My – pięćdziesięcioletni urodzeni jeszcze na zgliszczach pod

Transkrypt

My – pięćdziesięcioletni urodzeni jeszcze na zgliszczach pod
My – pięćdziesięcioletni
urodzeni
jeszcze na zgliszczach
pod promienną gwiazdą wschodu
i ciemną chmurą zachodu
wychowani
w schizofrenii czerwieni –
krwi poległych ojców
i sztandarów proletariatu
kształceni
na światłych erudytów
z głową w chmurach
i słomą w butach
zagubieni
na krętej drodze historii
między Bogiem i Leninem
między Polską i Europą
żyjemy
zawsze za i przeciw
zawsze razem i osobno
tarzamy się
we własnym gównie
i podcieramy tyłek bibułą –
przemieloną na makulaturę
„Świętą miłości kochanej Ojczyzny”
słyszymy (czasem)
z nieba wołanie –
„A fortepian?!”
Fortepian, panie N .?
On sięgnął bruku
W bibliotece Stwórcy
Pamięci Małgosinej mamy
w najbogatszej bibliotece świata
znajduję tylko wyjątkowe książki
każda z nich opowiada inną historię
tu nie zdarzają się plagiaty
są burzliwe dramaty
gorące lub ckliwe romanse
Anna Blaschke
www.stowarzyszenietworcze.pl
zdarzają się tomy o treści pełnej sensacji
przeczytany tom idzie na przemiał
te które stoją na półkach
są na bieżąco pisane
są na bieżąco czytane
bywają trudne w odbiorze
ale są i lekkie łatwe przyjemne
czym wyżej sięgam
tym mniej ich znajduję
ostatnio znikła kolejna
stała dwie półki wyżej
nie potrafiłabym napisać recenzji
była mi obca
lecz puste miejsce po niej
boli
za szybko została przeczytana
a ostatnie poszarpane strony
jeszcze unosi wiatr
Metafora
Heniowi Cyganikowi
cóż znaczy słowo – metafora
w głębokim nurcie innych słów?
sznur oczeretów?
wir na skale?
czy na płyciźnie grząski bród?
jak mam wyłowić z wartkiej rzeki
tego co wiem
i czego nie wiem
tę złotą rybkę – metaforę
by nie oberwać znów od ciebie?
wędka ma licha
żyłka krótka
a i przynęta nic nie warta
stoję na brzegu
szukam zmyśleń
topię poezję w głupich żartach
musisz poczekać mój kochany
aż świt rozjaśni nocy cienie
wtedy wyłowię sieć metafor
i w wersy wrzucę
Anna Blaschke
www.stowarzyszenietworcze.pl
lecz natchnienie
choć nie istnieje twoim zdaniem
dla mnie stanowi kołowrotek
który pomaga karmić myśli
i łowić moje rybki złote
xxx
kiedy umiera drzewo
zorza nie zmienia barwy
ni wiatr tonacji fug
uschnięte pędy nie urodzą kwiatów
obnażone gniazdo milczy pustką
u stóp nie ściele się luźny dywan
(ostatnie liście
ubiegłej jesieni zamiótł
powiew wiecznego snu)
kiedy umiera drzewo
nagie gałęzie plotą czarny kir
duch puszczy unosi topór
i czeka
by z mocą gromu rzucić go w dół
zwalić pogrzebać
spróchniały martwy pień
tylko gawrony kraczą
żałosną pieśń
oto stały się bezdomną ofiarą
czasu umierania
Anioł i Zima
1 grudnia 2003 (wczoraj było +15oC)
i rzekł Anioł do zaspanej Zimy
oburzony jej ciągłym drzemaniem –
„idź na Ziemię
czyń swoją powinność
świat szykuje ci git powitanie”
a Zima oczy jedynie przetarła
sennie na lico Anioła spojrzała
i rzekła – „jeszcze nie nadszedł mój czas”
Anna Blaschke
www.stowarzyszenietworcze.pl
Anioł uniósł brwi
spojrzał na słońce
i tak odpowiedział Zimie –
„Jesień już kończy pracę
odesłała bociany
oczyściła drzewa
zamiotła liście
i uśpiła ryby w stawie
do roboty Zimo”
a Zima patrzy na Anioła
i głupio się uśmiecha
wziął Anioł „Księgę Pór Roku”
otworzył rozdział Zima
zmarszczył czoło i rzekł –
„od kilku lat masz spóźnienia
nie wyrabiasz się na czas
odwalasz tandetę
i potem Wiosna cierpi”
„wiesz co Aniołku?” –
odrzekła mu Zima –
„daj spokój
ludzie już tak narozrabiali
że niedługo będziesz mógł
swoją „Księgę Pór Roku”
wsadzić... gdzieś”
natenczas podniósł Anioł
swój głos anielski
i krzyknął wzburzony – „Zimo!”
