szpital na placu kaszubskim - Szpitale Wojewódzkie w Gdyni Sp. z oo
Transkrypt
szpital na placu kaszubskim - Szpitale Wojewódzkie w Gdyni Sp. z oo
szpital na placu kaszubskim nr 5/2008 Wstpniak – str. 2 • 80 lat Szpitala na Placu Kaszubskim – str. 3 - 4 • S. Franciszka Berek – założycielka szpitala św. Wincentego a’Paulo – str. 4 i 5 Udział Szpitala Miejskiego w programie transplantacji– str. 6 • Przypadek roku - 7 • Zatrucia grzybami – str. 8 • Port Gdynia - 9 -11 SZPITAL MIEJSKI im. J. Brudzińskiego w G D Y N I wstępniak Jesień sprzyja refleksjom. Numer biuletynu, który oddajemy do Państwa rąk jest podporządkowany takiemu myśleniu. Szpital Miejski wchodzi w rok obchodów swojego osiemdziesięciolecia, trwa sezon zbierania grzybów, przypadek roku opisany w numerze dotyczy skutków pływania na krze, a wiodący temat medyczny porusza problem transplantacji . Tradycja osiemdziesięciu lat pracy szpitala jest w polskich realiach historycznych zdarzeniem rzadkim, ale fakt, że jest to polski szpital, od początku budowany z tym zamiarem, to sprawa zupełnie wyjątkowa. Należy przy tym dodać, że jest to dzieło kobiet – Sióstr ze Zgromadzenia Miłosierdzia , które rozumiejąc potrzeby mieszkańców przedwojennej Gdyni, wzięły na siebie ciężar organizacji całego przedsięwzięcia. Pisze o tym p. dr Kolejewski w swoim artykule. Nawet fragmenty dokumentów sprzed wojny, pokazują jak niezwykłym przedsięwzięciem było tworzenie w Gdyni lecznicy z prawdziwego zdarzenia. Łatwo się też zorientować , że obecna polityka zarządu szpitala konsekwentnie realizuje zadanie jakie postawili sobie poprzednicy sprzed lat. Ciekawe, że idea szpitala ratunkowego w centrum miasta nie zestarzała się mimo upływu czasu. Zainteresowanych szczegółami odsyłam do świeżo wznowionej książki pt. „Szpital na Placu Kaszubskim” w.w. autora . Szczęśliwie się też składa, że dzięki wysiłkowi wszystkich pracowników szpitala uzyskaliśmy certyfikat, nadawany przez Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia. Świadectwo to oznacza, że w roku swojego osiemdziesięciolecia Szpital Miejski wszedł do elitarnego grona 70 szpitali polskich, posiadających akredytację tego ośrodka. O skali trudności świadczy liczba szpitali trójmiejskich, które dotychczas uzyskały podobne potwierdzenie jakości swojej pracy. Inne tematy numeru wynikają z szerokiego wachlarza świadczonych usług. Zarówno walka o życie osoby uratowanej z morza w środku zimy, jak i udzielanie pomocy zbieraczom grzybów, którzy padają ofiarami przekonania o swoim wysokim profesjonalizmie, to zadania, które w każdej chwili szpital taki jak nasz, musi umieć wykonać . Tematem, który sprzyja najgłębszym refleksjom, jest oczywiście rozmowa o transplantologii. Łatwo jest popaść w zbytnie uproszczenia, przedstawiać sądy przeciw transplantacjom narządów, albo szczególnie krytycznie patrzeć na zasady poszukiwania i pozyskiwania dawców narządów. Czasem jest to część walki politycznej. Niestety tak jak i w innych sprawach, osobisty stosunek do sprawy zmienia się dramatycznie, kiedy sami potrzebujemy pomocy od osoby, która wprawdzie zmarła, ale może nas uratować. Dlatego rozmowa z ordynatorem oddziału Intensywnej Terapii p. dr. Kuleszą, wydaje mi się