I/2013 - u.m. Bielsko
Transkrypt
I/2013 - u.m. Bielsko
WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE I/2013 W NUMERZE: NAGRODY PREZYDENTA MIASTA Ikary: Renata Piątkowska i Witold Szulakowski – – str. 4-6 Harnasie: Sebastian Kawa i Rekord – str. 7 i 8 ZIMA DŁUGA, DĘBOWIEC HULAŁ str. 10-11 INWESTYCJE: Stadion nabiera kształtów – str. 12-13 Między Żywiecką a Partyzantów – str. 13 BIAŁA MA PRAWA MIEJSKIE OD 290 LAT str. 19 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE KRONIKA ŚWIECILIŚMY DUPA SA£ATA NAJJAŚNIEJ W POLSCE Bielsko-Biała zwyciężyło w ogólnopolskim plebiscycie Świeć się z Energą na najładniej udekorowane świątecznie miasto w Polsce. Dzięki 23.064 oddanym przez mieszkańców głosom pokonaliśmy pozostałe pięknie udekorowane miasta, w tym Szczecin, który zdobył o ponad 4 tys. głosów mniej. Dekoracje świąteczne stanowiło 557 elementów świetlnych umieszczonych na latarniach, przestrzenne oświetlenie oraz efektowne choinki ustawione na głównych placach miasta. O tak wspaniały wystrój zadbali pracownicy Wydziału Gospodarki Miejskiej Urzędu Miejskiego. Dzięki ich pracy i głosowaniu internautów Bielsko-Biała dostało nagrodę w postaci energooszczędnego sprzętu AGD wartego 10 tys zł. Decyzją prezydenta zmywarka, pralka automatyczna, chłodziarko-zamrażarka i kuchenka wolnostojąca trafiły do Domu dla Bezdomnych Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, a zestaw kina domowego – do Domu Dziecka przy ul. Lompy. JacK CYWILNA STATYSTYKA W minionym roku w bielskim Urzędzie Stanu Cywilnego sporządzono 5.122 aktów urodzenia, w tym 2668 dla dziewczynek, a 2454 dla chłopców. 1943 dzieci zameldowano w Bielsku-Białej (37,92 proc.). W 2012 r. zarejestrowano 899 aktów małżeństwa, w tym 546 małżeństw wyznaniowych i 269 cywilnych. Mieszkańcy Bielska-Białej 18 razy zdecydowali się na małżeństwo z obcokrajowcami . Do polskich ksiąg stanu cywilnego wpisano 78 aktów małżeństwa dotyczących małżeństw zawartych poza granicami Polski. Zorganizowano 24 uroczystości jubileuszowe dla 325 par małżeńskich, które obchodziły jubileusz pożycia małżeńskiego. 280 par świętowało 50-lecia małżeństwa, 43 pary – 60-lecia, dwie pary – 65-lecia. 14 bielszczan skończyło w minionym roku 100 lat, 10 osób – 101 lat, 6 osób – 102 lata, 5 – 103 lata, jedna – 104 lata, 5 osób – 105 lat, jedna – 107 i również jedna – 108 lat. Sporządzono też 2.231 aktów zgonu. JacK BIELSZCZANIE W ORKIESTRZE Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zagrała po raz 21., a bielszczanie wraz z nią. Tradycyjnie sztab WOŚP poprowadził bielski Oddział Polskiego Czerwonego Krzyża, który ok. 330 wolontariuszy wyposażył w kolorowe puszki, identyfikatory i czerwone serduszka do nalepiania na odzież. 13 stycznia od godz. 6.30 rano byli oni obecni na ulicach Bielska-Białej, a także Kóz i Cieszyna. W Galerii Sfera dyżurowali ratownicy PCK, ratownicy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, policjanci, strażacy z Bystrej Śląskiej. Były prezentacje sprzętu ratownictwa, nauka udzielania pierwszej pomocy, licytacje gadżetów WOŚP, tradycyjne Światełko do nieba. Pięknym akcentem było również przeprowadzenie akcji krwiodawstwa (ambulans zaparkował na parkingu Sfery), w której udział wzięło 45 osób. Oddały one 20 l krwi. kk ANNA GUZIK PROMUJE NASZE MIASTO Na zlecenie Wydziału Promocji Miasta Urzędu Miejskiego powstał nowy film promujący Bielsko-Białą. O atrakcjach miasta opowiada aktorka naszego Teatru Polskiego Anna Guzik. Film pt. Wyobraź sobie miasto ma pojawiać się wszędzie tam, gdzie miasto chce zaprezentować swój potencjał i przyciągnąć gości i inwestorów. Został zaprezentowany po raz pierwszy na konferencji prasowej 22 stycznia, wraz z odświeżonym przez krakowskie Papajastudio logo Bielska-Białej (zastosowano bardziej nowoczesne kolory i efekt 3D). W filmie Wyobraź sobie miasto wystąpili prócz Anny Guzik także aktorzy Banialuki. Nagranie zrealizowano w Teatrze Polskim. Scenografię do filmu zrobił Dariusz Fodczuk, muzykę napisał Krzysztof Maciejowski, zdjęcia wykonał Mieczysław Herba, reżyserem jest Maciej Barcik. Anna Guzik zachęca widzów, by wyobrazili sobie miasto, w którym gra dobra muzyka, jest bajkowo, wypoczynkowo i aktywnie. Film można już obejrzeć w Internecie, na You Tube, będzie prezentowany m.in. na targach turystycznych. kk BIELSKIE LICEA NAJLEPSZE W WOJ. ŚLĄSKIM 9 stycznia ogłoszone zostały wyniki Ogólnopolskiego Rankingu Szkół Ponadgimnazjalnych 2013. Śląskie szkoły na tle kraju wypadły słabiej, jedynie bielskie trzymają poziom. Dwa najlepsze licea ogólnokształcące województwa śląskiego to V Liceum Ogólnokształcące i Liceum Ogólnokształcące Katolickiego Towarzystwa Kulturalnego z Bielska-Białej. V LO w rankingu ogólnym liceów – czyli biorącym pod uwagę zarówno wyniki matur, jak i olimpiad przedmiotowych – zajęło miejsce 20. w kraju. W rankingu maturalnym Piątka uplasowała się na 31. miejscu w kraju, a w rankingu olimpijskim, w którym jest notowana od samego początku, zajęła miejsce 12. Po podsumowaniu wyników z 15 lat istnienia tego rankingu V LO jest na miejscu 14. w kraju, czyli w zaszczytnej jubileuszowej piętnastce. LO Katolickiego Towarzystwa Kulturalnego w rankingu ogólnym zajęło 23. miejsce w kraju, a w maturalnym znalazło się na 10. miejscu w kraju i pierwszym w województwie śląskim. Tym razem słabiej zaprezentowały się nasze technika, które mają odrębny ranking. Na 250 w nim odnotowanych 116. miejsce zajęło Technikum Weterynaryjne Sokrates, 123. – Technikum nr 3 w Zespole Szkół Elektronicznych Elektrycznych i Mechanicznych, 140. – Technikum nr 2 z Zespołu Szkół Ekonomicznych. kk MINISTRA MUCHA W B-B 16 stycznia z jednodniową wizytą w Bielsku-Białej przebywała Joanna Mucha, ministra (prosi, by tak ją nazywać – przyp. red.) sportu i turystyki. Przybyła do Bielska-Białej na zaproszenia prezesa Beskidzkiego Towarzystwa Sportowego Rekord Janusza Szymury. W trakcie wizyty ministra Mucha zwiedziła nową szkołą wybudowaną przez Rekord w Cygańskim Lesie – nowy budynek szkoły i część sportową obiektu – boiska oraz halę. W szerszym gronie działaczy sportowych, szkoleniowców i dziennikarzy dyskutowano o systemie finansowania sportu dzieci i młodzieży w kraju. JacK 3 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE KOMENTARZE mówi przewodniczący Rady Miejskiej Ryszard Batycki: W 2013 rok weszliśmy z budżetem miasta uchwalonym przez Radę Miejską 20 grudnia. Dokument ten potwierdza, że przeżywamy niełatwe czasy, jeśli idzie o sytuację finansową miasta. Światowy kryzys dotarł i do nas, dlatego wydatki inwestycyjne na ten rok założono mniejsze, niż w poprzednich latach. Na inwestycje przeznaczyliśmy 17 proc. wydatków ogółem. Ograniczenia inwestycyjne wynikają też z rytmu spływania do nas środków unijnych. Kończy się poprzednia perspektywa finansowa unijnej pomocy, zaczyna nowa, ale realnie znaczące środki napłyną do nas na dwa lata. Kontynuowane więc będą tylko inwestycje już rozpoczęte, w tym największa – budowa stadionu miejskiego. Natomiast wszystkie bieżące potrzeby miasta mają swoje zabezpieczenie finansowe w zaplanowanym budżecie. Radni mieli oczywiście większe oczekiwania w stosunku do możliwości finansowych gminy, więc też nie wszyscy głosowali za projektem uchwały budżetowej. Najwięcej uwagi i czasu Rada Miejska w pierwszym kwartale tego roku poświęciła gospodarce odpadami. Zajmowała się nią na sesji 29 stycznia, a potem na specjalnie temu tematowi poświęconej sesji 8 i 13 marca. Jak wiemy, od 1 lipca tego roku będziemy zupełnie inaczej postępować z odpadami powstającymi w naszych domach i miejscach pracy, by sprostać ustawie wprowadzającej w całym kraju nowy porządek w gospodarce odpadami. Gminy zostały obarczone nowym dla nich obowiązkiem właściwego zagospodarowania odpadów komunalnych. Wcześniej taki obowiązek spoczywał na mieszkańcach. Teraz gminy muszą opracować swoje systemy segregacji i odbioru odpadów oraz pobierania opłaty od mieszkańców. Z tą opłatą wiązało się w radzie najwięcej dyskusji – zarówno z jej wysokością, jak i metodą jej naliczania. Ostatecznie Rada Miejska zaakceptowała stawki, które prezydent miasta – po dyskusjach w komisjach – nieco obniżył w stosunku do pierwotnej propozycji. Pozostawiliśmy natomiast – wprowadzone po nowelizacji ustawy sejmowej – zróżnicowanie metody naliczania opłaty. W odniesieniu do zabudowy wielorodzinnej będzie to metoda powiązana ze zużyciem wody, natomiast w domach jednorodzinnych lub wielorodzinnych, ale bez zarządcy, opłata będzie zależała od wielkości gospodarstwa domowego, czyli liczby osób, z których się ono składa. Dyskusje podczas posiedzeń komisji były długie i dotyczyły nie tylko wysokości opłaty. W pakiecie zatwierdzonym ostatecznie przez radę znajdują się też uchwały w sprawie wzorów deklaracji, jakie należy składać do Urzędu Miejskiego w celu właściwego naliczenia opłaty. Ustalono też zasady samego odbioru odpadów, sposoby ich segregowania, liczby i wielkości pojemników, częstotliwości ich opróżniania i wiele innych niezbędnych uregulowań. Jednak o tym, ile ostatecznie wyniesie obowiązkowa opłata, dowiemy się po rozstrzygnięciu przez Urząd Miejski przetargu na wybór firmy, która będzie zajmować się odbiorem odpadów i zawożeniem ich do Zakładu Gospodarki Odpadami. Urząd musi też zorganizować system poboru opłaty, kontroli jej egzekwowania, musi też przygotować kampanię informacyjną dla mieszkańców, by przed 1 lipca byli zorientowani co do swoich nowych obowiązków. Jako Rada Miejska od dawna opowiadaliśmy się za wprowadzeniem opłaty powszechnej od mieszkańców, by wyeliminować zjawisko podrzucania śmieci tym, którzy uczciwie za nie płacili, bądź też wywożenia na dzikie wysypiska. Teraz będziemy mogli za tę samą opłatę oddać nielimitowaną ilość odpadów wszystkich rodzajów. Nie będzie więc sensu wozić do lasu zużytych lodówek czy innych śmieci. Liczymy, że i nasze środowisko będzie czyściejsze, i unikniemy kar, jakie by groziły nam ze strony Unii Europejskiej, która narzuciła sztywne limity i czas wprowadzania rozwiązań przyjaznych dla środowiska. Pierwszy kwartał to dla rady czas przyjmowania szeregu sprawozdań różnych służb miejskich. Zarówno w komisjach problemowych, jak i na sesjach zajmowaliśmy się sprawozdaniami policji, straży pożarnej, ochrony środowiska. Wszystkie sprawozdania przyjęto bez zastrzeżeń, choć radni mieli pytania i postulaty, bo zawsze można działać sprawniej. Trzeba powiedzieć, że ogólnie możemy być z nich jako mieszkańcy zadowoleni, nasze miasto należy do bezpiecznych, ma dobrze wyposażoną i wyszkoloną straż pożarną, a miniony rok okazał się spokojniejszy, niż poprzednie lata. Na sesji 29 marca Rada Miejska podjęła uchwałę w sprawie zaciągnięcia długoterminowego kredytu w wysokości 44 mln zł na pokrycie deficytu miasta. Tego dnia odbyła się też bardzo sympatyczna uroczystość wręczenia dyplomu potwierdzającego wpis do Księgi zasłużonych dla Bielska-Białej Zdzisława Tanewskiego, długoletniego wychowawcy dzieci i młodzieży, pedagoga bielskiej szkoły muzycznej, który wychował kilka pokoleń pianistów i nauczycieli fortepianu. oprac. kk mówi prezydent Bielska-Białej Jacek Krywult Zwykle początek roku to czas podsumowań zamkniętego już roku poprzedniego i nagradzania za osiągnięcia. Tak też było i tym razem. Nagrodą Prezydenta Miasta Bielska-Białej w Dziedzinie Kultury i Sztuki Ikar 2012 podczas gali 12 stycznia uhonorowani zostali autorka książek dla dzieci, zdobywczyni najważniejszej nagrody w dziedzinie książki dziecięcej na Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. Kornela Makuszyńskiego – Renata Piątkowska oraz muzyk, altowiolista, współzałożyciel i wieloletni kierownik Bielskiej Orkiestry Kameralnej, a także kwintetu smyczkowego Divertimento – Witold Szulakowski. 8 lutego w Ratuszu wręczone zostały Harnasie – Sportowe Nagrody Prezydenta Miasta Bielska-Białej. Trzy statuetki otrzymali przedstawiciele Beskidzkiego Towarzystwa Sportowego Rekord: najlepszą drużyną roku 2012 r. w Bielsku-Białej wybrani zostali brązowi medaliści mistrzostw Polski w futsalu, piłkarze Rekordu; najlepszym trenerem – ich trener Andrea Bucciol oraz dobrodziejem roku 2012 ogłoszono Systemy Informatyczne Rekord, wspierające działalność BTS Rekord. Harnaś dla najlepszego sportowca 2012 roku – po raz kolejny – trafił w ręce 9-krotnego mistrza świata w szybownictwie Sebastiana Kawy. 26 marca obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Teatru. Miejskie nagrody teatralne otrzymali: kierownik Domu Kultury w Hałcnowie, prowadząca utytułowany wieloma nagrodami i wyróżnieniami teatrzyk eF Krystyna Małecka; szefowa impresariatu Banialuki Barbara Łoboda; aktor Teatru Polskiego Grzegorz Sikora, aktorka Banialuki Magdalena Obidowska oraz długoletni inspicjent TP Renata Sladeczek. Laur Dębowskiego przyznawany przez Związek Artystów Scen Polskich przypadł Tomaszowi Lorkowi. Nagrody marszałka województwa śląskiego czyli Złote Maski, otrzymali Mateusz Znaniecki za rolę Mozarta w spektaklu Amadeus oraz Ewelina Marciniak za reżyserię przedstawienia Zbrodnia. Obie nagrodzone sztuki zrealizowano w bielskim Teatrze Polskim. Jednym z najważniejszych tematów, którym zajmowaliśmy się na początku 2013 roku – a właściwie prace nad usystematyzowaniem spraw z nim związanych trwały od połowy ubiegłego roku – był system gospodarki odpadami. Nowe uwarunkowania prawne, określone w sejmowej ustawie o gospodarowaniu odpadami w gminach, są swoistą rewolucją. Od 1 lipca tego roku właścicielem odpadów wytwarzanych na terenie miasta staje się gmina Bielsko-Biała. Z zasadnością tego rozwiązania trudno dyskutować, obecnie mamy wiele dzikich wysypisk śmieci. Od połowy tego roku wszystkie odpady w miejscu ich powstawania odbierać będzie gmina, a praktycznie firma wykonująca na jej rzecz tę usługę. W gminach, które wcześniej wprowadziły takie rozwiązanie, ilość oddawanych służbom komunalnym odpadów wzrosła nawet o 100 proc., bo nikomu nie opłaca się już wywozić śmieci np. do lasu, skoro zabierają je sprzed budynków miejskie służby. I co warte podkreślenia odpady odbierać będziemy w każdej ilości! W zamyśle ustawodawcy nowy system gospodarki