Pobierz gazetkę Kocham Kampinos
Transkrypt
Pobierz gazetkę Kocham Kampinos
Nr 4/2010 Kocham Kampinos HORNÓWEK z IZABELIN z LASKI z MOŚCISKA z SIERAKÓW z TRUSKAW PISMO BEZ CENZURY, WYDAWANE ZE SKŁADEK MIESZKAŃCÓW ISSN 2080-5160 Z przyjemnością prezentujemy naszym Czytelnikom pracę mieszkańca naszej gminy – pana Zygmunta Zaradkiewicza, uznanego na całym świecie grafika i rysownika. Przypadł nam w udziale zaszczyt zamieszczenia grafiki, która to w roku 2007 zdobyła nagrodę dziennikarzy im. Andrzeja Waligórskiego na międzynarodowym konkursie w Legnicy – Satyrykonie. Zgodnie z regulaminem, nagrodę otrzymuje polski autor za rysunek śmieszny i odpowiadający dewizie patrona, która brzmi: Nie kopać leżącego, nie huśtać się na wiszącym, ale tępić głupotę we wszystkich przejawach. Werdykt jury, przyznający ją panu Zygmuntowi, był jednomyślny: Praca jest śmieszna i co ważne nie dotyczy polityki. W potoku politycznych żartów, ten rysunek jest inny, ponadczasowy. Niech każdy oceni sam – a my wyrażamy wdzięczność Autorowi, że nasze skromne łamy mogły dać Czytelnikom tę okazję. Dziękujemy wszystkim naszym Przyjaciołom, członkom Stowarzyszenia Kocham Kampinos, którzy wpłacając na nasze konto składki – te pokaźne i te najmniejsze – sprawili, że dziś możecie Państwo trzymać w rękach kolejny, czwarty już numer naszej gazetki. Gazetki stworzonej przez mieszkańców i dla mieszkańców gminy Izabelin, będącej owocem zaangażowania i bezinteresownej pracy wielu osób. Chcecie Państwo wiedzieć, co dzieje się w gminie? I co myślą o tym Wasi sąsiedzi? Czytajcie Kocham Kampinos! Tego nie dowiecie się z Listów do Sąsiada, finansowanych w całości z budżetu gminy. Każda wpłacona złotówka to kredyt zaufania z Państwa strony. Robimy wszystko, by sprostać temu wyzwaniu. Poruszamy tylko ważne tematy. Nie owijamy w bawełnę. Sprawdzamy, komentujemy, zadajemy pytania, bo „tylko prawda jest ciekawa”. Kocham Kampinos to głos sprzeciwu wobec urbanizacji Izabelina. To głos troski o zachowanie piękna naszej ukochanej miejscowości. Redakcja W numerze: NIE BLOKOM W IZABELINIE! Gmina zadłużona Segregacja śmieci Powstanie styczniowe Joanna Kuroń poleca Skąd wziął się gaz? Konkurs fotograficzny 1 AKTUALNOŚCI NIE BLOKOM W IZABELINIE! W ostatnim numerze Listów do Sąsiada przedstawione zostały koncepcje zagospodarowania terenu przy ulicy 3 Maja – po dawnym gminnym przedszkolu. Mieszkańcy będą współdecydować o kształcie przyszłej zabudowy – obwieściły triumfalnie Listy. Mamy publiczną prezentację i dyskusję, mamy budynki zaledwie(!) 15-metrowe… i tylko 17 mieszkań. Moglibyśmy ogłosić kolejny sukces Kocham Kampinos. Zastanówmy się jednak… Nie mamy się z czego cieszyć… powinniśmy raczej bić na alarm! Jak bumerang powracają pytania: czy gmina pozostanie właścicielem jedynego, reprezentacyjnego placu w centrum? Jaki sens ma wprowadzanie w tym miejscu zabudowy wielorodzinnej? Kto i na jakich zasadach wybuduje planowane obiekty? W tych, zdawałoby się fundamentalnych kwestiach, panuje milczenie. Roztaczane są wizje „szklanych domów”; komu te mieszkania i lokale przypadną i na jakich zasadach – tego już autorzy koncepcji nie wyjaśniają. Wójt Witold Malarowski podchodząc do zagadnienia z należytą ostrożnością, wyraźnie ograniczył dotychczasowe zapędy. Masowo oprotestowane przez mieszkańców gminy Studium, w skrytości uchwalone przez Radę w lipcu 2008 roku, zakładało wszakże dużo większą skalę przedsięwzięcia. Bloki o wysokości 20 m (5-6 kondygnacji), niesławne dominanty, wyśrubowane do maksimum wskaźniki zabudowy, wyłączna zabudowa wielorodzinna – czy ta nieakceptowalna wizja odchodzi w niebyt? Ponad rok temu wzburzenie mieszkańców sięgnęło zenitu na wieść o planach budowy bloków w Izabelinie. Gdy ogłoszono o przystąpieniu do opracowania nowego planu zagospodarowania dla placu po przedszkolu, wójtowi nie śniło się nawet, że do urzędu wpłyną setki wniosków oprotestowujących zabudowę wielorodzinną. A składającym wnioWŁASNOŚĆ czy „KONTROLA WŁASNOŚCIOWA”? Kto wybuduje projektowane obiekty? W gminnym budżecie nie zapisano na budowę żadnych środków. Jeżeli potwierdzą się słowa Kierownika Referatu Architektury i budowa miałaby się rozpocząć jeszcze w tym roku, pieniądze będą zapewne pochodzić od prywatnego inwestora. Ciekawe więc, jak wójt zamierza „zachować kontrolę własnościową i jakościową nad terenem” – o czym przekonują styczniowe Listy na stronie 5? Najpewniej gmina wniesie grunt do publiczno-prywatnej spółki. Pozbędzie się własności unikalnego terenu, by w zamian dostać tych kilka mieszkań, które wójt powinien od dawna wybudować. ski nie śniło się nawet, że plan budowy mieszkań na tym terenie obowiązuje już od kilku lat. A – jak się okazuje – tak właśnie jest w istocie. W listopadzie 2005 roku Rada uchwaliła plan zagospodarowania dla tego terenu – zabudowa wielorodzinna do 15 m wysokości. Czy ktokolwiek o tym wiedział? Gminna gazetka nie dała nikomu takiej szansy… Formalne ogłoszenie ukryło się gdzieś wśród ważniejszych wieści gminnych. Nikt nie zawracał mieszkańcom głowy zbędnymi szczegółami. Po co ludzie mają wiedzieć zbyt wiele? Obowiązujący plan wydał się jednak wójtowi niewystarczający, skoro w roku 2008 doprowadził do uchwalenia nowego Studium. Kolejnym krokiem miała być szybka zmiana planu – podwyższenie zabudowy. I tu pojawiła się niespodziewana przeszkoda – Kocham Kampinos... SKORO MIESZKAŃCY PROTESTUJĄ – TRZEBA ZREALIZOWAĆ PLAN B. Wójt przestraszył się powszechnego oporu społecznego. Przyjął zatem taktykę małych kroków. Do wyborów zafunduje nam tylko 17 mieszkań. Z informacji uzyskanych od Kierownika Referatu Architektury wynika, że nowy plan zagospodarowania terenu, do którego złożono setki wniosków, prawdopodobnie nie będzie „na razie” uchwalany. Niewykluczone, że zabudowa placu po przedszkolu rozpoczęta zostanie na podstawie zapisów planu z roku 2005. I to być może jeszcze w tym roku! – dowiedzieliśmy się z telefonicznej rozmowy. Niejako na „wszelki wypadek” na uchwalenie nowego planu dla tego terenu zarezerwowane są pieniądze w tegorocznym budżecie. Bądźmy uważni: MASOWO OPROTESTOWANE STUDIUM WZIĄŻ OBOWIĄZUJE I NIKT NIE ZAMIERZA GO ZMIENIAĆ. W TEGOROCZNYM BUDŻECIE NIE PRZEWIDZIANO NA TEN SZCZYTNY CEL ANI ZŁOTÓWKI. TO STUDIUM – TO BOMBA Z OPÓŹNIONYM ZAPŁONEM. WIZJA KTÓREJ TRZEBA POWIEDZIEĆ NIE, GŁOSUJĄC W NAJBLIŻSZYCH WYBORACH. Monika Grzesik W marcu 2008 roku, w czasie gdy finalizowane były prace nad opracowaniem nowego, fatalnego Studium rozwoju gminy oraz nad planem budowy 20-metrowego bloku w miejscu dawnej siedziby KPN, zaś plan zabudowy wielorodzinnej na terenie starego przedszkola obowiązywał od trzech lat, na sesji Rady Gminy, padło z ust radnego M. Brochockiego pytanie: Czy w naszej Gminie są takie miejsca, które mogą zostać przeznaczone na zabudowę osiedlową? Wójt odpowiedział: W naszej gminie plany zagospodarowania nie pozwalają na takie budownictwo. Nie ma również takiej woli zarówno wśród władz i Rady Gminy, aby naszą gminę zabudować budownictwem wielomieszkaniowym. (z protokołu XV sesji RG Izabelin, dnia 19. marca 2008) Wydawca: STOWARZYSZENIE KOCHAM KAMPINOS (za zgodą Bassa Polska sp. z o. o.). Konto bankowe w PKO BP S.A.: 72 1020 1026 0000 1502 0160 1830 Redagują: Monika Grzesik, Marek Gizmajer oraz Ewa Gajewska, Piotr Głuszek, Tadeusz Grzesik, Ryszard Kirejczyk i zespół Kontakt: [email protected]; www.kochamkampinos.com.pl Projekt typograficzny i skład: Zuzanna Piekarska. Organizacja druku: PanDawer, www.pandawer.pl. Nakład: 2000 egz. 2 AKTUALNOŚCI Centralnie zaplanowane centrum usługowe Zaprezentowano nam również pomysły na budowę lokali użytkowych. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż powróciło centralne planowanie, które – jak mogliśmy mieć nadzieję – odeszło wraz z dawnym ustrojem. Wójt, jak za Hilarego Minca, zadekretował gminną gospodarkę planową. W związku z tym lokale użytkowe mają już swoje przeznaczenie. To nie rynek ma decydować o tym, co jest potrzebne w naszej gminie. To wójt zdecydował, że ma być papiernik, notariusz, fitness, masaż i odnowa biologiczna, sklep komputerowy… Czy jednak zaplanowane zza biurka branże mają szanse utrzymać się w tym miejscu? Pewnie finał będzie taki, że w lokalach tych w końcu ulokują się kolejne sklepy – mięsny, alkoholowy, nocny. Tymczasem w Izabelinie posiadamy doskonałe sklepy, które nam służą od lat i jesteśmy z nich zadowoleni. Są to rodzinne nieduże biznesy, które świetnie wpisują się w klimat gminy – Delikatesy, Zgoda, Jedynka, Marta, Oleńka, chętnie odwiedzany przez uczniów i ich rodziców sklep naprzeciwko Szkoły, doskonałe sklepy na ulicy Poniatowskiego, Sierakowskiej, Sienkiewicza, wreszcie w Laskach i Truskawiu. Każdy z nas ma swój ulubiony - bo taka jest specyfika małej miejscowości. A przecież i tak budują się w Laskach kolejne duże sklepy, które jeszcze nam wzbogacą tę ofertę. Tak z resztą powinno być – to rynek i prywatni inwestorzy decydują o opłacalności konkretnych przedsięwzięć. Ktoś, mając pomysł na biznes, inwestuje prywatne pieniądze w budowę obiektu handlowego. Budowa lokali komercyjnych, to nie jest pole działania dla gminy. Ona winna dbać tylko o sprawy publiczne. Dlaczego w Izabelinie nowe gabinety masażu nie mogą zagrzać miejsca? Dlaczego nie ma sklepu z komputerami? Nie byłby on w stanie konkurować z rynkowymi gigantami… jednak w Urzędzie gminy nikt nie rozumie tej oczywistości. Po co drugi punkt ksero, druga pasmanteria? Studio Fitness też już działa … A wszystko to w prywatnych lokalach. Po co z urzędu, według rozdzielnika, planować konkurencję dla dobrze prosperujących lokalnych firm? Sztucznie zaplanowane przez wójta funkcje nie odpowiadają rzeczywistym potrzebom społeczności gminnej. Ciekawe, czy właścicieli dotychczasowych sklepów (jak mówi wójt - „baraków”) stać będzie na opłacanie czynszu w gminnym centrum, gdyby zechcieli się tam przenieść. Bo przecież nikt im tych lokali nie zarezerwuje na specjalnych warunkach. Dostrzegł to sam i – jakby z góry uprzedzając te pytania – wyjaśnia, iż zaproponowane funkcje usługowe stanowią na dzień dzisiejszy pokrycie potrzeb mieszkańców gminy. Mogą one ulec z czasem wymianie (..). Ideą tego zamierzenia jest poprawa wizerunku gminy, między innymi poprzez likwidację zgromadzonych wzdłuż ulicy 3 Maja punktów sprzedaży ulicznej, baraków i tzw. „szczęk.” Co zatem się stanie z lokalnym handlem, małą gastronomią? Zostanie „zlikwidowana”, jako nieelegancka i zastąpiona będącymi bardziej trendy klubem fitness i gabinetem odnowy? Tylko kto o to wójta prosił? Ciekawe, czy właścicieli dotychczasowych sklepów (jak mówi wójt „baraków”) stać będzie na opłacanie czynszu w gminnym centrum, gdyby zechcieli się tam przenieść. Bo przecież nikt im tych lokali nie zarezerwuje na specjalnych warunkach. Tu zadać wypada pytanie fundamentalne: CZYJĄ WŁASNOŚCIĄ BĘDĄ WYBUDOWANE LOKALE? Czy wraz z gruntem pozostaną własnością komunalną? Kto zainwestuje w budowę lokali komercyjnych – bo przecież nie gmina, która działalności gospodarczej prowadzić nie może… Gmina, poszukującśr odków finansowych na realizację inwestycji celu publicznego może zawierać umowy o partnerstwie publicznym – jednak wydaje się, że lokale usługowo-handlowe nie mają z celami publicznymi nic wspólnego… Mieszkania komunalne można i trzeba wybudować. Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że chybiona wizja centrum usługowego, ma stanowić zasłonę dymną dla rzeczywistego celu, jakim jest precedensowa zabudowa wielorodzinna w gminie, której chlubą jest i powinien pozostać styl jednorodzinny. Przeznaczmy teren po przedszkolu pod prawdziwe potrzeby naszej społeczności, bowiem ta działka jest jak „srebro rodowe” gminy. Drugiej takiej nie ma i nie będzie. Tadeusz Grzesik Słowo o budownictwie komunalnym Gmina Izabelin, jak każda inna gmina w Polsce, ma obowiązek zaspokoić potrzeby mieszkaniowe tych swoich mieszkańców, którzy nie posiadając własnego lokum, mają dochody zbyt niskie, by opłacić czynsz najmu mieszkania na wolnym rynku. Metody wypełnienia tego obowiązku mogą być jednak bardzo różne. Przepisy ustawy o najmie lokali wyraźnie przewidują, a wręcz sugerują możliwość dopłacania z budżetu gminy do czynszu najmu. Gmina nie musi realizować budownictwa komunalnego! To bowiem ogromny wydatek – najpierw na samą inwestycję, a później na utrzymanie budynku. Dopłata do czynszu, nawet znaczna, jest możliwa i oznacza wyraźną oszczędność w budżecie (w porównaniu z inwestycją budowlaną). I Karta Nauczyciela nie stoi tu na przeszkodzie, wbrew zapewnieniom wójta Witolda Malarowskiego, w pełnym emocji wywiadzie udzielonym Listom do Sąsiada latem minionego roku. Gmina nie dopłaca bowiem wcale do nauczycielskiej pensji, tylko do czynszu – z odrębnych środków budżetowych. Jeżeli jednak budować – to czemu w górę? Po co forsować blok wielorodzinny w samym centrum? Można z powodzeniem zrealizować niską, bardziej kameralną zabudowę, a wolnych, pięknych terenów w gminie nie brakuje Czyżby naszej gminy nie było stać na zakup terenu w Mościskach? I na wyłożenie 50% kosztów budowy – bo resztę może sfinansować Skarb Państwa? Odpierając z góry zarzuty zapytam: jak to możliwe, że stać było gminę na zakup kolejnych dwóch prywatnych działek na terenie KPN* – na wymianę pod „tereny sportowe”? Tylko w roku 2008 gmina wydała na ten cel 500 tys. złotych. W W W. K O C H A M K A M P I N O S . C O M . P L 3 AKTUALNOŚCI Czyżby nabycie na własność Boiska Ryś w drodze zamiany z Parkiem było ważniejsze? Czy ważniejsze jest „upowszechnianie kultury w gminie”, na co w tegorocznym budżecie przewidziano aż 1,7 miliona złotych? W małym domku nauczyciela, położonym na tyłach szkolnego parkingu, mieszkają cztery rodziny. W prowizorycznych warunkach od 10 lat… To doskonali, lubiani nauczyciele, zakorzenieni w naszej gminie i oddani swojej pracy. To naprawdę wstyd, że sprawa ich mieszkań nie została przez te lata rozwiązana w ten czy inny sposób. Oni zasługują na pomoc ze strony gminy nie dlatego, że są nauczycielami, ale dlatego, że są jej wieloletnimi mieszkańcami. Odnosimy wrażenie, że w sprawie budowy bloku na terenie po przedszkolu, ich interes nie jest najważniejszy. * Uchwały Rady Gminy nr 294/09 oraz 277/09 z dn. 25 XI i 30 IX 2009 r. Monika Grzesik Lokale zastępcze, czyli policja z nauczycielami raz jeszcze Głównym argumentem, przywoływanym przez obecne władze gminy, za przyszłą intensywną zabudową w Gminie Izabelin jest, oczywiście, dobro wspólne: trzeba zbudować mieszkania dla nauczycieli i policjantów, żeby chcieli oni pracować w Izabelinie. A nic nam nie leży tak na sercu, jak bezpieczeństwo i staranne wykształcenie naszych dzieci. Tak, to prawda, tylko pozostaje wrażenie, że im więcej policjantów, tym większe bezpieczeństwo i im więcej nauczycieli, tym lepsze wykształcenie dzieci. Ośmielam się zwrócić uwagę, że i jedno i drugie zależy nie tyle od liczby, ile od jakości organizacji pracy i zaangażowania osób zatrudnionych. Przede wszystkim zobaczmy, czy mamy tu jakieś braki ilościowe w kadrach. Pytałem kilku mieszkańców, ilu jest, wg nich, policjantów posterunku w Izabelinie. Oceniali tę liczbę na 4-5, a tymczasem jest 15. Podobnie oceniali liczbę nauczycieli na ok. 15, a jest ich ponad 40. W ogromnej większości są to ludzie trwale związani z naszą szkoła, którzy tu właśnie ulokowali swoje zawodowe życie i realizują swoje ambicje. Zdarzające się wakaty i rotacja na stanowiskach nauczycielskich - to zjawisko wszakże normalne, ale raczej marginalne. Nauczyciele naszej szkoły tworzą w zasadzie zintegrowany zespół dydaktyków. Szkoła i gmina powinny ich wspierać i skłaniać do doskonalenia zawodowego. A zmienione już od roku przepisy Karty Nauczyciela pozwalają na wprowadzenie motywacyjnego systemu wynagradza- nia. Jak czytałem w Rzeczpospolitej (nr z 17 XII 2008 r.) dyrektorzy szkół mogą już od roku swobodniej kształtować zarobki nauczycieli, gdy w ich ocenie przepisy określają wynagrodzenie minimalne na poziomie nieadekwatnym do wkładu pracy i kompetencji nauczyciela. Także Rada Gminy może zwiększyć pulę na wynagrodzenia nauczycieli, podwyższając stawki zasadniczego wynagrodzenia. Warto motywować nauczycieli, by podnosili swoje kompetencje, by byli coraz lepsi. Niech adekwatnie do tego wynagrodzenia motywują do pracy w izabelińskiej szkole. Niech najlepsi nauczyciele (by posłużyć się sformułowaniem Pana Przewodniczącego Rady) garną się do pracy w gminie, wiedząc, że mają szanse na wyższe zarobki. Obietnica służbowego mieszkania wcale nie oznacza, że do pracy w naszej szkole zgłoszą się nauczyciele dobrzy... Może być wręcz przeciwnie. Przepraszam, a o ile etatów ma wzrosnąć jedno i drugie zatrudnienie? Tu ktoś najwyraźniej przyjął pochopnie założenie, że w naszej szkole są poważne problemy kadrowe i jedynie wybudowanie mieszkań problem ten rozwiąże. A jak to się dzieje, że bez budowania bloków mamy jednak wspomniane duże zatrudnienie? Czy dla tych kilku dodatkowych mieszkań, dla ściągnięcia kilku nowych nauczycieli i policjantów, mamy zmienić charakter zabudowy naszej gminy? Argument mieszkań dla policjantów i nauczycieli jest nie z tej epoki. Wybudowany w Izabelinie dla nauczycieli W ROKU 2010 WÓJT WITOLD MALAROWSKI ZAPLANOWAŁ REALIZACJĘ WSZYSTKICH MOŻLIWYCH INWESTYCJI ZA PIENIĄDZE, KTÓRYCH W BUDŻECIE NIE MA. Łączna kwota planowanych długów publicznych wyniesie w tym roku aż 12 mln. złotych, czyli blisko ¼ gminnych przychodów. Na taką kwotę zaciągnięte zostaną kredyty i wyemitowane gminne obligacje, bez względu na fakt, że aktualnie gmina ma już ponad 15 mln. długów i spłacać je będzie przez najbliższą dekadę. Za pożyczone pieniądze planuje się zrealizować, między innymi, przebudowę ul. 3 Maja oraz ulic Chodkiewicza i Tetma- 4 budynek już nie jest gminny, a mieszkający w nim mieszkańcy w większości nie mają już związków z naszą szkołą. To wydaje się rozwiązaniem nadzwyczaj niekorzystnym. To tak, jakby zamienić 100 zł na złotówkę. Co w ogóle znaczy hasło „mieszkanie dla nauczyciela”? Najpierw, którego nauczyciela? Załóżmy, że bardzo potrzebnego, jak na przykład, zdaje się, nauczyciela języka angielskiego. Kto będzie go wybierał? Czy nauczyciel ma być z gminy czy spoza gminy? Na czym ma polegać to „danie mieszkania”? Jeśli ma to być wynajem za wyraźnie niższy czynsz, to dlaczego nie można dopłacać już teraz, bez budowania bloków? Dalej - kto będzie opłacał wszystkie opłaty eksploatacyjne, dokonywał remontów? A co będzie, gdy ten nauczyciel wyjedzie, albo zrezygnuje z pracy w naszej szkole, albo nie będzie chciał uczyć angielskiego tylko polskiego, albo zostawi to mieszkanie dzieciom, itp. To może być tylko źródło niekończących się kłopotów, natomiast realną rzeczą, która zostanie po kilku latach, będą komercyjne bloki bez żadnego związku z naszą policją czy naszą szkołą, ale na terenie należącym teraz do gminy. Nie wątpimy, że zabudowa będzie szykowna, ale nie ze względu na mieszkania dla tych kilku nauczycieli i policjantów, tylko ze względu na innych lokatorów. O nich tu cały czas chodzi. Lucjan Piela (Autor jest profesorem zwyczajnym Uniwersytetu Warszawskiego) jera w rejonie Centrum Edukacji KPN, rozbudowę oczyszczalni ścieków, szkoły, przedszkola. Ale w tym kalejdoskopie są również i takie wydatki, jak monitoring gminny za 880 tys., przebudowa boiska szkolnego za 400 tys., place zabaw za 150 tys. oraz - UWAGA - budowa toru do jazdy na rolkach za 100 tys.! A tymczasem naszej – biednej podobno – gminy, nie stać na zorganizowanie odśnieżania chodników. Wszystko to pięknie wygląda, tylko ile tak naprawdę