NASZ ŚWIAT
Transkrypt
NASZ ŚWIAT
Numer bierze udział w konkursie gazetek szkolnych, dlatego zamieściliśmy tu kilka publikowanych artykułów . ZSGH MAJDAŃSKA Marzec 2011 Redaguje zespół: Uczniowie z klas: 1g1, 1k1, 3k Dziękujemy wszystkim autorom. Zapraszamy wszystkich do pisania, komentarzy, artykułów, wierszy. Przypominamy, że elektroniczną wersję gazetki znajdziecie na stronie internetowej szkoły. Artykuły możecie wysyłać na adres [email protected] Redakcja W numerze: v Średnia 5,0 – sukcesy naszych uczniów i absolwentów v Nasz świat – nowy cykl o sprawach ważnych i mniej ważnych NASZ ŚWIAT Nie pytaj o Polskę „Nie pytaj mnie” – słowa piosenki Grzegorza Ciechowskiego, którymi prosił, by nie pytano go, dlaczego mieszka w Polsce, co go w tym kraju trzyma. Co więc trzyma ludzi w tym kraju? Codziennie rano jeżdżę do szkoły. Najpierw zatłoczonym pociągiem, potem niemniej pełnym tramwajem, gdzie większość ludzi patrzy na zegarek czy telefon, myśląc cały czas o uciekającym czasie, czyli pieniądzu. Czas stał się rzeczą na sprzedaż. Na przystanku każdy gorączkowo czeka na autobus czy tramwaj, aby tylko zdążyć. Nie widać ludzi z dystansem, idących spokojnie, powoli, nie myślących o czasie. Przecież każdy musi zarabiać, żeby kupić sobie jedzenie, opłacać rachunki, a potem zarabiać jeszcze więcej, żeby kupić telewizor, zmywarkę, 1 samochód i wiele innych niepotrzebnych przedmiotów, których w końcu stajemy się więźniem.. Wspaniały zwyczaj mieli Indianie, którzy zamieszkiwali lasy Ameryki Północnej, budując wioski, gdzie ich schronieniem było tipi, w którym posiadali wszystko to, co potrzebne im do przeżycia. W pierwsze dni wiosny obchodzili niesamowity obrzęd. Z każdego tipi wynoszono zużyte i zniszczone rzeczy, aby wyrzucić je na cztery wielkie stosy, które podpalali. Do póki ogień nie pochłonął wszystkiego i nie zgasł Indianie świętowali. Bawili się, śmiali, tańczyli, pili. Kiedy ogień zniknął, a każda rzecz została spalona, Indianie kończyli zabawę i każdy mieszkaniec wioski zajmował się wyrabianiem i gromadzeniem przedmiotów potrzebnych im do przeżycia kolejnego roku. Dlaczego więc my, żyjący w tym chorym społeczeństwie gromadzimy te wszystkie rzeczy, zamiast gdzieś wyjechać, zamiast poznawać kraj, tak, by nas dalej coś w nim trzymało? Mało kto zna smak oscypka, popijanego winem, podczas wędrówki górskim szlakiem. Mało kto zna uczucie, które towarzyszy podczas wspinania się na szczyt. Brakuje osób kochających odciski na dłoniach od wiosła, po kilkudniowym spływie kajakowym. Brak śpiących na molo, brak zmęczonych pielgrzymką, brak osób czujących ból „tyłka”, po długiej jeździe rowerem. Wszyscy wolą siedzieć na nim przed telewizorem. To jest moje środowisko. Otaczają mnie tylko tacy ludzie. Ale posiadam nogi i wygodne buty, więc moim środowiskiem jest cały kraj, moja ojczyzna. Otaczają mnie wtedy inne miejsca, inni ludzie, inny świat. Dlaczego jemy? Czyż nie dlatego, że nie moglibyśmy inaczej funkcjonować? Nie! My nie jemy. My konsumujemy, by mieć siłę do zarabiania pieniądza. Dookoła nie ma dobrych barów, są tylko fast-foody, w których napełniamy żołądki. Nie wiemy, jak smakuje pieczony świniak na żywym ogniu, jak smakuje bażant, jak smakuje prawdziwy ser, sałatka, dobre wino. Chodzimy co niedziela do kościoła „żeby się pomodlić”. Pech chciał, że akurat w niedzielę Bóg ma dzień wolny od pracy (wedle chrześcijan)-tak jak my! Chodzimy do kościoła, żeby wypełnić jakiś narzucony