kultury na Kazimierzu, przy
kami i aktorami są dowodem na to, że muzykę można
ul. Józefa 17 (Kolanko No. 6) w dniach 26 V – 28 VI.
namalować, jej istotę wydobyć w obrazie, który może
Na wernisażu prezentowanym partyturom towa‑
być „zagrany”. Efekty poszukiwań odważnego wyra‑
rzyszył koncert muzyki improwizowanej. Zagrało
żania własnych idei twórczych wzbogacają bowiem
trio akordeonowe w składzie: Jacek Kopiec, Wie‑
świat doznań artystycznych. Kolejna edycja warszta‑
sław Ochwat oraz Maciej Zimka. Są to wybitnie
tów planowana jest w następnym roku akademickim.
85
W y s ta w y
Pomiędzy realną
emocją a abstrakcyjną
formą
O malarstwie Grzegorza Bieniasa
→ Galeria Sztuki Współczesnej we Wrocławiu
→ MGS w Zakopanem
→ Płocka Galeria Sztuki
Paweł Lewandowski‑Palle
Cenię sobie polskie malarstwo, ba, uważam je za wyjąt‑
kowo wartościowe w przestrzeni malarstwa na świecie.
Cenię je za wiarę w zachowanie granic, za przywią‑
zanie do tradycji, za umiar i pokorę, czyli mniej wię‑
cej za to, za co nie cenią sobie polskiego malarstwa
Ur. w 1954 r. Pochodzi
modni, także polscy, kuratorzy wielkich przedsięwzięć
z Ciechocinka. W latach
w obszarze sztuki.
1974–1979 studiował
na kierunku malarstwo
w PWSSP we Wrocławiu;
dyplom pod kierun‑
kiem prof. Zbigniewa
od siebie wystaw intencją było pokazanie jego aktu‑
alnych poszukiwań – artysty innego od dobrze zna‑
W pierwszym półroczu tego roku miałem przy‑
nych obrazów klasycznych. Bienias pracuje cyklami,
jemność być kuratorem wystawienniczego tryptyku
najczęściej bardzo długimi i niezamkniętymi, na róż‑
„Palimpsest” Bieniasa. W serii trzech różniących się
nych podłożach, w tym na legendarnym już papierze
z jedwabiu. Całość prezentacji pochodziła z drugiej
Karpińskiego
połowy pierwszej dekady XXI wieku i była wyborem
i prof. Mieczysława
– z pokaźnego dorobku cykli malarskich, graficznych
Zdanowicza.
Profesor zwyczajny
i rysunkowych: Sen o górach, Odrębny świat, Palimp‑
w Katedrze Malarstwa
sest, Sekwencje epizodów, Czarne obrazy, Cyfry oraz
Architektonicznego
i Multimediów ASP Wrocław.
serii na płytach cynkowych i miedzianych – dyk‑
Uprawia malarstwo; autor
towanym warunkami ekspozycyjnymi i logiką kon‑
ponad 750 obrazów, 55
strukcji. Te znakomite cykle to dziesiątki, setki prac
wystaw indywidualnych,
o samotności.
brał udział w około 350
Wartością kluczową malarstwa Bieniasa ostat‑
wystawach zbiorowych)
nich lat jest Czarny pejzaż, znany też pod tytułem
Sen wynalazcy z lat 2007–2008, najważniejszy obraz
w jego dorobku. Z jakiego jest snu? Rozważam go
jako pejzaż, bowiem wskazuje na to jego konstrukcja
z czytelnym podziałem niebo‑ziemia. Kolorystycznie
to podział błękit‑czerń. Poziome smugi informelo‑
wych świateł rozwiewają jego wzniosłą, może ponurą
→ Horyzont zdarzeń, akryl,
ciszę. Na przecięciu osi obrazu pojawia się konturowo
olej, deska, 100 × 80 cm,
określony znak kojarzący się może z Veraikonem,
2010
86
Wiadomości asp /55
bolesnym wizerunkiem głowy (twarzy), ale dla mnie
do malowania. Wie to, kto prawdziwie tworzył swoje
↑ Sen wynalazcy, akryl, olej,
będący przede wszystkim bijącym sercem obrazu.
czarne obrazy. Ten najbardziej czarny obraz stał się
płótno, 190 × 200 cm, 2007
Czy nie mówi on, całkowicie nieprzypadkowo, OTO
też wartością ożywczą jego sztuki, wyprowadzając
JESTEM? To obraz, od siły którego trudno się uwol‑
ją na nowe drogi, wiodące m.in. do … abstrakcji (cykl
nić, posiada „dziwną energię” mrocznych tajemnic,
Odrębny świat), która wydawała się dla niego dość
obsesji, lęku, dramatów, tych ciemnych stron ducha.
odległą formułą. W epoce jakże częstego wymyślania
Malarze mają swoje niepewności własne. Krocząc
obrazów i szukania sposobów, doszedł do niej przez
po samotnej drodze rozstrzygnięć, są ludźmi niezwy‑
konsekwentną pracę, logicznie!
kle samotnymi. Tej samotności Bienias próbuje nadać
sens. Po takich obrazach niełatwo jest znaleźć siły
Bienias nie kalkuluje. Jest sobą, jest wierny
samemu sobie, swojemu o sztuce marzeniu.
87
W y s ta w y
Instynkt
O wystawie rzeźby Marioli Wawrzusiak‑Borcz
→ BWA w Sieradzu
→ czerwiec 2011
Macierzyństwo, metal spa‑
wany, 103 × 90 × 107 cm,
2010
88
Wiadomości asp /55
Agnieszka Jankowska‑Marzec
melancholią, przybierają pozy niemal „figury fra‑
Trzepak, metal spawany,
sobliwej”. Wrażenie dramatu jakiego doświadczają
250 × 350 × 200 cm, 2011
Wystawa prac rzeźbiarskich Marioli Wawrzusiak‑Borcz
zdają się także potwierdzać nadane im przez artystkę
nieprzypadkowo nosi tytuł Instynkt. W centrum zain‑
tytuły: Samotny, Milcząca, Bezradność, Nawoływanie,
teresowania krakowskiej artystki jest bowiem czło‑
Opuszczony, Żebrak. Na szczęście, Mariola Wawrzu‑
wiek i jego złożona natura. Fascynuje ją nie tylko
siak‑Borcz nie pozostawia widza w przeświadcze‑
dualizm naszej duszy i ciała, ale przede wszystkim
niu, że życie ludzkie to jedynie nieustające pasmo
świat pierwotnych instynktów i atawizmów, jakie
cierpień. Nadzieję budzi wciąż odradzające się życie,
dziedziczymy po naszych odległych przodkach. Jak
witalne siły natury, instynkty, które wydaje się uosa‑
wiele pozostało w nas cech „szlachetnego dzikusa”,
biać potężna figura kobiety‑matki (Macierzyństwo).
czerpiącego z praw przyrody wiedzę i siłę duchową?
W twórczości krakowskiej artystki treści meta‑
Czy rzeczywiście świat ludzi i zwierząt oddziela prze‑
foryczne ściśle wiążą się z problemami formalnymi.
paść nie do zasypania? W dorobku artystki pojawiają
Niezwykle umiejętnie wykorzystuje wartości ekspre‑
się zatem rzeźby zwierząt, a szczególnie licznie repre‑
syjne tkwiące w preferowanym przez nią tworzywie
zentowane są wilki. Wilki, będące dla niej czytelną
jakim jest metal. Konstruując swoje rzeźby z żelaznych,
metaforą dzikich i drapieżnych instynktów drzemią‑
cywilizacyjnych odpadów, znajdowanych na złomowi‑
cych w każdym z nas, wilki, które w mitologiach wielu
skach, wydobywa charakter materiału przez rozmaite
ludów uchodziły za zwierzęta totemiczne. Zwierzęta
zabiegi. Niekiedy podkreśla zwartość i masę wolu‑
totemiczne, od których wywodzić się bezpośrednio
menu, kiedy indziej następuje zatracenie zwartości
mógł praprzodek plemienia, bądź też, gdy znajdował
bryły w poszarpanej powierzchni jej rzeźb. Zdarza się
się w puszczy, zaprzyjaźniał się z nimi... Mariola Waw‑
też, że artystka osiąga niemal malarskie efekty, akcen‑
rzusiak‑Borcz to jednak przede wszystkim rzeźbiarka
tując pobrużdżoną, jak gdyby chropowatą fakturę swo‑
zainteresowana postacią człowieka. Można chyba
ich prac, wywołującą grę refleksów świetlnych.
zaryzykować stwierdzenie, że udało się jej wykre‑
Twórczość Marioli Wawrzusiak‑Borcz wpisuje się
ować „nową rasę” ludzi, o zdeformowanych ciałach,
doskonale w tradycję XX‑wiecznej rzeźby, w której
nienaturalnie wielkich głowach, pozbawionych rysów
nurty ekspresjonistyczne odegrały znaczącą rolę.
twarzy, z ustami otwartymi jak do krzyku, o wychu‑
Udowadnia zarazem, że natura ludzka i jej tajemnice
dzonych, przesadnie wydłużonych członkach. Pełne
pozostają wciąż atrakcyjnym tematem dla kolej‑nych
niepokoju postacie zdają się zasłaniać oczy, wycią‑
pokoleń rzeźbiarzy, proponując widzowi dojrzałą
gać ręce błagając o pomoc, niekiedy klęczą pogrą‑
refleksję egzystencjalną opartą na wrażliwości, intu‑
żone w niemej modlitwie, kiedy indziej ogarnięte
icji i doskonałym warsztacie.
89
W y s ta w y
Golden Kentaur
Iluzja i rzeczywistość
Laureatki konkursu, od lewej: Edyta Dufaj, Aneta
Jeleń, Joanna Wapniewska, Natalia Wiernik
Aneta Jeleń
→ Monachium, 2011 r.