szczególnie ważna . Polecam zatem lekturę najnowszego numeru „Szpitala na Placu Kaszubskim”. Biuletyn nr 5/2008 lek. Med. Marek Labon Z-ca Dyrektora ds. Lecznictwa Redaktor Naczelny 80 lat Szpitala na Placu Kaszubskim życie Szpitala Drodzy Czytelnicy! Klasztor, łącznik i szpital w 1929 r. We wrześniu tego roku minęło 80 lat od uruchomienia pierwszej instytucji medycznej w Gdyni – Szpitala na Placu Kaszubskim. W 1926 r. pierwsze inicjatywy utworzenia w Gdyni ambulatorium pierwszej pomocy podjął lekarz powiatowy dr Bronisław Skowroński. Miejscem organizacji przyszłej stacji opatrunkowej stał się - po kilkumiesięcznej dyskusji - wybudowany w 1924 r. dla sióstr zakonnych klasztorek przy placu Kaszubskim. Siostry Miłosierdzia wsparte finansowo przez miejscowy oddział PCK i władze miasta, wydzieliły ze swoich czternastu pokoików 2 pomieszczenia dla chorych i jedno na salę opatrunkową. Był to zalążek przyszłego szpitala nazwanego przez ówczesną prasę „stacją przechodnią”. Wiosną 1928r. Siostry Miłosierdzia uruchomiły obok swojego klasztorku przy placu Kaszubskim trzypiętrowy (okazały jak na owe czasy) budynek. Był on przeznaczony na potrzeby sióstr, dom czynszowy, biura i sklepy z uwzględnieniem miejsca na małe ambulatorium. Jednak już pod koniec września 1928 r. gorzkie słowa i „gniewne” artykuły prasy lokalnej o palących potrzebach miasta, spowodowały, że decyzja o uruchomieniu kilku łóżek szpitalnych i karetki pogotowia zapadła w ekspresowym tempie. Początkowo niewielki szpital nazwano Zakładem SS. Miłosierdzia, a po roku zmieniono jego nazwę na Szpital św. Wincentego a Paulo. Z pierwszego sprawozdania Sióstr wynika, że po roku działalności szpital prowadził oddziały wewnętrzny, okulistyczny i pediatryczny, który był jednocześnie oddziałem ogólnolekarskim, przyjmującym cały przekrój zachorowań. Ponadto szpital posiadał niepełne laboratorium chemiczne, lampę kwarcową i pantostat. Korzystał również z miejskiego aparatu dezynfekcyjnego, prywatnego aparatu rentgenowskiego dr Reicherta oraz usług laboratoryjnych In- stytutu Higieny w Toruniu. Nieustannie rozwijano i unowocześniano struktury szpitala. Już po dziesięciu latach jego działalności do dyspozycji pacjentów było 230 miejsc, 6 oddziałów, 14 lekarzy, 22 pielęgniarek i 35 salowych. Jednak tuż przed wybuchem wojny, pracę szpitala skomplikowało powołanie lekarzy do czynnej służby wojskowej. Dodatkowo szpital został podporządkowany wojsku i jak się wkrótce okazało, musiał wziąć na siebie cały ciężar tragicznych następstw napaści hitlerowskiej na polskie Wybrzeże. To na barkach nielicznych lekarzy oraz Sióstr Szarytek - z bohaterską siostrą przełożoną Franciszką Berek na czele - pozostawiono obowiązki niesienia pomocy tysiącom rannych. Po zajęciu Gdyni przez Niemców, na szpitalu, który natychmiast zmienił nazwę na Marinefestungslazaret, zawisła flaga ze swastyką. Systematycznie zwalniano polski personel. Pracownicy szpitala, a przede wszystkim Biuletyn nr 5/2008 ss. Miłosierdzia, z pełnym poświęceniem sprawowały swoje obowiązki do końca. Ich piękne postawy były wzorem patriotyzmu i miłości bliźniego. Gdy w marcu 1945r. Niemcy opuszczali śródmieście Gdyni, Dr Dolatkowski wraz z dr Januszem pierwsi