a Zima uśmiecha się błogo
i powiada –
„obiecuję że wpadnę tam na chwilę
a teraz idź i powiedz Jesieni
żeby dogadała się z Wiosną
bo ja i tak wybieram się
na emeryturę”
to rzekłszy odwróciła się
na drugi bok i zasnęła
Gdzie ta sukienka?
gdzie ta sukienka w białe groszki
w której biegałam za motylem
po łące mokrej tylko troszkę
Anna Blaschke
www.stowarzyszenietworcze.pl
suszyłam stopy krótką chwilę
by zaraz boso pobiec dalej
po drodze stąpać w miałkim pyle
i łanów żyta śledzić fale
a potem popatrzyłam w niebo
obłoki pełzły ociężale
szumiało cicho wielkie drzewo
a na sukience cienie grały
i jakiś ptaszek w górze śpiewał...
gdzie ta sukienka w groszki białe?
Łakomstwo
takie to małe i ciemne
w sumie byle jakie
leży obok mnie i kusi
prowokuje swym
absolutnym brakiem
atrakcyjności
zapisało się to nic w mózgu
na twardym dysku
mojego bardzo osobistego komputera
w pliku SMAK
i w bezczelny sposób
wyrzuca na ekran pokusę
naciskam ENTER
a osobisty komputer mówi
ZJEDZ
więc zjadam
na ekranie pojawia się
WARTOŚĆ KALORYCZNA
i taaaka duża liczba
chociaż to coś jest takie małe
o cholera!
wpisuję:
OD DZIŚ NIE JEM CZEKOLADY!
i co?
naciskam DELETE
sięgam po następny kawałek
Anna Blaschke
www.stowarzyszenietworcze.pl
Litera M
najcieplejsza
najważniejsza –
Matka
przeminęła
w duszy gra –
Młodość
niespodzianka
grzeje serce –
Miłość
Milczy
Mruczy
M... Mój? Nie
Niestety
N to już następna
mniej ważna litera
Do słów Jonasza K.
w twojej piosence
wracają powtarzane w refrenie
wersy o subiektywizmie
moim twoim naszym
a ja płynę wtulona w ciebie
a ja sunę wsłuchana w ciebie
w słowa mistrza Jonasza
bluszczem dłoni oplotłam
nutą pamięci zagrałam
nicią pajęczą...
w za ciasnym bucie...
gdy twardy bruk...
a w dłoni twej palce me nucą
a w taktach nuconych – ty
tańczymy w naszych ogrodach
unosząc się leciutko
ponad wczorajszym dniem
Anna Blaschke
www.stowarzyszenietworcze.pl
w poszumie traw...
zapachem bzu...
świeżością rzewną...