Joanna Wapniewska
W dniach 4–7 V br. Dom Artysty w Monachium
gościł ponad 100 studentów z 26 europejskich
akademii sztuki. Okazją do spotkania było roz‑
strzygnięcie konkursu Golden Kentaur, którego
medium była tym razem fotografia, a hasłem
Iluzja i rzeczywistość. Laureatami zostali:
Axel Braun – Ecole Nationale Superieure des
Beaux‑Arts In Paris (I miejsce), Marian Gomez
Goncalves – Iade, Creative University in Lisbon
(II miejsce) i Kalle Kataila – The Aalto Univer‑
sity, School of Art. And Design/Photography In
Helskinky (III miejsce). Wszystkie nadesłane
prace zaprezentowano na wystawie. Pokazało
to szeroki wachlarz możliwości młodej euro‑
pejskiej fotografii – od nowatorskiej instalacji,
przez fotografię cyfrową, po wciąż żywą fotografię
analogową.
Polskę reprezentowały 4 studentki z kra‑
kowskiej ASP, z Pracowni fotografii dr hab. Agaty
Pankiewicz: Aneta Jeleń, Natalia Wiernik, Edyta
Dufaj i Joanna Wapniewska.
Zacierająca się we współczesnej sztuce gra‑
nica pomiędzy iluzją i rzeczywistością stała się
punktem wyjścia do artystycznych rozważań
i porównań, do nawiązania kontaktów i wymiany
doświadczeń w zakresie fotografii i działań
plastycznych.
Obcowanie z innymi twórcami, którzy
wkrótce zaczną tworzyć europejski rynek sztuki,
może być pierwszym krokiem do własnego
90
Wiadomości asp /55
Edyta Dufaj, z cyklu Flashback, 2011
Aneta Jeleń, 5 lic
działania na skalę międzynarodową, a także
impulsem do jeszcze prężniejszego rozwoju
każdego przyszłego artysty. To nieodzowny
element na drodze edukacji młodych artystów.
Cel konkursu – doprowadzenie do dialogu
– został spełniony.
Organizatorzy konkursu uznali, że dotych‑
czasowe osiągnięcia młodych fotografów pozwa‑
lają wszystkich uznać za zwycięzców.
W y s ta w y
Mieszko
Tylka
Bogusław Krasnowolski
Mieszko Tylka (ur. 1966) jest w dzisiejszej rzeź‑
Prof. Tylkę – jak tylu artystów w historii
bie, w sztuce przełomu 2. i 3. tysiąclecia, zjawi‑ – interesuje niemal wyłącznie człowiek. Pre‑
skiem niezwykłym. Nie pociągają go ekspery‑ zentowaną wystawę nieprzypadkowo otwierają
menty i tak typowa dla naszej burzliwej epoki dzieła poświęcone Janowi Matejce: popier‑
pogoń za nowością za wszelką cenę, szokowanie sie i projekt pomnika. To sztandarowa postać
pomysłami, których nikt jeszcze nie realizował. w polskiej sztuce ostatniej tercji XIX wieku,
Wie, że prowokacja traci sens w świecie, w któ‑ patron krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych
rym stała się zjawiskiem powszechnym. Rozu‑ i jeden z twórców jej świetności (gdy nie miała
mie, że wielka sztuka nie musi wypowiadać się jeszcze tytułu akademii), interpretował polską
w odkrywaniu nowych horyzontów (czy takowe historię, ukazując człowieka. Jego bohaterowie
jeszcze istnieją?): może być realizowana także zawsze pełni są dostojeństwa. I Tylka, jak jego
przez podejmowanie odwiecznych motywów, wielki poprzednik, doskonale rozumie godność
schematów zakorzenionych w realistycznej for‑ każdego człowieka, przysługującą mu w sposób
mie i tradycyjnej ikonografii, studium proporcji, niezbywalny, właśnie z racji człowieczeństwa.
pięknie zawartym w każdej ludzkiej postaci.
Portrety autorstwa Mieszka Tylki są różnorodne,
O nietypowym dziś stosunku do sztuki a zarazem rzetelne, oparte nie tylko na subiek‑
zadecydował chyba jego życiorys: studia tywnych odczuciach i interpretacjach, w których
u prof. Mariana Koniecznego na krakowskiej tak łatwo wielu współczesnych artystów „prze‑
Akademii Sztuk Pięknych (1988–1993), a także myca” warsztatowe niedostatki, lecz właśnie pod
praca dydaktyczna profesora tejże Akademii, względem warsztatowym perfekcyjne. Dotyczy
nauczającego rzeźby przyszłych konserwatorów to nie tylko opanowania różnorodnych technik
dzieł sztuki. Bo konserwator to artysta rzadko – mamy do czynienia z pracami modelowanymi
spotykany w dzisiejszym świecie: przepełniony w gipsie, z terakotą, odlewami z brązu (a nie
szacunkiem dla dzieł przeszłości, dla formy zapominajmy, że autor jest także malarzem)
tradycyjnej, stawiający nieraz przeszłość wyżej – lecz nade wszystko wiązania własnej wizji
od teraźniejszości, a uczciwość wobec konserwo‑ z poznaniem modela i z tak ważną dla tradycyjnej
wanego dzieła znacznie wyżej od własnych ambi‑ sztuki sprawą, jak znajomość budowy i mecha‑
cji twórczych. Niżej podpisany miał przyjemność niki ludzkiego ciała. Mamy też liczne odniesie‑
podziwiania entuzjazmu prof. Tylki w zetknię‑ nia do historii jako mistrzyni dla artysty, poj‑
ciu z dawną sztuką podczas wspólnego wyjazdu mowanej zgodnie z wielowiekową, akademicką
do Włoch: przeżywania sacrum mozaik Rawenny, tradycją. Prace Tylki zdają się wręcz dowodzić,
głębi wielkich wizji Tycjana w weneckich świąty‑ że pogardliwe traktowanie akademizmu to takie
niach, ludzkiego dramatu w Sądzie Ostatecznym samo doktrynerstwo jak dawne kpiny z gustów
Signorellego w Orvieto, dynamizmu rzymskich, epok wprawdzie minionych, lecz głęboko zako‑
barokowych kreacji Berniniego.
rzenionych w świadomości.
91
W y d ar z e nia
Dwa tygodnie
w świecie równoległym
Olga Szczerba
„Anno 2011, von Krakau abgereiset und den 16
Juli nach Münsterberg sind wir gekommen”1.
W podobny sposób w roku 1660 zrelacjonował
swój przyjazd z Królewca do Lubiąża sam Michael
Leopold Willmann. Po trwającej ponad miesiąc
podróży artysta spędził w Lubiążu długie 46 lat,
swoim malarstwem przydając świetności inten‑
sywnie wówczas barokizowanemu, cysterskiemu
założeniu klasztornemu. My, po niespełna 5
godzinach jazdy, pojawiliśmy się w Ziębicach
na zaledwie 2 tygodnie… Nie była to moja pierw‑
sza wizyta w tym stosunkowo niewielkim mieście,
znanym dawniej pod niemiecką nazwą Münster‑
berg. Za to pierwszy w życiu plener. Z założenia
miał to być wyjazd jakże odmienny od zwyczajo‑
wych (a mnie znanych tylko z opowieści) pobytów
na Harendzie. Tam Podhale, tu Dolny Śląsk. Tam
ludowe rzemiosło artystyczne, tu znakomite przy‑
kłady działalności XVII- i XVIII‑wiecznych warsz‑
tatów snycerskich i rzeźbiarskich. Tam maje‑
statyczne masywy tatrzańskich zboczy, tu pola,
lasy, łąki, pozostałości folwarcznych zabudowań,
kościoły o pękatych hełmach, XIX‑wieczne wille
miejskie… Ziębicki plener zasadzony miał być
jednak nie tylko na próbie zmierzenia się z zupeł‑
nie innym pejzażem, inną formą, jaką przybrało
tamtejsze dziedzictwo kulturowe, ale przede
wszystkim – na przystąpieniu do pozytywistycz‑
nej niemal, organicznej pracy, pracy u podstaw.
Trąci żeromszczyzną? Dobrze. Powinno.
Wniknięcie w specyficzny klimat Dolnego Ślą‑
ska to zazwyczaj kwestia czasu, choć nie każdy
jest predestynowany do zatracania się w śląskim
baroku, podróżując od miasta do miasta, od wsi
do wsi. Dzięki doktorowi Adamowi Organistemu,
który wraz ze studentami kilkakrotnie już zjeź‑
dził tę krainę wzdłuż i wszerz, mogłam na Dol‑
nym Śląsku czuć się jak u siebie. Pierwsze dni
92
Wiadomości asp /55
pleneru pomyślane zostały jako próba oswojenia
uczestników z wytworami lokalnych warsztatów
rzeźbiarskich, fundacjami klasztorów cyster‑
skich, śladami dawnej świetności zapomnianego
dziś regionu. Henryków. Przepiękne, pulsujące
ciepłem drewna i muzyką w nim zaklętą stalle
anielskie. Rozległe ogrody, Willmann na ścianach.
Kamieniec Ząbkowicki. Absolutnie niezwykłe
figury Czternastu Świętych Wspomożycieli dłuta
Thomasa Weissfeldta, niekończąca się figura
serpentinata! Stolec. Kompleks rezydencjalny
z pozostałościami budynków gospodarczych o fol‑
warcznym charakterze oraz pałacem, zrujnowa‑
nym, położonym wśród rozległych buraczanych
pól. Gotowa scenografia do Białej wstążki Micha‑
ela Hanekego. Bardo. Muzeum sztuki sakralnej,
przypominające przytułek, gdzie zgromadzeni
zostali niemi świadkowie splendoru Śląska
w dobie baroku. Piękne i przeraźliwie smutne
rzeźby Matthiasa Steinla, zdobiące niegdyś
kościół klasztorny w Lubiążu. Byczeń, Krzelków,
Witostowice… Określić można tę wędrówkę jako
podróż do światów równoległych. Niby funkcjo‑
nują one w świadomości homo urbanus, ale tylko
nieliczni przedstawiciele tej rasy sporadycznie
zdobywają się na opuszczenie swojej miejskiej
orbity, by wkroczyć w rewiry, które przeważnie nie
krzyżują się ze ścieżkami ich codzienności. Doce‑
nić to, co pozostaje wciąż na marginesie współ‑
czesnego życia kulturalnego i artystycznego, nie
jest rzeczą łatwą. Przełamać trzeba wpierw niewi‑
dzialną barierę wstydu przed przyznaniem, że to,
co w opinii tzw. środowiska uchodzi za démodé,
stanowi w istocie autentyczną wartość – w odróż‑
nieniu od fasadowości, jaka nierzadko cechuje
szeroko pojętą sztukę współczesną.