odpadami ma się sam finansować. W praktyce powinno to wyglądać w ten sposób, że opłaty wnoszone przez właścicieli nieruchomości, lokatorów mieszkań czy gestorów obiektów wystarczają na pokrycie wszystkich kosztów działania tego systemu. To zupełnie nowy system gospodarki odpadami i w żaden sposób nie może być porównywany z dotychczasowym. Obecnie Sita – Zakład Oczyszczania Miasta czy inne firmy, z którymi bielszczanie mają podpisane umowy na wywóz odpadów (a wciąż są tacy, którzy nie maja podpisanej takiej umów), nie zajmują się wszystkimi czynnościami związanymi z gospodarką odpadami. Gmina finansuje m.in. likwidację dzikich wysypisk śmieci, organizuje zbiórki odpadów wielkogabarytowych czy elektrośmieci. Mamy też nowoczesny Zakład Gospodarki Odpadami, wybudowany przy udziale funduszy Unii Europejskiej, który pomyślany został jako regionalne przedsięwzięcie w dziedzinie segregacji i odzyskiwania surowców wtórnych. W nowym systemie – w ramach wnoszonej przez mieszkańców opłaty – finansowane mają być wszystkie działania w ramach szeroko pojętej gospodarki odpadami. Przyjęliśmy dwa sposoby naliczania opłaty za odbiór odpadów komunalnych. Dla gospodarstw domowych w obiektach wielorodzinnych w oparciu o zużycie wody i dla gospodarstw domowych w budynkach jednorodzinnych – od liczby mieszkańców. Naszym zdaniem przyjęte stawki nie są wygórowane, a ich wysokość powinna ulec obniżeniu po rozstrzygnięciu przetargu, w którym gmina wybierze firmę zajmującą się odbiorem od mieszkańców odpadów komunalnych. Nie przewidujemy takiej możliwości, żeby te stawki po przetargu wzrosły, zdecydowanie będą jeszcze niższe. ciąg dalszy na str. 6 4 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE IKARY 2012 DZIECI LUBIĄ KSIĄŻKI Z HUMOREM Renata Piątkowska, rodowita bielszczanka, została autorką książek dla dzieci całkiem przypadkowo. Ale los dobrze jej podpowiedział, bo na tej niwie osiągnęła już wiele sukcesów, znajdując miejsce dla swych książek na bardzo trudnym rynku literatury dziecięcej. Praca autorska toczy się pełną parą, a pomysłów na nowe książki nie brakuje. Osób chwytających za pióro, by napisać książeczkę dla dziecka, jest bardzo dużo, ale wiele z nich swoje utwory musi pozostawić w szufladach, bo nie znajdują uznania wydawców. W przypadku Renaty Piątkowskiej stało się inaczej. Zamiast socjologiem (taki ma dyplom), została pisarką. – To absolutny przypadek. Przez siedem lat mieszkałam za granicą i miałam dwójkę malutkich dzieci, a książeczki, które zabrałam dla nich z Polski, szybko poznały na pamięć, więc trzeba było się czymś ratować. Zaczęłam im wymyślać przeróżne historie, które spisałam i gdy wróciliśmy do Polski, postanowiłam je nieco poprawić i zaproponować wydawnictwu. Robiłam to z duszą na ramieniu, ale uznałam, że te teksty mogłyby zawalczyć z istniejącymi już na rynku. Nie było to oczywiście proste, wydawnictwa, do których się zgłosiłam, otrzymują ogromną liczbę wierszy, bajek, opowiadań dla dzieci. W moich tekstach dostrzegło potencjał Wydawnictwo Bis z Warszawy. Pierwsza książeczka Opowiadania dla przedszkolaków ukazała się w 2001 r. i ku mojemu szczęściu, została dobrze przyjęta. Dzieci polubiły bohatera, konieczny był dodruk, a wydawnictwo widziało szansę dalszej współpracy – wspomina Renata Piątkowska. Napisała potem kolejne książki, których los był podobny – dzieci przyjmowały je bardzo dobrze, doczekały się dodruków. Dorobek autorki to dziś 25 tytułów. Na taki sukces składa się kilka czynników. Z pewnością autorka tafia w zainteresowania dzieci, choć też przemyca sporo wiedzy na poważne tematy. Znalazła jednak sposób, by wiedzę podawać według akceptowanego przez małego człowieka klucza. Takim kluczem na pewno jest zwięzłość treści, dużo dialogów i akcji, bo dziś dzieci chcą, by dużo się działo. Ale przede wszystkim jest to humor. – Stawiam na poczucie humoru, bo wiem ze spotkań autorskich, których odbyłam setki, że jeśli chce- my przekazać za dużo wiedzy, dzieci się zniechęcają, nudzą i otwarcie to okazują, na przykład ziewając. Humor to jest ta broń, której można użyć. Jeśli coś je bawi, od razu są zaciekawione. Staram się też, by bohaterowie moich książek to były zwyczajne dzieci, bo dużo jest książek, których bohaterowie mają kilka par nóg, zapasowe życie i czarodziejskie mikstury w kieszeniach. Z moimi bohaterami dzieci mogą się identyfikować. Dziecko to odbiorca szczery i spontaniczny, nie ukryje tego, co mu się nie podoba, ale też fantastycznie zamanifestuje zachwyt. Szczery śmiech, rozbawione miny, błyszczące oczy – nic nie jest na pokaz – mówi pisarka. Na pewno dużą rolę w odbiorze książek gra ich szata graficzna. W tym przypadku autorka może być tylko zadowolona. Zarówno Wydawnictwo Bis, Wydawnictwo Literatura, a ostatnio Wydawnictwo Debit z BielskaBiałej, z którymi współpracuje, do szaty graficznej przykładają bardzo dużą uwagę i książki nie są wydane byle jak, a słowo jest wsparte bardzo pięknie rysunkiem. Pomysłów na kolejne książki dostarczają same dzieci, z którymi Renata Piątkowska utrzymuje liczne, żywe kontakty. Chętnie bierze udział w spotkaniach z małymi czytelnikami (w szkołach, bibliotekach całej Polski, nawet w polskiej szkole w Brukseli), ale też bacznie obserwuje przypadkowo nawet spotkane w parku czy autobusie maluchy. Swego czasu podjęła się napisania baśni o Bielsku-Białej (Baśń o tym, co się nad rzeką Białą dawniej wyprawiało). – Pszczyna ma swoją baśń, Wisła, Cieszyn, a Bielsko-Biała nie. Ogromnie mnie cieszy, że baśń wydał Urząd Miejski, ale to był mały nakład i dziś książka jest nieosiągalna. To takie moje dziecko, które nie poszło w świat. Myślę nad tym, by do kolejnego wydania zachęcić bielskie wydawnictwo, bo na tę książkę jest duże zapotrzebowanie – mówi Renata Piątkowska. Ciekawe, jak dzieci odbiorą pozycję, która ukaże się wkrótce. Będzie to opowieść o Irenie Sendlerowej pt. Wszystkie moje mamy. – Ta książka ma do spełnienia inną rolę. Niemile zaskoczyło mnie, że uczniowie szkół podstawowych czy gimnazjów nie wiedzą nic na temat pani Sendlerowej. Uważam, że jeśli była wśród nas tak wyjątkowa osoba, która uratowała od niechybnej śmierci 2,5 tysiąca dzieci, to naszym obowiązkiem jest, opowiedzieć o niej młodemu pokoleniu. Chcę, by dzieci poznały tę postać i by jej postawa dała im do myślenia. Opisałam kawałek wojny z pozycji małego żydowskiego chłopca, któremu Irena Sendlerowa wielokrotnie ratowała życie – mówi autorka. Książka będzie miała promocję w Oświęcimiu, w kilku synagogach w Polsce, jest plan jej przetłumaczenia na angielski i opracowanie projektu edukacyjnego. Autorka nie porzuca jednak lżejszych tematów. Kontynuuje cykl opowiadań o zwierzętach. Rozpoczął się od książki pt. Zbój poświęconej wspaniałym koniom, która cieszy się powodzeniem, bo dzieci kochają konie. Będą też opowiadania o dzielnych psach, a także niesamowite kocie historie. Wiele z nich to zasłyszane, autentyczne przygody czworonogów. Celem tych książek jest wzbudzenie u dzieci wrażliwości i sympatii do zwierząt, by nie przyszło im do głowy źle je potraktować. Renata Piątkowska przyznaje, że z pomysłem na kolejną książkę żyje dość długo. – Wykorzystuję każdą sytuację, by przemyśleć wszystkie epizody, dialogi, zabawne puenty, tak dokładnie to sobie w głowie wyobracam na wszystkie strony, że gdy siadam do pisania, idzie ono dość łatwo, choć przyznaję, że są takie momenty, gdy utknę. Mam świadomość, że tekst musi być lekki, że musi być dużo dialogów, a na przykład zwierzęta nie mówią, więc trzeba było znaleźć inny sposób, by akcja toczyła się wartko. 5 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE IKARY 2012 Niektóre pozycje, np. o zwyczajach, przysłowiach (Gdyby jajko mogło mówić, Mądra głowa zna przysłowia, Z przysłowiami za pan brat) czy o przesądach (Szczęście śpi na lewym boku) wymagały długich i czasochłonnych poszukiwań, by rzetelnie i w oparciu o źródła wytłumaczyć, dlaczego tak a nie inaczej świętujemy lub jakie sytuacje możemy spuentować danym przysłowiem – opowiada pani Renata. Dla autora ważne są też kontakty ze środowiskiem. W Bielsku-Białej nie ma autorów z branży dziecięcej. – Ale wydawnictwo Literatura zainicjowało fantastyczną akcję Książka na walizkach. W jej ramach kilkuosobowe grupy autorów jeżdżą po Polsce i spotykają się z dziećmi w miastach, miasteczkach i w takich zakątkach, gdzie autora książki nikt jeszcze na oczy nie widział. Jest też wtedy okazja, by pisarze wymienili się między sobą doświadczeniami, branżowymi nowinkami. To dla mnie bezcenne, te kontakty zostają, wzajemnie się inspirujemy – mówi R. Piątkowska, która często też wyjeżdża na targi książki. – Dziś, gdy zalew książek na rynku księgarskim jest tak wielki, trzeba poświęcić czas, by dotrzeć do odbiorców, to też jest okazja do kontaktów z innymi autorami – podkreśla. Książki R. Piątkowskiej mają już postać nie tylko papierową. Powstały jako audiobooki. – Genialnie czyta je Artur Barciś, którego głos znakomicie pasuje do postaci małego chłopca, urwisa z dużą fantazją i głową pełną pomysłów. Mieliśmy promocję w Warszawie i padła opinia, że pan Barciś nie czyta, a wręcz gra rolę Tomka, bohatera moich książek (Opowiadania dla przedszkolaków, Opowiadania z piaskownicy i Piegowate opowiadania). Na ostatniej płytce pan Artur nagrał piękną dedykację, zapewniając, że kocha sprytnego Tomka i nie może się doczekać czwartej części jego przygód – informuje pisarka. W postaci audiobooka ukaże się też wkrótce książka pt. Nie ma nudnych dni. R. Piątkowska byłaby szczęśliwa, gdyby jej książki ukazały się w postaci sztuki teatralnej lub filmu. Zwłaszcza baśń o Bielsku-Białej świetnie się do tego nadaje, ale na razie bielskie sceny nie podjęły propozycji, a film animowany to projekt bardzo kosztowny. Trwają wprawdzie rozmowy ze studiem z Poznania, które jest zachwycone cyklem pierwszych opowiadań, ale nie wiadomo, czym się zakończą. Być może te marzenia muszą na realizację poczekać. Choć rynek i czytelnicy są najlepszym miernikiem popularności autora, na pewno skrzydeł dodają nagrody. Renata Piątkowska jest laureatką nagrody za książkę dla dzieci do lat 6 w konkursie im. Astrid Lindgren, zorganizowanym przez Fundację Cała Polska czyta dzieciom, znalazła się również wśród laureatów konkursu im. M. Weryho-Radziwiłowicz, któremu patronuje miesięcznik Bliżej Przedszkola. Jej opowiadania są na Złotej Liście kampanii Cała Polska Czyta Dzieciom, są też w spisie lektur szkolnych, a w zeszłym roku pisarka otrzymała ważną nagrodę im. Kornela Makuszyńskiego i statuetkę Koziołka Matołka za Wieloryba, uznanego za najlepszą książkę 2012 roku dla dzieci. Kilka lat temu otrzymała już nominację do Nagrody Prezydenta Miasta w Dziedzinie Kultury i Sztuki Ikar, a w styczniu tego roku odebrała Ikara z rąk prezydenta miasta Jacka Krywulta. – Ogromnie się cieszę, bo najtrudniej być prorokiem we własnym kraju – mówi pani Renata. Katarzyna Kucybała IKAR W RĘKACH MUZYKA Rozmowa z Witoldem Szulakowskim – laureatem Ikara 2012 za całokształt działalności, muzykiem – altowiolistą, kierownikiem bielskich orkiestr i festiwali. Zawód muzyka – piękny, elitarny, romantyczny. Co to znaczy być muzykiem? Przede wszystkim oznacza to długą edukację – to jeden z niewielu zawodów, do którego trzeba się przygotowywać 17 lat. A że nie każdy może zostać wybitnym solistą, to w początkach pracy w orkiestrze czy zespołach kameralnych następuje przystosowanie do zawodu. Dopiero w jakimś momencie przychodzi spokój, człowiek czuje się w miarę dobrze na estradzie i panuje nad emocjami. To jest zawsze najtrudniejsze, by zapanować nad emocjami. Cóż, jest to zawód bardzo piękny, a dla ludzi w moim wieku był też bardzo atrakcyjny. Kiedyś wyjazdy zagraniczne to była bardzo trudna sprawa, natomiast muzycy mieli ten przywilej, że zwiedzali cały świat w czasach, gdy dla innych to było niedostępne. Nikt nie pytał, jakie są honoraria, tylko chciał wyjechać za granicę, by zwiedzając świat, koncertować we wspaniałych salach i na wspaniałych festiwalach. Rok 1978. Praca w orkiestrze, koncerty i próby to podstawowe obowiązki muzyka, ale wielu z nich zajmuje się równolegle nauczaniem tego zawodu, w którym sami już mają sukcesy. Istotnie. Spory procent muzyków równolegle pracuje w szkołach czy akademiach muzycznych. Ja też pracowałem 32 lata w mojej szkole w Bielsku-Białej, przez 16 lat będąc kierownikiem sekcji instrumentów smyczkowych. Mówię mojej szkoły, bo ją ukończyłem. Mam sporo wychowanków, niektórzy pamiętają, utrzymują kontakt. To bardzo miłe. Praca w Państwowej Filharmonii Śląskiej, wymagająca dojazdów, bo mieszka Pan w Bielsku-Białej, praca w szkole muzycznej, częste wyjazdy z orkiestrą – już to było bardzo czasochłonne, a Pan zajął się jeszcze propagowaniem muzyki w naszym mieście, tworząc i kierując różnymi zespołami. ciąg dalszy na str. 6 6 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE IKARY 2012 IKAR W RĘKACH MUZYKA dokończenie ze str. 5 Wynikało to z potrzeby. Różne władze w różnych okresach zwracały się o zbudowanie jakiegoś zespołu muzycznego. W roku 1977 z Hilarym Drozdem stworzyliśmy Bielski Kwartet Smyczkowy, a później, w wyniku współpracy z Tadeuszem Kocybą, utworzyliśmy Miejską Orkiestrę Symfoniczną, od roku 1982 działała Bielska Orkiestra Kameralna, w której pełnię funkcję kierownika artystycznego. Na tej bazie działa teraz Bielska Orkiestra Festiwalowa. Gdy Filharmonia Śląska przestała regularnie, co miesiąc, przyjeżdżać do Bielska-Białej, bo zmieniła się sytuacja ekonomiczna i nie miała już obowiązku koncertowania na terenie województwa, nasza działalność miała tę lukę uzupełniać. Do końca nie jestem obecnym rozwiązaniem usatysfakcjonowany. Uważam, że za mało propagujemy muzykę poważną, za dużo jest muzyki popularnej, ale gdy dopytywałem w innych podobnych ośrodkach, to rzeczywiście, generalnie gra się teraz muzykę popularną, bo dziś chodzi o zapełnienie sali. Niedawno kolega dyrygował koncert poświęcony działalności Beatelsów, który został przyjęty znakomicie, jednak melomani dopytywali, co będzie z muzyką mistrzów – Mozarta, Beethovena. Tak to niestety wygląda. Na pewno z tego przeświadczenia, że