Steve wziął łyk swojej ulubionej kawy. Kopi Luwak
Transkrypt
Steve wziął łyk swojej ulubionej kawy. Kopi Luwak
Steve wziął łyk swojej ulubionej kawy. Kopi Luwak Sumatra. - Najdroższa i najlepsza kawa na świecie. Hmph. Tak mówią. No cóż mi smakuje. Lubił mówić do siebie. Uważał że jedynym sensownym partnerem do dyskusji jest tylko i wyłącznie on sam. No może oprócz jeszcze jednej osoby. Odłożył kubek z kawą na stolik obok którego stał skórzany, oliwkowy fotel z drewnianymi zdobieniami na podparciach. Usiadł. Oparł głowę, a jego kruczoczarne włosy zasłoniły mu oczy. Rumiane policzki podkreślały jego trupią cerę. Był niezwykle uroczym chłopcem. Chociaż uważał, że mając 19 lat może nazywać siebie mężczyzną. Poprawił krawat. Jak na swój wiek ubierał się dość… elegancko. O ile można tak nazwać parę czerwonych trampek, czarne, jeansowe rurki, tego samego koloru aksamitną koszulę z długimi, a właściwie za długimi rękawami oraz czerwony krawat. - Ulubiony strój mojej mamy. – pomyślał. Po drugiej stronie fotela stała mała komoda. Była to bardzo stara komoda co można było odgadnąć po niezliczonych rysach na całej powierzchni sosnowego mebla. Sięgnął do jednej z szuflad. W środku znajdował się mały, czarny rewolwer. Wyciągnął go. Pasował idealnie do jego dłoni. Skurzany uchwyt był już mocno starty mimo to całość wyglądała na zadbaną. Widać, że ktoś spędził dużo czasu na polerowaniu go. Bębenek był jak widać niedawno malowany tak samo jak muszka. Jedynie szczerbinka różniła się od całości. Nadal była srebrno-platynowa, gdzie całość rewolweru została pomalowana na czarno. - Jednak nie zdążyłem skończyć. – przełknął ślinę po czym dodał – będziesz musiał sam go dokończyć… Tato. W końcu jutro masz urodziny czyż nie ? Nikogo innego nie było w pokoju. Nadal mówił do siebie. Zamknął na chwile oczy. Powieki delikatnie osunęły się w dół i przysłoniły mu świat. Otworzył je ponownie po dłuższej chwili i zaczął przeliczać naboje. Rewolwer był cały załadowany. Ponownie zamknął oczy. Tym razem na dłużej…Przyłożył broń do skroni. Na twarzy sperlił mu się pot. Powieki zaczęły drgać jak gdyby nie chciały uwolnić oczu aby te nie spojrzały już nigdy na świat. Cofnął się pamięcią do jeszcze świeżego i najpiękniejszego jak i najsmutniejszego wspomnienia jakie posiadał. Siedział na ławce jedynej miłości jego życia. Była to niezwykle piękna dziewczyna. Jej ciemno brązowe włosy spływały po delikatnych ramionach. Były niezwykle miękkie co miał okazję sprawdzić wielokrotnie ponieważ znali się od dzieciństwa. Lazurowe pełne głębi oczy spoglądały na niego spod nisko osadzonej grzywki. Jej delikatne policzki podkreślały łagodne rysy twarzy. Posiadała niezwykle gładką, jasną cerę , której mogłaby pozazdrościć nie jedna kobieta. Przyjaźnili się od zawsze , a on od zawsze ją kochał. Patrząc mu prosto w oczy obdarzyła go nagle niezwykle ciepłym uśmiechem. To wystarczyło. Głupi uśmiech. Zatracił się. Serce zaczęło mu bić tak głośno , że niemal wydawało mu się , że to najgłośniejszy dźwięk jaki kiedykolwiek słyszał. Czerwień jej ust przyciągała go coraz bardziej. Każdy mięsień był napięty niczym cięciwa łuku. Jej oczy hipnotyzowały go coraz bardziej. Drgnął. Nieznacznie uniósł dłoń , lecz po chwili pewnym lecz delikatnym ruchem objął tył jej głowy czule muskając szyje. Pogładził ją po policzku kciukiem, po czym zbliżył swoją twarz tak by ich oczy znalazły się w odległości nie większej niż kilka centymetrów. Czuł ciepło jej ciała. Czuł jej przenikające spojrzenie. Każde jej mrugnięcie czyniło mu coraz większy mętlik w głowie. Zbliżył się bardziej i przymknął oczy. Objął jej górną wargę swoimi ustami. Zrobił to tak delikatnie jak gdyby całował wcześniaka, który mogłoby umrzeć od najmniejszego nawet dotyku. Odpowiedziała mu tym samym. Nawzajem zaczęli wymieniać się coraz to namiętniejszymi pocałunkami. W rzeczywistości był to nieprzerwany taniec ich ust. Objęła go. Nie mógł przestać. Nie chciał. Z jego oka uleciała srebrzysta łza. Spłynęła mu po policzku, aby zakończyć swoją krótką podróż w kącikach ich złączonych ust. Słony smak uderzył ich oboje . Oderwała swoje usta od jego i cofnęła się. Spojrzała na niego. Smutek w jej oczach przeszył go na wylot. Czuł jak ból tworzy niekończącą się pustkę w jego sercu. Do oczu napłynęły jej łzy. Pocałowała go w czoło po czym czułym głosem szepnęła – Przepraszam. Otworzył oczy pełne łez. Uśmiechnął się cierpko i powiedział. - Warto było. – wiedział że chociaż nigdy nie powiedział jej co czuje ona i tak to wiedziała. Tak samo jak on .. Od zawsze. Pociągnął za spust. By Matthew Eagle.