•^4T

Transkrypt

•^4T
iiu i¿&u¿icj i w u i u a ¿jctiíiuiubuy
•^4T
NIETZSCHE,
Elisabeth
Foerster-Nietzsche:
(„Das
Leben
Friedrich
Nietzsches").
Dr Alexander Tille: („Von Darwin bis Nietzsche").
Ein
Buch
Entwicklungsethik.
Georg Simmel:
(„Friedrich
Nietzsche").
Eine
moralphilosophische
Silhouete.
(Zeitschrift für
Philoso­
phie und philosophische Kritik. Tom 101).
Dr Zofia Daszyńska: („Nietzsche-Zarathustra").
Studyum
literackie.
1896.
Alojzy Bichl, pro f. uniwersytetu w Kolonii: („Fr. Nietz­
sche, der Künstler
u. Denker"), Stuttgart
u Fr.
Fromanna 1897.
Dr Meta von Salis-Marschlins:
(„Philosoph
und
Edel' mensch"). Ein Beitrag
zur Charakteristik
Fr.
Nietzsches. Lipsk u Naumahna.
1897.
Ferdinand Tönnies: („Der Nietzsche-Kultus).
Eine Kri­
tik. Lipsk 1897.
I.
»Radykalny arystokrata« d p c z e k a i się na­
reszcie losu, na który dawno zasługuje: prze­
stał być popularnym w o w e m wulgarnem, g a z e -
s i c z-jctwm w c z a samym. — o p e u i m j u u u v v i ą . z . i \ i , K . i o i e w z u a i c s uos o p i s m a c h , tem częściej s p o t y k a m y promienie siebie wo.bec siebie s a m e g o i d r u g i c h . •— S z a n u j
j e g o d u c h a u a r t y s t ó w i myślicieli.. W y s o k o p o ­ bliźniego, jak siebie s a m e g o . — Służ s p o ł e c z n o ­
nad namiętnością chwili, k r z y k a m i m o d y i blu- ści, d o której n a l e ż y s z . — U w a ż a j się z a n a ­
zganiem tendencyjności — w z n o s i się ś w i e t n y rzędzie w służbie ideału e t y c z n e g o . —- Poświęcaj
i silny, s k a z y j e g o i w a d y znikają z p r z e d o c z u . siebie s a m e g o z a cel, który u w a ż a s z z a z a d a ­
zostaje tylko to, co w nim istotnie j e s t t r w a ł e m : nie swoje idealne«. N a j w s p a n i a l s z y ten k a t e ­
ostatni metafizyk, który a p o s t o ł o w a ł religię piękna.
chizm, który w ciągu w i e k ó w był l u d z i o m g ł o ­
Przejrzyjmy ostatnią literaturę o N i e t z s c h e m . s z o n y , u w a ż a Tille z a n i e d o s t a t e c z n y . T a k s a m o
1. P i e r w s z y tom biografii, p i s a n e j ręką ko­ o d n o s i się do S p e n c e r a , który w r a z z W u n d chanej siostry, jest idyllą. J e s t e ś m y w d o m u pa­ t e m reprezentuje etykę s t o s u n k u do bliźnich, nie
storskim, gdzie życie sielskie — anielskie —
do g a t u n k u . Ostatnią apostołuje z ' c a l a p o t ę g a
w dojrzewającym chłopcu w y r a b i a n a t u r ę w r a ­ g e n i a l n e g o s ł o w a a u t o r : „Jenseits von Gut und
żliwą i uczuciową.
A był do t e g o s k ł o n n y —
Boese", która to k s i ą ż k a p o w i n n a w ł a ś c i w i e no­
dzięki ł a ń c u c h o w i dziedziczności, dzięki rodowi, sić t y t u ł : „Jenseits der Sklavenmoral".