będzie kosztował nas, podatników, ten monitoring czy tor do łyżworolek, gdy przyjdzie zaciągnięte długi spłacić? Budżet gminy w takim kształcie radni uchwalili jednogłośnie. AKTUALNOŚCI Chleba i igrzysk Każdy z nas mieszkańców, prowadzących swoje rodzinne budżety, wie doskonale, na czym polega racjonalne gospodarowanie pieniędzmi. Jak terminowo zapłacić rachunki, kiedy odmówić sobie inwestycji w zbędny luksus. Wielu rozumie, czym pachnie robienie niekoniecznych zakupów na kredyt (na co łatwo skusić się przed świętami, a potem długo i boleśnie odczuwać ciężar spłat). Czy tak samo racjonalnie wydaje się pieniądze podatników? Niech żyje bal! Ostatni piątek stycznia przed południem, w Izabelińskim Centrum Kultury, trwa karnawałowy bal przebierańców dla dzieci. Frekwencja doskonała, dzieciaki w fajnych strojach szaleją na parkiecie razem z dorosłymi, profesjonalny zespół na scenie gra porywające latino. Podchodzę do wójta Malarowskiego, który stoi w drzwiach sali balowej i z dobrotliwym uśmiechem przypatruje się zabawie. Kołysząc się w rytm muzyki zachęcam wójta do wykonania ze mną kilku tanecznych pas, mówiąc: Super zabawa, panie wójcie! Twarz wójta przybiera wyraz jeszcze większego zadowolenia: No widzi pani, nie wszystko w tej gminie jest złe, jak się niektórym (tu nacisk w tonie) malkontentom wydaje... Stop-klatka! Podobnie jak wiele ostatnio odczytów, zabaw i koncertów w gminie, biletowanych symbolicznie, a najczęściej za darmo, także i ta zabawa była za „wstępem wolnym”, czyli nie kosztowała nic. Czy aby na pewno? Na ten rok w budżecie Gminy przewidziano dla Izabelińskiego Centrum Kultury sowitą dotację do działalności, w wysokości - uwaga - 1 milion 700 tysięcy złotych, co daje ponad 140 tysięcy miesięcznie. Na zapytanie o przeznaczenie tej dotacji otrzymaliśmy pisemną odpowiedź, że na „wspieranie, promocję i upowszechnianie działalności kulturalnej”. Czy w naszym budżecie były tak duże rezerwy wolnych środków? - nic bardziej mylnego! Lekką ręką daje się na przedwyborczą propagandę pieniądze, które z nadwyżką wystarczyłyby na przykład na sfinansowanie rozbudowy przedszkola w Laskach. Jedną ręką wójt wydaje 1,7 miliona na „wspieranie i promocję”, zaś drugą ręką zaciąga 1,5 milionowy dług publiczny na konieczną inwestycję. Z czego gmina ten dług spłaci, nie mogąc przecież prowadzić działalności gospodarczej? Oczywiście z naszych podatków. Moich i Twoich, Czytelniku, którego dzieci bawiły się tak znakomicie na „darmowej” zabawie karnawałowej. Ważniejszy dla wójta Witolda Malarowskiego jest cel krótkoterminowy –że ON wygra wybory, a to, że długi MY spłacać będziemy latami, nie ma żadnego znaczenia. Stare rzymskie powiedzenie Dajcie ludowi chleba i igrzysk staje się w tym roku, roku wyborów do samorządu, znów aktualne… Ewa Gajewska Rondo z pętelką Śnieg litościwie przysypał efekty pracy dzielnych drogowców, którzy rondo zostawili sobie na „tuż przed świętami”, wskutek czego, tydzień przed Wigilią, nie można się było dostać samochodem do żadnego z trzech sklepów spożywczych w Laskach (właściciele i mieszkańcy serdecznie pozdrawiają...). Wystające ponad nawierzchnię studzienki oraz sama nawierzchnia, niemiłosiernie krzywa, mają być poprawiane, jako że rondo – uwaga – nie zostało podobno odebrane. Pytam więc: jeżeli tak, to jakim prawem odbywa się tamtędy ruch drogowy, co na to nasza izabelińska policja? Bo będzie ona miała i tak pełne ręce roboty, gdy wiosną rozpocznie się intensywny ruch samochodowy. A jednak się kręci..? Rondo jest okrągłe... a bramki są dwie, jak mawia znane powiedzenie. Do jednej z bramek już strzelaliśmy gole jako KK - to te nieszczęsne rowy przy wyremontowanej trasie. Rowy, które Masz pomysł jak nazwać rondo? napisz na www.kochamkampinos.com.pl podobno częściowo miały zostać zasypane kamieniami. Teraz na celownik weźmy rondo. To kolejny bubel projektancki. Jest tak wyprofilowane, że główna nitka drogi z i do Izabelina biegnie niemal prosto, bez żadnej krzywizny. Kilkoro moich znajomych warszawiaków, jadąc od miasta, mało co nie doprowadziło do zderzenia czołowego, bo kierowali się jak poprzednio, czyli nitką na wprost. Ronda po prostu nie zauważyli, bo nie da się go zauważyć! Rondo jest „z boku” ul. 3 Maja i z obserwacji wynika, że owszem, spowalnia ruch, ale tylko w kierunku z Warszawy do Izabelina. Bez pozyskania przez gminę działki od południa ulicy tak, żeby rondo zyskało funkcjonalny wymiar, ten projekt nie miał prawa się udać. I się nie udał. A skoro nie udało się pozyskać gruntu pod inwestycję, to trzeba było tego ronda nie robić w ogóle! Kto odpowiada za ten stan rzeczy? To nasza gmina, na mocy zawartego z powiatem porozumienia, podjęła się wykonania projektu przebudowy drogi. Koszty opracowania projektu – ponad 50 tys. złotych – to miał być nasz wkład w tę inwestycję. Rondo zostało zaprojektowane na zlecenie gminy i wykonane, pomimo, że wiadomo było, że nie zabezpieczono na nie dość miejsca. Władze gminy wolały jednak na siłę nadrabiać zaniedbania drogowe, na ostatni przedwyborczy dzwonek. To, co jest teraz w Laskach woła o pomstę do nieba. Zrobiono jak zwykle połowiczny ruch, a pieniądze zostały zmarnowane na ewidentny bubel. W W W. K O C H A M K A M P I N O S . C O M . P L Ewa Gajewska 5 N U TA H I S TO R I I Refleksje na 15-lecie naszej gminy Otrzymałem po raz kolejny numer biuletynu Kocham Kampinos, w którym znajdowała się deklaracja członkowska. Jako baczny obserwator naszych gminnych wydarzeń, cieszę się, że po kilku latach przerwy zrodziła się nowa, oddolna inicjatywa. Takich zrywów było już kilka, każdy dołożył swoją cegiełkę dla wspólnego dobra. Pozwolę sobie wymienić Kropkę, tworzoną przez p. Artura Mączkę-Leonhardta z udziałem pp. Zaradkiewiczów, pismo Na szlaku 708, redagowane przez p. anusza Nowaka, Biuletyn Stowarzyszenia Inicjatyw Społecznych p. Dionizego Śliwińskiego, Refleksje Klubu Miłośników Izabelina i Puszczy Kampinoskiej czy wreszcie Gazetę Izabelińską Stowarzyszenia Zdrowa Woda - pod moją redakcją. Ośmielę się stwierdzić, że biuletyn informacyjny Stowarzyszenia Kocham Kampinos, jest najlepszą gazetą z dotychczas ukazujących się w naszej gminie, wydawanym z własnych środków. Informacje w nim zawarte nie budzą większych kontrowersji i są akceptowane nawet przez autora kolumny Wieść Gminna, ukazującej się w Listach do Sąsiada. Myślę, że dobrze się dzieje, iż zaczyna zanikać podział na MY i ONI. Zaczynamy prowadzić rozmowy, czasami trudne, ale przy otwartej kurtynie. Przekonujemy się na argumenty i próbujemy znaleźć rozwiązanie nawet tych sytuacji bez wyjścia. Zresztą samorząd został powołany, ażeby zaspakajać zbiorowe potrzeby lokalnej społeczności. Stowarzyszenie Kocham Kampinos zaczęło o tym otwarcie przypominać. Pamiętajmy że nie wszyscy chcą mieszkać w „blokowisku”. Dlatego uważam, że powinniśmy wspierać tą organizację. Wiele jest do zrobienia. Dla wszystkich star- Pan Wojciech Białas, od lat zaangażowany w życie publiczne naszej miejscowości, były radny gminy, obecny radny powiatu - na zdjęciu wraz z żoną Joanną czy pracy, w którą powinniśmy się włączyć. Piętnaście lat naszej gminy to dobry czas na refleksje, na spojrzenie na pozytywy i negatywy tego okresu. Jeżeli chcesz coś zmienić, musisz się włączyć, musisz o tym mówić, a mówić możesz przez niezależne źródło informacji jakim jest ten biuletyn. Dlatego myślę, że bardzo dobrym prezentem na jubileusz naszej gminy jest powołanie Stowarzyszenia, które daje nam możliwość publicznej debaty. Z okazji piętnastolecia powołania naszej wspólnoty, wszystkim, którzy przyczynili się do jej powstania dziękuję i życzę Państwu i sobie wielu pięknych chwil w tej przepięknej gminie z którą jesteśmy związani. Pozdrawiam Wojciech Białas Gdy czasy były trudne, a ludzie brali sprawy w swoje ręce SKĄD WZIĄŁ SIĘ GAZ Marek Gizmajer wysłuchał relacji z tamtych lat… Instalacja gazowa jest dziś czymś naturalnym. Mamy XXI wiek, naciskamy guzik, włącza się piec i jest ciepło. Wygodnie i normalnie. Mało kto pamięta, że w naszej gminie zawdzięczamy to oddolnej inicjatywie samych mieszkańców, a zwłaszcza bezinteresownemu poświęceniu kilku społeczników. Jeszcze w latach 80-tych, w zimie nad Puszczą Kampinoską, dziesiątki tradycyjnych pieców ogrzewających domy zasnuwały powietrze dymem, tak samo, jak w XIX-wiecznym Londynie. Trzeba było przywozić węgiel albo rąbać drwa i wdychać kampinoski smog. Gdy domów przybywało, atmosfera z roku na rok robiła się dosłownie coraz gęstsza. Wreszcie ludzie mieli dość. Było nie było, kończył się wiek XX. Postanowiono działać, zwołano gminne zebranie i wybrano komitet do spraw gazyfikacji. Ponieważ tereny były rozległe (wówczas należały do Gminy Babice), podzielono je na trzy części: od Babic do Borzęcina, 6 od Lipkowa do Mariewa i od Mościsk do Sierakowa. Każdym zajął się miejscowy podkomitet. Na obszarze naszej dzisiejszej gminy były to cztery osoby: przewodniczący śp. Edward Laskus, organizator Tadeusz Dziamski, inżynier Ryszard Rajski i skarbnik śp. Jerzy Skolasiński. Wszyscy byli emerytami. Był rok 1985, a sytuacja w kraju bardzo trudna. Obowiązki i zadania każdego podkomitetu wyłaniały się w codziennej praktyce. Obliczono pieniądze. Okazało się, że mieszkańcy z własnej kieszeni muszą pokryć mniej więcej ¼ kosztów. Zaczęli więc wpłacać raty na konto gminy, a pokwitowania przynosić skarbnikowi. Po pięciu latach każdy uzbierał łącznie po około pół miliona starych złotych. Plany geodezyjne powierzono Jerzemu Boczkowi z Lasek. Czekała go ogromna praca. Kserokopiarki czy faksy dopiero wchodziły do powszechnego użytku, plany trzeba było uzgadniać w Warszawie, pojawiało się mnóstwo problemów. Pan Boczek wyznaczał jednak wszystko bardzo dokładnie (śmiano się, że nawet psie budy), a do tego z dbałością