Nad Odr¹ nr 92
Transkrypt
Nad Odr¹ nr 92
Nad Odr¹ M I E S I Ê C Z N I K ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. S P O £ E C Z N O - K U L T U R A L N Y ISSN 0867- 8588 Numer Jubileuszowy (X 1991 – X 2005) W numerze: Pan strze¿e swojego ludu str. 3 Kosztowny sukces str. 4 W 21-¹ rocznicê œmierci S³ugi Bo¿ego ksiêdza Jerzego Popie³uszki str. 8 Ekshortacja Jana Paw³a II Koœció³ w Europie w kontekœcie historiozoficznym str. 13 Œwiatowe znaczenie obrony niepodleg³oœci Polski str. 16 Martyrologium polskiego Duchowieñstwa str. 20 Wybrane relacje techniki z etyk¹ i religi¹ str. 23 Metaloplastyka – Zbigniew Pranga 9 - 10 “Dla triumfu z³a potrzeba jedynie, aby dobrzy ludzie nic nie robili” Edmund Burke (1729-1797) OD REDAKCJI PaŸdziernik roku 2005 to jednoczeœnie dla miesiêcznika „Nad Odr¹” piêtnastolecie jego wydawania. Zamiar wydawania miesiêcznika „Nad Odr¹” przez Towarzystwo Kultury Narodowo-Religijnej w Zielonej Górze przy wspó³udziale czêœci zespo³u redakcyjnego w Gorzowie Wielkopolskim zrodzi³ pewnego rodzaju dualizm z faktu, ¿e Rada Programowa i Redakcja znajduj¹ siê w Zielonej Górze a redaktor naczelny jest w Gorzowie Wielkopolskim i realizuje wydruk miesiêcznika w Gorzowie Wielkopolskim. Pierwsze „potkniêcie” nie zsynchronizowania cyklu wydawniczego i wydruku nast¹pi³o w pierwszym numerze „Nad Odr¹” przy wydruku czêœci nak³adu zarówno w Zielonej Górze jak i w Gorzowie Wielkopolskim, a mianowicie w Zielonej Górze wydrukowano stronê tytu³ow¹ z or³em w metaloplastyce z ryngrafem Matki Boskiej Rokitniañskiej na piersi, zaœ w Gorzowie Wielkopolskim wydrukowano stronê tytu³ow¹ z obrazem Matki Boskiej Rokitniañskiej z ryngrafem or³a u do³u obrazu. Wykonanie zielonogórskie okaza³o siê lepsze, ale do kolporta¿u poszed³ pierwszy numer miesiêcznika „Nad Odr¹” w obu wykonaniach strony tytu³owej. Z perspektywy lat potkniêcie to nie okaza³o siê tak istotne, bo wspólnym sukcesem jest nieprzerwane wydawanie miesiêcznika „Nad Odr¹” przez 15 lat, wprawdzie z innymi potkniêciami, w tym z terminowoœci¹ jego drukowania, ale by³o to ju¿ wynikiem trudnoœci finansowych Wydawcy. To trwanie naszego miesiêcznika zawdziêczamy g³ównie Autorom i gdyby wszyscy co pisywali do „Nad Odr¹” spotkali siê razem, a to jest bardzo mo¿liwe w stosunku do tych którzy jeszcze ¿yj¹, gdy¿ niestety czas swoje robi, bo wœród pisz¹cych byli te¿ ludzie ju¿ wiekowi – oddajemy czeœæ ich pamiêci. Dla przypomnienia tego pierwszego numeru z jego potkniêciem w stronie tytu³owej drukujemy reprint tego pierwszego numeru i za³¹czmy do niniejszego jubileuszowego numeru „Nad Odr¹”. A w tym jubileuszowym podwójnym numerze (wrzesieñ i paŸdziernik), zamieszczamy wachlarz artyku³ów, w tym nawi¹zuj¹cych swoj¹ tematyk¹ do kolejnej rocznicy wybuchu II Wojny Œwiatowej wywo³anej 1 wrzeœnia przez Niemcy w wyniku zmowy dwóch agresorów – Niemiec i Zwi¹zku Sowieckiego, zgodnie z paktem Ribbentrop-Mo³otow skierowa- nym wy³¹cznie przeciwko Polsce, by potem ten drugi agresor zaatakowa³ Polskê od wschodu 17 wrzeœnia 1939 roku. Kolejnym rocznicowym te¿ artyku³em jest œmieræ ksiêdza Jerzego Popie³uszki, zamordowanego w okrutny sposób w paŸdzierniku 1984 roku przez oficerów s³u¿by bezpieczeñstwa PRL. By³o to morderstwo polityczne dokonane z rozkazu, gdy¿ w przeciwnym wypadku proces i kara nie by³yby dla sprawców tak ³agodne. Nie chodzi³o tu o œmieræ ksiêdza, bo w³adze PRL mog³y nakazaæ jego zabójstwo pozoruj¹c wypadek drogowy b¹dŸ œmieræ naturaln¹ przez podanie leku podobnego jak czynili to sanitariusze z pogotowia ratunkowego w mieœcie £odzi. Chodzi³o o co innego, by sprowokowaæ niepokój spo³eczny podaj¹c informacje nasilaj¹ce grozê, ¿e ksi¹dz zagin¹³, ¿e mo¿e siê Jemu coœ przydarzyæ z³ego, ¿e mo¿e wchodziæ w rachubê œmieræ tego ksiêdza, by potem w wyniku ujawnienia morderstwa dokonanego w okrutny sposób wywo³aæ rozruchy i spowodowaæ ogromny pogrom narodu, do czego jednak nie dosz³o, bo w splocie ró¿norodnych przyczyn nie powtórzy³a siê tragedia wêgierska z 1956 z przeogromnym rozlewem krwi, chocia¿ ogromn¹ strat¹ dla narodu okaza³a siê bezprawna deportacja dzia³aczy Solidarnoœci i ich rodzin, której to liczby dok³adnie nie znamy. ¯adne rz¹dy po 1989 roku liczby tej nie ujawni³y ani nie rozliczy³y tego bezprawia. Czêœæ artyku³ów w tym numerze dotyka tak¿e nastêpstw w sferze ¿ycia politycznego i gospodarczego w powojennej Europie, zaœ czêœæ artyku³ów dotyka wrzeœniowe wybory do Sejmu i Senatu RP oraz wybory drugiego z kolei po Lechu Wa³êsie prezydenta RP, bo bêd¹cy przed nim genera³ Wojciech Jaruzelski zosta³ prezydentem w wyniku Uk³adu Okr¹g³ego Sto³u. Aktualnie rozgrywa siê rywalizacja, której wynik jest niewiadomy, pomiêdzy Platform¹ Obywatelsk¹ oraz Prawem i Sprawiedliwoœci¹, jak równie¿ niewiadomym jest jaka po wyborach utworzy siê koalicja parlamentarna. Jesteœmy za uk³adem si³ patriotycznych do którego to uk³adu PO raczej nie pasuje. Dziwnym zrz¹dzeniem losu „Samoobrona”, twór polityczny powsta³y z inicjatywy SLD, mo¿e okazaæ siê koalicjantem PiS i pierwsze wyst¹pienia po wyborach znane nam przed oddaniem do druku niniejszego numeru wskazuj¹, ¿e jest to bardzo mo¿liwe i to razem z LPR, chocia¿ szkoda, ¿e w wyborach przepad³y Ruch Patriotyczny Antoniego Maciarewicza i Jana Olszewskiego oraz Dom Ojczysty. q Miesiêcznik nasz wydajemy dziêki wsparciu osób najbli¿szych. Szczególnie dziêkujemy Autorom za Ich bezinteresowne wspó³redagowanie pisma. Redakcja zapewnia Autorom artyku³ów przyjêtych do druku niedokonywania skrótów. Prosimy Autorów o nadsy³anie artyku³ów na dyskietkach (.rtf) b¹dŸ poczt¹ elektroniczn¹ e-mail: [email protected], zaœ teksty maszynowe jednostronne i czytelne nadaj¹ce siê do skanowania. "Nad Odr¹" miesiêcznik spo³eczno-kulturalny Redaguje Zespó³ Miêdzyregionalny. (Redaktor naczelny i odpowiedzialny: Jan Nowik – kontakt: tel. (095) 7 239 273, fax (095) 7 277 510, e-mail: [email protected]. Wydaje Oficyna Wydawnicza OWEL: LEX-ORNOWIA, 66-404 Gorzów Wielkopolski, ul. Ma³orolnych-Cicha 1 skr. poczt. 1215) tel./ fax jak wy¿ej. Adres Redakcji: 65-238 Zielona Góra ul. Wileñska 2, tel./fax (068) 3200502 Internet: [email protected] 2 Nad Odr¹ Pan strze¿e swojego ludu Ps 125 [124], 1-5 – z Nieszporów na wtorek III tygodnia, audiencja generalna, 3 sierpnia 2005 r. 1. Podczas naszego spotkania kontynuujemy wêdrówkê 3. Koñcówka Psalmu zawiera wezwanie skierowane do przez Liturgiê Godzin. Obecnie mamy przed sob¹ Psalm Pana, aby sprzyja³ „dobrym" i „ludziom prawego serca" 125 [124], który jest czêœci¹ szerokiego, wymownego zbio- (por. w. 4), oraz zapowiedŸ nieszczêœcia dla tych, „co ru, nazywanego Pieœniami uniesienia, i stanowi wspania³¹ schodz¹ na krête swe drogi" (w. 5). Z jednej strony Psalmi- ksiêgê modlitw na drogê pielgrzymowania ku Syjonowi, sta prosi, ¿eby Pan objawi³ siê jako mi³osierny Ojciec wo- w perspektywie spotkania z Panem w œwi¹tyni (por. Ps 120 bec sprawiedliwych i wiernych, którzy trzymaj¹ wysoko [119]-134 [133]). pochodniê uczciwego ¿ycia i dobrego sumienia. Z drugiej Bêdziemy teraz pokrótce medytowaæ nad tym tekstem strony oczekuje siê, ¿e objawi siê On jako sprawiedliwy m¹droœciowym, który wzbudza zaufanie do Pana i zawiera sêdzia wobec krocz¹cych krêt¹ drog¹ z³a, której nieunik- krótk¹ modlitwê (por. Ps 125 [124], 4). Pierwsze zdanie nionym kresem jest œmieræ. og³asza sta³oœæ tego, „kto zaufa³ Panu", porównuj¹c j¹ do Psalm zakoñczony jest tradycyjnym pozdrowieniem sha- sta³oœci „ska³y" i trwa³oœci „góry Syjon", któr¹ zawdziêcza lom – „pokój nad Izraelem", pozdrowieniem powtarzanym Bogu bêd¹cemu „Ostoj¹, Twierdz¹, Wybawicielem, "Opok¹, nieustannie: nad Jerushalajim – Jeruzalem (por. w. 2), mia- Tarcz¹, Moc¹, Obron¹", jak stwierdza inny Psalm (por. Ps stem stanowi¹cym symbol pokoju i œwiêtoœci. Jest to po- 18 [17], 3). Równie¿ wtedy, gdy wierz¹cy czuje siê wyizo- zdrowienie, które staje siê ¿yczeniem nadziei. Mo¿emy je lowany i zagro¿ony przez niebezpieczeñstwo i wrogoœæ, je- objaœniæ s³owami œw. Paw³a: „Na wszystkich tych, którzy go wiara musi byæ spokojna. Podobnie prorok Izajasz po- siê tej zasady trzymaæ bêd¹, i na Izraela Bo¿ego [niech zst¹- twierdza, ¿e us³ysza³ z ust Boga te s³owa, skierowane do pi] pokój i mi³osierdzie!" (Ga 6,16). wierz¹cych: „Oto Ja k³adê na Syjonie kamieñ, kamieñ do- 4. W swoim komentarzu do tego Psalmu œw. Augustyn brany, wêgielny, cenny, po³o¿ony jako fundament. Kto wie- przeciwstawia „tych, co schodz¹ na krête swe drogi", tym, rzy, nie potknie siê" (Iz 28, 16). „którzy s¹ dobrzy i prawego serca i nie odchodz¹ od Boga". 2. Ufnoœæ wierz¹cego, mówi dalej Psalmista, ma osta- Je¿eli pierwsi zaliczeni zostan¹ do „losu przewrotnych", jaki teczne wsparcie: Pan jakby sta³ na stra¿y w obronie swo- bêdzie los „ludzi prawego serca"? W nadziei, ¿e on sam, ra- jego ludu, w³aœnie jak góry, które otaczaj¹ Jeruzalem, czy- zem ze swoimi s³uchaczami, podzieli szczêœliwy los tych ni¹c je miastem ufortyfikowanym naturalnymi bastionami drugich, biskup Hippony pyta sam siebie: „Có¿ posi¹dzie- (por. Ps 125 [124], 2). W jednym z proroctw Zachariasza my? Jakie bêdzie nasze dziedzictwo? Jaka bêdzie nasza oj- Bóg mówi o Jeruzalem: „Ja bêdê doko³a niej murem ogni- czyzna? Jakie bêdzie jej imiê?". On te¿ sam odpowiada, stym – wyrocznia Pana – a chwa³a moja zamieszka poœród wskazuj¹c równie¿ imiê: „Pokój. Z ¿yczeniem pokoju was niej" (Za 2, 9). pozdrawiamy; pokój wam zwiastujemy; pokój wype³nia W tej atmosferze ca³kowitej ufnoœci Psalmista uspakaja góry, podczas gdy na wzgórzach rozci¹ga siê sprawiedli- „sprawiedliwych". Ich sytuacja mo¿e budziæ zatroskanie woœæ (por. Ps 72 [71], 3). Teraz naszym pokojem jest Chry- z powodu potêgi niewiernych, którzy chc¹ narzuciæ swoj¹ stus: «On bowiem jest naszym pokojem (Ef 2, 14)»" (Espo- w³adzê. Ze strony sprawiedliwych mo¿e te¿ pojawiæ siê sizione sui Salmi, IV, Nuova Biblioteca Agostiniana, pokusa, ¿eby byæ wspólnikami z³a, dla unikniêcia ogrom- XXVIII, Rzym 1977, s. 105). nych trudnoœci, jednak¿e Pan zachowuje ich od ucisku: „Bo Œw. Augustyn koñczy napomnieniem, które jednocze- nie zaci¹¿y bezbo¿ne ber³o nad losem sprawiedliwych" (Ps œnie jest ¿yczeniem: „Jesteœmy Izraelem Boga i trzymajmy 125 [124], 3); i równoczeœnie zachowuje On wierz¹cych od siê mocno pokoju, gdy¿ Jeruzalem oznacza wizjê pokoju, pokusy wyci¹gania „r¹k swoich ku nieprawoœci" (tam¿e). my zaœ jesteœmy Izraelem: tym Izraelem, nad którym roz- Psalm wlewa zatem w duszê g³êbok¹ ufnoœæ. Pomaga ci¹ga siê pokój" (tam¿e, s. 107). z wielk¹ moc¹ stawiæ czo³o trudnym sytuacjom, gdy do ze- Benedykt XVI – papie¿ wnêtrznego kryzysu izolacji, ironii i pogardy wobec wie- Z orygina³u w³oskiego t³umaczy³ o. Jan Pach OSPPE rz¹cych do³¹cza siê wewnêtrzny kryzys, spowodowany zniechêceniem, wygodnictwem i zmêczeniem. ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. 3 prof. Maciej Giertych Kosztowny sukces Wybory za nami. Mo¿e tego nie widaæ, ale skoñczy³y siê dla Ligi Polskich Rodzin ogromnym sukcesem. Na czym ten sukces polega? Zdobyliœmy 34 mandaty poselskie i 7 senatorskich, czyli w sumie wiêcej ni¿ 4 lata temu. Uzyskaliœmy ogromne odm³odzenie klubu parlamentarnego. Przyt³aczaj¹c¹ wiêkszoœæ uzyskali ludzie, wywodz¹cy siê z ruchu narodowego, ze Stronnictwa Narodowego i z M³odzie¿y Wszechpolskiej. Podniós³ siê œredni poziom wykszta³cenia cz³onków klubu. To wszystko s¹ atuty, które zaowocuj¹ w przysz³oœci. Jest jeszcze jeden powód, chyba najwa¿niejszy, dla którego mamy prawo uwa¿aæ, ¿e ostatnie wybory to dla nas sukces. Wytrzymaliœmy skoncentrowany atak ze wszystkich mo¿liwych stron, atak, którego celem by³o wyeliminowanie LPR-u ze sceny politycznej, atak, którego koordynacja sterowana by³a z utajonych oœrodków dyspozycyjnych. O tym, ¿e taki zakulisowy cel ktoœ sobie postawi³, najlepiej œwiadczy wypowiedŸ premiera Marka Belki. Pytany o ocenê wyborów uzna³ je jako bardzo niedobre, nie dlatego, ¿e jego partia (PD demokraci.pl) nie wesz³a do Sejmu, nie dlatego, ¿e partia, która wynios³a go na urz¹d premiera (SLD) utraci³a wiêkszoœæ, ale dlatego, ¿e wygra³o PiS oraz dlatego, ¿e "bardzo dobry wynik" uzyska³a Liga Polskich Rodzin ( Rzeczpospolita 26.IX.05). Pamiêtajmy, ¿e Belka jest cz³onkiem Komisji Trójstronnej (Trilateral Commission), tajnego rz¹du œwiatowego. WyraŸnie chcia³ zwyciêstwa Platformy Obywatelskiej i wyeliminowania LPR. Dodajmy, ¿e na wieczorze wyborczym w sztabie Platformy Obywatelskiej pojawi³ siê Andrzej Olechowski, równie¿ uczestnik Komisji Trójstronnej, a tak¿e jeszcze bardziej tajnego Klubu Bilderberg. Mia³ wyraŸnie niezadowolon¹ minê. Pojawiaj¹c siê w sztabie PO pokaza³, gdzie s¹ jego sympatie, choæ sam nie startowa³ do Sejmu, bo to dla niego za niskie progi. Zreszt¹ Belka te¿ nie liczy³ na mandat. Za³atwia sobie pracê na czele OECD, czyli w strukturach miêdzynarodowych. Ale zwyciêzc¹ mia³a byæ Platforma Obywatelska, a LPR mia³o w Sejmie nie byæ w ogóle – i to siê nie uda³o. Atak na LPR by³ prowadzony systematycznie i profesjonalnie. Byliœmy atakowani ze wszystkich mo¿liwych stron. Od wewn¹trz i od zewn¹trz. Przez sympatyków i wrogów. Sporo z tych ataków by³o z niewiedzy, z niezrozumienia, o co toczy siê walka, czy te¿ z ulegania negatywnej propagandzie, koordynowanej przez naszych g³ównych przeciwników. Ale to, ¿e akcja ataków z bardzo ró¿nych stron by³a skoordynowan¹, nie ulega ¿adnej w¹tpliwoœci. Gazeta Wyborcza dzieñ po dniu przynosi³a "informacje", które sw¹ form¹ œwiadczy³y o tym, ¿e ich jedynym 4 celem by³o kompromitowanie nas, sugerowanie malwersacji, nepotyzmu, nieodpowiedzialnoœci, ko³tunerii, pieniactwa, autokratyzmu itd. Te "informacje" pochodzi³y od cz³onków LPR, którzy uznali za celowe uderzyæ w LPR za poœrednictwem Gazety Wyborczej. Zawsze w czasie uk³adania list wyborczych s¹ tarcia wewn¹trzpartyjne, pretensje i liczne grono niezadowolonych. Ale w takiej sytuacji ludzie ideowi nie przechodz¹ do obozu politycznie przeciwnego. Mog¹ to robiæ albo karierowicze, których linia polityczna nic nie obchodzi, albo obce agentury. Raczej to drugie, bo nawet karierowicze, je¿eli marz¹ o powrocie do polityki, musz¹ te marzenia wi¹zaæ z jakimœ segmentem elektoratu, którego do koñca zra¿aæ nie zechc¹. W Rzeczpospolitej (8.IX.05) Ernest Skalski napisa³, ¿e "PO, PiS, SLD, ró¿ni¹c siê zasadniczo miêdzy sob¹, mieszcz¹ siê w spektrum cywilizowanych si³ politycznych. Merytorycznie mieszcz¹ siê w nim równie¿ Demokraci, Centrum oraz socjaldemokracja Borowskiego.", ale LPR okreœli³ jako "z³o absolutne", a kompromis z ni¹ nazwa³ "kompromisem z diab³em". Czyli ludzie wywodz¹cy siê z okr¹g³ego sto³u to cywilizowani, akceptowalni, maj¹ prawo siê dogadywaæ, okresowo zastêpowaæ itd., ale LPR-u ma po prostu nie byæ. Ataki prezydenta Kwaœniewskiego i ca³ej lewicy s¹ zrozumia³e. Przecie¿ to w du¿ym stopniu praca Komisji orlenowskiej, a w szczególnoœci Romana Giertycha, obna¿y³a korupcyjne powi¹zania biznesu, s³u¿b specjalnych i polityki w ramach dawnej nomenklatury. Doprowadzi³a te¿ do rezygnacji W³odzimierza Cimoszewicza z ubiegania siê o urz¹d prezydenta. Interesuj¹ce jest to, ¿e na okres kampanii bracia Kaczyñscy g³osili tezy programowe praktycznie nieró¿ni¹ce siê od naszych, ale od samego pocz¹tku deklarowali, ¿e chc¹ koalicji z liberaln¹ Platform¹ Obywatelsk¹, a z nami jej nie chc¹. Ju¿ od wyborów samorz¹dowych w 2003 r. nastawiali siê na tworzenie PO-PiS-u czyli powtórki z AWS. Mówili, ¿e ich celem jest przeœcigniêcie PO i zmarginalizowanie LPR-u. To pierwsze im siê uda³o. To drugie - nie. Deklaruj¹ systematycznie, ¿e jakakolwiek koalicja z nami nie wchodzi w rachubê. Komisja do spraw PZU, której bardzo skutecznie przewodniczy³ pose³ LPR Janusz Dobrosz, wykaza³a, ¿e to nie tylko lewica uczestniczy w przekrêtach, towarzysz¹cych prywatyzacjom, ale tak¿e œrodowiska, wywodz¹ce siê z solidarnoœciowej strony okr¹g³ego sto³u. Bardzo przykre by³y ataki z krêgów, wywodz¹cych siê z klubu parlamentarnego LPR. Ludzie ci, nieustannie g³osz¹c has³o jednoczenia, coraz bardziej dzielili nasze œrodowisko i nasz elektorat. Ostatecznie do wyborów, przy akceptacji Radia Maryja, sz³y odrêbnie komitety Ruchu Patriotycznego, Domu Ojczystego, a do senatu dodatkowo Porozumienie Polskie i Senat 2005. W sumie zmarnowali prawie 1,2% g³osów. Nad Odr¹ G³ówne poparcie Radia Maryja, a tak¿e innych œrodowisk koœcielnych, by³o dla PiS-u, choæ to ugrupowanie robi wra¿enie jakby siê tego wstydzi³o. Najbardziej uderzaj¹ca jednak jest ewidentna zmowa wszystkich mediów w sposobie traktowania LPR w tych wyborach. Po pierwsze by³o totalne wyciszanie wszelkich moich dzia³añ jako kandydata na prezydenta. Je¿eli na konferencjê prasow¹, na której przedstawi³em moj¹ now¹ ksi¹¿kê, "Z nadziej¹ w przysz³oœæ", przychodzi t³um dziennikarzy, s¹ wszelkie mo¿liwe kamery i mikrofony, a potem nie ma najmniejszej wzmianki o tym w ¿adnym z mediów, to nie mo¿e byæ przypadek. Gdy dzienniki telewizyjne na co dzieñ informowa³y o najmniejszych ruchach Borowskiego, Religi, Bochniarzowej czy nawet Leppera, nie mówi¹c ju¿ o Cimoszewiczu, Tusku czy Kaczyñskim, a o moich wêdrówkach po kraju, konferencjach prasowych i spotkaniach nic, lub prawie nic, to trudno uznaæ, ¿e media s¹ niezale¿ne, czy chocia¿by zró¿nicowane. Podobnie traktowana by³a LPR. J¹ trudniej pomin¹æ w mediach, skoro widaæ j¹ na plakatach w ca³ej Polsce i w dzia³alnoœci Komisji Sejmowych (orlenowskiej i w spr. PZU), ale i tutaj zakres informowania o kampanii PO, PiS, SLD, SDPL i PD a nawet Samoobrony tak przyt³aczaj¹co dominowa³ nad zdawkowymi informacjami o LPR, ¿e nawet wielu ma³o zorientowanych politycznie ludzi zauwa¿a³o tê manipulacjê. Oczywiœcie, sonda¿e marginalizowa³y nas jak tylko mog³y, co te¿ dzia³a negatywnie na wyborców. O wœciek³oœci tych, którym nie uda³o siê sprowadziæ LPR do parteru œwiadczy miêdzy innymi i to, w jaki sposób informowano o wynikach wyborów. W czasie liczenia g³osów wszystkie media rozpowiada³y, ¿e jest w¹tpliwe czy Roman Giertych wejdzie do Sejmu. Tymczasem od samego pocz¹tku z analizy nap³ywaj¹cych danych by³o oczywiste, ¿e w Warszawie LPR mandat dostanie i ¿e bêdzie to mandat dla Romana. Nie by³ ani przez moment zagro¿ony. Ostatecznie otrzyma³ najwy¿sz¹ w LPR liczbê przesz³o 35 tys. g³osów, pi¹te miejsce w Warszawie i dwunasty mandat z dziewiêtnastu warszawskich. Ju¿ po og³oszeniu wyników media powtarza³y tê bzdurê w postaci "informacji", ¿e ledwo przeœlizgn¹³ siê do Sejmu. Potem Rzeczpospolita (28.IX.05) poda³a listê pos³ów, którzy uzyskali najwiêksze poparcie. W wydaniu warszawskim jest Roman wymieniony z otrzyman¹ liczb¹ g³osów, ale w wydaniu prowincjonalnym (widzia³em to w poznañskim) ju¿ go brak mimo tego, ¿e s¹ wymienieni pos³owie (np. Andrzej Lepper), którzy otrzymali mniejsz¹ ni¿ on liczbê. Jaki cel mog³y mieæ takie dezinformacje? Chodzi³o jedynie o to, by umniejszyæ jego wynik w oczach zwolenników LPR i zasugerowaæ, ¿e jako ma³o chciany powinien byæ odsuniêty od kierowania parti¹. W dniu 8.X.05 zebra³a siê grupa dzia³aczy LPR, niezadowolonych z wyników wyborów, pod przywództwem tych, którzy w trakcie kampanii robili co mogli by wynik pogorszyæ (np. docieraj¹c z negatywnymi informacjami o nas do Gazety Wyborczej). Ludzie ci, skoro nie potrafili wygraæ wewnêtrznych wyborów w LPR, rze- ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. komo w imiê jednoczenia i demokracji, zdecydowali siê na dzia³alnoœæ roz³amow¹. O tym spotkaniu oczywiœcie wszystkie media na bie¿¹co informowa³y. Kosztowa³o nas to wszystko bardzo wiele wysi³ku, pieniêdzy, nerwów i strat w elektoracie, nawet tym najwierniejszym. Ale nie uda³o siê nas zniszczyæ. Pierwsza Gazeta Wyborcza uzna³a sw¹ pora¿kê i w ostatnim numerze przed cisz¹ wyborcz¹ (23.IX.05) artyku³em Wojciecha Szackiego wykaza³a, ¿e doskonale rozumie o co sz³a walka. Szacki przypomina wszystkie stawiane LPR w poprzednich dniach zarzuty, ale te¿ pisze: ".zrozumia³e s¹ motywy [Romana] Giertycha. On planuje na parê lat naprzód. Za cztery lata Liga bêdzie mia³a ca³e pokolenie oblatanych w parlamencie trzydziestolatków, którzy maj¹ wynieœæ Giertycha do w³adzy. Na razie – w sonda¿ach i zapewne w wyborach – robi krok wstecz, ale tak naprawdê gotuje siê do skoku". O to w³aœnie chodzi³o. O skok jakoœciowy. Wielu zacnym i pracowitym dzia³aczom terenowym nieraz trudno by³o zrozumieæ, ¿e nadaj¹ siê do pracy w samorz¹dach i tam bêd¹ bardzo potrzebni. Natomiast do pracy w Sejmie, a w szczególnoœci do rz¹du, który na ogó³ wy³aniany jest spoœród pos³ów, potrzebni s¹ politycy zawodowi, specjalnie do tej roli przygotowywani. Gdy do rz¹dzenia bierze siê ludzi przypadkowych to i efekty rz¹dzenia s¹ mizerne. Trzeba mieæ kadrê ludzi przygotowanych, kompetentnych, wykszta³conych. Poprzednia kadencja w du¿ym stopniu up³ynê³a na przepychankach personalnych wewn¹trz klubu parlamentarnego. Wiele wysi³ku sz³o na marne, na roz³amy, walki wewnêtrzne, pretensje ambicjonalne, niekoñcz¹ce siê spory. By³o oczywiste, ¿e z t¹ dru¿yn¹ w³adzy siê nie przejmie. Potrzebna by³a zasadnicza zmiana jakoœciowa. Teraz mamy zgran¹ dru¿ynê, œwiadom¹ celu politycznego i ze wszech miar przysz³oœciow¹. Marek Belka ma powody do zmartwienia. Przebudowa klubu parlamentarnego wymaga³a stawienia czo³a ró¿nym ambicjom dzia³aczy lokalnych. Powsta³o wiele niezadowolenia w okrêgach. Mam nadziejê, ¿e gdy opadn¹ emocje wyborcze, powróci normalna praca w strukturach terenowych. Teraz musimy przygotowywaæ siê do wyborów samorz¹dowych. Tu bêdzie potrzeba bardzo du¿o ludzi i to zaprawionych w pracy spo³ecznej. Wszyscy ci, którzy kandydowali w wyborach sejmowych, pracowali w komisjach obwodowych, anga¿owali siê w agitacjê wyborcz¹ na rzecz LPR, musz¹ zasi¹œæ w samorz¹dach. I nie tylko oni. Potrzeba bardzo du¿o ludzi. W tym kontekœcie niezbêdne jest szerokie zjednoczenie si³ narodowych, patriotycznych i katolickich. Musimy zakasaæ rêkawy i budowaæ si³ê partii w ka¿dej miejscowoœci, w ka¿dej gminie. Nasz elektorat to prawie milion ludzi, których nie zniechêci³y nawet najobrzydliwsze ataki na nas. Musimy ponownie zdobyæ tych, co zw¹tpili w nas, jak i tych, którzy ci¹gle szukaj¹ wiarygodnej partii. My mamy wyraŸny profil polityczny, klarown¹ ideologiê, jesteœmy przewidywalni. Ostatnie wybory wykaza³y, ¿e boj¹ siê nas wszyscy, wywodz¹cy siê z okr¹g³ego sto³u. Maj¹ powody siê baæ. Nie bêdzie w Polsce uzdrowienia ¿ycia politycznego, póki 5 nie zostanie z³amany uk³ad okr¹g³osto³owy. Tylko Liga Polskich Rodzin jest w stanie to zrobiæ i do tego zadania systematycznie siê przygotowuje. Rezygnacja z kandydowania na prezydenta W dniu 4.X.05 na konferencji prasowej w Sejmie oœwiadczy³em, ¿e rezygnujê z kandydowania na urz¹d prezydenta. Wystosowa³em te¿ list do Pañstwowej Komisji Wyborczej wycofuj¹cy moj¹ zgodê na kandydowanie. Na konferencji prasowej moj¹ rezygnacjê uzasadni³em w nastêpuj¹cy sposób: Zawsze kierowa³em siê patriotyzmem i realizmem politycznym. Brak wyniku wyborów prezydenckich parali¿uje Pañstwo Polskie. Potencjalni koalicjanci nie wiedz¹, jakich ludzi bêd¹ potrzebowali lub nie potrzebowali do obsadzenia kancelarii prezydenta i st¹d nie potrafi¹ podj¹æ sensownych decyzji w sprawie sformowania rz¹du. Prezydent Aleksander Kwaœniewski ustalaj¹c terminy pierwszego posiedzenia Sejmu i Senatu przed drug¹ tur¹ wyborów prezydenckich pog³êbia ten parali¿, zapewniaj¹c nowemu Sejmowi i Senatowi k³opoty w ustaleniu marsza³ków i prezydium. W interesie Pañstwa Polskiego nale¿y przeciwdzia³aæ tym destrukcyjnym dzia³aniom Prezydenta. Jest wiêc w interesie nas wszystkich, by wybory prezydenckie zakoñczy³y siê ju¿ w pierwszej turze. W zwi¹zku z powy¿szym zrezygnowa³em z kandydowania na urz¹d prezydenta RP i wezwa³em wszystkich pozosta³ych kandydatów, bez szans w tych wyborach, by dla dobra Polski uczynili to samo. Nie pos³uchali mnie i mamy drug¹ turê. Nie wskaza³em, na kogo nale¿y g³osowaæ, bo mój elektorat jest politycznie œwiadomy i takich wskazówek ode mnie nie potrzebuje. Pragnê podziêkowaæ tym wszystkim, którzy z³o¿yli podpisy pod moj¹ kandydatur¹ (ok. pó³ miliona osób), tym wszystkim, co te podpisy zbierali, tym co pracowali na rzecz mojej kandydatury, roznosz¹c ulotki lub w inny sposób agituj¹c za ni¹ i wreszcie tym wszystkim, co mieli zamiar na mnie g³osowaæ. Przepraszam tych ostatnich za uczyniony zawód. OPOKA W KRAJU 54(75) Kórnik paŸdziernik 2005 6 Za³o¿enia programowe 1. Fundamentem dzia³ania s¹ Przykazania Bo¿e i Nauka Koœcio³a Katolickiego, a g³ównym zadaniem cz³onków Domu Ojczystego jest szerzenie Królestwa Chrystusowego pod opiek¹ i za poœrednictwem Niepokalanej. 2. Prawa i obowi¹zki obywateli zapisane w Konstytucji Rzeczypospolitej Polski wynikaj¹ z katolickiej nauki spo³ecznej i Tysi¹cletniej Tradycji Narodu Polskiego. Ustawy i rozporz¹dzenia musz¹ zabezpieczaæ suwerennoœæ polityczn¹ i gospodarcz¹ Polski, chroniæ rodzinê, broniæ ¿ycia od poczêcia do naturalnej œmierci. 3. Przedstawicielstwo Narodu w Sejmie i Senacie RP oparte jest o rzeczywist¹ wolê Narodu wyra¿on¹ w tajnych, bezpoœrednich i wiêkszoœciowych wyborach. 4. Dzia³aniem swoim Pañstwo Polskie nie bêdzie wspieraæ struktur gospodarczych politycznych, oraz nie bêdzie respektowaæ praw miêdzynarodowych, które s¹ sprzeczne z Prawem Bo¿ym. 5. Odbudowa Polski musi byæ wspólnym dzie³em Polaków zamieszkuj¹cych w OjczyŸnie i na obczyŸnie, zarówno Polonii pozostawionej na Wschodzie jak i wypêdzonej na Zachód. Nale¿y stworzyæ warunki powrotu do Ojczyzny wszystkim patriotom, zw³aszcza tym których wypêdzi³ system komunistyczny po roku 1980 za dzia³alnoœæ w „Solidarnoœci”. 6. Funkcje publiczne i urzêdy w³adzy wykonawczej, ustawodawczej i s¹downiczej mog¹ sprawowaæ wy³¹cznie osoby : - przestrzegaj¹ce w swym ¿yciu Przykazañ Bo¿ych i Koœcielnych, - posiadaj¹ce pochodzenie polskie, - legitymuj¹ce siê Ÿród³ami pochodzenia posiadanego maj¹tku, - które nie uczestniczy³y w strukturach antypolskich i antykoœcielnych. 7. Dzia³ania gospodarcze musz¹ byæ oparte: na upañstwowionych strategicznych ga³êziach gospodarki tj. bankowoœci, energetyki, komunikacji i bogactw naturalnych, na rolnictwie, którego podstaw¹ jest rodzinne gospodarstwo rolne prowadzone na bazie naturalnej uprawy w po³¹czeniu z ochron¹ œrodowiska, na odtwarzaniu indywidualnej w³asnoœci, która jest Ÿród³em rozwoju i ekonomicznego poczucia odpowiedzialnoœci, godnoœci i postaw patriotycznych, na powrocie do prywatnej w³asnoœci i wspólnoty lokalnej. 8. Szczególn¹ trosk¹ nale¿y obj¹æ m³ode pokolenie Polaków od strony zdrowia, edukacji, formacji moralnej i zapewnienia mu przysz³oœci oraz pracy we w³asnej OjczyŸnie. Edukacja dzieci i m³odzie¿y, rozwój kultury oraz techniki jest obowi¹zkiem pañstwa. Ochrona zdrowia obywateli jest obowi¹zkiem pañstwa. 9. Nale¿y: - ograniczyæ administracjê pañstwow¹ i samorz¹dow¹ do rzeczywistych potrzeb, - dokonaæ oceny prywatyzacji maj¹tku narodowego, - dokonaæ renacjonalizacji maj¹tku nieuczciwie zdobytego, - wprowadziæ spo³eczny nadzór nad mediami publicznymi. 10. Na arenie miêdzynarodowej podstaw¹ dzia³ania bêdzie wspó³praca pokojowa na warunkach partnerskich. Szczególn¹ uwagê natê¿y zwróciæ na podjêcie dzia³añ z krajami s³owiañskimi Europy Œrodkowo - Wschodniej doœwiadczonymi rozbiciem i podzia³ami przez systemy totalitarne komunizmu, faszyzmu i liberalizmu. Wspó³pracê tworzyæ w duchu „Rodziny Narodów”. Wojsko Polskie jest narzêdziem obrony suwerennoœci politycznej pañstwa i nie mo¿e nigdy pe³niæ roli agresora. Pragniemy swym dzia³aniem wype³niæ Œluby Króla Jana Kazimierza, Œluby Narodu Polskiego z³o¿one w 1956 roku Jasnogórskiej Królowej Polski, przes³anie Prymasa Tysi¹clecia i nauczanie Ojca Œw. Jana Paw³a II, aby Ojczyna nasza sta³a siê Królestwem Bo¿ym przez panowanie Jezusa Chrystusa i Jego Matki. Tak nam dopomó¿ Bóg Nad Odr¹ W niedzielê 25 paŸdziernika zadecydujemy o naszej przysz³oœci. Odpowiemy na pytanie, jakiej Polski chcemy: solidarnej, w której liczy siê ka¿dy cz³owiek, czy liberalnej, w której wygrywaj¹ tylko silni i bogaci. Jestem za Polsk¹ solidarn¹, gdzie ka¿dy bêdzie mia³ równe szansê na naukê, pracê i godne ¿ycie, dbaj¹c¹ o wszystkich, a nie tylko o w¹skie grupy uprzywilejowanych. Chcê obni¿ki podatków dla wszystkich, a nie tylko dla najbogatszych. Chcê kraju przyjaznego ludziom aktywnym i przedsiêbiorczym, ale te¿ pomagaj¹cego potrzebuj¹cym. Polski bezpiecznej i uczciwej. Pañstwa sprawnego i silnego, godnie strzeg¹cego naszych interesów za granic¹. Taka bêdzie IV Rzeczpospolita. Wiem jak sprawnie kierowaæ Pañstwem. Przez lata zdobywa³em niezbêdne doœwiadczenia. Jako dzia³acz „Solidarnoœci", prezes NIK, minister sprawiedliwoœci oraz prezydent Warszawy negocjowa³em i osi¹ga³em – wœród sprzecznych racji – porozumienia dla dobra ogó³u. Wymaga³o to zdecydowania i konsekwencji, a jednoczeœnie umiejêtnoœci dialogu i kompromisu. Polska potrzebuje dziœ prezydenta doœwiadczonego i wiarygodnego, sprawdzonego w dzia³aniu. Prezydenta ¿yczliwego ludziom, który weŸmie odpowiedzialnoœæ za naprawê Pañstwa i przysz³oœæ Rzeczypospolitej. Takim Prezydentem bêdê. Proszê o Pañstwa g³os. Lech Kaczyñski Kandydat na Prezydenta RP Lech Kaczyñski - lat 56, profesor Uniwersytetu im. Kardyna³a Stefana Wyszyñskiego, dr hab. nauk prawnych. ¯ona Maria, córka Marta. Dzia³alnoœæ publiczn¹ rozpocz¹³ w opozycji w latach 70. Dzia³a³ w Solidarnoœci, w stanie wojennym internowany. Po roku 1989 – by³ wyk³adowc¹ uniwersyteckim, I zastêpc¹ Przewodnicz¹cego NSZZ „Solidarnoœæ" Lecha Wa³êsy, Ministrem Stanu ds. Bezpieczeñstwa Narodowego. W latach 1992-1995 by³ prezesem Najwy¿szej Izby Kontroli; 1995-2000 – profesorem na Uniwersytecie Gdañskim. Jako minister sprawiedliwoœci zerwa³ z liberaln¹ polityk¹ karn¹ i skutecznie walczy³ z przestêpczoœci¹. Spotka³o siê to z poparciem ogromnej wiêkszoœci Polaków. W 2002 roku zdecydowanie zwyciê¿y³ w wyborach na Prezydenta Warszawy. W stolicy przywróci³ ³ad i porz¹dek. Jest Honorowym Prezesem PiS. W marcu 2005 roku, jako pierwszy oficjalnie og³osi³ zamiar kandydowania na Urz¹d Prezydenta RP. ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. 7 p Zdzis³aw Marczenia W 21-¹ rocznicê mêczeñskiej œmierci S³ugi Bo¿ego ksiêdza Jerzego Popie³uszki Ksi¹dz Jerzy Popie³uszko urodzi³ siê 14 wrzeœnia 1947 roku we wsi Okopy Ko³o Suchcwoli na Podlasiu. Jego rodzice, Marianna i W³adys³aw, prowadzili gospodarstwo rolne. Od 1961 roku uczy³ siê w Liceum w Suchowoli. W szkole nauczyciele charakteryzowali go jako ucznia zdolnego i ambitnego. Od dzieciñstwa by³ ministrantem, codziennie chodzi³ pieszo cztery kilometry do koœcio³a na Mszê Œwiêt¹ i przyjmowa³ komuniê œwiêt¹. Po maturze w 1965 roku wst¹pi³ do Wy¿szego Seminarium Duchownego w Warszawie. Na pocz¹tku druciejo roku studiów seminaryjnych zosta³ wcielony do wojska. W latach 1966-68 odby³ zasadnicz¹ s³u¿bê wojskow¹ w specjalnej jednostce dla kleryków w Bartoszycach. Nale¿y tu zaznaczyæ, ¿e wcielanie kleryków do wojska wbrew umowie pañstwa z koœcio³em by³o szykan¹ w³adz komunistycznych wobec Koœcio³a. Kleryk-¿o³nierz Jerzy wyró¿nia³ siê wielka odwag¹ w obronie swoich przekonañ, co rodzi³o ró¿ne szykany. Doœwiadczy³ tam wielu cierpieñ z racji swej postawy wobec wiary. Tym samym z³o¿y³ œwiadectwo wiernoœci Bogu w wymagaj¹cej odwagi sytuacji ¿yciowej. Dnia 28 maja 1972 roku zosta³ wyœwiêcony na kap³ana przez kardyna³a Stefana Wyszyñskiego. Na obrazku prymicyjnym napisa³ znamienne s³owa: „Posy³a mnie Bóg, abym g³osi³ Ewangeliê i leczy³ rany zbola³ych serc”. Ksi¹dz Jerzy pe³ni³ pos³ugê kap³añsk¹ w parafiach: p.w. Œwiêtej Trójcy w Z¹bkach, i p.w. Matki Bo¿ej Królowej Polski w Warszawie na Aninie oraz p.w. Dzieci¹tka Jezus na ¯oliborzu. W pos³udze duszpasterskiej szczególnie upodoba³ sobie pracê z dzieæmi i m³odzie¿¹. W roku akademickim 1979-80 pracowa³ w Duszpasterstwie Akademickim przy koœciele Œw. Anny w Warszawie. Z koñcem roku 1978 zosta³ mianowany duszpasterzem personelu medycznego. To w³aœnie ludzie z jego wspólnoty w 1979 roku organizowali ochotnicz¹ s³u¿bê medyczn¹ w czasie I Pielgrzymki Ojca Œwiêtego Jana Paw³a II do Ojczyzny. Ostatnim miejscem pracy ksiêdza Jerzego, od 20 maja 1980 roku, by³a parafia pod wezwaniem Œwiêtego Stanis³awa Kostki na ¯oliborzu w Warszawie. Od sierpnia tego roku zaanga¿owa³ siê w powstaj¹ce Duszpasterstwo Ludzi Pracy. Czasem prze³omu w ¿yciu ksiêdza Jerzego sta³o siê lato 1980 roku, a zw³aszcza niedziela 31 sierpnia. Delegacja strajkuj¹cych hutników poprosi³a, Ksiêdza Kardyna³a Wyszyñskiego o przybycie kap³ana do huty. Kapelan Ksiêdza Prymasa przyjecha³ do koœcio³a p.w. Œw. Stanis³awa Kostki. Wtedy zg³osi³ siê ksi¹dz Jerzy Popie³uszko. Od tego spotkania przy o³tarzu rozpoczê³a siê duchowa przyjaŸñ hutników z ksiêdzem Jerzym: co niedzielê odprawia³ dla nich Mszê Œwiêt¹ w koœciele p.w. Œw. Stanis³awa Kostki; spotyka³ siê z nimi regularnie, co miesi¹c – prowadzi³ dla nich katechezê, organizowa³ wyk³ady z historii Polski i literatury, spo³ecznej nauki Koœcio³a, prawa i ekonomii, a nawet technik negocjacyjnych. Uczestniczy³ we wszystkim, co by³o radoœci¹ czy smutkiem robotników. 