należy muzykę poważną, muzykę polską propagować, zrodził się pomysł Festiwalu Kompozytorów Polskich. Był Pan w gronie jego twórców i od początku pełni funkcję kierownika artystycznego tej imprezy. Od dawna marzyliśmy, by stworzyć w Bielsku-Białej jakieś święto muzyczne i Festiwal Kompozytorów Polskich, który powstał 17 lat temu, spełnił taką rolę, a obecność profesora Henryka Mikołaja Góreckiego była takim magnesem, który zmobilizował publiczność. Inne bielskie festiwale zostały stworzone na wzór tego właśnie. Festiwale rządzą się trochę innymi prawami, niż bieżą- ca działalność koncertowa, jest szansa sprowadzić wtedy wybitne osobowości, gwiazdy i wykonywać bardziej ambitną muzykę. Gdy festiwal już się toczy, wszystko wygląda na zapięte jest na ostatni guzik. Aby tak było, przygotowania zaczynają się o wiele wcześniej. To prawda, zanim jeden festiwal się zakończy, już zaczynamy przygotowania do następnego FKP. Na szczęście nie mieliśmy nigdy problemów z obsadą i propozycjami, które wynikały z naszych planów programowych. Artyści dopisywali, choć oczywiście zdarzają się choroby, jak na ostatnim festiwalu, gdy rozchorowali się Wiesław Ochman i dyrygent Mirosław Błaszczyk i konieczne były zastępstwa. Bardzo przeżyliśmy natomiast pierwszy festiwal. Profesor Mikołaj Górecki miał prowadzić swą III Symfonię, ale do końca nie był zdecydowany, czy to zrobi i codziennie zmieniał zdanie. W tej sytuacji mieliśmy, o czym on nie wiedział, dyrygenta rezerwowego, który nawet na próbie generalnej jeszcze siedział w zaciszu kościoła M. Kolbego. Profesor jednak poprowadził tę III Symfonię, a wykonaliśmy ją pod jego batutą chyba po raz pierwszy w składzie partyturowym, który wymagał ogromnej obsady. Były to wtedy połączone orkiestry Filharmonii Śląskiej i Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. Do dziś pamiętam ten ogromny stres – czy profesor nie zmieni zdania godzinę przed koncertem. Pozostałe festiwale odbywały się już bez takich emocji. Wiele zabiegów kosztowało zaproszenie na bielski festiwal jednocześnie dwóch profesorów – Góreckiego i Pendereckiego. To był bardzo pamiętny festiwal, kiedy to panowie spotkali się właśnie u nas, w Bielsku-Białej, po latach chłodnych we wzajemnych relacjach, jak to się teraz mówi – szorstkich. Doprowadziły do tego nasze rozmowy, pana prezydenta Jacka Krywulta w Zębie, w domu prof. KOMENTARZ PREZYDENTA JACKA KRYWULTA – dokończenie ze str. 3 Osoby i przedsiębiorstwa, które mają podpisane umowy z Sitą-ZOM, wraz z fakturą opłat za pierwszy kwartał otrzymają informacje o rozwiązaniu umowy z tym przedsiębiorstwem od 1 lipca br. oraz deklarację nowego systemu wywozu śmieci. Tę wypełnioną już deklarację należy złożyć osobiście lub listownie w Urzędzie Miejskim w Bielsku-Białej do 30 kwietnia br. Natomiast ci, którzy mają umowy na wywóz śmieci podpisane z innymi firmami, powinni sami wypowiedzieć te umowy, żeby unikną podwójnych opłat za tę usługę komunalną wykonywaną od 1 lipca 2013 r. przez gminę Bielsko-Biała jako właściciela odpadów na swoim terenie. Jak każdy nowy system i ten sprawdzi się w działaniu, tak więc jeśli okaże się, że coś należy zmienić, będziemy analizować poszczególne jego komponenty i dostosowywać do potrzeb. W inwestycjach pierwszy kwartał tego roku upłynął pod znakiem dwóch największych przedsięwzięć budowlanych, jakimi są budowa Stadionu Miejskiego w Bielsku-Białej oraz modernizacja połączenia dróg między ulicami Żywiecką i Partyzantów. Na stadionie można obserwować niemal codzienne postępy prac. Wyraźnie widać już, jak będzie wyglądać północna trybuna obiektu, rośnie również trybuna po stronie południowej stadionu. Pragnę przypomnieć wszystkim, że nowy obiekt wznoszony jest przy zwykłych rozgrywkach piłkarskich naszego ekstraklasowego Podbeskidzia, co znacznie utrudnia warunki pracy budowlańcom. Zakończenie tej inwestycji planowane jest w przyszłym roku. Także w 2014 r. zakończy się przebudowa ulic PCK, Broniewskiego, Sempołowskiej i 1 Maja. Intensywne prace budowlane prowadzone są w korycie rzeki Białej, gdzie trwa budowa progu wodnego, który ma przyjąć tzw. tysiącletnią wodę – czyli tak wysoki jej poziom, jaki zdarza się raz na 1000 lat – umacniane są także brzegi koryta rzeki. Nad Białą przerzucony zostanie nowy most drogowy, który połączy ulicę 1 Maja z nowym rondem powstającym na skrzyżowaniu ulic Sempołowskiej i PCK. Kolejne rondo zbudowane zostanie na przecięciu ulic PCK i Broniewskiego. Obecnie są znaczne utrudnienia w ruchu, warto je jednak przetrzymać, żeby po zakończeniu tej inwestycji wygodnie poruszać się pomiędzy ulicami Żywiecką i Partyzantów. oprac. wag Góreckiego, jak i w Krakowie z Krzysztofem Pendereckim, czego podjął się ówczesny dyrektor Państwowego Wydawnictwa Muzycznego Andrzej Kosowski. Były telefony z ustaleniami, czy jest to możliwe i okazało się, że jest. I dobrze, że tak się stało, bo był to wspaniały festiwal. Można powiedzieć, że wpisał się w ten sposób do historii muzyki. A jak powstają programy festiwalowe? Jak wybierani są ich bohaterowie? Tych bohaterów podpowiada nam historia. W tym roku obchodzimy stulecie urodzin Witolda Lutosławskiego, 80. urodziny H.M. Góreckiego K. Pendereckiego. Gdy jeszcze żył prof. Górecki, każdy program był z nim konsultowany. Po wykonaniu całej dokumentacji raz jeszcze był omawiany i zwykle w czerwcu odbywały się wspaniałe wizyty w Zębie u profesora, gdzie następowała pełna akceptacja programu. Najnowszy program ustaliśmy z żoną, Jadwigą Górecką, bo pierwszy koncert będzie poświęcony muzyce profesora Góreckiego. Rodzina zdecydowała więc o wyborze utworów. W swojej karierze miał Pan okazję występować zarówno z wielkimi dyrygentami, jak i słynnym solistami. Takich artystycznych spotkań było w Pana karierze bardzo dużo, ale może któreś było szczególne. Bardzo sobie cenię do dziś kontakt w nieżyjącym już od lat Krzysztofem Missonem, który przyjechał do Bielska-Białej, nie wiedząc, jaka to jest ta nasza orkiestra. Wtedy graliśmy jeszcze w sali Hotelu Pod Orłem, bo budynek Bielskiego Centrum Kultury był w remoncie. Przyjechał ze swoim programem mozartowskim, bo Mozarta uwielbiał. Wyraził się o nas, o grze naszej orkiestry bardzo pochlebnie i było to ważne, bo dodało otuchy, ale przede wszystkim Missona rekomendował nas innym, dlatego był to ważny moment. A potem, po latach, ważna była opinia Adama Makowicza, który koncertował w całej Polsce, a na koniec, w wywiadzie dla Rzeczpospolitej powiedział, że najlepiej grało mu się z naszą orkiestrą. To było dla nas bardzo miłe, opinia solisty tej klasy była bardzo cenna. Jak współpracuje się bielskiemu zespołowi z wielkimi gwiazdami? Bez kompleksów. Tego gwiazdorstwa raczej się nie odczuwa. Być może w wywiadach te osoby, jak np. Krzysztof Penderecki, mogą stwarzać wrażenie utrzymywania dystansu, siedząc z nami przy kawie profesor był normalnym, bardzo sympatycznym człowiekiem, który też nam dodawał otuchy i mówił – róbcie nadal taki festiwal. Nigdy nie spotkaliśmy się z sytuacją, by ktoś się wywyższał. A ci wybitni muzycy są po prostu skromni. Oni dokładnie wiedzą, na czym polega ta praca i szacunek dla tego, co się robi. Czy Konstanty Andrzej Kulka, czy Krzysztof Jakowicz, czy Piotr Paleczny, to bardzo sympatyczne osoby. Dla muzyka najcenniejszy jest chyba odbiór i aplauz słuchaczy, ale miłe też bywają nagrody. Najnowsza nagroda dla Pana, to nasz bielski Ikar przyznawany przez prezydenta miasta. To bardzo piękne wyróżnienie. Przyjąłem je z szacunkiem. Jest to piękna pamiątka, podsumowanie mej 40-letniej pracy w zawodzie muzyka, jego piękne ukoronowanie. To przecież najważniejsza nagroda w naszym mieście. rozmawiała Katarzyna Kucybała 7 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE HARNASIE 2012 KAWA – ETATOWY ODBIORCA NAGRÓD Rozmowa z dziewięciokrotnym mistrzem świata w szybownictwie Sebastianem Kawą, laureatem Harnasia 2012 r. Jak długo lata Pan już na szybowcach i kto zaraził Pana tą pasją? Latam od 16. roku życia. Zazwyczaj bywa to tak, że kocha się to, co wcześniej się poznało i czym człowiek się zachwycił. Tak też było i ze mną. Można powiedzieć, że jako mały chłopak wychowałem się na lotnisku. Tam obserwowałem, jak mój tata lata. Zachwycałem się atmosferą i nasiąkałem lotniczymi opowieściami. Z tego też powodu czymś oczywistym dla mnie było to, że – gdy tylko osiągnąłem odpowiedni wiek – swoje kroki skierowałem właśnie na lotnisko. Co pan robi pomiędzy poszczególnymi zawodami, w jaki sposób trenuje? Czy to są tylko loty, czy też ćwiczenia fizyczne? Dla szybowników najlepszym treningiem są starty, gdyż tak naprawdę dopiero wtedy okazuje się, jak jestem przygotowany w porównaniu do moich konkurentów. Latając, dokonuję ciągłych wyborów, jednak ich trafność mogę ocenić tylko, porównując to z tym, co zrobili inni i jaki osiągnęli rezultat. Natomiast pomiędzy zawodami dbamy o kondycję zarówno fizyczną, jak i psychiczną. Dużo latam na różnych szybowcach, często jako instruktor. To też jest dobry trening, gdyż nie ograniczam się tylko do lotów nad lotniskiem, ale staram się z uczniami polecieć na Słowację czy też w Tatry. Nie zapominam oczywiście o swojej kondycji fizycznej, trzeba pamiętać, że dwutygodniowe zawody lotnicze połączone są nie tylko z dużym wysiłkiem fizycznym, ale i ze stresem, z którym trzeba nauczyć się żyć. Dobrym przygotowaniem do tego jest na przykład bieganie. Czy można przygotować strategię na zawody? Na całe zawody nie, gdyż jest wiele niewiadomych, które dopiero po pierwszych startach odkrywamy. Oczywiście, znamy się dobrze i wiemy, na kogo trzeba uważać, kto jest najtrudniejszym przeciwnikiem. I tak na przykład podczas ostatnich zawo- dów liczyły się tylko trzy zespoły – Niemcy, Francuzi i my. Kiedy my próbowaliśmy różnych rozwiązań, pozostali kopiowali nas, nie wykazując żadnej inwencji. Inaczej wygląda sytuacja pod koniec zawodów, gdy już są konkretne punkty. To wtedy obmyśla się strategię, czy warto ryzykować i jak bardzo, a może wystarczy tylko kontrolować to, co robią inni, aby tak po ludzku nie przedobrzyć... Podczas ostatnich zawodów na przykład miałem niewielką 40-punktową przewagę nad drugim w kolejności Niemcem. Początkowo realizowałem swój plan, ale Niemcy podkleili mi szpiega, który siedział mi na ogonie. W tej sytuacji nie ryzykowałem, odnalazłem mojego konkurenta i skrzydło w skrzydło dolecieliśmy razem na metę, a ja utrzymałem moją 40-punktową przewagę. W jaki sposób jest transportowany szybowiec na zawody? To jest bardzo złożony problem, dawniej były one, szczególnie na krótszych trasach, holowane za samolotem. Teraz najczęściej szybowce są składane i układane na takim specjalnym wózku, który doczepia się do samochodu i przewozi. Dużo bardziej skomplikowanie wygląda to przy długich trasach za ocean. Były takie przypadki, że szybowiec był przewożony przez samolot, ale najczęściej są one pakowane do kontenerów i płyną na pokładzie statku. Mieści się ich najczęściej 6 w jednym kontenerze. Wyglądają trochę jak sardynki w puszcze. Na jakich szybowcach Pan lata? Latam na różnych szybowcach i zawsze dobieram je pod kątem konkretnych zawodów. Najczęściej, gdy chodzi o 15-metrowce, jest to polska Diana. Czy podczas zawodów łatwiej się lata w górach czy też nad płaskimi powierzchniami? My nie mamy, w porównaniu do innych, dużych doświadczeń, jeśli chodzi o latanie w górach. Są takie miejsca na przykład we Francji, gdzie rywalizuje się z pilotami, którzy na co dzień latają nad Alpami. Start z nimi na ich terenie, kiedy ma się tylko krótki czas na aklimatyzację, a oni mają tam wylatanych po 5 tys. godzin, jest zawsze wielkim wydarzeniem. Osobiście bardzo lubię startować w górach, taki lot nie tylko jest bardziej urozmaicony, ale zawsze jest tam podczas lotu dużo zjawisk do wykorzystania. Tam czuje się trójwymiarową przestrzeń, natomiast na płaskich powierzchniach powietrze jest przeźroczyste i wszędzie można polecieć. W górach są szczyty, zbocza, przełęcze; co sprawia, że latanie jest nie tylko urozmaicone, ale i niesie ze sobą odrobinę ryzyka. Czy Pana dzieci również będą latać? To jest trudne pytanie. Mam dwie córki, które są za małe, by o tym myśleć, ale już zauważyłem pewne symptomy zainteresowania i fascynacji szybowcami, szczególnie po tym, jak przewiozłem w szybowcu ich kolegę. Czas pokaże, czy jest to chwilowe zauroczenie, czy też może pasja na całe życie... rozmawiał Jacek Kachel 8 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE HARNASIE 2012 HARNASIE LUBIĄ REKORD Tego jeszcze nie było na rozdaniach nagród sportowych roku, by – na dobrą sprawę – jedno środowisko uzyskało aż trzy statuetki Harnasia. Kapituła nagrody sportowej prezydenta miasta uznała bowiem, że miniony rok 2012 zdominowali przedstawiciele Beskidzkiego Towarzystwa Sportowego Rekord Bielsko-Biała. Brązowi medaliści mistrzostw Polski w futsalu zostali wybrani drużyną minionego roku. Statuetkę Harnasia odebrał szkoleniowiec piłkarzy halowych z Cygańskiego Lasu – najlepszy trener 2012 r. Andrea Bucciol. Firma Rekord Systemy Informatyczne została wybrana Dobrodziejem Roku 2012, a statuetkę odebrał jej prezes Janusz Szymura. rozmowa z Januszem Szymurą, prezesem firmy Rekord Systemy Informatyczne Która pasja była pierwsza informatyka czy sport? To w sumie trochę oczywiste, że sport, bo człowiek jest nim zaszczepiony. Już w wieku kilku czy kilkunastu lat biega, skacze, kopie piłkę. Myślę, że nie jestem tu oryginalnym wyjątkiem. Aczkolwiek, patrząc na moją dwuletnią wnuczkę i widząc jak świetnie radzi sobie z i-padem, wiem, że ona akurat wcześniej zainteresowała się informatyką… Tej zmianie zainteresowań sprzyjają niewątpliwie nowe rozwiązania – jak choćby te oparte o Windows 8, które są tak ukierunkowane, że właściwie nie trzeba umieć czytać, żeby z nich skorzystać. Dlaczego przejął Pan teren, gdzie dzisiaj znajduje się Rekord? Po pierwsze – trudno sobie wyobrazić klub, który nie ma swojego miejsca, o którym zawodnicy lub trenerzy nie mogliby powiedzieć: tu jest nasz sportowy dom, tu przychodzimy, tu się dobrze czujemy, tu gościmy naszych przeciwników, sportowych rywali… Bez takiego miejsca nie można