zajęli się pozbawionym opieki lekarskiej, uszko- dzonym od bomb i pocisków, szpitalem miejskim. Na salach i korytarzach leżały zwłoki, a ranni, głodni i pozbawieni opieki, stłoczeni byli w piwnicach szpitala. Szpital w tych dniach nie przypominał instytucji leczniczej, a raczej podobny był do dworca, do którego ze wszyst- kich stron napływali ludzie. W kwietniu 1945r. Szpital Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo został przejęty przez Zarząd Miasta, który zmienił jego nazwę na Szpital Powszechny, a następnie na Szpital Miejski im. J. Brudzińskiego. S. Franciszka Berek – założycielka szpitala św. Wincentego a’Paulo S. Franciszka Berek urodziła się 24 marca 1882 r. w Perzycach pod Poznaniem. Po ukończeniu szkoły podstawowej podjęła naukę w seminarium przedszkolanek. W 1901 r. przystąpiła do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a’Paulo w Chełmie, pierwsze śluby złożyła w 1907r., w następnym roku uzyskała dyplom pielęgniarki. Pierwszą jej placówką był szpital w Gostyniu. W 1925 r. Siostra Franciszka przyjechała do Gdyni z nominacja na Przełożoną Zgromadzenia, rozpoczynając dzieło swego życia – budowę szpitala. Siostra Berek wykazała się wielką niezłomnością. Widząc potrzebę budowy szpitala zaciągała bankowe pożyczki , by zgromadzić kapitał na rozbudowę szpitala. Dzięki jej niespożytej energii i organizacyjnemu talentowi wybudowała miastu nowoczesny, wielospecjalistyczny szpital. Nie mając doświad- biuletyn nr 5/008 czenia podróżowała po Euro- rurgiczną. Codziennie napłypie i wizytowała nowoczesne wała ogromna liczba rannych szpitale. Stąd w gdyńskim zarówno żołnierzy, jak i ludności cywilnej. Ten właśnie szpital zabezpieczył obrońcom naszego Wybrzeża najbardziej godziwe warunki opieki i leczenia. Godny uwagi jest diariusz siostry Franciszki, autorka z prostotą i ogromną wrażliwością opisywała w nim wiadomości radiowe i rozprawiała się z wielką polityką. Wyrażała swój żal i troskę o przyszłość naszego narodu. 14 września godnie przyjęła przedstawicieli okupanta. Odmówiła w imieniu swoim i sióstr podpisania volkslisty, co sposzpitalu znalazło się angiel- wodowało usunięcie Sióstr skie linoleum, francuska tera- ze szpitala. kota i niemiecka aparatura do Tak oto kończy swój diariusz: sterylizacji i zdjęć RTG. Nowy „ W sierpniu minęło 29 lat jak zakład leczniczy miał 230 siostry osiedliły się w Gdymiejsc i 6 oddziałów. ni. Objęły wówczas w 1910 r. Za swoje dzieło s. Berek mały domek z oborą i stodow 1938 roku została odzna- łą. Opuszczając Gdynię pozoczona Złotym Krzyżem Zasłu- stawiają dom szeroko rozbugi. Od pierwszego dnia wojny dowany, razem pięć domów szpital stał się główną bazą chi- z pięknym 5-cio piętrowym stra udaje się do Warszawy. Poszukiwana przez gestapo ukrywa się okolicach Częstochowy. Jako jedna z pierwszych Sióstr Miłosierdzia wraca do Gdyni, jednak ówczesne władze szpitala nie życzyły sobie współpracy z Siostrami. Dzięki osobistej interwencji siostry Berek Ministerstwo zdrowia przywróciło jej stanowisko przełożonej pielęgniarek. Siostra Franciszka po- rządkuje szpital, organizuje od podstaw z pomocą grona przyjaznych jej lekarzy kolejne oddziały. Pod koniec 1949 r. Siostra została zwolniona z