obowiązek. Nie znamy Boga i jego mocy. Nie potrafimy mu dziękować, wiecznie tylko prosimy, lub Go obwiniamy. Nie wiemy, co to medytacja, nie wiemy, co to powitanie słońca, nie wiemy, co to modlitwa. Czy kochamy? Wydawać się może, że tak, ponieważ miłość się czuje, a nie opisuje, a każdy czuje ją inaczej. Jednak, czy naprawdę kochamy, czy ograniczamy swobodę drugiej osoby? Czy nie narzucamy swoich zasad, wedle, których oceniamy, czy warto być z drugą osobą? Czy nie mówimy, co powinna, co jej wolno, czego nie wolno, zamiast przytulić się, wyłączyć telefon i być z nią wtedy, gdy tego oczekuje i pragnie? Ciężko jest nam żyć wedle filozofii Dalekiego Wschodu. Ciężko nam jeść, modlić się, kochać, ponieważ cywilizacja zamyka nam oczy, serce a otwiera umysł. A Polska jest tego najlepszym przykładem Kiedy słyszymy słowa „moja ojczyzna” często załamują się nam ręce. Ale pamiętajmy, nasza ojczyzna to nie tylko nasza ulica, ale także wspaniałe miejsca Daleko od naszego domu. Najwięcej jednak z niej, jest w nas samych Długo broniłem się przed napisaniem jakiegokolwiek artykułu, ponieważ bardzo chciałem zamknąć swój umysł a otworzyć serce. Udało mi się to, a znowu musiałem coś przeanalizować, ale teraz idę pomedytować. Michał Matuszewski MY WARS ZAWIACY … „My, warszawiacy, jesteśmy tacy, Kto nam na odcisk wejdzie, wisz pan - zimny trup” - tak Łukasz Garlicki przerobił znaną piosenkę „Nie ma cwaniaka nad Warszawiaka”. W teledysku do nowej wersji realizowanej 2 w ramach Projektu Warszawiak można zaobserwować sylwetki typowych-nietypowych mieszkańców Warszawy. Wszystko to ujęte w nieco krzywym zwierciadle, zawiera w sobie odrobinę gorzkiej prawdy na temat ludzi żyjących w stolicy. Bez wątpienia można powiedzieć, że społeczność tego miasta jest kolażem zbudowanym z przeróżnych osobistości – od rdzennych Warszawiaków, przez studentów aż po imigrantów. Jak ma się to do poczucia tożsamości z ojczyzną? Czy w ludziach wyrwanych z korzeniami ze swoich terenów wykształciło się poczucie patriotyzmu do nowego miejsca zamieszkania? Są to pytania, których nie chciałbym pozostawić bez odpowiedzi. Spacerując po ulicach Warszawy, co krok napotyka się tablice upamiętniające, kto, jak i kiedy zginął podczas wojny lub Powstania Warszawskiego. Całe to miasto jest jedną wielką księgą historyczną, gdzie z każdej strony bije po oczach idea patriotyzmu, chociaż nieco już przysypanego pyłem codzienności. Czym jest patriotyzm? Czy w dzisiejszych czasach można być patriotą, skoro – całe szczęście – nie ma żadnego powstania, w którym można by było zginąć? Patriotyzm to postawa wobec ojczyzny i narodu, pełna szacunku, umiłowania, oddania i często przejawiająca się do chęci ponoszenia za nią ofiar. Charakteryzuje się przedkładaniem celów ważnych dla ojczyzny nad osobiste, pielęgnowanie narodowej tradycji, kultury i języka. Należy oddzielić poczucie tożsamości narodowej od poczucia tożsamości z państwem. Patriotyzm nie zobowiązuje do postawy lojalnościowej wobec postawy politycznej rządu. Wręcz przeciwnie – świadoma postawa obywatelska, uczestnictwo w wyborach, to cechy prawdziwego patrioty. Brzmi to nieco jak fragment broszury propagandowej zawierającej staroświeckie i wyświechtane hasła typu: „He! Kto Polak na bagnety?”