budować tożsamości danej grupy sportowej, a bez takiej tożsamości trudno z kolei rywalizować w sporcie. Poza tym, klub sportowy w tzw. teczce, bez określonej lokalizacji, nie może na dłuższą metę istnieć. I stąd, gdy swego czasu pojawiła się możliwość wydzierżawienia terenu wraz ze znajdującym się na nim zdewastowanym obiektem sportowym, zdecydowałem się na to. Chociaż nie ukrywam, że budowa praktycznie nowego obiektu hotelowego i sportowego kosztowała sporo wysiłku finansowego, organizacyjnego i czasowego. Uważam, że była to dobra decyzja i jak czas pokazał dała możliwość rozwoju. Czym zajmuje się spółka Rekord? Spółka Rekord Systemy Informatyczne zajmuje się produkcją oprogramowania dla przedsiębiorstw oraz administracji samorządowej. Zakres naszych działań jest szeroki – zaczyna się od konsultingu, poprzez dostawę infrastruktury sprzętowej i oprogramowania, dostosowanie systemów informatycznych do potrzeb klienta, a kończy na opiece wdrożeniowej, usługach szkoleniowych oraz serwisie posprzedażowym. Oprócz programistów, zatrudniamy więc także konsultantów i wdrożeniowców, ponieważ bez prac wdrożeniowo-szkoleniowych tak skomplikowane przedsięwzięcia nie mogłyby zakończyć się sukcesem. Dlaczego akurat piłka halowa i jak rozwija się klub? Dlaczego postawiliśmy właśnie na futsal? Wynika to z jednej strony z zaciekawienia tą dyscypliną, ponieważ jest widowiskowa, dynamiczna, a sytuacje w trakcie samej gry zmieniają się bardzo szybko. Futsal jest poza tym łatwo dostępny dla szeregu osób – to najbardziej popularna dyscyplina w Polsce, jeśli chodzi o amatorski aspekt jej uprawiania. Oprócz mojego osobistego zaciekawienia dyscypliną, trzeba dodać, że nasz klub prawie 19 lat temu był jednym z założycieli ogólnopolskich rozgrywek, a nasza drużyna nieprzerwanie występuje na szczeblu centralnym – aktualnie w ekstraklasie, choć wcześniej dwukrotnie graliśmy klasę rozgrywkową niżej, czyli w 1 lidze. Futsal jest ponadto tańszy od piłki nożnej. Gdybyśmy chcieli grać w ekstraklasie dużej piłki, nie byłoby nas na to stać. W futsalu możemy się mierzyć z najlepszymi w Polsce, jednak przy znacząco niższym budżecie, który i tak, przy takiej rywalizacji, nie jest mały… A jak w takim razie wygląda u Was sytuacja z tą dużą piłką? Sprawa wygląda tak (i to jest określona filozofia klubu), że zawodnicy, grając w Rekordzie, otrzymują określone wynagrodzenie, ale nie jest to wynagrodzenie tak znaczące, aby nie trzeba było wykonywać innych czynności. Nie zakładamy, aby ktoś utrzymywał się tylko z tego, że gra w naszej drużynie. Po prostu ani nas na to nie stać, ani nie przyświeca nam taka filozofia. Zakładamy, że ewentualny awans do 3. ligi (co będzie trudne, bo awansować może tylko jedna drużyna, a kilka zespołów też o niczym innym nie myśli) nie przerośnie nas ani infrastrukturalnie, ani z punktu widzenia modelu, o którym wcześniej wspomniałem – to znaczy, że dalej nie będziemy zawodowym klubem. Co sprawiło, że zdecydował się Pan na budowę szkoły? Na co mogą liczyć w niej uczniowie? Podstawową kwestią była chęć odnoszenia sukcesów w rywalizacji sportowej, co jest trudne do realizacji bez oparcia się o szkołę mistrzostwa sportowego. Wynika to z dwóch kwestii. Po pierwsze, w szkole mistrzostwa sportowego mamy w każdym tygodniu 16 dodatkowych godzin zajęć sportowych. Jest to więc olbrzymia dawka, dzięki której można sensownie rozwijać sportowe pasje. Dzięki temu, że mamy tę szkołę, nie narażamy się również na to, że najlepsi zawodnicy odejdą do innych ośrodków czy klubów, które takie szkoły posiadają. Druga rzecz to baza sportowa, którą przez wiele lat budowaliśmy z własnych środków. Ona również powoduje, że wiele rzeczy można robić na naprawdę przyzwoitym poziomie. Muszę tu powiedzieć, że nie ma tygodnia, żeby ktoś naszej szkoły czy klubu nie odwiedzał – a są to są odwiedziny zarówno krajowe, jak i zagraniczne. W ciągu ostatniego miesiąca były to wizyty z Białegostoku, Pniew, Częstochowy, Wiednia oraz z Niemiec. Planowana jest teraz wizyta z Węgier. Wszystkie te kluby są bardzo zainteresowane tym, co tutaj robimy. To bardzo miłe, że ktoś chce nasze wzorce kopiować – utwierdza nas to bowiem w przekonaniu, że idziemy w dobrą stronę. Jest jeszcze jedna sprawa – może to dziwić, jednak przez wiele lat do sportu dzieci i młodzieży trzeba było sporo dokładać z prywatnej kieszeni, nawet pomimo tego, że taka działalność wspomagana jest przez gminę Bielsko-Biała oraz rodziców trenujących dzieci. Gdy prowadzi się szkołę mistrzostwa sportowego, otrzymuje się centralnie finansowane subwencje oświatowe, które w znaczący sposób pomagają w zbilansowaniu kosztów sportu dzieci i młodzieży. Plany i zamierzenia na najbliższą przyszłość. Planów jest naprawdę wiele! Jeśli chodzi o Rekord Systemy Informatyczne, w tej chwili istotna jest budowa nowego biurowca, rozwój oddziałów (mamy już oddział w Krakowie, a w najbliższym czasie najprawdopodobniej powstanie oddział w Szczecinie) oraz przede wszystkim – dalszy rozwój produktów – i to zarówno pod względem technologicznym, jak i potrzeb klientów. W tej chwili bardzo dużo czasu zajmują nam zagadnienia związane z gospodarką odpadami, czyli tym, co od 1 lipca 2013 r. będzie obowiązywało we wszystkich gminach w Polsce. Jeśli chodzi o naszą działalność sportową – chcemy poszerzyć szkołę o podstawówkę w klasach od 4. do 6., rywalizować o awans do 3. ligi piłki nożnej i oczywiście dobrze zaprezentować się w play – offach oraz powalczyć o Puchar Polski. W naszym klubie jest drużyna kobiet, która też ma swoje ambicje… W najbliższym czasie czeka nas ponadto rywalizacja o mistrzostwo Polski juniorów w futsalu – przypomnę, że Rekord broni tytułu mistrza Polski w tej kategorii wiekowej. Planów, jak widać, jest więc sporo. rozmawiał Jacek Kachel 9 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE MIASTO PAMIĘĆ O ŻOŁNIERZACH GENERAŁA MACZKA 1 31 marca minęła 121. rocznica urodzin gen. Stanisława Maczka. Osoby skupione wokół tej postaci – w Beskidzkim Stowarzyszeniu Maczkowców czy Federacji Polskich Pancerniaków – usilnie starały się, żeby ubiegły rok został ogłoszony Rokiem Generała Stanisława Maczka w 120. rocznicę urodzin dowódcy 1. Dywizji Pancernej i 70. rocznicę powstania tej formacji. Zamiast roku był miesiąc. 3 października 2012 r. Senat RP ogłosił październik ub. r. Miesiącem Generała Stanisława Maczka. Bielscy Maczkowcy chcą przypomnieć postać tego znakomitego dowódcy i jego pobyt w Bielsku w 1938 roku, bo właśnie tutaj 30 października ówczesny płk Maczek objął dowództwo 10. Brygady Kawalerii – pierwszej dużej jednostki pancerno-motorowej Wojska Polskiego. 10 listopada 2013 r. Maczkowcy planują happening z udziałem grup rekonstrukcji historycznych przypominający tamte wydarzenia. Maczkowcy to przede wszystkim żołnierze 1. Dywizji Pancernej i ich rodziny, spadkobiercy tradycji pancerniaków, którymi dowodził gen. Stanisław Maczek podczas lądowania w Normandii, wyzwalania Belgii oraz Holandii. Do historii przeszła zwłaszcza walka o Bredę – miasto w południowo-zachodniej Holandii. Dzięki znakomitemu manewrowi oskrzydlającemu, po ciężkich walkach gen. Maczkowi udało się wyzwolić Bredę bez strat wśród ludności cywilnej. Za to dokonanie 26 marca 1945 r. pod Łukiem Triumfalnym w Paryżu został odznaczony Komandorią Krzyża Legii Honorowej. Dziś tradycje 1. Dywizji Pancernej kontynuuje 11. Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej w Żaganiu. Pamięć o dokonaniach żołnierzy tych jednostek kultywuje Federacja Organizacji Polskich Pancerniaków, do której należy również działające od 25 lat Beskidzkie Stowarzyszenie Maczkowców. – Naszym najważniejszym zadaniem jest podtrzymywanie pamięci o dokonaniach polskich pancerniaków i utrzymywanie kontaktów z Maczkowcami, których – zorganizowanych – jest 20 tys. w kraju i zagranicą – informuje James Jurczyk, syn żołnierza gen. Maczka, prezes Beskidzkiego Stowarzyszenia Maczkowców i zarazem wiceprezes Federacja Organizacji Polskich Pancerniaków. Maczkowcy prowadzą działalność edukacyjną, organizują wystawy, wykłady i prelekcje dla szkół, konkursy wiedzy historycznej i plastyczne, zachęcają placówki 2 Na zdjęciach: 1. 31 stycznia w BielskuBiałej odbyło się posiedzenie zarządu Federacji Organizacji Polskich Pancerniaków. 2. Prezes Beskidzkiego Stowarzyszenia Maczkowców James Jurczyk. oświatowe, żeby przybierały imię gen. Stanisława Maczka – takich szkół jest już w kraju ponad 20, w tym Zespół Szkół Budowlanych w Bielsku-Białej. Wykorzystują każdą okazję, by przypominać o pancerniakach gen. Maczka. I tak z okazji jubileuszu 40-lecia Muzeum Uniwersytetu Medycznego w Łodzi w ub. r. Beskidzkie Stowarzyszenie Maczkowców przygotowało sesję naukową i wystawę eksponatów Aleksandra Rutkiewicza pn. Czerwone Krzyże na pancernym szlaku, który wygłosił też referaty o organizacji służby zdrowia 1. Dywizji Pancernej. W urodzinowych uroczystościach z okazji 120. rocznicy narodzin Stanisława Maczka, przygotowanych przez bielskich Maczkowców, wzięło udział wielu zaproszonych gości, m.in. żołnierze generała z Bielska-Białej, Ustronia i Katowic, prezydent Bielska-Białej Jacek Krywult, przedstawiciele dowództwa 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej w Żaganiu oraz Urzędu ds. Kombatantów i Osób represjonowanych oraz młodzież ze szkół uczestniczących w konkursach na temat działalności gen. Maczka. Z okazji 120. urodzin generała na placu Ratuszowym posadzone zostały tulipany specjalnie wyhodowanej odmiany nazwanej gen. Maczek – o pięknych biało-czerwonych kwiatach. Znicze i kwiaty na grobie generała bielscy Maczkowcy zapalili podczas pobytu na przełomie lipca i sierpnia w Szkocji. Zwiedzili tam najważniejsze miejsca związane z pobytem Polaków w Szkocji i formowaniem się 1. Dywizji Pancernej, odwiedzili m.in. polski szpital w Dupplin, cmentarze, na których pochowani są Polacy – w Perth, Forfar, Dundee – gdzie remont przechodził ORP Orzeł – i St. Andrews – gdzie stacjonował 1. Korpus. W Edynburgu gościli w Royal Infirmary – siedzibie wydziału lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Edynburgu, w czasie wojny działał tam polski wydział lekarski. W edynburskim zamku mieści się muzeum wojskowe, na ekspozycji prezentowany jest mundur polskiego żołnierza, w podpisie przeczytać można, że Szkotom II wojna światowa kojarzy się przede wszystkim z pobytem Polaków w Szkocji. Główne uroczystości rocznicowe odbyły się w Miesiącu Generała Stanisława Maczka. 5-6 października 2012 r. przygotowano Święto czarnej dywizji – zgromadzenie żołnierzy gen. Maczka w Żaganiu, które miało bardzo bogaty program. Przybyli na nie żołnierze i ich rodziny z wielu miejsc na świecie, m.in. z Kanady przyjechał 90-letni Mieczysław Lutczyk. Staraniem Federacji Organizacji Polskich Pancerniaków 68 spośród 130 żyjących żołnierzy gen. Maczka zostało awansowanych na wyższe stopnie wojskowe. – Docieraliśmy do nich za pośrednictwem wojewódzkich sztabów wojskowych, wojskowych komend uzupełnień – niektórzy z nich złożeni chorobą wieku podeszłego w łóżkach – ze łzami w oczach przyjmowali awanse. Były to wspaniałe, wzruszające uroczystości – wspomina zastępca sekretarza Federacji Organizacji Polskich Pancerniaków ppłk Stanisław Sokołowski. Z okazji obchodów 70. rocznicy powstania 1. Polskiej Dywizji Pancernej oraz 120. urodzin gen. broni Stanisława Maczka pancerniacka izba pamięci w Żaganiu wydała album 20 lat pancerniackiej przyjaźni 1991-2011. Maczkowcy świętowali również na sportowo, w Kielcach rozegrano mecz piłkarski o Puchar gen. Maczka pomiędzy zespołem ekstraklasy Koroną Kielce i młodymi klubami piłkarskimi. Obecnie Maczkowcy – także z bielskiego stowarzyszenia – przygotowują się do obchodów 70. rocznicy lądowania wojsk alianckich w Normandii. Wcześniej jednak Grupy Rekonstrukcji Historycznych Breda i Poland przygotowują wizytę gen. Stanisława Maczka z 1938 r. w Bielsku. Agata Wolna 10 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE ZIMA DOBRA, DĘBOWIEC HULAŁ INWESTYCJE 11 INWESTYCJE Zima w tym roku długo nie odpuszczała i jeszcze na początku kwietnia w Ośrodku Rekreacyjno-Narciarskim Dębowiec nadal można było jeździć na nartach. Gdy tegoroczna zima przedłużała się ponad normę, spółka ZIAD zarządzająca ośrodkiem zdecydowała się – pod koniec standardowegop sezonu – obniżyć ceny najbardziej popularnych karnetów. I tak za 2 godziny szusowania płaciliśmy 19 zł, za karnet 4-godzinny 26 zł, natomiast normalny karnet 10-przejazdowy, ważny do końca sezonu, był dostępny w cenie karnetu ulgowego, czyli za 29 zł Nowy obiekt sportowo-rekreacyjny oficjalnie oddano do użytku 18 stycznia. Ceremonię symbolicznego otwarcia stoków Dębowca dla celów turystyczno-sportowo-rekreacyjnych poprzedziły wieloletnie starania o zagospodarowanie tego terenu. Obiekt powstał zaledwie w pięć miesięcy, a głównym wykonawcą było Bielskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego. W pierwszym kwartale miłośnicy białego szaleństwa mogli wypróbować stok i korzystać z kolei linowej kanapowej o długości ok. 600 m, przepustowości 2400 os/h i prędkości 2,6 m/s, wyposażonej w przenośnik taśmowy ułatwiający wsiadanie. Obok budynku stacji dolnej kolei linowej powstał parking. Już w samym założeniu ośrodek został pomyślany nie jako trasa dla za- wodowców, ale dla tych mniej wprawnych i tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z jazdą na nartach. Oni teraz nie muszą jechać daleko, by się uczyć, gdyż kompleks znajduje się w granicach administracyjnych miasta i jest w związku z tym łatwo dostępny. Obsługujący i zarządzający stokiem pilnie wsłuchiwali się w opinie narciarzy, którzy korzystali w pierwszym sezonie z obiektu i zapowiadają, że uwzględnią je przed otwarciem następnego sezonu. Kiedy wreszcie nastanie wiosna, będzie można przetestować również pozostałe atrakcje, jakie przygotowano na terenie ośrodka. Dębowiec nie jest bowiem obiektem wyłącznie sezonowym, ale całorocznym, gdzie oprócz uprawiania sportów zimowych będzie można aktywnie wypoczywać w innych porach roku. Na terenie ośrodka powstał park linowy, plac zabaw dla dzieci oraz ścianka wspinaczkowa czy boiska do gier