Nietzsche
któremu z a w d z i ę c z a też drugą c e c h ę s w e g o j e s t utylitarystą e w o l u c y o n i z m u . P o g a r d z a u t y ja — wybujały, w s z e c h p o t ę ż n y i n d y w i d u a l i z m . litaryzmem szczęścia, istnieją dlań w y ż s z e proT r a d y c y a j e g o r o d z i n n a widzi w P o l s c e l'Ori­ b l e m a t a niż w s z y s t k i e k w e s t y e r o z k o s z y , bolu.
gine de la familie seigneuriale de Nietztct/. Rodzeń­ w s p ó ł c z u c i a ; celem .dlań jest » w y c h o w a n i e n o ­
stwo j e s t t e g o ś w i a d o m e m i nie m a l o z tego wej k a s t y , która miałaby rządzić E u r o p a « . (Re­
d u m n e m ; h r a b i a Niecki — z a w s z e to wię­ n a n a , który t a k ż e o t e m m a r z y w » D y a l o g a c h
cej, niż pochodzenie od p a s t o r ó w , s z c z e g ó l n i e filozoficznych,
Tille nie z n a ) . Jestto n a d c z ł o w i e k ,
w o w y c h c z a s a c h , g d y s y m p a t y e ku- P o l a k o m j a k o ideał. J e m u w s z y s t k o należy p o d p o r z ą d k o ­
w Niemczech były j e s z c z e ż y w e . N i e t z s c h e do w a ć , poświęcać, s z c z ę ś c i e i bliźnich, tłum i ko­
p ó ź n a p o w o ł y w a ł się n a te swoje t r a d y c y e ro- bietę. Z a s a d a d o b o r u musi b y ć z a s t o s o w a n ą do
. dzinne, n a w e t na j a k i e ś d r z e w o g e n e a l o g i c z n e , całego s p o ł e c z e ń s t w a . O s t a t e c z n y c h k o n s e k w e n które miało g o w y w i e ś ć od e m i g r a n t ó w z W i e l ­ cj i tej z a s a d y s a m Tille nie p r z e d s i a w i a , więc
kopolski, z a A u g u s t ó w podpadłych p r z e ś l a d o ­ j e z n a c z n i e łagodzi (str. 2 3 6 o robotnikach,
w a n i u religijnemu, wielbił z a s a d ę n a j w y ż s z e g o str. 2 3 9 o p r a c y ) . P o n i e w a ż nie podaje t a k ż e
napięcia indywidualizmu, s t a r o s z l a c h e c k i e libe­
d o w o d ó w , j a k o b y g e n i u s z mógł być osiągniętym
rum veto, »z którego n a j w s p a n i a l s z y u ż y t e k zro­ skutkiem doboru i był przytem d z i e d z i c z n y m ,
bił Kopernik« s t a w a j ą c prMgtw" c a ł e m u światu. w i ę c z a s a d a h o d o w a n i a g e n i u s z ó w , a t e m s a m e m
Polski w y r a z
fizyognomii
sfwierdza też pan: m y ś l doboru nadludzi i p a n o w a n i a ich k a s t y ,
Meta v. Salis-Marschlins. »Niech inni kłamią, ile nie d a się u t r z y m a ć .
im się podoba, m y ś m y nie kłamali, b o to nam.
3. Znacznie s z e r z e j , nie tak formalistycznie,
p o c h o d z ą c y m z h r a b i ó w Nieckich, n i e w y p a d a « .
pojmuje Nietzschanizm świetny, p a r a d o k s a l n y
w s p o m i n a siostra z c z a s ó w dziecięcych.
Żyli
myśliciel, docent
berlińskiego
uniwersytetu,
więc n a w y ż y n a c h , a młody F r y d e r y k w s p i n a !
G. Simmel. I o n u w a ż a N i e t z s c h e g o z a etyka,
się tak ż y w o , że p r z e k r o c z y w s z y z a l e d w i e d w u ­
k t ó r e g o teorye s z k o l a r z m o ż e n a w e t
łacno
dziestkę, zaprzyjaźnia się z R y s z a r d e m W a g n e ­
w s y s t e m ułożyć. P u n k t e m w y j ś c i a tej teoryi
rem i Lisztem, z a ś mając lat 2 4 z o s t a ł z w y ­
j e s t n a u k a o n a t u r a l n y m d y s t a n s i e m i ę d z y ludźmi.
czajnym profesorem uniwersytetu, w Bazylei.
