Nie ma znaczenia,że pacjent kłamie
Transkrypt
Nie ma znaczenia,że pacjent kłamie
WSPÓŁORGANIZATOR AKCJI 13 PARTNERZY AKCJI INFORMACYJNEJ O PRAWACH PACJENTA Gazeta Wyborcza Sobota–niedziela 5-6 grudnia 2009 + LECZYĆ PO LUDZKU Nasza strona w internecie: Wyborcza.pl/leczyc Akcja społeczna „Gazety” oraz Instytutu Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej Nasz e-mail: [email protected] Listy | Polscy pacjenci nie są gorsi niż ci za granicą Nie ma znaczenia,że pacjent kłamie Jak tu leczyć, gdy się uważa, że lekarz wie lepiej, co pacjentowi potrzeba? Temu krnąbrnemu, brudnemu, agresywnemu, rozzłoszczonemu, notorycznie kłamiącemu pacjentowi? eż jestem lekarzem, choć nie pracuję już wzawodzie od kilku lat. Większą część życia zawodowego spędziłem za granicą. Jestem zdumiony wymową listu lekarki: „Winicie nas za wszystko, spójrzcie na siebie” („Gazeta Wyborcza”, 1 grudnia). Autorka, skarżąc się, że „lekarzy obciąża się winą za wszystko: warunki, limity, absurdalne zarządzenia, a nawet ceny leków!”, obciąża z kolei winą pacjentów. Winą za zwykłe ludzkie cechy izachowania. Wpierwszej chwili myślałem nawet, że to nie autentyczny list lekarza, ale prowokacja redakcji mająca na celu wywołanie dyskusji. Większość pacjentów, także wkrajach o znacznie wyższym poziomie edukacji medycznej społeczeństwa niż w Polsce (w takim kraju pracowałem jako lekarz 14 lat), „nie potrafi odpowiedzieć na najprostsze pytania”. T Lekarz zawsze w pozycji silniejszego dr Michał Kwast 1 Ze zdziwieniem przeczytałem list lekarki „Winicie nas za wszystko...” („Gazeta”, 1 grudnia). Zawsze sądziłem, że w relacjach pomiędzy pacjentem i lekarzem ten pierwszy ma z reguły dużo słabszą pozycję wynikającą już choćby z tego, że jest chory, a jego zdrowie zależy od kompetencji i wiedzy lekarza. Mamy skłonność do generalizowania, stąd opinia autorki w rodzaju: „Pacjenci notorycznie kłamią”. Nie jest to prawdą, tak jak nie jest prawdą, że lekarze notorycznie spóźniają się do pracy (chociaż sam doświadczyłem tego wielokrotnie) albo że biorą łapówki (chociaż i to się zdarza). W każdym środowisku są „dobrzy” i „źli”, są więc mądrzy i głupi, uczciwi i nieuczciwi lekarze, tak jak są czyści i brudni pacjenci. W końcu to, że pacjenci nie dbają o profilaktykę czy kochają samoleczenie lub boją się szczepionek, w żaden sposób lekarzom nie uwłacza. Często to właśnie lekarze zmieniają sposób leczenia, nie pytając pacjenta o stosowane dotychczas leki. W rezultacie zapisują medykamenty o innej nazwie, ale tym samym składzie i działaniu, co grozi przedawkowaniem. W aptece, którą prowadzimy razem z żoną, widywałem pacjentów, którzy kilka razy musieli wracać do gabinetu lekarskiego (i to nierzadko z duszą na ramieniu, bojąc się reakcji „pana doktora”), gdyż tenże „pan doktor” nie był w stanie zrozumieć, jakie są przepisy dotyczące poprawnego wystawiania recept. I to raczej my, aptekarze, znacznie częściej spotykamy się z agresją pacjentów, gdy na przykład nie potrafimy odczytać nabazgranej niechlujnie recepty („Czytać pani nie umie?”) albo bezczelnie żądamy zapłaty za lekarstwo i słyszymy: „Co? Tak drogo? Ależ wy tu się bogacicie naszym kosztem!”. To u nas rozkwita prawdziwa, nieskrępowana krytyka limitów i cen leków. Jednym słowem, sprawdza się Czy można dobrze i skutecznie leczyć w paternalistycznym społeczeństwie, gdzie lekarz uważa się za kogoś w rodzaju rodzica niedorozwiniętego dziecka A gdy są sfrustrowani, to odpowiadają często nie na temat lub niegrzecznie. Zadaniem lekarza jest pomóc pacjentowi w opanowaniu frustracji, zrozumieniu jej przyczyn i udzieleniu najracjonalniejszych odpowiedzi na pytania. Dlatego że lekarz jest uprzywilejowany. Pod każdym względem (edukacyjnym, finansowym, często też