Grażyna Ancyparowicz Dlaczego Polsce trudno utrzymać w ryzach
Transkrypt
Grażyna Ancyparowicz Dlaczego Polsce trudno utrzymać w ryzach
Grażyna Ancyparowicz Dlaczego Polsce trudno utrzymać w ryzach deficyt sektora general government (1) Po akcesji do Unii Europejskiej Polska była dwukrotnie poddana procedurze nadmiernego deficytu. Po raz pierwszy zdarzyło się to w latach 2004-2007, po raz drugi w 2009 r. i trwa do dziś. Wyznaczony pierwotnie na 2010 r. przez Komisję Europejską termin naprawy finansów publicznych kilkakrotnie przesuwano. W tym czasie nasi negocjatorzy odnieśli pewien sukces. Mianowicie złagodzono kryterium fiskalne zezwalając, by strukturalny niedobór środków sektora general government sięgał 3,5% naszego PKB. Na razie nic nie wskazuje na to, by udało się w bieżącym roku utrzymać relację deficytu budżetowego do PKB na poziomie referencyjnym. Przyszły rok nie zapowiada się lepiej. W przeciwieństwie do wysoko rozwiniętych krajów Unii Europejskiej, które naruszyły dyscyplinę budżetową finansując kosztowne programy socjalne oraz inwestycje zorientowane na pobudzanie koniunktury, w Polsce główną przyczyną przekroczenia dozwolonych granic deficytu sektora instytucji rządowych i samorządowych była niska wydajność fiskalna gospodarki narodowej i wysoki udział sztywnych wydatków w budżecie państwa. Nie mogąc zwiększyć w odpowiedniej skali dochodów, próbowano ograniczać wydatki przenosząc – od połowy lat dziewięćdziesiątych XX wieku – coraz więcej zadań na samorządy lokalne, bez wyposażenia ich w odpowiednie środki finansowe. W rezultacie zadłużył się i budżet państwa, i samorządy, i inne jednostki zaliczane do sektora general government. O ile w pierwszej dekadzie transformacji ustrojowej permanentny deficyt tego sektora można przypisać procesom dostosowawczym do warunków gospodarki rynkowej, o tyle w drugiej – leseferyzmowi w polityce gospodarczej. Przekształcenia własnościowe doprowadziły do zamiany monopoli państwowych na prywatne, bezczynność urzędników bądź ich pozorowane działania – do likwidacji całych branż przemysłu. Na skutek wyprzedaży (niemal za bezcen) banków utracono kontrolę nad znaczną częścią rynku finansowego. Przywileje dla zagranicznych inwestorów eliminowały z rynku – obejmujące dawniej swą siecią cały kraj – prywatne i państwowe rodzime przedsiębiorstwa produkcyjne, handlowe i usługowe. Zanika rzemiosło, niszczy się na drodze prawnej resztki spółdzielczości. Ludzie za to odpowiedzialni zasiadają w Parlamencie Europejskim, piastują wysokie stanowiska w strukturach Unii Europejskiej, są posłami i senatorami w polskim parlamencie, reprezentują pracodawców w negocjacjach rządu ze związkami zawodowymi. Ich głosem mówią media głównego nurtu i najbardziej wpływowi dziennikarze. W ich imieniu występują naukowcy z instytutów sponsorowanych przez zagraniczne korporacje. Wszyscy dowodzą, że umowy śmieciowe są najlepszym lekarstwem na ograniczenie bezrobocia, zaś płaca na poziomie minimum socjalnego jest wystarczającą rekompensatą za 12 godzin harówki. Domagają się zniesienia ustaw kominowych ograniczających krociowe dochody menedżerów, a równocześnie postulują zamrożenie płacy minimalnej. Dowodzą, że jakiekolwiek ustępstwa na rzecz pracowników zrujnują polską gospodarkę. Żądają likwidacji ZUS i KRUS, ale zażarcie walczą o utrzymanie obligatoryjnych transferów na rzecz OFE. Żyją z kapitału i nie obchodzi ich los skazanych na głodowe emerytury i pracę prawie do śmierci. Kompradorskie elity są odpowiedzialne za to, że duże firmy, kontrolowane przez obcych inwestorów korzystają z preferencyjnie niskich stawek podatku dochodowego od osób prawnych, odliczeń, ulg i zwolnień niedostępnych przedsiębiorstwom krajowym. Pod ich wpływem stawka CIT, początkowo ustalona na