Krzysztof Lewandowski - Jeremi Przybora a hydrobiologia

Transkrypt

Krzysztof Lewandowski - Jeremi Przybora a hydrobiologia
PTH
Krzysztof Lewandowski - Jeremi Przybora a hydrobiologia
Krzysztof Lewandowski
Motywy hydrobiologiczne w twórczości Jeremiego Przybory
Zmarły niedawno nieodżałowanej pamięci Jeremi Przybora zwykł mawiać, że tematykę jego dorobku można podzielić
na: A – tematykę erotyczną i B – wszelką inną. Abstrahując od tematyki „A”, która u Przybory jest i obszerna i
niezwykle bogata, również tematyka „B” w moim odczuciu zawiera tak niesamowite bogactwo tematów, że można
znaleźć w niej przykłady chyba z każdej dziedziny.
Ponieważ jestem wielbicielem twórczości Jeremiego Przybory i jednocześnie kocham hydrobiologię, postanowiłem
sprawdzić jak tematyka wodna reprezentowana jest w Jego prozie i poezji. Przy czym nie chodziło mi o wodę w
postaci deszczu, bo motywów jesiennych, deszczowych jest u Niego wyjątkowo dużo (np. Kabaret Starszych Panów
„Jesienna noc”, KSP „Smuteczek”, Divertimento „Jesienne”, „Deszczowa suita”), czy śniegu (Divertimento
„Sylwestrowe”, piosenki: „Najlepszy śnieg krajowy”, „Na całej połaci śnieg” i in.). Chodziło mi raczej o typowe
obiekty hydrobiologiczne: o rzeki, jeziora, drobne zbiorniki, a także oceany i mieszkańców wód.
Z wodą wszystkim na ogół kojarzy się łowienie ryb i oczywiście od razu przychodzi na myśl piosenka „Na ryby” (KSP
„Kwitnące szczeble”):
Na ryby – w każdziuteńki wolny dzień.
Na ryby – nad leniwą rzeczkę w cień.
Zabieramy sprzęt i starkę,
A na drzwiach wieszamy kartkę:
„Nie wracamy aż we czwartek,
zapuszczamy się pod Warkę”.
Na ryby – by zielony wdychać chłód.
Na ryby – by odbiciem tykać wód:
Jedną twarzą łyknąć z flaszy –
Drugą z toni w niebo patrzyć,
Na ryby...
Motyw wędkarstwa znajdujemy też w mniej znanej piosence „Smutny deszczyk” („Deszczowa suita”) śpiewanej na
melodię „September in the rain”, granej m. in. przez Beatlesów. „Smutny deszczyk” był wykonywany znakomicie
przez Wiesława Michnikowskiego, ale dla mnie odkrywczą była wersja śpiewana przez Jeremiego Przyborę, który
dodał dopowiedzenia między zwrotkami:
Choć w dali niebo jeszcze się niebieszczy –
smutny deszczyk sobie mży.
Ten facet, z którym szłaś, to znów był Grzeszczyk –
smutny deszczyk sobie mży.
Podobno ryb łowienie nerwy leczy,
więc łowię ryby, lecz cóż z tego, gdy
nie trafia się szczupaczek ani leszczyk –
smutny deszczyk sobie mży.
[Bierze, bierze, bierze, nie u mnie – u pana bierze.
Ciągnij pan, ciągnij pan. Pokaż pan, pokaż pan.
Tfu, to nie ryba, wyrzuć pan to.
Gdzie się pan z taką rybą pokaże.]
Spokojnie jest i cicho pośród leszczyn –
smutny deszczyk sobie mży.
A mordę idiotyczną ma ten Grzeszczyk –
strona 1 / 6
PTH
Krzysztof Lewandowski - Jeremi Przybora a hydrobiologia
smutny deszczyk sobie mży.
W tej rzece chyba wcale nie ma leszczy –
głęboka za to i ciekawe, czy...
potrafi pływać w palcie taki Grzeszczyk –
smutny deszczyk sobie mży.
[Panie rybak, wyrzucił pan tę rybę?
Szkoda, mógłbym wziąć. Robaki pan ma?
