Ryszardowi Kuklińskiemu należy się Virtuti Militari

Transkrypt

Ryszardowi Kuklińskiemu należy się Virtuti Militari
Gazeta 6, 7 - 13 lutego 2014
strona 20
www.gazetagazeta.com
ROZMOWY ITVN
Ryszardowi Kuklińskiemu należy się Virtuti Militari
Polacy zasłużyli na to, by trwale zapisał się w ich świadomości pułkownik Kukliński, bohaterski człowiek,
który miał wpływ na losy świata - mówi PAP Filip Frąckowiak, dyrektor Izby Pamięci Pułkownika Kuklińskiego w Warszawie.
PAP: W jednej z pierwszych scen
filmu "Jack Strong" pułkownik
Ryszard Kukliński mówi agentom CIA o możliwości zorganizowania konspiracji w Wojsku Polskim. Czy chodziło mu o siatkę
szpiegowską, czy o zorganizowanie spisku?
Filip Frąckowiak: Kukliński nie
miał żadnych planów politycznych wobec myślących tak jak on
oficerów, raczej deklarował, że
do współpracy jest gotowa grupa
oficerów, niezadowolonych ze
sposobu, w jaki jest traktowane
przez Moskwę nasze wojsko.
Choć nie do takiego stopnia, żeby
przeprowadzić przewrót. Ani
nawet, by podjąć się niemal samobójczej misji, jak Kukliński,
który przekazywał informacje
wywiadowcze Amerykanom.
PAP: Czy był jedynym, który w
latach 70. współpracował z Amerykanami?
F.F: Spotkałem z pewnymi nazwiskami oficerów, ale nie jestem
w stanie potwierdzić czy naprawdę współpracowali, więc
tych nazwisk nie chcę podawać.
PAP: Generał Jaruzelski twierdził, że wśród dokumentów przekazanych przez Kuklińskiego
Amerykanom nie było kluczowych sowieckich strategicznych
planów. Jego zdaniem to nieprawdopodobne, żeby płk Kukliński
miał do nich dostęp.
F.F: Nie zawsze jednak Jaruzelski mówił w tonie marginalizującym o działalności Kuklińskiego.
Pułkownik miał dostęp głównie
do dokumentów dotyczących
udziału Wojska Polskiego w planowanych operacjach sowieckich, operacjach Układu Warszawskiego. Przypominam jednak, że był sekretarzem polskiej
delegacji na posiedzenia Układu
Warszawskiego. I szefem planowania strategicznego w Sztabie
Generalnym WP. Zatem z natury
rzeczy musiał mieć dostęp do
materiałów wychodzących poza
sprawy związane tylko z polskim
wojskiem. William Casey, który
był dyrektorem CIA, powiedział,
że w ciągu ostatnich 40 lat - czyli
od zakończenia II wojny światowej - nikt tak nie zaszkodził
Związkowi Sowieckiemu jak
Kukliński. A generał armii Anatolij Gribkow - szef sztabu Zjednoczonych Sił Układu Warszawskiego, uważał, że Kukliński posiadał pełną wiedzę o najważniejszych sprawach i planach
strategicznych wojsk Układu
Warszawskiego.
PAP: Pułkownik Kukliński przekazywał dokumenty związane z
planowanym wprowadzeniem
stanu wojennego. Dlaczego Amerykanie nie ostrzegli Solidarno-
ści lub też nie wywarli presji na
polskie władze, by nie dopuścić
do wprowadzenia stanu wojennego?
F.F: Taki nacisk byłby bezskuteczny, bo o wszystkim decydowała Moskwa. A pułkownik Kukliński wręcz prosił Amerykanów, żeby nie informowali Solidarności. Gdyby Solidarność dowiedziała się, że będzie wprowadzony stan wojenny, że wojsko
znów, jak w 1970 roku wyjdzie
na ulice i może strzelać do bezbronnych, to wtedy by się przygotowała. Oczywiście nie na tyle,
by skutecznie stawić czoło wojsku i milicji, ale mogłoby dojść do
wielkiej masakry. Nie tylko takiej, jaka się zdarzyła w kopalni
"Wujek" ale w dziesiątkach miejsc
w Polsce.
PAP: W filmie "Jack Strong" pada
informacja, że Sowieci dowiedzieli się, o amerykańskim agencie w
Sztabie Generalnym WP ze źródła rzymskiego. Rzymskiego, czy
watykańskiego? Czy sądzi pan,
że ktoś z otoczenia Jana Pawła II
mógł pracować na rzecz Moskwy?
F.F: Pojawiały się w ostatnich
latach różne spekulacje, kto mógł
być takim człowiekiem w pobliżu papieża - a może był to ktoś
kto tylko znał osobę z jego otoczenia. Nie chciałbym wymieniać
jednak nazwisk. Był to człowiek,
który przynajmniej miał pośredni dostęp do papieża. Wiadomo
że Watykan był bardzo infiltrowany. Zresztą tym źródłem rzymskim wcale nie musiał być Polak.