zajmowanego stanowiska, bardzo boleśnie przeżyła to wydarzenie. Zmarła 7 grudnia 1952 r. , pogrzeb siostry Franciszki stał się manifestacją pogrążonych w smutku Gdynian. Andrzej Kolejewski „Akcja Dawca” Siostra Franciszka Berek Dr Andrzej Kolejewski autor książki „Dzieje Szpitala na Placu Kaszubskim” gmachem szpitalnym na czele. Szpital dopiero ubiegłego roku wykończony, wyposażony został w urządzenia najnowocześniejsze. I to wszystko brutalna ręka najeźdźcy zabrała w ciągu kilku dni i tę naszą chlubę, piękną, nową Gdynię. Zmieniono jej nazwę na Gotenhafen. Czy Bóg okaże nam swe miłosierdzie i zwróci nam to, cośmy niespodziewanie utraciły.” Po opuszczeniu Gdyni sio- biuletyn nr 5/008 5 życie Szpitala Rozmowa z lek. med. Jackiem Kuleszą ordynatorem oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii. Redakcja: Panie doktorze jak na tle innych szpitali wygląda liczba pobrań organów w Szpitalu Miejskim? Jacek Kulesza: Nasz oddział oddaje najwięcej organów do przeszczepów w województwie pomorskim. Od 2001 roku mieliśmy 34 pobrania. Polska ma 13,1 pobrań narządów na milion mieszkańców, średnia w Europie wynosi 20 dawców na milion mieszkańców. Red.: Kim najczęściej są dawcy? J.K.: W wypadku naszego oddziału są to zwykle osoby po urazach. W innych jednostkach spory procent stanowią także pacjenci po chorobach neurologicznych. Często dawcą jest młoda osoba po wypadku, której organy są zdrowe. Red.: Czy każdy może zostać dawcą? J.K.: Jeśli pacjent umiera, a stan zdrowia organów pozwala na przeszczepienie ich to tak, pobiera się narządy od osób do 70 roku życia. Zwykle jednak są to osoby młodsze. Red.: Kiedy lekarz może podjąć decyzję o możliwości pobrania organów? J.K.: Kiedy podejrzewamy u pacjenta śmierć mózgu, przeprowadzamy szereg badań, które mają to potwierdzić. Biuletyn nr 5/2008 Następnie komisja lekarska, składająca się z trzech lekarzy specjalistów wydaje orzeczenie o śmierci mózgu. Jeśli stan organów zwłok na to pozwala, zgłaszamy dawcę do Poltransplantu – centrum, które koordynuje sprawy przeszczepów w Polsce. Tam sprawdza się, czy dawca nie występuje w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów, gdzie zgłaszają się osoby, które nie wyrażają zgody na oddanie po śmierci narządów do przeszczepu. W Poltransplancie sprawdzają także czy jest biorca, jeśli ktoś czeka na przeszczep pobieramy narządy. Centrum transportuje organy do ośrodka gdzie odbędzie się przeszczep. W Gdańsku przeszczepiane są nerki. Serce tylko w trzech ośrodkach w Polsce – Kraków, Warszawa, Zabrze. Red.: A co z rodziną dawcy, jakie są reakcje? J.K.: Tak jak powiedziałem, jeśli zmarła osoba nie funkcjonuje w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów lub nie ma przy sobie własnoręcznie podpisanego orzeczenia sprzeciwu mamy prawo pobrać organy. Pytanie o zgodę rodziny konieczne jest w wypadku dzieci. Jednak w naszym szpitalu zawsze rozmawiamy z rodziną, zwykle nie wyraża ona sprzeciwu, rozumie, że narządy ich bliskich mogą uratować komuś życie. Dziś społeczeństwo ma dużą świadomość. Red.: Czasem można uratować życie nawet kilku osobom… J.K.: Tak, od jednego zmarłego pobieramy często kilka narządów. Po tym jak oddajemy narządy do Poltransplantu