Rzeka Odra w tradycji ludowej

Transkrypt

Rzeka Odra w tradycji ludowej
1
REGIONY (c) Prawa autorskie zastrzeżone
W folklorze odrzańskim najstarszym zwyczajem wodniaków jest „frycowanie”.
Rzeka Odra w tradycji ludowej
W szeroko pojętej przestrzeni geograficznej, historycznej i kulturowej
ludności Nadodrza odzwierciedla się od wieków znaczenie rzeki Odry i roli,
jaką odgrywała ona w przeszłości. Odra była znana ludności nie tylko ważny
szlak handlowy, ale przede wszystkim jako stały element krajobrazu, z
którym od wieków związała się tradycja ustna mieszkańców Nadodrza.
O istnieniu folkloru wodniaków dowiadujemy się już w XVI wieku z
pięknego poematu Sebastiana Klonowica z 1595 roku Flis, to jest spuszczanie
statków Wisłą. Jest to utwór nie tylko poetycki, ale i faktograficzny. Sporo w nim
materiałów z historii kultury wodniaków, a więc ludzi trudniących się flisactwem,
na Śląsku zwanych gwarowo matackorzami (matacka = tratwa). Na kanwie
poematu autor zawarł tak wiele zwyczajów i wierzeń dotyczących flisactwa, że aż
kusi podjęcie pracy porównawczej z flisactwem na Odrze. Dzięki poematowi
polska kultura otrzymała wartościowy dokument etnograficzny, rejestrujący nie
tylko zwyczaje, wierzenia, obrzędy flisaków, ale przysłowia, sposób życia i bycia
ludzi wody.
Odra w krajobrazie śląskim
Pierwszą wzmiankę o Odrze jako o istotnym elemencie krajobrazu śląskiego,
spotykamy u rówieśnika Klonowica, u kronikarza J. Bielskiego. Jego Pieśń o
szczęśliwej potrzebie pod Byczyną jest najstarszym polskim dokumentem
poetyckim opiewającym słynną bitwę Zamoyskiego pod Byczyną na Śląsku. W
pieśni występuje dwuwers:
A dokąd Odra do morza popłynie
sława Zamoyski twoja nie zginie.
Jak łatwo zauważyć jest tu pewne podobieństwo z refrenem późniejszej
polskiej pieśni:
Płynie Wisła płynie, po polskiej krainie
A dopóki płynie Polska nie zaginie.
Odrę jako scenerię rebelii chłopskiej przedstawił w 1843 r. anonimowy autor
opisu powstania chłopskiego z Tworkowa pod Raciborzem. Opis zamieścił w
leszczyńskim "Przyjacielu Ludu ". Od tego czasu, a był to okres zainteresowania
się kulturą ludową, wielu badaczy chłopskiego życia zwracało uwagę na flisaków
odrzańskich.
2
W roku 1851 przebywał na Śląsku, podróżując po Górnym Śląsku i
Sudetach, Bogusz Zygmunt Stęczyński. Przewędrował on pieszo kawał ziemi
śląskiej, a o Odrze pisał w swym poemacie Sudety. Dał tam obraz piękna miast
nadodrzańskich, pisał o przewozie towarów na rzece, ukazywał piękno bujnych
łąk, wspominał rozmaitość jarzyn, sadów oglądanych z łódek. Szczególne jednak
zasługi w utrwalaniu pieśni odrzańskich i to w języku polskim, ma Niemiec, lekarz
z Rud Raciborskich Julius Roger. Lekarz ten nauczył się języka polskiego, aby w
tym języku móc spisywać pieśni śpiewane przez śląski lud. Wydał je w 1863 roku
we Wrocławiu. Sporo tekstów tam zawartych, przedstawia trudne życie Odrzaków,
zwanych też Odrokami, łodziorzami, matackorzami i flisakami. Wśród nich
znajduje się oryginalny wariant ogólnopolskiej pieśni Idzie żołnierz borem lasem,
której akcja zlokalizowana jest nad Odrą tuż pod Opolem.