Ja wiem, że pan jest zdrów,
ale na wędkę, na wędkę robaki.]
Już chyba pójdę, bo dostałem dreszczy –
smutny deszczyk sobie mży.
Nie złowię nic, a w stawach już mi trzeszczy –
smutny deszczyk sobie mży.
Unikać raczej powinienem deszczy
i – ciebie, bo tak jak mi szkodzisz ty –
to tobie może szkodzić tylko Grzeszczyk –
smutny deszczyk sobie mży.
Do bardziej znanych piosenek Starszych Panów należy „Nad Prosną” (KSP „Przerwa w podróży”), o której jedna z
najpiękniejszych recenzji usłyszanych przez Przyborę brzmiała: „Tych głupot mógłbym słuchać bez końca”:
- W cieniu drzew liściastych
ptasząt śpiew pierzastych.
- A dzisiaj jest...?
- Trzynasty.
- Czy to rdest?
- Nie, narcyz.
- A ten ptak?
- Co leci?
- Chyba szpak.
- Do dzieci!
- No a rak?
- Skorupiak.
- Ta natura jest niegłupia.
- Wiesz, miałem sen nad ranem.
- Jaki? Ten z baranem?
No to znam.
- Nie, nie znasz.
Patrz no tam – na pejzaż:
Rzeka, las, nad lasem chmura.
- Oj przemądra natura, natura jest.
Jak dobrze jest wiosną
podumać nad Prosną
lub snuć myśli w kółko
nad inną rzeczułką.
Nad jakąkolwiek rzeczułką...
Rzeki mają swój początek w źródłach, a źródełko znajdujemy w opowiadaniu „Kozioł ofiarny wuja Hieronima”. W
źródełku tym wuj Hieronim dostrzegł odbicie koziołka (sześciolatka) ustawionego w tak aluzyjny sposób, że wuj
strona 2 / 6
PTH
Krzysztof Lewandowski - Jeremi Przybora a hydrobiologia
rezygnując z polowania pobiegł pędem ku książęcemu pałacowi, gdzie piękna żona jego ostatkiem sił opierała się, w
gorsecie już jeno i w podwiązkach, natarczywości księcia Czartolubskiego, który i tę ostatnią osłonę z nieszczęsnej
chciał zedrzeć, niepomny na swą rzekomą migrenę. Opowiadanie kończy się niestety tragicznie, ponieważ na
polowaniu ginie koziołek, zastrzelony przez wuja Hieronima. Koziołek wiedział, że wuj nigdy nie trafia i zawsze na
polowaniach, w czasie obławy myśliwskiej, wychodził wyłącznie na strzał wujowi. Tym razem jednak wuj celował do
księcia Czartolubskiego...
Górny odcinek rzeki jest u Przybory dość często przywoływany w różnych sytuacjach. A więc: łabędź z Ledą u
strumyka („Medea, moja sympatia”); pan co zdjął spodnie – w strumień wlazł i brodzi po dnie („Nad Prosną”); mostek
przez rzeczkę w „Balladynie 68” (według Juliusza Słowackiego wprawdzie, ale Jeremi Przybora utwór ten spłycił i
uprzystępnił); czy wreszcie „Zosia i ułani” (KSP „Ostatni naiwni”):
W lesie przy strumyku
Zosia rwie jagody.
Na siwym koniku
jedzie ułan młody.
Hej, dziewczyno, rzuć jagódki!
Wszak ułana żywot krótki –
już za lasem wre potyczka.
Rumianego użycz liczka...
Czasami rzeka wysycha w upalnym letnim krajobrazie jak w „Pieśni o lecie” (KSP „Zielony karnawał”):
...Z rzek słońce dobywa mielizny,
wciąż piwa krtań wzywa mężczyzny.
Wciąż lodu się pragnie i chłodu,
i lekkiej bielizny od spodu!...;
czasami pozostaje nostalgicznym obrazem i wspomnieniem jak w piosence „Pejzaż bez ciebie” („Telefon zaufania”):
...Na horyzoncie
topi się słońce
w złocie czerwonym.
Rzeką nadpływa
siwa flotylla
mgiełek wieczornych.
