Gdy Haiti dotknęło trzęsienie ziemi i epidemia cholery
Transkrypt
Gdy Haiti dotknęło trzęsienie ziemi i epidemia cholery
Płońszczak - Gazeta lokalna - Płońsk, Raciąż, Baboszewo, Czerwińsk, Dzierzążnia, Joniec, Naruszewo Gdy Haiti dotknęło trzęsienie ziemi i epidemia cholery Pojechali, by nieść pomoc lekarską Jarek i Łukasz pochodzą z Płońska, tutaj mieszkają ich rodzice. Po skończeniu szkoły średniej wyjechali razem na studia medyczne do Bydgoszczy. Na studiach poznali Anię. Pomiędzy trójką przyjaciół zrodził się pomysł wyjazdu do miejsca, w którym brakuje pomocy lekarskiej. Ich plany, będące jeszcze wówczas bliżej nieokreślone, zbiegły się z tragedią na Haiti. 12 stycznia 2010 roku kraj ten, leżący w Środkowej Ameryce, dotknął tragiczny w skutkach kataklizm. Epicentrum ogromnego trzęsienia ziemi znajdowało się 16 km od stolicy Port-au-Prince. W jego wyniku życie straciło setki tysięcy osób, a miliony zostało rannych lub utraciło dach nad głową. Anna Szaciłło, Łukasz Jaworski i Jarosław Korzybski mają po 26 lat i w roku ubiegłym ukończyli Akademię Medyczną w Bydgoszczy. Ich pobyt na Haiti obejmował okres od 23 listopada ub.r. (tego dnia samolot z naszą trójką na pokładzie wystartował z lotniska) do 23 stycznia. Ania, Łukasz i Jarek wykorzystali w ten sposób czas kilku wolnych miesięcy poprzedzających rozpoczęcie przez nich specjalizacji: neurologii (Ania), anestezjologii (Jarek) i ortopedii (Łukasz). Okres pobytu na Haiti trójka młodych polskich lekarzy spędziła w Hospital Albert Schweitzer znajdującym się w miejscowości Deschapelles, w południowośrodkowej części kraju. (ap) Z Anną Szaciłło, Łukaszem Jaworskim i Jarosławem Korzybskim, którzy nie tak dawno temu wrócili do Polski, rozmawiamy o ich przygodzie życia - Co spowodowało waszą decyzję o wyjeździe na Haiti, mimo że, jak twierdzicie na blogu, wszyscy wam ten wyjazd odradzali? - Jeszcze w czasie studiów rozmawialiśmy o takiej przygodzie. Chcieliśmy pojechać za granicę, do któregoś z biedniejszych krajów po to, żeby przez jakiś czas pracować w szpitalu. Ten rok był pewnie jednym z niewielu momentów w naszym życiu zawodowym, żeby na takie przedsięwzięcie móc sobie pozwolić: skończyliśmy staże, uzyskaliśmy prawo do wykonywania zawodu lekarza, a jednocześnie mieliśmy kilka wolnych miesięcy przed rozpoczęciem specjalizacji. To zbiegło się z trzęsieniem ziemi na Haiti - uznaliśmy, że postaramy się pojechać właśnie tam, bo wydawało nam się, że w kraju dotkniętym taką katastrofą lekarze są szczególnie potrzebni. Potem doszła do tego cholera - tak się złożyło, że szpital Alberta Schweitzera, w którym pracowaliśmy, znajdował się w samym centrum epidemii. - Jaką sytuację zastaliście na miejscu i czy ta sytuacja była zgodna z waszymi wyobrażeniami o skutkach trzęsienia ziemi, znanych z mediów? - Nasz szpital znajduje się ok. 80 km na północ od stolicy Haiti, Port-au-Prince, i nie został zniszczony w czasie trzęsienia ziemi, więc na co dzień nie widzieliśmy jego bezpośrednich skutków. Stolica rok po katastrofie robi przygnębiające wrażenie: obozowiska namiotowe, zawalone budynki, wszędzie zalegające gruzy. Ale obraz Haiti, który