Pan Wladysław mieszka w Sianowie odkąd Polska odzyskała

Transkrypt

Pan Wladysław mieszka w Sianowie odkąd Polska odzyskała
Małgorzata Sienkiewicz
Agata Kowal
WSPOMNIENIA WŁADYSŁAWA ŚWIĄTKOWSKIEGO
Pan Władysław mieszka w Sianowie odkąd Polska
odzyskała niepodległość. Ma obecnie 67 lat. Mieszka z
rodziną. Chcemy dowiedzieć się, jak Pan Władysław
postrzega dzisiejszy Sianów, a jak wyglądał kiedyś.
Fot. nr 2. Pan Władysław Świątkowski.
Przyjechałem tu z całą rodziną - z rodzicami,
bratem i siostrą w kwietniu 1945 r. Zameldowanie opóźniło
się, ponieważ jeszcze nie było polskich urzędników. Rodzice
wraz z bratem przyjechali z Francji. Ja zaś spod Włocławka. Kiedy dowiedzieliśmy
się, że można przyjeżdżać na ziemie odzyskane, od razu tu przybyliśmy. Miałem
wtedy 5 lat. Mój brat urodził się we Francji, był pilotem, jednak władze nie
pozwoliły mu latać, bo bano się, że ucieknie za granicę.
Chociaż mam jeszcze w głowie dawne budynki Sianowa, to gdy teraz patrzę
na te zabudowania, nie mogę uwierzyć, że kiedyś był taki zniszczony - inny. Z ulicy
Węgorzewskiej długo nie chcieli wynieść się Rosjanie. Niemców wyprowadzali, by
właśnie Polacy mogli się osiedlić. Pamiętam nawet, że pierwszym milicjantem
Sianowa był ojciec Ryszarda Wątroby – obecnego burmistrza. Tu, gdzie mieszkam,
na ulicy Lutyków była dzielnica przemysłowa. W Sianowie znajdowały się trzy
fabryki – jedna zapałek, a w Kłosie dwie papiernicze. Kiedyś nie było burmistrzów
tylko naczelnicy lub przewodniczący rady. Powiem jeszcze, że przy ulicy Morskiej
długo stał zniszczony radziecki czołg.
Moje dzieciństwo pamiętam bardzo dobrze. Chodziłem do szkoły, w której
było mało nauczycieli, musieliśmy więc wszyscy chodzić do jednej klasy, mimo
różnicy 7-8 lat. Lekcje religii były z księdzem Antonim Siemińskim. Odmawialiśmy
na nich pacierz. Byłem nawet ministrantem. W każdej klasie wisiał krzyż, godło,
portret prezydenta i nawet Józefa Stalina. Za moich czasów na w-fie nie można było
grać w piłkę nożną. Chodziliśmy w czasie przerw do sklepu. Jeżeli ktoś nie zdążył, to
9
bili piórnikiem w ręce. Karą było również klęczenie na worku grochu. Kiedyś nie do
pomyślenia było chuligaństwo. Gdy ktoś zasnął na ławce w parku, to mógł spać do
rana wiedząc, że go nie okradną. A teraz? Jeszcze do rzeki wrzucą. Milicją mogła
nawet ludzi bić. Wtedy jeszcze miasto tętniło życiem.
Do działek koło parku można było przejść przez mostek. Każda działka miała
swoją kładkę. Pamiętam te zabawy w parku. Przychodzili nawet mieszkańcy innych
miejscowości. Kiedyś w Sianowie były też orkiestry, które umilały każdą zabawę. W
wieku 15 lat zacząłem pracować jako kino-mechanik. Wtedy jeszcze wyświetlaliśmy
filmy.
Nie wolno było słuchać radia „Wolna Europa”. Mój ojciec za słuchanie tych
audycji siedział w więzieniu. Nie było zwykłych butów. Miało się drewniaki. Kiedy
mi się zdarły, to tata zdzierał podeszwę, nabijał z drewna nową i dalej się nosiło.
Dzisiejsza „Victoria” nazywała się najpierw „Spójnia” potem „Orzeł”. Dzisiejsza
nazwa pochodzi od imienia żony Pana Kazimierza Lewandowskiego.
W sklepach była tylko musztarda, ocet i chleb. Dlatego wymyślili kartki, na
które wszystko się kupowało. Udzielam się teraz społecznie. Kandydowałem na
Radnego, a obecnie jestem honorowym członkiem OSP w Sianowie, do której należę
od 14 roku życia. Jestem także prezesem klubu szachowego „Skoczek”. Kiedyś ludzie
z chęcią w to grali. Teraz są tylko nieliczni. Pojawiły się komputery, to dlatego. Klub
nie ma dużych osiągnięć, ale najważniejsze jest to, że ludzie lubią grać w szachy.
Dawniej łatwo było znaleźć pracę. Choć miło wspominam dawne chwile, nie
mam do nich sentymentu.
Chociaż Pan Władysław miał tylko pięć lat, kiedy przybył do Sianowa,
całą historię swojego życia doskonale pamięta do dziś …
10