W roku 1869 przyjechał na badania dialektologiczne na Śląsk - Lucjan
Malinowski, ojciec słynnego etnologa Bronisława Malinowskiego. W swoich
materiałach zapisał on m.in. interesującą wzmiankę o Odrze. Brzmi ona: „W głębi
kraju, z dala od granicy, przechowuje się podanie o tym, że Szląsk stanowił
niegdyś część państwa słowiańskiego. Jako granicę podają rzekę Odrę. W
okolicach Opola istnieje podanie, jakoby w Odrze znajdował się kamień, który
niegdyś stanowił znak graniczny. Lud mniema, że jeżeli kiedyś kamień ten
wynajdą, natenczas granica będzie znowu przywrócona”.
Wodniacy górnośląscy
O regularności spławu Odrą drzewa na Śląsku pisze w tym samym roku
Ślązak ks. Adolf Hytrek w monografii O śląskiej kulturze ludowej. W niej to
można przeczytać, że "...corocznie na wiosnę niezliczone spławy idą Odrą do
Wrocławia i Szczecina. Pojawienie się pierwszych "mataczkarzów" górnośląskich
na Odrze pod Wrocławiem jest rokrocznie tak regularne jak zapiski kalendarzowe,
a lud wrocławski używa regularnie corocznie zabawy idąc nad rzekę w celu
oglądania poczciwych prostaczków górnośląskich, którzy za marną opłatą ciężko
wysługują się przemyślnym Niemcom".
Ponieważ Niemcy nazywali śląskich flisaków „Wasserpolakami” ks. Hytrek
próbuje wyjaśnić etymologię słowa "Wasserpolen" i dodaje: "Zdaje się jednak
prawdopodobniejszym, że Niemcy na Dolnym Śląsku przezwali tak Górnoślązaków
z powodu, iż widywali ich i widują dotąd głównie na wodzie, na Odrze, gdy z
flisami, czyli mataczkami, przybywają w strony niemieckie".
W 1813 roku budowano kanał gliwicki celem połączenia górnośląskiego
okręgu przemysłowego z Odrą i Szczecinem. Prace nad tym kanałem utrwalił w
1879 roku śląski poeta ks. Norbert Bonczyk, autor słynnego poematu Stary
Kościół Miechowski. Opis budowy przedstawia w poetycki sposób trud ludności
śląskiej, związany z kopaniem wspomnianego kanału.
3
Także Oskar Kolberg w tomie Śląsk wymienia rzekę Odrę jako ważny
element przestrzeni. Dzieli ją na lewy i prawy brzeg, co jak wiemy było
historycznie uwarunkowane, gdyż wzdłuż prawego brzegu Odry mieszkała na
Śląsku Opolskim głównie ludność polska, wzdłuż lewego - niemiecka. Kolberg
pisze: "Niedaleko płynie Odra między lasami pięknymi, gdzie handel drzewem i
żegluga całkiem w ręku jest łodników polskich to jest śląskich Polaków". Żałować
należy, że badacz nie przytoczył żadnego tekstu pieśni, zwyczaju czy obrzędu
opolskich "matackourzy", pozostawił natomiast opis zwyczaju z Rochwistu pod
Wrocławiem, leżącym tuż nad Odrą. Z kolei w spisanych przez niego materiałach
pochodzących z Pomorza Wschodniego znaleźć można sporo pieśni oraz tekstów
związanych z najbardziej typowym dla flisu gatunkiem literackim, a mianowicie z
tzw. "geografią rymowaną". Gatunek ten wymieniał główne miasta tras flisackich,
jak: Wrocław, Milicz, położony nad Baryczą - prawym dopływem Odry, a jego
główną funkcją było zapamiętywanie kolejności miast i wiosek leżących na trasie
do Szczecina.
Zawodowa grupa wodniaków, posługująca się specyficzną gwarą, owiana
romantyczną przygodą, fascynowała wszystkich podróżników. Jednakże nie
wszyscy chwytali za pióro, by opisać piękno Odry i ludzi z nią związanych.
Uczynił to znany chłop spod Opola, samorodny poeta Jan Mehl, publikując w
"Gazecie Opolskiej" przed 1892 rokiem, pierwszy utwór w całości poświęcony
rzece Odrze. Utwór swój nazwał: piosenką flisacką.
