POSZUKUJĄC SIEBIE – bajka filozoficzna
Transkrypt
POSZUKUJĄC SIEBIE – bajka filozoficzna
Andrzej Jagiełłowicz I nagroda Poszukując siebie Bajka filozoficzna Poszukując wysp szczęśliwych podróżował po całym świecie. Widział ośnieżone szczyty gór, spienione fale mórz, miasta rozkołysane tłumem goniącym za utraconym czasem. Wiele godzin, dni, miesięcy i lat minęło, nim ujrzał magiczne miejsce. Za czerwonym od bukowych liści jeziorem i wzgórzami pełnymi poziomkami pachnących lasów, rozciągała się kraina ciszy i spokoju. Bezskrzydły anioł Thorian położył się na srebrzystej od porannej rosy trawie i w milczeniu obserwował stado pędzących chmurek. Obłoki zmieniały kształty z każdym podmuchem niecierpliwego wiatru. Nagle niebo pociemniało, trysnęło deszczem srebrnych łez, a wraz z nim na ziemię spadła jasna postać. Spod zmrużonych powiek obserwował, jak powoli podnosi się i niepewnie opiera o biały pień brzozy. Czarnopióre wrony rozkrakały się szyderczo i wzbiły się do góry złowieszczą chmurą. Ostrożnie, by nie spłoszyć przybysza Thorian wstał i zbliżył się bezszelestnie do niego. - Kim jesteś ? – spytał. Nieznajomy spojrzał na niego. Zamiast słów usłyszał jego myśli: „Jam jest nienazwany. Pochodzę z miejsca, gdzie zawsze panuje lato, słońce jest tam codziennym gościem, gdzie mieniąca się kroplami rosy tęcza łączy dwa krańce świata. I każdy tam ma imię. Ja również je posiadałem, lecz popełniłem wielki błąd. Za karę zostałem go pozbawiony i strącony na ziemię.” „Gdybym je odszukał, odzyskałbym imię” Thorian, mimo lęku jaki odczuł słysząc niewypowiedziane słowa, spytał jeszcze: - Czym zawiniłeś ? 1 „Zgubił mnie egoizm – cecha ludzi, dlatego odebrano mi skrzydła i skazano na bycie człowiekiem”. Po bladym policzku spłynęła gorzka łza. Podniósł głowę do góry i ze smutkiem spojrzał w utracone niebo. - Czy istnieje sposób, abyś odzyskał imię? „Dawno temu - zaszeptały myśli bezimiennego anioła – gdy ludzie na ziemi nie potrafili żyć w zgodzie, kłócili się, prowadzili wojny, a dzieci zostawały sierotami, Bóg w swojej dobroci zrzucił na ziemię garść anielskich piór, aby przypomniały ludziom czym są szacunek, miłość i odpowiedzialność. Ci, którzy je znaleźli, potrafili podejmować właściwe decyzje i mądrzej spoglądać na świat. Często stawali się sprawiedliwymi przywódcami, a mieszkańcy krain, nad którymi sprawowali władzę, żyli szczęśliwie, bez trosk i strachu o przyszłość swoją i swoich dzieci”. Posmutniał, głowę oparł na dłoniach. „Wszystkie pióra zostały już znalezione. Pozostało tylko jedno, gdybym je odszukał, odzyskałbym imię”. Thorian podejmował w sercu ważną decyzję. - Zanim tu dotarłem, podróżowałem wiele lat po świecie. Słuchałem niesamowitych historii starców o siwych brodach. Jeden z nich opowiadał o srebrzystych piórach, które odmieniły losy wielu ludzi. Mówił, że jedno, samotne piórko podmuch wiatru zaniósł na szczyt sosnowej góry. I tkwi tam do dzisiaj. Mijałem ją podczas mojej wędrówki. To bardzo niedostępne miejsce. Nieznajomy spojrzał wyczekująco. W jego oczach pojawił się cień nadziei. Zmęczony życiem Thorian pragnął pozostać w tym najpiękniejszym zakątku na świecie, do którego tyle lat zmierzał. Jednak, gdy spojrzał w zatroskaną twarz bezskrzydłego anioła, odpowiedział na jego niemą prośbę: - Zaprowadzę cię tam. I opuścili krainę ciszy i spokoju, by udać się w poszukiwaniu ostatniego anielskiego piórka. Mijali skrzące się łuskami karasi i okoni jeziora, fioletowe od wrzosów wzgórza, doliny pełne soczystych jagód. Yoshi Kiedyś między wiosennym