N i e r ó w n o ś ć s t w o r z y ł a n a t u r a , w jej założeniu
P r a w d a , nie było to o w y m w y s o k i m s z c z y t e m ,
l e ż y t e n d e n c y a do p r z e z w y c i ę ż e n i a t y p ó w niż­
który m u p r o r o k o w a n o . J u ż w p i e r w s z e j mło­
s z y c h i kroczenia d o coraz w y ż s z y c h . D a się
dości przebija się g o r ą c z k a p r z e m i a n , o w o s z y b ­
to osiągnąć tylko p r z e z r o z s z e r z a n i e granic tej
kie t e m p o ewolucyi w j e g o pojęciach.— i dwoi­
nierówności. Drugą k o n s e k w e n c y ą j e s t przenie­
stość j e g o c h a r a k t e r u . N a W a g n e r z e np. p o z n a !
sienie punktu człowieka z m a s y n a j e d n o s t k ę :
się b a r d z o prędko, r o z ł a m nie nastąpił tak na­
nie średni poziom kultury, d o b r o b y t u , szczęścia
gle i g w a ł t o w n i e , j a k m o ż n a sądzić, p o r ó w n u ­
wielu ludzi, jest celem rozwoju, lecz n a j w y ż s z y
j ą c pierwsze j e g o i ostatnie dziełka . o t w ó r c y
typ, jaki ludzkość osięga. Decydującem jest
» N i b e 1 u n g o w«. Wreszcie krytykuje
ostro
wcielenie ideału siły, szlachetności, piękna, siiv
W a g n e r o w s k i e n i e n o w o c z e s n e p o j m o w a n i e sztuki,
m y ś l e n i a , łagodności, w o b e c t e g o j e s t obojętną
j e g o politykę, s t o s u n e k j e g o do k r ó l a b a w a r ­
s u m a p o d m i o t o w y c h cierpień, e g z y s t e n c y i ludz­
skiego, do z y d o w , p r ó ż n o ś ć j e g o , g w a ł t o w n o ś ć ,
kich, ucisku i ofiar, które p r z e d m i o t o w e u r z e ­
manię k o m e d y a n c k o - l i t e r a c k ą ; u w a ż a ł j e d n a k za
czywistnienie t e g o ideału m a k o s z t o w a ć . Jestto
s t o s o w n e u w a g i te tłumić —• d o p ó k i się dało,
więc e t y k a czysto o b j e k t y w n a , k t ó r a u jedno-
]
j
ciarskiem z n a c z e n i u słowa. Był to widok, z któ­
r e g o b o g o w i e się śmieli, g d y czeladka s t u d e n t ó w ,
fejletonistów i s a l o n o w y c h p o z e r ó w czepiała się
pól t e g o olbrzyma, zapełniała sobie u s t a j e g o
h a s ł a m i , wywijała w powietrzu s z m a t a m i pur­
p u r y , skradzionej z j e g o królewskiego p ł a s z c z a .
J a k b y stojąc na k a r k u k a r ł ó w oń stał się wię­
k s z y m , lecz oni mniejszymi!
»Nadczlowiek«
g r a s o w a ł p r z e z kilka lat w Niemczech i u n a s
w s p o s ó b , zdolny w p r o s t d y s k r e d y t o w a ć p r z e ­
m i a n ę w s z y s t k i c h w a r t o ś c i ; zatarły się o n e ,
spospolicialy, z o s t a ł o im banalne piętno gemein­
nützig, to z n a c z y — jak mówi Z a r a t h u s t r a —
nie tyle nützig, ile gemein.
