przez chrystusa – bóg wśród nas

Transkrypt

przez chrystusa – bóg wśród nas
PRZEZ CHRYSTUSA – BÓG WŚRÓD NAS
O. Kornelian Dende
23 lipca 1989
Kazimierz Brandys w książce „Listy do Pani Z.” opowiada, jak pewnego razu oczekiwał autobusu na przystanku.
Było tam kilka starszych wiejskich kobiet. Jedna z nich odmawiała nawet różaniec. Był też pijany mężczyzna ze
swym trzyletnim synkiem. Dziecko konicznie chciało zerwać kwiatek. Ale pijany rodzic wrzeszczał: Nie rusz
kwiatka, szanuj piękno, roślina też ma prawo żyć. Pan Jezus kochał kwiatki…itd. Do tego dodawał różne pogróżki.
Pijany rodzic widział więc Pana Jezusa na ponuro. Ale kobiety, choć przecież pobożne też widziały Pana Jezusa na
ponuro, bo kiwały głowami, że tak musi być, że Pan Jezus kochał kwiatki, że Pan Jezus nie pozwoli ich zrywać – i z
tego powodu dziecko musi płakać. Tyle zapis Kazimierza Brandysa.
Czy rzeczywiście Pan Jezus jest tak od ludzi daleki i tak obcy? Wam i sobie pragnę przybliżyć Chrystusa
pogadanką zatytułowaną: „Przez Chrystusa – Bóg wśród nas”.
Podobne trudności ludzi obcujących z Chrystusem
Przez Niego właśnie Bóg znalazł się bardzo blisko nas. Lecz wielu ludziom jakoś trudno w to uwierzyć: wielu
ludzi nie umie tej prawdy sobie uświadomić i jej przeżywać. Wielu ludzi nie wysnuwa z tej prawdy odpowiednich
wniosków.
Te trudności mieli nawet ci, którzy spotkali Chrystusa w Jego ludzkiej postaci. Opowiada o tym święty Marek
Ewangelista (Mk 2, 18-22). Izraelici przywiązywali wielką wagę do praktyk religijnych, traktując je na ogół
formalistycznie i nie wnikając w ich ducha. Pobożniejsi, jak na przykład faryzeusze czy uczniowie Jana Chrzciciela,
przestrzegali pewnych nadzwyczajnych postów, które były wyrazem tęsknoty za Mesjaszem. Ci właśnie ze
zgorszeniem pytali Chrystusa: „Dlaczego uczniowie Jana i uczniowie faryzeuszów poszczą, a Twoi uczniowie nie
poszczą” (Mk 2, 18). Jasna rzecz, że Chrystus zwolnił swych uczniów z tych postów, skoro On, jako Mesjasz już był
wśród nich i tęsknota za Nim nie wchodziła w grę. Odpowiada więc Chrystus obrazowo: „Goście weselni… nie
mogą pościć, jak długo mają u siebie pana młodego” (Mk 2, 19). Owszem, „przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana
młodego” – będzie to czas Jego męki i śmierci – i wtedy post będzie na miejscu. Lecz i ten post się skończy z chwilą
zmartwychwstania Chrystusa. To wyjaśnienie prawdopodobnie nie dociera do świadomości owych słuchaczy, którzy
wcale nie wyobrażają sobie Mesjasza w ten sposób. Oni oczekują Mesjasza wspaniałego, królewskiego,
zwycięskiego, ten Mesjasz wydaje im się zbyt bliski, prosty, bezpośredni.
Trudności dzisiejszych wyznawców Chrystusa
Czy to nie jest trudność wielu wyznawców Chrystusa dziś, dla których religia jest czymś tak śmiertelnie
poważnym, że aż smutnym i ponurym, jak dla ojca z książki Brandysa wspomnianej na początku dzisiejszej
katechezy radiowej. Zwróćmy uwagę, że ci, którym religia się nie podoba, chętnie przedstawiają tę religię, jako
krainę smutku i śmiertelnej powagi, a ludzi religijnych – jako beznadziejnych ponuraków. Na przykład w większości
filmów naszych o religii – religia jest synonimem nudy i smutku. Możliwe, że ludzie niereligijni widzą w ten sposób
religię patrząc na nas. Możliwe, że to my nie umiemy odnaleźć w naszej religii jej radosnych momentów, że nie
umiemy tych momentów wydobyć na wierzch i drugim objawić.