wschodem i zimowym zachodem słońca dotarli do opuszczonej wioski, zapomnianej i porzuconej przez ludzi. Obok jednej z chat spotkali małego chłopca. Płakał i trząsł się z zimna. Podróżni podeszli do niego, a Thorian zapytał o przyczynę łez. Chłopczyk spojrzał z obawą na nieznajomych, jednak uspokoił go łagodny głos pytającego. - Nie wiem co się stało. Do niedawna byłem szczęśliwy. Bawiłem się z moją siostrzyczką, opiekowała się mną, czułem się bezpieczny. Pewnego dnia mieszkańcy w ogromnym pośpiechu opuścili wioskę. Byłem wtedy w lesie przy strumieniu. Gdy wróciłem, zastałem opustoszałe chaty. Zostałem sam… Boję się i bardzo tęsknię za siostrzyczką. Nie mam nikogo bliskiego na świecie - i rozpłakał się żałośnie. - A gdzie są twoi rodzice? – spytał Thorian. - Umarli dawno temu. Od lat mieszkałem sam z siostrzyczką. Podróżni spojrzeli na siebie. „Nie możemy go zostawić ” - usłyszał Thorian. - Pójdziesz z nami – zdecydował – może po drodze spotkamy twoją siostrę i dowiemy co wydarzyło się w wiosce. Jak ci na imię? - Yoshi – wyszeptał cichutko chłopiec. I poszli razem: zmęczony życiem starzec, bezskrzydły anioł i nieszczęśliwy chłopczyk. Podczas długiej podróży Yoshi wielokrotnie wspominał swoją siostrę i często łzy smutku wypełniały mu oczy. 2 Kiedy dotarli na miejsce, zobaczyli wysoką górę zarośniętą sosnową czupryną. Powoli wspinali się, cierpliwie przemierzali górskie szlaki, pragnienie gasili w lodowatych strumieniach, aż stanęli na szczycie. Tu ujrzeli wysokie drzewo, w którego gałęziach samotny ptak uwił gniazdo. Opuszczone i zapomniane emanowało ciepłym blaskiem. - A więc dotarliśmy do celu – stwierdził z ulgą Thorian – tylko w jaki sposób dostaniemy się do gniazda? Ale anioł spojrzał w górę oczami, w których odbijał się błękit nieba i w milczeniu podniósł rękę. I nagle piórko wzbiło się w powietrze i delikatnie sfrunęło na ziemię do stóp wędrowców. Długo patrzyli jak mieni się w słońcu. - Teraz odzyskasz swoje imię – szepnął Thorian. Abaros Bezimienny anioł milczał. Spojrzał na Thoriana i uśmiechnął się smutno. „ Podejdź do mnie Yoshi”. Chłopczyk niepewnie zbliżył się do niego. „Podnieś piórko Yoshi”. Zdziwiony Thorian patrzył jak dziecko schyla się, by zabrać piórko – cel ich wyprawy, marzenie bezskrzydłego towarzysza. W momencie, gdy chłopiec je dotknął, na jego twarzy po raz pierwszy pojawił się radosny uśmiech. Zapomniał o łzach i smutku. Zza drzew wyłoniła się postać dziewczynki. - Yoshi! – krzyknęła – braciszku… Dzieci padły sobie w objęcia. Ostatnie piórko uszczęśliwiło małego chłopca i straciło swój blask i moc. - Czemu to zrobiłeś? – spytał Thorian. „Zrozumiałem, że uśmiech tego chłopca znaczy dla Boga więcej, niż moja obecność u Jego boku”. Popatrzył na radosne dzieci, potem odwrócił się i powolnym krokiem ruszył w powrotną drogę. Szczęśliwy śmiech Yoshi’ego i jego siostrzyczki wzbijał się echem coraz wyżej i wyżej. Nagle niebo pociemniało, a na ziemię spadł deszcz srebrzystych piór. Tańczyły, wirowały, by przykryć trawę anielskim puchem. Zadziwiony anioł zbierał je zachłannie i przytulał mocno do siebie. „Przypomniałem sobie. Moje imię brzmi Abaros, czyli ten, który chroni!”. Po chwili z jego ramion wyrosły ogromne skrzydła. Wzbił się w powietrze, by odlecieć tam, skąd przybył. Odtąd zawsze opiekował się nie tylko Yoshim i jego siostrą, ale i innymi dziećmi. A Thorian wyrył na skale opowieść o zagubionym aniele, który nie chciał być człowiekiem, ale chciał pomagać ludziom. Jeszcze nie wie, że skrzydła to odpowiedzialność… 3 4