o otoczenie, np. omijając stare unikalne drzewa. Jednocześnie zawarto umowę wykonawczą z Waldemarem Stefańskim z Izabelina. Jego zadania były nie mniej skomplikowane. Panował kryzys i zdobycie jakichkolwiek materiałów nie było proste. Instalację wykonano z rur stalowych sprowadzanych aż ze Śląska. Były ciężkie, musiały być na miejscu spawane i izolowane. Dziś lekkie przewody z tworzywa rozwija się po prostu jak sznurek. Ta technologia pojawiła się dopiero przy układaniu ostatnich odcinków, ale była wówczas nieznana i nie zdecydowano się na nią. Niemniej, stalowe rury działają niezawodnie. Nigdy nie było żadnej awarii. A ludzie wciąż się dopytywali, kiedy będzie gaz. Inni z kolei ociągali się z płatnościami i trzeba ich było namawiać. Komitet, geodeta i wykonawca - wszyscy pracowali pod presją czasu. Przewodniczący Laskus poświęcał i czas, i zdrowie. Robocze narady organizowano u Stefańskiego, zebrania społeczne w Dyrekcji KPN, która zresztą N U TA H I S TO R I I od początku gorąco popierała wszystkie te wysiłki, bo gazyfikacja gminy oznaczała „oddymienie” puszczy. Piętrzyły się też trudności, które dziś można już tylko powspominać jako egzotykę PRL. Najbliższy gazociąg, do którego można się było podłączyć, przebiega wzdłuż toru kolejowego przecinającego ulicę Arkuszową w Mościskach. Płynie nim gaz ze Śląska do Huty Warszawa (obecnie Arcelor Mittal). Jest to półmetrowa magistrala z wysokim ciśnieniem, które należało zmniejszyć. Reduktory ciśnienia produkowała fabryka w Rawiczu, ale jakąś ich małą część można było kupić tylko na Zachodzie i tylko za dolary, których potrzeba było 3 tysiące (wtedy średnia pensja z trudem przekraczała 100 tys.). Fabryka postawiła ciężki warunek – damy wam reduktor jeśli sprowadzicie tę część. Niestety, państwo kontrolowało wówczas całą bankowość i przelew za granicę był ściśle limitowanym przywilejem, niedostępnym dla komitetu gazyfikacji. Co tu zrobić? Ktoś sobie przypomniał, że konto dewizowe powinien mieć Zakład Niewidomych w Laskach, bo przecież otrzymywał datki z zagranicy. Faktycznie, konto było. Co więcej, Zakład okazał się również zainteresowany gazyfikacją i pomógł przeprowadzić transakcję. Wykonano więc przelew, przyjechała ważna część, fabryka przysłała reduktor, gazownicy podłączyli. Był to reduktor numer jeden, dziś w tym samym miejscu przy torach stoi cała stacja. I gaz popłynął. Był przełom lat 1990-1991. Także Polska rozpoczynała nowy etap. A potem rozliczono rachunki i sprawdzono księgi. Wszystko się zgadzało, inwestycję zamknięto. Dlaczego warto o niej pamiętać? Dziś takim przedsięwzięciem zajęłaby się specjalna firma, może spółka prywatno-publiczna, może jointventure. Najpierw potrzebne byłyby uzgodnienia, uchwały, procedury, operaty, ekspertyzy. Potem do akcji wkroczyłaby ekipa specjalistów i doradców wyposażonych w internet, skanery, GPS i bankowość elektroniczną. Oczywiście dobrze płatnych. Nasz gaz zorganizowała garstka społeczników, którzy wcześniej nigdy tego nie robili, mieli co najwyżej ksero i działali bezinteresownie. Naciskamy guzik i jest ciepło, bo zwykli ludzie potrafili wziąć sprawy w swoje ręce... W rocznicę Powstania Styczniowego - pamiętajmy... Powstanie było wojną partyzancką niewielkich oddziałów. Objęło Królestwo Polskie, znaczną część Litwy i Wołyń. Nie ominęło też Puszczy Kampinoskiej. Choć przegrane – stanowiło ważną lekcję na przyszłość... Wbrew propagandzie historycznej uprawianej w carskiej Rosji, a potem w PRL, Powstanie Styczniowe nie było szaleństwem nieodpowiedzialnych romantyków, ale aktem samoobrony gwałconego narodu. Rosyjskie władze w Warszawie wprowadziły stan wojenny, zaostrzyły represje, zabroniły noszenia narodowego stroju i śpiewania polskich pieśni, zamknęły wszystkie warszawskie świątynie… W styczniu 1863 roku zarządziły brutalną brankę młodzieży do wojska. Żołnierze zajęli ulice, przetrząsali domy, kogo popadło wyciągali z łóżek, wiązali i wywozili. Konspiratorzy jednak, uprzedzeni o brance, uciekali małymi grupami do Puszczy Kampinoskiej i do lasów w okolicach Serocka. Dochodziło do starć, padli zabici. W efekcie konspiracyjny Rząd Narodowy ogłosił wybuch powstania w nocy 22 stycznia 1863 roku. Często nie mieli broni. Starczyć musiały kosy, toporki i kije. Carskie wojska w Królestwie liczyły tymczasem 100 tys. żołnierza. Walkami dowodzili kolejno gen. Mierosławski, gen. Langiewicz i Romuald Traugutt. Polscy urzędnicy wykonywali rozkazy Rządu Narodowego. W czerwcu pracownicy Banku Królestwa Polskiego na Placu Bankowym w Warszawie w biały dzień przekazali powstańcom 3,6 mln złotych i pół miliona rubli. A – jak to w historii bywa – pomoc z zagranicy nie nadeszła. Europa uznała powstanie za wewnętrzną sprawę Rosji. Bronił go tylko papież Pius IX: Sumienie mnie nagli, abym podniósł głos przeciwko potężnemu mocarzowi, którego kraje rozciągają się aż do bieguna... Monarcha ten prześladuje z dzikim okrucieństwem naród polski i podjął dzieło bezbożne wytępienia religii katolickiej w Polsce. Represje zaczęły się natychmiast po stłumieniu powstania. Na Sybir zesłali Rosjanie kilkadziesiąt tysięcy osób. Szczególnie krwawo rozprawili się z Litwą, którą sterroryzował gubernator Murawiew „Wieszatiel”. Skonfiskowano polskie majątki, miastom odebrano prawa miejskie powodując ich upadek, skasowano klasztory. W 1867 zniesiono resztę autonomii Królestwa, nazywając je Krajem Przywiślańskim. Historia uczy Z przegranego powstania przyszły Marszałek – syn powstańca Józef Piłsudski – potrafił wyciągnąć lekcję. Napisał książkę pt. 22 stycznia 1863, której pierwsze wydanie ilustrował przyszły Marszałek Rydz Śmigły. Z przestudiowanych zapisków i z rozmów z powstańcami wynikało jasno, że w oddolnych zrywach musi istnieć organizacja, strategia i przywództwo. Wkrótce, dzięki tym trzem elementom, biedna i zrujnowana Polska potrafiła sama pokonać najbardziej drapieżną armię świata – bolszewicką. W wolnej Polsce w 1919 roku specjalna komisja przyznała prawa weteranów 3644 żyjącym jeszcze powstańcom. Rozkazem Piłsudskiego włączono ich w szeregi Wojska Polskiego i jako pierwszych odznaczono Virtuti Militari. Otrzymali stałą pensję państwową i prawo do noszenia galowych mundurów w kolorze fioletowym. Otaczał ich powszechny szacunek, zaś wojskowi, nawet wyższych stopni, pierwsi oddawali im honory. Na Pradze uruchomiono dla nich wzorowe schronisko św. Teresy. W 70 rocznicę wybuchu powstania wszystkim żyjącym 365 weteranom przyznano Krzyż Niepodległości. Trud powstańców nie poszedł na marne. Walki powstańcze toczyły się też w Puszczy Kampinoskiej. Opisywali je Zofia Kossak i Paweł Jasienica, wspominał Piłsudski. Odwiedźmy czasem ich mogiłę. Zadumajmy się nad doświadczeniami przodków idąc ul. Langiewicza. Historia dzieje się tutaj. Dzieje się bez przerwy. Trzeba wyciągać z niej lekcje na przyszłość. W W W. K O C H A M K A M P I N O S . C O M . P L 7 GŁOS Z PUSZCZY Śladami powstańców po Puszczy Kampinoskiej Marek Gizmajer Od 13 lat w Izabelinie, anglista, archeolog, miłośnik historii Polski, działacz Akcji Katolickiej w parafii św. Franciszka z Asyżu. Gdy na Wielkanoc roku 1863 powstańcy opracowali plan uwolnienia więźniów oraz zniszczenia warszawskiej Cytadeli, oddziały z Puszczy Kampinoskiej pod dowództwem mjr. Walerego Remiszewskiego podeszli do lasów babickich, tuż pod Warszawę, by zająć strategiczną pozycję na Bielanach. Wywiad rosyjski udaremnił jednak precyzyjnie – wydawałoby się – obmyślony spisek. Polacy wycofali się – przez Lipków i Truskaw – do lasów zaborowskich, tropieni przez rozwścieczonych Rosjan. 14 kwietnia doszło do zażartej bitwy pod Budą Zaborowską między zaskoczonymi niespodziewanym natarciem 250 powstańcami – kosynierami, a 500 w pełni uzbrojonymi żołnierzami carskimi. Zginął mjr Remiszewski, zaś zdziczali rosyjscy żołdacy bestialsko wymordowali rannych. Bohaterski dowódca wraz z 72 poległymi swoimi żołnierzami pochowany został w zachowanej do dziś zbiorowej mogile. Nie znamy ich nazwisk; na krzyżu wbito jedynie 72 ćwieki… Dowódca wojsk rosyjskich gen. Krüdner, jako trofeum zabrał z pola bitwy przestrzelony, złoty zegarek majora Remiszewskiego, by triumfalnie wręczyć go carowi Aleksandrowi. Ostatnie oddziały powstańców rozbite zostały w potyczkach pod wioskami Górki i Stara Dąbrowa. Rozproszeni, pozbawieni dowódcy, byli wyłapywani przez kozaków i bez sądu wieszani, zaś rozłożyste gałęzie drzew służyły za szubienicę. W 1994 r., mając ok. 170 lat, runęła Sosna Powstańców w Górkach Kampinoskich, relikwia męczenników za niepodległość Polski. Miała 3,5 m obwodu i 22 m wysokości. Niedaleko stamtąd, na polanie Wystawa, niedaleko Kampinosu, wciąż stoi i na wiosnę okrywa się zielenią, ponad 250-letni Dąb Powstańców 1863 r. Z drewna powalonej sosny wykonano jedenaście unikalnych krzyży, z których pierwszy otrzymał Jan Paweł II. Według powtarzanego przez miejscową ludność podania, jej zwieszające się ku ziemi konary trwale wygięły się pod ciężarem ciał młodych, przeważnie kilkunastoletnich powstańców. Na spoczywającym tam dziś głazie wypisano: Być pokonanym, a nie ulec. Marek Gizmajer Słowo o miłości dyrektora KPN do przyrody... i nadziei mieszkańców na nienaruszalność granic parku Na okoliczność zakończenia obchodów 50-lecia KPN, grudniowe Listy do Sąsiada uraczyły nas sympatycznym wywiadem z dyr. Misiakiem, w którym to opowiada o wieloletnich staraniach tejże instytucji o zapewnienie Parkowi najlepszej ochrony i warunków do regeneracji i odradzania puszczy. Dyrektor przypomina jak dzięki objęciu w 1959 r. Puszczy Kampinoskiej ochroną, uniknięto realizacji wielu niezwykle groźnych dla jej zasobów inwestycji, jak budowa wielkiej celulozowni w okolicy Wyszogrodu, elektrowni atomowej – w Kampinosie w pobliżu Grochal, czy wypuszczanie ścieków