część jest dyskwalifikowana do przeszczepu ze względów medycznych. Zawsze dostajemy z centrum informacje o tym, do kogo trafiły pobrane w naszym szpitalu narządy – są to informacje dotyczące płci, wieku, miasta, z którego pochodzi biorca. Te dane możemy przekazać rodzinie, by wiedzieli komu udało się uratować życie. łowienia wynosiła zaledwie 23° C. Natomiast temperatura wody miała tego dnia jedynie 0,3°C, a powietrza nie przekroczyła 7°C. Na podstawie literatury przedmiotu, przy uwzględnieniu panujących w tym dniu warunków atmosferycznych, człowiek w ubraniu jest w stanie przeżyć zaledwie 15 minut. Dzięki akcji ratunkowej podjętej na naszym oddziale kobieta następnego dnia po zdarzeniu odzyskała przytomność. Z wielką radością pożegnaliśmy pacjentkę, która po hospitalizacji w Szpitalu Miejskim o własnych siłach opuściła nasz oddział. 58-letnią kobietę dryfującą na krze w basenie portowym zauważyła załoga kutra, która zawiadomiła straż portową. Po wyłowieniu okazało się, że kobieta żyje, choć spędziła w wodzie kilka godzin. Nieprzytomną, skrajnie wyziębioną mieszkankę Gdyni przewieziono do Szpitala Miejskiego, gdzie poddano ją resuscytacji, polegającej na przywróceniu funkcji życiowych bez odzyskania przytomności. Następnie stopniowo podnoszono temperaturę ciała kobiety, która w momencie wy- Przypadek roku UDZIAŁ SZPITALA MIEJSKIEGO W PROGRAMIE TRANSPLANTACJI W marcu na oddział intensywnej terapii medycznej trafiła pacjentka w stanie skrajnej hipotermii. Pomimo krytycznego stanu kobietę udało się uratować. Red. Red.: Czy dużo przeszczepów zostaje odrzuconych przez organizm biorcy? J.K.: To zależy od organu, który zostaje przeszczepiony i od organizmu biorcy. Często komplikacje pojawiają się w rok po przeszczepie. Jednak zdecydowana większość przeszczepów kończy się sukcesem. Mamy pacjenta, który żyje 42 lata z przeszczepioną nerką. Red.: Bardzo dziękuję za rozmowę. J.K.: Dziękuję. KOMENTARZ MEDYCZNY Komentarz z-cy Ordynatora Szpitalnego Oddziału Ratunkowego lek. Med. Mirosława Ciechanowskiego - specjalisty anestezjologii i intensywnej terapii, specjalisty medycyny ratunkowej. Sukces medyczny przy ratowaniu chorej zawdzięczamy kilku sprzyjającym okolicznościom, głownie jednak była to szybka reakcja otoczenia. Kiedy przyjechała karetka pogotowia, pacjentka była już na brzegu. Kobieta została zaintubowana i następnie zespół karetki reanimacyjnej rozpoczął resuscytacje krążeniowo oddechową. Prowadząc cały czas akcje ratowniczą przewieziono chorą do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, Szpitala Miejskiego. Tu została przejęta przez zespół medyczny, który kontynuował akcje ratowniczą wdrażając technologie medyczną ogrzewania pacjentki. Zastosowano podgrzewanie płynów przetaczanych pacjentce ,ogrzewanie chorej kocem termicznym. W związku z brakiem akcji serca cały czas prowadzono masaż zewnętrzny serca i oddech zastępczy workiem AMB. Po trzech godzinach akcji ratowniczej uzyskano powrót temperatury ciała do 32s i częściej zaczęło się pojawiać migotanie komór. Po wystąpieniu w/w korzystnych zmian w stanie zdrowia chorej przekazano ją do Oddziału Intensywnej Terapii Medycznej. Tam kontynuowano akcję resuscytacji. Po około dwóch