Sowieci lubili naprowadzać na
fałszywe tropy, tak by ślady nie
szły bezpośrednio w kierunku
Moskwy albo Warszawy.
PAP: Czy film "Jack Strong" może
wznowić dyskusję na temat uhonorowania pułkownika Kuklińskiego.
F.F: Należy się Kuklińskiemu
pomnik i ulica w Warszawie. Ale
to nie Kukliński ma mieć swój
pomnik, ale Polacy pomnik Kuklińskiego. Bo zasłużyli na to, by
trwale zapisał się w ich świadomości bohaterski człowiek, który miał wpływ na losy świata.
PAP: Gdy pułkownik Kukliński
był w Polsce w 1998 roku mówiono o potrzebie uhonorowania go
przez awans na stopień generalski, nadania wysokiego odznaczenia państwowego. Czy ta sprawa jest zamknięta?
F.F: Jestem przekonany, że ta
inicjatywa powróci. Ale obecna
władza ma niechęć do pułkownika Kuklińskiego. Pan prezydent
Komorowski odmówił odznaczenia pułkownika, na wniosek części Polonii Amerykańskiej. Kuklińskiemu należy się Virtuti Mi-
litari, o co wnioskował Światowy
Związek Żołnierzy Armii Krajowej. Argument odmowny był taki,
że Kukliński nie brał udziału w
wojnie. Ale przecież toczyła się
zimna wojna.
PAP: Istnieje opinia, że pułkownik Kukliński jest oczywiście bohaterem, pierwszym oficerem
polskim w NATO, ale wojsko nie
może go uważać za wzór. A to
dlatego, że oficer nie może sam
decydować, co jest racją stanu
jego kraju. Stąd może wynikać
opór przed awansowaniem go na
stopień generalski i odznaczeniem.
F.F: Proszę zwrócić uwagę, że
bez wątpienia jest wzorem dla
wojska Piotr Wysocki, bohater
powstania listopadowego. A on
niewątpliwie złamał przysięgę
wojskową, którą składali polscy
żołnierze. Podobnie jak bohater
kolejnego powstania Romuald
Traugutt. Tak, Kukliński zdradził, ale związek PRL ze Związkiem Sowieckim. Złamał przysięgę na sojusz z Armią Sowiecką. Przypomnę też, że pułkownik Kukliński został zrehabilitowany a w uzasadnieniu decyzji
sądu znalazło się sformułowanie,
że działał w stanie wyższej konieczności.
Rozmawiał Tomasz Stańczyk
(PAP)
Pokazano heroizm i samotność pułkownika
W "Jacku Strongu" pokazane zostały zarówno heroizm, jak i wielka samotność pułkownika podkreśliła w rozmowie z PAP aktorka Maja Ostaszewska.
Film o Ryszardzie Kuklińskim, w reżyserii Władysława Pasikowskiego, trafi do kin w piątek.
PAP: W "Jacku Strongu" gra Pani
żonę Ryszarda Kuklińskiego,
Hannę. W pułkownika wcielił się
Marcin Dorociński. Co sądzi Pani
o jego kreacji, jakiego bohatera
zobaczymy na ekranie?
Maja Ostaszewska: Jestem zachwycona rolą Marcina. Filmowy pułkownik Kukliński to połączenie siły człowieka, który postanowił stanąć na przeciw wielkiego mocarstwa oraz ogromnej
samotności kogoś, kto o tym, co
robi, nie może powiedzieć nawet
najbliższym - żonie i synom. Kukliński nie był wyszkolonym
szpiegiem. Nie wiedział, jak to
się robi, w jego wydaniu wszystko było intuicyjne. Miał świadomość, że w każdej chwili może
wpaść. Podjął jednak heroiczną
decyzję, która oznaczała możliwość poświęcenia własnego życia
dla dobra kraju i narodu.
W "Jacku Strongu" pokazane
zostały zarówno heroizm, jak i
samotność pułkownika. Jest w
filmie bardzo poruszająca scena,
gdy Kukliński spotyka się z agentem CIA, granym przez Patricka
Wilsona. Ma nadzieję, że wreszcie będzie mógł z kimś rozmawiać. Że będzie mógł spotykać
się z drugim człowiekiem i mówić o tym, co robi. Że znajdzie
przyjaciela. Tymczasem słyszy od
Fordena, że - nic z tych rzeczy, że
spotykać się będą tylko w ostateczności, że muszą inaczej się
porozumiewać. Forden mówi też
Kuklińskiemu, że Amerykanie w
każdej chwili mogą jego, pułkownika, ewakuować z kraju. Kukliński odpowiada tymczasem:
"Przecież ja jestem u siebie". Grany przez Marcina pułkownik
mówi to w filmie w bardzo przejmujący sposób - z wielką miłością do swojego kraju.