Tekst zdobył sobie tak wielką popularność wśród ludu śląskiego, iż
przekazując go z pokolenia na pokolenie zapomniano o nazwisku autora, a pieśń
uczyniono własnością wszystkich. Stała się więc typowym utworem ludowym. Nie
dziwi przeto, że weszła na stałe do repertuaru wszystkich prawie śpiewników
śląskich. Pieśń składa się z 9 zwrotek ukazujących piękno śląskiego krajobrazu
roztaczającego się wzdłuż Odry. Wymieniane w nim są miasteczka i wioski,
groźne powodzie a nade wszystko towary, jakie były spławiane Odrą. Każda
zwrotka kończy się refrenem:
Jest to ta Odra, na której bez miary
Z Górnego Śląska wozimy towary.
Znany pisarz polski Artur Gruszecki, przyjechawszy do Opola pod koniec
XIX wieku zapisał zdarzenie, które świadczy o znaczeniu i roli, jaką rzeka Odra
odgrywała w świadomości rodzimej ludności. Opisuje on: "Jeden z przechodniów,
zapytany o redakcję "Gazety Opolskiej", wskazał mi po polsku kierunek, drugi
poszedł ze mną na Ostrówek, gdzie mieści się drukarnia i redakcja tego pisma.
Gdyśmy przechodzili przez most nad Odrą, towarzysz mój, wieśniak z okolicy,
rzekł do mnie z dumą: "To nasza Odra!" Istotnie „nasza”, gdyż dla wielu była
tradycyjnym warsztatem pracy, dającym chleb i utrzymanie całym rodzinom”.
Flisackie zwyczaje
4
Pod koniec XIX wieku etnografowie interesowali się już mocno flisackimi
zwyczajami a także genezą i obrzędami wodniaków. W 1895 roku wybitny
historyk kultury Zygmunt Gloger poświęcił flisakom całą książkę nadając jej tytuł
Dolinami rzek. Zawarte tu pieśni, przysłowia i zwyczaje są te same, które później
zapisali na odrzańskim szlaku polscy badacze. To samo da się powiedzieć o
rozprawie M. Janika, która stanowi udokumentowaną charakterystykę społeczną i
zawodową grupy wodniaków ze szczególnym uwzględnieniem jej folkloru, kultu
św. Barbary - patronki flisaków oraz ich zwyczajów. Zawód najpierw flisaka,
potem łodziarza, przekazywany z ojca na syna, wymagał od starszego przekazania
młodszemu nie tylko praktycznej edukacji i wszelkich tajników związanych z
pracą na Odrze, ale także nauczania różnych zachowań społecznych. Trzeba było
wiedzieć, jak się w konkretnych sytuacjach zachować, co czynić w
niespodziewanych warunkach, jak reagować na nieprzewidziane okoliczności.
W roku 1905 ukazała się w czasopiśmie "Lud" zabytkowa pieśń flisacka
"Flisakowa żona", do której nawiązał po latach Tadeusz Mikulski zaznaczając, iż
jest to najstarsza pieśń flisacka. Jej znajomość na Śląsku poświadczyły liczne
powojenne zbiory, jako że w latach 50. ubiegłego wieku rozpoczęto już planowe
badania nad flisactwem i łodziarstwem odrzańskim. Toteż sporo materiałów
prezentujących życie opolskich matackourzy, zwyczaje, pieśni i pogwarki zebrał
wówczas i opublikował znany Opolanin Szymon Koszyk w zbiorze Pogwarki
opolskie. Znajdują się w nim przeżycia młodych flisaków i ich najrozmaitsze
przygody. W tym też okresie wybitny badacz pieśni ludowej i folkloru
muzycznego A. Dygacz opublikował pierwszą monografię pt. Rzeka Odra w
polskiej pieśni ludowej. W wyniku dziesięcioletnich poszukiwań prowadzonych po
obu brzegach Odry, zebrał on około 250 pieśni odrzańskich, z czego aż 95 proc.
pochodzących z przekazu ludności z współczesnych województw: opolskiego,
śląskiego, wrocławskiego i zielonogórskiego.
Szczególnie interesujący i występujący w każdym zawodzie był zwyczaj
włączania nowicjuszy do danej grupy zawodowej. I w folklorze odrzańskim znany
był zwyczaj "frycowania", który uchodzi w kulturze ludowej za najstarszy zwyczaj
wodniaków. W zależności od rzeki - odbywał się on w ustalonych tradycją
miejscach postojowych. Był to zwyczaj inicjacji w zawód, " święcenie
dojrzałości".