godzinach uzyskano powrót akcji serca z wydolnym krążeniem obwodowym. Chora cały czas była podłączona do respiratora i nadal kontynuowano podnoszenie temperatury ciała. Stosowano też farmakoterapię – zwalczanie kwasicy, stabilizację kardiologiczną. Na drugi dzień chorej powrócił wydolny oddech, następnie powrót świadomości. Pacjentka zaczęła po rozintubowaniu rozmawiać z otoczeniem. Biuletyn nr 5/2008 zatrucia Każdy amator grzybobrania ma ulubione miejsca w lesie, które chętnie odwiedza i wie doskonale, co i kiedy tam rośnie. Niestety, najważniejszą spośród przyczyn zatruć grzybami, jest wciąż za mała znajomość charakterystyki grzybów, ich toksycznych właściwości oraz skutków przemian biochemicznych, zachodzących podczas niewłaściwego przechowywania, przetwarzania. Zatrucia grzybami mają charakter sezonowy, związany z ich owocowaniem, najczęściej od lipca do października. Najbardziej trujące ze wszystkich toksycznych substancji pochodzenia roślinnego, mianowicie związki zawarte w muchomorze sromotnikowym, wiosennym i jadowitym są przyczyną zatruć cytotropowych, przebiegających z uszkodzeniem narządów miąższowych i z długim okresem utajenia (8-24 godziny), który jest charakterystyczny dla zatruć o szczególnie ciężkim przebiegu. Im dłuższy okres utajenia objawów, tym gorsze rokowania. Muchomor sromotnikowy bywa mylony z zielonymi gatunkami surojadek (gołąbków), czubajką kanią (sową), gąską zielonką oraz młodymi owocnikami pieczarek. Zatrucia grzybami o działaniu neurotropowym wywołują prawie wszystkie gatunki strzępiaków, krowiak podwinięty (olszówka) i muchomor czerwony oraz plamisty. Strzępiaki mylone bywają z jadalnymi: gąską majówką oraz płachetką kołpakowatą. Zatrucia muchomorem czerwonym należą do rzadkich, gdyż jest on generalnie znany jako grzyb trujący, jednak w niektórych krajach traktowany jako grzyb halucynogenny. Muchomor plamisty bywa mylony z czubajką kanią. Olszówka, wciąż nie przez wszystkich uznawana, jako grzyb trujący, jest przyczyną największej Biuletyn nr 5/2008 liczby zatruć w Polsce z uwagi na zawartość toksycznej muskaryny, betainy i acetylocholiny. Zatrucia grzybami o działaniu drażniącym przewód pokarmowy z okresem utajenia 1-3 godzin i zaburzeniami żołądkowo-jelitowymi, wymiotami, biegunką występują po spożyciu np. borowika szatańskiego, różnego rodzaju gąsek (mydlanej, rózgowatej, siarkowej), gołąbków. Zatrucia nieswoiste grzybami jadalnymi mogą występować z różnych przyczyn, zjedzenia na surowo, bez obgotowania (np. opieńki miodowej), wielokrotnego odgrzewania dania, spożycia grzybów szczególnie ciężko strawnych (np. maślaków, kurek), czy też grzybów suszonych, porażonych przez chorobotwórcze bakterie, lub zbieranych w rowach wzdłuż szos, narażonych na kontakt z pestycydami i metalami ciężkimi. Niepokojącym jest podawanie potraw z grzybów małym dzieciom, nawet 1-rocznym. Osoby starsze oraz chore powinny wystrzegać się spożywania grzybów, zwłaszcza jako dania głównego. Kiedy pacjent trafia do szpitala z podejrzeniem zatrucia grzybami, ważnym dla prawidłowego rozpoznania prócz badania przedmiotowego jest wywiad, czyli: • ustalenie przynależność gatunkowej grzyba, bądź mieszanki grzybów • sposobu, w jaki zastała