bajka-o-chlopcu

Transkrypt

bajka-o-chlopcu
Był sobie mały chłopiec. Ale nie mówcie mu, że tak o nim mówimy, bo będzie
zły. Uważał, że duży już z niego mężczyzna. Prawie tak duży jak jego tata.
Nazywał się Karol i miał dziewięć lat. Mieszkał razem ze swoją mamą i tatą w
Krakowie.
Karol żył sobie beztrosko i trochę się nudził.
Niemożliwe, powiecie? Karol się nudził?
Bo musicie wiedzieć, że rodzice Karola bardzo dbali o to, aby ich syn miał
wszystkie zabawki, jakie sobie wymarzył. Mógł zapraszać do domu kolegów, bawić
się w domu lub na podwórku.
Karol miał wszystko to, co dla chłopca w jego wieku jest najważniejsze. I to bez
większego wysiłku.
A jednak Karol się nudził. No bo ile można biegać wkoło po podwórku?
Wchodzić na drzewa i z nich schodzić albo ganiać za najładniejszą nawet piłką?
Od niedawna zaczął chodzić do szkoły. Przez chwilę miał nadzieję, że tam
wydarzy się coś zupełnie niesamowitego.
Niestety! Szkoła, też okazała się... nudna!
Nie była to wina chłopca, że szkoła go nie ciekawiła. Jak nudne to nudne i nic
się na to nie poradzi. Czytanie, pisanie, liczenie – to robota dobra dla mamy, która
lubiła podliczać codzienne wydatki, a nie dla małego chłopca!
– Szkoła jest ciekawa – tłumaczyła Karolowi babcia. – Zobaczysz, wiele
ciekawych rzeczy się dowiesz.
– Babcia ma rację – dodawała mama.
– Mama ma rację – powtarzał to samo tato.
– Tata ma rację – kiwał głową dziadek i targał czuprynę wnuczka.
Nawet pies Ciapek potwierdzająco merdał ogonem i gdyby mógł mówić,
powiedziałby to samo co cała rodzina.
– E, tam – nie wierzył Karol.
Jedyne, co Karola ostatnio nieco interesowało to gry komputerowe. Ale pewnie
to zajęcie też wkrótce mu się znudzi.
Któregoś dnia, kiedy zepsuł mu się komputer a Ciapek, wierny towarzysz
zabaw, gdzieś się zawieruszył. Karol zupełnie nie wiedział, czym się zająć.
Postanowił więc zrobić coś, czego nie robił nigdy wcześniej.
Zupełnie sam, nie pytając nikogo o zgodę, wybrał się do Wesołego Miasteczka.
Był tam raz, jakiś rok temu, i pamiętał, że było świetnie. Nie nudził się tam nawet zbyt
mocno.
Zanim Karol przeszedł przez ogromną, ozdobioną kolorowymi światełkami
bramę, zapadł wieczór. Powoli cichły już krzyki i śmiechy zwiedzających. Wesołe
miasteczko wyglądało zupełnie inaczej. O zmroku przypominało zaczarowaną krainę.
Karol przystanął obok trolla, księżniczek i krasnali, czyli atrakcji dla
najmłodszych dzieci, gdy nagle usłyszał:
– Karolu, Karolu...
Co to? Kto go wołał?
Chłopiec rozejrzał się wokół, ale nikogo nie było oprócz bajkowych postaci z
poliestru.
– Karolu, Karolu... – znowu mówił jakiś głos.
Chłopiec sprawdził jeszcze raz, że nie śni i podszedł do trolla.
– To ty, prawda? – spytał figurkę.
– Tak. A ty jesteś Karol? – spytał go z kolei troll.
– A czego ty chcesz ode mnie? – zdziwił się chłopiec.
– Obserwuję cię od dawna. Jesteś bardzo podobny do mnie, kiedy byłem
dzieckiem...
– To ty byłeś kiedyś dzieckiem? Myślałem, że zostałeś wyprodukowany w
fabryce.
– Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale kiedyś my, figurki Wesołego Miasteczka,
biegaliśmy, śmialiśmy się, bawiliśmy tak jak prawdziwe dzieci.
– Biegaliśmy, śmialiśmy się – powtórzyły za trollem jak echo księżniczki i
krasnale.
– I co się stało? – zapytał Karol.
– Chcesz usłyszeć moją historię?
– Mów. I tak nie mam w co się bawić. Troszkę się nudzę.
– Ano właśnie. Znowu mnie przypominasz – powiedział troll i zaczął swoją
opowieść...