"Słownik domyślny", Janusz Radwański W coraz więcej słów których

Transkrypt

"Słownik domyślny", Janusz Radwański W coraz więcej słów których
"Słownik domyślny", Janusz Radwański
W coraz więcej słów których potrzebuję word mi nie wierzy.
Niwa modrego lnu staje się nowa, świeci na czerwono teorban,
na pulpicie wiecej ikon niż na Carskich Wrotach, w korbowód
zmienia się korbowa lira, za radą spinacza, który się przymila
do mnie jak pies-kurdupel, co zaraz ugryzie. A telefon,
póki mnie nie spotkał, nie znał nawet słowa "kurwa", słownik
mu się zacinał. Jeszcze na mnie i na lirze się wygina miarka
przebrana nie do poznania. Zdążyłem urwać dla siebie parę
lat robienia błędów, ale idzie zmiana. Będę miły jak muzyka
w sklepach, czuły jak czujnik ruchu. Na razie słucham mojej własnej
listy przebojów. Pan Benesz lepiej niż tydzień temu, wciąż na swoim miejscu,
wciąż zatrzymany w momencie, gdy opowiada o przejściu skodą setką
wezbranego Wisłoka. Tuż za nim Szejna leżący na sali z rakiem oka
i Bogiem bliższym nawet niż teraz, gdy powoli się wyżarza nad rzeką
z dziećmi i wnukami wokół. Dalej Śliwka topiący w potoku trzy traktory,
jednego po drugim. Pasek odtwarzania jest już bardzo długi, zatrzyma się suwak, mały koniec
świata. Gdy napiszę "płacz", word podpowie "plakat".

Podobne dokumenty