szpital na placu kaszubskim - Szpitale Wojewódzkie w Gdyni Sp. z oo

Transkrypt

szpital na placu kaszubskim - Szpitale Wojewódzkie w Gdyni Sp. z oo
szpital na placu kaszubskim
nr 5/2008
Wstpniak – str. 2 • 80 lat Szpitala na Placu Kaszubskim – str. 3 - 4 • S. Franciszka Berek – założycielka szpitala św. Wincentego a’Paulo – str. 4 i 5
Udział Szpitala Miejskiego w programie transplantacji– str. 6 • Przypadek roku - 7 • Zatrucia grzybami – str. 8 • Port Gdynia - 9 -11
SZPITAL MIEJSKI
im. J. Brudzińskiego
w
G D Y N I
wstępniak
Jesień sprzyja refleksjom. Numer biuletynu, który oddajemy do Państwa rąk jest
podporządkowany takiemu myśleniu.
Szpital Miejski wchodzi w rok obchodów swojego osiemdziesięciolecia, trwa sezon zbierania grzybów,
przypadek roku opisany w numerze dotyczy skutków pływania na krze, a wiodący temat medyczny
porusza problem transplantacji .
Tradycja osiemdziesięciu lat pracy szpitala jest w polskich realiach historycznych zdarzeniem
rzadkim, ale fakt, że jest to polski szpital, od początku budowany z tym zamiarem, to sprawa
zupełnie wyjątkowa.
Należy przy tym dodać, że jest to dzieło kobiet – Sióstr ze Zgromadzenia Miłosierdzia , które
rozumiejąc potrzeby mieszkańców przedwojennej Gdyni, wzięły na siebie ciężar organizacji całego
przedsięwzięcia.
Pisze o tym p. dr Kolejewski w swoim artykule. Nawet fragmenty dokumentów sprzed wojny, pokazują
jak niezwykłym przedsięwzięciem było tworzenie w Gdyni lecznicy z prawdziwego zdarzenia. Łatwo
się też zorientować , że obecna polityka zarządu szpitala konsekwentnie realizuje zadanie jakie
postawili sobie poprzednicy sprzed lat.
Ciekawe, że idea szpitala ratunkowego w centrum miasta nie zestarzała się mimo upływu czasu.
Zainteresowanych szczegółami odsyłam do świeżo wznowionej książki pt. „Szpital na Placu
Kaszubskim” w.w. autora .
Szczęśliwie się też składa, że dzięki wysiłkowi wszystkich pracowników szpitala uzyskaliśmy certyfikat,
nadawany przez Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia.
Świadectwo to oznacza, że w roku swojego osiemdziesięciolecia Szpital Miejski wszedł do elitarnego
grona 70 szpitali polskich, posiadających akredytację tego ośrodka. O skali trudności świadczy liczba
szpitali trójmiejskich, które dotychczas uzyskały podobne potwierdzenie jakości swojej pracy.
Inne tematy numeru wynikają z szerokiego wachlarza świadczonych usług. Zarówno walka o życie
osoby uratowanej z morza w środku zimy, jak i udzielanie pomocy zbieraczom grzybów, którzy padają
ofiarami przekonania o swoim wysokim profesjonalizmie, to zadania, które w każdej chwili szpital
taki jak nasz, musi umieć wykonać .
Tematem, który sprzyja najgłębszym refleksjom, jest oczywiście rozmowa o transplantologii.
Łatwo jest popaść w zbytnie uproszczenia, przedstawiać sądy przeciw transplantacjom narządów,
albo szczególnie krytycznie patrzeć na zasady poszukiwania i pozyskiwania dawców narządów.
Czasem jest to część walki politycznej. Niestety tak jak i w innych sprawach, osobisty stosunek do
sprawy zmienia się dramatycznie, kiedy sami potrzebujemy pomocy od osoby, która wprawdzie
zmarła, ale może nas uratować. Dlatego rozmowa z ordynatorem oddziału Intensywnej Terapii p. dr.
Kuleszą, wydaje mi się szczególnie ważna . Polecam zatem lekturę najnowszego numeru „Szpitala na
Placu Kaszubskim”.