Uważam, że Marcin zagrał tę
rolę fenomenalnie. Praca z nim
to wielka przyjemność. On nie
tylko jest wspaniałym aktorem,
skupionym, uważnym. Jest także świetnym kolegą.
PAP: A inni aktorzy? W filmie, z
międzynarodową polsko-amerykańsko-rosyjską obsadą, zobaczymy też m.in.: wspomnianego
przez Panią Patricka Wilsona w
roli agenta CIA oddelegowanego
do współpracy z Kuklińskim,
Krzysztofa Pieczyńskiego jako
prof. Zbigniewa Brzezińskiego,
Krzysztofa Dracza w roli generała Wojciecha Jaruzelskiego, Olega Maslennikowa w roli marszałka Wiktora Kulikowa, naczelnego dowódcy sił zbrojnych Układu
Warszawskiego, a także - Ireneusza Czopa, Mirosława Bakę,
Zbigniewa Zamachowskiego.
M.O.: Chciałabym podkreślić
wspaniałą pracę całej ekipy filmu, m.in. charakteryzatora Janusza Kalei i odpowiedzialnej za
kostiumy Małgorzaty Braszki.
Wszyscy, którzy oglądali już ten
film, zwracali uwagę, że jest bardzo wiarygodny i w piękny sposób oddaje na ekranie tamten
czas. Akcja "Jacka Stronga" rozpoczyna się pod koniec lat 60., po
praskiej wiośnie, i obejmuje wiele lat.
Mówiąc o znakomitym oddaniu tamtego czasu na ekranie,
mam na myśli zarówno scenografię, jak i kostiumy, charakteryzację. Przygotowując się do
pracy nad filmem, obejrzeliśmy
wiele fotografii z okresu, którego
dotyczy film, w tym zdjęcia przedstawiające rodzinę Kuklińskich,
oraz archiwalnych materiałów telewizyjnych. Małgosia Braszka
przygotowała dla aktorów większość kostiumów oryginalnych,
z tamtego okresu. Janusz Kaleja
starał się na przykład odwzorowywać fryzury Hanny Kuklińskiej, które widzieliśmy na fotografiach. Kierowaliśmy się tym,
jakie fryzury miała ona na różnych etapach swojego życia. Okulary u Hanny Kuklińskiej pojawiają się w filmie tym momencie
jej życia, w którym pojawiły się
na zdjęciach. Ważne było, by
udało się przywołać tamten czas,
oddać jego specyfikę oraz - żeby
pokazać upływ czasu.
Ten film jest fenomenalnie
zrobiony pod względem plastycznym. Krzysztofa Pieczyńskiego
ucharakteryzowanego na prof.
Brzezińskiego w pierwszym mo-
Marcin Dorociński (P) i amerykański aktor Patrick Wilson na planie najnowszego filmu
Stopklatka.pl
Władysława Pasikowskiego "Jack Strong"
mencie w ogóle nie poznałam.
Świetna jest charakteryzacja aktorów, którzy zagrali oficjeli
PZPR. A także charakteryzacja
Marcina Dorocińskiego. Na pewnym etapie filmu, gdy widzimy
pułkownika po latach, w Waszyngtonie, zastosowany został
"efekt postarzenia".
Aktorzy zagrali w "Jacku
Strongu" wspaniale. Marcin, Mirek Baka, Oleg Maslennikow, Patrick Wilson - że wymienię tylko
niektórych - są znakomici.
PAP: Co sądzi Pani o sposobie, w
jaki Władysław Pasikowski pokazał na ekranie losy pułkownika Kuklińskiego? Jakiego rodzaju filmu widzowie mogą się spodziewać?
M.O.: "Jack Strong" to świetne
kino gatunkowe, mrożące krew
w żyłach. Gdybym miała porównać ten film z jakimś innym, wy-
brałabym chyba wyreżyserowany przez Tomasa Alfredsona brytyjski thriller "Szpieg", który jakiś czas temu można było oglądać w kinach. Władysław stworzył film mocno trzymający w
napięciu. Rozmawiamy krótko po
projekcji. Widzowie, choć wiedzieli już przecież, jaka była historia pułkownika Kuklińskiego,
oglądając "Jacka Stronga" byli
szalenie poruszeni. Zastanawiali
się cały czas: uda się mu, czy się
nie uda. To, co w "Jacku Strongu"
jest najmocniejsze, to moim zdaniem emocje bohaterów, napięcia między ludźmi. Myślę, że to
jest film dla każdego - dla widzów, którzy szukają w kinie
mocnych scen, napięć, ale także
dla tych, których interesuje po
prostu historia. Polecam ten film
publiczności z całego serca.
Rozmawiała: Joanna Poros (PAP)