Widzieliśmy ludzi,
k t ó r z y starali się uczynić własnością ogólną
n a u k ę t e g o , który pisał „für die
Wenigsten",
k t ó r z y j e d n y m tchem wyrzucali z ust wielkie
s ł o w a altruizmu, h a s ł a d e m o k r a t y c z n e , ba, p o soki czerwieni s o c j a l i s t y c z n e j — w r a z z p a t o ­
s e m n a u k tego, który śmiertelną o k a z y w a ł p o ­
g a r d ę wszelkim dążeniom ludowym, który głosił
ciągle d y s t a n s między ludźmi, stawiając z jednej
s t r o n y „die Viel zu Vielen", „die
Allermeisten",
„die unheilbar Mittelmaessigen",
„die Menschen der
Heerde",
z ich »moralnoscia niewolnikow« —
z drugiej z a ś » u r o d z o n y c h panów•<, „die grossen
Einzelnen",
„die Wenigsten"
z ich moralnością
panovv, z ich potężnieniem, w z n o s z e n i e m życia
d o t y p u » n a d c z l o w i e k a « . Logika nie była nigdy
c n o t ą tłumu, ni człowieka tłumu; natomiast m a
on w sobie j e d n o : daje się p o r y w a ć wielkiej
n a m i ę t n o ś c i i silnemu pięknu. Nietzsche h y p n o t y z o w a ł i groziła o b a w a , iż zostanie m o n e t ą
z d a w k o w ą . Dzisiaj inaczej. Naturalne z r ó ż n i c z k o ­
w a n i e powoli się d o k o n a ł o . T ł u m zaspokoił
p i e r w s z y instynkt, dał ujście swej wrażliwości,
u k o r z y ł się n a chwilę p r z e d wielkością i — p o ­
szedł swoją d r o g ą ; przy Nietzschem została
g a r ś ć czcicieli. Odczuwają oni, ale i rozumieją.
Krytykują m o c n o , ale i kochać nie przestają.
Im rzadziej t w ó r c a Z a r a t h u s t r y się zjawia w c z a -
dopóki W a g n e r w »Parsifalu« nie padł na ko­
l a n a przed k a t o l i c y z m e m .
»Lam?.'< (jak N i e t z s c h e n a z y w a ! s w ą siostrę)
p a t r z y nań tylko s e r c e m p o c z c i w e m , pełnem
uwielbienia, zresztą nie r o z u m i e p r a w i e j e g o
znaczenia, tak jak n i e d a w n o z m a r ł a ich m a t k a
do ostatka nie w i e r z y ł a , a b y jej s y n byt ateistą.
Rozumie je n a t o m i a s t , ale j e d n o s t r o n n i e i pod­
nosi do z n a c z e n i a epoki w dziejach u m y s ł o w o ści ludzkiej A l e x a n d e r T i l l e . P o d ł u g niego
w y r a ż a Z a r a t h u s t r a n a j w y ż s z ą myśl etyki e w o ­
lucyjnej, myśl, której s a m Darwin się przeląkł,
która chce z a s a d ę d o b o r u s p o ł e c z n e g o i u s u ­
w a n i a nieudolnych — p r z e p r o w a d z i ć w e w s z y ­
stkich dziedzinach ż y c i a d u c h o w e g o i społe­
c z n e g o , podług niej p r z e k s z t a ł c i ć w s z y s t k i e teorye moralne i p r a w o s p o ł e c z n e . Idee Tillego nie
są n o w e , w y p o w i a d a ł j e niejednokrotnie w Niem­
czech Hàckel, w Anglii H u x l e y , ż a d e n j e d n a k
z tak sekeiarską j e d n o s t r o n n o ś c i ą .
E t y k a toz-y
w o j o w a — p o d ł u g n i e g o — to a n t y t e z a etyki
chrześcijańsko - d e m o k r a t y c z n o - h u m a n i t a r n e j . —
»Z nauki, że w s z y s c y ludzie są dziećmi j e d n e g o '
B o g a i przed nim r ó w n i , w y r ó s ł w prostej linii
idea! h u m a n i t a r n o ś c i i s o c y a l i z m u , że w s z y s c y
ludzie mają r ó w n e p r a w o do bytu, r ó w n ą (?)
w a r t o ś ć w bycie — z etyką ewolucyjną ideal
ten się nie z g a d z a » .
» T a z n a tylko dzielnych
i nieudolnych, z d r o w y c h i c h o r y c h , g e n i u s z ó w
i a t a w i s t ó w (?). D o b r o w s z y s t k i c h ludzi, k t ó ­
rzy dzisiaj p r z e b y w a j ą n a ziemi, musi ustąpić
świetnej przyszłości r a s y najwyżej rozwiniętej «
(str. 2 1 , 28). E t y c y d o t y c h c z a s o w i nie stali na
podstawie ściśle d a r w i n i s t y c z n e j . Anglicy mają
n a oku płaskie ideały, u t y l i t a r y z m u , szczęścia,
W u n d t jest j u ż podnioślejszym, ale z a w s z e tkwi
w więzach s t a r y c h ideałów, propaguje utylitaryzm nie s z c z ę ś c i a , lecz etyczno-intelektualny.
