W karnawałowym rytmie

Transkrypt

W karnawałowym rytmie
"Kurier Podlaski", styczeń 1983
W karnawałowym rytmie
Redaktor Jacek Grün w sąsiednich "Okolicach muzyki" publikując fragmenty listów swoich
młodocianych adwersarzy, mimochodem dokumentuje źródłowo stan kultury muzycznej młodego
pokolenia Polaków. Korespondencja ta jest nieraz tyleż zabawna co przerażająca. Bo jak, jeśli nie z
przerażeniem można myśleć o przyszłości naszej kultury, skoro w sukurs wszystkim trudnościom
istnienia kultury w kryzysie nadchodzą młode głosy wyklinające muzyką Chopina, która dla przeciętnego
współczesnego odbiorcy jest przecież komunikatywna, a dla całego świata stanowi symbol polskości.
Młodemu człowiekowi, który kończył gdzieś przecież szkołą podstawową, a w niej musiał zetknąć się
z Chopinem i który dzisiaj wymyśla red. Grünowi od głąbów z powodu Chopina, muszę wytknąć, iż nie
jest ani oryginalny, ani nie ma racji. Nie jest oryginalny, bo już ponad czterdzieści lat temu za granie
Chopina karcono znacznie srożej. A nie ma racji, bo to nie red. Grün polecał przed miesiącem płyty z
Chopinem; nie on jest „Melomanem", aczkolwiek jest melomanem.
Współczując owemu młodemu człowiekowi chciałbym jednak znaleźć z nim nić porozumienia. Każdy
typ muzyki może być dobry, słabszy lub zły. Istnieją mierne bądź wręcz złe symfonie i istnieją świetne
piosenki: niemało jest przeciętnych i kiepskich solistów, dyrygentów i orkiestr symfonicznych, niemało
jest także interesujących zespołów młodzieżowych, wybitnych instrumentalistów. Częściej jednak bywa
odwrotnie, jako że na estradę filharmoniczną przepustkę zdobywa się po kilkunastu latach nauki, a tzw.
zespoły młodzieżowe często popisują się nie tyle swymi umiejętnościami i talentami, co potęgą aparatury
nagłaśniającej. A przecież siła argumentów nie zależy od siły głosu…
Ostatnio pojawiły się na naszym rynku dwie płyty, które mogą zainteresować zarówno zwolenników
muzyki symfonicznej jak i entuzjastów mocniejszych rytmów. Muzyka utrwalona na tych płytach
zainspirowana została właśnie rytmem. Słuchając pierwszej płyty przenosimy się do balowych sal sprzed
stu lat. Co wówczas tańczono? Oczywiście najmodniejszym tańcem był walc, dzisiaj zwany wiedeńskim.
Do salonów przedostał się na początku XIX stulecie, potem do lokali podmiejskich, gdzie ostatnią jego
"figurą" była ogólna bijatyka. Właściciele owych podrzędnych lokali, chcąc uchronić wyposażanie,
podobno ogłaszali, że "na wypadek bijatyki, potrzebne na ten cel kije leżą za piecem".
Zresztą i w salonach różnie go traktowano; oburzenie wywoływało "niemoralne" wzajemne objęcie się
partnerów w tańcu. Na dworze Hohenzollernów w Berlinie nie tańczono go jaszcze do końca XIX wieku.
Nic jednak nie zdołało wstrzymać rosnącej popularności walca, zwłaszcza gdy zajęła się nim rodzina
Straussów, głównie ojciec — Jan i syn — Jan zwany "królem walca". Ich walce, ale także polki i szybkie
galopy łączą piękno muzyki symfonicznej z motoryką, "wpadającą w ucho" melodyką, rytmiką
prowokującą wprost do tańca. Hołd tej muzyce złożył nawet tak wielki i poważny kompozytor jak Jan
Brahms, kiedy na dedykowanym sobie egzemplarzu partytury walca "Nad pięknym modrym Dunajem"
dopisał: "niestety — nie Brahmsa!" Dzisiaj tańczy się walca na parkietach, gra w najpoważniejszych
filharmoniach. Prawdziwa muzyka dla każdego.
Płytę g tańcami Straussów wydała rumuńska firma ELECTRECORD (ST-ECE 01810). Orkiestrą
Filharmonii z Tirgu Mures dyryguje austriacki kapelmistrz Kurt Wöss. Jest on wybitnym muzykiem,
prowadził najwybitniejsze zespoły na świecie, m.in. orkiestry Berlińskich, Wiedeńskich i Nowojorskich
Filharmoników. Uznany jest powszechnie za znakomitego interpretatora muzyki Straussów; znajomość
właściwego stylu wykonawczego posiadł niejako z pierwszej ręki — od ostatniego koncertmistrza
orkiestry prowadzonej przez samego Jana Straussa — syna. Jak Wöss dyryguje, jak wspaniale bawi
słuchaczy, siebie i orkiestrę mogliśmy podziwiać przed tygodniem, kiedy prowadził Straussowski
program z orkiestrą Łódzkiej Filharmonii w Telewizji Polskiej.
Na wspomnianej płycie znalazł się jeden utwór nietaneczny, najsłynniejszy w swoim gatunku Marsz
Radeckiego. I właśnie marsze stanowią wyłączną zawartość drugiej płyty. Słowacka firma OPUS (Stereo
9110 0970) wydała w cyklu "Muzyka dla każdego" najsłynniejsze marsze symfoniczne i operowe.
Znalazł się tu więc słynny Marsz weselny Mendelssohna, Tryumfalny marsz z Aidy Verdiego, piękny
utwór Elgara i in. Marsze to muzyka krzepiąca, pobudzająca do działania. Taki codzienny, bezbolesny
zastrzyk energii rzeczywiście każdemu się przyda.
Jak zwykle Białostocka Rozgłośnia PR zaprezentuje muzykę z omawianych tu płyt w niedzielę 30 bm.
o godz. 17.15 w programie IV.
MELOMAN

Podobne dokumenty