NIE TYLKO O GLOBALIZACJI

Transkrypt

NIE TYLKO O GLOBALIZACJI
biznes
NIE TYLKO O GLOBALIZACJI
O szansach i wyzwaniach rozwoju gospodarczego Lubelszczyzny w kontekście zmian na globalnym rynku
i o tym, czy rolnictwo jest opłacalne, a także o tym, że co piąty Polak jest zatrudniony w sektorze publicznym,
z Jeremim Mordasewiczem, przedsiębiorcą, doradcą zarządu Konfederacji Lewiatan rozmawia Piotr Nowacki. .
– Jaki wpływ na sytuację Lubelszczyzny będą
miały: spowolnienie
chińskiej gospodarki,
kryzys w Grecji, wyjście
Wielkiej Brytanii z UE,
wielkie migracje czy przewidywany rozpad strefy
euro? Jak bardzo nas to
dotyczy?
– To ciekawe pytania, ale
skoro mieszkańcy Lubelszczyzny mają niewielki
wpływ na te procesy, to
lepiej skoncentrujmy uwagę na procesach, na które
zdecydowanie możemy
oddziaływać. Globalizacja
poszerza dostęp do konsumentów i inwestorów,
pozwala wykorzystać efekty skali i specjalizacji produkcji i przynosi korzyści
zarówno konsumentom,
jak i producentom umiejącym ją zastosować. Jednocześnie powoduje nasilenie
konkurencji. Musimy pamiętać, że w globalnej gospodarce o kapitał i pracowników konkurują zarówno
przedsiębiorstwa, jak i regiony. W latach 2000–2013
Lubelszczyzna znacząco zmniejszyła dystans do UE.
PKB na mieszkańca wzrósł z 34 do 56 procent średniej
unijnej, ale po części odpowiada za to zapaść w części państw unijnych i unijna pomoc. Rzeczywiście
Lubelszczyzna się rozwija, ale proste rezerwy, które
ujawniły się na skutek przejścia z gospodarki centralnie sterowanej do rynkowej, jak zwiększenie dyscypliny pracy czy zaniechanie nieopłacalnej produkcji,
zostały już wyczerpane. Dalszy wzrost wymaga zwiększenia poziomu i efektywności inwestycji, zwiększenia
wydajności pracy i wynagrodzeń.
– W takim razie jak Pan postrzega gospodarkę województwa lubelskiego na tle Polski, UE i reszty
świata?
– Tendencje są niepokojące. Występuje niekorzystny
na tle kraju i Unii Europejskiej trend demograficzny, czyli ujemny przyrost naturalny i ujemne saldo
migracji. Podstawową przyczyną emigracji jest niska
68
magazyn lubelski (32) 2015
produktywność i będące jej pochodną wynagrodzenia.
Jeżeli wzrost produktywności nie przyspieszy, emigracja jeszcze się nasili i regionowi grozi wyludnienie
i zapaść.
Poza tym bolączką jest nadmierne zatrudnienie
w niskoproduktywnych sektorach, przede wszystkim
w rolnictwie. Produktywność, czyli wartość dodana na
pracującego w Polsce w 2010 roku w poszczególnych
sektorach i zaokrąglona do 10 tysięcy zł wynosiła:
w rolnictwie – 20 tysięcy, usługach nierynkowych
– 60 tysięcy, budownictwie – 90 tysięcy oraz w usługach rynkowych i przemyśle – 110 tysięcy. Przy tym
musimy mieć świadomość, że rolnictwo w Polsce wytwarza zaledwie 3% PKB, zatrudniając aż 12% ogółu
pracujących. Na Lubelszczyźnie w rolnictwie pracuje
aż 23%, wytwarzając jedynie 6% produkcji regionu.
Dla porównania na Węgrzech w rolnictwie pracuje
6%, w Czechach i Słowacji 3%, w Niemczech 2%,
przy podobnym udziale rolnictwa w PKB. W efekcie
średnia produktywność jednego pracującego w Polsce
wynosiła w 2012 roku 103 tysiące zł, w województwie
dolnośląskim – 120 tysięcy, a w lubelskim tylko 75
tysięcy. Tym samym produkcja na mieszkańca lokuje
lubelskie dopiero na 15 miejscu wśród 16 polskich
regionów.