zespołowych. Wszystkich zainteresowanych szczegółowymi informacjami dotyczącymi funkcjonowania ośrodka odsyłamy na stronę internetową www.debowiec. beskidy.pl/. Jacek Kachel WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE 12 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE INWESTYCJE Najważniejsza i największa inwestycja miejska tego roku – Stadiom Miejski – rośnie jak na drożdżach. STADION NABIERA KSZTAŁTÓW Na trybunie północnej Stadionu Miejskiego w Bielsku-Białej trwają prace związane z montażem stalowej konstrukcji zadaszenia. Konstrukcję nośną nad wszystkimi trybunami będzie stanowił układ dźwigarów wspornikowych. Wysięg wsporników to 27 metrów. Po zakończeniu tych prac wykonawca obiektu przystąpi do montażu pokrycia dachu, które będzie wykonane z przezroczystych płyt poliwęglanowych, zapewniających odpowiednie warunki nasłonecznienia potrzebne dla wzrostu naturalnej murawy boiska. Równolegle trwają roboty związane z budową trybuny południowej. Wykonano już część prac ziemnych oraz pierwsze elementy konstrukcji fundamentu trybuny. Warto przypomnieć, że inwestycja jest realizowana w miejscu obecnego stadionu. To oznacza, że harmonogram prac trzeba tak ustalić, aby jak najmniej zakłócać normalne rozgrywki ekstraklasy. Wykonawcą stadionu jest Bielskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego S.A. Zgodnie z założeniami projektu, całość prac będzie realizowana etapami. Widać już wyraźnie postęp prac w rejonie trybuny północnej. Wykonywa- ne jest zadaszenie, niezbędne elementy konstrukcyjne, stacja trafo i rozdzielnia elektryczna. Zagospodarowywana jest także przestrzeń wokół stadionu. Po zakończeniu pierwszego etapu robót trybuna północna będzie liczyła 2 tys. miejsc, w tym tysiąc pod dachem, spełniając tym samym wymogi licencyjne Polskiego Związku Piłki Nożnej i Ekstraklasy. W drugim etapie roboty przeniosą się na trybunę wschodnią. Trzeci etap budowy obejmie trybuny – południową i zachodnią. Wtedy zostanie rozebrana obecna trybuna zadaszona wraz z zapleczem klubowym. Finalizacja inwestycji nastąpi podczas etapu czwartego, kiedy to zostaną wykonane narożniki stadionu, zdemontowane będzie obecne oświetlenie. W ramach zaplanowanych robót wykonane zostaną pomieszczenia pod trybunami północną i wschodnią, nastąpi także rozruch wszelkich instalacji. Po zakończeniu tego etapu Stadion Miejski będzie mógł przejść niezbędne odbiory i zostanie oddany do użytku. Prace mają zakończyć się w 2014 roku. Zarządcą nowego obiektu będzie Bielsko-Bialski Ośrodek Sportu i Rekreacji. JacK 13 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE INWESTYCJE MIĘDZY ŻYWIECKĄ A PARTYZANTÓW Postępują prace przy budowanym dla usprawnienia ruchu samochodowego moście na Białej i na skrzyżowaniach dróg pomiędzy ulicami Żywiecką a Partyzantów. Osoby poruszające się w rejonie mostu nad rzeką Białą u zbiegu ulic 1 Maja i PCK wiedzą, że ostatnimi czasy zrobiło się tam tłoczno i ciasno. Od wakacji ubiegłego roku trwają bowiem intensywne prace, które sprawią, że przejazd pomiędzy ul. Partyzantów a ul. Żywiecką w Bielsku-Białej będzie po ich zakończeniu znacznie łatwiejszy. W ramach tego zadania przebudowywane są dwa skrzyżowania ulic Sempołowskiej i PCK oraz PCK i Broniewskiego, gdzie powstają ronda oraz budowany jest nowy most na rzece Białej. Modernizacji tego ciągu komunikacyjnego towarzyszy przebudowa całej infrastruktury technicznej. Budowę mostu poprzedzają przebudowa koryta rzeki i umacnianie jej brzegów. W korycie powstaje stopień wodny, który ma przyjąć tzw. tysiącletnią wodę, czyli taką, jaka zdarza się raz na 1000 lat. W pierwszym kwartale tego roku – w związku z prowadzonymi pracami – w rejonie skrzyżowania ulicy PCK i Broniewskiego został wyłą- czony ruch prawoskrętny z ul. PCK w ul. Broniewskiego dla jadących od strony mostu. Objazd jest prowadzony ulicą PCK, Żywiecką oraz Tuwima. W marcu zostały również wprowadzone w tym rejonie kolejne zmiany w organizacji ruchu. Zamknięty został przejazd ul. Sempołowską w rejonie ul. PCK oraz ul. Broniewskiego w rejonie PCK. Dodatkowo wprowadzono dwa weekendowe zamknięcia przejazdu ul. PCK. W związku z utrudnieniami w ruchu radzimy na bieżąco sprawdzać informacje na stronie Miejskiego Zarządu Dróg w Bielsku-Białej: www.mzd.home.pl. Obecnie trwają roboty związane z budową mostu na rzece Białej, przebudową progu rzecznego oraz wzmocnieniem murów oporowych wzdłuż rzeki. W 2014 r. wykonywane będą nawierzchnie na ciągach pieszych, na drogach rowerowych oraz roboty wykończeniowe – kształtowanie skarp i zieleńców. Całość inwestycji zostanie zakończona w połowie 2014 roku. JacK 14 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE MIASTO Ave Sol podczas Gaude Cantem. Dyrygent Ave Sol Leszek Pollak. ...ALE AVE SOL Z CZŁOWIEKA NIE ODEJDZIE To jednak fenomen! Nie przyciąga ich to, co modne, nad czym rozpisują się gazety, za to w repertuarze mają przede wszystkim renesansowe czy romantyczne pieśni, utwory z kanonu muzyki klasycznej. Na scenach, na których występują, nie zakłada się designerskich ubrań, a tylko elegancką czerń, muszki i długie suknie. Ich występów nie oceniają celebryci z Must Be the Music czy Mam talent, ale szacowne profesorskie grona jurorów festiwali i konkursów. Mimo że są atrakcyjni nieco inaczej, od 30 lat Młodzieżowy Chór Mieszany Ave Sol Bielskiego Centrum Kultury znajduje młodych ludzi, którzy chcą wspólnie śpiewać piękne utwory. Bo jak twierdzi jeden z chórzystów: Człowiek może z Ave Sol odejść, ale Ave Sol z człowieka nigdy! Skład chóru zmienia się praktycznie co 2,5 roku. Nauka w szkołach średnich, z których rekrutują się chórzyści, trwa obecnie 3 lata. W chórze pojawiają się zwykle jako pierwszoklasiści, odchodzą przed maturą, potem wyjeżdżają na studia. Jednak wielu studentów czy już dorosłych, pracujących ludzi na wezwanie dyrygenta – gdy chór występuje na ważnych imprezach, takich jak festiwale czy galowe koncerty przyjeżdża, żeby wystąpić wraz z młodszymi kolegami. Bo chór to ważna część ich życia. Dlatego też chór pracuje w dwóch grupach. Obecnie liczy 47 chórzystów, w tym 19 mężczyzn. Niektórzy śpiewali w Ave Sol nawet przez 14 lat, 20 par poznało się podczas pracy w chórze i dzisiaj są szczęśliwymi małżeństwami. Pozyskanie chórzystów to żmudna praca z młodzieżą, przesłuchania w szkołach. Dyrygent chóru Leszek Pollak, który tworzy ten chór niezmiennie od 30 lat, odbywa pielgrzymkę po bielskich szkołach – gimnazjach i liceach, zachęcając młodych ludzi do śpiewania w Ave Sol. Tam przesłuchuje potencjalnych chórzystów, zwykle polega to na powtórzeniu kilku dźwięków, zaśpiewaniu popularnej piosenki, ćwiczeniach rytmicznych. Kiedy dostrzega muzyczny potencjał w kandydacie na śpiewaka, zaprasza daną osobę do pracy w chórze. – Co najbardziej cieszy mnie w tej pracy? Przede wszystkim fakt, że chcą się poddać mojej obróbce. Przychodzą młodzi ludzie, którzy zwykle nie mają nic wspólnego z muzyką, a po kilku miesiącach pracy potrafią zaśpiewać ć trudne wykonawczo utwory muzyczne – opowiada dyrygent Ave Sol Leszek Pollak. Młodzież chętnie pracuje w chórze, bo przez 30 lat istnienia Ave Sol chór stał się zespołem popularnym, lubianym i wielokrotnie nagradzanym. Na początku przygody ze śpiewaniem chóralnym konieczna jest praca indywidualna z poszczególnymi chórzystami, żeby przekonać się, którym głosem śpiewają poszczególne osoby, potem w grupach, ale również solo i w duetach. Chórzyści spotykają się w różnych składach kilka dni w tygodniu. Obok dyrygenta pracują z nimi znakomita śpiewaczka Beata Raszkiewicz, artysta chóru Filharmonii Śląskiej w Katowicach Marcin Pollak oraz student- ka III roku wychowaniu muzycznego Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie, zdolna harfistka Marta Sandurska. Od wielu lat z chórem współpracuje Kazimierz Duda, wcześniej prowadził zajęcia z chórzystami, akompaniował podczas występów, obecnie opracowuje utwory dla Ave Sol. Sprzęt nagłośnieniowy przygotowuje Wojciech Witek. Jubileuszowy koncert z okazji 30-lecia istnienia Młodzieżowego Chóru Mieszanego Ave Sol odbył się 8 grudnia 2012 r. w Bielskim Centrum Kultury. W programie – obok utworów z różnych epok – znalazły się również utwory muzyki rozrywkowej, z którymi wystąpił kwartet męski, śpiewając m.in. piosenki popularne w okresie międzywojennym takie, jak Ach śpij kochanie czy Sexappeal to nasza broń kobieca oraz przeboje filmowe np. Pretty Woman i tanga argentyńskie. Chór w nowym składzie może dawać pierwsze koncerty po 3-4 miesiącach pracy, ale – jak zaznacza dyrygent – w niepełnym repertuarze. W pełnym repertuarze chórzyści mogą już wystąpić po zgrupowaniach, na które Ave Sol wyjeżdża dwa razy do roku. Podczas tych wspólnych wyjazdów wszystkich chórzystów ćwiczone są utwory ze wszystkich epok, bo tak szeroki jest repertuar Ave Sol. Młodzież śpiewa pieśni renesansowe, romantyczne, utwory muzyki współczesnej, sakralne. – Aby uatrakcyjnić młodzieży program wykonawczy, przygotowujemy program dla kwartetów, duetów i solistów. Wprowadzany coraz więcej utworów muzyki popularnej, rozrywkowej; odchodząc od schematu, że pieśni chóralne to tylko muzyka poważna, klasyka gatunku – opowiada Leszek Pollak. Chór najczęściej koncertuje w Bielskim Centrum Kultury, pod którego egidą działal. Daje dwa koncerty publiczne – w czerwcu podsumowujący roczny cykl pracy z młodzieżą oraz w grudniu bożonarodzeniowy, z programem kolęd. Co miesiąc Ave Sol przygotowuje audycje muzyczne dla szkół, popularyzujące muzykę, której zwykle brak w programach na szkolnych. 15 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE MIASTO Chór bierze udział również w licznych konkursach i festiwalach. Lista osiągnięć zespołu jest bardzo długa, m.in. są na niej nagrody Grand Prix prestiżowych festiwali w Legnicy i Kaliszu. Obecnie chór przygotowuje się do występu na czerwcowym konkursie chórów w Krakowie. – Ave Sol to dla jego członków – chórzystów – nie tylko chór – to przede wszystkim grupa dobrze rozumiejących się kolegów, znajomych i dobrych przyjaciół. Chór to nazwa, która wielu osobom kojarzy się z powagą, muzyką sakralną, utworami mocno odciętymi od codzienności i momentami faktycznie takie spojrzenie jest słuszne. Jednak każdy z chórzystów może potwierdzić, że chór to także muzyka rozrywkowa – szczególnie dla jego członków – oraz niezastąpiona możliwość odnalezienia w muzyce poważnej jej głębokiego piękna, które łatwiej zrozumieć chórzyście liczącemu lat 16, niż dorosłemu człowiekowi, który nigdy do chóralnej instytucji nie należał. Ponadto Ave Sol to także szeroka możliwość rozwoju społecznego, kulturalnego oraz oczywiście wokalnego. Chórzyście, który wkłada w chór serce, wolny czas i zaangażowanie, chór odwdzięcza się wiernymi przyjaciółmi, niezapomnianymi wspomnieniami i dobrą szkołą samodzielności – mówi prezes Chóru Mieszanego Ave Sol Mateusz Dzida. – Słowa jednego z chórzystów, który po czasie powrócił do chóru, oddają całą jego istotę: Człowiek może z Ave Sol odejść, ale Ave Sol z człowieka nigdy! Agata Wolna Ave Sol jest amatorskim młodzieżowym chórem mieszanym liczącym ok. 50 osób. Zespół od początku swej działalności tj. od 1981 r. prowadzi Leszek Pollak. W ramach Bielskiego Centrum Kultury chór działa od 1988 roku. Chór zdobywa nagrody na najważniejszych konkursach chóralnych i festiwalach chórów w Polsce i za granicą: • Grand Prix – Harfa Eola, Kalisz (1988) • I Nagroda – Festiwal Chórów Młodzieżowych Neerpelt, Belgia (1990) • Grand Prix – Legnica Cantat (1991) • Grand Prix – Złota Harfa Eola w Kaliszu oraz Złoty Kamerton i Puchar MEN na Ogólnopolskim Przeglądzie w Bydgoszczy (1995) Złoty Kamerton i Puchar MEN na Ogólnopolskim Przeglądzie w Bydgoszczy (1997) • Złoty Kamerton w Bydgoszczy (2000) • I miejsce – Legnica Cantat (2001) • I miejsce Legnica Cantat (2003) • II nagroda – Śląski Konkurs Chórów o Puchar Rektora Akademii Muzycznej w Katowicach (2004) • I miejsce – Turniej Chórów Legnica Cantat, laureat nagrody im. Henryka Karlińskiego (2005) Bogaty repertuar chóru obejmuje: utwory muzyki dawnej, klasyki europejskiej, kompozycje współczesne, negro spirituals, gospels. Chór ma na swoim koncie dwie płyty: z kolędami oraz utworami związanych z Bielskiem-Białą kompozytorów – Józefa Świdra, Kazimierza Dudy i Henryka Jana Botora. W TAŃCU SIĘ NIE DA OSZUKAĆ Pod koniec stycznia tłumy dziewczyn i dziewczynek w wieku ogólnoszkolnym wypełniły aulę Wyższej Szkoły Administracji. 25-lecie świętował Art – działający w Centrum Wychowania Estetycznego im Wiktorii Kubisz – obecnie Domu Kultury im. Wiktorii Kubisz zespół taneczny, prowadzony od początku przez Elżbietę Barwicką-Pichetę. Na widowni zasiadła najbardziej zaangażowana publiczność, czyli rodzice i znajomi młodych tancerek. Program wieczoru, złożony z układów tanecznych na żywo, przeplatanych nagraniami filmowymi dawnych, sławnych programów Artu, przyjmowali bardzo emocjonalnie. U początków Artu leży zespół Hulanka, powstały w we wczesnych latach 80. w bielskim Ognisku Pracy Pozaszkolnej nr 3. Nazwa Art Dance pojawiła się w 1990 r., dwa lata później zespół przeprowadził się do Wojewódzkiego Centrum Wychowania Estetycznego Dzieci i Młodzieży, dawniej MDK nr 2, później Kubiszówki. I tańczył, tańczył, regularnie zdobywając nagrody i wyróżnienia ważnych tanecznych przeglądów i przyprawiając oglądających jego programy widzów o potężne emocje. Bo też Art to nie jest przypadkowa grupa dziewczynek uczących się tańca – to taneczna formacja duchowa, piękno zbudowane na muzyce, dyscyplinie i pasji. Kto widział któryś z wielkich programów Artu – Exodus Kilara, Carmina Burana Orffa – dokładnie wie, o czym mowa. W jaki sposób osiągać takie efekty, ćwicząc dwa razy w tygodniu z młodziutkimi amatorkami, wie chyba tylko Elżbieta Barwicka-Picheta, założycielka i szefowa Artu. Tancerka, choreografka (ukończyła Państwową Szkołę Baletową w Bytomiu), polonistka (po Uniwersytecie Śląskim), kobieta wielkiej urody i wielkiego ducha. Ten duch udziela się dziewczynom, od najmniejszych po te prawie dorosłe. Tworzy z nich zespół, ale też wychowuje do świadomego życia, wrażliwości na muzykę i świat, także do tańca (kilka wychowanek pani Eli profesjonalnie zajmuje się tańcem i choreografią). W tym roku Elżbieta Barwicka-Picheta obchodzi 30-lecie choreograficznej pracy, a jej zespołowi niedługo stuknie 25 lat. Najbardziej spektakularne osiągnięcia tego ćwierćwiecza, takie, o których wciąż się mówi i pamięta, to – chronologicznie – udział dziewczyn z Artu w przedstawieniu Królewny Śnieżki na scenie Teatru Polskiego (1993) i spektakl Exodus do muzyki Wojciecha Kilara, pokazany podczas II Festiwalu Kompozytorów Polskich w 1997 r. Kilar był olśniony – widział wcześniej swoje dzieło w wykonaniu profesjonalistów m.in. w Nowym Jorku i Poznaniu, ale to, co pokazało 45 dziewczyn z Artu, podobało mu się bardziej. Co do Królewny Śnieżki, silniejsza niż w standardowej bajkowej wersji grupa krasnoludków dodała jej masę energii i wdzięku. Przedstawienie było grane 144 razy, także poza Bielskiem-Białą, m.in. w teatrach w Chorzowie, Cieszynie i Tychach. ciąg dalszy na str. 21 16 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE FESTIWALE DYMI, DYMI JAZZ Monika Borzym. 