pokazują media, jest - naszym zdaniem - przesadzony. Znamy wiele osób, które żyją w Port-au-Prince i czują się bezpiecznie. Na prowincji jest bardzo spokojnie: przez cały nasz pobyt w Deschapelles nie było ani jednego momentu, w którym czulibyśmy się zagrożeni. http://www.plonszczak.pl Kreator PDF Utworzono 2 March, 2017, 12:17 Płońszczak - Gazeta lokalna - Płońsk, Raciąż, Baboszewo, Czerwińsk, Dzierzążnia, Joniec, Naruszewo - Czy było coś takiego, co, mimo wcześniejszych przygotowań do wyjazdu, was zaskoczyło po przybyciu na miejsce? - Przed wyjazdem dużo czytaliśmy o Haiti, spotykaliśmy się ze specjalistami od historii i kultury tego kraju, rozmawialiśmy z ludźmi, którzy byli tam po trzęsieniu ziemi. Staraliśmy się dowiedzieć jak najwięcej, ale i tak wiedzieliśmy, że na miejscu wiele rzeczy nas zaskoczy. Uderzyła nas skala biedy, która z polskiej perspektywy jest trudna do wyobrażenia. Całe rodziny mieszkają w małych, jednoizbowych domkach, nie mają prądu ani kanalizacji, a po wodę do picia muszą chodzić często kilka kilometrów w jedną stronę. Jednocześnie, pomimo tak trudnych warunków, bardzo dbają o swój wygląd. Widać to szczególnie w szkołach, do których uczniowie przychodzą w czyściutkich, eleganckich mundurkach. - W jakim stopniu dotarła na Haiti pomoc humanitarna deklarowana w styczniu ubiegłego roku? - W samej stolicy Haiti milion ludzi straciło dach nad głową i mieszka teraz w obozach namiotowych. Te obozy są utrzymywane dzięki wsparciu dziesiątek organizacji międzynarodowych i pozarządowych, których pracownicy codziennie dostarczają do nich jedzenie, wodę, środki czystości, organizują zajęcia szkolne. To są gigantyczne operacje logistyczne, prowadzone dzień po dniu. Tam na miejscu widać, że świat nie zapomniał o Haiti. Przynajmniej na razie. Z drugiej strony, nie ma sposobu na to, żeby odbudować państwo, jeśli nie posiada ono rządu, administracji państwowej i instytucji zdolnych do tego, żeby kierować całym tym procesem. Na Haiti brakuje struktur rządowych - trwają właśnie przygotowania do drugiej tury wyborów, w których wybrany ma zostać nowy prezydent kraju. Bez przywództwa politycznego Haiti nie ma szans na wykorzystanie pomocy humanitarnej oferowanej przez inne kraje. - W jakich dziedzinach są największe jej braki? - Możemy mówić tylko o naszych obserwacjach z Deschapelles. W szpitalu brakowało na przykład testów na obecność wirusa HIV, ale także wielu podstawowych leków. Raz mało nie straciliśmy pacjenta, młodego chłopaka, który przyszedł do szpitala z objawami cholery, ale cierpiał na astmę. Miał atak duszności, a w szpitalu zabrakło akurat leków. W końcu niewielką dawkę udało się znaleźć na pediatrii. W makroskali, Haiti bardzo potrzebuje inwestycji w edukację. Wielu mieszkańców nie potrafi nawet pisać ani czytać& - Jaki wkład w pomoc humanitarną dla Haiti ma Polska? - Fantastyczny projekt zrealizował Marek Gonzalez, jeden z ośmiorga Polaków, którzy byli na Haiti w czasie trzęsienia ziemi. Marek, zamiast wrócić do Polski, został na Haiti i zawiózł transport żywności do małej szkoły braci Joseph w Carrefour, niedaleko od Port-au-Prince. Szkoła się zawaliła, ale