Rdzeniem ziębickiego pleneru miała się jed‑
nak okazać praca – rozumiana nie tylko w kon‑
tekście pracy twórczej, dialogu płótna i pędzla,
ale również jako praca społeczna, czyli dialog
artysty z odbiorcą jego sztuki. I ta właśnie praca
spełnić miała rolę swoistego papierka lakmuso‑
wego stwierdzającego o powodzeniu bądź niepo‑
wodzeniu całego plenerowego przedsięwzięcia.
Można teoretyzować swobodnie o wychodzeniu
ze sztuką do ludzi, niesieniu kaganka oświaty,
ale czy ludzie będą gotowi wyjść tej sztuce
naprzeciw…?
Tu i ówdzie uczestnicy pleneru poczęli roz‑
stawiać swój warsztat malarski. Przechodnie,
początkowo nieufni, ze zdziwieniem obserwo‑
wali studentów Akademii Sztuk Pięknych, którzy
zapuścili się między częściowo odarte z tynku
kamienice ziębickich zaułków. Po niedługim cza‑
sie jednak pojedynczy mieszkańcy zaczęli pod‑
chodzić, zagadywać, pytać, chwalić, niektórzy
zwracali uwagę na szczegóły, które my zdawali‑
śmy się przeoczyć. Wyrażali swoje zaskoczenie,
ale i radość z tego, że to właśnie ich ulica wydała
nam się atrakcyjnym motywem malarskim.
I wtedy pojawiły się dzieci. Z całą swoją
niespożytą energią, ciekawością świata
i ostrością spojrzenia obsiadły chodnik
ul. Kościelnej, zanurkowały do jednej ze studenc‑
kich toreb i wynurzyły się uzbrojone w kilkana‑
ście kolorów farb akrylowych, kredek, tuszów
kreślarskich. Pytały, opowiadały, pokazywały.
Chlapały tuszem i akwarelą, kładły grube war‑
stwy farb, posypywały piachem, wklejały pta‑
sie pióra. Obserwowały otoczenie i zaglądały
do swoich własnych głów, niewyczerpanych
skarbnic pomysłów. Największą radość sprawił
im jednak fakt, że zarówno ich twórczość, jak
i one same potraktowane zostały jak najbardziej
poważnie. Ktoś poświęcił im swój czas, swoją
uwagę, okazał zainteresowanie tym, co myślą,
i tym, co chcą wyrazić poprzez kolor czy fakturę.
Paradoksalnie, podczas tych ulicznych sesji
malarskich powstało dużo więcej ciekawych
i zaskakujących prac, aniżeli podczas później‑
szych warsztatów plastycznych przeprowadzo‑
nych pod koniec pleneru zarówno w Ziębicach,
jak i w Henrykowie. Pozostawione z całkowitą
dowolnością doboru tematu czy techniki, dzie‑
ciaki wkładały w pracę całe serce, pełne zaan‑
gażowanie. I tak jedna z dziewczynek, 12‑letnia
Iga, przez półtorej godziny malowała fragment
93
schodów prowadzących do ziębickiego muzeum,
zachowując pełną konsekwencję przy odwzoro‑
waniu kolorystyki, marmoryzacji, liczby elemen‑
tów dekoracyjnych. Spod pędzli dwóch innych
małych artystów, 8‑letniego Piotrka i nieco star‑
szego Maćka, wyszło zaś kilkanaście fantastycz‑
nych, abstrakcyjnych „chlapanek”, które pod‑
czas wystawy zostały omyłkowo wzięte za szkice
akwarelowe profesora Adama Brinckena… Prace
ilustrujące zadane podczas warsztatów hasła
cechowała już pewna odtwórczość. Znalazło się
wśród nich wiele perełek, ale jednocześnie sporo
powielało utarte schematy wyniesione z typo‑
wej, szkolnej lekcji plastyki. Niemałe zainte‑
resowanie ziębickimi warsztatami było jednak
czytelnym sygnałem, że dzieci czerpią ogromną
frajdę z takiej formy spędzania czasu wolnego.
Cel pedagogiczny został osiągnięty.
Ani plener, ani wystawa, ani warsztaty,
objazdy i wykłady nie doszłyby jednak do skutku,
gdyby nie ogromna życzliwość wszystkich pra‑
cowników i wolontariuszy ziębickiego Muzeum
Sprzętu Gospodarstwa Domowego, z jego dyrek‑
torem Jarosławem Żurawskim, na czele. To ich
praca przede wszystkim wpisała się w tę, wspo‑
mnianą wcześniej, żeromszczyznę. W jak naj‑
bardziej pozytywnym tego pojęcia znaczeniu.
My mogliśmy spokojnie włóczyć się śladami
Karla Denkego, słynnego ziębickiego kanibala.
Zapuścić się wraz z całym warsztatem malarskim
między wyzłocone słońcem łany zbóż, ze sztafa‑
żem w postaci imponującego stada zadziwiająco
łagodnych byków. Zaszyć się na chwilę w jed‑
nej z muzealnych sal w towarzystwie dziadków
do orzechów z przełomu wieków. Włóczyć się
z aparatem wśród XIX‑wiecznych willi i obiek‑
tów poprzemysłowych. Przesiąkać zapachem
naftaliny nad fantastycznymi starodrukami
w muzealnej bibliotece. Słuchać donośnych salw
94
Wiadomości asp /55
pożegnalnych z hakownicy, późnośredniowiecz‑
nej broni palnej. I choć na moment zapomnieć
o Wszystkim. A przynajmniej o tych gorszych
aspektach Wszystkiego.
Olga Szczerba
Studentka III roku Wydziału Malarstwa, kierunku
edukacja artystyczna. Przepełniona kulturą anglosa‑
ską i kulturą Dolnego Śląska, zawieszona (na razie)
gdzieś pomiędzy Londynem a Lubiążem, pełna histo‑
rii sztuki i poczucia misji, by rozmawiać o tym i jakoś
być wobec. Poszukuje źródeł, analogii, kontekstów
i sensów.
Przypisy:
1.Parafraza słów Michaela Leopolda Willmanna: „Anno 1660, Von Konigsbergk abgereiset den 19. 7bris und den
21. 8bris nacher Leubus kommen”; cyt. za: A. Kozieł, Wstęp [w:] Opactwo cystersów w Lubiążu i artyści, red.
A. Kozieł, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2008, s. 9.
Pomysł zorganizowania w Ziębicach 2‑tygodniowego pleneru artystyczno‑edukacyjnego (16–30 VI 2011 r.) zro‑
dził się w V 2010 r. Inicjatorami całego przedsięwzięcia byli dr Adam Organisty oraz Jarosław Żurawski,
dyrektor ziębickiego Muzeum Sprzętu Gospodarstwa Domowego. Program pleneru, prócz sesji malarskich
oraz warsztatów plastycznych dla najmłodszych, uwzględnił również cztery objazdy terenowe (Henryków,
Osina Wielka, Dębowiec, Biskupi Las, Bożnowice, Dobroszów, Witostowice, Krzelków, Stolec, Kamieniec
Ząbkowicki, Bardo, Byczeń oraz Kuks w Czechach), otwarte, wieczorne wykłady historyczno‑sztuczne [???],
które wygłosili prof. Adam Brincken, dr Adam Organisty, dr Mirosław Sikorski i dr Sławomir Skrzyniarz,
oraz wieczór poetycki, którego gośćmi byli Adam Wiedemann i Michał Sobol, a pośród słuchaczy zaproszo‑
nych do czytania swych wierszy – także poeta, ksiądz Andrzej Wałdowski. Uczestnicy pleneru mieli oka‑
zję poznać wolontariuszy i pracowników muzeum – rdzennych ziębiczan, którzy dzielili się z nami swoimi
pasjami i uczestniczyli we wszelkich zajęciach, również tych ponadprogramowych (projekcje filmów, spa‑
cery, wieczorne dyskusje). Podsumowaniem dwóch tygodni aktywności twórczej i edukacyjnej stała się
parogodzinna, umiejscowiona w sali ratusza, wystawa poplenerowa prac studentów, wykładowców i peda‑
gogów, jak i prac powstałych podczas warsztatów (także we wnętrzach henrykowskiego kościoła) oraz ulicz‑
nych sesji malarskich z udziałem dzieci. Wystawę połączono ze sprzedażą prac, pokazem slajdów dokumen‑
tujących objazdy terenowe oraz dwukrotną, przeprowadzoną z wielkim hukiem, demonstracją użytkowania
hakownicy, późnośredniowiecznej broni palnej. Jesienią uczestnicy‑studenci edukacji artystycznej, a także
członkowie Koła Naukowego Wydziału Malarstwa i pedagodzy‑opiekunowie pleneru przekażą do zbiorów
muzeum w Ziębicach około 20 prac. One to, wraz z obrazami powstałymi już w zaciszu domowych
i uczelnianych pracowni, współtworzyć będą oficjalną ekspozycję naszej „letniej” przygody poznawczej –
pierwszej takiej w Ziębicach od, bagatela, stu lat…
W y d ar z e nia
„ASP w PWST”
przechodzi
do historii
Łukasz Konieczko
W pierwszych dniach czerwca odbyło się uroczy‑
ste otwarcie wystawy prezentującej dwie prace
dyplomowe z Katedry Scenografii Wydziału
Malarstwa (obie prace prezentujemy w tym
numerze Wiadomości ASP). Oczywiście każdy
wernisaż jest szczególny, głównie za sprawą
autorów, którzy mogą zaprezentować publicz‑
indywidualne i zbiorowe, prezentowano doro‑
bek plenerów, warsztatów, konkursów, w ostat‑
nim roku swoje prace plastyczne pokazali nawet
studenci PWST! Oprócz oczywistych korzyści pły‑
nących z możliwości prezentacji w miejscu tak
chętnie odwiedzanym przez miłośników sztuki,
tu warto nadmienić, że scena szkoły teatralnej
przyciąga prawdziwe tłumy, Galeria pełniła
bardzo ważną rolę, która dziś schodzi na drugi
plan, ale może niedługo wszyscy zauważymy jej
nie swoje dzieła, tym razem jednak określenie dotkliwy brak. Stała się miejscem spotkań stu‑
„szczególny” jest wyjątkowo uzasadnione, gdyż dentów i pedagogów naszych uczelni, które choć
była to ostatnia wystawa, kończąca szesnastolet‑ spokrewnione artystyczną profesją, w praktyce
nią działalność galerii sztuki prowadzonej przez rzadko znajdują czas i miejsce do wspólnych
naszą Uczelnie w murach szkoły teatralnej. Były spotkań. Jestem przekonany, że tę lukę będzie
kwiaty i podziękowania i miłe słowa, a licznie bardzo trudno zapełnić. Czy teraz, środowisko
przybyli reprezentanci obu środowisk mogli teatralne będzie odwiedzać powstającą od paź‑
przekonać się na własne oczy, że czasami, tak dziernika,w podobnej formule, Galerię „Promo‑
zwana „integracja środowisk” nie jest wyłącznie cyjną” na placu Matejki? Czy nasi studenci będą
pustym frazesem.