15. Bielska Zadymkę Jazzową – 10. Lotos Jazz Festival zapamiętamy przede wszystkim jako spotkanie znakomitych saksofonistów – Benny’ego Golsona, Kenny’ego Garretta i Henryka Miśkiewicza – choć nie zabrakło na festiwalu świetnych instrumentalistów spod znaku harmonijki ustnej – Gregoire Mareta czy perkusji – Terri Lyne Carrington. Pięknie zabrzmiał głos Beaty Przybytek, wokalistki z Bielska-Białej, która zaprezentowała swoją najnowszą płytę pt. I’m gonna rock you. Bitwa saksofonów. Kenny Garrett. Katarzyna Zaręba. Gregoire Maret. W koncercie zespołu Terri Lyne Carrington gościnnie zaśpiewała Gretchen Parlato Robert Kubiszyn. Terri Lyne Carrington. 17 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE FESTIWALE US3. US3. Zdjęcia; Dariusz Dudziak Paweł Sowa Benny Golson. Benny Golson z zespołem. Gretchen Parlato. Lichtański Sound Lab. Beata Przybytek. 18 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE HISTORIA Bielsko, Tramwaj przed gmachem Kasy Oszczędności, 1909, pocztówka, wyd. H. Seibt, Miśnia, autor: H. Seibt, źródło: Wikipedia Obok: planowana ekspozycja tramwajów WRACAJĄ TRAMWAJE NA PLAC ŻWIRKI I WIGURY Do centrum Bielska-Białej wracają tramwaje! Ta informacja na pewno poruszyła nie jedno serce, szczególnie tych wcześniej urodzonych. Bowiem w Bielsku-Białej tramwajka – jak nazywano tutaj popularniej tramwaj – nie był tylko środkiem lokomocji, ale symbolem i powodem do dumy, gdyż to tutaj wcześniej niż w Wiedniu wprowadzono tramwaje elektryczne. Pomysł wyeksponowania pamiątek po tym kultowym środku transportu pojawiał się wielokrotnie, ostatni odżył ponad dwa lata temu, kiedy tramwaje z zajezdni Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego przeniesiono do Muzeum Motoryzacji. – Teraz my – jako miasto – jesteśmy właścicielami zabytkowych pojazdów, które przekazało nam Bielskie Towarzystwo Tramwajowe. Powstał projekt wyeksponowania jednego tramwaju na pl. Żwirki i Wigury, w sąsiedztwie Muzeum Techniki i Włókiennictwa, w miejscu, w którym plac jest nieco zaniedbany. Chcemy na ścianie budynku zrobić mural, widokówkę z lat 20. minionego wieku, na której widnieje tramwaj jadący ul. Zamkową w stronę Cygańskiego Lasu. Chcemy postawić na placu Żwirki i Wigury 1,5 wagonu, ponieważ tramwaj będzie jak gdyby wyjeżdżał z tego muralu – wyjaśnia pełnomocnik prezydenta Bielska-Białej Henryk Juszczyk. W tym roku powstanie mural i będzie przeprowadzony remont tramwaju, który obecnie stoi w Muzeum Motoryzacji. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie, tramwaj stanie na pl. Żwirki i Wigury w przyszłym roku. Przy okazji zmieni się wizerunek całego placu, który zostanie wybrukowany, pojawi się też mała fontanna. Dla tych, którzy linie tramwajowe pamiętają tylko z nostalgicznych wspomnień starszych, kilka informacji. 14 października 1894 roku w Bielsku zawiązano Komitet Akcyjny Lokalnej Kolei Żelaznej, do którego weszli bogaci przedsiębiorcy z miasta. Kilka miesięcy później 7 lutego 1895 roku magistrat Bielska podpisał z nim umowę. Oficjalnie dokonał tego wiceburmistrz Emil Twerdy. Po zakończeniu podstawowych prac budowlanych 25 października 1895 roku o godz. 4. po południu odbyła się pierwsza jazda próbna. Tramwaj powoli przetoczył się przez miasto, ku radości inwestorów. Jednak jak się okazało, uruchomienie stałych ciągłych połączeń nie było to takie proste, gdyż jeszcze w listopadzie gazeta donosiła: Już od dłuższego czasu czynią tu próby z nowo zbudowaną koleją elektryczną, które prawie zawsze niepomyślny dają rezultat, gdy wagon często wyrzucany bywa z szyn. Na szczęście po przerwaniu prądu wagon dalej się nie porusza. Taki opis nie nastrajał zbyt optymistycznie do tego nowego środka lokomocji. Trzeba jednak pamiętać, że uruchamianie tramwajów napędzanych prądem było pionierskim zajęciem i to doświadczenia bielskie wykorzystywali inżynierowie elektryfikujący stolicę. Silesia z wielkim niepokojem opisuje problemy z odpowiednim ustawieniem mocy dostarczanej energii elektrycznej, donosi też o wypadku, jaki zdarzył się na ulicy Blichowej, gdy tramwaj testowy wiozący grupkę dzieci wypadł z szyn. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Po wielu nieudanych próbach w końcu opanowano i obłaskawiono technikę, by po szynach mogły mknąć w żółto-czarne tramwaje... W takie bowiem austriackie kolory państwowe pomalowane zostały wszystkie tramwaje jeżdżące po Bielsku. Ostateczny sprawdzian dla pomysłodawców i wykonawców linii tramwajowej nastąpił 10 grudnia 1895 roku. W tym dniu doszło do odbioru techniczno-policyjnego, którego dokonała komisja, na której czele stanął nadinspektor Maxs Edler von Leber z Urzędu Kolei Lokalnych c.k. Ministerstwa Handlu w Wiedniu. Komisja pozytywnie zweryfikowała też umiejętności 6 pierwszych motorniczych. Egzamin zdali: Georg Jenkner, Józef Menarski, Józef Stopka, Paul Lanz, Antoni Szypuła i Johann Kriebelt. W protokole zapisano: wszyscy obywatele austriaccy, całkowicie zaznajomieni z manipulowaniem korbą nastawnika i drążkiem odbieraka. Sukces i duma udziałowców oraz magistratu miasta były ogromne, tym bardziej, że gdy po Wiedniu jeź- dziły jeszcze tramwaje ciągnięte przez konie, w Bielsku uroczyście fetowano zaistnienie tramwaju elektrycznego. Dzień 11 grudnia 1895 r. należy uznać za datę uruchomienia publicznej komunikacji w Bielsku. W tym też dniu fetę świętowano w hotelu Kaiserhof (dzisiejszy Hotel President). Ze względu na ciasnotę zabudowy Bielska, wąskie ulice i ich liczne zakręty, ustalono, że budowana linia będzie jednotorowa z mijankami, bez końcowych pętli, wąskotorowa o prześwicie torów 1000 mm. Cała trasa bielskiego tramwaju liczyła 4.959 metrów długości. Trakcję elektryczną wraz z koniecznymi urządzeniami zainstalowała firma IEG z Wiednia, była ona zasilana prądem stałym o napięciu 550 Volt. Jak wyjaśnia dr Jerzy Polak, prezes honorowy Bielsko-Bialskiego Towarzystwa Historycznego i największy znawca tematyki tramwajowej, powstała trasa tramwajowa liczyła ok. 5 km długości, znajdowało się na niej 14 przystanków, w tym 7 zlokalizowanych na mijankach, z czego 2 na przystankach krańcowych. Przedsiębiorstwo to było bardzo dobrze zarządzane i przynosiło duże zyski. Liczba chętnych do korzystania z tego środka lokomocji systematycznie rosła, w 1897 r. skorzystało z niego 315 tysięcy pasażerów, a w 1911 r. była to już liczba 817 tysięcy. Milion przewozów odnotowano w 1916 r. Wtedy też pomimo wojny, jak donosiła prasa, kolejka elektryczna do Cygańskiego Lasu przewiozła ponad milion pasażerów, a jej dochód sięgnął 203.522 K 10 h. 5 procent czystego zysku przekazano na wypłatę dywidendy, co w tamtych czasach należało do rzadkości. Druga linia tramwajowa o długości 2,6 km powstała dopiero w 1951 r. Linia nr 2 połączyła dworzec kolejowy przez ulicę Piastowskiej z Hulanką. Uroczyste otwarcie nastąpiło 22 lipca 1951 r. To była ostatnia inwestycja w tramwaje na terenie Bielska-Białej. Od tego czasu rozwijano tabor autobusowy, a tramwaje powoli zjeżdżały na bocznice, by ostatecznie 30 kwietnia 1971 r. o godz. 22.30 wóz silnikowy nr 39 prowadzony przez Kazimierza Okrzesika zjechał jako ostatni z trasy, kończąc erę tramwajów w Bielsku-Białej. Jacek Kachel 19 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE HISTORIA BIAŁA MA PRAWA MIEJSKIE OD 290 LAT Historyczny herb Białej. Jubileusz 700-lecia nadania bielszczanom pierwszego przywileju przez księcia cieszyńskiego Mieszka I 3 czerwca 1312 roku obchodziliśmy w ubiegłym roku. Dokument ten do dziś jest najstarszym źródłem historycznym poświadczającym istnienie Bielska jako osady miejskiej. Natomiast 9 stycznia tego roku przypadła 290. rocznica nadania Białej – dziś części Bielska-Białej – praw miejskich. Wydarzyło się to 9 stycznia 1723 roku, w owym dniu król August II Mocny nadał wiosce Biała prawa miejskie. Monarszy przywilej wydano w Warszawie, w Białej i w sąsiednim Bielsku ogłoszono go pod koniec lutego. Dzieje ludzkości pełne są dziwnych sytuacji, których splot powoduje, że jedne ośrodki się rozwijają, a inne tracą na znaczeniu. Tak też było i w tym wypadku. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić, że przed wiekami Biała była niewielkim przysiółkiem wsi… Lipnik. Wszystko wskazuje na to, że w połowie XVI stulecia dzierżawca Lipnika kasztelan Florian Zebrzydowski zainicjował akcję kolonizacji niezamieszkanych dotąd terenów leżących w granicach dóbr lipnickich. W efekcie tej akcji powstały trzy nowe wioski – Międzybrodzie, Straconka i Biała. Ta ostatnia założona została przypuszczalnie około 1560 roku. Pierwsza pisana wzmianka o Białej pochodzi z 1564 roku i brzmi następująco: Osadził tenże soi tyś wieś naci rzeką Biala od granice Bielskiej książęcia cieszyńskiego. Z tego dokumentu dowiadujemy się, że mieszkało tam zaledwie 13 rzemieślników. Dalszy rozwój osady należy wiązać zarówno ze zwykłą migracją Polaków i Niemców oraz przedstawicieli innych nacji, którzy szukali nowych szans rozwoju w nadgranicznym terenie, jak i z faktem ucieczki młodych terminatorów z Bielska za rzekę, gdzie łatwiej było rozpocząć działalność gospodarczą. W źródłach pisanych Białą – jako nazwę osady – odnajdujemy dopiero w 1584 roku. Rozwój tej wsi miał swoje wzloty i upadki związane ze stosunkami ze starostwem w Lipniku, a co za tym idzie obciążeniami podatkowymi. Wiatru w żagle Biała nabrała wraz z królewskim przywilejem, który określał, że miastem ma kierować magistrat, składający się z burmistrza i pięciu rajców. Pierwszym burmistrzem Białej został Baltazar Damek. Nowe miasto nie miało ani własnego kościoła, ani też ratusza. W 1723 r. w około 50 drewnianych domów mieszkało około trzech setek mieszkańców. Królewski przywilej z 1723 roku nadał Białej herb – dwie czerwone róże na zielonym tle. Bielski kronikarz Wacław Chamrat ocenił herb jako zapowiedź późniejszego rozwoju miasta, które miało rosnąć niczym para młodych róż na zielonej łące. Wjazd arcyksięcia Karola Franciszka Józefa do Białej. W następnych latach widać rozwój miasta. Budowany jest kościół Opatrzności Bożej i kolejne ratusze, które były zlokalizowane w trzech miejscach. Pierwszy był drewniany na dzisiejszym placu Wojska Polskiego, drugi – na rogu ul. 11 Listopada i ul. Ratuszowej, a trzeci – obecny Ratusz przy pl. Ratuszowym. Najstarszy ratusz zbudowano pośrodku ówczesnego placu Józefa (obecnie Wojska Polskiego) w 1750 roku za 1529 florenów. Bardzo ważną datą dla rozwoju miasta jest rok 1772, kiedy to Biała w wyniku zaboru znalazła się w strukturach cesarstwa Austrii. Miasto zamieszkałe od samego początku przez Polaków i Niemców zmienia swój charakter, a proces zniemczania miasta szczególnie nasilił się w drugiej połowie XIX wieku. Dla wielu bialan symbolami Białej pozostają Ratusz, kościół Opatrzności Bożej, hotel Pod Czarnym Orłem czy też wspominane z nostalgią kino Wanda. Na koniec tego wspominkowego artykułu przypomnienie pewnej ciekawostki historycznej o wizycie arcyksięcia Karola Franciszka Józefa w Białej, która miała miejsce 18 marca 1912 roku. Przed wizytą magistrat zwrócił się do mieszkańców, aby ci udekorowali swoje domy. Dostojnik na czele swojego szwadronu przybył do miasta o godz. 14.30 z Cieszyna. Po odprowadzeniu szwadronu do kwater, zajechał arcyksiążę do hotelu pod Czarnym Orłem. W przystrojonym kwiatami i gobelinami westybulu hotelowym oczekiwali arcyksięcia; Namiestnik Bobrzyński, który w tym celu wczoraj rano przybył tu ze Lwowa, w towarzystwie kierownika starostwa radcy namiestnictwa Biesiadeckiego, duchowieństwo, reprezentanci władz rządowych i autonomicznych z Białej i Bielska, poseł Hampel, oraz korpus oficerski. Przed hotelem zebrały się tłumy publiczności, które wznosiły pełne zapału okrzyki Niech żyje na cześć najdostojniejszego gościa. Arcyksiążę po powitaniu przez namiestnika Bobrzyńskiego przyjął przedstawienie zgromadzonych w westybulu osób i nader łaskawie z nimi rozmawiał. Chwilę potem przybyła automobilem arc. Zyta, towarzysząca małżonkowi incognito i oboje udali się do przygotowanych apartamentów. Całe miasto świątecznie udekorowane. Duże relacje o tym wydarzeniu zamieściły gazety Kurier Lwowski, Dziennik Cieszyński, Sielsia i Bielitz-Bialer Anzeiger. Warto dodać jako ciekawostkę, że podczas tych wizytacji posiadłości w Galicji arcyksiążę często sam prowadził samochód. Jacek Kachel 20 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE LUDZIE SAME DOBRE WSPOMNIENIA Jan Grabowski zostawił olbrzymi dorobek – ponad 1500 prac malarskich, grafik i rzeźb. Tylko niewielka część mogła zmieścić się na wystawie urządzonej w Galerii Bielskiej BWA z okazji 100-lecia jego urodzin. Wystawa trwała dwa miesiące – zamiast planowanego jednego – bo tak bardzo podobała się zwiedzającym, a jej finisaż zgromadził tłum przyjaciół, znajomych, krewnych i posiadaczy dzieł artysty. Dzięki starannie wydanemu albumowi-katalogowi ślad po tym ważnym wydarzeniu pozostanie w wielu domowych bibliotekach. Jan Grabowski urodził się w Kętach i miał być najpierw krawcem – odbył praktykę w zakładzie krawieckim w Kętach, potem księdzem-misjonarzem – wstąpił do