8 Po wprowadzeniu stanu wojennego ksi¹dz Jerzy organizuje liczne dzia³ania charytatywne. Wspomaga ludzi przeœladowanych i skrzywdzonych przez system komunistyczny. Uczestniczy w procesach ludzi aresztowanych za przeciwstawianie siê prawu stanu wojennego. Organizuje równie¿ rozdzia³ darów, które s¹ przywo¿one z zagranicy. W paŸdzierniku 1980 roku proboszcz jego parafii, ksi¹dz pra³at Teofil Bogucki zainicjowa³ Msze Œwiête za Ojczyznê, które by³y odprawiane w tym¿e koœciele. Od 28 lutego 1982 roku powierzy³ ksiêdzu Popie³uszce ich celebrowanie, wyg³aszanie homilii oraz przygotowania organizacyj- ne. Ksi¹dz Jerzy celebruj¹c Msze Œwiête za Ojczyznê wyg³asza³ kazania religijno-patriotyczne, w których przez pryzmat Ewangelii i nauki Koœcio³a interpretuje moralny wymiar bolesnej wspó³czesnoœci. Jego homilie zawiera³y treœæ zarówno teologiczn¹, jak i patriotyczno-spo³eczn¹. W ostatni¹ niedziel¹ miesi¹ca do ¿oliborskiej œwi¹tyni, by modliæ siê za Ojczyznê, coraz liczniej przybywali wierni z ca³ej Warszawy i ró¿nych zak¹tków Polski, ludzie ró¿nych stanów i zawodów. £¹czy³ ich ból, zw¹tpienie, ale i nadzieja, ¿e Prawda oraz Dobro zwyci꿹. Ksi¹dz Jerzy bardzo starannie przygotowa³ oprawê plastyczn¹ tych szczególnych nabo¿eñstw i spotkañ; zgodnie Nad Odr¹ z tematami kazañ opracowywa³ dekoracje. Czêsto ich inspiracj¹ by³y rocznice wydarzeñ historycznych, ¿ycie wielkich Polaków, realia owego okresu. Warto wspomnieæ o programach poetycko-muzycznych z udzia³em aktorów scen warszawskich, co podkreœla³o wyj¹tkowoœæ tych modlitw za Ojczyznê. Msze Œwiête za Ojczyznê trwaj¹ do dziœ: s¹ odprawiane w ka¿d¹ ostatni¹ niedzielê miesi¹ca o godzinie 18:00. W swoich homiliach wyg³aszanych podczas tych Mszy ksi¹dz Jerzy budzi nadziejê w szybkie odrodzenie siê niepodleg³ej Polski dziêki interwencji Bo¿ej. Potêpia k³amstwo i broni wolnoœci i prawa cz³owieka, który jest dzieckiem Bo¿ym: „Przez krzy¿ idzie siê do zmartwychwstania. Innej drogi nie ma. I dlatego krzy¿e naszej ojczyzny, krzy¿e nasze osobiste, krzy¿e naszych rodzin musz¹ doprowadziæ do zmartwychwstania, je¿eli ³¹czymy je z Chrystusem, który krzy¿ pokona³ (...). Uczestnicz¹ w nim ci wszyscy, którzy usi³uj¹ budowaæ na k³amstwie, fa³szu i pó³prawdach, którzy poni¿aj¹ godnoœæ ludzk¹, godnoœæ dziecka Bo¿ego (...), zabieraj¹ i ograniczaj¹ wolnoœæ (...). Gdzie nie ma wolnoœci, tan nie ma mi³oœci, nie ma przyjaŸni, zarówno poœród cz³onków rodziny, jak i w spo³ecznoœci narodowej czy te¿ miêdzy narodami (...), Te wszystkie krzy¿e ¿ycia naszego osobistego i spo³ecznego musz¹ doprowadziæ do zmartwychwstania Ojczyzny w pe³ni wolnej i sprawiedliwej”. (Homilia z 26 wrzeœnia 1982 roku). Wzywa do dawania œwiadectwa prawdzie, umi³owania prawdy i do mêstwa w przeciwnoœciach: „¯ycie w prawdzie to dawanie œwiadectwa na zewn¹trz, to przyznawanie siê do niej i upominanie siê o ni¹ w ka¿dej sytuacji. (homilia z 25wrzeœnia 1983 roku). Jedynie wiernoœæ Bogu i Koœcio³owi mo¿e doprowadziæ do wyzwolenia narodu: „Z ka¿dej sytuacji Bóg jest zdolny wyprowadziæ naród do wolnoœci, gdy lud jest wierny Bogu, Koœcio³owi i OjczyŸnie i gdy ¿yje wiar¹, nadziej¹, mi³oœci¹, prawd¹ i solidarnoœci¹”. (Homilia z 27 listopada 1983 roku). Ludzie wierz¹cy, jego zdaniem, maj¹ prawo do publicznego wyznawania wiary tak¿e w œrodkach masowego przekazu, co jest aktualne tak¿e dziœ: „Nie s³u¿y roz-wojowi prawdy k³amstwo i pó³prawdy, p³yn¹ce szerok¹ rzek¹ w œrodkach masowego przekazu. Nie s³u¿y uk³adanie programów telewizyjnych tylko pod k¹tem oficjalnej propagandy, œwieckiej moralnoœci, jakby w Polsce w ogóle nie by³o chrzeœcijan. Przecie¿ ludzie wierz¹cy maj¹ prawo do filmów religijnych, pogadanek biblijnych, maj¹ prawo za poœrednictwem ekranu telewizyjnego towarzyszyæ dzia³alnoœci Ojca Œwiêtego, który jest chlub¹ Narodu” (Homilia z 27 maja 1984 r.) Prawdziwi chrzeœcijanie powinni odznaczaæ siê cnot¹ mêstwa i s³u¿yæ wartoœciom moralnym: „Podstawowym warunkiem wyzwolenia cz³owieka ku zdobywaniu prawdy i ¿ycia prawd¹ jest zdobycie cnoty mêstwa. Oznak¹ chrzeœcijañskiego mêstwa jest walka o prawdê. Cnota mêstwa jest przezwyciê¿eniem ludzkiej s³aboœci, zw³aszcza lêku i strachu. Bo baæ siê w ¿yciu trzeba tylko zdrady Chrystusa za parê srebrników ja³owego spokoju. Chrzeœcijaninowi nie mo¿e wystarczyæ tylko potêpienie z³a, k³amstwa, tchórzo- ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. stwa, zniewalania, nienawiœci, przemocy. Ale chrzeœcijanin musi byæ prawdziwym œwiadkiem, rzecznikiem i obroñc¹ sprawiedliwoœci, dobra, prawdy, wolnoœci i mi³oœci. O te wartoœci musi odwa¿nie siê upominaæ dla siebie i innych”. (Homilia podczas Mszy Œwiêtej za Ojczyznê, 27 maja 1984 r.). Bardzo wa¿n¹ w ¿yciu spo³ecznym wartoœci¹ jest sprawiedliwoœæ po³¹czona z mi³oœci¹: „Warunkiem pokoju w sumieniu, pokoju w rodzinie, pokoju w OjczyŸnie i na œwiecie, jest sprawiedliwoœæ oparta na mi³oœci. (...) St¹d te¿ dla pokoju i spokoju w OjczyŸnie, dla stworzenia warunków do radosnego i owocnego budowania w domu ojczystym, trzeba najpierw usun¹æ to wszystko, co naród odczuwa jako niesprawiedliwoœæ spo³eczn¹”. (Homilia z 24 czerwca 1984 roku). Tak wiêc widzimy, ¿e kazania religijno-patriotyczne ksiêdza Jerzego to g³oszenie ewangelicznej Prawdy. To nazywanie dobra dobrem, z³a z³em, k³amstwa k³amstwem a prawdy prawd¹. Ksi¹dz Jerzy przypomina³ podstawowe prawdy o cz³owieku i œwiecie, wyrastaj¹ce z Dobrej Nowiny Chrystusa i nauczania Koœcio³a, zw³aszcza nauczania Ojca Œwiêtego Jana Paw³a II i Prymasa Tysi¹clecia Stefana Kardyna³a Wyszyñskiego. Prawda by³a dla s³uchaczy ksiêdza Jerzego umocnieniem i otuch¹, Ÿród³em wiary, nadziei i mi³oœci, nauk¹ mêstwa. Z tych w³aœnie powodów kazania ksiêdza Popie³uszki sta³y siê przedmiotem oszczerczych ataków w³adz PRL. We wrzeœniu 1983 roku ksi¹dz Jerzy zorganizowa³ pielgrzymkê robotników Huty „Warszawa” na Jasn¹ Górê. Potem tak¿e pielgrzymuj¹ robotnicy z ró¿nych czêœci Polski. Idea ksiêdza przerodzi³a siê w coroczn¹ Ogólnopolsk¹ Pielgrzymkê Ludzi Pracy na Jasn¹ Górê w trzeci¹ niedzielê wrzeœnia. Zmienna prawdy nie da siê zniszczyæ tak¹ czy inn¹ decyzj¹, tak¹ czy inn¹ ustaw¹. Na tym polega w zasadzie nasza niewola, ¿e poddajemy siê panowaniu k³amstwa, ¿e go nie demaskujemy (...), milczymy lub udajemy, ¿e w nie wierzymy. (...) Odwa¿ne œwiadczenie prawdy jest drog¹ prowadz¹ca bezposrdnio do wolnoœci”. Jego zdaniem, wa¿nym czynnikiem w œwiadczniu o prawdzie jest mêstwo: „Zasadnicz¹ spraw¹ przy wyzwoleniu cz³owieka jest przezwyciê¿enie lêku. (...) Je¿eli prawda bêdzie dla nas tak¹ wartoœci¹, dla której warto cierpieæ, warto ponosiæ ryzyko, to wtedy przezwyciê¿ymy lêk, który jest bezpoœredni¹ przyczyn¹ naszego zniewolenia. Chrystus wielokrotnie przypomina³ swoim uczniom: „(...) Nie bójcie siê tych, którzy zabijaj¹ cia³o, a nic wiêcej uczyniæ nie mog¹” – £k 12, 4/7 (Homilia z 31 paŸdziernika 1982 roku). Uczy, ¿e ateizacja to walka z godnoœci¹ cz³owieka: „Gdzie praw ludzkich do prawdy, wolnoœci, sprawiedliwoœci siê nie szanuje, tam nie ma i nie bêdzie pokoju. Planowana ateizacja, walka z Bogiem i tym, co Bo¿e, jest jednoczeœnie walk¹ z wielkoœci¹ i godnoœci¹ cz³owieka, bo wielki jest cz³owiek dlatego, ¿e nosi w sobie godnoœæ dziecka Bo¿ego" (Homilia wyg³oszona podczas Mszy Œwiêtej za Ojczyznê, 26 wrzeœnia 1982 roku). Walka z religijnoœci¹ to d¹¿enie do zniewolenia cz³owieka: „D¹¿eniem do zniewolenia cz³owieka 9 jest narzucanie mu œwiatopogl¹du, odbieranie wolnoœci wierzenia i umi³owania Boga, laicystyczne obdzieranie go z wszelkich pragnieñ i aspiracji religijnych”. (Homilia z 26 lutego 1984 roku). Potêpia tak¿e przemoc, któr¹ wyró¿nia³ siê system komunistyczny: „Przemoc nie jest oznak¹ si³y, lecz s³aboœci. Komu nie uda³o siê zwyciê¿yæ sercem lub rozumem, usi³uje zwyciê¿yæ przemoc¹. Ka¿dy przejaw przemocy dowodzi moralnej ni¿szoœci”. (Homilia z 26 grudnia 1982 roku). Nauczanie ksiêdza Popie³uszki zawiera równie¿ przes³anie dla ludzi pracy, które jest aktualne tak¿e dziœ: „Cz³owiek nie mo¿e byæ niewolnikiem pracy i w cz³owieku, nie wolno widzieæ tylko wartoœci ekonomicznych. W ¿yciu osobistym, spo³ecznym czy zawodowym nie mo¿na budowaæ tylko na materializmie. Materia nie mo¿e braæ góry nad duchow¹ stron¹ cz³owieka. Bóg, modlitwa i praca w po³¹czeniu ze sob¹ pomagaj¹ dopiero cz³owiekowi widzieæ sens jego ¿ycia i trudu”. (Homilia z 24 kwietnia 1983 r). Powstanie „Solidarnoœci” to pocz¹tek procesu budzenia nie œwiadomoœci narodu, a zw³aszcza ludzi pracy, co wyra¿aj¹ nastêpuj¹ce s³owa: „Zagubiono charakter osobowy pr¹cy. A kiedy zrodzi³a siê z bólu i poniewierki robotniczej Solidarnoœæ, to nie by³o to nic innego, jak wielki krzyk ludzi pracy o wiêksz¹ sprawiedliwoœæ, o wiêksz¹ œwiadomoœæ, ¿e pracujemy u siebie i dla siebie; wielkie wo³anie o szacunek dla cz³owieka pracy. Nast¹pi³ wtedy w OjczyŸnie naszej wielki proces budzenia siê œwiadomoœci, ¿e chcemy byæ odpowiedzialni za naród i jego losy, za ¿ycie i wspó³¿ycie spo³eczne, a nawet za charakter sprawowania w³adzy, która ma byæ s³u¿b¹, a nie przemoc¹”. (tam¿e). Moralnoœæ laicka to zagro¿enie dla duchowych wartoœci narodu i jego jednoœci: „Kultura Narodu to równie¿ jego moralnoœæ. Naród chrzeœcijañski musi kierowaæ siê sprawdzon¹ przez wieki moralnoœci¹ chrzeœcijañsk¹. Narodowi chrzeœcijañskiemu nie jest potrzebna tak zwana moralnoœæ laicka, bo jest ona bezbo¿na. Dzia³alnoœæ ksiêdza Jerzego spowodowa³a ataki w³adz komunistycznych. Mno¿y siê wypadki zastraszenia powszechnie szanowanego kap³ana, tak¿e poprzez powodowanie zagro¿enia jego ¿ycia: dwukrotne w³amanie do jego mieszkania, œledzenia, niszczenie samochodu, wrzucenie do mieszkania ³adunku wybuchowego. Wysy³ano tak¿e pisma urzêdowe do hierarchów Koœcio³a z zarzutami, ¿e kazania g³oszone w koœciele p.w. Œw. Stanis³awa Kostki „godz¹ w interesy PRL”; a tak¿e zarzucano ksiêdzu Jerzemu „nadu¿ywanie wolnoœci sumienia i wyznania na szkodê PRL”. Ksi¹dz bywa czêsto przes³uchiwany, raz aresztowany, ale uwolniono go po interwencji hierarchów Koœcio³a. Przez wszystkie te dni towarzyszy³a mu modlitwa i duchowa pomoc ksiêdza pra³ata Teofila Boguckiego, biskupów warszawskich, przyjació³ i parafian. Jesieni¹ 1984 roku sytuacja ksiêdza Jerzego stawa³a siê coraz trudniejsza. Wierzy³ w sens swej pos³ugi, ale czu³ siê zmêczony ci¹g³ymi atakami i czu³ zagro¿enie œmierci¹. Wtedy wskutek k³opotów ze zdrowiem zrodzi³ siê pomys³ wyjazdu na studia do Rzymu. Ksi¹dz Prymas Józef Glemp 10 pozostawi³ tê decyzje ksiêdzu Jerzemu. Ten nigdy jej nie podj¹³. Pozosta³ w Warszawie. W dniu 19 paŸdziernika 1984 roku ksi¹dz Jerzy by³ zaproszony do Bydgoszczy, do parafii p.w. Œwiêtych Polskich Braci Mêczenników, na spotkanie modlitewne w Duszpasterstwie Ludzi Pracy. Celebrowa³ Mszê œwiêt¹ – ostatni¹ w swoim ¿yciu, a nastêpnie poprowadzi³ rozwa¿ania wokó³ bolesnych tajemnic Ró¿añca Œwiêtego. Mówi³ wtedy miêdzy innymi: "Proœmy Chrystusa Pana, byœmy zachowali godnoœæ dziecka Bo¿ego na ka¿dy dzieñ; byœmy w ¿yciu naszym na co dzieñ kierowali siê sprawiedliwoœci¹; by nasze ¿ycie codzienne by³o przepojone prawd¹; abyœmy w naszym codziennym ¿yciu okazywali mêstwo w walce o wartoœci prawdziwie chrzeœcijañskie; byœmy byli wolni od lêku, zastraszenia, ale przede wszystkim od ¿¹dzy odwetu i przemocy”. Nikt wówczas nie przewidywa³, ¿e by³y to ostatnie s³owa ksiêdza Jerzego. Pomimo sugestii gospodarzy, by pozosta³ na noc w Bydgoszczy, ksi¹dz postanowi³ wróciæ do Warszawy jeszcze tego samego wieczoru. Na drodze do Torunia, niedaleko miejscowoœci Górsk, samochód ksiêdza Popie³uszki, prowadzony przez Waldemara Chrostowskiego, zosta³ zatrzymany przez umundurowanych milicjantów – pracowników S³u¿by Bezpieczeñstwa. Dwaj funkcjonariusze: Grzegorz Piotrowski i Waldemar Chmielewski zmusili ksiêdza Jerzego, aby wysiad³ z samochodu. Og³uszyli go silnym uderzeniem w g³owê, zakneblowali usta i wrzucili do baga¿nika. Po próbie ucieczki ksiêdza Jerzego zaczêto go biæ i maltretowaæ, co spowodowa³o utratê przytomnoœci. Wed³ug najnowszych badañ i publikacji ksi¹dz Jerzy by³ ofiar¹ wielogodzinnego, byæ mo¿e trwaj¹cego nawet kilka dni, przes³uchania, po³¹czonego z psychicznymi i fizycznymi torturami, a wiêc ma³o jest prawdopodobne, by jego œmieræ nast¹pi³a bezpoœrednio po porwaniu. Œmieræ Kap³ana by³a wynikiem jego niez³omnoœci. Do koñca pozosta³ wierny Chrystusowi i Koœcio³owi, a¿ do heroicznej œmierci. W pobli¿u W³oc³awka zbrodniarze przywi¹zali do nóg ksiêdza worek z kamieniami, a nastêpnie za³o¿yli pêtlê na szyjê. Grzegorz Piotrowski postanowi³, ¿e ksi¹dz zostanie zatopiony przy tamie we W³oc³awku. To w³aœnie uczyniono. W dniu 30 paŸdziernika, podano informacjê o odnalezieniu w Wiœle zw³ok ksiêdza Popie³uszki. Po dokonaniu sekcji zw³ok w Bia³ymstoku, trumnê ze zw³okami przewieziono do koœcio³a p.w. Œw. Stanis³awa Kostki wieczorem 2 listopada. Nastêpnego dnia odby³ siê pogrzeb, w którym bra³o udzia³ kilkaset tysiêcy osób przyby³ych z ca³ej Polski. Wszyscy czuli, ¿e s¹ œwiadkami ofiary Kap³ana, który zosta³ zabity za Prawdê. Uroczystoœciom pogrzebowym przewodniczy³ Prymas Polski, ksi¹dz kardyna³ Józef Glemp. Jeœli chodzi o grób ksiêdza Jerzego, to wierni, przyjaciele Zmar³ego i proboszcz parafii ksi¹dz Teofil Bogucki prosili w³adze koœcielne, aby zezwoli³y na pochowanie ich duszpasterza przy œwi¹tyni. Kardyna³ Józef Glemp przychyli³ siê do tych próœb. Projekt grobu wykona³ znany artysta plastyk, Jerzy Kalina. Otacza go ró¿aniec z polnych Nad Odr¹ kamieni u³o¿ony w kszta³cie granic Polski. Krzy¿ ró¿añca jest po³o¿ony w centrum mogi³y, tam, gdzie znajduje siê grobowiec. £¹cznik ma kszta³t or³a Polski w koronie z Matk¹ Bo¿¹ Jasnogórsk¹ na piersi. Do grobu ksiêdza-mêczennika przyby³ Ojciec Œwiêty Jan Pawe³ II dnia 14 czerwca 1987 roku. Ka¿dego dnia przed grobem staj¹ ludzie w modlitewnej zadumie. Przynosz¹ kwiaty i zapalaj¹, znicze... Od siedemnastu lat, dzieñ i noc, przy grobie swoj¹ s³u¿bê pe³ni¹ cz³onkowie Koœcielnej S³u¿by Porz¹dkowej. Od marca 1985 roku do wrzeœnia roku 2001 do grobu S³ugi Bo¿ego przyby³o ponad 12 milionów pielgrzymów, w tym oko³o 246 tysiêcy cudzoziemców. Byli wœród nich kap³ani, klerycy, grupy parafialne, duszpasterskie, zawodowe, cz³onkowie NSZZ „Solidarnoœæ”, stowarzyszeñ spo³ecznych, grupy m³odzie¿owe, dzieciêce i inne. Modlitwa pielgrzymów przy grobie ksiêdza Jerzego staje siê Ÿród³em nawróceñ i przemiany duchowej. Wielu przyst¹pi³o do sakramentu pojednania po wielu latach. Wielokrotnie u grobu ksiêdza modlili siê: prezydent RP Lech Wa³êsa, premier Jerzy Buzek oraz przewodnicz¹cy NSZZ „Solidarnoœæ” Marian Krzaklewski. Proces zabójców ksiêdza Jerzego rozpocz¹³ siê w Toruniu 27 grudnia 1984 roku. W³adze starannie wyre¿yserowa³y jego przebieg. Pada³y oszczerstwa pod adresem ksiêdza. Szczególnie arogancko zachowywa³ siê g³ówny oskar¿ony, Grzegorz Piotrowski, w którym nie by³o nawet œladu skruchy. S¹d wyda³ wyrok: Grzegorza Piotrowskiego i Adama Pietruszkê skazano na 25 lat wiêzienia, Leszka Pêkalê na 15, a Waldemara Chmielewskiego na 14 lat. Proces nie odpowiedzia³ na najwa¿niejsze pytanie: kto wyda³ rozkaz zamordowania ksiêdza Jerzego? Do dziœ nie znamy odpowiedzi. Wszyscy zabójcy opuœcili ju¿ wiêzienia. Dnia 8 lutego 1997 roku rozpocz¹³ siê proces beatyfikacyjny ksiêdza Jerzego. Od tej chwili mo¿na u¿ywaæ okreœlenia: S³uga Bo¿y. Po czterech latach pracy, dnia 8 lutego 2001 roku zakoñczy³ siê proces beatyfikacyjny S³ugi Bo¿ego ksiêdza Jerzego Popie³uszki w ramach Archidiecezji Warszawskiej. Prymas wys³ucha³ sprawozdania postulatora procesu ks. infu³ata Zdzis³awa Króla oraz promotora sprawiedliwoœci O. Gabriela Bartoszewskiego OFM Cap. Zebrane dokumenty przedstawiono Jego Eminencji, który je przyj¹³ i zatwierdzi³. Nastêpnie Ksi¹dz Prymas i cz³onkowie trybuna³u beatyfikacyjnego z³o¿yli podpisy pod protoko³em zamykaj¹cym proces beatyfikacyjny w diecezji. Ca³¹ dokumentacjê, przet³umaczon¹ na jêzyk w³oski, przekazano do Watykañskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Dnia 3 maja 2001 roku w Watykanie rozpocz¹³ siê drugi etap procesu beatyfikacyjnego. Postulatorem generalnym w procesie beatyfikacyjnym Ksiêdza Jerzego Popie³uszki jest ks. dr Tomasz Kaczmarek. W tym miejscu nale¿y wspomnieæ o cudach, które wci¹¿ siê dokonuj¹ przy grobie Mêczennika w Warszawie. Ci, którzy tam siê modl¹, doznaj¹ naprawdê wielu niezwyk³ych ³ask, a jego wstawiennictwo przed Bogiem jest skuteczne. Poni¿ej zostan¹ przedstawione tylko dwa przypadki cudownych uzdrowieñ, poœwiadczone opini¹ lekarzy. ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. Otó¿ u jednego ze znanych polskich profesorów pojawi³o siê owrzodzenie na szczycie g³owy. Po kilku tygodniach zrobi³a siê z tego du¿a rana, która nie chcia-³a siê zagoiæ. Gdy uda³ siê do lekarza, diagnoza by³a jasna: nowotwór. Potrzebna by³a operacja. „Wtedy razem z ¿on¹ zaczêliœmy odprawiaæ nowennê do ksiêdza Popie³uszki” – napisa³ profesor w liœcie do Urzêdu Postulacji Spraw Beatyfikacyjnych. W po³owie nowenny uda³ siê do Instytutu Onkologii w Warszawie. Dowiedzia³ siê, ¿e guz znikn¹³. Rak zosta³ wykluczony przez lekarzy, a operacja okaza³a siê zbêdna. „Oboje z ¿on¹ jesteœmy przekonani, ¿e sta³o siê to wskutek orêdownictwa Ksiêdza Jerzego i dlatego o tym zawiadamiam” – stwierdza. Inny przypadek: do grobu ksiêdza Jerzego Popie³uszki w Warszawie przyby³a niewidoma kobieta. Przyjecha³a z Rzeszowa, z pielgrzymk¹ Duszpasterstwa Niewidomych. Uklêk³a na klêczniku. Podpar³a rêk¹ g³owê i trwa³a jakby w bezruchu. „Modli³am siê pó³ godziny”, – wspomina dzisiaj. Pamiêta, ¿e inni p¹tnicy w tym czasie oddalili siê, by zwiedziæ okolicê. Po jakimœ czasie us³ysza³a, ¿e nadchodz¹. Odruchowo skierowa³a g³owê, w ich stronê i ze zdumieniem stwierdzi³a, ¿e widzi. By³a oszo³omiona. Nikomu o tym nie powiedzia³a. Po powrocie do domu okaza³o siê, ¿e to nie iluzja, bo nadal widzi. „Rano wyjrza³am przez okno i zobaczy³am liœcie na drzewie” – mówi. Czym prêdzej pojecha³a do Duszpasterstwa Niewidomych, by podzieliæ siê t¹ wiadomoœci¹. A potem uda³a siê do szpitala. Zosta³a przebadana. Orzeczenie lekarskie potwierdzi³o, ¿e „ma pe³n¹ ostroœæ wzroku w obu oczach. Stwierdzono poprawê pola widzenia. Z medycznego punktu widzenia brak uzasadnienia takiej poprawy”. Orzeczenie zosta³o podpisane przez lekarza okulistê, pielêgniarkê i ksiêdza – jako œwiadka ca³ego zdarzenia. £aski, jakich ludzie doznaj¹ za wstawiennictwem Ksiêdza Jerzego, to tak¿e cuda moralne, czyli powroty do wiary, które przejawiaj¹ siê miêdzy innymi w przyst¹pieniu do sakramentu pokuty po wielu latach. Bo ksiêdzu Jerzemu zawsze najbardziej zale¿a³o na tym, by doprowadziæ ludzi do Boga. To stanowi³o istotê jego nauczania i pos³annictwa. Takich przypadków zarówno uzdrowieñ jak i nawróceñ jest bardzo wiele. Ile – do koñca nigdy nie bêdzie wiadomo. Bo nie wszyscy, którzy doznaj¹ ³ask przy grobie Ksiêdza Jerzego, o tym informuj¹. „Do tej pory jednak, do Urzêdu Postulacji ds. Beatyfikacji zg³oszono 240 ³ask” – mówi Katarzyna Soborak, notariusz w procesie beatyfikacyjnym Ksiêdza Popie³uszki. Przy tym nazwiska osób, które dozna³y cudów, objête s¹ tajemnic¹. Byæ mo¿e, kiedy zakoñczy siê proces beatyfikacyjny zostan¹ ujawnione. Co inni ludzie, a zw³aszcza pasterze Koœcio³a s¹dz¹ o ksiêdzu Jerzym, jego dziele i ofierze z ¿ycia? WeŸmy za przyk³ad s³owa Ojca Œwiêtego Jana Paw³a II. Otó¿ podczas jednej z audiencji w Watykanie Ojciec Œwiêty powiedzia³: „Modle siê o to, a¿eby z tej œmierci wyros³o dobro, tak jak z Krzy¿a Zmartwychwstanie. Niech bêdzie ta œmieræ Ÿród³em ¿ycia” (Przemówienie wyg³oszone podczas audiencji dla pielgrzymów polskich, 5. XI. 11 1984 r.). W swoim liœcie do Jego Eminencji Józefa Kardyna³a Glempa, Prymasa Polski, Ojciec Œwiêty napisa³: „Dzisiaj mija dziesiêæ lat od mêczeñskiej œmierci Ksiêdza Jerzego Popie³uszki. Stajê w duchu nad Jego grobem i ³¹czê siê w modlitwie ze wszystkimi uczestnikami tej rocznicy. Ten kap³an mêczennik pozostanie na zawsze w pamiêci naszego Narodu jako nieustraszony obroñca prawdy, sprawiedliwoœci, wolnoœci i godnoœci cz³owieka. (...) Przy grobie ksiêdza Jerzego uczmy siê odpowiedzialnoœci za Polskê i za ca³e to dziedzictwo chrzeœcijañskie, które zosta³o nam przekazane w ci¹gu stuleci. Módlmy siê do Boga Ojca, aby ofiara tego kap³ana przynosi³a nieustannie owoce w naszej OjczyŸnie”. (Watykan, 19 paŸdziernika 1994 r.). Dnia 7 czerwca 1991 roku we W³oc³awku Ojciec Œwiêty w swojej homilii nawi¹za³ do ¿ycia i œmierci ksiêdza Jerzego. Przedstawi³ go jako œwiadka Chrystusa i ewangelicznej prawdy. Im wiêcej mija czasu od œmierci S³ugi Bo¿ego ksiêdza Jerzego tym jaœniejsza staje siê prawda, ¿e nie by³ on dzia³aczem spo³ecznym czy politycznym, jak niektórzy go przedstawiaj¹, ale kap³anem wiernym Ewangelii. Swoim ¿yciem ukaza³, jak s³u¿yæ Bogu, cz³owiekowi i OjczyŸnie. I ten wymiar jego ¿ycia jest najcenniejszym testamentem, wyra¿onym najpe³niej w s³owach Œwiêtego Paw³a: „Z³o dobrem zwyciê¿aj”. (Rz 12, 21), które ksi¹dz Jerzy uczyni³ przes³aniem swoich homilii i podejmowanych przedsiêwziêæ. Dlatego te¿ s³usznie ksi¹dz Jerzy zas³uguje na chwa³ê o³tarzy. Potwierdza to tak¿e sani Bóg z nieba poprzez wy¿ej ukazane cuda, uzdrowienia i nawrócenia, które obecnie dziej¹ siê za wstawiennictwem ksiêdza Jerzego. Jak pokazuje nam najnowsza historia, œmieræ ksiêdza Jerzego Popie³uszki by³a bardzo owocna dla Polski: sta³a siê wed³ug s³ów Ojca Œwiêtego Jana Paw³a II „Ÿród³em ¿ycia”. Najwy¿szy Bóg przyj¹³ ofiarê ksiêdza Jerzego. W 1989 roku odzyskaliœmy pe³n¹ wolnoœæ i niepodleg³oœæ polityczn¹ – system komunistyczny przeœladuj¹cy Koœció³ upad³. Tak¿e i dziœ ksi¹dz Jerzy, mêczennik za wiarê i Ojczyznê, jest dla nas przyk³adem gorliwej s³u¿by Bogu, Koœcio³owi i OjczyŸnie a¿ do koñca. Módlmy siê i miejmy nadziejê, ¿e rych³o odbêdzie siê beatyfikacja, a nastêpnie kanonizacja Ksiêdza Jerzego – wyniesienie do chwa³y o³tarzy, by tym dobitniej ukazaæ nam Go jako wzór do naœladowania. Naród polski bêdzie mia³ nowego patrona i orêdownika w niebie przed Bogiem. q 12 Modlitwa o beatyfikacjê S³ugi Bo¿ego ksiêdza Jerzego Popie³uszki Bo¿e, Nieskoñczenie dobry, który obdarzy³eœ swego S³ugê, ksiêdza Jerzego Popie³uszkê, ³ask¹ wiernoœci kap³añskiemu powo³aniu a¿ do mêczeñskiej œmierci, prosimy Ciê s³owami Papie¿a, Jana Paw³a II, „Aby z tej œmierci wyros³o dobro, tak jak z Krzy¿a Zmartwychwstanie”. Spraw, by ksi¹dz Jerzy, niez³omny obroñca praw Bo¿ych i ludzkich, dany OjczyŸnie naszej i œwiatu jako znak zwyciêstwa mi³oœci nad nienawiœci¹, zosta³ wyniesiony do chwa³y o³tarzy. Mi³osierny Bo¿e, udziel mi, za wstawiennictwem S³ugi Bo¿ego ksiêdza Jerzego, tej ³aski, o któr¹ Ciê gor¹co proszê. Niech ofiara ¿ycia ksiêdza Jerzego i jego wstawiennictwo u Ciebie przyczyniaj¹ siê do wzrostu chrzeœcijañskiej wiary, jednoœci i pokoju w œwiecie. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen. Za aprobat¹ Prymasa Polski Józefa kardyna³a Glempa, dn. 7.03.1997 r. Kr 736/NK/97 Nad Odr¹ p Ks. Henryk Nowik Ekskortacja Jana Paw³a II Koœció³ w Europie w kontekœcie historiozoficznym Ojciec Œwiêty Jan Pawe³ II w ekshortacji apostolskiej Ecclesia in Europa mówi o Jezusie Chrystusie, który ¿yje w Koœciele jako Ÿród³o nadziei dla Europy. Natchnieniem w g³oszeniu Europie Ewangelii nadziei jest Ksiêga Apokalipsy, prorocze objawienie, które – zdaniem naszego Papie¿a – ukazuje wspólnocie wierz¹cych ukryty, g³êboki sens wydarzeñ. Ksiêga ta zawiera s³owo skierowane do wspólnot chrzeœcijañskich, aby umia³y interpretowaæ i prze¿ywaæ — poucza Jan Pawe³ II – swój udzia³ w historii [...] w œwietle ostatecznego zwyciêstwa Baranka z³o¿onego w ofierze i zmartwychwsta³ego, [...] odrzucaj¹c [...] pokusê budowania miasta ludzi bez Boga czy wprost przeciw Niemu. Gdyby do tego dosz³o, ludzka spo³ecznoœæ wczeœniej czy póŸniej – przestrzega Ojciec Œwiêty – dozna³aby ostatecznej klêski. Omawiany dokument, zawieraj¹cy upomnienia i przestrogi, opiera siê na doœwiadczeniu dziejowym wszystkich pokoleñ ludu wierz¹cego Europy. Na bazie doœwiadczenia statycznego — przesz³oœci, nawarstwia siê dziœ doœwiadczenie: zmiennoœci ci¹g³oœci inwencji twórczej i innowacji, nadmiar nieoczekiwanych zmian i ogrom nieprzewidywalnych nastêpstw, ró¿norodnoœæ doznañ i wieloœæ prze¿yæ, mnogoœæ interpretacji i ró¿norodnoœæ punktów widzenia. Jawi siê dziœ nam nowy typ doœwiadczenia, a mianowicie ze strza³k¹ czasu. Dlatego Jan Pawe³ II w ekshortacji Koœció³ w Europie wychodzi od dziedzictwa kulturowego Europy, ukazuj¹c równoczeœnie apokaliptyczn¹ wizjê ostatecznego zwyciêstwa ludów i narodów w Jezusie historii i Chrystusie Zbawicielu. Trud kontynuowania dziejów Europy w naszych czasach, o którym mówi Ojciec Œwiêty, ma wymiar dziejowy o trzech transcendencjach: ku Chrystusowi, w g³¹b duszy i ku drugiemu cz³owiekowi. Relacje te opisane s¹ przez prawid³owoœci historiozoficzne (w jêzyku fenomenologicznym w sensie empiriologicznym, w wymiarze historycznym – jako kontekst do prezentacji myœli papieskiej. I Prawid³owoœci historiozoficzne 1. P. Teilharda de Chardin zasada wzrostu z³o¿onoœci œwiadomoœci. W interpretacji wspó³czesnej nauki Wszechœwiat powsta³ wskutek wielkiej eksplozji, kontrolowanej niepojêt¹ informacj¹, dla powstania i rozwoju istot ludzkich (zasada antropiczna). Informacjê tê odczytuje œwiat nauki w kosmosie, który jawi siê nam w rozwoju od nieskoñczenie ma³ego obiektu (np. kwarki) do nieskoñczenie wielkiego wszechœwiata o strukturze hierarchicznej (gwiazda z uk³adem planetarnym, gromada gwiazd, galaktyka, gromada galaktyk, gromada gromad galaktyk), oraz od nieskoñczenie prostego (np. fotony) do nieskoñczenie z³o¿onego uk³adu w postaci ludzkoœci, zjednoczonej w Chrystusie — w punkcie Omega, przez ogniwa takie, jak: materia nieo¿ywiona (wszechœwiat jako ca³oœæ), materia o¿ywiona œwiadoma (królestwo roœlin), materia o¿ywiona œwiadoma nierefleksyjna ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. (królestwo zwierz¹t), materia o¿ywiona œwiadoma, stworzona do refleksji (rodzaj ludzki), materia o¿ywiona œwiadoma refleksyjna (wspólnota osób), odkupiona przez Chrystusa do ¿ycia wiecznego z Trójc¹ Przenajœwiêtsz¹ (Mistyczne Cia³o Chrystusa). W nowej Ziemi i w nowym Niebie nast¹pi zbli¿enie poznawcze punktu Alfa (Chrystus immanentny) z punktem Omega (Chrystus transcendentny). Myœliciel francuski dokona³ wielkiej syntezy nauki, filozofii i teologii, ubogacaj¹c doœwiadczenie ludzkie o wymiar historiozoficzny, przybli¿aj¹c w ten sposób ideê Jana Paw³a II: od dziedzictwa kultury naszego kontynentu do nadziei dla Europy w Chrystusie, który czyni wszystko nowym. 2. Boles³awa Gaweckiego idea przeciwstawnych tendencji rozwojowych wszechœwiata, gdzie entropia w kosmosie d¹¿y do maksimum w kierunku œmierci a organizacja œwiata: abiotycznego, biotycznego, antropicznego, kulturowego, religijnego d¹¿y do optimum – ku ¿yciu. Bezwzglêdn¹ wartoœæ dodatni¹ maj¹ dzia³ania zmierzaj¹ce do polepszenia organizacji w naturze i w kulturze, Ÿrod³em z³a, cierpienia, nieszczêœcia jest bez³ad duchowy i fizyczny jako sprzeczny z postêpem ewolucji i z istot¹ osoby ludzkiej. Aktywnoœæ ludzka winna byæ uporz¹dkowana wed³ug planu i hierarchii celów. Miar¹ postêpu ludzkiego jest stosunek twórczego udzia³u w ewolucji organizacji teleonomicznej ku dobru, prawdzie, piêknie i œwiêtoœci – do biernego udzia³u w ewolucji energii fizycznej (wzrost entropii) we wszechœwiecie. Jest to zasada stawania siê woln¹ istot¹ czy wolnym narodem. Wolny jest ten i tylko ten, kto dzia³a z powinnoœci wewnêtrznej, a nie pod naciskiem popêdów lub okolicznoœci zewnêtrznych, pod przymusem sankcji. Teoriê przejœcia od „myœlenia" do „postêpowania", kwestionowan¹ przez neopozytywizm, prof. Gawecki uzasadnia w swojej filozofii rozwoju w sposób postulatywny, ¿e nale¿y czynnie uczestniczyæ w polepszaniu organizacji natury (ekoetyka) i kultury (etyka perfekcjonistyczna) o pod³o¿u milcz¹co z³o¿onego prawa naturalnego: „dobro nale¿y czyniæ, a z³a unikaæ. 3. Prawid³owoœæ postêpu antagonistycznego Jacques Maritain zauwa¿y³, ¿e historia ludzkoœci pod¹¿a równoczeœnie w kierunku dobra i w kierunku z³a. Nurty degradacji i progresji tych wartoœci biegn¹ równolegle. Czêsto bowiem dzieje siê tak, ¿e pokolenia narodów na widok z³a, fa³szu, brzydoty i satanizmu mobilizuj¹ siê w powszechny zryw ku dobru, prawdzie, piêknu i œwiêtoœci. Na przyk³ad wiek XX by³ czasem z³ych totalitaryzmów, ale te¿ by³ czasem wielu œwiêtych, b³ogos³awionych i bohaterów. W czasie okupacji stworzyliœmy AK. 4. Zasada dziejowej dezintegracji pozytywnej w procesie rozwoju narodów Przez analogiê do psychologicznego rozwoju osobowoœci przez dezintegracjê pozytywn¹ w ujêciu Kazimierza D¹browskiego daje siê zauwa¿yæ uniwersaln¹ prawid³owoœæ, ¿e dezintegracja struktur kulturowych, religijnych, narodowych i polityczno-spo³ecznych wyzwala koniecznoœæ pod- 13 jêcia nowej integracji, ale ju¿ na wy¿szym poziomie. W ten sposób odm³adzaj¹ siê struktury kulturowe, o¿ywiaj¹ siê œrodowiska religijne, budz¹ siê nowe postawy patriotyczne i powraca etos ¿ycia polityczno-spo³ecznego. Na przyk³ad dezintegracja rozbiorowa Polski wyzwoli³a na wy¿szym poziomie integracjê w formie Konstytucji 3 Maja, w idei powstania filozofii narodowej, w programie bohaterskich zrywów powstañczych z wybiciem siê na niepodleg³oœæ ³¹cznie. Dezintegracja ZSRR wywo³a³a ideê Wspólnoty Niepodleg³ych Pañstw na wy¿szym poziomie, bo opartej na religii chrzeœcijañskiej (prawos³awie) i na wiêkszych swobodach obywatelskich. 5. Prawo hierarchii wartoœci celów i œrodków do nich prowadz¹cych, w ramach przyjêtej i uznanej przez naród aksjologii, z racji przynale¿noœci cywilizacyjnej – np. w cywilizacji ³aciñskiej najwy¿sz¹ wartoœci¹ jest Bóg osobowy, nastêpnie osoba ludzka, wreszcie œwiat jako ca³oœæ. Cele te realizuje siê na drodze kolejnych œrodków wed³ug hierarchii: œrodki duchowe ubogie przed materialnymi ubogimi, a nastêpnie bogatymi. 6. Zasada komplementarnoœci dwu biegunów ¿ycia zbiorowego: indywidualnoœci i uniwersalnoœci. Osoba ludzka jest indywiduum o rozumnej naturze, otwartym na drugiego, czyli na spo³ecznoœæ, z zachowaniem swej to¿samoœci. Spo³ecznoœæ zaœ, bêd¹c zbiorem osób o licznych wzajemnych relacjach, nie mo¿e degradowaæ indywiduum do roli „bycia elementem" nadrzêdnej ca³oœci, pojêtej absolutystycznie. Indywiduum i uniwersum to dwa wymiary jednej i tej samej rzeczywistoœci ludzkiej, wzajemnie dope³niaj¹ce siê poznawczo. 7. Idea niezwyk³ego wydarzenia w narodzie o donios³oœci historycznej Bywa niejednokrotnie tak, ¿e w czasie dostatecznie d³ugim narasta w narodzie, niezale¿nie od ustroju, witalna i duchowa jednoœæ, na któr¹ sk³ada siê doœwiadczenie pokoleñ, cierpienie ludu, dramat walk wyzwoleñczych, pojawienie siê niezwyk³ej wiêzi miêdzy warstwami spo³ecznymi z ca³ym dziedzictwem narodowo-religijnym. Jeœli w danym narodzie nast¹pi zbie¿noœæ tych i temu podobnych czynników w okreœlonym czasie historycznym, to wydarzenie takie, o donios³oœci dziejowej, ma sw¹ moc twórcz¹ równie¿ w historii innych narodów. Na przyk³ad powstanie i rozwój „Solidarnoœci" w Polsce mia³o swoje reperkusje wolnoœciowe w ca³ej Europie i nie tylko (Radio Maryja, Wy¿sza Szko³a Kultury Spo³ecznej i Medialnej i inne dzie³a przy Radio oraz Instytut Studiów nad Rodzin¹). 8. Idea uniwersalna rozpoczyna swoje istnienie lub powraca do istnienia w konkrecie historycznym, tzn. w okreœlonym miejscu i w odpowiednim czasie. Na przyk³ad idea niepodleg³oœci Polski powróci³a do naszego kraju po rozpadzie uk³adu rozbiorowego w 1918 r. Polska sta³a siê krajem europejskim w 966 r. Zasada ta postuluje, ¿e idea Polski Bogiem silnej mo¿e zaistnieæ tylko w naszym kraju z ca³¹ – nie pomniejszon¹ – substancj¹ narodu i to jak najszybciej. 