„bywać” w szkole teatralnej? Cóż, może to naiwne
Współpraca krakowskich uczelni, Pań‑ tęsknoty.
stwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i Akademii
Sztuk Pięknych ma wieloletnią tradycję. Pomysł
wykorzystania przestrzeni holu w budynku przy Franciszek Gałuszka
ul. Straszewskiego na galerię sztuki pojawił się
ponoć podczas wspólnego powrotu z Warszawy Wrzesień każdego następnego roku to, dzięki
ówczesnych rektorów krakowskich uczelni arty‑ Resortowi Kultury, okazja do spotkania rek‑
stycznych, prof. Włodzimierz Kunza, prof. Jerzego torów i kanclerzy wyższych szkół artystycz‑
Stuhra, prof. Marka Stachowskiego oraz Kanc‑ nych w przepięknym ośrodku pracy twórczej
lerza PWST mgr. Franciszka Gałuszki. Trudno w Radziejowicach.
dociec z których ust padła koncepcja stworze‑
Początek lat ’90. tak w życiu społeczno‑gospo‑
nia galerii w szkole teatralnej, ale bezspornym darczym, jaki i w szkolnictwie wyższym to czas
faktem jest, że wspomniane osoby z deklaracji się konsumowania zdobytej pełnej wolności, jak
wywiązały i wprowadziły ją w życie i to na wiele również poszukiwanie sposobu na istnienie
lat. Zadecydowano, że opiekę nad Galerią obej‑ w nowej rzeczywistości.
mie z ramienia ASP prorektor ds. studenckich,
Wspólny wyjazd w jednym przedziale
prof. Piotr Kunce. Ten obowiązek, z urzędu, pociągu PKP do Warszawy rektorów krakowskich
przejmowali kolejni prorektorzy dbając o wysoki uczelni artystycznych: Akademii Sztuk Pięk‑
poziom wystaw i ich odpowiednią oprawę.
nych, Akademii Muzycznej i Państwowej Wyż‑
Pierwszą wystawą był pokaz pedagogów
naszej uczelni. Przez wiele lat Galeria w szkole
teatralnej, dawała możliwość promocji artystów
wywodzących się z Akademii; swoje wystawy
mieli tutaj studenci, doktoranci, absolwenci
oraz pedagodzy naszej uczelni. Były wystawy
szej Szkoły Teatralnej, to nieustające dyskusje
i szukanie odpowiedzi na pytania, jacy jesteśmy,
jaka jest młodzież wkraczająca w mury uczelni,
jaką ofertę edukacyjną przygotować, aby uzyskać
najlepsze efekty dydaktyczne i wychowawcze.
Akademia Muzyczna w tym czasie poszukiwała
sposobu na przejęcie budynku przy ul. św. Toma‑
sza na prowadzenie działalności dydaktycznej,
Akademia Sztuk Pięknych straciła galerię zlo‑
kalizowaną przy ul. Brackiej, a PWST właśnie
przejmowała od wykonawcy budynek na nową
siedzibę przy ul. Straszewskiego 22. W odpo‑
wiedzi na problemy ASP zgłosiliśmy gotowość
urządzenia galerii wystawienniczej w holu
budowanej sali teatralnej. Wniosek prof. Jerzego
Stuhra z radością przyjął prof. Włodzimierz
Kunz, uznając ten pomysł za znakomitą oka‑
zję do kontynuowania wieloletniej współpracy.
Do współdziałania zaproszono również rektora
prof. Marka Stachowskiego, co przyjęte zostało
z zadowoleniem.
Galeria była inną formą wspólnej działal‑
ności międzyuczelnianej. Przestała już funk‑
cjonować wspólna sala gimnastyczna, studium
języków obcych, a nawet wspólny radca prawny
powołany do obsługi uczelni artystycznych
w Krakowie w ramach realizowanego, na pole‑
cenie Resortu, programu oszczędnościowego.
Prof. Kunz zaprosił mnie na spotkanie
organizacyjne, na którym ustaliliśmy zasady
funkcjonowania Galerii. Opiekunem progra‑
mowym został prorektor ASP ds. studenckich.
Kolejno funkcję tę pełnili: prof. Piotr Kunz,
prof. Józef Sękowski, prof. Jerzy Nowakowski,
dr hab. Łukasz Konieczko. Organizację Galerii
prowadziła Promocja PWST – Paweł Szot, Stani‑
sław Czecz, Magdalena Krawczyk, Andrzej Kiklica.
Pierwsze wernisaże miały bardzo ciekawą
oprawę. Prezentacji prac plastycznych towarzy‑
szyły występny studentów PWST z programem
słownym i oprawę muzyczną w wykonaniu
studentów Akademii Muzycznej. W 1995 roku
Galeria rozpoczęła działalność prezentacją
prac wybitnych pedagogów krakowskiej ASP –
prof. Włodzimierz Kunz uświetnił pierwszy pro‑
gram pięknym przesłaniem. Przez 15 lat funkcjo‑
nowania Galeria cieszyła się przychylną opinią
środowiska, prezentowano w niej prace najlepiej
zapowiadających się studentów i dyplomantów.
Cieszy nas fakt, że prezentacja prac w Gale‑
rii PWST stała się wyróżnieniem i liczyła się
w dorobku artystycznym twórców. Niestety
w czerwcu 2011 roku odbył się ostatni wernisaż
prac studentów w ASP w Galerii PWST.
Udane wernisaże, liczni widzowie, uatrakcyj‑
nienie działalności PWST, jak również ożywienie
wnętrza budynku naszej Uczelni to pozytywny
bilans działania Galerii.
Serdecznie dziękuję za to, że miałem szansę
współdziałać przy prowadzeniu Galerii.
/Kanclerz PWST/
95
W y d ar z e nia
Rozstrzygnięcie Konkursu na Medal
– małą formę rzeźbiarską „Wdowom
katyńskim”
11 IV 2011 r. w budynku Akademii Sztuk
Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie odbyło
się posiedzenie jury Ogólnopolskiego Konkursu
na Medal – małą formę rzeźbiarską „Wdowom
katyńskim”.
Konkurs przeznaczony był dla młodych ludzi,
którzy nie ukończyli 35 lat. Celem konkursu
było uzyskanie prac o najwyższych wartościach
ideowych i artystycznych, które wykorzystane
zostaną do uhonorowania wdów po ofiarach
zbrodni w Katyniu, Charkowie i Miednoje w roku
1940. Celem dodatkowym był wymiar edukacyjny.
W konkursowe szranki stanęli studenci i nie‑
dawni absolwenci najlepszych polskich uczelni
artystycznych. Do jury zaproszono znakomi‑
tych artystów, pedagogów, specjalizujących się
w małych formach rzeźbiarskich: prof. Joannę
Bebarską (UMK w Toruniu), prof. ASP Hannę
Jelonek (Warszawa), prof. Jacka Dworskiego
(ASP Wrocław), prof. Krzysztofa Nitscha (ASP
Kraków), dr. hab. Jana Szczypkę (prodziekana
ASP Gdańsk). Jury uzupełnili przedstawiciele
organizatorów i patronów konkursu: Beata Przy‑
byszewska‑Kujawa (Warszawskie Stowarzyszenie
Rodzina Policyjna 1939 r.), Romuald Stępniewski
(przedstawiciel Komendanta Głównego Policji).
Jury przewodniczył rektor Akademii Sztuk Pięk‑
nych, prof. Adam Wsiołkowski.
Na konkurs nadesłano 46 prac. Jury pod‑
kreśliło na wstępie nadzwyczajne zainteresowa‑
nie młodych artystów konkursem, a także jego
wysoki poziom. Po burzliwych obradach, które
rozpoczęły się w godzinach rannych, wczesnym
popołudniem wyłoniono zwycięzcę konkursu
oraz przyznano wyróżnienia regulaminowe. Jury
96
Wiadomości asp /55
konkursu przyznało jedno wyróżnienie pozaregu‑
laminowe. I miejsce (nagrodę 7 000 zł oraz reali‑
zację pracy) zdobyła Sara Hejke, młoda artystka
z Warszawy, absolwentka Wydziału Konserwacji
i Restauracji Dzieł Sztuki Akademii Sztuk Pięk‑
nych w Warszawie. Przyznano także 9 wyróżnień.