. A mały patriotyzm? Czy można być patriotą tylko wobec swojego regionu? Wydaje mi się, że patriotyzm to ogólnie przyjęty sposób myślenia i działania, którego nie da się aktywować jedynie na wybrany areał geograficzny. To, co zostawiamy za sobą, kiedy się przenosimy do innego miasta to nasze wspomnienia, uczucia i ludzie – składa się raczej na sentyment, a nie na chęć poświęcenia życia w ramach uwielbienia dla miejsca urodzenia. Być może jest to postawa cyniczna, ale w obecnych czasach ludzie wydają mi się być coraz mniej sentymentalni. Ponad pięćdziesiąt lat po wojnie osiągnęliśmy wrażenie, że nic nam nie grozi i nie potrzebujemy skupiać się na tym, czy gdzieś pod skórą mamy chociaż odrobinę patrioty. Nasi przodkowie musieli ginąć za ojczyznę i ich wynosi się na piedestały mówiąc, że są bohaterami, prawdziwymi patriotami. Pięknie, ale mam niejasne przeczucie, że gdyby mieli wybór – nie stanęliby do walki, tylko po prostu wyjechali. Nie każdy miał taką możliwość, więc pozostała walka, by nie dać się zabić. Nigdy nie chciałbym musieć wybierać pomiędzy życiem a ojczyzną, bo – po co mnie, martwemu, ojczyzna? Ktoś powie: „A co z przyszłymi pokoleniami?” – Odpowiedź będzie taka sama: martwych nie obchodzą problemy żywych. Sapere Aude O PRZYSZŁOŚĆI NASZEJ I WASZEJ... Społeczeństwo zmienia się wraz z postępem. Obecnie nie ma nikogo poniżej 30 roku życia, kto nie znałby się na obsłudze komputera, czy telefonu, jedynie część seniorów stara się żyć "po staremu”, czyli nie używając Internetu, telefonów komórkowych czy innych wynalazków. 3 Czy owe wynalazki są dobrodziejstwem ludzkości? Otóż według wielu badaczy Internet jest rzeczą raczej złą, gdyż źle wpływa na społeczeństwo, na młodych ludzi, czyli przyszłych polityków, lekarzy, biznesmenów. Jak, więc będzie wyglądać nasza przyszłość? Jeżeli społeczeństwo dalej będzie zmieniać się na gorsze w tak szybkim tempie, to w przyszłości Polska -zniszczy się sama, nie będzie potrzebna wojna światowa. Z drugiej strony Internet jest dobrodziejstwem dla społeczeństwa, rozszerza horyzonty, pomaga w nauce, sprawia, że nie musimy czekać w kolejce do banku czy innej instytucji, aby załatwić swoje sprawy. Ja osobiście nie wyobrażam sobie życia bez Internetu. Komputer mam odkąd pamiętam, jednakże nie należę do grupy otumanionych nastolatków nazywanych w Sieci „dziećmi NEOstrady" Społeczeństwo „schodzi na psy”, ale czy jest to wina tylko i wyłącznie Internetu? Znalazłbym parę innych przyczyn tego stanu. Sądzę, że nieodpowiedzialni rodzice, nie potrafią nauczyć dzieci, jak zachowywać się w szkole, czy gdziekolwiek indziej. Drugim czynnikiem jest właśnie wyżej wymieniona szkoła, w której spotyka się ze sobą młodzież nieużywająca przemocy, dobrze wychowana, z marginesem społecznym wychowanym przez ulicę. Palenie „trawki" czy jakiegokolwiek innego świństwa, bójki, w których kilku rzuca się na jednego, znęcanie się nad słabszymi – to dla niektórych środowisk normalne zachowanie. Takich ludzi powinno się wsadzać więzienia lub poprawczaka, gdyż źle wpływają na kolegów oraz są potencjalnym zagrożeniem dla innych. Groźny jest też coraz łatwiejszy dostęp do papierosów, alkoholu czy jakiejkolwiek innych używek. Sam, a mam 16 lat, nie miałem problemu z kupnem nawet wysoko procentowego alkoholu czy papierosów, niemal w każdym sklepie, do którego wchodziłem dostawałem wszystko to, co chciałem, nieraz kupując po kilka litrów alkoholu, czy kilka paczek papierosów. Kolejnym czynnikiem „psującym” tak naprawdę świetną polską młodzież są pogarszające się warunki życiowe, „zmuszające” niektórych do kradzieży. W ten sposób poprawczaki, zamiast resocjalizować trudną młodzież