moc modlitwy - Katechizmy.pl
Transkrypt
moc modlitwy - Katechizmy.pl
Wstęp Modlitwa wstawiennicza nie jest zupełnie tym samym, co modlitwa prośby. Prosić mogę zarówno za innymi, jak i tylko za sobą i w sprawie swoich potrzeb. Prośba za sobą nie jest niczym złym. Pismo Święte często zachęca nas, abyśmy się zwracali do Boga z dziecięcą ufnością we wszystkich swoich potrzebach. W odróżnieniu od prośby wstawiennictwo jest jednak ukierunkowane przede wszystkim na innych i na ich potrzeby. Modlitwa wstawiennicza wyrywa się z duszy spontanicznie, kiedy w człowieku wiara w Boga spotyka się z miłością do bliźniego: Wiara w Boga, ponieważ wstawiając się za kimś, wyznajemy, że Bóg może i chce spełnić dla niego dobro nieskończenie większe niż to, jakie jest w mocy człowieka. I miłość do bliźniego, ponieważ być nieobojętnym wobec trudnej sytuacji drugiego i pragnąć dla niego dobra jest przejawem miłości. W wielu przypadkach chcemy dla kogoś rzeczywiście czegoś najlepszego, ale nie możemy mu tego dać; tu właśnie otwiera się przestrzeń dla modlitwy wstawienniczej. Czasem jednak możemy mieć poczucie, że modlitwa za drugich i za świat jest najmniej efektywną posługą, jaką człowiek może spełnić. Nieszczególne mniemanie 7 o skuteczności modlitw znajduje także wyraz w naszych słowach, jakimi na przykład pocieszamy kogoś w jego chorobie czy starości: „Skoro już nic innego nie możesz robić, to przynajmniej się módl!”. Oczywiście, nie ma nic złego w zachęcaniu chorych do modlitwy wstawienniczej, zwłaszcza jeśli mamy dla nich konkretną intencję; z jednej strony mogą przez to sprawić wiele dobra, z drugiej – może ich to wyrwać z poczucia nieprzydatności, które bywa niekiedy cięższym brzemieniem niż sama choroba. Wiadomo, że Matka Teresa właśnie z chorych zrobiła całą armię orędowników za inne swoje dzieła. Problemem jest to lekceważące sformułowanie: „TO PRZYNAJMNIEJ SIĘ MÓDL”, które sprawia wrażenie, że modlitwa jest tym najmniej efektywnym uczynkiem, jaki człowiek może spełnić dla innych i dla świata. Tymczasem modlitwa wstawiennicza jest orężem duchowym ciężkiego kalibru, a nie jedynie wypełnieniem z konieczności wolnego czasu tych, którzy nic lepszego robić nie potrafią albo w danej chwili nie mogą. Poprzez nią rozgrywa się w niewidzialnej sferze duchowe zmaganie, którego owoce w stosownym czasie ukażą się w sposób widzialny. A ukażą się zawsze, jakkolwiek nie zawsze ściśle zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Wielka orędowniczka św. Teresa z Lisieux porównała modlitwę wstawienniczą do dźwigni, za której pomocą Archimedes chciał kiedyś poruszyć z posad świat: Pewien uczony mówił: „Dajcie mi dźwignię i jakiś punkt oparcia, a podniosę świat”. Czego nie mógł osiągnąć Archi- 8 medes, ponieważ jego prośba nie była skierowana do Boga i ponieważ była wyrażana jedynie z materialnego punktu widzenia, to w pełni osiągnęli święci. Jako punkt oparcia Wszechmogący dał im samego siebie, i to tylko siebie! Jako dźwignię dał im modlitwę, która obejmuje ogniem miłości; w ten sposób święci podnieśli świat i tak też podnoszą go ci, którzy dotąd się zmagają, i tak będą go podnosić również przyszli święci aż po kres czasów1. Może po przeczytaniu tej książki rozgorzeje w kimś na nowo pragnienie wdania się w przygodę modlitwy wstawienniczej, przystąpienia do tej szczególnej współpracy z Bogiem w Jego dziele zachowania, w Jego dziele podniesienia świata. Może z kolei ktoś inny odkryje w sobie coś takiego, co mu w modlitwie za drugich przeszkadzało albo ją w zarodku tłumiło. Jeśli wtedy przed Bożym obliczem staną dalsi orędownicy, którzy Bogu „nie dadzą spokoju, dopóki nie odnowi Jeruzalem” (por. Iz 62,7), to z pewnością świat nie pozostanie całkiem taki sam, jak jest. Terezie z Lisieux, Autobiografické spisy, Karmelitánské nakladatelství, 1991, s. 248-249 (tekst adaptowany). 1 9