Idę przez pole,
gdzie dwie topole –
drzewo przy drzewie –
patrzą z wysoka
w przestrzeń jak otchłań –
pejzaż bez ciebie...;
czy w piosence „Niespodziewany koniec lata” (Kabaret jeszcze Starszych Panów „Niespodziewany koniec lata”):
...Niespodziewany koniec lata
wytrącił z rąk mi wiosło.
Już nie popłynę nigdzie, a tam
podobno palmy rosną.
Zapewne też tak marzył pan,
wyglądał – gdzie ta wyspa?
strona 3 / 6
PTH
Krzysztof Lewandowski - Jeremi Przybora a hydrobiologia
Lecz do niej już nie płynąć nam –
bo nasza rzeka wyschła...
Rzekę w dolnym biegu niewątpliwie może reprezentować Ren obecny w muzykale „Gołoledź”:
Na górze – księżyc, w dole – Ren...
Ach, jak cudowny widok ten!
Dodajmy, że wokoło maj
i skała z gołą Lorelei.
A rybak, w jej wsłuchany głos,
ku skale łódź kieruje wprost.
O skałę dziobem – łup! i – chlup!
I gęsto Renem płynie trup.
O, Lorelei! O, Lorelei!
O, Lorelorelorelei!...
Drobne zbiorniki wodne to chociażby Staś Kałuża i kontradmirał Sadzawka z KSP „Kaloryfeeria”, ale także, czy raczej
przede wszystkim:
...Zanurzanie wuja w stawie,
osaczanie pary w trawie,
usuwanie zbędnych pań
oferuje tani drań.
(KSP „Ostatni naiwni”)
Oprócz jezior w przenośni, jak w piosence „SOS” (KSP „Nieznani sprawcy”):
...Cztery razy na każdą minutę
wysyłamy sygnały rozpaczy –
nasza miłość ma oczy zasnute
jak jeziora, gdy zetnie je lód.
Może ktoś nas usłyszy, zobaczy –
na zbawienny pospieszy ratunek –
naszą miłość nakarmi, opatrzy –
do szczęśliwych zawiedzie ją wrót...
mamy także nasze największe jezioro Śniardwy, którym uwodzi „Mężczyzna urlopowy” (Divertimento „Garden party
czyli bankiet w krzakach”):
Czasem ci ja trzepnę nagle
w locie samca pardwy!
Czasem ci rozepnę żagle
na jeziorze Śniardwy!
Czasem ci pokażę łosich
kopyt ślad na piasku!
Czasem całkiem inne cosik
na murawie w lasku...
Ten przegląd cieków i zbiorników należałoby zakończyć czymś większym, a więc czy pamiętacie małego kochanego
Stasia Kałużę, który oto stoi przed wami jako wielki Kontradmirał Sadzawka i zaprasza w rejs atomową korwetą na
strona 4 / 6
PTH
Krzysztof Lewandowski - Jeremi Przybora a hydrobiologia
Morza Południowe (KSP „Kaloryfeeria”):
...Tym oto północnikiem do tego oto południka i dalej tym południkiem do zwrotnika. Panowie widzą, że zwrotnik to nie
jest linia ciągła, tylko przerywana. A więc, jeżeli trafimy moją korwetą w odpowiednią przerwę, przepływamy zwrotnik
na durch i już jesteśmy na Morzach Południowych. A tam już czyha na nas Halusia... Tajfun Halusia. Ogromna ,
czarna chmura w kształcie dojrzałej kobiety. Zakotłuje, zakotłuje i natychmiast: wrzaski, krzyki, jęki! Na baborcie –
pożar, w aborcie – rapaport! Gazy spalinują w bratrurze! Jednym słowem – ogólny defetyzm i katastrofizm, klęska
techniki... A już na drugi dzień – cisza, spokój, absolutny brak Halusi, a my... kołyszemy się jak lilie wodne na
lazurowej toni, w ratunkowych kaftanikach...
Jak widać woda to także niebezpieczeństwo, czasem niezależne od objętości. W opowiadaniu „Ślepe uczucie mgra
Wyprostka” tytułowy bohater chciałby powszechnie szanowanego i uwielbianego Mistrza utopić w łyżce wody – ot
taka piękna bezinteresowna nienawiść.