Biuletyn nr 5/2008
lek. Med. Marek Labon
Z-ca Dyrektora ds. Lecznictwa
Redaktor Naczelny
80 lat Szpitala na Placu Kaszubskim
życie Szpitala
Drodzy Czytelnicy!
Klasztor, łącznik i szpital w 1929 r.
We wrześniu tego roku minęło 80 lat od uruchomienia
pierwszej instytucji medycznej
w Gdyni – Szpitala na Placu Kaszubskim.
W 1926 r. pierwsze inicjatywy
utworzenia w Gdyni ambulatorium pierwszej pomocy podjął
lekarz powiatowy dr Bronisław
Skowroński. Miejscem organizacji przyszłej stacji opatrunkowej stał się - po kilkumiesięcznej
dyskusji - wybudowany w 1924
r. dla sióstr zakonnych klasztorek przy placu Kaszubskim. Siostry Miłosierdzia wsparte finansowo przez miejscowy oddział
PCK i władze miasta, wydzieliły
ze swoich czternastu pokoików
2 pomieszczenia dla chorych
i jedno na salę opatrunkową.
Był to zalążek przyszłego szpitala nazwanego przez ówczesną
prasę „stacją przechodnią”.
Wiosną 1928r. Siostry Miłosierdzia uruchomiły obok swojego
klasztorku przy placu Kaszubskim trzypiętrowy (okazały jak
na owe czasy) budynek. Był
on przeznaczony na potrzeby
sióstr, dom czynszowy, biura
i sklepy z uwzględnieniem miejsca na małe ambulatorium.
Jednak już pod koniec września
1928 r. gorzkie słowa i „gniewne” artykuły prasy lokalnej
o palących potrzebach miasta, spowodowały, że decyzja
o uruchomieniu kilku łóżek
szpitalnych i karetki pogotowia zapadła w ekspresowym
tempie. Początkowo niewielki
szpital nazwano Zakładem SS.
Miłosierdzia, a po roku zmieniono jego nazwę na Szpital św.
Wincentego a Paulo.
Z pierwszego sprawozdania
Sióstr wynika, że po roku działalności szpital prowadził oddziały
wewnętrzny, okulistyczny i pediatryczny, który był jednocześnie oddziałem ogólnolekarskim,
przyjmującym cały przekrój
zachorowań. Ponadto szpital
posiadał niepełne laboratorium
chemiczne, lampę kwarcową
i pantostat. Korzystał również
z miejskiego aparatu dezynfekcyjnego, prywatnego aparatu
rentgenowskiego dr Reicherta
oraz usług laboratoryjnych In-
stytutu Higieny w Toruniu.
Nieustannie rozwijano i unowocześniano struktury szpitala. Już
po dziesięciu latach jego działalności do dyspozycji pacjentów było 230 miejsc, 6 oddziałów, 14 lekarzy, 22 pielęgniarek
i 35 salowych.
Jednak tuż przed wybuchem
wojny, pracę szpitala skomplikowało powołanie lekarzy
do czynnej służby wojskowej.
Dodatkowo szpital został podporządkowany wojsku i jak się
wkrótce okazało, musiał wziąć
na siebie cały ciężar tragicznych
następstw napaści hitlerowskiej na polskie Wybrzeże. To na barkach nielicznych lekarzy oraz
Sióstr Szarytek - z bohaterską
siostrą przełożoną Franciszką
Berek na czele - pozostawiono
obowiązki niesienia pomocy tysiącom rannych.
Po zajęciu Gdyni przez Niemców, na szpitalu, który natychmiast zmienił nazwę na Marinefestungslazaret, zawisła flaga ze
swastyką. Systematycznie zwalniano polski personel. Pracownicy szpitala, a przede wszystkim
Biuletyn nr 5/2008
ss. Miłosierdzia, z pełnym poświęceniem sprawowały swoje obowiązki do końca. Ich piękne postawy były wzorem patriotyzmu i miłości bliźniego.