Obraz Chrystusa w wielu Jego wyznawcach
Wielu wyznawców chciałoby widzieć w Chrystusie wspaniałego zwycięzcę, który miażdży swych
przeciwników, rozprawia się z ateistami i z niedobrymi sąsiadami.
Wielu też wyznawców widzi w Chrystusie jedynie bardzo odległy ideał, do którego nie sposób się zbliżyć. To są
zarówno ci, którzy trzymają się z daleko od ołtarza – czując się nieswojo w obecności Chrystusa – jak i ci skądinąd
gorliwi, którzy nie mają odwagi powiedzieć słowa o ich Mistrzu i Panu.
Wyżej wymienione kategorie wyznawców to ci, dla których jak gdyby jeszcze Chrystus nie przyszedł – a jeżeli
przyszedł – to nie ten i nie taki, o jakiego im chodzi. Ich religijność jest jakoś „starotestamentalna”: surowa, groźna,
sztywna. Jest to owszem, religijność praktyk religijnych – ale brak im ducha chrześcijańskiego, ducha radości,
miłości i wolności. Tym chrześcijanom Chrystus odpowiada dwoma porównaniami. „Nikt młodego wina nie wlewa
do starych bukłaków” (Mk 2, 22). Tych nowych wartości, które przyniósł Chrystus: radości, miłości, swobody
dziecka Bożego – nie da się wymierzyć żadną miarą stosowaną przed Chrystusem; nie można tych wartości zamknąć
jedynie w modlitwach i postach. „Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania” (Mk 2, 21). Nie da
się pogodzić faryzejskich, starotestamentalnych form pobożności z duchem pobożności chrześcijańskiej.
Świadomość obecności Chrystusa wśród nas
O tym duchu chrześcijańskim decyduje żywa świadomość, że Chrystus jest wśród nas. Nie tylko „wśród” nas,
ale i w nas.
Chrystus przyszedł do nas w sensie historycznym, narodził się człowiekiem, stał się jednym spośród nas.
Kilka lat temu bawił w Polsce Dr Radhakriszman, były wiceprezydent Indii, profesor historii religii na
Uniwersytecie w Cambridge. Był gościem między innymi na Uniwersytecie Wrocławskim, gdzie wygłosił odczyt.
Powiedział wtedy: „żaden szanujący się naukowiec nie odważyłby się dzisiaj podtrzymać tezy, że Chrystus jest
postacią mistyczną”.
Chrystus wciąż żyje i dział pośród nas w swej postaci mistycznej, jaką jest Kościół. W tym Kościele przebacza,
posila, uzdrawia, wskrzesza. Chrystus wreszcie przychodzi do nas ustawicznie w postaci eucharystycznej.
Jego przyjście i Jego obecność winny być źródłem radości. Przychodzi z dobrą nowiną, choćby o odpuszczeniu
nam grzechów. Przychodzi nie aby sądzić, karać i potępiać, lecz aby rozmawiać przyjaźnie z każdym człowiekiem:
wierzącym i niewierzącym, praktykującym i niepraktykującym – tak jak przyjaźnie rozmawiał nawet z faryzeuszami,
z Piłatem, Judaszem i łotrem. Przychodzi, aby wciąż dawać świadectwo swej miłości dla nas, aby przebaczać, aby
umacniać swą ofiarą krzyżową, aby jednoczyć się z nami w Komunii świętej.
Skoro tak, jakiej delikatności i czystości serca wymaga od nas fakt, że to sam Chrystus, ten który męką i śmiercią
wysłużył nam skarb Eucharystii – przychodzi do nas. Bezmyślność i ustawianie się w kolejce do Komunii świętej –
bez należytego przygotowania – nie będzie nigdy źródłem tych darów, które Chrystus chce człowiekowi
zaofiarować: radość, pokój, miłość i wolność.
Czy obecność Chrystusa pośród nas i w nas jest tak żywa i oczywista, iż naprawdę czujemy się jak „goście
weselni”?
Ks. T. Zasępa