seminarium w Potulicach nad Notecią. Wojna wybuchła tuż przed jego święceniami. Spędzał ją w rodzinnych stronach, gdzie po raz pierwszy znalazł się w prawdziwej malarskiej pracowni. Podczas okupacji poznał ukrywającego się w Kętach wadowickiego malarza i działacza ruchu oporu, Józefa Chlebusa, a nawet pozował mu do postaci Chrystusa. Ta znajomość mogła się skończyć aresztowaniem i osadzeniem w KL Auchwitz, na szczęście tak się nie stało, ale Jan Grabowski musiał opuścić Kęty, zamieszkał w Brzeszczach. Tam poznał Emilię Saduś, a pło- Dzieci Jana Grabowskiego Maria, Lucyna i Stanisław i dyrektor BWA Agata Smalcerz. mienna miłość zakończyła się szybkim ślubem. Szybko też powiększyła się rodzina – na świat przyszła córka Maria, potem córka Lucyna, a dwa lata po wojnie syn Stanisław. Wtedy już Grabowscy mieszkali w Białej Krakowskiej, utrzymując się z krawieckiego fachu głowy rodziny. Jednak prawdziwą pasją stawało się dla Jana malarstwo. W zamku Sułkowskich otwarto właśnie prywatną popołudniową Szkołę Malarstwa, Rzeźby i Grafiki. Grabowski został jej uczniem, potem skończył – w roku 1955 – Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie. Został też członkiem bielskiego Oddziału Związku Polskich Artystów Plastyków, mocno wiążąc się z lokalnym środowiskiem plastycznym i z czasem stając się jednym z ważniejszych jego filarów. Był człowiekiem niesamowicie twórczym. Malował przede wszystkim obrazy olejne – pejzaże, portrety, architekturę, sylwetki ludzkie, akty, sceny rodzajowe. Jego prace o tematyce sakralnej trafiły do wielu podbeskidzkich kościołów. Używał po mistrzowsku kolorów i bawił się strukturą. Tworzył też rzeźby i grafiki. Lubił o malarstwie dyskutować, zwłaszcza z kolegami artystami. Z Ignacym Bieńkiem utworzył grupę Grabie, wspólnie wyjeżdżali na plenery do Łeby, ale brał też udział w innych plenach – na Błatniej, w Zawoi, Skoczowie, na Równicy i we Francji. W latach 80. ubiegłego wieku podróżował do Włoch, poznał Wenecję, do Hiszpanii, był w Barcelonie, potem zwiedził Bornholm. Z tych podróży przywoził bogaty malarski plon. W roku 1961 powstała znana w naszym mieście grupa Beskid, którą Jan Grabowski tworzył wraz z Kazimierzem Kopczyńskim, Michałem Kwaśnym, Ignacym Bieńkiem, Janem Zipperem i Zenobiuszem Zwolskim. Grupa Beskid zajmowała się między innymi propagowaniem malarstwa i sztuki w małych miejscowościach całego regionu, organizując wystawy i spotkania w środowiskach wiejskich i robotniczych. Jan Grabowski chętnie i często wystawiał indywidualnie, w swoim mieście – na zamku, w powstałym Pawilonie Plastyków – dziś Galerii Bielskiej BWA. Jego życie (zmarł w roku 1998) było długie i pogodne. Kochał ludzi i świat. Rodzinie zostawił w spadku same ciepłe i jasne wspomnienia. 21 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE LUDZIE – Z całego swojego długiego życia nie pamiętam takiego momentu, kiedy w naszym domu było coś nie tak. Zawsze było miło, wesoło. Dom był otwarty, wiele imprez odbywało się w naszym mieszkaniu. Było cudownie – mówiła na spotkaniu wspomnieniowym córka Lucyna Grabowska-Górecka. – Dla mnie był to człowiek fascynujący, bardzo ciekawy, spontaniczny. Ojciec (Kazimierz Kopczyński, malarz – przyp. red.) bardzo lubił jego wizyty w pracowni, bardzo długo rozmawiali na tematy malarskie. Podziwiałem, że te rozmowy mogły trwać tak długo – wspominał Tomasz Kopczyński. Z wielką sympatią wspominają go wszyscy, którzy mieli okazję poznać artystę. Był lubiany i ceniony, był otwarty na ludzi i ich sprawy. – Tata nie chorował. Zmarł nagle. Jego pogrzeb był wyjątkowy. Gdyby ktoś chciał coś takiego zaplanować, to by nie wyszło. Było słońce, zagrzmiało, spadło kilka kropli grubego deszczu, pojawiły się dwie tęcze. Tłum ludzi, ruch był wstrzymany. Za karawanem 7-letnia prawnuczka. Moja siostra zauważyła – popatrz, jaki długi orszak, a prawnuczka – to ja taki duży dwór prowadzę? Nawet ten pogrzeb był radosny. Właściwie, to nasz tata nie umarł, on po prostu zasnął. Mama nie pogodziła się z tą śmiercią, ciągle czekała na ojca, jakby wyszedł do sklepu – wspominała Lucyna Garbowska-Górecka, która obiecała żyjącemu jeszcze ojcu, że na stulecie urodzin będzie miał dużą wystawę i piękny katalog. Słowa dotrzymała. Wystawa, której kuratorką została Teresa Dudek-Bujarek, okazała się frekwencyjnym sukcesem. Złożyły się na nią prace z różnych zbiorów, wielu prywatnych. Pod redakcją Teresy Dudek-Bujarek ukazał się też starannie wydany katalog – album Mam taką kolorową wyobraźnię, który był też m.in. źródłem napisania tego artykułu. Katarzyna Kucybała W TAŃCU SIĘ NIE DA OSZUKAĆ dokończenie ze str. 15 Ale do pamiętania jest znacznie więcej – zwięzłe podsumowanie z jubileuszowego folderu pt. Terra incognita, przygotowanego na przełomie 2012 i 2013 roku, zawiera zdanie: W czasie ponad 20-letniej pracy zespołu powstało ponad 110 układów choreograficznych, głównie widowisk i inscenizacji oraz miniatur tanecznych, z których większość była nagradzana na festiwalach i przeglądach. Lista programów, festiwali, przeglądów i nagród (dla zespołu i jego szefowej) do wglądu na stronie www.cwe.mzo.bielsko.pl Oczywiście, życie zawodowe Elżbiety Barwickiej-Pichety to nie tylko Art. Zaczynała przecież od uczenia polskiego (w latach 80. była zjawiskiem osobnym w bielskim szkolnictwie – długie rude włosy z lokiem na czubku, romantyczne, powłóczyste suknie i miłość do poezji trafiały się rzadko), ale taniec nie odpuszczał. Jako choreograf współpracowała z zawodowymi teatrami z Polski i Czech, przygotowywała układy taneczne na konkursy Miss Polonia i Miss Podbeskidzia, jurorowała przeglądom tanecznym, uczyła i uczy podstaw baletu łyżwiarzy figurowych polskich i zagranicznych klubów sportowych. Ale to o dziewczynach z Artu mówi: Myślę, że dużo w nich zmieniłam i że to w nich zostanie. Elżbieta Barwicka-Picheta. Układy Artu to nie jest tylko zestaw ładnych ruchów, one opowiadają historie, wzbudzają emocje, śmieszą, straszą, wzruszają, niektóre do łez. To właśnie robi choreograf? Najważniejsza jest muzyka. Wychodzę z założenia, że to są przede wszystkim zajęcia umuzykalniające. Dlatego bardzo starannie dobieram muzykę. Niech się dziewczyny zetkną z czymś wartościowym, co im potem całe życie będzie w duszy grało. Zawsze tworzę układ do określonego utworu. Słucham muzyki jak muzyk, rozpoznaję jej strukturę, rozbieram na części pierwsze. Potem zamykam oczy i czekam, aż pojawi się wizja. Widzę obrazy – niekoniecznie sam ruch, raczej syntetyczną koncepcję całości. Kiedyś starałam się interpretować to, co jest w muzyce, teraz pozwalam sobie na większą swobodę. Jeżeli nie mam od razu gotowej wizji, szukam innej muzyki. Jeżeli utwór jest ok, trzeba go podzielić na kawałki, zgodnie ze wszystkimi zasadami kompozycji, i opracować ruch. Potem pracujemy. Długo i starannie, tym staranniej, im większa jest szansa, że program będzie pokazywany. Lubię wiedzieć, na jakiej scenie pokażę program, ale taki luksus zdarza się bardzo rzadko. Właściwie wiedziałam tylko raz – kie- dy przygotowywaliśmy 50-lecie CWE. Całą noc wtedy spędziłam w teatrze przy ustawianiu świateł, a i tak musiałam iść na kompromis. No i w Bielsku nie ma sceny z prawdziwego zdarzenia na produkcje taneczne. I dlatego po programie czujesz niedosyt? Ja zawsze czuję niedosyt, w każdym sensie! Jak z takim poziomem perfekcjonizmu radzisz sobie z najmłodszymi grupami? Siedmiolatki przecież idealnie nie zatańczą.... Dawniej ta dziecięca nieporadność trochę mnie denerwowała. Teraz mnie potwornie wzrusza, wręcz boję się, że ja to tylko psuję. Taka świeżość, spontaniczność, naturalność to genialna sprawa. Jedna dziewuszka podciąga rajty, druga dłubie w nosie, a wszystkie uważają, że nie ma prawdziwego tańca bez gwiazdy czy szpagatu. I cały kunszt, cały urok ich tańca się objawia w tym niedorobionym szpagacie i koślawej gwieździe. Co nie znaczy, że daję dzieciom luz – pracujemy poważnie i w końcu i tak osiągamy cel. Naturalnie, im dziewczyny są starsze, tym bardziej wymagam od nich kanonów poprawności i tym bliższe zamierzeń powstają programy. Naczelna zasada brzmi: praca czyni mistrza. Wpajam im tę zasadę, to buduje ich charakter, zostaje w człowieku. Jeżeli nie powtórzysz ruchu sto razy, to go nie zrozumiesz – mówię. Nie chcą wierzyć. Ale w tańcu się nie da oszukać. Jak kogoś nie było przez miesiąc na zajęciach, to w tydzień nie nadrobi, od razu wyjdą braki. Ile dziewczyn przez te lata przeszło przez twoje ręce? Ogromne, naprawdę ogromne liczby, nie jestem w stanie ich ogarnąć. Struktura jest stała – pięć grup w każdym roku, a bywało i po 50 osób w grupie. Od początkującego Arciku po najbardziej zaawansowany Art Dance Senior. I rzeczywiście to były w 99 proc. dziewczyny. Chłopcy się zdarzali, ale chłopcy mnie kochają tylko do 12. roku życia, potem już nie chcą tańczyć. Chyba, że po sześćdziesiątce... Tak, zajęcia taneczne z seniorami to teraz najsympatyczniejsza rzecz w moim życiu. Ktoś miał mały wylew, inny zdrowotny problem i teraz przychodzi potańczyć, żeby o tym zapomnieć. Uczę ich podstaw tanecznych, tańców w kręgu. Przygotowują się bardzo poważnie, zapisują kroki, ćwiczą w domu. Będziemy mieć występ w Domu Żołnierza. Dzięki tym zajęciom odkrywam w sobie homo ludens. Bo im człowiek starszy, tym bardziej żałuje, że się za mało śmiał w życiu. Dawniej byłam za poważna. Orzeszek w pupie, pępek w kręgosłup wkręcony – tego wymagałam od siebie i od dziewczyn. W tańcu sama postawa wymusza dyscyplinę. Teraz wiele rzeczy bardzo mnie śmieszy. Skąd się wzięłaś w Bielsku-Białej? Urodziłam się w tutaj, wróciłam, gdy miałam 27 lat, z mężem i dzieckiem. Była ponura zima, styczeń albo luty po 13 grudnia 1981. Janek był bezrobotny, nie mogliśmy znaleźć pracy, wreszcie wskoczyłam na zastępstwo za polonistkę w jednej podstawówce, potem w drugiej. Wdrażałam dziesięciolatkę – bez programów, bez podręczników. To był koszmar. Po dwóch latach stwierdziłam, że mogę przecież uczyć tańca. Miewałam i potem szkolne fuchy – w Plastyku czy Muzyku, uczniowie dobrze mnie wspominali, wychowałam sporo dzisiejszych filologów. Ale myślę, że więcej zrobiłam dobrego, ucząc tańca, niż gdybym przez te lata miała uczyć polskiego. mt zdjęcia: Jan Picheta, Jacek Rojkowski, Maciej Feodorów 22 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE LUDZIE PAMIĘĆ O TWÓRCY BIELSKIEGO LOTNISKA – Chciałbym się upomnieć o zamordowanego w okresie stalinowskim oficera Wojska Polskiego, syna tej ziemi, pułkownika pilota Bernarda Adameckiego, który był moim przełożonym, a miał duże zasługi w powstaniu lotniska w Aleksandrowicach – z taką prośbą zadzwonił do redakcji Stanisław Adamczyk mieszkający obecnie w Ustroniu. Panowie po raz pierwszy spotkali się w 1948 roku w Boernerowie koło Warszawy, gdzie mieściła się Techniczna Szkoła Lotnicza. Stanisław Adamczyk był wówczas podchorążym, płk Bernard Adamecki pełnił obowiązki komendanta tej uczelni. Bernard Adamecki urodził się 12 lipca 1897 roku w rodzinie rolnika w Marklowicach Dolnych, leżących w ówczesnym powiecie frysztackim. Po zdaniu matury w 1916 roku w seminarium nauczycielskim w Bobrku koło Cieszyna został powołany do armii austriackiej. W 1917 roku po ukończeniu szkoły oficerów rezerwy piechoty został awansowany na podporucznika. W listopadzie 1918 roku wstąpił do Wojska Polskiego. Jako adiutant 10. Pułku Piechoty brał udział w decydującej bitwie pod Skoczowem podczas najazdu czeskiego na Śląsk Cieszyński w styczniu 1919 roku. Następnie walczył w obronie Lwowa, gdzie odniósł rany. W roku 1920 na własną prośbę został przeniesiony do lotnictwa. Ukończył Oficerską Szkołę Obserwatorów Lotniczych w Toruniu, a następnie Szkołę Pilotów w Bydgoszczy. W lotnictwie wojskowym II Rzeczypospolitej pełnił wiele funkcji dowódczych. Został słuchaczem, a następnie wykładowcą w Wyższej Szkole Lotniczej przy Wyższej Szkole Wojennej w Warszawie. Tu w życiorysie naszego bohatera pojawia się wątek bielski. W 1928 roku pojawił się pomysł wybudowania lotniska w bezpośredniej bliskości miasta, w Aleksandrowicach. Była to swego rodzaju odpowiedź na budowę lotniska komunikacyjnego po stronie czeskiej, w Ostrawie. Wtedy to do akcji promujących tę inicjatywę włą- Żołnierz odznaczony Krzyżem Virtuti Militari V klasy, pilot, twórca lotniska w bielskich Aleksandrowicach – pułkownik Bernard Adamecki to na dobrą sprawę postać całkowicie zapomniana w środowisku lokalnym. czyło się wiele osób i firm. Doszło do tego, że wysyłano wszędzie materiały promocyjne, a w kinach w Bielsku i Czechowicach były wyświetlane filmy propagandowe na ten temat. Szczególną rolę w tych działaniach odegrał ówczesny kapitan pilot Bernard Adamecki, który wygłosił szereg odczytów o lotnictwie. Początkowo planowano, że w Bielsku powstanie lotnisko handlowo-komunikacyjne. Ostatecznie jednak postanowiono wybudować lotnisko szkoleniowe, które zostało otwarte 31 maja 1936 roku. Przez cały ten czas Bernard Adameck był w Warszawie ambasadorem po- wstania lotniska bielskiego. To dzięki jego staraniom 8 maja 1936 r. na lotnisku mokotowskim w Warszawie odbyła się uroczystość przekazania dla Szkoły Pilotów Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej w Aleksandrowicach 13 samolotów: 10 RWD-8 i 3 RWD-13. Symbolicznego aktu przekazania tych maszyn w ręce naczelnego wodza gen. dyw. Edwarda Rydza-Smigłego dokonał prezes Zarządu Głównego Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej gen. dyw. Leon Berbecki. Jak podkreślał generał Berbecki, samoloty te były przeznaczone dla pierwszej w Polsce Cywilnej Szkoły Pilotażu Silnikowego im. marszałka J. Piłsudskiego w Bielsku, ufundowanej dzięki: inicjatywie i ofiarności społeczeństwa śląskiego z gospodarzem Śląska – panem wojewodą dr Grażyńskim, prezesem Śląskiego Okręgu Wojewódzkiego LOPP – na czele. Do dzisiaj zachował się archiwalny film z otwarcia lotniska, który można zobaczyć na portalu Beskidia.pl., który współpracuje z Bielsko-Bialskim Towarzystwem Historycznym. Wracając do naszego głównego bohatera, trzeba przypomnieć, że podczas kampanii wrześniowej 1939 roku był zastępcą dowódcy lotnictwa Armii Modlin. Dostał się do niewoli niemieckiej, a gdy z niej uciekł, włączył się w działalność konspiracyjną. Za udział w powstaniu warszawskim komendant główny Armii Krajowej gen. Tadeusz Bór Komorowski odznaczył płk. Adameckiego Krzyżem Virtuti Militari V klasy. Po zakończeniu wojny wstąpił do lotnictwa Ludowego Wojska Polskiego. W roku 1948 bliski był uzyskania nominacji generalskiej, jednak z powodów politycznych 19 listopada 1948 r. został zwolniony z zawodowej służby wojskowej. 