9) Prawo walki miêdzycywilizacyjnej Konflikt miêdzycywilizacyjny jest walk¹ bezkompromisow¹, a to dlatego, ¿e nie mo¿na byæ równoczeœnie cywi- 14 lizowanym na dwa sposoby, mo¿na natomiast staæ siê acywilizowanym i dziczeæ. Tak uwa¿a Feliks Koneczny. W tê problematykê obfituje „Nowy Przegl¹d Wszechpolski", którego redaktorem naczelnym jest Teresa Bloch. W tym œrodowisku powsta³ autorski projekt konstytucji. 10. Prawo progresywnego wzrostu œwiadomoœci narodowej Funkcjonowanie tego prawa cywilizacji przejawia siê w sposób aspektowy. I tak gdy ujawnia siê ono w jednej dziedzinie rozwoju duchowego, to w drugiej nie daje o sobie ¿adnego znaku. Na przyk³ad w cywilizacji bizantyjskiej ¿yje w œwiadomoœci poczucie wolnoœci politycznej obywateli, ale równoczeœnie towarzyszy mu brak œwiadomoœci duchowej wolnoœci osób w stosunku do pañstwa. My, Polacy, w naszej cywilizacji ³aciñskiej mamy poczucie œwiadomoœci wewnêtrznej i duchowej wolnoœci osoby w stosunku do pañstwa, ale nie mamy pe³nej œwiadomoœci wolnoœci politycznej naszych rodaków zagranic¹. Wyartyku³owane zasady historiozoficzne pozostaj¹ w relacjach krytycznych do globalistycznych przemian w obszarze Unii Europejskiej i w œwiecie. Jest to bowiem globalizm monistyczny (totalitarny). W myœl zasady (6) uniwersalizm jest komplementarny do indywidualizmu. Z³o globalizmu totalitarnego mobilizuje si³y do walki o globalizm pluralistyczny (pluralizm globalistyczny), o którym mówi papie¿ (3). Nale¿y to czyniæ za pomoc¹ œrodków duchowych ubogich (5). Dezintegracjê unijn¹ nale¿y przezwyciê¿yæ integracj¹ na wy¿szym poziomie kulturowo-religijnym (4). Gdy spotêguje siê wiele dobra z trudu, cierpienia i modlitwy, to narodzi siê wielkie wydarzenie, co przewiduje zasada (7). Globalizm pluralistyczny wyrós³ z wielkich wizji ewolucjonistycznych œwiata (1, 2). II Z ekshortacji Koœció³ w Europie Europejska kultura – mówi Jan Pawe³ II – sprawia wra¿enie 'milcz¹cej apostazji' cz³owieka sytego, który ¿yje tak, jakby Bóg nie istnia³ [...] bywaj¹ (ponadto) niepokoj¹ce formy tego, co mo¿na nazwaæ kultur¹ œmierci (p. 9). Zjawisko to Pawe³ VI nazwa³ „cywilizacj¹ œmierci". Oznacza ona w praktyce: a) materializm, b) utylitaryzm, c) konsumpcjonizm. Cywilizacja ta niesie cz³owiekowi zag³adê na drodze destrukcji, czyli zwyrodnienia ¿ycia intelektualnego, wolitywnego, uczuciowego, religijnego, a w konsekwencji ¿ycia materialnego. Wbrew szerz¹cej siê cywilizacji œmierci Pawe³ VI zaapelowa³ w swym nauczaniu o tworzenie cywilizacji mi³oœci. Ideê tê podj¹³ Jan Pawe³ II i szerokim frontem œwiatowym g³osi filozofiê i teologiê ¿ycia. Ekshortacja Koœció³ w Europie jest zwieñczeniem programu dla Europy, która musi – zdaniem Ojca Œwiêtego – wypracowaæ nowy wzorzec jednoœci w ró¿norodnoœci, wspólnotê narodów pojednanych, otwartej na inne kontynenty i w³¹czonej w aktualny proces globalizacji (p. 109). Termin ten w nauczaniu Papie¿a ma sens pluralistyczny, jak to w sposób szczególny pokazuje kontekst tej ekshortacji. Globalizm pluralistyczny promuje ró¿ne wyznania, wielorakie kultury i to¿samoœæ poszczególnych narodów we wspólnocie miêdzynarodowej. Glo- Nad Odr¹ balizm pluralistyczny – nasz dokument w nadziei dla Europy – przeciwstawia siê globalizmowi totalitarnemu w wydaniu socliberalnym, który doktrynalnie wywodzi siê z naukowego socjalizmu (komunizm marksistowski) i z narodowego socjalizmu (faszyzm niemiecki). Globalizm pluralistyczny, jako wieloœæ w jednoœci, opiera siê na trzech filarach: 1) filozofii starogreckiej, 2) prawie rzymskim i 3) religii chrzeœcijañskiej (w szczególnoœci katolickiej). 1. W historii Europy chrzeœcijañstwo – przypomina Jan Pawe³ II – by³o na naszym kontynencie g³ównym czynnikiem jednoœci ludów i kultur oraz integracyjnej promocji cz³owieka i jego praw (p. W8). 2. wiara chrzeœcijañska nale¿y w sposób radykalny i decyduj¹cy do fundamentów kultury europejskiej (p. 108). 3. Europa [...] da³a œwiatu idea³ demokracji i prawa cz³owieka [czerpi¹c] swe wartoœci z dziedzictwa chrzeœcijañskiego (p. 108). 4. Europa jako pojêcie w g³ównej mierze kulturowe i historyczne, które znamionuje rzeczywistoœæ zrodzon¹ jako kontynent równie¿ dziêki jednocz¹cej sile chrzeœcijañstwa, które zdo³a³o zintegrowaæ miêdzy sob¹ ró¿ne ludy i kultury [...]jest œciœle zwi¹zane z ca³a kultur¹ europejsk¹ (p. 108). 5. Europa [...] gdy umacnia i poszerza sw¹ jednoœæ gospodarcz¹ i polityczn¹, prze¿ywa [...] g³êboki kryzys wartoœci (p. 108). 6. Europa powo³ana jest przede wszystkim do tego, by odnalaz³a sw¹ to¿samoœæ (p. 109). 7. Choæ [...] powsta³a ona jako rzeczywistoœæ bardzo niejednorodna, musi wypracowaæ nowy wzorzec jednoœci w ró¿norodnoœci, wspólnoty narodów pojednanych, otwartej na inne kontynenty i w³¹czonej w aktualny proces globalizacji (p. 109). 8. Europa [...] musi uznaæ i odzyskaæ [...] podstawowe wartoœci [...] g³oszenie transcendentalnej godnoœci osoby ludzkiej, wartoœci rozumu, wolnoœci, demokracji, pañstwa prawa i rozdzia³u miêdzypolityk¹ a religi¹ (p. 109). 9. Unia Europejska wci¹¿ siê poszerza [...] Nale¿y sobie ¿yczyæ [...] by doceniane by³y szczególne w³aœciwoœci historyczne i kulturowe, to¿samoœæ narodowa i bogactwo wk³adu, jaki mog¹ wnieœæ nowi cz³onkowie oraz by [...] realizowane by³y zasady pomocniczoœci i solidarnoœci (p. 110). 10. [...] jednoœæ nie bêdzie trwa³a, jeœli zostanie sprowadzona jedynie do wymiaru geograficznego i ekonomicznego (p. 110). 11. Europa [...] winna byæ kontynentem otwartym i goœcinnym, wypracowuj¹c nadal w ramach aktualnej globalizacji formy wspó³pracy nie tylko gospodarczej, ale równie¿ spo³ecznej i kulturalnej (p. 110). 12. konieczne jest ponowne rozwa¿enie problemu wspó³pracy miêdzynarodowej w kategoriach nowej kultury solidarnoœci [...] która czyni ubogich twórcami w³asnego rozwoju [...] w konkretnych warunkach ekonomicznych i politycznych (p. 111). 13. Europa musi byæ stron¹ czynn¹ w promowaniu i urzeczywistnianiu globalizacji w solidarnoœci [...] wraz ze zwi¹zanymi z ni¹ wartoœciami: równoœci, sprawiedliwoœci i wol- ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. noœci (p. 112), wraz z rynkiem kontrolowanym ze strony si³ spo³ecznych i pañstwa ze wzglêdu na zaspokojenie podstawowych potrzeb ca³ego spo³eczeñstwa (p. 112). 14. Europa wraz ze wszystkimi mieszkañcami musi nieustannie anga¿owaæ siê w budowaniu pokoju w obrêbie swoich granic na ca³ym œwiecie (p. 112). 15. W zwi¹zku z tym – naucza Jan Pawe³ II – trzeba pamiêtaæ, ¿e ró¿nice narodowe winny byæ zachowane ... jako podstawa europejskiej solidarnoœci, (a) sama to¿samoœæ narodowa urzeczywistnia siê jedynie w otwarciu na inne narody i poprzez solidarnoœæ z nimi (p. 112). W œwietle wypowiedzi Jana Paw³a II projekt konstytucji UE jest bardzo z³y – jest nie do przyjêcia. Konstytucja œmierci! Przyjêcie imienia Bo¿ego we wstêpie bezbo¿nej konstytucji jest grzechem. Personifikacje 16. Europo Nie lêkaj siê! Ewangelia nie jest ci przeciwna, ale jest po twojej stronie. 17. B¹dŸ ufna! W Ewangelii, któr¹ jest Jezus, znajdziesz mocn¹ i trwa³¹ nadziejê, której pragniesz, jest to na-dzieja oparta na zwyciêstwie Chrystusa nad grzechem i œmierci¹ [..J dla twojego zbawienia i twojej radoœci. 18. B¹dŸ pewna! Ewangelia nadziei nie za wodzi![.. Jjest œwiat³em [...] jest moc¹ [...] jest proroctwem [...] jest wskazaniem nowego pocz¹tku, jest wezwaniem wszystkich [...], by wytyczali drogi prowadz¹ce do „Europy ducha", aby sta³a siê ona pr¹ wdziwym „wspólnym domem", gdzie jest radoœæ ¿ycia. Polsko, powróæ do swoich korzeni narodowych i religijnych! B¹dŸ Bo¿a! Modlitw¹ ró¿añcow¹, mi³osierdziem Odkupiciela oraz Intronizacj¹ Chrystusa Króla! Europo, nie lêkaj siê Polski Bogiem Silnej! q 15 Ze strony internetowej: www.pogonowski.com I p Iwo Cyprian Pogonowski Œwiatowe znaczenie obrony niepodleg³oœci Polski Osiemdziesi¹t siedem lat temu, Polacy og³osili œwiatu swoj¹ niepodleg³oœæ i odrodzenie pañstwa polskiego, o którego granice musieli walczyæ w latach 1918-1922 w szeœciu konfliktach, z których najbardziej dramatycznym i najwa¿niejszym na œwiatow¹ skale by³ konflikt z Rosj¹ bolszewick¹. Natomiast wykolejenie przez Polskê strategii Hitlera w 1939 roku, by³o pocz¹tkiem mêczeñstwa i gehenny Narodu Polskiego, zdradzonego w czasie Drugiej Wojny Œwiatowej, a potem skazanego na prawie pó³ wieku sowieckiej okupacji. Na tym tle warto sobie uzmys³owiæ œwiatowe znaczenie obrony niepodleg³oœci Polski w dwudziestym wieku, w którym tak ludzkoœæ jak i Polska doœwiadczy³y najwiêkszych strat w ludziach w ca³ej swojej historii. Polska og³osi³a swoj¹ niepodleg³oœæ 11 listopada 1918 roku. W tym samym miesi¹cu Austryjacy przekazali swój arsena³ we Lwowie komitetowi ukraiñskiemu i dali pocz¹tek pierwszemu z szeœciu konfliktów o granice Polski. Konflikt o Halicjê (tak zwan¹, przez zaborców austryjackich, Galicjê) trwa³ do lipca 1919 roku, kiedy po krwawych bojach si³y polskie osi¹gnê³y rzekê Zbrucz. Wówczas upad³a Republika Zachodniej Ukrainy. Od 27 grudnia 1918 roku do 28 czerwca 1919 roku, trwa³ konflikt Polaków z Niemcami o Poznañ i Wielkopolskê, równoczeœnie z konfliktem polsko-niemieckim o Górny Œl¹sk, gdzie Polacy walczyli w trzech powstaniach: w 1919 roku (16-24 sierpnia), w 1920 roku (1925 sierpnia) i 1921 roku (2 maja do 5 lipca). Konflikt o Œl¹sk zosta³ zakoñczony w 1922 roku Konwencj¹ Œl¹sk¹ w Genewie. Konflikt Polski z Czechami o Zaolzie rozpoczêli Czesi, pod wodz¹ T. Masaryka i E. Benesza, kiedy pogwa³cili uk³ad podpisany przez wybranych reprezentantów ludnoœci Œl¹ska Cieszyñskiego, 5 listopada 1918 roku. Nastêpnie w czasie wojny polsko-sowieckiej Czesi odrzucili plebiscyt proponowany przez prezydenta Wilsona. Za poparciem ¯ydów i masonów, Czechos³wacja otrzyma³a Zaolzie, decyzj¹ Rady Ambasadorów Ameryki, Francji i Anglji w lipcu 1920. Konflikt Polski z Litw¹ o Wilno trwa³ od lipca 1919 roku do paŸdziernika 1920 roku i nie zosta³ zakoñczony traktatem pokojowym. Natomiast konflikt polsko-sowiecki rozpoczêli Sowieci ofensyw¹ zakodowan¹ jako„Cel Wis³a” 12 stycznia 1919 roku, w nadziei ¿e „polski proletariat” pomo¿e im wzi¹æ Warszawê, a niemieccy komuniœci dadz¹ im w³adzê w Berlinie, zw³aszcza przy jednoczesnej obietnicy Lenina oddania Nemcom ziem polskich zaboru pruskiego. 16 Po polskich zwyciêstwach w bitwach o nad Wis³¹ i nad Niemnem podpisano polsko-sowiecki traktat pokojowy w Rydze w 1921 roku. Po polskim zwyciêstwie nad Wis³¹, ambasador brytyjski w Warszawie Edgar V. Lord d’Abernon, s³usznie napisa³, ¿e Polska uratowa³a Europê przed tyrani¹ sowieck¹ i ¿e bitwa o Warszawê, wygrana przez Polaków, by³a jedn¹ z najwa¿niejszych bitew w historii œwiata. Polska zatrzyma³a pochód na zachód Armii Czerwonej i nie dopuœcia do po³¹czenia si³ komunistów niemieckich z si³ami Lenina. Ironi¹ losu jest fakt, ¿e Sowieci dokonali zemsty na Polakach wtedy, kiedy broni¹c w³asnej niepod³eg³oœci, Polacy uratowali Zwi¹zek Sowiecki przed wojn¹ na dwa fronty, ze strony tak zwanego Paktu Anty-Kominternowskiego, na wschodzie si³ami Japonii, a na zachodzie si³ami Niemiec i ich aliantów. Anty-polska Niemiecka Republika Weimarska by³a zdominowana przez ¯ydów, którzy po traktacie w Rapallo rozwinêli wspó³pracê wojskow¹ Niemiec z Sowietami, w czasie której to wspó³pracy, na poligonach sowieckich zosta³a wypróbowana taktyka Blitzkriegu. Hitler, wyznaczony przez genera³ów niemieckich na stanowisko prezydenta Niemiec, po œmierci marsza³ka Hindenburga, ówczesnego prezydenta, wspó³pracê wojskow¹ z Sowietami przerwa³ dopiero w 1934 roku. Hitler usilnie zabiega³ od sierpnia 1935 roku o przyst¹pienie Polski do paktu anty-sowieckiego z Niemcami, do którego to przymierza przyst¹pili Japoñczycy, podpisuj¹c Pakt Anty-Kominternowski, 25 listopada 1936 roku. Wizja zdominowania œwiata przez Hitlera opiera³a siê na pokonaniu Zwi¹zku Sowieckiego atakiem oko³o 600 dywizji (220 niemieckich, 200 japoñskich, 100 polskich i 80 innych pañstw). Niemcy oceniali ¿e Polska mo¿e im daæ trzy i pó³ miliona ¿o³nierzy (10 % ludnoœci). Si³y sowieckie wówczas by³y os³abione czystk¹ Stalina, który kaza³ wymordowaæ oko³o 45,000 oficerów sowieckich których podejrzewa³ o „bonapartyzm”. Po pokonaniu Zwi¹zku Sowieckiego i po zagarniêciu pól ropy naftowej nad Morzem Kaspijskim i na Bliskim Wschodzie, Hitler mia³ nadziejê zmusiæ Wielk¹ Brytaniê do przekazania mu jej ca³ego imperium kolonialnego. Tak mia³a powstaæ niemiecka hegemonia nad œwiatem i zniszczenie tego uk³adu przez Polaków by³o powodem zemsty Hitlera na Narodzie Polskim. Nad Odr¹ Rz¹d polski da³ Niemcom odmowê przyst¹pienia do Paktu Anty-Kominternowskiego 26 stycznia 1939, w czasie dzia³añ wojennych japoñsko-sowieckich w Azji i jednoczeœnie w imiê wspólnej obrony Polacy przekazali Anglikom i Francuzom polskie rozwi¹zanie kodów niemieckich znanych jako Enigma, dzieki czemu alianci czytali rozkazy niemieckie w czasie ca³ej nadchodz¹cej Drugiej Wojny Œwiatowej. Anty-polski Pakt Ribbentropop-Mo³otow zosta³ podpisany w czasie bitwy japoñsko-sowieckiej, pod Kalkhim-Gol nad rzek¹ Kalk¹, w czasie której to bitwy, Japoñczcy stracili oko³o 20,000 ¿o³nierzy. Japonia uzna³a podpisanie paktu Hitlera ze Stalinem za akt zdrady Japonii przez Niemcy, w ramach Paktu AntyKominternowskiego. Zdradzeni przez Niemców Japoñczycy, podpisali zawieszenie broni ze Sowietami 15 wrzeœnia 1939 roku, zawieszenie broni na froncie japoñsko-sowieckim wesz³o w ¿ycie 16 wrzeœnia, a 17 wrzeœnia 1939 Armia Czerwona rozpoczê³a inwazjê Polski. Wówczas rozpoczê³a siê sowiecka zemsta na Polakach, za wykolejenie rewolucji œwiatowej Lenina w 1920 roku. Do momentu ataku Niemiec na Zwi¹zek Sowiecki w lecie 1941 roku, Sowieci, z pomoc¹ ¯ydów we wschodniej Polsce, wymordowali wiêksz¹ iloœæ obywateli polskich, ni¿ w tym czasie wymordowali obywateli polskich Niemcy. Od jesieni 1939 roku do 1945 roku, ¿aden Ÿo³nierz japoñski nie walczy³ przeciwko Sowietom, mimo tego, ¿e w cztery dni po japoñskim ataku na USA w Pearl Harbor, Hitler wypowiedzia³ wojnê Stanom Zjednoczonym. Armia syberyjska, nie atakowana przez Japoñczyków dokona³a odsieczy Moskwy w grudniu 1941 roku. Wówczas Hitlerowi klêska zajrza³a w oczy i nakaza³ biurokracji niemieckiej, 20 stycznia 1942 roku, ¿eby si³y niemieckie przenios³y pierwszeñstwo masowych mordów niemieckiego aparatu terroru, z inteligencji polskiej, na ¯ydów i komunistów. Tak wiêc przez pierwsze dwa i pó³ roku wojny Polacy a nie ¯ydzi byli g³ównymi ofiarami mordów niemieckich. Jeszcze w lecie 1940 roku Hitler pertraktowa³ z Musolinim w sprawie wywiezienia ¯ydów z Europy na wyspê Madagaskar. Wówczas Hitler nawet kaza³ przerwaæ budowê getta w Warszawie. Polska zosta³a zdradzona przez Roosevelta i Churchilla w Teheranie w 1943 roku i naczelny wódz polski, genera³ Kazimierz Sosnkowski, zosta³ usuniêty ze stanowiska, a na jego miejsce zosta³ zamianowany general Tadeusz Bór Komorowski, jeniec niemiecki, wziêty przez Niemców do niewoli przy kapitulacji Powstania Warszawskiego w 1944 roku. Powstañcy w Warszawie walczyli o wolnoœæ i nie byli œwiadomi zdrady Polski przez Aliantów, rok wczeœniej, w 1943 roku. Hitler dokona³ planowanej zemsty i zniszczy³ Warszawê, wówczas zginê³o ponad 200,000 Polaków, a zdradzony Naród Polski znalaz³ sie pod terrorem sowieckiej okupacji i pacyfikacji, by po upadku Niemiec doœwiadczyæ krwawej przebudowy Polski, w sowieckie pañstwo satelickie pod ¿ydowsk¹ elit¹ partyjn¹. Pierwsze lata powojenne wspominane s¹ w Polsce jako lata terroru Jakuba Bermana. Polska ponios³a najwiêksze straty ze wszyskich pañstw w czasie Drugiej Wojny Œwiatowej, ktora to wojna przyczyni³a siê do tego ¿e wiek dwudziesty jest tak w historii Polski jak i w historii ludzkoœci wiekiem najokrutniejszym. W wieku tym zginê³o oko³o sto osiemdziesi¹t milionów ludzi, w której to liczbie, sama tragedia ¯ydów polskich, wynosi trzy procent ofiar. Dziœ, kiedy obchodzimy osiemdziesi¹t¹ rocznicê odrodzenia Polski, mamy okazjê uzmys³owiæ sobie œwiatowe znaczenie walki Polaków w obronie niepodleg³oœci. q II p Iwo Cyprian Pogonowski Bush „zafascynowany” Szaronem? Genera³ Brent Scowcroft powiedzia³, ¿e Bush jest „zafascynowany” Szaron’em, natomiast premier Izraela Ariel Szaron posun¹³ siê dalej i publicznie powiedzia³: „My ¯ydzi kontrolujemy Amerykê, i Amerykanie to wiedz¹,” (3go paŸdziernika, 2003). NajwyraŸniej wie to Scowcroft, który równie¿ zna dobrze ¿ydowski aparat szanta¿u w USA. etnicznie obc¹ dynastiê z Mand¿urii, w latach 1644-1912. Ma³a grupa koczowników mand¿urskich zdoby³a tron Chin, ale nadal by³a postrzegana jako obcy. Ktokolwiek w USA publicznie zgodzi³ by siê z opini¹ Szarona ¿e „¯ydzi kontroluj¹ Amerykê,” ten by³by og³oszony przez media jako „antysemita.” Amerykanin taki by³by tak¹ wypowiedzi¹ o dominacji ¯ydów nad USA natychmiast zdyskwalifikowany politycznie i jego kariera zawodowa uleg³a by powa¿nemu zagro¿eniu. Sloganem rewolucyjnym w 20stym wieku w Chinach by³o: „Zabij Mand¿uka we w³asnym domu.” Z pomoc¹ masonerii, dominowanej przez finasierê ¿ydowsk¹, Chinczycy obalili dynastiê Mand¿u i wtedy prezydentem Chin zosta³ doktor Sun Yat Sen (1866-1925), który dziœ jest znany jako „Ojciec nowoczesnych Chin.” By³ on krzewicielem demokracji w Chinach; znany by³ on z podró¿y po œwiecie, w celu zdobywania funduszów dla swojej dzia³anoœci prodemokratycznej. Fakt jest, ¿e w perspektywie historycznej, dominacja ¿ydowska USA jest porównywalna z dominacj¹ Chin, przez Wzrost wp³ywów europejskich, a zw³aszcza masoñskich, spowodowa³ przekonanie w Chinach i w Japonii, ¿e biali s¹ ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. 17 „koñmi trojañskimi ¯ydów.” Po upadku dynastii mand¿urskiej, mniejszoœæ mand¿urska w Chinach zupe³nie straci³a znaczenie, po ponad trzystu latach dominacji tego pañstwa. Polityczna dominacja USA przez ¯ydów zaczê³a siê od morderstwa Johna Kennedy’ego i teraz trwa od pó³ wieku. ¯ydzi potrafili wyzyskaæ politycznie zbrodnie Hitlera i zbudowaæ poprawnoœæ polityczn¹ w USA opart¹ na aparacie szanta¿u, dziêki któremu ka¿dy niewygodny ¯ydom cz³owiek jest oskar¿any o antysemityzm i tym samym, cz³owiek taki, jest kompromitowany politycznie i czêsto ma z³aman¹ karierê zawodow¹, Cz³wiekowi, niby splamionemu antysemityzmem, przypisuje sie mentalnoœæ i tendencje hitlerowskie. Z tego powodu genera³ Scowcroft zamiast piêtnowaæ kierowanie amerykañskiej polityki zagranicznej przez radykalnych sjonistow, w³¹cznie z pacyfikacj¹ Iraku na korzyœæ Izraela, mówi „politycznie” o „fascynacji Bush’a osob¹ Szarona.” Gdyby genera³ jasno okreœli³ szkodliw¹ dla USA dzia³alnoœæ sjonistów, to œci¹gn¹³ by na siebie tak¹ burzê jako „antysemita,” ¿e w zamêcie przepad³o by w mediach jego wyst¹pienie w obronie interesów Ameryki. Tak wiêc ¯ydzi potrafili wyzyskaæ swoj¹ tragediê z czasów wojny, podczas gdy Polacy, zdradzeni przez aliantów i pacyfikowani przez komunistów nie potrafili œwiatu przekazaæ podstawowych faktów historycznych, dotycz¹cych ogólno-œwiatowego znaczenia walki Narodu Polskiego o wolnoœæ i niepodleg³oœæ w dwudziestym wieku. W 1920 roku Polacy nie dopuœcili do po³¹czenia si³ bolszewickich z komunistami niemieckim, którymi to si³ami Lenin chcia³ rozpocz¹æ rewolucje œwiatow¹. Natomiast, w 1939 roku, walka Polaków przeciwko agresji niemieckiej, uratowa³a Zwi¹zek Sowiecki od klêski w wojnie na dwa fronty, przeciwko si³om Paktu Antykominternowskiego sk³adaj¹cych siê z Niemców, Japoñczyków i innych. Sowieci po wymordowaniu 45,000 oficerów przez Stalina, nie byli wtedy w stanie ¿eby skutecznie siê broniæ w Europie i w Azji. Hitler nie móg³ przebiæ siê przez Polskê w 1939 i dalej iœæ do ataku na Sowiety, tak ¿eby jednoczeœnie z Japoñczykami, walczyæ przeciwko Zwi¹zkowi Sowieckiemu. Genra³owie niemieccy powiedzieli Hitlerowi ¿e armia niemiecka poniesie w Polsce zbyt du¿e straty, ¿eby z pól bitwe w Polsce natychmiast atakowaæ Zwi¹zek Sowiecki. Z koñcem wojny, zdradzona Polska znalaz³a siê pod okupacj¹ sowiecka. Polacy, mimo swoich kolosalnych zas³ug dla pokonania Niemiec hitlerowskich, byli wykluczenia z wielkiej parady zwiciêstwa w Londynie w 1945 przez aliantów. Niemcy natomiast wykluczyli zo³nierzy polskich z wielkiej parady wojsk w piêædziesiêciolecie Drugiej Wojny œwiatowej w Berlinie. Tymczasem po wojnie ¯ydzi uzyskali pomoc Sowietów. Za pomoc¹ kilkunastu pogromów przez NKWD, przy wspó³udziale syjonistów, zosta³o wypêdzonych z krajów satelickich 711,000 ¯ydów. Pogromami tymi, dokonanymi w pañstwach satelickich, zosta³a napêdzona do Palestyny pierwsz¹ wielka fala uciekinierów ¿ydowskich. Druga i nastêpna fala ucieczki ¯ydów przed pogromami, uruchomiona zosta³a na terenach arabskich, tym razem przez samych syjonistów. Na wniosek Sowietów Izrael zosta³ uznany przez ONZ w 1948 roku. Wkrótce potem Sowieci przenieœli swoje poparcie na stronê Arabów – w³œcicieli bogatych z³ó¿ ropy naftowej. Izrael s³u¿y³ Sowietom jako lokany punkt zapalny na Bliskim Wschodzie, dziêki któremu Arabowie potrzebowali sowieckiej broni i poparcia, za cenê wp³ywów sowieckich. Po fiasku w czasie kryzysu w walce o Kana³ Sueski i po morderstwie prezydenta Kennedy’ego, mobilizacja si³ ¿ydowskich w USA, pod wodz¹ radykalnych syjonistów rz¹dz¹cych w Izraelu, doprowadzi³a do uzyskania kontroli ¯ydów nad rz¹dem USA. Kontrol¹ t¹ dziœ chwali siê Ariel Szaron – wed³ug Busha Szaron jest „cz³owiekiem pokoju”. W tym stanie rzeczy patrioci amerykañscy, tacy jak genera³ Scowcroft, musz¹ opowiadaæ o „fascynacji Busha osob¹ Szarona” zmiast powiedzieæ poprostu o konflikcie interesów miêdzy USA i Izraelem. Konflikt ten musz¹ oni przemilczaæ w wyst¹pieniach publicznych na taki temat jak pacyfikacja Iraku, lub ewentualny najazd USA na Syriê lub Iran etc., (najazdy te s¹ po¿¹dane przez rz¹d Izraela). Miejmy nadziejê, ¿e dominacja USA przez ¯ydów nie bêdzie tak d³ugo trwa³a, jak dominacja dynastii mand¿urskiej w Chinach. q Faktycznie Niemcy stracili we wrzeœniu w Polsce, w 1939 roku, jedna trzeci¹ wozów pancernych i jedn¹ czwart¹ samolotów – wystrzelili oni w Polsce ponad dwa razy wiêcej amunicji karabinowej i artyleryjskiej, ni¿ uczynili to rok póŸniej przeciwko Francuzom i Anglikom. 18 Nad Odr¹ p Szymon Uœcinowicz Geologia morza Id¹c brzegiem morza na ogó³ nie pamiêtamy, ¿e Polska to nie tylko l¹d, a linia brzegowa nie stanowi granicy pañstwa. W rzeczywistoœci do naszego wybrze¿a przylegaj¹ Obszary Morskie Rzeczpospolitej Polskiej. To spora czêœæ kraju - a¿ 30600 km2, co odpowiada 10% naszego terytorium. W sk³ad tych obszarów wchodz¹ wody wewnêtrzne Zalewów Szczeciñskiego i Wiœlanego oraz Zatoka Pucka, pas wód terytorialnych o szerokoœci ok. 12 mil morskich oraz Wy³¹czna Strefa Ekonomiczna, rozci¹gaj¹ca siê od wód terytorialnych po granice rozdzielaj¹ce Ba³tyk miêdzy Polsk¹ i krajami s¹siaduj¹cymi. Na morzu graniczymy z Niemcami, Dani¹, Szwecj¹ i Rosj¹ Pod dnem morskim kryje siê wiele cennych surowców mineralnych, takich, jak: ropa naftowa, gaz ziemny, sole potasowe, bursztyn. Inne surowce, równie¿ bardzo cenne: minera³y ciê¿kie, ¿wiry i piaski, wystêpuj¹ na powierzchni dna. Czeœæ z nich jest eksploatowana, lub bêdzie eksploatowana w najbli¿szym czasie. Dno morskie jest miejscem szeregu przedsiêwziêæ hydrotechnicznych. Na otwartym morzu k³adzione s¹ ruroci¹gi, kable energetyczne i telekomunikacyjne, budowane s¹ elektrownie wiatrowe. Na wybrze¿u budowane s¹ porty , kolektory œciekowe, mola spacerowe, przystanie rybackie. Dla celów nawigacyjnych, rybo³ówstwa, a równie¿ i militarnych, potrzebna jest szczegó³owa charakterystyka dna, a zw³aszcza identyfikacja i lokalizacja wszelkich obiektów takich, jak np.g³azy i wraki, mog¹ce stanowiæ przeszkody w wykorzystaniu dna morskiego. Na dnie morskim znaleŸæ mo¿na równie¿ wiele niebezpiecznych odpadów; od amunicji konwencjonalnej i chemicznej, zatopionej po II wojnie œwiatowej, przez sk³adowiska urobku z prac pog³êbiarskich, prowadzonych w portach i na torach podejœciowych. Zanieczyszczenia, docieraj¹ce do morza rzekami, z powietrza, z portów i miast nadbrze¿nych oraz ze statków, zmieniaj¹ wody ale gromadz¹ siê ostatecznie w osadach dennych. Ka¿da dzia³alnoœæ na morzu, równie¿ ta zwi¹zana z zagospodarowaniem dna, ma wp³yw na organizmy ¿yj¹ce w morzu, od tych najprymitywniejszych do ryb, które tak czêsto goszcz¹ na naszych sto³ach. Wydobycie surowców z dna morskiego, czy zanieczyszczenie osadów mo¿e niszczyæ siedliska wielu organizmów. Fig. 1. Morze Ba³tyckie o powierzchni 415.266 km2 i œredniej g³êbokoœci 52 m, dzieli siê ze wzglêdu na ukszta³towanie linii brzegowej i rzeŸbê dna na siedem regionów: Zatokê Botnick¹, Morze Botnickie, Zatokê Fiñsk¹, Zatokê Rysk¹, Ba³tyk W³aœciwy, Morze Be³tów (Cieœniny Duñskie) i Kattegat Wszystkie rodzaje dzia³alnoœci gospodarczej na morzu, wymagaj¹ zebrania szczegó³owej informacji o budowie dna morskiego, charakterze osadów pokrywaj¹cych dno oraz o budowie geologicznej i procesach niszczenia wybrze¿y. Dlatego sporz¹dza siê ró¿nego rodzaju mapy i przekroje geologiczne, bada sk³ad chemiczny osadów, prowadzi siê badania budowy geologicznej wybrze¿y i monitoruje tempo zachodz¹cych zmian. Aby prawid³owo projektowaæ prace poszukiwawcze, planistyczne oraz prognozowaæ zmiany jakie zajd¹ w przysz³oœci, nale¿y poznaæ procesy, jakie zachodzi³y w morzu w przesz³oœci. S³u¿¹ temu badania i rekonstrukcje historii rozwoju Ba³tyku. Wszystkie te prace, nale¿¹ do statutowych obowi¹zków Oddzia³u Geologii Morza Pañstwowego Instytutu Geologicznego. Autor: Szymon Uœcinowicz Oddzia³ Geologii Morza Pañstwowego Instytutu Geologicznego Fig. 2. Batymetria po³udniowego Ba³tyku i Obszary Morskie Rzeczpospolitej Polskiej. ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. 19 Ks. Arcybiskup Kazimierz Majdañski Martyrologium polskiego Duchowieñstwa1 Czcigodni Uczestnicy XXVIII Dni Duchowoœci! Proszê mi pozwoliæ na samym wstêpie dokonaæ nastêpuj¹cego skrótu myœlowego: II wojna œwiatowa zostawi³a nam w swej ponurej spuœciŸnie dwie nazwy-symbole: na Wschodzie Katyñ, a na Zachodzie Dachau. Symbole zaplanowanej eksterminacji. W Dachau stopniowo gromadzono polskich ksiê¿y z innych obozów i wiêzieñ. I sta³ siê ten obóz g³ównym miejscem ich mêczeñstwa. Co roku zwiedza to miejsce oko³o miliona osób z ponad 120 krajów œwiata. Zwiedzaj¹cy maj¹ okazjê czytaæ czterojêzyczn¹ tablicê, która g³osi: „Tu, w Dachau, co trzeci zamêczony by³ Polakiem, co drugi z uwiêzionych tu ksiê¿y polskich z ³ o ¿ y ³ o f i a r ê z ¿ y c i a ". W obecnej relacji pragnê przedstawiæ o tej „ofierze z ¿ycia", w sposób najbardziej zwiêz³y, œwiadectwo w³asne. I proszê tak przyj¹æ obie czêœci relacji: s³own¹ i filmow¹. „Bêdziecie Moimi œwiadkami" (Dz l, 8) W³adcy obozowi uznali cywilizacjê œmierci za swoj¹, odbieraj¹c wszelkie prawa cz³owiekowi, którego w imiê tej cywilizacji skazywali na najwiêksze upodlenie. Z jakiego powodu to czynili? – Nikt mnie w chwili aresztowania 7 XI 1939 roku nie pyta³ nawet o imiê i nazwisko. I tak by³o z wszystkimi wtedy aresztowanymi w Seminarium W³oc³awskim profesorami i alumnami. Personalia spisywano dopiero po wtr¹ceniu nas do wiêzienia. Co wiêc by³o powodem aresztowania? Proszê uwierzyæ – to sutanna, jako znak przynale¿noœci do polskiego duchowieñstwa katolickiego. Wystarczy³ ten znak najzupe³niej jako powód aresztowania i okrutnego przeœladowania, które mia³o doprowadziæ do œmierci. Jej egzekutorzy nosili nawet na swych mundurach symbole œmierci. Nie odesz³y wiêc za naszych dni w niepamiêæ czasy pogañskich cezarów, tchn¹cych nienawiœci¹ do wszystkiego, co chrzeœcijañskie! W XX wieku miejsce Neronów i Dioklecjanów zajêli straszliwi przywódcy zachwyconych nimi t³umów, zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie. Sk¹d siê to zjawisko wziê³o? I kto pozwoli³ na to, by jakikolwiek skrawek ziemi uczyniæ przestrzeni¹ tortur i œmierci? Na naszej pierwszej stacji obozowej, Sachsenhausen pod Berlinem, gdy tylko brama siê zamknê³a – silne uderzenia kijem w g³owê przy wysiadaniu z ciê¿arówek i komenda: „Laufschritt" – bieg. W obozie tylko bieg. Tak¿e ludzi steranych wiekiem, popêdzanych odt¹d ci¹g³ym wrzaskiem: „Los! Los!" – do koñca ich dni. Ho³d oddawany œmierci, okrutnej i panuj¹cej wszêdzie: na placu apelowym, w ³aŸni, przy pracy, w szpitalu obozowym, na Lagerstrasse i po wszystkich k¹tach obozowych baraków, zwanych „blokami". Wszêdzie! A wiêc wiêŸniowie jeszcze ocaleni – tak¿e zawsze o krok od œmierci. W³adcy obozowi, wszystkich szczebli (byli wœród nich tak¿e i sami wiêŸniowie), byli katami. A jednak znalaz³y siê wyj¹tki. Œwiadczy³y o tym, ¿e cz³owiek zawsze mo¿e pozostaæ cz³owiekiem. Niech wystarcz¹ 20 dwa nazwiska: naszego blokowego, Frey'a, prawdziwego cz³owieka, oraz g³ównego pielêgniarza na zbrodniczej stacji doœwiadczalnej, Stóhra: ratowa³ ¿ycie innych, ryzykuj¹c to w³asnym ¿yciem. Poza jednak zjawiskami najzupe³niej wyj¹tkowymi – szala³a bezkarnie cywilizacja œmierci. W jej ocenie wiêŸniowie, to numery. Numery nadaj¹ siê i do liczenia (w obozie ci¹gle liczono), i do unicestwienia. Cywilizacja œmierci jest zach³anna. Tote¿ w Dachau nie wystarczy³o przenikaj¹ce zim¹ przez wiêzienne drelichy bardzo dokuczliwe zimno, ani nie mniej dokuczliwy latem skwar, ani g³ód ¿ywych ludzkich szkieletów, pêdzonych do nieludzkiej pracy. To za ma³o. Zosta³y wiêc otwarte stacje potwornych doœwiadczeñ pseudo-medycznych i wysy³ano masowo tzw. „transporty inwalidów" do komory gazowej. Otó¿ zarówno stacje doœwiadczanie, jak i „transporty inwalidów" – bogato by³y obsy³ane ksiê¿mi polskimi. Sama stacja doœwiadczalna z malari¹, prowadzona przez profesora Schillinga, zg³osi³a zapotrzebowanie na trzystu polskich ksiê¿y. O co wiêc w ostatecznych wymiarach chodzi³o? — O wiernoœæ Bogu do koñca, za cenê ¿ycia. Pretiosa in conspectu Domini – mors sanctorum Eius – „Cenna jest w oczach Pana œmieræ Jego wyznawców" (Ps 116, 15). Jak Boski Mistrz „pos³uszni a¿ do œmierci" (por. Flp 2, 8) – Jego œwiadkowie (por. Dz l, 8). Tak stawa³a siê w Dachau „ofiara z ¿ycia" co drugiego z polskich Duchownych. — Œmieræ przychodzi³a niekiedy tak cicho, jak przysz³a do alumna Seminarium W³oc³awskiego Tadeusza Dulnego: zgas³ na moich oczach w czasie pohldniowej przerwy niekoñcz¹cego siê upalnego dnia morderczej pracy. Sta³o siê to „na bloku", co oszczêdzi³o, zwyk³ego w takich warunkach, polewania zimn¹ wod¹, by mo¿e jeszcze ocuciæ i popêdziæ do pracy. Umar³ piêkny cz³owiek, nies³ychanie uczynny, pogodny i cichy, nawet wœród piekielnej, bo nienawistnej wrzawy obozu. Zosta³ beatyfikowany. Wolno mi teraz do niego siê modliæ, chocia¿ w Seminarium by³ moim m³odszym koleg¹. Tadeusz opiekowa³ siê troskliwie starszym kap³anem, proboszczem z Gos³awic ko³o Konina. By³ to Ks. Dominik Jêdrzejewski, tak¿e beatyfikowany. Nieodmiennie jasne, pogodne spojrzenie i spokojna moc w „Nie" wypowiedzianym, gdy w³adze obozowe zaproponowa³y (na skutek wyj¹tkowych starañ) zwolnienie, pod warunkiem, ¿e wiêzieñ wyrzeknie siê pe³nienia funkcji kap³añskich. — Natomiast nasz Rektor w Seminarium W³oc³awskim, b³ogos³awiony Ks. Henryk Kaczorowski (podobno pierwszy doktor teologii na KUL), zawsze niewiarygodnie pracowity i systematyczny, zawsze zdyscyplinowany asceta, w obozie promienny spokojem i pogod¹ ducha – odszed³ na œmieræ w „transporcie inwalidów" przera¿ony ciosem, jaki wymierzy³ jego przyjacielowi, ¿egnaj¹cemu go, tzw. „sztubowy". Raczej bestia ni¿ cz³owiek. — Przychodzi³a œmieræ, by w ostatnim tchnieniu ¿ycia wydobyæ heroiczne wyznanie: „Oddajê ¿ycie za moich parafian. Proszê im to powiedzieæ". Tak umiera³ bardzo skrom- Nad Odr¹ ny wiejski proboszcz, Ks. Czes³aw Domachowski. — Ks. Józef Szymak, cz³owiek wyj¹tkowo zahartowany, za³ama³ siê ra¿ony wiadomoœci¹ o tym, ¿e Niemcy rozebrali mury koœcio³a, który budowa³, z najwiêkszym wysi³kiem, dla swojej ma³ej, wiejskiej parafii. — Trzech ksiê¿y Prabuckich, rodzonych braci z diecezji che³miñskiej, odchodzi³o kolejno; dwaj m³odsi ¿egnani przez najstarszego, Paw³a, który odszed³ ostatni. Wrócimy do tych Trzech w relacji filmowej. — Przychodzi³a œmieræ, by dokoñczyæ œwiadomej, ca³opalnej ofiary. Tak umiera³ Ks. Biskup Micha³ Kozal. Wiedzia³, ¿e z obozu nie wyjdzie, z³o¿ywszy Bogu ofiarê ze swego ¿ycia: „Za Koœció³ i za Polskê". Zgin¹³ podobnie, jak O. Maksymilian w Oœwiêcimiu: dobity zastrzykiem. By³ pierwszym beatyfikowanym spoœród Dachauczyków. „Wierny a¿ do œmierci" (Ap 2, 10), jak Biskup ze Smyrny. Nikt nie by³ œwiadkiem obozowego ¿ycia i zgonu Biskupa W³adys³awa Gora³a z Lublina. Okno jego celi by³o w Sachsenhausen szczelnie zabite deskami. Dlaczego? Jak znosi³ tê straszliw¹ izolacjê? W 50-lecie naszego wyzwolenia by³em w jego celi. Widzia³em te¿ po³o¿on¹ w s¹siedztwie celê gen. Grota-Roweckiego. Jakie tajemnice kry³y te cele? I jeszcze spojrzenie na stacjê doœwiadczania z tzw. „Kunstphlegmone"... Wype³niona podobno najpierw ¯ydami i zawodowymi przestêpcami, potem ju¿ tylko ksiê¿mi polskimi. Mam obowi¹zek opowiedzieæ o jednym z nich, bo to m³ody wyk³adowca filozofii w Zgromadzeniu Ksiê¿y Oblatów, Ks. Józef Kocot, którego by³em najbli¿szym s¹siadem. Mêka umieraj¹cego straszna. Pomoc niemo¿liwa. Noc na chwilê uœpi³a s¹siada – œwiadka bolesnego konania. Gdy siê ockn¹³, ³ó¿ko by³o ju¿ puste. Odszed³ bardzo cierpi¹c i milcz¹c. Badania wykazywa³y, ¿e mia³em iœæ za nim, ale nie przewidzia³y cudownego ocalenia. A wspomnienie o Tobie, Drogi S¹siedzie na stacji doœwiadczalnej, niech zamknie nadto krótk¹ opowieœæ o zwyciêstwie ¿ycia nad œmierci¹. Prawdziwego ¿ycia nad pozorn¹ œmierci¹. „Co drugi z uwiêzionych tu ksiê¿y polskich..." Tak w Dachau. A jak w ca³ej OjczyŸnie? – Oto œwiadectwo: „Koœció³ katolicki w Polsce dozna³ w okresie II wojny œwiatowej ogromnych strat osobowych. Przed l wrzeœnia 1939 r. liczba ksiê¿y diecezjalnych wynosi³a 10 017 osób. Z iloœci tej blisko dwadzieœcia procent kap³anów ponios³o œmieræ w wiêzieniach, egzekucjach lub obozach koncentracyjnych. Trzydzieœci procent zosta³o dotkniêtych represjami okupanta. Ogó³em lata wojny wyeliminowa³y prawie piêædziesi¹t procent ksiê¿y z pracy duszpasterskiej. Do tego doliczyæ trzeba ofiary, jakie poniós³ kler zakonny [...]