OPOWIADANIE O LETNIEJ ŁĄCE

Transkrypt

OPOWIADANIE O LETNIEJ ŁĄCE
:: OPOWIADANIE ::
OPOWIADANIE O LETNIEJ ŁĄCE
4
pory roku
przedszkolaka
pr
Lipcowe dni zaczynają się niezwykle wcześnie. Kiedy Kasia otworzyła oczy i usiadła na łóżku słońce
świeciło wysoko ponad drzewami w sadzie.
- Zaspałam! - pomyślała - Rankiem mieliśmy iść na wycieczkę, a ja zaspałam.
Jednym ruchem zrzuciła z siebie kołdrę i otworzyła okno. Do pokoju wdarło się nagrzane powietrze pełne
zapachu skoszonej trawy i brzęczenia pszczół. Na podwórku panował spokój. Azor wyciągnięty na boku
wygrzewał się koło budy. Kury urządziły poranną toaletę w wyschniętym prochu kałuży. Ponad dachem
stajni ze świergotem przelatywała jaskółka dymówka. Od strony łąk słychać było nawoływanie dudka.
Dziewczynka zbiegła na dół trafiając prosto na śniadanie. Okazało się, że mama właśnie miała ją budzić.
Po śniadaniu mama, tato i Kasia wyruszyli na wycieczkę. Dziewczynka chciała zabrać jeszcze Azora.
Jednak tato stwierdził, że będą wędrować przez las i pola, gdzie pies musiałby iść na smyczy, aby nie płoszyć zwierząt. Tego Azor nie lubił. chodzić na smyczy, więc został więc w domu.
Szli drogą pomiędzy łąkami w stronę lasu. Na pastwiskach pasły się krowy szukając cienia pod pojedynczymi drzewami, w oddali rżał koń, a w pobliżu rzeki na świeżej trawie można było dostrzec białe plamy
gęsi. Pomiędzy krowami wolno kroczył bocian uważnie wypatrując pasikoników. Co chwilę szybkim
przyjemny aromat. Uwijało się na niej stado szpaków skrzecząc i pogwizdując, które na sobie tylko znany
sygnał podrywały się w górę by opaść kilka metrów dalej. Kasia pobiegła w ich stronę, chcąc lepiej się im
przyjrzeć i wówczas niewiadomo skąd zerwała się czajka. Z głośnym piskiem zatoczyła koło i przemknęła
tuż nad głową dziewczynki, aż ta wystraszona przykucnęła.
LATO
ruchem schylał głowę i przełykał złapaną zdobycz. W pewnym momencie zaczął biec machając skrzydłami i sprawnie pofrunął w stronę gniazda na stodole. Na gnieździe już podrośnięte bocianięta były osłaniane przed słońcem przez panią bocianową, która to na widok lecącego towarzysza zaklekotała donośnie.
Część z łąk była skoszona. Trawa leżała równymi pokosami już mocno wyblakła z zieleni, rozsiewając
- Kasiu! - usłyszała głos taty - Kasiu, wracaj szybko. Tam gdzieś są pisklęta czajki.
Kiedy dziewczynka odwróciła się dostrzegła drugiego ptaka tuż przed swoimi nogami powłóczącego
skrzydłem.
- Tato, tutaj jest ranny ptaszek - zawołała - Ma złamane skrzydło.
Kasia chciała pochwycić czajkę, jednak ta odbiegła kilka kroków i znów wywróciła się na bok. Dziewczynka podeszła do niej, ale ptak znowu niezdarnie podbiegł do przodu. Po kilkunastu metrach takiej
gonitwy dorosła czajka zerwała się w powietrze i radośnie kwiląc poleciała w głąb łąki. W międzyczasie
na miejsce doszedł tato.
- Ta czajka nie była ranna - powiedział - Starał się jedynie wywieść cię w pole. Nabrałaś się na jej sztuczkę
i dałaś poprowadzić jak najdalej od ukrytych w trawie piskląt.
Po dojściu do drogi w lesie tato pokazał Kasi kolorowy znak na drzewie. Były to trzy paski, dwa zewnętrzne białe i jedne w środku żółty. Powiedział, że w ten sposób oznakowany jest szlak biegnący do ruin zamku. Od tego momentu we trójkę wypatrywali kolejnych znaków na drzewach. Kiedy las skończył się weszli
4 PORY ROKU PRZEDSZKOLAKA
1
4
::OPOWIADANIE ::
pory roku
przedszkolaka
OPOWIADANIE O LETNIEJ ŁĄCE
pomiędzy falujące łany zbóż. Lekki wiatr kołysał ciężkimi już kłosami upstrzonymi błękitnymi chabrami
i czerwonymi makami. Szlak prowadził suchą drogą na której znaki naniesione były na polne kamienie.
Na rozdrożu krzyżował się ze szlakiem rowerowym i dołączał do niego szlak zielony prowadzący ze stacji
kolejowej. Umieszczony był tam drogowskaz z tabliczkami na którym opisane były odległości. Do stacji
PKP 1 godzina drogi, do miasteczka 1 godzina drogi, do punktu widokowego przy ruinach zamku 0,5
godziny drogi. Zaczęli wędrować nieco pod górę. Kasia zrywała kłosy owsa, jęczmienia i pszenicy i zrobiła
z nich wianek, który przyozdobiła kwiatami. Tato śmiał się, że wygląda w nim jak rusałka.
Na horyzoncie dostrzegli wzgórze z wieżą, cel ich podróży. Postanowili odpocząć. Usiedli na trawie i posilali się kanapkami. Kasia leżąc na brzuchu uważnie przyglądała się łodygom traw. Panował tam
ciągły ruch. Mrówki wspinały się do góry do koloni mszyc. Trzmiel przysiadał co chwilę z brzęczeniem na
kwiatach koniczyny. Biedronka kręciła się nerwowo na kwiecie rumianku, by wreszcie wzlecieć w górę.
Zza łanu pszenicy dało się słyszeć łopot skrzydeł i nerwowo zagdakał bażantt.
Dalsza wędrówka upłynęła w spiekocie przedpołudniowego słońca. Ze szczytu u stóp wieży roztaczał się
widok na dolinę rzeki, miasteczko w oddali i przepiękny krajobraz pól, łąk, sadów i pojedynczych domów.
Daleko po torach przemknął pociąg.
LATO
W jednej ze szczelin dawnych murów swe gniazdo założyła pustułka. Dorosłe ptaki zawisały na wietrze
odzywając się wysokimi głosami. Towarzyszyły im kawki czasem zaczepnie podlatując i starając się
je przepędzić.
Podziwianie pięknych widoków przerwał im pomruk burzy. Na horyzoncie pojawiły się ciemne chmury.
Zerwał się wiatr. Biegnąc zdążyli schronić się u stóp wzgórza pod dach stodoły. Zaczął padać deszcze.
Z trzaskiem błyskały pioruny. Podmuchy wiatru gięły drzewa, przewracały zboża i tylko jaskółki szybowały
zwinnie tuż nad ziemią nie wykazując lęku przed nim. Po dłużej chwili niebo zaczęło się wypogadzać.
Ulewa zamieniła się w kapuśniaczek, a nad lasem dostrzegli kolorową tęczę. Wkrótce promienie słońca
skrzyły się w tysiącach kropli. Mogli wyruszyć w drogę powrotną do domu.
2
4 PORY ROKU PRZEDSZKOLAKA