Gdy w marcu 1945r. Niemcy
opuszczali śródmieście Gdyni,
Dr Dolatkowski wraz z dr Januszem pierwsi zajęli się pozbawionym opieki lekarskiej, uszko-
dzonym od bomb i pocisków,
szpitalem miejskim. Na salach
i korytarzach leżały zwłoki,
a ranni, głodni i pozbawieni
opieki, stłoczeni byli w piwnicach szpitala.
Szpital w tych dniach nie
przypominał instytucji leczniczej, a raczej podobny był do
dworca, do którego ze wszyst-
kich stron napływali ludzie.
W kwietniu 1945r. Szpital Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia
św. Wincentego a Paulo został
przejęty przez Zarząd Miasta, który zmienił jego nazwę
na Szpital Powszechny, a następnie na Szpital Miejski im. J.
Brudzińskiego.
S. Franciszka Berek – założycielka
szpitala św. Wincentego a’Paulo
S. Franciszka Berek urodziła się 24 marca 1882 r.
w Perzycach pod Poznaniem. Po ukończeniu szkoły
podstawowej podjęła naukę
w seminarium przedszkolanek. W 1901 r. przystąpiła
do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego
a’Paulo w Chełmie, pierwsze
śluby złożyła w 1907r., w następnym roku uzyskała dyplom pielęgniarki.
Pierwszą jej placówką był
szpital w Gostyniu. W 1925
r. Siostra Franciszka przyjechała do Gdyni z nominacja
na Przełożoną Zgromadzenia, rozpoczynając dzieło
swego życia – budowę szpitala. Siostra Berek wykazała się wielką niezłomnością.
Widząc potrzebę budowy
szpitala zaciągała bankowe
pożyczki , by zgromadzić kapitał na rozbudowę szpitala.
Dzięki jej niespożytej energii
i organizacyjnemu talentowi
wybudowała miastu nowoczesny, wielospecjalistyczny
szpital. Nie mając doświad-
biuletyn nr 5/008
czenia podróżowała po Euro- rurgiczną. Codziennie napłypie i wizytowała nowoczesne wała ogromna liczba rannych
szpitale. Stąd w gdyńskim zarówno żołnierzy, jak i ludności cywilnej. Ten właśnie
szpital zabezpieczył obrońcom naszego Wybrzeża najbardziej godziwe warunki
opieki i leczenia.
Godny uwagi jest diariusz siostry Franciszki, autorka z prostotą i ogromną wrażliwością
opisywała w nim wiadomości radiowe i rozprawiała się
z wielką polityką. Wyrażała
swój żal i troskę o przyszłość
naszego narodu. 14 września
godnie przyjęła przedstawicieli okupanta. Odmówiła
w imieniu swoim i sióstr podpisania volkslisty, co sposzpitalu znalazło się angiel- wodowało usunięcie Sióstr
skie linoleum, francuska tera- ze szpitala.
kota i niemiecka aparatura do Tak oto kończy swój diariusz:
sterylizacji i zdjęć RTG. Nowy „ W sierpniu minęło 29 lat jak
zakład leczniczy miał 230 siostry osiedliły się w Gdymiejsc i 6 oddziałów.
ni. Objęły wówczas w 1910 r.
Za swoje dzieło s. Berek mały domek z oborą i stodow 1938 roku została odzna- łą. Opuszczając Gdynię pozoczona Złotym Krzyżem Zasłu- stawiają dom szeroko rozbugi. Od pierwszego dnia wojny dowany, razem pięć domów
szpital stał się główną bazą chi- z pięknym 5-cio piętrowym
stra udaje się do Warszawy.
Poszukiwana przez gestapo ukrywa się okolicach
Częstochowy. Jako jedna
z pierwszych Sióstr Miłosierdzia wraca do Gdyni, jednak
ówczesne władze szpitala
nie życzyły sobie współpracy
z Siostrami.
Dzięki osobistej interwencji
siostry Berek Ministerstwo
zdrowia przywróciło jej stanowisko przełożonej pielęgniarek. Siostra Franciszka po-
rządkuje szpital, organizuje
od podstaw z pomocą grona
przyjaznych jej lekarzy kolejne oddziały. Pod koniec 1949
r. Siostra została zwolniona
z zajmowanego stanowiska,
bardzo boleśnie przeżyła
to wydarzenie.
