15_zabić bobra_kolski2

Transkrypt

15_zabić bobra_kolski2
Grażyna Stachówna
Zabić bobra – film, którego nie ma
Pozostaje niezgłębioną tajemnicą, dlaczego ostatni film Jana Jakuba Kolskiego Zabić bobra –
nakręcony przy wsparciu PL Kino Polska, nagrodzony liczącymi się nagrodami: za zdjęcia na
festiwalu Camerimage i za rolę Eryka Lubosa w Karlowych Warach, budzący zainteresowanie producentów amerykańskich, którzy chcą nakręcić jego hollywoodzki remake – nie został
dopuszczony do pokazu na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, nie miał dotąd
oficjalnej premiery i nie może doczekać się dystrybucji w kinach. Reżysera wpędza to w zrozumiałą frustrację, a nas, widzów, skłania do podejrzeń, że znowu ktoś uznał się za cenzora,
uzurpuje sobie prawo do oceny dzieł sztuki, widzi w nas naiwnych głupców, których musi
chronić, chce decydować, co można nam pokazać i próbuje utrudniać dostęp do wytworów
kultury.
Zabić bobra to film niełatwy i z kilku powodów kontrowersyjny, ale na tym polega
kino autorskie, którego jednym z przedstawicieli jest u nas Kolski, że nie oferuje ono strawy
lekkiej i łatwej do przełykania. Kilka recenzji, jakie udało mi się znaleźć w Internecie, napisanych przez szczęśliwców, którzy mieli okazję obejrzeć ten film, pozwala mieć nadzieję, że
Zabić bobra zostałoby przez widzów znających się na rzeczy ocenione z wyczuciem, a o resztę nie musimy się martwić, gdyż i tak będzie wolała oglądać Jeźdźca znikąd (2013, G. Verbinski). Ciągle z żalem porównujemy się z Czechami, Rumunami, Węgrami – że im trudne
kino autorskie „wychodzi”, a nam nie, ale gdy pojawia się dzieło, które mogłoby poruszyć
odbiorców, zrodzić bodaj i skrajne opinie, skłonić do dyskusji, wywołać aplauz lub potępienie, chowa się je lekceważąco (?), zawistnie (?), strachliwie (?), mściwie (?) do szafy i zamyka na głucho. Dopóki film Zabić bobra nie wejdzie na ekrany kin i każdy potencjalny widz
nie dostanie możliwości jego obejrzenia, wszystkie te pytajniki będą aktualne.
Zabić bobra można czytać na kilka sposobów w zależności od tego, jaki model narracji uzna się w nim za dominujący i jaki najsilniej przemówi do wyobraźni odbiorcy. Można
go postrzegać jako pierwszy w polskim kinie film o syndromie postfrontalnym: jego główny
bohater Eryk jest weteranem wojen na Bliskim Wschodzie, zmagającym się z upiorami dramatycznych przeżyć i wspomnień. Jako thriller, w którym Eryk jest tajemniczym twardzielem
ukrywającym swą mroczną przeszłość, biorącym udział w spisku i mającym wykonać ponure
zadanie zabicia kogoś. Jako pozbawiony sentymentalizmu melodramat o miłości mężczyzny
po tragicznych przejściach i młodziutkiej dziewczyny o zranionej psychice, którą uniemożliwia jego wierna pamięć o utraconej ukochanej. Jako film erotyczny o perwersyjnym związku
dojrzałego mężczyzny z lolitką. Jako fantazmat starzejącego się mężczyzny o byciu macho i
piorunującym działaniu na kobiety. Wreszcie jako osobistą psychoanalizę reżysera-autora,
który za pomocą swego dzieła egzorcyzmuje własne demony. Ta możliwa mnogość odczytań
dowodnie sugeruje, że w Zabić bobra zostały pomieszane różne przekazy i znaczenia, które
mogą wywołać skrajne reakcje widzów: od głębokiej identyfikacji do zupełnego odrzucenia.
Jestem przekonana, że tylko skrajne – ten film nie budzi bowiem letnich emocji, ale podgrzewa je do stanu wrzenia.
Para protagonistów także może wzbudza kontrowersje: on – twardziel z pistoletem,
udręczony głęboką traumą wojenną, brutalny, umie bić i zabijać, posługuje się plugawym
językiem, ale bywa też delikatny i czuły; ona – dziewczynka w kolorowych szmatkach, naznaczona ponurą tajemnicą, która sprawia, że ma oczy tragicznie doświadczonej kobiety.
Eryk Lubos i Agnieszka Pawełkiewicz zagrali te nader trudne role z maestrią zasługującą na
najwyższe uznanie. Można lubić lub nie lubić wykreowanych przez nich bohaterów, można
im współczuć lub ich potępiać, ale nie sposób nie przejąć się ich losem. Zdjęcia Michała Pakulskiego efektownie łączą wystudiowane piękno z obrazem brudnej rzeczywistości. Parafrazująca motywy afgańskie muzyka Dariusza Górnioka sugestywnie dopełnia mroczny klimat
filmu. Drugim reżyserem i montażystą Zabić bobra był Piotr Kolski, reprezentujący czwarte
pokolenie w rodzinie Kolskich – fenomen na skalę światową – zawodowo związane z kinem.
„Tu [w Zabić bobra] eksplorowałem ciemność, zejście na dno siebie. Po zrobieniu ciekawego i mocnego filmu jest we mnie mniej strachu” – powiedział Kolski w jednym z wywiadów. Może reżyser rzeczywiście uwalnia się w ten sposób od dręczących go lęków, ale w
czasie projekcji ciemność ogarnia nas, widzów – czujemy się zainfekowani jego strachem i to
nie jest przyjemne uczucie. Na tym jednak polega kino autorskie – zaprasza do spotkania z
twórcą-demiurgiem, do poznania jego ledwo skrywanych bolesnych traum, skonfrontowania
ich z własnymi i wspólnego przepracowania z nadzieją na oczyszczenie.
Od dawna dzielę filmy Jana Jakuba Kolskiego na jasne – które dają radość i nadzieję,
oraz ciemne – które sprawiają cierpnie i nadziei pozbawiają. Oczywiście zdaję sobie sprawę,
że to uproszczenie, bo w filmowym świecie Kolskiego na szczęście nic nie jest jednoznaczne.
Zabić bobra to film wyjątkowo ciemny, ale nawet tu pojawia się iskierka światła, która sugeruje – jak w wierszu Michaiła Lermontowa, poety-żołnierza, który może byłby bliski Erykowi-żołnierzowi ceniącemu urodę języka rosyjskiego – „On burzy wzywa z mglistej dali / Jak
gdyby w burzach spokój był”.
Zabić bobra
Polska 2012, 100’
scen. i reż. Jan Jakub Kolski, zdj. Michał Pakulski, muz. Dariusz Górniok, wyst.: Eryk Lubos,
Agnieszka Pawełkiewicz, Aleksandra Michael, Marek Kasprzyk, nagroda MFF Karlove Vary
za rolę Eryka Lubosa