. Tragizm sytuacji pog³êbia³ fakt, i¿ w znacznej czêœci ginêli ludzie w sile wieku, najbardziej zaawansowani w twórczej pracy"2. Wolno w tym miejscu zapytaæ: Co by siê sta³o z Duchowieñstwem polskim, gdyby okupacja trwa³a d³u¿ej? Upodlenie najg³êbsze Jako bliski sojusznik cywilizacji œmierci panowa³o w obozie nieodmiennie nies³ychane okrucieñstwo, stosowane wobec ksiê¿y polskich w sposób zupe³nie szczególny. Tak¿e wobec kapelanów wojskowych. Okrucieñstwo fizyczne i duchowe. ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. W obozie odbywa³y siê tzw. „wysokie odwiedziny". Ks. Biskup Kozal musia³ wtedy wystawaæ godzinami przy g³ównej bramie obozu. Przecie¿ ciekawy „eksponat"! Skrajne prostactwo w kraju, który siê szczyci³ wysok¹ kultur¹. Poniewieranie drugim cz³owiekiem sz³o w parze z wymaganiem oznak najwy¿szej czci dla w³adców. Przy przechodzeniu obok esesmana – zawsze „czapka z g³owy" i postawa sprê¿ona, jak na defiladzie. Bicie wiêŸnia – najczêœciej po twarzy – tak¿e z tej postawy nie zwalnia³o. Komenda „Achtung" obowi¹zywa³a nawet wtedy, gdy tzw. „komisja" wchodzi³a na straszn¹ stacjê doœwiadczaln¹. I tu¿ obok totalnego niewolnictwa – zak³amanie. Komendant wiêzienia powiedzia³ nam ju¿ we W³oc³awku: „Ka¿dy z was jest «Schutzhaftling». Nied³ugo jest wasze œwiêto 11 listopada. Trzeba was by³o wzi¹æ w opiekê (Schutz) przed gniewem polskiego ludu". Komendant wierzy³ w to, co mówi³. Jak¹ przeszed³ szko³ê? Na bramie obozu napis: “Arbeit macht frei – Praca da ci wolnoœæ". Ale za bram¹ ju¿ zupe³nie inne s³owa: „Na wolnoœæ wyjdziesz przez komin krematorium. Czy widzisz jego dym?" Tortury obozowe nazwano, jak na szyderstwo, „sportem". Mieszkañcy miasta Dachau chyba niewiele o nas wiedzieli albo zgo³a nic. Propaganda krzyczy, kiedy chce. I nakazuje milczenie te¿ wtedy, gdy tego chce. Co siê sta³o z tymi rosyjskimi jeñcami wojennymi, dla których w obozie przygotowano wiele miejsca i którzy nigdy tu nie przybyli? Co siê sta³o z gromadk¹ dzieci ¿ydowskich, przywiezionych do Dachau z krajów nadba³tyckich? Przypadkowo spotka³em te dzieci, a nawet krótko z nimi rozmawia³em, ale szybko œlad po nich zagin¹³. W jednym i drugim przypadku – milczenie absolutne. Dostêpn¹ lektur¹ by³ w obozie organ partii „Volkischer Beobachter", z k³amliwymi komunikatami wojennymi i z tekstami, które sz³y œladem przemówieñ Goebbelsa. Z k³amstwem obozowym brata³o siê k³amstwo g³oœne i oficjalne. „K³amca i zabójca od pocz¹tku" – powiedzia³ Zbawiciel o sprawcy z³a (por. J 8, 44). To w³aœnie tak! Zwyciêstwo cywilizacji ¿ycia „Co drugi z³o¿y³ ofiarê z ¿ycia". Ten napis wyryty na spi¿owej tablicy w Dachau mówi o tym, ¿e okrutna cywilizacja œmierci by³a tu zwyciê¿ana najwy¿sz¹ ofiar¹, która prowadzi do ¿ycia: „Pretiosa in conspectu Domini – mors sanctorum Eius". Cywilizacjê œmierci inspiruje nienawiœæ do cz³owieka, którego niszczy. Ale niszczy pozornie: „Nie bójcie siê tych, którzy zabijaj¹ cia³o..." (Mt 10, 28). Ta cywilizacja jest skierowana przeciw Bogu, który Jest Mi³oœci¹" (l J 4, 8) Jak¿e mog³aby zwyciê¿yæ?! W obozie szydzono z Boga i z Koœcio³a. Mówiono o ksiê¿ach „rzymskie psy". Kazano zniewa¿aæ Krzy¿ i ró¿aniec. Przymierze z Bogiem by³o jednak niez³omne. Pobity do krwi Ks. Edward Grzyma³a, wtedy, gdy do gromadki ksiê¿y mówi³ na ich proœbê o sprawach duchowych, gdy go potem pociesza³em, powiedzia³: „To zaszczyt dla imienia Jezusa zniewagê cierpieæ" (por. Dz 5, 41). Wiêc w obozie œmierci – przymierze z ¿yciem. Przymierze o wielorakim obliczu. Przymierze z Bogiem. Modlitwa 21 w ukryciu i spowiedŸ w ukryciu, i... têsknota za Eucharysti¹. Ks. Stefan Frelichowski stworzy³ w obozie, wraz z Ks. Boles³awem Burianem (póŸniejszym ojcem duchownym Seminarium polskiego w Pary¿u), rodzaj sprzysiê¿enia, którego cz³onkowie mieli za zadanie ka¿dego dnia wszystko czyniæ i znosiæ jak najlepiej – na chwa³ê Boga, a wieczorem, o godzinie 21-ej, sk³adaæ z tego meldunek Matce Najœwiêtszej. Apel! Przymierze z Bogiem i z cz³owiekiem. Gdy wybuch³a epidemia tyfusu plamistego, poszli us³ugiwaæ zaka¿onym polscy kap³ani; 22 spoœród nich zmar³o. Wœród nich w³aœnie Ks. Frelichowski, beatyfikowany. „Nie ma wiêkszej mi³oœci, jak gdy ktoœ ¿ycie daje za przyjació³ swoich" (J 15, 13). To tak w Oœwiêcimiu O. Maksymilian: odda³ ¿ycie za nieznanego sobie cz³owieka. Wystarczy³o, ¿e ten cz³owiek powiedzia³: „¯al mi ¿ony i dzieci!" I takie, jakby zupe³nie zwyczajne, prze¿ycie: Po zgonie Ks. Kococa by³em najbli¿szym s¹siadem na stacji doœwiadczalnej Ks. Leopolda Bi³ko, proboszcza z Karwiny na Zaolziu. Otó¿ gdy sta³a siê rzecz nieprawdopodobna i dopuszczono do obozu paczki ¿ywnoœciowe, bo wiêŸniowie zbyt szybko wymierali, Ks. Bi³ko otrzyma³ pierwszy i niema³o. G³odomory z ró¿nych zak¹tków rewiru to wyczu³y, a Ks. Bi³ko dzieli³. A¿ wreszcie powiedzia³ do mnie: „Dla nas nic nie zosta³o. Ale tak by³em wychowywany w Seminarium: Je¿eli ci ¿al czegokolwiek daæ, daj natychmiast". I przymierze z Ojczyzn¹. W³adze obozowe spodziewa³y siê powa¿nych sukcesów oferty og³oszonej ksiê¿om polskim w dniu 5 V 1942. Powiedziano: „Kto czuje przynale¿noœæ do narodu niemieckiego, niech wyst¹pi, bêdzie odpowiednio traktowany". Nie wyst¹pi³ nikt. Koœció³ zawsze najbardziej szczyci³ siê mêczennikami. Niech siê nimi szczyci tak¿e i Ojczyzna, ochrzczona od ko³yski swoich dziejów i od pocz¹tku wyposa¿ona w Mêczenników, od czasu pierwszych Mêczenników polskich a¿ do czasów ostatnich. Chrystus Pan mówi nieodmiennie: „Bêdziecie Moimi œwiadkami". Mówi te¿: „Nie lêkajcie siê!" (Mt 17, 7). I zapewnia: „A oto Ja jestem z wami" (Mt 28, 20). By³. I by³a Matka, „Nadzieja nasza". I by³ „Cieñ Ojca". Ocali³ dot¹d ocala³ych w sposób niezwyk³y w ostatnich chwilach obozu Dachau. Dlatego mo¿e mieæ miejsce obecne œwiadectwo. * Czcigodni i Drodzy Uczestnicy Dni Duchowoœci nt. „Œwiadek Jezusa"! Pragn¹³em swoje œwiadectwo przekazaæ osobiœcie, ale nie zdo³a³em. Znalaz³em jednak zastêpców, którym za ich uczynnoœæ dziêkujê. Wyznajê z prostot¹, ¿e uwa¿a³em przekazanie swego œwiadectwa za wa¿ne. Pracowa³em jednak nad skrótem pierwotnego tekstu, by mog³a zostaæ przedstawiona druga czêœæ relacji: krótki film, zatytu³owany: „Czas Wielkiej Próby"3, ale mówi¹cy na temat dziœ mi zadany. O Martyrologium polskiego Duchowieñstwa mówi tak¿e ksi¹¿ka, o której oœmielam siê wspomnieæ, a która nosi tytu³: „Bêdziecie Moimi œwiadkami". (Nie tak dawno ukaza³o siê jej trzecie wydanie w jêzyku polskim4.) Ma ona zwi¹zek ze sta³ym nauczaniem Papie¿a Jana Paw³a II o mêczeñstwie i mêczennikach. I gdyby nie delikatna inspiracja 22 Ojca Œwiêtego (przemówienie z 14 VIII 1986), ksi¹¿ka ta by nie powsta³a. „Bêdziecie Moimi œwiadkami" (Dz l, 8) – powiedzia³ Boski Mistrz. Dziêkujemy Mu najpokorniej za to, ¿e te Jego s³owa sprawdzaj¹ siê wœród nas, a ich nosicielami stali siê najpierw nasi Kap³ani: „Stali siê godni dla Imienia Jezusowego zniewagê cierpieæ" (por. Dz 5, 41). Jak¿e bardzo godni! Kardyna³ J. Wright, prefekt Kongregacji ds. Duchowieñstwa, uwa¿a³ za swój obowi¹zek zrelacjonowaæ w liœcie do Kardyna³a Stefana Wyszyñskiego spontaniczn¹ opiniê dziennikarsk¹ o niezwyk³ej postawie Ksiê¿y w Dachau. Opinia brzmi tak: „Charakterystyczne jest to, co napisa³a o postawie œwiadectwa Kap³anów-WiêŸniów dziennikarka amerykañska Dorota Thomson, dziennikarka politycznie nie zaanga¿owana i bez okreœlonej przynale¿noœci religijnej. W przeprowadzonych wywiadach z tymi, którzy ocaleli w obozie w Dachau: z ¯ydami, z uczonymi, z osobistoœciami politycznymi i z innymi wiêŸniami wszystkich klas i narodowoœci, stawia³a to jedno pytanie: «W poœrodku tego piek³a, jakim by³o ¿ycie w Dachau, które odcz³owiecza³o, degradowa³o, poni¿a³o, kto najd³u¿ej zachowa³ swoje cz³owieczeñstwo, zdrowy umys³ ludzki? Które osoby zapominaj¹c o w³asnej nêdzy, poni¿eniu, s³u¿y³y innym cierpi¹cym w tym piekielnym systemie? Które osoby zachowa³y to¿samoœæ samych siebie, swoj¹ godnoœæ, nadziejê [...], kiedy inni ginêli trac¹c ufnoœæ i ¿ycie?». OdpowiedŸ by³a jedna, zawsze ta sama: «To byli kap³ani katoliccy!» Oni wiedzieli, dlaczego tam siê znaleŸli! Oni wiedzieli, ¿e pozosta³o tylko ich œwiadectwo! Ich poœwiêcenie, ich powo³anie! Oni wiedzieli, ¿e na to ich œwiadectwo czekali wszyscy: wspó³wiêŸniowie, brutalni przeœladowcy, sam Bóg! Wiedzieli, ¿e dawaæ œwiadectwo to ich powo³anie, niezale¿nie od warunków i czasu, a zale¿ne tylko i wy³¹cznie od naœladowania Jedynego Wzoru, Jedynej Osobowoœci, Jedynego Powo³ania, jakim jest Jezus Chrystus, Wieczny i Najwy¿szy Kap³an, Wierny Œwiadek Bo¿y!"5. „Stali siê godni dla Imienia Jezusowego zniewagê cierpieæ" (por. Dz 5, 41). Mówi¹c o Nich, rozwa¿amy wspania³y rozdzia³ dziejów Koœcio³a w naszej OjczyŸnie. Zakoñczy³em tworzyæ podstawow¹ redakcjê tekstu w £omiankach, dnia 11 listopada 2003 roku, w rocznicê odzyskania Niepodleg³oœci, a jednoczenie w rocznicê rozpoczêcia doœwiadczeñ w Dachau, dnia 11 listopada 1942 roku. q Przypisy 1. Referat – œwiadectwo przekazane 22 listopada 2003 r. na KUL podczas XXVIII Dni Duchowoœci nt. „Œwiadek Jezusa". 2. Ks. Wiktor Jacewicz SDB, Martyrologium polskiego duchowieñstwa rzymskokatolickiego pod okupacj¹ hitlerowsk¹ w latach 1939-1945, Warszawa 1977, zesz. I, s. 33. 3. Czas Wielkiej Próby, re¿. Wanda Rollny, Fundacja Kultury i Edukacji w £odzi. 4. Abp K. Majdañski, „Bêdziecie Moimi œwiadkami", Fundacja Pomoc Rodzinie, £omianki 1999 (wyd. III, uzupe³nione przedmow¹ pt. Polski bilansXXv.). 5. Kard. J. Wright do Prymasa Tysi¹clecia, „Ateneum Kap³añskie", z. 374-375, s. 52. Nad Odr¹ Chrzeœcijañskie Forum Pracowników Nauki. Konferencja: NAUKA – ETYKA – WIARA; 29.04. - 03.05.2005, Wis³a p W³odzimierz Wawszczak Wybrane relacje techniki z etyk¹ i religi¹ 1. S£OWO WSTÊPU Temat konferencyjnych obrad: Nauka – Etyka – Wiara pod patronatem Chrzeœcijañskiego Forum Pracowników Nauki otwiera ramiona "na oœcie¿" dla bogatej, ¿ywotnej i pilnej tematyki œrodowiska akademickiego. Problematyka szczegó³owa owego tematu naczelnego jest w zasadzie uprawiana bardziej intensywniej, wyraziœciej i dominuj¹co w œrodowiskach uczonych humanistów, ni¿ w gremiach uczonych przyrodników i techników. Dlatego te¿ proszê ³askawie uznaæ za uzasadniony ten cz¹stkowy, szczególny i wywo³awczy g³os in¿yniera, pod sztandarem tego tematu. In¿ynierowie i technicy, biolodzy i chemicy, fizycy i matematycy, najbardziej bezpoœrednio dotykaj¹ prawdy o cudownym materialnym Bo¿ym œwiecie, ale przez to te¿ ³akn¹ niezwykle ¿arliwie refleksji transcendentalnej i teologicznej, nie wystarcza im bowiem kszta³t prawdy i piêkno przyrodniczych dokonañ naukowych. Chcia³bym siê niejako upomnieæ o nale¿yt¹ humanistyczn¹ rangê dla nauk technicznych, a przez to dla ca³ego zastêpu eksperymentatorów i technologów ws³awionych w naukach empirycznych i w technicznym rzemioœle porywaj¹cymi owocami wspó³czesnej cywilizacji. 2. WOKÓ£ DEFINICJI – TECHNIKA Technika zawsze nieod³¹cznie jest zwi¹zana z ludzkim losem; Rdz.3, 17-19. Dlaczego trud i pot przy pracy (?!) – zapytujemy. Jest emanacj¹ cz³owieka w jego pracy. Technika jest nam zadana przez Boga w akcie stworzenia. Technika jest s³ug¹ i robotnic¹ Boga. Niech to bêdzie teologiczna definicja techniki. Francuski fizyk teoretyk, noblista, twórca podstaw mechaniki falowej Louis de Broglie (1892-1987) wyra¿a niezwyk³¹ myœl: W pewnym sensie wiedza i technika odpowiadaj¹ przeciwnym tendencjom ludzkiej natury i ten antagonizm przypomina opowiadanie ewangeliczne przedstawiaj¹ce charaktery i dzia³alnoœæ dwóch sióstr: Marii i Marty. Podobnie jak Maria, wiedza czysta siedzi u stóp Bo¿ych pogr¹¿ona w kontemplacji, podczas gdy wiedza stosowana (technika), jak Marta – krz¹ta siê, aby s³u¿yæ prostym potrzebom ¿ycia. Technika bezpoœrednio nale¿y do œwiata rzeczy, które posiadaj¹ swoje idee (np. platoñskie). Rzeczy techniki i idee tych rzeczy w technice odró¿niaj¹ jej rolê i funkcjê praktyczn¹ – rzemios³a i funkcjê teoretyczn¹ nauki (jako nauki techniczne). Rzeczy techniki s¹ niejako cieniami swoich idei. Rozumowe badanie idei jest jedynie nauk¹ – twierdzono, i tak np. August Comte (1798-1857) pisze: Wszystkie prace ludzkie s¹ albo pracami teoretycznymi albo dzia³aniem (...). Najwa¿niejsze zastosowania wywodz¹ siê z teorii, ukszta³towanych w czysto naukowej intencji. Technice tylko – uznawano, przypada jedynie tylko rola wykonawcza (rzemieœlnicza i robocza) skrupulatnie stosowaæ siê do wskazañ nauki, z której czerpie dyrektywy w³asnego specyficznie skutecznego, u¿ytecznego postêpowania. Ró¿ni³yby technikê od nauki, wed³ug takiego stanowiska, intelektualna ranga oraz donios³oœæ logiczna z korzystn¹ i zdecydowan¹ ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. dominacj¹ i przewag¹ dla tej drugiej. Mo¿na by id¹c szerzej tym tropem upatrywaæ ró¿ne analogie miêdzy relacjami: nauka i jej technika, pan i jego niewolnik, albo kapitalista i jego robotnik. Ta drastyczna pozytywistyczna dychotomia aksjologiczna, przybiera³a i trwa a¿ do dzisiaj jako ró¿ne bardziej umiarkowane pozytywistyczne oblicza wyra¿ane poprzez, np. stanowiska empiriokrytycyzmu, ewolucjonizmu, neopozytywizmu (Ko³o wiedeñskie), scientyzmu itp. Aktualnie na uczelniach technicznych owa dychotomia wyra¿ana jest generalnie w wartoœciowaniu dokonañ naukowo-technicznych jako podzia³ na "nauki podstawowe" oraz "nauki stosowane", oczywiœcie nieprecyzyjnie rozró¿niane, tworz¹c nawet przeciwstawne zespo³y uczonych zaanga¿owanych tylko w jednej lub drugiej grupie, co kulturowo jest dezintegruj¹ce i szkodliwe dla twórczej efektywnoœci danego œrodowiska akademickiego, np. wydzia³u czy instytutu. Wyrazem takiej postawy intelektualnej jest czêsto uznawanie wy¿szoœci naukowej dla prac technicznych, które zawieraj¹ teoretyczny jêzyk matematyki oraz teoretyczne prawa fizyki wyra¿ane czystymi ideami i rozumowaniami dedukcyjnymi – od twórczych prac czysto konstrukcyjnych, technologicznych i pomiarowych (tak zwane prace in¿ynierskie) operuj¹cych rozumowaniami uidukcyjnymi, analogiami, podobieñstwem i fenomenologiczn¹ intuicj¹. Tym ostatnim technicznym pracom w³aœnie, odmawia siê naukowej wartoœci, sprowadzaj¹c je zwykle i czêsto do rangi tylko rzemios³a oraz raportów i sprawozdañ pomiarowych, laboratoryjnych i konstrukcyjnych. Ta odmowa mo¿e byæ pozornie s³uszna, je¿eli istotnie ów materia³ badawczy jest nieœwiadomie lub niekompetentnie sp³ycony, zredukowany i ograniczony do naukowo bezrefleksyjnych protoko³ów sprawozdawczych badañ, prób czy pomiarów. Nale¿a³oby okreœliæ wewnêtrzne relacje oraz kryteria w obrêbie ca³okszta³tu twórczoœci technicznej okreœlaj¹ce wspomnian¹ dychotomiê techniki jako podzia³u na technikê posiadaj¹c¹ status nauk technicznych oraz technikê – ju¿ nie naukê, ale jako sztukê oraz us³ugê in¿yniersk¹, rzemios³o albo raport techniczny. Stoimy na teoriopoznawczym i metodologicznym stanowisku, ¿e twórczoœæ techniczna jest suwerenna do nauk przyrodniczych, dla których stanowi kulturow¹ i cywilizacyjn¹ nadbudowê oraz jest niezale¿n¹ teori¹ naukow¹. Jak jednak¿e dokonywaæ przejœcia od empirycznej wiedzy technicznej do teorii naukowej i jej praw oraz twierdzeñ nauk technicznych – proponuje i wyjaœnia np.: Karl Popper (19021994), proponuj¹c w³aœciwy porz¹dek rozwa¿añ oraz budowê systemu twierdzeñ (np. w technice). Tak pisze: Nauki doœwiadczalne s¹ systemami teoryj (...). Teorie s¹ sieciami; zarzuconymi dla z³owienia "œwiata", zracjonalizowania go, wyt³umaczenia i zaw³adniêcia nim. Pracujemy nad tym, by oka sieci czyniæ coraz wê¿szymi i wê¿szymi. W³aœnie na takich w¹skich poletkach poznania (okach) twórczo dzia³a uczony techniki. Rozró¿nia on przy tym dwie klasy twier- 23 dzeñ ogólnych: œciœle ogólne i numerycznie ogólne. Te pierwsze pretenduj¹ do prawdziwoœci dla ka¿dego miejsca i czasu, natomiast drugie s¹ twierdzeniami jednostkowymi lub ich zbiorami i kombinacjami – dotycz¹cymi w¹skich i najwê¿szych obszarów (oczek) badañ i poznania, w³aœnie w naukach technicznych. Zaprezentowana wywo³awczo i skrótowo wewnêtrzna dychotomiczna relacja techniki pilnie wymaga innych naœwietleñ porz¹dkuj¹cych, pochodz¹cych od in¿ynierów i uczonych techniki. O to apelujemy. Nakreœliæ teraz wypada bytowy charakter techniki, któr¹ stanowi cz³owiek techniki (robotnik, rzemieœlnik, in¿ynier, uczony) oraz przedmioty techniki (elementy, maszyny, urz¹dzenia, agregaty, systemy techniczne). Cz³owiek, to byt dualistyczny materialno-transcendentny. Jako materialny byt, rz¹dz¹ nim prawa przyrody (fizyki, chemii, biologii). Jako byt transcendentny – poza tym, ¿e posiada rozum, œwiadomoœæ, wolê, wolnoœæ, sumienie i duszê nieœmierteln¹, mo¿e zmartwychwstaæ z dusz¹ i z cia³em. Cz³owiek jest zawsze osob¹ ludzk¹. Przedmiot techniki jest bytem monistycznym, jest tylko materialny i rz¹dz¹ nim tylko prawa przyrody. Przedmiot techniki jest zawsze rzecz¹. Ten dualizm personalno materialny tworzy zewnêtrzn¹ definicjê techniki, a w powi¹zaniu z wewnêtrzn¹ wy¿ej nakreœlon¹ dychotomiczna charakterystyk¹, stanowi¹ pe³n¹ definicjê. Sens rozumienia s³owa technika mo¿e byæ wszak¿e bardzo ró¿noraki. Przyk³adowo przytoczymy myœli zawarte w [7], gdzie wybitny uczony i myœliciel prakseolog Wojciech Gasparski wskazuje na odró¿nianie: technika – jako technology (techne i logos – sztuka, s³owo, sens) od technik – jako techniques. Te drugie, jako homo agens (s¹ wczeœniejsze od technology) dotycz¹ skutecznoœci dzia³ania, czyli s¹ zwi¹zane z praksis. Cokolwiek czynisz – Arystoteles (Etyka nikomachejska) – nauczywszy siê uprzednio, uczysz siê, czyni¹c to w³aœnie. Techniques wiec bêd¹ analogiczne do prac in¿ynierskich lub technicznych nauk stosowanych w znaczeniu wczeœniej sformu³owanej definicji techniki. Technology, historycznie znacznie póŸniejsza, czerpie swoje Ÿród³a poznawcze z wiedzy teoretycznej i ¿yje w symbiozie z episteme. Oba znaczenia etymologiczne wywodz¹ siê z greckiego techne (umiejêtnoœæ, rzemios³o, sztuka). Jednak¿e, wspó³czesne rozumienie s³owa technologia jest istotnie odmienne, rozumie siê zwykle doœæ w¹sko, tylko jako metody, procedury, instrukcje wytwarzania. Ponadto w [7] jest interesuj¹ca, wa¿na i inspiruj¹ca definicja: technika (technology) T = {C, S, D, G, F, B, P, K, A, M, V}, gdzie: C – spo³ecznoœæ zawodowa, S – spo³eczny kontekst, D – dziedzina, G – generalia/filozofia, F – podstawy formalne, B – wiedza podstawowa, P – problematyka, K – fundusz wiedzy, A – zbiór celów, M – metodyka, V – zbiór wartoœci, która jest z³o¿onym funkcjona³em zasadniczych pojêæ i kategorii sk³adowych. Ta bogata definicja wytycza obszar rozleg³ych rozwa¿añ i dyskusji. Nale¿y do nich zachêcaæ. Postulujemy, ¿e nale¿a³oby zintensyfikowaæ namys³ oraz dyskusjê precyzyjn¹ i porz¹dkuj¹c¹ to aktualnie, bardzo ¿ywe i dynamiczne, myœlenie o pojêciu – technika. 24 3. ASPEKTY MORALNE I ETYCZNE W TECHNICE 3.1. MORALNOŒÆ A ETYKA Twórczoœæ pisarska o moralnoœci i etyce jest gigantyczna, a¿ prawie nieskoñczona do ogarniêcia przez cz³owieka. Dotycz¹ca fenomenu techniki, tak¿e jest wielka, jednak¿e ju¿ zawê¿ona, ale specyficznie skomplikowana i trudna dla intelektualnego opanowania poprzez to g³ównie, ¿e za przedmiot badañ jednoczesnych ma niezwyk³¹ symbiozê, a mianowicie, œwiat materialnych rzeczy technicznych wziêty z przyrody nieo¿ywionej oraz cz³owieka jako substancjê transcendentaln¹; D¹¿noœæ bowiem cia³a prowadzi do œmierci, d¹¿noœæ zaœ Ducha – do ¿ycia i pokoju; Rz 8,6. W [12] Karol Wojty³a k³adzie nacisk na koniecznoœæ odró¿niania moralnoœci od etyki, a nadto dok³ada tzw. kazuistykê. Te dwa pierwsze pojêcia s¹ notorycznie u¿ywane zamiennie lub uto¿samiane oraz mieszane z innymi, co czyni rozumowania, rozwa¿ania i myœlenie niejasnymi i niezrozumia³ymi oraz mylnymi. S³owa te u¿ywali i u¿ywaj¹ najwiêksi myœliciele, uczeni i filozofowie, i jak dot¹d nie powsta³y jednoznacznie uzgodnione definicje. Jest zatem zasadnicza trudnoœæ w stosowaniu ich do opisu dla potrzeb badania techniki. Przyjmujemy teraz poczuciowo rozumieæ moralnoœæ jako rzeczywisty kontekst zachowania cz³owieka oraz wspó³¿ycia wspólnoty w dzia³aniach technicznych. Ludzkie, zwyczajne, naturalne, instynktowe i osobowe trwanie oraz dzia³anie cz³owieka tworzy etos i kulturowe œrodowisko, a to w ca³oœci stanowi moralnoœæ oraz okreœla jej zasady i w³aœnie wtedy niejako samorzutnie ustala siê w danym œrodowisku poczucie dobra i z³a. Cz³owiek zawsze, jakoœ wie i ma owo poczucie, i to jest fascynuj¹ce, bowiem tak¿e gor¹co pragnie wiedzieæ – co to jest z³o, a co to jest dobro. A zatem moralnoœci mo¿e byæ nieskoñczenie wiele. Natomiast metody badañ, modele aksjologiczne, antropologiczne i personalistyczne oraz filozoficzne interpretacje nale¿¹ do etyki. Jest ona bardzo ró¿nie klasyfikowana, np. niezale¿na, pozytywistyczna i chrzeœcijañska. Poszczególne etyki ustalaj¹ ju¿ w³asne normatywy etyczne. Kontakt z lektur¹ wybitnych uczonych filozofów i myœlicieli, np. Tadeusza Stycznia oraz Mieczys³awa A. Kr¹pca u³atwi g³êboko i kompletnie wyjaœniæ powy¿sz¹, skrótowo dla potrzeb intuicji tylko podan¹, problematykê moralnoœci i etyki. W [2] autor stara siê naprowadzaæ czytelnika w budowaniu w³asnego systemu etycznego i pomocnie wykazaæ, ¿e wspieranie ewangelicznym orêdziem badania moralnoœci, najlepiej prowadzi do rozpoznawania dobra, piêkna i prawdy. Ka¿dy system etyczny ma ogólne zasady i z nich wynikaj¹ce normy. Jak doprowadzaæ zasady etyczne do konkretnych czynów zajmuje siê w³aœnie kazuistyka. W moralnoœci i etyce techniki tworzymy np. kodeksy, ale ich kazuistyka jak wiemy nie jest prosta i ³atwa w stosowaniu. Ró¿ne œrodowiska naukowe i techniczne podrywaj¹ siê do podejmowania, z ró¿nych stanowisk etycznych, zwykle niezale¿nej etyki, refleksji i rozwa¿añ mniej lub bardziej radykalnych i kazuistycznic dojrza³ych. Na czo³o jednak¿e, wysuwa siê Instytut Problemów Wspó³czesnej Cywilizacji, instytucji, która podejmuje ambitne wyzwania, warta jest ¿ywego wspierania przez intelektualistów oraz w³adze pañstwowe w s³u¿bie dla dobra wspólnego. A¿ trzem pokrew- Nad Odr¹ nym seminariom [5,9.101 poœwiêcimy trochê analitycznej i wybiórczej uwagi, zachêcaj¹c do œcis³ego przestudiowania tych pozycji. Có¿ generalnie z³ego upatruje siê w technice (?); niech odpowiedzi¹ bêdzie myœl M. Heidcggcra: Wspó³czesna technika skoncentrowana jest na sobie. Zamiast s³u¿yæ cz³owiekowi, podporz¹dkowa³a ona sobie i cz³owieka i naturê. 3.2.SEMINARIUM [10] Wybitny uczony i etyk Maciej Grabski problematykê etyczn¹ [10] bada jako sferê zewnêtrzn¹ (extrinsic) obejmuj¹c¹ jako relacjê nauki do spo³eczeñstwa, albo jako sferê wewnêtrzn¹ (intrinsic) odnosz¹c do nauki oraz spo³ecznoœci naukowców i tê problematykê obejmuje ogóln¹ nazw¹ rzetelnoœci naukowej. Poza rzetelnoœci¹ pos³uguje siê innymi kategoriami moralnymi, np. autorytet, presti¿, s³awa, fair-play, które mo¿na ³¹cznie nazwaæ cnotami. W œrodowisku naukowym zauwa¿a kategorie moralne przeciwstawne cnotom, s¹ to mianowicie, np.: towar, "brand name", biznes, korupcja "miêkka" i "twarda", "just on time", klientyzm. zmyœlanie, fa³szowanie, plagiatyzm, które ³¹cznie nazwiemy pokusami. Cnoty i pokusy zderzaj¹ siê wzajemnie w technice i tworz¹ specyficzny fenomen moralny tzw. konflikt interesów. Do badania tego fenomenu powinna siê w³¹czyæ teoria badawcza – czyli etyka. Autor tê teoriê nazywa "good research practice", która tworzy i dzia³a w ramach prac Zespo³u ds. Etyki Naukowej przy Ministrze Nauki. Autor referatu dwukrotnie podnosi bardzo cenn¹ myœl o pierwszorzêdnym znaczeniu terapeutycznym dla zdrowia moralnego nauki. Na skutek erozji systemu wartoœci w nauce, cytujê: (...) obok "uczonych" pojawi³a siê znacznie liczebniejsza grupa "pracowników nauki" – a wiêc ludzi "robi¹cych w nauce" za pieni¹dze i dla pieniêdzy. Uprawianie nauki przesta³o wiêc byæ dla wiêkszoœci powo³aniem, a sta³o siê zawodem albo nawet wyzwaniem biznesowym, jest coœ do rzeczy, bowiem do tej myœli powraca, cytujê: (...) a wiêc podejmowania badañ nie dla poszukiwania prawdy (nauka jako sposób na ¿ycie), ale dla zdobycia kontraktu (nauka jako sposób na prze¿ycie). Tutaj dotkniêto w³aœnie j¹dra moralnoœci nauki. S³u¿ba, i to bez reszty, prawdzie (!) jako najwy¿szej transcendentnej kategorii aksjologicznej, albo alternatywna postawa s³u¿enia dla interesów typu biznesy i kariery naukowe. Trzeba w kodeksie etycznym uszanowaæ obie grupy uczonych. Ci pierwsi, to w³aœnie mi³oœnicy prawdy i m¹droœci, gdzie indziej nazywani filozofami, dla których prze¿ywanie owej mi³oœci odkrywania prawdy porównywalne jest z najwy¿szej rangi szczêœciem cz³owieka, i jako takie jest ju¿ zap³at¹ najwy¿szej humanistycznej miary. Ci drudzy, znacznie liczcbnicjsi powinni moralnie chcieæ dla tych pierwszych w prosty sposób tworzyæ godne warunki twórczoœci i prze¿ycia. Œrodowisko uczonych w ca³oœci, musi nauczyæ siê wy³aniaæ owych ma³olicznych "mi³oœników prawdy". Jest na to nadzieja, dlatego jeszcze raz przytoczymy s³owa M. Grabskicgo: W Polsce z tym problemem w³aœnie siê zetknêliœmy, dlatego wielu go nie docenia, nie dostrzega lub nie chce dostrzegaæ, i nieco dalej: Wreszcie jednak waga problemu dotar³a do naszej œwiadomoœci. Wrócimy jednak¿e do nie mniej wa¿nego problemu zewnêtrznego (extrinsic), czyli relacji nauki na linii odpowiedzialnoœci wobec spo³eczeñstwa. Chcemy daæ przyk³ad ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. dyskusji na otwartym spotkaniu z m³odzie¿¹ akademick¹ w £odzi Prezesa NBP Leszka Balcerowicza œwiatowej s³awy ekonomisty, w Politechnice £ódzkiej dnia 18.01.2005. Jedno z pytañ dotyczy³o kwestii – jak bêdzie finansowana nauka i uczelnie w Polsce. OdpowiedŸ by³a na miarê wybitnego uczonego, krótka i m¹dra. S¹ w tej kwestii dwie teorie wœród ekonomistów i polityków us³yszeliœmy (streszczam tylko moje zrozumienie wypowiedzi Pana Prezesa). Problem dotyczy tego jak dofinansowywaæ inteligencjê w Polsce. Na s³usznoœæ rozstrzygaj¹cej teorii nie ma jeszcze pe³nego uzasadnienia. Trzeba nad tym pracowaæ. Jedna teoria twierdzi, ¿e inteligencji w kraju (w tym jest nauka) trzeba daæ rych³o wsparcie finansowe, aby nie wiêd³a i ubo¿a³a, a druga, ¿e inteligencji dobrze siê powodzi, i powinno siê okazaæ cierpliwoœæ, oczekiwania s³usznych efektów. W tym myœleniu jest usprawiedliwiaj¹ca nuta. ¿e politycy wystêpuj¹c poprzez ekonomiê, widz¹ doœæ rygorystycznie w inteligencji jej rolê s³u¿ebn¹ wobec spo³eczeñstwa, które ma do dyspozycji jeden skromny i napiêty potrzebami bud¿et dla obs³u¿enia narodu. Moralna s³usznoœæ jest oczywista. Naród ma swoj¹ inteligencjê, która, tak jak wszystko inne, ma s³u¿yæ dobru wspólnemu. S³u¿yæ tutaj, to znaczy tworzyæ przez naukê takie "twórcze dobra", które wespó³ z innymi dzia³aniami pañstwa dawaæ bêd¹ owoce, w tym finansowe w takim dostatecznym naddatku, ¿e bêdzie mo¿na w³aœnie szczodrze dofinansowywaæ naukê. Dlatego te¿ spo³ecznoœæ uczonych w walce o podzia³ bud¿etu musi jasno i dobitnie wyartykuowywaæ treœci i konkrety daj¹ce "twórcze dobra" nauki oraz korzyœci, tak¿e finansowe, z nich p³yn¹ce. Bêd¹ to zapewne innowacyjne przedmioty i wizjonerskie myœli – w szczególnoœci patentowe, chciane przez innych do posiadania, czyli wtedy tak¿e dla zakupu, oraz te daj¹ce innym prace i zatrudnienie, przede wszystkim tym nieuczonym zwyczajnym obywatelom. Nie bêd¹ to napewno ka¿de i wszystkie naukowe materia³y pisemne i publikacje produkowane tak obficie w nauce. Bêd¹ wszak wœród nich takie, które nie s¹ s³u¿ebne dla dobra wspólnego. Aby nie by³o tak: (...) po co ziemiê wyja³awia? Lecz on mu odpowiedzia³: Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw: ja okopie je i ob³o¿ê nawozem; mo¿e wyda owoc. A jeœli nie w przysz³oœci mo¿esz je wyci¹æ, £k 13,7-9. Drugi referat na seminarium [10] wyg³osi³ wybitny uczony i bioetyk Andrzej Górski, który analizuje termin "konflikt interesów" i jednoznacznie stwierdza: to nie jest coœ a priori nagannego, czyli nale¿y siê wstydziæ. Istotnie, uwa¿amy, ¿e konflikt interesów mo¿e byæ nawet kreatywny, ró¿ne konflikty mog¹ rodziæ ró¿ne postacie dobra (np. wzrost ambicji lub jakoœci dóbr) lub z³a (a nawet afery). Proponuje on rozró¿niæ trzy formy konfliktu: interesu, zaanga¿owania i zainteresowañ. Podkreœla dobitnie, ¿e: pierwotnym powo³aniem naukowca jest zachowanie bezstronnoœci naukowej niezale¿nej od wszystkich czynników, które na niego oddzia³ywuj¹. I formu³uje dyrektywê dla kandydata do pracy naukowej: (...) podstaw¹ akademickoœci jest umiejêtnoœæ panowania nad w³asnymi oczekiwaniami co do mo¿liwoœci polepszenia swojego bytu materialnego. Ta myœl konstatuje wy¿szoœæ umi³owania prawdy w nauce nad d¹¿eniem do materialnego dobrobytu. 