Zmarła 7 grudnia 1952 r. , pogrzeb siostry Franciszki stał
się manifestacją pogrążonych
w smutku Gdynian.
Andrzej Kolejewski
„Akcja Dawca”
Siostra Franciszka Berek
Dr Andrzej Kolejewski
autor książki „Dzieje Szpitala na Placu Kaszubskim”
gmachem szpitalnym na czele. Szpital dopiero ubiegłego
roku wykończony, wyposażony został w urządzenia najnowocześniejsze. I to wszystko brutalna ręka najeźdźcy
zabrała w ciągu kilku dni i tę
naszą chlubę, piękną, nową
Gdynię. Zmieniono jej nazwę na Gotenhafen. Czy Bóg
okaże nam swe miłosierdzie
i zwróci nam to, cośmy niespodziewanie utraciły.”
Po opuszczeniu Gdyni sio-
biuletyn nr 5/008
5
życie Szpitala
Rozmowa z lek. med. Jackiem Kuleszą ordynatorem oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii.
Redakcja: Panie doktorze jak na
tle innych szpitali wygląda liczba pobrań organów w Szpitalu
Miejskim?
Jacek Kulesza: Nasz oddział
oddaje najwięcej organów do
przeszczepów w województwie
pomorskim. Od 2001
roku mieliśmy 34 pobrania.
Polska ma 13,1 pobrań narządów na milion mieszkańców,
średnia w Europie wynosi 20
dawców na milion mieszkańców.
Red.: Kim najczęściej są dawcy?
J.K.: W wypadku naszego oddziału są to zwykle osoby po
urazach. W innych jednostkach spory procent stanowią
także pacjenci po chorobach
neurologicznych. Często dawcą jest młoda osoba po wypadku, której organy są zdrowe.
Red.: Czy każdy może zostać
dawcą?
J.K.: Jeśli pacjent umiera,
a stan zdrowia organów pozwala na przeszczepienie ich
to tak, pobiera się narządy od
osób do 70 roku życia. Zwykle
jednak są to osoby młodsze.
Red.: Kiedy lekarz może podjąć
decyzję o możliwości pobrania
organów?
J.K.: Kiedy podejrzewamy u
pacjenta śmierć mózgu, przeprowadzamy szereg badań,
które mają to potwierdzić.
Biuletyn nr 5/2008
Następnie komisja lekarska,
składająca się z trzech lekarzy
specjalistów wydaje orzeczenie o śmierci mózgu. Jeśli stan
organów zwłok na to pozwala, zgłaszamy dawcę do Poltransplantu – centrum, które
koordynuje sprawy przeszczepów w Polsce. Tam sprawdza
się, czy dawca nie występuje w Centralnym Rejestrze
Sprzeciwów, gdzie zgłaszają
się osoby, które nie wyrażają
zgody na oddanie po śmierci narządów do przeszczepu.
W Poltransplancie sprawdzają
także czy jest biorca, jeśli ktoś
czeka na przeszczep pobieramy narządy. Centrum transportuje organy do ośrodka
gdzie odbędzie się przeszczep.
W Gdańsku przeszczepiane
są nerki. Serce tylko w trzech
ośrodkach w Polsce – Kraków,
Warszawa, Zabrze.
Red.: A co z rodziną dawcy, jakie
są reakcje?
J.K.: Tak jak powiedziałem,
jeśli zmarła osoba nie funkcjonuje w Centralnym Rejestrze
Sprzeciwów lub nie ma przy
sobie własnoręcznie podpisanego orzeczenia sprzeciwu
mamy prawo pobrać organy.
Pytanie o zgodę rodziny konieczne jest w wypadku dzieci.
Jednak w naszym szpitalu zawsze rozmawiamy z rodziną,
zwykle nie wyraża ona sprzeciwu, rozumie, że narządy ich
bliskich mogą uratować komuś życie. Dziś społeczeństwo
ma dużą świadomość.