Ta uświęcona tradycją forma polegała na tym, że każdy, kto pierwszy raz
znalazł się na "mataczce" lub później na łodzi, był poddawany tzw. "frycowaniu".
Nowicjuszy zwano na Śląsku "Kajtkami", zaś poza Śląskiem - "Frycami". Kajtka
golono na określonym miejscu rzeki cegłą, pasowano szablą lub - co było na
Śląsku częstsze - wrzucano go do Odry, w celu sprawdzenia jego odwagi,
umiejętności pływania i zręczności. Próba kończyła się na ogół „wykupem”,
stawianym przez Kajtka lub Fryca całej pozostałej załodze. Na Odrze scenerią tego
zwyczaju był odcinek 444 km rzeki.. Miejsce to zwane było przez łodziarzy
5
śląskich "diabelską górą". Z relacji informatorów wynika, że na tym właśnie
odcinku Odra skręca gwałtownie w prawo, co stwarza złudzenie wpływania do
tunelu. Sternik lub później bosman informował o tym fakcie praktykanta na
kilkadziesiąt kilometrów wcześniej i wydawał mu rozkazy takie, jak gdyby istotnie
łódź miała wpłynąć w tunel. Kazał mu np. zawiesić latarnię, machać nią, aby nie
doszło do zderzenia z inną łodzią. Czasami kazano mu się ubrać w odświętny strój
i spełniać polecenia sternika.
Z "diabelską górą", noszącą zresztą oficjalną nazwę Biała Góra, związany
jest jeszcze inny zwyczaj dotyczący nowicjuszy. Na Białej Górze każdy nowy
praktykant musiał wrzucić do Odry kromkę chleba. Miało to gwarantować
spokojną pracę i strzec przed śmiercią w nurtach rzeki. Bywało i tak, że zamiast
chleba wrzucano deskę z napisem "Chcę być dobrym łodziarzem". Zwyczaj ten był
z jednej strony uroczystą deklaracją woli, z drugiej - czymś w rodzaju zaślubin z
Odrą, a zarazem daniną dla groźnych demonów, zamieszkujących Odrę. Jeśli chleb
lub wspomniana deska dopłynęła do Szczecina, był to pomyślny znak dla
nowicjusza.
Wiara w skuteczność zapisanych słów jest tu niewątpliwie reliktem
magicznym i przypomina dawne struktury magicznego myślenia. Czasem
nowicjusz musiał się wkupywać do "bractwa żeglarzy" bochenkiem chleba i
wódką. Mawiano, iż jest to ofiara dla demona wodnego, zwanego na Śląsku
"utopcem". Znane są także inne zwyczaje polegające na wrzucaniu do Odry
kawału żelaza i butelki napełnionej wodą, zaś chleb i alkohol był rodzajem
"wkupu" do bractwa. Jeśli młody o tym zwyczaju nie wiedział lub nie przyniósł
"wkupu", był wrzucany w nurty Odry. Gdy z niej wyszedł, sam dobrowolnie
przynosił dwie butelki.
Zwyczajem inicjacyjnym było także tzw. polowanie na zająca lub dzikiego
królika. Zwierzęta te zwane były z niemiecka "raselbokami". Polowanie urządzano
płynąc w dół rzeki. Kotwicę rzucano blisko lasów, a nowicjuszowi poważnie
wyjaśniono, iż odbędzie się polowanie na wyjątkowe zwierzę. Późnym wieczorem
z barki zatrzymującej się na środku rzeki wypłynęli: sternik, bosman i nowicjusz.
Ci dwaj pierwsi posiadali latarkę a nowicjusz worek, w który miał schwytać
zwierzę.
Jak łatwo zauważyć, prezentowany tu temat jest niezwykle intrygujący.
Jednak wciąż nam brak wyczerpującej pracy monograficznej o folklorze
odrzańskim. To, czym dysponujemy to raczej wzmianki, studia, antologie pieśni.
Jednak wszystkie one dowodzą wyraźnie, że Odra, druga co do wielkości
współczesna polska rzeka, zasługuje w pełni na to, aby poświęcić jej naszą uwagę i
zaprezentować jej istnienie w różnych przejawach spontanicznego życia ludności
nadodrzańskiej. I to nie tylko w dawnej, ale i współczesnej kulturze.
prof. Dorota Simonides
6