25 3.3. SEMINARIUM [5] Szerokie grono akademickich uczonych obradowa³o o moralnoœci i o etyce ogólnoludzkiej oraz jej odga³êzieniach zawodowych. Nauka jako jeden z zawodów stawiana jest bodaj najwy¿ej, i jej dotyczy³y poprzednie rozwa¿ania, dlatego rozpoczniemy prezentacjê pogl¹dów od referatu wybitnej uczonej filozofa i etyka Anieli Dylus. Zagro¿enia pochodz¹ce od nauk stosowanych w epoce tzw. rewolucji naukowo teclinicznej bez opamiêtania prowadz¹ do œlepej chêci "przechytrzenia natury", co wymaga pilnej refleksji etycznej i okreœlenia normatywnych granic odpowiedzialnoœci etycznej. Formu³owana jest zasada odpowiedzialnoœci (Hansa Jonasa) cywilizacyjnej i ekologicznej. Dzia³aj tak, aby skutki twoich czynów nie godzi³y w przysz³e istnienie gatunku ludzkiego na ziemi, i dalej: W nowej sytuacji cywilizacyjnej nie wszystko to, co mo¿e byæ poznane, powinno staæ siê przedmiotem poznania. Postuluje siê cnoty wstrzemiêŸliwoœci i umiarkowania oraz z nich postuluje wymóg czujnej modyfikacji nieograniczonej wolnoœci poszukiwañ poznawczych. Mamy do czynienia z szerokim spektrum zawodów o niejednorodnej to¿samoœci kulturowej. Jest sprecyzowana to¿samoœæ nauki wyra¿aj¹ca siê piêcioma wyznacznikami, jako to¿samoœci: aksjologiczna ("gra o prawdê naukow¹"), instytucjonalna (zorganizowana celowa dzia³alnoœæ), proceduralna (metaregu³y i metanormy), funkcjonalna (m¹droœæ, skutecznoœæ, sens myœlenia i dzia³ania), statusu (naukowa perspektywa œwiata). Uczeni mog¹ postrzegaæ sw¹ pracê jako s³u¿bê w wyj¹tkowym personalnym powo³aniu, a o wznios³ym etosie tego zawodu zaœwiadcza fakt, ¿e rzadko mawia siê o "honorze naukowca". Niejako, w godnoœæ uczonego jest on a priori wpisany; nie trzeba o tym mówiæ. Aniela Dylus dalej podkreœla wysokie, nawet maksymalistycznc roszczenia moralne wobec ludzi nauki ze szczególnym podkreœleniem wagi normy prawdomównoœci i bezinteresownoœci. Przytacza, za Kazimierzem Twardowskim: Kto siê zaci¹ga pod sztandar nauki, musi siê wyrzec wszystkiego, co mog³oby go zepchn¹æ z drogi sztandarem tym wskazywanej. A za Januszem Pajewskim: nauczyciel akademicki powinien byæ cz³owiekiem, (...), na którego ¿yciu nie ma najl¿ejszej skazy. Uczonych, w przeciwieñstwie do policjantów czy ¿o³nierzy, obowi¹zuje "niepos³uszeñstwo w myœleniu", to znaczy krytycyzm, postawa racjonalna i pe³na samodzielnoœæ a¿ do granic pe³nej wolnoœci. Zacytujemy jeszcze: Zadaniem etyki ludzi nauki jest te¿ uwra¿liwienie na specyficzne dla tej grupy zjawiska patologiczne, na zagro¿enia moralne i pokusy, chocia¿by na swego rodzaju pychê intelektualn¹, brak samokrytycyzmu, nadmieniê ambicje i niew³aœciwe formy konkurencji zawodowej, nadwra¿liwoœæ na punkcie swoich osi¹gniêæ i podatnoœæ na frustracje. Referat wybitnego uczonego etyka i myœliciela ks. Paw³a Góralczyka teoretycznie rozwa¿a g³êbie, Ÿród³a i podstawy ontologiczne, epistemologiczne i metodologiczne moralnoœci w odró¿nieniu od mo¿liwych etyk. Wyjaœnia istotê moralnoœci i stawia pytania: Czy istnieje mo¿liwoœæ zbudowania etyki? Jaka etyka? oraz w jakim kierunku nale¿y szukaæ w³aœciwych rozwi¹zañ? Dociekany jest sens pojêæ: dobro, z³o, powinnoœæ moralna, czyn godny, czyn moralnie dobry, czyn bezinteresowny i godnoœæ ludzka jako apogeum etyki. I tak koñczy siê wyk³ad. Poszukiwanie najbardziej skutecznego sposobu odkrycia godnoœci osoby ludzkiej mo¿e 26 zaprowadziæ etyka do chrzeœcijañstwa i wzbudziæ w nim pragnienie spojrzenia na osobê z Bo¿ych perspektyw. W ramach dyskusji ks. P. Góralczyk doprecyzowywuje swój wyk³ad: (...) – Ÿród³em mojego czynu bezinteresownego jest to, ¿e ja stajê siê darem dla osoby. I dalej trafnie i piêknie wywodzi: Etyka to jest relacja miêdzyosobowa. Nie mam powinnoœci w stosunku do zwierz¹t. Ja mam powinnoœæ w stosunku do osoby, do zwierz¹t ze wzglêdu na osobê, czy jako podmiotu czy jako przedmiotu. Ja nie mogê siê znêcaæ nad zwierzêciem, bo to uw³acza mojej godnoœci osobistej. Szacunek dla przyrody jest te¿ powinnoœci¹ ze wzglêdu na cz³owieka, ale przyrody jako miejsca przebywania i ¿ycia cz³owieka. Ja muszê j¹ uszanowaæ ze wzglêdu w³aœnie na wartoœæ, czy godnoœæ osoby ludzkiej. Etyka wiêc, by siê streszcza³a po prostu w tej powinnoœci afirmacji osoby, a ta powinnoœæ afirmacji osoby streszcza siê znowu w jêzyku mi³oœci. Jest to powinnoœæ mi³owania osób. Nastêpny wyk³ad wybitnego filozofa etyka i myœliciela ks. Henryka Skorowskiego dotyczy g³ównie pytania – dlaczego etyka zawodowa? Wcale nie istnieje zgodnoœæ na to, ¿e s¹ potrzeby istnienia takich zawodowych etyk, wszak jest tylko jedna etyka obowi¹zuj¹ca wszystkich obywateli wype³niaj¹cych wszystkie zawody. Aby daæ dowód sensu istnienia etyk zawodowych, ks. H. Skorowski definiuje fundamentalne pojêcia: etos zawodowy, kodeks zawodowy, deontologia zawodowa, moralnoœæ zawodowa. Przystawiaj¹c te pojêcia do sensów i zakresów danych zawodów mo¿na ju¿ zasadnie mówiæ o etyce zawodu. Nie jest ona podejœciem opisowym danego zawodu, ale wartoœciuj¹co normatywnym, czyli okreœla to "jak byæ powinno" i "dlaczego byæ powinno" w tym danym konkretnym zawodzie. Stosuje siê j¹ dla korygowania stanu faktycznego i podci¹ganiu go do wskazanego wzorca ¿ycia moralnego w tym zawodzie. Rzuca ona pomosty miêdzy etyk¹ ogólnoludzk¹ a specyfik¹ pracy zawodowej. Wyp³ywa ona tak¿e z ducha kultury narodowej oraz z etosu i tradycji zawodu. Istniej¹ tak¿e niezdrowe moralnie dla zawodu i niepo¿¹dane tendencje uprawiania etyki zawodowej w oderwaniu od œwiadomoœci istnienia etyki ogólnej czy uniwersalnej. Twórców takich etyk mo¿na nazwaæ "atomistami" lub etykami "atomizuj¹cymi". Etyka zawodowa nie jest etyk¹ ogóln¹, nie jest tak¿e kazuistyk¹, lecz z niej wyrasta i wspiera siê na niej i jest najbli¿sza praktyce ¿yciowej. Etykê zawodow¹ mo¿na podzieliæ na dwa dzia³y, jako stopnie hierarchiczne, o treœci: œcis³ego obowi¹zku i doskona³oœci czyli idea³u. Dlaczego etyka zawodu? Ks. H. Skorowski daje szeœciopunktow¹ odpowiedŸ: 1. Moralnoœæ nie jest tylko i wy³¹cznie czymœ powszechnym, jest faktem spo³ecznym i musi regulowaæ stosunki w ramach okreœlonych grup. 2. Do takich grup nale¿¹ tak¿e grupy zawodowe. Specyfika niektórych z nich idzie tak daleko, i¿ w pe³ni zasadnie jest mówiæ o specyficznej im etyce. 3. W najg³êbszej swej istocie winna ona byæ prób¹ opracowania najwa¿niejszych etycznych dyrektyw i perspektyw okreœlonego zawodu, a tak¿e ich faktycznych motywacji. 4. Przedmiot jej powinien dotyczyæ: przekonañ moralnych, powinnoœci moralnych, okreœlonych postaw i ich uzasadnienia. Nad Odr¹ 5. Tak rozumiana etyka zawodowa nie zastêpuje etyki ogólnej, lecz j¹ dope³nia i konkretyzuje. Jest zastosowaniem dyrektyw moralnych o charakterze ogólnym dla konkretnych sytuacji ¿ycia zawodowego. Jest ona bli¿sza ni¿ etyka ogólna praktyce ¿ycia. 6. Spe³nia one okreœlone funkcje: reguluje stosunki wewn¹trz grupy zawodowej, okreœla stosunek grupy zawodowej do przedmiotu dzia³alnoœci zawodowej, zabezpiecza przed nadu¿yciami, podnosi presti¿, kszta³tuje ogólne podstawy moralne. Koryguje stan faktyczny i podci¹ga go do wskazanego wzorca. W dyskusji ks. H. Skorowski radykalnie stwierdza: (...) jestem za etyk¹ nie tylko ogóln¹, ale za etyk¹ zawodow¹, co nie oznacza, ¿e opowiadam siê za tworzeniem kodeksów. (...), ale etyka zawodowa musi mieæ wymiar nie tylko indywidualny, ale tak¿e wymiar wspólnotowy, spo³eczny. To ma byæ coœ. co nas tworzy jako spo³ecznoœæ zawodow¹. G³ówna zasada to poszanowanie godnoœci osoby. Dodamy – ka¿dej osoby, spoœród danej wspólnoty zawodowej. Wielu wybitnych uczonych wziê³o udzia³ w dyskusji; jeszcze przypomnimy wybrane ich myœli etyczne. Prawnik i etyk Stanis³aw KaŸmierczyk zapytuje: (...) kiedy mamy do czynienia z etyk¹ zawodow¹, np. prawa. (...). ale ja nie oœmieli³bym siê, choæ wyk³adam etykê na prawic, mówiæ, ¿e ja wyk³adam etykê. Ja wyk³adam, etyczne problemy prawoznawstwa, po prostu œciœle rzecz bior¹c. (....). Filozof i etyk Mieczys³aw Michalik powiada: otó¿, dochodziæ teoretycznie potrzeby lub bezsensu etyki zawodowej, to swoisty absurd. O tym rozstrzyga praktyka. I dalej: Ja siê "kodeksu" osobiœcie nie bojê. "codex" – pieñ, kloc, lista, zestaw (z ³aciñskiego) – có¿ w tym z³ego. Wed³ug mnie te "dobre obyczaje w nauce" brzmi¹ gorzej ni¿ "kodeks etyczny nauki", czy w nauce. Etyk Lucyna Patyjewicz daje g³êbok¹ refleksjê filozoficzn¹: Prawa etycznego nie da siê, bez krzywdy ludzkiej, sprowadziæ do spraw rozwoju przyrody, nie mo¿na ich t³umaczyæ dzia³aniem przypadku. Trzeba przyj¹æ prawo nadrzêdne – transcendentne, obejmuj¹ce rozwój wszystkich form bytu. (...) to trudno mniemaæ, ¿e nie obowi¹zuje on (porz¹dek) w sferze moralnej. I jeszcze: Chodzi o prawdê i dobro. Dobro jest wartoœci¹ etyczn¹, natomiast prawda jest wartoœci¹ poznawcz¹. (...) Julian Aleksandrowicz stwierdzi³, ¿e w sytuacji konfliktu prawdy i dobra, zawsze "prawda powinna uklêkn¹æ przed dobrem". Filozof i etyk Ulrich Schrade silnie k³adzie nacisk na ogóln¹ kondycjê moralnoœci spo³eczeñstwa, która: (...) dziœ propagowana jest moralnoœæ liberalna, a nawet libertyñska. w której miar¹ wartoœci jest sukces ekonomiczny, a pieni¹dz usprawiedliwia prawie wszystko. W filozofii moralnoœæ tê wspiera postmodernizm propaguj¹cy has³o "u¿ycia ¿ycia" wsparte zasad¹ "anythings goes" (wszystko ujdzie). I dalej: Rozchwianego g³osu sumienia lub nawet jego ca³kowitego milczenia nie zast¹pi ¿adna kodeksowa proteza etyczna. Wskazuje na to przyk³ad nowej powszechnej nierzetelnoœci w nauce: Dotyczy to te¿ i recenzji prac naukowych. (...), ¿e recenzje naukowe (...) s¹ na ogó³ towarzyskie i grzecznoœciowe, ale za to treœciowo puste – nic z nich nie wynika. A wiêc dochodzi nowa (czwarta) nierzetelnoœæ w nauce (wg M. W. Grabski [10] str. 10-11) o nazwie: Recenzje towarzyskie i grzeczno- ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. œciowe. Ta nierzetelnoœæ zawiera inn¹ skazê moraln¹. Œrodowisko uczonych wszak zauwa¿a, ¿e czêsto recenzenci podejmuj¹ siê opiniowaæ prace, których merytorycznych treœci nic rozumiej¹ dostatecznie dog³êbnie, bowiem z dziedziny wiedzy zawartej w pracy recenzowanej nie maj¹ ¿adnego b¹dŸ dostatecznie powa¿nego dorobku naukowego. Recenzent wszak powinien siê wykazaæ przed zleceniodawc¹ recenzji, ¿e posiada jakoœciowo dostateczny dorobek naukowy odpowiadaj¹cy treœci pracy recenzowanej. Ten dowód rzetelnoœci w nauce zwykle siê przemilcza i ukrywa. By³aby to wiêc nastêpna nowa (pi¹ta) nierzetelnoœæ w nauce o nazwie: Nieusprawiedliwiony recenzent (i recenzja). Filozof i etyk Henryk Borowski poddaje zadumie problem: (...) kto posiada pewn¹ wiedzê etyczn¹ i jest cz³owiekiem doœæ wra¿liwym moralnie, temu etyka zawodowa nie jest niezbêdna. Ale przecie¿ nic wszyscy wykonuj¹cy okreœlony zawód musz¹ odznaczaæ siê odpowiedni¹ wiedz¹ i etyka zawodowa jest – nie ulega w¹tpliwoœci – potrzebna. Czy jednak owe zasady moralne, które s¹ w³aœciwe dla danego zawodu, musz¹ nazywaæ siê etyk¹? Przytacza on przyk³adowo (za filozofem W³adys³awem Krajewskim) bardzo nowatorski i interesuj¹cy zestaw norm moralnych i metodologicznych: 1. Postulat intersubiektywnej komunikatywnoœci. Chodzi tu o to, by pracownik naukowy wypowiada³ siê jednoznaczne; ¿eby sam dobrze zrozumia³, o czym pisze i jednoznacznie przekazywa³ swoje myœli. Zabezpiecza to przed rozszerzaniem siê enigmatycznej wiedzy tajemnej. 2. Postulat intersubiektywnej kontroli, która g³osi, ¿e wyniki pracy naukowej powinny byæ poddawane kontroli innych osób, innych badaj¹cych ten problem uczonych. 3. Stopieñ pewnoœci w³asnych s¹dów powinien odpowiadaæ (byæ proporcjonalny) do pewnoœci ich uzasadnieñ. 4. Pracê naukow¹ powinien charakteryzowaæ nieustaj¹cy krytycyzm. W dzia³aniu praktycznym (prakseologicznym) pewnoœæ siebie mo¿e byæ czasem cnot¹: w pracy naukowej zaœ nie doœæ uzasadniona pewnoœæ jest czymœ niestosownym, gdy¿ uczonemu przystoi raczej postawa Hamleta ni¿ postawa zdecydowanego zawsze w dzia³aniu i w myœleniu cz³owieka czynu. 5. Popularyzuj¹c swoje osi¹gniêcia pracownik naukowy nie powinien ukrywaæ swoich przekonañ, swych dowodów, argumentów, lecz wprost przeciwnie, podawaæ je do publicznej wiadomoœci. 6. Pracê naukow¹ powinna charakteryzowaæ rzetelnoœæ i obiektywizm, bezstronna analiza i interpretacja faktów. 7. Pracê naukow¹ powinien charakteryzowaæ krytycyzm i szacunek do poprzedników; jeœli ju¿ ktoœ g³osi³ podobne tezy. nale¿y o tym napisaæ, je¿eli glosi³ tezy b³êdne, nale¿y je krytykowaæ. 8. Moralnoœæ wi¹¿e siê bardzo czêsto z odwag¹. Odwaga potrzebna jest równie¿ w naucc.Uczony powinien g³osiæ prawdê nawet w niesprzyjaj¹cych dla jej rozpowszechniania warunkach; uczony mo¿e nawet zdradziæ swojego mistrza, jak to uczyni³ np. Arystoteles wytykaj¹c b³êdy w pogl¹dach filozoficznych swego mistrza Platona. 9. Podobnie jak moralnoœæ nauka ma charakter ponadnarodowy. Wprawdzie ka¿dy uczony mo¿e mieæ i ma jak¹œ ojczyznê, ale nauka nie mo¿e byæ narodowa. 27 10. Ka¿dy wysi³ek naukowy jest na tyle wa¿ny, by ka¿dy jego podmiot by³ potraktowany (bez wzglêdu na jego tytu³y naukowe) jednakowo; oznacza to równoœæ wszystkich przyczyniaj¹cych siê do rozwoju nauki i œwiadczy o demokratycznym charakterze uczonych i uczelni. 3.4.SEMINARIUM [9] To seminarium ogniskowa³o namys³ przede wszystkim na technice. Wybitny uczony bioetyk i ekoteolog ks. Wojciech Bo³oz wskazuje na chlubny pochód rozwojowy techniki jako rewolucji przemys³owej, ¿e jest to zjawisko podobne w swoim przebiegu do ewolucji biologicznej, ale przestrzega przed determinizmem technicznym i supremacj¹ techniki w kulturze, bowiem doskonalenie techniki nie idzie w parze z moralnym doskonaleniem cz³owieka, rozwój techniki wymaga od cz³owieka wiêkszej si³y moralnej. G³êboko analizuje i dowodzi, ¿e utylitarystyczne kryterium wartoœciowania techniki jest niewystarczaj¹ce. Chocia¿ wiêc suma szczêœcia spo³ecznego wzrasta dziêki technice, jak chc¹ teoretycy utylitaryzmu, to powiêksza siê równoczeœnie ból i cierpienie oraz inne klêski okreœlonych grup spo³ecznych. Nie jest wszak najwa¿niejsza troska i dba³oœæ o szczêœcie ogó³u, trzeba bowiem chroniæ szczêœcie ka¿dego cz³owieka. Przywo³uje myœl Jana Pawia II, w Hiroszimie, 25.02.1981: Nauka i technika s¹ wspania³ym produktem ludzkiej twórczoœci danej przez Boga, otwieraj¹cym ogromne mo¿liwoœci, z których wszyscy korzystamy. Wiemy jednak, ¿e ten potencja³ nie jest neutralny: mo¿e on byæ u¿yty tak dla postêpu ludzkoœci, jak i dla jej degradacji. (...), ¿e przysz³oœæ ludzkoœci zale¿y w wiêkszym ni¿ kiedykolwiek stopniu od naszych zbiorowych wyborów moralnych. Buduje zasadê odpowiedzialnoœci, która realizuje siê poprzez szeœcioelementow¹ odpowiedŸ: kto? za co? dlaczego? przed kim? kiedy? i jak? odpowiada przed spo³eczeñstwem za czyn techniczny, a w szczególnoœci polityk, in¿ynier i technik. Zasada ta w/g H. Jonasa brzmi: Postêpuj tylko w taki sposób, aby skutki twojego dzia³ania da³y siê pogodziæ z ci¹g³oœci¹ trwania autentycznego ¿ycia ludzkiego. Konkretne typy odpowiedzialnoœci wg. G. Ropohla wyra¿one zosta³y poprzez dwadzieœcia jeden nazw i pojêæ ([9] tabela, str.12), tworz¹cych realizacjê procedur odpowiedzialnoœci. Do³¹czaj¹c do zasady odpowiedzialnoœci tzw. zasadê personalistyczn¹ okreœlon¹ przez I. Kanta: Postêpuj tak, byœ cz³owieczeñstwa tak w twej osobie, jak te¿ w osobie ka¿dego innego, u¿ywa³ zawsze jako celu, nigdy jako œrodka – powstaje etyka odpowiedzialnoœci. Aby osoba ludzka by³a zasad¹, podmiotem i celem wszystkich urz¹dzeñ spo³ecznych, konstatuje II Sobór Watykañski. Ks. W. Bo³oz silnie akcentuje, ¿e odpowiedzialnoœæ za skutki techniki spoczywa na mened¿erach, politykach i twórcach techniki. (...) in¿ynier przysz³oœci powinien nie tylko dysponowaæ odpowiedni¹ wiedz¹ i umiejêtnoœciami zawodowymi, ale tak¿e znaæ zasady etyczne i kierowaæ siê nimi w swojej pracy. (...), trzeba ich (in¿ynierów) do tego przygotowywaæ wprowadzaj¹c problematykê etyczn¹ do programów edukacyjnych. Ten postulat humanizacji teclmiki, jest w Politechnice £ódzkiej spe³niany w Konwersatorium Bóg i Nauka [11]. Interesuj¹ce relacje miêdzy technik¹ a etyk¹ formu³uje Wojciech Gasparski interpretuj¹c rozwa¿ania Evandro Agaz- 28 zi'ego. Podkreœla nieopanowan¹ autonomiê i samorozwój systemu technicznego, co mo¿e zagra¿aæ istnieniu ludzkoœci. Technika jako ekosystem staje siê wiêc indyferentna kulturowo pozbawiaj¹c nadzoruj¹cego wp³ywu i kontroli podmiotu – czyli cz³owieka, który to ostatecznie musi okreœlaæ sens, d¹¿yæ do uznawania naczelnych wartoœci i wskazywaæ cele rozwoju. Wskazuje jednoznacznie, ¿e system techniczny jest g³ównie indyferentny ze wzglêdu na cele immanentne (finis operis) w odró¿nieniu od celów transcendentnych (finis operantis). Rozró¿nienie owo pochodzi od Ojca Józefa Marii Bocheñskiego. Przed innymi niebezpieczeñstwami równie¿ przestrzega, zauwa¿aj¹c, ¿e technika coraz silniej ulega ideologizacji i totalnoœci w postaciach scientyzmu i technicyzmu, jako zamkniêtych systemów. Aby przezwyciê¿aæ niebezpieczn¹ supremacjê techniki (i nauki) w spo³eczeñstwie, nieodzowne jest oddzia³ywanie systemu etycznego, tzw. "trzecie E": dwa pierwsze "E" to efektywnoœæ i ekonomicznoœæ. Etyka nic jest wolna od os¹du spo³ecznego, ka¿dy kto j¹ tworzy powinien przestrzegaæ (wg M. Bunge) imperatywu technologicznego: Podejmuj tylko takie projekty i pomagaj wdra¿aæ tylko takie rozwi¹zania, które nie nara¿¹ na szwank dobra wspólnego i wzbudzaj czujnoœæ spo³eczn¹ przeciw wszelkim takim przedsiêwziêciom, które nie spe³niaj¹ tego warunku. Rozwa¿ania W. Gasparskiego s¹ g³êbokie i pouczaj¹ce, w rezultacie czego powstaje osiem obowi¹zków in¿yniera: 1. zapewnienie bezpieczeñstwa oferowanych dzie³ techniki, 2. przewidywanie – co wymaga wyobraŸni – mo¿liwych skutków ubocznych proponowanych rozwi¹zañ, 3. przejawianie dostatecznej troski o œledzenie skutków ubocznych rozwi¹zañ oraz konsekwencji stosowania tych rozwi¹zañ na wielka skalê. 4. bezpoœrednie, osobiste, autentyczne anga¿owanie siê we wszystkie stadia realizacji przedsiêwziêæ technicznych. 5. rzetelne informowanie o zagro¿eniach, 6. sta³e uwzglêdnianie eksperymentalnego charakteru ka¿dego przedsiêwziêcia, 7. branie pod uwagê przyzwolenia spo³ecznego na tworzenie, wytwarzanie i rozpowszechnianie rozwi¹zañ technicznych, 8. gotowoœæ do ponoszenia odpowiedzialnoœci za wyniki podejmowanych przedsiêwziêæ. Wybitny uczony i myœliciel techniki, twórca i "duch poruszaj¹cy" Instytutu Problemów Wspó³czesnej Cywilizacji Marek Dietrich w swym referacie dokonuje niejako przewrotu kopernikañskiego. Powiada tak: etycy, czerpi¹c z nauk filozoficznych, kieruj¹ swoje naukowe zainteresowania badawcze na fenomen wspó³czesnej techniki analizuj¹c postawy i dzia³ania twórców techniki i in¿ynierów. I to bardzo dobrze. Chcia³bym przedstawiæ i uzasadniæ pogl¹d, ¿e kierunek mo¿e byæ odwrotny – etyka jest obiektem zainteresowania techniki, ¿e technicy mog¹ i powinni stawiaæ pytania etykom i oczekiwaæ odpowiedzi. Otó¿, etyk i in¿ynier to dwa bratanki. I niech siê tak stanie. M. Dietrich dotyka lawiny konkretnych sytuacji konfliktowych przede wszystkim w technice ale tak¿e spo³ecznych i dla tych wszystkich praktycznych kontekstów moralnych odkrywczo zauwa¿a wspólny aksjologiczny pierwiastek, dotychczas nie podnoszony przez zawodowych ety- Nad Odr¹ ków – a jest nim pojêcie deterministycznego bezpieczeñstwa technicznego, w formie liczby kryterialnej, jako technicznego warunku bezpieczeñstwa nazwanego wspó³czynnikiem bezpieczeñstwa n, który jest ilorazem R wartoœci charakterystycznego, reprezentatywnego i decyduj¹cego parametru zniszczenia do wartoœci F parametru maksymalnego wytê¿enia materia³owego konstrukcji, wystêpuj¹cego w warunkach realnej pracy urz¹dzenia lub systemu technicznego. Analiza bezpieczeñstwa wi¹¿e siê z analiz¹ ryzyka i jest w technice intensywnie rozwijana. Wiêksza wartoœæ n oznacza mniejsze zagro¿enie skutkami zniszczenia konstrukcji. Jak okreœliæ wartoœci F i R nale¿y do kompetencji specjalistów techniki. Konstrukcje techniczne nie mog¹ byæ idealne w tym sensie, ¿e s¹ niezawodne i niezu¿ywalne. Wskazuje o tym zawodowa praktyka i analiza statystyczna pozwalaj¹ca badaæ "¿ycie" konstrukcji technicznej oraz jej defektów. Mo¿na i trzeba okreœliæ parametr a – czyli tzw, prawdopodobieñstwo zniszczenia (zagro¿enie) oraz parametr P – prawdopodobieñstwo niezniszczenia konstrukcji. Pozostaj¹ do odpowiedzialnego przyjêcia wartoœci trzech wielkoœci: n, a i P okreœlaj¹ce tzw. probabilistyczne bezpieczeñstwo techniczne. Myœlê, stwierdza M. Dictrich: ¿e racjonalne podejœcie do analizy bezpieczeñstwa od strony etycznej jest ciekawym, a i bardzo wa¿nym tematem dla etyków. Od analizy jakoœciowej – dobre, z³e – trzeba jednak przejœæ do analizy iloœciowej – na ile dobre, na ile z³e. Dochodzimy chyba do wniosku, ¿e w moralnoœci techniki trzeba siê nauczyæ mierzyæ skutki etyczne dzia³añ in¿ynierskich. Jawi siê zatem nowa kategoria etyczna, a mianowicie metrologia etyki. Do jakiego stopnia mo¿e dopuszczona byæ moralna spo³eczna akceptacja takiego lub innego poziomu ryzyka, gdzie przyk³adami konfliktowego stosowania techniki mog¹ byæ energetyka j¹drowa, transgeniczna ¿ywnoœæ, terapia genowa czy inne nowe technologie przemys³owe, zapytuje M. Dietrich i odpowiada: brak jest odpowiedzialnej wiedzy w konkretnej dziedzinie oraz refleksji etycznej, wypracowanych wspólnie przez etyków oraz biologów i techników. 3.5. CO MAJ¥ TECHNICY DO POWIEDZENIA Technika – mówi ze szczerym podziwem noblista Czes³aw Mi³osz – jest skondensowan¹, utrwalon¹ w dotykalnych kszta³tach cnot¹. Technika wszak jest zwieñczeniem i apogeum nauk przyrodniczych – biologii, chemii, fizyki, dla których królow¹ jest aksjomatyczna matematyka. Technik to rzemieœlnik, in¿ynier, uczony techniki – pos³uguje siê pojêciami mierzalnymi, u¿ywa w poznaniu przede wszystkim eksperymentu oraz rozumowania indukcyjnego, ale tak¿e potê¿nego narzêdzia dedukcyjnej matematyki. Definicje bytów w technice s¹ jasne i wyraziste, a jej twierdzenia s¹ bardzo konkretne, apodyktyczne, deterministyczne i niepodwa¿alne. Piêæ lat temu œrodowisko nauczycieli akademickich Politechniki £ódzkiej powo³a³o dyskusyjne forum, pod nazw¹ Konwersatorium Bóg i Nauka dla potrzeb humanizacji techniki i technokracji. Oferujemy do rozmyœlañ szerokie spektrum filozoficznej i œwiatopogl¹dowej problematyki, w kontakcie z niezwyk³ymi prelegentami. Rozumiemy coraz wyraziœciej, ¿e technika bez humanistyki jest œlepa, tak jak humanistyka ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. bez techniki jest pusta. In¿ynier badaj¹cy technikê, jako materiê nieo¿ywion¹, g³ód swojego poznania – jako osobê ludzk¹ – odczuwa szczególnie boleœnie. "Mieæ czy byæ", oto jest pytanie zawsze aktualne i wa¿ne dla ka¿dego cz³owieka. Technika bardzo czêsto jest zwodnicza, gdy oferuje bardziej (lub tylko) jak "mieæ", zamiast jak "byæ". Nowy paradygmat oznacza potrójny sprzeciw, dla: œlepego rozwoju materialnego, u³udy, ¿e przez konsumpcjonizm spe³nimy kiedykolwiek indywidualne cz³owieczeñstwo oraz. ¿e teclmika i nauka s¹ jedynym skutecznym lekarstwem na ludzkie nieszczêœcia. Nadrzêdnych wartoœci, chroni¹cych cz³owieczeñstwo osoby ludzkiej, nale¿y poszukiwaæ w wolnych wytworach sztuki i estetyki, moralnoœci i religii, teologii i filozofii. Szczególnie pilnie nale¿y wiêc, zmieniæ profil kszta³cenia na uczelniach technicznych kieruj¹c humanistyczne przedmioty nauczania do studentów, aby wype³niæ ich pustkê wychowawcz¹ [11]. Nie mo¿na wszak kszta³ciæ tylko specjalistów, jako homo technologicus, a¿ robotów czy cyborgów, ale dokumentowaæ budziecielskie nauczycielstwo, wyzwalaj¹c wra¿liwoœæ i ofiarnoœæ – jako homo emotionalis, kszta³tuj¹c dzielnoœæ i zaanga¿owanie, pêd do wielkoœci, wolny s¹d, godnoœæ i odwagê osobist¹. Zrealizowaliœmy ju¿ 17 Konwersatoriów poœwiêconych relacjom nauk technicznych i przyrodniczych w nawi¹zaniu do nauk filozoficznych, aksjologii, antropologii, religii i teologii. Dla potrzeb tematyki tego referatu przywo³amy VI Konwersatorium pt. Etyczne kryteria wartoœciowania techniki 05.12.2001, które g³êboko poruszy³o œrodowiskiem akademickim Politechniki £ódzkiej [12] na którym wyk³ad wyg³osi³ ks. Wojciech Bo³oz Kierownik Katedry Bioetyki i Ekoteologii Uniwersytetu Kardyna³a Stefana Wyszyñskiego. Poddano gruntownej analizie koniecznoœæ drogi od apoteozy techniki do jej odpowiedzialnej s³u¿by cz³owiekowi i dobru wspólnemu, w oparciu o katolick¹ naukê spo³eczn¹. Ingenieur – cz³owiek pomys³owy, jego twory dowodem wielkoœci cz³owieka, ale: Rozwój techniki oraz naznaczony panowaniem techniki rozwój cywilizacji wspó³czesnej domaga siê proporcjonalnego rozwoju moralnoœci i etyki; Jan Pawe³ II, Redemptor hominis. Wspó³czesna technika – mówi ks.W.Bo³oz – niesie niebezpieczeñstwo uzale¿nienia cz³owieka od siebie, powiêksza swoje negatywne skutki i sprawia, ¿e s¹ one nieprzewidywalne: formu³uje postawê odpowiedzialnoœci: wolnoœæ, gotowoœæ odpowiadania i zdawania sprawy z w³asnego postêpowania oraz ponoszenia jego skutków przed okreœlon¹ instancj¹ (sumienie, spo³eczeñstwo, prawo, Bóg). Przestrzega przed personalizacj¹ techniki, a nawet sakralizacj¹ przyrody i równoczeœnie odmawianie statusu osobowego cz³owiekowi. W konkluzji ks. W. Bo³oz kieruje wyzwanie do wszystkich uczestników ¿ycia spo³ecznego, a przede wszystkim podejmuj¹cych decyzjê w imieniu spo³ecznoœci: 1. mened¿erów (nieprzyjmowanie kontraktów spo³ecznie szkodliwych): 2. polityków wyznaczaj¹cych kierunki rozwoju spo³ecznego i okreœlaj¹cych jego warunki; 3. twórców rozwi¹zañ technicznych – in¿ynierów (moralna odpowiedzialnoœæ za skutki dzia³alnoœci technicznej w œwiecie); 29 4. podmiotów gospodarczych; 5. osób podejmuj¹cych decyzje w przedsiêbiorstwach: 6. szkó³ kszta³c¹cych in¿ynierów (realistyczna wizja cz³owieka i spo³eczeñstwa, zwarta hierarchia wartoœci, kszta³towanie spo³ecznej wra¿liwoœci). Dorobek intelektualny œrodowiska polskich techników w obszarze moralnoœci i etyki zawodowej jest imponuj¹cy. Wyró¿niaj¹co i bardzo dobitnie podkreœli³ to ks.W. Bo³oz na w/w Konwersatorium. W [3], jako naczelne kategorie moralne w zawodzie in¿yniera wymienia siê: godnoœæ osobist¹, gruntown¹ wiedzê, kompetencjê fachowca, rzetelnoœæ i solidarnoœæ, obiektywizm i prawdê oraz lojalnoœæ w stosunku do zasad i specyfiki zawodu. Do Deklaracji za³¹czono 36 pozycji literatury œwiadcz¹cej o gigantycznym intelektualnym dorobku etycznym techników polskich. Ale wyj¹tkowo m¹drze i piêknie wyró¿nia Deklaracjê tekst: Robotnik szczególnie musi odczuwaæ w gronie in¿ynierów i techników, ¿e jest otoczony trosk¹, szacunkiem i serdecznoœci¹, ¿e in¿ynierowie i technicy pomagaj¹ i ucz¹, ceni¹ jego trud i wysi³ek. Tak, taka jest prawda, ¿e w technice wszyscy jesteœmy robotnikami: technika jest s³ug¹ i robotnic¹ Boga. Chwalebne jest wielce, ¿e polskie uczelnie techniczne buduj¹ w³asne, suwerenne kodeksy etyczne. Na przyk³ad w [1] akcentuje siê: s³u¿bê prawdzie, dobro publiczne, odrzuca dyskryminacjê, szkodzenie ludziom, reputacji i karierze zawodowej. Komitet Etyki w Nauce PAN [4] opracowa³ katalog wytycznych dla zapewnienia nauce solidnoœci (science intêgrity) i wiarygodnoœci w celu poprawy z³ego stanu powszechnego poczucia etosu nauki w kraju. Wystêpuje tutaj pracownik nauki w szeœciorakiej roli, jako: twórca, mistrz i kierownik, nauczyciel, opiniodawca. ekspert oraz cz³owiek spo³eczeñstwa i wspólnoty miêdzynarodowej. Znane s¹ ró¿ne zawodowe kodeksy etyczne w innych pañstwach. Przytoczymy dwa przyk³ady. Kodeks ECPD 1977 [8] w oœmiu punktach okreœla powinnoœci in¿yniera. G³ówne tezy: 1. Ponad wszystko stawiaæ bezpieczeñstwo, zdrowie i dobro ogó³u, 2. In¿ynier jest rzeczowy, wierny prawdzie w ramach tylko swoich kompetencji. 3. Nie uprawiaæ nieczystej konkurencji, byæ lojalnym pracodawc¹ i zleceniodawc¹. 4. Strzec czystoœci i godnoœci swego zawodu, a swym podw³adnym zapewniaæ rozkwit zawodowy. Europejska Federacja Narodowych Stowarzyszeñ In¿ynierskich (FEANI) formu³uje kodeks etyczny do zawodu in¿yniera w trzech obszarach etyki: osobistej, zawodowej i spo³ecznej. W odró¿nieniu od innych wytycznych i kodeksów etycznych akcentowane s¹ tezy: 1. Perfekcyjne œwiadczenie us³ug, 2. O roli sumienia w biznesowych umowach, 3. Gratyfikacje uzgadniane z pracodawc¹, 4. Wynagrodzenie adekwatne do stopnia ponoszonej odpowiedzialnoœci. 5. Wzgl¹d na dobro przyrody, œrodowiska, zdrowia i bezpieczeñstwa, 6. Szacunek do wartoœci tradycyjnych i kulturowych. 30 4.0. KOHERENCJE TECHNIKI Z, RELIGI¥ 4.1. NAMYS£ NAD RELIGI¥ Koherencja (synechés), to coœ ci¹g³ego, po³¹czonego, nieprzerwanego. Ju¿ w s³owach dwóch pierwszych akapitów 2 rozdzia³u, do tego nawi¹zano. Ka¿dy cz³owiek ma swoj¹ religiê i wie po swojemu co to s³owo znaczy. Cz³owiek ma niegasn¹cy g³ód religii, któr¹ ró¿nie w sobie tworzy i rozwija; zapo¿ycza od ju¿ historycznie ugruntowanych struktur religijnych, b¹dŸ usi³uje samodzielnie budowaæ w³asn¹ wersjê religijnoœci. W religii cz³owiek ukrywa swoj¹ niepowtarzaln¹ i niepoznawaln¹ tajemnicê œwiêtoœci – czyli swoje doœwiadczenie sacrum, tak¿e wtedy, je¿eli nawet chce siê nazywaæ niereligijnym. Cz³owiek szuka œwiêtoœci, która by go przerasta³a, ale dawa³a mu nadziejê oraz egzystencjalne wsparcie, bowiem nieodparcie pragnie kochaæ doskonale i maksymalnie. W praktyce cywilizacyjnej religia konstytuuje siê w niezliczonej iloœci wierzeñ, mitów, rytów, kultów, rytua³ów i aktów magicznych. W odwiecznej dyskusji, nieskoñczenie nieustaj¹cej, w religii jak w ognistym tyglu p³on¹ i wypalaj¹ siê idealiœci, racjonaliœci, naturaliœci, antynaturaliœci, chrzeœcijanie oraz niechrzeœcijanie i wszyscy inni koryfeusze filozofii i nauk szczegó³owych. W tej niezwykle trudnej intelektualnie sytuacji rozpoznawania religii zaproponujemy praktyczn¹ (mo¿na by rzec in¿yniersk¹) definicjê religii, niejako okreœlon¹ "przez postulaty", wybiórczo przywo³uj¹c je jako wypowiedzi wielkich myœlicieli. 1. Œw. A. Augustyn (354-430): Bóg uczyni³ cz³owieka na swój obraz i podobieñstwo, tak¿e rozum uczyni³ na swój obraz. Jest to powód, dla którego rozum nie mo¿e byæ pojêty przez siebie, poniewa¿ w nim jest obraz Boga. 2. J. Eckhart (1260-1327). Nic wyobra¿aj sobie, ¿e twój intelekt mo¿e doróœæ do tego, abyœ móg³ poznaæ Boga. Kiedy Bóg na swój boski sposób oœwieca ciê, zaprawdê ¿adne naturalne œwiat³o nie jest do tego potrzebne. W rzeczywistoœci musi ono zostaæ ca³kowicie wygaszone, zanim Bóg zaistnieje w umyœle swym œwiat³em... 3. Œw. Ireneusz (130-202):... On, którego nic mo¿na uchwyciæ ani zrozumieæ lub zobaczyæ, czyni siê sam widzialny, zrozumia³y i uchwytny przez tych. którzy wierz¹, ¿e mo¿e On daæ ¿ycie tym. którzy widz¹ i obejmuj¹ Go myœl¹ przez wiarê... Prawdziwe ¿ycie pochodzi z udzia³u w Bogu, a mieæ udzial w Bogu, to znaczy znaæ Go i cieszyæ siê Jego dobroci¹. 4. K. Jaspers (1883-1969): Przez ¿adne myœlenie cz³owiek nie mo¿e zbli¿yæ siê bardziej do tej rzeczywistoœci, której doœwiadcza wierz¹cy w ucieleœnionej obecnoœci Boga (...). Rzeczywistoœæ jest w œwiecie kultu Koœcio³a. Objawienia i s³owa Bo¿ego nie mo¿na odbieraæ indywidualnie. Nabieraj¹ one znaczenia tylko poprzez obecnoœæ Œwiêtego w instytucji. 5. I. Kant (1724-1804): To jedynie znajomoœæ naszych powinnoœci i ostatecznego celu, jaki Rozum wyznaczy³ w nich, mog³a wytworzyæ w okreœlony sposób pojêcie Boga; dlatego te¿ pojêcie to jest nieod³¹czne dla naszego d³ugu wobec tego bytu. 6. S. A. Kierkegaard (1813-55): Paradoks wiary utraci³ cz³on poœredni, to znaczy ogólnoœæ. Z jednej strony wiara, Nad Odr¹ jest wyrazem najwy¿szego egoizmu (spe³niæ ów straszny czyn dla samego siebie), z drugiej strony – wyrazem najbardziej absolutnego oddania: spe³niæ ten czyn dla Boga. Wiara sama w sobie nie mo¿e byæ rncdiatyzowana w ogólnoœci, gdy¿ wtedy przestaje istnieæ. Wiara jest paradoksem, a jednostka w ¿adnym razie nic mo¿e byæ zrozumiana przez nikogo. 7. B. Pascal (1623-62): Dlaczego Bóg nie pokazuje Siê sam we w³asnej osobie? Zas³ugujemy na to? Tak. Jesteœ pyszny i dlatego na to nie zas³ugujesz. Nie. Wiêc jesteœ niegodny. 8. Platon (427-47 p. Chr.): Jeœli Jednego nie ma. to nic nie ma. 9. Plotyn (204-269): Bóg – jeœli mówicie o Nim nie maj¹c prawdziwej cnoty – jest tylko imieniem. 10. Q. S. F. Tertulian (160-220): Wszystkie moce i godnoœci cz³owieka s¹ nie tylko obce Bogu. ale wrogie Mu. Nie bêdziemy interpretowaæ w/w dziesiêciu cytowanych myœli, niech czytelnik w samotnoœci zmaga siê z nimi. Metod¹ badania religii jest wiara istniej¹ca poza rozumem. Ale jest oczywiste, ¿e najpierw, niejako wstêpnie, zawsze trzeba uwierzyæ w coœ, w cokolwiek, aby dopiero polem móc rozumowaæ i zrozumieæ. Niektórzy, id¹c t¹ drog¹ uwa¿ali, ¿e nadejdzie chwila, kiedy umys³ ludzki zacznie rozpoznawaæ i zaakceptuje treœci wiary, a wtedy inteligencja dozna szczytu o¿ywienia oraz rozwoju, zast¹pi wiarê. Ale okazuje siê. ¿e zawsze pewnoœæ intelektualna wierz¹cego nic jest pewnoœci¹ zawodow¹ technika czy in¿yniera, fizyka, chemika, biologa czy matematyka. Oni poza swoj¹ wiar¹ zawodow¹ wierz¹ tak¿e transcendentalnie, dlatego chc¹ i pragn¹ odró¿niaæ dobro od z³a, tworz¹c etos zawodowy, moralnoœæ i kodeksy etyczne. 4.2. O BOGU WŒRÓD UCZONYCH Bêdziemy mówiæ o Bogu chrzeœcijan. Pogl¹d, na powszechny a tak¿e istotny temat dotycz¹cy istnienia Boga ma ka¿dy cz³owiek. Dla jednych jest On wymys³em ludzkiej bezradnoœci ¿yciowej, strachu, lêku i "ciemnogrodu" wobec otaczaj¹cego œwiata materii i bezradnoœci rozumu. Dla tyc³i ludzi Bóg nie istnieje i na wszelakie sposoby staraj¹ siê udowodniæ swoj¹ "wiarê" w Jego nieobecnoœæ, stosuj¹c ró¿ne metody pozornej naukowo sofistyki oraz formy sprzeciwu i walki. Dla innych zaœ sprawa Boga jest tak ma³o wa¿na (s¹ indyferentni), ¿e nic staraj¹ siê nawet przeczyæ Jego istnieniu, tak dalece wydaje siê im marnym owocem bie¿¹cego rachunku strat i zysków materialnej egzystencji. A¿ wreszcie jest znakomita grupa ludzi, którzy wierzyli i wierz¹ w istnienie Boga stwórcy i nieskoñczonej mi³oœci cz³owieka, daj¹c tego wyraz w swoim ¿yciu, dzie³ach i wypowiedziach. Bêd¹c pod patronatem Chrzeœcijañskiego Forum Pracowników Nauki chcielibyœmy dowieœæ tezy, ¿e wielcy i genialni uczeni nauk przyrodniczych i technicznych byli ¿arliwymi œwiadkami Boga, a zarazem chlub¹ i dum¹ tej trzeciej grupy. 