Red.: Czasem można uratować
życie nawet kilku osobom…
J.K.: Tak, od jednego zmarłego pobieramy często kilka narządów. Po tym jak oddajemy
narządy do Poltransplantu
część jest dyskwalifikowana
do przeszczepu ze względów
medycznych. Zawsze dostajemy z centrum informacje
o tym, do kogo trafiły pobrane w naszym szpitalu narządy
– są to informacje dotyczące
płci, wieku, miasta, z którego pochodzi biorca. Te dane
możemy przekazać rodzinie,
by wiedzieli komu udało się
uratować życie.
łowienia wynosiła zaledwie
23° C. Natomiast temperatura
wody miała tego dnia jedynie
0,3°C, a powietrza nie przekroczyła 7°C. Na podstawie
literatury przedmiotu, przy
uwzględnieniu panujących w
tym dniu warunków atmosferycznych, człowiek w ubraniu
jest w stanie przeżyć zaledwie
15 minut. Dzięki akcji ratunkowej podjętej na naszym
oddziale kobieta następnego
dnia po zdarzeniu odzyskała
przytomność. Z wielką radością pożegnaliśmy pacjentkę, która po hospitalizacji
w Szpitalu Miejskim o własnych siłach opuściła nasz oddział.
58-letnią kobietę dryfującą
na krze w basenie portowym
zauważyła załoga kutra, która
zawiadomiła straż portową.
Po wyłowieniu okazało się,
że kobieta żyje, choć spędziła
w wodzie kilka godzin.
Nieprzytomną, skrajnie wyziębioną mieszkankę Gdyni
przewieziono do Szpitala
Miejskiego, gdzie poddano
ją resuscytacji, polegającej na
przywróceniu funkcji życiowych bez odzyskania przytomności.
Następnie stopniowo podnoszono temperaturę ciała kobiety, która w momencie wy-
Przypadek roku
UDZIAŁ SZPITALA MIEJSKIEGO
W PROGRAMIE TRANSPLANTACJI
W marcu na oddział
intensywnej terapii medycznej trafiła pacjentka w
stanie skrajnej hipotermii.
Pomimo krytycznego stanu
kobietę udało się uratować.
Red.
Red.: Czy dużo przeszczepów
zostaje odrzuconych przez
organizm biorcy?
J.K.: To zależy od organu,
który zostaje przeszczepiony
i od organizmu biorcy. Często komplikacje pojawiają
się w rok po przeszczepie.
Jednak zdecydowana większość przeszczepów kończy
się sukcesem. Mamy pacjenta, który żyje 42 lata
z przeszczepioną nerką.
Red.: Bardzo dziękuję za rozmowę.
J.K.: Dziękuję.
KOMENTARZ MEDYCZNY
Komentarz z-cy Ordynatora
Szpitalnego Oddziału Ratunkowego lek. Med. Mirosława
Ciechanowskiego - specjalisty
anestezjologii i intensywnej
terapii, specjalisty medycyny
ratunkowej.
Sukces medyczny przy ratowaniu chorej zawdzięczamy kilku
sprzyjającym okolicznościom,
głownie jednak była to szybka
reakcja otoczenia.
Kiedy przyjechała karetka pogotowia, pacjentka była już na
brzegu. Kobieta została zaintubowana i następnie zespół karetki reanimacyjnej rozpoczął
resuscytacje krążeniowo oddechową. Prowadząc cały czas
akcje ratowniczą przewieziono
chorą do Szpitalnego Oddziału
Ratunkowego, Szpitala Miejskiego.
Tu została przejęta przez zespół
medyczny, który kontynuował
akcje ratowniczą wdrażając
technologie medyczną ogrzewania pacjentki. Zastosowano
podgrzewanie płynów przetaczanych pacjentce ,ogrzewanie chorej kocem termicznym.
W związku z brakiem akcji serca
cały czas prowadzono masaż zewnętrzny serca i oddech zastępczy workiem AMB. Po trzech
godzinach akcji ratowniczej
uzyskano powrót temperatury
ciała do 32s i częściej zaczęło
się pojawiać migotanie komór.
Po wystąpieniu w/w korzystnych zmian w stanie zdrowia
chorej przekazano ją do Oddziału Intensywnej Terapii Medycznej.
Tam kontynuowano akcję resuscytacji. Po około dwóch godzinach uzyskano powrót akcji
serca z wydolnym krążeniem
obwodowym. Chora cały czas
była podłączona do respiratora i nadal kontynuowano podnoszenie temperatury ciała.