zapełniają się małolatami, którzy kradli, bo nie mieli na jedzenie, bądź chcieli spróbować normalnie żyć. Nie usprawiedliwiam tego sposobu radzenia sobie z trudnościami, ale takie są fakty. Oczywiście nie każda osoba trafiająca do poprawczaka jest zła, złą osobą zawsze jest ta, która go opuszcza. By Szym Kobiety, jako grupa mniejszościowa – dyskryminacja na ryku pracy i w społeczeństwie Jak postrzegać taką grupę – czy do mniejszości należą wszystkie kobiety, zarówno te, które nie czują się dyskryminowane w społeczeństwie, jak i te, którym obecna sytuacja nie odpowiada – czy może inaczej – jako grupę mniejszościową klasyfikować jedynie te jednostki, które się, jako takie postrzegają? Czy licząca ponad 19 mln osób (w Polsce) grupa może być dyskryminowana? Można tu zastosować rozumowanie podobne do następującego: nie wszyscy ludzie, którzy są chorzy na raka są tego świadomi (nie zauważają symptomów), jednakże nie oznacza to, że nie są chorzy. Tak samo można rozpatrywać dyskryminację – jako chorobę. Tymi słowami profesor Joanna Senyszyn rozpoczęła post na swoim blogu „Dyskryminacja kobiet, jako choroba umysłowa”. Notatka ta opublikowana 2 marca 2010 roku traktuje o problemie dyskryminacji kobiet. W formie krótkiego 4 felietonu przedstawia swoje poglądy dotyczące podejścia osób ze środowisk prawicowych oraz kleru do kwestii feminizmu. Jako argument mówiący o dyskryminacji i łamaniu praw kobiet podaje brak możliwości legalnego przerwania ciąży, nawet w przypadkach dopuszczonych przez polskie prawo. Profesor Senyszyn twierdzi, że obecnie w Polsce prawa seksualne i reprodukcyjne kobiet są łamane bardziej niż za czasów PRL: „Polki mają utrudniony dostęp do refundowanej antykoncepcji, opieki medycznej w ciąży, badań prenatalnych, a nawet do bezbolesnego porodu.”. Jako jedno z rozwiązań proponuje wysłuchanie racji feministycznych, dotyczących równych praw kobiet i mężczyzn. W tym miejscu warto wyjaśnić sobie, czym tak naprawdę jest feminizm. Sam termin feminizm wywodzi się od łacińskiego słowa: femina – kobieta. Feminizm jest ideologią i ruchem społecznym związanym z równouprawnieniem kobiet. W Polsce istnieje feministyczna Partia Kobiet oraz partia Zieloni 2004, która jako jedyna przestrzega zasad parytetu (kobiety otrzymują zarówno na listach, jak i w wewnętrznych strukturach miejsca nieparzyste). Te dwie najpopularniejsze na polskiej scenie życia politycznego organizacje walczą o równe prawa kobiet i mężczyzn, ale również podkreślają szczególną rolę kobiety, jako matki. Sam zauważyłem, że nawet w Warszawie kobieta z dziecięcym wózkiem ma problemy z komunikacją. Nie mówię tu jedynie o metrze, gdzie problem jest o niebo mniejszy, niż w przypadku innych środków transportu, ale o najbardziej podstawowej formie przemieszczania się – poruszaniem się na piechotę. Zaczynając od tego, że chodniki są pełne nierówności, a kończąc na tym, że nie każde przejście dla pieszych ma odpowiednio wyprofilowany zjazd, żeby ułatwić osobom z wózkami kierowanie nimi. Często zdarza się również tak, że zjeżdżając z chodnika trafia się prosto w ogromną kałużę, ale to problem wszystkich, nie tylko kobiet z dziećmi. Ponadto – w Warszawie jest ograniczona liczba autobusów, które są dostosowane do przewożenia wózków d ziecięcych. Na niektórych liniach zdarza się tylko jeden autobus z obniżoną podłogą na godzinę, a bywa również tak, że takich autobusów nie ma wcale. Ten stan z pewnością się zmienia wraz z rozwojem