1. Ch. R. Darwin (1809-82): Stwórca natchn¹³ ¿yciem kilka form lub tylko jedn¹ i gdy nasza planeta, podlegaj¹c œcis³ym prawom ci¹¿enia dokonywa³a swych niezliczonych obrotów, z tak prostego pocz¹tku zdo³a³ siê rozwin¹æ nieskoñczony szereg form najpiêkniejszych i najbardziej godnych podziwu. ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. 2. T. Edison (1847-1931): Wyra¿am swój podziw dla odwa¿nego budowniczego tej oryginalnej wie¿y, gdy¿ mam wielki szacunek dla wszystkich budowniczych, zaœ najwiêkszy dla najbardziej genialnego – dla Boga. 3. A. Einstein (1879-1955): Wierzê w Boga i mogê z ca³¹ sumiennoœci¹ stwierdziæ, i¿ nigdy w ci¹gu ca³ego ¿ycia nie uznawa³em filozofii ateistycznej... Moja religia jest pokornym uwielbieniem nieskoñczonej, duchowej istoty wy¿szej natury. 4. M. Faraday (1791-1867): Zdziwi³o was, panowie, ¿eœcie us³yszeli z moich ust s³owo Bóg, lecz zapewniam was, ¿e pojêcie Boga i czeœæ jak¹ mam dla niego opieram na podstawach tak pewnych jak prawdy z dziedziny fizyki. 5. C. F. Gauss (1777-1855): A teraz Bóg z tob¹, mój dobry, kochany przyjacielu, niech ci s³odkim bêdzie ten sen, ¿yciem zwany, przedsmak prawdziwego ¿ycia, oczekuj¹cego nas po przekroczeniu progu œmierci. 6. G. Marconi (1874-1937): Jako badacz praw natury wszêdzie natrafiam na œlady cudów Bo¿ej wszechmocy. Tylko z pomoc¹ Boga, który rozliczne i tajemnicze si³y natury stawia w s³u¿bie cz³owieka, zbudowa³em ten przyrz¹d. 7. J.C.Maxwell (1831-79): Przyjrza³em siê z bliska wiêkszoœci systemów filozoficznych i przekona³em siê naocznie, i¿ ¿aden z nich rozwin¹æ siê nie mo¿e bez zasadniczego pojêcia o Bogu... Bo¿e, który stworzy³eœ œwiat i cz³owieka, naucz nas badaæ dzie³a Twoje tak, byœmy nad ziemi¹ zapanowaæ mogli, by rozum nasz w s³u¿bie siê wzmacnia³. 8. J.G. Mendel (1822-84): Daj mi poznaæ swoje drogi, o Panie, i oka¿ mi œcie¿kê swoj¹. ProwadŸ mnie drog¹ swej prawdy i ucz mnie, bo jesteœ Bogiem mojego ocalenia; Ciebie wypatrujê codziennie. 9. I. Newton (1642-1727): To cudowne u³o¿enie s³oñca, planet i komet mo¿e byæ dzie³em Istoty wszechmocnej i rozumnej. A jeœli ka¿da gwiazda jest oœrodkiem systemu podobnego do naszego, to na pewno wszystko zosta³o urz¹dzone wed³ug podobnego planu i wszystko musi byæ poddane jednej i tej samej Istocie. Ta Istota nieskoñczona rz¹dzi wszystkim... Bóg jest Istot¹ najwy¿sz¹, wieczn¹, nieskoñczon¹... 10. E. Schroedinger (1887-1961): Elementy konstytucyjne ¿ycia s¹ najwspanialszym arcydzie³em, jakie kiedykolwiek zosta³o stworzone wed³ug praw kierowniczych mechaniki kwantowej Boga. Powy¿ej mamy donios³e i wyraziste œwiadectwa wiêzi i relacji miêdzy naukami stosowanymi a wiar¹ i religi¹. A przecie¿ uczeni fizyki, chemii, biologii i matematyki s¹ nauczycielami uczonych techniki. A zatem relacje techniki z wiar¹ i religi¹ s¹ coraz silniejsze, rozleglejsze, trwalsze, ale tak¿e na nowo odkrywane. 4.3. WIARA I DOWÓD ISTNIENIA BOGA "Wierzê tobie", to znaczy mam przekonanie, ¿e mówisz prawdê, uznajê to za prawdziwe, czyli zgodne z rzeczywistoœci¹. Wiarygodnoœæ ta nadaje szczególny autorytet osobie; jest to autorytet prawdy. Wiara jest darem osoby, osobie obdarzonej autorytetem prawdy. Wyraz i pojêcie "wierzê" jest bardzo powszechne w Piœmie Œwiêtym, np.: Wiara jest porêk¹ tych dóbr. których siê spodziewamy, dowo- 31 dem tych rzeczywistoœci, których nie widzimy. Hbr 11,1. Jan Pawe³ II naucza: To jedno przede wszystkim jest oczywiste: zachodzi genetyczna i organiczna ³¹cznoœæ – zwi¹zek pomiêdzy naszym chrzeœcijañskim "wierzê" a t¹ szczególn¹ "inicjatyw¹" Boga samego, która nazywa siê "Objawieniem". Cz³owiek zatem wiar¹ mo¿e odpowiadaæ na Objawienie Bo¿e. Ale odpowiedŸ "wierzê" trzeba daæ. gdy¿ Bóg jest przecie¿ wiarygodny, wszak posiada najwy¿szy autorytet prawdy. Aby cz³owiek móg³ powiedzieæ "wierzê" musi mieæ jakieœ "pojêcie Boga, które buduje w sobie w³asnym rozumem". Sk¹d czerpaæ owo pojêcie o istnieniu Boga (?). Jest jedna z dróg. Konstytucja Dei verbum g³osi: Boga bêd¹cego pocz¹tkiem i koñcem (kresem) wszystkich rzeczy mo¿na poznaæ z pewnoœci¹ przy naturalnym œwietle rozumu ludzkiego z rzeczy stworzonych. Otó¿ o to nam tutaj chodzi: istnienie Boga mo¿na wywieœæ z Jego stworzeñ. Tak¹ drog¹ pod¹¿a³o zapewne wielu wybitnych uczonych w tym ci z 4.2. Nauczaj¹ o tym obficie Ksiêga M¹droœci oraz Œw. Pawe³. Mo¿liwoœæ rozumu ludzkiego poznania Boga z Jego stworzeñ stanowi dowód Jego istnienia. A wiêc niewidzialnego Boga mo¿na poznaæ z Jego widzialnych stworzeñ. Jan Pawe³ II naucza: (...) teksty Pisma Œwiêtego, w których to objawienie zosta³o napisane, pouczaj¹ nas, ¿e cz³owiek zdolny jest do poznania Boga samym rozumem: zdolny jest do pewnej "wiedzy" o Bogu. Jest to wiedza poœrednia i nieogl¹dowa. A zatem obok "wierzê" znajduje siê jakieœ "wiem". To "wiem" dotyczy istnienia Boga, a tak¿e do pewnego stopnia Jego istoty. Musimy ju¿ zauwa¿yæ, ¿e skoro jest tak silna koherencja miêdzy Bogiem a Jego stworzeniem, to przecie¿ w stworzeniu widzialnym ca³kowicie uczestnicz¹ technicy i to z moc¹ dominuj¹c¹ i imponuj¹c¹. ¯ywe i rozumowo jasne tutaj staje siê, co warto przywo³aæ, natchnione s³owo, które na licznych ³ódzkich spotkaniach z uczonymi techniki kieruje czêsto Jego Ekscelencja Bp Adam Lepa: wy (w domyœle technicy) to ju¿ do Boga macie tak blisko. Jest to, co wy¿ej powiedziano, równoczeœnie wielka nobilitacja oraz duma jak i odpowiedzialnoœæ techniki za tworzone przez siebie rzeczy materialne. W tej œwiadomoœci – potwierdzania – dowodu istnienia Boga. nale¿a³oby nauczaæ, ale wpierw wychowywaæ (!) w szko³ach technicznych. Dla dodania otuchy i nadziei przypomnijmy s³owa Jana Paw³a II. Stwierdzamy jednak z radoœci¹, ¿e s¹ tak¿e i dziœ prawdziwi uczeni, dla których w³aœnie poznanie naukowe staje siê bodŸcem do wiary lub przynajmniej do tego, by pochyliæ g³owê w obliczu tajemnicy. Inne liczne relacje miêdzy technik¹ a religi¹ zawarte s¹ w Magisterium Koœcio³a oraz w katolickiej nauce spo³ecznej. l. S³owa przestrogi i nakazu: Wspó³czesny rozwój nale¿y widzieæ jako etap historii zapocz¹tkowanej w dziele Stworzenia. Kto by chcia³ odst¹piæ od trudnego, ale wznios³ego zadania polepszania losu ca³ego cz³owieka i wszystkich ludzi pod pretekstem ciê¿aru walki i sta³ego wysi³ku przezwyciê¿ania przeszkód czy te¿ z powodu pora¿ek i powrotu do punktu wyjœcia, sprzeciwia³by siê woli Boga Stwórcy. Jan Pawe³ II, Sollicitudo rei socialis.1987. 2. Aby rzeczy nie górowa³y nad cz³owiekiem ich twórc¹; postulat humanizacji techniki i technokracji: Praca fizycz- 32 na, któr¹ Opatrznoœæ nawet po grzechu pierworodnym chcia³a mieæ narzêdziem fizycznego i duchowego rozwoju cz³owieka, staje siê czêsto narzêdziem zepsucia; martwa materia wychodzi wiêc z fabryki uszlachetniona, natomiast cz³owiek ulega zepsuciu i traci na wartoœci. Pius XI. Quadragesimo anno.1931. 3. S³owa troski oraz wyraz autorytetu dla nauk przyrodniczych i technologicznych wyra¿a przemówienie Ojca Œwiêtego Jana Paw³a II do uczestników Œwiatowego Spotkania Nauczycieli Uniwersyteckich: Dzisiaj najbardziej wnikliwa refleksja epistemologiczna uznaje koniecznoœæ ponownego spotkania nauki o cz³owieku i nauk przyrodniczych, a¿eby wiedza odnalaz³a g³êbok¹ wspóln¹ inspiracjê. Postêp nauk i technologii daje cz³owiekowi wspania³e lecz tak¿e straszliwe mo¿liwoœci. Œwiadomoœæ ograniczeñ nauki z uwagi na wymogi moralne, nie oznacza obskurantyzmu, lecz ratunek dla poszukiwañ godnych cz³owieka i oddanych s³u¿bie ¿ycia. (09.09.2000) q 5. LITERATURA 1. Akademicki Kodeks Etyczny, Politechnika Wroc³awska, 03.07.2003. 2. W. Bo³oz: Etyczne Kryteria Wartoœciowania Techniki; Konwersatorium Bóg i Nauka. Politeclmika £ódzka. 05.12,2001." 3. Deklaracja Etyki In¿ynierskiej: Naczelna Organizacja Techniczna, Warszawa, listopad 1980. 4. Dobre Obyczaje w Nauce — Zbiór Zasad i Wytycznych; Komitet Etyki w Nauce PAN, Warszawa 1994 i 2001. 5. Etyka Zawodowa: Instytut Problemów Wspó³czesnej Cywilizacji. Seminarium. Warszawa, 20.05.1997. 6. FEANI - Code of Ethics (Kodeks etyczny): Paris, 05.04.1988. 7. W. Gasparski: Dobro, z³o i technika; Zagadnienia Naukoznawstwa 3-4.1999 r., str. 386-391. 8. Kodcx ECPD (Engineers Council for Professional Development-Kodec 1977): VD1 Nachrichten. Nr 20. 1999. p. 26. 9. Problemy Etyczne Techniki: Instytut Problemów Wspó³czesnej Cywilizacji; Seminarium. Warszawa. 11.03.1999. 10. Problemy Etyczne w Nauce: Instytut Problemów Wspó³czesnej Cywilizacji. Seminarium, Warszawa. 07.06.2002. 11. W. Wawszczak: Humanizacja In¿ynierów, Forum Akademickie. Nr 9, wrzesieñ 2003. str. 3H - 40. 12. K. Wojty³a. Elementarz Etyczny, TUM. Wroc³aw. 2000. Nad Odr¹ p Tadeusz Gerstenkorn Wychowawcze znaczenie tradycji Bardzo zwiêŸle, ale zarazem bardzo ogólnie, mo¿na powiedzieæ, ¿e tradycja to przekazywane z pokolenia na pokolenie historycznie ukszta³towane obyczaje, pogl¹dy, wierzenia, zasady postêpowania i sposoby myœlenia. Inaczej mówi¹c, tradycja to wszelka spuœcizna, któr¹ ustêpuj¹ce generacje przekazuj¹ pokoleniom wchodz¹cym w ¿ycie. Mo¿na wiêc mówiæ o tradycji historycznej, rodzinnej, kulturowej. Jej przejawy badaj¹ socjologowie, kulturoznawcy, filozofowie. Na ten temat pisano obszerne monografie. Jak pisze badacz tej problematyki Jerzy Szacki (Tradycja. Przegl¹d problematyki, Warszawa 1971, PWN), "tradycja nie mieœci siê w ¿adnej z nauk wziêtej z osobna, nie posiada wiêc wy³¹cznej autonomii naukowej". Tutaj chcielibyœmy zastanowiæ siê nad wychowawczym znaczeniem tradycji. Nosicielem tradycji, niezale¿nie od tego, w jakiej wystêpuje postaci, jest konkretne œrodowisko spo³eczne, najczêœciej i w du¿ej mierze, rodzina, szko³a, organizacja spo³eczna. Tê spuœciznê pokoleñ przekazuje siê g³ównie przez mowê i przyk³ady, a obecnie przez wszystkie dostêpne œrodki przekazu. U zarania tego œrodka przekazu zawsze by³a tradycja ustna, a w rodzinnej czêsto manualna, wyra¿aj¹ca siê przekazem gestów i pewnych umiejêtnoœci, i zachowañ, które mia³y chroniæ przed niepo¿¹danym wp³ywem lub dominacj¹ obcych, niesprawdzonych nalecia³oœci, zagra¿aj¹cych dotychczasowemu sposobowi ¿ycia danej wspólnoty. Tradycja jest zjawiskiem bardzo z³o¿onym i wieloaspektowym, Zawiera w sobie wszelkie dziedzictwo przesz³oœci, zarówno materialne, jak i niematerialne, maj¹ce swoje pod³o¿e historyczne. Warto zauwa¿yæ, ¿e tradycja jest uznawana jako wielka wartoœæ, zw³aszcza, jeœli odnosi siê do kultury narodowej, która obejmuje ca³¹ rzeczywistoœæ spo³eczn¹. Z tego powodu traktuje siê j¹ powszechnie jako wartoœæ uniwersaln¹ i wszechstronn¹. Wprowadza, bowiem, jednolity system wartoœci, jawi siê jako dostêpna wszystkim, ca³emu ogó³owi i niweluje ró¿nice odrêbnych przyzwyczajeñ. W aspekcie ci¹g³oœci kulturowej danego spo³eczeñstwa tradycja, przez swój walor kontynuacji, dotyczy czêsto praktyk religijnych oraz wielu zachowañ z tym zwi¹zanych. Tradycja, jako œrodek przekazu, przenosi z pokolenia na pokolenie okreœlone treœci oraz dba o to, by stosunek nowego pokolenia do tych przekazywanych treœci by³ wartoœciuj¹co pozytywny. Tradycja posiada wartoœæ przedmiotow¹, np. jako wytwór materialny (o czym ni¿ej) oraz podmiotow¹, jako przyjmowany przez nas zespó³ wartoœci w postaci normatywnej, tj. wyuczonych reakcji, sposobów zachowania siê, a nawet myœlenia oraz wydawania s¹dów. Taki zespó³ wartoœci jest obserwowany jako wykszta³cony w grupie oraz kultywowany w zró¿nicowany sposób indywidualnie. Warto podkreœliæ, ¿e obecnoœæ tradycji ma wp³yw na ¿ycie spo³eczne; choæ dotyczy przesz³oœci, to jest obecna w teraŸniejszoœci i kszta³tuje nasze spojrzenie na przysz³oœæ poprzez skumulowanie w sobie wartoœci kulturowych. W tych rozwa¿aniach chcemy zwróciæ szczególn¹ uwagê na rolê rodziny w problemie tradycji. Tradycja w rodzinie funkcjonuje jako ogó³ rodzinnych wartoœci, które z wielk¹ si³¹ oddzia³uj¹ i ³¹cz¹ wszystkich poprzez spe³niane funkcje. Tradycja rodzinna jest sum¹ doœwiadczeñ mi- ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. nionych pokoleñ, daje wiedzê o rodzinie przekazan¹ m³odszemu pokoleniu i przez wielorakoœæ swojej funkcji sprawia, ¿e cz³onkowie rodziny czuj¹ siê nierozerwaln¹ wspólnot¹. Grupa, jak¹ jest rodzina, ma silne poczucie wiêzi uczuciowych i dlatego tradycja najtrwalej zachowuje siê w krêgu rodziny, gdzie czynnik emocjonalny jest niezwykle silny, bowiem stosunek do tradycji nie jest nigdy obojêtny. Widaæ to wyraŸnie w zachowywanej obyczajowoœci rodzinnej. Funkcjonowanie i przekazywanie tradycji w rodzinie zale¿y w du¿ym stopniu od tego, na ile dana rodzina jest zwi¹zana ze spo³ecznoœci¹ lokaln¹. Obserwujemy to przede wszystkim w œrodowisku wiejskim, w osadach i ma³ych miasteczkach, gdzie kultywowany jest zwyczaj pomocy s¹siedzkiej, wspólnych odwiedzin i spotkañ towarzyskich (wesela, chrzciny, imieniny, wspólne celebrowanie œwi¹t). Tradycja ma tu zatem rolê integruj¹c¹ œrodowisko oraz wychowawcz¹, bowiem uczy wartoœci ¿ycia wspólnotowego. Jest ona zarazem Ÿród³em, z którego wyp³ywaj¹ szerokim nurtem ró¿ne pomys³y ¿ycia kulturalnego, wzbogacaj¹ce i urozmaicaj¹ce tê spo³ecznoœæ. Co sk³ada siê na spuœciznê pokoleniow¹ zwan¹ tradycj¹. Jak ona powstaje w rodzinie, w grupie spo³ecznej, w naszej œwiadomoœci, i jak kszta³tuje siê jej wychowawczy charakter? Spróbujmy na te pytania odpowiedzieæ. Niezmiernie wa¿nym elementem zachowania tradycji jest jej ustny przekaz, zw³aszcza w rodzinie. W domu rodzinnym, dba³ym o przesz³oœæ, mówi siê czêsto o dawniejszych losach jego cz³onków. ¯ywa tradycja ustna sprzyja utrwalaniu siê w pamiêci o tych cz³onkach rodziny, którzy brali udzia³ w wa¿nych wydarzeniach historycznych. M³odzi bardzo chêtnie s³uchaj¹ opowieœci o losach swych przodków, bowiem œwiadomoœæ obecnoœci w rodzinie takich osób napawa dum¹ i sk³ania przez dobry przyk³ad do naœladowania. Szczególne zainteresowanie budz¹ wydarzenia z okresu ostatniej wojny, udzia³ ojca lub dziadka w partyzantce, w ruchu oporu. Niewykluczone, ¿e wspomnienia siêgaj¹ czasów I wojny œwiatowej, a czasem nawet i dalej. W trakcie takich wspomnieñ warto zapytaæ siê i rozwa¿yæ wspólnie, co uwa¿a siê za najwa¿niejsze wydarzenie w rodzinie w okresie ostatnich kilkudziesiêciu lat. A przede wszystkim rozwa¿yæ, jak daleko w przesz³oœæ siêga nasza wiedza o rodzinie i jej odga³êzieniach. Na wartoœæ tradycji wp³ywa niew¹tpliwie przechowywanie w domu pami¹tek rodzinnych i przywi¹zywanie wagi do ich znaczenia dla integracji cz³onków. Dobrze jest, jeœli znajdzie siê w rodzinie ktoœ o zainteresowaniach historycznych. Pomo¿e wówczas skompletowaæ, posegregowaæ i otoczyæ w³aœciw¹ trosk¹ te pami¹tki. S¹ osoby, nawet m³odszego pokolenia, które maj¹ dok³adne rozeznanie w dziejach rodziny, znaj¹ nazwiska, imiona, daty i potrafi¹ w pasjonuj¹cy sposób sw¹ wiedzê innym przekazaæ. Wnuki niezwykle chêtnie s³uchaj¹ opowiadañ z dawnych lat swych dziadków, przedstawianych niekiedy jak obraz bajkowy, bowiem czêsto wydaje siê nam, ¿e kiedyœ by³o lepiej, bowiem w tym czasie byliœmy m³odzi. Babcie przedstawiaj¹ raczej dawne wydarzenia rodzinne, dziadkowie barwnie opisuj¹ wydarzenia spo³eczne lub polityczne, których byli œwiadkami lub uczestnikami. Czêsto s¹ to wyda- 33 rzenia wojenne, niejednokrotnie tragiczne. Pokazuje siê wówczas dzieciom lub wnukom oraz chêtnym goœciom pami¹tki rodzinne, dokumenty, medale, stare fotografie i listy. Wnuczek nieraz z dum¹ przypina sobie do piersi odznaczenia dziadka. Oczywiœcie stan tych pami¹tek mo¿e byæ nieraz ubogi. Wojna zrobi³a swoje, poniszczy³a ca³e dobytki, a wiêc tak¿e cenne pami¹tki, nawet zdjêcia œlubne. Trzeba jednak powiedzieæ, ¿e brak pami¹tek w domu nie zawsze jest nastêpstwem tragicznych wydarzeñ losowych, lecz czasem spowodowany pewnym niedostatkiem psychicznej wra¿liwoœci, któr¹ przecie¿ trzeba w sobie kszta³towaæ. Na szczêœcie osób takich, które nie przywi¹zuj¹ wagi do pami¹tek rodzinnych, do przesz³oœci, wydaje siê byæ niewiele. Na ogó³ wiêksz¹ uwagê do pami¹tek przywi¹zuje siê w rodzinach osób wykszta³conych. Czasem s¹ to kopalnie niezwyk³ych wiadomoœci. Widaæ to wyraŸnie we wspomnieniach wybitnych osób, prezentowanych stale przez Polskie Radio w Programie II o godzinie 23:45. Zainteresowanie histori¹ rodziny, ojczyzny i innych krajów wœród m³odzie¿y jest œciœle zwi¹zane z kszta³towaniem siê tradycji rodzinnej, a sposób oceny wydarzeñ minionych zale¿y czêsto od oceny, któr¹ m³odzie¿ otrzyma³a z wielorakiego przekazu. Dotychczasowe badania socjologiczne wykazuj¹, ¿e funkcjonowanie i utrzymywanie siê tradycji kulturalnej zachowuje siê lepiej w rodzinach trójpokoleniowych, gdzie wszyscy, dziadkowie, rodzice, dzieci, wspólnie siê wychowuj¹, a przesz³oœæ doros³ych jest przysz³oœci¹ m³odych. Zjawisko to jest obserwowane w mniejszym stopniu niestety w rodzinach dwupokoleniowych. Jak pisze Józef Kazimierski (Z myœl¹ o teraŸniejszoœci, [w:] "Trwa³e wartoœci kultury polskiej, Warszawa 1978, Inst. Wyd. Pax, s. 57) : " Ludzie nauki i kultury mog¹ i powinni wnieœæ znaczny wk³ad w o¿ywienie i upowszechnienie wartoœci kulturalnych narodu. Powinno siê te¿ propagowaæ i przypominaæ nasze wspania³e tradycje, mówiæ o kulturze ¿ycia codziennego, o dojrza³oœci politycznej, nie wstydziæ siê szerokiego propagowania kultury regionalnej. Myœlê, ¿e ka¿dy z nas na swoim odcinku pracy mo¿e wnieœæ jakieœ wartoœci w nasze ¿ycie w oparciu o historiê, o tradycjê, o przesz³oœæ. Z myœl¹ o teraŸniejszoœci i przysz³oœci. Nie spotyka siê w tych czasach w innych krajach, u innych narodów tak ¿arliwego patriotyzmu, takiej gotowoœci do poœwiêceñ jak u nas". Z kolei Stefan Kieniewicz w artykule Kszta³ty tradycji (tam¿e, s. 59) pisze: "Je¿eli mo¿emy czymkolwiek zaimponowaæ na zewn¹trz, przekazaæ jakieœ wartoœci innym narodom, to chyba nasz¹ wytrwa³oœæ, umiejêtnoœæ przystosowania siê do zmiennych w czasie, ale zawsze nie³atwych sytuacji, umiejêtnoœæ przechowywania tego, co nam siê wydaje wartoœci¹ najtrwalsz¹". Przypuszczam, ¿e wielu z nas nie zauwa¿a nawet, jak wielkie, dobroczynne i wychowawcze jest oddzia³ywanie naszej tradycji na s¹siaduj¹ce z nami kultury. Podam osobiœcie doœwiadczony przyk³ad, który m¹ myœl najlepiej zilustruje. Grudzieñ 1986 roku spêdza³em w Berlinie Wschodnim, tj. w stolicy ówczesnej Niemieckiej Republiki Demokratycznej (NRD) jako naukowiec przy Uniwersytecie im. Humboldta, Unter den Linden 6. W szczególnoœci by³em 34 przypisany do Zak³adu (Bereich) Teorii Prawdopodobieñstwa (Oranienburgerstr. 27), kierowanego przez profesora Petera Frankena, z racji mej specjalizacji w tej dziedzinie. Mieszka³em w pó³nocnej dzielnicy Berlina Pankow w kamienicy przy Muehlenstrasse 3, gdzie uniwersytet mia³ mieszkanie dla swych goœci. Œwiêta Bo¿ego Narodzenia zobowi¹zany by³em spêdziæ w Berlinie. Nie by³a to zbyt przyjemna perspektywa. W przeddzieñ wigilii, tj. 23 grudnia przysz³a do mnie gospodyni, pani Bergs, i powiadomi³a mnie, ¿e jutro przyjedzie po mnie prof. Franken. Prosi³, bym go oczekiwa³. By³em t¹ zapowiedzi¹ zdziwiony, bowiem p. Franken nie okazywa³ mi dot¹d szczególnych wzglêdów, co zreszt¹ mnie nie dziwi³o, bowiem okazywanie goœciowi pewnej serdecznoœci nie jest na tym terenie w zwyczaju. Trzeba przyznaæ, ¿e Niemcy wywi¹zuj¹ siê solidnie z danego przyrzeczenia. Istotnie w wigiliê przed po³udniem przyjecha³ do mnie prof. Franken autem z dwójk¹ swych dzieci. Zaskoczy³ mnie jednak swoj¹ propozycj¹. S³ysza³ mianowicie o wielkiej wartoœci tradycji polskiej wigilii i zapragn¹³ tak¹ w³aœnie polsk¹ wigiliê mieæ dzisiaj w swoim domu. Wyjaœni³, ¿e przyjecha³ wczeœniej, by mnie zaprosiæ do siebie do domu i prosi³, bym tam opisa³ dok³adnie jego ¿onie Rosjance i jego goœciowi z Rosji tradycjê naszej wieczerzy przedœwi¹tecznej. Ma nadziejê, ¿e ¿ona zd¹¿y wszystko do wieczora przygotowaæ i przyrz¹dziæ. By³em zdumiony. W Berlinie Wschodnim, w kraju, w którym ogromny procent ludzi nie by³ ochrzczony, cz³owiek partyjny, wychowanek radzieckiego, moskiewskiego uniwersytetu, pragnie z rodzin¹ prze¿yæ polsk¹ tradycyjn¹, religijn¹ wigiliê! I tak sta³o siê. Zosta³em "porwany" do podberliñskiej daczy, po³o¿onej w zasypanym œniegiem lesie. Sk¹d ten cz³owiek wiedzia³ coœ o polskiej tradycji religijno-obyczajowo-kulturalnej? Tego mi nie ujawni³. Wa¿ne, i¿ czu³ potrzebê czegoœ wiêcej ni¿ ja³owoœæ tamtego pozbawionego tradycji ¿ycia. Kultura i tradycja polska s¹ tak silne, ze przenikaj¹ nawet przez zamkniête granice. W Berlinie mia³em szczêœcie spotkaæ ca³e rodziny bardzo szlachetne, religijne i katolickie. To dobry symptom. Nie mo¿emy wiêc rezygnowaæ z naszej tradycji. Musimy j¹ zachowaæ jak wielki narodowy skarb. Czas mija, a dbaj¹c o tradycjê dajemy dobry przyk³ad swoim i obcym. Poœwiêæmy zatem chwilê refleksji nad wartoœci¹ czasu, bez którego tradycja nie istnieje, czytaj¹c s³owa wiersza Hanny G. Adamkiewicz z tomiku Têsknota do ma³ego œwiata (1997): Kalendarz bezlitosny i zegar bez duszy odliczaj¹ beznamiêtnie czas nie znaj¹ ¿ycia na skróty. A Mozart ? Ten pisa³ partytury nie skreœlaj¹c jednej nuty. My te¿ nie skreœlajmy tradycji z naszego ¿ycia! q Nad Odr¹ p Witold Kowalski Obrzêdowoœæ religijna S³owian Rekonstrukcja pierwotnych wierzeñ s³owiañskich sprawia badaczom wspó³czesnym znaczne trudnoœci. •ród³a nios¹ przekazy doœæ póŸne i fragmentaryczne. Czêsto poprzekrêcane, preparowane lub – zgo³a wziête z powietrza, jak np. u D³ugosza. Najlepiej znane s¹ wierzenia S³owian znad £aby i Odry. Opisali je kronikarze niemieccy: biskup z Merseburga-Thietmar (1010), biskup Bremy – Adam (1076) i Helmold (dzie³o tego¿: „Chronica slavorum” (1168), a zw³aszcza saxo – Gramatyk (1193), w dziele swoim „Historia Dunica”, gdzie znajdujemy dok³adny opis pos¹gu Œwiatowida, ze œwi¹tyni w Arkonie. Fragmentarycznego materia³u w tej sprawie dostarczaj¹ te¿ Ÿród³a ruskie, polskie, czeskie i greckie, a nawet i arabskie, prócz Ÿróde³ pisanych, wa¿nych szczegó³ów dostarczaj¹ badania archeologiczne oraz przekazy tradycji, zawarte w wierzeniach i podaniach ludowych. Wszystko to pozwala dopiero razem pokusiæ siê o odtworzenie s³owiañskich wierzeñ doby pogañskiej, choæ zgromadzenie pe³nej wiedzy na ten temat nie jest ju¿ mo¿liwe ze wzgl¹du na up³yw czasu. Religiê S³owian da siê okreœliæ jako kult si³ przyrody, pierwotn¹ adoracjê jasnoœci niebieskiej ze s³oñcem, oraz kultem Matki-Ziemi, póŸniej wierzenia rozszerzy³y siê o kult ognia niebieskiego i uczyni³y gaje i Ÿród³a miejscami œwiêtymi, gwarantuj¹cymi zapewnienie opieki bóstw s³owiañskim szczepom przejawiaj¹ce siê w bogatych urodzajach i obfitoœci trzód. Jako szczególnie polskie bóstwa S³owian, wysuwaj¹ siê na plan pierwszy Œwiatowid (jakby naczelny bóg), Swaro¿yc (bóg ognia), DadŸbóg (personifikacja s³oñca), Tryg³aw (bóstwo mórz), wreszcie gromow³adny Perkun, czczony g³ównie na pogañskiej Rusi, oraz Weles (opiekun œwiata umar³ych). Ciekawe, ¿e wœród g³ównego areopagu bóstw, nie by³o istot p³ci ¿eñskiej. Swaro¿yc – znany na Rusi, szczególnie wielkiej czci doznawa³ w plemieniu Luciców, w grodzie Retrze, s³ynnym jako "urbs tricornis", do którego wiod³y trzy bramy, le¿¹cy nad jeziorem Tollensee, w Feklemburgii-Strelitz. œwi¹tynie Swaro¿yca mia³y zamiast fundamentów rogi wielkich zwierz¹t, które podtrzymywa³y budowlê. Œciany œwi¹tyñ by³y zdobione wizerunkami bóstw a wewn¹trz sta³y ich posagi, odziane w rycerskie zbroje, oczywiœcie z pos¹giem Swaro¿yca na najbardziej honorowym miejscu. W Szczecinie sta³a wspania³a gontyna, w której czci doznawa³ trójg³owy Tryg³aw, jego pos¹g by³ owiniêty z³ot¹ siatk¹ tak, by zakrywa³a oczy i usta oraz uszy by nie mówiæ, nie widzieæ i nie s³yszeæ z³ych uczynków cz³owieczych, przeciw w³adcy mórz w szczeciñskiej œwi¹tyni Tryg³awa by³y te¿ zgromadzone skarby ca³ego plemienia: broñ, ozdoby, naczynia, rogi do dêcia, kielichy do picia wysadzane drogimi kamieniami, wykonane ze z³ota, pochodz¹ce z darów sk³adanych na ofiary bóstwu. Najwiekszej jednak czci doznawa³ wœród S³owian Œwiatowid. Jego g³ówne miejsce kultu znajdowa³o siê na wyspie Rugii (Ranie), gdzie jego kap³ani zdo³ali nawet utworzyæ rodzaj teokratycznego pañstwa. W centralnym punkcie grodu ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. Arkona, na obszernym placu, sta³ drewniany chram, którego œciany by³y bogato ozdobione rzeŸbami, malowid³ami, a dach by³ pomalowany na czerwono. Wewn¹trz œwi¹tyni znajdowa³a siê jakby druga gontyna, wyznaczona przez cztery s³upy, ustawione w rogach kwadratu, które opiera³y siê a¿ o powa³ê. Zamiast œcian miedzy kolumnami rozwieszono kobierce. By³ to rodzaj prezbiterium, w którym sta³ olbrzymi pos¹g – przewy¿szaj¹cy rozmiarami wymiary cia³a ludzkiego, posiada³ cztery g³owy na oddzielnych szyjach osadzone, z których dwie patrzy³y naprzód i dwie w ty³. W ka¿dej parze jedna z g³ów patrzy³a w prawo, druga w lewo, pos¹g boga mia³ zgolone w¹sy i krótko przyciête w³osy. W prawej d³oni posag trzyma³ róg z szlachetnego kruszcu, który kap³an w czasie ceremonii nabo¿eñstwa nape³nia³ winem, by wró¿yæ z niego o przysz³orocznym urodzaju. Lewe ramie posagu spoczywa³o zgiête w bok, niby pozostaj¹c w podparciu. Szata posagu siêga³a goleni, wykonanych z innego ni¿ reszta pos¹gu drzewa. Nogi postaci spoczywa³y wprost na ziemi, gdy¿ postument statui by³ ukryty w gruncie, równo z jej powierzchni¹. Obok monumentu le¿a³y atrybuty bóstwa, wêdzid³o, siod³o i liczne oznaki w³adzy; olbrzymi miecz, w srebrnej pochwie, wykonany z niezwyk³ym kunsztem rzemieœlniczym. Do miejsca w kwadracie otoczonym kotarami, wstêp by³ dla wiernych wzbroniony. Móg³ tam wchodziæ tylko arcykap³an, który przed œwiêtami zamiata³ œwi¹tyniê. Nie wolno mu by³o przy tej czynnoœci oddychaæ, aby nie skaziæ cz³owieczym tchnieniem oddechu, spokoju i majestatu bogów. Ilekroæ chcia³ dokonaæ wdechu i wydechu, musia³ bardzo szybko wyjœæ na zewn¹trz œwi¹tyni. Œwiatowidowi jako ognisty rumak, poœwiêcony by³ koñ maœci bia³ej. Tylko kap³an móg³ karmiæ i dosiadaæ rumaka. Za ciê¿ki grzech uchodzi³o nawet wyrwanie choæ jednego w³osa z grzywy lub ogona poœwieconego Œwiatowidowi zwierzêcia. Bóg u¿ywa³ swego konia do walki ze swymi wrogami. Dowodem nocnych walk mia³o byæ to, ¿e choæ rumaka czyszczono i zamykano na noc w stajni, rankiem by³ on tak zziajany i zab³ocony jakby wróci³ z dalekiej wyprawy. Konia u¿ywano te¿ do wró¿b z d³ugoœci w³osów, o pomyœlnych lub kiepskich urodzajach w nastêpnym roku. Jesieni¹, po ¿niwach odbywa³y siê w œwi¹tyniach uroczystoœci dziêkczynne. Gromadzi³y one wielkie rzesze nabo¿nego ludu. Kap³an bra³ kielich z winem do rêki i wieszczy³; jeœli wina uby³o lub nieco zmêtnia³o, by³ to z³y znak, zapowiadaj¹cy nieurodzaj i koniecznoœæ robienia zapasów zbó¿ na przysz³y, chudy rok. Nastêpnie kap³an wylewa³ stare wino u stóp pos¹gu boga i nape³nia³ kielich nowym winem, b³agaj¹c pos¹g o b³ogos³awieñstwo. Dokoñczywszy s³ów modlitwy b³agalnej, sam wypija³ wino i raz jeszcze wlewa³ w puchar trunek, sk³adaj¹c kielich w d³oñ pos¹gu bóstwa. Œwi¹tyni strzeg³a specjalna stra¿ œwi¹tynna, z³o¿ona a¿ z 300 konnych jeŸdŸców. Ona to sk³ada³a swe ³upy wojenne w œwi¹tynnym skarbcu. Wszyscy S³owianie sk³adali te¿ raz do roku 1 grosz do skarbca œwi¹tyni, jako pog³ówne. Ka- 35 p³an œwi¹tyni jako jedyny móg³ nosiæ brodê, dla podkreœlenia swej hierarchii. Wszystkim innym mê¿czyznom S³owian, prawo nakazywa³o golenie zarostu. Ogromne skarby zgromadzone w Arkonie, bardzo nêci³y ³upie¿czych wrogów. Henryk – ksi¹¿ê s¹siedniego plemienia Obodrytów, syn zgermanizowanego Gottschalka, zmusza Rugian do z³o¿enia mu okupu w wysokoœci 4400 grzywien niemieckich w srebrze (1 grzywna=0,068 kg srebra). W roku 1135 znany z germañskiej grabie¿czoœci król duñski Eryk Edmund, z wielk¹ flot¹ (1100 ³odzi) oblega Arkonê, l¹duj¹c na Rugii z kilkoma tysi¹cami pieszych i konnych g³odnych grabie¿ców (jedli tylko ryby i mleko). Nie udaje mu siê jednak zdobyæ grodu, dopiero w roku 1168 – inny agresor ³upie¿ca, król Danii Waldemar I sprzymierzony z Germanami i Pomorzanami, ksi¹¿êtami Kazimierzem i Bogus³awem oraz a¿ Przybys³awem, ksiêciem Obotrytów – otoczywszy Arkonê od l¹du i morza zdobyli j¹, to oni z³upili skarbce i zburzyli œwi¹tyniê s³owiañskiego Œwiatowida. Pos¹g bóstwa Duñczycy wywlekli z miejsca najœwiêtszego i zaci¹gn¹wszy do swego obozu por¹bali na drzewo opa³owe, pal¹c nim ogniska, na których warzyli jad³o dla wojów i nigdy ju¿ Ranowie (Rugianie) nie dŸwignêli siê z upadku. Resztki œwi¹tyni odkopa³ z bagien dopiero w roku 1921 prof. K. Schuchhardt, ten sam, który dokona³ badañ w œwiêtym miejscu s³owian – Retrze. Niektórzy badacze historii S³owian, zw³aszcza ci, którzy opieraj¹ siê na opisach greckiego historyka z po³owy VI w. po Chrystusie, Prokopiusza, próbuj¹ udowodniæ, ¿e S³owianie potrafili stworzyæ sobie pojêcie Jedynego Boga Najwy¿szego. Tak definiuje to sam Prokopiusz: „mniemaj¹ S³owianie, ¿e jest jeden Bóg w niebie, panuje nad wszystkim i jemu to wo³y na ofiarê sk³adaj¹. A ci, co w³adzê sprawuj¹ z bo¿ej krwi pochodz¹ i w³adaj¹, ludŸmi w jego bo¿ym imieniu. Inne czczone przez nich bogi s¹ pewnie mniejszego znaczenia”. Ci mniejsi bogowie, bo¿ki i boginki, byli raczej kimœ w rodzaju istot mog¹cych pomagaæ cz³owiekowi lub mu szkodziæ. Pe³ne ich mia³y byæ lasy, wody, powietrze i ziemia. Trzeba by³o zaskarbiæ sobie ich ³aski, bo od nich zale¿a³o powodzenie domowego ogniska. Zw³aszcza dla ognia ¿ywili S³owianie wielk¹ czeœæ. Trzeba go by³o strzec w nocy, by nie zgas³. Zakazane by³o np. plucie w ogieñ. Obchodzono nawet specjalne œwiêto ognia, zwane „sobótkami” albo œwiêtem Kupa³y. Czono Kupa³ê tañcami a nawet przeprowadzaniem byd³a domowego przez ogieñ dla zdjêcia z tego¿ uroków i czarów, rzucanych na zwierzêta przez z³e boginki. Stra¿nikami domostw i dobytku, by³y istoty niewidzialne we dnie, zwane skrzatami. Kobietami w ci¹¿y i przy po³ogu opiekowa³y siê rodzanice, strzeg¹ce tak¿e niemowl¹t. To im szczêœliwe matki sk³ada³y ofiary z miodu, sera i chleba. Tak¿e ca³a przyroda by³a pe³na dziwacznych bóstw. W lasach ¿y³y wi³y, w górach brzeginie, czyli dziewicze boginki, pl¹sa³y one na leœnych polanach, wœród gór, ca³e utkane z ksiê¿ycowej poœwiaty, rosy i mgie³ swoich cia³. W wodach mieszka³y rusa³ki, maj¹ce pod opiek¹ wzrost roœlin na wiosnê. Zime spêdza³y one we œnie, na dnie jezior. Tam te¿ egzystowa³y wodnice, z³e bóstwa, wci¹gaj¹ce nie- 36 ostro¿nych ludzi w topiel. Wiatry wznieca³y lotne zwiewne boginki zwane latawicami, duchy powietrza, znane jeszcze we wczesnym chrzeœcijañstwie, w podaniach ludowych, jako upiory. Drzewa w puszczach zamieszkiwa³y boginki, zwane borunami, którym sk³adano ofiary pod œwiêtymi dêbami. Kult drzew by³ w wierzeniach S³owian bardzo zakorzeniony. Obdarzali te¿ S³owianie kultem i z³e bogi, œmierci, nocy, chorób, ale nie znamy dzisiaj ich wszystkich nazw. Zabezpieczaæ mia³o przed ich mocami noszenie amuletów, wypowiadanie zaklêæ i dokonywanie praktyk magicznych. Czêsto by³o to okadzanie spalanymi korzeniami zió³, noszenie k³ów upolowanych zwierz¹t. Mog³o to wszystko zapobiec z³ym mocom czarownic i zwodz¹cych ludzi ku zag³adzie – mamun. Wa¿niejsze dla plemienia czynnoœci rozpoczynano wró¿bami, czynili to wieszczkowie, zwani guœlarzami. Wró¿ono z lotu ptaków, szumu drzew we œwiêtych gajach. •1e wró¿y³ napotkany po drodze wilk czy inne drapie¿ne zwierzê. Kobiety wró¿y³y siedz¹c przy ognisku. kreœl¹c na oœlep trzymanym w d³oni kijem wiele linii w popielisku. Jeœli liczba linii by³a parzysta oznacza³o to szczêœliwy rezultat wró¿by. Zw³oki zmar³ych palono, a popió³ grzebano wraz z w³o¿onymi do grobu broni¹, ¿ywnoœci¹ i ozdobami. Po pogrzebie odbywa³a siê uczta ¿a³obna, zwana styp¹ lub smêcin¹. Jeszcze Gall Anonim wspomina, ¿e d³ugo – mimo przyjêtego chrzeœcijañstwa – spalano s³owiañskim zwyczajem zw³oki np. m³odo zmar³ego Mieszka, syna Boles³awa Œmia³ego. Œwiat zmar³ych – królestwa boga Welesa – by³ otch³ani¹ ciemn¹, bez ciep³a, bez pokarmu i napoju. Tote¿ duchy zmar³ych czêsto pojawia³y siê w œwiecie ¿ywych, by je nakarmiæ oraz napoiæ, czyniono to na magicznych miejscach w obrzêdach zwanych obiat¹ albo dziadami. Sk³adano zwykle œpiewami mod³y dziêkczynne za obfite urodzaje. B³agano te¿ bogów o odwrócenie klêsk ¿ywio³owych. Œwiêta zawsze by³y zwi¹zane z porami roku. Na wiosnê topiono w wodzie kuk³ê ze s³omy, wyobra¿aj¹c¹ z³¹ boginiê œmierci Moranê (Marzannê), na czeœæ odradzaj¹cej siê przyrody, jako symbol oczyszczania siê od z³ych uroków, malowano skorupki jajek, a najwa¿niejszym wydarzeniem by³o obchodzenie œwiêta plonów. Na tê intencje sk³adano arcykap³anowi wielki miodowy placek. Niestety, œwi¹tynie s³owiañskie zburzono po przyjêciu chrzeœcijañstwa, œwiête gaje wyciêto a pos¹gi bogów spalono albo utopiono w bagnach. Szczególnie gorliwymi w tym dziele byli germañscy najeŸdŸcy z pó³nocy i zachodu. q Nad Odr¹ Joanna Maria Grabiñska Odpowiedzialnoœæ w³adz ustawodawczych za wychowanie i przysz³oœæ m³odego pokolenia Wstêp Inspiracj¹ do podjêcia tematu by³y dwa dokumenty; - 45 zasad zniewalania narodu – œciœle tajna instrukcja Stalina wydana w Moskwie w 1947 r. /za³. 1/, której konsekwentna realizacja w okresie ustroju socjalistycznego, wyrz¹dzi³a niewyobra¿alne spustoszenie we wszystkich dziedzinach ¿ycia naszego narodu i pañstwa. - Prognozy demograficzne ONZ i Europejskiego Obserwatorium Demograficznego /za³. 2/, z których mo¿na wyprowadziæ prosty wniosek – Europa jak te¿ ca³y œwiat zmierza do samozag³ady, której podstawow¹ przyczyn¹ jest stopniowe eliminowanie z procesów wychowawczych trwa³ych, niepodwa¿alnych zasad moralnych a zatem rozszerzanie sumieñ i zatracenie granicy miêdzy dobrem i z³em. W artykule nakreœlone s¹ nastêpuj¹ce zagadnienia: 1/ zagro¿enia dla cz³owieka wynikaj¹ce z globalnych programów wychowawczych, 2/ zagro¿enia w ustroju demokratycznym funkcjonuj¹cym bez wartoœci transcendentnych, 3/ etyka pos³a, radnego a zagro¿enie egzystencji m³odego pokolenia, 4/ œwiadomoœæ radnych i pos³ów, rzetelna informacja a problem wyprzeda¿y maj¹tku narodowego, 5/ etyka pos³a, radnego a reforma oœwiaty. Wy¿ej sprecyzowane problemy przenikaj¹ siê wzajemnie a sposób ujêcia ich jest tak zaplanowany by ukazywa³y zwi¹zki przyczynowo-skutkowe. Wychowanie, w tym sposób kszta³cenia m³odego pokolenia a w efekcie kszta³cenie przysz³ej filozofii pañstwa to najpowa¿niejszy problem naszych czasów i nie tylko w Polsce. Procesy gospodarcze, które dzisiaj obserwujemy w Polsce s¹ efektem wieloletnich praktyk wychowawczych wobec naszego spo³eczeñstwa. Rozwój ka¿dej dziedziny ¿ycia spo³ecznego, ka¿dej dyscypliny naukowej jest procesem naturalnym, który z za³o¿enia ma s³u¿yæ cz³owiekowi, wp³ywaæ na jego rozwój zawodowy i duchowy, czyniæ jego ¿ycie l¿ejszym, nowoczeœniejszym. Takie za³o¿enia z gruntu jak najbardziej w³aœciwe czêsto w przesz³oœci jak i dzisiaj by³y i s¹ lekcewa¿one. Ka¿dy postêp wraz z elementami pozytywnymi niesie dla cz³owieka zagro¿enia. Uruchamianie zgubnej dla cz³owieka linii osi¹gniêæ postêpu zale¿y od œwiadomoœci i etyki ludzi wprowadzaj¹cych w ¿ycie zdobycze postêpu jak równie¿ od polityki edukacyjnej pañstwa, której podstawowym celem powinno byæ przygotowanie spo³eczeñstwa do rozpoznania, w³aœciwej oceny oraz skutecznych dzia³añ w celu natychmiastowej eliminacji zjawisk negatywnie wp³ywaj¹cych na rozwój spo³eczeñstwa. Z regu³y pomys³odawcy rozwoju form ¿ycia spo³ecznego mówi¹ o korzyœciach ekonomicznych, kulturotwórczych nieraz o rozwoju duchowym i o wartoœciach, ale pomijaj¹ wszystkie te aspekty, które mog¹ wywo³aæ efekty niepo¿¹dane – zgubne dla ca³ego spo³eczeñstwa, spo³ecznoœci lokalnych czy okreœlonych osób.