przygotowana potrawa /świeże, duszone, obgoto wane/ • ilości spożytej potrawy • liczby osób, które spoży- ły danie • czasu wystąpienia pierw szych objawów chorobo wych od momentu kon sumpcji • pochodzenia grzybów /zebrane na własny uży tek, zakupione jako świeże, bądź suszone, przetwo rzone i z wątpliwego źród ła/ oraz przeprowadzenie: • analizy mikologicznej resztek nie spożytej potra wy • analizy sporologicznej tre- ści przewodu pokarmowe go. Największą wartość diagnostyczną mają wymiociny, ponieważ zawierają fragmenty grzybów, które pozwalają na podstawie cech mikologicznych na ustalenie gatunku. Niezwykle, więc jest istotne zabezpieczenie ich, czyli przeniesienie do czystego naczynia z nakrętką oraz opisanie danymi pacjenta /szczególnie ważne w przypadku zatrucia całej rodziny/. Treść zgłębnikowa żołądka, czyli popłuczyny pobierane od pacjenta w warunkach szpitalnych są niestety najbardziej ubogim materiałem, a analiza ich jest czasochłonna, wymaga nawet kilku godzin spędzonych przy mikroskopie w celu odnalezienia choćby kilku zarodników grzyba. Próbki materiału biologicznego, pobranego w 4-tej i później dobie zatrucia w przypadku zatruć o długimokresieinkubacji,mogąniemieć żadnego znaczenia diagnostycznego, gdyż w tym czasie narządy, a zwłaszcza wątroba są już w dużym stopniu uszkodzone. Warto o tym pamiętać. Jolanta Mazurowska Kierownik Laboratorium Szpitalnego Trwa przebudowa ulicy Polskiej Przebudowa ulicy Polskiej stanowi kolejny element w działaniach Zarządu Morskiego Portu Gdynia S.A. zmierzających do zapewnienia łatwego, szybkiego i sprawnego dostępu drogowego do Portu w Gdyni. Przedłuży ona dwujezdniowy przebieg dróg prowadzących do portu w ciągu Autostrada A-1, Obwodnica Trójmiasta, Estakada Kwiatkowskiego, ul. Wiśniewskiego, ul. Polska. Droga jest istotnym elementem dostępu do nowego Terminalu Promo- wego i będzie na tym etapie powiększona o drugą jezdnię dwupasmową, położoną za magazynami II strefy Nabrzeża Polskiego. Inwestycja ta obejmie również przebudowę 4 skrzyżowań oraz przygotowanie zewnętrznych parkingów postojowych dla samochodów ciężarowych. Nowy Terminal Promowy ma być zlokalizowany przy nabrzeżach Polskim i Fińskim we wschodniej części Portu Gdynia. Obszar terminalu będzie 4-krotnie powiększony w stosunku do istniejącej Bazy Promowej w Porcie Za- chodnim. Terminal umożliwi również obsługę co najmniej 2-krotnie większej liczby promów na dobę, niż jest to możliwe w obecnym terminalu. Ze względu na warunki nawigacyjne możliwa będzie obsługa znacznie większych promów (do 265 metrów). Powstanie także możliwość obsługi intermodalnej łączącej ruch kolejowy, drogowy oraz promowy. Terminal kolejowy będzie zlokalizowany na przedłużeniu terminalu promowego i pozwoli na obsługę 600-metrowego składu pociągu intermodalnego. port Gdynia ZATRUCIA GRZYBAMI Przewidywany okres zamknięcia obecnie modernizowanego odcinka ul. Polskiej : 13.06.2008 - 31.03.2009 r. Biuletyn nr 5/2008 port Gdynia 23 lipca br. minęła 145 rocznica urodzin inż. Tadeusza Wendy - twórcy i budowniczego gdyńskiego portu. Tadeusz Wenda urodził się w 1863 roku w Warszawie. Studiował w warszawskiej Szkole Głównej na Wydziale Matematyczno-Fizycznym, w roku 1890 