komunalnych Warszawy na wydmy puszczy. Opowiada też o codziennej pracy Parku, która „wymaga dużego zaangażowania, specjalistycznej wiedzy, precyzji i autentycznej miłości do przyrody”. Wielu mieszkańców gminy zainteresowało się właśnie ową „autentyczną miłością do przyrody” w 2008 roku przy okazji protestu wobec budowy bloków w Izabelinie. Hasło NIE BLOKOM W IZABELINIE stało się w efekcie przyczynkiem do szerszego zgłębienia tematu, zwłaszcza przez tych, którzy mozolnie realizowali budowy własnych domów z dostosowaniem do ograniczeń wynikających z położenia w otulinie i bliskości Parku. Lektura uchwał Rady Gminy dowiodła wątpiącym, że z błogosławieństwem 8 władz Parku otwarta została furtka wysokiej i zagęszczonej zabudowie w otulinie Parku i okrawaniu jego granic (np. tzw. rezerwy pod wymianę). Obecnie KPN opracowuje nowy PLAN OCHRONY PARKU na najbliższe 20 lat. Stowarzyszenie Kocham Kampinos złożyło do tego planu wnioski, z których najważniejsze to wprowadzenie zakazu zabudowy wielorodzinnej i szeregowej oraz zakazu lokalizowania nowej zabudowy kubaturowej (mieszkaniowej, handlowo-usługowej) na terenie KPN, poza wyraźnie określonymi przypadkami zabudowy na cele gospodarki leśnej oraz urządzeń sportu i rekreacji, stanowiących obiekty nie związane trwale z gruntem. Jeżeli dyrektor rzeczywiście działa w duchu miłości do Parku – niech zagwarantuje nam spokojniejszy sen na nadchodzące 20 lat! Nie zapominajmy, że cała Puszcza Kampinoska to europejski obszar Natura 2000, a to nowy Plan Ochrony musi uwzględnić. Jak dotychczas zadania ochronne dla KPN ustalał Minister Środowiska swoim Zarządzeniem. Zawiera ono następujący ciekawy zapis: Zagadnienia regulowane przedmiotowym zarządzeniem nie mają odzwierciedlenia w prawodawstwie Unii Europejskiej, a więc zarządzenie to nie podlega ocenie, GŁOS Z PUSZCZY co do jego zgodności z prawem UE. Czy to jedno zdanie może tłumaczyć wydaną w ubiegłym roku, a zablokowaną przez Kocham Kampinos, zgodę dyrektora Parku w sprawie odlesienia 3,5 ha Cyklistów? Czy możemy więc mieć nadzieję, że casus ten był tylko niefortunnym „wypadkiem przy pracy” dyrektora Parku? Projekt planu przedłożony do uzgodnienia dyrektorowi przez Gminę został pozytywnie zaopiniowany przez Radę Naukową Parku, w której – w gronie wybranych przedstawicieli samorządów lokalnych – zasiada pan Witold Malarowski… Pewne jest niestety tylko jedno: opracowanie najdoskonalszego choćby Planu Ochrony nie odwróci automatycznie faktów dokonanych. Nie zmieni przede wszystkim uzgodnionego przez KPN, za aprobatą Rady Naukowej, a jednogłośnie uchwalonego przez Radę Gminy fatalnego Studium Kierunków jej rozwoju. Do tego potrzeba woli, której u naszych władz zabrakło – wbrew składanym deklaracjom. Wbrew woli ogromnej rzeszy mieszkańców tej gminy. Urszula Anchim Do redakcji wpłynął list od Autora, który pragnie pozostać anonimowy. Czytelniku - osądź sam... Wierzę, że naprawdę jesteście bez cenzury i proszę o umieszczenie tego tekstu w imię zwalnianych pracowników w najbliższym wydaniu - w obronie Tych, o których się nie pisze i nie mówi. Dzisiaj po cichutku zwalnia się piętnaście osób z Gospodarstwa Pomocniczego przy K. P. N. Są to pracownicy z długoletnim stażem w Parku - trzydziestoletnim i dwudziestoletnim, a więc ludzie już nie młodzi. Pan Dyrektor zwołał zebranie Gospodarstwa Pomocniczego i wręczył 15 osobom wypowiedzenia z końcem lutego. Otrzymają 3 miesięczne odprawy (ok. 4 tyś zł) i zasilą sztab ludzi bezrobotnych. Parę osób uroniło łzę… i to płakali nie Ci, co byli zwalniani, bo nie chcieli dać satysfakcji p. Misiakowi, ale Ci co zostali. Tutaj muszę być sprawiedliwy, bo wszystkie Parki narodowe likwidują w 2010 roku gospodarstwa, ale żaden chyba Park nie zwalnia ludzi. Gospodarstwa przekształca się zgodnie z planem, który powstał jeszcze za poprzednich rządów. A wieloletnich pracowników Parki wchłaniają, nie wyrzucają. Bo takie podobno były uzgodnienia ze związkami zawodowymi. Dyrektor wyjaśnił zwolnionym, że to wina Ministerstwa, bo nie było rozdzielności budżetowej pomiędzy Parkiem, zasilanym z budżetu państwa, a Gospodarstwem Pomocniczym, które musiało zarobić na własne utrzymanie. Gospodarstwo zarabiało na siebie, na utrzymanie nie małego taboru samochodowego (faktycznie wszyscy dyrektorzy i nie tylko korzystają codziennie z samochodów służbowych). Utrzymanie budynku Dyrekcji też było z funduszy Gospodarstwa. Zasługą Pana Dyrektora Misiaka jest powstanie nowego budynku Dyrekcji Parku, bo dawna siedziba Dyrekcji sypała się ze starości. Ale powstało gmaszysko, gdzie znajduje się dyrekcja, centrum edukacyjne i wielka sala konferencyjna. Nasuwa pytanie - dlaczego wydano tyle naszych pieniędzy. Budynek robi wrażenie nawet na gościach, którzy przyjeżdżają z Parków Narodowych i to z zachodu. To właśnie oni otwierają szeroko oczy ze zdumienia, że jesteśmy tak biednym krajem, a jednocześnie tak mało gospodarnym. Powstała też duża sala konferencyjno - edukacyjna jak dotąd wykorzystana kilkanaście razy, również na imieniny Pana Dyrektora. Od kiedy wybudowano Centrum Kultury w Izabelinie sala przy K.P.N jest wykorzystywana sporadycznie. A ile wydano funduszy na budowę? Ile na utrzymanie? To wszystko za NASZE pieniądze. Pieniądze podatników. Pan Dyrektor Misiak od dwudziestu paru lat włada K.P.N i jego decyzje są znane w środowisku Gminy Izabelin, ale niestety bywa, że z ochroną środowiska niewiele mają wspólnego. Kampinoski Park za władania Jerzego Misiaka mocno się skurczył. My doskonale pamiętamy artykuły w Gazecie Wyborczej krytykujące pewne decyzje i władanie tego człowieka, ale o dziwo żadnego echa one nie wywołały. Po prostu napisano i sprawie łeb ukręcono. I może warto o tym przypomnieć, teraz, gdy w lutym kończy się kadencja Dyrektora. Gazeta Wyborcza zamieściła wspomniane przez Autora listu artykuły w wydaniach z dnia 26 i 27 kwietnia 2004 r. w dziale Gospodarka OD REDAKCJI - Poniżej zamieszczamy fragmenty wystąpień pokontrolnych NIK: Z badań kontrolnych w Kampinoskim PN wynika, że kilkakrotnie zmieniano koncepcje budowy Centrum Edukacji i Zarządzania każdorazowo rozszerzając zakres rzeczowy inwestycji, pomimo odstąpienia w 1994 r. od zamiaru przeznaczenia części pomieszczeń dla Krajowego Zarządu Parków Narodowych. Łączna powierzchnia zabudowy Centrum, składającego się z trzech budynków, wynosi obecnie 1.987,4 m2, powierzchnia użytkowa 3.981,8 m2 (…) w stosunku do pierwotnej koncepcji z 1987 r. uwzględniającej pomieszczenia dla KZPN, przewidującej trzy budynki, wzrost ww. parametrów inwestycji wynosi odpowiednio 40.9%, 47,4%. **** Kontrola ujawniła istotne nieprawidłowości w zakresie przygotowania i realizacji przez Kampinoski PN ww. inwestycji, polegające m.in. na: dokonaniu przez Park, podczas wykonywania prac budowlanych, podwyższenia wieży budynku nr 1, bez uzyskania pozwolenia na takie odstępstwo od zatwierdzonego w pozwoleniu na budowę projektu budowlanego.(…) Spowodowało to także utratę gwarancji i rękojmi wykonawcy prac budowlanych... W W W. K O C H A M K A M P I N O S . C O M . P L 9 C Z Y S TA G M I N A Czysta gmina W latach 1999-2000 Fundacja Nasza Ziemia pod patronatem Miry Stanisławskiej-Meysztowicz zrealizowała w gminie Izabelin projekt pilotażowy ogólnopolskiej akcji CZYSTA GMINA. Pełne entuzjazmu i wdzięczności dzieci uhonorowały panią Mirę Orderem Uśmiechu, wręczonym w izabelińskiej szkole. Uczniowie, przeczesując las, dokonali inwentaryzacji dzikich wysypisk, które następnie zostały uprzątnięte przez gminę. Czy ktokolwiek dziś pamięta, gdzie znajdują się trzy wybrane miejsca, objęte patronatem przez szkołę i oznakowane specjalnymi tablicami? Podczas Akcji Sprzątania Świata we wrześniu 2000 r., w Izabelinie sprzątali Ambasador Australii oraz Marszałek Sejmu, co było relacjonowane przez prasę, radio i telewizję. W gronie sprzątających, wśród błysków fleszy, nie zabrakło oczywiście wójta Witolda Malarowskiego. W podsumowaniu oceniono, iż rezultatem akcji było m.in.: rozpoznanie i uprzątnięcie ok. 75% „dzikich wysypisk” oraz oznakowanie i objęcie monitoringiem najbardziej zanieczyszczonych miejsc, a także rozpoczęcie przez władze gminy długofalowych działań zmierzających do wprowadzenia gospodarki odpadami i egzekwowania czystości i porządku. CO DZIŚ POZOSTAŁO PO TAMTYCH WYDARZENIACH? Niestety, chyba tylko piękne wspomnienia… Szkoła organizuje wprawdzie rozmaite konkursy edukacyjne, zbiórki nakrętek, baterii lecz bez programowego wsparcia organizacynego ze stromny gminy, działania te są zawieszone w próżni. Raz w roku organizowana jest ogólnopolska akcja SPRZĄTANIA ŚWIATA, ale czy metodą jednorazowych zrywów da się sprawić, by gmina Izabelin była naprawdę czysta? W sferze planów i deklaracji wszystko wygląda różowo. Gmina uchwaliła w roku 2007 roku program gospodarowania odpadami, w którym wyznaczyła sobie za cel objęcie do roku zorganizowania do 2010 roku zorganizowana zbiórkią odpadów od 100% mieszkańców, stawiając na rozwój selektywnej zbiórki szkła, tworzyw sztucznych, złomu, makulatury. Zaplanowano powszechne wprowadzenie systemu dwupojemnikowego – mieszkańcy mieli zostać wyposażeni w dwa worki lub pojemniki – jeden na odpady „suche” (do recyklingu), drugi na odpady „mokre” (ulegające biodegradacji). Tyle o planach, które pozostały na papierze. A jak to wygląda w praktyce? Czy pojemniki do selektywnej zbiórki odpadów, które policzyć można na palcach jednej ręki, stanowią wystarczające rozwiązanie w 10- dziesięciotysięcznej gminie? Nierzadki jest taki widok… Wszystko zaczęło się od ulotki, którą mój mąż przyniósł do domu, a która to dotyczyła problemu odpadów i sposobów ich segregacji. Niby wszystko oczywiste – segreguje się to, co da się jeszcze raz przetworzyć, a dzięki czemu można będzie oszczędzić