[1] ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. Œwiadomoœæ spo³eczna to wypadkowa wielu czynników, które s¹, w kolejnych okresach dziejowych narodu, kszta³towane przez grupy zarz¹dzaj¹ce pañstwem. Braki w edukacji to efekt polityki edukacyjnej pañstwa, która z kolei silnie skorelowana jest z polityk¹ ekonomiczn¹ i ze zmianami restrukturyzacyjnymi gospodarki. Rozwój poszczególnych dzia³ów gospodarki w tym rolnictwa warunkowany jest wytycznymi ponadnarodowymi zwi¹zanymi z globalizacj¹. Wszystkie drogi prowadz¹ dzisiaj do jednego celu, choæ na ró¿nych odcinkach dzia³alnoœci spo³eczno - gospodarczej mo¿na jeszcze realizowaæ cele maj¹ce na wzglêdzie prawdziw¹ wolnoœæ i dobro osoby ludzkiej. Przypuszczalnie dzisiaj niewielu z tych, którzy demokracjê wykorzystuj¹ jako instrument do globalizacji gospodarki i ¿ycia spo³ecznego zdaje sobie sprawê z tego, ¿e ich wp³ywy z roku na rok s¹ mniejsze a przysz³oœæ nieuchronnie zwi¹zana bêdzie z rz¹dami dyktatury ekonomicznej. Proces rozwoju cz³owieka jest w zasadzie prosty. Zale¿y od wp³ywu rodziny /rodziców, rodzeñstwa, ludzi z najbli¿szego œrodowiska/, instytucji wychowawczych /nauczycieli w przedszkolu, szkole/, zak³adu pracy /dyrekcji, wspó³pracowników/. Przyjêcie i stosowanie w praktyce wzorców moralnych zale¿y w najwiêkszym stopniu od tego jak postrzegamy Dekalog i jak wcielamy prawo naturalne w ¿ycie codzienne. Gdy g³êbiej zaczynamy zastanawiaæ siê i obserwowaæ ludzi i siebie mo¿emy zauwa¿yæ, ¿e na dziecko, jak te¿ na m³odzie¿ i na doros³ych najwiêkszy wp³yw ma telewizja, œrodki audiowizualne i inne noœniki informacji w tym internet. Na ulicy zauwa¿amy 12-letnich dilerów narkotyków i innych nastolatków pod wp³ywem alkoholu, zupe³nie zagubionych. Dzisiaj, w du¿ych aglomeracjach, trudno znaleŸæ dziecko, które nie mia³o „jakiegoœ kontaktu” z narkotykami, i nie ma orientacji jak ten zbrodniczy przemys³ funkcjonuje w Polsce. Oficjalnie dzia³a ponad trzysta sekt, które maj¹ zagwarantowane swoje prawa i w ró¿ny nieludzki sposób werbuj¹ m³odzie¿. W³aœciwy rozwój spo³eczeñstwa zale¿y w prostej linii od œwiadomoœci rodziców, nauczycieli, pracodawców, a przede wszystkim od etyki elit rz¹dz¹cych i przywódców organizacji spo³ecznych i politycznych.[2] Przyk³ady niew³aœciwego wykorzystania osi¹gniêæ spo³ecznych i naukowych Grecy w staro¿ytnoœci wprowadzili ustrój demokratyczny w celu obalenia tyrañskich rz¹dów arystokracji.[3] Wspania³a grecka teoria demokracji w „wydaniu” rz¹dów republikañskich nie pokrywa³a siê z praktyk¹. Dzisiaj z ca³¹ odpowiedzialnoœci¹ mo¿emy powiedzieæ, ¿e wszêdzie rz¹dy demokratyczne doprowadzi³y do ³amania prawa, zbrodni, tryumfu niesprawiedliwoœci, niszczenia jednostek wartoœciowych, niszczenia narodów itd. Wszystkich najwiêkszych zbrodniarzy „tego œwiata” wybrano demokratycznie, m.in. Hitlera, Stalina, Mussoliniego. 37 Nigdy nie mo¿emy zapominaæ o tym, ¿e Jezus Chrystus zosta³ skazany na œmieræ mêczeñsk¹ poprzez wykorzystanie demokracji – zag³osowa³ podjudzony lud.[4] Mo¿na przytaczaæ niezliczon¹ liczbê przyk³adów na to, ¿e ludzie g³osuj¹ wbrew w³asnemu dobru.[5] Trafnie za³o¿yciel Stanów Zjednoczonych J.Adams napisa³: „Twierdzenie, ¿e lud jest najlepszym stra¿nikiem swych praw, to bzdura niczym nie usprawiedliwiona. Jest on najgorszym, wrêcz ¿adnym ich stra¿nikiem”.[6] W tym samym duchu wypowiada³o siê wielu znanych ludzi m.in. Kraszewski,[7] Knigge, Napoleon Wielki, Schoutan, Seneka, Szekspir, Koryolan, Richelieu[8], Wolter, Goncourt, Berta Suttner.[9] Dzisiaj niektórzy odwa¿nie ju¿ pisz¹, ze demokracja jest ustrojem, w którym najwiêksze pole do dzia³ania maj¹ ci, którzy s¹ bardziej zepsuci, lepiej k³ami¹, lepiej umiej¹ nieœwiadomym przysz³oœæ przedstawiæ w ró¿owych barwach. Ci, którzy s¹ po prostu gorsi od przeciwników wygrywaj¹ wybory bo z wiêksz¹ premedytacj¹, nie przebieraj¹c w œrodkach og³upiaj¹ swój elektorat wyborczy czyli lud. Znan¹ od wieków przez pedagogów /od ok.100 lat przez socjologów i psychologów – bo pedagogikê w zakresie wiedzy o reakcjach t³umu i w zakresie motywacji dzia³ania cz³owieka wydzielono z pedagogiki – nauki o wychowaniu / cech¹ t³umu jest ³atwowiernoœæ, zmiennoœæ nastrojów i s¹dów, brak rozeznania co w³aœciwe a co niew³aœciwe a wiêc sterowana samozag³ada. Wiek dwudziesty, wiek w którym najwiêksza liczba pañstw zadeklarowa³a przyjêcie demokracji to okres najbardziej haniebny w dziejach œwiata. Z jednej strony wielki postêp techniczny a z drugiej bezprawie, niesprawiedliwoœæ okupiona krwi¹ niewinnych.[10] Demokratycznie wybrani cz³onkowie parlamentu UE tak zatracili twarz, ¿e w tygodniku „Der Spiegel” opublikowano artyku³ „Marnotrawienie Europy” czyli rutynowe okradanie ludzi przez tych, którzy tak siê zaprezentowali, tak nak³amali by byæ wybranymi.[11] W tym miejscu tak na marginesie przytoczê s³owa laureata nagrody Nobla, pisarza ¿ydowskiego J. B. Singera – „¯yd wspó³czesny nie mo¿e ¿yæ bez antysemityzmu. Jeœli antysemityzm gdzieœ nie istnieje – on go stworzy, ...dzisiejsi ¯ydzi s¹ jak kobiety – pragn¹ w³adzy, nie jawnej, lecz zakamuflowanej”.[12] O co chodzi, po prostu o ukryte przeforsowanie w sferach zarz¹dzaj¹cych etyki sprzecznej z Dekalogiem, etyki, której podstawowym wyznacznikiem jest osi¹gniêcie celu – zgromadzenie w sposób bezkompromisowy jak najwiêkszej iloœci œrodków finansowych i to dla siebie. Demokracja, bez wartoœci transcendentnych, to najlepszy instrument do takich dzia³añ. Nastêpny przyk³ad, ukazuj¹cy drugie oblicze demokracji to wybór w Austrii J. Haidera. By³o to olbrzymie zaskoczenie dla najbardziej wp³ywowych „œwiatowych demokracji”, bo sprawy „rz¹du” wymknê³y siê spod kontroli. Bez ¿adnych skrupu³ów i ¿enady na ca³ym œwiecie zosta³ zainspirowany „szum medialny”. Te „œwiatowe demokracje” wrêcz grozi³y tym „niepoprawnym politycznie” Austriakom. O co chodzi³o? Dzisiaj mo¿na s¹dziæ, ¿e przeszkadza³o „narodowe oblicze” wybranego demokratycznie przywódcy. Ten przyk³ad obrazuje, pozytywn¹ stronê demokracji – nieprzewidywalnoœæ. 38 Najbardziej jaskrawym przyk³adem niew³aœciwego, bezkrytycznego korzystania z osi¹gniêæ naukowych jest korzystanie z internetu i w ogóle z mediów. Bezwzglêdnie jest to wspania³e osi¹gniêcie techniki u³atwiaj¹ce ¿ycie codzienne, naukê, pracê. Obecnie bez komputera nie mo¿e funkcjonowaæ wiele dziedzin gospodarki itd. Wy³¹czenie dop³ywu energii czy w³amania hakerów do ró¿nych sieci komputerowych mog¹ zupe³nie sparali¿owaæ najwiêkszych potentatów gospodarczych œwiata. Ju¿ dzisiaj niektórzy humaniœci, myœl¹cy analitycznie i przysz³oœciowo zwracaj¹ uwagê na zagro¿enia wynikaj¹ce z bezkrytycznego korzystania z komputera i internetu i z innych mediów. Dzieci i m³odzie¿ maj¹ dostêp do pornografii, mog¹ zawieraæ ró¿ne przypadkowe, czêsto niebezpieczne znajomoœci. Dyskietki, p³yty audio i video coraz czêœciej zastêpuj¹ ksi¹¿ki w tym równie¿ lektury szkolne. Nieœwiadomi rodzice zamiast przeczytaæ dziecku bajkê wol¹ kupiæ lub wypo¿yczyæ kasetê lub p³ytê, nie weryfikuj¹c jej treœci, a nastêpnie w³¹czyæ komputer lub video itd. Niekontrolowany dostêp do mediów prowadzi w prostej linii do analfabetyzmu spo³eczeñstwa. Dzieci i m³odzie¿ coraz mniej czytaj¹, coraz gorzej pisz¹, jak najdalej odsuwaj¹ wysi³ek intelektualny i fascynuj¹ siê sprawnoœci¹ manualn¹. Ca³y czas w Polsce jak i na œwiecie toczy siê walka cz³owieka, o to, jaki ten cz³owiek bêdzie a zatem jakie bêdzie spo³eczeñstwo: – czy bezwzglêdne, nieœwiadome, daj¹ce sob¹ sterowaæ, maj¹ce tylko na wzglêdzie efekty ekonomiczne i to w³asne, – czy te¿ bêdzie to spo³eczeñstwo umiej¹ce zdefiniowaæ dobro i z³o. Wychowanie spo³eczeñstwa to proces d³ugofalowy, przebiegaj¹cy drog¹ ewolucyjn¹. Warunkowane jest czynnikami odgórnie zaplanowanymi b¹dŸ formalnie niezaplanowanymi jak te¿ bezpoœrednio i poœrednio wp³ywaj¹cymi na rozwój cz³owieka, spo³eczeñstwa. Nie wymaga ju¿ dzisiaj szerszego udowadniania fakt, ¿e rozwój kulturowy, spo³eczny, polityczny, ekonomiczny i gospodarczy ka¿dego pañstwa zale¿y od etyki, œwiadomoœci i przygotowania odpowiedniej liczby wysoko kwalifikowanych kadr do pracy w gospodarce narodowej. Z kolei to w jaki sposób przygotowujemy ludzi do ¿ycia w spo³eczeñstwie zale¿y w decyduj¹cym stopniu od w³adz ustawodawczych a wiêc od tego kogo wybieramy do sprawowania rz¹dów. Stworzenie programu edukacji a wiêc usprawnienie tego co jest poprzez wprowadzanie nowelizacji poszczególnych paragrafów ustawy o systemie oœwiaty wymaga czasu, konsekwencji dzia³ania i pe³nego, ustawicznego rozeznawania czynników warunkuj¹cych wychowanie. Nasuwa siê tu ³aciñskie przys³owie „tempora mutantur et nos mutamur in illis” a wiêc czasy siê zmieniaj¹ i my siê w nich zmieniamy. Dokoñczenie tej myœli powinno brzmieæ – ale nigdy nie mo¿na zapomnieæ o tym, ¿e s¹ wartoœci trwa³e, transcendentne zawarte w Dekalogu. Nikt na œwiecie nie zdo³a³ przez ponad 2004 lata podwa¿yæ ich. Dzisiaj ludzie wierz¹cy jak te¿ niewierz¹cy coraz czêœciej zauwa¿aj¹, ¿e podstaw¹ zdrowego, dobrze funkcjonuj¹cego spo³eczeñstwa jest zaszczepienie dzieciom a potem ci¹g³e ugruntowywanie w³aœciwych norm etycznych.[13] Nastêpnie Nad Odr¹ zgodnie z prawd¹, w zakresie co najmniej niezbêdnym dla danej grupy wiekowej, zawodowej a wiêc w zakresie dostosowanym do poziomu i kierunku kszta³cenia przekazywaæ wiedzê o rzeczywistoœci – rzeteln¹ wiedzê naukow¹, popularno naukow¹ jak te¿ umiejêtnoœci praktyczne. Wy¿ej przedstawiony wywód wydaje siê banalnie prosty. By³by równie¿ prosty w realizacji w wypadku, gdyby ci, którzy s¹ na stanowiskach i decyduj¹ o losach narodu tworz¹ ustawodawstwo, maj¹ w rêkach media i instytucje wychowawcze myœleli o rozwoju i godnych warunkach ¿ycia swojego narodu na niepodwa¿alnych zasadach etycznych.[14] Spuœcizna przesz³oœci – wytyczne Stalina w sferze wychowania spo³eczeñstwa Polskiego Œwiadomoœæ naszego narodu, a zatem postawy ludzi, przekonania, ocena sytuacji a¿ wreszcie efekty kolejnych wyborów do w³adz ustawodawczych i zarz¹dzaj¹cych wszystkich szczebli i w konsekwencji sytuacja ekonomiczno – gospodarcza kraju to, tak jak ju¿ wspomina³am, wynik wieloletnich praktyk wychowawczych na Narodzie Polskim. By nie byæ go³os³own¹ przytoczê treœæ kilku punktów z instrukcji Stalina NK/003/47 wydanej jako œciœle tajnej w Moskwie 2.06.1947 r. K.AA/OC 113 obejmuj¹cej 45 zasad zniewalania narodu. Podam tylko zasady bezpoœrednio i poœrednio wp³ywaj¹ce na wychowanie spo³eczeñstwa. pkt 3. Przyspieszyæ likwidacjê krajowców zwi¹zanych z KPP, PPS, Walterowców, KZMPAK i BCH i innych ugrupowañ, które powsta³y bez naszej inspiracji. Wykorzystaæ w tym celu fakt istnienie zbrojnej opozycji. pkt 8. Nale¿y zwróciæ baczn¹ uwagê na ludzi wyró¿niaj¹cych siê zmys³em organizacyjnym, umiej¹cych sobie jednaæ popularnoœæ. Ludzi takich nale¿y pozyskaæ, a w razie odmowy nie dopuszczaæ do wy¿szych stanowisk. pkt 9. Doprowadziæ do tego aby pracownicy na stanowiskach pañstwowych /z wyj¹tkiem s³u¿b œcigania i pracowników przemys³u wydobywczego/ otrzymywali niskie pobory. Dotyczy to w szczególnoœci s³u¿by zdrowia, wymiaru sprawiedliwoœci, oœwiaty i kierowników ró¿nych szczebli. pkt 23. Nale¿y zwróciæ szczególn¹ uwagê na ruch racjonalizatorski i wynalazczy... W wypadku g³oœnych odkryæ spowodowaæ ich sprzedanie za granicê. Nie dopuszczaæ do publikacji zawieraj¹cych wartoœci i opisy wynalazków. pkt 34. Szczególnej obserwacji poddaæ Koœció³ i tak ukierunkowaæ dzia³alnoœæ oœwiatowo-wychowawcz¹, aby wzbudziæ powszechny wstrêt do tej instytucji. Obj¹æ baczn¹ uwag¹ i kontrol¹ koœcielne drukarnie, archiwa, kazania, kolêdowania, treœci nauk religijnych oraz obrzêdy pogrzebowe. pkt 35. W szkolnictwie podstawowym, zawodowym, a w szczególnoœci w szko³ach œrednich i wy¿szych doprowadziæ do usuniêcia nauczycieli ciesz¹cych siê powszechnym autorytetem i uznaniem. Na ich miejsce wprowadziæ ludzi mianowanych. Doprowadziæ do zerwania korelacji miêdzy przedmiotami, do ograniczenia wydawania materia³ów ¿ród³owych, do usuniêcia ze szkó³ œrednich ³aciny, greki, filozofii ogólnej, logiki i genetyki. W historii nie mo¿na podawaæ, co który w³adca chcia³ zrobiæ lub zrobi³ dla kraju, trzeba natomiast ukazywaæ tyra- ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. niê królów oraz walki uciemiê¿onego ludu. W szkolnictwie zawodowym doprowadziæ do w¹skich specjalizacji. pkt 36. Inspirowaæ organizowanie imprez pañstwowych zwi¹zanych z walk¹ krajowców z zaborcami /z wyj¹tkiem zaboru rosyjskiego/, szczególnie z Niemcami i walki o socjalizm. pkt 37.W publikacjach krajowych nie dopuszczaæ opracowañ traktuj¹cych o krajowcach przebywaj¹cych w naszym pañstwie do rewolucji i w czasie II Wojny Œwiatowej. pkt 40. Pilnowaæ aby aresztowano przeciwników politycznych. Rozpracowaæ przeciwników politycznych z autorytetem wœród krajowców. Likwidowaæ w drodze tzw. zajœæ sytuacyjnych przypadkowych, zanim stan¹ siê g³oœnymi lub aresztowaæ ich wczeœniej za wykroczenia kryminalne. pkt 43. Og³aszaæ publicznie procesy ludzi ze stanowisk kierowniczych /wojsko, ministerstwa, g³ówne zarz¹dy, szkolnictwo/ oskar¿onych o dzia³alnoœæ przeciwko ludowi, przeciwko socjalizmowi, przeciwko industrializacji. Bêdzie to mobilizowaæ czujnoœæ mas pracuj¹cych. pkt 44. Dbaæ o wymianê ludzi na stanowiskach roboczych przez dopuszczenie do tych funkcji ludzi z awansów, maj¹cych najni¿sze kwalifikacje. pkt 45. Powodowaæ nap³yw do szkó³ wy¿szych ludzi pochodz¹cych z najni¿szych grup spo³ecznych, którzy nie wykazuj¹ zainteresowañ zawodowych, a tylko chêæ zdobycia dyplomu. Powy¿sze antynarodowe, nieludzkie dyrektywy Stalina pad³y na wyja³owiony podatny grunt. Zaplanowana i z wielk¹ konsekwencj¹ przeprowadzona przez hitlerowców i bolszewików eksterminacja inteligencji polskiej zostawi³a narów bez przywództwa intelektualnego. Mimo zmian ustrojowych wyraŸnie widaæ, ¿e ca³y czas rz¹dz¹ grupy interesu. Te grupy tylko siê zmieniaj¹. Niewygodnych, zak³ócaj¹cych bieg sterowanych odgórnie wydarzeñ, eliminuje siê z dzia³alnoœci na rzecz dobra wspólnego. Czêsto odnosi siê wra¿enie, ¿e dalej obowi¹zuj¹ zasady zniewolenia narodu polskiego choæ realizowane s¹ w inny sposób i pod innym sztandarem. Naród zosta³ odpowiednio wychowany, poddany „praniu mózgu”. Dzisiaj czêsto, nawet nie ze z³ej woli, tylko w wyniku oddzia³ywania socjotechniki medialnej, treœci humanistycznych przekazywanych w instytucjach oœwiatowych czy te¿ stosowanych metod wychowawczych sam dzia³a na swoj¹ zgubê mimo, ¿e ma zapewnione prawem „mechanizmy obronne”. W tym miejscu przypomnê znaczenie s³owa etyka. Etyka jest nauk¹, która od wieków zajmuje siê definiowaniem dobra i z³a w ró¿nych p³aszczyznach odnosz¹cych siê do osoby ludzkiej. Wyznacza ona normy postêpowania moralnego.[15] Ka¿dy cz³owiek w kolejnych okresach swojego rozwoju oddzia³uje na innych ludzi jak te¿ jest odbiorc¹, ulega wp³ywom innych. Niezale¿nie od tego, w którym pañstwie, w jakim miejscu cz³owiek siê znajduje ogólny schemat ¿ycia jest taki sam. Ka¿dy od najm³odszych lat s³yszy takie pojêcia jak etyka, moralnoœæ, wychowanie, motywy dzia³ania. Zachowanie, postêpowanie, dzia³alnoœæ cz³owieka – czyli efekt ca³ego procesu wychowawczego – stanowi najwa¿niejszy obszar zainteresowania wszystkich grup zawodowych z naszego kraju, (pedagogów, politologów, dziennikarzy, pracodawców, rz¹dz¹cych krajem) oraz osób spoza naszego 39 kraju, pragn¹cych inwestowaæ i zarabiaæ w Polsce czy bogaciæ siê przez przejêcie naszego maj¹tku narodowego i przejêcie w³adzy. Wszelkie dzia³ania maj¹ce na celu przejêcie w³adzy s¹ systematyczne, prowadz¹ do uœpienia czujnoœci Polaków poprzez odpowiednie przekazywanie informacji w mediach, wprowadzanie metod wychowawczych do przedszkoli i szkó³. Chodzi o odciêcie ludzi od korzeni cywilizacji ³aciñskiej a przy okazji wychowanie elity dla siebie. Tak w skrócie rozwinê ten problem aby podkreœliæ jak olbrzymi¹ rolê odgrywa wychowanie cz³owieka, kszta³cenie jego œwiadomoœci i to ju¿ od przedszkola – od momentu kiedy zaczyna rozró¿niaæ dobro i z³o. Dzieci wszystko bacznie obserwuj¹, naœladuj¹ zachowanie innych ludzi, przyswajaj¹ sobie s³ownictwo tych, z którymi przebywaj¹: rozumiej¹ ich reakcje aprobuj¹ce i neguj¹ce. Reaguj¹ spontanicznie i bardzo szybko. Wed³ug norm przejêtych g³ównie od rodziców i wychowawców oceniaj¹ innych. W przedszkolu i w szkole podstawowej ³atwo kszta³towaæ postawy i zachowania, które bêd¹ rzutowa³y na ca³e ¿ycie. „Dobrzy” psychologowie wspólnie z „bogami” tego œwiata wymyœlili w jaki sposób przyst¹piæ do zabiegu odciêcia Polaków od korzeni, od cywilizacji ³aciñskiej. Obecnie jest na to œwietny czas. Rodzice czêsto stanowi¹ drugie pokolenie wychowane w ustroju socjalistycznym, któremu nie umo¿liwiano w szko³ach poznania zasad filozofii klasycznej, prawdziwej historii Polski i nauki spo³ecznej koœcio³a. Rodzice, którym nie dano podstaw do samodzielnego wyboru czêsto padaj¹ ofiar¹ zwolenników nowego wychowania. Po prostu – w du¿ych aglomeracjach zastawiano na nich pu³apki. NajgroŸniejsz¹ pu³apk¹ jest wprowadzenie niby nowych metod wychowawczych i to ju¿ od przedszkola a wiêc pod batut¹ samorz¹du lokalnego. Metody te tak jak to objaœnia siê nieœwiadomym rodzicom maj¹ przynieœæ rewelacyjne efekty wychowawcze i doprowadziæ do wychowania dobrego, operatywnego obywatela, umiej¹cego daæ sobie radê w ka¿dej ¿yciowej sytuacji, a do tego podkreœla siê tu zwi¹zki z duchowoœci¹ i wra¿liwoœci¹ cz³owieka. W czym tkwi sedno sprawy. Obecnie powstaj¹ przedszkola jak i szko³y tzw. Steinerowskie. S¹ to prywatne placówki wychowawcze. Nauczyciel, który chce byæ zatrudniony w takim przedszkolu lub szkole musi ukoñczyæ kurs i to drogi, w trakcie którego poznaje metody wychowawcze wg teorii antropozofii.[16] Przy obecnym bezrobociu wœród nauczycieli i ich œwiadomoœci bardzo ³atwo zwerbowaæ zwolenników nowej metody wychowawczej. Kim by³ Rudolf Steiner. Jedne publikacje ukazuj¹ go jako Niemca inne jako Niemca pochodzenia ¿ydowskiego. ¯y³ w latach 1861-1925. By³ zwolennikiem nazizmu i indywidualistycznego anarchizmu. Za³o¿y³ towarzystwo antropozoficzne. W ostatnich latach I Wojny Œwiatowej wyst¹pi³ z programem p³yn¹cym z okultystycznej nauki podzia³u organizmu spo³ecznego na 3 czêœci: ¿ycie duchowe, ¿ycie prawne, ¿ycie gospodarcze. Naucza³, ¿e nale¿y d¹¿yæ do „duchownego widzenia”, które mo¿na osi¹gn¹æ przez specjalne okultystyczne duchowe æwiczenia. Te æwiczenia 40 maj¹ na celu wyostrzenie zmys³ów i poprzez nie wnikniêcie w drugiego cz³owieka i poznanie jego wewnêtrznych dyspozycji. Tak w wielkim skrócie mo¿na uj¹æ sens teorii antropozofii.[17] Chodzi o wychowanie elity, niby nadludzi, którzy opanowaliby innych. Dzieci tak wychowane z pewnoœci¹ bêd¹ elementem wp³ywaj¹cym na niepokój w rodzinach a w drastycznych wypadkach mag¹ byæ przyczyn¹ rozpadu rodzin.[18] Je¿eli nie odzyska siê tych m³odych ludzi, to natychmiast zasil¹ oni armiê libera³ów lekcewa¿¹cych godnoœæ drugiego cz³owieka. Brat, matka, ojciec, kolega bêd¹ dla takich ludzi stanowili instrumentarium do osi¹gniêcia celu. Uczucia mi³oœci, braterstwa, przyjaŸni bêd¹ dla nich obce, z za³o¿enia t³umione i w zaraniu niszczone, ¿eby nie utrudnia³y osi¹gniêcia celu. Nasuwa siê wiêc jeden, bardzo jasny wniosek. Przedszkola i szko³y Steinerowskie zak³adane s¹ w okreœlonym celu. S¹dzê, ¿e takie placówki znajduj¹ siê we wszystkich pañstwach. Ruch ma rozmiary globalne. Efektem takiego wychowania mo¿e byæ sytuacja znana powszechnie w Zwi¹zku Sowieckim, ¿e brat donosi³ na brata w imiê idei czystoœci komunizmu lub zachowania ¿ycia. Nale¿y zdaæ sobie sprawê z tego, ¿e najbardziej niebezpiecznym zamys³em powstania przedszkoli i szkó³ Steinerowskich i wprowadzania metod wychowawczych dalekich od korzeni naszej cywilizacji jest zakrojona dalekosiê¿nie walka z nauk¹ spo³eczn¹ Koœcio³a. Co najmniej jest zaskakuj¹cym, ¿e metody wychowawcze z prze³omu XIX i XX wieku dzisiaj w Polsce podawane s¹ za nowe i rewelacyjne. Dlaczego nikt nie bije na alarm, gdzie s¹ radni, burmistrzowie, wójtowie, prezydenci miast, nauczyciele, profesorowie, gdzie s¹ œwiadomi Polacy? Wszystkie prywatne placówki wychowawcze musz¹ byæ zarejestrowane przez samorz¹dy. Kto je zarejestrowa³? Dawniej wychowywano odpowiednie elity do zarz¹dzania innymi ludŸmi, zak³adami pracy w podobny sposób. Werbowano do kadr kierowniczych ludzi przeciêtnych i pos³usznych. Tak jak podaje Ksi¹dz Kardyna³ Wyszyñski w „Zapiskach Wiêziennych” szczególnie dbano o to by tych wszystkich, którzy wystaj¹ ponad przeciêtny poziom wszelkimi metodami zniechêciæ do dalszego szybkiego rozwoju i zepchn¹æ do ogólnie niskiego poziomu. Wyrównaæ najlepiej do najs³abszego. Znane powiedzenie z poprzedniego okresu „urowni³owka w niz”. Ile¿ to talentów w Polsce zniszczono.[19] W pracy obowi¹zywa³y te same zasady. Wertowano pochodzenie. Nie daj Bo¿e jak ktoœ mia³ inne ni¿ ogó³ i by³ potomkiem tych, którzy przypadkiem uszli z ¿yciem z przeœladowañ hitlerowców i bolszewickich. Powszechne by³o zjawisko, spowodowane niedoinwestowaniem wsi – „przepaœci¹ miêdzy miastem a wsi¹”, ¿e dzieci ch³opskie po uzyskaniu wykszta³cenia zostawa³y w miastach. Oko³o 90% powojennej Warszawy zasiedlili przybysze ze wsi. Rdzenni nieliczni Warszawiacy po powstaniu bali siê powrotu, z regu³y nie mieli do czego i osiedlali siê na peryferiach lub w innych miastach. Nad Odr¹ Nale¿y przypomnieæ o planowej eksterminacji inteligencji polskiej prowadzonej zarówno przez Hitlerowców jak i Bolszewików. Naród bez przywództwa intelektualnego jest zawsze ³atwiejszy do opanowania.[20] Wychowano ca³e zastêpy nowej inteligencji, czêœciowo nieœwiadomej a czêœciowo œwiadomie, wprowadzaj¹cej w ¿ycie idee miêdzynarodowego kosmopolityzmu. Nowa inteligencja niewspó³miernie do posiadanej wiedzy charakteryzowa³a siê pewnoœci¹ siebie, ma³¹ elastycznoœci¹ intelektualn¹ i si³¹ przebicia s³u¿¹c¹ do zajmowania coraz wy¿szych stanowisk. Poprzez media, za pomoc¹ wybiórczej i manipulowanej informacji do dzisiaj kszta³tuj¹ opiniê spo³eczn¹. Wszyscy œwiadomi, respektuj¹cy dekalog z regu³y odsuwani s¹ ró¿nymi metodami od dzia³ania na rzecz spo³eczeñstwa. Niewygodnych, zak³ócaj¹cych bieg sterowanych odgórnie wydarzeñ, eliminuje siê. Etapy tej eliminacji z regu³y przebiegaj¹ wed³ug ustalonego schematu i po 90 roku znane s¹ w dzia³alnoœci samorz¹dów: I etap – wyrobienie opinii przy odpowiednim wykorzystaniu instrumentarium socjotechnicznego s³ownego u¿ywaj¹c okreœleñ np. oszo³om, nawiedzony, zacofany, ciemnogród – pejoratywnie zawsze Polak katolik. II etap – niszczenie ekonomiczne. III etap – próba zrobienia z kogoœ psychicznie chorego. Gdy to wszystko nie odniesie skutku wówczas „obstawia” siê cz³owieka dzia³aj¹cego bezinteresownie na rzecz dobra wspólnego. Ka¿dy jego ruch, ka¿da inicjatywa, ka¿de zebranie, które organizuje jest inwigilowane przez tych, którzy sami dla siebie ustalaj¹ wartoœci zwane humanistycznymi. Takie sytuacje obecnie maj¹ miejsce we wszystkich œrodowiskach. Znane s¹ metody „prania mózgu” choæ nie wszyscy sobie je uœwiadamiaj¹. Stosowa³o je KGB, ksi¹¿ê Machiavelli, Hitler, a w latach trzydziestych dominowa³y w ZSRR, Chinach i Japonii. Teraz niestety „pranie mózgów” odbywa siê u nas i chyba doœæ skutecznie. Powinniœmy pamiêtaæ o tym, ¿e wszystkie dzia³ania cz³owieka powinny byæ zgodne z Dekalogiem a prawo stanowione z za³o¿enia powinno uwzglêdniaæ dobro ka¿dego cz³owieka. Etyka ustanowiona przez samego cz³owieka bez odniesienia do prawa naturalnego i wartoœci transcendentnych zale¿y od narzuconych warunków przez ludzi silniejszych i bogatszych oraz od chwilowych, zmieniaj¹cych siê potrzeb. Tê etykê, pod pozorem autentycznego dobra cz³owieka, wyznaczaj¹ li tylko korzyœci materialne, doczesne.[21] W samorz¹dach szczebla lokalnego, powiatowego, wojewódzkiego jak i w Sejmie wyra¿nie zauwa¿ane s¹ dwie grupy radnych czy pos³ów: – „respektuj¹cych” Dekalog i wartoœci narodowe, – wyznaj¹cych idee kosmopolityczne i ustanawiaj¹cych nowe wartoœci. Dzisiaj we wszystkich krajach, na ka¿dym poziomie dzia³alnoœci spo³ecznej jak te¿ niemal w ka¿dej organizacji powstaj¹ tzw. „nowe wartoœci” a nawet ca³e „systemy nowych wartoœci”, zwane humanistycznymi.[22] Wartoœci te nie maj¹ ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. etycznie licz¹cego siê odniesienia do norm moralnych podporz¹dkowanych dobru bezwzglêdnemu. Zauwa¿ane s¹ powszechnie efekty takich dzia³añ w sejmie i na wszystkich szczeblach w³adzy samorz¹dowej. Efektem dzia³ania takich grup s¹ decyzje, które nie maj¹ na wzglêdzie przysz³oœci m³odego pokolenia a tym samym suwerennoœci pañstwa. Trafnie zagro¿enia dla Polski, bêd¹ce konsekwencj¹ konkretnych decyzji, ujmuje K. Poznañski, prof. Uniwersytetu w Seatel.[23] Z danych przedstawionych przez prof. Poznañskiego wyraŸnie wynika, ¿e proces zmian w naszej gospodarce prowadz¹ w prostej linii do kompletnej utraty suwerennoœci gospodarczej. Udzia³ obcego kapita³u w przemyœle i w bankach w % (dane z 1999 r.) Kraj Udzia³ obcego kapita³u w % w przemyœle w bankach Polska 35 – 40 70 Wêgry 75 70 Czechy 35 45 Niemcy 13 6 Austria 30 4 Francja 25 12 Hiszpania 25 13 Portugalia 23 15 Irlandia 50 55 Norwegia 11 7 Kanada 50 7 Stany Zjednoczone 18 11 Aktualne dane s¹ jeszcze bardziej przera¿aj¹ce i ewidentnie wskazuj¹ na to, ¿e grupy zarz¹dzaj¹ce Polsk¹ nie maj¹ na wzglêdzie suwerennoœci naszego pañstwa. W bankach udzia³ kapita³u obcego przekroczy³ 80%, a wiêkszoœæ strategicznych dziedzin gospodarki narodowej zosta³o sprzedanych. Udzia³ kapita³u obcego w przemyœle przekroczy³ ju¿ 60%. Znane jest powszechnie, ¿e w systemie liberalnym rz¹dz¹ banki, wielkie korporacje – st¹d taka sytuacja. Dobrzy ekonomiœci wiedz¹, ¿e banki stoj¹ na „s³omianych nogach” i maj¹ pokrycie zaledwie na 30% tych œrodków, które s¹ w obrocie. Œwiatowa ekonomia opiera siê na „papierowym pieni¹dzu” – banki tak ³¹cz¹ siê bo doprowadzenie do bankructwa molocha jest trudniejsze. Przy minimalnym poczuciu przez kraje UE sprawiedliwoœci i ¿yczliwoœci wzglêdem Polski, chocia¿by ze wzglêdu na fakty historyczne i rolê jak¹ odegra³a w II Wojnie Œwiatowej, sytuacja Polski by³aby dzisiaj zupe³nie inna. Restrukturyzacjê i prywatyzacjê naszej gospodarki mo¿na by³o ju¿ dawno przeprowadziæ w godny sposób, wykorzystuj¹c np. m.in. „pieni¹dz papierowy”. Oczywistym jest, ¿e godne rozwi¹zania wzglêdem Polski zosta³yby zastosowane wówczas gdyby Unia traktowa³a Polskê jako równorzêdnego partnera. Nie by³oby ¿adnych okresów przejœciowych maj¹cych na celu niszczenie kraju zarówno gospodarcze, jak i kulturowe. Prof. Poznañski wykazuje, ¿e za sprzedany maj¹tek narodowy uzyskano wartoœæ pieniê¿n¹ równ¹ oszczêdnoœci¹ wszystkich Polaków. Prosty st¹d wniosek – wszystko to co 41 kupili cudzoziemcy do roku 1999 mogli kupiæ Polacy a œciœlej po raz drugi zap³aciæ za maj¹tek wypracowany przez siebie. Nie uruchomiono ¿adnych mechanizmów, które s³u¿y³yby powszechnej informacji spo³ecznej. Nie by³o w stosownym czasie ¿adnej edukacji maj¹cej na celu wyt³umaczenie spo³eczeñstwu na czym polegaj¹ procesy restrukturyzacji gospodarki. Po prostu Polacy nie zostali dopuszczeni do przejêcia i zarz¹dzania w³asnym maj¹tkiem narodowym, maj¹tkiem, który sami wypracowali. Tak kszta³towano œwiadomoœæ narodow¹, tak wychowano spo³eczeñstwo by nie rozumia³o co siê z nim dzieje i co dzieje siê z ich wspólnym maj¹tkiem wypracowanym przez ca³e lata. Prywatyzacja mog³a byæ przeprowadzona w sposób liniowy, gwarantuj¹cy Polakom godn¹ przysz³oœæ w suwerennej, bogatej Polsce. Na czym mia³aby polegaæ prywatyzacja liniowa – np. najpierw prywatyzujemy zak³ad E. Wedla bo przynosi dochód. Inwestowanie w technologiê nie jest konieczne bo uznanie œwiatowe ma stara, sprawdzona receptura. To czy cukierek jest pakowany rêcznie czy maszynowo dla konsumenta jest obojêtne. Dla Polaka – cz³owieka, patrioty najwa¿niejsze jest by rodak mia³ pracê, zarabia³ na utrzymanie rodziny, by realizowa³ siê w pracy a nie degenerowa³. W prywatyzacji tego zak³adu uczestniczy³by ka¿dy Polak. Zysk z zak³adu Wedla by³by przeznaczony na uratowanie nastêpnego zak³adu, w którego prywatyzacji znowu wziêliby udzia³ wszyscy Polacy. Teraz te 2 zak³ady pracowa³yby na uratowanie nastêpnych dwu itd. Taka procedura zapewni³aby uczciw¹ przejrzyst¹ restrukturyzacjê starych zak³adów pracy stanowi¹cych wspólny maj¹tek. W ostatnim etapie prywatyzacji zasadne by³oby przekazanie zak³adów pracy, oprócz zak³adów strategicznych, samorz¹dom. S¹dzê, ¿e dzisiaj, po 14 latach od zmiany ustroju, przy tak prosto pojêtej, uczciwie przeprowadzonej prywatyzacji, wiêkszoœæ zak³adów przemys³owych nale¿a³oby do Polaków. Wszystkie dzia³ania dotycz¹ce restrukturyzacji polskiej gospodarki, tak jak wspomnia³am wy¿ej, s³u¿y³y i s³u¿¹ okreœlonej grupie interesu. Opieraj¹ siê na etyce, której g³ównym przes³aniem jest „skutecznoœæ dla wybranych”. Ta etyka przeniknê³a wszystkie szczeble w³adzy. Tak rozumiana skutecznoœæ daleka jest od dobra ca³ego narodu i spo³ecznoœci lokalnych. Ogólna ocena reformy systemu oœwiaty Reforma systemu oœwiaty mia³a 3 zasadnicze cele: „- podniesienie poziomu edukacji spo³eczeñstwa przez upowszechnienie wykszta³cenia œredniego i wy¿szego, - wyrównanie szans edukacyjnych m³odzie¿y, - sprzyjanie poprawie jakoœci edukacji, rozumianej jako integralny proces wychowania i kszta³cenia”[24] Realizacja za³o¿onych celów ma doprowadziæ do tego by co najmniej 80% m³odzie¿y polskiej mia³o wykszta³cenie na poziomie œrednim maturalnym. Obecnie zaledwie 28% spo³eczeñstwa polskiego posiada wykszta³cenie œrednie, podczas gdy œrednio w krajach poprzedniego uk³adu Unii Europejskiej wska¿nik ten wynosi 40%. Wykszta³ceniem wy¿szym legitymuje siê 10% Pola- 42 ków czyli dwukrotnie mniej ni¿ w by³ym uk³adzie Unii. Ministerstwo Edukacji uruchomi³o specjalne wydawnictwo tzw. Biblioteczkê Reformy, w ramach której ukaza³o siê ponad 40 opracowañ merytorycznych wraz z odpowiednimi ustawami i zarz¹dzeniami wykonawczymi. Jest to cenna pomoc dla nauczycieli, dyrektorów placówek oœwiatowych, samorz¹dów i wszystkich innych osób zainteresowanych reform¹ systemu edukacji. Reforma edukacji daje mo¿liwoœæ wp³ywu na kszta³cenie dzieci i m³odzie¿y samorz¹dom i samym rodzicom. Szkolnictwo podstawowe podlega bowiem samorz¹dom pierwszego stopnia /gminom/, a szkolnictwo ogólnokszta³c¹ce i zawodowe i wiêkszoœæ szkó³ specjalnych /powiatom), chocia¿ gminy te¿ mog¹ prowadziæ licea ogólnokszta³c¹ce.