Główny cel konkursu został osiągnięty, praca
młodej, warszawskiej artystki, będzie odlana,
powielona i wręczona wdowom katyńskim
na specjalnej uroczystości, którą zaplanowano
na wrzesień w Warszawie. Żyje jeszcze garstka
kobiet, wdów po ofiarach katyńskiej zbrodni,
a wybrany drogą konkursu medal będzie skrom‑
nym hołdem dla nich, jako westalek naszej naro‑
dowej pamięci, ale też podziękowaniem za to,
że stały się depozytariuszkami najwyższych
humanistycznych wartości, takich jak miłość,
prawda, wierność, które bliskie są nam wszyst‑
kim. Choć od tragicznych zdarzeń minęło 71 lat,
ich wysiłek, by ocalić pamięć, został doceniony.
Znamienne jest, że konkurs wygrała młoda
kobieta, artystka, która jest w wieku, w jakim
była część żyjących jeszcze kobiet, którym odda‑
jemy hołd, gdy doszło do tej strasznej tragedii.
Praca Sary Hejke zwyciężyła w konkursie zde‑
cydowaną większością głosów, pod względem
rozwiązań artystycznych i formalnych – meda‑
lierskich jest znakomita, dojrzała, dopracowana.
Po dokonaniu wyboru otwarte zostały koperty
z nazwiskami i załączonymi opisami prac. Jury
oklaskami nagrodziło parę zdań napisanych
przez laureatkę. Okazało się Sara Hejke nie tylko
znakomicie zrealizowała cel konkursu i wspa‑
niale wczuła się w oczekiwania organizatorów,
ale zrozumiała uczucia, których doświadczyły
młode Polki, kobiety, wdowy po oficerach
zamordowanych w Katyniu, Miednoje, Charko‑
wie i innych miejscach kaźni. Praca jest arty‑
stycznie skończona i broni się sama, ale te parę
słów opisu utwierdziło organizatorów w prze‑
konaniu, że drugi cel konkursu – edukacyjny
również został zrealizowany. Sarze Hejke udało
się znakomicie odnaleźć w sztuce właściwy wyraz
emocji i przemyśleń, który jest jej odpowiedzią
na to, co stało się w roku 1940, i to, co dzieje
się teraz, kiedy my ostatnim z żyjących kobiet
mówimy symboliczne: „Dziękuję”.
Warto dodać, że także pozostałe otwarte
koperty zawierały opisy wskazujące na bardzo
profesjonalne podejście i dojrzałe przemyślenia.
Młodzi twórcy, przygotowując się do rozwiązania
zadania rzeźbiarskiego, podjęli trud przygotowań,
niektórzy – jak pan Maciej Rozwadowski – dotarli
do oryginalnych dokumentów, relacji, fotografii.
Wykonali wspaniałą pracę, za co należą się im
wyrazy uznania. Należy też ich pedagogom pogra‑
tulować dobrze wykonanej pracy. Wykształcili
nie tylko sprawnych warsztatowo twórców, ale
nie pozwolili im się wyzbyć właściwej młodym
ludziom wrażliwości. Owocuje to dobrym pozio‑
mem i pozwala mieć nadzieję, że młoda polska
sztuka potrafi znaleźć odpowiedź na trudne
tematy skomplikowanej historii i ludzkiej duszy.
W y d ar z e nia
VII Międzynarodowy Przegląd Eksli‑
brisu Drzeworytniczego i Linorytni‑
czego im. Pawła Stellera
– Nagroda dla Franciszka Bunscha
→ Galeria Biblioteki Śląskiej
w Katowicach
→ 30 VI 2011 r.
Na wystawie w Katowicach zaprezentowano eks‑
librisy różnych autorów, w tym także nagrodzone
I nagrodą ekslibrisy autorstwa Franciszka Bun‑
scha, emerytowanego profesora krakowskiej ASP.
Z tej okazji twórca licznych ekslibrisów i specja‑
lista w tej dziedzinie, prof. Bunsch, podzielił się
z nami paroma uwagami:
„Wskutek umasowienia »produkowania« eksli‑
brisów ich autorzy często zwracają uwagę jedy‑
nie na efekt zewnętrzny, bez próby zrozumienia
istoty zadania, jaką ekslibris powinien spełniać.
Obecnie dominującą cechą ekslibrisu stała się
przesadna narracyjność.
Jak wiemy, ekslibris przeznaczony jest do umiesz‑
czenia w książce, pełniąc funkcję znaku własno‑
ści (obecnie wiedzie także żywot od książki nieza‑
leżny), nie tylko w znaczeniu materialnym. Przy
projektowaniu ekslibrisu należy wziąć pod uwagę
następujące elementy: jego charakter symbo‑
liczny, próbę wyrażenia osobowości właściciela
księgozbioru i manifestację jego osobowości.
Także rodzaj księgozbioru, któremu ekslibris
ma służyć. Czy będzie to zbiór publiczny czy pry‑
watny, czy wyodrębniony dział tematyczny czy
okazjonalny (szczególny) sposób upamiętnienia
osoby. Zbiór publiczny wymaga zdecydowanego
określenia przynależności.
Wreszcie problem najtrudniejszy – kompozycja
powinna wyrażać zamierzoną treść, a nie tylko
powierzchownie ją opisywać.
W ekslibrisie, typowej kompozycji graficznej,
równorzędną rolę odgrywają elementy obrazowe
i liternictwo. Wyraz plastyczny zastosowanego
kroju pisma winien być adekwatny do treści,
natomiast elementy obrazowe w swej plastycznej
Bp Karol Wojtyła.
Ewangelia a sztuka.
Rekolekcje dla artystów
interpretacji rzeczywistości zmierzać powinny
w kierunku wyrażania symbolicznego, do syn‑
tezy znaku. Przy takim podejściu pismo i obraz
zbliżają się do siebie, powstaje coś na kształt dia‑
logu pomiędzy obrazem a liternictwem. W wielu
współczesnych ekslibrisach pismo traktowane
jest jako dodatek, a nie pełnoprawny współ‑
uczestnik. Jest to prawdopodobnie rezultat zbyt
małej wiedzy o zasadach budowy, komponowania
i rozwoju liternictwa. Mam nadzieję, że tych kilka
uwag może być pomocnymi przy przystąpieniu
do projektowania ekslibrisów.”
W ostatnich miesiącach ukazało się wiele ksią‑
żek o papieżu Janie Pawle II oraz publikacji, któ‑
rych autorem był sam Karol Wojtyła. Nad jedną
z nich, zatytułowaną Bp Karol Wojtyła. Ewange‑
lia a sztuka. Rekolekcje dla artystów, patronat
honorowy objął rektor Akademii Sztuk Pięk‑
nych im. Jana Matejki w Krakowie, prof. Adam
Wsiołkowski.
Ogromnym atutem tej książki, wydanej przez
Instytut Dialogu Międzykulturowego im. Jana
Pawła II w Krakowie oraz Fundację Jana Pawła
II w Rzymie, jest piękna szata graficzna. Projekt
graficzny jest dziełem prof. Władysława Pluty,
pedagoga Wydziału Form Przemysłowych Aka‑
demii Sztuk Pięknych w Krakowie, znakomitego
projektanta plakatów i książek. Książkę w forma‑
cie 31 x 25 cm otacza biała obwoluta z tytułem
publikacji. Pod nią kryje się okładka pokryta
pluszem w kolorze czerwonym. Czerwona
barwa i materiał zastosowane na okładce to nie
przypadek. Treścią książki są przecież nauki
rekolekcyjne wygłoszone w Wielkim Tygodniu,
bezpośrednio przed obchodami Triduum Pas‑
chalnego, a więc w czasie, gdy czerwień, kolor
symbolizujący męczeństwo, jest w Kościele
szczególnie obecny i ma swą czytelną wymowę.
Czytanie niełatwego miejscami tekstu teologicz‑
nego ułatwia krój czcionki i przejrzysty układ
z dużymi marginesami; rozległe przestrzenie
białej powierzchni dają czytelnikowi oddech,
ułatwiając mu przyswajanie treści rozważań
rekolekcyjnych i stwarzając sposobność do chwili
refleksji i zastanowienia. Piękno opracowania
edytorskiego, w połączeniu z przekazywaną nam
przez bpa Karola Wojtyłę treścią nie pozwala
przejść obok tej publikacji obojętnie.
Michał Pilikowski
Bp Karol Wojtyła. Ewangelia a sztuka. Reko‑
lekcje dla artystów, Książka pod red. ks. Andrzeja
Dobrzyńskiego, Kraków – Rzym 2011.
97
W y d ar z e nia
Pożegnanie pedagogów
7 lipca br. w Sali Senackiej odbyło się spotkanie
pedagogów odchodzących na emeryturę. Uczest‑
niczyli w nim: rektor prof. Adam Wsiołkowski,
prorektorzy: prof. Antoni Porczak i prof. ASP
Łukasz Konieczko, kanclerz mgr inż. Adam
Oleszko, wicekanclerz mgr Barbara Waligórska
oraz zaproszeni goście – były rektor prof. Stani‑
sław Rodziński, prof. Józef Nykiel, prof. Janusz
Orbitowski, prof. Stanisław Wiśniewski,
prof. Jacek Waltoś i st. wykładowca Andrzej Peller.
Rektor, po powitaniu zebranych, podzię‑
kował pedagogom za wieloletnią pracę
dydaktyczną w naszej Uczelni i wręczył
im okolicznościowe adresy oraz upominki
w postaci markowych wiecznych piór.
Po spełnieniu toastu odbyła się nie‑
oficjalna część spotkania, przy kawie
i (pysznym!) torcie, która upłynęła na wspomnie‑
niach – tych zaś nie brakowało żadnemu z jej
uczestników. (info. wł.)
Konferencja
konserwatorska
Grażyna Korpal, Maria Rogóż
W dniach 30 VI – 1 VII br. odbyła się międzyna‑
rodowa konferencja poświęcona problematyce
konserwacji obozu zagłady KL Auschwitz‑Birke‑
nau, organizowana przez Wydział Konserwacji
i Restauracji Dzieł Sztuki oraz Międzyuczelniany
Instytut Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki.