jej dyrektorzy zaczęli prowadzić zajęcia dla 190 uczniów na własnej posesji. Marek został w szkole na 2 miesiące. W tym czasie jego przyjaciele w Polsce zorganizowali koncert charytatywny Koalicja Sił Jamajskich Gra dla Haiti, w czasie którego zebrali ponad 6000 tys. dolarów. Za te pieniądze Marek wybudował przy tymczasowej siedzibie szkoły toaletę, prysznic i kuchnię, a dodatkowo ufundował kursy budowlane, w których wzięło udział kilkunastu chłopaków z Carrefour. Teraz oni pracują przy budowie nowej szkoły. Wiemy też o fantastycznej inicjatywie Uniwersytetu Warszawskiego, za którą stoi wielki przyjaciel Haiti, profesor Józef Kwaterko. UW przyjmie 10 haitańskich studentów lingwistyki, którzy w swoim kraju nie mieli szans skończyć studiów, bo ich wydział się zawalił. W Polsce mają studiować 2 lata, żeby uzyskać stopień licencjata. http://www.plonszczak.pl Kreator PDF Utworzono 2 March, 2017, 12:17 Płońszczak - Gazeta lokalna - Płońsk, Raciąż, Baboszewo, Czerwińsk, Dzierzążnia, Joniec, Naruszewo - Próbowaliście walczyć na Haiti z rozprzestrzeniającą się epidemią cholery, dla nas choroby znanej właściwie z opowiadań. Co spowodowało tę epidemię, czym jest ta choroba, jakie są jej objawy, w jaki sposób się ją leczy i w jaki sposób można jej zapobiec? - Cholera jest nieprzyjemną, ale bardzo wdzięczną w leczeniu chorobą. Można się nią zarazić połykając bakterie cholery, które powodują gwałtowne wymioty i biegunkę. Pacjent, który nie jest leczony, może w ciągu kilku godzin odwodnić się i umrzeć. Jeśli jednak dotrze do szpitala, ma prawie 100-proc. szanse na wyleczenie. My stosowaliśmy nawodnienie doustne lub dożylne, po antybiotyki sięgaliśmy tylko w najostrzejszych przypadkach. Oddział, na którym pracowaliśmy, przez 2 miesiące przyjął ponad 1500 pacjentów. Nikt nie zmarł z powodu cholery. Skąd na Haiti wzięła się cholera? Hipotez jest kilka. Pewne jest natomiast to, że choroba padła na podatny grunt. W kraju nie ma bieżącej wody ani kanalizacji. Większość mieszkańców pije wodę prosto z rzeki, nie są przyzwyczajeni, żeby myć ręce. Do tego doszedł jeszcze huragan Tomas, który uderzył w Haiti na początku listopada - rzeki wylały, zalewając pola uprawne, domy, latryny i studnie. Bakterie cholery znalazły się wszędzie. - Niedawno wróciliście do Polski, za chwilę rozpoczynacie specjalizacje, czego nauczyliście się podczas dwumiesięcznego pobytu w kraju ogarniętym klęską oraz czy i w jaki sposób będziecie mogli wykorzystać zdobyte doświadczenie w polskich warunkach? - Mamy nadzieję, że nasze doświadczenia z leczeniem cholery do niczego nam się w Polsce nie przydadzą. To była dla nas niezwykła przygoda. Przekonaliśmy się, że chcieć to móc - byliśmy zdeterminowani, trafiliśmy na fantastycznych ludzi: Ninę Hałabuz, Dianę Krawiec i Rafała Dembe, którzy pomogli nam zrealizować nasz projekt Z Polski na Haiti. Poza tym chyba nigdy nie będziemy już narzekać na polską służbę zdrowia. - Jakich doświadczeń na całe życie nabyliście w kontekście społecznym? - Ciekawym doświadczeniem jest haitańska poprawność polityczna. Haitańczycy nazywali nas Blan czyli po prostu Biały. Powiedzenie o kimś, że