[25] Bezpoœredni wp³yw rodziców, niemal na wszystkie sprawy dotycz¹ce przebiegu edukacji, w zakresie opiniotwórczym zagwarantowany jest przez udzia³ w pracach najwa¿niejszego organu szko³y – rady szko³y.[26] Ministerstwo opracowa³o wzorcowe ca³oœciowe programy nauczania /oprócz programów dla niektórych kierunków szkó³ artystycznych/ ale w ustawie uwzglêdniono tylko ramy programowe. Ka¿dy dyrektor szko³y, zgodnie z prawem, mo¿e zaakceptowaæ autorskie programy „swoich” nauczycieli.[27] Gdyby nauczyciele byli ludŸmi z „otwartymi g³owami” mogliby zrobiæ du¿o dobrego w sferze wychowania spo³eczeñstwa. Podkreœlenia wymaga fakt, ¿e przekazanie szkolnictwa samorz¹dom zwi¹zane jest ze stopniowym coraz wiêkszym obci¹¿aniem ich, a wiêc ca³ego spo³eczeñstwa, finansowaniem oœwiaty. Ustawowe mo¿liwoœci powo³ywania szkó³ prywatnych ró¿nych szczebli te¿ s¹ zabiegiem maj¹cym odci¹¿yæ bud¿et pañstwa i na w³asne ¿yczenie obywateli nagi¹æ zapis w konstytucji traktuj¹cy o bezp³atnym „równym dostêpie do wykszta³cenia”.[28] Dodam, ¿e prywatyzacja gospodarki zamiast powiêkszaæ bud¿et z roku na rok powoduje jego uszczuplenie. Zape³niaj¹ siê kieszenie elit polskich i obcych a obci¹¿enia finansowe tych dzia³ów gospodarki, które bezpoœrednio s³u¿¹ cz³owiekowi i decyduj¹ o jego rozwoju – oœwiaty, s³u¿by zdrowia, kultury, opieki spo³ecznej – przenosi siê na obywateli i to w imiê demokracji. Niepokój mog¹ wzbudzaæ dzia³ania towarzysz¹ce reformie w zakresie metodologii kszta³cenia. Bardzo klarowny schemat celów kszta³cenia, traktuj¹cy równorzêdnie cel poznawczy, kszta³c¹cy i wychowawczy zosta³ zupe³nie zaburzony. Dzisiaj rozbudowano i rozcz³onkowano cel poznawczy a wyeliminowano cel wychowawczy. W zamian wprowadzono i to niedawno obowi¹zek stworzenia tzw. programu wychowawczego szko³y, który nie równowa¿y celu wychowawczego gdy¿ nie uwzglêdnia indywidualnego podejœcia do ucznia. Nauczyciele g³owi¹ siê jak rozpisaæ konspekt lekcji i rozdzieliæ treœci kszta³cenia na te, które uczeñ powinien znaæ, umieæ, rozumieæ a pomys³odawcy wiedz¹, ¿e maksyma „róbta co chceta” nie daj¹ca ¿adnych efektów, wczeœniej czy póŸniej zawita do ka¿dej ze szkó³. Zarówno w Polsce jak i na œwiecie eksponuje siê bardziej system oœwiaty, system kszta³cenia ni¿ treœci kszta³- Nad Odr¹ cenia.[29] Nieraz odnosi siê wra¿enie, ¿e trzeba wymyœliæ i zmieniæ system by wt³oczyæ do g³ów jakieœ zaplanowane treœci. W Stanach Zjedn. kszta³cenie uto¿samiano nawet z technologi¹ tak jakby chodzi³o o „produkcjê okreœlonych umys³ów”. Reforma oœwiaty jest konsekwencj¹ zaplanowanej i konsekwentnie przeprowadzanej restrukturyzacji, demonta¿u polskiej gospodarki. Dzisiaj wyraŸnie widaæ sprzê¿enia zarówno w sferze merytorycznej jak i czasowej. W œlad za prywatyzacj¹ – wyprzeda¿¹ maj¹tku narodowego, za³amaniem siê rynku pracy i brakiem mo¿liwoœci przewidzenia ilu i z jakimi kwalifikacjami pracowników mo¿e wch³on¹æ rynek pracy, nastêpowa³o zastêpowanie przygotowania technicznego przygotowaniem ogólnokszta³c¹cym /przed 1990 rokiem 80% m³odzie¿y koñczy³o œrednie zawodowe szko³y techniczne a 20% licea/. Aby zmiany nie by³y tak jaskrawo widoczne wprowadzono licea tzw. profilowane. Liceum jakie by nie by³o w Polsce ma status szko³y ogólnokszta³c¹cej, a jego uzawodowienie daje mo¿liwoœæ uzyskania absolwentowi tytu³u robotnika z matur¹. Dziwne, ¿e podczas reformowania szkolnictwa polscy decydenci wzorowali siê na reformie Stanów Zjednoczonych AP /ju¿ nieaktualnej/ a nie na reformach krajów europejskich. Na przyk³ad w Niemczech 82% m³odzie¿y szkó³ œrednich uzyskuje przygotowanie techniczne zawodowe a nie robotnicze. Podobnie jest we Francji.[30] Dodam, ¿e reforma, na której wzorowali siê polscy decydenci wp³ynê³a np. w Kalifornii na tragiczn¹ sytuacjê – badania wykaza³y, ¿e jest 4mln analfabetów. Bardzo drogo kosztowa³o Stany odwrócenie tego stanu rzeczy.[31] Analizuj¹c wprowadzenie liceów w miejsce techników zawodowych w aspekcie sytuacji gospodarczej naszego kraju mo¿na obiektywnie stwierdziæ, ¿e nie by³o innego wyjœcia. Rozregulowanie gospodarki spowodowa³o, ¿e nikt nie by³ w stanie okreœliæ ilu, jakich fachowców nale¿y kszta³ciæ. Dodam, ¿e kszta³cenie techniczne jest znacznie dro¿sze ni¿ ogólnokszta³c¹ce. Za³o¿ono, ¿e m³ody cz³owiek z wysokim wykszta³ceniem ogólnokszta³c¹cym szybko w ramach kursów bêdzie przygotowywany do tego zawodu, na jaki jest w danej chwili zapotrzebowanie. Jest te¿ jeszcze jeden aspekt œwiadcz¹cy o zasadnoœci przyjêtego rozwi¹zania. Milowymi krokami postêpuj¹ca komputeryzacja i robotyzacja we wszystkich dziedzinach technicznych wp³ywa na eliminacjê tradycyjnych zadañ technicznych. Niewybaczalnym b³êdem reformy a mo¿e jeszcze gorzej, celowym dzia³aniem przeciwko ca³emu narodowi jest potraktowanie szkó³ œrednich rolniczych tak jak innych szkó³ technicznych. Specyficzne cechy produkcji rolniczej, – roczny cykl produkcyjny, - wielorakie zadania w³aœciciela gospodarstwa pocz¹wszy od zarz¹dzania warsztatem produkcyjnym a skoñczywszy na elastycznej wiedzy teoretycznej i umiejêtnoœciach praktycznych z zakresu wielu ga³êzi produkcji rolniczej, wymagaj¹ innego traktowania. Nie ma mo¿liwoœci odpowiedniego przygotowania rolnika, w³aœciciela gospodarstwa, w trybie ró¿nych kursów. Chyba, ¿e chodzi o przygotowanie rolników niedouczonych, którzy bêd¹ zdani na ³askê doradców i to mo¿liwe, ¿e takich, którzy kosztem polskiego rolnictwa bêd¹ chcieli za³atwiæ swoje interesy. Reforma systemu ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. oœwiaty w odniesieniu do techników rolniczych /zespo³ów szkól rolniczych/ w prostej linii prowadzi do niszczenia gospodarstw rodzinnych. Zgodnie z najnowszymi badaniami kanadyjskimi przysz³oœci¹ w gospodarce rolnej s¹ „ma³e gospodarstwa” do minimum ograniczaj¹ce „stosowanie chemii”.[32] B³êdem jest te¿ przeniesienie szkó³ rolniczych z resortu rolnictwa do resortu oœwiaty. Ju¿ pod koniec lat siedemdziesi¹tych sprawdzono, ¿e taki manewr prowadzi do zapaœci szkolnictwa rolniczego.[33] W czym tkwi sedno sprawy. Pos³u¿ê siê tu publikacj¹ Alana Rogersa i Petera Taylora z Reding University w Wlk. Brytanii. Autorzy wyra¿nie wskazuj¹ na to, ¿e istotnym czynnikiem wp³ywaj¹cym na model edukacji rolniczej jest szeroko rozumiana polityka, polityka pañstwa podporz¹dkowana globalizacji.[34] Cel ten najszybciej osi¹gnie siê wtedy, gdy kadry kszta³cone na poziomie œrednim nie bêd¹ w³aœciwie przygotowane do samodzielnego prowadzenia gospodarstwa, a szko³y przeka¿e siê w rêce ludzi niekompetentnych, nie rozumiej¹cych problemów rolnictwa. Niewykszta³cony rolnik bêdzie skazany na informacje przekazywane przez sztab doradców. Obecnie trwa przygotowywanie tych doradców do realizacji polityki rolnej wytyczonej przez UE. Co najmniej wydaje siê dziwne, ¿e po roku 90, kiedy to rolnicy potrzebowali informacji, rzetelnej porady fachowej m.in. na temat zmian restrukturyzacyjnych z programów nauczania szkó³ i wielu uczelni rolniczych wyeliminowano przedmiot doradztwo rolnicze. Co najmniej jest dziwne, ¿e po roku 1990 s³u¿by doradcze w zasadzie zupe³nie przesta³y dzia³aæ. Problem oœwiaty rolniczej to bardzo z³o¿one i nad wyraz wa¿ne zagadnienie ze wzglêdu na przysz³oœæ ca³ego polskiego narodu. Polityka krajów najbogatszych w tym St. Zjednoczonych uwzglêdnia daleko id¹cy interwencjonizm pañstwowy, maj¹cy na celu takie dofinansowanie rolnictwa/ bezpoœrednie rolników oraz exportu/ by ceny by³y konkurencyjne do cen produktów rolnych w krajach biedniejszych.[35] Chodzi o eliminacjê rolników z rodzimych rynków a wiêc zniszczenie ekonomiczne a nastêpnie przejêcie ziemi. Wracaj¹c do ogólnych zagadnieñ kszta³cenia nale¿y zwróciæ uwagê na fakt, ¿e tak jak realizacja celu wychowawczego bardzo istotnym elementem towarzysz¹cym wprowadzaniu reformy jest fakt prywatyzacji Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych. Jaskrawo ju¿ dzisiaj ra¿¹ niektóre treœci zawarte w podrêcznikach, szczególnie treœci z historii i literatury. Wyeliminowanie z kolei zajêæ muzycznych – œpiewu jako obligatoryjnych ze szkó³ podstawowych bezpoœrednio wp³ynie na przekaz kulturowy, chocia¿by pieœni patriotycznych. Analiza wzorcowych planów i programów nauczania przygotowanych przez MEN wskazuje, ¿e w wielu przypadkach bagatelizuje siê treœci zwi¹zane œciœle ze spuœcizn¹ kulturow¹ naszego narodu. Eliminuje siê z przedmiotu jêzyk polski lektury zawieraj¹ce g³êbokie treœci patriotyczne wprowadzaj¹c w to miejsce utwory ró¿nych pisarzy wspó³czesnych. Podkreœlam, ¿e œwiadomy nauczyciel mo¿e zrobiæ b. du¿o na rzecz m³odzie¿y i narodu przy zachowaniu wielostronnoœci treœci kszta³cenia. 43 Podsumowuj¹c tê bardzo ogóln¹ analizê reformy systemu oœwiaty uwa¿am, ¿e mimo wielu merytorycznych zmian pozytywnych s¹ b³êdy i niedoci¹gniêcia, wymagaj¹ce natychmiastowej korekty. Pozytywne zmiany nie bêd¹ dawa³y rezultatów gdy nie s¹ umocowane w klarownych, niepodwa¿alnych ryzach etycznych. Proponujê nastêpuj¹cy program usprawniaj¹cy ustawê o systemie oœwiaty: 1. Wprowadzenie zapisu o normach etycznych, nadrzêdnych wobec wszystkich zapisów ustawowych. Ustawa o systemie oœwiaty osadzona jest w normach etycznych okreœlanych jako wartoœci humanistyczne. Normy te ustalane s¹ przez jednych ludzi – tych maj¹cych w³adzê, bêd¹cych w³aœcicielami maj¹tku zarówno istniej¹cego w Polsce jak i na œwiecie – dla pozosta³ych ludzi. Normy te czêsto wydaj¹ siê byæ z za³o¿enia w³aœciwe, ale nie maj¹ licz¹cego siê punktu odniesienia. Mog¹ zmieniaæ siê w zale¿noœci od sytuacji spo³ecznej czy ekonomiczno-gospodarczej kraju, czy wrêcz w zale¿noœci od potrzeb ludzi, którzy maj¹ wp³yw na ich kszta³towanie. Tak jak wy¿ej ju¿ wspomnia³am dzisiaj ludzie, zarówno wierz¹cy jak i coraz czêœciej niewierz¹cy, zdaj¹ sobie sprawê z tego, ¿e tylko wychowanie spo³eczeñstwa zgodnie z Dekalogiem mo¿e zapewniæ ³ad i wp³yn¹æ na sprawiedliwoœæ spo³eczn¹ poprzez ograniczenie korupcji i wyzysku narodu a szerzej narodów i ustrzec œwiat przed postêpuj¹c¹ degeneracj¹. 2. Wprowadzenie do programów nauczania treœci ukazuj¹cych wzorce postêpowania etycznego. Wzorce te powinny byæ postêpowe, nowoczesne ale mieszcz¹ce siê w przyjêtych niepodwa¿alnych normach obowi¹zuj¹cej etyki. Najlepsze efekty mo¿na by³oby osi¹gn¹æ w przypadku w³aœciwego zaprogramowania wszystkich mediów a w tym programów specjalnych dla rodziców i nauczycieli wszystkich poziomów kszta³cenia. Bardzo wa¿n¹ rolê powinny równie¿ odegraæ media lokalne, samorz¹dowe. M³odzie¿ na podstawie rzetelnej wielostronnej wiedzy z zakresu etyki, sama powinna dokonywaæ wyborów i przyjmowaæ w³aœciwe wzorce do naœladowania. Realizacja celu wychowawczego podczas wszystkich zajêæ szkolnych powinna byæ traktowana tak jak realizacja celu poznawczego. 3. Weryfikacja treœci z zakresu historii i jêzyka polskiego. Bia³e plamy historii Polski powinny byæ rzetelnie zapisane. Treœci z literatury polskiej powinny obligatoryjnie obejmowaæ dzie³a naszych wieszczów i wybrane pozycje obrazuj¹ce korzenie kulturowe oraz rozwój kultury rodzimej. W obecnej sytuacji nale¿y przewidzieæ stworzenie konkurencyjnych oficyn wydawniczych odpowiedzialnych za podrêczniki szkolne. 4. Sprawiedliwy podzia³ œrodków finansowych przeznaczonych na funkcjonowanie szkó³. Sprawiedliwy tzn. uwzglêdniaj¹cy koszty edukacji w zale¿noœci od kierunku kszta³cenia. 5. Zaprogramowanie pozytywnej selekcji wœród nauczycieli. Wobec zbli¿aj¹cego siê ni¿u demokratycznego czêœæ nauczycieli bêdzie zmuszona do zmiany zawodu. Nale¿y opracowaæ odpowiednie metody oraz kryteria weryfikacji umo¿liwiaj¹ce pozostawienie najbardziej wartoœciowych oso- 44 bowoœci. Tym samym bêdzie mo¿na wp³yn¹æ na treœci, poziom i metodologiê kszta³cenia. 6. Wprowadzenie bonu edukacyjnego. Rodzice powinni mieæ mo¿liwoœæ skorzystania z bonu edukacyjnego i umieszczenia dziecka w tej szkole, która im odpowiada. Decyzja MEN w tym zakresie wp³ynê³aby na naturaln¹, szybk¹ weryfikacjê szkó³ a zatem i nauczycieli. 7. Przywrócenie wykszta³cenia technicznego w zawodzie rolnika. Mimo zmian ustawowych, zgodnie z którymi maj¹ funkcjonowaæ licea rolnicze, w centrach kszta³cenia ustawicznego i w zespo³ach szkó³ pogimnazjalnych, które powsta³y w by³ych zespo³ach szkó³ rolniczych, zgodnie z tradycj¹, prowadzony jest nabór do techników rolniczych. Badania wykaza³y, ¿e 95% nauczycieli szkó³ rolniczych uwa¿a, ¿e konieczna jest jak najszybsza nowelizacja reformy i przywrócenie technicznego wykszta³cenia rolniczego. 8. Przygotowanie kadry z wy¿szym wykszta³ceniem. Wprowadzenie do wszystkich szkó³ wy¿szych np. przez 10 najbli¿szych lat chocia¿ na jednym lub dwu semestrach przedmiotu „pedagogika z elementami dydaktyki” lub „wychowanie i komunikacja spo³eczna”. W zakresie tych przedmiotów obligatoryjnymi by³yby tematy obejmuj¹ce filozoficzne podstawy wychowania cz³owieka, ze szczególnym zwróceniem uwagi na etykê pedagogiczn¹, oraz wp³yw na wychowanie rodziny instytucji wychowawczych, zak³adu pracy a nastêpnie polityki pañstwa; edukacyjnej, spo³ecznej, ekonomicznej, gospodarczej i medialnej ze szczególnym uwzglêdnieniem oddzia³ywanie mediów na kszta³towanie postaw, sposób ¿ycia, wartoœci. Zamiennie mo¿na by³oby wprowadziæ naukê spo³eczn¹ Koœcio³a w sferze wychowania spo³eczeñstwa a szerzej i to obligatoryjnie w zakresie polityki spo³ecznej. Przez 5 najbli¿szych lat powinien byæ wprowadzony obligatoryjnie na studiach wy¿szych semestr historii Polski, aby przysz³y inteligent pozna³ obiektywn¹ prawdê o przesz³oœci swojego narodu. Po weryfikacji podrêczników i programów nauczania do szkó³ œrednich historia nie musi byæ przedmiotem obligatoryjnym na studiach. Przedmiotem obligatoryjnym powinna natomiast byæ, i to na wszystkich kierunkach studiów, filozofia klasyczna oraz ekonomia. Wprowadzenie wy¿ej wymienionych przedmiotów zapewni przygotowanie odpowiedniej kadry na rzecz naszej gospodarki. Œwiadomi, o „wysokim morale” ludzie z wy¿szym wykszta³ceniem, w tym i nauczyciele bêd¹ noœnikami tego co dobre i wartoœciowe dla ca³ego narodu. Ka¿dy po studiach powinien umieæ zgodnie z prawd¹ oceniæ rzeczywistoœæ jak te¿ ka¿dy Polak po studiach powinien mieæ szansê, stworzon¹ przez odpowiednie przygotowanie zawodowe, objêcia stanowiska kierowniczego – przejêcia pe³nej odpowiedzialnoœci za to co siê dzieje na okreœlonym odcinku ¿ycia gospodarczego, spo³ecznego czy kulturalnego. 9. Udzia³ treœci kulturotwórczych w mediach. Spraw¹ olbrzymiej wagi jest zapis ustawowy dotycz¹cy udzia³u treœci kulturotwórczych w mediach /sposobu przekazu, czasu, rodzaju form kulturotwórczych i treœci programów emitowanych przez media i instytucje kulturotwórcze w tym oœwiatowe/. Nad Odr¹ Przypomnê, ¿e Stalin jako podstawowe narzêdzie do zniewalania narodu polskiego wykorzysta³ ludzi tworz¹cych kulturê – artystów teatralnych i filmowych, poetów, piosenkarzy oraz wszystkich zarz¹dzaj¹cych kultur¹ – w charakterze s³u¿b specjalnych. Poprzez przekaz kulturowy konsekwentnie „prano mózgi” - kszta³towano pogl¹dy, niszczono rodzinê, inspirowano do dzia³ania donosicieli, zapobiegano tworzeniu opozycji politycznej, zak³amywano historiê. Dzisiaj zauwa¿amy analogiczne sytuacje choæ w innej „oprawie”. Projekty programów oœwiatowych, popularno oœwiatowych jak te¿ innych programów medialnych, w tym i internetu, zawsze odgrywa³y i bêd¹ odgrywa³y najwa¿niejsz¹ rolê w wychowaniu wszystkich grup spo³ecznych. Ustawowo do wszystkich programów medialnych nale¿y wprowadziæ audycje dotycz¹ce interpretacji zapisów ustawowych w aspekcie niepodwa¿alnych norm etycznych. 10. Przygotowanie materia³ów dydaktycznych dla rodziców i nauczycieli. Podniesienie poziomu intelektualnego dzieci i m³odzie¿y ucz¹cej siê zale¿y, na szczêœcie jeszcze, w znacz¹cym stopniu od rodziców i nauczycieli. W pierwszej kolejnoœci dla tych grup spo³ecznych powinny byæ przygotowane opracowania /np. w ramach Biblioteki Reformy MEN/ uzasadniaj¹ce koniecznoœæ, sposób interpretacji i efekty wychowawcze bêd¹ce konsekwencj¹ wprowadzenia ustawy obejmuj¹cej definicje: postawy etyczne i postêpowanie etyczne. 11. Uaktywnienie dzia³alnoœci oœwiaty pozaszkolnej. Aktywizacja form pozaszkolnej oœwiaty, w tym andragogiki w³¹cznie z doradztwem rolniczym, umo¿liwi szybsze dotarcie do ludzi doros³ych. Z jednej strony, ludzie bêd¹ mieli wsparcie merytoryczne, a z drugiej bêd¹ mogli, przy okazji spotkañ, wspólnie rozwi¹zywaæ problemy spo³eczne i nakreœlaæ granice dobra i z³a. 12. Nowelizacja ustaw: reguluj¹cych – problem sekt, – narkomanii, – przestêpczoœci nieletnich, – dyscypliny w okresie obowi¹zkowej nauki w szkole. Podsumowuj¹c mo¿na ogólnie stwierdziæ, ¿e sprecyzowanie pojêcia wartoœci humanistyczne poprzez ustawowe przyjêcie niepodwa¿alnych norm etycznych zawartych w Dekalogu automatycznie wska¿e w³aœciw¹ interpretacjê kolejnych paragrafów ustawy i umo¿liwi zrozumienie wprowadzania zmian. Rodzice i nauczyciele uzyskaj¹ bezcenne narzêdzie wychowania – umiejêtnoœæ interpretacji i t³umaczenia zgodnie z prawd¹ i logik¹ godnego ¿ycia wiedzy naukowej i popularno naukowej. Zmiany zapisów w Ustawie s¹ bez w¹tpienia zasadne wobec katastroficznych prognoz demograficznych dla Europy i ca³ego œwiata /za³. 2/. Dokument ten najwyraŸniej wskazuje, ¿e odrzucenie przez „wielkich tego œwiata” norm moralnych zgodnych z Dekalogiem prowadzi do zag³ady ludzkoœci. Wszyscy Polacy powinni zdawaæ sobie sprawê z tego na co mog¹ mieæ wp³yw poprzez w³aœciwy wybór w³adz samorz¹dowych. Od w³adz samorz¹dowych zale¿y: – jaka bêdzie sieæ szkó³ w danej gminie i powiecie a tak¿e jaki bêdzie poziom kszta³cenia w szko³ach; ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. – czy bêd¹ wygospodarowane œrodki na dokszta³canie i godne warunki pracy nauczycieli; – jaki bêdzie perspektywicznie plan zagospodarowania gminy, a zatem i zabezpieczenie miejsc pracy co œciœle powi¹zane jest z mo¿liwoœciami oddzia³ywania wychowawczego na spo³ecznoœæ lokaln¹. W³adze samorz¹dowe wydaj¹ warunki zabudowy i pozwolenia na tworzenie nowych zak³adów pracy a wiêc decyduj¹ o udziale obcego kapita³u a w konsekwencji tak¿e o w³asnym niezale¿nym rozwoju a wiêc o przysz³oœci m³odego pokolenia. Od w³adz samorz¹dowych zale¿y równie¿ czy zawód rolnika zyska wy¿sz¹ rangê w hierarchii zawodów czy w dalszym ci¹gu utrzyma siê niemal na ostatnim miejscu jeœli chodzi o atrakcyjnoœæ. Ró¿nice w poziomie ¿ycia miêdzy miastem a wsi¹ powodowa³y odp³yw wykszta³conej m³odzie¿y do miast. Na ten proces wp³ywa³ niedobór /do 1990 r./ ludzi z wykszta³ceniem œrednim i wy¿szym w wielu resortach naszej gospodarki. Szko³y i uczelnie rolnicze kszta³ci³y m³odzie¿ na rzecz innych resortów. Do rolnictwa wraca³o niespe³na 1% absolwentów wy¿szych uczelni rolniczych. Wed³ug danych z 2001 r. na wsi by³o zaledwie 1,9% ludzi z wy¿szym wykszta³ceniem, w tym 0,8% z wy¿szym wykszta³ceniem rolniczym. Nie mo¿e ulegaæ ¿adnym w¹tpliwoœciom fakt, ¿e przysz³oœæ naszego rolnictwa, a zatem i niezale¿noœæ ¿ywnoœciowa a w konsekwencji suwerennoœæ pañstwa zale¿y od tych co produkuj¹ ¿ywnoœæ. W przesz³oœci, jak ujmuj¹ opracowania naukowe, gdy odpowiedzialnym za edukacjê rolnicz¹ by³ resort oœwiaty/ by³o to pod koniec lat siedemdziesi¹tych/, zauwa¿ono wyra¿ny spadek poziomu kszta³cenia i niedoinwestowanie szkolnictwa rolniczego. Dzisiaj po przejœciu szkolnictwa œredniego rolniczego do powiatów mamy sygna³y wskazuj¹ce na degradacjê tego szkolnictwa np. subwencja na jednego ucznia technikum rolniczego jest mniejsza ni¿ na jednego ucznia liceum ogólnokszta³c¹cego.[36] Licea profilowane, które stopniowo zajmuj¹ miejsce techników, przy obecnych za³o¿eniach – ograniczenia do poni¿ej minimum przygotowania praktycznego, nie dostarcz¹ resortowi rolnictwa wysoko kwalifikowanej kadry. Presti¿ zawodu rolnika ze wzglêdu na sytuacjê ekonomiczn¹ gospodarstw spada a blokada /przez Ustawê o Systemie Oœwiaty/ dop³ywu kwalifikowanej kadry technicznej do rolnictwa przyniesie tragiczne skutki dla Polski. Mo¿e wydawaæ siê, ¿e cz³owiek, rolnik, zdrowa ¿ywnoœæ, praca dla ludzi, godne ¿ycie dla rodziny, w³asny warsztat pracy, suwerennoœæ – to dzisiaj has³a obiegowe, zupe³nie puste w relacjach wiêkszoœci osób stanowi¹cy prawo. Wzrastaj¹cy interwencjonizm pañstwowy w zakresie produkcji rolniczej i produktów ¿ywnoœciowych w krajach bogatych w szybkim czasie mo¿e spowodowaæ pe³ne opanowanie naszego rynku.[37] Walka toczy siê bez skrupu³ów, a za przyzwoleniem wyzutych z moralnoœci elit rz¹dz¹cych pañstwami biedniejszymi. Dlaczego toczy siê najwiêksza walka o rynek rolny. Z jednej strony jest to rynek najpewniejszy bo wszyscy musz¹ jeœæ i zawsze na produkty ¿ywnoœciowe bêdzie zbyt. Z dru- 45 giej strony prawda jest jeszcze bardziej brutalna – tym najbogatszym chodzi o pozyskiwanie ziemi nale¿¹cej do pañstw biedniejszych. Na œwiecie tylko wówczas mo¿na by³oby mówiæ o zdrowej konkurencji gdyby wycofano z manipulacji rolnictwo czyli ziemiê nale¿¹ca do danego pañstwa – dobro niepomna¿alne, daj¹ce pracê w krajach biedniejszych. Polscy decydenci powinni wzi¹æ przyk³ad z krajów wspomagaj¹cych rolnictwo i wprowadziæ instrumenty ekonomiczne chroni¹ce rodzime rolnictwo i ca³¹ gospodarkê ¿ywnoœciow¹. Co mog¹ zrobiæ radni samorz¹dowi? Mog¹ zrobiæ bardzo du¿o je¿eli bêd¹ mieli na wzglêdzie dobro wspólne. 1. Samorz¹dy lokalne powinny racjonalnie planowaæ sieæ szkó³ podstawowych tak by ka¿de dziecko wiejskie mia³o zagwarantowany ³atwy dostêp do szko³y, o czym wspomina³am ju¿ wczeœniej. 2. Samorz¹dy powinny prowadziæ dzia³ania maj¹ce na celu rozpowszechnianie i wzrost w hierarchii zawodów zawodu rolnika. 3. Samorz¹dy powinny przyst¹piæ do zrobienia rzetelnego bilansu kadr a nastêpnie przyst¹piæ do zaplanowania niezale¿nej polityki rolnej chroni¹cej ch³opów i gospodarkê ¿ywnoœciow¹ poprzez wprowadzenie w³aœciwych relacji, powi¹zañ produkcji rolnej z innymi ga³êziami produkcji s³u¿¹cymi rolnictwu. 4. Samorz¹dy gminne oraz powiatowe powinny stworzyæ punkty informacyjne, w których ka¿dy rolnik móg³by otrzymaæ rzeteln¹ informacjê dotycz¹ca trendów na rynku polskim i œwiatowym – co, gdzie, kiedy, w jaki sposób i za ile mo¿na sprzedaæ. 5. Powinna byæ prowadzona informacja na rzecz rolnictwa ekologicznego. 6. Za wszelk¹ cenê nale¿y zdobyæ nak³ady na genetykê. Tylko wówczas gdy surowce rolnicze bêd¹ smakowo inne, lepsze ni¿ produkowane w innych krajach mamy szansê byæ konkurencyjni. 7. Samorz¹dy pierwszego i drugiego szczebla powinny podj¹æ wspó³pracê prowadz¹c¹ do gromadzenia kapita³u mieszkañców z przeznaczeniem na budowê zak³adów przetwórstwa rolniczego. 8. Samorz¹dy powinny domagaæ siê natychmiastowej zmiany Ustawy o Systemie Oœwiaty szczególnie w odniesieniu do kszta³cenia rolniczego. 9. Prostym zabiegiem, w ramach samorz¹dów, prowadz¹cym do gromadzenia kapita³u polskiego jest lokowanie pieniêdzy podatników tworz¹cych bud¿et gminy w tych bankach, gdzie udzia³ kapita³u polskiego jest wiêkszoœciowy. Gdy przywrócimy zawodowi rolnika w³aœciwy status, zadbamy o przetrwanie gospodarstw rolnych poprzez dop³yw do rolnictwa wysoko kwalifikowanych kadr, zapewnimy Polsce suwerennoœæ i godn¹ przysz³oœæ m³odemu pokoleniu. Towary rolnicze zajmowa³y i powinny nadal zajmowaæ pierwsze miejsce wœród towarów eksportowanych. PROGNOZY DEMOGRAFICZNE ONZ*) STARZENIE SIÊ LUDNOŒCI Liczba osób 60-letnich i starszych oceniana jest w 2002 r. na 629 mln. Do 2050 r. przewidywany jest wzrost liczby osób w tym wieku do 2mlrd i bêdzie wiêkszy ni¿ wzrost liczby dzieci do 14 lat, po raz pierwszy w historii ludzkoœci. Wiêkszoœæ starszych ludzi bêdzie mieszka³a w Azji 54%. W Europie, która w tym czasie bêdzie nastêpnym, najwiêkszym skupiskiem ludzi starszych, bêdzie ich 24%. Procentowy udzia³ ludnoœci w wieku 60 lat i starszej Do 2050 r. jedna z 10 osób bêdzie w wieku 60 lat lub powy¿ej. ONZ przewiduje, ¿e jedna osoba z 5-ciu, a do 2150 r. jedna osoba z 3 bêdzie w wieku 60 lat i powy¿ej. Obecnie procentowy udzia³ osób w tym wieku jest znacznie wy¿szy w krajach rozwiniêtych ni¿ nierozwiniêtych, ale tempo starzenia siê w krajach rozwijaj¹cych siê jest znacznie wiêksze ni¿ w rozwiniêtych i zmiana struktury populacji bêdzie szybsza. Najstarsi wiekowo Obecnie najstarsi, w wieku 80 lat i powy¿ej stanowi¹ 12% populacji tych w wieku 60 lat i wiêcej. Najstarsi wiekowo grupa najszybciej wzrasta i do 2050 r. bêdzie stanowi³a 15% starszej spo³ecznoœci. Liczba 100 latków wzroœnie 15 krotnie z 210.000 ludzi w 2002 r. do 3,5mln w 2050 r. Przewidywana d³ugoœæ ¿ycia dla ludzi w wieku 60 lat Œwiat doœwiadczy³ dramatycznej poprawy d³ugowiecznoœci. Przewidywana d³ugoœæ ¿ycia wzros³a o 20 lat od 1950 roku, do obecnej œredniej 66 lat. Przewiduje siê, ze spoœród tych, którzy prze¿yj¹ 60 lat bêd¹ ¿yli nastêpnych 17 – mê¿czyŸni i kobiety dodatkowo 20 lat. Nadal istniej¹ du¿e ró¿nice w poziomie œmiertelnoœci miêdzy narodami. W najmniej rozwiniêtych krajach mê¿czyzna, który osiaga wiek 60 lat bêdzie ¿y³ 15 lat d³u¿ej a kobieta 16 lat podczas gdy w krajach rozwiniêtych ludzie, którzy prze¿yj¹ 60 lat bêd¹ dodatkowo ¿yli 18lat – mê¿czyŸni i 23 lata kobiety. P³eæ a starzenie siê W 2002 r. wœród 60 latków na 81 mê¿czyzn przypada³o 100 kobiet a w grupie 80 latków i powy¿ej na 53 mê¿czyzn przypada³o 100 kobiet. Stosunek mê¿czyzn do kobiet w krajach wysoko rozwiniêtych jest ni¿szy i wyn. 71do 100. Ludzie w wieku produkcyjnym Liczba osób w wieku od 15 do 65 lat na 1 osobê 65 letnia i starsz¹. Wp³yw demograficznego starzenia jest b. widoczny w stosunku ludzi w wieku produkcyjnym do emerytów. Stosunek ten maleje i bêdzie mala³. Od 1950 r. do 2002 r. stosunek ten zmala³ z 12 do 9 ludzi w wieku produkcyjnym na ka¿d¹ osobê w wieku 35 lat i powy¿ej. Przewiduje siê, ¿e ten stosunek do po³owy 21 wieku spadnie do 4 osób na 1 szeœædziesiêciolatka. Ten stosunek ma wielkie znaczenie – wp³ywa na zabezpieczenie socjalne szczególnie w wypadku tradycyjnego systemu, w którym ludzie pracuj¹cy p³ac¹ na utrzymanie emerytów. *) Wydzia³ Ludnoœci, Departamencie Ekonomiki i Problemów Spo³ecznych: Waszyngton 2002 r., T³umaczenie z orygina³u – J. Grabiñska 46 Nad Odr¹ Wiek emerytalny W wiêkszoœci rozwiniêtych krajach mê¿czyzna wypracowuje sobie pe³n¹ emeryturê w wieku 65 lat i starszym podczas gdy wiek emerytalny dla kobiet wynosi od 55 do 59 lat. Wiek emerytalny w krajach mniej rozwiniêtych wynosi: dla mê¿czyzn od 60 do 64 lat a dla kobiet Dochodzi do 64 lat. Ró¿nica ta zwi¹zana jest z przewidywanym wiekiem ¿ywotnoœci. q Przypisy [1] Ks.S. Wyszyñski: Mi³oœæ i sprzwiedliwoœæ spo³eczna – rozwa¿ania spo³eczne. Pallottinum, Poznañ 1993 s.211 -215 [2] Ks. S. Wyszyñski: j. w. s. 131 - 134 [3] Encyklopedia Powszechna. Wyd. Gutenberga. Kraków, T. III, s.297 [4] Ewangelia wed³ug Sw. Marka, Sw. Jana, Sw. £ukasza. Biblia Tysiaclecia, rozdz.15 s.1176, rozdz. 19 s.1211, rozdz. 23 s.1238 Wyd. Pallottinum, Poznan – Warszawa 1980 [5] Edkacja Narodowym Priorytetem – raport o stanie i kierunkach rozwoju edukacji narodowej w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Komitet ds. Edukacji Narodowej. PWN, Warszawa 1989 s. 189 - 195 [6] http://www.brainyquote.com/quotes/authors/j/john adams. html [7] KS. S. J.: Ksiêga z³otych myœli. Wyd. Gutrnberga, Warszawa 1996, T. I s.311 [8] jak w. s. 312 [9] jaw w. s. 313 [10] G. Therborn: Drogi do nowoczesnej Europy. PWN, Warszawa – Kraków, 1998 s. 539 - 546 [11] „Der Spiegel”, listopad 1999 r. [12] www.braingquote.com/quotes/quotes/i/isaacbashe.html [13] Por. R. Buttiglione, J. Merecki SDS: Europa jako pojêcie filozoficzne. Towarzystwo Naukowe KUL Biblioteka „Ethosu” 4, Lublin 1996: R. Kozlowski, J. Soko³owski, J. Zimny, J. Œledziewska: Odrodzenie Polski przez powrót do narodowej mentalnoœci. Wyd. Sióstr Loretanek, Warszawa 2004, s. 7 – 13; W. Bojarski: Wiêcej Polski....póki my ¿yjemy. Wyd. Antyk, Warszawa 1997, s. 28 - 36 [14] Por. L. Liasz: Nowa wizja Polski. Ksi¹zka i Wiedza, Warszawa 2002 s. 7 -13 [15] Por. J. Homplewicz: Etyka Pedagogiczna. Wyd. Salezjanskie, Warszawa 1996 s.s 63 – 66; W. Bojarski; op cit. 28; J. Grabiñska: Odpowiedzialnoœæ samorz¹dów za wychowanie i przysz³oœæ m³odego pokolenia. „Nowy Przegl¹d Wszechpolski” 2003 nr 3 - 4 [16] Oœrodek Szkolenia Nauczycieli w Sejnach. Dane z 2000 r. [17] Encyklopedia Powszechna. Wyd. Gutenberga, Warszawa 1995, T. 16 s.208 [18] Por. Wychowanie dla wszystkich. Materia³y ogolnoœwiatowej konferencji. Nowy Jork – UNICEF , ss.5 -40 [19] A. Micewski: O wielkosci ludzkiej w systemie stalinowskim.W: Kardyna³ Wyszyñski Prymas i M¹¿ Stanu. Editions du dialogue, Societe deditions internationales, Paris 1982 s. 8 [20] A. Micewski. Op. cit. s. 20 [21] por. J. Homplewicz. Op cit. ss. 67, 68 ROK XV, NR 9-10 (92) 2005. [22] Pascal Bernardin: Machiavel Nauczycielem – manipulacje w szkolnictwie, reformy czy plan zniszczenia? Wyd. Antyk, Komorów 1997 s. 160 - 162 [23] K. Poznañski: Wielki przekrêt – klêska polskich reform. Towarzystwo Wydawnicze i Literackie, Warszawa 1999 [24] Ministerstwo Edukacji Narodowej: Reforma systemu edukacji – projekt – materia³y do dyskusji. Warszawa, kwiecieñ 2000 r. [25] Ministerstwo Edukacji Narodowej do samorz¹du terytorialnego; Biblioteka Reformy, MEN 2001 [26] Ustawa z 7 wrzeœnia 1991 r. o systemie œwiaty z póŸniejszymi zmianami. [27] Rozporz¹dzenie ministra edukacji narodowe z 15 lutego 1999 r. w sprawie warunków i trybu dopuszczania do u¿ytku szkolnego programów nauczania z zakresu kszta³cenia ogólnego oraz warunków i trybu dopuszczania do u¿ytku szkolnego podrêczników i zalecania œrodków dydaktycznych. [28] Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej, Art 16 [29] Education and training in Europe: diverse systems, shared goals for 2010 /Edukacja w Europie: ró¿ne systemy kszta³cenia I szkolenia – wspólne cele do roku 2010/. Biuro Urzêdowych Publikacji Wspólnot Europejskich, 2002 oraz http://europa.eu.int [30] Europa Jutra – Europejski rynek wewnêtrzny6 jako zadanie kulturalne i gospodarcze. Mat z konf. Miêdzyn. pod red. P. Koslowskiego. KUL 1994 [31] http://www.cato.org/pubs/pas/pa-269.html [32] Teachers and Education Freedom: http://www.cato.org/ pubs/pas/pa-269.html [33] Eksperyment poznañski. Materia³y UW w Poznaniu w sprawie tworzenia zespo³ow szkól zawodowych. Poznañ 1977 [34] A. Rogers, P. Taylor: Participatory Curriculum development in Agricultural Education. FAO, Rzym 1998 [35] Ustawa bud¿etowa Stanów Zjednoczonych z 2002r. www.usda.gov/agency: httpp:///www.ersusda.gov; P. Grzeœkiewicz:Ewolucja interwencjonizmu pañstwowego w polityce rolnej Stanow Zjednoczonych. „Zagadnienia Ekonomiki Rolnej”,nr 2-3 [36] Dane z powiatu pruszkowskiego. Pruszków 2003 r. [37] Farm Bill 2002, Budget Summary,2002; Budget of the US Government, Fiscal Year 2003, 2004. US Government Printing Office, Washington 47 Rokitniañska Matka Bo¿a Cierpliwie S³uchaj¹ca Rokitno. Diecezja zielonogórsko-gorzowska. Koœció³ N.M.P Królowej Polski Obraz z XVI wieku, o wymiarach 38x40 cm, koronowany 18 czerwca 1989 r. przez Józefa Kardyna³a Glempa, Prymasa Polski