Oto jego s z e ś c i o r o p r z y k a z a ń : >Alyśl i dzisiaj
tak, a b y ś nigdy nie stracił s z a c u n k u przed sobą
s a m y m . — Spełniaj obowiązki, które wziąieś na
245
Nr. 2 1 .
stek p r z y b i e r a osobiste subjektyvvne kwalifikac y e wielkości umysłu, piękności, siły, woli ltd.
Myli się j e d n a k Simmel twierdząc, ze u Nietz­
s c h e g o s a m objektywnv fakt istnienia tego
ideału, nie z a s subjektyvvne jego f u n k c y o n o w a nie j e s t dla Nietzschego decydującem, s a m o
esse, nie operan wielkiej indywidualności. Nietz­
sche p a m i ę t a z a w s z e o s k u t k a c h , i me m a
d o ś ć s ł ó w potępienia dla tych, co się wyłamują
z pod p r a w obowiązku, g d y im t e g o nie wolno.
Z a r a t h u s t r a k o c h a ludzi i w o ł a : Man soll nicht
gemessen wollen, wo man nicht zu gemessen gibt...
O c z y w i ś c i e podział p r a c y przydziela b o h a t e r o m
i n n e obowiązki, niż członkom trzody. „Der vor­
nehme Mensch denke nicht daran, seine Pflichten
zu Pflichten für jedermann
herabzusetzen".
Ale
o b o w i ą z k i są, a p i e r w s z y m j e s t rozwój, potęż­
nienie indywidualności. Simmel u w a ż a ostatnie
z a N i e t z s c h e a n s k i cel ostateczny, cel s a m w sobie,g d y dotąd celem w s z y s t k i c h n a u k moralności
był ogol. »Jestto c z y n kopernikowski. Centrum
i pervferya zmieniają miejsca«. Nie ogół, lecz
j e d n o s t k a staje się definitywnym celem, myślą
ż y c i a . J a k z e z d a l e c y j e s t e ś m y od antropotechniki
I i l l e g o ! Cel to w y s o k i , idea! s u r o w y , a przecie
t w ó r c ę spotkały o b j a w y najgorszego b e z r o z u m u .
Nakreślił on j e d e n z najpoważniejszych i n a j ­
s u r o w s z y c h ideałów moralności, jakie w o g ó l e
i s t m e | ą (,,Seihart!"
odnosi się p r z e d e w s z y s t k i e m
d o siebie s a m e g o ) , a uważają g o z a cynika (jak
ro c z y n i w p a t e t y c z n y c h a n i e s m a c z n y c h s w y c h
p r a c a c h Ludwik S t e i n ) ; głosił najdokładniejszą
s k a l ę wartości p o r ó w n a w c z y c h , a nienawidzą
g o , jako. a n a r c h i s t ę ; n a u k a jego o t y p a c h pań­
skich, n a u k a t a k p o t r z e b n a u naszej iozlu/,nionej s p o ł e c z n o ś c i j e s t wynikiem m / p irzj n a d
degeneracyą i neurastenią czasów naszych, tym­
czasem s c h a r a k t e r y z o w a n o ją, jako n e r w o w y
d e k a d e n t y z m , stojący w u s ł u g a c h p r z e w r o t o w y c h
a p e t y t ó w dzisiejszych.
N a u k a N i e t z s c h e g o — konkluduje Simmel —
j e s t tak dalece z m i a n ą f u n d a m e n t u e t y c z n e g o
sądu, że w ł a ś c i w i e z w a l c z e n i e jej z p r z e c i w n e g o
punktu w i d z e n i a j e s t w p r o s t niemożliwem, g d y ż
Nietzsche o d r z u c a k r y t e r y a s w o i c h przeciwników,
ich ideały s z c z ę ś c i a , p o s t ę p u , d o b r a p o w s z e ­
chnego. P u n k t t e n w i d z e n i a m o ż n a przyjąć a b s o ­
lutnie lub o d r z u c i ć ; d y s k u s y e n a d nim, j a k o n a d
rzeczą g ł ó w n i e subjektywną, do niczego nie p r o ­
wadzą.
*
W. F.