21 października został aresztowany przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego podczas pobytu w szpitalu. Poddano go okrutnemu śledztwu, toczącemu się w ramach procesu dotyczącego wyimaginowanego spisku w wojsku. Choć prokurator domagał się dla niego dożywotniego więzienia, sąd skazał go na karę śmierci. Rozprawa odbywała się w trybie tajnym, bez udziału obrońców. 7 sierpnia 1952 roku płk Adamecki został rozstrzelany w więzieniu mokotowskim, podobnie jak 5 innych oficerów lotnictwa. 5 maja 1956 roku jego żona Wanda otrzymała od prokuratora generalnego PRL dokument stwierdzający niewinność męża i jego rehabilitację. Dzisiaj po latach postać płk. Adameckiego jest zapomniana i z tego powodu Stanisław Adamczyk proponuje, aby bielskie lotnisko nazwać jego imieniem. Jacek Kachel Przy pisaniu artykułu, korzystano z materiałów i informacji przekazanych przez Stanisława Adamczyka oraz z treści z internetu. Magazyn Samorządowy W BIELSKU-BIAŁEJ, wydawca: Gmina Bielsko-Biała, adres redakcji: 43-300 Bielsko-Biała, pl. Ratuszowy 6 tel. 334971614, tel./fax 334971716, adres internetowy: www.um.bielsko.pl, e-mail: [email protected] redaguje zespół: Katarzyna Kucybała, Maria Trzeciak (sekretarz redakcji), Agata Wolna (redaktor naczelny), Jacek Kachel i Paweł Sowa projekt graficzny: Jacek Grabowski, druk: od 2 stycznia do 31 grudnia 2013 – Augustana, nakład: 10 tys. egzemplarzy ISSN 1730-3796 Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i redagowania tekstów. Tekstów nie zamówionych redakcja nie zwraca. Dziękujemy za udostępnienie zdjęć. 23 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE INFORMATOR LAURY UMIEJĘTNOŚCI I KOMPETENCJI Już po raz 21. odbyła się wielka Gala Laurów Umiejętności i Kompetencji, organizowana, co roku przez Regionalną Izbę Gospodarczą w Katowicach. Wśród tegorocznych laureatów nagrody znalazły się 63 osoby, firmy i instytucje, które nagrodzono w siedmiu kategoriach. W gronie wyróżnionych z naszego regionu są m.in. poseł do Parlamentu Europejskiego dr Jan Olbrycht, który otrzymał Kryształowy Laur Umiejętności i Kompetencji, pochodzący z Bielska-Białej wiceprezes zarządu Banku Pekao S.A. Grzegorz Piwowar – Platynowy Laury Umiejętności i Kompetencji, burmistrz miasta CzechowiceDziedzice Marian Błachut – Złoty Laur Umiejętności i Kompetencji Pro Publico Bono oraz Bialski Klub Sportowy Stal – Złoty Laur Umiejętności i Kompetencji Ambasador Spraw Polskich. JacK BILETY DO BCK PRZEZ INTERNET! Strona internetowa Bielskiego Centrum Kultury – pod adresem www.bck. bielsko.pl – umożliwia kupowanie biletów na imprezy BCK online. BCK jest pierwszą w Bielsku-Białej instytucją kultury, w której bilety można kupować online. – Uruchomiliśmy nowy internetowy system zakupu i rezerwacji biletów przede wszystkim z myślą osobach spoza Bielska-Białej, które korzystają z naszej oferty repertuarowej – informuje dyrektor BCK Władysław Szczotka. – Teraz bez konieczności przyjazdu do nas, a nawet bez wychodzenia z domu mogą zakupić bilety na koncerty naszych festiwali, wydarzenia muzyczne, spektakle, kabarety. Nasi klienci sami wybierają sobie miejsca, na których chcą zasiąść na widowni BCK, płacą za nie, a bilety odbierają przy wejściu na imprezę – dodaje. Aby skorzystać z internetowej kasy BCK, należy zarejestrować się w systemie, wybrać imprezę oraz miejsca na widowni, a potem zatwierdzić rezerwację i przejść na stronę systemu dotpay, która przekierowuje klienta na stronę banku. Na dokonanie płatności jest 30 minut, w przypadku braku płatności zarezerwowane krzesła wracają do puli wolnych miejsc. Po dokonaniu transakcji jej potwierdzenie przesyłane jest na adres mailowy klienta. wag Za dobre wyniki w nauce już po raz 17. nagrodzono dzieci pracowników spółek Grupy Fiat, Fiat Industrial oraz Joint Ventures Grupa Fiata. Uroczystość wręczenia nagród dzieciom pracowników Fiata w Polsce odbyła się 1 lutego w Sali Redutowej Hotelu Pod Orłem. W obecności wielu oficjalnych gości wręczono 100 młodym ludziom – dzieciom pracowników wszystkich spółek Fiata – nagrody za szczególne wyniki w nauce osiągnięte w okresie od lipca 2011 r. do czerwca 2012 r. Nagrody pieniężne przyznane zostały w kategoriach: świadectw dojrzałości – 22 osobom, dyplomów licencjata – 12 osobom, dyplomów inżyniera 11 osobom oraz dyplomów ukończenia studiów wyższych z tytułem magistra lub lekarza – 55 osobom. Łączna wartość przyznanych w tym roku nagród to 280.500 zł. Dotychczas w Polsce w – 17 edycjach konkursu – przyznano 2806 nagród, w tym: w kat. świadectw dojrzałości – 784 nagrody, w kat. dyplomów licencjata lub inżyniera – 655 nagród, w kat. dyplomów magistra lub lekarza – 1367 nagród. Łączna wartość wręczonych nagród w Polsce to ponad 10,3 mln zł. JacK Tegoroczne ferie zimowe były zimowe nie tylko z nazwy. Dopisała zimowa, śnieżna aura. Jak co roku gmina Bielsko-Biała wspomogła organizację feryjnego wypoczynku uczniów, przeznaczając na ten cel ponad 256 tys. Z imprez, które zorganizowały szkoły, skorzystało 2249 uczniów. Zimowy wypoczynek organizowały też: Środowiskowe Centrum Pomocy, Miejski Dom Kultury, Zespół Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych i Książnica Beskidzka. W feryjnych zajęciach w tych placówkach uczestniczyło blisko 3000 dzieci. Młodzież szkolna korzystała też z atrakcji, które zostały przygotowane w ramach akcji Zima w mieście, przeprowadzonej przez BielskoBialski Ośrodek Sportu i Rekreacji. Największym zainteresowaniem cieszyły się zajęcia nauki jazdy na łyżwach, na nartach, pływania i hokeja, w których codziennie brało udział średnio 250 uczestników. Najwięcej uczestników przyciągnęły zawody w halowej piłce nożnej – 33 drużyny (231 zawodników) oraz turnieje koszykówki – 22 drużyny (102 zawodników). kk FIAT NAGRADZA ZA WYNIKI W NAUCE PRAWDZIWE ZIMOWE FERIE W atmosferze dużej mobilizacji i optymizmu odbyła się prezentacja zespołu Podbeskidzia 20 lutego w Gemini Park. Dominował temat utrzymania się Podbeskidzia w ekstraklasie. Wszystkie spekulacje ucinał Wojciech Borecki, prezes zarządu TS Podbeskidzie: – Wierzę w utrzymanie tej drużyny. W zespole doszło do wielu zmian, co jest wynikiem słabej rundy jesiennej i zdobycia zaledwie sześciu punktów. Mieszanka rutyny i młodości może jednak przynieść teraz efekt – stwierdził. I przyniosła! 23 lutego w swoim pierwszym meczu wiosennej rundy Podbeskidzie zwyciężyło z Jagiellonią Białystok 4:0! Takiego wyniku nie spodziewał się nikt. Już w pierwszej minucie do siatki gości trafił głową Robert Demjan. Podbeskidzie objęło prowadzenie. 16 minut później nowy zawodnik Górali Błażej Telichowski powiększył przewagę. Marek Sokołowski strzelił gola w 66. minucie meczu. Potem było kolejne trafienie Demjana i wynik 4:0. A w następnym, wyjazdowym meczu Górale po dobrej grze zremisowali z Wisłą Kraków 0:0. JacK PODBESKIDZIE WIOSNĄ BUDZI NADZIEJE Prace 10 artystów ważnych dla historii miasta i regionu pokazała w lutym Galeria Środowisk Twórczych w ramach cyklu Bielsko XXI. Na wystawie zaprezentowano obrazy Alfreda Biedrawy, Ignacego Bieńka, Andrzeja Gilmana, Haliny Gocyły-Kocyby, Jana Grabowskiego, Kazimierza Kopczyńskiego, Michała Kwaśnego, Aleksandra Łabińca, Czesława Wieczorka, Kazimierza Wilczyńskiego. Wystawa nosiła tytuł Korzenie. – W tej edycji gościli artyści, którzy zapuścili korzenie w BielskuBiałej, począwszy od lat 50. ubiegłego wieku. Stworzyli środowisko, powołali oddział Związku Polskich Artystów Plastyków i zgromadzili wokół siebie bielską elitę artystyczną. Ich dziełem był Pawilon Wystawowy (po przebudowie mieści się tam Galeria Bielska BWA) – przypominała kurator wystaw Helena Dobranowicz. Na wernisażu obecni byli Alfred Biedrawa i Czesław Wieczorek. Wernisaż stał się okazją do uczczenia 90. rocznicy urodzin A. Biedrawy (na zdjęciu). wag KORZENIE BIELSKIEJ PLASTYKI 24 WYDANIE SPECJALNE KWIECIEŃ 2013 ISSN 1730-3796 PISMO BEZPŁATNE KRONIKA BIELSKO-BIAŁA HISTORYCZNIE BLIŻEJ NAS Na początku marca odbył się złaz turystyczny pod hasłem Bielsko-Biała bliżej nas, zorganizowany przez bielski oddział PTTK, gminę Bielsko-Biała, Towarzystwo Miłośników Ziemi Bielsko-Bialskiej i BielskoBialskie Towarzystwo Historyczne. Okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Ponad 250 osób przeszło z przewodnikami czterema trasami przez miasto i poznało mniej znane oblicza Bielska-Białej. Uczestnicy złazu obejrzeli od wewnątrz Teatr Polski, salę sesyjną Ratusza i Salę Redutową Hotelu Pod Orłem. Historię teatru przedstawił kierownik literacki TP Janusz Legoń. W sali sesyjnej Ratusza nasz redakcyjny kolega Jacek Kachel omówił proces powstawania tej budowli oraz ciekawe wydarzenia sprzed stu lat, w tym powstanie kina Wanda. Na koniec spotkania wyświetlono film pt. Połączenie Bielska i Białej – rok 1951. W sali redutowej Hotelu pod Orłem w wiedeńskie inspiracje wprowadziła wszystkich dr Ewa Janoszek. Złaz zamknęła wycieczka pod hasłem BielskoBiała – miasto wielu kultur, którą poprowadził Piotr Kenig. JacK KRAJOWA KOMISJA S OBRADOWAŁA W B-B 19 i 20 marca w hotelu Dębowiec obradowała Komisja Krajowa NSZZ Solidarność. Obrady rozpoczęły się od modlitwy. Prezydent Bielska-Białej Jacek Krywult przypomniał historyczne zasługi Solidarności dla kraju i regionu Podbeskidzia i życzył związkowcom owocnych obrad. Przewodniczący Solidarności Piotr Duda poinformował zebranych, że ze względu na postawę rządu zaplanowany na 26 marca strajk generalny na Śląsku odbędzie się. Komisja zażądała od koalicji PO-PSL wycofania się z planów nowelizacji kodeksu pracy, dotyczących tzw. uelastycznienia czasu pracy oraz realizacji sześciu ważnych postulatów, m.in. uchwalenia przez Sejm RP ustaw ograniczających stosowanie tzw. umów śmieciowych oraz zaprzestania likwidacji szkół i przerzucania finansowania szkolnictwa publicznego na samorządy. Komisja zobowiązała również wszystkie struktury związku do przeprowadzenia referendum w sprawie udziału w ogólnopolskiej akcji protestacyjnej. JacK ZASŁUŻONY Z. TANEWSKI Podczas marcowej sesji odbyła się uroczystość wręczenia dyplomu potwierdzającego wpis do Księgi zasłużonych dla Bielska-Białej nazwiska Zdzisława Tanewskiego, długoletniego pedagoga bielskiej szkoły muzycznej, wychowawcy wielu pianistów, a także druha wiernego harcerstwu przez całe długie życie. Rada Miejska na sesji w lutym podjęła uchwałę o wpisaniu Zdzisława Tanewskiego do księgi zasłużonych. Z. Tanewski był przez prawie 50 lat nauczycielem gry na fortepianie w bielskiej szkole muzycznej i wychował liczne grono pianistów dziś rozsianych po świecie. Jest też osobą bardzo zasłużoną dla harcerstwa, z którym związał się przed wojną. Był wielokrotnie nagradzany najwyższym odznaczeniami resorowymi i państwowymi. Dyplom potwierdzający wpis do księgi zasłużonych wręczyli Rady Miejskiej Ryszard Batycki i prezydent miasta Jacek Krywult. kk ŚWIĘTO LUDZI TEATRU – NAGRODY I UZNANIE Bielskie nagrody teatralne i Laury Dembowskiego rozdano 26 marca, podczas miejskich obchodów Międzynarodowego Dnia Teatru 2013 w Banialuce. Dzień wcześniej artyści bielskich scen odebrali w Opolu przyznane przez marszałka województwa śląskiego Złote Maski. Laureatami Złotych Masek zoatali: Mateusz Znaniecki – za tytułową rolę w Amadeuszu Petera Shaffera w reżyserii Roberta Talarczyka oraz Ewelina Marciniak – za reżyserię Zbrodni Michała Buszewicza. Nagrody Prezydenta Miasta Bielska-Białej w dziedzinie teatru otrzymali: Krystyna Małecka – kierowniczka Domu Kultury w Hałcnowie, prowadząca znany utytułowany teatr eF; Barbara Łoboda – szefowa impresariatu Banialuki; Grzegorz Sikora – aktor Teatru Polskiego, Magdalena Obidowska – aktorka Banialuki oraz Renata Sladeczek – długoletni inspicjent TP. Laurem Dembowskiego, czyli nagrodą bielskiego oddziału Związku Artystów Scen Polskich uhonorowany został Tomasz Lorek za rolę majora Kiereńskiego w Miłości w Königshütte. r DARMOWE BADANIA DLA BIELSZCZAN Wydział Polityki Społecznej Urzędu Miejskiego informuje, że rozpoczęła się realizacja bezpłatnych badań profilaktycznych dla mieszkańców Bielska-Białej. 1. BADANIA W KIERUNKU CHORÓB UKŁADU KRĄŻENIA. · Adresaci: osoby w wieku 30-60 lat, tj. urodzone w latach 1953–1983. · Zakres badania: określenie poziomu cholesterolu całkowitego, LDL, HDL, tróglicerydów i cukru we krwi, badanie ciśnienia tętniczego krwi, określenie indeksu masy ciała. Trzeba być na czczo. · Miejsce: Beskidzkie Centrum Onkologii-Szpital Miejski im. Jana Pawła II, ul. Wyspiańskiego 21 (w dawnym Szpitalu Ogólnym), Punkt Pobrań Krwi (naprzeciwko Poradni Ginekologicznej) – parter, wt. i czw. w godz. 7.00-9.00. Tel. kontaktowy: 33 8272520 2. BADANIA W KIERUNKU NOWOTWORÓW PŁUC I GRUŹLICY PŁUC · Adresaci: osoby w wieku 40-65 lat, tj. urodzone w latach 1948-1973. · Zakres badania: Rtg płuc z opisem. · Miejsce: Beskidzkie Centrum Onkologii-Szpital Miejski, ul. Wyzwolenia 18 (Zakład Diagnostyki Obrazowej), pn.pt. w godz. 8.00-17.00. Tel. kontaktowy: 33 4984005, 26 3. BADANIA W KIERUNKU RAKA JAJNIKA · Adresaci: kobiety w wieku powyżej 40. roku życia, tj. urodzone do 1973 roku włącznie. · Zakres badania: określenie poziomu markera nowotworowego CA 125 we krwi. · Miejsce: Szpital Wojewódzki, al. Armii Krajowej 101, (Zakład Diagnostyki Laboratoryjnej), od pn.-pt. w godz. 7.30–10.30. Tel. kontaktowy: 33 8102402 4. BADANIA W KIERUNKU RAKA PROSTATY · Adresaci: mężczyźni w wieku powyżej 50. roku życia w wieku, tj. urodzeni do 1963 roku włącznie. · Zakres badania: określenie poziomu markera nowotworowego PSA we krwi. · Miejsce: Szpital Wojewódzki, al. Armii Krajowej 101 (Zakład Diagnostyki Laboratoryjnej), pn.-pt. w godz. 7.3010.30. Tel. kontaktowy: 33 8102402 Czas realizacji badań: od 18 marca br. do wyczerpania limitu. q