skończył w Petersburgu Instytut Komunikacji i rozpoczął pracę przy budowie kolei na terenie Rosji i Królestwa Polskiego. W latach wojny kierował budową portu w Windawie i Rewlu (dziś Tallin). Od chwili odzyskania przez Polskę niepodległości swoją bogatą wiedzę i zdolności oddał służbie ku jej rozwojowi. W 1920 roku kontradmirał Kazimierz Porębski wydelegował inż. Wendę, by zorientował się w możliwościach wykorzystania dla żeglugi portu wojennego w Gdyni i budowy portu morskiego w Tczewie. Tczew inżynierowi nie przypadł do gustu. Gdynia, a i owszem. Uznał, że najlepszym miejscem będzie “dolina między tzw. Kępą Oksywną i Kamienną Górą”. inż. Tadeusz Wenda Inż. Wenda nie tylko przedstawił propozycję lokalizacji portu, ale także go zaprojektował, a ponadto został naczelnikiem budowy portu. Budową zaprojektowanego przez siebie portu kierował do roku 1932, po czym został naczel- nikiem Wydziału Techniczno-Budowlanego Urzędu Morskiego w Gdyni, pełniąc równocześnie szereg funkcji społecznych, był bowiem prezesem Towarzystwa Techników w Gdyni oraz prezesem Towarzystwa Polsko-Francuskiego. W roku 1937, w wieku 74 lat, odszedł na emeryturę. Po II wojnie światowej ze względu na zły stan zdrowia nie mógł uczestniczyć w odbudowie portu w Gdyni , był jednak w kontakcie ze swoimi dawnymi współpracownikami, którzy pracowali wówczas w Biurze Odbudowy Portów. Uznanie jakim cieszył się inż. Wenda dało asumpt do przyznania mu wielu odznaczeń państwowych. Jego imieniem nazwano pierwsze molo wybudowane w porcie gdyńskim. Zmarł we wrześniu 1948 r. w Komorowie pod Warszawą. Ponad 100 tysięcy turystów na wycieczkowcach 25 września br. wizytą pływającego pod banderą Malty cruisera Empress zakończył się tegoroczny sezon wycieczkowy w Porcie Gdynia. Pod wieloma względami był on rekordowy, a trwające już przygotowania do kolejnego sezonu pozwalają z optymizmem spoglądać w przyszłość. 25 sierpnia, wraz z zawinięciem pływającego pod banderą Bermudów wyciecz- kowca Crown Princess, liczba turystów, którzy odwiedzili w zakończonym sezonie Port Gdynia przekroczyła 100 tysięcy. Jako ostatni w tym sezonie Gdynię odwiedził wycieczkowiec Empress na pokładzie którego przybyło 1450 turystów. Tegoroczny sezon był więc dla portu gdyńskiego w tej dziedzinie rekordowy , gdyż liczba pasażerów przekroczyła 123 tys. ( dla porównania w roku ubiegłym do Gdyni przybyło ponad 89 tys. pasażerów). port Gdynia 145 rocznica urodzin twórcy Portu Gdynia W ciągu kilku letnich miesięcy byliśmy świadkami wizyt wielu ciekawych statków pasażerskich, m.in.: MSC Opera, Aurora, czy cieszącego się wielkim zainteresowaniem mediów, mierzącego 294 metrów wycieczkowca Queen Victoria, którego matką chrzestną jest żona księcia Karola - Camilla Parker Bowles. Queen Victoria cumuje w Porcie Gdynia fot. Piotr Trenerowski, 7 Studio port Gdynia dziś 10 Biuletyn nr 5/2008 REDAKCJA: Szpital Miejski im. J. Brudzińskiego ul. Wójta Radtkego 1 81-348 Gdynia Tel. centrala: 058 620 75 01 Sekretariat: 058 620 89 48 Fax: 058 620 11 14 e-mail: [email protected] Redaktor Naczelny: lek.med. Marek Labon - Z-ca Dyrektora ds. Lecznictwa Wydawca EurOcean Sp. z o.o. ul. Starowiejska 41-43/27 tel. 058 661 42 61 Biuletyn nr 5/2008 11