środowisko. Podjęcie decyzji nie zajęło mi dużo czasu. Od momentu przeczytania… może raptem 5 minut, gdyż tyle potrzebowałam na rozłożenie pojemników oddzielających szkło od plastiku i papieru. Cieszyłam się jak dziecko, a jeszcze więcej radości przysporzyła mi świadomość, że będę mogła wpoić moim pociechom odpowiednie nawyki. Niestety! W Laskach nie ma żadnego pojemnika do segregacji. A w nowym roku znikły również i te, które postawione były na tyłach urzędu gminy. Zadzwoniłam do Referatu Ochrony Środowiska naszej gminy i otrzymałam następujące informacje: Pojemniki z Lasek zostały zabrane, bo ludzie wyrzucali tam śmieci komunalne, potłuczone szyby, zepsute kurczaki… Dokształcaniem młodego społeczeństwa zajmuje się szkoła i dzieci mogą do pojemników przy szkole wrzucać makulaturę, a starsi... już i tak się nie nauczą. Na pytanie, jak sobie radzą inne gminy, otrzymałam odpowiedź, że Gmina Babice ma dużo pieniędzy, więc może pozwolić sobie na zaoferowanie mieszkańcom usług odbioru odpadów sprzed posesji. A my jesteśmy gminą biedną… Okazało się też, że referendum związane z odbieraniem odpadów przez gminę, organizowane jakiś czas temu – nie zostało niestety pozytywnie zakończone. Niedoinformowani mieszkańcy nielicznie tylko wzięli w nim udział. Może będzie powtórzone, ale kiedy? Nie wiadomo. Rada Gminy oczekuje raczej na zmianę przepisów,… które pozwolą, aby mieszkańcy uiszczali opłaty za wywóz odpadów wprost do urzędu gminy, razem z podatkiem. Dzięki czemu temu pozbędziemy się problemu śmieci w puszczy. Wszystko pięknie brzmi, jednak podstawowe pytanie brzmi: KIEDY??? Kształtowanie świadomości trwa niestety bardzo długo. Zabranie pojemników nie rozwiąże problemu zaśmiecania. Ludzie, którzy porzucali śmieci wokół pojemników, będą to robić nadal. Zmienią tylko miejsce zaśmiecania. Nie wolno zrażać się tym, że kilka osób nie wie, co to jest recykling, więc nie stosuje się do wskazówek na pojemnikach. Sądzę, że placyk wokół pojemników do segregacji jest łatwiej sprzątać, niż rowy, zarośla, itp. Dopóki nie obudzimy w ludziach poczucia, że takie działania szkodzą im samym i ich dzieciom oraz wnukom w przyszłości, dopóty dalej w lasach będziemy znajdować telewizory, baterie i butelki. To bardzo smutne, ale mam nadzieję, że wiele osób podejmie wysiłek, dając przykład innym, ci z kolei następnym i następnym... i tak dalej. Tylko czy nasze władze podejmą wreszcie jakieś wysiłki… Urszula Wójcik Czy segregacja musi być problemem? 10 Monika Grzesik C Z Y S TA G M I N A A jednak można... Dobrego przykładu nie trzeba szukać daleko… Gmina Babice Stare udowodniła, że chcieć, to móc. Od dwóch lat z powodzeniem funkcjonuje tam powszechny system selektywnej zbiórki odpadów. I zyskuje coraz więcej zwolenników – obecnie około 70% gospodarstw segreguje śmieci! Niepotrzebne było referendum! Każdy mieszkaniec, który przyłącza się do akcji, otrzymuje worki do selektywnej zbiórki – szkła, makulatury, plastiku. Po uzbieraniu do pełna, wystawia worek przed posesję, po czym jest on odbierany przez firmę wyłonioną w gminnym przetargu. Każde gospodarstwo chętne do segregacji ma tam swój numer, który widnieje na workach. Ludzie wiedzą, w jaki sposób odpady sortować, żeby były przydatne po dalszej przeróbce (że plastik to tylko z produktów spożywczych, a nie po chemii, że butelki i słoiki trzeba umyć, a papier musi być czysty, niezatłuszczony, itd.). Wstyd i nieprzyjemności, polegające na obowiązku pokrycia kosztów wywozu, mogą mieć tylko ci, którzy do worków takich chcieliby wrzucić zwykłe odpady, czego nie da się ukryć pod przezroczystą folią… Całe to przedsięwzięcie kosztuje gminę Babice Stare 10 tys. zł miesięcznie, czyli 120 tys. zł rocznie, z czego część Pierwszą akcję oczyszczania lasu mamy już za sobą. Sami byliśmy zdziwieni, że taka mała grupa może zrobić tak dużo. A jeśli będzie nas więcej? „Pierwsza drużyna porządkowa” naszego Stowarzyszenia, w sile pięciu dorosłych, czworga dzieci i jednego psa, ofensywę rozpoczęła na placu zabaw przy ul. Rynkowej w Izabelinie. Tam szybko zdobyliśmy „łupy” w postaci siedmiu pełnych worków śmieci, po czym przesunęliśmy front w stronę Helenówka. Na terenie niesławnej „rezerwy budowlanej” odkryliśmy dzikie wysypisko o powierzchni kilkuset metrów kwadratowych, które było tak zaśmiecone, że jego uprzątnięcie zabrało nam resztę czasu. Bagatela – kilka godzin… To po prostu nieprawdopodobne, co i w jakiej ilości zaradni obywatele potrafią „powierzyć naturze”. Oczy otworzyły nam się szeroko. Przede wszystkim z leśnego poszycia wydłubaliśmy kilka worków butelek po alkoholu. Na tak małym skrawku! Kto to wszystko wypił i po co? Oprócz zalewu plastikowych pojemników pojawiały się też artykuły codziennego użytku o najróżniejszym przeznaczeniu, czasem przedmioty zupełnie zagadkowe. Najcenniejszym trofeum był odkurzacz, zaś największym kanapa. Po co ktoś zadał sobie tyle trudu aby przytaszczyć ją aż tutaj, skoro gmina organizuje darmową wywózkę takich przedmiotów? A może o tym nie wiedział? Tak czy siak, kanapa była zbyt nasiąknięta wilgocią i nie daliśmy rady wydobyć jej na światło dzienne. Wyniki akcji przerosły najśmielsze oczekiwania. Po dwóch godzinach zmagań zebraliśmy TRZYDZIEŚCI PEŁNYCH WORKÓW ODPADÓW, sporo plastikowych wiader i cztery opony. Wszystko posortowaliśmy, oznakowaliśmy naszym logo i zawieźliśmy własnymi samochodami do pojemników przeznaczonych do selektywnej zbiórki odpadów znajdujących się przy dyrekcji Kampinoskiego Parku Narodowego. WKRÓTCE OKAZAŁO SIĘ, ŻE DZIEŁO, Z KTÓREGO BYLIŚMY SZCZERZE DUMNI, NIE OD RAZU SPODOBAŁO SIĘ DYREKCJI KPN… Pojemniki do segregacji odpadów, tak zachęcająco ustawione na parkingu, okazały się być zarezerwowane do innych, prywatnych celów. Za „zaśmiecenie terenu parkingu” – o ile miałoby się w przyszłości powtórzyć – mielibyśmy pokryć koszty wywozu zebranych śmieci! Udało nam się jednak osiągnąć porozumienie. Dyr Jerzy Misiak, zreflektowawszy się, oświadczył gotowość do współpracy z naszym Stowarzyszeniem i odbioru każdej ilości zebranych w lesie śmieci. Poza tym, że śmieci z okolic gminnego Czysty las 120 tys. zł rocznie wydaje Gmina Babice na skuteczną segregację odpadów. 140 tys. zł miesięcznie dopłaca Gmina Izabelin do imprez w Centrum Kultury podlega refundacji ze specjalnego funduszu Województwa Mazowieckiego, który zasilany jest z opłat środowiskowych, ponoszonych przez producentów odpadów. W sumie całkowity koszt na jednego mieszkańca wynosi mniej niż 1 złotówkę… A efekty? Pracownicy wydziału komunalnego z przyjemnością zbierają pochwały zadowolonych obywateli. Wszędzie jest czyściej, to widać od razu – chwalą się – a my mamy mniej pracy z uprzątaniem śmieci, które dotychczas znaleźć można było w rowach i przydrożnych zaroślach. Możemy tylko pozazdrościć... Monika Grzesik Chcesz mieszkać w czystym otoczeniu? Boli cię zaśmiecanie przyrody? Czekaj na zapowiedź kolejnej akcji na naszej stronie i przyłącz się do nas. Wspólna praca dla pozytywnego celu zbliża ludzi, a ruch na świeżym powietrzu poprawia zdrowie. Czekamy tylko, aż śnieg stopnieje… i odsłoni kolejną porcję „leśnych skarbów”. placu zabaw (dwa wory butelek po alkoholu różnej mocy) wrzucimy następnym razem do pojemników przy Urzędzie Gminy – o ile powrócą one na swoje dawne miejsce. Dziękujemy wszystkim uczestnikom akcji sprzątania lasu, a wśród nich pani Teresie Friedrich, panu Piotrowi Głuszkowi, panu Lucjanowi Pieli oraz Zuzi, Ani, Frankowi i Benkowi. Monika Grzesik W W W. K O C H A M K A M P I N O S . C O M . P L 11 POMYSŁ NA IZABELIN Wolnoć Tomku w swoim domku Osiedle „Solea” to zespół dziewiętnastu rezydencji położonych w graniczącym z Kampinoskim Parkiem Narodowym Izabelinie – podwarszawskiej miejscowości o charakterze willowym – oto cytat ze strony dewelopera, który właśnie tak zachwala wybudowane ostatnio „szeregowce” przy ul. Fedorowicza w Izabelinie – Architekci w twórczy sposób połączyli przestrzeń zewnętrzną i wewnętrzną domów. Szczególnie istotny był kontekst lokalny i przyrodniczy, dlatego wyraziste formy budynków są harmonijnie wtopione w otoczenie. Część elewacji pokryta jest cedrem kanadyjskim – drewnem o najlepszych parametrach odporności na czynniki zewnętrzne. Spektakularne przeszklenia łączą wnętrze z krajobrazem, który jest nieodłączną częścią i przedłużeniem wnętrz. Szkoda, że w tym twórczym działaniu wykonawca nie kwapi się by przeciwdziałać dewastacji graniczącego z budową terenu, godząc się na to, by piękny do niedawna obszar lasu przeznaczony dziś pod zabudowę, zamienił się w wysypisko gruzu i śmieci. Przejeżdżając tamtędy codziennie zadaję sobie pytania, dlaczego sam deweloper do dnia dzisiejszego nie dostrzegł potrzeby dbałości o porządek wokół inwestycji, pomimo, że przepisy o prawie budowlanym wyraźnie go do tego obligują? Dlaczego nie działa tak, by opisany w reklamie rzekomy kontekst lokalny i przyrodniczy urzeczywistniał się podczas oględzin przez osoby zainteresowane. Zadaję sobie również pytanie o przyczynę braku zainteresowania i widocznej reakcji ze strony naszych władz na tą sytuację. Czy wynika to może z faktu, że transakcja sprzedaży gruntu została zamknięta i teren nie jest już własnością gminy, więc można o nim zapomnieć wyrażając tym samym zgodę na jego dalszą dewastację? W. Grzybowski Pomysł na Izabelin Izabelin nie odbiega wyglądem od innych gmin w naszym kraju. I w tym problem. Gmina położona przed laty w pięknym leśnym otoczeniu, ze skromnymi domkami, staje się w tej chwili tęsknotą za tamtymi czasami. W ciągu ostatnich lat powstało tysiące domów, domków i domeczków, każdy na swoją modłę. Stoją obok siebie, domek drewniany, pałac ala XIII wiek, domek wkomponowany w leśne otoczenie i rezydencja, której nie powstydziłby się właściciel działki na