Współorganizatorami konferencji byli ze strony
włoskiej: Accademia di Brera w Mediolanie,
Wydział Architektury Uniwersytetu w Neapolu,
Uniwersytet w Palermo, Parmie, Reggio Calabria,
Catania, reprezentowane przez Międzyuczel‑
niane Studia Doktoranckie wyżej wymienionych
uczelni. Konferencja została zorganizowana przy
patronacie Narodowego Stowarzyszenia Archi‑
tektów Włoskich.
Była to pierwsza międzynarodowa konfe‑
rencja podejmująca po raz pierwszy od 66 lat
ten trudny temat. Określenie celu i zakresu kon‑
serwacji tego jedynego najlepiej zachowanego
98
Wiadomości asp /55
nazistowskiego obozu z pespektywy 66 lat, licząc
od jego wyzwolenia poprzez skomplikowane
dzieje powstania muzeum, jest zadaniem wyma‑
gającym szczególnej uwagi i oderwania od poli‑
tycznej hegemonii. Nie dziwi zatem fakt, że pre‑
zentowane tematy obejmowały szerokie spektrum,
począwszy od zagadnień o charakterze czysto filo‑
zoficznym, poprzez tematykę aranżacyjno‑ekspo‑
zycyjną po konserwatorsko‑realizacyjną.
Zwrócono również uwagę, że każdy
następny dzień pisze historię tego szczególnego
muzeum: pozostałości po Konzentrationlager
Auschwitz‑Birkenau. Obecnie realizowane prace
konserwatorskie były prezentowane na terenie
obozu w drugim dniu konferencji. Niestety, z nie‑
zrozumiałych dla uczestników konferencji przy‑
czyn nie udostępniono, mimo wcześniejszych
ustaleń, ekspozycji w pawilonie włoskim, tzw.
Memoriale, prezentowanego w szerokim zakresie
w referatach w pierwszym dniu konferencji.
W y d ar z e nia
Ekspedycja
grafików
Marta Bożyk, Tomasz Winiarski
10 VI 2011 r. o godz. 19.00 odbył się wer‑
nisaż w Galerii Międzynarodowego Centrum
Kultury w Krakowie, a niedługo później – 17
to nasze. My tęsknimy za piękną przyrodą i czy‑
stą, nieskalaną ludzkimi działaniami przestrze‑
nią. Tęsknimy też za ciszą, której w mieście nie
VI – w Svolvaer w Norwegii otwarto bliźniaczą
wystawę pod tytułem Ekspedycja Grafików/Nye
Trykk. Wystawy są efektem wyjazdu grupy wykła‑
dowców z Wydziału Grafiki do Norwegii oraz
przyjazdu artystów zrzeszonych w Nord Norsk
Kunstnersenter do Polski. Artyści odbyli wspólną
podróż – statkiem na północ, za koło polarne
oraz do Krakowa i rejonów Małopolski. Inspiracją
miały być pejzaże naszych krajów.
Podczas realizacji projektu odbyliśmy szereg
rozmów o sztuce, braliśmy udział w warsztatach
graficznych, konferencjach z prezentacją sztuki,
zwiedzaliśmy muzea, galerie, instytucje kultury,
skanseny, sami prowadziliśmy warsztaty i pozna‑
liśmy wielu interesujących ludzi. Ku naszej rado‑
ści wystawa będzie pokazana jeszcze w piętnastu
miastach Norwegii, a u nas – w trzech.
Nasz projekt dobiega końca w październiku
tego roku. Był ciekawym doświadczeniem dla nas
i – jak sądzę – dla partnera norweskiego również.
Norwegia jest przepięknym krajem fiordów,
skał, chmur, dziwnego światła, a w lecie – nie‑
zachodzącego słońca. Norwegowie są ufnymi,
otwartymi i hojnymi ludźmi. Wielki powierzch‑
niowo kraj przy niskim zaludnieniu – to spra‑
wia, że podróżowanie po Norwegii jest przyjemne
i pozwala odpocząć od głośnych polskich ulic.
Właściwie to pejzaż jest główną atrakcją. Miasta
są niewielkie – a na pewno te, które oglądaliśmy
z kolegami podczas wyprawy, takie były.
Norwegowie szukają u nas kontaktów
z innymi artystami, spotkań, wspólnych roz‑
ważań o sztuce, technikach i pracy artysty.
W Krakowie znaleźli mnóstwo interesujących
wydarzeń kulturalnych, wystaw i koncertów.
U siebie, żyjąc z dala od dużych miast, tęsknią
za kulturą, jaką oferują takie centra kultury jak
ma, i za samotnością, przynajmniej chwilową.
Oni – odwrotnie.
Dzięki temu polsko‑norweskiemu projektowi
spotkaliśmy ciekawych ludzi, którzy mieszkają
w odległych częściach kraju, zaszyci na co dzień
w malutkich miejscowościach, w których pra‑
cują w samotności. Jeden z norweskich kolegów
mieszka na wyspie tylko z psem. Hanne mieszka
w wiosce, w której jest tylko sześcioro dzieci,
i to ona uczy wszystkich przedmiotów. Grethe
mieszka w Svolvaer, do którego dotrzeć można
drogą morską lub malutkim samolotem, który
ląduje dwa razy w tygodniu, o ile jest pogoda.
Już samo to, że wiemy, gdzie mieszkają i jak
żyją nasi norwescy koledzy, otwiera horyzonty
i pozwala pomarzyć, że można przeżyć życie
w zupełnie innej rzeczywistości i co innego
może mieć na nas wpływ, co innego możemy
widzieć, gdy wstajemy rano i gdy kładziemy
się spać. To bogactwo przyrody i inność daje
poczucie ogromu Ziemi. Różnorodność doznań,
myśli inspirowanych widokami, ilością świa‑
tła niewielką w ciągu roku, jest piękna. Trzeba
podróżować, by nasze serca napełniły się rado‑
ścią, że jeszcze nie widzieliśmy wszystkiego i nie
wiemy, jak zorza polarna biega po niebie w zimie,
bo tam nas jeszcze nie było. Czy jesteśmy inni,
gdy mieszkamy za kołem polarnym? Czy świat
tam jest melancholijny? Dobrze jest to sprawdzić.
Wszystkich gorąco zachęcam do zobaczenia
Norwegii, jak również do skorzystania z gran‑
tów norweskich w ramach Funduszu Wymiany
Kulturalnej. Obecnie planuję już nowy projekt
i tym razem chciałabym za koło polarne zabrać
studentów. Sprawdziliśmy z gremium peda‑
gogicznym i myślimy, że panują tam idealne
warunki plenerowe.
Pragnę tu podziękować artystce Elisabet
Alsos Strand, pomysłodawczyni i koordynatorce
ze strony norweskiej, za wyjście z inicjatywą,
entuzjazm i wiarę we mnie.
Jego Magnificencji Rektorowi, prof. Adamowi
Wsiołkowskiemu i Dziekanowi Wydziału Gra‑
fiki, prof. Krzysztofowi Tomalskiemu, dziękuję
za zaufanie i optymizm. Kanclerzowi, Adamowi
Oleszce, i Zastępcy Kanclerza, Barbarze Waligór‑
skiej, oraz Pani Kwestor, Danucie Beniowskiej,
za cierpliwość i wyrozumiałość, wszystkim pra‑
cownikom Działu Spraw Pracowniczych i Działu
Finansowo‑Księgowego za wysiłek i pomoc. Ani
Grzesiule za rozpoczęcie projektu. Katarzynie
Kozińskiej i Katarzynie Gwieździe za prawidłowe
wypełnienie i kreatywność przy pisaniu wnio‑
sku. Agnieszce Pletty za niezwykłą dokładność,
uczciwość, mądrość, dociekliwość w administro‑
waniu i rozliczaniu projektu z ministerstwem
oraz profesjonalizm w kontaktach międzyna‑
rodowych i ministerialnych. Kamili Skrzypulec
za zaangażowanie, za udzielający się innym
spokój wewnętrzny i ciepło we współpracy
z artystami.
Ekspedycja Grafików. Inspiracje Północną
Norwegią i Małopolską /Expedition of Printma‑
kers. Inspired by North Norway and Małopolska
– projekt został zorganizowany dzięki wsparciu
udzielonemu przez Islandię, Liechtenstein oraz
Norwegię poprzez dofinansowanie ze środ‑
ków Mechanizmu Finansowego Europejskiego
Obszaru Gospodarczego oraz Norweskiego Mecha‑
nizmu Finansowego.
Uczestnicy projektu: NNKS – Are Andreassen,
Grethe Irene Einarsen, Grete Hanne Einarsen,
Thor Erdahl, Janne Juvi Rasmussen, Elisabet
Alsos Strand, Grethe Wintersvendsen; Wydział
Grafiki ASP – Marta Bożyk, Stefan Kaczmarek,
Bogdan Miga, Monika Niwelińska, Krzysztof
Świętek, Krzysztof Tomalski.
99
W s po m ni e ni e
Profesor Włodzimierz Kotkowski
– wspomnienie
Dobry nauczyciel jest
jak świeca – spala się,
oświetlając drogę innym
(anonim)
Joanna Kaiser
Kiedy ktoś odchodzi niespodziewanie, nie
do końca umiemy w to uwierzyć. Niedokończone,
porzucone tylko na moment rzeczy zdają się
dawać gwarancję, że nieobecny wróci za chwilę.
Nawet jeśli byliśmy na pogrzebie, ciągle sądzimy,
że usłyszymy jego głos na schodach i zobaczymy
go w drzwiach.
Profesor Kotkowski miał za rok przejść
na emeryturę; już samo to było trudne do wyobra‑
żenia. Jego młodzieńcza witalność i doskonała
kondycja wydawały się przeczyć metryce. Nikt
nie był przygotowany na to, że może Go nagle
zabraknąć.
Odszedł od nas wybitny artysta i pedagog. Prace
profesora Kotkowskiego – wspaniałe mezzo‑
tinty i akwatinty – są klasyką polskiej grafiki.