– Jest jakieś światło w tunelu? Nasz region uchodził
do tej pory za rolniczy, choć większość gospodarstw
liczy zaledwie po kilka hektarów. W przeciwieństwie np. do Wielkopolski, gdzie dominują gospodarstwa kilkusethektarowe i na bazie których
można budować bogactwo tego regionu.
– Małe gospodarstwa są efektem rozdrobnienia, które
pozostało po przeprowadzonej reformie rolnej z czasów PRL-u. Tymczasem proces konsolidacji gospodarstw rolnych i transferu pracowników z rolnictwa
do przemysłu i usług jest hamowany przez dotowanie
gospodarstw rolnych. Połowę dochodów rolników
stanowią dziś dotacje z UE i od polskich podatników
sięgające 50 mld zł rocznie. Zamiast dotować rolnictwo, lepiej wspierać edukację młodzieży wiejskiej,
inwestorów tworzących miejsca pracy i budownictwo
mieszkaniowe na wynajem w dużych miastach, w tym
w Lublinie, aby ułatwić transfer pracowników ze wsi
do miast.
– A co stanie się ze wsią, gdy już młodzież wyjedzie?
– Konsolidacja gospodarstw rolnych pozwoli zwiększyć wydajność pracy i dochody rolników. Na wsi
zostanie mała część młodzieży, ale będzie żyła w lepszych warunkach. Reszta wyjedzie do miast, przej-
dzie do przemysłu i usług, gdzie produktywność jest
pięciokrotnie wyższa. Do rodziny będzie przyjeżdżała
w święta i w czasie urlopu. Innego wyjścia nie ma,
jeżeli chcemy gonić państwa bardziej rozwinięte i podnieść poziom życia w naszym kraju.
– Lubelszczyzna ma jeden z najniższych wskaźników inwestycyjnych. Nie lubią nas? Nie ma tutaj
warunków? Nie opłaca się? O co chodzi?
– Rzeczywiście w województwie lubelskim nakłady
inwestycyjne na 1 mieszkańca należą do najniższych
w kraju – 13 miejsce w Polsce. W całej polskiej gospodarce inwestycje stanowią 21% PKB, wobec 30%
w krajach, które rozwijały się szybko przez długi czas.
Z tego wynika, że mieszkańcy Lubelszczyzny sami nie
inwestują. Widocznie inwestowanie w regionie nie jest
opłacalne, więc dlaczego mieliby napływać inwestorzy
z innych regionów? I w ten sposób koło się zamyka.
Poza tym, nie wystarczy inwestować więcej, trzeba
również inwestować mądrzej.
– Co to znaczy? Zła struktura inwestycji?
– Inwestujemy tradycyjnie w ziemię i nieruchomości, a produktywność zwiększają przede wszystkim
inwestycje w nowe technologie. Zamiast budować
domy letniskowe i drogi do nich, powinniśmy kupować maszyny. Nie dość, że mamy mało kapitału, 47
tysięcy euro na jednego pracownika wobec 135 tysięcy
w Niemczech, to jeszcze kiepsko go wykorzystujemy.
Popatrzmy na efektywność inwestycji w rolnictwie,
np. w Niemczech i Danii przypada 5 traktorów na 100
ha, w Polsce mamy 13, co oznacza bezproduktywne
zamrożenie środków.
– Zła struktura inwestycji to również nadmierne
zatrudnienie w administracji publicznej. W tym
też przodujemy?
– To dotyczy generalnie całej Polski. Sektor publiczny,
czyli instytucje i przedsiębiorstwa państwowe, jest
w naszym kraju wyjątkowo duży, zatrudnia aż 24%,
czyli praktycznie co czwartą osobę pracującą, podczas
gdy w Niemczech to 14% ogółu zatrudnienia. Nie
służy to wzrostowi produktywności, bo inwestycje
publiczne są często mało efektywne i podyktowane
względami politycznymi, a nie ekonomicznymi. Przykładem może być kanalizacja na terenach rozproszonej
zabudowy czy dotowanie trwale nierentownych kopalń. Niepokojący jest również przerost administracji
publicznej, a jednocześnie niska sprawność publicznych instytucji. Powinniśmy w niej zatrudniać mniej
ludzi, ale za to o wyższych kwalifikacjach.