Lazurowym Wybrzeżu. A ostatnio powstają osiedla, te niby super ekologiczne, rażące swą architekturą nawet subtelne sosny, które jeszcze oparły się wycince, wielkie gmaszyska sięgające betonem pod 12 szczyty 60-letnich sosen. deweloperzy dzielą działki na dwie i budują dwa domy, które oczywiście później będą miały dwóch właścicieli. Wszystko oczywiście przy cichej aprobacie dawnych mieszkańców. Kiedy rozmawiam z nimi, czuję niezadowolenie i strach przed przeciwstawianiem się. Co jest przyczyną tego stanu rzeczy? Budownictwo podlega jednemu, ogólnemu dla całego kraju prawu budowlanemu. Co nie jest zabronione, jest dozwolone. I wolnoć Tomku w swoim domku. Jeżeli do tego dodamy faktyczny brak nadzoru budowlanego i tworzenie ustaw pozwalających na cięcie drzew i budowanie wielkokubaturowych budynków, mamy tak, jak mamy. Ale podobno jesteśmy społeczeństwem obywatelskim i możemy żądać zmiany warunków zabudowy w tak pięknym przyrodniczo środowisku. Tego, co zniszczono nie naprawimy w całości, ale nowe domy mogą powstawać z zachowaniem dodatkowych zasad np. z zachowaniem niskiej zabudowy, kąta spadku dachu... Uważam, że w naszej Gminie powinien być rozpisany konkurs dla architektów na ustalenie warunków zabudowy i mieszkańcy powinni mieć wpływ na jego przyjęcie. Takim samym problemem jest grodzenie działek. Przepisy ogólne pozwalają na murowane, pełne ogrodzenie od ulicy o dużym natężeniu ruchu, ale jak to wygląda? Czy nie można posadzić gęstego żywopłotu? Wzorcem dla nas powinno być budownictwo alpejskie, z jego prawem, i grodzenie skandynawskie. Jesteśmy gotowi powalczyć? Tola TRADYCJA Zwykła kromka chleba Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba Podnoszą z ziemi przez uszanowanie Dla darów Nieba... Tęskno mi, Panie... Cyprian Kamil Norwid - Moja piosnka II Polska tradycja nakazuje nam od pokoleń szczególny szacunek dla chleba. To u nas łamano się chlebem w wigilijny wieczór, żegnano znakiem krzyża świeży bochenek chleba przed pokrojeniem, wreszcie, starannie zbierano okruszki w trakcie sprzątania ze stołu. Chleb od zawsze był podstawowym pokarmem, za który płacono życiem w czasie wojen, za którym tęsknili nasi rodacy na emigracji. Polski chleb do dzisiejszego dnia stanowi nie lada przysmak na najbardziej wykwintnych stołach całego świata. Dla nas jest rzeczywiście chlebem powszednim. Codziennie kupujemy bochenek świeżego pieczywa, z którego przygotowujemy kanapki na śniadanie i na kolację. Podajemy chleb do zupy czy bigosu, ale najprostszą formą jest zwykła kromka chleba z masłem. Najlepszy chleb, to chleb świeży, pachnący, z rumianą i chrupiącą skórką. Jeszcze lepszy jest ten własnoręcznie upieczony… Chodzi o cały rytuał związany z tradycynym przygotowywaniem chleba: trzeba postarać się o zakwas, a jeszcze lepiej o „zaciastek” (szklankę surowego ciasta z poprzedniego wypieku) z piekarni, o specjalną mąkę: orkiszową, razową lub inną z ekologicznego wodnego młyna, wreszcie o ziarna, otręby i nasiona. Ciasto przygotowuje się poprzedniego dnia, a gdy podrośnie wkłada do piekarnika. Efektem jest świeże pieczywo, bez żadnych konserwantów, o wspaniałym smaku. Znika błyskawicznie zarówno z domową konfiturą, jak i z białym serem, samym masłem, posypane rzeżuchą lub solą. Smakuje zaraz po upieczeniu i po kilku dniach, gdy nabiera powoli wilgoci. Jako pierwszy zakwas może posłużyć 1 szklanka kupionego w sklepie żurku (zmieszanego z mącznym osadem z dna butelki). Oto przepis: 1 kg mąki pszennej lub zmieszanej w proporcjach 1:3 pszennej i żytniej lub orkiszowej 1 szklanka zakwasu* lub jeszcze lepiej surowego ciasta z piekarni (ja dodaję już ciasto pozostawione w słoiku z poprzedniego pieczenia, trzymam je w lodówce) 5 szklanek letniej wody 5 szklanek dodatków, np. pestek z dyni, ze słonecznika, sezamu, siemienia lnianego, płatków owsianych itp. Możemy również dodać otręby żytnie lub pszenne. 1 łyżka stołowa soli Sposób przygotowania: W wodzie rozpuszczamy zakwas albo ciasto z poprzedniego pieczenia, dodajemy składniki i wyrabiamy przez około 10 minut. Odstawiamy przykryte bawełnianą ściereczką w ciepłe miejsce. Powinno tak stać około 10 godzin. Przekładamy ciasto do prostokątnych foremek posmarowanych olejem i obsypanych mąką. Możemy też uformować owalne bochenki i ułożyć je na blasze do pieczenia. Pamiętamy o odłożeniu porcji surowego ciasta do słoika i schowaniu go do lodówki. Przed włożeniem foremek do piekarnika ciasto smarujemy z wierzchu olejem albo bardzo gorącą wodą, posypujemy makiem, czarnuszką albo mąką. Pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 200 °C przez 75-90 minut. Gdy przygotowujemy ciasto razowe z żytniej mąki możemy dodać do niego trochę miodu i kminku. Ważne jest eksperymentowanie z różnymi gatunkami mąki i z różnymi dodatkami. Ćwiczenie czyni mistrza! Barbara Kozłowska mieszkanka Izabelina, przyjaciółka rodziny Kuroniów, współautorka książek Macieja Kuronia Sposób na ocieplenie klimatu (domowego) potraw, pojawiających się na naszych stołach. Nieprzyzwoicie kaloryczny, rozgrzewający, pachnący… przywraca optymizm w mroźne zimowe wieczory. Wypróbujcie Państwo doskonały przepis na mój ulubiony smalec według książki Kuchnia Rzeczypo spolitej Wielu Narodów autorstwa Macieja Kuronia: Własnoręcznie wypieczony chleb fantastycznie smakuje z domowym smalcem. To genialne w swej prostocie połączenie, wypróbowane przez całe pokolenia, nie traci blasku wśród wielu najbardziej nawet egzotycznych 1 kg słoniny 500 g surowego, wędzonego boczku 1 duże kwaśne zielone jabłko 2 cebule 1 główka czosnku 1 łyżeczka zmielonego kminku 1 łyżka majeranku sól, pieprz Słoninę kroimy w kostkę albo przepuszczamy przez maszynkę z grubym sitem. Topimy z wolna w rondlu, a po 15 minutach dodajemy tak samo posiekany boczek. Kiedy smalec jest wytopiony, a skwarki złociste, zdejmujemy rondel z ognia i dodajemy utarte jabłko, drobno posiekaną cebulę i posiekany czosnek, utarty z odrobiną soli Dokładnie mieszamy i wsypujemy pozostałe przyprawy. Jeszcze raz mieszamy. Rozlewamy warstwami do miseczek, tak żeby skwarki nie opadły na dno. Joanna Liszkiewicz-Kuroń W W W. K O C H A M K A M P I N O S . C O M . P L 13 K O N K U R S F O TO G R A F I C Z N Y - T RWA I I E D Y C J A P E J Z A Ż Z I M O W Y Drodzy Czytelnicy, Zakonczył sie pierwszy etap konkursu fotograficznego, skierowanego do miłośników piękna nasze okolicy. Dziękujemy wszystkim fotografom-amatorom, którzy obcując z naturą i wnikliwie ją obserwując, otwierają przed widzem drzwi do krainy magii światła i cieni. Zachęcamy do kontynuowania artystycznych poszukiwań w kolejnym etapie konkursu. Szczegóły oraz opublikowane zdjęcia konkursowe na stronie www.kochamkampinos.pl Wacław Piekarski Jury konkursowe w składzie: Zbigniew Zaradkiewicz – przewodniczący jury Monika Grzesik – przedstawiciel Stowarzyszenia Kocham Kampinos Wacław Piekarski – właściciel Studia FotoPiekarnik Wiktor Wołkow – patronat honorowy nagrodziło następujące prace: I MIEJSCE oraz Nagroda Specjalna - Waldemar Grzybowski III MIEJSCE - Państwo Doleccy Zygmunt Zaradkiewicz Propozycję przewodniczenia jury przyjął z życzliwością pan Zygmunt Zaradkiewicz. Ten skromny człowiek, zaangażowany w sprawy społeczne jako radny powiatu, to wybitny grafik, laureat licznych nagród, z których sam najbardziej ceni sobie pierwszą – Złotą Szpilkę. Artysta jest najmłodszym laureatem tej nagrody w jej historii - jury z wielki malarzem Arturem Nacht-Samborskim na czele, przyznało mu ją jako studentowi zaledwie II roku ASP. Gigant karykatury Szymon Kobyliński, w ramach żartu, proponował artyście podczas ceremonii wręczenia zamianę – dawał swoje trzy Brązowe Szpilki za tę jedną Złotą. Sam Kobyliński dopiero w 1984 roku otrzymał Złotą Szpilkę z Wawrzynem za całokształt pracy twórczej. A Zygmunt Zaradkiewicz – może przez sentyment dla pierwszego artystycznego lauru – upodobał sobie właśnie rysunek satyryczny. Szkoda, że nie doczekał się wystawy w Izabelińskim Centrum Kultury. 14 II MIEJSCE - Jolanta Grzybowska Nagroda Internautów - Maria Sternicka Wiktor Wołkow Patronat honorowy nad naszym konkursem fotograficznym obął Wiktor Wołkow, artysta-fotografik, od 40 lat specjalizujący się w fotografii pejzażu oraz przyrody Podlasia. Członek Związku Polskich Artystów Fotografików, autor około stu wystaw indywidualnych i albumów, m.in.: Wołkow, Biebrza, Krzyż, Słońce, laureat ponad 100 nagród i wyróżnień w konkursach fotograficznych, zarówno krajowych, jak i międzynarodowych. Wiktor Wołkow fotografuje metodą tradycyjną - analogową.Oglądajac jego zdjęcia, odnajdujemy w osobowość i charakter tego wybitnego fotografa. C O Ś C I Ę N I E P O K O I , C I E K AW I , Z A C H W Y C A ? Z R Ó B Z D J Ę C I E D O G A Z E T K I ! K O N K U R S F O TO G R A F I C Z N Y - T RWA I I E D Y C J A P E J Z A Ż Z I M O W Y Zakątek duszy Przez trzęsawiska, tropem łosia, ktoś dźwiga motocykl. Widzę go z daleka w śnieżycy wśród stada żubrów. W niebie wysokim leci na czele klucza gęsi. Z drzewem w jedno zrośnięty trwa. W kropli srebrzystej na nici pajęczej wita pierwszy promień słońca. We mgle porannej szuka klucza złotego do skarbnicy Matki nas wszystkich, który utonął w Czerwonym Bagnie. Już kilka dziesiątków lat minęło od daty kiedy los pozwolił mi napisać pierwsze słowo o Wiktora fotografii dla miesięcznika Projekt. Już nie bardzo pamiętam co wówczas napisałem. Chyb coś o sośnie nad mogiłą powstańczą pod Sokołdą. Później razem przemierzyliśmy szmat jego ulubionej, a i mnie serdecznie bliskiej Polski północno-wschodniej. Zrobiliśmy wspólnie niejedną książkę. Pierwsza była czarno-biała, ascetyczna, mocno kadrowana, opatrzona pasującym do jej poetyki tekstem Edwarda Redlińskiego, opowieść o płotach, drogach, koniach, krowach, ptakach… Słowem saga spraw