Bydgoszcz może stracić Centrum Urazowe! - ostrzega

Transkrypt

Bydgoszcz może stracić Centrum Urazowe! - ostrzega
- Bydgoszcz może stracić Centrum Urazowe! - ostrzega
wojewódzki konsultant Przemysław Paciorek
Grażyna Ostropolska, Czwartek, 22 Sierpnia 2013
Cztery lata temu dr Przemy sław Pac iorek z dumą prezentow ał makietę now ej siedziby
Kliniki Medy c y ny Ratunkow ej. - Przeniesiemy ją tam w III kw artale tego roku zapew nia dy rektor Kozera.
Plany by ły piękne. Oddział ratunkow y w Szpitalu Uniw ersy tec kim nr 1 miał się przenieść
do now ego budy nku na fronc ie lec znic y , a tam mieli c zekać znakomic i lekarze spec jaliśc i
i supernow oc zesna aparatura.
Cel marzeń, czyli powstanie w „Juraszu” jedynego w województwie prestiżowego Centrum
Urazowego, był już bliski spełnienia, bo tworzony od 12 lat zespół specjalistów ratunkowych nie
bał się nowych wyzwań, zaś szpital wydał 12 mln zł unijnych i ministerialnych środków na
modernizację i doposażenie obiektów.
R
e k l a m a
W czerwcu te marzenia pękły niczym bańka mydlana, bo z Kliniki Medycyny Ratunkowej...
odeszli praw ie w szy sc y prac ow nic y
z jej szefem i zarazem konsultantem wojewódzkim do spraw ratownictwa medycznego dr.
Przemysławem Paciorkiem na czele. Powodem było niespodziewane zwolnienie części personelu i
drastyczne uszczuplenie płac lekarzy. W lipcu dyrektor szpitala ustami swego rzecznika
przekonywał, że zarobki lekarzy w Klinice Medycyny Ratunkowej należały do najwyższych w
Polsce, a do pracy na ich miejsce już ustawiają się kolejki chętnych.
Jest sierpień, a specjalistów medycyny ratunkowej w KMR jakoś nie widać, choć konkursy
ofertowe miały być rozstrzygnięte do końca lipca. Pewnie zabrakło chętnych, skoro w Internecie
znajdujemy świeże ogłoszenia, że szpital poszukuje: specjalistów chorób wewnętrznych,
ortopedów, traumatologów i anestezjologów do pracy w KMR, proponując ich zatrudnienie na 3
lata.
- Pewnie dyrektor Kozera już wie, że na niższe stawki, niż nam dawał, czyli 60 - 70 zł za godzinę
dyżuru w klinice ratunkowej, nie znajdzie chętnych. Słyszeliśmy, że już proponował lekarzom 80
zł za godzinę - konstatują byli pracownicy i nie czują z tego powodu satysfakcji, bo... - To
przykre, że rozwalono dobry zespół, który przyjmował 45 tys. pacjentów rocznie - mówią z
żalem.
O tym, że w Klinice Medycyny Ratunkowej nie jest dobrze, świadczy ten...
list ze szpitala
„(&) Zdarzenia ostatnich kliku miesięcy unicestwiły dobrze funkcjonujący oddział. Dyrektor przy
pomocy traktującej ludzi z dużą arogancją menedżer pani B. najpierw prześladował i inwigilował
interdyscyplinarny zespół pracowników KMR, a kolejnym krokiem było wręczenie wypowiedzeń
kilku ratownikom i pielęgniarkom kontraktowym podczas pełnienia dyżurów, przy pacjentach, w
święto Bożego Ciała!
Te zdarzenia niosły za sobą: strach i gorycz - trudno w tych warunkach dobrze pracować,
ratując zagrożone ludzkie życie. Kolejnym etapem niszczycielskiej działalności zarządu szpitala
w stosunku do KMR było wręczenie lekarzom aneksów do umów, znacząco zmniejszających ich
uposażenia. To spowodowało solidarne złożenie wypowiedzeń przez cały zespół lekarski.
Oczywiście pani rzecznik powtarzała opinii publicznej jak mantrę, że „nie ma zagrożenia dla
pacjentów”, bo buntowników „zastąpią lekarze z innych oddziałów, a „kontrakty KMR były
jednymi z najwyższych w Polsce”. Tymczasem my najlepiej wiemy, że nie jest tak dobrze, jak się
to przedstawia. Dyżury mają, często z przymusu lub strachu, przypadkowi lekarze z innych
klinik, a jednoosobowy dyżur pełni kilku lekarzy. Do interwencji wzywani są specjaliści z klinik,
np. anestezjolodzy, by pacjenta zaintubować, bo dyżurny internista tego zabiegu nie wykona.
Wcześniej to lekarze „ratunkowi” świadczyli kompleksową usługę medyczną dla pacjenta
wymagającego zabiegów ratujących życie. Obecny...
c haos tw orzy koszty
i znacząco wydłuża czas pobytu pacjenta w KMR (&)”.
Jarosław Kozera, dyrektor szpitala im. Jurasza, nie zgadza się z zawartymi w liście do redakcji
zarzutami:
- Lekarze świadczący usługi w KMR są specjalistami w swojej dziedzinie i pacjenci mogą się czuć
bezpieczni. Nie odnotowaliśmy też żadnego chaosu w klinice, a po odejściu lekarzy nie wydłużył
się czas oczekiwania pacjenta na pomoc - zapewnia.
Jest już nowy ordynator kliniki: internista dr Ahmad El-Essa, jest oddziałowa, ale... - Bez lekarzy
specjalistów nie ma szkolenia studentów, a przecież zajęcia z medycyny ratunkowej są na
każdym kierunku CM UMK - dzieli się obawami konsultant wojewódzki ds. medycyny ratunkowej dr
Przemysław Paciorek. - Jestem zaniepokojony tym, że szpital stracił akredytację, czyli zdolność
do szkolenia rezydentów i lekarzy specjalizujących się w kierunku medycyny ratunkowej.
Mogliśmy przeszkolić osiemnaście osób na koszt ministerstwa, a teraz „Jurasz” zerwał umowę i
będzie musiał zwrócić pieniądze. Szpital może też stracić status Centrum Urazowego, bo nie
spełnia warunków i trzeba będzie oddać ok. 12 mln zł dotacji unijnych oraz ministerialnych
przyznanych na jego modernizację i doposażenie. Zagrożony jest też ogromny kontrakt, jaki
klinika zawarła z NFZ (20 tys. zł ryczałtu dziennie) - ostrzega dr Paciorek
- Nasza umowa na szkolenie lekarzy rezydentów, finansowana z funduszu pracy, nie została
zerwana, choć z przykrością stwierdzam, że chętnych na specjalizację z medycyny ratunkowej
jest z roku na rok mniej. W 2007 r. było ich pięciu, a ostatnio - dwóch. Obawy o utratę Centrum
Urazowego są nieuzasadnione, bo ten projekt realizowany jest zgodnie z umową i w żaden
sposób nie jest związany z nowo uruchamianą inwestycją - przekonuje dyrektor Kozera.
drukuj