Dzieląc czas między własną twórczość a Akade‑
mię, wychował wiele pokoleń grafików. Przez
wszystkie lata zarażał studentów entuzjazmem
dla rysunku, wspierał eksperymentujących
buntowników, otaczał opieką utalentowanych
absolwentów. Swoją niespożytą energię angażo‑
wał w coraz to nowe projekty: wystawy, plenery,
warsztaty. W ciągu swojej kariery akademickiej
był dziekanem i wieloletnim kierownikiem Kate‑
dry. Hojnie dzielił się swoimi doświadczeniami
i potrafił zacięcie bronić koncepcji, które Jego
zdaniem leżały w głęboko pojmowanym interesie
Akademii. Wszystkiemu, co robił, towarzyszyły
prawdziwe, intensywne emocje. Być może to wła‑
śnie wyjątkowy temperament Profesora powodo‑
wał, że w Jego pracowni powstawały tak śmiałe,
ekspresyjne rysunki, w których gest i intuicja
grały wiodącą rolę. Tegoroczna wystawa prac stu‑
denckich kolejny raz pokazała, jak wspaniale
potrafił inspirować swoich uczniów.
Profesor Włodzimierz Kotkowski był jednym
z filarów naszego Wydziału, w jego osobie utra‑
ciliśmy nie tylko Artystę i Nauczyciela, ale także
Przyjaciela.
100
Wiadomości asp /55
→ Deser, mezzotinta, 42,5 × 32 cm, 1993
↓ Dziwna gruszka, mezzotinta, 40 × 31 cm, 1997
Profesor
Mieczysław Górowski
– pożegnanie
Włodzimierz Kotkowski (1942–2011)
Włodzimierz Kotkowski urodził się 7 VII
1942 r. w Łodzi. W latach 1961–1967 studiował
na Wydziale Malarstwa, a następnie na Wydziale
Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie
pod kierunkiem Mieczysława Wejmana i Adama
Stalonego‑Dobrzańskiego. W 1969 r. rozpoczął
działalność pedagogiczną na Wydziale Grafiki
krakowskiej ASP. Do roku 1983 pracował jako asy‑
stent Andrzeja Pietscha, a następnie prowadził
pracownię rysunku na Wydziale Grafiki. W latach
1985–1987 pełnił urząd prodziekana, a od 1987
do 1990 dziekana Wydziału Grafiki. Od 1993 r.
sprawował funkcję kierownika Katedry Kształce‑
nia Ogólnoplastycznego oraz kierownika Katedry
Rysunku i Malarstwa na Wydziale Grafiki.
Swoje prace Włodzimierz Kotkowski naj‑
częściej realizował w technice mezzotinty. Jego
nastrojowa i nostalgiczna sztuka eksponowana
była na licznych wystawach indywidualnych
(m.in. w Austrii, Norwegii, Włoszech czy Holan‑
dii) i zbiorowych (w USA, Japonii, Meksyku itd.).
Artysta otrzymał wiele prestiżowych nagród
i wyróżnień – m.in. medal na Międzynarodowym
Biennale Grafiki Frechen (Niemcy) i konkursach
graficznych w Polsce. Jego prace znajdują się
w licznych muzeach i kolekcjach prywatnych
– m.in. w muzeum w Portland (USA), Bibliotece
Narodowej w Waszyngtonie i wielu oddziałach
Muzeum Narodowego w Polsce.
Włodzimierz Kotkowski zmarł 22 VI 2011 r.
Miejsce wiecznego spoczynku znalazł na cmen‑
tarzu Rakowickim w Krakowie.
Michał Pilikowski
Mieczysław Górowski (1941–2011)
Mieczysław Górowski urodził się 5 lutego 1941
roku w Miłkowej koło Nowego Sącza. W 1959
roku ukończył Państwowe Liceum Technik Pla‑
stycznych w Tarnowie. W latach 1959–1960
studiował na Wydziale Architektury Wnętrz,
w latach 1960–1963 na Wydziale Malarstwa
u prof. Wacława Taranczewskiego, a od 1963
do 1966 na Wydziale Form Przemysłowych Aka‑
demii Sztuk Pięknych w Krakowie; dyplom uzy‑
skał w pracowni prof. Andrzeja Pawłowskiego.
Działalność pedagogiczną na Wydziale
Form Przemysłowych Akademii Sztuk Pięknych
w Krakowie rozpoczął w 1966 roku. W 2001 roku
uzyskał tytuł naukowy profesora. Sprawował
funkcję kierownika Pracowni Projektowania
Alternatywnego.
Mieczysław Górowski był znakomitym twórcą
plakatu. Jego plakaty – a wykonał ich około
550 – cieszą się światowym uznaniem i renomą.
W 52. numerze „Wiadomości ASP’ (z grudnia 2010
roku) pisaliśmy o wielkiej wystawie Mieczysława
Górowskiego, która odbyła się w Szwajcarskim
Muzeum Plakatu w Lozannie. Mówiąc o swo‑
ich pracach, Górowski zauważył: „Te plakaty
pobudzają ludzi do myślenia, do poszukiwa‑
nia ukrytych treści. Ludzie przyglądają się i...
stają się współtwórcami. Bo taki plakat nie jest
jednoznaczny, trzeba trochę czasu poświęcić
na jego interpretację. Ja, jako artysta, zrobiłem
swoje, ale teraz widz – ten, który nie jest oczy‑
wiście biernym widzem – musi się uaktywnić
intelektualnie i emocjonalnie, żeby móc plakat
odpo­wiednio odczytać. Ma swoje przemyślenia
na temat tego, na co patrzy, i całe szczęście,
że jest coś takiego, że tak się to odbywa”. Za swą
twórczość Mieczysław Górowski otrzymał wiele
nagród – m.in. w Colorado (1983), Japonii (1985),
Nowym Jorku (1987) czy na II Międzynarodowym
Biennale Plakatu w Meksyku (2010). Był także
cenionym malarzem. Mieczysław Górowski zmarł
31 sierpnia 2011 roku w Krakowie.
Michał Pilikowski
101
P u b l ika c j e
Od Prowansji
po Zbrucz
– nostalgiczne
klimaty
Jacek Dembosz
Notatki z Prowansji, Adam Wodnicki, Wydawnic‑
two Austeria, Kraków 2011
Gdy mówię: „Włochy”, myślę: „Toskania”,
gdy mówię: „Francja”, myślę: „Prowansja”.
Takie automatyczne skojarzenia mam zarejestro‑
wane w mojej podświadomości. Książka Adama
Wodnickiego Notatki z Prowansji ten mój zapis
utrwala.
Niezależnie od faktu istnienia całych państw
czy krain, w ich obrębie znajdują się inne, mniej‑
sze, wyodrębnione obszary. Takie szczególne,
jedyne w swoim rodzaju, specyficzne miejsca
do radowania się życiem. Określamy je często
pojęciem „małe ojczyzny”.
Jako niepoprawny mól książkowy od razu
zwróciłem uwagę na Notatki z Prowansji. Okładka
wyciszona, nienachalna, wyróżniająca się ele‑
gancją. Na niej delikatna akwarela, szkic stamtąd.
To książka służąca do czytelniczego smakowania,
jak aromatyczne caffe espresso albo szklaneczka
wytrawnego wina, którą niespiesznie podnosi
się do ust, bujając się w fotelu na tarasie i spo‑
glądając na zachodzące słońce. Zagłębianiu się
w lekturę towarzyszy odczucie, które tak trafnie
określa tytuł niegdysiejszego bestsellera André
Maurois Klimaty. Nie o prognozę pogody rzecz
jasna tu idzie, lecz o ów niepowtarzalny, niedo‑
określony, ulotny stan ducha.
Notatki z Prowansji to – jak czytamy
na odwrocie okładki – „pierwsza książka Adama
Wodnickiego – zbiór szkiców o miastach, ludziach
i krajobrazach – zapis fascynacji autora historią,
kulturą i językiem kraju, który zna od ćwierćwie‑
cza i uważa za swoją drugą ojczyznę. Opowiada
o Prowansji, która jest miejscem na ziemi, lecz
także ludowym świętem, żywą legendą, nigdy
nienasyconą tęsknotą za harmonią, światłem
i pięknem”. Adam Wodnicki był wieloletnim
pedagogiem naszej Akademii, jest tłumaczem
literatury francuskiej, głównie poezji. W dorobku
literackim ma także eseje w języku francuskim.
Jeśli więc chcielibyście uchylić okien i wpu‑
ścić do swoich domów szczyptę „prowansalskich
102
Wiadomości asp /55
przemierzała Galicję i (wraz z Marcinem Przy‑
byłko) przyjęła rolę wnikliwego obserwatora
i dokumentalisty istniejącego stanu rzeczy. Foto‑
grafia jest mocną stroną tej książki, ale autorzy
zdjęć starali się unikać „pułapki galicyjskich sko‑
jarzeń obrazowych” na rzecz obrazów, w które
warto się „wczytać”.
Zabrakło mi w tym zbiorze wśród autorów
tekstów Leopolda Buczkowskiego i Stanisława
klimatów”, nadarza się ku temu wspaniała oka‑
Vincenza, ale z pewnością udałoby się wymienić
zja. Bo zapewne zioła prowansalskie już w waszej
wśród nieobecnych znacznie większą gromadę
kuchni goszczą od dawna.
„galicyjczyków”, bo „Galicja” to przecież „nigdy
Galicja. Opowiadać dalej?, Redakcja i autorzy
nie kończąca się opowieść”.
projektu: Monika Kozień, Marta Miskowiec, auto‑
rzy fotografii: Agata Pankiewicz i Marcin Przy‑
byłko, Muzeum Historii Fotografii, Kraków 2011
W Europie występują dwie, mylone ze sobą,
historyczne i geograficzne Galicje. Są nimi:
Galicja na Półwyspie Iberyjskim oraz Galicja
obejmująca południowo‑wschodnie ziemie
I Rzeczpospolitej znajdujące się obecnie w Pol‑
sce i na Ukrainie. Ta ostatnia dzieliła się też
na Galicję Wschodnią i Zachodnią. Owo potoczne
określenie narzucone zostało ziemiom polskim
przez austriackiego zaborcę.