intelektualnym). Stąd m.in. bierze się jego obowiązek pomocy pacjentowi. zasada, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. A rację, do pewnego stopnia oczywiście, ma każda ze stron. Zamiast jednak wieszać psy na pacjentach – a list lekarki jest mocno przejaskrawioną krytyką ludzi w końcu chorych, zestresowanych, zmęczonych wieloletnimi zaniedbaniami – powinniśmy okazać sobie nawzajem trochę więcej wyrozumiałości, pamiętając o tym, że osoba naprawdę chora, a nie symulant czy pieniacz, wymaga szczególnej opieki i nie przychodzi do gabinetu lub apteki dla własnej przyjemności ani też po to, żeby nam dokuczyć. Pacjenci na całym świecie „zaprzeczają, nie przyznają się, zaklinają się, zmniejszają dawki, przerywają terapię” – jak skarży się autorka listu. I pisze, że „notorycznie kłamią”. Cóż to ma za znaczenie? Tylko otyle, że świadomość iznajomość tych kłamstw może i powinna pomóc lekarzowi w najlepszym wykonywaniu zawodu. Ale nie wdeprecjacji pacjenta. Bo nie oto chodzi, tylko ozrozumienie, że taka jest natura przeciętnego człowieka, niewyedukowanego, który nie rozumie, boi się, ma złe doświadczenia zpoprzednich kontaktów zlekarzami, który cierpi ichce temu jakoś zaradzić. Zadaniem lekarza jest wziąć to pod uwagę podczas zbierania wywiadu od pacjenta, podczas informowania go, proponowania leczenia, podczas uzyskiwania świadomej zgody pacjenta na zaproponowane leczenie, podczas oceniania przebiegu leczenia. W kraju, gdzie praktykowałem, lekarze znają nawet procentowe wskaź- niki niestosowania się pacjentów do wskazań i szeroko stosują metody testowe mające pomóc w weryfikacji tego, co mówią pacjenci. Najważniejsza pozostaje edukacja bezpośrednia (dotycząca samego leczenia i wszystkiego, co się z nim wiąże) w formie udzielenia właściwej informacji umożliwiającej pacjentowi podjęcie świadomej decyzji i wyrażenie świadomej zgody, co jest warunkiem koniecznym do powodzenia całego procesu leczenia. Nie ma na ten temat ani słowa w liście lekarki! Pierwszym prawem pacjenta jest bowiem prawo do leczenia na podstawie świadomej, poinformowanej zgody wynikającej z właściwej i właściwie udzielonej informacji. Lekarze w Polsce w zastraszająco wysokim procencie takiej informacji nie udzielają i takiej zgody od pacjenta nie uzyskują. A mimo to leczą. Więc zapytam słowami autorki listu: „Czy w takiej at- mosferze można dobrze i skutecznie leczyć?”. Czy można dobrze i skutecznie leczyć w paternalistycznym społeczeństwie, gdzie lekarz uważa się za kogoś wrodzaju rodzica niepełnoletniego imoże nawet niedorozwiniętego dziecka –swego pacjenta? Za którego podejmuje decyzje „dla jego dobra”? Uważając, że sam wie lepiej, czego jego dziecku – pacjentowi – trzeba? Temu krnąbrnemu, brudnemu, agresywnemu, rozzłoszczonemu, notorycznie kłamiącemu dziecku? Trudno się dziwić, że te ubezwłasnowolnione dzieci, „obciążają winą za wszystko” swych rodziców – wszechmocnych decydentów –lekarzy. Jak mówią Anglosasi: „No responsibility without authority” (nie ma odpowiedzialności bez autorytetu). Czekamy na wasze listy Nasz e-mail: [email protected] Polska Lista Kolejkowa | A jak długo i na co ty czekasz? 2 lata i 5 miesięcy czekała na operację usunięcia zaćmy prawego oka pani Zofia z Olsztyna (na zdjęciu). Ma 62 lata. Zabieg będzie miała w najbliższych dniach w szpitalu wojewódzkim. W lipcu 2007 – po dwóch latach oczekiwania – zoperowano jej lewe oko i tuż po zabiegu zapisała się do kolejki na operację drugiego oka. TOMASZ WASZCZUK MAREK W., GDAŃSK Szanse jak rzut monetą Piotr Zorga Jestem lekarzem onkologiem, zajmuję się wszystkim – od diagnostyki po opiekę paliatywną. Parę minut temu miałem pacjenta, 50-letniego mężczyznę. W lipcu zauważył krwawiące owrzodzenie, które usunięto pod koniec listopada. Diagnoza – czerniak, który w chwili usunięcia był bardzo zaawansowany. Przy tym stopniu rozwoju tego nowotworu pacjent ma 40-50 proc. szans na przeżycie pięciu lat. Rzut monetą. Pacjent jest eleganckim, zadbanym i światłym człowiekiem. Jak tylko zobaczył krwawiące znamię, od razu zgłosił się do lekarza i dostał skierowanie do dermatologa. Dlaczego zwlekał ponad cztery miesiące z zabiegiem? Bo na wizytę u dermatologa w swoim mieście czekał w kolejce do listopada! Znając z praktyki dynamikę rozwoju czerniaka złośliwego, mam prawo przypuszczać, że w lipcu jego szanse na wyleczenie wynosiłyby 70-80 proc. Kto jest temu winien, kto może mieć tego chorego na sumieniu? Sam pacjent? Lekarze? A może jednak system, NFZ? Nie wiem, czemu ma służyć akcja „Gazety”. Myślę, że doprowadzi do kolejnego poszczucia pacjentów na lekarzy, bo w praktyce na co dzień my, lekarze, obrywamy za wszystko. Parę dni temu porównywaliście nakłady na opiekę zdrowotną w różnych krajach. W Polsce wynoszą one najmniej z krajów OECD, około 200 dolarów na obywatela. Za te pieniądze, przy takiej organizacji i finansowaniu 350 czytelników „Gazety” wpisało się już na Polską Listę Kolejkową W piątek kolejny raport, jak długo i na co czeka się w twoim regionie. Dopisz się: Wyborcza.pl/leczyc opieki zdrowotnej nie da się zagwarantować podstawowego prawa pacjenta – prawa do leczenia. Po prostu. Pozdrawiam i szczerze życzę dużo zdrowia. Lekcja znieczulicy Pacjentka Prawie trzy lata temu poroniłam. Zgłosiłam się do szpitala położniczego w Gdańsku przy ul. Klinicznej. Zostałam położona w dwuosobowej sali razem z pacjentką i jej nowo narodzonym dzieckiem. W trakcie robienia USG dopochwowego obecni byli studenci wraz z lekarzem, który później robił łyżeczkowanie. W czasie, gdy zgromadzeni z różnym zainteresowaniem patrzyli między moje nogi albo w ekran monitora, lekarz komentował mój przypadek: „Patrzcie, resztki płodu utknęły w szyjce macicy, widzieliście kiedyś ciążę szyjkową?”. Takiej znieczulicy uczy się studentów – przyszłych lekarzy. A może „Współpracować z NFZ po ludzku” Maciej Karolewski Gratuluję pomysłu „Leczyć po ludzku”. To chwytliwe hasło na pewno spotka się z odzewem. Napiętnujemy „białe fartuchy”, zaznaczając, że są nieliczne wyjątki. Wszyscy będą zadowoleni – „Gazeta” wykaże wrażliwość na krzywdę człowieka, pacjenci, bo zauważą, że wszyscy jesteśmy traktowani podobnie, także NFZ i Ministerstwo Zdrowia, bo są INNI, odpowiedzialni za patologiczną sytuację w ochronie zdrowia. Dlaczego nie zadaliście sobie trudu, aby prześledzić drogę uzyskiwania kontraktu w NFZ? Proszę przyjrzeć się tak zwanym negocjacjom i zobaczyć, jak traktowani są świadczeniodawcy w czasie trwania umowy – zarówno ci, którzy kontrakty realizują, jak i ci, którzy nie wyrabiają zakontraktowanej liczby punktów. Zwróćcie uwagę, jak regularnie Fundusz zmniejsza środki, a co za tym idzie – ogranicza dostępność do usług. Nie przyjmujcie bezkrytycznie wszystkich okrągłych zdań wygłaszanych przez przedstawicieli NFZ i ministerstwa. Zadajcie sobie trud i porozmawiajcie z lekarzami, którzy leczą, tymi ze szpitali i z lecznictwa otwartego. Jestem pewien, że każdy z nich wskaże po kilka absurdów i nieprawidłowości związanych ze współpracą z NFZ. Zaproponujcie im anonimowość, bo jesteśmy tchórzliwym środowiskiem. Wraz z żoną jesteśmy dentystami. Oprócz prywatnej praktyki „popełniliśmy” kontrakt z NFZ sześć lat temu, na temat absurdów i celowego ograniczania dostępności w stomatologii możemy sporo opowiedzieć. Jeśli kiedyś, z nudów, zechcecie stworzyć cykl „Współpracować z NFZ po ludzku lub chociaż zgodnie ze zdrowym rozsądkiem”, serdecznie zapraszam. A ciebie potraktowano po ludzku czy jak przedmiot: [email protected] R E K L A M A 28651371