miasta, jednak dzisiaj kobiety mają ogromny problem z podróżowaniem z małym dzieckiem. Jest zupełnie tak, jakby rola matki nie wiązała się z przywilejami mającymi na celu ułatwienie pokonywania barier infrastrukturalnych i społecznych, a wręcz przeciwnie – znosiła prawo do człowieczeństwa i wzbudzała w kobietachmatkach nadludzką siłę, która pozwala im godzić się na wszystkie niedogodności w imię wyższej idei. To samo tyczy się przewozu wózków dziecięcych autobusami dalekobieżnymi - ostatnio byłem świadkiem sytuacji, gdzie kobiecie nie pozwolono wnieść do autobusu koszyka, w którym spało niemowlę, mimo że zajmowało siedzenie, na którym później leżało dziecko. Kierowca autobusu poradził kobiecie, żeby swoje dziecko przewoziła na kolanach, a swoją radę poparł zdaniem: Takie są przepisy. Byłem pełen szczerego zwątpienia, jakoby przepisy nakazywały podróżowanie z pięciomiesięcznym niemowlęciem na rękach – jest to niebezpieczne zarówno dla matki jak i dla dziecka. Wracając do sprawy wózka – za wózek musiała dopłacić, jako za dodatkowy bagaż, mimo że ludzie, którzy posiadali dwie walizki takiego obowiązku nie mieli. Takie niedogodności to nie tylko forma dyskryminowania kobiet, gdyż wychowywanie dzieci nie jest nierozerwalnie przypisane matkom, jednakże to one najczęściej zajmują się potomstwem. Kobiety są również społecznie postrzegane przez pryzmat stereotypów, jako stworzone by służyć mężczyznom, opiekować się ich dziećmi i niczym Westalka opiekować się ogniem domowego ogniska. W dzisiejszych czasach, kiedy kobiety są coraz bardziej wykształcone i aspirują do 5 wspinania się po szczeblach kariery zawodowej, rzadziej decydują się na małżeństwo – ludzie, którzy mają wykształcony inny standardowy obraz kobiet, takie jednostki klasyfikują, jako niepełnowartościowe. Innym obszarem, na którym kobiety są dyskryminowane – jest rynek pracy. Chociaż oficjalnie kobiety i mężczyźni mogą wykonywać ten sam zawód – niejednokrotnie kobieta nie zostaje zatrudniona na dane stanowisko przez wzgląd na płeć. Rzadko można, jednak, taki precedens udowodnić, ponieważ pracodawca (szczególnie prywatny) nie ma obowiązku tłumaczyć się z powodu, dla którego nie zatrudnił danej osoby. Przeglądając fora internetowe o tematyce dyskryminacji kobiet natrafiłem na wypowiedź Tomasza Jakusza: „Dyskryminacja kobiet w zawodzie”, w którym przedstawił sytuację ze swojego miejsca pracy, gdzie kobiety były dyskryminowane i postrzegane, jako niezdolne do wykonywania pracy kucharza, z powodu nieposiadania odpowiednich predyspozycji wynikających z samego bycia kobietą. W innej sytuacji jakaś kobieta nie dostała pracy, jako dostawca pizzy – i również miała poczucie, że stało się tak z powodu jej płci. Jest też inna strona medalu – kobiety na „męskich” stanowiskach czasami się nie sprawdzają tak samo dobrze jak mężczyźni. Bywa, że z powodu swoich fizycznych predyspozycji nie są w stanie wykonać w tym samym czasie, co mężczyzna takiej samej ilości pracy, a ich oczekiwania, co do pensji są równe oczekiwaniom mężczyzn. Kobiety mogą być kłopotliwym pracownikiem – mają tendencje do zachodzenia w ciążę! Jest to oczywiście żart, jednak fakt posiadania ciężarnej, jako pracownika znacznie utrudnia życie pracodawcy ( a i tak prawo chroniące kobiety ciężarne pozostawia wiele do życzenia), dlatego też może to być powód dyskryminacji kobiet, jako potencjalnych pracowników. W tym przypadku nie ma podstaw do obarczania winą za taki porządek