jest biały, czarny, żółty czy czerwony nie jest żadną obrazą. Poznaliśmy też ludzi, którzy pomimo ogromnej biedy mają w sobie niezwykłą godność. Jednym z najmilszych wspomnień będzie dla nas chwila, gdy pewna starsza pani - nasza była pacjentka - zaprosiła nas do siebie na obiad. Zobaczyliśmy też, jak na miejscu działa pomoc humanitarna. To jest niezwykle trudne zadanie: jak pomagać i nie uzależniać od pomocy. Jak podać rękę, ale nie brać odpowiedzialności za czyjeś życie. - Czy mając, chociażby czasowo, możliwość powrotu na Haiti zdecydowalibyście się na kolejny wyjazd tego typu? - Kiedyś pewnie tak - nauczyliśmy się jako tako kreolskiego, a możliwość porozumiewania się z pacjentami to absolutna podstawa skuteczności pracy lekarza. Na razie musimy podnieść nasze kwalifikacje, żeby być jeszcze bardziej użytecznymi. rozmawiała: Anna Piórkowska http://www.plonszczak.pl Kreator PDF Utworzono 2 March, 2017, 12:17 Płońszczak - Gazeta lokalna - Płońsk, Raciąż, Baboszewo, Czerwińsk, Dzierzążnia, Joniec, Naruszewo HAITI W PIGUŁCE Haiti położone jest na wyspie o tej samej nazwie na Morzu Karaibskim. Jego rdzennymi mieszkańcami byli Indianie (Arawakowie). W roku 1492 po odkryciu przez Krzysztofa Kolumba, Haiti stało się kolonią hiszpańską. W ciągu kolejnych 50 lat Hiszpanie zredukowali liczbę Indian z około 500 tys. do zera. Od tego momentu imię Kolumba uważane jest na wyspie za niosące fuku czyli klątwę. Przez długi okres Haiti było kolonią francuską, opierającą swoją gospodarkę na pracy murzyńskich niewolników na plantacjach cukru i kawy. Ich bunt w wieku XVIII doprowadził do uznania przez Francję niepodległości wyspy, ale kosztem ogromnego odszkodowania - 150 milionów franków w złocie. Jego spłata, dokonana ostatecznie w roku 1947, doprowadziła Haiti na skraj ubóstwa. Wiek dwudziesty to ciąg krwawej historii kraju - w pierwszej połowie okupacja wojsk USA, w drugiej - brutalna polityka głów państwa oraz niekończące się i trwające do dziś konflikty wewnętrzne. Obecnie na Haiti trwają przygotowania do drugiej tury wyborów prezydenckich. Uznanie na Haiti zdobyli polscy legioniści J. H. Dąbrowskiego, wysłani przez Napoleona Bonaparte do stłumienia buntu niewolników. Polacy nie tylko buntu nie stłumili, ale masowo przechodzili na stronę Haitańczyków. Dlatego na blogu Ani, Łukasza i Jarka czytamy: - Na Haiti wizy nie potrzebujemy. 30 lat temu moglibyśmy nawet wystąpić o obywatelstwo haitańskie, z wdzięczności za udział naszych legionistów w wywalczeniu przez Haiti niepodległości, w konstytucji wpisano, że każdy Polak może zostać Haitańczykiem. Haitańczycy posługują się językiem kreolskim, powstałym na bazie języków europejskich kolonistów z dodatkiem elementów przejętych z języków ludności tubylczej. Obok religii chrześcijańskiej wyznawanej przez ponad 60% mieszkańców wyspy popularny na Haiti jest kult voodoo. Ciekawostką jest, że wzorem dla jednego z największych voodoouistycznych bóstw - Erzulie jest wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej przywieziony na wyspę przez legionistów. foto: zbiory prywatne http://www.plonszczak.pl Kreator PDF Utworzono 2 March, 2017, 12:17