Takie nazwy jak Drohobycz, Lwów, Koło‑
myja, Stanisławów, Tarnopol, Sambor, Złoczów,
Żółkiew brzmią dzisiaj po trosze egzotycznie,
po trosze nostalgicznie. Może nie dla ludzi, któ‑
rych stamtąd wypędzono, ale dla nas na pewno.
Podczas ostatniej wojny „wniebowstąpienia”
Znaczenia przemijania podejmują próbę przybli‑
(z niemieckiej ręki) doznali Żydzi, których
żenia problematyki konserwacji sztuki współ‑
ogromna społeczność zamieszkiwała od dawna
czesnej na przykładzie instalacji Ilji Kabakowa
te tereny. To swego rodzaju kolejna, unicestwiona
Szkoła nr 6 (1993), należącej do kolekcji Chi‑
na oczach świata Atlantyda. Smutne pokłosie
nati Foundation w amerykańskim stanie Teksas.
po dawnym zaborze austriackim, noszącym
malowniczą nazwę Królestwo Galicji i Lodome‑ Argumentacja proponowanego programu ochrony
i konserwacji instalacji, będącej rekonstrukcją
rii. Trudno obecnie zamknąć Galicję w jakichś
radzieckiej szkoły na terenie dawnego fortu woj‑
sztywnych granicach, a tym bardziej uchwycić
skowego USA, naświetla zakres podejmowanych
jej teraźniejszość, bo chociaż już fizycznie jej
nie ma, to jednak po części niewidzialna, po czę‑ zagadnień oraz sposób postępowania konserwa‑
tora dostosowany do indywidualnego charakteru
ści namacalna towarzyszy nam nieuchwytnie
dzieła. Obok analizy wielowątkowego kontek‑
we wspomnieniach, na fotografiach, w książkach
stu pracy, warunkującego powstanie i recepcję
i nazwach.
Kolejna opowieść o tej krainie, Galicja. Opo‑ instalacji, poznanie opinii artysty i interpretacja
wiadać dalej? Ten mit i rozwiewa, i podtrzymuje. cechy nietrwałości składają się na uzasadnienie
przedstawionych decyzji. Kwestia przemijania
Bo Galicja ciągle, chociaż niby jej nie ma, JEST.
Książka jest wyprawą w galicyjską i prze‑ dzieła odgrywa w rozważaniach rolę kluczową,
stanowiąc podstawę artystycznej koncepcji oraz
szłość, i teraźniejszość. Tak na fotografii
znak rozpoznawczy współczesnej twórczości, ale
(bo w książce zaprezentowany jest wybór dawnej
także przyczynę konserwatorskiej interwencji i –
fotografii), jak i w przytoczonych fragmentach
tekstów. Spośród ludzi związanych z naszą Aka‑ paradoksalnie – przedmiot konserwacji. Skłania
również do refleksji nad przemianą zadań i zało‑
demią „wspominają” Galicję na stronach książki
żeń dziedziny konserwacji w wyniku konfronta‑
(niestety, pośmiertnie) Tadeusz Kantor i Jonasz
cji z nietypowymi problemami, jakie prezentuje
Stern. Ze współczesnych „obrazuje” ją Agata
współczesna sztuka.
Pankiewicz, która z aparatem fotograficznym
Iljia Kabakow
w książce Kingi
Olesiejuk
P u b l ika c j e
Pięć i pół
kilograma sztuki
i Krakowa
Nieomal równocześnie ukazały się w Wydaw‑
nictwie Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie
dwa znaczące albumy. Pierwszy to Wydział
Malarstwa 2010, poświęcony, jak wskazuje tytuł,
temu Wydziałowi właśnie. „Założeniem publi‑
kacji było pokazanie najnowszych dzieł twórców
i pedagogów, których łączy Akademia. Album pre‑
zentuje powstałe w ciągu ostatnich 10 lat prace
artystów i przybliża ich sylwetki. Brak takiego
opracowania – mówi prof. Łaciak – i potrzeba
jego pojawienia się w pejzażu Akademii były
coraz wyraźniej odczuwane, bo od chwili wydania
albumu pt. 175 lat nauczania, malarstwa, rzeźby
i grafiki w krakowskiej Akademii minęło 17 lat”.
Opracowanie potwierdza opinię, że Wydział
Malarstwa prezentuje dzisiaj najwyższą dojrza‑
łość, mając świadomość swej spuścizny i tra‑
dycji, jest jednocześnie otwarty na wszystkie
kierunki nowoczesności. W skład zespołu opra‑
cowującego album weszli m.in.: Zbigniew Bajek,
Andrzej Bednarczyk, Piotr Korzeniowski i Witold
Stelmachniewicz.
Format: 34,5 × 24,5 cm, grubość grzbietu:
5,4 cm, oprawa: twarda, waga: 3,20 kg, 414 stron.
Drugi album, Akademia w Krakowie, ustępuje
pierwszemu ciężarem: liczy sobie 2,20 kg wagi,
formatem: 21,5 × 29,5 cm, grubością grzbietu:
3,3 cm i liczbą stron: 368. Jeśli chodzi o zawartość
merytoryczną, artystyczną i jakość, obydwa idą
łeb w łeb. Wydanie Akademii w Krakowie miało
na celu wypromowanie miejsca, w którym Aka‑
demia istnieje, a więc grodu Kraków, który sam
w sobie jest godny uwagi (podaruję sobie uzasad‑
nienie), oraz Akademii Sztuk Pięknych im. Jana
Matejki wraz z przeglądem różnorodnych dzieł
sztuki stworzonych przez artystów wywodzących
się z Akademii.
Obydwa miejsca, Kraków i Akademia, czy –
jak powiedziałby ktoś inny – Akademia i Kraków,
przenikają się wzajemnie, stanowiąc szczególny
tandem. Miasto słynne w Europie i jego młod‑
sza siostra, uczelnia artystyczna, w niczym mu
nie ustępująca. Można by rzec, że bez Akademii
Kraków też by istniał, ale z Akademią Sztuk Pięk‑
nych, swoistą perłą w koronie, ma się dużo lepiej.
Album nie jest informatorem. Ze zrozumiałych
względów nie pomieścił nawet połowy z tego,
co z Krakowa pokazać można. Także z powodu
braku dokumentacji spełniającej wymogi druku
nie pomieścił licznych prac artystów, pedago‑
gów, absolwentów i studentów związanych
z Akademią, które pokazać by warto. Zajęłoby
to kilka kolejnych tomów. Ta księga to efekt pracy
Działu Promocji i Wydawnictw, element promo‑
cji Krakowa i Akademii, szczególnie z myślą
o odbiorcach spoza Polski. Pierwsze tak pomy‑
ślane wydawnictwo, chyba nie tylko w historii
Akademii. Miasto ukazane inaczej, odmiennie
od turystycznej sztampy, pełne magii, specy‑
ficznego klimatu, co zawdzięczamy fotografiom
Pawła Krzana zestawionym ze zdjęciami prac
artystów. Album przygotował duet Zbigniew
Bajek i Jacek Dembosz. Obydwa albumy wydane
są w wersji dwujęzycznej: polskiej i angielskiej.
(inf. wł)
Wydawca: Rektor ASP
Zespół redakcyjny: Łukasz Konieczko, Janusz
Krupiński, Kinga Nowak, Jacek Dembosz,
Michał Pilikowski
Kierownik działu wydawnictw i promocji:
Jacek Dembosz, [email protected]
Projekt i skład: Kinga Nowak
Layout: Jakub Sowiński (Biuro Szeryfy)
Złożono krojem: Unit Slab
Korekta redakcyjna: Lucyna Sterczewska
Akademia Sztuk Pięknych
im. Jana Matejki w Krakowie
plac Matejki 13, 31-157 Kraków
tel. 012 299 20 00, 012 422 09 22,
fax 012 422 65 66
Rektor prof. Adam Wsiołkowski
Prorektor ds. Nauki i Spraw Zagranicznych
Prof. Antoni Porczak
Prorektor ds. Studenckich
Dr hab. Łukasz Konieczko
Kanclerz mgr inż. Adam Oleszko
Wydział Malarstwa
Dziekan prof. Roman Łaciak
Prodziekan prof. ASP Janusz Matuszewski
plac Matejki 13, 31-157 Kraków
Tel. 012 299 20 31
Wydział Rzeźby
Dziekan prof. Józef Murzyn
Prodziekan ad. Ewa Janus
plac Matejki 13, 31-157 Kraków
tel. 012 299 20 37
Wydział Grafiki
Dziekan dr hab. Krzysztof Tomalski
Prodziekan dr hab. Joanna Kaiser
ul. Humberta 3, 31-121 Kraków
tel. 012 632 13 31, 012 632 48 96
ul. Karmelicka 16, 31-128 Kraków
tel. 012 421 43 82
Wydział Architektury Wnętrz
Dziekan prof. ASP Jacek Siwczyński
Prodziekan dr hab. Beata Gibała‑Kapecka
ul. Humberta 3, 31-121 Kraków
tel. 012 632 13 31, 012 632 48 96
Wydział Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki
Dziekan prof. Grażyna Korpal
Prodziekan dr Jarosław Adamowicz
ul. Lea 29, 30-052 Kraków
tel. 012 662 99 00
Wydział Form Przemysłowych
Dziekan prof. Jan Nuckowski
Prodziekan dr Agata Kwiatkowska‑Lubańska
ul. Smoleńsk 9, 31-108 Kraków
tel. 012 422 34 44
Biblioteka Główna
Dyrektor mgr Jadwiga Wielgut‑Walczak
ul. Smoleńsk 9, 31-108 Kraków
tel. 012 292 62 77 w. 35
www.wiadomosciasp.pl
Korekta: Adam Wsiołkowski
Kontakt: 12/ 299 20 45
e‑mail: [email protected]
Nakład: 1600 egz.
Druk: Drukarnia Know-How
ISsN 1505 – 0661
Redakcja nie zwraca materiałów niezamó‑
wionych, zastrzega sobie prawo do skracania
i redagowania nadesłanych tekstów.
103
104
projekt okładki
Jacek Waltoś

Podobne dokumenty