rzeczy pracodawców, a organy prawotwórcze – ponieważ to one są źródłem przepisów regulujących życie. Przyglądając się pojawiającym się tutaj argumentom i przytoczonym zjawiskom, które przecież można zaobserwować w codziennym życiu – nie można odpowiedzieć inaczej niż twierdząco na pytanie: czy kobiety są dyskryminowane? Nie odbywa się to dzisiaj za pomocą jawnego ostracyzmu, takiego jak, wspominane wcześniej, palenie czarownic na stosie. Społeczeństwo, państwo i administracja poszła dalej – podstępnie uprzykrza życie swoim obywatelkom. Na szczęście powstałe organizacje feministyczne oraz obraz silnej niezależnej kobiety jest coraz bardziej popularny nie tylko w mediach, ale i w otaczającym nas świecie. ŚREDNIA 5,0 W zeszłym roku szkolnym rozpoczęliśmy cykl średnia 5,o. Jest to cykl o naszych uczniach i naszych absolwentach. 6 Jedni mówią o nich „kujoni”, inni podziwiają, wyśmiewają, nie akceptują albo zazdroszczą, inni- podziwiają, zazdroszczą determinacji i wytrwałości. Jedno jest pewne! W naszej szkole takie wyniki są efektem nie tylko zdolności, ale też ciężkiej pracy. Mamy przecież dużo więcej przedmiotów niż w liceum, a wielu z naszych liderów osiąga tez sukcesy w konkursach. Chcemy opowiedzieć, właśnie o NICH, o tych, którym chce się pracować, nawet, gdy w klasie panuje ogólne niechciejstwo, o uczniach i absolwentach. Nie możemy w tym razem przedstawić wszystkich liderów pierwszego semestru. Nie wszyscy chcą ujawniać się, chwalić swoimi sukcesami. Uszanujmy to. Sylwia Krystosiak z klasy 2c W zeszłym roku szkolnym otrzymała świadectwo z wyróżnieniem. W tym roku uczy się równie dobrze. „ Nazywam się Sylwia, jestem uczennicą klasy 2c – powiedziała Sylwia Gazetce. Moim wychowawcą jest pani Jadwiga Otocka. W roku szkolnym 2009/2010 miałam średnią 4,75. Nie ukrywam, że aby uzyskać takie wyniki musiałam się dużo pracować. Biorę udział w różnych konkursach: zeszłym roku w konkursie "Praskie spotkanie z matematyką" i ostatnio w konkursie z języka polskiego „Fraszka”. Staram się uczyć jak najlepiej, ponieważ chcę coś w życiu osiągnąć. Po szkole zawodowej planuję kontynuować naukę w zawodzie cukiernik. Po prostu robię to, co lubię. Dominika Kulawska kl. 4h – drugie miejsce w szkole po pierwszym semestrze „Zacznę od tego, iż pochodzę z małej miejscowości Słupsk”–powiedziała Dominika, „ i mieszkałam tam od urodzenia, aż do sierpnia ubiegłego roku. Jestem osobą młodą, lecz w życiu wiele już przeszłam, między innymi to, iż jestem już matką. Nie wiem czy jest sens pisać o tym w gazetce szkolnej, lecz córeczka jest bardzo ważna w moim życiu, dlatego wspominam o niej. Poza tym interesuję się koszykówką i jestem Warszawskim sędzią koszykówki WOZKosz. Na naukę nie poświęcam dużo czasu. Wykorzystuję wiedzę zdobytą w latach poprzednich, staram się nie marnować czasu na lekcjach na bezsensowne rozmowy z koleżankami, lecz chcę wynosić z nich jak najwięcej. Poza tym mam czworo młodszego rodzeństwa ( 2 siostry i 2 braci). Chyba to by było na tyle. Mateusz Żaboklicki klasa 4k „Tak naprawdę, to dopiero w szkole średniej zacząłem się uczyć” – powiedział Mateusz w zeszłym roku w wywiadzie przeprowadzonym przez Patrycję. „Rzeczywiście, od czwartej klasy szkoły podstawowej miałem świadectwo z wyróżnieniem, dostawałem też inne nagrody, np. za czytelnictwo, bo wypożyczyłem najwięcej książek w szkole .Często brałem udział w konkursach, wiele razy zdarzało mi się awansować nawet do etapu