Stosowano też farmakoterapię
– zwalczanie kwasicy, stabilizację kardiologiczną. Na drugi
dzień chorej powrócił wydolny oddech, następnie powrót
świadomości. Pacjentka zaczęła
po rozintubowaniu rozmawiać
z otoczeniem.
Biuletyn nr 5/2008
zatrucia
Każdy amator grzybobrania
ma ulubione miejsca w lesie, które
chętnie odwiedza i wie doskonale,
co i kiedy tam rośnie.
Niestety, najważniejszą spośród
przyczyn zatruć grzybami, jest
wciąż za mała znajomość charakterystyki grzybów, ich toksycznych
właściwości oraz skutków przemian
biochemicznych,
zachodzących
podczas niewłaściwego przechowywania, przetwarzania.
Zatrucia grzybami mają charakter
sezonowy,
związany
z ich owocowaniem, najczęściej od
lipca do października.
Najbardziej trujące ze wszystkich toksycznych substancji pochodzenia roślinnego, mianowicie
związki zawarte w muchomorze
sromotnikowym, wiosennym i
jadowitym są przyczyną zatruć cytotropowych, przebiegających
z uszkodzeniem narządów miąższowych i z
długim okresem utajenia
(8-24 godziny), który jest
charakterystyczny
dla
zatruć o szczególnie ciężkim przebiegu. Im dłuższy
okres utajenia objawów,
tym gorsze rokowania.
Muchomor sromotnikowy bywa
mylony z zielonymi gatunkami
surojadek (gołąbków), czubajką
kanią (sową), gąską zielonką oraz
młodymi owocnikami pieczarek.
Zatrucia grzybami o działaniu
neurotropowym wywołują prawie
wszystkie gatunki strzępiaków,
krowiak podwinięty (olszówka)
i muchomor czerwony oraz
plamisty.
Strzępiaki
mylone bywają z jadalnymi: gąską majówką oraz płachetką
kołpakowatą. Zatrucia muchomorem czerwonym należą do
rzadkich, gdyż jest on generalnie
znany jako grzyb trujący, jednak
w niektórych krajach traktowany
jako grzyb halucynogenny. Muchomor plamisty bywa mylony z
czubajką kanią.
Olszówka, wciąż nie przez
wszystkich uznawana, jako grzyb
trujący, jest przyczyną największej
Biuletyn nr 5/2008
liczby zatruć w Polsce z uwagi na
zawartość toksycznej muskaryny,
betainy i acetylocholiny.
Zatrucia grzybami o działaniu
drażniącym przewód pokarmowy
z okresem utajenia 1-3 godzin i zaburzeniami żołądkowo-jelitowymi,
wymiotami, biegunką występują
po spożyciu np. borowika szatańskiego, różnego rodzaju gąsek
(mydlanej, rózgowatej, siarkowej), gołąbków.
Zatrucia nieswoiste grzybami
jadalnymi mogą występować z różnych przyczyn, zjedzenia na surowo, bez obgotowania (np. opieńki
miodowej), wielokrotnego odgrzewania dania, spożycia grzybów
szczególnie ciężko strawnych (np.
maślaków, kurek), czy też grzybów suszonych, porażonych przez
chorobotwórcze bakterie, lub zbieranych w rowach wzdłuż szos, narażonych na kontakt z pestycydami i
metalami ciężkimi.
Niepokojącym jest podawanie
potraw z grzybów małym dzieciom, nawet 1-rocznym. Osoby
starsze oraz chore powinny wystrzegać się spożywania grzybów,
zwłaszcza jako dania głównego.
Kiedy pacjent trafia do szpitala
z podejrzeniem zatrucia grzybami,
ważnym dla prawidłowego rozpoznania prócz badania przedmiotowego jest wywiad, czyli:
• ustalenie
przynależność
gatunkowej grzyba, bądź
mieszanki grzybów
• sposobu, w jaki zastała
przygotowana
potrawa
/świeże, duszone, obgoto wane/
• ilości spożytej potrawy
• liczby osób, które spoży-
ły danie
• czasu wystąpienia pierw szych objawów chorobo wych od momentu kon sumpcji
• pochodzenia
grzybów
/zebrane na własny uży tek, zakupione jako świeże,
bądź
suszone,
przetwo rzone i z wątpliwego źród ła/
oraz przeprowadzenie:
• analizy
mikologicznej
resztek nie spożytej potra wy
• analizy sporologicznej tre-
ści przewodu pokarmowe go.