zwykłych z okolic serdecznych, która dzięki obiektywowi Wiktora stała się fotograficzną „poezją białą”. Potem zrobiliśmy Biebrzę, Krzyż dla Jana Pawła II, Słońce z Miłoszem dla wszystkich. Świecący krąg. Tarcza. Ale Wiktor potrafił odkryć w nim i wokół niego tysiące zjawisk niepowtarzalnych poprzez swoją zaciekłą dociekliwość, katorżniczą pracę i sumienność wieloletniej obserwacji. Jakieś świty biebrzańskie i narwiańskie, krwawe lodowiska w mroźne zachody, bociany w purpurze, drzewa w ogniu, krzyż po trzykroć wrośnięty w ziemię, ścieżka biegnąca ku słońcu z postacią nieostrą – życiem steraną lub tylko wspomnieniem będącą.Jest coś w jego fotografii co może wydać się naiwnością, a co ja traktuję jako powściągliwość, intuicyjne ograniczenie środków, ascezę bliską niekiedy hasłom minimalizmu w sztuce. Widzieć należy dalszy ciąg Wiktorowej wizji w nas samych. Nie sposób też w pełni ocenić osobowość Wiktora bez znajomości jego losu, pogodnych i trwałych przyjaźni, ptaków w ogródku Grażyny, heroizmu trwania po stracie… Od lat na mojej półce leży książka Jana Bułhaka Fotografika – Zarys Fotografii Artystycznej. Stary mistrz w wielu miejscach formułuje zdania, które tu przytoczę myśląc o pracach Wiktora. Teleobiektyw jest najlepszym i prawie jedynym narzędziem, gdy idzie o „obraz”, a nie o fotografię, o obraz skomponowany prawidłowo, z uwzględnieniem normalnego odstępu i dobrej perspektywy zależnej od tego odstępu… (...) W myśl zasady Johna Ruskina, że wszelkie piękno pochodzi od przyrody, a ona jest najwyższym urzeczywistnieniem i wzorcem wiekuistym, Bułhak utrzymując, że sztuka powinna być przede wszystkim intymnym obcowaniem z Naturą wieczną i nieskończoną, w swej Fotografice napisał: …Nie pomnażać fotograficznych lamusów jeszcze jednym spisem inwentarzowym skopiowanej ,,prawdy” i ,,rzeczywistości”, która bardzo mało obchodzi artystę, lecz – dawać radość i wzruszenie innym, przez ukazanie zakątka własnej duszy. prof. Andrze Strumiłło Najnowszy album Wiktora Wołkowa pt. Lot z dedykacją autora stanowi nagrodę specjalną w każdej edycji konkursu. Grunty za złotówkę, czyli jak się nie dać spec-ustawie W zeszłym roku w Laskach słychać było płacz i zgrzytanie zębami, bo Gmina zabierała część prywatnych działek „pod drogę - za symboliczną złotówkę albo za postawienie płotu w nowym miejscu” Gmina korzystała tutaj z tzw. specustawy, która zezwala, dla realizacji inwestycji związanych z drogami publicznymi, na wydzielenie „z urzędu” z prywatnych posesji terenu potrzebnego pod daną inwestycję – za zapłatą odszkodowania. Bywało jednak, że gmina nie płaciła odszkodowań, bo... nie było komu. Przejmowane grunty formalnie nie miały właściciela! Taka sytuacja zdarzyła się w Laskach na ul. Cichej, na 3 Maja, Podleśnej i w kilku innych miejscach, gdzie plany zagospodarowania przewidywały szerszą drogę albo nieszczęsne rondo. Drodzy Sąsiedzi, trzeba trochę powydeptywać korytarzy w urzędach i sądach, żeby raz na zawsze załatwić te spadki, podziały i wpisy. Wniesienie sprawy o nabycie spadku to zaledwie 300 zł, osoby w trudnej sytuacji mogą też wnioskować w sądzie o rozłożenie na raty, albo nawet całkowite zwolnienie z kosztów sądowych. W większości przypadków nie płaci się nawet podatku od nabycia spadku (przy pierwszym stopniu pokrewieństwa). Zapytana o sprawę pozyskania gruntu pod rondo, pani Agnieszka Sobczak - z-ca kierownika Wydziału Geodezji powiedziała, że urzędnicy mieli związane ręce - nie mogli prowadzić rozmów o wywłaszczenie gruntu na potrzeby budowy ronda, gdyż rodziny zamieszkujące na przyległych działkach „od 2002 roku do dziś nie uregulowały stanu prawnego i swego tytułu własności, wynikającego ze spadków”. Pani kierownik twierdzi, że Gmina już kilka lat temu przekazała mieszkającym tam rodzinom cały komplet dokumentacji do wypełnienia, by mogli założyć w sądzie sprawę o nabycie spadku… Osoby, którym zabrano część działki „za symboliczną złotówkę” mogą, a nawet powinny uregulować stan prawny nieruchomości, a następnie złożyć wniosek o odszkodowanie (o ile nikt się go nie zrzekł). Pani Agnieszka Sobczak zadeklarowała, że wydział geodezji nadal gotów jest pomóc w uregulowaniu stanu prawnego wzmiankowanych nieruchomości: przygotuje potrzebne formularze, poinstruuje co i jak wypełnić, gdzie złożyć dokumentację. Ludzie muszą zrozumieć, że nic się samo nie zrobi, a strategia bierności i przeczekiwania działa tylko na ich niekorzyść - podsumowuje pani kierownik. A osobom, które mają ustalone prawa do swoich działek warto przypomnieć, że mogą, lecz nie muszą poprzestawać na „symbolicznych złotówkach”; mogą oczekiwać słusznego odszkodowania za grunty oddawane na cel publiczny. Ewa Gajewska W Y Ś L I J T E M AT D O G A Z E T K I @ K O C H A M K A M P I N O S . C O M . P L 15 STOWARZYSZENIE KOCHAM KAMPINOS ZAPRASZA JEŻELI POPIERASZ NASZĄ WIZJĘ ROZWOJU IZABELINA, NIE CHCESZ MIESZKAĆ W OTOCZENIU BUDYNKÓW WIELORODZINNYCH, WDYCHAĆ SPALIN SAMOCHODÓW ZAMIAST CZYSTEGO POWIETRZA LEŚNEGO - możesz dać temu wyraz zostając CZŁONKIEM WSPIERAJĄCYM NASZEGO STOWARZYSZENIA. WYPEŁNIJ I ODEŚLIJ ZAŁĄCZONĄ DEKLARACJĘ! Znajdziesz ją również na naszej stronie www.kochamkampinos. com.pl. Tam także możesz zapoznać się z naszym REGULAMINEM i innymi ważnymi informacjami. W stowarzyszeniu Kocham Kampinos nie ma obowiąz- ku płacenia z góry ustalonych składek. Każdy z członków może dokonać wpłaty dobrowolnie zadeklarowanej kwoty na nasze konto. Wyłącznie dzięki tym – najdrobniejszym nawet - wpłatom wydajemy naszą gazetkę. A ma ona nakład blisko 2 tys. egzemplarzy! Każdy ma możliwość ją współtworzyć. Zaproponuj temat, który warto poruszyć, lub napisz artykuł! Podziel się swoimi obserwacjami i przemyśleniami. Działając razem, mamy realny wpływ na sprawy naszej gminy. Nie pozwólmy, by władze decydowały o nas bez nas. Jakoś to będzie..? Każda posesja powinna wykazać się podpisaną umową z firmą wywożącą nieczystości. Tymczasem wiele gospodarstw nadal spala śmieci w swoich piecach, co niestety jest odczuwalne nie tylko gołym nosem, ale również pozostawia toksyny w ziemi. Gmina postanowiła zająć się tym problemem, jednak mam wrażenie że nie od tej strony co potrzeba. Wszystkie firmy usu- wające nieczystości zostały powiadomione, że nowe umowy podpisywane w gminie Izabelin nie mogą zawierać zapisu o wywozie nieczystości rzadziej niż raz na dwa tygodnie. Gmina wspiera się tu orzeczeniem Sanepidu. Wspaniale. Ale czy gmina zastanowiła się co z umowami już istniejącymi? Co ze śmietnikami o pojemności 1100l? Oczywiście umowę raz zawartą można zmienić – wywóz co dwa tygodnie. Ale jak zapełnić pojemnik 1100l w dwa tygodnie? Pojemnik można wymienić – jednak co z osobami, które wykupiły pojemnik na własność? W gminie otrzymałam informację, że jest to problem właściciela pojemnika... Na pytanie w jaki sposób będą egzekwowane przepisy otrzymałam informację, że ludzi jest mało, ale jakoś to będzie…” Anna Mandes Obowiązek odśnieżania Odśnieżanie chodników jest obowiązkiem każdego właściciela posesji przylegającej do chodnika. Jednak rzeczywistość pokazuje, że nie każdy wywiązuje się z tego obowiązku. W pewnym stopniu jest to zrozumiałe, bo brakuje czasu i siły. Są wśród nas ludzie starsi, są zapracowani, są tacy, których działki nie są zabudowane i zamieszkałe… Jednak czy gmina również może nie wywiązywać się z tego obowiązku? Przystanki autobusowe są odśnieżone przez służby MZK, ale dojście do nich wymaga nie lada umiejętności – lawirowania pomiędzy samochodami na ośnieżonej i oblodzonej jezdni, bądź brodzenie w śniegu po kolana Energetyka w Izabelinie Jak wszyscy wiemy, jesteśmy skazani na jakość energii elektrycznej, którą obdarza nas PGE Dystrybucja Warszawa-Teren Sp. z o.o. z Pruszkowa. Gwałtowne i niespodziewane wyłączenia prądu trwają od wielu lat, a władzom naszej gminy najwyraźniej to nie przeszkadza. Nie są też w stanie porozumieć się z Pruszkowem w sprawie priorytetów prac naprawczych sieci przesyłowych i lokalnych. Brakuje również interwencji sekcji technicznej władz gminy w PGE w kwestii niefachowo przeprowadzanych napraw w tych sieciach („zabawy prądem”), które nierzadko skutkują 16 uszkodzeniami urządzeń RTV-AGD i sprzętu komputerowego. Moim zdaniem większość określonych w przepisach parametrów, zwłaszcza „nieplanowanych mikroprzerw” jest poważnie przekroczona. Proponuję, by sekcja techniczna Urzędu Gminy dokonała tych pomiarów z użyciem specjalistyczn ego sprzętu i złożyła w imieniu mieszkańców stosowny wniosek reklamacyjny do PGE ZEWT. Bywa także, że nocą gaśnie nagle oświetlenie na niektórych ulicach, innym razem latarnie świecą się w biały dzień. O to też warto zapytać. Piotr Głuszek (skarbnik Stowarzyszenia Kocham Kampinos) (przykład: ul. 3 Maja od drukarni w stronę Lasek). Czy w przypadku gdy mamy już nowe chodniki, to gmina nie może ich odśnieżać specjalnym sprzętem – traktorkiem, małym spychaczem, etc.? A może zatrudnić osoby bezrobotne przy takich pracach publicznych – z pożytkiem dla nich samych i całej gminnej społeczności? Zapewne nadchodząca wiosna (która jednak w tym roku nie spieszy się zbytnio) sprawi, że problem „sam się rozwiąże”. Oby jednak do tego czasu nikt z nas nie połamał nóg na śliskiej nawierzchni… Anna Mandes
Podobne dokumenty
Listy do Sąsiada (Październik 2015)
również w wersji elektronicznej. Skierowania do laboratorium, wyniki badań są już w formie elektronicznej. To bardzo usprawnia pracę lekarzom, paniom pielęgniarkom, pracownikom laboratorium oraz s...
Bardziej szczegółowoListopad 2015 - Centrum Kultury Izabelin
majątkowych za rok 2014. Podczas sesji radni uchwalili następujące uchwały: • uchwała X/71/15 RGI (11 głosów za, 0 przeciw, 3 wstrzymujące) w sprawie zmiany Wieloletniej Prognozy Finansowej Gminy I...
Bardziej szczegółowo