– Z tego wynika, że nie każda nasza potrzeba jako
społeczeństwa jest lub powinna być priorytetem.
– Społeczne potrzeby można zaspokajać bardziej
lub mniej efektywnie. Np. chaotyczna, bezplanowa
urbanizacja bardzo podnosi koszt usług publicznych.
Koszty dróg czy kanalizacji na terenach rozproszonej
zabudowy są ogromne. Mieszkańcy Lubelszczyzny
domagają się lepszych dróg, ale przy tak małej gęstości
zaludnienia koszty ich utrzymania przypadające na
jednego mieszkańca będą nie do udźwignięcia. Podob-
nie jest ze szkołami i szpitalami. Zazwyczaj, czym są
one mniejsze, tym koszty ich utrzymania są większe.
W przypadku usług publicznych występuje podobne
zjawisko, jak w całej gospodarce: wraz ze wzrostem
skali produkcji maleją koszty jednostkowe. Niestety
Polskę cechuje nadmierne rozdrobnienie nie tylko
gospodarstw rolnych, ale również przedsiębiorstw,
w tym wyjątkowo duży udział mikrofirm o bardzo
niskiej produktywności. O ile średnie polskie firmy
osiągają ponad 75% produktywności średnich firm
zachodnioeuropejskich, o tyle polskie mikrofirmy
osiągają zaledwie 32% produktywności mikrofirm
w Europie Zachodniej. Niezbędna jest konsolidacja
poprzez współpracę lub eliminowanie z rynku firm
najmniej efektywnych. Podtrzymywanie przy życiu
firm o niskiej produktywności, poprzez tolerowanie
szarej strefy i naruszanie zasad równej konkurencji
w wyniku stosowania przywilejów, hamuje przepływ
kapitału i pracowników do bardziej efektywnych
przedsiębiorstw i branż. Ponadto niska produktywność
w mikrofirmach uniemożliwia wzrost wynagrodzeń
i przyczynia się do nasilenia emigracji. W 2014 roku
średnie wynagrodzenie w mikrofirmach było prawie
dwa razy mniejsze niż w firmach średnich i dużych,
wynosiło niecałe 2300 zł wobec 4200 w większych
firmach. Do wymuszenia konsolidacji przedsiębiorstw
należy wykorzystać pomoc z UE, premiując projekty
oparte na współpracy wielu przedsiębiorców i do tego
naukowców czy budowę silnych klastrów.
– Lubelszczyzna, aby szybko się rozwijać, powinna
zwiększyć eksport towarów i usług poza region.
– Może stać się np. silnym ośrodkiem akademickim
i eksportować usługi edukacyjne. Pod warunkiem, że
uczelnie podniosą jakość i dostosują profile kształcenia
do aktualnych potrzeb i długoterminowych trendów
oraz nawiążą współpracę z przedsiębiorstwami.
– Takie są plany i stąd nieustanna dyskusja, jak wykorzystać ten potencjał w kontekście współpracy
z biznesem. Ciągle czekamy na efekty.
– Polska gospodarka ma 1-procentowy udział w światowej produkcji i nie ma podstaw do zakładania, że
nasz udział w tworzeniu innowacji będzie większy,
więc 99% wynalazków musimy skopiować i adoptować do naszych warunków. Doceniam, że czasem
potrafimy wnieść wkład do światowej nauki, ale jeżeli
tej wiedzy nie skomercjalizujemy, nie przełożymy na
zwiększenie produktywności naszych przedsiębiorstw,
korzyści będą czerpać inne regiony. Ważny jest nie
sam wynalazek, ale jego szybkie wdrożenie na masową
skalę i zajęcie rynku. Należy zadbać o dostarczanie
przedsiębiorstwom i instytucjom publicznym specjalistów o kwalifikacjach zawodowych i społecznych
na poziomie konkurencyjnym nie tylko z innymi regionami Polski, ale również z innymi państwami. Od
uczelni możemy również oczekiwać, że pomogą rozwiązywać problemy, które napotykają przedsiębiorcy
oraz instytucje publiczne przy realizacji swoich zadań.
Bez tego to się nie uda.
magazyn lubelski (32) 2015
69

Podobne dokumenty