a ja czuję i wiem na pewno —
w subiektywnym żarze epoki
próżno szukam ciepła
chłodu użyczyły mi kiedyś
drzewa w lipowej alei
i tak już pewnie zostanie
Gdzieś obok
gdzieś obok zawalił się świat
z cichym trzaskiem rozpadł się
na atomy
ten pan przyszedł wczoraj
w nocy
ta pani wyszła dzisiaj
rano
dziecko płakało
na balkonie szare prześcieradło
suszy się od tygodnia
puszka po piwie z brzękiem
odlicza stopnie schodów
w ciemnej sieni smuga światła
sączy się spod drzwi
na wytartym dywanie
z ruin swego świata
dziecko buduje
nowy dom
Letnia noc
już noc się rodzi w mgłach wieczoru
powiewem bryzy trąca las
unosi skrzydła nietoperzom
batutą żabom daje znak
Anna Blaschke
www.stowarzyszenietworcze.pl
puszczyka prosi żeby basem
podał orkiestrze lasu rytm
i sopranami niech komary
a wilk tenorem wiedzie prym
wtopiony w ciszę pająk mały
w liściach paproci snuje nić
jeże buszują w borowinach
i tylko człowiek w chacie śpi
ponad drzewami gwiazd miliony
poświatą białą tulą świat
księżyc chudziutki wygłodzony
nieśmiało srebrny sączy blask
i żyje letnia noc króciutko
cichnie w konaniu kiedy świt
różowym światłem woła słońce
a człowiek w chacie ciągle śni
xxx
zgasła na łąkach pyszna zieleń
złamana w brązach
brudnej rdzy
żółtawych kleksów też niewiele
wyschły wrześniowe złote łzy
stalowe chmury straszą chłodem
zrzucają z nieba zimny deszcz
świtem powiało pierwszym mrozem
oszronił drzewa w rannej mgle
ciemno tak jakoś i ponuro
mokro i słotno
pada
mży
nadeszła polska jesień którą
wiosną i latem pachną sny
Spacer po Montmartre
ogrody Semiramidy
wzeszły na dachach Paryża
wspinają się po murach
niewielkich kamienic
Anna Blaschke
www.stowarzyszenietworcze.pl
znaczą ślad ciemną kotarą bluszczu
wyrośnięte w drzewa
prześwietlone słońcem
rodzą kwiaty tęczy
zamykają okna ciekawskim
otwierają oczy przechodniom
pod dachami Montmartre
wąskimi kanionami ulic
szlak prowadzi do nieba
wędrówka nie męczy
Do wieży Eiffell’a
złotą igłą wbiłaś się
w czerń nieba
białą nitką przeszywasz
firmament
wielka i dostojna
pod płaszczem nocy
ozdoba miasta
pod lampą księżyca
w słońcu jawisz mi się
niczym słup wysokiego napięcia
z żabiej perspektywy
pod chmury sięgasz
szkieletem złomu
nigdy nie zrozumiem
dlaczego wyrosłaś
wśród ogrodów
wśród pałaców
jak chwast na kwietnej rabacie
sterczysz tak nad Paryżem
i w świetle dnia
zwyczajnie mnie drażnisz
Wieczór na Hatteras Island
przed chwilą w zatoce
utonęła rozżarzona kula
krwawą łuną gasi dzień
zakipiała woda dookoła
rwie w białe strzępy
Anna Blaschke
www.stowarzyszenietworcze.pl
szmaragdowe sukno fal
ocean wolno tężeje
marszczy się
ciemnieje
nad głową zakwitają
białe astry na rabacie nocy
zza horyzontu zbliża się
białe światło latarni ogrodnika
za chwilę minie furtkę
by przespacerować się
tą samą ścieżką
co wczoraj i jutro
pośród rozsianych na niebie gwiazd
Amerykanie
(fragmenty)
z błyszczących spodni
wylewa się błyszczące ciało
wylewa się z rękawów
wylewa się z kołnierza
ciało rozlało się na całej ławce
i wlewa w siebie lody
z wiaderka — porcja large
lody ciekną po brodzie rozlewiska
asfaltowo czarny Murzyn
siedzi na skraju ławki
z błogim uśmiechem rozpamiętuje
niewolnictwo przodków
nie cofnie nóg z chodnika
teraz on tu jest panem
w białych tenisówkach
w białych skarpetkach
w białej koszulce
w białych spodenkach
biegnie w lekkich podskokach
młodość przyprószona siwizną
biegnie po trotuarze szybciej
od samochodów przesuwających się
tuż obok
biel znaczą szare plamy potu
i kurz spod kół rywali
Anna Blaschke
www.stowarzyszenietworcze.pl
Anna Blaschke
www.stowarzyszenietworcze.pl