Wizję utopienia się w przerębli kreśli stary sługa Bazyli w Divertimento „Sylwestrowym”:
...A nie wychodzi z kart, pani dziedziczko, że panicz konia w przerębli poi? A lód na rzece młody jeszcze, cieniutki.
Trzask! Chlup! Już i nasz panicz, pani dziedziczko, pod lodem, jak Śpiąca Królewna w szklanej trumience. I co to za
Wigilia, pani dziedziczko! Zamiast żeby panicz – rybkę, rybka – panicza...
Pocieszające jest, że groźna sytuacja może mieć szczęśliwe zakończenie, jak w piosence „Tonę” (KjSP
„Niespodziewany koniec lata”):
...Spokojnie odtąd spać będziesz w moim pobliżu
śniąc, że pomoc mą chyżą śpieszę we śnie ci dać.
Stóp moich słyszysz bieg, potem plusk mego kraula.
I już ktoś cię ocala i wyciąga na brzeg.
I już nie wołasz: tonę! – bledziutka pośród raf.
I oczy twe zdziwione znów są jak cichy staw.
Usuwam z ciebie wodę masując drobny biust.
Tchnę oddech w ciało młode metodą usta-usta
z mych ust do twoich ust...
Są też niestety sytuacje przykre – doznał jej niejaki Dypniewicz (z opowiadania „Jedna, jedyna, wyśniona”), który w
czasie deszczowego lata na wczasach w Pogódce Morskiej oglądał codziennie film „Dziewczyna z wody” w kinie
„Spawacz”. Zwłaszcza przypadły mu do gustu zdjęcia podwodne dziewczyny ratującej tonącego – i zakochał się w
niej. Zapragnął jakoś tę miłość skonsumować, ale okazało się, że główna bohaterka była grana przez trzy aktorki: jedna
dawała głos, druga – ciało, trzecia – całokształt. I oto on zapragnął zebrać je choć raz wszystkie do kupy, nacieszyć się
z daleka ich widokiem i odejść zostawiając za sobą tę jedną, jedyną, wyśnioną.
Z wodami niewątpliwie kojarzą się nam jeszcze łodzie. Rozbiło się ich trochę na wzmiankowanym już Renie; mamy
łódź w piosence „Wuja całuj z dubeltówki!” (KSP „Czternaście i trzy czwarte”):
...Jak przejezdną to – z peronu –
pływającą całuj z łódki –
przewoźnika całuj z promu –
wuja całuj z dubeltówki!...
oraz w piosence „Rzuć chuć!” (Divertimento „Stomatologiczne”):
Spójrz – jak ludzie z uczucia wyzuci
niskiej chuci oddają się w ucisk.
strona 5 / 6
PTH
Krzysztof Lewandowski - Jeremi Przybora a hydrobiologia
Jak łódź chuci
ich nieraz wyrzuci
na życia dno –
gdzie giną, bo
zepsuci.
Z drogi tej czym prędzej wróć
i w uczucia wsiadaj łódź!...
Na koniec trochę o mieszkańcach wód. Mamy więc różne gatunki ryb (...nie trafia się szczupaczek ani leszczyk...) w
piosence „Smutny deszczyk” („Deszczowa suita”); mamy trzciny (...tylko czasem chrząszcz brzmi w trzcinach...) w
piosence „Taka gmina” („Gołoledź”); mamy ptactwo wodne, na które poszedł polować jeden z wielu mężów Dosi w
opowiadaniu „Happy end”; mamy raka (..No a rak? – Skorupiak...) w piosence „Nad Prosną” (KSP „Przerwa w
podróży”); mamy wreszcie przykład mojego ulubionego obiektu badawczego w piosence „Shimmy szuja” genialnie
wykonywanej a zwłaszcza odtańczonej przez Irenę Kwiatkowską i Jerzego Wasowskiego w KSP „Czternaście i trzy
czwarte”:
...Szuja!
Obrzydliwa larwa i szczeżuja.
Szuja!
Do najtępszych pierwotniaków rym.
Szuja!
Bezlitosny kamień i statuja!
Fałsz i ruja
bezustannie powodują nim....
strona 6 / 6