Największą wartość diagnostyczną mają wymiociny, ponieważ zawierają fragmenty grzybów,
które pozwalają na podstawie cech mikologicznych na
ustalenie gatunku. Niezwykle, więc jest istotne zabezpieczenie ich, czyli przeniesienie do czystego naczynia
z nakrętką oraz opisanie danymi pacjenta /szczególnie
ważne w przypadku zatrucia
całej rodziny/. Treść zgłębnikowa żołądka, czyli popłuczyny pobierane od pacjenta w
warunkach szpitalnych są niestety
najbardziej ubogim materiałem,
a analiza ich jest czasochłonna,
wymaga nawet kilku godzin spędzonych przy mikroskopie w celu
odnalezienia choćby kilku zarodników grzyba.
Próbki materiału biologicznego,
pobranego w 4-tej i później dobie
zatrucia w przypadku zatruć o długimokresieinkubacji,mogąniemieć
żadnego znaczenia diagnostycznego, gdyż w tym czasie narządy,
a zwłaszcza wątroba są już w dużym stopniu uszkodzone. Warto o
tym pamiętać.
Jolanta Mazurowska
Kierownik Laboratorium
Szpitalnego
Trwa przebudowa ulicy Polskiej
Przebudowa ulicy Polskiej
stanowi kolejny element w
działaniach Zarządu Morskiego Portu Gdynia S.A.
zmierzających do zapewnienia łatwego, szybkiego
i sprawnego dostępu drogowego do Portu w Gdyni.
Przedłuży ona dwujezdniowy przebieg dróg prowadzących do portu w ciągu
Autostrada A-1, Obwodnica
Trójmiasta, Estakada Kwiatkowskiego, ul. Wiśniewskiego, ul. Polska. Droga jest istotnym elementem dostępu do
nowego Terminalu Promo-
wego i będzie na tym etapie
powiększona o drugą jezdnię
dwupasmową, położoną za
magazynami II strefy Nabrzeża Polskiego. Inwestycja ta
obejmie również przebudowę 4 skrzyżowań oraz przygotowanie
zewnętrznych
parkingów postojowych dla
samochodów ciężarowych.
Nowy Terminal Promowy ma
być zlokalizowany przy nabrzeżach Polskim i Fińskim
we wschodniej części Portu
Gdynia. Obszar terminalu
będzie 4-krotnie powiększony w stosunku do istniejącej
Bazy Promowej w Porcie Za-
chodnim. Terminal umożliwi
również obsługę co najmniej
2-krotnie większej liczby
promów na dobę, niż jest to
możliwe w obecnym terminalu. Ze względu na warunki
nawigacyjne możliwa będzie
obsługa znacznie większych
promów (do 265 metrów).
Powstanie także możliwość
obsługi intermodalnej łączącej ruch kolejowy, drogowy
oraz promowy. Terminal kolejowy będzie zlokalizowany
na przedłużeniu terminalu
promowego i pozwoli na obsługę 600-metrowego składu
pociągu intermodalnego.
port Gdynia
ZATRUCIA GRZYBAMI
Przewidywany okres zamknięcia obecnie modernizowanego odcinka ul. Polskiej :
13.06.2008 - 31.03.2009 r.
Biuletyn nr 5/2008
port Gdynia
23 lipca br. minęła
145 rocznica urodzin inż.
Tadeusza Wendy - twórcy i
budowniczego gdyńskiego
portu.
Tadeusz Wenda urodził się w 1863 roku w Warszawie. Studiował w warszawskiej Szkole Głównej na
Wydziale Matematyczno-Fizycznym, w roku 1890 skończył w Petersburgu Instytut
Komunikacji i rozpoczął pracę
przy budowie kolei na terenie
Rosji i Królestwa Polskiego. W
latach wojny kierował budową portu w Windawie i Rewlu
(dziś Tallin). Od chwili odzyskania przez Polskę niepodległości swoją bogatą wiedzę
i zdolności oddał służbie ku
jej rozwojowi.