wojewódzkiego. Marzenia? Chciałbym dostać się na studia, zająć się pracą naukową.” Mateusz został finalistą Olimpiady o Żywieniu. Ma już indeks na kilka uczelni. Jako wybitnie zdolny uczeń uczy się w systemie indywidualnym. Chociaż, ma zapewniony indeks, marzy o jeszcze innych studiach, dlatego pilnie przygotowuje się do matury rozszerzonej z kilku przedmiotów. O jakim kierunku marzy Mateusz? Myślę, że napiszemy o tym za rok, gdy będzie już studentem. O ABSOLWENTAC H I SUKCESACH W KO NKURSACH Robert Harna - absolwent z roku 2009. Co teraz robisz? Obecnie jestem szefem kuchni w jednym z ekskluzywnych lokali warszawskich - "The nine club&restaurant" Oraz pełnię rolę eksperta gastronomicznego i doradcy. Gdzie uczysz się? Uczę się w WSE Almamer na wydziale turystyka i rekreacja, kierunek hotelarstwo i gastronomia. Dlaczego chciało się Tobie uczyć, przecież też pracowałeś zarobkowo? Moja praca jest moim hobby i pasją, więc to, co robię, robię z przyjemnością. Praca, która początkowo była bardzo ciężka, cały czas sprawiała mi wiele przyjemności, dlatego mogłem się uczyć jednocześnie, robiąc coś, co kocham i mieć z tego pewien dochód. W tej chwili moja praca ciągle przynosi mi nowe doświadczenia, co niezwykle mnie cieszy i sprawia mi ogromną radość, ponieważ mogę wykonywać to, co lubię. W/g. mnie najważniejszą rzeczą w pracy jest to, aby odnajdywać w niej frajdę, jeżeli tego nie ma, praca nie będzie owocna i nie będzie przynosić oczekiwanych rezultatów. Kiedy pracując wkładamy w nasze czyny odrobinę siebie, osiągniemy najlepsze wyniki. Jako pracodawca, obecnie, bardzo cenię sobie takie cechy charakteru u moich kucharzy. Trzeba kochać to, co się robi, przede wszystkim. Czy fajnie być prymusem w klasie i szkole? Nie uważam się i nie uważałem się nigdy za prymusa Możesz krótko napisać, jak to jest mieć średnią 5,0 Jest to wyjątkowe uczucie, zwłaszcza, kiedy odbierałem stypendium od prezesa rady ministrów, wśród najlepszych w kraju, a że za takiego w ogóle się nie uważam, było to dla mnie szczególne przeżycie. Nie ukrywając, byłem z siebie dumny, gdyż nikt nigdy wcześniej nawet nie śmiałby mnie podejrzewać o coś takiego. i i zwyciężać w konkursach? Konkursy dają młodym ludziom (takim jak ja) dużą możliwość do nauki i poznawania nowych stylów, trendów, technik kulinarnych. Można nawiązywać kontakty z kolegami po fachu, (co jak wiem z doświadczenia, przydaje się w przyszłości), a poza tym zdrowa rywalizacja i twórcza krytyka działa, a raczej powinna działać motywująco na młode umysły. WYWIAD Z MICHAŁEM SZCZESNIAKIEM I ARIELEM ŚWISTAKIEM, UCZNIAMI KLASY 4H1, LAUREATAMI KONKURSU „ZGOTUJ SOBIE SUKCES”. Piotrek:, Dlaczego wzięliście udział w tak prestiżowym konkursie gastronomicznym? Michał: Biorąc udział w takich konkursach pogłębiamy swoją wiedzę, poznajemy nowe trendy panujące obecnie w gastronomi, poznajemy nowych ludzi. Sukces w konkursie powoduje, że stajemy się rozpoznawalni w środowisku gastronomicznym. Piotrek: Dużo konkursów macie już za sobą? Ariel: Brałem udział w pięciu konkursach, ale ten jest najbardziej prestiżowy. Michał: A ja już nie pamiętam ile ich było, na pewno sporo. Piotrek: Jesteście zadowoleni, z tego, co zrobiliście w finale? Michał: Szczerze mówiąc, bardziej jesteśmy zadowoleni z finału niż z półfinału. Potrawy wymyślone w dziesięć minut z produktów, które dostaliśmy w „blax box” okazały się lepsze niż potrawy, na które mieliśmy dużo czasu i mogliśmy je wcześniej „ potrenować”. Piotrek:, Jakimi potrawami „ uwiedliście” wszystkich jurorów? Ariel: Na przystawkę podaliśmy makaron tagliatelle w sosie śmietankowo –pieczarkowym, z pomidorami cherry i pieczonym sumem europejskim. Michał: Danie główne składało się z pieczonej górki cielęcej zawijanej w zblanszowane liście kapusty włoskiej, do tego warzywa juliene smażone w maśle, doprawiane czosnkiem oraz beczułki ziemniaka w sosie poziomkowym. Piotrek: Czy chcielibyście, coś przekazać młodszym kolegom, którzy dopiero rozpoczynają naukę w zawodzie? Michał: Trzeba być pewnym siebie, dążyć do celu, brać udział w różnych szkoleniach, konkursach i uczyć się sztuki gotowania. Jeśli wykażą się zaangażowaniem, będą mieli szansę w przyszłości zostać szefami kuchni. Piotrek: Co zrobicie z wygraną? Ariel: Interesuje mnie kuchnia molekularna, więc zapiszę się na kurs, który pozwoli mi poznać ten sposób gotowania. Michał: Ciężko powiedzieć. Może zakupię trochę sprzętu do domowej kuchni. Piotrek: Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę dalszych sukcesów. Wywiad przeprowadził Piotr Tadej. Krzysiek Puchta –absolwent z roku 2007 „Jestem kucharzem z zawodu, niekoniecznie z zamiłowania. Pracuję obecnie w hotelu "Marriott", jednocześnie studiując Finanse i Rachunkowość (zgodnie z nowymi zainteresowaniami). Szkołę wspominam bardzo ciepło, grona wspaniałych ludzi nie da się tak łatwo wyrzucić z pamięci. Jak bumerang wracają, przy okazji codziennych zdarzeń, obrazy sytuacji z czasów szkolnych”. A tak odpowiedział Krzysiek , na pytanie: „Jak jest mieć średnią 5,0”? „Bardzo miło, ma się wtedy świadomość, że praca, od której według mnie zależy w dużym stopniu końcowy sukces, przynosi efekty i procentuje. Z natury rzeczy nie lubię robić nic na pół gwizdka, w czym przeszkadza wrodzone lenistwo i codzienna walka z nim. Jestem introwertykiem i pesymistą, próbującym przerobić się na optymistę, ale jakoś to mi nie wychodzi. Obecnie fascynują mnie zagadnienia związane z UE i te, dotyczące sprawozdawczości finansowej (przedmiot mojej pracy licencjackiej). Z pozazawodowych muzyka (podstawa prezentacji na maturę ustną) oraz literatura (wszelakie kryminały i thrillery).” Krzysiek w lipcu obronił pracę licencjacką. Teraz jest na pierwszym roku studiów magisterskich – (ekonomia) na SGGW Natalia Dzieciątko – zeszłoroczna absolwentka Natalia twierdziła, że dobre wyniki, dobra średnia dają poczucie poczucie, że coś naprawdę może się udać, jeżeli się postarasz. Potrzebne jest ono szczególnie teraz, gdy wielkimi krokami zbliża się matura. „Może zabrzmi to zabawnie – mówiła Natalia - ale z początku mi też wcale a wcale się nie chciało. Z reguły jestem bardzo leniwa, tak więc nie było to proste zadanie. Dopiero w połowie drugiej klasy wyznaczyłam sobie cel, którym był czerwony pasek na świadectwie i który udało mi się zrealizować już w trzeciej klasie. A gdy już raz się zacznie, tak jak z paleniem, nie można tego tak łatwo rzucić. Najtrudniej się zmobilizować. Później wchodzi to w krew. Co teraz u Natalii? „Studiuję Archeologię na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Jedyne co na razie mogę dodać to, że strasznie ciężko mi było przestawić się na studencki tryb nauki - wykłady po 1,5 h, na których trzeba robić notatki (co naprawdę nie jest łatwe, szczególnie, że nikt nam nie dyktuje, co powinniśmy zapisać) a między nimi duże okienka. Na szczęście powoli się przyzwyczajam. Natomiast atmosfera jest naprawdę świetna. „