poziomie 40% dochodów, kiedy już doprowadziła do bankructwa wiele potężnych ongiś polskich firm, zaczęła sukcesywnie spadać, w miarę jak zagraniczny kapitał napływał coraz szerszym strumieniem. Od 2004 r. stawka CIT wynosi zaledwie 19% i należy do jednej z najniższych w krajach Unii Europejskiej. Fałszywy dogmat, jakoby preferencyjne traktowanie przedsiębiorców kreowało miejsca pracy powoduje, że dochody z CIT zaplanowane na 2013 r. (29,6 mld zł) są niższe – nominalnie – niż w 1995 r. (32,3 mld zł). Ciężar finansowania zadań państwa przerzucono na gospodarstwa domowe. Wpływy z PIT zwiększyły się w 2013 r. w stosunku do poziomu z 1995 r. niemal dwukrotnie (z 23 mld zł do 43 mld zł), ale ranga tego podatku malała. Częściowo działo się tak dlatego, że (znów w trosce o elity) zniesiono najwyższą stawkę (40%) od dochodów osób wysoko uposażonych, zwiększając (z 30% do 32%) obciążenia osób o dochodach nieznacznie przekraczających średnią krajową. Polityka „grosz do grosza a będzie kokosza” zawiodła. Wydajność fiskalną PIT – bez większego powodzenia – starano się poprawić, wstrzymując waloryzację progów, likwidując odliczenia i ulgi w tym podatku. Efekt fiskalny był słaby, bo pogarszająca się od 2008 r. sytuacja na rynku pracy skutecznie hamowała dynamikę wynagrodzeń. W ramach pakietu antykryzysowego udało się liberałom zmienić kodeks pracy na korzyść pracodawców, zniszczyć układy zbiorowe pracy, osłabić pozycję związków zawodowych. Zniknęła solidarność środowisk pracowniczych. Starsi boją się utraty źródła utrzymania przed osiągnięciem wieku emerytalnego; ich szanse znalezienia nowej pracy są zerowe. Młode pokolenie wychowane w kulcie pieniądza, nastawione na szybką karierę zawodową, zagubiło się w morzu sprzecznych informacji, zatraciło krytycyzm, emigruje. Podatki pośrednie – podatek od towarów i usług (PTU) i akcyza wzrosły w latach 1995-2013 prawie sześciokrotnie (z niecałych 32 mld zł do prawie 200 mld zł). Dochody budżetu państwa są w 63% zależne od efektywnego popytu konsumpcyjnego. Spowolnienie gospodarcze trwa już piąty rok, rośnie armia bezrobotnych i zatrudnionych na umowach śmieciowych. Ci, którzy jeszcze mają pracę starają się oszczędzać z myślą o coraz bardziej niepewnej przyszłości. W marcu 2013 r. liczba niewypłacalnych dłużników sięgnęła 2,3 mln osób, niespłacane terminowo długi wzrosły do 40 mld zł. W kwietniu deficyt budżetowy był zaawansowany w 89,3% ustawy; być może niezbędna okaże się jej nowelizacja. Nasza gospodarka hamuje coraz bardziej, a rządzący naszym krajem zachowują się jak lekarz, który zalecił matce proszącej o pomoc dla malucha, który połknął 100 tabletek aspiryny, podanie jeszcze jednej tabletki. Nie uda się powrócić na ścieżkę przyspieszonego wzrostu (a tylko taki sposób daje szansę ograniczenia strukturalnego deficytu sektora general government) bez zwiększenia nakładów finansowych. Państwo nie ma wystarczających środków na inwestycje w sferze realnej. Podejmuje dolegliwe społecznie próby ograniczenia wydatków na edukację, ochronę zdrowia, zabezpieczenie socjalne, podczas gdy pieniądze podatników wyciekają szerokim strumieniem do OFE i na obsługę długu publicznego. Taki modus operandi prowadzi do nikąd. Czas najwyższy oderwać się od liberalnych dogmatów i dyktatu spersonalizowanych rynków finansowych. 2013 2012 2011 2010 2009 2008 2007 2006 2005 2004 2003 2002 2001 2000 1999 1995 Dochody, wydatki i wynik budżetu państwa; w mld zł 325 300 Dochody 275 250 Wydatki 225 Deficyt 200 175 150 125 100 75 50 25 0 -25 -50 Źródło: Ministerstwo Finansów Udział ważniejszych dochodów i wydatków w dochodach i wydatkach budżetu państwa; w% 70 60 2000 50 2005 2010 2013 40 30 20 10 0 PTU i akcyza CIT Dochody Źródło: MF PIT Dotacje do FUS Dotacje do FER Wydatki Obsługa długu