W 1920 roku kontradmirał
Kazimierz Porębski wydelegował inż. Wendę, by zorientował się w możliwościach
wykorzystania dla żeglugi
portu wojennego w Gdyni
i budowy portu morskiego
w Tczewie. Tczew inżynierowi nie przypadł do gustu.
Gdynia, a i owszem. Uznał, że
najlepszym miejscem będzie
“dolina między tzw. Kępą Oksywną i Kamienną Górą”.
inż. Tadeusz Wenda
Inż. Wenda nie tylko przedstawił propozycję lokalizacji portu, ale także go zaprojektował,
a ponadto został naczelnikiem budowy portu. Budową zaprojektowanego przez
siebie portu kierował do roku
1932, po czym został naczel-
nikiem Wydziału Techniczno-Budowlanego
Urzędu
Morskiego w Gdyni, pełniąc
równocześnie szereg funkcji społecznych, był bowiem
prezesem Towarzystwa Techników w Gdyni oraz prezesem
Towarzystwa Polsko-Francuskiego.
W roku 1937, w wieku 74 lat,
odszedł na emeryturę. Po
II wojnie światowej ze względu na zły stan zdrowia nie
mógł uczestniczyć w odbudowie portu w Gdyni , był
jednak w kontakcie ze swoimi dawnymi współpracownikami, którzy pracowali wówczas w Biurze Odbudowy
Portów. Uznanie jakim cieszył
się inż. Wenda dało asumpt
do przyznania mu wielu odznaczeń państwowych. Jego
imieniem nazwano pierwsze
molo wybudowane w porcie
gdyńskim. Zmarł we wrześniu 1948 r. w Komorowie pod
Warszawą.
Ponad 100 tysięcy turystów
na wycieczkowcach
25 września br. wizytą pływającego pod banderą Malty
cruisera Empress zakończył
się tegoroczny sezon wycieczkowy w Porcie Gdynia. Pod
wieloma względami był on rekordowy, a trwające już przygotowania do kolejnego sezonu pozwalają z optymizmem
spoglądać w przyszłość.
25 sierpnia, wraz z zawinięciem pływającego pod
banderą Bermudów wyciecz-
kowca Crown Princess, liczba
turystów, którzy odwiedzili
w zakończonym sezonie Port
Gdynia przekroczyła 100 tysięcy. Jako ostatni w tym sezonie
Gdynię odwiedził wycieczkowiec Empress na pokładzie
którego przybyło 1450 turystów. Tegoroczny sezon był
więc dla portu gdyńskiego w
tej dziedzinie rekordowy , gdyż
liczba pasażerów przekroczyła 123 tys. ( dla porównania w roku ubiegłym do Gdyni
przybyło ponad 89 tys. pasażerów).
port Gdynia
145 rocznica urodzin twórcy
Portu Gdynia
W ciągu kilku letnich miesięcy byliśmy świadkami wizyt wielu ciekawych statków
pasażerskich, m.in.: MSC Opera, Aurora, czy cieszącego się
wielkim zainteresowaniem mediów, mierzącego 294 metrów
wycieczkowca Queen Victoria,
którego matką chrzestną jest
żona księcia Karola - Camilla
Parker Bowles.
Queen Victoria cumuje w Porcie Gdynia
fot. Piotr Trenerowski, 7 Studio
port Gdynia dziś
10
Biuletyn nr 5/2008
REDAKCJA:
Szpital Miejski im. J. Brudzińskiego ul. Wójta Radtkego 1 81-348 Gdynia Tel. centrala: 058 620 75 01
Sekretariat: 058 620 89 48 Fax: 058 620 11 14 e-mail: [email protected] Redaktor Naczelny: lek.med. Marek Labon - Z-ca Dyrektora ds. Lecznictwa
Wydawca EurOcean Sp. z o.o. ul. Starowiejska 41-43/27 tel. 058 661 42 61
Biuletyn nr 5/2008
11